psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Wczorajszy dzień Terrell z Warren przechorowały minioną imprezę. Wypiły za dużo, do czego Joan się przyznawała i za co częściowo mogła podziękować wujkowi mającego bardzo duży wpływ na jej aktualny stan. Oczywiście, że mogła odmówić mu alkoholu tylko, że facet był magikiem i kiedy ona myślała, że wciąż pije swego trzeciego drinka to tak naprawdę była już w połowie czwartego. Polewał gdy Joan nie patrzyła, kiedy rozmawiała z kimś innym albo szła do toalety. Terrell pierwszy raz nie pilnowała swojej szklanki. Kiedy jeszcze na początku swego pobytu w Lorne Bay chodziła do Shadow działała instynktownie mając na oku swojego drinka. Nie wierzyła tamtejszym gościom. Właściwie to nikomu, bo w Perth robiła to nieustannie. Nawet gdyby była na wystawnej kolacji to zabierałaby ze sobą kieliszek do łazienki. Tak, była kiedyś ofiarą nieświadomego odurzenia, ale przecież facet po wszystkim zapłacił, więc było w porządku – prawda? Widziała też inne młode dziewczyny wyciągane przez napalonych gości i w pewnym momencie sama zaczęła nadmiernie się odurzać byleby znieść własne życie. Kiedy jednak dzięki sponsorowi wyszła w miarę na prostą, to zaczęła się pilnować. Odstawiła to co jej szkodziło i czujnym okiem obserwowała swoje drinki bojąc się, że ktoś mógłby ją odurzyć. Podczas imprezy urodzinowej Warren nawet o tym nie pomyślała, co uświadomiła sobie dopiero następnego dnia i to było.. pomimo ciążącego kaca bardzo kojące uczucie.
Dzisiejszego ranka Warren pojechała do sklepu i jak Joan sądziła również spotkać się z Leah, o czym kobieta niechętnie mówiła świadoma podejścia Terrell do tamtej.
Pijąc herbatę zaczęła myśleć o słowach Leah. Wczoraj nie miała do tego siły, żołądek także się buntował dając do zrozumienia, że była już dorosła i powinna nieco przystopować. Teraz już było dobrze i mogła zastanowić się nad prawdziwością słów o potencjalnym wcześniejszym wyjściu Prii z więzienia. Rozmawiały kiedyś o tej możliwości, ale była to właśnie – możliwość – a nie coś, co faktycznie miało się dokonać, bo ostatecznie nic z tego nie wyszło. Joan nie wiedziała, że niektóre decyzje padły i były pozytywne, ale potem coś się stało i.. sięgnęła po telefon.

Joan
Jestem Ci winna przeprosiny za ten swój.. tekst.
]
wysłano do Val Warren


Mogła napisać, że miały do pogadania, ale nie chciała wywoływać presji. Wierzyła, a przynajmniej chciała wierzyć, że prawda nie była taka zła jak to rysował ją ton wypowiedzi Leah. Nie było co mącić a o przeprosinach nie kłamała, bo od kiedy oznajmiła rodzinie Warren, że ta była świetna w łóżku ani razu nie poruszyły tego tematu. Po pierwsze – bo kac. Po drugie – bo dzisiaj jeszcze było wcześnie a nocą, kiedy Joan poczuła się lepiej, cztery godziny przesiedziała na telefonie zaufania.
Dopiero wstała, potrzebowała czasu i.. do jej uszu dotarło pukanie do drzwi. Nie była pewna, czy otworzyć. Nie była właścicielką domu, więc nie czuła się dobrze witając ludzi, których nie znała a jacy być może odwiedzili Warren (bo może to był sąsiad, który chciał pożyczyć cukier, ale tak naprawdę skrycie podkochiwał się w Val?). Tylko, co jeśli to był listonosz albo kurier z bardzo ważną paczką dla Warren?
Leniwie wstała z miejsca i otworzyła drzwi, czego natychmiast pożałowała.
- Val nie ma – oznajmiła oschle i zamierzała zamknąć drzwi przed nosem Leah, ale ta wsunęła nogę między framugą a pionową powierzchnią, na którą Joan napierała. – Powiedziałam, że jej nie ma.
- Poczekam na nią.
- Na zewnątrz.
- Nie. W środku. – Leah była silna. Wystarczyło jedno pchnięcie, które odrzuciło Terrell na szczęście zachowującą równowagę. – To nie twój dom, więc się nie rządź. – Weszła do środka jak do siebie. – Wygadana się zrobiłaś, wiesz? Chociaż już w więzieniu miewałaś ostry język. Helga mi mówiła.
- Wolałabym, żebyś poczekała na zewnątrz.
- Bo co? Zadzwonisz do swoich pacjentów z Perth? Myślisz, że ci pomogą?
Żebyś kurwa wiedziała. Tego jednak Joan nie chciała zdradzać i zarazem nie wiedziała, czy przypadkiem nie trafi na tego, co kazał ją pobić.
- Wiesz, to w sumie bardzo korzystne. Ta twoja była praca. Teraz może się przydać – dla mnie. – Znacząco spojrzała na Joan obserwując jak ta wycofuje się w stronę stołu. – Mogę dać ci spokój, jeśli skontaktujesz mnie z takim jednym.
Co z tymi babami było nie tak? Czemu nagle wszystkie chciały aby w czymś im pomogła, bo niby to miałoby pomóc Joan odzyskać spokój? Czy ONE naprawdę sądziły, że Terrell uwierzy w te brednie?
- Doprawdy? A potem mnie pobijesz jak Val, bo nie spełnię twojej kolejnej prośby?
- Oh, nadal trzymasz urazę za tamto?
- Jesteś suką.
- Wow! Joan Terrell wreszcie przeklęła! – Leah aż klasnęła w dłonie. – Nie daj się prosić i weź nieco spuść z tonu, bo niestety słonko, ale przez jakiś czas będę tu blisko. Bardzo blisko, bo jak wiesz ex twojej seks zabawki nieco szaleje i trzeba ją nieco naprostować. – Znów się uśmiechnęła jak biblijny wąż.
- Wyjdź. – Joan miała dość słuchania tych pełnych jadu słów. Wiedziała, że to gra, ale ciężko było na to wszystko zamknąć uszy. Nie była ścianą. Nic nie odbijało się od niej jak piłeczka.
- Będę tutaj.
- Powiedziałam – wyjdź! – Nie myśląc zbyt wiele wraz z tymi słowami złapała za kubek z herbatą i rzuciła w stronę Leah. Płyn rozlał się po drodze a jego resztki zmieszały się z krwią z czoła poszkodowanej. Leah dostała kubkiem prosto w głowę, co na pewno zabolało i nieco rozcięło skórę na czole, ale na oko Joan nie była to przesadnie głęboka ani duża rana.
- Co ty odpierdalasz?! – Leah zrobiła krok ku niej, więc tym razem Joan chwyciła za talerz (całe szczęście śniadania już na nim nie było) i zamachnęła się tym razem umyślnie pudłując. Talerz rozbił się na podłodze na co Leah odskoczyła, syknęła i rzuciła gniewne spojrzenie.
- Poczekam na zewnątrz – warknęła i wyszła trzaskając drzwiami. Usiadła przed domem przykładając do czoła chusteczkę. Już ona powie Warren z jaką dzikuską postanowiła zamieszkać.
Terrell drżała. Nie tylko w środku, ale także na zewnątrz. Spojrzała na swoje dłonie nie wierząc, że zrobiła coś takiego. Bała się teraz spojrzeć w lustro, bo czuła, że w swym odbiciu zobaczy matkę. Kobietę, którą nigdy nie chciała się stać.
Po paru głębokich wdechach szybko znalazła zmiotkę i ogarnęła bałagan, który zrobiła. Po wrzuceniu szkła do kosza wyjrzała przez okno widząc jak Leah dalej siedzi i cierpliwie czeka na Warren. Ręcznikiem papierowym wytarła plamę po herbacie i nie wiedząc co ze sobą zrobić wzięła cienką kurtkę, torebkę i wyszła tylnymi drzwiami.
