Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Otto
Nie wyglądało to najlepiej. W zasadzie Octavian z każdą kolejną mijającą sekund czuł jak bardzie kiepskim pomysłem było przyjęcie zaproszenia Marianne. Może i widział w zachowaniu Waiwrighta zadowolenie i swego rodzaju ulgę, w zasadzie przekonany był o tym, że Jona ostatecznie ucieszył się z jego obecności, ale jednocześnie za każdym razem, gdy robili krok w przód, działo się coś co popychało ich o kilka metrów w tył. Temat Pearl był doskonałym tego przykładem. I chociaż Beveridge starał się jakoś go wyciszyć i na siebie przyjąć ewentualne podejrzenia to popełnił błąd nie doceniając dociekliwości i bystrości Chambers. Rudzielec naciskał, Jonathan coraz bardziej się irytował i nim jakkolwiek Octavian zdołał zareagować, bomba wybuchła, a przy stole zapadła niezręczna cisza, gdy Wainwirght wyszedł dziękując im za ten wspaniały wieczór.
- Powiem Wam, że wybitnie do siebie pasujecie, chociaż na pierwszy rzut oka wydajecie się zupełnie różni - wtrącił zaraz po słowach Mari. Jona też to słyszał, bo po tym jak rudzielec na niego warknął, odwrócił się i stanął w balkonowych drzwiach patrząc z wyrzutem w ich stronę. - O nie! Tym razem nie pozwolę ci na mnie unosić głosu, a ty, ty sama wiedziałaś, że stąpasz po cienkim lodzie gdy mnie tutaj zapraszałaś. Jesteś mądra i znasz Jonathana na tyle, aby się domyśleć, że z byle błahego powodu nie zostawił by za sobą przyjaciela. Nikt więc nie mówił, że będzie łatwo - zaczął, a po tym jak wkurzył jedno i drugie, powoli wstał, uprzednio ocierając dłonie białą serwetą. - I wiem, że nie jest wam na rękę moja obecność, ale z drugiej strony może ona zapobiegnie temu, abyście zaczęli się kłócić o coś co nie ma dla żadnego z was żadnego znaczenia, co działo się dawno i o czym Jonathan ci nie powiedział, bo chciał pewnie ciebie chronić i nie dopuszczać do tego, abyś się denerwowała, bo dla niego to co było już dawno przestało grać jakąkolwiek rolę.
Jona
Stał i patrzył z niedowierzaniem na to jak najpierw Marianne, a potem Octavian daje mu wykład. Chociaż w zasadzie Chambers tylko okazała jak bardzo nie podobało jej się to co z robił. W sumie zgadzał się z nią, bo wiedział, że to wychodzenia w trakcie dyskusji wybitnie wyprowadzało ją z równowagi, a jednocześnie nie chciał, aby zaczęła na niego krzyczeć i wypominać mu romans z Pearl. Romans, o którym nie chciał pamiętać, który był jedną wielką pomyłką, a chociaż bez obecność blondynki pewnie długo by zeszło nim znów stanąłby na nogi, to jednak jej osoba go drażniła. Drażniła i przypominała o tym jak kiepskim i słabym był człowiekiem. Poza tym niezmiennie łączyła się z postacią Octaviana, a jego w tamtym okresie niezwykle potrzebował. Ten zaś go zostawił i tylko Campbell miała go jakoś zastępować.
