Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Dni mijały nieubłaganie, impreza, na którą dostali zaproszenie zbliżała się wielkimi krokami, czas na przygotowanie do niej kurczył się w zastraszającym tempie, a siniaki z ciała Gabi znikały dość szybko, jakby już przyzwyczaiło się do wzmożonej pracy nad gojeniem przez ostatnie miesiące. Te na plecach zniknęły bardzo szybko, podobnie jak te na szyi, tylko policzek wciąż nosił na sobie ślad ich porażki. Z fioletowego przeszedł przez wszystkie możliwe kolory, teraz był zielonkawożółty, choć nie było tego kompletnie widać, bo Gabi dzięki Gigi opanowała maskowanie zasinień do perfekcji. Blondynka bardzo szybko uczy się nowych umiejętności, choć nie zawsze potrafi je zastosować w odpowiednich momentach. Nie chciała jednak by matka dopytywała o to co się stało, raczej szybko by się domyśliła i nie byłaby taka miła i słodka dla Angelo. Wedle Gabrielle, aż za bardzo się starała! Ciągle chciała z nim pić kawę, nawet piekła ciasta, czego nie robiła od lat. Nastolatka powtarzała jej, że Ares nie lubi słodyczy, żeby go nie namawiała na jedzenie ich, że lepiej by upiekła jakiś kawał karkówki czy innego mięsa, a nie obrzydliwie słodkie ciasta. Nawet dla niej były za słodkie! 
Doszło do tego, że musiała przed matką schować cukier, migać się od pojechania do sklepu, wykręcać się brakiem czasu i chęci. Najgorsze było to, że istniało ryzyko, że matka zamiast cukru, użyje... "Cukru", który schowała w tej samej szafce co słodki kryształ. Którejś nocy zakradła się do kuchni i zabrała z niej nielegalną kontrabandę, żeby uniknąć nieprzyjemności i schowała narkotyki w swoim pokoju. Przez Angelo się stała szmuglerką, przemytniczką, kryminalistką... Boże, niech no federalnym przyszłoby do głowy, żeby i jej mieszkanie przetrzepać, przecież poszłaby siedzieć na dożywocie, gdyby znaleźli broń i narkotyki. 
Atmosfera między nią i Angelo była bardzo dziwna, wciąż coś wisiało w powietrzu, choć Gabi starała się zachowywać normalnie. Każde z nich potrzebowało czasu na poukładanie sobie wszystkiego w głowie, ale nie wracali do trudnych kwestii, żadne nie próbowało podejmować tematu i chyba obojgu było z tym lepiej, aniżeli znów mieliby wypruwać się emocjonalnie. Nastolatka miała wrażenie, że Angelo jest względem niej dość mocno zdystansowany, niepewny, może nawet chłodny. Ona zaś milczała dużo więcej niż zawsze, nie gadała głupot, nie plotła, o nie wiadomo czym. Przez te wszystkie emocje całkowicie zapomniała, że zrobiła dla Angelo dokładnie to samo, co on zrobił dla niej kilka tygodni temu... Wyrobiła mu kartę do jej konta, na którym było trochę oszczędności, jakieś... siedem, może osiem tysięcy dolarów. Musiał przecież mieć za co kupić sobie kawę, przetransportować się taksówką z jednego miejsca do drugiego, kupić to, na co miał ochotę, czego potrzebował. Nie miał przecież zbyt wielu ubrań, potrzebował bielizny, skarpetek... Biedny... Nie mogli sobie pozwolić na to, żeby kupić mu gacie Calvina czy skarpetki z egipskiej bawełny. Musieli korzystać ze zwyczajnych sieciówek, w których jakość materiałów pozostawiała wiele do życzenia. Najśmieszniejsze było to,  że koleżanka Gabrielle zarządziła, iż jej impreza ma być tematyczna i każdy ma przyjść ubrany na biało, włącznie ze strojami kąpielowymi, które również wchodziły w dress code. Impreza odbywała się w jej willi, gigantycznej, ekskluzywnej, pełnej drogich mebli i dodatków. Dziewczyna chciała pożegnać się z Australią z przytupem, choć jeśli chodzi o jej imprezy, one zawsze były niezapomniane. 
Gabi musiała zadbać o outfit Angelo, zaproponowała mu wycieczkę po lokalnych lumpeksach. Ona z radością przebierała w ubraniach nie tylko damskich, ale i męskich. Wynajdywała takie perełki, za niewielkie pieniądze, że powinna dostać order królowej ciucholandu. Miała niesamowity ubaw z zachowania Angelo w trakcie zakupów, ale koniec końców wyszli ze sklepu obładowani kilkoma torbami ubrań, nie tylko na imprezę, ale i zwyczajne, codzienne życie. Gabi teraz pokazywała mu kawałek swojego świata, zwyczajnego, szarego człowieka, który nie miał milionów na koncie bankowym, a mimo to wciąż można być szczęśliwym. Dziewczyna dopiero po kilku dniach była w pełni sobą, radosną, troskliwą, rozgadaną i kompletnie zwariowaną. 
W końcu, po tylu dniach oczekiwania nadeszedł sobotni wieczór... Gabi przygotowywała się do imprezy od samego rana, kręciła włosy, robiła milion różnych wersji makijażu, przetrzepała pół szafy w poszukiwaniu białego bikini i wyszukała sobie chyba ze trzydzieści różnych wersji tego, w co mogłaby się ubrać. O dziwo nie dręczyła tym Angelo, tylko co chwila chodziła do matki, pytając ją o zdanie. Oczywiście, że postąpiła zupełnie odwrotnie, niż ta jej mówiła, bo kobieta chciała ją wcisnąć w białe rurki i zwykły biały top, ale ona zdecydowanie wolała sukienkę, dlatego postawiła na coś, co wydało jej się bardzo eleganckie a za jednym zamachem seksowne. Nie kochała się z Angelo przez swój okres, który wczoraj się skończył i dziś miała plan, żeby na tej imprezie zwyczajnie się na niego rzucić, zaciągnąć do jakiegoś pustego pokoju, może nawet do głównej sypialni rodziców Sary i tam się z nim zabawić. Plan był idealny... Wystarczyło tylko znaleźć odpowiedni moment…
Nastolatka tuż przed wyjściem zaczęła się stresować! Przecież tam będą wszyscy, włącznie z Joe i jej byłą paczką. Zwątpiła, chyba nie chciała iść. 
- Może jednak zostaniemy w domu?- zapytała kiedy oboje byli już gotowi do drogi i stali przy drzwiach. Gabi chwyciła do ręki kluczyki od swojego samochodu, zupełnie automatycznie i obróciła nimi w dłoni.
- Bez sensu… Przecież będziemy pić, wołam Ubera.- westchnęła i rzuciła kluczyki na szafkę przy wejściu. Odblokowała telefon, wpisała adres domu koleżanki i potwierdziła przejazd. Spojrzała niepewnie na Angelo… Boże jak on pięknie wyglądał w tej bieli! Gdyby nie matka, to chyba tu i teraz padłaby przed nim na kolana i… STOP. Aż się zarumieniła do własnych myśli, musiała je szybko odgonić. 
- Oni wszyscy tam będą, to będzie cholernie niezręczna impreza.- wyrzuciła z siebie w końcu to, co leżało jej na wątrobie. Bała się spotkać tych ludzi, bała się spojrzeć im w oczy, bała się usłyszeć twarzą w twarz co myślą o niej, co myślą o Angelo, a już najbardziej bała się spotkać tam Joe i konfrontacji z ukochanym. Jeśli tylko dostrzeże chłopaka w tłumie, to zrobi wszystko, żeby trzymać ich od siebie z daleka, przecież jeden drugiego zamorduje gołymi rękami i z białej imprezy zrobi się krwawa. Z tymi obawami zeszli na dół akurat kiedy podjechała ich taksówka, do której wsiedli. Gabi całą drogę ściskała dłoń mężczyzny i nerwowo machała nogą. Przecież miała się dobrze bawić, a nie stresować.
Dojechali pod ogromną willę z jeszcze większym ogrodem. Ze środka dudniła muzyka, dało się słyszeć typowy dla imprezy gwar, śmiechy ludzi, w niebo wycelowane były lasery, światła imprezowe, o otoczkę muzyczną dbał DJ, o alkohol dbali barmani, usytuowani w trzech różnych miejscach rezydencji. Jeden w domu, w salonie i dwóch na przeciwległych końcach ogrodu, który był pełen ludzi. Dwa parkiety, basen, dużo zabawek wodnych, typu flamingi, wodna ślizgawka z pianą, pełno roznegliżowanych dziewcząt w białych strojach kąpielowych. Na wejściu Gabi i Angelo dostali dwa wielkie puchate ręczniki i po garści dziwnych żetonów. Wyjaśniono im, że na terenie ogrodu będą mogli zagrać w różne gry, ale dostęp do nich będą mieć tylko, gdy zapłacą za udział żetonem. Gabi wyglądała jak zaczarowana, tęskniła za imprezowym klimatem. Uczepiła się ramienia Angelo i rozglądała się podekscytowana.
- Sara ma rozmach…- wymamrotała kiedy weszli do salonu pełnego pięknych ludzi. Młodzi chłopcy, śliczne dziewczęta, każda ubrana lepiej od poprzedniej, pełny przekrój nacji, od białych gringo przez Azjatki po ciemnoskóre piękności. 
Widać było, że wszyscy się dobrze bawią już od dawna, a oni przyjechali na imprezę dość mocno spóźnieni, ale kto by się przejmował, skoro mieli bawić się do rana.
Ni z tego, ni z owego wysoka Mulatka podbiła do nich, a w zasadzie do Angelo. 
- Hej przystojniaku, powiedz mi… Ta mała co się tak do ciebie przylepia to twoja dziewczyna dziewczyna, tak wiesz na poważnie, czy jest szansa na to, że mogę cię odbić i to mnie dziś przelecisz zamiast niej? - zapytała bardzo pewnie. Lekko wstawiona, może nawet przyćpana i bezczelnie złapała Angelo za tyłek, zaciskając tam długie i smukłe palce. 
W Gabi się zagotowało, weszła między nich, zadarła wysoko brodę ku górze, patrząc na dziewczynę złowrogo. 
- Precz z łapami, on jest mój. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że pchasz do niego te swoje chude łapska, to stracisz palce. Albo ci je odgryzę, albo znajdę jakieś ostre narzędzie. Albo nie… Tępe i zardzewiałe, tak żebyś cierpiała w trakcie odcinania. Spadaj stąd, już sio!
Nasza blondyneczka się oburzyła, a przy tej wysokiej i seksownej dziewczynie wyglądała jak jej młodsza siostra, a nie laska, która może z nią konkurować pod względem urody i seksapilu. Mulatka zaczęła się śmiać histerycznie i z politowaniem poklepała Gabi po policzku. 
- Dobrze już dobrze ty mała Chihuahuko, ale pilnuj go dobrze, bo nie tylko ja lecę na takich gorących kolesi.- pokręciła głową z niedowierzaniem, ale nie odrywała prowokacyjnego wzroku od Angelo, naweet gdy odchodziła, zalotnie kręcąc biodrami, przeciągała to spojrzenie. 
- Suka…- burknęła pod nosem obrażona. 
- Wychodzimy, wracamy do domu, teraz. Nie chcę tu być.- oświadczyła oburzona. I gdyby nie pojawienie się gospodyni, odzianej uwaga… W czerwoną sukienkę i wysokie szpilki w tym samym kolorze to by się nie zatrzymała. 
- Gabrielle! Dobrze, że jesteś! Myślałam, że już nie przyjdziesz. A to kto?
Sara była piękną dziewczyną, miała rude loki niczym Merida, niebywale seksowną i krągłą sylwetkę, mogła się nawet kwalifikować do grupy znanej jako plus size, ale nie wydawała się z tego tytułu zakompleksiona. Wręcz przeciwnie! Chełpiła się swoimi krągłościami, które aż kipiały spod tej obcisłej kiecki. 
Gabrielle objęła Angelo ramieniem w pasie i przywarła do jego ciała, jakby zaznaczając swój teren tym gestem. 
- To mój mąż, tylko jeszcze nie jesteśmy po ślubie. Ares Kennedy, Sara Brenan, gospodyni tej imprezy.- wyjaśniła w jednym zdaniu i przedstawiła ich sobie uprzejmie. Sara wydawała się strasznie rozbawiona formą, w jakiej Gabi przedstawiła swojego ukochanego. Sara wyciągnęła dłoń ku mężczyźnie, żeby mogli je sobie uścisnąć, choć jej gest wyglądał tak, jakby podawała mu dłoń do szarmanckiego pocałunku. 
- Słynny Ares… Miło mi cię wreszcie poznać. Czujcie się jak u ciebie, mamy trzy bary, alkoholu nie zabraknie. Niestety ostatnio zgarnęli naszego dostawcę innych przyjemności, więc dziś każdy bawi się z tym co ma. W ogrodzie mamy kilka atrakcji takich jak maszyny do wyławiania maskotek, koło fortuny, i parę innych cudów wynajętych na tę okazję, także bawcie się dobrze. Gdybyście czegoś potrzebowali, to łatwo mnie znajdziecie, w końcu specjalnie kazałam się ubrać wszystkim na biało, żeby móc błyszczeć i być widoczną na tle was wszystkich.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Musiał jakoś zreflektować się matce Gabi za ten rozbity w łazience kafelek. Sprzedali jej jakiś taki kit jak do tego doszło,a Angelo dziękował nastolatce, że zataiła prawdę. Pojechał po nową płytkę, zamontował i było po krzyku Naprawił skrzypiący panel na przedpokoju i wyrównał szafki w kuchni, które od lat nie były regulowane i każda wisiała pod innym kątem. Zaniósł jakieś ciężkie rzeczy do piwnicy i naprawił w łazience światło,które czasem rozłączało. Każdego dnia starał się zrobić coś pożytecznego, w zamian za schronienie. Tak, jak obiecał, robił obiady, głównie Włoskie, bo przecież w nich się specjalizował. Zrobił jednego dnia pizze, którą Gabi tak uwielbiała. Wykonał kilka telefonów, które mia wykonać, gdy zobaczył tego nieszczęsnego smsa... i załatwiał różne sprawy biznesowe, mimo, że go zablokowali. Mógł jednak przygotować grunt na przyszłość, gdy już odblokują jego konta, a wszystkie firmy ruszą. Starał się ciągle coś robić, byle tylko nie myśleć, bo ciągle wisiało coś w powietrzu, Jakby... kompletnie jakby ta rozmowa nie miała miejsca, a oni się nie dogadali.
Dodatkowo odstawienie przez Angelo testosteronu zaczynało mieć swoje efekty. To dlatego chyba nie wybuchał już tak bardzo, za czym szło tez szybkie zmęczenie i coraz dłuższy sen. Nie namawiał nawet Gabi do zbliżeń, w sumie (jakie to kurwa smutne) ciesząc się, że miała właśnie okres. Nie miał (czy jest a sali lekarz?) ochoty na seks. Psychicznie i fizycznie, po prostu musiał poukładać pewne sprawy, te zawodowe i prywatne i na tym skupiał swoją głowę. Skontaktował się też ze swoimi ludźmi, dowiadując jak tam interes i załatwił kolejny kontener. Szkoda, że nie mógł zobaczyć hajsu ze sprzedaży... Skoro już o tym mowa. Nie chciał przyjąć karty Gabrielle, ale jego portfel był coraz bardziej pusty. Zaczynało robić się powoli gorąco z hajsem, dlatego zagadał do nastolatki o narkotyki, które udało mu się zawinąć z jego domu przed federalnymi. Pojawia się tylko jeden problem Nie mógł tak ryzykować. Nie mógł sprzedawać pod swoim nazwiskiem koksu, dlatego obmyślił pewien plan.
A co do matki Gabi, Angelo był dla niej miły, ale starał się unikać jej spoufaleń, zauważając, że Gabi to nie pasuje. Ogólnie był nieco dziwny, jakby ciągle o czymś myślał i właściwie tak było. Ich rozmowa sprzed kilku dni to jedno, ale znowu wróciły problemy związane z jego majątkiem, firmami, cała tą blokada, federalnymi. Był po prostu zestresowany, za dużo się działo. Stres. Problemy z każdej strony. Obniżony testosteron. Ostatnie wydarzenia. To wszystko się nawarstwiało, małe składowe nawarstwiające do ogólnego zachowania.
