pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Każdy miał swoje tragedie i koszmary, za zamkniętymi drzwiami, za kotarą przed wścibskich okiem innych ludzi. Czasami po prostu potrzeba była się wyciszyć, jedni znowuż woleli szaleć. Ona była na pewno wciąż młoda i na pewno nie raz jeszcze spotka ją w życiu coś złego i gorszego, ale potem znowu odbije się od dna i będzie lepiej. Takie było życie, niczym sinusoida porażek i zwycięstw, rodem powiązanych ze sportem na przykład. Pewnie gdyby mu powiedziała co ją trapi, uznałby, że śmierć bliskiej osoby to dla niego coś gorszego niż to co aktualnie przeżywa. Szanował w końcu swoich rodziców, nawet jeśli ich kontakt ostatnio się popsuł i Buchanan czuł się za dumny aby się do nich odezwać. Obawiał się pewnie surowej krytyki ojca, który chciał aby został policjantem albo lekarzem, aby wybrał dumny zawód, a nie to swoje durne pisanie. Usłyszałby znów jak durny jest i do niczego się nie nadaje, a do tego cóż – sam musiałby się przyznać do porażki, aby rodzice przyjęli go pod swój dach. Czy chciał tak ostatecznie się poniżyć? Jak widać nie, skoro wylądował w Australii.
- Chyba każdy to robi, ale nie każdy ma tą siłę aby się przyznać. – stwierdził, wzruszając przy tym ramionami. Szczerze to w ostatnim czasie skupiał się głównie na sobie i swoich odczuciach niż innych i tym co oni przeżywają i w jaki sposób. Były różne sposoby na radzenie sobie z problemami, do wyboru i do koloru. Jej pytanie było trafne, a sam Jordan pewnie długo sondował taką opcję, ale fakt jako facet nie chciał uznać się za słabego, za mało męskiego.
– Terapia brzmi jak ostateczność, jak sytuacje w której już nie ma wyjścia. Ale tak – myślałem o tym też przez fakt problemu z tym. – tutaj wskazał na butelkę, którą dzielnie sama próbowała wypić. Te je problemy plus alkoholizm w jaki popadł, to już całkiem katalogowały go jako kogoś, kogo trzeba siłą i za uszy zaprowadzić na taką terapię. Stasia była bezpośrednia to trzeba było jej przyznać, gdy zadała prosto z mostu kolejne pytanie, a może rzuciła stwierdzeniem? Dobrze, że nie pił tego szampana bo wybuchając śmiechem mógłby ze swoich ust zrobić niezłą fontannę tego płynu.
- Nie. Nie puściłem się. - przyznał, śmiejąc się dalej, bo z tego wszystkiego to chociaż go porządnie rozbawiła, poprawiła ten jego humor. Nie miał jednak nic za uszami, jeśli to chciała wiedzieć. Nie był typem faceta, który mając przy swoim boku kobietę, a tutaj nawet już żonę, to zdradzi ją dla innej. Miał chwile i propozycje, gdzie mógłby to zrobić śmiało, ale wbrew wszystkiemu kochał wtedy swoją eks już małżonkę.
- Nie mogliśmy razem dłużej być. Ona skupiła się na sobie i swojej pracy, do moich problemów doszło picie i stałem się facetem, z którym nie chciała mieć nic wspólnego. Próbowała mi pomóc i naprawdę się starała, ale praca, problemy, samo życie - to wszystko zweryfikowało nasz związek. Spytasz czy żałuje? Czasami tak musi być. - no wolał jej odpowiedz zanim zada mu to pytanie. Przynajmniej tego był pewien, że coś się nie stało bez przyczyny, a na niego może jeszcze czeka gdzieś ta odpowiednia kobieta, że jeszcze pozna smak szczęścia na nowo.

