pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Ostatnie dni były nieco dziwne jeśli chodziło o tą dwójką, nie rozmawiali o tamtym dniu, o kłótni czy też i o pocałunku. Z jednej strony oddalenie tej sprawy i olanie jej wydawało się być mądrym posunięcie, nie komplikującym za bardzo. Zresztą nawet jeśli powinni to przegadać czy przepracować to odczuwał, że nic z tego dobrego nie wyniknie. Tym bardziej teraz gdy była to sprawa wciąż świeża ale też i dziwnie pogmatwana. Buchanan musiał sam dojść najpierw do tego co czuje i jakie emocje towarzyszą mu w związku z jego współlokatorką. Czy to już jawne podkochiwanie się, a może przelotna fascynacja?
Olive wydawała mu się być nieco bardziej zamyślona? Błąkająca w obłokach? Nie mógł tego nie zauważyć mieszkając z nią, coś w nią wstąpiło albo może ktoś? Nie był przecież głupkiem, widząc jak wychodzi wystrojona bardziej niż zawsze, albo po prostu gdy wracała później do domu czy malowała namiętnie, nakręcona swoją weną twórczą. Nie miał pojęcia co jest grane i może lepiej, chociaż miał swoje myśli na tematu. Nic mu nie było jednak do tego co robi i gdzie czy nawet z kim. Chociaż odczuwał swego rodzaju dziwne ukłucie, może i ciekawości albo zazdrości – wolał to zostawić i głośno na ten temat głosu nie zabierać. Przynajmniej nie teraz.

Tego dnia wyszedł z mieszkania po raz kolejny w poszukiwaniu zrozumienia u wydawcy, poszukiwania pracy i złapania także lepszej weny. Na określoną godzinę miał jedno spotkanie, a po przerwie godzinnej czy dwu, miał spotkanie w sprawie pracy całkowicie nie związanej z jego pasją, z pisaniem. Miał to być dla niego backup na wypadek nie powodzenia ze sprawą numer jeden. Wychodząc z mieszkania zapomniał o kluczach, o czym dowiedział się w momencie gdy wyskrobywał z kieszeni drobniaki na kawę. Przerażony poniekąd perspektywą wyczekiwania pod drzwiami czy na schodach przed domem – wolał napisać smsa do Olive z prośbą o pomoc. Nie wiedział czy jest akurat zajęta czy też w pracy, ale skoro odpisała i zgodziła się, oznaczało że jest w stanie mu pomóc. Że jest aktualnie wolna.

Zajął miejsce w kawiarni w oczekiwaniu aż kobieta się pojawi, w międzyczasie zajmując się swoim notatnikiem. Za jej radą zainwestował w ten zeszyt i korzystał z niego od paru dni, zapisując w nim kilka przemyśleń, pomysłów a także wierszy. Bo tak, gdy nie było go w domu błądził po Lorne Bay w celu poszukiwania spokoju i inspiracji. Kilka takich złapał, czego dowody trzyma w ręce, czytając je raz po raz z małym niesmakiem, tak jakby coś mu nie pasowało. Zaprzestał tej czynności w momencie gdy Halsworth pojawia się na horyzoncie i mógł do niej pomachać, tak aby go odnalazła pośród stolików i garstki ludzi w koło. .

- Hej! Przepraszam, że muszę Cię fatygować ale zapomniałem o tych pieprzonych kluczach a też nie byłem pewny o której Ty wrócisz i tak wyszło.. – rzucił na wstępie, uśmiechając się przepraszająco jeśli popsuł jej plany czy wpieprzał się w jej grafik. Nie robił tego specjalnie, broń Boże ale cóż mogłaby odnieść różne wrażenie albo nie wiadomo co o nim pomyśleć. Czy nie spędzali przypadkiem i tak dużo czasu, mieszkając ze sobą na przykład czy inne takie.

- Amm… może masz chwilę i napijesz się ze mną kawy? Polecam bardzo mrożoną latte z dodatkiem czegoś tam o smaku kokosa. Po za tym mam pewien problem i być może mi pomożesz, więc przyjemne z pożytecznym. – to ostatnie dodał nieco tajemniczo, budując całą atmosferę, chociaż tak naprawdę nie miał wcale żadnych niecnych zamiarów. Chodziło o to bardziej aby ona jako również artystyczna dusza, użyczyła nieco swoich talentów w rozszyfrowaniu jego problemu.

Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Gdy tylko wrócili tamtego wieczoru do mieszkania i nie poruszyli w żaden sposób tematu pocałunku, to Olive uznała, że najwidoczniej nic on dla niego nie znaczył. Sama nie wiedziała, co powinna o tym myśleć. Czy chciałaby, żeby on coś znaczył? Dla niego? Dla niej? Czy chciała przenosić ich relację na wyższy poziom? Już od dawna była zadeklarowaną singielką, która związkom mówi nie. Jednorazowe przygody? Spoko, ale nic poza tym. Ani się do tego nie nadawała ani nie chciała mieć znowu złamanego serca. Jednak w ostatnim czasie w jej głowie panował chaos. Zaczynała odczuwać emocje, które myślała, że już dawno zdusiła w sobie. Mimo, że obiecała sobie, że jej spotkanie z Websterem w jego pracy będzie ich ostatnim i po tym już na pewno o nim zapomni, to stało się odwrotnie. Jeszcze bardziej nie potrafiła go wyrzucić z głowy. Zawładnął jej umysłem tak jak wtedy zawładnął jej ciałem i miała wrażenie, że już samej siebie nie poznaje.
Dlatego brak poruszania tematu pocałunku przez Jordana był jej na rękę. Podobał jej się., nie potrafiła się wtedy od niego oderwać. Ale skoro gdy wrócili do domu wszystko było jak dawniej, to najwidoczniej to był według niego błąd popełniony pod wpływem impulsu. Ok, Olive mogła przejść nad tym do porządku dziennego, dlatego również udawała, że nic się nie stało.