Impreza. Musieli się do niej przygotować. Obowiązywał dress code, do którego Angelo nie miał jak się dopasować. Dlatego ostatecznie, po wielu próbach zgodził się pójść z Gabi na zakupy lokalnych sieciówek i szmateksu. Chował się, żeby nikt go przypadkiem nie zobaczył, a te wszystkie ubrania... cóż. Z nim było gorzej jak z babą, nie mógł nic znaleźć, ciągle wybrzydzał, a to odcień bieli nie ten, a to skład chujowy i będzie go swędziało. On nie potrafił w biedne życie, właściwie nigdy go nie dosięgnęło. Nie rozumiał jak to jest patrzeć na cenę czegokolwiek... to było strasznie dziwne, ale i nowe doświadczenie. Ciekawe, choć cholernie krępujące.
Finalnie udało się wybrać jakieś ciuchy i mogli wrócić do domu, gdzie znowu byli sami. Angelo miał idealny moment na wdrożenie pierwszej części swojego planu, więc wyjął z torby, jakby z dupy, dość sporo woreczków i poszedł po wagę kuchenna. Poporcjował po niecałym gramie koksu w każdy, zawsze oszukiwało się na jakiś śladowych ilościach. Dziesięć takich torebek i był gram dodatkowo, a nikt na imprezach nie warzył towaru. Schował porcje z zamiarem schowania ich jutro do torebki Gabi.
I tak też uczynił. Pochował małe torebeczki, poupychał je ciasno, przed samym wyjściem. Do torebki ukochanej i trochę do swoich spodni.
- Nie, nie. Jedziemy. Zero strachu. - Doskonale wiedział, czemu naszły ją wątpliwości, ale musiała nauczyć się być silna, stawiać czoła problemom i wrogom, a nie przed nimi uciekać. A Angelo już nie mógł doczekać si konfrontacji z Joe, bo liczył na nią. Nie jechał tam z nastawieniem naprostowania przegrody nosowej gówniarza, ale miał zamiar mu coś przekazać. Gdyby zaczepili ich byli przyjaciele Gabi, też nie miał zamiaru milczeć.
- Gabi. - Ujął delikatnie jej policzki w dłonie, uważając na starannie wykonany makijaż. - To oni powinni się wstydzić za porzucenie przyjaciółki, nie ty. Cycki do przodu, broda wysoko i pokaż klasę. Jasne? A ja będę przy twoim boku cały wieczór. Pięknie wyglądasz mała, pójdzie im w pięty. - Puścił jej oczko i wyciągnął z mieszkania.
Za bardzo nie odzywał się w drodze na imprezę. Rozejrzawszy po okolicy stwierdził, że koleżanka Gabi do biednych nie należała, a impreza... cóż, nie mogła się skończyć dobrze. Cała masa młodych ludzi w takim miejscu? Normalnie Angelo zbierałby żniwa, ale dzisiaj niestety nie wezmą pełnej stawki, a towar był niepełny. Zabranie tu kilograma byłoby problematyczne w pojedynkę, bez ludzi i na pewno nie obeszłoby się bez echa. Musiał to dobrze przemyśleć.
- Skąd znasz ta Sarę? To twoja dobra znajoma? - Podejrzewał, że były razem w jakieś grupie, ale ta impreza wydawała mu się kompletnie ne w klimacie Gabi, prędzej jego. Nie zdążył otrzymać odpowiedzi, bo podeszła do nich dość ładna i zgrabna młoda dziewczyna. Angelo spodziewał się, że będzie to mała impreza, a średnia wieku wyniesie osiemnaście lat, ale jak widać pomylił się. Dlatego mógł nieco wyluzować.
już otwierał usta, by odpowiedzieć coś mulatce, która tak bezczelnie do niego zarywała. Jednak Gabi była szybsza, a jej słowa tak bardzo zaskakujące, jakby nie wypływały z jej grzecznych usteczek... grzecznych, mhm. Była niegrzeczna, bardzo, aż się wyprostował z podniecenia i uśmiechnął cholernie dumny z tych rzucanych przez nią gróźļ. Ależ ona go jarała, jak tak mówiła... Wpatrzony był jak w obrazek w swoją małą gówniarę, zaimponowała mu. Mogła dostrzec to w jego ciemnych oczach i lekkim, śnieżnobiałym uśmieszku.
Bardzo nie spodobało mu się, że obca dziewczyna dotknęła twarzy jego ukochanej, dlatego chwycił jej nadgarstek i rzucił ostrzegawcze spojrzenie.
- Więc lepiej przekaż koleżankom, żeby z nią nie zadzierały. - Rzucił chłodno, a jego brew drgnęła. Puścił kościstą dłoń dziewczyn i zignorował jej spojrzenie. Za to znów zerknął na Gabi, będąc pod wrażeniem tego jak się zachowała.
- Suką to ty tu jesteś... podoba mi się ta zazdrosna i zadziorna wersja Gabi. Piękne groźby... - Nachylił się do jej ucha. - Aż mi stanął. Chciałbym to zobaczyć. - Szepnął, chcąc zaprzeczyć, nigdzie się nie ruszali... zapowiadało się świetnie. Wtedy ktoś im przerwał. Angelo zerknął na jedyną, wyróżniającą się ubiorem dziewczynę i od razu zgadł, że była to prowodyrka całego dzisiejszego zamieszania. Spojrzał po niej niespiesznie, nie kryjąc się ze swoim spojrzeniem. Była to dziewczyna z duża pewnością siebie i widoczną charyzmą, wydawała się taka inna niż Gabi. A może nie poznał jej jeszcze od tej strony? Nie widział jej w naturalnym środowisku na imprezie, wśród swoich... dzisiaj miał zamiar poobserwować.
Dziwnie to brzmiało, a jednocześnie... zajebiście. Rozbawiony zerknął na Gabi po tm, jak go przedstawiła swojej koleżance i naturalnie chwycił dłoń rudowłosej, od razu wychwytując jej insynuacje. Dlatego ucałował jej dłoń szarmancko, patrząc prosto w oczy.
- Miło cę poznać Saro. Piękny dom i niezła impreza. - Pochwalił ją, lśniąc śnieżnobiałą bielą w uśmiechu. Objął Gab w pasie ramieniem, układając na kościstym biodrze swoją silną dłoń i słuchał jej koleżanki uważnie. Czyli zabrakło dilera... świetnie. Idealna okazja.
- I błyszczysz. - Rzucił od razu, gdy skończyła mówić. - Całkiem sporo atrakcji, mamy nadzieję, że uda nam się spędzić wspólnie we trójkę trochę więcej czasu. Gabi mówiła że wyjeżdżasz. - Zerknął na ukochaną. - Słynny Ares co? Mam nadzieję, że słynę z samych dobrych rzeczy. - Ciemne spojrzenie Angelo skierowało się na powrót w stronę koleżanki swojej dziewczyny. Nie miał pojęcia, czy dziewczyna miała coś wspólnego z byłą grupą znajomych Gabi, czy nie, ale przywitała się z nim dość miło, więc strzelał, że jednak nie do końca.
Kiedy zostali sami, Angelo zgarnął Gabi na bok i nachylił do jej ucha, jakby miał całować ją po szyi, z której odgarnął idealnie ułożone loki i zaczął szeptać jej na ucho.
- Słyszałaś? Dostawca jej się wysypał. Na szczęście o tym pomyślałem i przygotowałem trochę kryształków. Masz w torebce około dwudziestu trzech gram, po gramie na porcję, tyle upchałem. Jak ci się skończy, mam jeszcze dychę w kieszeniach. Powinno szybko pójść, ale nie proponuj każdemu oddzielnie. Znajdź kogoś, kto pchnie to dalej. Sprzedaj po pół ceny, ja nie mogę mieć z tym nic wspólnego, sama wiesz czemu. - I pocałował ją za uchem, posyłając diabelski uśmieszek, gdy w końcu się od niej odsunął, a ich spojrzenia spotkały się. Przesunął kciukiem po jej ustach.
- Zrobisz to dla mnie mała? Dasz radę. Jesteś dzielną dziewczynką. - Spojrzał za swoim ruchem, a oczy mu błysnęły. Mówił z charakterystyczną chrypką, nisko i cicho, by tylko ona usłyszała jego słowa.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Ubaw to mało powiedziane... Gabi mało nie sikała po nogach, kiedy Angelo tak się chował między wieszakami albo wybrzydzał ubraniami, gorzej niż ona. To było tak cholernie zabawne, że po tych torturach zabrała go na tanie, biedackie sushi z supermarketu, które zjedli sobie siedząc na brzegu fontanny w centrum handlowym. Jej nie było zbyt trudno wrócić do starych nawyków i to w niej jest mega słodkie — bierze życie, jakim jest i dostosowuje w ekspresowym tempie do warunków w nim panujących. Poznała już dwa światy: zwyczajne i skromne życie oraz to w ekstremalnym luksusie. Brakowało jeszcze tylko tego by żyli w skrajnej biedzie i chyba poznaliby wszystkie smaki życia, czego oczywiście żadnemu z nich nie życzymy. Dla Angelo życie takie, jakie wiodła Gabi przed poznaniem go było "biedne", choć do biedy było jej daleko. To tylko kwestia punktu widzenia, który zależy od punktu siedzenia. Nastolatka nie uważała się za biedną, wręcz przeciwnie, ale wtedy miała w swoim życiu fantastycznych ludzi, którzy nagle zniknęli tylko dlatego, że podążyła za głosem serca, a nie rozumu.
I właśnie przez tych ludzi chciała zmienić zdanie i zrezygnować z imprezy, przebrać się w piżamkę, posiedzieć przed telewizorem, przytulić do piersi głowę Angelo i smyrać go sobie leniwie po łebku, jakby był jej kotkiem, czy innym zwierzaczkiem. To było idealne rozwiązanie, które zaoszczędziłoby jej wielu stresów i ewentualnych nieporozumień, ale z drugiej strony też chciała pochwalić się w swoim otoczeniu kogo ma u swego boku, kto patrzy na nią tak, a nie inaczej. Była cholernie dumna z bycia jego dziewczyną, ba... Przyszłą żoną! Bo w jej głowie to już byli narzeczeństwem, skoro już któryś raz z kolei oświadczył się jej bez oświadczyn. Nie to, żeby planowała w swoim łebku ślub, nie i jeszcze raz nie. Do tego czasu jeszcze dużo wody w basenie upłynie, ale i tak zabawnie było myśleć w tych kategoriach. Doceniała jego wsparcie w kwestii podjęcia ostatecznej decyzji względem pójścia czy nie na tą cholerną imprezę. Gdyby nie jego stanowcze podejście i pozwolenie jej na zadecydowanie to teraz nie staliby w przestronnym salonie pełnym pięknych ludzi, mniej, lub bardziej roznegliżowanych, którzy rzucali im zaciekawione spojrzenia.
- Poznałyśmy się kilka lat temu na kursie francuskiego, razem uczyłyśmy się do egzaminów i złapałyśmy wspólny język no i... Ech... Spotykałam się jakiś czas z jej bratem, ale wyjechał do Stanów na studia, tak jak ona teraz.- powiedziała zupełnie szczerze i spokojnie. Rozglądała się uważnie, nie chciała wpaść na Joe ani wchodzić w dyskusję z byłymi przyjaciółmi. Postanowiła, że dziś znajdzie sobie nowych ziomków, z którymi będzie mogła czasem gdzieś wyskoczyć. Jasne, miała znajomych, ale nigdy specjalnie się ze sobą nie spoufalali, bo w szkole to każdy wiedział kto i z kim się trzyma. To wyglądało trochę tak jak na tych typowych amerykańskich filmach, że były konkretne grupki i tyle. Gabi oczywiście ze swoją charyzmą i pogodą ducha należała do tych "popularnych".
Blondynka już od wejścia zaczęła dostrzegać ludzi ze swojej byłej paczki, ale skrzętnie unikała ich spojrzeń, starając się skupić tylko na Angelo i na obronieniu swojej "własności" przed jakąś bezczelną laską.
Halo, kto normalny podchodzi do pary, która ewidentnie jest ze sobą w związku i próbuje odbić dziewczynie jej partnera? No święty by się zagotował! Dobrze, że Gabi nie przyszło do głowy popchnąć dziewczyny, nawet lekko, bo mogło się z tego zrobić niezłe bagno już od samego wejścia.
Co ciekawe Angelo nie był tu jedynym "starszym panem", przewijało się tu ich kilku, więc mężczyzna nie powinien mieć problemu ze znalezieniem sobie partnera do szklaneczki i ewentualnej rozmowy na temat związków z gówniarami. Każdy z panów zapewne ma inne doświadczenia i spostrzeżenia, ale łączy ich jedno: użeranie się z niedojrzałością i humorkami swoich partnerek.
W Gabi "agresja" budziła się jedynie w trzech sytuacjach: za kółkiem, kiedy widziała, że ktoś znęca się nad kimś słabszym i kiedy była zazdrosna o miłość swojego życia. Prawdopodobnie, gdyby laska nie odpuściła to mogłoby się skończyć rękoczynami ze strony naszego krasnala w białej kiecce. Była jak lwica broniąca swojego terytorium, gotowa dogryźć łeb każdemu, kto tylko śmie spojrzeć w stronę jej majestatycznego, wspaniałego i silnego króla dżungli.
Właśnie znalazła drugi powód, dla którego nie chciała tu przyjść! Te wszystkie podpite, młode, piękne dziewczyny gapiące się na Angelo jak na kawał soczystego mięsa, na które miałyby ochotę się rzucić. Już ona wiedziała jak myślą nastolatki, przecież była jedną z nich i też kiedyś nie raz i nie dwa miała głupie myśli względem partnerów innych dziewczyn, ale nigdy do żadnego nie podbijała umyślnie. Gdyby miała teraz przy sobie broń zostałaby oskarżona o morderstwo kilkudziesięciu kobiet, niczym jakiś szaleniec, co wpada do szkoły pełnej ludzi i strzela na oślep.
- Ja tu walczę o życie, a ty sobie żartujesz...- powiedziała lekko naburmuszona i nadęła śmiesznie policzki, ale zerknęła w tył, żeby móc spojrzeć mu w oczy i dostrzegła dumę malująca się na jego twarzy, a więc mówił poważnie i wcale się nie nabijał z jej głupiego i irracjonalnego zachowania. Chociaż dla nie było to całkiem uzasadnione. Była jak pies broniący swojej kości. Przeszedł ją dreszcz podniecenia, kiedy poinformował ją, że mu stanął i jeszcze te jego usta przy uchu... Momentalnie na karku pojawiła się gęsia skórka, tak była wyczulona na takie drobne muśnięcia, niemal niewyczuwalne, bo powietrze, jakie wypływało z jego ust w trakcie wypowiadania słów, łaskotało skórę. Ona była dziś nastawiona na dużą ilość cielesnych przyjemności, bo przez ostatnie kilka dni zdążyła się stęsknić. Oczami wyobraźni widziała w tym momencie, że znikają z tej imprezy, jeszcze nim na dobre się zaczęła i znajdują sobie jakiś pusty pokój i... No nie. Sara... Musiała ich zobaczyć! Musiała ich dopaść! No trudno, jeszcze będzie okazja na kontynuację, choć Gabi teraz nie mogła się specjalnie na niczym skupić. Przyzwyczaiła się już do tego, że większość kobiet jest traktowana przez Angelo w taki sam sposób, szarmancki i z klasą, ale to na nią patrzył w sposób, w jaki nie patrzył na inne i ten pocałunek na dłoni Sary nie sprawił, że poczuła złość i irytację.
Ruda uśmiechnęła się promiennie w podziękowaniu za komplement odnośnie domu i imprezy, wszystko zawdzięczała swojemu tatusiowi, który zapewne znał się z Aresem, bo robili razem jakieś interesy. W Lorne Bay nie ma zbyt wielu milionerów, miliarderów, bogaczy, inwestorów i filantropów.