Poszła na spacer. Musiała ochłonąć i nie dać się znowu sprowokować, bo przecież gdy tylko Val wróci to na pewno wpuści Leah do środka. Nie chciała słuchać jak w złości kobieta mówi do niej, że była niestabilna emocjonalnie. To wcale nie tak. Po prostu się bała i miała dość dawnego życia, którym z chęcią rzuciłaby jak kubkiem prosto w czoło Leah; z czego akurat po części była dumna.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#18

Na imprezie wypiła co najmniej kilka mieszanek, od których żołądek nieźle oberwał, protestując nawet przy próbie zjedzenia półpłynnych posiłków dnia następnego. Ratowała się lekami, gazowaną wodą i małymi porcjami warzyw, będąc całkiem zadowoloną z ostatecznego wyniku. Zawsze mogła skończyć gorzej - przytulona do muszli klozetowej, albo leżąca na trawniku, niedaleko wyrzuconej uprzednio zawartości żołądka. Miała swoje lata, jednak to nie oznaczało zupełnego rezygnowania z alkoholu.
Gdy już zregenerowała siły na tyle, aby bez ryzyka zaśnięcia wsiąść w samochód, udała się do marketu, co by uzupełnić braki w lodówce. Szukała głownie napojów i pakowanych produktów, jako, że owoce i warzywa zawsze pozyskiwała lokalnie od sąsiadów, obeznanych w uprawie od kilku pokoleń.
Widząc na wyświetlaczu telefonu powiadomienie o wiadomości, szybko odpisała, zastanawiając się na ile Terrell będzie skłonna zastosować się do sugestii.

Pria
Który konkretnie? Podejrzewam, że trochę tych tekstów było
Wystarczy chłodna kąpiel z lampką wina i będziemy kwita
wysłano do Joan D. Terrell


Z alkoholem nie chciała przedobrzyć, jednak lampka wina nikogo nie zabije. Szczególnie teraz, gdy Val już nieco doszła do siebie.
Obładowana zakupami zostawiła samochód na parkingu, przed wejściem do lasu, będącego dzielnicą odgrodzoną od całej reszty okolic. Nie zrobiła wielkich zapasów na cały tydzień, więc też nie kontaktowała się z Joan w sprawie pomocy. Kto wie, być może Terrell była właśnie w trakcie szykowania wspomnianej we wiadomości kąpieli.
Wszelkie oczekiwania spadły jednak na drugi plan, gdy tylko Warren dostrzegła na schodach przed domkiem znajomą twarz. Nie spodziewała się, że Leah pofatyguje się aż tutaj, szczególnie, że miała napisać wiadomość, gdzie konkretnie się spotkają. Kolejna niespodzianka w przeciągu ostatniego tygodnia. Miała wrażenie, że ten okaże się niezwykle intensywny i pełny zwrotów akcji.
- Coś się stało? - zapytała na wstępie, po przekroczeniu drewnianej furtki, na co Leah wstała z miejsca mamrocząc pod nosem „no, nareszcie”.
- Już myślałam, że się ciebie nie doczekam. Joan wypadła jak burza i…
- Wyszła? - dopytała zaskoczona, ustawiając pod drzwiami reklamówki z zakupami.
- Pewnie poszła zadzwonić do tego swojego gacha, którego złapała w Perth - Leah wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic, na co Val z zastanowieniem zmarszczyła brwi. - Żartuję. Nie mówiła nic konkretnego. Chyba się wystraszyła, że nagadam ci jakichś głupot na jej temat.
- Jakichś? - wciąż coś tu jej nie grało i utwierdziła się w tym przekonaniu tylko bardziej, widząc ranę na czole kobiety. - Co ci się stało?
- Wczoraj trochę popiłam i trochę się poturbowałam. Mam już swoje lata.
Leah machnęła ręką, czekając aż Warren wreszcie otworzy drzwi i weźmie reklamówki do środka. Z lekkim ociąganiem obie trafiły do środka, gdzie Val, w trakcie wykładania produktów postanowiła odezwać się do Terrell.

Pria
Gdzie jesteś?
wysłano do Joan D. Terrell


- Mogłabyś się zdziwić, jak dużo osób z Lorne Bay kojarzy Joan. Kto by pomyślał, że ta wystraszona dziewczyna wyrośnie na taką trzpiotkę…
- Jak sytuacja z Mią? Byłaś przy okazji w Cairns? - liczyła na zmianę tematu, szczególnie, że niekoniecznie chciała zastanawiać się nad tym, z iloma osobami z Lorne Bay Terrell się „spiknęła”. To dawno i… nieprawda?
- Ta, nieźle się tam urządziła. Myśli, że jak załatwi sobie kilku karków i zacznie organizować wieczorki LGBT friendly, to wszyscy będą się nią zachwycać. Dziwny masz gust do tych panienek, ale ja wcale nie jestem lepsza - Leah zaśmiała się w głos, machnąwszy ręką. Cóż, jej wybór względem mężczyzn bywał ekstremalny. - Polej coś mocniejszego.
Nie będą przecież gadać w kuchni nad pustym stołem, jak wioskowe sąsiadki. Warren zaproponowała miejsce na tyłach domku, gdzie stał stolik i trzy składane krzesła, niedaleko hamaku, na jakim lubiła niekiedy wypoczywać. Dopóki pogoda dopisywała i nie zapowiadano ulewnych deszczy, warto z tego skorzystać. Przy okazji, nie chciała niepokoić Joan obecnością nielubianej szefowej.
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Joan
Za ten na temat Twoich umiejętności.
🛁 🍷 🌋 🔥
odpowiedź na wiadomość
Gdzie jesteś?
Wyszłam na spacer. Tak będzie lepiej. Przepraszam za kubek i talerz.
wysłano do Val Warren


Odpisała Warren patrząc na swoje poprzednie wiadomości. To przedpołudnie miało wyglądać zupełnie inaczej, ale prawda była taka, że świat miał to głęboko w poważaniu. Nieraz się o tym przekonała, co nieco ją frustrowało, dlatego obeszła osiedle naokoło i dotarła na parking. Zauważyła samochód Prii, choć same wiadomości sugerowały jej powrót do domku. Leah na pewno powiedziała co się stało a Joan nie zamierzała się tego wypierać. Nie będzie udawać głupiej kłamiąc, że naczynia same się stłukły. Nie była dzieckiem bojącym się swych rodziców, acz obawiała się reakcji Warren na wieść o tym, jak potraktowano jej koleżankę po fachu i dawną pracodawczynię. Joan mogłaby łgać, ale nie chciała.
Nie w taki sposób zamierzała żyć po tym, jak uciekła z Perth.
Przystanęła przy swoim wraku, w którym wciąż stało część kartonów z jej rzeczami. Przypomniało jej to, że przecież nie miała zatrzymywać się w Lorne Bay na stałe. Już jakiś czas temu sprzedała dom, więc mogła wybywać.
Przecież taki miała plan, prawda?
Otworzyła drzwi po stronie pasażera i ze schowka wyjęła paczkę papierosów. Trochę tam przeleżały, bo nie paliła, od kiedy już nie musiała przebywać w rodzinnym domu i przestała chodzić do Shadow. Teraz jednak dopadła ją niepochamowana potrzeba poczucia tytoniu w ustach i w płucach. Musiała ukoić nerwy i przestać myśleć o Leah. To nie była jej sprawa. Ani ona ani pieprzona Mia.
Zaciągnęła się papierosem wsparta o samochód i wolną dłonią przetarła czoło. Pomyślała o tym, jak rzuciła kubkiem a potem talerzem i jak wyzwalające to było. Zarazem poczuła do siebie odrazę, dokładnie taką samą, z jaką myślała o matce. Szargały nią skrajne emocje i nawet papieros nie był w stanie dać jej potrzebnego ukojenia. Tak naprawdę chciała usiąść razem z Warren i z nią porozmawiać. Dowiedzieć się co planowały z Leah i jak długo to zajmie, by przygotować się na dalszą z ledwością tolerowaną (bo doprowadzającą do mdłości) obecnością tej baby i ex dziewczyny. Chciała wiedzieć to wszystko, żeby być świadomą na czym stała, a potem po prostu przytuliłaby się do Prii.
Momentalnie dopadło ją uczucie beznadziei, bo nie miała nic innego do zaoferowania. W tej chwili stała w miejscu i bardzo chciałaby się z tego wyrwać. Poczuć zew i wolność, której nigdy nie doświadczyła. Nie na takich warunkach, na jakich by chciała.
Rzuciła papierosa pod nogi i zgasiła go butem. Przeszła na tyły auta, otworzyła bagażnik i sięgnęła w głąb jednego z kartonów. Trochę zajęło jej nim znalazła mały przedmiot. Nieduży telefon z klapką był czymś, do czego ani razu – od przyjazdu do Lorne Bay – nie wracała uważając, że nie będzie jej to potrzebne. W końcu chciała wyrwać się z poprzedniego życia a nie do niego wracać.
