agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
/ po grach

Annie rzadko wpadała bez zapowiedzi do swoich bliskich. Nie bawiła się tu oczywiście w wysyłanie listów i uprzedzanie ich o wizycie tydzień wcześniej, ale zazwyczaj starała się zadzwonić powiedzieć chociaż kilka słów w stylu "cześć, będę za pięć minut", ale dziś postanowiła zrobić mały wyjątek. Uznała, że skoro i tak jest już w okolicy, a ma do siostry tylko małą, maleńką sprawę, to nie będzie zawracała jej głowy, tylko po prostu podjedzie. Zresztą, nie zajmie jej dużo czasu, chciała spytać tylko o to, czy Olive nie pamiętała przypadkiem, co ich ojciec robił, gdy na strychu w rodzinnym domu sióstr pojawiały się nietoperze. W razie czego podjedzie na farmę, po informacje z pierwszej ręki, ale skoro była w pobliżu...
Zaparkowała w swoim stałym miejscu, niedaleko budynku, w którym mieszkała starsza Halsworth. Co prawda ta młodsza nie była już na służbie, ale wciąż jeszcze miała odznakę przyczepioną do paska spodni oraz kaburę ze służbową bronią. Gdy wchodziła do budynku, odruchowo wyciągnęła zza portków swoją koszulę, by chociaż odrobinę zakryć nią obie rzeczy i nie straszyć jej sąsiadów. Podeszła do drzwi, zapukała, zadzwoniła, odczekała nawet dłuższą chwilę i miała już sobie pójść, ale w ostatnim geście nacisnęła jeszcze na klamkę.
- O - wydusiła, gdy okazało się, że drzwi były jednak otwarte. Odruchowo położyła prawą dłoń na kaburze, a lewą delikatnie pchnęła drzwi. - Olive, jesteś? To ja, Annie.
Wolała od razu się odezwać. Może siostra po prostu zdrzemnęła się lub była w toalecie? Był tylko jeden sposób na to, by się o tym przekonać. Zerknęła na kanapę - była pusta. Powoli ruszyła w stronę sypialni siostry - tam również jej nie zastała. Kuchnia, łazienka, nigdzie nie było Olive, w mieszkaniu panowała cisza, wszystko wskazywało więc na to, że siostry nie było w domu, że wyszła i po prostu zapomniała zamknąć drzwi. Teoretycznie Annie powinna na tym poprzestać, mogłaby zdjąć dłoń ze swojej broni, ale wtedy... Wtedy usłyszała coś w pokoju gościnnym. I nie, zdecydowanie nie było to kobiece nucenie ani kobiecy głos. W głowie Annie od razu pojawiła się cała masa mrocznych scenariuszy, włączając w to martwą siostrę leżącą na podłodze i jej oprawcę stojącego nad jej ciałem. Nic dziwnego, że blondynka zajrzała w końcu do pokoju, a kiedy tyko zobaczyła w nim totalnie nieznanego jej mężczyznę, wyciągnęła broń i natychmiast w niego wycelowała.
- Policja federalna. Podnieś ręce, tak, żebym je widziała - zawołała na tyle głośno, na ile umiała.

Jordan Buchanan hehe, obiecałam, że zacznę nam u Olive ^^
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Annie Halsworth-Callaway
pani ogar, top ^^

Mieszkanie Olive było jego mekką od paru miesięcy i w teorii to tutaj spędzał najwięcej czasu w ciągu dnia. Oczywiście zaczął wychodzić do ludzi, jeździł na spotkania i działał nieco mocniej teraz w kwestii swojej bezrobotności. Właśnie z takiego spotkania wrócił dzisiaj, ale na nic zdawało się szukać obecności Halsworth w domu, bo pewnie i tak miała jeszcze swoje zajęcia. Z jednej strony dobrze, że był sam i miał chwilę dla siebie. Od paru dni potrzebował tego złotego strzału, momentu przelewu weny na papier, inwencji pomagającej dokończyć to co miał w planach.
Chciał z tym materiałem coś zdziałać, poszukać może w tym szansy na lepsze jutro i ogólnie odmienienie złej passy.