- Och! Przestań się znów.... - Tyle zdążył powiedzieć, nim Octavian wszedł mu w słowo. Z nieskrywanym niezadowoleniem słuchał tego co miał mu do powiedzenia Beveridge. Oczywiście nie chciał go ani słuchać, ani oglądać, a jednocześnie nie miał pojęcia do powinien zrobił. Ucieczka była niezwykle kusząca, ale też zaczynała kiełkować w nim irytacja. Nie tylko na to co powiedział, ale też o to, że skarcił Marianne. - Nie potrzebuję adwokata, wiesz? - Fuknął pod nosem. - I może Mari wierzyła w to, że jakoś się uda nam dogadać, bo w zasadzie tak by było, gdybyś nie pieprzył co ci ślina na język przyniesie. Więc owszem, miała prawo sądzić, że będzie łatwiej - burknął, po czym spojrzał na rudzielca i poczuł jak znów przechodzi go fala złości, bo jednak to, że się za nią wstawił nie zmieniało tego, że zataił przed nią prawdę o Pearl. - Marysiu... On jednak też ma rację. Nie powiedziałem ci nic więcej, bo nie ma to już dla mnie żadnego znaczenia, a nie chciałem, abyś się bez potrzeby denerwowała. Mieliśmy wtedy większe i ważniejsze problemy niż rozgrzebywania przeszłości, tym b bardziej, że wtedy się jeszcze nie znaliśmy... teoretycznie - dodał, spoglądając na swoją narzeczoną i chociaż naprawdę nie chciał takich "publicznych" debat to jeszcze bardziej nie chciał ciągnąć tego w nieskończoność, a pewnie gdyby Otto ich zostawił, ta kłótnia trwała by jeszcze kilka dni.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Czuła, jak serce wali jej w piersi i nie wiedziała, co najbradziej przeszkadzało jej w tej chwili. To, że ich kolacja, która miała być okazją dla Jony, aby odnowił przyjaźń sprzed lat, okazała się klapą, to, czego dowiedziała się o Pearl czy może to, że Wainwright znów ją zostawił i poszedł sobie palić. Nienawidziła tego i dobrze o tym wiedział. Teraz nie tylko on, a także ich gość, który pozwolił sobie podzielić się opinią, jakiej Mari nie mogła przewidzieć.
- Jesteśmy różni, on jest kłamliwym gnomem, a ja nie - burknęła, bo wciąż było w niej wiele negatywnych emocji. Mimo to nie ruszyła ostentacyjnie w stronę drzwi, a podparła dłonie na blacie stołu, czując, jak kręci jej się w głowie od tego nadmiaru emocji. Nie chciała jednak robić żadnych scen. Dobrze, że to Octavian skupiał teraz na sobie uwagę, ale jednocześnie skłamałaby mówiąc, że chciała się zgodzić w pełni z jego wywodem. Po części miał rację, a po części nie uważała, że ta sprawa była tak błaha, że wystarczyło na nią machnąć ręką. Nim jednak sama coś powiedziała, wtrącił się już jej narzeczony, a ona jedynie mogła się im przysłuchiwać, czekając na swoją kolej. Przynajmniej wykorzystała ten czas na zaczerpnięcie kilku głębszych oddechów.
- Nie potrzebuję takiej ochrony - oznajmiła dobitnie. - Potrzebuję szczerości. Tylko szczerości. Nie jestem dzieckiem, żebyś ograniczał mi dostęp do wrażliwych danych dla mojego dobra. - zakończyła, jak na siebie całkiem elokwentnie, a jej zwykle rozpromieniona buźka, teraz była dość zacięta. Nie czuła się najlepiej, więc liczyła na to, że złość jakoś to ukryje. Takich scen najbardziej nie chciała teraz robić. - Gdybym ja spotkała się ze swoim byłym i udawała przed tobą, że to nikt znaczący, byłbyś wściekły i w dupie miałbyś bajeczkę o tym, że próbowałam ciebie chronić - wyłożyła to z tej strony, bo takie odwrócenie zwierciadła zwykle było dobre, by pokazać, że Jona lubił wprowadzać podwójne standardy do tego, jak jedno z nich mogło chronić to drugie, podczas gdy to drugie nie powinno w ten sam sposób chronić tego pierwszego.