Włączyła telefon, poczekała aż ekran się zaświecił i wybrała jedyny numer wyświetlający się w kontaktach.
Odczekała trzy sygnały zanim osoba po drugiej stronie odebrała połączenie.
- A niech mnie. Mała, już się bałem, że przepadałaś.
- Ciebie też miło słyszeć, Rex.
- Moja żona za tobą tęskni.
- Tylko ona? - Uśmiechnęła się pod nosem.
- Dzieciaki też. Przydałabyś się, bo najmłodszy dorasta a Mariah panikuje, że wyrośnie..
- ..na swego ojca? - wtrąciła na co Rex tylko się roześmiał.
- Taaa, wystarczy, że Arnold przejmie po mnie interes.
- Co u niego?
- Ma nową dziewczynę. Ta też mi się nie podoba, ale staram się myśleć o tym, co mi mówiłaś i nie oceniać jej tylko dlatego, bo ma pięciocentymetrowe tipsy.
- Jakie?
- Może przesadzam, ale są długaśne. Boję się, że podrapie nimi jego jaja. - Tym razem to Joan się zaśmiała i wreszcie zapadła między nimi cisza, którą przerwał mężczyzna. - Gdzie jesteś?
- Nie mogę powiedzieć.
- Tak, wiem. - Joan usłyszała, że wyraźnie zmarkotniał. - Nie wiem, kto to zrobił Joan. Pytałem, ale..
- To nic. Dzwonię w innej sprawie.
- Mów, czego potrzebujesz, mała.
- Wszystkiego o Mii.. - Podała dokładne dane i nawet wspomniała, że jest Aborygenką oraz w czym się pałała.
- Wszystko?
- Wszystko, wszystko.
- W porządku. Będziesz to miała jak najszybciej.
- Dziękuję, Rex.
- To ja dziękuję, mała.
Rozłączyła się, zamknęła klapkę i wzięła głęboki wdech. Tylko tyle mogła zrobić byleby przyśpieszyć proces wykurzenia Mii a przy tym także Leah, która już nie będzie potrzebna (i wszystkie kubki będą bezpieczne).

Joan
Pojadę do domu Hyde'a. Sprawdzę, czy wszystko jest tam ok. Nie musicie się śpieszyć.
wysłano do Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Pria
odpowiedź na wiadomość
Wyszłam na spacer. Tak będzie lepiej. Przepraszam za kubek i talerz.
Nie przejmuj się, to tylko kubek i talerz. Napisz, gdzie będziesz, inaczej zacznę szukać Cię po całej okolicy, nie żartuję
wysłano do Joan D. Terrell


Pomimo sceptycznego nastawienia do mocniejszego alkoholu, w końcu się przemogła wypijając powoli pierwszą mieszankę w formie whisky i soku z cytryny, w towarzystwie kostek lodu. Chciała nieco pobudzić swój umysł, na wypadek gdyby Leah przeszła do kombinowania konkretów, względem detronizacji Mii w Cairns. Pomimo udanej współpracy w przeszłości, nie bała się dać dziewczynie nauczki, po tym, co opisała jej sama Warren.
Leah spalała właśnie trzecią tytoniową zwitkę, wygodnie usadowiona na ogrodowym krześle.
- Musisz jednak przyznać, że Mia miała w sobie trochę tego dzikiego wdzięku. Znaczy nadal go chyba ma, nie? - spojrzała na Warren znad swoich okularów, nonszalancko zaciągając się cygaretką. - Gdybym miała taką urodę jak ona, też bym na tym korzystała. Niczego się nie bała. Zawsze chętnie dzieliła się swoimi pomysłami i na pewno nigdy się z nią nie nudziłaś. Joan z kolei…
Wzruszyła ramionami, imitując rzekomo nieporadny wyraz twarzy Terrell.
- Założę się, że nawet nie schodzi na dół, jeśli wiesz co mam na myśli - znacząco spojrzała na Val, jakby mogła tym samym prześwietlić jej podejście. - Pewnie się boi, skoro jak dotąd miała w ustach tylko same-
- Plan - przywołała Leah do porządku, nakreślając motyw przewodni ich rozmowy. - Mówiłaś o jej klubie.
- Ta - starsza kobieta kiwnęła głową, wypuszczając kącikiem ust obłok dymu. - Klub w Cairns, słabo zabezpieczony, system pożarowy leży i kwiczy, dosłownie zachęcając do podpalenia.
Warren nie była jednak pewna czy chce ryzykować życiem pozostałych, zwykłych pracowników. Barmanka wydawała się w porządku i zapewne reszta obsługi również taka była.
- Ewentualnie możemy im zorganizować fontannę z kibli przy następnej dużej imprezie, w przyszłym tygodniu. Broń biologiczna to jedna z najbardziej skutecznych metod. Wiesz co wrzucano za mury wroga w średniowieczu? Zdechłe krowy - Leah potrafiła tworzyć niezwykle błyskotliwe pomysły, zwłaszcza po kilku mocniejszych kieliszkach. Z oczywistych powodów, krów nie użyją przy ambitnym planie.
- Karków załatwimy w zamieszaniu gazem, a ją samą złapiemy żywcem. Masz jakąś wtykę w jej szeregach? To może okazać się kluczowe.
Od razu pomyślała o Dingo, ale nie była pewna czy chce mieszać kolegę w cało to zamieszanie. Mia mogłaby później szukać na nim zemsty, a to ostatnie, czego życzyłaby facetowi. Mimo wszystko, gość dużo dla niej zrobił, nigdy nie dźgnął jej w plecy, więc zasługiwał na pozostawienie go w spokoju. Nawet, jeśli wybrał stronę zdradliwej ex.
- Nadal nie mogę uwierzyć w to, że Joan do ciebie trafiła, jasna cholera… - Leah pokręciła z niedowierzaniem głową, dolewając sobie szkockiej. - Ale wiesz… jeśli będziecie razem planować przyszłość, musicie się pożegnać z potomstwem. Nikt nie pozwoli dwóm babom po więzieniu na adopcję dziecka…

Pria
Leah wyszła pół godziny temu. Podjechać po ciebie? Wezmę rower, dużo nie piłam, przysięgam 😇
Przy okazji powiesz mi o co chodzi z tym kubkiem i talerzem
wysłano do Joan D. Terrell


Wystukała wiadomość na telefonie, siedząc na schodach, z frontowej strony domku. Zawiesiła spojrzenie na odnowionym składaku, na którym kiedyś często jeździł wuj Miro. Odkąd Hector sprezentował mu ekskluzywny rower elektryczny, zdecydował się odstąpić dwuślada Val, która to skorzystała z niego może kilka razy. W każdym razie, ostatnio go odrdzewiała i napompowała koła, więc jeśli tylko Joan potrzebowałaby podwózki, uruchomiłaby napęd, pamiętając również o odpowiednim oświetleniu. Obie na spokojnie się zmieszczą, jak nie na samym siodełku, to przy wykorzystaniu bagażnika.
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Joan
Z góry zakładasz, że moje cudowne auto drugi raz dzisiaj nie odpali?
Nie pomyliłaś się.
Możesz przyjechać, o ile nie masz pracy albo innych zobowiązań. Będę tutaj. Nie ucieknę.
wysłano do Val Warren


Wcale nie chciała wymigać się od tłumaczenia, czemu kubek i talerz zostały stłuczone. Gdyby musiała to poradziłaby sobie z powrotem w rejony domku Warren, acz patrząc na swego rzęcha miała nieodparte wrażenie, że ten chciał aby została. Piętnaście minut temu próbowała go odpalić, ale odmówił posłuszeństwa, więc stojąc już w środku zastanawiała się, czy to nie był jakiś dziwaczny znak. Siedziała przecież w pustym domu brata, w którym mogłaby pomieszkiwać bez osaczania prywatnej przestrzeni Warren, która zasługiwała na kawałek swego miejsca i prywatnego czasu. Poza tym wizja wspólnego powrotu na rowerze wydawała się abstrakcyjna. Niby jak miały to zrobić? Przecież na rowerze było tylko jedno miejsca a Joan na pewno nie umiała utrzymać na nim równowagi (sądząc, że siedzenie na bagażniku również wymagało wielkich umiejętności). Tego jednak nie napisała, bo tak naprawdę chciała aby Warren przyjechała. Nie ważne czy będzie tu za godzinę czy cztery, bo jednak miała coś po drodze do załatwienia. Byleby przyjechała i żeby mogły porozmawiać, bo nie lubiła tkwić w niewiedzy oraz przeciągać nieuniknionego, czyli tłumaczenia się, czemu rzuciła w Leah kubkiem.