- To pewnie zasługa tej diamentowej maseczki, którą zrobiłam dziś rano.- zażartowała Sara, ukazując równiutkie i białe ząbki, wyjęte rodem z reklamy pasty do zębów. Czyżby chodzili do tego samego dentysty z Angelo? Wielce prawdopodobne, bo to jedyna klinika w zasięgu wielu mil, do której chodzi większość elit tego miasta. Sara nie wyglądała na 18 lat, na oko można jej było dać znacznie więcej, ale to kwestia genów. Dziewczyna wydawała się być znacznie dojrzalsza od Gabrielle nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym. To zapewne sposób wychowania oraz ilości zer na koncie bankowym dodawał jej takiego vibe'u
- To prawda, impreza pożegnalna musi być z pompą, żeby wszyscy za mną tęsknili. Floryda wzywa, uniwerek na mnie czeka, ale nie mówcie nikomu... Nie zamierzam spędzić na nauce ani minuty swojego cennego czasu. Życie tam będzie jedną wielką imprezą. Alkohol, dragi, przygodny seks, zimna pizza z samego rana...- zaśmiała się dźwięcznie, ale i jakoś tak złowieszczo. Oczy jej migotały wesoło z rozbawienia, była też już lekko wcięta jeśli chodzi o alkohol i poniekąd dlatego aż tak swobodna, choć w normalnych okolicznościach też nie była cichą myszką. Ares chciał spędzić z nią i z Gabi czas? Jej kosmate myśli popędziły trochę za daleko, co można było dostrzec w niebezpiecznym błysku w zielonych oczach młodej kobiety. Wyzwolona, pewna siebie, otwarta... i zdecydowanie nie miałaby nic przeciwko zabawie we troje, ale niestety domyślała się, że nie o to Aresowi chodziło, a Gabi to już w ogóle.
Gabi się zaśmiała, już chciała rzucić tekstem, że ma się zabezpieczać, uważać na HIV i nie jeść dwudniowej chińszczyzny, ale jakoś dyskusja tej dwójki sprawiła, że wolała się zamknąć i tylko słuchać, nie przerywać integracji swojego faceta z dobrą znajomą, bo jeśli Sara go polubi i zaakceptuje to wszyscy, za wyjątkiem jej byłej paczki, będą dla niego równie sympatyczni, a przecież chciała, żeby też się dobrze bawił, choć wątpiła, że wśród gówniarstwa będzie w stanie się wyluzować.
- Zapytaj swojej laleczki co mi o tobie opowiadała...- uśmiechnęła się tajemniczo i poruszała sugestywnie brwiami. Oczywiście, że nic takiego Gabi jej nie mówiła, ale Sara pomyślała, że dzięki takiej małej dywersji wzbudzi w Angelo ciekawość, że podniesie mu trochę ciśnienie i dzięki temu Gabi dziś będzie mieć udaną noc, a za dnia nie będzie mogła normalnie chodzić. Obok niej przeszedł kelner z tacą pełną szampana, więc sięgnęła po jeden kieliszek i śmiejąc się radośnie zostawiła zakochańców w swoim towarzystwie. Była pewna, że jeszcze się znajdą i będą mieli okazję wspólnie potańczyć, wypić coś, pogadać.
Gabi odprowadziła Sarę wzrokiem, dziewczyna zniknęła w tłumie. Przez to, że nastolatka straciła czujność Angelo nie miał żadnych trudności z odciągnięciem jej na bok i postawieniem jej przy ścianie. Przez myśl jej przeszło, że zaczyna się zabawa, że zrobią sobie małą grę wstępną wśród tłumu, nawet jeszcze nie biorąc do ust kropli alkoholu. Uwielbiała jak tak ją przyciskał do ściany, patrzył płomiennie tymi swoimi ciemnymi oczami prosto w jej tęczówki, jak pożerał ją wzrokiem, kochała te delikatne gesty, które rozpalały ją do żywego. I jeszcze ci wszyscy ludzie dookoła, który mogli na nich patrzeć i im zazdrościć...
Już była gotowa na to, żeby poczuć jego wargi na swojej szyi, roztopić się pod tym dotykiem, stracić rozum i kontakt z rzeczywistością a tu...
Co? Miała w torebce narkotyki? Co miała zrobić? Rozprowadzić je po imprezie za pół ceny? Czy on właśnie robiłz niej dilerkę?
- Poczekaj, co? Mam w torebce narkotyki? Kiedy... jak... ty zwariowałeś?- zaczęła z paniką w głosie. Cała aura erotycznego napięcia z niej uleciała, jakby w ogóle zapomniała, że jeszcze chwilę temu była ekstremalnie napalona i nastawiona na igraszki w domu znajomej. Wyraz jej twarzy mówił jedno: była w szoku. Oblała się zimnym potem, to było strasznie dziwne zostać postawioną w sytuacji bez wyjścia. Znów jej moralność została wystawiona na próbę! Przecież ona nigdy nie chciała zostać dilerką! Nadal miała dość negatywny stosunek do tego typu używek, więc serce w jej piersi zaczęło walić jak oszalałe. Żyła na szyi się uwidoczniła, było na niej dokładnie widać w jakim tempie uderza to serducho.
Zadrżała czując jego usta na swoim uchu, wiedział jak ją podejść, jak sprawić, że była w stanie zrobić dla niego absolutnie wszystko. Czasami go za to nienawidziła! Dosłownie jakby podpisała cyrograf z samym diabłem, a teraz musiała zapłacić własną duszą za to, czego tak bardzo pragnęła. Na moment przestała oddychać, podniecenie znów wróciło, patrzyła na Angelo nadal przerażona tym co miała zrobić, każdy jego dotyk, gest, spojrzenie, słowo... Odbierały jej mózg, kompletnie wydmuchał jej go z czaszki. A mówi się, że to faceci myślą innym mózgiem... Kobiety nie są lepsze! Znów czuła się przy nim taka mała i bezbronna i kompletnie nie potrafiła mu odmówić tyle, że... Nie wiedziała ile to jest pół ceny! Skąd miała wiedzieć ile kosztują prochy, skoro nigdy ich nie kupowała? Ten kciuk na ustach zrobił robotę, aż jej się głowie zakręciło, oczy błysnęły a ona bezczelnie wysunęła język i liznęła go po tym kciuku, jednakże swoimi słowami, które padły zaraz po tej czynności zabiła całą napiętą atmosferę, którą można było kroić nożem.
- Ale... ale... Ile to jest pół ceny?- zpytała niepewnie i bardzo cicho, wręcz głupio można by powiedzieć. Położyła drobą dłoń na torsie ukochanego i pogładziła go po skórze, bo łapką trafiła idealnie w szparę rozpiętej koszuli. Nie miała świadomości, że są obserwowani, że już między ex przyjaciółmi nastepuje wymiana wiadomości sms, że szepczą coś między sobą i ich obgadują. Joe też tam był, stał sobie na piętrze przy barierce schodów i patrzył na nich z góry, ze złością wymalowaną na twarzy, bólem i irytacją. Był już lekko wstawiony, ale jeszcze nie miał zamiaru stawiać na konfrontację.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie skomentował już kwestii spotykana się blondynki z bratem koleżanki. Podejrzewał, że mógł być to jej drugi chłopak, a te kwestie już sobie wyjaśnili. Nie chciał dokładać swojej głowie kolejnych, krzywych domysłów, nie potrzebował kolejnych zwątpień. Musiał jej zaufać, że to nie był jeszcze kolejny chłopak, o którym zapomniała powiedzieć... Jego głowa za szybko galopowała w tę stronę, dlatego wolał się zamknąć i skupić na imprezie. Na której było dużo tak różnych osób. Sara musiała być popularna. Była bogata... Więc na pewno była. Ludzie lubili przyjaźnić się z bogatymi, bo kojarzyli się z elitą. Szczególnie w tym wieku. Przeważali nastolatkowie i bardzo młodzi ludzie, to fakt, ale nie zabrakło też kilku mężczyzn bliżej wieku jemu, niż Gabrielle. Domyślał się, że to żadni znajomi jej rodziców, a prędzej partnerzy koleżanek. nie kojarzył ich, ale gdy usłyszał nazwisko Sary, od razu wiedział kim jest jej ojciec. Oczywiście, że go znał. Nigdy nie był w posiadłości Pana Brenan, ale kiedyś robił z nim interesy. Jakieś 3-4 lata temu.Nie mieli jakiegoś świetnego kontaktu, ich wizje w niektórych sprawach się mijały. Czy czuł się przez to jakoś dziwnie? Będąc teraz na imprezie jego córki? Ani trochę. Angelo to raczej ten typ osoby, który wyzbywa się wszelkich moralnych zasad, czy ich poczucia.
Pachniało podnieceniem. Angelo czuł swoim nosem jak Gabi roztapia się niczym świeczka, palona długie godziny, a przecież dopiero zaczynali... No tak, skończył jej się okres, nadchodził czas napalonej Gabi. Nie, żeby mu to przeszkadzało, bo choć miał zmniejszoną ochotę na seks przez te braki w testosteronie, to jednak kilka dni poszczenia dawało już się we znaki. Też liczył dzisiaj na jakieś imprezowe bzykanie. Myśl, że weźmie ją na typowej imprezie nastolatków była cholernie podniecająca.
Tym bardziej, jeśli zostaną nakryci.
Odparł uśmiechem uśmiech, który zaprezentowała Sara, zwróciwszy uwagę na jej śnieżnobiałe zęby. Bardzo podobne do jego, też to zauważył i miał dokładnie taką samą myśl, co Gabi. Nie dziwił się, że dziewczyna dbała o zęby, ładny uśmiech był podstawą i czymś, na co ludzie mocno zwracali uwagę.
Zaśmiał się razem z Sarą na jej słowa. Biedna dziewczyna nie wiedziała, że Ares znał jej ojca... Oczywiście nie miał zamiaru być konfidentem, sprzedając informacje o podejściu jego córeczki. Absolutnie nie. Dziewczyna przedstawiła się w idealnym modelu na bycie ofiarą Amerykańskiej wersji Angelo, więc w głowie już życzył mu dobrej zabawy.
- Masz rację, korzystaj z życia. Nauka to nudy. - Naprawdę tak uważał. Angelo to taki mały diabełek, co siada ci na ramieniu i ze śliskim uśmieszkiem szepcze do ucha "zrób to, zrób to", gdy tyko myślisz o nieodpowiedzialnych i lekkomyślnych pomysłach. Choć jego słowa nie były w cale dwuznaczne. Raczej miał nadzieję, że Gabi spędzi dzisiaj jeszcze trochę z koleżanka, skoro niedługo wyjeżdżała i w dodatku liczył chyba n to samo, co i jego ukochana. Może znajdzie dzięki rudej jakiś nowych znajomych? Wybaczanie starym wydawało mu się nierozsądne, potraktowali ją jak gówno. Więc i ona powinna odpłacić się tym samym, z godnością. Na imprezie było tyle ludzi, że na pewno jakby chciała, zacieśniłaby jakieś nowe więzi, albo wręcz przeciwnie, odkopała jakieś stare znajomości, które zaniedbała wcześniej przez Joe i spółkę.
Hm. - Mruknął na jej słowa, przenosząc spojrzenie na Gabi. Rudej się udało, faktycznie go zaintrygowała i podkręciła temperaturę. - Rozumiem.... - Wrócił spojrzeniem na Sarę, ale ona chwyciła alkohol i zniknęła, uśmiechając w bardzo podobny sposób, co i Angelo.
- Lubię ją. -Przyznał, nim jeszcze zaciągnął Gabi w jakiś kąt. Faktycznie musiała pomyśleć, że zaczyna swoje gierki i... poniekąd tak było. Śnieżnobiała biel jego zębów błysnęła w nikłym świetle na oburzenie nastolatki. Wiedział, że tak zareaguje, w końcu nadal miała w sobie tą barierę przed niektórymi sprawami. Spotykając z nim musiała powoli przywyknąć do takich spraw. Szczególnie, że teraz potrzebowali pieniędzy, czego się spodziewała? Zawijając towar z jego domu? Że go rozsypie po plaży, jak jakieś prochy zmarłego? Nie, nie. Nic się nie mogło zmarnować.Żałował tylko tego, że więcej mu się nie zmieściło do tej jej małej torebeczki i jego kieszeni. Ale to nic, miał już swój plan. I nie, nie robił z niej dilerki! Niech potraktuje to jako bycie... tymczasową wspólniczką rodzinnego interesu.
- Cii nie tak głośno. - Przyłożył jej palec do ust, którym właśnie rozpoczynał po nich wędrówkę. Polizała go... widział to spojrzenie, już była cała jego. Jak z resztą zawsze. Czy trochę to wykorzystywał? Możliwe. Wiedział jednak, że inaczej może jej nie przekonać, a musieli sprzedać ten towar. Przełknął ślinę, będąc prowokacyjnie lizanym po tym palcu i oblizał wargi, jakby przygotowywał do pocałunku. Tak też uczynił, uśmiechając pod nosem po jej pytaniu No tak. Skąd miała znać jego cennik? Przesunął kciuka na polik, za który ją ujął i złączył ich usta w namiętnym lecz krótkim pocałunku.
- Moja mała niewinna dziewczynka. - Szepnął jej w usta i otworzył oczy, złączając tym razem ich wzrok ze sobą, z bardzo bliska. Mogła czuć na wilgotnych od pocałunku ustach jego oddech, wydobywający z wygiętych w śliskim uśmieszku ust.
- Normalnie kroję 200 za sztukę, mam najlepszy towar na tym kontynencie. - Pochwalił się cicho, muskając wargami jej wargi, gdy mówił. - Wypchniesz za 100. Ten ktoś pewnie pchnie to dalej za 150, albo jak będzie mądry to i za 200. My musimy się tego po prostu szybko, bezproblemowo pozbyć. Spróbuj sprzedać wszystko jednej osobie, jak się nie uda to dwóm, max trzem. - Pierwsza lekcja szybkiej dilerki czas start. - Jak będą chcieli więcej, skocze szybko do domu. Jakby pytali ile jeszcze masz, to powiedz, że tyle, ile weźmie od ciebie na starcie. Może nawet uda się sprzedać dwukrotność tej trzydziestki... Zobaczymy. Jest dużo ludzi,w normalnych okolicznościach... - Szybko przeliczył. - Poszłoby ze sto gram. Zależy, czy będą palić crack. Jeśli zapytają,powiedz że z tego się da, wtedy wezmą więcej. Jak pójdzie chociaż ta 30stka, to będzie dobrze. Znasz tych ludzi, na pewno wiesz komu możesz proponować, komu nie. - Zszedł ustami na jej szyje, którą musnął nimi w delikatnym pocałunku, ściskając za tą smukłość delikatnie palcami.
- Jak ci się uda, będę bardzo dumny. Nawet nie wiesz, jak podnieca mnie fakt, że to zrobisz. Wiesz co ci jeszcze powiem? - Przygryzł płatek jej ucha. - W majtkach przy kutasie mam jeszcze jedną torebeczkę, dla nas, po robocie. - Odsunął się powoli, uśmiechając w swój firmowy, diabelski sposób i przesunął po jej policzku dłonią, zanim zniknął w tłumie. Dostrzegł na szczycie schodów Joe, z którym złapał kontakt wzrokowy. Posłał mu dokładnie ten sam uśmieszek, co przed chwila Gabi, lecz w bardziej zuchwały sposób.
Nie zignorował go... Wręcz przeciwnie. Wszedł sobie po schodach ze spokojem wymalowanym na twarzy, zgarniając po drodze dwa drinki z tacki, którą niósł kelner. Podszedł do byłego kochanka Gabi i podał mu jeden trunek, opierając bokiem o barierkę, by skutecznie odciągnąć jego wzrok od Gabi i skupić go na sobie.
- Trzymaj, przyda ci się. Co to za kwaśna mina Joe, nie podoba ci się impreza? - Upił spory łyk alkoholu. Wyglądał na zadziwiająco spokojnego, choć w myślach obmyślał już tortury, które może na nim zastosować.
- Wiesz... - Zaczął bardzo spokojnie, układając łokieć na barierce. Dokładnie przyglądał się swojemu rozmówcy, był młodym, przystojnym chłopcem, szkoda byłby zniszczyć taką twarzyczkę, pomyślał.
- ... Powinienem ci podziękować, za to, jak zaopiekowałeś się Gabi, gdy tego potrzebowała, ale tak sobie myślę, że tego nie zrobię. - Zmarszczył brwi jakby nad czymś myślał. - Dam ci pewna radę. Jeśli chcesz zachować przy sobie laskę, to nie bądź dla niej taką kurwą. Wiem, że nastawiłeś waszych znajomych przeciwko niej, a to bardzo ją zraniło. Wiesz, co robię z ludźmi, którzy ranią moją małą, słodką Gabi? - Nachylił się w jego kierunku, wbijając wzrok w jego oczy. - Podpowiem ci. Rymuje się z pale w kwasie solnym. A nie. Czekaj. Spaliłem. - Westchnął i upił łyk alkoholu, prostując się i opierając o barierkę tym razem plecami.