- Zawsze będzie powód, żebym się nie denerwowała, ale kłamstwo ma krótkie nogi. Nie chcę żebyś mi mydlił oczy tylko dlatego, że mogę umrzeć. O takie życie nawet nie będzie mi się chciało walczyć - burknęła pod nosem, ale już spokojniej. Była mocno zmęczona, może te słowa były zbyt mocne, ale nie umiała ich teraz otulić żadnym zmiękczeniem. Czasem też musiała być po prostu prostolinijna, pozbawiona upiększeń i empatii. Najwyraźniej teraz przyszedł na to czas.

Octavian Beveridge
jonathan wainwright
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Robiło się coraz bardziej niekomfortowo i nieprzyjemnie. Nie dość, że Jonathan żywił urazę do Octaviana i jego obecność była dla niego wybitnie trudna to jeszcze konflikt z Marianne wszystko pogarszał. Jak na złość postać Pearl musiała namieszać jeszcze bardziej, ale przecież akurat ku temu blondynka miała idealne predyspozycje.
-Nie robię tego tylko dla ciebie, nie pomyślałaś o tym? - Przyznał zgodnie z prawdą, bo dla niego samego wracanie do dni z przeszłości było katorgą. - I nie nie chodzi mi o strach przed tym jak zareagujesz, a przed tym co... - I tu się zatrzymał, a jego wzrok automatycznie skierował się w stronę Beveridge'a. Gdyby wtedy przyleciał i mu pomógł pewnie wszystko także potoczyłoby się inaczej. Jednakże on wolał siedzieć w swojej wygodnej szwajcarskiej chatce i wysłużyć się Campbell. - Tak masz rację... Źle to wyszło - zgodził się z Marianne, co pewnie było zaskoczeniem zarówno dla niej, jak i dla niego samego. Jednak poczuł się już tak bezsilny i przemęczony tą całą sytuacją, że nawet nie chciało mu się szukać wymówek. - Mari... - rzucił krótko, po czym zamilkł, bo nawet nie wiedział jak skomentować jej słowa. Na moment zapadła kompletna cisza, w której Jonathan jeszcze raz zerknął w stronę Otta. Ten zaś wydawał się niesamowicie zmieszany i skonsternowany, chociaż nadal próbował zamaskować własne emocje tym nienaturalnym spokojem wymalowanym na twarzy. - Opowiem ci wszystko jak on wyjdzie, bo wychodzisz, prawda? - W końcu Jonathan odezwał się ponownie, przyjmując znów nieco bardziej pewną siebie postawę, po czym zerknął w stronę Octaviana.
- Tak, sądzę, że to najlepsze rozwiązanie, ale zanim was zostawię to chciałbym... - Zaczął, po czym p[odszedł do Marianne i stanął na przeciwko niej. Przestał też udawać i pozwolił na to, aby trwoga i skrucha wymalowały się na jego twarzy. - Jonathan potrzebował mojej pomocy. Widziałem o tym i wiedziałem też, że nikt poza mną nie powinien być przy nim, a jednak zamiast przyjechać i wesprzeć go to wysłużyłem się wcześniej wspomnianą Pearl. Za jej pośrednictwem chciałem wpłynąć na Jonathana, a przez to wszystko posypało się jeszcze bardziej i zrobiłem to tylko z tego powodu, że nie chciałem odrywać się od własnego szczęścia i kariery - wyznał. - Wiem, że nie o tym będziecie rozmawiać, ale wiem też, że gdybym wtedy przyleciał to nie stalibyśmy tutaj teraz czując się kompletnie obco - dodał, po czym jeszcze raz zerknął na Jonę, jakby chciał się z nim pożegnać i ruszył w stronę drzwi.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Serce waliło jej coraz mocniej i mocniej, ale próbowała dzielnie się trzymać. Nie chciała, by stan jej zdrowia zawsze był jej najlepszym argumentem. Nawet jeśli nie była zbyt biegła w potyczki słowne, to jednak... no po prostu czuła, że powinna być w stanie jakoś nadążać za dyskusją, a nie forsować swoje zdanie jedynie w obliczu strachu Jonathana.
