niespełniona pani fotograf — tu, tam, wszędzie
27 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jej życie w ostatnim czasie było poniekąd filmem. Wiązką obrazów przesuwających się automatycznie po kliszy, które powtarzała machinalnie każdego dnia. Porankiem przywdziewała na bladą twarz, noszącą znamiona starej opalenizny, tą samą maskę, a zdejmowała dopiero wieczorami, gdy miała pewność, że znajduje się zupełnie sama. Gdy zapadała noc, budziła się z sennego letargu, pozwalając żeby zmartwienia, odtrącane przez cały dzień na bok, zalewały ją lawiną, przyszpilając swym ciężarem do ramy podniszczonego łóżka. Nim jednak wydała na to cichą zgodę, wtapiała się w nadgryziony zębem czasu fotel samochodu i dopuszczała się krótkiego momentu ucieczki. Być może dlatego dni na farmie spędzała w samotności, unikając ukradkowego wzroku bliskich i udając, że nie słyszy zmartwionych szeptów za plecami. Godzinami wyczekiwała momentu, w którym wreszcie ktoś zgłosi się do niej z nawet najbardziej lichym zleceniem.
Trudno było określić, jakiego rodzaju zimny prysznic poskutkowałby, przywołując ją do porządku. Czasami miała wrażenie, że od normalności dzieliły ją lata świetlne, oddzielając grubą kurtyną od życia które przez krótki moment wydawało się iść we właściwą stronę. Od dnia, w którym jakaś niewidzialna ręka sięgnęła zamontowanego gdzieś w głębokich czeluściach jej umysłu, awaryjnego przełącznika, nic nie wyglądało tak jak powinno. Wciąż słyszała trzask drogiego sprzętu uderzającego o podłogę. Przed oczami wyraźnie pojawiały się odpryski czarnego plastiku i szkła, ginące w metalowym szkielecie.
Dobra córka nigdy by tak nie postąpiła. Szkopuł w tym, że Liv nigdy za dobrą córkę siebie nie uważała, niezależnie od tego jak bardzo czasami próbowała się sprostać oczekiwaniom. Zazwyczaj nie wychodziło.
Pierwszy zimny prysznic nastąpił w momencie, w którym zdała sobie sprawę z tego, że niezależnie od trudów i znojów przez które przechodziła, nigdy nie dogoni blednących na nieosiągalnym szczycie ideałów. Od tamtej pory przestała bać się zimna. W zasadzie, było jej wszystko jedno. Pierwsza zatem przyszła maska obojętności, pod którą skrywała wzbierające mniej lub bardziej lęki, a przede wszystkim palący wstyd, który czasem prześlizgiwał się pomiędzy pęknięciami, dając o sobie znać wilgocią na dłoniach lub szkarłatem oblewającym policzki.
Choć kiedyś nawet by nie brała tego pod uwagę, dzisiaj ucieszyła się ze zlecenia, podczas którego miała fotografować młodą dziewczynę na tle wygiętych drzew lasu deszczowego. Aktualnie liczył się każdy grosz, a w Lorne Bay i tak było to jedno z lepszych wyzwań, biorąc pod uwagę ostatnie telefony w sprawie porodowych sesji zdjęciowych których nienawidziła chyba bardziej niż wszystkich imprez urodzinowych razem wziętych. Do miasta podrzucił ją pan Bennett, a resztę drogi przeszła pieszo. Dotarła nieco wcześniej, dlatego zajęła się rozstawianiem lamp i reszty sprzętu, a kiedy wszystko było gotowe, wetknęła w usta papierosa i oparła się o drzewo. W oddali zauważyła szczupłą, damską sylwetkę, więc zamachała do niej, odrywając plecy od wilgotnej kory.
- Hej, India, prawda? - wolała się upewnić, w końcu obcy jej nie zapłaci. - Na razie rozstawiłam się tutaj, ale jeśli będziesz chciała, możemy potem wejść głębiej do lasu - zaproponowała, skinąwszy głową w stronę ciemnego gąszczu, z którego dochodziły dźwięki zwierząt i owadów.