- Dam ci jedną szanse, żeby z nią porozmawiać. Masz ją przeprosić za swoje chujowe zachowanie i razem z tymi parszywymi, dwulicowym szczurami zniknąć raz na zawsze z jej życia. Jasne? - Nie odrywał od niego swojego ciemnego spojrzenia. Jego spokój brzmiał niebezpiecznie.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Sara to taki typ osoby, którą można kochać, albo nienawidzić i nie było niczego pomiędzy. Szczera do bólu, otwarta na ludzi i różne doznania, a przy tym słodka niczym beczka miodu, z łyżką dziegciu. W tej dziewczynie lepiej jest nie mieć wroga, każda osoba z tej imprezy doskonale to wiedziała, znając reputację dziewczyny. Gabi zwykle gardziła takimi ludźmi i gdyby poznała dziewczynę w innych okolicznościach, aniżeli na kursie językowym, na którym obie były dość mocno zagubione, to pewnie by się nie polubiły, bo Sara załatwiała wszystko kasą i uważała, że wszystko i wszystkich za odpowiednią kwotę można kupić. Próbowała to uskutecznić też na Gabi, ale ona jej powiedziała wtedy, że nie z nią te numery i albo pokaże jej prawdziwą siebie, albo się pokojowo rozejdą. Okazało się, że ruda jest dobrą i wrażliwą dziewczyną, niesamowicie inteligentną, pełną pasji i z fajnymi planami na życie, otworzyła się przed Gabi. Swojego czasu dość mocno się przyjaźniły, ale później jakoś samo się wszystko zatarło. Sara wpadła w inne towarzystwo, przestała mieć tyle czasu dla Gabi co kiedyś, bo miała chłopaka, a wiadomo, jak to jest: kiedy pojawia się miłość, przyjaciele schodzą na drugi plan, bo większość czasu chcesz poświęcić partnerowi. Następstwem zwykle jest ślub, później dzieci, a za dziećmi idzie już kompletnie inna czasoprzestrzeń, która wchłania człowieka w swoje odmęty i praktycznie znika ze społeczeństwa, poświęcając się obsrańcom. Całe szczęście związek Sary z tamtym kolesiem nie przetrwał, rozeszli się w burzliwych stosunkach i od tamtej pory dziewczyna pozostaje korzystającą z życia singielką, która nie stroni od używek, mężczyzn, kobiet, jednych i drugich razem. Nie raz i nie dwa próbowała wciągać Gabi w świat przygód, ale jej się to nie udawało, dopiero Angelo zniósł tę blokadę w jej ślicznej główce, miał większą siłę przebicia i odpowiednie ku temu narzędzia, a raczej narzędzie, bo przy nim mózg Gabrielle przestawał działać poprawnie, zalewany endorfinami, adrenaliną i oksytocyną.
Uciszał ją! On ją uciszał, żeby nie mówiła zbyt głośno o dragach, a ona była wręcz oburzona, zbulwersowana, zniesmaczona, że ma przykładać ręce do czyjegoś uzależnienia. Nie raz i nie dwa widziała co narkotyki robią z ludźmi. Kiedyś nawet jedna z byłych przyjaciółek trafiła dzięki niej i Joe na odwyk, ale tam to już wlatywała heroina, kradzieże, oszustwa, sprzedawanie się za działkę, a wszystko to pod przykrywką dobrej i grzecznej uczennicy.
Angelo pokazał jej, że jeśli prochy są brane z głową, to nikomu nic się nie dzieje, ale nie przypuszczała, że ludzie tutaj potrafią tak ćpać jak on, nie popadając w uzależnienie. Myśli dziewczyny pędziły, aniołek i diabełek siedzący jej w głowie, okładały się pięściami ukrytymi pod rękawicami bokserskimi. Jak w takich kreskówkach! Jedno miało limo pod okiem, drugie wybite połowę zębów, obojgu latały gwiazdy dookoła głowy.
Adrenalina była na coraz wyższym poziomie i Gabi sama nie wiedziała, czy to takie pozytywne poddenerwowanie i podniecenie, czy raczej strach przed tym, że ktoś ją złapie, zadzwoni na policję, wyda i spędzi pół życia w więzieniu. Oczami wyobraźni widziała wyraz rozczarowania na twarzach swoich rodziców, zapłakaną matkę, mówiącą, że się na niej zawiodła. Głos ojca rozbrzmiewał jej w uszach, a mówił, że już nie jest jego córką, że się jej wyrzeka. Przerażenie malowało się na twarzy Gabrielle, źrenice miała rozszerzone tak bardzo, że wyglądała tak, jakby ona się przed chwilą ostro naćpała. Cóż... Oczywiście, że się naćpała, ale nie narkotykami, tylko niewyobrażalnym wręcz podnieceniem. Znów miała zrobić coś kompletnie szalonego, sprzecznego z sobą, coś, co mogło wkurwić jej rodziców gdyby się o tym dowiedzieli. Przecież od tego zaczęła się jej cała przygoda z Angelo, od tatuażu, którego jej rodzice wcale nie pochwalali, mimo iż była już pełnoletnia.
- Jesteś o...- i już nie dokończyła tego, co chciała powiedzieć, bo ją krótko pocałował, a ona dla tych jego ust na swoich własnych zrobiłaby niemal wszystko. Zamachała bezradnie rękami w pierwszej chwili całkowicie sztywniejąc, ale zaraz caluteńka się roztopiła, co mógł poczuć będąc tak blisko niej.
Zachowywali się tak, jakby nikogo poza nimi tu nie było, jakby byli całkiem sami w tym wielkim, obcym domu. Jakby co chwila ktoś się o nich nie ocierał, nie potrącał, nie próbował zagadywać albo gwizdał z podziwem patrząc na gorące sceny, jakie odstawiali.
Gabi wpatrywała się w oczy tego diabła w męskiej skórze i słuchała co do niej mówił, a oddech miała przyspieszony, nawet wargę przygryzła niepewnie.
Była teraz jeszcze bardziej przerażona, właśnie przechodziła szybki kurs dilowania prochami i musiała wszystko dokładnie zapamiętać, ale cholera komu miała to wcisnąć? Przecież ona, dopóki nie poznała Angelo uważała wszystkich ludzi za nieskazitelnych, czystych, takich co to nigdy w życiu by narkotyków nie wzięli a dopiero później zaczęła dostrzegać, że się myliła. Widziała więcej, słyszała więcej, była bardziej uważna na to, co robią i mówią ludzie w jej otoczeniu, zaczęła dostrzegać, że świat nie jest taki piękny i idealny jak sobie wyobrażała, tylko wręcz przeciwnie — pełen mroku i zepsucia, a piękną i czystość jest wyjątkiem. W myślach zaczęła szukać osób, które mogłyby chcieć kupić tyle towaru, w panice dosłownie przesuwały jej się twarze znajomych przed oczami, jakby oglądała kryminalne kartoteki.
Pokiwała jedynie głową na znak, że wszystko zrozumiała, ale była naprawdę przerażona.
Dlaczego ona musiała akurat dziś... Akurat teraz myśleć zupełnie innym mózgiem niż powinna? Jej obecny umysł ulokowany był dosłownie w dupie, bo inaczej tego nie można nazwać, a Angelo to wykorzystał, podszedł ją tak, że nie była w stanie mu odmówić, wzbudził w niej tak ekstremalne podniecenie, ale i poczucie realnego zagrożenia, że zaczęła myśleć i działać jak na autopilocie a zmysły były wyostrzone i skupione na celu. Niby nie mogła się skupić, ale to była bzdura, myślała bardzo trzeźwo, chciała, by był z niej zadowolony, dumny, żeby już źle o niej nie myślał, żeby znów zaczął jej ufać tak jak wcześniej, ona jemu też bardzo chciała ufać, ale to było cholernie trudne. Zostawił ją taką zarumienioną, wbitą dosłownie w ziemię i to był dla niej czas, żeby trochę ochłonąć. Nawet sięgnęła po kieliszek szampana z tacy kelnera, który właśnie przechodził i wypiła go praktycznie na jeden raz i sama gdzieś zniknęła. Miała mieszane uczucia co do zostawienia Angelo samego sobie na imprezie pełnej ślicznych dziewczyn, na których na bank będzie zawieszać oko zamiast na niej, no i gdzieś tu mógł być Joe, a jeśli oni się spotkają to wszystko może się skończyć bardzo, bardzo źle... bardziej dla Joe niż Angelo, a nie chciała, żeby komuś stała się krzywda. Gabi weszła do drugiej części salonu, gdzie część z jej starej paczki, jak ją zobaczyła, to tylko na nią spojrzeli zdegustowani i ostentacyjnie wyszli z pokoju. Zabolało... Poczuła, że serduszko ją zakuło, ale przecież nikogo nie zmusi siłą, żeby się z nią przyjaźnił, choć przeżyli wspólnie wiele cudownych chwil. Blondynka ruszyła "do pracy" gdy na piętrze tuż przy schodach doszło do czegoś, czego tak bardzo się bała...
Chłopak stał sobie spokojnie, nie chcąc nikomu przeszkadzać, zrozumiał komunikat, jaki wysłała mu Gabi, a raczej ciszę, jaka nastała po jego wiadomości i nie miał zamiaru się do dziewczyny zbliżać, wiedząc, że jest na przegranej pozycji, zwłaszcza teraz, kiedy tak dobitnie obserwował ich razem, w takiej, a nie innej, bardzo intymnej sytuacji. Widział jak blondynka się rozpuszcza, jaka jest mięciutka i podatna na kształtowanie, jak bardzo jest naiwna i wpatrzona w Aresa maślanymi oczętami. Oczywiście, że się wkurzył, zaciskał mocno szczękę, pięści też, przez co pobielały mu palce. Gdy zauważył, że Ares zmierza w jego kierunku obleciał go strach, a tchórzem nie był. Wzrostem sobie niemal dorównywali, Joe był może o pół głowy niższy, ale posturą różnili się diametralnie.
Mimo wszystko młodzieniec odważnie nie odrywał spojrzenia swoich dużych, niebieskich oczu od tęczówek mężczyzny, który tak swobodnie i luźno do niego zagadał. Czego Angelo mógł się spodziewać po takim gówniarzu... Jakiego zachowania, jakich słów? Każdych. Gówniarstwo jest nieprzewidywalne, o czym mógł się przekonać już nie raz i nie dwa przy Gabrielle. Nie wziął od niego drinka, wyprostował się jak struna gotów do tego, co obiecał Gabi, kiedy do niej pisał. Do kastracji mężczyzny gołymi rękami, dosłownie miał ochotę urwać mu jaja. Widać było nienawiść pałającą z jego oczu, dosłownie chęć mordu.
- Byłaby dużo lepsza, gdyby ciebie tu nie było.- powiedział to obrzydliwie uprzejmym tonem i uśmiechnął się ironicznie, wmuszając ten uśmiech całą swoją siłą woli. Zmierzył Aresa spojrzeniem od stóp do głów, pogardliwie jakby ten był robakiem. Dla nie go był, bo skrzywdził JEGO Gabi.
Chłopak zmrużył groźnie oczy, zaplótł ręce na klatce piersiowej, żeby cokolwiek z nimi zrobić, by przypadkiem nie zaczęły działać same, musiał je zablokować. Miał ochotę przypierdolić mężczyźnie w ryj z piąchy, zrzucić go z tych schodów i patrzeć jak żałośnie się składa na dole, albo łamie sobie kart. Nie był jednak głupi, wiedział, że takie zachowanie może zaważyć na całym jego życiu, planach na przyszłość. Nawet za nieumyślne spowodowanie śmierci mógłby iść siedzieć na długie lata, a przecież studiował, miał zamiar zrobić karierę, nie mógł tego zaprzepaścić.
- Nikogo na nic nie nastawiałem, nie znasz sytuacji więc się nie wpierdalaj tam, gdzie nie masz. I niby od kiedy Gabi jest TWOJA? To nie jest rzecz, żeby rościć sobie prawa do jej posiadania, to wolna dziewczyna i może robić co tylko chce, z kim chce i kiedy chce.- oświadczył bardzo stanowczo i dobitnie, niczym małe, obrażona dziecko. Cofnął się o krok, żeby wytrzymać w swoim postanowieniu nie wyrwania mężczyźnie jąder wraz z kręgosłupem, przez odbyt. Nienawidził go całym sercem, bo mu odbił laskę, którą kocha to po pierwsze a po drugie strasznie ją skrzywdził, a tego mu wybaczyć nie mógł. Jedno ich łączyło... Kochali tą samą dziewczynę i zależało im na jej szczęściu i bezpieczeństwie, tylko z tej dwójki to teraz Joe cierpiał najbardziej, bo blondynka wybrała Aresa, a nie jego. Zrobiła mu z serca miazgę tak jak Angelo zrobił z Gabi, aczkolwiek rozumiał, że nie chciała tego zrobić i ciągle ją przed sobą usprawiedliwiał. Nie zmieniało to faktu, że był na nią zły.
- Och dziękuję za pozwolenie łaskawco...- zakpił wręcz i zaśmiał się krótko. Ależ on go rozbawił! POZWALAŁ mu z nią porozmawiać! Też coś!
- Jeżeli Gabi będzie chciała to sama ze mną porozmawia, ani ty ani ja jej do tego nie zmusimy, ma wolną wolę i może robić co chce, włącznie z tym... Że jeśli tylko zechce to na powrót zostaniemy przyjaciółmi, o ile będzie chciała mi wybaczyć. Ty chyba jej nie znasz, jeśli myślisz, że możesz ją w jakiś sposób ograniczać.- prychnął oburzony i mruknął coś do kolesia, który przechodził obok niego i potrącił go raieniem. Coś na zasadzie "uważaj jak chodzić kretynie", co było jako takim wyładowaniem negatywnych emocji, żeby nie zrobić tego na facjacie Angelo. Niby się go bał, ale się nie bał, stał dumnie wyprostowany, pewny siebie, trochę nawet aż za bardzo.
Gabi w tym czasie dosłownie w przeciągu tej ich rozmowy poradziła sobie ze sprzedażą wszystkich woreczków z koksem, włącznie z tymi, ze spodni Anglo. Może nie powinna ale... zaczęła szukać ukochanego, wlokąc kogoś za sobą. Błąd. Błąd nowicjuszki, przecież Angelo miał nie być kojarzony z prochami, ale blondynka była w takiej euforii, że zapomniała o połowie tego co jej przekazał. Trzymała za rękę jakiegoś faceta, ciągnąc go w stronę schodów, nawet nie dostrzegła Joe, z którym Angelo dyskutował.
- Udało sie!- krzyknęła ucieszona i uśmiechnięta od ucha do ucha, rozbawiona setnie i zaczęła się wspinać po schodach, żeby dopaść się do Angelo. Za nią za rękę ciągnięty był... Nie kto inny jak Lary, ratownik, który opatrzył mężczyźnie rękę. Chłopak okazał się być kuzynem Gabrielle, z którym nie widziała się dobre pół roku, a wpadli na siebie przy basenie. Gabi doskonale wiedziała, że chłopak lubi w używki i od nich nie stroni. Pogadali sobie, dowiedzieli się co u nich słychać, od słowa do słowa, po jednej próbie i rozmowie, Gabi pozbyła się wszystkich dragów, co do jednego woreczka, plus Lary chciał więcej, dużo więcej - po takiej cenie? Przecież to interes życia.
- Patrz kogo spotkałam, to mój kuzyn Lary!- pisnęła ucieszona i dopiero teraz dostrzegła Joe i uśmiech z jej twarzy zszedł jak za dotknięciem magicznej różdżki.
- Ares? A co ty tu kurwa robisz? Myślałem, że umarłeś po tym chlaniu w barze i... Co jest kurwa? Gabi to twoja laska? Ja pierdole stary... - młody chłopak aż się przeraził, że tak obgadywali jego kuzynkę przy piciu. Oboje wiedzieli jakie słowa padły, co się działo. Gabi złapała teraz podwójnego laga mózgu, error 404, błąd połączenia z bazą danych. Gapiła się to na Joe, to na Angelo, to na Lary'ego kompletnie zdezorietnowana.