- Nie, najwyraźniej nie pomyślałam, bo jestem durna, a ty mi nic nie mówisz - fuknęła, chociaż sposób, w jaki zmarszczyła czoło sugerował, że zastanawia się nad tym, co powiedział. Sama już nie była pewna, co o tym wszystkim myśli. Fakt był taki, że była niesamowicie zmęczona, przeszedł jej apetyt i wiedziała, że nieuzasadnioną niechęcią darzy piękną blondynkę imieniem Pearl. Nawet to imię ją dręczyło, brzmiało, jakby sama je sobie wybrała, jakby miała błyszczeć bardziej, niż te pospolite Marysie. - Nie musisz wypraszać naszego gościa, Jonathan... nie po to go tutaj zaprosiłam. Wszystko jest nie tak! - jęknęła, bo nienawidziła takich sytuacji. Mimo to czuła, że nic już nie wskóra. Nie po tym, jak Otto sam się podniósł i skierował ku niej. Śledziła jego ruchy wzrokiem, a potem skrzyżowała z nim spojrzenia, z jednej strony chcąc mu przerwać, a z drugiej wiedząc, że musi go wysłuchać do końca. Przynajmniej tak sądziła, że musi. Cóż... z tej dwójki to on jeden postarał się, aby coś zrozumiała. Za to była mu wdzięczna, ale też niekoniecznie rozwiało to jej wszystkie wątpliwości. Pokiwała jednak głową na znak, że rozumie.
- Czyli wasz konflikt to twoja wina - podsumowała, jak to ona - dość prostolinijnie, ale bez jakiegoś przeklinania w głosie. Po prostu wydawało jej się, że właśnie tak było. - To jednak nie wpływa na mój konflikt z Jonathanem. Nie powinien przede mną zatajać takich faktów. Nie musiał mówić za wiele, ale nie powinien kłamać - podsumowała wzruszając przy tym ramionami. Wiedziała, że Wainwright ją słyszy, ale mimo to skierowała te słowa do jego starego przyjaciela. Tego, który teraz szedł w kierunku drzwi. Sama poszła więc za nim. - Przepraszam, że zmusiłam ciebie do tej kolacji. Naprawdę sądziłam, że będzie ona lepiej wyglądała. Czasem robię głupoty i najwyraźniej teraz tak było - przez jej głos przemawiało głównie zmęczenie, ale też skrucha. Widać było, że najzwyczajniej w świecie ma dość wszystkiego. Nie miała już siły się kłócić, ani walczyć o ten wieczór. Chciała w zasadzie minąć Beveridge'a i samej pociągnąć za klamkę, by za nią zniknąć. - Liczę mimo wszystko, że nie widzimy się dzisiaj ostatni raz - tym razem zniżyła już nieco ton głosu. Bądź co bądź nie chciała, aby Octavian był jedynie epizodem w jej życiu. Mogła się od niego sporo dowiedzieć, gdy już emocje opadną.

jonathan wainwright
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Nic nie odpowiedział na słowa Marianne, bo po prostu nie chciał ciągnąć takiej dyskusji w obecności świadka. Swoją drogą z jednej strony chciał, aby Octavian wyszedł, bo jego osoba wybitnie działała mu na nerwy, a z drugiej wiedział, że nie zostawi tego bez rozwiązania i ostatecznie zapewne sam odezwie się do Beveridge'a. Potrzebował jednak czasu, aby to sobie przemyśleć i nie zareagował w żaden sposób na słowa byłego przyjaciela, nawet jeśli te były swego rodzaju wyrazem skruchy i przeprosinami, których oczekiwał. Pozwolił na to, aby Mari go pożegnała, a gdy zamknęły się za nim drzwi, Wainwright już zaciskał dłoń na paczce papierosów. Bardzo chciał wyjść i uniknąć dalszej konfrontacji z Chambers, ale coś mu na to nie pozwalało. Dlatego mimo swoich obaw i chęci ucieczki po prostu stał i czekał. Najpierw spoglądał na swoje palce, a dopiero po chwili na wchodzącą z powrotem w głąb pomieszczenia Marysię.
