Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
On naprawdę nie chciał się z nią już dzisiaj kłócić, czy kręcić dram. Potrzebował wyciszenia i normalności. rozmowa z matką Gabi była dobrym wstępem, a dziewczyna mówiła coś o winie i filmie. Miał jeszcze coś do załatwienia, ale przecież wieczór był długi. Miał nadzieję, że minie on już w spokoju. Dlatego też postanowił rozbawić Gabi, a wiedział, że jego irracjonalne zachowanie pomoże. Nie pomylił się ani trochę, słysząc jej śmiech i sam go tłumił, zanim jeszcze zmiażdżył ją całym sobą.
Oj tak,spróbowałby... był cholernie wygłodniały po tej niemal dwutygodniowej odsiadce i jeden, szybki seks tego głodu absolutnie nie zaspokoił. Mogli to nadrobić, mieli w końcu dla siebie chwilę... a bzykanie się po cichu z matką za ścianą było fascynującym pomysłem. Nie przemyślał tylko jednego, bo jego zaćmiony mózg myślał teraz tylko o jednym.
Niestety.
Najpierw Gabi zachowała się jak dziecko, pierdząc mu ustami w szyję, a później Angelo dostrzegł wzrok tego wielkiego, dziwnego misia. On się na niego gapił... tak intensywnie, jakby był kurwa prawdziwy. Postanowił go ignorować, skupić na Gabi, jej zaczepnym wsadzeniem nogi między jego potężne uda, jej prowokacyjnych słowach...
- Brzmi jak wyzwanie. - Zachrypł nisko, patrząc w jej oczy jednoznacznie. Połamanie łóżka to też dobry pomysł... pójdą wtedy razem spać na kanapę, no nie będzie wtedy innej siły. Wystarczy, że powie Beatrice, że tylko chciał przytulić Gabi, a łóżko pękło pod jego ciężarem... I już. Plan zrobił się sam.
- Powiedziała, że idzie pod prysznic... myślę, że mamy chwilkę. - Odszepnął takim samym tonem, co ona, a w jego ciemnych oczach aż błysnęło. Oj nie był tego taki pewien, czy czasu wystarczy, będą musieli się streszczać... chociaż myśl, że mogła ich przyłapać, była jakaś taka cholernie podniecająca.
+18
Spoiler
Lubił ten jej wzrok, gdy patrzyła mu w oczy szukając w majtkach jego kutasa. Odwzajemniał go, wygłodniale, podniecony jej dotykiem i bliskością, zapachem. Jeszcze ten komplement... mruknął, zadowolony z tej dwuznaczności, a jego wzrok powoli stawał się coraz ciemniejszy. Próbował skupić się na jej oczach, jej spojrzeniu, twarzy i cyckach, które w niego wgniatała w tej bliskości. Jednak jego kutas był póki co al dente, nie twardniał jak zawsze. Przed oczami Angelo stanął (niestety nie jego fiut) wzrok tego pierdolonego misia. Zamrugał, zaschło mu w gardle. Niestety jego gałki oczne powędrowały na otoczenie. Ten wszechobecny róż, te miśki, które się na nich patrzyły... Te ściany, obklejone w jakieś zdjęcia, jej przyjaciół, te książki w oddali i cała masa różnych innych rzeczy, świadcząca o tym, że pokój zamieszkuje jakieś dziecko... nie kobieta. Angelo zamknął oczy, próbował wyprzeć z siebie ten widok i myśli, chwycił Gabi za tyłek, ściskając go desperacko i otworzył swoje powieki, skupiając je na błękitnych tęczówkach ukochanej. Mruknął niezadowolony, bo wciąż nie mógł się podniecić, a coś takiego nigdy mu się nie zdarzył...kurwa niemożliwe - Zagórował nad nią i podwinął krótką bluzeczkę, dopadając do piersi nastolatki. Zaczął je całować i ssać, ale jej dres też był kurwa różowy.
Angelo Denaro znalazł w końcu coś takiego w swoim życiu, co było dla niego zbyt perwersyjne. Poczuł się tak, jakby Gabi miała z jebane 14 lat. Chwycił w lewą dłoń jej pierś, a prawą wplątał jej we włosy, zamykając oczy i wpijając w jej usta zachłannie, ale to nic kurwa nie pomagało... Niestety. Jego mózg nie potrafił wyprzeć faktów, a były one takie, że czuł się jak w pokoju niepełnoletniej dziewczynki.
- Nie mogę... - Odsunął się od Gabi i położył obok na plecach, chowając twarz w dłoniach. Jego sflaczały kutas wyślizgnął się ze spodni, patrząc smutno w stronę nastolatki. Spodnie zaś ściągnięte miał do połowy dupy, czuł jak mu się od nich gumka w pośladki wpija. Wszystko mu przeszkadzało, wszystko... Miał taki pierdolony chaos w głowie! Ja pierdole, to jest chore, nie, nie dam rady.... kurwa tak nigdy nie było, może to już ten wiek? Jezu, czy przestaje mi stawać? Nie, tylko nie potencja, Jezusku błagam, wszystko tylko nie to... Nie, nie. To ten pokój, to ten pierdolony różowy pokój, te pluszaki są straszne... Dobra Angelo, wdech wydech, to ten pokój, z twoim potężnym Pistolone wszystko w porządku.
Musiał pozbierać łeb. Nawet nie wpadł na to, żeby najpierw wytłumaczyć Gabi co się stało, bo po co? Raczej myślał, że się domyśli, no kurwa, wystarczyło się rozejrzeć... Wiedział, że będzie słabo, oj czuł to w kościach odkąd tu wszedł. Czemu... czemu ten pokój tak wygląda... Gabi kurwa. Nie rozumiał, czemu nie zrobiła tu remontu.
Może jej się tu nadal podobało?
Kurwa to jeszcze gorzej... Miał ochotę się popłakać. Chyba nigdy nie czuł takiego wstydu i upokorzenia, bo jak to tak? Jemu? Komu jak komu, ale... on? Zalała go fala wstydu, miał ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy nie pokazywać Gabi na oczy, czuł ogromną porażkę, jego męskie ego wręcz krzyczało w spazmach, rozjebane i upokorzone. I co go pokonało? Trochę różu i pluszaki? Przecież to żałosne... Nie. Wszystko, tylko nie to, pedofili i on by kastrował,to zdrowy odruch. Zdrowy. Tak próbował to sobie tłumaczyć, ale niestety. Wstyd był większy niż rozsądek.
Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
18+
Spoiler
I zaczyna się zabawa! Tym razem to ona była inicjatorką zbliżenia, a trzeba powiedzieć szczerze i prosto z mostu, że zazwyczaj to on był tym czynnikiem zapalnym, który nakręcał oboje. Gabi wciąż miała lekkie opory przed proponowaniem cielesnych uciech, choć miała swoje przebłyski, takie jak teraz! Ona wciąż tam z tyłu głowy miała takie głupie myśli, że seks jest zły i kobieta nie powinna go pragnąć, ale to powoli odchodziło w niepamięć — halo, przy takim nauczycielu? PRZY TAKIM MĘŻCZYŹNIE? No kuuurde! Przecież gdyby nie ograniczenia fizyczne to najchętniej zaruchałaby go na śmierć, a biorąc pod uwagę jego wiek, jemu do niej bliżej niż jej.
Koniec smutku, koniec złości, czysta radość i chęć bliskości, tak dogłębnej, że już chyba bardziej się nie da... Dobrze, da się, ale do tego trzeba by było zostać kanibalem, a żadne z nich nie gustuje w ludzkim mięsie. Chyba, bo z Angelo to nigdy nie wiadomo, kto wie... może już kiedyś wcinał ludzinę jako znak triumfu po wygranej wojnie! Franek próbował i chyba wciąż miał z tego tytułu traumę, której nie przerobi do końca życia, choć konsumpcję ludziny zaczął od chujowej strony.
- Dokładnie nim jest, wyzwaniem na sprint po orgazm, kiedy mamuśka siedzi pod prysznicem. Jest zmęczona, więc będzie chciała to ogarnąć szybko, mamy maksymalnie dziesięć minut, plus jakieś pięć gdy będzie się ubierać.- podeszła do sprawy na poważnie, wyliczając w głowie na szybko czas, jaki rodzicielka spędzi na czynnościach pielęgnacyjnych, bo znała doskonale jej rutynę. Dziwne, ale ta adrenalina i ryzyko złapania na gorącym uczynku i ją strasznie nakręciło, dlatego była taka niecierpliwa.
Jej kompletnie nie przeszkadzały te miśki, dla dziewczyny były tylko zbędnym elementem wystroju, taką stałą rzeczą jak okulary na cudzym nosie, które po tym, jak człowiek się do nich przyzwyczai, stają się niemal niewidzialne i dziwnie się robi, kiedy ta osoba je zdejmuje.