Stasia Hayworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Relacje z rodzicami były z reguły trudne, bo wiązały się z oczekiwaniami, tym co wypadało, tym czego oczekiwali ludzie, relacje rodzinne, szacunek do starszych i tak dalej. Stasia ten temat też znała dobrze, bo nie miała zbyt dobrych relacji z rodzicami niemal od czasów liceum, jednak próbowała, wyciągnęła rękę na pojednanie, czy to dosłowne czy w przenośni, bo to nie tak, że w ogóle nie miała relacji z ojcem, czy był bardzo złe. Znaleźli wspólne hobby, przerabianie kupionego vana na jej campera, żeby mogła jeździć po kraju, zatrzymywać się gdzie tylko chce, obcować z naturą i tak dalej. Może właśnie to tak bardzo ją zabolało? A może po prostu zabolało ją to, bo straciła pierwszą tak bliską sobie osobę w życiu. Pewnie, w liceum chłopak z jej klasy się powiesił, bo było wielką tragedią i to jeszcze taką szemraną, ale jakoś specjalnie to blondynki nie obeszło. Kojarzyła typa, znała go ale nie byli żadnymi bliskimi przyjaciółmi. Nie dało się tego porównać do śmierci kogokolwiek z rodziny.
-Wydaje mi się, że to po prostu czasem mniejsze zło, że warto pogadać z kimś mądrzejszym. Pod warunkiem, że się wie, co chce się powiedzieć...-ona sama nie myślała o terapii z prostego powodu. A nawet więcej niż jednego. Po pierwsze, to było drogie, a ona za bardzo pieniędzmi nie szastała. Może jakby ograniczyła chodzenie do kosmetyczki, czy jedzenie na mieście, to te pieniądze można by wykorzystać w inny, mądrzejszy sposób. Po drugie, nie bardzo wiedziała gdzie ma problem. Może po prostu była rozpieszczona, mimo że nie w taki przeciętny sposób, że rodzice szastali pieniędzmi, by ona mogła robić co tylko chciała. Blondynka sądziła, że tak jak na filmach, w rzeczywistości siedzi się na wygodnej kanapie i trzeba mówić, mówić i jeszcze raz mówić o sobie. A ona na bank nie wiedziałaby co powiedzieć.
-No co?-zaśmiała się. Było to bezpośrednie pytanie, nie da się ukryć, zwłaszcza ze względu na formę, w jakiej o to zapytała. Nie czy zdradziłeś, poznałeś kogoś nowego lub w inny sposób, wskazujący tak naprawdę na to samo, lecz wprost, czy się puścił. Dobrze, że w gębę nie dostała za to!
Czy jeśli by się przyznał do tego, to by zmieniła zdanie o nim? Każdy wiedział, że niewierność to błąd niemal niewybaczalny, ale to też nie tak, że trzeba każdego zdradzającego piętnować na każdym kroku. Można było tylko nie chcieć się z tą osobą związać, tak na wszelki wypadek-Okej, ma to sens-ludzie się zmieniają i jak chce się z kimś spędzić całe życie, powinno brać się to pod uwagę, lecz jeśli człowiek za bardzo się zmienia, lub zmiana jest ukierunkowana w inną stronę, niż własna, czy gdzie kierowałyby plany na życie, to czasem rozstanie może być lepszym wyjściem, nawet jeśli miłość gdzieś tam była. Tylko jedna uwaga, bardzo ważna: Stasia totalnie, ale to totalnie na związkach się nie znała, mimo swojego wieku, nie była w żadnym naprawdę poważnym związku, takim dłuższym, dorosłym. Więc wszystko, co się jej wydawało, że chce, że ceniłaby, mogło być jedną wielką bujdą. I pewnie nią było.-Ale to, że tak musi być, czy że to jest wytłumaczalne czy zrozumiałe, wcale nie musi znaczyć, że nie żałujesz. -pewnie, zapytałaby o to, choć sam fakt, że trochę chciał się nad sobą użalać, wskazywał na to, że żałuje, że nie spłynęło to po nim jak po kaczce. Pociągnęła po raz kolejny raz z butelki, z której powoli uchodziły bąbelki. Szkoda..-Wierzysz w złe moce, oczyszczanie powietrza, klątwy i tak dalej?-zapytała, uważając bardzo na słowa, których używała, bo wiele z nich były bardzo negatywnie nacechowane i sprawiały, że takie tematy były traktowane jak jakieś głupoty, czy inne abrakadabra, które jest kłamstwem. A tak wcale nie było, były to dawne wierzenia, które miały sens. I blondynka zdecydowanie w to wierzyła.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