Weszła na górę wcześniej zauważając, że w jednym z pokoi stał komputer. Przedziwne albo wcale i nie, że nigdy nie była w tym domu, kiedy w miarę jako tako odzyskała kontakt z bratem. Szybko go też utraciła i nagle dostała prawo oraz zgodę na zaglądanie do środka, kiedy Hyde’a nie było na miejscu. Sugerował także, że mogła tu zamieszkać, co momentami rozważała a co uciekało na drugi plan, kiedy całowała Prie.
Włączyła komputer bezwiednie rozglądając się dookoła. Hyde miał uporządkowany i bardzo statyczny dom. Wszystko miało tu swoje miejsce, aż strach było cokolwiek dotknąć. Nie żeby Joan zamierzała grzebać mu po szafkach. Nawet nie czuła takiej potrzeby, bo tak naprawdę nigdy nie odzyskała kontaktu z Hydem. Nie w taki sposób w jaki by chciała albo jaki mieli będąc dziećmi. Wszystko się zmieniło dawno temu i ciężko było do tego wrócić, nawet jeśli wyjaśnili sobie parę nieścisłości.
Już nie odzyska bata. Nie odzyska rodziny.
Co gorsza. Zdążyła się z tym pogodzić.
Zanim sprawdziła pocztę postanowiła zamówić jedzenie. Jeśli Warren przyjedzie później, to po prostu je odgrzeje byleby kobieta miała czym zapełnić – jak się okazało – nieco wypełniony alkoholem żołądek. Sama wypaliła już trzy papierosy, więc nie będzie jojczyć Prii, że wypiła alkohol nieco wcześniej niż ogólnie się narzucało, bo w odwecie wypomniano by jej smród tytoniu.
Sprawdziła pocztę, ale nic nowego nie przyszło. Nie wyłączyła komputera i dodatkowo sprawdziła, czy drukarka stojąca obok na pewno działa. Przy okazji natrafiła na wydruk menu restauracji, którą prowadził Hyde. To też porzucił.. swój biznes i plan na nowe menu.
- Czy naprawdę chodzi tylko i wyłącznie o utracone dziecko? – zapytała na głos i postanowiła napisać do brata. Nie dosłownie to co z siebie wyrzuciła, ale podpytała jak się czuł i gdzie teraz był.
Wstała i wróciła na dół nalewając sobie wody z kranu. Przy okazji poszperała po szafkach znajdując tę wypełnioną przeróżnym i wyjątkowo drogim alkoholem. Były też produkty z puszkach, opakowaniach i te, które mogły długo stać.
Usiadła na kanapę i spojrzała na pozostawioną tam torebkę oraz telefon z klapką. Nie musiała i przede wszystkim nie powinna go używać, ale chciała coś zrobić. Miała dość tego, że wszystkie baby wokół Warren chciały coś od niej ugrać.
Włączyła telewizor i postanowiła poczekać na Warren oglądając program przyrodniczy.
- Pria, to ty?! – zawołała słysząc, że ktoś otworzył drzwi. Nie oczekiwała, że Warren będzie pukać. Przemytnicza wiedziała, że w domu poza Joan nikogo nie było i ta na pewno nie robiła niczego nieodpowiedniego; nie w pojedynkę, bo już nie musiała. – Chodź! – Znów zawołała, choć sama za pierwszym razem, gdy tu zaglądała czuła się niepewnie. Dom był duży i aż za bogaty.Podążaj za moim głosem. – Ok, dom nie był AŻ tak duży, ale musiała odrobinę zażartować na temat jego wielkości. – Napijesz się czegoś? – Widząc kobietę wstała z kanapy i od razu do niej podeszła. Przystanęła, wspięła się na palce i krótko ucałowała Prie na powitanie. Gdyby spotkała się z uwagą "Paliłaś" od razu by odpowiedziała "Piłaś". – Możemy tu posiedzieć. Zamówiłam jedzenie – zaproponowała, żeby od razu nie wracały do domku w Tingaree. Przeszła w stronę kuchni ciągnąć za sobą Warren, którą wcześniej złapała za rękę. Zamierzała z nią porozmawiać i nie będzie tego przeciągać w nieskończoność.
- Spotkanie się.. udało? – zapytała krzywiąc się na samą myśl o Leah, co próbowała ukryć, ale z marnym skutkiem. – Pewnie mnie zrugała. – Spodziewała się tego, bo choć Pria napisała, że chciałaby wiedzieć, co stało się z kubkiem i talerzem to Joan uznała, że po prostu wolała poznać jej wersję wydarzeń. – Chciałabym powiedzieć, że żałuję, ale.. trochę nie. – Częściowo ani trochę nie żałowała swego ataku na Leah.
Nalała Warren wodę i podała jej szklankę czekając na ewentualną złość, bo przecież Joan zraniła kobietę, która miała pomóc w pozbyciu się Mii.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie wypadało, aby po kilku drinkach siadała za kierownicą auta, dlatego też podjęła ostateczną decyzję o wykorzystaniu roweru. W gruncie rzeczy, nadal istniało ryzyko wjechania w rów, pod koła nadjeżdżającego pojazdu, albo przyrżnięcia w ścianę, jednak to konsekwencje znacznie niższego szczebla, w porównaniu do pijackiej jazdy samochodem. Wybrała mniejsze zło. Coś, co kiedyś uskuteczniała za młodych lat i nigdy się na tym nie przejechała. Trzeba być naprawdę nawalonym, aby jeździć slalomem i doprowadzić do groźnego wypadku, przy udziale dwóch kół z napędem mechanicznym.
Z powodu wahań temperatury (szczególnie wieczorami) postanowiła przepasać się bluzą, a na głowę wcisnęła czapkę z daszkiem. Jechać na rowerze zamierzała oczywiście w klapkach, bo na dzielnicę docelową wcale nie było tak daleko. Dopóki świeciło słońce nie było mowy o pomyleniu trasy, albo wjechaniu w szemrane skróty, które prowadziły nie wiadomo gdzie.
Na miejscu zjawiła się po godzinie z hakiem. Do drzwi podeszła bez większych przeszkód, co nie byłoby takie łatwe, z uzbrojonym alarmem przeciwwłamaniowym. Willa taka jak ta, musiała posiadać konkretne zabezpieczenia.
Rower pozostawiła w korytarzu, za zamkniętymi drzwiami. Pierwsze co poczuła, to zapach surowych mebli. Na tak dużej powierzchni ciężko utrzymać woń świeżego prania, albo odświeżaczy powietrza, szczególnie, że nikt nie mieszkał tutaj od dłuższego czasu.
- To ja! - odpowiedziała po krótkiej chwili, zajęta rozglądaniem po otoczeniu. Hyde miał w życiu pod górkę, ale dał rade dorobić się porządnej kasy i rozpoznawalności w mediach. Szkoda tylko, że jego siostra miała gorzej, odbywając za niego karę: najpierw w poprawczaku, później w więzieniu. Obiecała sobie jednak przemilczenie tego tematu. Obarczanie kilkunastoletnich wtedy dzieciaków winą za podjęte w pośpiechu decyzje to żadna zabawa.
Bez większych przeszkód trafiła do przestronnego salonu, zerkając na wielki telewizor. Nie dałaby rady upchnąć podobnego w chatce, w Tingaree.
- Czasami zapominam, że twojego brata pokazywano w telewizji - napomknęła, po odebraniu powitalnego całusa. - Wody, gazowanej.
Zdążyła trochę się zmachać w trakcie tej całej jazdy, szczególnie, że trochę się spieszyła. Chciała odrobinę sprawdzić własne możliwości, z racji zaniedbywania treningów cardio, a przy okazji spaliła nieco procentów.
- Cudowna jesteś - pochwaliła Joan, słysząc o zamówionym jedzeniu i dla zobrazowania słów, ucałowała trzymaną dłoń kobiety. Wszystko jedno czy miała to być pizza, jakieś wietnamskie żarcie z pudełka czy owoce morze. Warren zje cokolwiek.
