graficzka — beast daylight photo studio
26 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
i'm bored but fun
001.
when work becomes pleasure
do it
{outfit}
Zlecenie było proste: pojechać do Sapphire River, do portu i odebrać projekt jachtu od jednego ze szkutników. O ile dobrze rozumowała to polecenie, w adnotacji prośby z góry było, że jest to potrzebne do nowej wersji dla turystów, którą zamierzali zaprezentować latem. Dlatego Maro dołożyła wszelkich starań, aby przed dotarciem na miejsce, wziąć pyszną kawę na drogę i wyjechać z biura najszybciej jak to możliwe. W zasadzie to jej się udało i dotarła tam bez szwanku. Kawa i muzyka w radiu nieznacznie pomogła Maro w pobudce. Nie znosiła się spóźniać; już od dziecka wpajano jej, że spóźnialscy nie szanują czasu innych, a to powodowało, że nie byli godni uwagi. Poniekąd to prawda, ale w przypadku kariery lub chęci wzbudzenia szacunku u poważanych osób. Do dziś nie znosi spóźnialskich, lecz nie jest kimś kto z reguły będzie się pastwił nad innymi z tegoż powodu.
Port był okazały, zresztą jak zawsze. Maro robiła zdjęcia i selfie na tle krystalicznej wody, statków i biedniejszych chat rybackich, z których gdzieniegdzie wyłaniały się różnorodne postacie. Było inaczej niż w Seulu, jednak na pewno nie gorzej.
Pełno tu wody, którą ubóstwiała, dzikiej roślinności, którą szanowała i jakoś tak... prościej. Technologia miała w sobie urok, ale ten teren częściej pobudzał kreatywność. Zerknęła jeszcze raz na godzinę w telefonie, po czym skierowała się w miejsce gdzie stał jacht, którego projekt miała wykonać w przeciągu najbliższych tygodni. Miał być nowoczesny, ciekawy i miał zawierać również wyposażenie. Dziewczyna, która się na to zgodziła, musiała dostać ładną dolę za uchwycenie jej własności w mediach.
Spojrzała na nią gdy wychodziła z wodnego pojazdu i od razu posłała jej zdawkowy uśmiech niczym urzędnika państwowego.
Dzień dobry, nazywam się Maro Kyong-Oh — wyciągnęła do niej dłoń jakby bała się, że poślizgnie się prosto do wody. — Nasze studio przysłało mnie po plan projektu jachtu i uchwycenie paru ujęć ze środka. O ile pani się na to zgadza.
W zasadzie to musiała zapytać o zgodę, mimo że wcześniej na pewno uzgadniała to z innymi telefonicznie lub mejlowo. Maro miała ochotę ugryźć się w język. Tak dobrze mówiła po angielsku, a tak często uważała, że jej się plącze gdy ma spotkania z klientami. Muszę przejść na pracę zdalną, tak się nie da żyć, rzuciła w myślach jak rasowy introwertyk. Co prawda była jakąś tam damulką w Korei, ale nigdy nie lubiła unosić się dumą. Lubiła bogactwo, ale ceniła ją bardziej gdy ciężko na nią pracowała. Tyczyło się to również ludzi, których nie traktowała gorzej niż bogatych.

Barbie Stark
powitalny kokos
tequilowa
brak multikont
szkutniczka — WINFIELD'S CRAFT
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Ironwoman
#1 + maro kyong-oh

Osobiście stawiałam na tradycyjne szkutnictwo, ale jak się okazało właściciele stoczni byli wyjątkowo nowocześni i wkręcili mnie w projekt, w którym może niekoniecznie chciałam uczestniczyć, ale ostatecznie się na to zgodziłam. Postawiłam chyba bardziej na niezłą sumkę, którą ostatecznie mi za to zaproponowano. Nie to, żebym była jakąś materialistką, ale w mojej obecnej sytuacji każdy dolar był na wagę złota, zważywszy na to, że po przeżytym huraganie dotarłam tu praktycznie bez niczego.