- To wy się znacie? I... i dlaczego z nim rozmawiasz? Chodźmy stąd...- uwiesiła się na ramieniu Angelo, łapiąc się go kurczowo, bo bała, się że tu zaraz dojdzie do jakichś rękoczynów. Na to wszytko wskazywało, bo czuła, że atmosfera jest bardzo, bardzo napięta. Widziała to po zesztywniałym ciele Joe i tym jak wściekle patrzy na Angelo. Musiała ratować sytuację za wszelką cenę, rozpędzić towarzystwo, nie chciała żeby polała się krew.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Idąc po tych schodach do Joe, zastanawiał się nad tym, jak Gabi da sobie radę i czy faktycznie uda jej się cokolwiek sprzedać. Teoretycznie powinna, znała tych ludzi, nie byli obcy, więc musiała wiedzieć, do kogo tym podejść. Z drugiej strony, to Gabi. Jeżeli ktoś będzie ją dobrze znał, raczej zdziwi go jej propozycja. Był to poniekąd pierwszy test Gabi, czy porazi sobie w sytuacji jak ta? Jeśli chciała z nim być... tworzyć jakąś wspólną przyszłość, musiała uczyć się wszystkiego już teraz. Zupełnie jak Rosalia, która zajmowała się 1/3 interesów rodziny Denaro w tej chwili. Nauczyła się wszystkiego od podstaw, wiedząc, że taka będzie po prostu jej rola. Musiała umieć zastępować Marcello w jego rolach, w każdej, począwszy od sprzedawania dragów, jeśli trzeba, przez pilnowanie ludzi, do podejmowania decyzji. Angelo miał wątpliwości, że Gabi uda się dojść do poziomu Rosali, choć i tak zrobiła więcej, niż już przypuszczał. Zgodziła się. Poszła i próbowała sprzedać te śladowe ilości koksu. Bo dla niego to było nic, podczas, gdy przemycał po świecie całe kontenery i już nie tylko kryształków, ale i innych używek, czasami broni.
- Tak? Hm. A ja się bardzo cieszę, że tu jesteś. - Odparł bezczelnie, posyłając chłopakowi niebezpieczny uśmiech. Joe nie miał pojęcia, z kim tańczył, a patrząc po jego sylwetce, Angelo mógł wnioskować, że miał zamiar rozpocząć ten taniec. Czemu Angelo powiedział, że cieszy się na jego widok? Otóż chciał z nim porozmawiać, trochę postraszyć, postawić warunki i sprawić, by raz na zawsze zniknął z życia Gabrielle. Nie dlatego, że się bał, bo jeśli Gabi by go zostawiła i poszła do Joe, świadczyłoby to tylko źle o niej, nie o nim. Poza tym Joe nie wydawał się być żadnym zagrożeniem. Dlaczego więc Denaro tak bardzo chciał odciąć go od Gabi? Otóż temu, że Gabi była za dobra, a ci ludzie nie zasługiwali być dłużej w jej życiu. Powinna sama skopać im dupska, za odwrócenie się od niej, ale wiedział, że tego nie zrobi. Więc zrobi to za nią. Poniekąd rozumiał żal Joe, bo Gabrielle Glass potraktowała go chujowo, ale to, co stało się później, cóż. Później oni wszyscy potraktowali chujowo ją. A wiedział, jak to bolało jego ukochaną.
Starał się nie zaśmiać, na jego słowa o wolności. Stłumił ten śmiech, lecz wygięcia ust w uśmiechu już nie powstrzymał. Pokręcił głową rozbawiony, parząc na Joe żałośnie. Rozumiał, że był zakochany w jego dziewczynie i rozumiał jego irytacje. Gdyby sytuacja była odwrotna, pewnie powyrywałby temu drugiemu wszystkie kończyny, ale co ten dzieciak mógł mu zrobić?
- Widzisz dzieciaku, z tym, że ona chce być moja. Lubi jak jej rozkazuję, lubi być posłuszną suczką. Wybrała mnie wtedy, teraz i zawsze wybierze. Tego właśnie chce, pogódź się z tym zanim komuś stanie się krzywda. - Widział jego pozycje, jego wahanie w oczach, chęć mordu. Znał tą krnąbrną postawę i tyko czekał, aż go zaatakuje. Tym bardziej, że troszkę go sprowokował. Jednak nie poruszył się, bo on był gotowy odeprzeć atak w każdej pozycji, z każdego miejsca. Wiedział, że to byłoby nierozsądne, pobić na oczach wszystkich tego dzieciaka, bo przecież czekał już na dwie rozprawy. To by mu przyprawiło tylko kolejnych, niepotrzebnych kłopotów. Mógł go co najwyżej obezwładnić, obronić się, ale czy wtedy zatrzyma swój gniew?
Tym razem się ne powstrzymał i zaśmiał krótko, widocznie rozbawiony. Pokręcił głową, upił ostatni łyk alkoholu i odstawił dość ostentacyjnie szklankę na stoliczek obok.
- Słuchaj młody. - Zbliżył się do niego, patrząc z bliska chłodnym spojrzeniem. Nie było mu już do śmiechu, jego twarz ściągnęła się w chłodny wyraz, niebezpieczny. - Być może jeszcze tego nie rozumiesz, ale w dorosłym świecie ludzie tracą głowy za zdrady. Ty ją zdradziłeś, odwróciłeś się od niej, ty i ta gówniarzeria. Skoro tak dobrze znasz Gabrielle, to chyba wiesz, jak to przeżyła? Patrzyłem na to, słuchałem, jak płacze długimi tygodniami, bo straciła wszystkich przyjaciół. Bo ją opuściliście, a to złamało jej serce. Masz tupet, prosząc ją o wybaczenie, a teraz pouczając mnie, co mogę, a czego nie mogę ze swoją kobietą. Chronię ją i nigdy nie dopuszczę do tego, by się poniżyła, pozwalając któremukolwiek z waszej grupy wrócić do jej życia. Zasługuje na lepszych przyjaciół, niż takie zdradzieckie kurwy, Joe. Szczególnie, że ty nie chcesz być jej przyjacielem,wiem co ci chodzi po łbie... więc nie. Nie pozwolę, żebyś się przy niej kręcił i mylisz się. Mogę to zrobić. - Zbliżył się jeszcze bardziej, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. - Nie wiesz, do czego jestem zdolny i nie chcesz się przekonać. - Jego oczy ciemniały. - Dlatego ładnie przeprosisz Gabrielle, tak, jak powiedziałem i nigdy więcej do niej nie odezwiesz. - Powtórzył jeszcze raz instrukcje, które mu przygotował i zrobił to ostatni raz. Angelo bardzo nie lubił, gdy mu się przeciwstawiano, więc jeśli ten gówniarz nie pójdzie po rozum do głowy, może się to dla niego bardzo źle skończyć.
Angelo miał żelazne zasady. Przyjaciele stawali się Rodzina, a od Rodziny nigdy się nie odwracano. To, co zrobili ci gówniarze Gabi, było złamaniem jednej z podstawowych zasad honorowych. I nie, nie uważał, że zasłużyli na jej drugą szanse, czy w ogóle jej uwagę. Wiedział jednak, że Gabi jest za dobra i prędzej, czy później ugięłaby się, przyjmując tych ludzi z powrotem do życia, pokazując tym samym, że nie szanuje samej siebie.
Tak to widział.
Nagle usłyszał dobrze mu znany głos. Jego spięte już mięśnie automatycznie się rozluźniły, wzrok powędrował w stronę Gabrielle. Odsunął się od Joe i przyjrzał ukochanej dokładniej. Ciągnęła ze sobą... Larego?! Zdębiał. Dosłownie zdębiał, jakby zobaczył ducha. Co on tu robi? Skąd oni... odpowiedź padła nim zdążył pomyśleć o pytaniu do końca.
No to niezły plot twist.
Musiał myśleć. Szybko. Wziął głęboki wdech i otoczył ramieniem drobne ciałko Gabi, całując ją w czoło.
- Nie martw się kochanie, tylko sobie rozmawialiśmy, ale Joe już sobie idzie, prawda Joe? - Przeniósł na niego chłodne spojrzenie, przyciągając do siebie Gabi jeszcze mocniej. - No wypierdalaj. Chyba widzisz, że Gabi nie chce cię widzieć. - Dość jasno to zakomunikowała. Angelo postanowił udawać, że nic nie miało miejsca i spojrzał na Larego, ignorując już Joe, jakby go tu nie było.
Wiedział, że mogło być trochę niezręcznie, bo padły dość mocne słowa po alkoholu, szczególnie z jego ust.
- Żyje żyje i tak jak widzisz wszyto gra... - Nie chodziło już tylko o jego samopoczucie, ale i właśnie jego związek... jak się okazuje, z jego kuzynką. - Też się tego kurwa nie spodziewałem. - Zaśmiał się trochę nerwowo i zerknął na Gabi. - Poznałem Larego w poniedziałek. Opatrzył mi rękę, a później... skoczyliśmy do baru. - Nastolatka mogła sobie teraz poskładać wszystko w kupę. Czemu na reku Angelo był profesjonalny opatrunek i czemu wrócił najebany w środku nocy. Bo nie chciał o tym z nią za bardzo rozmawiać, do tej pory ją zbywał.
Specjalnie unikał tematu narkotyków... nie spodziewał się, że to Lary kupił całą działkę i że tak bezmyślnie przyprowadziła go teraz do Aresa. A co Joe?
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
To była przepaść... Dwoje skrajnie różnych ludzi, nie tylko pod względem postury, ale i spojrzenia na świat, związki i inne sprawy. Różniło ich też coś jeszcze: wiek i ilość doświadczeń życiowych. Angelo musiał pamiętać o tym, z kim ma do czynienia, bo Joe był tylko dzieciakiem, który tak jak Gabrielle, całkiem niedawno zachłysnął się dorosłością, a trzeba pamiętać o tym, że chłopcy dojrzewają znacznie później niż dziewczyny jeśli chodzi o psychikę i emocje, w przeciwieństwie do aspektów fizycznych.
W Joe wszystko wrzało, gotowało się, kipiało wręcz do tego stopnia, że od zaciskania szczęki aż słyszał jak niemal pękają mu zęby. Nie chciał robić awantur, ale Ares sam się prosił o to, żeby zarobić w ryj, za to jak nazwał Gabi, jakie miał do niej podejście. Joe miał wrażenie, że on kompletnie jej nie szanuje, że traktuje ją tylko jak laskę do łóżka i wcale jej nie kocha. On na jego miejscu nosiłby dziewczynę na rękach, codziennie zasypywał kwiatami, zabierał na spacery, do kawiarni, do ulubionych cukierni, spełniałby jej wszystkie zachcianki wiernie niczym piesek, stojąc przy jej nodze. Byłby pantoflem, skończoną pizdą, ale robiłby wszystko, żeby dziewczyna była szczęśliwa, ale ona musiała wybrać tego dupka... Nie rozumiał dlaczego, przecież w Aresie nie było nic atrakcyjnego! Dla niego hehe. Przecież jest facetem i nie jest w stanie obiektywnie ocenić urody drugiego kolesia, bo uważał to za gejowskie, ale Kennedy wyglądał tak jakby wyszedł z kryminału, miał na sumieniu setkę ludzi, a jedną ręką byłby w stanie złamać komuś kark. Dlaczego Gabrielle z nim była? Dla pieniędzy? Tylko to był w stanie wywnioskować, tylko to mogło ją do niego przyciągnąć, choć znał dziewczynę i wiedział, że forsa się dla niej nie liczy. Ona doceniała drobne gesty, czasem kompletnie nieistotne i przykładała do nich zdecydowanie więcej uwagi.
- Ciesz się, że ona tego nie słyszy, bo nigdy by ci nie wybaczyła takich słów. Ty jej w ogóle nie szanujesz, jak możesz ją nazywać w ten sposób? Jesteś chory... W taki sposób można traktować zwykłe dziwki, a nie laski, które się kocha.- wysyczał to wręcz przez zaciśnięte zęby. Palce chłopaka zacisnęły się w pięści i pierwszym jego odruchem była chęć przylutowania mężczyźnie w mordę, ale naprawdę dużo kosztowało go powstrzymanie ogarniającej go furii, dosłownie jakby ktoś powoli gasił w jego głowie wszystkie światła. Zaczął ogarniać go mrok, czuł, że jeśli jeszcze chwilę będą dyskutować to zwyczajnie go zabije gołymi rękami, choć wiedział, że z takim bykiem nie ma najmniejszych szans. Przynajmniej zginie próbując bronić honoru dziewczyny, w której jest zakochany bez pamięci. Nie miał już czasu odpowiedzieć mu na jego kolejne słowa, bo pojawiła się ona, jego słodka blondyneczka ze swoim kuzynem. Znał Lary'ego, kiedyś razem z Gabi często się z nim bujali.
Tego co się działo w jego głowie nie był już w stanie zatrzymać, patrzył na Gabi, na Aresa, na Lary'ego i próbował zrozumieć, o co chodzi. Tak, oczywiście... Tylko rozmawiali. Ares właśnie mu groził, ale on się go nie bał, nie tak jak ten by tego chciał. Widok nastolatki u jego boku, tego jak on całuje ją w czoło i obejmuje ramieniem sprawiał mu niemal fizyczny ból i teraz pękł, zwyczajnie nie wytrzymał i rzucił się z łapskami w kierunku Angelo, ale ten był zajęty zerkaniem na kuzyna Gabrielle więc miał nieco wolniejszy próg reakcji, za to Gabi dostrzegła co się dzieje w mig i stanęła między mężczyznami, by zatrzymać byłego przyjaciela, przed zrobieniem najgorszej głupoty na świecie. Mimo wszystko chciała go ochronić przed gniewem Angelo, bo wiedziała, do czego ten jest zdolny, a nie zniosłaby myśli, że chłopakowi mogłoby się coś stać z jego ręki. Gabi już nawet nie słuchała wyjaśnień skąd mężczyzna zna się z jej kuzynem, jakieś tam słowa wpadły jednym uchem, drugim wypadły, ale stanęła między nim a Joe, próbując zablokować chłopaka własnym ciałem.
- Nie Joe! Zostaw! Odejdź, naprawdę idź sobie... dla swojego dobra idź i daj mi święty spokój!- próbowała chłopaka zatrzymać, ale ten był jak czołg, jakby w ogóle nie patrzył kogo ma na swojej drodze, ale Gabi nie dawała za wygraną i zaczęła się z nim szamotać w amoku, w strachu o jego życie. Całą sobą próbowała zablokować mu dostęp do Angelo, ale tak się zaczęli przepychać, że nawet nie wiadomo kiedy Joe znalazł się plecami w stronę schodów, nadal próbował wyminąć Gabi, ale ta była tak zdeterminowana, że nie chciała mu na to pozwolić. Joe niestety źle stanął, dosłownie na krawędzi schodów, stracił równowagę. W ostatniej chwili puścił Gabrielle i runął jak długi ze schodów na półpiętro, uderzając głową w metalową barierkę. To był moment, wszystko działo się bardzo szybko, tylko z opisu wynika, że trwało wieki, ale to były dosłownie sekundy.
Joe się złożył na tym półpiętrze, z czoła leciała mu krew, wydawał się oszołomiony, ale żył, nie skręcił karku, nie złamał ani ręki, ani nogi, ani żadnej innej kości. Chyba.
Gabi nawet nie zdążyła krzyknąć, żeby uważał, widziała jak chłopak próbuje złapać się barierki, widziała przerażenie na jego twarzy, dla niej to wszystko działo się w zwolnionym tempie. Co zabawne... Nikt nie krzyczał, nikt nie piszczał, nikt nie zwracał na nich najmniejszej uwagi, bo wszyscy bawili się przednio przy dźwiękach radiowych hitów ostatnich tygodni. Jedynie kilka osób z ich najbliższego otoczenia miało miny pod tytułem: oj... Musiało boleć, ale nikt nie żałował Joe, nikt nie leciał mu na pomoc. Nikt prócz Gabi, która zareagowała automatycznie i zaczęła zbiegać po schodach, ale zatrzymał ją Lary, mówiąc, że on to załatwi, bo przecież jest ratownikiem.