- Nie wiem od czego mam zacząć, abyś chciała mnie w ogóle posłuchać, a nie wmawiać sobie swoje własne wersje wydarzeń - zaczął, może niezbyt miło, ale po prostu sam bał się powrotu do przeszłości. Do lat, w których kompletnie nie radził sobie z tym co działo się w jego głowie. - Poza tym boję się tego co pomyślisz sobie na mój temat, bo może uznasz, że tak naprawdę kompletnie mnie nie znasz - dodał, niby usprawiedliwiająco, niby z lekkim smutnym uśmiechem, który pojawił się cieniem na jego twarzy, ale jednak nadal z obawą wyczuwalną w głosie.
Przeszedł przez loft, po czym z ciężkością usiadł na kanapie. Paczkę papierosów rzucił na stolik kawowy, a ta przeleciała po blacie spadając z krawędzi na miękki dywan. Odetchnął głośniej, aby uspokoić plątaninę myśli, po czym ponownie zerknął na Chambers.
- Usiądź, proszę - rzucił cicho. W tym czasie Gacuś nieśmiało wyłonił się z kryjówki i poczłapał powoli w jego stronę. Jonathan podrapał go dłonią za uchem i ten gest pozwolił ma na to, aby wreszcie zebrać się w sobie i zacząć mówić. Pewnie powinien wspomnieć o wybuchu, o porwaniu i o tysiącu innych spraw, które odbiły się traumą na jego osobie, ale nie potrafił aż tak rozgrzebać swoich ran. Poza tym uznał, że stan Marianne nie jest odpowiedni na to, aby dzielić się z nią tak trudnymi faktami przeszłości. - Po rozwodzie było mi dość ciężko, sam nie wiem jak to określić, ale nie postępowałem najrozsądniej. Nie dbałem za bardzo o nic, a raczej o nikogo, właściwie to do czasu kiedy poznałem ciebie, niekoniecznie zależało mi na żadnych, głębszych relacjach - zaczął, nie patrząc nadal na Marianne. Tak było mu łatwiej mówić, unikając kontaktu wzrokowego z jej osobą. - Pearl była po prostu przygodą, którą Octavian sam podsunął mi pod nos i nie miała nic znaczyć, ale przez tego idiotę stało się inaczej - dodał, ale nie potrafił pociągnąć dalej swojej opowieści, bo do tego momentu jakoś udawało mu się lawirować i naginać prawdę, ale część dalsza była o wiele bardziej skomplikowana.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Była wykończona i prawdę mówiąc wcale nie chciała teraz rozmawiać z Jonathanem. Szła więc tylko do kuchni, by zgarnąć szklankę z wodą i od razu skierować się do łazienki, w której zamierzała się zamknąć na długi czas, układając sobie wszystko w głowie. Z resztą była tez pewna, że Jona pójdzie palić, jak to miał w zwyczaju i nawet nie próbowała go od tego pomysłu wyjątkowo odwodzić. No, a tu taka niespodzianka, sam się odezwał. Chociaż nieszczególnie grzecznie, czym już ją podenerwował.
- Jak masz tak zaczynać, to nawet się nie rozpędzaj - burknęła, nalewając sobie wodę i już zdążyła postawić kilka kroków w kierunku sypialni. Wątpiła, że miałaby uznać, że go nie zna. Sądziła, że raczej Jonathan ma zakrzywione patrzenie na siebie, przez wzgląd na traumy z przeszłości, ale w żaden sposób tego nie skomentowała. Zwykle miała wiele do powiedzenia, ale teraz wygrywało zmęczenie. Mimo to zatrzymała się w pół kroki i kiedy poprosił ją, by usiadła, zastanowiła się nad tym, a ostatecznie ruszyła do części salonowej, by usadowić się na fotelu. Podniosła nogi i umiejscowiła je pod sobą, a potem nakryła się kocem, znajdując tym samym najwygodniejszą pozycję. Czekała, nie pospieszając go, wzrokiem śledząc głównie ruchy Gacusia, a nie blondyna, jakby chciała mu pokazać, że wcale aż tak nie czeka na to, co też chce powiedzieć.