- Uwielbiam jak jesteś takim łobuzem, działasz wbrew zasadom i lecisz pod prąd. Mój seksowny Bad Boy...- zamruczała wręcz i nie mogła przestać świdrować go spojrzeniem. Nie umknęło jej uwadze, że wzrok ukochanego przestał się skupiać na niej i przeleciał przez pokój, zamiast przelatywać ją. Powiedziała coś nie tak? Przecież trzymała go za kutasa, masując go posuwistymi ruchami, jądra dociskała kolanem, a on nie robił się sztywny, tak jak zwykle bywało ledwie po kilku ruchach. Co się stało? Za słabo? Za mocno? Zmęczył się tamtym numerkiem i nie miał ochoty na więcej i z grzeczności jej tego nie mówił, nie chcąc sprawiać jej przykrości? Nie.
To absolutnie niemożliwe, przecież Angelo jest gotowy zawsze i wszędzie, o każdej porze dnia i nocy, jemu wystarczy rzucić dwuznaczny uśmieszek, porozumiewawcze spojrzenie i chłop się odpala jak rakieta!
- Musimy być cicho, żeby Beatrice nas nie usłyszała tatusiu, bo wpadniemy w tarapaty... To niebezpieczne, ryzykowne...- wymruczała mu wprost do ucha kiedy ścisnął jej tyłek, który w sumie jeszcze piekł od tych klapsów, które dostała wcześniej, ale ten ból był przyjemny i cholernie podniecający. Wbrew temu co powiedziała pisnęła kiedy Angelo zawisł nad nią, bo już wiedziała, że zaraz stanie się to, czego chciała, chociaż... Miała ochotę się nad nim troszkę poznęcać i pobawić nim dojdzie do pełnej konsumpcji.
O tak, mógł ją zjeść! Znów jej ciało pokryło się drobnymi wypustkami, sutki stwardniały natychmiastowo, kiedy się nimi zajął a ona starała się nie wydać z siebie żadnego zbyt głośnego dźwięku. Musiała puścić jego kutasa, ale zamiast ręki, Angelo mógł poczuć jej nogę między udami, którą masowała jego przyrodzenie, żeby nie pozostał bez jej atencji.
Biedny Angelo przeżywał dramat, a Gabi miała radochę życia, że robi na złość matce, pod jej własnym dachem i jeszcze pod jej nosem, bo przecież była jedno pomieszczenie dalej.
Pocałunek, jakim ją obdarzył był namiętny, głęboki i pełen pasji, miała ochotę zmienić pozycję, żeby znaleźć się na nim, a wtedy Angelo przestał i... Czekaj, co? Jak to nie może? Co się stało?
Gabi lekko zgłupiała, skamieniała, wpatrując się w sufit, bo mężczyzna legł obok niej, jakby bez życia.
To jej się jeszcze nigdy nie przytrafiło, żeby facetowi przy niej nie stał, oni zazwyczaj wszyscy byli tak cholernie najarani, że mogą obcować z dziewczyną jej pokroju, że stawał im natychmiast, bez żadnej fizycznej stymulacji. Mówię tu o rówieśnikach, choć Angelo też nie potrzebował zbyt wiele do osiągnięcia pełnego wzwodu. Gabi miała teraz zagwozdkę życia i próbowała wykminić co się stało, dlaczego nagle ukochany nie mógł "stanąć na wysokości zadania". Był chory? Ktoś mu coś zrobił w więzieniu? A może już na nią nie leciał? Albo zaczęły się już problemy z prostatą i to przez to nie mógł mu stanąć? Wszystko jest możliwe, chociaż ostatnia opcja wydawała się najmniej prawdopodobna. Z jednej strony było to śmieszne i miała ochotę zacząć się śmiać, ale jej wrodzona empatia na to nie pozwoliła i rozsądek też, bo widziała, że dla niego jest to niekomfortowe, z drugiej strony zrobiło jej się go szkoda, bo musiał się poczuć fatalnie, z nieznanej Gabi przyczyny.
Dziewczyna usiadła, przesunęła się tak, że przerzuciła nogę przez jego biodra i siedziała teraz na nim okrakiem, gdzieś w okolicy połowy ud, tak że miała dostęp do jego kutasa, brzucha, twarzy, do jego całego.
Patrzyła na niego z troską, chwyciła go za nadgarstki i odsunęła dłonie od twarzy, by móc spojrzeć mu w oczy. Nie mogła też zareagować na zasadzie: kochanie, nic się nie stało, jutro spróbujemy jeszcze raz, bo to by znaczyło, że dostrzega problem. Okej, dostrzegała, ale wiedziała, jak wrażliwe jest męskie ego i musiała podejść do tematu inaczej. Też miała mętlik w głowie! Nie rozumiała, że chodzi tu o ten pokój, te maskotki, zdjęcia.
- Zamknij oczy, zamknij je i nie otwieraj.- powiedziała spokojnie i z ciepłym uśmiechem na twarzy. Potraktowała sytuację tak, jakby w ogóle nie miała miejsca. Dotknęła jego powiek by faktycznie zamknął oczy. Puściła jego ręce, żeby zdjąć z siebie do końca bluzkę. Wstała, łóżko zaskrzypiało, ale musiała jakoś zdjąć legginsy i majtki. Była teraz całkiem naga, ale zerkała kontrolnie czy Angelo się jej posłuchał i ma zamknięte oczy. Zsunęła mu spodnie z ciała i odrzuciła gdzieś na bok. Trudno, niech się w razie czego matka pogodzi, że jej córka lubi seks i uprawia go bardzo regularnie, walić 10 minut, czy tam piętnaście. Będą tu tyle ile trzeba!
Wróciła do poprzedniej pozycji, aczkolwiek usiadła troszeczkę wyżej.
- Nie podglądaj! - ostrzegła i Angelo mógł poczuć, że coś oplata jego twarz w okolicy oczu, były to jej legginsy, ale innej opcji nie miała, a nie chciała, żeby cokolwiek widział. Chciała mu pomóc wyjść z tego z twarzą!
Chwyciła jego prawą dłoń i położyła na swojej piersi.
- Co czujesz? Opisz słowami, wyobraź sobie ten obrazek...- uśmiechnęłą się, co było wyraźnie słychać w jej głosie. Puściła jego nadgarstek, żeby dać mu pole do popisu, za to teraz chwyciła dłoń lewą i bezczelnie wsunęła ją sobie między uda, prosto na mokrą cipkę, zgięła mu cztery palce, dając możliwość użycia tylko tego wskazującego, nakierowała na swoją łechtaczkę i przesunęła po niej, wzdychając cicho z przyjemności.
- A tutaj? Czujesz, jaka jest mokra dla ciebie?- zapytała lekko drżącym głosem i zaczęła sunąć tym palcem niżej, prosto do swojego ciasnego wejścia.
- Nie przestawaj mówić i wyobrażać sobie tych obrazków, podobno człowiek pozbawiony jednego ze zmysłów ma wysotrzone inne...- puściła jego rękę dając mu pole do popisu, a swoje teraz miała wolne, więc bezwstydnie przesunęła nimi po torsie mężczyzny, zatrzymując palce na jego sutkach, które ukryte były pod koszulką i uszczypnęła je przez materiał dość mocno. Potarła je kciukami zaczepnie i ręce sunęły niżej, powoli, prosto na brzuch, a już z tego miejsca miała bardzo blisko do członka, którego chwyciła w obie dłonie i zaczęła masować bardzo powoli.
- Pragnę cię skarbie... tak bardzo mnie kręcisz, że wariuje na samo wspomnienie tego, co ze mną robisz i chcę więcej i więcej...- przygryzła wargę, zebrała w ustach trochę śliny i spuściła ją ze swoich ust cienką stróżką prosto na główkę penisa, po której ta ślina zaczęła ściekać, dzięki czemu miała lepszy poślizg dla swoich dłoni.
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
+18
Spoiler
- Zrozumiałem. - Odparł jak na jakieś potwierdzenie służbowego polecenia, podchodząc do sprawy równie poważnie, co i ona! To było zabawne, minęły lata odkąd bawił się w coś takiego. Ukrywanie? On się nie ukrywał, szczególnie z seksem, ale wiedział, że w tym jednym wypadku będzie musiał i cholera, jak go to nakręcało... szczególnie, że matka nastolatki była tak blisko.
Jeszcze to, jak się nim jarała. Wiedział, jak na nią działał, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Kto by pomyślał, że ten Kwiatuszek, co wszedł przecież tak niedawno do jego studia, bojąc się małej igiełki, tak pokocha niebezpieczeństwo i adrenalinę? Przy nim jej tego nie zabraknie, a ręcz miał nadzieję, że ona tego nie chce, że uzależniła w jakimś stopniu od tej ciągłej niepewności i niebezpieczeństwa, które z resztą sam sprawiał. Kobiety lubiły bandziorów, a takie bandziory jak on lubiły demoralizować takie grzeczne i dobre dziewczynki jak ona. Wszystko się zgadzało...
A więc czemu to jedno nie potrafiło zagrać?