India Norris
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
lorne bay — lorne bay
21 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
Nowa w Lorne, przyjechała z misją odnalezienia ojca w tajemnicy przed matką. Młoda, głodna przygód i nieco naiwna
#18

India coraz bardziej przekonywała siebie samą, że pozostanie w Lorne Bay, aby zacząć studia w Cairns, będzie odpowiednią decyzją dla niej. Miała wiele argumentów za, jeszcze więcej przeciw. A do tego dochodziły inne dylematy. Może były to problemy, które chciałyby mieć osoby, mierzące się z prawdziwymi dramatami i trudnymi momentami w życiu, ale nie ma co mówić, że nie ma prawa się martwić, czy zastanawiać!
Miała te dziewiętnaście lat, nie więcej i wiele nałożyło się jej na głowę. Sprawa, czy pójdzie na studia tu, czy tam to było jedno, co miała na głowie, a fakt, że niedawno została aresztowana i tak naprawdę wystawiona przez swojego chłopaka, to było drugie. Okej, Mars nie był oficjalnie jej chłopakiem, ale spotykali się, spędzali ze sobą noce i mieli wspólne hobby. Dla ułatwienia można było go nazwać chłopakiem, mimo że nie wyznawali sobie miłości. No, to on ją wystawił nie tylko tamtego wieczoru, ale ogólnie! No, dramat. Jak na nastolatkę, to faktycznie wiele miała na głowie.
Dlatego też, nie należąc do osób, które pochłaniają litry lodów, zapijają piwem korzennym, albo białym winem, a już na pewno nie płaczą w poduszkę, India postanowiła wziąć się do działania. Jakby posiadanie dwóch zajęć było niewystarczające, postanowiła zacząć biegać, aby odzyskać kondycję, zanim zgłosi się na przesłuchania do zespołu cheerleaderek na uniwersytecie w Cairns, a oprócz tego, postanowiła zrobić coś dla siebie, aby poczuć się lepiej. Była osobą, która lubi być w centrum zainteresowania, od zawsze. Widząc ogłoszenie gdzieś na facebooku, że Liv oferuje różnorakie sesje zdjęciowe, zerknęła na stan swojego konta i zadecydowała, że może pozwolić sobie na taką fanaberię.
Od razu napisała do dziewczyny, trochę mówiąc, że nie ma pomysłu, że chciałaby mieć jakieś ładne zdjęcia. Nie wiedziała, czy chce stylizowane, czy codzienne. Tak naprawdę to potrzebowała zdjęcia legitymacyjnego, ale potrzeby jak wiadomo, były na dalszym miejscu, w przeciwieństwie do próżnych zachcianek! Po rozmowie z fotografką, a Norris naprawdę potrafiła dogadać się z każdym człowiekiem, niezależnie od wieku, zadecydowały, że nie będą bawić się w przebieranki, ale za to wybiorą jakieś ciekawsze tło, niż zwykłe ulice.
-Hej! Wybacz, trochę pobłądziłam tu idąc-może już jakiś czas mieszkała w Peral Lagune, bo trafiło się jej jak ślepej kurze ziarno, że brat jej szefa zaproponował jej najpierw pokój w swoim domu, a potem postanowił wyjechać na jakąś misję medyczną i zostawił jej dom pod opieką. Inaczej w życiu nie mogłaby sobie pozwolić na wynajem w takiej dzielnicy. Jednak po lesie nie szwendała się zbyt często. Zbyt spóźniona bardzo nie mogła, bo wyszła dość wcześnie, spodziewając się tego, że zabłądzi. -Tutaj może być, to Ty masz oko do kadrów, ja mam tylko ładnie wyglądać w nich-zaśmiała się. Od razu zaczęła paplać i aż wypadło jej z głowy, aby tak naprawdę się przedstawić, podając dłoń kobiecie. Rozmawiały wcześniej, więc wymiana imion tak naprawdę nie musiała mieć miejsca.


liv bennett
ODPOWIEDZ