Rozsiadł się więc w pokoju, w ciszy i spokoju delektując się tym co już miał. Czytał niektóre swoje prace, niektóre pierwsze a także grubszy materiał, na książkę. Nie szło mu za dobrze i chyba w tamtej chwili zdecydował się na odpalenie kilku piosenek, zakładając na uszy słuchawki. Z lekka było to lekkomyślne tak zostawiać otwarte drzwi a do tego zajmować się słuchaniem muzyki ale – nie takie było intencje. Wszystko miało trwać dosłownie chwilę a i tak wiedział, że do jego współlokatorki raczej nikt nie wpadnie, no chyba że sąsiad albo sąsiadka.
Muzyka pochłonęła go doszczętnie, ale to też pomagało w znalezieniu rymu do paru słów a także lekkiej inspiracji, naciąganej ale jednak. Sam Jordan był tak bardzo pochłoniętym tym co robił, że nie usłyszał wcale, że do mieszkania ktoś wchodzi i do tego woła Olive. Po prostu za głośno odpalił muzykę i w sumie do momentu gdy ktoś nie szarpnął za klamkę „ jego” pokoju, był w swoim świecie, dosłownie.

Na jego twarzy zamalował się zdziwienie gdy ujrzał kobietę i tą jeszcze ze spluwą w ręce. Jego serce podskoczyło mu do gardła, a notatnik z którym walczył upadł pewnie dosyć mocno na podłogę. Z automatu podniósł ręce nieco przestraszonym tym wszystkim ale w drugiej kolejności szybko je opuścił, patrząc podejrzliwie na kobietę.

- Co jest kurwa? Olive sobie jaja robi ze mnie? Co to ma być w ogóle? Jaka policja do chuja wafla? – zapytał, opuszczając lekkomyślnie z deka, ręce. Chyba na serio myślał, że to jakieś przedstawienie chociaż z drugiej strony – kobieta wydawała mu się być dziwnie znajoma, chociaż nawet jej na oczy nie widział, ah to podobieństwo, jak je odkryje albo dowie się z kim ma do czynienia, jego mózg połączy te kropki.

- Czy Ona jest jakimś bossem narkotykowym? Co jest grane? Czy to jakieś szopka aby mnie przestraszyć i wykurzyć z domu? I czy ta broń jest prawdziwa? – zaczął pewnie zasypywać ją zbyt dużą ilością pytań, ale serio nie miał pojęcia o takiej siostrze Halstworth, co lata z bronią i do tego jest mega seksowną kobietą w tym wszystkim.
Przełknął ślinę spoglądając na nieznajoma gdy wcale nie wyszła ze swojej roli ani też nie zrobiła czegoś, z czego mogliby oboje się zaśmiać. Wydawało się być to wszystko na serio, więc chyba na nowo podniósł ręce do góry obawiając się o na przykład potencjalny postrzał w tyłek.

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Dobrze, że się wystraszył. Taki właśnie był jej plan! Nie mogła przecież tak po prostu wślizgnąć się do pokoju, by cichutko spytać "kim pan jest?". Nie w momencie, kiedy była gliną. Obcy typ w mieszkaniu siostry? W głowie Annie od razu zapaliła się wielka czerwona lampka. Może gdyby Olive wspomniała o tym, że ktoś u niej pomieszkuje, że ma gościa, to reakcja młodszej siostry byłaby zgoła odmienna, ale tak?
- Podnoś te ręce. Ja nie żartuję - odparła natychmiast, gdy tylko zauważyła, że mężczyzna nieznacznie je opuścił. To zdecydowanie nie było częścią żadnego przedstawienia. Nie chciała już nawet mówić, że to jego przeklinanie z łatwością mogłaby zaliczyć w swoich zeznaniach jako znieważanie funkcjonariusza na służbie, za co z pewnością dałoby się dokleić mu jakiś dodatkowy wyrok. Blondynka bardzo chętnie to zrobi, dlaczego nie?
- Oczywiście, że ta broń jest prawdziwa, podobnie jak moja odznaka - jedną dłoń wciąż trzymała na broni, w gotowości do wystrzału, ale drugą sięgnęła do kieszeni marynarki i wyjęła z niej odznakę, prawdziwą jak cholera. - Annie Halsworth-Callaway. Australian Federal Police. Co robisz w tym mieszkaniu?
Ani na moment nie przestała w niego celować. To nic, że mężczyzna podał imię Olive. Mógł przecież odczytać je z jakiegoś listu leżącego na stole lub z karteczki na skrzynce pocztowej. To było do ogarnięcia. Nic dziwnego, że nie zamierzała mu odpuszczać. Co więcej, zrobiła niewielki krok w kierunku mężczyzny, by zmniejszyć nieco odległość między nimi.
- Ja nie żartuję. Kim jesteś i co tu robisz?
Schowała swoją odznakę. Broni - zdecydowanie nie. To nie ona musiała się tłumaczyć. Ona tylko przyszła do siostry. To on był tu niezapowiedzianym elementem, o którym nikt jej nie uprzedził.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Był zdziwiony ale i z lekka przerażony tą nagłą wizytą i zaistniałą sytuacją. Jeszcze tego nie miał w swoim CV – „celowano do mnie z broni”. Teraz miał się to dopisać od tak, bo kobieta trzymała w ręce prawdziwą broń a przynajmniej zaraz miał się o tym w całości przekonać. Nie rozumiał co się właśnie odpieprzało bo przecież skąd miał wiedzieć, że Halsworth nikomu nie zwierzyła się z tego, że go przygarnęła. Z drugiej strony zaś chyba rozumiał jej zachowanie bo gdyby zaczęła opowiadać historię i to, że przygarnęła obcego z ulicy to każdy kazał by się jej puknąć w czoło. On jednak nie był ani przestępcą ani kimś kto marzy aby nim zostać. Słysząc jej słowa na nowo uniósł wyżej ręce, jakby nie patrzeć chwilę później miał już przed oczami jej blachę i cóż, uświadomiła go iż to prawdziwa sytuacja, prawdziwa broń i prawdziwa pani policjant.