Pracowała jak zwykle z dziećmi, wzięła też dodatkowe zajęcia w domu kultury i może nawet malowała częściej niż dotychczas? Na pewno nie będzie narzekać, że weny ma za dużo. Chociaż w jej pokoju znowu zaczęło się walać coraz więcej nowych obrazów. Skoro jej pracownię przejął Jordan, wywiezie chyba część prac do domu rodziców. Albo zrobi jakąś aukcję charytatywną, coś na pewno wymyśli!
Wiadomość od Jordana ją zaskoczyła. Chociaż czy aby na pewno? Ostatnio zauważyła, że coraz częściej wychodzi, jest jakby bardziej natchniony i co dla niej najważniejsze- był trzeźwy. Cieszyła się widząc jego poprawę i miała nadzieję, że pisze swój bestseller. Gdy dotarła na miejsce rozejrzała się w poszukiwaniu go i uśmiechnęła sie szeroko, gdy dostrzegła znajomą twarz. Zanotowała też, że wyglądał bardziej elegancko niż na codzień. Czyżby był na rozmowie o pracę? Nie była pewna, czy powinna o to pytać, bo jeżeli rozmowa poszła kiepsko, to nie chciała go urazić.

- Spoko, nic się nie stało. Mam akurat okienko, bo klasa z którą miałam mieć zajęcia pojechała na wycieczkę i w sumie dobrze, że napisałeś, bo prowadzę dzisiaj warsztaty w domu kultury, więc późno wrócę- powiedziała siadając naprzeciwko niego i zaczęła szukać kluczyków w torebce. To jej na pewno chwilę zajmie, ale słuchała go cały czas i gdy wspomniał o kawie, to podniosła głowę.- O to jest dobry pomysł!- przyznała i akurat poprosiła o to przechodzącą obok kelnerkę. Zaraz jednak spojrzała na Jordana zaniepokojona. Nie, nie zła. Jedynie zaniepokojona, jaki może mieć problem. - Jaki problem? Tylko błagam, nie mów, że masz jakieś problemy z prawem. Ostatnio dostałam mandat i urządziłam scenę przed policjantami. W najbliższym czasie wolę się nie pokazywać na komisariacie. Nie zdziwiłby mnie nawet mój rysunek przed wejściem z podpisem Tej pani nie wpuszczamy- powiedziała z pełną powagą i poczuła lekkie zażenowanie, gdy sobie przypomniała jak zaczęła się wykłócać z policjantami, że wcale nie mają racji. Nawet wyciągnęła telefon, aby im udowodnić, że znak pod którym zaparkowała wcale nie oznacza Zakaz parkowania. Oczywiście racji to ona nie miała i chyba jedynie jej łzy uratowały ją przed zabraniem prawa jazdy.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Zostawienie tematu samo sobie wydawało się być prostsze, wygodniejsze, może nawet i rozsądne. Buchanan do póki nie potrafił rozszyfrować swoich odczuć czy też tego co się wydarzyło i jak to widział, wolał nie psuć dobrze funkcjonującego kolektywu. W teorii sam musiał dojść do prawdy czego oczekuje od samego siebie a dopiero później od niej. Wszelkie słowa, deklaracje czy czyny, miały dopiero się budować w jego głowie, zapełnionej również wielkim kłębkiem myśli. Potrzebował czasu na te przemyślenia, może też i sam chciał dojść do pewnych faktów, pomału i na swoich warunkach. Nie oznaczało jednak to, że nie interesował się nią, nie spoglądał ukradkiem gdy malowała czy nie martwił się gdy wracała później. Robił to na swoje całe nieszczęście i co raz bardziej sam siebie karcił, że tak właśnie postępuje.

Jeśli zaś o sam pocałunek chodziło to rozpamiętywał go w swojej głowie, wracając do tego obrazu chociażby w chwili gdy szukał natchnienia czy bariery, której mógłby się złapać. Proste było uznać, że tego właśnie chciał i nie oponowałby wcale przed kolejną taką szansą, ale z drugiej strony miał w tyle głowy to, że wtedy musieliby już siąść do tego, porozmawiać i zastosować pewne rozwiązania. Jasne jest, że obawiał się iż w końcu wyleci z jej mieszkania i tak to się skończy ale też był inny aspekt na którym rozmyślał - czas. W końcu miał też myśli, co w momencie gdy Olive znajdzie kogoś, co w chwili gdy Jordan sam przegapi swój moment, przegapi szansę na jakąś relację, może poważniejszy etap?