- W sumie i bez wiedzy lepsza chyba rozmowa niż duszenie w sobie. W sensie nawet głupia dla kogoś gadka ma sens, ale ważne aby nie zwariować. - no on nie był taki przekonany do samej terapii. Nie widział pewnie problemu w sobie, no chyba że ktoś z boku bardziej by widział i mu coś zasugerował, to fakt - może tego potrzebował. Poważnej rozmowy i wyrzucenia z siebie wszystkiego co mogło mu leżeć na duszy i przeszkadzać w funkcjonowaniu jako człowiekowi. Nie zastanawiał się też nad tym bo wiadomo - to się liczy z kosztami, a sam aktualnie miał za dużo długu jeszcze na koncie, aby mieć chociażby na własne mieszkanie, a o czym tu mówić więcej. Na tą chwilę miał inne problemy, chciał naprostować sprawę ze spadkiem i oddać należną część za długi jakie zostawił po sobie wujek. Potem myślał o sobie i o tym czy warto zostać w Australii czy może lepiej zarobić na bilet do Ameryki i tam szukać siebie na powrót, może się pokłonić przed rodziną i uznać to wszystko za swoistą porażkę. Tak! Wtedy to na pewno terapia była by konieczna.
- Czemu akurat myślisz, że ja to zrobiłem? Bo jestem facetem? - zapytał, ale nie złośliwie. Bardziej chciało mu się śmiać, że od razu pomyślała o jakiejś zdradzie, że ktoś kogoś zostawił z tego powodu. W przypadku Jordana i jego żony może właśnie wszystko byłoby lepsze od tego co faktycznie się stało, może nawet taka zdrada wyglądałaby lepiej? Tego nie wie nikt i nie będzie mógł wiedzieć, bo obraz sytuacji wyglądał całkiem inaczej, przestali żyć razem i dla siebie, do tego doszły jego problemy i jej kariera. Jak widać to nie była wielka miłość, skoro nie potrafiła przetrwać takich chwil, chwil upadku samego Buchanana.
On już o tym tak nie myślał, nie wylewał nawet z tego powodu za kołnierz, bo jednak po co? Nie widział sensu w grzebaniu w przeszłości, tym bardziej będąc te kilkanaście kilometrów z dala od Denver i eks żony. Skoro też sprawnie załatwili unieważnienie ich małżeństwa i rozstali się szybko - to chyba nie warte to było już słów, łez i smutku. Nie odpowiedział już na te jej rozważania, chociaż może w duszy się nad tym zastanawiał, testował siebie czy aby na pewno to może tak łatwo to przetrawić. Ktoś pewnie widziałby w tym analogię do swoistego wyparcia faktu rozwodu, ale Jordan chyba serio chciał się odciąć od starego życia pełną i dużą kreską.
- Hmmm... co? Wez, może już wystarczy Ci tego szampana.. Ja chyba się będę i tak zwijać. - zaczął, podnosząc swój tyłek z miejsca, aby go też oklepać z piasku. Nie chciał jej zostawiać, więc poczekał aż ona również to uczyni, dla swojego bezpieczeństwa. Wolałby jutro nie czytać, że Stasia Hayworth utopiła się w morzu albo coś jej się wydarzyło. Odprowadził więc ją w stronę ulicy, tak aby mogła potem udać się w swoją stronę zamieszkania, tak jak i on zamierzał w swoją. - Nie wierzę, to tak wracając do Twojego pytania. - rzucił nagle i pewnie chwilę pogrzebał w telefonie, ale finalnie poddał go jej, aby zapisała swój numer tak na wszelki wypadek aby mógł za jakiś czas sprawdzić czy wszystko dobrze i nie zapiła się tym szampanem na umór. Ale koniec końców rozstali się i tyle było po przyjemnej rozmowie i śmiesznym towarzystwu tego dnia.

THE END

Stasia Hayworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
ODPOWIEDZ