Dzisiaj miałam umówione spotkanie z kimś od projektu, więc byłam zmuszona by dość wcześnie wstać i przygotować jacht do zrobienia zdjęć. Moje wymęczone dłonie czasami dawały mi w kość i dziś był ten dzień, w którym ledwo co udało mi się utrzymać szczoteczkę do zębów. Miałam więc nadzieję, że nie będą mi dziś zbytnio do niczego potrzebne. Ostatecznie związałam niedbale włosy w kitkę i... Ze swojego jachtu udałam się na ten, który będzie tworzony, a może bardziej przerabiany, bo po renowacji kadłuba odpowiednia firma pozbyła się zbędnego wnętrza i wodny pojazd był gotowy do dalszej obróbki.
Wychodziłam akurat z kabiny, kiedy przed moimi oczyma pojawiła się dłoń dziewczyny o bardzo dziwnym akcencie. Zaraz po tym, jak przeniosłam na nią swoje spojrzenie, szybko wywnioskowałam, że pochodzić musi z Azji, co nie było oczywiście trudne, po jej charakterystycznym wyglądzie. Pewnym ruchem złapałam jej dłoń i tym razem moja nie odmówiła posłuszeństwa, a nawet, chyba nieco za mocno zacisnęła się na jej. Potrząsnęłam ją nawet lekko w charakterystycznym geście przywitania.
- Bardzo mi miło. Ja nazywam się Barbara Stark i właśnie po to, żeby pokazać Pani jacht tutaj jestem. - Dodałam od razu, odpowiadając na jej pytanie, które w sumie nawet nie miało formy pytania, bo było przecież retoryczne. Jakżebym mogła się na to nie zgodzić, skoro nasze firmy i tak nas już ze sobą umówiły.
- Możemy mówić sobie na "Ty"? Tak będzie chyba wygodniej. - Zaproponowałam, zwłaszcza, że wywnioskowałam, iż musi być w podobnym do mnie wieku.
Nie widziałam sensu w dłuższym "paniowaniu" sobie, ale dla pewności wolałam spytać, czy i ona nie ma nic przeciwko temu, bo przecież nie mam pojęcia jaka kultura panuje w Azji i jak tam podchodzą do tego typu spraw.
graficzka — beast daylight photo studio
26 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
i'm bored but fun
Maro spadł kamień z serca.
Nie była typową dziewczyną z kijem w tyłku, której należałoby się kłaniać; w Seulu robili to praktycznie wszyscy, jakby była kimś kto zamieniał każdy przedmiot w złoto. Wynoszenie jej na piedestał równał się też z wieloma przykrymi sytuacjami, a Maro miała w sobie pokorę. Trzeba tylko ją do tego zachęcić. Uśmiechnęła się ździebko szerzej, jakby bała się, że zaboli ją twarz. Może w Lorne Bay nie często spotykało się Azjatę, jednak przecież to nic złego. Była daleko od koreańskiej i japońskiej kultury, więc po wyjeździe do Australii, podczas pierwszych lat studiów zdążyła się otwierać na nowe osoby.
Jasne, mówmy sobie po imieniu. Też uważam, że tak będzie prościej — przyznała otwarcie i bez żadnych zahamowań. To nie był test, a zwykła uprzejmość. Maro od razu przyjrzała się łodzi, która była dość okazała. Już na pierwszy rzut oka wiedziała, że czeka ją sporo pracy przed komputerem. — To jest twój prywatny jacht?
Jej pytanie było szczere, bowiem nie wiedziała czy jako szkutnika będzie stać na własną łódź, ale o ile dobrze wiedziała to tak. Wolała jednak się upewnić, ponieważ dziewczyna w jej mniemaniu wydawała się na tyle pracowita (o czym świadczyły jej spracowane dłonie), że okazała jej spojrzenie pełne aprobaty. Złapała za telefon i zaczęła robić fotografie samej powłoce łodzi. Stała jeszcze na pomoście, zanim otrzyma pełną zgodę na wejście.
Szkutnicy zwykle nie zarabiają kokosów, podobnie jak zwykli mechanicy samochodów. Co innego inżynierowie, a to jest już trochę niesprawiedliwe — powiedziała z przekąsem. Znała paru inżynierów ojca, którzy wiecznie narzekali, że ich wizja nie zawsze była adekwatna do rzeczywistej pracy ludzi, którym projekty spędzały sen z powiek. Już w trakcie studiów Maro zdążyła poznać gorzki smak manualnych zadań. — Mimo to, piękna łódź. Mam nadzieję, że marketingowcy będą z nas obu zadowoleni.