- Halsworth, huh..? To dopiero numer. – rozbawiło go to, bo okazało się że ma do czynienia z kolejną osobą o tym nazwisku, z siostrą Olive. Poniekąd już rozumiał dlaczego wydawała się być mu znajoma z twarzy chociaż przecież wcześniej nie widział jej nigdy na oczy. Rysy i ogólnie szczegóły jej twarzy czy cały tej kształt jej figury już mu przedstawiły sytuacja w jaśniejszych barwach.
Zmrużył jednak oczy i westchnął ciężko bo jednak wydawała mu się ta sytuacja absurdalna i cóż pewnie jeszcze Olive za to popali, za tę drżenie o to aby nie dostać kulki. Po za tym dochodziło do tego jeszcze samo tłumaczenie się aby wyjść z tej sytuacji, dosyć kiepskiej.

- Spokojnie, możesz do mnie nie celować? Nic złego nie zrobiłem, więc..
Po za tym, że tutaj mieszkam już jakiś czas, tak? Mieszkam z Twoją siostrą, okej?
– chciał ją przekonać do tego chociaż jak to glina mogła uważać, że dalej kręci i coś tu śmierdzi ale hej! To nie jego wina, że ktoś komuś nie powiedział o czymś, a sprawa się wykrzaczyła bo przecież nie dało się tego ukrywać miesiącami. Ale biedny Buchanan nie będzie się wściekał na swoją współlokatorkę bo ustalił, że jest zbyt dobrym człowiekiem aby ją o co posądzać, że coś zrobiła specjalnie bez poczucia, że chciała dobrze.

- Cholera nie patrz tak na mnie! Mówię prawdę, tam leży mój telefon i sprawdź sobie smsy i tak dalej. Jestem Jordan i znam Olive na s-e-r-i-o. – trzymając dalej ręce na widoku wskazał jej tylko palcem na telefon, który leżał między nimi aktualnie, a z którego dalej leciała pewnie muzyka na podpiętych słuchawkach. Tak jakoś wyszło, że w tym amoku upadł mu ten telefon na podłogę, bo przecież to chyba logiczne jakie działają emocje, gdy ktoś do kogoś celuje z pistoletu. Mogła go teraz śmiało podnieść i przejrzeć bo i tak nie miał w teorii nic do ukrycia, a tym bardziej wiadomości czy nawet pieprzonej historii przeglądarki.