- Mógłbyś przejść do konkretów? - była lekko podenerwowana i czuła, że ma do tego prawo. Wiecznie wodzono ją za nos, a tego wieczoru padło już wystarczająco dużo niedopowiedzeń. - Nie możesz po prostu powiedzieć, że pieprzyłeś tą piękną i młodą blondyneczkę? Tą, którą miałam się nie przejmować? Na barwne opowieści był czas, gdy pytałam po raz pierwszy, teraz chcę suchych faktów - zacisnęła dłoń na szklance, ale oczywiście nie na tyle, by jakkolwiek ją uszkodzić. Po prostu pobielały jej odrobinę kłykcie, a puls przyspieszył, bo jasnym już było, że tamta kobieta była kiedyś jego kochanką. A on to przed nią zataił. Coś bardzo ważnego, coś o co pytała. Została okłamana i jak miała mu wierzyć, wiedząc, że był zdolny do takiego ukrywania przed nią prawdy?
- W dupie mam to czy ją kochałeś, czy po prostu nie wiem... kręciła cię, podniecała, jarała, jakiekolwiek słowo, którego używają mądrzy ludzie na pociąg seksualny. Nie wierzę po prostu, że mi o tym nie powiedziałeś, gdy zapytałam - w końcu na niego spojrzała. - Mam być żoną człowieka, o którym inni wiedzą więcej, niż ja i który ogranicza mi tą wiedzę dla mojego dobra. No bohater! - pokręciła głową na boki, nie wierząc w to, co sama mówi. Tylko, że właśnie tak się teraz czuła. Jak idiotka, która nie powinna być zła, bo przecież miał podobno na uwadze jej dobro. Szkoda, że ona widziała to całkiem inaczej.

jonathan wainwright
Dyrektor || Kardiochirurg — Cairns Hospital
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Gburowaty były wojskowy, który zamienił szpital polowy na posadę kardiochirurga w Cairns. Jakimś cudem został pokochany przez chore serduszko Marysi i obecnie walczy o to, aby nie przestawało ono dla niego bić.
Dosadność z jaką Marianne komentowała słowa Jonathana nie pomagała mu wcale. Z trudem przychodziło mu mówienie o tym jakim był zagubionym i roztrzaskanym człowiekiem, a przy tym zmuszony był jeszcze do wysłuchiwania ocen na swój temat, które z gruncie rzeczy były po prostu wstydliwą prawdą. Czuł się źle z tym co zrobił, ale jeszcze gorzej z tym, że nie powiedział o tym Chambers wcześniej, gdy faktycznie osoba Campbell pojawiła się w ich wspólnym życiu. Nauczony jednak przezornością i spychaniem problemów na dalszy plan po prostu wolał to pominąć. Zamknąć głęboko za zasłoną przeszłości i nigdy do tego nie wracać. Pech chciał, że wszystko samo wróciło i Wainwirght został postawiony na scenie musząc odegrać teatrzyk ze swojej przeszłości.
- Chcę, abyś zrozumiała, że ta kobieta nie ma już dla mnie żadnego znaczenia, a boję się, że jak powiem ci wszystko to uznasz, że jest inaczej - przyznał się do swoich obaw. Nie chciał powtórki z tego jak po raz pierwszy Mari trafiła na Pearl i ich związek zachwiał się w posadach. Marianne była w ciąży, chora i na pewne tego typu dyskusje nie powinny mieć miejsca w jej obecnym stanie, ale nie odbycie ich pewnie skutkowało by jeszcze gorszym samopoczuciem z jej strony, gdyby zaczęła karmić się niedopowiedzeniami.