Pokiwała głową w tajemniczym geście, ostatecznie przytakując na wzmiankę o udanym spotkaniu. Przegadały, co miały do przegadania i pozostawało jedynie ustalenie konkretnego terminu sabotażu klubu, zarządzanego przez Mię. Jeśli straci bazę wypadową, szybko powinna zwinąć manatki.
- Hm? - nie bardzo wiedziała, za co Leah konkretnie miałaby zrugać Joan. - Powiedziała tylko, że gdzieś wyszłaś i pewnie do kogoś zadzwonisz.
Nie dociekała. Starała się nie zawracać sobie głowy jakimiś cwaniakami z Perth, albo głównym sponsorem Terrell z tamtych czasów. Dopóki te sprawy bezpośrednio nie ingerowały w ich relację, nie chciała ich przywoływać w losowych rozmowach.
Odebrała szklankę i szybko upiła pierwszy łyk, czując wyraźną ulgę. Zamiast alkoholu powinna pić zdecydowanie więcej wody.
Czekała aż Joan rozwinie temat szklanki i talerza, albo kompletnie to pominie, w zależności od preferencji. Warren liczyła natomiast na nieco dokładniejsze zwiedzenie domu, łącznie z ogrodem, w którym ukrywał się basen. Żyć, nie umierać. Trochę jak na wakacjach all inclusive.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Spięła się słysząc, co takiego powiedziała Leah. W pierwszej sekundzie pojawiła się obawa, że kobieta o wszystkim wiedziała, ale szybko dotarło do Joan, że to niemożliwe. Nikt nie mógł wiedzieć, co robiła kiedy wyszła z domku Warren ani że w ogóle do kogoś zadzwoni. Sama tego nie wiedziała, dopóki pod wpływem chwili nie podjęła tej decyzji, co stało się przy samochodzie.
Nie, to głupie. Leah nie mogła wiedzieć, że Joan zadzwoniła do swego dawnego pacjenta. Nie było powodów do obaw.
- Niby do kogo? – zapytała marszcząc brwi. Do głowy przyszła jej tylko jedna osoba, do której mogłaby wtedy zadzwonić: – Do ciebie ze skargą? – Tylko to przyszło jej do głowy, co uważała za bzdurę i przecież nie miało miejsca. Pokiwała głową na boki i prychnęła. – Dlatego jej nie lubię. – Między innymi dlatego. – Uważa, że wie wszystko o wszystkich i próbuje wmówić innym, że to prawda. – Na dodatek mówiła rzeczy raniące ludzi, co także uważała za typową zagrywkę osób z pół światka; niszczenie psychiki innych mieli we krwi. Joan coś o tym wiedziała, sama była jedną z ofiar, ale już się w to nie bawiła i na pewno nie dawała się tak łatwo podejść oraz nie zakopywała we własnych myślach. Tak postąpiła z Mią wprost mówiąc Prii, co takiego kobieta jej zaproponowała oraz jak głęboko w poważaniu ją miała i zamierzała to samo zrobić w kwestii słów, które usłyszała od Leah.
- Co do kubka i talerza. – Westchnęła siadając na wysokim hookerze przy kuchennej wyspie. Pomimo ogromnego domu to właśnie kuchnia wydawała się być największym z pomieszczeń. Nic dziwnego biorąc pod uwagę zawód Hyde’a, na którym sporo się dorobił. – Ja.. – Niepewnie spojrzała na Prie i ugryzła się w wewnętrzną stronę policzka zanim wyrzuciła z siebie. – ..rzuciłam nimi w Leah. – Nie zastanawiała się nad tym, dlaczego przestępczyni nie powiedziała prawdy Warren. Nie uważała też aby to jakkolwiek zmieniło jej stosunek wobec Leah, bo prędzej podejrzewałaby, że tamta wykorzystałaby ów okazję do mini szantażu niż zrobiła to z dobrej woli. – Powiedziałam, żeby poczekała na zewnątrz, ale nie słuchała – Nie tłumaczyła się, chociaż właśnie tak się czuła, dlatego odwróciła wzrok wbijając go w blat wyspy. – Mówiła różne rzeczy i.. – Bała się. Tak, na pewno się bała, ale też czuła złość, więc ciężko powiedzieć co dominowało w momencie złapania za kubek. – ..rzuciłam w nią kubkiem. Trafiłam. – Skrzywiła się i znów westchnęła, jakby to całe zdarzenie było ciążącym na niej kamieniem, a przecież niektórzy robili takie rzeczy na co dzień. – Potem talerzem. Obok. Dopiero wtedy wyszła. – Nie umiała tego dokładnie opisać, bo nawet nie chciała. Nie chciała znów mówić Warren, że się bała albo była zła. Że była tak słaba, że sięgała po naczynia w chwili, gdy tak naprawdę jej życie nie musiało być zagrożone. Wątpiła aby Leah zrobiła jej krzywdę, a jednak tak się czuła, bo zawsze tak było. W więzieniu w każdej sekundzie ktoś chciał kogoś skrzywdzić (a przynajmniej Joan tak się tam czuła) i poza nim rzadko kiedy ufała ludziom.
Tym bardziej każdą cząsteczką ciała i w każdym możliwym życiu nie ufała Leah.
- Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przepraszam. – Od zawsze była przeciwna fizycznej agresji, o co prosiła także Warren. Wyszła więc teraz na hipokrytkę i na dodatek mogła sprawić, że Leah uznałaby współpracę z Prią za niewartą kolejnej rany na czole.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Do kogoś z Perth - wzruszyła ramionami, nie domagając się doprecyzowania tematu, albo powiedzenia prawdy: czy rzeczywiście do kogoś dzwoniła. Nie użyła też tego samego wyrażenia, co Leah. To jasne, że poprzez gacha miała na myśli sponsora, który wyciągnął Joan z ulicy i któremu ta była niezmiernie wdzięczna, spełniając wszystkie jego zachcianki. Uwierało to Val, szczególnie pod jednym kątem: Joan wolała to, od odwiedzenia jej w więzieniu, pisania listów i naprostowania historii z przybranymi rodzicami Hyde’a. Uznała, że rola pupilki jakiegoś żonatego gościa z wypchanymi kieszeniami to właśnie to, co pozwoli jej się uwolnić od tragicznej przeszłości. Czemu miała sobie zaprzątać głowę jakąś współlokatorką z celi, uwikłaną w dziwne, więzienne potyczki?
Nie znała Joan aż tak dobrze. Możliwe, że w tamtym czasie dokładnie tego potrzebowała: silnego, męskiego obrońcy z zasobami, byle nie myśleć o pieprzonym poprawczaku, więzieniu i o tym, co próbowała zrobić jej własna matka.
Nieważne. Nie chciała teraz słuchać o żadnym Perth i jego mieszkańcach.
Dała Terrell czas na przeredagowanie myśli przed wypowiedzeniem ich na głos. Kubek i talerz ostatecznie pożegnały się ze swoją przydatną formą, a to sugerowało stłuczenie ich: przez przypadek, albo poprzez celowe zniszczenie.
I to w jakim stylu!
Uniosła wysoko brwi, zaskoczona walecznością Joan. Dziewczyna miewała swoje momenty nawet w pace, jednak dosłowne rzucenie naczyniami w kobietę, której niegdyś się bała, to nie lada wyczyn. Trafiła w samą głowę, czego skutki Warren widziała na własne oczy.
- Wow… - tylko tyle była w stanie z siebie wyrzucić, żałując, że nie widziała wszystkiego na żywo. Byłoby to dla Joan dodatkowo stresujące, ale przynajmniej Val wiedziałaby o co poszło i co takiego wygadywała Leah. To nie mogły być zwyczajne przepychanki.
- Mogłaś mi o tym powiedzieć, napisać - zapewniła, siadając tuż obok, na wysokim stołku. Sądząc po emocjach Joan, musiały nieźle się poprztykać, albo to Leah odpaliła się na całego, nie przebierając w słowach. Gdyby tylko o tym wiedziała, inaczej podeszłaby do rozmowy z dawną pracodawczynią.
Sięgnęła do dłoni Joan i schowała je w swoje, chcąc przekazać tym samym, że się nie gniewała. Stłuczona zastawa (a raczej jej część) to nie koniec świata, a sytuacja z Leah wymagała nieco więcej konkretów. Starała się ucinać wszelkie wzmianki, dotyczące Terrell, chociaż była wtedy na granicy tolerancji. Wystarczyłoby jedno słowo więcej, a wygoniłaby kobietę ze swojej posesji na amen; bez możliwości powrotu, dopóki się nie opamięta.