Annie Halsworth-Callaway
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Gdyby płacono jej dolara za każdym razem, gdy przestępca upiera się, że jest niewinny, byłaby już milionerką. Nigdy nie dawała wiary w tego typu słowa i zdecydowanie nie inaczej będzie w tym przypadku. Ani przez chwilę nie zamierzała tak po prostu mu odpuszczać.
- To dziwne, bo nie wspomniała o tobie nawet słowem.
Nie to, żeby siostry wisiały na telefonie przez całą dobę i opowiadały sobie dosłownie o wszystkim, ale o czymś takim Olive na pewno by jej powiedziała. Wszystkim by powiedziała. Zresztą, lepiej być zapobiegliwym i nie do końca wierzyć w to, co słyszymy. Annie zdecydowanie wszystko sprawdzi. Jeśli będzie trzeba, zadzwoni do starszej siostry i dokładnie wypyta ją o tajemniczego faceta z mieszkania.
- Masz jakieś dokumenty?
Postanowiła w końcu sięgnąć po jego telefon, tym bardziej że sam ją do tego zachęcał. Oczywiście nawet na moment nie spuszczała z niego wzroku, na wypadek gdyby chciał jej uciec lub - co gorsza - chciał ją zaatakować, obezwładnić i uciec. O nie nie, Annie zdecydowanie do tego nie dopuści. Podniosła więc telefon, wyłączyła muzykę od razu weszła do jego historii połączeń oraz wiadomości. Rzeczywiście, widniała w nich jakaś Olive, której numer wyglądał nawet dziwnie znajomo. Mimo wszystko poczekała jeszcze na to, aż mężczyzna pokaże jej jakiś dokument tożsamości. Wtedy blondynka zrobi sobie jego zdjęcie, dokładnie sprawdzi go we wszystkich możliwych bazach danych i odpuści mu dopiero wtedy, kiedy upewni się, że z jego strony nic nie zagraża biednej Halsworth.
- Okej, skąd ty się tu w ogóle wziąłeś i dlaczego mieszkasz właśnie u mojej siostry? - spojrzała na niego nieco podejrzliwie. Jeśli do tej pory Jordan miał jeszcze jakieś wątpliwości co do tego, czy blondynki były rodziną, to teraz powinny one całkowicie się rozwiać. Opuściła nieco broń, ale na wszelki wypadek jeszcze jej nie chowała. Wciąż mogła go zastrzelić, jeśli nie spodobają jej się jego odpowiedzi!

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Takie słowa w kierunku kogoś kto jest z policji i do tego ma broń, pewnie nie były zbytnio trafione. Znając życie przewałkowała tysiące takich przypadków, pewnie i nawet już swoje przeżyła w tej branży, więc znała realia i znała też jak ktoś może się zachować. Buchanan pewnie był nieco nieswój z racji tego, że musi się teraz tłumaczyć z bycia porządnym obywatelem, bo oczywiście Olive nie poinformowała rodzinki o nim, o tym „intruzie”, który już trochę u niej pomieszkiwał. Czy mógłby ją winić za to? Pewnie nie, bo sam tłumaczył sobie teraz to tym, że właśnie miała w rodzinę glinę i takie jej zapraszanie nieznajomych skończyłoby się jeszcze pojawieniem Annie na bombach z kawalerią radiowozów. Albo przynajmniej z jednym z nich, jako wsparcie.
Na jej słowa wzruszył tylko ramionami bo nie on był od tego aby tłumaczyć czemu Halsworth wolała milczeć niżeli się chwalić. A może to Jordan był za mało przystojny? A może z zachowania waliło na kilometr od niego, że jest problemem? A może przez alkohol, który często popijał? Musi siostra, siostrę spytać o te motywy jej milczenia w tej sprawie.

- Rozumiem jak to brzmi, tym bardziej jeśli byś wiedziała ile tu już mieszkam… – przyznał, ale finalnie się zamknął co by nie pogarszać sytuacji, która poniekąd była komiczna wręcz. Trochę mu już ręce opadały od ich trzymania, to pewnie pokłosie tego, że ostatnio mniej ćwiczył z rana i zachwiał swoją fizyczność dosyć mocno..

- Komoda przy ścianie. Obok kluczy leży portfel, proszę śmiało. – zagadnął, bo pewnie sam nie mógł się ruszyć aby nie odnotowała tego czasem dwuznacznie, albo żeby nie strzelała albo nie wyszło jeszcze z tego jakiego kung fu panda. Wolał nie ryzykować, zarówno w kwestii telefonu, jak i dokumentów – niech się dama Halsworth sama obsłuży, a co.
Nie żeby miał jaki uraz do policji, w końcu grzecznie współpracował ale raczej taka sytuacja to coś co może nieco wkurzyć, tym bardziej jeśli Olive nie było w pobliżu aby przyjść na ratunek. Znów.
Poczekał więc aż się sama obsłuży, zrobi zdjęcia czy nawet gdzieś zadzwoni aby mieć na szybko jakiś obraz jego postaci, kim jest i skąd w ogóle pochodzi. Amerykaniec z krwi i kości, tutaj w Lorne.