Miał pod sobą cholernie seksowną i napaloną osiemnastolatkę, a jemu kurwa nie stawał! Jak miał inaczej zareagować? To wszystko go przytłoczyło, nie chciał nawet żeby go dotykała i się nad nim pastwiła, nie chciał jej litości, czy zapewne, jak się teraz spodziewał, kolejnego wkurwu... sam już w sumie nie wiedział, co jej zaraz do głowy przyjdzie, może się rozryczy? Czy to właśnie tak ciągle czuła się przy nim? Jedna wielka niewiadoma, co przyniesie kolejna sekunda. Chciał się zapaść, modlił w duchu, żeby to łóżko jednak pierdolnęło, chciał przez nie przelecieć i przez podłogę najchętniej też, aż do samego dołu i jeszcze dalej, pod ziemię, głęboko, daleko wchuj.
Jeszcze powiedziała na niego przed chwilą tatusiu! Chyba nabawił się właśnie traumy... niedobrze, bardzo niedobrze. Nie dotykaj mnie.... nie dotykaj, idź kurwa wyjdź. Potrzebował chwili dla siebie, upokorzenie było zbyt wielkie, sam rozważał po prostu wyjście i zniknięcie, najlepiej na zawsze.
Pokręcił przecząco głowa, nieustannie zasłaniając sobie twarz, gdy tylko poczuł jak na nim siada, jak łapie go za nadgarstki. Nie chciał jej patrzeć w oczy, chwilę się z nią siłował, nie pozwolił na to, ale w końcu zrezygnował, czy może być upodlony jeszcze bardziej? Spojrzał jej w oczy, nie był tchórzem, ale mogła dostrzec wszystkie kłębiące się w nim uczucia. Zamknąć oczy? Nie był do końca pewien, czy to pomoże... co to da? Jeśli jego głowa była silniejsza niż to,nie pozbędzie się tych obrazów. Chciał to zakończyć, ale jej wzrok, jej spokój i podejście... chyba musi jej zaufać. Nikogo nie darzył takim kredytem, który już raz, czy dwa naciągnęła pod limit, ale jej o dziwo nadal potrafił zaufać. Zgodził się więc i przytaknął głową, kiedy z niego zeszła. Położył się spokojnie na tym pieprzonym łóżku, zamykając powoli swe powieki. Wsunął ramiona pod głowę i próbował się zrelaksować, oddychać, myśleć o czymś zupełnie innym.
Trupy, śmierć... o. Skupił się na czymś, co kompletnie odwróci jego uwagę. Nagle naszła go jakaś myśl z przeszłości, jak razem z młodszym bratem torturowali jakiegoś gościa, co zalegał im hajs. Skutecznie odwróciło to jego uwagę od tego co się stało i działo wokół. Zrelaksował się i nawet nie podglądał co robi Gabi... poczuł tylko, że zsuwa mu spodnie i wiąże oczy. Domyśliła się jednak co było jego powodem niemocy? Usiadła na nim, doskonale czuł ją na swoich twardych udach, które lekko spięły się, czując na sobie obciążenie. Niewielkie, bo niewielkie, więcej brał na siłowni, ale jego ciało reagowało na Gabi już naturalnie. Pozwolił jej na te oślepienie i pewnego rodzaju dominacje, nie zamykał się przed nią na tego typu eksperymenty. Nie lubił być pozbawiany kontroli, ale w tym wypadku okazało się to strzałem w dziesiątkę. Nawet nie zaprotestował na jej rządzenie się jego ręką, ciekaw, gdzie go zaprowadzi. Poczuł, uśmiechając się delikatnie na jej słowa.
Ciekawe... nowe... dziwne. Podniecające.
- Krągłą, młodą, jędrną pierś. - Zrobił, o co prosiła, błądząc po wspomnianej części jej ciała swoją dłonią tak delikatnie, jakby ją badał, jakby miał ją w uścisku pierwszy raz, a przecież tak nie było. Chwycił w palce twardy sutek, którego strukturę znał już na pamięć i ściskał go pulsacyjnie, z wyczuciem, jej ulubionym naciskiem.
- Lubię twoje sterczące sutki. - On nie miał problemu, by mówić,mógł mówić, pisywać nawet najdrobniejszą czynność podczas seksu, jeśli chciała.
Cholera. Nawet nie spostrzegł, kiedy porwała jego drugą dłoń. Poczuł ciepło jej ciała i wilgoć, wręcz wrzała w tym kroczu, którego smak Angelo poczuł aż na ustach. Zrobiło mu się sucho w gębie, mlasnął językiem, by wyprodukować ślinę, którą od razu przełknął.
- Czuję. - Odparł posłusznie, kierując palcem tak, jak jego gówniara lubiła najbardziej. Skutecznie odciągała jego myśli od tego co się stało, nawet nie miał głowy by być pod wrażeniem, tak zajęła go tym błądzeniem po o omacku.
Bardzo powoli robił jej dobrze, zarówno jedną jak i drugą dłonią, czując jak twardnieje, jak wzbiera się w nim podniecenie, a głowa odpływała w swoje ciemne czeluści rozkoszy, skupiając już tylko na tym.
- Czuję jak drżysz, jaką masz mokrą i cieplutką cipeczkę, lubię jej kształt i smak, czuję go na języku. Czuję jak na piersi tworzą ci się wypustki, jak twoje ciało przechodzi dreszcz... teraz. - W tym momencie przesunął po łechtaczce nastolatki, znając już jej odruch reakcji, nim nadszedł. Uśmiechnął się krótko szerzej, błysnęła chwilowo biel jego zębów.
- Właśnie tak... - Syknął, czując ból wychodzący od jego sutków, perfidnie ściśniętych przez drobne dłonie nastolatki. Uwielbiał ból, ona też doskonale znała jego słabe punkty i reakcje ciała. Aż uniósł się plecami przez chwilę znad materaca, przygryzając wargę w uciesze i syknął.
Wypuścił powietrze z płuc, czując jej dłoń na swoim kutasie, który drgnął pod tym dotykiem jak na zawołanie. Jej ślinę, którą mógł przyrzec, że słyszał, jak tnie powietrze, a później opada ciężko na główkę jego przyrodzenia. Znów przełknął ślinę, ściskając mocniej pierś dziewczyny, wsuwając w nią nie jeden, a trzy palce, którymi poruszał w jej wnętrzu tak, jak to lubiła najbardziej. Był już gotowy, a jego głowa nie podrzucała różowych obrazków i myśli sprzed kilku chwil, nie. W głowie miał już tylko jedno, pragnął znów zalać jej młodą cipeczkę swoim nasieniem.
- Pokaż, jak bardzo. Na kutasa. Już.- Rozkazał zniecierpliwionym tonem. Angelo wrócił. Chwycił ją za biodra i pomógł jej się na siebie nadziać, dociskając ją silnie do samego końca. Zacisnął zęby, hamując krzyk rozkoszy, gdy rozepchał jej ciasne wnętrze swoim twardym już tak jak trzeba potworem. Zacisnął zapewne boleśnie palce na jej skórze i nie czekał aż narzuci tempo. Zaczął brać ją od dołu, poruszając swoimi biodrami, a jedna z jego dłoni powędrowała ku twarzy blondynki. Z początku się na niej zgubił, ale szybko odnalazł usta, które szczelnie jej zatkał, pozostawiając tylko nos do oddychania. Wiedział, jak głośna potrafi być i kurwa, jeśli nie zdradzi ich to skrzeczące pod jego dupskiem łóżko, to zapewne zrobiłaby to Gabi swoimi jękami.
- Czuję jaka .... jaka jesteś kurewsko ciasna... czuję jak cię pieprzę, mocno, głęboko, jakbym miał ci wyjść zaraz gardłem, och je też bym wyruchał... - - Starał się mówić cicho, ale było coraz ciężej powstrzymać natężenie głosu, aż zagryzł zęby na obu wargach, powstrzymując się od wyrażania tego, jak zajebiście mu było. Gorąc i wilgoć jej wnętrza odbierały mu mózg, było tam tam ciepło i przyjemnie, że usiał uderzać coraz mocniej i mocniej, podniecenie rozchodziło się po całym ciele, zalewane nim silnie jak jego uderzenia o jej cipkę, która chlipała przyjemne od intensywnej penetracji.
Tak intensywnej, że aż...
Pierdolnęło w końcu to łóżko. Pod dupskiem Angelo coś zaskrzypiało, zaskrzeczało, pękło i jeb! Zapadł się z materacem do środka, tak,jak sobie wcześniej tego życzył. Z tą różnicą, że nie doleciał wchuj daleko i głęboko pod ziemię, a po prostu stelaż odpuścił, załamując materac do środka skrzyni, w które wyposażone było łóżko Gabi.
- O kurwa! - Angelo zareagował natychmiast. Oplątał ramionami ukochaną, wciskając ją w swoje ciało, jakby chciał ją przed czymś uchronić. Kiedy już tak wpadli do tej skrzyni, zdarł sobie z oczu leginsy nastolatki i spojrzał na nią rozszerzonymi jak spodki oczami.