Cieszył go to, że trafił w momencie gdy nie miała żadnych planów czy przeszkód w postaci napiętego grafika. To oznaczało, że będą mogli chociaż na chwilę siąść przy kawie i może porozmawiać. Nie żeby coś ale potrzebował rady kogoś kogo znał już jakiś czas, komuś komu ufał i kto był istotnym elementem w jego życiu aktualnie. Ucieszył go jej widok, więc z daleka wydał się bardziej uśmiechnięty niż dotychczas. Na pewno! Dobry humor, ubranie oraz trochę lepsze informacje oraz brak alkoholu, zdawały się rysować postać Buchanan nieco lepiej i pozytywnie – prawie jakby był nowo narodzony. I nie, nie musiała się obawiać żadnego wybuchu z jego strony, humor miał na neutralnym poziomie i nie wydawało się aby miał się przechylić w tą mniej pozytywną stronę.

- Ooo, widzisz! Jak dobrze się składa, że odpoczniesz chwilę i napełnisz swoją baterie kofeiny, solidną porcją. – rzucił w kontrze, poprawiając się na krześle. Polecił jej kawę, ona ją zamówiła a potem mieli chwilę na rozmowę a on miał też przedstawić jej swój problem.

- Serio? No nie, takie jajca mogła jedynie odwalić Olive Halsworth. A pro po policji i tych spraw, to zdaje się, że poznałem twoją siostrę. Wpadła jak Ciebie nie było. – tak, gdy opowiadała swoje omal nie popłakał się ze śmiechu, bo jednak takie coś idealnie opisywał Olive i ten jej stan umysłu. Nie miał jednak zamiaru tego komentować, a wspomnienie o siostrze pomogło mu i się ogarnąć i przestać śmiać i przejść w inny tryb, tryb tego co miał dla niej.

- Mój problem ma inną naturę. W teorii powinienem najpierw przedstawić Ci swoją historię od A do Z, ale to pewnie też nastąpi. Kiedyś. Teraz chodzi mi o to, abyś pomogła mi swoją artystyczną wizją, wyraziła swoją opinią na temat tego co pisze. Nie jest to opowiadanie tylko coś innego, jeśli chcesz to pokaże Ci co. – był skupiony gdy o tym mówił i nawet sięgnął po wspomniany notatnik, który leżał przed nim na stole. Wertował kartki w oczekiwaniu na jej decyzję czy piszę się na to, a szukał konkretnego wiersza, którym nie wstydziłby się wojować – czyli jej przedstawić.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Nie poruszanie tego tematu było też dla Olive na rękę. Mogła to wszystko zamieść pod dywan, nie myśleć o tym, nie rozstrząsać. Im więcej o czymś rozmyślała, tym było gorzej. Dlatego zawsze najpierw działała, a potem myślała. Chociaż to też nie było do końca odpowiednie zachowanie.
Z drugiej strony z Jordanem nigdy nie poruszali kwestii wszelakich uczuć czy związków. Ona nie wiedziała nic o jego życiu miłosnym, a on o jej. Mogła być przecież rozwódką ze złamanym sercem marzącą o wielkiej miłości do grobowej deski. I on również mógł mieć kiedyś żonę, może nawet gdzieś w Stanach miał dziecko? Nie rozmawiali na te tematy, bo gdyby tak było, to Jordan by wiedział, że Olive raczej nie jest typem stałozwiązkowym, że nie nadaje się do związków i woli się bawić życiem. Może nawet zwierzyłaby mu się, że po prostu boi się złamanego serca? Chociaż akurat tej części nigdy nikomu nie wyznała. To był jej taki wstydliwy sekret.

Olive cieszyła się widując go takiego - wesołego, częściej uśmiechniętego, bardziej zadbanego, bez butelki w ręku i coraz częściej wychodzącego na miasto. Gdy zabrała go wtedy z przystanku podczas deszczu, chciała mu pomóc stanąć na nogi. Chciała dać mu nadzieję na lepsze jutro i odnosiła teraz wrażenie, że może jej się uda to osiągnąć? Przynajmniej na to liczyła, a ona zawsze nosiła w sobie wiarę.

- Oh nic mi nie mów, zaczęłam ich nawet straszyć Annie!- pokręciła z niedowierzaniem głową. Będzie musiała zadzwonić do siostry, przeprosić i zapytać się czy nie narobiła jej dużego przypału w pracy. Zaraz jednak dotarły do niej jego słowa.-Co?! Jak to? Ale ona nie wie, że u mnie mieszkasz!- jej rodzina była przyzwyczajona od lat, że Olive wyrabiała same głupoty i szalone rzeczy, ale zabranie do domu obcego faceta i pozwolenie mu u siebie zamieszkać oraz jego utrzymywanie? Wiedziała, że tego mogą nie zrozumieć, a rodzicielka może nawet zawału by dostała. Z drugiej strony,Jordan już trochę u niej mieszka i nie okazał się wcale seryjnym mordercą.

Słuchała go z żywym zainteresowaniem o co może mu chodzić? Zauważyła jego skupienie i może trochę stresu? Takiej mieszanki uczuć jeszcze u niego nie spotkała. Ani nie spotkała się z tym, żeby chciał jej dać do przeczytania coś co sam napisał. Aż pisnęła z podekscytowania.