- Twoja siostra mnie przygarnęła, miałem pewne problemy po przyjeździe tutaj, wylądowałem na ulicy. Ale nie martw się, jedyne co kiedykolwiek zrobiłem, to co najwyżej mandat za prędkość i nic więcej. - wytłumaczył na początek pobieżnie, ale przynajmniej cały czas zapewniał, że nic złego nie ma za uszami. A po za tym, chyba pora nadchodziła aby nieco mu już odpuściła, skoro tak grzecznie współpracował. Z tego wszystkiego jęknął finalnie w jej stronę już nieco wykończony unoszeniem rąk..

- Mogę opuścić ręce i usiąść spokojnie, Pani władzo? – nie żeby chciał przeginać, ale w duchu się z tego podśmiewywał. Przy samej okazji mógł nieco porównywać obie siostrzyczki na początek jedynie z wyglądu, teraz już z charakteru. Wiedział już, że ta z którą ma teraz do czynienia to na pewno bardziej rozgarnięta dama, bo chyba rozkojarzonych „wariacików” do takiej roboty nie przyjmują. Ale cicho, nie ma przecież nic do rodzinki Halsworth, wręcz gotów jest pokochać ich wszystkich, jeśli dane mu będzie spotkać kolejnych z tego rodu. Chociaż może lepiej bez poznawania szanownych braci.