- Ja pierdole... Wiedziałem... - I zaczął się śmiać. Nie powinien, musiał myśleć zadaniowo - zebrać się szybko i ubrać, zanim zaniepokojona matka Gabrielle Glass wbije do pokoju i zastanie ich nagich zapadniętych z materacem w łóżku. Jednak ta sytuacja była tak absurdalna i komiczna, że nawet Angelo nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Szybko... złaź... cicho... No już... Ciiiii, szybko ubieraj się, no! - Szeptał między śmiechem, a z jego oczu aż płynęły łzy. Nawet mięśnie brzucha rozbolały go z tego intensywnego śmiania, kiedy to próbowali wygrzebać się z tego łóżka nieporadnie, gdzie ten materac tak chujowo się zapadał, że to był nie lada wyczyn! Pomógł Gabi, a później sam się wygrzebał, strasznie nieporadnie, jak taki mały piesek z krótkimi nóżkami, co się wypierdoli na plecy i nie może przekręcić do naturalnej pozycji. Najgorsze było to, że przez próbę powstrzymania tego śmiechu, był on jeszcze bardziej odczuwalny i trudny do zahamowania, aż łzy leciały intensywniej.
Ale się udało! Szybko stanął na nogi i zaczął rozglądać za swoimi rzeczami, ciągle się śmiejąc. Ne mógł tego opanować, na szczęście jakoś udało mu się narzucić bluzkę i te nieszczęsne spodnie, ale wzwód w spodniach pozostał, dość solidnie się przez nie odbijając...
Urok szarych dresów.
Jebnął w Gabi jej bluzką, którą znalazł jeszcze pod stopami, dostała nią prosto w twarz.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
18+
Spoiler
Nie miała pojęcia, dlaczego nagle Angelo stracił swoją werwę, nie czaiła, że to przez miśki, wszechobecny róż, puchatości, zdjęcia i ogólną dziewczęcość tego pokoju. Zadziałała zupełnie instynktownie, tak jak podpowiadała jej intuicja i zaskakująca umiejętność stawiania się zawsze na miejscu drugiej osoby. Angelo się wstydził, płoną z zażenowania i upokorzenia, bo dla takiego ogiera, słabo działający sprzęt to jest koniec świata. Prawdopodobnie wolałby strzelić sobie w łeb niż zostać impotentem, aczkolwiek... Kiedyś, za de trzydzieści lat pewnie ten dzień nastąpi i już nawet niebieskie pigułki nie będą na to pomagać, chociaż kto wie... Jeśli dalej będzie tak o siebie dbać, dobrze się odżywiać i ćwiczyć to może do samej śmierci zostanie takim napaleńcem! Oby, bo nie ma to jak dostać coś w prezencie, a później mieć to brutalnie odebrane, a Gabi dostała klucz do świata nieskończonej rozkoszy.
Chciała mu pomóc, pokazać, że nic się nie stało i nie, nie litowała się nad nim! Wiedziała, że takie rzeczy się zdarzają, że przy dużej dawce stresu mogą być kłopoty ze wzwodem, dużo o takich rzeczach czytała z czystej ciekawości. To nie była chęć zrobienia im dobrze za wszelką cenę, teraz to już była dla niej sprawa honoru, żeby Angelo mógł spokojnie wyjść z tego z twarzą, a ona cóż... Mieć świadomość, że jednak na niego działa tak jak powinna, bo zaczęłaby się zastanawiać co jest z nią nie tak! Kochała tę nutę niebezpieczeństwa, adrenalina stała się nieodłączną częścią jej życia, bez której nie wyobrażała sobie już egzystencji, ale chciała ją czuć tylko przy nim, tylko z nim! Wcześniej miała zapędy do tego, by wpadać w kłopoty całkiem sama, a teraz psoci z Angelo, choć i samej też jej się zdarza wpaść w tarapaty nawet nieumyślnie.
To dla niej również było nowe i nie chodziło jej tu o żadną dominację, chociaż takie stawianie na swoim też jej się całkiem podobało, zwłaszcza po tym co z nim robiła we Włoszech, odkryła w sobie, że może przejąć kontrolę i to też może być fajne, a nie tylko bierne czerpanie przyjemności i bycie workiem ziemniaków, przerzucanym w dowolny sposób. Każda erotyczna przygoda z Angelo kończyła się dla niej obitym tyłkiem, bólem krocza i... Milionem gwiazd przed oczami, niebywałą rozkoszą, niemal śmiercią z jej powodu.
- Lubisz mnie calutką, od czubków palców u stóp, po końcówki włosów....- powiedziała bardzo cicho, wręcz wymruczała jak pieszczony kociak, którym teraz notabene była. Nie zdawała sobie sprawy, jak mocno mogą kręcić ją te wypowiadane przez niego słowa. Właśnie dotarło do niej, że chyba uwielbia dirty talk, bo czuła na całym ciele rozlewające się gorąco, dreszcze, elektryczne drgania i stado motyli w brzuchu.
Już nie była w stanie nic mówić, zaczęła odlatywać w krainę, z której nie było odwrotu! Dokładnie takiego powitalnego seksu chciała, pełnego pasji, namiętności, tęsknych, wygłodniałych ruchów. Ich ciała były dla siebie stworzone, pasowali do siebie idealnie jak takie puzzle w układance, dopełniali się nawzajem. Znali już swoje upodobania, pragnienia, choć nie wszystkie i Angelo lepiej czytał Gabrielle niż ona jego, ale tak wiedziała, że lubi ból, więc dość mocno pociągnęła go za członka ku górze, uśmiechając się przy tym szatańsko, choć on tego uśmiechu nie mógł zobaczyć. Ręka miała idealny poślizg przez to, że na niego napluła, sunęła po nim jakby użyli lubrykantu, a każde kolejne słowo Angelo sprawiało, że dosłownie dochodziła mentalnie już chyba z dziesiąty raz. Mimo wszystko musiała pamiętać, żeby się nie wydzierać, dlatego jak przesunął palcem po jej łechtaczce musiała zagryźć mocno wargę, a z ust wydobył się przeciągły lęk. Palce mężczyzny zaczęły w niej dosłownie chlupać, cóż... Tu nie bała się o bałagan, się posprząta! Gorzej by było z kanapą w salonie.
Krótkie, jasne polecenie, którego nie ważyła się nawet podważać ani z nim dyskutować, oboje tego chcieli, nie minęła sekunda a już wypełniał jej wnętrze wręcz boleśnie się tam rozpychając. Poczuła jak całe ciało Angelo się napina, jak bardzo jest szczęśliwy, że się w nią wślizgną, słyszała stłumiony pomruk rozkoszy. Chciała się przyzwyczaić do jego obecności w sobie ale mężczyzna narzucił szaleńce tępo. Już wiadomo, po co tak intensywnie ćwiczy na siłowni, żeby dawać radę w takie zabawy! Gabi mu pomagała, nabijając się na niego, zgrali się tak, że przez muzykę dało się słyszeć charakterystyczne uderzanie skóry o skórę, zalewała go swoją wilgocią, nie hamowała się, a świadomość, tego, że matka może ich nakryć... Znów poczuła się tak jakby miała 16 lat, co nie było tak odległe.
- Kocham... Twojego... Wielkiego... Kutasa... I ciebie...- wysapała nim zatkał jej usta, z których zaczęły się wydobywać niekontrolowane, głośne jęki. Nie było jej potrzeba zbyt dużo czasu, kilka solidnych pchnięć, nabić się na niego i zobaczyła miliard gwiazd, a Angelo mógł poczuć charakterystyczne skurcze jej cipki, bo Gabi właśnie przeżyła orgazm, i to bardzo intensywny! Dokładnie w momencie...
... kiedy coś trzasnęło, chrupnęło, a później rąbnęło w dół!
Trzeba uważać czego sobie człowiek życzy, bo może się spełnić! Gabi jeszcze przeżywała orgazm, jeszcze cała drżała, kiedy to łóżko się rozsypało. Nawet szuflada ze skrzyni wypadła i odleciała na podłogę.
Gabi pisnęła nie wiedząc co się dzieje! Bomba wybuchła? Budynek się wali? Co jest? Była zamroczona, ledwie zaczęła odzyskiwać świadomość, choć to powinno ją natychmiast otrzeźwić, tak się nie stało. Wtuliła się w Angelo, tak jakby chciała, aby ją ochronił przed tym bombardowaniem.
- Nie wierzę w to...- powiedziała oniemiała i dopiero teraz dotarło do niej, że mają zaledwie minutę nim matka tu przyleci i ich nakryje. Nie musiał jej dwa razy powtarzać, tak szybko Gabi się jeszcze nie ubierała, sięgnęła po swoje spodenki od piżamy, krótkie szorty, legginsy kopnęła pod szafę, żeby tam zniknęły.
Naciągnęła spodenki na tyłeczek i w tym momencie dostała w łeb swoją koszulką i parsknęła śmiechem. Śmiech ukochanego jej się udzielił! Zaraz... Czy on płakał ze śmiechu? TAK! Angelo płakał ze śmiechu, więc i ona się nie powstrzymywała, tylko zaczęła chrumkać. Ledwie zdążyła naciągnąć na siebie bluzkę a drzwi sypialni się otworzyły. Stała w nich matka Gabi, otulona ręcznikiem kąpielowym, ociekała wodą, na głowie miała różowy czepek, chroniący włosy przed zamoczeniem. Kobieta szybko omiotła wzrokiem pokój córki, samą dziewczynę, potem Aresa, próbują połączyć kropki.