- Może powiesz mi co takiego mówiła? - zasugerowała delikatnie, chcąc lepiej poznać całą sytuację. - Czym cię zdenerwowała?
Jeśli okazałoby się, że naprawdę przegięła, Warren znalazłaby sposób, aby się zrewanżować. Nie oczywisty, przypominający wizytę wkurzonej mamy, której dziecko zostało zwyzywane przez inne. Zrobiłaby to tak, aby uśpić czujność Leah i przy okazji wbić szpilkę w precyzyjnym, bolesnym stylu.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Mówię teraz. – Nie zamierzała przemilczać tej sprawy. Wiedziała, że wyzna Warren prawdę i to najlepiej osobiście, bo: – Gdybym od razu ci o tym powiedziała, być może nigdy nie ustaliłybyście z Leah to co tam..to co tam sobie ustaliły, co Joan zaznaczyła machnięciem ręką. Nie żeby ta cała sprawa jej nie obchodziła, bo z przejęciem czekała na rozwinięcie sytuacji z Mią, a najbardziej na jej zakończenie. Chciała jednak dać do zrozumienia, że jej konflikt z Leah nie może wpływać na relacje dwóch starszych kobiet, bo te miały teraz znaczenie. Zbyt duże aby Joan zażądała od Warren ucięcie kontaktów ze swą dawną pracodawczynią i znalezienie innego sposobu na pozbycie się swojej ex narzeczonej. – Wolałam poczekać aż skończycie i powiedzieć ci o tym twarzą w twarz. – Niż skarżyć się jak dziecko, które nie radziło sobie z emocjami. Być może gdyby był to ktoś inny i Warren z ów osobą nie załatwiałaby interesów to Joan od razu opowiedziałaby o wszystkim przez telefon. To właśnie chciała zrobić. O tym myślała przy samochodzie – aby porozmawiać z Prią, powiedzieć co zrobiła i się do niej przytulić. Tego potrzebowała, ale na niektóre rzeczy trzeba było poczekać. Była cierpliwa i przede wszystkim zamierzała być uczciwa wobec Warren, co powoli wprowadzała, od kiedy tamta przyłapała ją na kłamstwie w kwestii włamania do motelu.
Przegryzła dolną wargę, lecz nie był to pożądliwy grymas a niepewność w kwestii wyznania szczegółów. Naprawdę nie chciała aby to wpłynęło na współpracę obu kobiet. Niech dokończą co mają zrobi, a potem się zobaczy.. znaczy się, potem Joan wolałaby w ogóle nie widywać Leah, ale to nie był jej wybór.
- To nic takiego Prii. Po prostu się jej przestraszyłam. – Bo taka była prawda. Strach i złość zmieszały się tworząc mieszankę wybuchową. Terrell jednak była na przegranej pozycji i czując silniejszy uścisk na dłoni zrozumiała, że musiała powiedzieć coś więcej. – Na siłę weszła do środka, więc spanikowałam. – A jak wiadomo strach był determinantem wielu dziwnych zachowań. – Mówiłam, żeby wyszła i poczekała na zewnątrz, ale nie słuchała i jasno dała do zrozumienia, że się mnie nie boi. – A to wzmagało strach Joan, która myślała tylko o tym aby jakoś wykurzyć Leah. – Wiesz jaka jest. Gra dominatorkę i oczywiście – Skrzywiła się z niesmakiem. – tak jak twoja była zasugerowała, że mogłabym jej w czymś pomóc. Dała jasno do zrozumienia, że przez jakiś czas tu będzie, więc na pewno jeszcze się upomni – Wzruszyła ramionami i uniosła spojrzenie na kobietę. – Jak mówiłam. Przestraszyłam się jej. – Nie czuła się pewnie ani bezpiecznie będąc sam na sam z Leah, więc musiała ją wykurzyć i to dość dosadnie. – Nie chcę, żeby to jakoś wpłynęło na waszą współpracę. Wolę byście doprowadziły do końca to co zaczęłyście. – Bez względu na to, że Joan nie tolerowała obecności ex więźniarki i nigdy nie będzie. – Po prostu przez ten czas muszę jej unikać. – Uśmiechnęła się niedbale wiedząc, że powinna też poruszyć kolejną kwestię a nawet dwie. Ta jednak była ściśle powiązana z tym, co Warren robiła z Leah. Tak, tego również nie zamierzała ukrywać przed kobietą. Zrobiła co zrobiła, a raczej co uznała, że musi zrobić.
- Te dwie – Mia i Leah – prosiły o moją pomoc. Że niby – wiesz – po tym dadzą mi spokój. – Nie wiedziała w czym miałaby im pomóc, bo ją to nie interesowało, ale nie wierzyła także w ich szczere zapewnienia co do „zostawię cię w spokoju”. – Ty o nic nie prosiłaś. Nie w sprawie Mii. – Ze spokojem popatrzyła na Prie. – Ale chce pomóc. Mam dość tego bagna i jak bardzo cię ono stresuje. – Warren nie przyznawała się do tego na głos, ale Joan widziała jak ta się spina albo udaje, że wcale nie myśli o komplikacjach powstałych po przyjeździe Mii. – Mam dość tego, że twoja ex tu jest. – Była zazdrosna o Julie, ale też o Mie. O tę nieziemsko piękną kobietę, która miała charakter lwicy i o wiele lepsze obycie w przestępczym świecie, w którym wręcz dominowała (a przynajmniej szła w tym kierunku). W pewnym sensie była kimś a Joan.. cóż, od wyjazdu z Perth była nikim. – Musiałam coś zrobić, więc skontaktowałam się z kimś, kto może pomóc. Da nam wszystko o Mii. Całe jej życie, kogo się boi, unika lub do czego dąży. – Rex był w tym najlepszy, a przynajmniej za takiego uchodził w otoczeniu, o czym nieraz się przekonała słuchając jego historii podczas terapii. - Albo to wykorzystasz albo nie. - Decyzja należała do Prii. - Ja tylko chciałam pomóc. Na coś się przydać, żebyś nie myślała, że mam głęboko w poważaniu tę całą sprawę. - Tak mogło się wydawać, bo Joan przez cały czas nie wtrącała się w kwestię wykurzenia Mii. - Bo nie mam. - Obserwowała wszystko z boku, bo taką miała rolę w otoczeniu. W poprawczaku, więzieniu, potem na ulicach i później ze sponsorem. Była dodatkiem, z którym inni robili co chcieli. Tu w Lorne po prostu nie chciała rzucać się w oczy. Nie wychylała się, żeby policja nie miała pretekstów do jej ujęcia ani nie zamierzała wpadać w inne kłopoty; co nadal robiło z niej tylko tło.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Wzruszyła ramionami, pokazując tym samym, że lekkie zgrzyty na linii Warren - Leah, nie były końcem świata. W więzieniu, w pewnym czasie również miały na pieńku, a nawet doszło między nimi do rękoczynów, co nie przekreślało szansy na naprawienie relacji. Jeszcze przed wyjściem na wolność podały sobie ręce, akceptując wyrównanie rachunków. Pria zdążyła odpłacić jej się pięknym za nadobne, nie robiąc tego na oczach Joan. Nie miała w pace bliższej osoby, niż Terrell, dlatego wszelkie knowania przeciwko dziewczynie odbierała bardzo personalnie. Helga również się o tym przekonała, bo chociaż Pria nie startowała do wszystkich z łapami pod wpływem emocji (zazwyczaj), potrafiła planować i wykorzystywać okazję, niczym wprawiony strateg. Opanowanie agresywnych zrywów to sprawa kluczowa, o której przypominała sobie ilekroć napływały do niej nieprzyjemne myśli, ładujące pierwotne instynkty.
- Wymyśliłabym coś innego - stwierdziła, uznając, że musiało chodzić o coś poważnego, skoro Joan podejrzewała nagłe zerwanie współpracy, po „poskarżeniu się”.
Westchnęła ciężko, słysząc, co tak właściwie Leah odwaliła w Tingaree. Zachowała się jak niewdzięczna suka, robiąca rozpierdziel w cudzym domu. Może i nie były z Joan małżeństwem, ale zobowiązały się względem siebie, a to sugerowało domyślny podział własności, tym bardziej, że mieszkały razem i spały w jednym łóżku. Gdyby tylko wiedziała, jak Leah próbowała ustawić Terrell, porządnie by jej wygarnęła, jeszcze przed serwowaniem whisky z lodem.
- Coś na tobie wymuszała? - podłapała, słysząc tym samym nawiązanie do śliskich zagrywek Mii. - Joan, muszę wiedzieć.