Annie Halsworth-Callaway

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Gdyby tylko podejrzewała wcześniej, że w mieszkaniu siostry czai się nieznajomy, w dodatku z innego kraju, zdecydowanie wezwałaby na pomoc całą kawalerię, a sama wyciągnęłaby go stąd w kajdankach, by wszyscy mogli widzieć, jak postępuje się z obcymi.
- No? Jak długo?
Oczywiście, że ją to zaciekawiło. Oj, teraz to już na pewno pogada sobie z Olive. A już na pewno zapyta ją o to, czy mężczyzna w jakiś sposób dokładał się do rachunków, czy żył na koszt starszej siostry. Jesli tak, to już po nim.
Jak pomyślała, tak zrobiła. Rzeczywiście, cyknęła fotkę dokumentom Jordana. Przez chwilę lustrowała ja wzrokiem, zupełnie tak, jakby miała w oczach sprawdzenia ich autentyczności, ale w końcu odłożyła je na miejsce, podobnie zresztą jak swoją broń. Wsunęła ją do kabury, należało więc przypuszczać, że nie planowała już dziś strzelać. Przynajmniej nie w tym momencie.
- Okej, opuść - z niedowierzaniem pokręciła głową. Wciąż jeszcze będzie miała go na oku, niech on sobie nie myśli! - Sam rozumiesz, że musiałam cię sprawdzić. Przychodzę do Olive, drzwi są otwarte, a zamiast niej w mieszkaniu siedzi facet, którego nigdy w życiu nie widziałam.
Każdy na jej miejscu zrobiłby dokładnie to samo, a kiedy brało się jeszcze pod uwagę to, że Annie była gliną... Nie mogła zachować się inaczej. Zadziałała instynktownie. Tyle dobrego, że potrafiła trzymywać nerwy na wodzy i nie oddała przypadkowego strzału w kierunku gościa swojej siostry. Kto wie, być może udałoby jej się jakoś z tego wytłumaczyć? Przecież każdy uwierzyłby agentce federalnej!
- To może opowiesz mi coś o sobie? Co tu robisz? Skąd się wziąłeś? W ilu krajach cię poszukują... - wlepiła w niego spojrzenie. - I gdzie w ogóle jest Olive?
To również ją interesowało. Oby nie okazało się, że Jordan ma coś wspólnego z nieobecnością starszej Halsworth. Ech, momentami wydawało jej się, że to ona jest starsza, bo w momentach takich, jak na przykład ten, musiała myśleć o wszystkich czarnych scenariuszach, jakie mogło przynieść życie. Nie to, żeby była pesymistką, po prostu takie spojrzenie narzucał jej wykonywany zawód.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Przy pani policjant szanownej pewnie powinien zamknąć chwilami swój niewyparzony ryj, tak samo jak w tej chwili gdy rzucił takim tekstem. Nie myślał kompletnie, że zaraz może znowu zacząć mierzyć do niego z broni byle tylko śpiewał jak na spowiedzi. Biedny Jordan! On naprawdę nic złego nikomu nie zrobił, jak już to krzywdziło go to okrutne życie, los. Nie żeby coś, ale zaraz pożałował tego co powiedział bo chyba połączył kropki, że to równało się z tłumaczeniem całej historii i tego jak tu się znalazł, skąd jest i dlaczego akurat Olive Halswroth go przygarnęła. Skrzywił się nieco, spoglądając na broń, którą to trzymała blisko dalej, tak jakby zrobił coś złego. A on przecież niewinny!
- Emm.. myślę, że powinnaś o wszystkim porozmawiać z siostrą. Najlepiej w najbliższym czasie.- powiedział, delikatnym głosem. Co jak co ale obawiał się przy niej być całkiem sobą, w końcu to glina. Co z tego, że on czysty jak łza ale teraz? Przy takim spotkaniu, nawet złe spojrzenie czy uciekanie nim od niej, to może świadczyć w jej mniemaniu przeciwko jego osobie, że jednak no ma coś za tymi uszami. Dała jednak mu ten oddech i wytchnienie gdy opuściła finalnie broń, a też przejrzała jego dokumenty i telefon, mając jakiś tam zarys sytuacji. Odetchnął głęboko i pomału usiadł na łóżku, robiąc wszystko mozolnie pomału, tak jakby ze strachu iż to jej się nie nawet nie spodoba. Jakby nie patrzeć chyba każdy ma czasami taki odruch na widok policji, paraliż i strach, czy nawet włoski stające na karku w chwili gdy nic się złego przecież nie robi.
To chyba już wpisane w mózg człowieka, taka reakcja obronna czy jak to tam może się fachowo nazywać, on przynajmniej nie miał pojęcia, bo z policją jedyne co miał wspólnego to może mandat za prędkość.
- No fakt. Chyba nikogo z rodziny nie poinformowała o takim lokatorze. W sumie nie wiem czemu tego nie zrobiła, może obawiała się reakcji? A może chodziło o multum pytań czy inne takie. Nie mam pojęcia. - aż tak dobrze nie znał Olive, aby znać jej myśli czy to co akurat zrobi w danej sytuacji. Poniekąd rozumiał jednak jak cała ta sytuacja z nim wyglądała, cała ta historia była pokręcona i każdy mądry człowiek, uznałby iż jest Halsworth naiwną idiotką, przygarniając z ulicy nieznajomego faceta. To by w teorii wyjaśniało, dlaczego wolała milczeć przed rodziną, przed jedną a potem drugą siostrą, a już przed braćmi to w ogóle. Mogła jednak przynajmniej tego Buchanan uprzedzić o fakcie jakim było posiadanie siostry w formacji policyjnej.
- Zabawne. Czemu od razu poszukują, co? - zapytał, bo jednak z tego wszystkiego to najbardziej to go oburzyło. Nie był jakimś kryminalistą czy przestępcą, a już na pewno nie zrobiłby żadnej krzywdy Olive, wręcz przeciwnie. Za to wszystko co dla niego zrobiła, własną piersią by ją obronił przed złem, o.
- Jestem Jordan i pochodzę z Ameryki. W skrócie to posypało mi się życie i tutejsze plany, więc zostałem z automatu bez domu. Twoja siostra mnie przygarnęła i dała schronienie, znasz ją pewnie lepiej niż ja - ma duże serce i jest otwarta na ludzką krzywdę. - rzucił z delikatnym uśmiechem, na samą myśl tamtego ich spotkania, gdy jako jedyna wyciągnęła do niego rękę. Dzięki temu nie skończył żyjąc w jakimś kartonie czy śmietniku. Wracając jednak na ziemię, spojrzał się w kierunku Annie, a potem przeniósł swój wzrok na zegarek, wiszący pewnie gdzieś na ścianie. - Spokojnie, ma pewnie jeszcze zajęcia albo już powoli wraca. Nie znam aż tak dobrze jej grafiku, ale może wrócić za godzinę czy dwie. Możesz na nią poczekać zawsze, w końcu na pewno mi nie wierzysz albo przynajmniej nie ufasz żadnym moim słowom, prawda? - wolał zapytać wprost niż się z tym czaić, w końcu była gliną. Od początku było wiadome, że nie przejdzie mu to wszystko tak łatwo, no chyba że powinien zaproponować jej herbatę albo kawę to byłoby milej i przyjemniej. W teorii mógł to jeszcze zrobić, aby nieco się przekonała do jego osoby, do tego iż jest jak najbardziej nieszkodliwym osobnikiem.