Mogła być zła na Joe, mogła już nie chcieć mieć z nim żadnego kontaktu, bo tak faktycznie było, przecież usunęła go z kontaktów w telefonie, poblokowała na mediach społecznościowych, a koniec końców jak go zobaczyła, to miała ochotę mu wybaczyć i znów wrócić do tego co było, tylko wiedziała, że już nigdy nie będzie tak samo i nie chciała go w swoim życiu dlatego, żeby nie robić sobie problemów z Angelo, żeby nie wzbudzać w nim podejrzeń, zazdrości. Mieszkając w Lorne trudno jest się czasem nie minąć na ulicy, w sklepie czy w imprezowych miejscówkach, ale Gabi miała plan, że jak się dziś na siebie natknął to chciała mu powiedzieć jak jest... Oczywiście, że mu wybaczyła, że przyjęła do wiadomości przeprosiny, ale miała go poinformować, że chce by zniknął z jej życia dla swojego dobra i jej zresztą też. Nie umiała przestać go kochać jak brata, jak członka rodziny, zwyczajnie nie potrafiła, ale... Angelo kochała tysiąc razy bardziej, milion razy, sto milionów razy bardziej. Przyjaciele, znajomi przychodzą i odchodzą, ale taka miłość jak ich nie zdarza się często, a dla niej warto poświęcić wszystko, nawet cząstkę samej siebie.
- O boże...- jęknęła Gabi, zasłaniając sobie usta dłonią. Była przerażona, że zabiła Joe, spychając go ze schodów. To była taka idealna metafora wywalenia go ze swojego życia! Pięknie pozamiatała, choć bardzo nieumyślnie i już zaczęła się tym obwiniać.
- Idźcie, ja się tym zajmę, to będzie chwila. Zaraz do was przyjdę.- powiedział Lary będąc już przy Joe i sprawdzał, czy się chłopak nie połamał, ale ten odpychał jego ręce, upierając się, że nic mu nie jest i sam próbował wstać i jakoś się pozbierać, choć prawa noga odmówiła mu posłuszeństwa, chyba ją sobie skręcił, no i to rozcięcie na czole krwawiło dość mocno. Joe patrzył w górę, gdzie stała Gabi i Angelo. Na tego drugiego patrzył z czystą nienawiścią, rządzą mordu. Nie rozumiał, że on kocha Gabi, w ogóle mu tego nie pokazał, wręcz przeciwnie, okazał względem dziewczyny kompletny brak szacunku i uważał, że on na nią w ogóle nie zasługuje. Nie wiedział jednak, że ta dwójka perfekcyjnie się uzupełniała i jedno potrzebowało drugiego tak jak kwiatki wody i słońca, bo bez siebie usychali i opadali w nicość.
Gabi była przerażona, automatycznie przywarła do boku Angelo szukając w nim wsparcia, bo to, co zrobiła strasznie ją bolało, ubzdurała sobie, że to jej wina i jakoś musi ratować sytuację, ale tu nie było czego zbierać. Posłała Joe jedynie przepraszające spojrzenie, ale nic względem niego nie powiedziała, kiedy odchodziła z Angelo do pokoju obok, który okazał się być cichą i spokojną biblioteką.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Może i chłopak był zaledwie dzieckiem i Angelo powinien wziąć na to poprawkę, ale nie brał. Dla niego był to obiekt do wyeliminowania i tyle. Ktoś, kto skrzywdził jego Gabi i teraz musi ponieść tego konsekwencje. Nie obchodził go jego wiek i dojrzałość emocjonalna. Skro nie potrafił sam usunąć się z życia jego ukochanej, to Angelo mu pomoże, a to, że postanowił mu wszystko wyjaśnić, było jedynie jego dobrą wolą. Ta sytuacja ogólnie była chora, Angelo zdawał sobie z tego sprawę i mimo wszystko dziwnie mu było pouczać gówniarza, jakby był jego ojcem, a nie tym, kim był, bo właściwie... to byli wrogami, a wrogowie Denaro zazwyczaj kończyli marnie. Tak więc naprawdę łagodnie postępował z chłopakiem i zapewne tylko dlatego, że miał z tyłu myślenie Gabi. Obawiał się, że robiąc krzywdę gówniarzowi, ściągnie na siebie bardzo duży żal Gabi i jednocześnie jej żal do samej siebie, a nie taki miał przecież cel.
- Dużo się jeszcze musisz nauczyć. - Skomentował krótko, widząc w Joe... dokładnie takiego pantofla, typową pizdę, której Gabi by zwyczajnie nie szanowała. Kobiety musiały szanować swoich partnerów, a oni musieli być dla nich męscy i silni. Nie zaszkodziła odrobina manipulacji i wykorzystywania słabych punktów. One lubiły niebezpieczeństwo, odrobinę kontroli i nakazów, pewności siebie, męskiej siły. Joe... wydawał się być chłopczykiem, którego kobiety zjedzą, którego serce jeszcze nie raz zostanie zdeptane, zanim zrozumie, że Angelo ma racje. Tu bardzo ładnie widać było kontrast między nimi, ich doświadczenia i podejście. Może jednak się mylił? Teraz to widział. Joe w cale nie byłby lepszym partnerem dla Gabi.
Ona potrzebowała silnego ramienia, kogoś, kto będzie ją krótko trzymał, jak trzeba i rozpieszczał przed resztę czasu. Angelo próbował nauczyć się tej równowagi, choć czasami wymykało mu się to spod kontroli.
To stało się tak szybko. W jednej chwili rozmawiali, a w drugiej Gabi zagradzała swojemu byłemu... bo tak go nazywał w swojej głowie, kochankowi drogę. Angelo zaśmiał się, krzyżując ręce na piersi, bo wyglądało to po prostu komicznie. Wyglądali ja dwie skaczące przed sobą pchły, gdzie jedna była wściekła, a druga próbowała ją uspokoić. Wiedział, że Gab nie zasłania swoim ciałem jego, a po prostu chroni Joe przed tym, co mogło go spotkać z ręki Angelo. Może dlatego go to tak bawiło? Bo chłopak nie mógł przejść choćby jego dziewczyny, a startował z rękoma do niego? Żałosne.
Świetnie się bawił, aż tu nagle chłopak zniknął z zasięgu jego wzroku. Angelo nie wzruszył fakt, że poleciał ze schodów, właściwie to cholernie go zadowolił. Czuł ogromną satysfakcję przez to, co się stało, parząc na jego żałośnie zwinięte ciało z góry. Usta gangstera wykrzywiały się w krzywym uśmieszku, gdy jego spojrzenie skrzyżowało się z niedoszłą ofiarą, a silne ramię znów otoczyło zestresowaną Gabi. Wiedział, że nie chciała, by spadł, widział jej strach i jej wyrzuty sumienia. Taka już była... nie chciała nikogo skrzywdzić, a gdy to robiła, zalewało ją poczucie winy. Dlatego nie był zazdrosny, że chronił przed nim Joe. Wiedział, że nie robi tego dla tego chłopaka, a dlatego, że nie zniosłaby myśli, gdyby coś stało mu się z ręki Angelo - bo to pewnie byłaby jej wina. W jej głowie.
Powoli zaczynał rozumieć jej procesy myślowe.
Przytulał ją, głaskał po plecach i włosach, patrząc triumfalnie i wrednie z góry na "połamanego" nastolatka. Mało kto właściwie zwrócił uwagę na te sceny, jakby były czymś zupełnie normalnym. Jakiś chłopak stał tylko z boku i się śmiał, wznosząc w stronę "wygranych" toast. Na dole było jakieś większe poruszenie, gdy Lary zbiegł pomóc "ofierze". Angelo szybko zdążył jeszcze przeanalizować tylko to, że jakoś nie za specjalnie ludzie przejęli się krzywdą Joe. Jakby to on był tutaj złym charakterem.
- Chodź mała... - Musiał ją odciągnąć, uspokoić, dlatego wciągnął nastolatkę do jakiegoś pomieszczenia, zapalając światło. Mała, prywatna biblioteczka. Angelo zamknął za nimi drzwi, więc było w miarę cicho. Muzyka była stłumiona, jak i gwara imprezy jej towarzysząca. Mogli tu spokojnie porozmawiać, wyciszyć się i opanować emocje. Z niego już dawno schodziły, szczególnie złość. Rozbawiła go doprawdy ta scena z szarpaniem i spadaniem ze schodów, więc wyjątkowo to Gabi potrzebowała emocjonalnego wyciszenia.
- To nie twoja wina i mam nadzieję, że to wiesz? - Rzucił od razu, przytulając ukochaną do siebie silnie i pocałował w czubek głowy. - Wiem, dlaczego go przede mną chroniłaś i dobrze, że to zrobiłaś. - Pochwalił ją. - Nie chciałem, żeby doszło do rękoczynów... obydwoje wiemy dlaczego. - Bo by go zajebał, to jasne. Nie umiałby się kontrolować. I nie chodziło o chłopaka, miał go w dupie, w zasadzie cieszył się, że cierpi i chciał, żeby cierpiał bardziej. Ale chodziło o jego własną dupę, bo gdyby go skrzywdził, Federalni na pewno nie odczepiliby się od jego tyłka, a nawet by mieli potwierdzenie swoich przypuszczeń.
- Lary go pewnie ogarnie i wyjdzie z tego cało... Ciałem, bo duma pewnie ucierpi. - Pocieszył ją. - Właśnie... niezła akcja z tym Larym co? Świat jest mały. - Próbował zmienić temat, żeby jakoś oderwać jej myśli. Odsunął się w końcu od ukochanej i odgarnął niesforne kosmyki z młodej buźki, patrząc za swoimi ruchami.
- Chcesz zostać na imprezie, czy uciekać? Jak tam poszła misja? - Próbował zająć jej głowę czymś innym, a już na pewno nie chciał rozmawiać o Joe. To był bardzo kruchy temat i wystarczyło stanąć na cienką płytkę, by pękła i włączyła w nim agresję. Naprawdę dużo kosztowało go trzymanie nerwów i myśli na wodzy. Odstawienie testosteronu na pewno w tym pomagało, bo był spokojniejszy i mniej wybuchowy. Gdyby nie to, zapewne Joe skończyłby dzisiaj dużo gorzej, niż tylko zepchnięty ze schodów.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Ratowała ich obu przed strasznymi konsekwencjami decyzji podejmowanymi pod wpływem silnych emocji, nie chciała stracić ani jednego, ani drugiego, bo mimo wszystko obaj są dla niej bardzo ważni i każdy z nich miał bardzo duży wpływ na jej osobę, w zupełnie różnych aspektach. Joe pokazywał Gabi przez długie lata czym jest prawdziwa przyjaźń, byli dla siebie zawsze i bez względu na wszystko, Angelo z kolei pokazał jej czym jest i przyjaźń i miłość w jednym i to tak cholernie silna, że oboje się w tej relacji spalali do cna.
Joe gdyby dopadł Angelo sprowadziłby na siebie gniew piekieł i zginąłby śmiercią tragiczną, jeśli nie na jej oczach to pewnie gdzieś w ciemnym zaułku w najmniej odpowiednim momencie, a świadomość tego, że chłopak umarł przez nią byłaby druzgocąca i ona nigdy już by nie była taką samą osobą jak jest teraz. To byłby koniec wesołej, uśmiechniętej i ufnej Gabi. Ale jeszcze jedno by się skończyło, czego oczywiście nie chciała. Gabi traktuje swoich bliskich i przyjaciół bardzo poważnie, nawet, teraz kiedy już tymi przyjaciółmi nie są. To u niej działa podobnie jak u Angelo, bo... Przyjaciele są rodziną, którą możesz sobie wybrać, a tą, którą masz musisz akceptować bez względu na wszystko, czy się z nimi dogadujesz, czy nie.
Joe zwyczajnie nie chciał zrobić Gabrielle krzywdy, dlatego nie był w stanie przez nią przejść, minąć tego uparciucha i dosięgnąć swojego celu. Nie zważał na to czy coś mu się stanie, czy koleś wybije mu wszystkie zęby, przestawi wszystkie kości w twarzy, musiał bronić honoru dziewczyny, którą kochał całym sercem, ale się przeliczył. Co zabawne... On był pewien, że Gabi specjalnie go z tych schodów zepchnęła, widział to jak w filmie ze zwolnionym tempem, że ona go z nich spycha, wyciągając ręce do przodu, a prawda jest zupełnie inna. Ona chciała go łapać, ale gdyby to zrobiła to runęłaby razem z nim, więc dobrze, że Joe nie postanowił chwycić się tych drobnych rąk.
Dobrze, że weszli do tej biblioteki, bo dziewczyna by nie wytrzymała i zbiegła po tych schodach w kierunku przyjaciela i sama sprawdziłaby, czy nic mu nie jest. Nie mogła tego przeżyć, obiecała sobie, że kiedy zobaczy Joe na imprezie, podejdzie do niego i uprzejmie poprosi, żeby dał jej spokój, wyjaśni dlaczego, przeprosi, przyjmie jego przeprosiny i rozejdą się na zawsze w pokojowych stosunkach, a teraz była pewna, że chłopak jej nienawidzi. Może to i dobrze? Lepiej mieć świadomość, że to robi niż taką, że stracił życie.
Zupełnie machinalnie poszła za Angelo do tego pokoju, jakby była jakimś robotem, gwar imprezy ucichł, zostali sami. Nagle zapaliło się światło, przez co Gabi została trochę oślepiona i zanim wzrok przyzwyczaił się do jasności minęło kilka sekund. Zginęła w ramionach Angelo, wtulając się w niego ufnie. Instynktownie chciała zacisnąć palce na jego koszuli, ale bardzo szybko uświadomiła sobie, że pogniecie mu koszulę, którą przez czterdzieści minut pracowała przed wyjściem. Nie umiała prasować, nigdy tego nie robiła... Oglądała filmik w internecie i postępowała krok po kroku zgodnie z instrukcjami, ale ta cholerna koszula nie chciała ustąpić i ciągle się gdzieś gniotła, co doprowadzało ją do szaleństwa i teraz nie chciała popsuć swojej ciężkiej pracy.
- A czyja niby? Oczywiście, że moja, to wygląda tak jakbym to ja go... On mógł umrzeć, rozumiesz? Mogłam go zabić, próbując uratować was obu. - całe szczęście nie płakała, była bardziej zła niż rozżalona. Co Angelo w ogóle przyszło do głowy, żeby do chłopaka podchodzić! Lepiej było to zostawić i pozwolić rozejść się po kościach, ale oczywiście nie mógł tego zrobić, jego męska duma mu na to nie pozwalała.
- Jakbyś zrobił mu krzywdę... Jego ojciec by nie spoczął, dopóki byś za to nie odpowiedział. Obaj jesteście skończonymi idiotami, jeden z drugim. Boże....
Gabi się nakręcała, nawet czuły gest w postaci odgarnięcia z twarzy kilku kosmyków włosów nie pomógł w pohamowaniu złości. Próba odwrócenia jej uwagi od sytuacji ze schodów też mu marnie poszła, bo Gabi zaczęła gadać, dosłownie jak katarynka. Odsunęła się od mężczyzny i zaczęła krążyć po bibliotece niczym kot z pęcherzem.
- Gdybyś coś mu zrobił to ni chuja byś się nie wyplątał przed sądem, poszedłbyś do więzienia jak nic, a ja bym tego nie zniosła. Czy wy faceci wszystko musicie załatwiać siłą? Musicie chcieć ciągle się napieprzać? Na litość boską... Przecież ja zablokowałam Joe, usunęłam jego numer, poblokowałam każdy kanał dostępu do mnie, bo nie chciałam żadnych awantur ani z twojej strony, ani z jego. Plan był prosty... Gdyby do mnie podszedł na imprezie miałam u powiedzieć prosto w twarz, że nie chcę, żeby próbował się do mnie zbliżać i wiem, że by to uszanował. Cierpiałby, ale by uszanował. - zaczęła szybciej oddychać, nakręcając się sama. Dostrzegła kątem oka karafkę z bursztynowym płynem i kilka szklanek obok. Podeszła po alkohol, nalała go sobie do jednej z kryształowych szklanek niemal po same brzegi, do drugiej też trochę nalała, taką idealną ilość jak leją w barach i podała ją Angelo.