- Na boga! Co tu się wyprawia! Dom się wali? Co się stało?- podniosła głos spanikowana, patrząc to na jedno, to na drugie, a potem na rozwalone łóżko. Już ona połączyła kropki... łózko nie mogło się zepsuć od zwykłego leżenia na nim, a więc oni UPRAWIALI SEKS pod jej dachem! Nie mogło być inaczej! Oddychała szybko, była zła, zacisnęła pięści i patrzyła na córkę morderczo, potem tak samo na Aresa, chociaż miała z tyłu głowy jego słowa, którym przyznała rację, ale... seks pod jej dachem? Nie, nie, nie... Tego tolerować nie będzie! I tyle by było z dotarciem do Beatrice.
- To.... to.... to nie tak jak myślisz... m....mamo... To nie tak...!- Gabi zaczęła się tak bardzo śmiać, że musiała kucnąć i złapać się za brzuch, tak bardzo zaczął ją boleć, nie tylko od śmiechu niestety. Właśnie przyszedł pierwszy okresowy skurcz, który go zapowiadał. Cóż, to było właśnie dokładnie tak jak myślała matka, ale przecież trzeba było ją z tej ścieżki wyprowadzić, trzeba było wymyślić coś, w co uwierzy.
- A jak? Boże, Gabi... Co wyście tu robili, że rozwaliliście łóżko! I... i.... Masz zakaz zamykania drzwi! Jeśli chcecie być razem w jednym pokoju, drzwi muszą być ciągle otwarte! Nowa zasada, od teraz!
- Ale mamo! My... tylko... Ares... On... Nie wytrzymam, to jest takie śmieszne! Rozwalić łóżko od... od zwykłego przytulania! Ares... Musimy.... schudnąć, jesteśmy za grubi, ty jesteś za duży... Teraz oboje musimy spać na kanapie w salonie, nie wierzę w to...
Gabi naprawdę nie mogła przestać się śmiać, popłakała się tak jak Angelo, z tym że ona chrumkała i jeszcze padła na kolana, a z kolan... położyła się na podłodze, zwinęła w kulkę i zaczęła się tarzać po posadzce nie mogąc opanować tego swojego specyficznego śmiechu.
- Dom wariatów...- odpowiedziała im Beatrice i walnęła się otwartą dłonią w czoło, a wtedy jej wzrok, który był pełen politowania padł prosto na okolice krocza mężczyzny, bo patrzyła się na córkę, która wiła się na podłodze i mało brakowało, a by jej ręcznik spadł z wrażenia. Czegoś takiego to jeszcze w życiu nie widziała, Bruce się mógł schować ze wstydu pod ten swój pingwini płaszczyk, tudzież togę. Nie ważyła się jednak tego skomentować, ale już swoje pomyślała.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
To było niespodziewane.
A może jednak trochę tak? Dokładnie jakby ściągnęli to myślami, afirmacja życia normalnie. Angelo śmiał się nie tylko z abstrakcyjności tej sytuacji, ale i tego, że zaraz na bank wpadnie tu jej matka i cóż... jego bawiły sytuacje, w których ktoś się wkurwiał na kogoś innego. Poza tym, ukrywanie się jak dwoje nastolatków było dla niego dość zabawne. Ta scena była jak rodem z filmów właśnie dla tej grupy odbiorców, brakowało tylko, by Beatrice wpadła tu z w szlafroku i z wałkiem w ręku, jak z bronią na złego chłopaka swojej córeczki. Cóż, jego tak łatwo nie pogoni. Mogła wyjebać go z domu, mogla, to był jej dom i w najgorszym wypadku tak to się skończy, ale żeby go zastraszyć trzeba było jednak czegoś więcej aniżeli na przykład patelnia.
Jego wizja niemal się sprawdziła. Nie dość, że śmiech Gabi wpędzał go w jeszcze większy problem z pohamowaniem śmiechu, to jeszcze ta biedna matka wpadła tak z tego prysznica niemal jak w jego wizji. Brakowało jej tylko tłuczka, wałeczka, czy właśnie patelni - choć na niego i pięciu litrowy garnek by nie zadziałał. Jak miał się opanować? Próbował, zakrył twarz dłońmi i wziął wdech, ale jak tylko Gabi walnęła typową śpiewkę dla takich sytuacji, to nie wytrzymał i parsknął śmiechem, robiąc z ust motorówkę, aż ślina poleciała. Zakrył szybko usta dłonią i oparł się o ścianę czołem, dawno tak dobrze się nie bawił.
Nie powinno go to śmieszyć...
Ale śmieszyło. Szczególnie ta wściekłość Beatrice, to jej oburzenie, że przecież jak to! Dziwne, że jej pełnoletnia córka uprawia seks i to z jeszcze bardziej pełnoletnim facetem. Musiał się jednak w końcu opanować, więc wziął wdech, odsunął się od ściany i stawił czoła wściekłej matce Gabi, która wyglądała jak rodem wyciągnięta z jakieś kreskówki. Jak miał odbierać ją na poważnie? Widać było, że powstrzymuje śmiech. Jeszcze ta śmiejąca się Gabi... Dopiero zaczęło docierać do niego co powiedziała jej matka i nie podobała mu się ta nowa zasada... ile ich jeszcze wprowadzi? Jedna, dwie maksymalnie, okej, rozumiał, to jej dom, ale ich będzie zaraz milion! A Angelo Denaro nie lubił, gdy stawiało mu się jakiekolwiek warunki i tak na dużo się już zgodził. Dostrzegł wzrok rodzicielki swojej ukochanej, gdy tak o tym myślał. Padł na jego przyrodzenie, które prężyło się dumnie pod spodniami. Nie zakrył się, wręcz przeciwnie - Podparł się pod biodra, uniósł wyżej podbródek zuchwale i zadarł ku górze brew, żeby pokazać jej, że to widzi i jest z tego dumny. Złączyli ze sobą wzrok i chwilę go w takiej minie przetrzymał, nim na jego ustach zagościł kącikowy uśmiech, odsłaniając śnieżnobiałą biel jego zębów, ale tylko troszeczkę, z jednej strony. Coś błysnęło w jego mrocznych oczach, które wlepiał w nią intensywnie.
- Beatrice... - Zaczął miękkim, miłym głosem. - Twoja córka lubi sobie poskakać... po łóżku. - Dodał, a jego brew drgnęła. Nikt mu nie będzie mówił, czy może ruchać swoją dziewczynę, czy nie. Będzie to robił, niezależnie, czy to się jej matce podobało, czy też miała z tym jakiś problem. Był jej wdzięczny za jakby nie było pomoc i szanował ją, bo bez niej nie byłoby tu Gabi, ale to było coś, na co sobie po prostu nie pozwoli.
Szczególnie na te otwarte drzwi i kontrole... jak on nienawidził kontroli! Splątał swoje wielkie ramiona na piersi, przybierając dość mocno ofensywną postawę, dumną i silną, patrząc na nią dość stanowczo, ale zachowując przy tym dość przyjazne nastawienie.
- Wiem, że się troszczysz o swoją córkę, ale dziewczyna jest dorosła i potrzebuje trochę prywatności. - Nawiązał sprytnie do ich rozmowy z kuchni. - Szczególnie ze swoim facetem. Nie chcesz, żeby drzwi były ciągle otwarte, uwierz mi. - Dał jej dość jasno do zrozumienia, że to go nie powstrzyma. Właściwie przed niczym... Był zaledwie cztery lata od niej młodszy i nie da się rozstawiać po kątach, nie on. Wiedział, że prędzej, czy później i tak postawią Gabi na swoim, bo on zawsze dostawał to, czego chciał.
- Mam pomysł. Gabi kochanie, przesuń się - Podszedł do łóżka, z którego bez problemu wyciągnął zapadnięty materac. Użył dość sporo swojej siły do tego, ale wyglądało to tak, jakby zrobił to bez trudu. Położył go na wolnej przestrzeni na podłodze w taki sposób, że nadal było wszędzie przejście.
- Naprawię ci to łóżko księżniczko. - Objął ją w pasie i pocałował w czoło. - Pojutrze będę miał na to chwilę, do tego czasu masz swoje łoże tutaj. Przy okazji mogę ci tu trochę... remoncik strzelić. - Puścił jej oczko i obrócił się w stronę jej matki. - A ja będę spał na kanapie, jak ustaliliśmy. Sytuacja opanowana, możesz wracać do swoich czynności Beatrice... my z Gabi tu trochę ogarniemy, chociaż z grubsza. - Omiótł spojrzeniem rozjebane łózko i westchnął. Jego usta wykrzywiły się w stłumiony uśmiech, bardzo ze sobą walczył, by nie parsknąć śmiechem na wspomnienie tego co się działo. Komizm tej sytuacji uratował trochę Beatrice od drugiej twarzy Angelo, którą niestety znała jej córka, aż za dobrze. Humor, który gdzieś mu tam dopisywał nieco złagodził jego reakcję, która byłaby dużo gorsza, gdyby nie to, miał tego świadomość. A to dopiero pierwszy dzień... Musiał uważać, żeby nie wyszedł z niego Denaro. Trochę jej go pokaże, bo walczyli o dominację, a on tych walk nigdy nie przegrywał. Jednak musiał to robić z umiarem, jeśli nie chciał niepotrzebnych problemów. A nie chciał, szczególnie teraz. Musiał działać mądrze, nie pochopie. A z tym miał niestety problemy.


Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Gabi naprawdę mało się nie posikała ze śmiechu, może i samo to, że łóżko się rozwaliło tak bardzo jej nie bawiło jak to, że Angelo się tak bardzo śmiał, że aż się popłakał. Dlaczego go to wyrko tak rozbawiło, nie do końca rozumiała, ale rozumiała pośpiech, obawę przed nakryciem i ten stresik z tym związany. Biedna Gabrielle i jej pełniutki pęcherz, który mało nie wybuchł, robiąc katastrofę na podłodze. To byłby dopiero wstyd i hańba! Wtedy już mogłaby powiedzieć, że są z Angelo w bardzo poważnym związku, bo jak do tej pory to nawet przy nim jednego bąka nigdy nie puściła, bo było jej wstyd. Przecież od kobiet wynoszą ptaszki, kobiety nie srają i nie pierdzą, ani nie sikają. Jeśli już jakiś gaz wypada z ich ciała to jest to tęczowy obłoczek, który pachnie kwiatkami i watą cukrową. Nope — nie ma opcji, że kiedyś puści przy Angelo bąka, świadomie! To byłby dla niej koniec! Przecież ona nawet jak idzie kupę do łazienki to puszcza wodę w kranie tak, żeby nie było niczego słychać, i trzyma w sobie wszystko do ostatniej sekundy, albo leci do kibla w nocy, kiedy on śpi, żeby nie musiał niczego słyszeć, ani czuć, kiedy wejdzie po niej do kibelka. Jedyne, do czego go dopuszcza to wspólna kąpiel lub prysznic, ale bez takich zabiegów jak golenie nóg czy inne zabiegi pielęgnacyjne, to ma dla niego pozostać magią samą w sobie, mistycznym tworem i już. Gabi pod tym kątem jest pierdolnięta i nie ma opcji, żeby kiedykolwiek się przy Angelo załatwiła, nawet teraz, ze śmiechu!
Beatrice była w szoku, malował się on na jej pięknej twarzy, kiedy dostrzegła, że facet jej córki, wie, gdzie ona się gapi, ale to nie było zamierzone! Nie spojrzała tam specjalnie, jej wzrok biegnąc do córki tam się zatrzymał i nie mogła nic poradzić na to, że utknął. Oblała się lekkim rumieńcem, dostrzegając zachowanie mężczyzny. Nie dość, że mu się niemal podłożyła jak na tacy kilka minut wcześniej, a on zamknął drzwi jej sypialni to jeszcze teraz wykazała zainteresowanie jego przyrodzeniem, co w ogóle nie powinno mieś miejsca. Facet jej córki powinien być dla niej aseksualnym tworem! Nie mogła na niego patrzeć w ten sposób więc szybko przeniosła w miarę pewne spojrzenie na twarz mężczyzny, udając, że kompletnie nic się nie stało.
Gabi przestała się śmiać, usiadła wyprostowana jak struna i wywaliła na Angelo wielkie gały. Sięgnęła po poduszkę, małego jaśka i cisnęła nim prosto w twarz ukochanego, trafiając niczym w dziesiątkę na tarczy z rzutkami. Jak on mógł wypalić z takim tekstem przy jej matce! Przecież było wiadomo, o co chodzi! Aż się cała rumieńcem oblała i ukryła twarz w dłoniach. To właśnie Beatrice i Bruce ciągle wmawiali jej, jaki to seks jest niedobry, jak można od niego zajść w ciążę, jak to tylko złe dziewczynki go uprawiają i tak dalej... wszystko byle nie zostać przedwcześnie babcią i dziadkiem. Debilne wychowanie, ale co zrobisz, skoro sami tak byli chowani.
Beatrice już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, gdy zobaczyła jak Ares dostaje poduszką w twarz od jej córki. To rozbawiło i ją, więc się zaśmiała krótko. Starła wodę ze swoich policzków, bo kropelki ją łaskotały po skórze.
- Prywatność będzie mieć wtedy, gdy będzie mieszkać na swoim, teraz musi dostosować się do zasad panujących tutaj, a otwarte drzwi nie są niczym nowym dla Gabi, prawda kochanie? Pamiętasz co się stało kiedy zamknęłaś się tu z Tomem? Przez pół roku nie miałaś drzwi w pokoju, mam nadzieję, że pamiętasz i to cię czegoś nauczyło.- zwróciła się bezpośrednio do córki, szukając w niej wsparcia. Gabi w tym momencie wstała z podłogi, próbują się jakoś uspokoić, ale słowa matki skutecznie pozbawiły ją śmiechu i tylko pokiwała głową na samo wspomnienie tamtych zdarzeń. Nie było to przyjemne doświadczenie i nie chciała powtórki z rozrywki, zwłaszcza teraz.
To była swojego rodzaju walka o władzę w tym mieszkaniu, ani Bea nie chciała ustąpić, ani Ares, który był tutaj gościem, co jednak powinno odbywać się trochę na innych zasadach według matki Gabrielle. Tak jak go w pierwszej chwili polubiła tak teraz stracił w jej oczach cały szacunek, jaki zyskał po miłej i rzeczowej rozmowie przy kawie. Jej spojrzenie stało się znów chłodne i zdystansowane.
Gabrielle przesunęła się wedle prośby mężczyzny i obserwowała co też ten wyczynia, dźwigając ciężki materac, którego ani ona, ani Beatrice we dwie nawet by nie uniosły. Kobiety spojrzały po sobie, Gabi uśmiechnięta, dumna z siły ukochanego, matka jednak uniosła brew ku górze.
Została porwana w te silne ramiona, chwilę po tym jak materac wylądował na podłodze. Wspięła się na palce, zarzuciła Angelo ręce na szyję. Lubiła kiedy nazywał ją księżniczką, wtedy się roztapiała jak mleczna czekolada w ciepłej dłoni. Przywarła do niego całym ciałem, czując na brzuchu jego erekcję.
- A co jest złego w tym różu i puchatości? Nie wiedziałam, że umiesz bawić się wałkiem i farbami. Imponujesz mi każdego dnia...- zapytała prowokacyjnie, poruszała sugestywnie brwiami, i nie omieszkała rzucić uroczym, nieco zawoalowanym komplementem. A więc o to mu chodziło... o ten pokój! Nie musiał tłumaczyć nic więcej, straszliwie ją to rozbawiło, ale tak, remont to był bardzo dobry pomysł. Beatrice zaplotła ręce na klatce piersiowej, przyglądając im się uważnie. Jej córeczka przy tym wielkim facecie była taka malutka i krucha... Przecież on ją jedną ręką mógł złamać na pół! Zwłaszcza że ona wciąż widziała ją taką drobną, wrażliwą, chorą... Ona ciągle dla niej będzie mieć tę cholerną białaczkę, to nigdy nie wyjdzie jej sprzed oczu, dlatego była względem własnego dziecka taka overprotective.