Annie Halsworth-Callaway
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
- Żebyś wiedział, że z nią porozmawiam - powiedziała już totalnie sama do siebie. O tak, zdecydowanie najchętniej nasłałaby na nią obu starszych braci, ale nie zrobi jej tego, bo siostra totalnie straciłaby do niej zaufanie. Niech tylko Jordaan nie myśli sobie, że blondynka całkowicie mu odpuściła. Chyba chodziło jej po głowie sprawdzenie jego odcisków palców oraz śladów DNA (a te na pewno gdzieś tu zostawił), żeby mieć już absolutną pewność, ale... Nie. Nie dziś.
- Ja ją kiedyś uduszę. Serio.
Oczywiście żartowała, mimo to w obecnej sytuacji chyba każdy na jej miejscu powiedziałby mniej więcej to samo. Zdecydowanie nie powie tego głośno, ale tak: Olive była nieco naiwna i momentami Annie bała się nawet myśleć o tym, co mogłaby znów wywinąć. Nigdy nie przyszłoby jej jednak do głowy, że starsza Halsworth mogłaby przyprowadzić do domu obcego faceta i dać mu dach nad głową. No bo... Dlaczego mężczyzna nie zatrzymał się w hotelu? Dlaczego nie poszedł do przytułku? Dlaczego trafiło właśnie na jej siostrę?
- A dlaczego nie? - znów wlepiła w niego. Nigdy nie wiadomo! Mimo wszystko dała mu się wygadać, dokładnie wysłuchała jego słów i chyba musiała przyznać sama przed sobą, że całość brzmiała dość logicznie i z pewnością mogła mieć uzasadnienie w faktach. - No tak. To totalnie brzmi jak Olive - westchnęła i nieznacznie się usmiechnęła. Jeśli ktoś miałby jakoś opisać jej siostrę, to z pewnością padłyby wtedy właśnie takie słowa. W tym momencie Callaway nie miała już chyba wątpliwości co do tego, że wersja Jordana była całkiem prawdopodobna.
- Tak, zdecydowanie na nią poczekam - bo przecież i tak miała do niej małą, typowo kobiecą sprawę. - Nie myślałeś o tym, żeby skontaktować się z ambasadą? Skoro jesteś Amerykaninem, to powinni cii jakoś pomóc albo przynajmniej dać namiar na kogoś, kto mógłby coś dla ciebie zrobić - odezwała się po krótkiej chwili namysłu. Kto wie, być może to u nich rodzinne? Olive przygarnęła obcego, a Annie pomagała innym podczas służby... Z pewnością coś w tym było. To dlatego pokusiła się o poradę, która jako pierwsza przyszła jej do głowy. W razie czego mogła chyba zabrać go do swojego biura. Jakby nie było, pracowała dla policji federalnej! W ostateczności mogła postarać się, żeby go deportowano! Wtedy wróciłby do kraju i wszyscy byliby (chyba) zadowoleni.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Pewne pytania i sugestie powinna zostawić na rozmowę z siostrą, w końcu on tu był tylko pionkiem, którego w teorii starsza Halsworth mogła usunąć kiedy by tylko chciała. Jasne, trochę się u niej zasiedział i miałaby do tego prawo, w końcu go zgarnęła z ulicy, przygarnęła i nawet nakarmiła. A może karmiła? Dobrze, że Jordan nie zaczął głębiej wnikać w to co mu oferowała Olive, bo wtedy mógłby równie dobrze kopać sobie grób, ale co najważniejsze nie było to nic dwuznacznego. Ani trochę. Przynajmniej o to nie musiała się Annie martwić, trzymali granicę i nie przespali się, nawet jeśli Buchanan byłby tym potencjalnie zainteresowany. Co do aspektu rodziny, nie wytykał współlokatorce co ma mówić i komu, to była jej decyzja. Musiała znać dobrze reakcje swojego rodzeństwa na taką nowinę z góry, to też zostawiła tą na ostateczną ostateczność. Chyba.
- Od razu bierzesz mnie za najgorszego, huh? - zapytał trochę kąśliwie, ale jednak ugodziła jego godność dosyć mocno. Może i nie był aktualnie w szczytowej formie i prawie, że wylądował na ulicy, ale wciąż był porządny i nie popełniał żadnych przestępstw albo wykroczeń. Jedyne co mogłaby znaleźć to mandaty za prędkość z Denver, pewnie sprzed dziesięciu lat nawet. Ale okej, zrozumiał jej policyjny nos, który węszył tutaj coś grubego z prostej przyczyny, siostrzana troska. Przytaknął na jej stwierdzenie, bo w sumie to był jakiś tam opis jej siostry i tego, że jest szalona i darzy zaufaniem nawet nieznajomych. Ale hej! Nadal żyła i Jordan nie zrobił jej żadnej krzywdy, ani nie robił też żadnej złości, chociaż pewnie daleko mu było do idealnego współlokatora.
- No dobrze, możesz śmiało. Tylko Ona nie zawsze ostatnio wraca do domu, więc... Może kawy albo herbaty? - zapytał, ale wcześniej zasugerował jej, że jej siostra ma jakieś życie. Nie miał pojęcia gdzie znika i z kim, broń Boże aby miał o to ją wypytać albo kazać się spowiadać. Chociaż pewnie sam zaczynał czasami się martwić, co go nieco dziwiło i intrygowała zarazem.
- Wiesz, to skomplikowane. Przyjechałem tutaj bo miałem przejąć spadek po wujku, ale no nie wypaliło z tym do końca. Spadek okazał się długiem, a ja zostałem bez niczego i w dodatku na minusie. Po za tym, nie wiem czy jest sens prosić ich o pomoc. Kto wie, może jutro wyjadę stąd? Albo za parę dni. Nie wiem jeszcze co zrobię. - wyznał, wzdychając przy tym ciężko. Pewnie mógłby jej opowiadać więcej co i jak, aby nieco łaskawszym wzrokiem spojrzała na niego i jego sytuacje, ale finalnie dał sobie spokój z tym. Jeśli natomiast chciała wspomnianej kawy czy herbaty to mogli pomału wyjść z pokoju i przetransportować się do kuchni. Nie musiała się bać, że coś odwali, on po prostu był nieco skrzywdzonym przez los facetem, któremu akurat pomagała jej siostra. That's all.