- Oczywiście, że chcę!- krzyknęła tak głośno i tak szczęśliwa, że kilka osób ze stolików obok odwróciło głowę chyba myśląc, że Jordan się jej właśnie oświadcza. - I cokolwiek to jest, na pewno jest świetne i obiecuję, że postaram się na to spojrzeć jak najbardziej obiektywnie- dodała już nieco łagodniej, aby go nie wystraszyć i nawet położyła dłoń na jego chcąc dodać mu otuchy. Wiedziała, że to naprawdę wielki gest z jego strony.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Temat związków, różnych uczuć czy miłosnych zawodów już nie stanowił dla Jordana bolesnej puli wspomnień. Przepracował to na tyle mocno, że pewnie mógłby jej opowiedzieć o tym co zostawił za sobą w Ameryce, co przeżył, a co odczuwał aktualnie. W teorii nie gadali aż tak dużo o wszystkim, więc może nadchodziła powoli pora na to aby Jordan mocniej się przed nią odtworzył, tym bardziej skoro tyle już u niej mieszkał. Aktualnie u niego nie było żadnych romansów czy większych wydarzeń, może chwilowy flirt w barze gdy jeszcze chodził tam się napić ale po za tym? Można uznać, że jego życie w tym temacie uschło niczym piękny kwiat, który nie było ani pielęgnowany ani podlewany.
W zasadzie dużo emocji kotłowało się w nim samym, co skrzętnie zawsze przelewał na papier, wyrażając siebie w ten sposób. Pewnie nawet jego była żona miała chwilami problem aby do niego dotrzeć, aby go zrozumieć i zdefiniować jego odczucia, emocje.

W rzeczy samej, Jordan rozkwitał aktualnie – gdy już porzucił alkohol i zaczął szukać siebie i swojej potencjalnej przyszłości w Lorne Bay. Pomagało mu wychodzenie z domu, to poszukiwanie pracy i kontakt z ludźmi. Buchanan i jego charakter stawiał go jako osobę, która lepiej funkcjonuje w większym gronie niż jako jednostka, chociaż i tak wydawało się, że jest lepiej pod każdym względem. Do tego wszystkiego mógł nawet odwiedzić i fryzjera, ogarniając nieco swoje kudły i subtelną brodę, jaką utrzymywał, aby całkowicie odżyć.

- No powiem Ci, że Annie potrafi wystraszyć człowieka, tym bardziej jeśli właśnie do niego celuje ze swojej broni. - powiedział wprost, nakierowując ją na to co sam zdążył przeżyć te kilka dni temu, gdy jej siostra wpadła do jej mieszkania niezapowiedziana. Uśmiechnął się jednak bo to z początku groźne spotkanie, przemieniło się w całkiem miłą rozmowę i on polubił młodszą Halsworth.

- Ale jako typowa Halsworth ma swój urok i dobre geny. Myślę, że pogadaliśmy i mnie chociaż polubiła. No i też wyjaśniłem jej co robię w Twoim mieszkaniu ale mimo to, pomyśl aby się do niej odezwać. – no tak, doskonale wiedział ze ma rodzinę i to dosyć sporą, ale ukrywany był przed nimi niczym coś złego. Nie wiedział dlaczego ona ma taki z tym problem, podczas gdy jej siostra wydawała się nie mieć do niego problemu chociaż już widział oczami wyobraźni jak wyszukuje jego kartoteki w swojej pracy.

Mniejsza jednak o tamto spotkanie, rozmowa na ten temat nieco pomogło mu odwrócić na chwilę myśli przed samym przedstawieniem wiersza, na który się zdecydował. Przytaknął jej głową, gdy znalazł odpowiednią stronę i wybrał właśnie ten, który chciał jej pokazać. Poniekąd wolał aby nie wychodziła na przód z opinią, byle tylko uspokoić jego nerwy i nieco podwyższone tętno. Wolał aby najpierw go przeczytała, najpierw poczuła to co chce przez niego przekazać, te emocje i poniekąd pasję.
Odwrócił więc notatnik w jej stronie, podsuwając go bliżej tak, aby mogła ujrzeć te kilka linijek wiersza jaki jej prezentował:

„Czerwone światła, błyski,
unoszące się z popiołów,
dostrzegam Cię, za to kim jesteś,
ale nie możesz złamać, złamanego serca.
Podnosisz mnie i zostawiasz w rynsztoku,
rozerwij mnie i przejdź do następnego.
Jestem rozdarty, ale przetrwam,
na najniższym poziomie,
ale dam radę.
A nad tobą znajdę najwyższe wyżyny,
bo przyzwyczaiłem się do bólu,
nauczyłem się z nim żyć.”
*

W międzyczasie gdy zaczynała czytać, nie omieszkał się przyglądać jej zmieniającemu się wyrazowi twarzy czy drobnym ruchom jej warg gdy czytała, gdy chłonęła ten tekst. Obserwował jak jej oczy przeskakują po kolejnym wersie i jak angażuje się w ten z pozoru normalny proceder. Był ciekawy jej zdolnościom pojmowania tego typu rzeczy, ale chyba nie musiał się o to obawiać skoro podobnie jak on, miała tą artystyczną duszę.
Mimo to odczuwał obawy, jak zinterpretuje całość i czy nie pomyśli, że jest to zbyt mocno osobiste, aby wychodził z tym do większego grona odbiorców. Po części każdy jego wiersz dotykał go mocno personalnie, jego życia, jego przeżyć i uczuć, które miał albo, które kiedyś przeleciały przez jego duszę niczym wiatr hulający po pustym budynku.