- Och dziękuję za pozwolenie.- fuknęła na niego dość ostro i niebywale chłodno, zmierzyła go bardzo zdystansowanym spojrzeniem od czubka głowy po palce u stóp i z powrotem. Postanowiła w tym momencie, że będzie mu schodzić z drogi tak bardzo jak to tylko możliwe, nie chcąc robić problemów ani sobie, ani córce. Już doskonale wiedziała z kim ma do czynienia... Nieco ulepszona wersja Bruce'a. Lepszego rozwiązania tej patowej sytuacji nie widziała, tak będzie lepiej dla całej trójki. Może nawet uda jej się wyjechać w kolejną delegację. Beatrice zła wyszła z pokoju córki i poszła do swojej sypialni, gdzie się zamknęła na trzy spusty i tyle ją było widać tego dnia. Nie wychyliła nosa z pokoju nawet na sekundę, choćby po to, żeby coś zjeść czy czegoś się napić. Musiała wszystko przetrawić, pozbyć się złości. Angelo z Gabi ogarnęli trochę pokój, zrobili sobie bazę na materacu. Gabi przeprosiła go za zachowanie matki, ale nie drążyła więcej tematu, pozwoliła mu popracować, zająć się sobą na tyle, na ile tego potrzebował, ale nie zamierzała mu odpuścić tulenia się do niego, więc gdy on sobie pracował i załatwiał sprawy, ona bezczelnie się do niego dobierała, oczywiście musiała mu dać skończyć co zaczął, używając do tego własnych ust i drobnej rączki, potem oglądała sobie tik toki i się do niego przytulała. Następnie było dokładnie tak jak sobie zaplanowała, był film, jak dla niej kompletnie nudny, bo wybrała taki, który by się podobał Angelo, pili wino, jedli popcorn, dokończyli naleśniki, a Gabi z pełnym brzuszkiem jest jak taki niedźwiadek co zapada w sen zimowy i tyle by było ze spania Angelo na kanapie, bo Gabi zasnęła wczepiona w niego na tym cholernym materacu i ani myślała, żeby się ruszyć, potrzebowała go czuć przy sobie. Zasnęła gdzieś w połowie filmu, ale to nie dlatego, że był nudny, (choć był!), tylko dlatego, że w końcu miała przy sobie kogoś, przy kim czuje się bezpieczna. Potrzebowała go bardzo, bardzo mocno. Niedosypiała przez te ostatnie niemal dwa tygodnie, a teraz chrapała sobie jak niemowlę, wtulona w jego ciało, wczepiona tak mocno, że nic nie byłoby w stanie jej od niego odskrobać, nawet on, taki silny. Jeśli chciał iść sikać czy zrobić cokolwiek innego, to niestety, ale musiałby to robić ze śpiąca na nim Gabi. Amen.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Szybko złapał poduszkę, która wpadła mu na twarz i odrzucił ją gdzieś na bok, jakby ten incydent nie miał w ogóle miejsca.On jej da... rzucać w niego poduszką. Ale nie przy matce, o nie. Doskonale już rozumiał, dlaczego Gabi tak chce się przed matką chować i widział podejście kobiety do sprawy, ale totalnie kłóciło się to z jego własnymi przekonaniami. Miał wrażenie, że rozmowa, która przeprowadzili z Beatrice kompletnie do niej nie trafiła, że była po protu bezcelowa. chciał uzmysłowić kobiecie, że jej córka jest dorosła, robi dorosłe rzeczy i podejmuje własne, dorosłe decyzje. Nie umawiał się z dzieckiem, tylko młodą, czasami bardo świadomą kobietą. Była dla niego wyjątkowa, czasami faktycznie zachowywała się jak gówniara, ale ogólnie nie zawsze odczuwał jej wiek. Była nie raz bardziej dojrzała niż starsze od niej kobiety i akurat kto jak kto, ale on miał bardzo duże porównanie... Gabi była wierna jak pies, miała tak samo wielkie serce i oddanie. Potrafiła robić rzeczy, których nikt nigdy dla niego nie robił. Była wspaniała partnerką, czasami trochę niezdarną, ale to nic, przecież jeszcze była młoda. Jednak nie tak młoda, jak widzieli ją rodzice. Zabawne, bo według niego Bruce lepiej zniósł ich związek niż Beatrice... może dlatego,że ne ruchali się pod jego dachem? Cóż, to było trochę głupie i lekkomyślne, ale sam Angelo nie grzeszył dojrzałością.
Historia Beatrice o wymontowaniu drzwi z pokoju wprawiły Angelo w osłupienie. Nawet jak dla niego to było... grube. Spojrzał na kobietę z wysoko uniesionymi brwiami. Wcześniej jakoś w miarę ją polubił i nawet rozumiał,ale to? Przecież to przegięcie, nawet on nie był tak pojebany.
- I wszystko jasne, czemu macie takie stosunki. To jest to o czym rozmawialiśmy. Jezu... Drzwi wymontować. - Miał się nie wtrącać, ale kurwa nie wytrzymał. Ostatnie słowa rzucił już bardziej do siebie, ale na pewno wszyscy to usłyszeli. Nie zachował się ta jak powinien, bo przecież był pod jej dachem, ale to co usłyszał... No powoli się wkurwiał. Gabi mogła to dostrzec. Trochę już rozumiał nastolatkę i o ile wcześniej ciężko mu było pojąć niechęć do rodziców, tak teraz patrząc na to co powiedziała jej matka, Angelo zaczął się zastanawiać ile jeszcze takich akcji odjebali. Przyznał się w swoich słowach przy Gabi, że o niej rozmawiali, ale już sam nie wiedział, czy chce trzymać stronę jej matki w jakikolwiek sposób. Targały nim emocje, bardzo negatywne, a w nim złość gotowała się szybciej niż woda w czajniku, to był tylko moment, brakowało naprawdę niewiele, żeby się odpalił i już nawet na nic jego dobry humor.
- A widzisz, dużo potrafię, wiesz, że miałem surowych rodziców. - Tylko Gabi mogła zrozumieć aluzję, którą Beatrice mogła odebrać zupełnie inaczej. Angelo nie był wychowywany, był szkolony, nie tylko do roli bycia Denaro, ale też do życia w pojedynkę w razie czego. Uczono ich polegać tylko na swojej Rodzinie i przygotowywano do takich sytuacji, jak ta, gdzie został odesłany sam do innego kraju. Musiał potrafić wiele rzeczy, szczególnie, że traktowano go trochę jak służącego do 14 roku życia. Wyremontował z mężem Heleny prawie cały ich dom... chociaż o tej historii Gabi jeszcze nie słyszała.
Reakcja Beatrice była...
Jak to kurwa u bab.
Przesadzona. Angelo nie rozumiał dlaczego tak ostro zareagowała na jego słowa, przecież tylko chciał jej dać znać, że wszystko w porządku i niech sobie idzie już pod ten prysznic, bo żadna bomba na dom nie spadła... Nie rozumiał, że jego ton, czy sposób, w jaki to powiedział mógł zostać źle odebrany, dla niego był zupełnie normalny. Nie chciał tego jednak komentować, bo powiedziałby kilka słów za dużo. Ogarnął z Gabi burdel po wierzchu i przygotowali sobie bazę na materacu, sprawnie omijając temat tego co się stało. Dlatego, gdy Gabi go poruszyła, Angelo powiedział jej tylko że nie chce rozmawiać na temat jej matki. Z jednej strony nadal ją rozumiał, z drugiej kompletnie nie i był po stronie Gabi. Bardzo dużo rzeczy mu się nie podobało i nie miał zamiaru sobie teraz psuć krwi. Dlatego zanurzył się w robocie, wisząc trochę na telefonie. Ten miły przerywnik Gabi był dobrym ruchem, że tak powiem spuścił trochę z niego nerwów... i nie tylko. nie przeszkadzało mu tez, że się do niego przytula, wręcz odwrotnie, polubił, gdy to robiła jak sobie pracował. Bardzo mu jej brakowało przez te ostatnie dwa tygodnie, teraz poczuł to jeszcze mocniej. Głaskał ją wolną ręką, wdychał jej zapach, było już po prostu... miło. To było miłe uczucie, mieć przy sobie kogoś, kto chce tylko z tobą być. I ona chciała tego bardzo.
Wieczór był jeszcze milszy. Angelo się zrelaksował, a cala ta krzywa akcja sprzed kilku godzin poszła w zapomnienie. Obejrzeli film i zjedli, wypili, rozluźnił się i poczuł w końcu, pierwszy raz od zatrzymania przez federalnych spokojny. Tak po prostu. To była ogromna ulga dla jego skatowanego ciągłym myśleniem mózgu, przeciążonego wszystkimi sprawami. Miła odmiana... Leżeć na miękkim materacu, z ukochaną w ramionach. Jego też zmuliło i nawet nie wiedział kiedy zasnął. Na pewno chwile po Gabi, bo jeszcze przyglądał jej się jakiś czas głaszcząc subtelnie jej ciałko i całując w czubek głowy.
- Tęskniłem za tobą wredoto. - Szepnął z uśmiechem na ustach i pewnie wtedy go ścięło. Tak dobrze nie spał już od dawna... oddychał miarowo i nawet nie poruszył całą noc, zakleszczając w ramionach Gabrielle Glass jakby ktoś miał mu ją ukraść.
Nawet zostawili otwarte drzwi do jej sypialni...
Rano Angelo wstał pierwszy, nawet chyba matka Gabi nadal spała. Chwile napawał się bliskością Gabi, budząc przy niej jak zasnął, z uśmiechem na ustach. Poczuł jak to jest, gdy jej obok brakuje i był pewien, że już nigdy nie chciał, by się tak stało. Lubił otwierać oczy z rana i widzieć ją, taką rozczochraną, śpiącą, delikatną, bezbronną, kochaną... Tak ufnie się w niego wtulającą. Wiedział, że stał się dla niej całym światem, tak jak i ona stała się nim dla niego. Dlatego nie mógł pozwolić, by ktokolwiek odebrał jej ten świat, a już na pewno nie on sam.
Leżał i patrzył na nią, myśląc o ich związku i tak bardzo cieszył się, że zaryzykował wtedy walkę o nią. Odmieniła jego życie. Znów się uśmiechnął i ostrożnie wysunął ją ze swych objęć, układając na materacu i przykrył szczelnie kołdrą jej drobne ciałko. Nie chciał jej budzić, tak słodko spała... niech sobie wypocznie jego księżniczka. On klasycznie wziął zimny prysznic, było jeszcze bardzo wcześnie. Zawsze się tak budził. Tym razem bardzo wyspany i wypoczęty, jakby obecność Gabi polepszyła jego jakość snu. Miał naprawdę dobry poranek. Wrzucił na siebie krótkie czarne spodenki i czarny t-shirt na grubych ramiączkach. Na szyi wisiał mu tyko łańcuszek z krzyżem, którego praktycznie nie zdejmował. Był to prezent od Marcello, który starszy brat podarował mu na osiemnaste urodziny. Był jednak w idealnym stanie.