Jakim konkretnie tonem zwracała się do niej była przemytniczka i w jaki sposób chciała ją stłamsić. Takich rzeczy nie mogła tolerować ze strony wspólników.
Wbiła uważne spojrzenie w Joan, chcąc usłyszeć, do czego obie kobiety próbowały ją namówić.
- Co masz na myśli przez „dadzą ci spokój”? Niepokoiły cię przez ten czas? Wysyłały jakieś wiadomości, albo śledziły?
Musiała brać pod uwagę różne ewentualności. Również taką, w której Joan prosi o pomoc... uruchamiając własne kontakty? Chwila.
- Ok… kto ma dostarczyć te informacje? - dopytała, z czego Terrell mogłaby próbować się wykręcić. Perth było owiane złą sławą, biorąc pod uwagi opowieści pani psycholog, więc czemu miałaby korzystać z pomocy kogokolwiek, związanego z zachodnim wybrzeżem?
- I w jakim terminie - dodała jeszcze, co musiała uwzględnić w planie, zawierającym wywołanie zamieszania na rejonach Mii. Być może krótkie wspomnienie o jakimś znienawidzonym nemezis skutecznie zamknie żmii jadaczkę i wypłoszy z tej części Australii. Oby. Teraz, skoro miały takie możliwości, trzeba było odpowiednio je wykorzystać.
Nie zamierzała też wściekać się na Joan przez grzebanie dookoła szczegółów dotyczących Argentynki. Co się stało, już się nie odstanie, a mimo wszystko, Terrell kierowała się dobrymi pobudkami, prowadzącymi do ostatecznego zażegnania demonów przeszłości. Na jej miejscu najpewniej zachowałaby się podobnie.
- Hej, wiem, że nie masz - uściśliła, uwalniając dłonie Joan, aby objąć jej twarz. - Nie chciałam cię prosić o żadne dodatkowe grzebanie w tych tematach, bo wolałam, abyś była bezpieczna. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Bardzo.
Powoli przesunęła dłonie na barki Terrell, wciąż mierząc się w ciszy z jej spojrzeniem.
- Jeśli ktoś chciałby mnie kompletnie zniszczyć, uwziąłby się na ciebie, wiesz o tym.
Nie było to pocieszające. Jeśli Warren wpadnie w tarapaty ściągnie je również na Joan, a to wcale nie brzmiało kolorowo. Najważniejsze, aby cały czas były ze sobą szczere, bez tworzenia tajemnic, ułatwiających komunikację.
- Dlatego muszę o ciebie dbać. Najlepiej jak umiem - musnęła palcami podbródek rozmówczyni, posyłając jej spokojny uśmiech. Nie ma mowy, aby nagle zostawiła tę kobietę samą sobie, pod pretekstem stawiania siebie na pierwszym miejscu. Nigdy nie postępowała w tak samolubny sposób i miała nadzieję, że Terrell również nie będzie jej o to podejrzewać.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś - mocno przytuliła do siebie Joan, częstując ją jeszcze dwoma buziakami w skroń (a raczej włosy, bo uprzednio ich nie odgarnęła). - Jesteś małą, upartą zazdrośniczką. Dokładnie taką, jak lubię.
Byłoby im zdecydowanie wygodniej na kanapie, ale skoro moment dopadł je w kuchni, zostały na nią skazane. Na wielką, kulinarną przestrzeń niegdyś zajmowaną przez uzdolnionego kucharza mieszkającego w lichym domostwie w Sapphire River, ze starszą siostrą i wyrodną matką.
Najważniejsze, że były w tym razem i zamierzały wykurzyć z otoczenia szalejące baby, wyjęte spod prawa. To brzmiało trochę tak, jakby Pria powoli wstępowała na drogę praworządności… rzecz nie do pomyślenia.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Próbowała wymusić. Możliwe, że gdyby Joan nie rzuciła kubkiem Leah posunęłaby się dalej byleby Joan zrobiła to, czego ona sobie życzyła.
- Sugerowała, że mogłabym ją z kimś skontaktować, ale nie wiem z kim. Nie pozwoliłam jej dokończyć. – Od razu wtrąciła się z surową oceną postawy Leah i jej zapewnień, jakoby już nigdy nie miała w podobny sposób zaczepiać Terrell, która z oczywistych powodów nie uwierzyła w te brednie. Tylko ktoś bardzo naiwny ufałby, że jedna przysługa oznaczała koniec. Tak naprawdę na jednej sprawie by się nie skończyło a ona nie zamierzała dać się złapać w te podstępne sidła.
- Nie. Nie robiły niczego takiego. Nie wiem czemu Mia to powiedziała. – Tę historię opowiedziała Warren już wcześniej tuż przed malowaniem łodzi. Argentynka czegoś od niej chciała. Coś, co miałoby pomóc w pozbyciu się konkurencji (sądząc po rozmowie) i co miałoby dać święty spokój jej i Warren, ale Joan i w to nie uwierzyła. Nie łykała wszystkiego jak kiedyś. Nie była rybką, która kolejny raz dałaby się złapać na ten sam haczyk. – Leah widzę drugi raz, ale zawsze jest.. na twoich urodzinach też chciała mi namieszać w głowie. Myślę, że nie odpuści, dlatego wolę nie być blisko, kiedy przychodzi. Chwila nieuwagi i znów się do mnie przyczepi. – Głównie z zasady, bo obie się nie lubiły, ale skoro najwyraźniej Leah miała też do niej jakiś interes, to tym bardziej wolała unikać kobiety nie dając jej sposobności do zagadania, mówienia gdzie jej miejsca ani do sugerowania, że Pria była jej seks zabawką. – Wiesz, że zawsze byłam celem lasek alfa. One to wyczuwają. Nie wiem jak, ale tak jest. – Wzruszyła ramionami, bo to już ją nie obchodziło. Kiedyś dała się bałamucić, ale nie teraz, acz jej bunt zwiastował wtedy jeszcze większy gniew nadrzędnych panienek, które nie przyjmowały odmowy. To między innymi dlatego Joan chciała się wyrwać z Lorne Bay, a raczej z całej Australii, która była dla niej jak drzazga wbita w podeszwę stopy utkniętej w stalowym bucie.
- To mój były pacjent. Zajmowałam się też jego żoną i dziećmi. – Nieco wykraczając poza swoją specjalizację, czyli resocjalizację dorosłych (a nie dzieci), ale w przestępczym świecie to nikomu nie przeszkadzało. – Jeszcze nie wiem jak dojdzie do przekazania, ale na pewno się odezwie. Myślę, że za dzień albo dwa. Zawsze uważał się za szybkiego, więc nie zdziwiłabym się, gdyby dał znać już jutro. – Nigdy nie korzystała z usług Rex’a. Wiedziała jednak czym się zajmuje i nieraz słyszała jak przechwalał swoje sposoby oraz umiejętności. Miała podstawy aby mu wierzyć, o czym świadczył chociażby ogromny dom, trzy drogie samochody i jego żona popylająca w ekskluzywnych kieckach, które czasami (bo jej się znudziły) oddawała Joan.
Była świadoma z jakim ryzykiem wiązał się kontakt z Rex’em oraz tego, że mogłaby odkryć o Mii rzeczy, o których Warren nie chciałaby słuchać albo wolałaby aby Terrell o nich nie wiedziała. Znała skutki swego postępowania, lecz tylko ostatnie z nich mogłaby zminimalizować od razu przekazując wszystkie dane w ręce Prii. Sama niczego nie musiała wiedzieć, choć ciekawość zapewne wygra nad rozsądkiem.
Nie wiedziała jakiej reakcji się spodziewać. Czy Warren będzie zła za wtykanie nosa w nieswoje sprawy? Różnie mogło być, dlatego lekko podkuliła ramiona i opuściła wzrok zanim dłonie na twarzy zmusiły ją do zmierzenia się z drugim spojrzeniem.
- Dbasz. – Złapała za dłoń Warren, która jeszcze niedawno dotykała jej podbródka, ucałowała jej wierzch i mocniej zacisnęła palce. – Robisz to od kiedy pamiętam. Dbasz o mnie jak nikt inny i pora żebym wreszcie ja coś zrobiła dla ciebie. – Nie chodziło tylko o przysługę związaną z informacjami na temat Mii. Zamierzała zabrać ze sobą Prie na wycieczkę i to ona będzie wszystko fundować. Teraz było ją na to stać, dlatego będzie rozpieszczać kobietę obiecując sobie, że to będzie ich najlepszy czas. Ba, czuła to w kościach, bo sama myśl o opuszczeniu Australii nakręcała ją bardzo pozytywnie.