*częściowo autorski


Olive Halsworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

- Nie gadaj! Annie celowała do Ciebie z broni?! Aż żałuję, że tego nie widziałam- ta rewelacja ją niesamowicie rozbawiła. Nigdy nie widziała swojej siostry w akcji i chętnie by zobaczyła jak zaskoczyła Jordana. I była ciekawa jak on na to zareagował! Czy się przestraszył się i posłusznie podniósł rączki do góry? Czy może krzyczał oburzony tą całą sytuacją? Oh, musi koniecznie zadzwonić do siostry i wypytać ją o szczegóły. - Wszystkie Halsworth są świetne. Nie poznałeś jeszcze Maeve, ona jest tak samo roztrzepana jak ja. Jakiś czas temu umówiłyśmy się na kawę i każda z nas pojechała gdzie indziej. Do dzisiaj nie wiem, które miejsce było tym prawidłowym- geny. Genów nie oszukasz. Jej najmłodsza siostra była najbardziej do niej podobna. I pomyśleć, że pomiędzy nimi była Annie- rozważna policjantka, mężatka, matka. Były chyba podobne do siebie tylko z wyglądu, bo Olive ślubu nie planowała i mimo, że kochała pracę z dziećmi, to swoich raczej nie planowała mieć.

Gdy przesunął jej notatnik, to zabrała swoją dłoń, aby chwycić kartki w ręce i skupić się na czytaniu. Czytała go bardzo uważnie. Każde słowo, pomału. W skupieniu. Przeczytała go raz. Drugi. Trzeci. Jej serce niebezpiecznie przyspieszyło i czuła jak oczy zachodzą mgłą powstałą przez napływające łzy. Wytarła jedną, zbłąkaną, która zaczęła spływać po jej policzku.- Jordan...- szepnęła podnosząc głowę w jego kierunku i nie wiedziała co teraz czuć. Przez jej ciało, umysł, przelatywała cała masa różnych przemyśleń i nie potrafiła się skupić na tej jednej. Opuściła ponownie wzrok zerkając na słowa zapisane na kartce papieru, które tak bardzo ją poruszyły.- To jest piękne. Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłeś- dodała z uśmiechem ponownie na niego patrząc i wysunęła dłoń w jego kierunku, aby złączyć ich dłonie w uścisku. - I powinieneś częściej pisać. Masz talent- szepnęła i spojrzała na niego tym razem zaintrygowana. Pierwszy raz poznała tą wrażliwą stronę Jordana. Tą stronę, gdy otwiera swoje serce i daje część siebie, aby następnie się podzielić nią z czytelnikami. Cholernie jej się spodobała ta wersja Buchanana. Zabrała w końcu swoją dłon i przesunęła z powrotem notatnik w jego stronę. - I cieszę się, że zainwestowałeś w notatnik. Ciocia dobra rada chyba nie była taka zła?- zażartowała śmiejąc się. Wtedy trochę się wkurzyła o to, ale może najwidoczniej jej słowa wtedy jakoś go poruszyły? Bo ewidentnie widziała zachodzące w nim zmiany w ostatnim czasie.
Gdy otrzymała w końcu swoją kawę, to upiła łyk i odchyliła się na krześle, aby spojrzeć na niego przekręcając głowę na bok. - I mogę zapytać co Cię natchnęło do tego wiersza? Jest o konkretnej osobie? O kimś z Twojej przeszłości?- spytała niepewnie, aby nie przesadzić i go nie wystraszyć. Jednak ciekawość zwyciężyła i musiała zadać to pytanie. Musiała się dowiedzieć. Najwyżej się na nią wkurzy i zrobi jej awanturę. Da radę, już wie jak sobie radzić z wkurzonym Jordanem. Musi sie jedynie teraz nauczyć życia z tą jego nową wersją, ale to raczej ciężkie nie będzie, a przyjemne.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Autentycznie wrócił aż do tamtej chwili i spotkania jej siostry gdy przy jego lekkim roztargnięciu, weszła do środka i no trochę się zdziwiła jego obecnością, biorąc go za intruza. Jasne, że w pierwszej chwili się przestraszył a potem trochę głupio, ale jednak myślał że to jakaś ściema albo coś co Olive przygotowała aby go wykurzyć z mieszkania czy coś w ten deseń. Mimo wszystko obyło się na szczęście bez kulki w ciele i jakoś się dogadał z młodszą Halsworth, chociaż to logiczne że mogła mieć dystans wciąż do niego jako rasowa pani policjant.

- Tak było! Celowała do mnie ale chyba jej się nie dziwisz. Nie wiedziała kim jestem i co robię u Ciebie w domu. Chociaż no, nie robiłem nic złego tylko siedziałem u siebie i tworzyłem. - dodał, z lekkim wzruszeniem ramion, jakby to było normalne iż policja wpada do mieszkania tak o! Oczywiście mogła uświadomić go że posiada siostrę w tych służbach, chociażby po to aby wiedział czego się spodziewać. Podsumowując jednak - nie miał nic za uszami aby się martwić o policję na karku, ani tutaj w Lorne Bay, ani w Ameryce.

- No widzę właśnie, że są. Do tego wszystkie pewnie takie urocze i ładne, aż ciekawy jestem kiedy poznam kolejną siostrę do kompletu. - rozbawienie go nie opuszczało gdy opisała dodatkowo co odwaliły gdy się umówiły. No coś miały w tej specyfice swojej siostrzyczki, że odwalały pewnie więcej takich cyrków, może jak były mniejsze albo coś - aż go ciekawiło jak to tam u nich było. Nie żeby coś, ale chyba wziął sobie jednak do serca chęć poznania trochę jej rodzinki bo to też był aspekt, o którym nie rozmawiali. W teorii nawzajem wiedzieli o sobie strasznie mało, aż dziwne skoro tyle już u niej pomieszkiwał..