- Tak, bardzo mały... Za mały dla ciebie i Joe, bo nie ma siły, że nie będziemy się gdzieś czasem na mieście mijać. Musimy się wyprowadzić daleko, bardzo daleko, w pizdu na drugi koniec Australii. Tak, to jest plan, bardzo dobry plan...- zaczęła bełkotać pod nosem w totalnej panice i... Wlała w siebie całą pełną szklankę alkoholu na jeden łyk. Skrzywiła się okropnie, nie lubiła whisky, nie miała świadomości, że właśnie wlała w siebie kilka tysięcy dolarów, bo ten trunek to Macallan The Reach, jedna z najdroższych whisky na świecie. Oj tata Sary się ostro wkurzy jak zobaczy, że karafka jest zupełnie pusta, bo Gabi trzęsącymi się rękami zaczęła nalewać sobie kolejną porcją i usiadła na skórzanym fotelu. Oparła łokcie na kolanach i ukryła twarz w dłoniach. Teraz lepiej było do niej nie podchodzić i jej nie ruszać, bo jeden niewłaściwy ruch mógł spowodować kolejny wybuch emocji, a tak przynajmniej sama zaczęła się uspokajać. Ta emocjonalność kiedyś ją zabije, albo wpędzi w tarapaty, które sprawią, że będzie cal od śmierci.
- Lary wziął wszystko, powiedział, że weźmie ile mam, bo taka cena to jak za darmo.- powiedziała już spokojniej, ale nadal ukrywała twarz w dłoniach, które dosłownie się trzęsły. Przecież nic takiego wielkiego się nie stało, a ona zachowywała się jakby zabiła byłego już przyjaciela. To powalone, że jeden, mały, drobny człowiek może tłamsić w sobie tyle emocji. Trudno, stało się i się nie odstanie, musi się z tym pogodzić, ale to będzie cholernie trudne. Blondynka wzięła głęboki oddech, wyprostowała się, oparła na skórzanym, brązowym fotelu, położyła ręce na podłokietnikach, ułożyła nogę na nodze i odchyliła głowę do tyłu eksponując smukłą szyję. Wpatrzyła się w sufit, na którym namalowane były cherubiny i inne dziwne freskowe elementy.
- Obiecaj mi coś... Obiecaj mi, że zostawimy już temat Joe w spokoju. Nie wracajmy do tego, nigdy.
To ją zwyczajnie za bardzo bolało, a Gabi ma tendencję do wypierania z siebie bolesnych rzeczy, zapominania o nich, tak jakby nigdy się nie wydarzyły.
Drzwi biblioteki zaskrzypiały i do środka wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Lary, wyglądał na całkiem zadowolonego, rozbawionego i bardzo pozytywnie nastawionego.
- Gówniak się zebrał do domu z jakimś kumplem, po problemie. Będzie żyć, choć sądząc po minie Aresa, ten wolałby, żeby było inaczej, co nie stary?- zaśmiał się wesoło i poklepał mężczyznę po ramieniu. On podobnie jak Gabi był bardzo dotykalskim kolesiem. Klasnął w ręce ucieszony i podszedł do fotela, na którym siedziała Gabi, przesunął jej jedną rękę z podłokietnika, żeby móc posadzić tam dupsko. Objął dziewczynę ramieniem bardzo nonszalancko i swobodnie.
- Nieźle go załatwiłaś Grubasku, ale nie pójdziesz siedzieć, no, chyba że się wsypiesz przed kimś nieodpowiednim z tymi prochami. Więc dobrze, że trafiłaś najpierw na swojego ulubionego kuzyna.- zaśmiał się i spojrzał na Aresa porozumiewawczo. Miał wybitnie dobry humor, trochę alkoholu, ładne dupeczki, czego chcieć więcej? Tylko magicznych kryształków!
- Nie mów do mnie Grubasku!
Gabi się oburzyła i wbiła chłopakowi łokieć między żebra i to naprawdę mocno, bo ten zgiął się w pół z bólu, ale zaczął się śmiać histerycznie. To obrażalstwo Gabi na to przezwisko zawsze go bawiło i wtedy stawała się taka naburmuszona, zła i czasem lubiła go palnąć w łeb albo właśnie pizgnąć łokciem między żebra. Lary Objął Gabi za szyję, zakładając jej tam nelsona, wcisnął ją pod swoją pachę i zrobił jej czochrańca, psując w ten sposób fryzurę, a ona nieudolnie próbowała się uwolnić.
- Puuuuszczaj mnie kretynie, bo żadnych prochów nie dostaniesz!- zaczęli się przepychać i tarmosić jak dzieci, do tego stopnia, że Lary w końcu sięgnął po broń ostateczną: łaskotki i Gabi już wtedy nie miała z nim żadnych szans, bo ją zwyczajnie poskładało ze śmiechu. Mało brakowało, a by się zwyczajnie posikała przez to.
Kiedy Lary w końcu ją puścił dziewczyna wyglądała tak jakby walczyła o życie, była rozczochrana, zarumieniona i zmęczona, a Lary z siebie dumny, że znów wygrał wojnę. No jak dzieci... Ale tęsknił za tym, bo Gabi była jego ulubioną kuzynką do dręczenia, bo tak śmiesznie się wkurzała! Niby był już dorosłym facetem, ze stabilną pracą, a nadal cieszyło go takie rzeczy.
- Kretyn.- burknęła najgorszą obelgą, na jaką było ją stać i zaplotła ręce na klatce piersiowej robiąc jedną z najbardziej obrażonych min na świecie.
- Sami sobie załatwiajcie interesy, ja już nie chcę.- dodała obrażonym tonem i spojrzała gdzieś w bok, żeby nie patrzeć ani na jednego, ani na drugiego.
Lary, żeby ją jeszcze trochę podrażnić, dotknął ją palcem w ramie, tak o ją dźgnął brutalnie, za co zarobił od dziewczyny szpilką prosto w stopę. Zabolało i już wiedział, że przegiął i postanowił już dać jej spokój.
- Dobra już dobra, to co ile tam jeszcze tego macie i skąd? Towar nie jest chrzczony? Bezpieczny dla odbiorców?

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
- Ale nie zginął. - A szkoda. - Wyluzuj, nic się nie stało. - Niestety. Jasne, dla niego to był chleb powszedni, robienie komuś krzywdy. Rozumiał, że Gabi jest na nią bardzo wrażliwa, ale nie rozumiał, czemu tak się tym denerwowała, skoro nikomu nie stała się krzywda.
- Dlatego nie chciałem zrobić mu krzywdy. Moja wina, że wyskoczył z łapskami? Musi być strasznie głupi. - Bawiło go to, nawet teraz roześmiał się cicho na myśl, jaki ten nastolatek jest debilem. Chyba miał oczy? Może i był niemal tak wysoki jak Angelo, ale dwa razy węższy i słabszy, no i młodszy. Denaro wiedział, czym mogły skończyć się rękoczyny, nie był głupi. Teoretycznie obstawiał tylko obezwładnienie gnoja, ale niestety, wiedział, jaki jest i gdyby ten mu w jakiś sposób przywalił, pewnie straciłby ręce. W najlepszym wypadku skończyłby w gipsie.
Co i tak prawie się stało i to nie za jego sprawką!
Gabi krążyła i krążyła, gadała i gadała,a Angelo niewzruszony, właściwie ze świetnym humorem oparł się o jakąś niską szafkę i patrzył za poruszającym się seksownie w nerwach nastoletnim ciałkiem. Powstrzymywał śmiech, naprawdę próbował zachować powagę, ale ciągle miał przed oczami scenę ze schodów. Ten gówniarz tak śmiesznie poleciał i to jeszcze zepchnięty przez Gabi...To się lepiej skończyć nie mogło! Był z niej taki dumny i jeszcze usłyszał właśnie, że usunęła Joe z życia jeszcze przed imprezą. Dobrze, zrobiła to sama, bez jego rozkazywania i jak to stwierdził gówniarz "ograniczania".
- Myszko uspokój się, do niczego nie doszło, po co te nerwy? - I mówił to on? Laureat światowej nagrody za największego raptusa. Cóż, on przynajmniej się tu świetnie bawił i nie widział problemu w tym co stało. Dlatego, że do niczego nie doszło, a paplanina Gabi była zwykłą paplaniną. Po co to gdybanie? Gdyby tak rozpamiętywał wszystko wstecz i myślał "o by było gdyby", to by go zamknęli w wariatkowie, mając na rękach tyle krwi i ryzykownych sytuacji. Dlatego nawet nie odpowiadał, bo nienawidził gdybania. I tyle.
Patrzył jak sięga po alkohol i rozbawiło go to jeszcze bardziej. Podziękował jej za szklankę pięknym uśmiechem i wychylił lekko jej zawartość, patrząc z podziwem, jak jego laska wywala całą szklankę na bok... a było to dobre whisky, bez wątpienia wysoka półka. W dupie miał, czy powinni ja pić, czy nie, to nie ich problem. Przynajmniej posmakowali świetnego trunku. Posmakowali... Gabi to racze zalała całe gardło.
Bardzo go dziś bawiła swoich zachowaniem.
- Już? Lepiej się poczułaś? - Nie było w tym ironii, serio pytał, czy skończyła i wyładowała emocje. Skoro chciała się wygadać, proszę bardzo, on wciąż się wyśmienicie bawił. Gabi, gdy była naprawdę wściekła (a dzisiaj była), to wyglądała tak strasznie uroczo. Jak małe psy, które próbują być groźne, ale wiesz, że i tak cię nie skrzywdzą, więc wychodzą tylko na urocze.
Obserwował jak siada w tym fotelu, nie mogąc przestać się uśmiechać. Dopił swój trunek i nie krępował się w dolaniu więcej.
- Skoro ty go zakończyłaś i pozbyłaś ze swojego życia, jeszcze w jakże pięknym stylu, to nie widzę problemu, żeby o nim zapomnieć. Nie martw się, nie planuje go zamordować, ani nawet uciąć języka. - Przyłożył sobie rękę do piersi, jakby przysięgał i upił kolejny łyk pysznego alkoholu. Był świetny.
Do pomieszczenia wszedł Lary, akurat przerywając Angelo plan, który knuł w swojej głowie. Trochę się zawiódł, ale co odwleczone, nie ucieknie, a na pewno nie ta kwestia.
Chciał poczęstować Gabi (i siebie rzecz jasna) koksikiem, który miał w chuju.
Nie, nie że w dupie.
W dupie też nie. Dosłownie w matkach.
Entuzjazm kuzyna Gabi mu się udzielił. Oczywiście, że roześmiał się razem z nim, przytakując w odpowiedzi. Nie ruszył się ciągle z miejsca, opierając dupskiem i niski regał. Fotel, na którym siedziała teraz pozostała dwójka zgromadzonych, znajdował się dokładnie na przeciwko Angelo, więc mogli patrzeć na siebie bez problemu.
- Głupi ma zawsze szczęście. Liczyłem, że powiesz chociaż o jakimś złamaniu, czy coś. Przynajmniej tyle... - wiedział, że Gabi to zdenerwuje, ale nie mógł się powstrzymać przed dołożeniem swoich pięciu groszy.
Młody zaczął gadać o narkotykach i wtedy przypomniały mu się słowa Gabi, że ten wziął cały towar. Wcześniej to zignorował, jakby była to dobra informacja i koniec, ale teraz zaczął łączyć kropki. Poszła do kuzyna... do swojego kurwa kuzyna wcisnąć mu narko. Miała nie zwracać na siebie za bardzo uwagi, ani na Angelo, a przyciągnęła Larego do niego na te pieprzone schody! Już sobie wszystko uzmysłowił.. ona go dosłownie do niego doprowadziła.
Nosz kurwa Gabi...
Chwycił się za nos, próbując nie zniszczyć sobie humoru, hamując w sobie gniew. Na szczęście tamci zaczęli się przepychać i wydurniać, więc on miał chwile na ochłonięcie i powrót do normalności. Zerknął na nic i właściwie to wyglądało to całkiem zabawnie i ... znajomo. On i Franek dość sporo się wydurniali. Angelo dawał młodszemu bratu coś, czego nigdy nie dostał. Marcello był zachowawcy, ale nie można mu się dziwić. Ojciec przygotował go do pewnej roli, którą najstarszy z braci pełni całe życie. W jego życiu nie było miejsca na takie wydurnianie się, za to w jego i Franka już jak najbardziej. Potrafili się też sprać, a zabawa przeradzała niekiedy w agresje i nie raz któryś kończył z podbitym okiem, czy złamanym palcem. Zazwyczaj Franek, bo był młodszy i słabszy.
Wiedział, że miał nie przeginać, a przeginał. Tak, jak teraz Lary, któremu na koniec oberwało się zapewne boleśnie szpilką. Angelo uśmiechnął się. Gabi wyglądała faktycznie jakby toczyła właśnie jakąś wojnę. Angelo nie mógł jej tak przecież zostawić... Dopił whisky, odstawił szklankę i podszedł do naburmuszonej dziewczyny, kucając przed fotelem, na którym siedziała. Zaczął poprawiać jej włosy bardzo czule, ostrożnie, widocznie jednak rozbawiony tym widokiem. Wtedy padło pytanie jej kuzyna. Angelo chwile zawahał się nad odpowiedzią,jakby analizował, czy może mu powiedzieć czy nie. Teoretycznie to kuzyn Gabi i okazał się w porządku. Nie tylko dzisiaj. W praktyce było to dość ryzykowne.
- Najczystszy na tym kontynencie, zapewniam. - Odparł w końcu, kończąc z fryzurą Gabi powoli. Poprawił jej też kieckę i ucałował w dłoń. Zerknął na jej kuzyna.
- A ile potrzebujesz? - Zastanowiło go, czy chce handlować, czy na własny użytek, bo jeśli na własny, przynajmniej się dogadają, ale jeśli na handel, nie mógł sobie na to pozwolić. Albo by dla niego zaczął pracować, albo niestety nie będzie mógł mu sprzedawać większych ilości. Czysty biznes, nic personalnego.
- Znam głównego dostawce. - Wyjaśnił szybko. I nawet nie skłamał, bo znał przecież, sam siebie. Ciągle kucał przed obrażoną jak dziecko Gabi, masując ją po nodze dla uspokojenia. Wiedział, jak lubiła dotyk jego dłoni na swoim udzie, więc bezczelnie wsuwał palce pod sukienkę dziewczyny.
- Dzisiaj jest promocyjna cena, ale jeśli potrzebujesz na stałe, to pewnie będzie wyższa, mogę ci dać kontakt. Ale po tej stówce mogę ci jeszcze dzisiaj dowieźć jeśli chcesz. - Dałby mu numer do jednego ze swoich ludzi rzecz jasna. Żeby nie było, że będzie mu odpalał działki, o nie. Może jeszcze uda mu się coś wypchnąć z tego co miał w domu, zanim przekaże go swoim ludziom. Tak się piekło kilka pieczeni na jednym ogniu. Jedna dobrze, że Gabi zagadała do Larego, teraz był z tego zadowolony. Było to lekkomyślne, ale na szczęście skończyło się dobrze. Zerknął na Gabrielle Glass i znów ucałował jej dłoń, patrząc w oczy z dołu.
- Jak tu dokończymy, wracamy na imprezę? Musisz mi najpierw odciąć tą metkę z gaci, bo strasznie mnie pije. - Puścił jej oczko, tak, żeby Lary nie widział, rzecz jasna nie mając na myśli jakieś głupiej metki. Gabi powinna połączyć kropki. Musiał wciągnąć kreseczkę, albo dwie. Dawno tego nie robił, prawie miesiąc, więc miał dzisiaj nadzieję na dobrą zabawę.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Nie ma absolutnie nic gorszego niż powiedzenie kobiecie, że ma się uspokoić. Angelo tyle lat chodzi po tym świecie i jeszcze się nie nauczył, że takie słowa wywołują tylko odwrotny efekt? Nie dobrze, a niby taki doświadczony!
Jak miała się uspokoić, jak o mały włos nie zabiła człowieka? Przecież ona by z tym nie mogła żyć, skończyłaby w szpitalu psychiatryczny, w kaftanie bezpieczeństwa, w pokoju obitym materacami, bez dostępu do okna.
Zawsze powtarzała sobie z tym swoim gigantycznym poczuciem moralności, że choćby nie wiadomo co, to nigdy nikogo by nie zabiła. Niestety życie weryfikuje takie plany i żaden człowiek nie może mieć pewności co zrobi będąc postawionym pod ścianą w konkretnej sytuacji. Zazwyczaj jeśli na szali masz własne życie, a życie kogoś, kto chce zrobić ci krzywdę, ratujesz się na wszystkie możliwe sposoby, nie bacząc na konsekwencję i ewentualne uszkodzenia ciała drugiej strony.