- Wstydziłem się i bałem, tak po prostu... Nie chciałem, abyś się myślała o sprawach, które nie mają już żadnego znaczenia. Sam nie chciałem do nich wracać - westchnął czując się jak dziecko zmuszone do przyznania się do wszystkich złych uczynków, które zrobiło. On jako człowiek dumny i skryty czuł się wyjątkowo niekomfortowo w tej sytuacji i pojęcia nie miał co powinien ze sobą zrobić. Tak mocno chciał to przerwać i po prostu wyjść na papierosa zamykając temat, ale za bardzo kochał Marianne, aby ryzykować to co mieli ze względu na własny strach. Zaciskał się nerwowo palce na mankietach koszuli, ściągając je raz po raz z uporem maniaka i nie odrywając od nich wzroku w obawie, że widok Chambers go jeszcze bardziej przerazi.
- Pierwszy raz spotkałem ją po rozwodzie za sprawą Octaviana. Miałem przerwę w służbie, spotkaliśmy się kilka razy i tyle. Zapomniałem o jej istnieniu, gdy ponownie wyjechałem. Niestety nie było ze mną dobrze i po kliku miesiącach służby po prostu wróciłem w kompletniej rozsypce. Trauma mnie przygniotła i rozsypała na kawałki, nie mogłem pracować, nie mogłem myśleć, wszystko się sypało, nie kontrolowałem samego siebie. Otto wiedział, że jest źle i liczyłem na to, że pomoże mi. Wiedział od dawna, a jednak gdy wróciłem do Australii on sam się nie pojawił. Podesłał mi Pearl. To było wyniszczające i odurzające zarazem. Miała mi pomóc, po prostu zawieść mnie w odpowiednie miejsce, ale nie było to tak proste jakby Octavian tego chciał. - Mówił, a palce trzęsły mu się ze strachu. Było już za późno, aby cokolwiek cofnąć. Musiał powiedzieć Marianne prawdę, a jednocześnie bał się wrócić do wspomnień samego siebie z tamtych dni. Przypominał sobie jak bezczelnie wykorzystywał Pearl. Seks, uzależnienie i momenty zapomnienia przy niej były wszystkim czego chciał, zanim wreszcie posłuchał i zrobił to co powinien. Ona też zresztą mu ulegała. Octavian nie dobrał dobrej osoby do wypełnienia misji, którą sam powinien wykonać, a tym samym i Joną i Pearl powiązał wspomnieniami, które z jednej strony może i obfite były w przyjemność, ale też wyciągnęły z ich obojga najgorsze oblicza. Te do których nie chcą wracać, te łączące się nieustannie z ich traumami. - Z drugiej strony bez obecności Pearl możliwe, że nie stanąłbym na nogi. W każdym razie, gdy tylko zacząłem się leczyć kompletnie odciąłem ją od siebie. Jej osoba łączyła mnie z paskudną wersją mnie samego i nie chciałem już nigdy do tego wracać, ale gdy tamtej nocy zadzwoniła błagając o pomoc... Nie mogłem tak po prostu tego zlekceważyć, poniekąd dlatego, że tak wiele wydarzyło się w przeszłości - skończył. Mimo wszystko jakoś udało mu się przebrnąć przez ten paskudny rozdział swojego życia. Oczywiście nie wdawał się w szczegóły, nawet nie chciał o nich myśleć, ale nie potrafił powstrzymać lawiny wspomnień. Tych okropnym poranków, gdy zmęczony, skacowany, nagi i kompletnie pozbawiony sił po prostu czekał, aż nadejdzie kolejny wieczór, by móc znów powtórzyć rytuał bez wyrzutów sumienia. Tych pierwszych dni po tym jak przestał potrzebować Pearl, a ona nawet nie wiedziała co sie dzieje, gdy ich codzienność nagle kompletnie przestała istnieć. Tych paskudnych momentów, gdy miał ochotę poddać się emocjom i pozwolić im wybuchnąć niszcząc wszystko co wpadło mu w ręce. Tego wszystkiego Marianne zaoszczędził, bo miała i tak już wystarczająco wiele argumentów ku temu, aby zastanowić się, czy aby na pewno to co zbudowali miało jakikolwiek sens.