Dał jej chwilę oczywiście na przeczytanie tego wiersza i o dziwo pewnie liczył w głowie ile razy mniej więcej mogła go przeczytać. Nie przeszkadzał jej i cierpliwie czekał aż cokolwiek powie, ale dostrzegł od razu wachlarz emocji, jakie w niej rozbudził. Widział te szklanki w jej oczach gdy podniosła wzrok znad tego krótkiego tekstu, ale jednak. No i przede wszystkim gdy się odezwała - miał wrażenie, że przeżywała poniekąd te parę sekund gdy została ze swoimi myślami, z jego wierszem pełnym emocji i obrazem potencjalnym, który zanim się krył. Poniekąd był wiersz o jego przeżyciach i tym co zostawił w Ameryce, dosyć mocno osobisty ale też taki, który mówił poniekąd iż to co było, zostawił za sobą finalnie.

- Miło mi, że tak mówisz. Mam nadzieję, że to szczere i nie chcesz tylko poprawić mi humoru i dodać sobie punktów. - mruknął, chwytając chętnie jej dłoń bo skoro sama ją wyciągnęła to nie mógł jej odrzucić i wręcz przeciwnie chciał tego dosyć mocno. Posunął się nawet o krok na przód, przesuwając kciukiem po wierzchni jej dłoni w takim nieco czułym geście, ale chciał jej tym pokazać swoją wdzięczność za tą chwilę, za słowa wsparcia i dodawanie skrzydeł. Potrzebował tego mocno aby w końcu stanąć na nogi. Zrobiło mu się też cieplej na duszy, że oddaje mu po części trochę od siebie, taką informację zwrotną na temat tego poezyjnego doświadczenia, takim przeżywaniem tego co jej przedstawił.

- Fakt, to był istotnie mądry zakup. I co ty chcesz od tej cioci, co? To miało być sformułowanie tylko i wyłącznie w pozytywnym znaczeniu a nie prześmiewczym czy negatywnym. Pamiętaj! - no tak musiał to głośno wyjaśnić bo obawiał się, że źle to odbiera, a przecież wcale nie chodziło mu o to aby ją obrazić w jakikolwiek sposób. Wręcz przeciwnie, to pokazywało jak bardzo ceni sobie jej rady i na dowód tego wprowadza autentycznie zmiany do swojego życia. Powinna być dumna z tego jak naprawiła poniekąd tego człowieka i jak to Buchanan potrafił pokazać inne oblicze, całkiem bardziej przyjemne niż to, które leniło się na jej kanapie i pierdziało bąki za przeproszeniem.
Gdy zapytała go o to co go kierowało do napisania wiersza, może i powinien jej wytłumaczyć wszystko od A do Z, opowiedzieć jej historię o sobie, ale jednak obawiał się, że temat z ex małżonką to o wiele za dużo jak na takie popijanie kawki i ogólnie ten moment. Nie chciał tego popsuć i rozdrapywać ran, ale też chodziło o to aby nie uniósł się zbyt gwałtownie, strasząc ją.

- Każdy mój wiersz dotyczy mnie, osobiście. Moich przeżyć i myśli, emocji a także pewnych mrocznych odmętów mojego życia. Masz rację, wiersz ten dotyczy osoby z przeszłości, którą zostawiłem za sobą i z którą się rozprawiłem na dobre. - na tamtą chwilę chyba tyle musiało jej wystarczyć, ale to nie koniec pewnie opowieści jakie miałby dla niej. Chciał jej przedstawić w końcu swoją historię i się otworzyć bo jednak dzięki temu pewnie łatwiej byłoby jej zrozumieć wiersze, ten przekaz a także wszystkie emocje temu towarzyszące. Nachylając się po kawę aby napić się kilku łyków ponownie, wpadł na pewien ciekawy pomysł, o który nie omieszkał jej nie opowiedzieć.

- Wiesz co? Mogę Ci chętnie przedstawić jeszcze inne wiersze, ale na pewnych zasadach chciałbym to zrobić. Wieczorki poezji. Wybieram miejsce, czas i odpowiednio dobieram wiersz. Przy okazji opowiadam Ci przynajmniej jedną istotną historię o sobie, tak abyś mnie poznała na serio. Nie musisz się zgadzać od razu ale myślę, że byłoby miło gdybyś jednak chciała to uskutecznić. Wena, rozrywka oraz rozwój kreatywności, a do tego miło spędzony czas po za domem. - wyrzucił z siebie, dosłownie jednym tchem. Nie żeby to brzmiało jak jakieś propozycje randki, ale jednak ufał jej na tyle iż chciał to zrobić i przedstawić jej siebie tak jak powinien to zrobić od początku. Po za tym był ciekawy Lorne Bay i chciał poodkrywać trochę ciekawych miejsc a skoro już to robić, to chciał mieć towarzystwo. Mógłby wybrać pewnie kogoś innego, ale Halsworth była kimś komu w tej chwili ufał najbardziej i najmocniej.