Jak chciała, to potrafiła być miła. Niekoniecznie wykazywała to mimiką, ale na pewno w głosie nie ujawniła ani krzty ironii. Żywiła szczerą nadzieję. A po cichu liczyła na małą przejażdżkę.

Barbie Stark
powitalny kokos
tequilowa
brak multikont
szkutniczka — WINFIELD'S CRAFT
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Ironwoman
+ maro kyong-oh

Ucieszyłam się, że przyznała mi rację. Może niekoniecznie wprost, ale jednak. Kiedy zadała swoje pytanie, to w sumie nie wiedziałam jak się zachować. Przyjrzałam się dokładnie łodzi na której stałam, ostatecznie wracając wzrokiem na swoją rozmówczynię.
- Ten? - Spytałam z trochę niedowierzaniem w głosie. - No coś Ty! - Odpowiedziałam, bo nie musiałam czekać na jej zwrotną wypowiedź, ponieważ moje pytanie było retoryczne.
Zaśmiałam się nawet cicho i krótko, pod nosem. Sama do siebie tak właściwie, bo... Chyba nawet nie chciałabym mieć takiego jachtu. Znaczy, może i bym chciała, ale wtedy musiałabym mieć kapitana, oficera, majtków i innych takich, bo przecież sama nie dałabym rady nim pływać na otwartym oceanie. Odwróciłam się tyłem do blondynki, z nadzieją, że nie odbierze tego negatywnie.
- Widzisz ten z czarnymi żaglami? - Spytałam.
Żagle co prawda nie były rozpostarte, bo jacht był zacumowany, ale mimo to dało się je bez problemu zauważyć ze względu na swój niespotykany kolor. - To mój. - Dodałam dumnie.
Nawet chyba niekoniecznie specjalnie wypięłam lekko klatkę piersiową do przodu szczycąc się swoim dobytkiem, jak gdyby był lepszy od tego, co miałyśmy razem stworzyć.
Tym razem ja musiałam przyznać jej rację, bo rzeczywiście, to nie było fair. Szkutnicy, tak samo jak i mechanicy ciężko pracowali, by to, co tworzyli miało przysłowiowe ręce i nogi, a inżynierowie i projektanci zbierali za to laury, a przecież to wcale nie ich praca była we wszystkim najważniejsza. Kiwnęłam tylko głową, uśmiechając się smutno.
- Jak na razie nie narzekam. Za ten projekt zyskam całkiem niezłą sumkę, więc też mam nadzieję, że nasza wspólna praca okaże się być satysfakcjonująca. - Stwierdziłam, posyłając jej promienny uśmiech, bo miałam wrażenie, że czegoś się boi.
Nie byłam tylko do końca pewna czego. Czy mnie, czy tego, że zaraz przez nieuwagę może wpaść do wody? Wyciągnęłam więc do niej po raz kolejny rękę.
- Chcesz wejść na pokład?
graficzka — beast daylight photo studio
26 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
i'm bored but fun
Gdyby Maro byłaby szczera, powiedziałaby, że jeśliby pisnęła słowem, jej ojciec załatwiłby jej takie trzy. Z tym że po co chwalić się nieswoimi pieniędzmi? Ten jacht, który miała odwzorować w programie był większy i wszechstronniejszy; prawdziwy dom na wodzie. Barbie wskazała jacht z czarnymi żaglami, który należał do niej, więc spojrzała na dziewczynę z uśmiechem, bo musiała przyznać, że tamta — choć dużo mniejsza — miała urok i na tle większości łodzi w porcie była nietypowa. Jej też zrobiła zdjęcie z oddali. Ton Barbie ani trochę jej nie zniechęcił, bo wolała się upewnić jak tępe dziecko.