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Jak na siebie, wyjątkowo siedziała w ciszy i nie przerywała Jonathanowi nawet słowem, kiedy ten dzielił się z nią faktami dotyczącymi Pearl. Nie mogła powiedzieć, aby teraz wszystko stało się klarowne i przejrzyste, ale przynajmniej zaczął mówić. Szkoda tylko, że jednocześnie wiedza ta ją samą przygnębiała. Była zmęczona, wieczór potoczył się całkiem inaczej, niż planowała, w dodatku ciąża i choroba robiły swoje. Siedziała więc w bezruchu analizując słowa Jony, jednocześnie walcząc z obezwładniającym ją zmęczeniem. Prawdę mówiąc chyba z lekkim opóźnieniem uświadomiła sobie, że Wainwright już nic nie mówi. Wtedy też dopiero przeniosła na niego spojrzenie i powolutku pokiwała kilka razy głową.
- Rozumiem... historię, którą mi powiedziałeś, bo wciąż nie rozumiem dlaczego nie mogłeś powiedzieć mi tego wcześniej, ale przynajmniej teraz wiem więcej - doprecyzowała co miała na myśli i wzięła głębszy wdech. - Jeśli mam być twoją żoną, chcę wiedzieć o wszystkim, a nie tylko o tym, o czym chcesz, żebym wiedziała. Zasługuję na to, Jona - wyjaśniła mu, jak ona to widzi, jednocześnie podnosząc się z fotela. Poruszała się z wielu przyczyn dość mozolnie, głównymi czynnikami tego faktu były oczywiście - ciąża i jej choroba, więc kiedy już osiągnęła pion, podtrzymywała się jeszcze oparcia. - Pójdę się umyć i chyba spać, a ty zastanów się, czy jest coś jeszcze, co powinnam wiedzieć i jeśli tak, to jutro mi o tym powiesz. Dzisiaj mam już dość - odeszła w końcu w kierunku wejścia do sypialni, a stamtąd prosto udała się do łazienki. Przez chwilę wahała się między prysznicem, a wanną, ale ostatecznie trafiło na to drugie. Usiadła wygodnie w kąpieli, zmyła z siebie resztki tego dnia, otuliła się zapachem brzoskwiniowego balsamu i zrozumiała, że sama nie wyjdzie z wanny. Nie było ku temu szans. Pomarudziła więc coś pod nosem, ale ostatecznie i tak musiała zawołać Jonathana, aby jej pomógł trafić do łóżka.
- Trochę mnie denerwuje, gdy muszę polegać na twojej pomocy, kiedy mamy kosę - poinformowała go zgodnie z prawdą, chociaż chyba na tym etapie i bez jej słów, był już świadomy, że tak to u niej działa. Akurat opuszczał wzdłuż jej ciała koszulę nocną, gdy o tym mówiła, a potem wspólnie udali się do łóżka, w którym pozwoliła mu na to, aby ją okrył, a następnie wzięła z jego ręki tabletki i szklankę z wodą. Popiła wszystko i położyła się na poduszce.
- Ty pewnie jeszcze nie idziesz spać - to nawet nie było pytanie. Musiało być przed dwudziestą drugą. Chociaż była zła, przymknęła oczy, gdy całował ją w czoło, a następnie ułożyła się wygodniej na łóżku i nim wątpliwości nad nią zawładnęły - odpłynęła w nicość, jakby ten dzień wcale nie był taki zły.

<zt x2>
jonathan wainwright
ODPOWIEDZ