Olive Halsworth

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Grożenie pistoletem Jordanowi przez Annie, wcale jej nie zdziwiło. Nie żeby jej siostra była jakimś psycholem wymachującym bronią przed innymi. Co to to nie. Po prostu była policjantką, która wpadła na obcego faceta przebywającego w domu siostry pod jej nieobecność i o którym młodsza Halsworth nic nie wiedziała. Więc tak, to była całkowicie zrozumiała reakcja.

- Oczywiście! Panne Halsworth są najlepsze w mieście- poruszyła wymownie brwiami, zarzuciła włosami i wybuchnęła śmiechem. Ale taka była prawda, wszystkie Halsworth to potwierdzą. Jordan na razie powinien jej uwierzyć na słowo, bo faktycznie - oboje niewiele o sobie wiedzą. Tyle czasu ze soba mieszkają, dzielą łazienkę, wiedzą co druga osoba lubi jeść na śniadanie albo co ją wkurza, a nie wiedzą nawet czy mają rodzeństwo czy nie. Fakt, powinni lepiej się poznać.A rodzinkę Olive miała w końcu zacną. Te same geny, ta sama krew, a potrafili bardzo się różnić. Część była roztrzepana tak jak ona, część zamknięta w sobie, część bardzo dojrzała... Niesamowita mieszanka i mimo, że czasami blondynka na nich psioczyła, jak na przykład wtedy, gdy nie wiedziała, że jej brat wrócił do miasta, to ostatecznie życie by za nich oddała. Rodzina bez wątpienia była dla niej najważniejsza.

- Ej, mogę mówić szczerze i jednocześnie chcieć Ci poprawić humor. Mieszkanie z uśmiechniętym Jordanem jest lepsze od tego z naburmuszonym- zażartowała, aby trochę rozluźnić atmosferę. Gdy zaczął gładzić jej dłoń, mimowolnie drugą ręką robiła tak samo z jego. Może i był to bardzo czuły i intymny gest, ale Olive po przeczytaniu jego wiersza chyba tego potrzebowała. Otrzymania fizycznego wsparcia i dania go komuś innemu. Nie była typem stałozwiązkowym, ale nie miała problemu z takimi gestami. - Na pewno się rozprawiłeś? Bo ten wiersz nie brzmi jakby tak było...- spytała lekko przechylając głowę i przyglądając mu się. Zaczął ją intrygować coraz bardziej. Myślała, że go zna, ale teraz pokazał jej zupełnie inną wersję siebie. Tą bardziej otwartą, wrażliwą i spodobała się ona Olive. Czuła wtedy, że coraz więcej ich łączy.
Tak jak spodobał jej się pomysł tych spotkań. Ostatnio bardzo dużo pracowała i przyda jej się wyrwanie z domu, przebywanie na łonie natury, może poznanie nowych miejsc? - Podoba mi się ten pomysł, czemu nie. Pokażę Ci kilka fajnych miejsc w Lorne. Jest takie jedno na plaży, gdzie najbardziej lubię malować- zaczęła opowiadać podekscytowana prostując się i wyobrażając sobie jak siedzi na piasku ze szkicownikiem na kolanach, skupiona aby jak najlepiej odwzorować na kartce obraz ze swojej głowy, a on obok niej czyta swoje wiersze. To było iście.... romantyczne. Uświadomiwszy to sobie spojrzała na niego niepewnie i zapytała. - Ale jako przyjaciele... tak?- może pytanie nie było na miejscu. Może go nim zrani? Albo wkurzy? Ale jak już wiadomo, Olive nie myśli raczej zanim coś powie, więc słowa opuściły jej usta, zanim to ostatecznie przeanalizowała. I nawet nie wiedziała, jaka odpowiedź by ją usatysfakcjonowała. Czy na pewno chce, aby to były tylko spotkania na stopie przyjacielskiej? Czy może jednak nie? Czy może liczyła na powtórzenie tego pocałunku w deszczu? Nie miała pojęcia, co tym myśleć i dlatego wpatrywała się w niego bez słowa, czekając na jego odpowiedź.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Nie tak pewnie chciał sobie wyobrażać spotkanie jej siostry czy ogólnie kogoś z jej rodziny, ale z drugiej strony było to ciekawe doświadczenie. Nie miałby nawet może i nic przeciwko aby taka siostra Halsworth go skuła w kajdanki, chociaż nie koniecznie może w negatywnym celu. Po za tym chyba sam dostrzegał pewne podobieństwa między kobietami, a skoro mówiła że są jeszcze inne siostry czy bracie to pewnie kiedyś przyjdzie mu jeszcze któreś z listy spotkać. Oczywiście wolał aby to poznanie przebiegało w normalny sposób, ale poniekąd zatajona informacja o Jordanie mieszkającym u niej, do tego przygarnionym prosto z ulicy – nie brzmi korzystnie ani na jej konto ani na jego. A przecież nic złego biedny nie zrobił, ani nie chciał też aby ktoś go brał za złego człowieka czy jakiegoś krętacza, po prostu miał trudny okres i ktoś do niego wyciągnął tą rękę – Olive samarytanka Halsworth. Dlatego też musiała go poznać sama lepiej, aby zrozumieć dokładnie dlaczego wylądował na tym przysłowiowym bruku i skąd ta ucieczka aż do Lorne Bay.

- W takim razie miło mi i przyjemnie. Takie słowa to miód dla mojej duszy i cóż, pewnie kop motywacyjny do utrzymania takiej właśnie formy. – no miła to była chwila dla niego, choćby przez same jej słowa, potem i gesty. Doceniał to naprawdę i nie musiało od razu z tego płynąć nie wiadomo co. W tamtej chwili, nieco może i intymnej ale przełamującej jego bariery każde wsparcie było istotne, tym bardziej jeśli jest się w kropce i dopiero co „wygrzebuje” z dołu.