Bardzo ładna łódź. Dokąd nią wypływasz jak masz okazję? — zapytała z ciekawością w oczach, a następnie wsiadła na pokład za pozwoleniem. Oparła się o reling, a potem porównywała najlepsze zdjęcia, które uważała za przydatniejsze do pracy. W zasadzie to mogła tylko część zdjęć wykorzystać, skoro plan wraz ze skrzyniami zabezpieczeń miała otrzymać od Barbie. Całe wyposażenie zdolny do pływania na wodzie był w tym szkicu wraz ze spisem każdej pierdoły. Maro zależało na kolorach. — Utrzymanie takiej łajby to ogromna suma pieniędzy. Chociaż statki też są miejscami, w których można po prostu żyć, jeść i spać. Kiedyś w Korei spotkałam człowieka, który przez większość życia spał na statku, a jego dzieci też tam mieszkały. Jestem przekonana, że nie on pierwszy.
Maro była typowym lądowym szczurem; bezpieczniej czuła się stąpając po twardej nawierzchni. Maro nie wykazywała strachu, ani nawet krzty niepewności, jednak gdy nie czuła pod stopami gruntu, cóż, pewnie czułaby się o wiele gorzej.
Mogłabym zobaczyć te plany? — zapytała w końcu Maro zerknąwszy na Barbie. Była śliczną dziewczyną i trochę jej zazdrościła posiadania własnej łodzi. Gdy zawiał nadmorski wiatr, Maro na chwilę przymknęła oczy, żeby poczuć to rześkie, czyste powietrze.

Barbie Stark
powitalny kokos
tequilowa
brak multikont
szkutniczka — WINFIELD'S CRAFT
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Ironwoman
+ maro kyong-oh

- Dziękuję. Wiesz, jestem wielką fanką Piratów z Karaibów, stąd czarne żagle i sama nazwa, czyli Czarna Perła. - Uśmiechnęłam się trochę głupkowato, chcąc wytłumaczyć nietypowy wygląd swojego jachtu.
Mama trafiła w dziesiątkę, kiedy sprezentowała mi go na dwudzieste pierwsze urodziny. Co prawda wtedy jeszcze nie miał czarnych żagli, ale przynajmniej sam był w takim właśnie, a nie innym kolorze. Można uznać, że ja trochę go ulepszyłam, kiedy dostałam szyte na zamówienie żagle z czarnego materiału.
- A to widzisz jest bardzo dobre pytanie. Pływam nim gdzie tylko się da! Przepłynęłam nim cały Pacyfik. Pochodzę z San Diego w Kalifornii i to właśnie stamtąd dostałam się nim tutaj. Co prawda, nie obyło się bez huraganu i o mały włos nie zapłaciłam za tą przygodę życiem, ale było warto! - Znów dumnie uniosłam klatkę piersiową.
Jak na kobietę jest to nie lada wyczyn i bądź co bądź lubię się tym szczycić, wcale nie uważając się za jakąś wyniosłą. Słuchając jej historii chichotałam co jakiś czas pod nosem.
- Tak się akurat składa, że ja również mieszkam na swoim jachcie. Wiadomo, jak na razie, puki czegoś sobie nie znajdę, ale w sumie. Nie narzekam. Jest mi na nim bardzo dobrze, ale nie wyobrażam sobie wychowywania tutaj dzieci. - Skwitowałam i znów szeroko się uśmiechnęłam. - Tak, tak. Już Ci je daję. - Zreflektowałam się, bo przecież w końcu po to tutaj przyszła, a ja zanudzałam ją swoimi historiami, chociaż nie wyglądała na znudzoną. W sumie sama zapoczątkowała wszystkie te opowieści, zadając właśnie takie, a nie inne pytania.
Zeszłam pod pokład, praktycznie całkowicie pusty. Stał tam tylko stolik i porozstawiane były lampy, ułatwiające pracę tym, którzy wynosili zawartość całego wnętrza. Właśnie ze stolika sięgnęłam plany, schowane w teczce i wyciągnąwszy je od razu podałam je Koreance.
- Co o tym sądzisz? - Spytałam zaciekawiona jej zdaniem.
graficzka — beast daylight photo studio
26 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
i'm bored but fun
Zatrzepotała rzęsami jak tylko dowiedziała się o tak długiej podróży Barbie ze Stanów do Australii. W tym momencie nie była pewna czy Barbie jest bardzo odważna czy bardzo głupia, ponieważ wystarczyłby jeden błąd, brak najważniejszych niuansów wiedzy podróży morskiej, żeby zgubić się pośrodku wodnego pustkowia otoczona rekinami. Maro kochała morze i oceany, ale nie podjęłaby się takiej podróży.