Czasem ludzie działają w kompletnym amoku, odcinają myślenie i wszystko dzieje się samo. Teraz kiedy zaznała takiej, a nie innej miłości to już sama nie wiedziała, czy nie byłaby w stanie kogoś skrzywdzić w obronie ukochanego. Prawdopodobnie, kompletnie bezinteresownie zasłoniłaby go własnym ciałem jeśli zaszłaby taka konieczność, choć z drugiej strony to nie byłoby bezinteresowne, bo to wciąż obawa przed krzywdą i stratą tej miłości, co jest egoistyczne.
Dobrze, że była zajęta nalewaniem alkoholu do kryształowych szklanek, bo w przeciwnym razie nie powstrzymałaby języka i nakręcałaby się dalej, przez to, że kazał jej się uspokoić, czego kobiecie w nerwach nie można mówić choćby wisiało nad tobą widmo śmierci. To jest jak odpalenie bomby z bardzo krótkim lontem, a wybuchającej Gabrielle lepiej nie oglądać. To znaczy, oczywiście, że wygląda jak taki mały, nakręcany piesek co chodzi w kółko i szczeka bez celu, nikt przy zdrowych zmysłach jej się nie boi, ale przecież lepiej jest oglądać jej uśmiechniętą buźkę aniżeli skwaszoną i niezadowoloną.
Jak to po co te nerwy? Nie rozumiała, dlaczego Angelo jest taki spokojny i rozbawiony, znów zderzyły się dwa kompletnie różne światy — ten, w którym on ma 99,99% ludzi głęboko gdzieś i ten gdzie ona przejmuje się wszystkim i wszystkimi na 100%.
Musiała zacząć brać głębokie oddechy, żeby się uspokoić, wmawiała sobie w głowie, że lepiej nie ciągnąć tego tematu i dyskusji, bo to się źle skończy dla obojga, a już, zwłaszcza że atmosfera między nimi nie do końca jeszcze naprawiła się po ostatnich wydarzeniach. Musiała odpuścić, znów zepchnąć na drugi plan swoje emocje i odczucia tylko dlatego, żeby załagodzić sprawy. Kompromis, tak... Musiała iść na kompromis sama ze sobą i z Angelo trochę też, próbując zrozumieć jego tok myślowy i podejście. Pewnie, że chciałby Joe wypatroszyć, nabić na pal i zostawić krukom na pożarcie, ale i tak się według Gabi bardzo ładnie zachował i względnie uprzejmie, bo nie słyszała ani pół słowa z ich wymiany zdań. Gdyby jednak usłyszała... Sprawa wyglądałaby inaczej, ale czego uszy nie słyszą tego serduszku nie żal.
- Nie, nie jest mi ani trochę lepiej...- odparła już mniej rozgorączkowanym tonem, co jednak mogło świadczyć o tym, że było jej lepiej, tylko dla zasady powiedziała, że jest inaczej. Gapiła się chwilę w ten cholerny sufit, uznając, że właściciel tego domu jest pierdolniętym ekscentrykiem, że maluje sobie w bibliotece freski z nagimi cherubinkami. Czuła w ustach smak obrzydliwego alkoholu, który palił jej gardło. Słysząc kolejne słowa Angelo, przeniosła na niego spojrzenie i starała się go dosłownie swoim własnym zamordować, ale nawet gdyby oczy mogły zabijać to jej spojrzenie ledwie by go drasnęło. Pewnie nawet by nie rozcięło skóry, tak bardzo była zła, groźna i niedobra. Oczywiście musiał pojawić się Lary, nie mógł wybrać lepszego momentu, bo Gabi już otwierała usta, żeby coś powiedzieć odnośnie słów Angelo. Kuzyn uratował ją przed kolejny słowotokiem i próbami umoralniania ukochanego, które spełzłyby na niczym. Nie było warto strzępić języka, bo kolesia w jego wieku nie da się zmienić i nie to, że chciałaby to zrobił. Kochała go takim, jakim jest, ale chciała mu jedynie pokazać, że każdy medal ma dwie strony, zarówno jego jak i jej. Byli yin i yang i dlatego w wielu kwestiach pięknie się uzupełniają.
- Ares!
Dziewczyna się oburzyła jego słowami, co spowodowało jeszcze większe naburmuszenie, przecież mieli skończyć temat, nie wracać do niego, puścić w niepamięć. Podkreślić wielką, tłustą linią ciągnącą się czernią na kilometry. Gabi to wciąż bolało i jeszcze długo będzie boleć, ale musiała to wyprzeć, a w tym jest najlepsza na świecie. Tyle że wypieranie problemów nie sprawi, że one znikną. Nawarstwią się na wielką kupkę i ciężko je będzie uprzątnąć.
Lary był dla Gabi jak starszy brat, którego nigdy nie miała, a zawsze chciała, bo wtedy przyprowadzałby przystojnych kolegów do domu, do których mogłaby robić maślane oczy. Lary jednak był takim typem chłopaka co to by prędzej z dubeltówką wszystkich gonił niż jakiegoś jej przedstawił. On też nie miał rodzeństwa i swojego czasu Gabrielle była dla niego oczkiem w głowie, ale im się to jakoś w ostatnich latach rozjechało. Lary skończył szkołę, uczył się na ratownika, podjął pracę całkiem niedawno i żył swoim w miarę dorosłym i poukładanym życiem. Odstawili dla Angelo niezły teatrzyk a Gabi nie chciała przechodzić tej okropnej rozmowy, w której to ukochany zapyta ją, dlaczego kuzyn nazwał ją grubaskiem, czego tak bardzo nienawidziła, że mało nie toczyła piany z ust.
Obserwowała jak Angelo do niej podchodzi, kuca przed nią, patrzy z taką troską i rozbawieniem jednocześnie. W pierwszej chwili chciała odtrącić jego rękę, nawet lekko drgnęła, ale koniec końców pozwoliła mu na zrobienie porządku z włosami, to było przyjemne uczucie, nawet przymknęła powieki, skupiając się na uspokojeniu oddechu. Alkohol, który w siebie wlała sprawił, że ciepło rozchodziło się po całym jej drobnym ciałku, a jak pamiętamy z wcześniejszych zdarzeń, nastolatka ma wyjątkowo słabą głowę do alkoholi innych niż wino, po którym w sumie też zdarza jej się stracić kontakt z bazą.
- Świetnie, bo nie lubię jak mi ludzie składają reklamacje na towar, albo muszę później do nich jeździć w karetce, co się czasem zdarzało.- powiedział spokojnie Lary i uśmiechnął się przyjaźnie. Wyglądał na spoko kolesia, który nie lubi robić problemów innym, a już zwłaszcza samemu sobie. Łeb na karku, smykałka do interesów, nie do końca czyste sumienie, bo zdarza mu się handlować morfiną zajebaną z karetki, kiedy to wypisuje jakich leków użył przy wezwaniach fałszuje dane i tak mu się to życie jakoś kręci.
- Ogólnie mówiłem Gabi, że wezmę ile ma. Stówka to mega tanio, to jest złoty interes, tylko głupi by nie skorzystał. Pewnie, że chcę namiary. Wiesz, jak już zaczniesz to ciężko się z tego wyplątać i ciągnie cię do coraz większej kasy. Dragi to straszne gówno, kasa też. Przewraca we łbie, w moim też, ale lubię mieć pełny portfel. wzruszył lekko ramionami i wstał z podłokietnika, przeciągnął się leniwie i zerknął na Gabi, która nadal miała zamknięte oczy i widać, że pod dotykiem Aresa kompletnie się rozpływała. Lary lekko się skrzywił na ten widok i odwrócił wzrok odchrząkując z zakłopotania, bo przecież Gabi była dla niego jak siostra i obserwowanie jej w tak erotycznej sytuacji było dla niego zwyczajnie obrzydliwe. To jak myśleć o własnych rodzicach uprawiających seks, ciarki krindżu murowane.
- Chodź stary, załatwimy te nasze biznesy, bo tej lasce lepiej kasy nie dawać. Kiedyś zgubiła dwa koła będąc skarbniczką w szkole, cały hajs na kino kilku klas przepadł, ależ ona miała wtedy problemów!
Gabi otworzyła oczy, zgromiła kuzyna spojrzeniem. Angelo wiedział, że Gabi często coś gubi i ogólnie jest straszną ciamajdą, ale no nikt cię tak nie wpieprzy w bagno jak rodzina. Znów jej robił obciach!
Gabi wyciągnęła łapkę w kierunku policzka Angelo i go po nim pogładziła z czułością i miłością, uśmiechnęła się lekko rozbawiona mimo wszystko, bo załapała aluzję z odcinaniem metki. Z jednej strony mega hot, z drugiej cholernie zabawne!
- Poszukam nożyczek, bo zębami nie będę odgryzać.- oznajmiła, wstając z fotela i podeszła do starego biurka, w którym udawała, że czegoś szuka.
Lary i Angelo odeszli na bok załatwić interesy. Pojawiło się sporo gotówki, na ten moment Lary wyciągnął z kieszeni portfel, a z niego pięć tysięcy dolarów, ot tam takie zaskórniaki, z którymi się chodzi na imprezy, żeby imponować laskom, a czemu nie? Chwilę jeszcze pogadali, Lary dostał namiary na dostawcę, podali sobie ręce, poklepali się po plecach, Lary wziął od Gabi wszystkie działki, te od Angelo też i wyszedł ucieszony z gabinetu, rozpocząć brylowanie w towarzystwie i wciskanie ludziom koksiku.
Gabi obeszła biurko, kiedy zostali sami i kiedy już była na jego froncie, oparła się o nie tyłeczkiem i wykonała gest palcem, zachęcający Angelo do tego by do niej podszedł. Widać było, że jest zarumieniona od alkoholu, a to był dopiero jeden wielki drink, wręcz ogromny, w porównaniu do jej możliwości picia, a nie zamierzała na nim poprzestać.
- Nie znalazłam nożyczek, chyba faktycznie będę musiała użyć zębów... Nie boisz się o klejnoty?- zapytała z rozbawieniem i gdy Angelo znalazł się już blisko niej, ona rozsunęła nogi, żeby wpuścić go pomiędzy nie, a ręce zaplotła na jego szyi. Patrzyła na niego z dołu, rozbawiona i napalona w jednym.
- No i powiedz mi, że pomysł ze zrzuceniem wszystkiego na mojego kuzyna nie jest świetny! Ja mam czyste sumienie, on ma ubaw, ty masz kasę...- zaśmiała się jakby to był najlepszy plan świata i była z niego dumna. Nie miała pojęcia, jak cholernie to było ryzykowne i głupie przyprowadzać chłopaka do Angelo. Niemal mu go na tacy wystawiła mówiąc: hej to Angelo Denaro!

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Doskonale wiedział, że Gabi + Alkohol = Problemy. Stąd też właśnie obserwując jej już lekko alkoholowe spojrzenie planował, że zaraz pójdą przypudrować jej nosek. Nie wiedział, w jaką stronę to pójdzie, bo jeszcze nigdy nie piła tak dużo,ja zapewne dzisiaj wypije, sądzą p tym,ile już w siebie wlała, wciągając przy tym jego kryształki mocy. Na weselu była trochę inna kolejność, ale tez była dobrze odjechana, szczególnie na drugi dzień i z Frankiem... Ale tam była u niego, dzisiaj są otoczeni obcymi ludźmi, na nieznanym terenie i z zagrożeniem, że wpadną psy i będą kłopoty. Dlatego miał wydzieloną dość małą dawkę dla nich na dzisiejszy wieczór. Wystarczająco, żeby dobrze się bawić, porządnie wyruchać i iść jeszcze normalnie spać.
- Niezłe z ciebie ziółko widzę... - Angelo wydawał się być pod wrażeniem tego, co mówił kuzyn Gabrielle Glass. Posłał mu uśmieszek i roziskrzone oczy. Może mu się ten Lary do czegoś jednak przyda. Cóż za wspaniały zbieg okoliczności.
- Ze wszystkiego trzeba korzystać z głową i jest bezpieczne i zajebiste, prawda mała? - Dokładni tego jej uczył. Jak go poznała była taka grzeczniutka i przeciwna wszystkiemu, ale z czasem zauważyła, będąc przy jego boku, że wszystko się da robić z rozsądkiem.
Nawet zabijać.
Przekraczał z nią wiele barier umysłowych, które nabyła w trakcie swojego wychowania. Była to naturalna kolej rzeczy i Angelo ani trochę nie dziwił się poglądom Gabi. Wszyscy ciągle mówią jakie to wszystko jest złe. Seks, alkohol, narkotyki... Nikt nikogo nie uczył jak z czego korzystać i później gówniarze próbowali i tracili kontrole. To nie wina używek, a właśnie nieprawidłowego wychowania i ciągłych zakazów, zamiast przystosowania.
Nie od dziś wiadomo, że zakazany owoc jest najsłodszy.
Angelo zaśmiał się na krótką historię o Gabi i przeniósł na nie swoje spojrzenie.
- Jasne. - Oj zdążył już poznać roztrzepaną naturę nastolatki. Złączyli spojrzenie, a jej dłoń przyjemnie ogrzewała jego policzek. Pozwolił jej na to, całując po jej wewnętrznej stronie. Potrafił być dla niej czuły, tego też go nauczyła. Zupełnie innych gestów, którymi posługiwał się do tej pory.
Przytaknął porozumiewawczo głowa i również wstał. Akurat mieli chwilę na sfinalizowanie transakcji z Larym, która odbyła się szybko i bezproblemowo. Angelo przekazał mu numer do jednego ze swoich zaufanych ludzi i zaraz było po problemie, a on i Gabi zostali sami. Uśmiechnął się do niej kosmato i nie odrywając spojrzenia od błękitnych tęczówek, które dostrzegał nawet z daleka, podszedł niespiesznym krokiem.
- Jara mnie niebezpieczeństwo, nie wiesz? -Przecież tak właśnie było. Wślizgnął się pomiędzy jej nogi, a donie oparł po obu stronach drobnego ciałka nastolatki, na meblu, o który się opierała. Jego ciemne spojrzenie wbite było w jej oczy nieustannie.
- I lubię, jak mnie gryziesz. - Dodał ciszej, przenosząc wzrok na jej pełne wargi. Słuchał jej kolejnych słów i kręcił przecząco głową, cmokając z dezaprobatą.
- Oj mała mała... finalnie dobrze się skończyło, ale następnym razem nie przyprowadzaj do mnie proszę nikogo. To tak.... - Przysunął się bliżej, by otrzeć ustami o ucho nastolatki. - Jakbyś od razu sprzedała, że masz towar ode mnie, a przecież mieliśmy tego nikomu nie zdradzać. - Mogła pomyśleć, że go to zdenerwowało, bo ton jego głosu był chłodny, mogła dostać ciarek. Szczególnie, ze mówił coraz ciszej i napierał na nią coraz bardziej.
- Głupiutka Gabi... - Jedna z jego dłoni znalazła drogę do szyi dziewczyny, o którą od razu się zaplotła, jednak bardzo delikatnie i wysoko. Odsunął kciukiem jej głowę na bok i zaczął całować po szyi.
+18 soft
Spoiler
- Wziąłbym cię tu tak mocno, że echo twojego krzyku odbijałoby się w szczelinach tych książek przez kolejne lata... - Rzucał groźnie, zachrypniętym głosem między pocałunkami, które rozpoczęły swoją wędrówkę za uchem nastolatki i schodziły w dół, w stronę jej obojczyka.
- Tak, że w końcu by nas usłyszano i nakryto, ale ja bym nie przerywał... - Kontynuował, kończąc swoją wędrówkę pocałunków na mostku dziewczyny i uniósł na nią swoje spojrzenie, wciąż oplątując jej smukła szyję palcami. Zbliżył się blisko do jej twarzy i mówił dalej, tak blisko, że jego usta ocierały się o jej usta, a spojrzenia świdrowały głęboko.
- Ale tego nie zrobię, a twoja cipka będzie o mnie wołała cały wieczór. Boleśnie. W końcu mnie dostanie, a wtedy ją zniszczę. Póki co klękaj do kutasa i nawet nie waż brać się go między wargi, nieważne jak bardzo go pragniesz. Wciągniesz z niego kreskę, później ja wciągnę kreskę z twoich piersi i grzecznie wrócimy na imprezę. Jasne? - Zacisnął palce na jej szyi nieco mocnej, ale wciąż na tyle lekko, by mogła oddychać (choć było to utrudnione) i mówić.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