- Rozprawiłem się. Ale wiesz jak to jest, prawie jak z filmowcami – czasami trzeba trochę dodać, przejaskrawić, podkoloryzować sytuację na kinowym ekranie, tutaj jest podobnie. Uwolniłem się od tego w stu procentach. – przyznał pewnie, stawiając na swoim. Może nieco mijał się jednak z tym z jednej strony, ale z drugiej zaś uważał taki wiersz za ostateczne rozprawienie się z demonami, było to swego rodzaju dodatkowo odgonienie myśli, mogących podpowiadać coś innego. Minęło jednak już sporo czasu od tamtych wydarzeń, miał to za sobą i czuł to już to na sto procent. Ale dało się dojrzeć, że trochę go zbiła tym pytaniem z tropu ale tylko i wyłącznie minimalnie, dalej się jakoś trzymał.
Jego pomysł ku jego ucieszy, przyjęła w dosyć miły sposób, a o to właśnie mu chodziło. W zasadzie nie chciał jej nic konkretnego narzucać, tak po prostu i to miało zrobić dobrze jej jak i jemu. Po za tym miał chyba już jakiś plan w głowie na taki wieczór poezji, bo inaczej póki co nie chciał tego nazywać, choćby przez swoje maniery i grzeczność.

- Zgadzam się, ale do tego musisz mi sprzedać miłą historię z nim związanym. I w sumie to chyba czytasz mi w myślach bo miałem akurat na myśli plaże! Cholera i gdzie tu ten efekt zaskoczenia? I gorzej jak się okaże, że Twoje miejsce to teraz moje miejsce. – mruknął podśmiewując się nieco z tego, że oboje akurat wpadli na tą plażę w tym przypadku. On sam ostatnimi czasy często spacerował po plaży za dnia, ale wciąż nie był tam gdy robiło się ciemno, gdy zapadał wieczór. Obraz w głowie potencjalny jaki zakładał to miły klimat w akompaniamencie szumu fal oraz tej gry światła, oddawanego im przez księżyc w pełni i kilka gwiazd. I tak jak faktycznie brało się całość pod uwagę, to rzeczywiście podchodziło już to bardziej pod randkę niż takie zwykłe spotkanie. Stąd miała nieco mieszane odczucia widocznie podobnie jak i on, że aż musiała mu zadać swoje pytanie, którego nie szło nie ominąć.

- Ammm… nie analizujmy może tego, co? To ma być miło spędzony czas, nie ma co kategoryzować. – pokusił się o dyplomatyczną odpowiedz bo jednak sam nie wiedział co jej powiedzieć w tamtej chwili. Że chcę aby to odbierała inaczej? Wtedy być może ją wystraszy i zniechęci do całego pomysłu. Że sam nie wie do końca? Wypadnie wtedy na niezdecydowanego i mało konkretnego w swoich słowach i czynach. Jaka więc by nie padła jego odpowiedz, chyba żadna nie byłaby satysfakcjonująca ani dla niego, ani dla niej - stąd więc wolał to zostawić.

Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

- Mi również miło. Dobrze Cię widzieć takiego - uśmiechniętego i natchnionego-powiedziała przyglądając mu się z żywym zainteresowaniem i pewnego rodzaju szczęściem. Była zadowolona zarówno z jego sukcesów jak i swoich. Przypomniało jej się, jak te kilka tygodni temu spotkała go na przystanku. Z jedną torbą na ramieniu, zarośniętego, załamanego i bez nadziei. Pomału zaczął stawać na nogi, dbać o siebie, pisać, szukać pracy... To było cholernie miłe uczucie widzieć, że wystarczy wyciągnąć do człowieka pomocną dłoń i dać mu trochę swojej wiary. Przemiana Jordana bardzo jej imponowała.

I rozumiała jego wytłumaczenie. Nie wszystko w sztuce musi być jeden do jednego. W dodatku mogła też źle zinterpretować jego wiersz. W końcu on sam wiedział najlepiej, co ma na myśli. A Olive nigdy nie była fanką interpretacji czyjś dzieł pod klucz w szkole. To bardzo ograniczało wyobraźnię dzieci, dlatego na swoich zajęciach starała się pobudzić je jak najbardziej. U niej nie było brzydkiego rysunku. Jeżeli widziała chęć i zaangażowanie podczas pracy, uczen zdobywał najwyższą ocenę. Oh, taka nauczycielka to skarb!

- Całkiem możliwe! Nie obiecuję, że się nie zakochasz- bo miejsce jest naprawdę urocze! Przynajmniej dla niej, a nie wszystko musi się podobać innym, to co jej. Miała jednak przeczucie, że miejsce przybodoba się i Jordanowi, który najwyraźniej również się cieszył na wspólne spotkanie. Dlatego od razu pożałowała swojego pytania, gdy tylko zobaczyła jego minę. To było bezsensowne pytanie! - Masz rację, przepraszam- przyznała kiwając głowę i upiła łyk kawy.
Posiedzieli jeszcze trochę, aż w końcu Olive musała uciekać do pracy. Pożegnali się, dała mu klucze i... KONIEC


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
ODPOWIEDZ