To bardzo odważne. Mam nadzieję, że byłaś na to przygotowana? I w ogóle... cały Pacyfik? Ale tak... cały? — Maro próbowała się upewnić czy dobrze rozumie jej słowa. Historia brzmiała naprawdę epicko i gdyby nie fakt, że Piraci z Karaibów to film, mogłaby uwierzyć, że Barbie była częścią załogi kapitana Jacka Sparrowa. Zaś kiedy dodała, że mieszka na jachcie, trochę jej to nie dziwiło, ponieważ rzadko kiedy kogo stać na domy, apartamentowce, nie mówiąc już o wielkich willach z basenami. Wyglądała na podróżniczkę, więc Maro nie miała zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii. — Wyobrażam sobie osoby z chorobą morską, mieszkające na wodzie, toż to musiałby być prawdziwy masochizm.
Grzecznie zaczekała, aż Barbie przyniesie jej plany, aby mogła dokładnie je obejrzeć. Co prawda nie znała się na inżynierii tegoż schematu, ale mniej więcej wiedziała jak ma przygotować wersję 3D. Miała do pomocy programistów z zewnętrznej firmy, więc na pewno udałoby się to odwzorować na mniejszą skalę.
Wydaje mi się, że na pewno będziemy tu wracać, możliwe, że ten plan generalny będzie modyfikowany. Dużo technologicznego bełkotu, który nie jest nader interesujący, zapewniam cię.
Uśmiechnęła się do niej życzliwie, po czym schowała do torby duży plan w teczce.

Barbie Stark
powitalny kokos
tequilowa
brak multikont
szkutniczka — WINFIELD'S CRAFT
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Ironwoman
+ maro kyong-oh

Mogłam się spodziewać, że właśnie tak zareaguje. Większość właśnie tak reagowała, więc nie była jedyna, a ja byłam już do tego przyzwyczajona, więc zaśmiałam się tylko krótko i pokiwałam twierdząco głową.
- Tak, cały. - Odparłam więc tylko krótko w odpowiedzi na jej pytanie i znów zachichotałam, szybko jednak poważniejąc. - No wiesz... Na huragan nikt nie jest przygotowany i mimo, że tysiąc razy sprawdzałam pogodę, to na tak duże odległości chyba nikt nie jest w stanie dokładnie przygotować prognozy, więc no... Było ciężko i skrajnie niebezpiecznie, a mój jacht nieźle ucierpiał. Kiedy dobiłam do brzegu byłam wręcz pewna, że nic już z niego nie będzie, ale z pomocą właścicieli stoczni udało mi się na nowo tchnąć w niego życie. Oczywiście po odpowiednio długim pobycie w szpitalu, bo ja też nieźle oberwałam i nie obyło się bez wstrząśnienia mózgu i przeróżnych, innych urazów, ale... O to i jestem! - Wskazałam rękoma całą swoją sylwetkę i na powrót się uśmiechnęłam.
Szczerze w to wątpiłam, by ktokolwiek z chorobą morską podjął się takiego wyzwania jakim jest mieszkanie na łodzi, ale może i istnieli tacy masochiści, jak to trafnie Maro ujęła.
- W sumie. Mieszkać zawsze można by było bez wypływania w morze, czy też ocean. Wtedy jakoś chyba by to przeszło. - Stwierdziłam i wzruszyłam lekko ramionami.
Na pewno miała rację. Ja tam się na tym nie znałam. Skoro już mowa o grafice. Jeśli chodzi o technologiczną stronę, to już bardziej. Pokiwałam więc twierdząco głową i skierowałam się w stronę pokładu, nie chcąc już siedzieć w tym całym syfie związanym z remontem. O wiele bardziej wolałam świeże, nabrzeżne powietrze.
- Czyli co? Na dziś koniec? Masz już wszystko co potrzebne do stworzenia projektu 3D? - Spytałam dla pewności, kiedy już byłyśmy na zewnątrz. Zamknęłam też za nami wejście pod pokład, bo chyba zrobiła już wszystkie, potrzebne jej zdjęcia.
ODPOWIEDZ