- Nie chce przed tobą niczego ukrywać. – Musiała to wreszcie powiedzieć na głos, bo choć jej zachowanie od jakiegoś czasu mówiło samo przez się, to należało podkreślić ów zmianę. Wyjaśnić, że to nie przypadek a zamierzone zachowanie mające na celu uniknięcie sytuacji z domu Terrellów, kiedy Joan próbowała wmówić Prii wiele bzdurnych rzeczy.
- Więc specjalnie sprowadziłaś tu te wszystkie kobiety, żebym była o ciebie zazdrosna? – zapytała z nutką zaczepki w głosie acz kłamałaby mówiąc, że nie była zazdrosna o Mię. Przypadek Julii był już znany a Leah.. cóż, babsko było tak uparte, że gdyby chciała dać im popalić to na pewno rzuciłaby się z pocałunkami na Warren.
- Prii.. – Nie mogła tak łatwo poddać się łagodnemu podejściu kobiety oraz pocałunkom, które poczuła na skroni. Skoro rozpoczęły poważną rozmowę to chciała wycisnąć z niej jak najwięcej byleby nie dusić w sobie czegoś, co było w niej od ostatnich dwóch dni. – Na twoich urodzinach Leah powiedziała coś.. nie wiem czy to prawda. Nie chce wyciągać pochopnych wniosków, ale zasugerowała, że miałaś wyjść z więzienia w tym samym czasie co ja. - Nie miała pojęcia jaki Leah miała cel w ujawnianiu tej informacji. Ot, rzuciła ją tak jakby mówiła o pogodzie na przyszły tydzień, ale znając babę i sądząc po zamiarach po prostu chciała pozbyć się Joan z otoczenia Warren (możliwe, że przez brak zaufania do Terrell). – Czy tak było? – zapytała z irracjonalnym niepokojem, jakby była w stanie cofnąć się w czasie i to zmienić, chociaż tak naprawdę nie rozumiała, czemu Warren nigdy jej o tym nie powiedziała.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Mia lubi szokować ludzi i przekonywać ich o tym, że ma więcej władzy, niż w rzeczywistości - jednym słowem, była jak mały ratlerek, który szczekał całym ciałem, zdając sobie sprawę z wątłej postury, nieprzystosowanej do rywalizacji z większymi psami. Taka też była Argentynka w prawdziwym życiu. Gdyby nie spryt i zdolność przekonywania, nikt nie traktowałby jej poważnie. Dopiero, gdy wymachiwała swoim rewolwerem, tuż przed nosem innych, zaczynali liczyć się z jej zdaniem, dostrzegając w niebezpiecznej postawie szczyptę szaleństwa.
- Nie przyczepi - stwierdziła nagle, decydując tym samym, że nie będzie ignorować tak wrogiego podejścia Leah do Joan. - Jeśli zacznie pozwalać sobie na zbyt wiele, wprost się z nią skonfrontuję. Kiedyś może i miała spore możliwości, ale teraz zaczyna przypominać starą babcię, o ograniczonych zasobach. Ustawienie jej do pionu nie będzie trudne.
W przeciwieństwie do niej, Warren mogła liczyć na wsparcie rodziny oraz części znajomych po fachu. Zawsze działała nieco bardziej w cieniu i atakowała z ukrycia, co wzbudzało w innych obawy, im dłużej trwała tak zwana cisza przed burzą.
- Może przez to, że tak ładnie pachniesz - zasugerowała, jakoby to właśnie cechy zewnętrzne przyciągały narwane baby z aspiracjami na role przywódcze. - Jak słodkie ciasteczko z kremem, któremu ciężko się oprzeć.
Musiała to powiedzieć. Nie byłaby sobą, gdyby nie podchwyciła ciekawego wątku, dodając do tego nieco komplementów, na które Joan z całą pewnością zasługiwała.
- Gdyby były prawdziwymi alfa, nie musiałyby niczego udowadniać, albo skakać innym do oczu.
To strategia wystraszonych jednostek, co sprawdzało się również w świecie zwierząt. Czasami najlepszą formą obrony jest atak, nawet w przypadku wyraźnej przewagi strony przeciwnej. Biorąc pod uwagę dodatkowe szczegóły, takie jak alkohol czy narkotyki, agresja jedynie wzrastała, przeważając nad rozsądkiem.
Nieco obróciła głowę, wsłuchując się we fragment, związany z osobami z Perth. Z wolna kiwnęła głową. Skoro Joan już uruchomiła tę machinę, wypadało skorzystać z okazji.
- W porządku. Zobaczymy, co uda mu się ustalić.
Sama była tego ciekawa. Mia przez ostatnie lata raczej nie próżnowała i możliwe, że kilka razy podwinęła jej się noga, co skutkowało wkurzeniem międzynarodowych graczy.
- Doceniam to… o ile nie pakujesz się przez to w dodatkowe kłopoty - podkreśliła, na wypadek gdyby kontakt z pieprzonym Perth miało przynieść jej szkodę. Mało kto z szemranego środowiska dostarczał „prezenty” za darmo. Wszystko opierało się na wymianie, albo pieniądzach, więc albo Joan korzystała z zaległej przysługi, albo ktoś w końcu upomni się o rewanż. Jeśli coś byłoby nie tak, Terrell by o tym powiedziała. Sama zdeklarowała swoją prawdomówność, w którą Warren chciała wierzyć (i to właśnie robiła).
- Niech będzie, przyłapałaś mnie - zażartowała, „przyznając się” do planu, skoncentrowanego wokół wywołania u Joan zazdrości. Mia nie miała najmniejszych szans. Nawet jeśli oferowałaby podróż w wehikule czasu, w celu odkręcenia wszystkich błędów i pobytu w więzieniu, Pria nie dałaby się podejść. Znała sposoby funkcjonowania tej kobiety, dlatego raz na zawsze zakończyła ich współpracę. Gdyby postąpiła wbrew sobie, byłoby to wejście nie do tej samej rzeki, a wręcz do strumienia kwasu, albo magmy.
Nie spodziewała się jednak nawiązania do przemilczanej kwestii, związanej z czasami więziennymi. Cholerna Leah. I tak długo wytrzymała, zachowując mały szczegół dla siebie.
- To skomplikowana sprawa - zaczęła, tuż po ciężkim westchnięciu. - Byłam wytypowana do warunkowego. Siedziałam pierwszy raz i nikt nie złapał mnie na przestępstwach, ale… pękłam. Wiesz kiedy.
Całość brzmiała jak zorganizowana akcja, w której palce maczała Helga. Leah wprost nakreśliła swoją niewinność, przekonując tym samym Warren. Ktoś chciał pozbyć się Joan. Wrobić ją w przemycanie, co rzekomo zorganizowało wielkie babsko, mszczące się za Gretę. Część osób wiedziała jednak co i jak, bo gdyby nie informacje od Summer, Terrell posiedziałaby dłużej, najpewniej popadając przez to w fatalny stan psychiczny.
- Zrobiłam wtedy najgłupszą rzecz na świecie - połykając woreczek, podrzucony uprzednio do ciuchów Terrell. - Ale wiedziałam, że z tego wyjdę. Nie mogłam dopuścić, żeby przedłużono ci wyrok.
Joan o tym wiedziała. Sabotaż był oczywisty, ale to nie przez niego straciła możliwość wcześniejszego wyjścia.
- Wpadłam w szał. Rzuciłam się na Leah, bo byłam pewna, że za tym stoi i… dostałam naganę. To przez nią moja reputacja nie była już taka nieskazitelna. Sama to na siebie sprowadziłam, chociaż teraz jak o tym myślę, chyba część zawartości z tamtej torebki rozpuściła się w środku.
Zanim zwymiotowała ów fant, niwecząc tym samym plan Helgi. Cóż, mimo wszystko babsko i tak dostało za swoje, ale nie z ręki Leah, ani jej gangu.
- Nie chciałam żebyś zaprzątała sobie tym głowę, przed swoim wyjściem. Miałaś wrócić do brata, nie mogłam ci tego psuć.
Joan zasługiwała na normalne życie i święty spokój. Niekoniecznie doczekała tego na wolności, ale Warren zrobiła tyle, ile mogła, zostając w zamknięciu nieco dłużej.

ODPOWIEDZ