Annie Halsworth-Callaway
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Przede wszystkim interesował ją tutaj aspekt bezpieczeństwa siostry, to, czy nie zostanie okradziona lub napastowana w swoim własnym mieszkaniu, a cała reszta... W to nie chciała już wnikać. Nie była przecież z policji obyczajowej!
- Poniekąd za to mi płacą - odparła. Gdyby w każdym człowieku widziała tylko dobro, byłaby raczej kiepską funkcjonariuszką. Musiała brać pod uwagę wszystkie złe scenariusze, by przygotować się na wszystko, co może nadejść. No, może też na to, że Olive ma szczęście i Jordan nic jej jeszcze nie zrobił. Ale spokojnie, Annie będzie miała go na oku. Jeśli tylko będzie trzeba, to postara się o to, by nieoznakowany wóz policyjny non stop stał przy budynku i pilnował porządku.
- Jak to? - spytała nieco wystraszona. Nie chodziło już nawet o to, że siostra gdzieś łazi. Jak najbardziej miała do tego prawo. Może nawet znalazła sobie jakiegoś faceta? To byłoby dobre i zdecydowanie nie musiałaby chwalić się tym wszystkim młodszej siostrze (ale mogłaby, ploteczki zawsze były super). Annie bardzie martwiło to, że nowy lokator Olive tak po prostu zostawał sobie sam w mieszkaniu. O nie, zdecydowanie trzeba będzie to wszystko posprawdzać.
- Nie, tak długo chyba jednak nie zostanę - rzuciła i spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. Pobieżnie rzuciła okiem na wiadomość. Chyba będzie musiała wracać do pracy, ale to za moment. Póki co musiała dokładnie wysłuchać tego, co mówił jej mężczyzna. Starała się przy tym zapamiętać jak najwięcej rzeczy, by móc je potem jakoś zweryfikować. Jedno było pewne - zdecydowanie miał pecha i jego sytuacja ani trochę nie była do pozazdroszczenia.
- Powinieneś pogadać z jakimś prawnikiem. Bez tego może być ci ciężko.
Chyba tylko taką radę mogła jeszcze dla niego mieć. No, ale chyba nie będzie im dane dłużej porozmawiać. Blondynka powiedziała jeszcze, że musi iść, że wzywają ją obowiązki służbowe, zapewniła go jeszcze, że będzie miała go na oku i poszła w swoją stronę, na odchodne, już na ulicy, rzucając jeszcze spojrzenie w kierunku okien mieszkania siostry.

/ zt Jordan Buchanan
ODPOWIEDZ