Angelo jak to miał w zwyczaju przyszykował śniadanie. Skromniejsze niż zazwyczaj, bo nie miał swoich składników, ale na pewno każdy znajdzie dla siebie coś dobrego. Udało mu się nawet zaparzyć kawę, ale ta walka była długa, szczególnie w jego głowie. Zamknął się w kuchni, żeby nikogo nie budzisz, szczególnie, że wcześniej wykonał już kilka telefonów do swoich pracowników, chcąc wyjaśnić im całą sytuację osobiście. W tym czasie ogarniał jedzenie nie tylko dla siebie i Gabi, ale i Beatrice. Ochłonął po wczoraj i doszedł do wniosku, że nie chce z nią prowadzić wojen, jeśli ma mieszkać pod jej dachem. Wiedział, że jedno śniadanie nic nie załatwi, ale on rzadko wyciągał do kogoś rękę... więc liczył, że z czasem przyniesie to jakieś efekty. Oj ciężko było.
Zorientował się, że nie ma wszystkich numerów. Zmarszczył brwi... miał je w laptopie, który był w jego domu.
-Kurwa. - Niedobrze. Zaczął myśleć i.... prężcież Gabi dla niego pracowała, może jeszcze coś tam jej zostało z tej pracy? No przecież! Jak wpadł na tą błyskotliwą myśl, drzwi do sypialni Beatrice otworzyły się. Angelo wtedy otworzył te od kuchni i spojrzał na matkę swojej ukochanej.
- Dzień dobry. - Przywitał się z nią miękko. - Źle wczoraj wyszło... Zrobiłem dla wszystkich śniadanie, dołączysz się? - Zaoferował miło, a to bardzo duży wyczyn dla Angelo.
- Idę najpierw obudzić śpiącą królewnę. - Jego złość z wczoraj zniknęła, ale widać było, że jest zamyślony. Martwił się trochę swoimi biznesami i opinią... ale to inna sprawa.
Drzwi do sypialni Gabi wciąż były otwarte, dlatego do jej matki mówił dość cicho. Posłał jej uśmiech i wszedł do pokoju, klękając na materacu, układając tyłek na swoich stopach.
- Dzień dobry moja królewno. - Obudził ją, dotykając po ramieniu. Tak, jak się domyślał, dziewczyna automatycznie zapewne się do niego odwróciła i wyciągnęła ręce, więc wciągnął ją na swoje ciało i wtulił w siebie mocno, uśmiechając pod nosem. Całował ją po głowie i czole. W międzyczasie wyprostował przed siebie nogi i lekko pochylił w tył, by lepiej przytulać do siebie ukochaną.
- Zrobiłem śniadanie, śniadaaaaanieeeee. - Wiedział, że to ją bardziej rozbudzi. Jedzenie to dla Gabi świętość, życie, doskonale o tym wiedział. Zaśmiał się cicho, słodka była z rana, taka bez siły, zaspana i wtulająca w niego. Uniósł jej podbródek w górę i pocałował w usta krótko, ale namiętnie, delikatnie bardzo.
- Dobrze spałaś? Bo ja jak dziecko. - Przyznał cicho, opierając się czołem o jej. Jej obecność tak na niego zadziałała, w końcu poczuł, że wyszedł z tej jebanej paki i się wyluzował, bo wczoraj cały dzień chodził jak na bombie. Może to ten seks, a może jej lodzik, albo noc z nią. Możliwe, że wszystko na raz Gabi działała na niego bardzo kojąco.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Bea i Bruce starali się wychowywać córkę na dobrą i zaradną kobietę, która ma zasady i sztywny kręgosłup moralny, czasami ich metody były dość średniowieczne, ale prawdopodobnie, gdyby nie to, Gabi dziś byłaby krnąbrną, rozkapryszoną gówniarą, a tak... Jest kimś zupełnie innym, chociaż Angelo czasami ją za bardzo rozpieszcza, co skutkuje odrobiną cofnięcia się w rozwoju, jakkolwiek głupio to nie brzmi. Gabrielle przez niego to teraz taka księżna Diana Australii- royal, ale z dobrym serduszkiem, która chce każdemu pomóc i jest niczym księżniczka Disneya, którą kochają wszystkie zwierzątka. W każdym razie Beatrice ochłonęła w swojej sypialni, choć była naprawdę wściekła, tyle że to ten typ osób, które sobie pogadają, pomarudzą, może nawet pokrzyczą i powiedzą o parę słów za dużo, ale jak są same i emocje opadają to wszystko sobie przemyślą i wracają z konkluzjami w dość rzeczowy sposób. Ile ludzi tyle charakterów, a kobiety naprawdę ciężko jest zrozumieć, a już zwłaszcza takie, które były skrzywdzone, a ostatni raz żywego, dorodnego, władczego faceta z prawdziwymi jajami, widziały z 15 lat temu jak nie więcej. Ona sama dla siebie musiała być sterem i kotwicą przez ostatnie naście lat, sama musiała tworzyć dla Gabi dom, być jej matką, ojcem, bo tej był tylko dochodzący, nic więc dziwnego, że ciężko jej było oddać władzę w ręce kogoś innego. To znaczy nie musiała, ale czuła, że z Aresem nie ma nawet co stawać w szranki, bo i tak przegra z kretesem, a lepiej sobie oszczędzić porażek i żyć w zgodzie, bo kto wie ile czasu będą musieli spędzić pod jednym dachem. Szkoda budzić się z kwaśną miną, niechęcią do opuszczenia własnej sypialni, to było kompletnie bez sensu. Nowy dzień, nowa czysta karta ot co. Zapewne o poranku wszystko już będzie w porządku, a póki co musiała odespać ciężki lot, zasnęła jak kamień, snem sprawiedliwego i nawet jeśli Ares z Gabi roznosiliby cały blok, to by się nie obudziła za żadne skarby tego świata.

Nastolatka była taka szczęśliwa! Naprawdę! Mościła się wygodnie na ciele Angelo, pół filmu przegadała jak zwykle i to pewnie dlatego nie wiedziała, o co w nim chodzi i z tego powodu był dla niej potwornie nudny. Dobrze było tak zwyczajnie przy sobie trwać, nawet dla samego leżenia obok siebie, na sobie, pod sobą, z nogami przerzuconymi przez jego ramiona, na tysiąc różnych pozycji, bo niestety, ale Gabi to wiercidupa i nie umie uleżeć w jednym miejscu dłużej niż kilka minut. Raz jej za zimno, innym razem za gorąco, a tu się wbija jej kolano, a tam łokieć, tu coś zaswędzi, tam ukłuje i tak wygląda życie z tym stworem.
To może być okropnie irytujące na dłuższą metę, ale po takiej rozłące? Ona tęskniła za tym ciepłym, zwalistym cielskiem! Był jej jak miś przytulanka, bez którego ciężko było zasnąć, a kiedy już go dopadła to sen przyszedł zaskakująco szybko. Śniły jej się jakieś dziwne rzeczy, kilka razy w nocy się przebudziła, żeby sprawdzić, czy Angelo nadal tu jest, dotykała jego twarzy, ust, wciskała rękę pod koszulkę na umięśniony brzuch, czasem rękę w gacie i trzymała go sobie za kutasa, jakby ściskała w ręku zabawkę antystresową, czasem robiła to świadomie, czasem przez sen, ale koniec końców i tak była bardzo zadowolona, bo zasnęła z uśmiechem na twarzy. Adekwatnie do miejsca zamieszkania, byli dla siebie przez całą noc jak misie koala, wczepieni w siebie. Mimo iż Gabi było gorąco i lekko się pociła przez to, jakim kaloryferem był Angelo, nie miała zamiaru go puścić, trzymała się go kurczowo, jakby od tego zależało jej życie. Mimo pokręconych snów spała jak zabita, tego było potrzeba obojgu — siebie nawzajem. Byli dla siebie jak boje na oceanie, których można się chwycić i ma się pewność, że się nie utonie. Spokój, lekkość, bliskość to koiło wszelkie negatywne emocje, tęsknota, którą odczuwali oboje odeszła w niepamięć i mogli wreszcie odsapnąć, choć na chwilkę.
Kamienny sen Gabrielle od zawsze zadziwiał wszystkich, naprawdę... Ona gdzie się nie położy to uśnie, nieważne czy będzie trzęsienie ziemi, impreza na milion osób czy apokalipsa zombie. Obudzić są w stanie ją tylko dwie rzeczy... Ale o tym za chwilkę.
Beatrice z racji powrotu z delegacji miała dziś wolne, choć zapewne przyjdzie jej wyjść z domu i załatwić kilka ważnych spraw, jak to w dorosłym życiu bywa. Jej pokój graniczy z łazienką, więc słyszała, że ktoś już nie śpi i doskonale podejrzewała kto, bo jej córka o tej porze nigdy by nie wstała. Do szkoły musiała ją zwlekać z łózka wołami, nie mówić już o czasie wakacji, kiedy to dziecko spała do oporu. To musiał być Ares, ogarniał się, więc mu nie przeszkadzała. Siebie doprowadziła do porządku w swojej sypialni, lekki makijaż, wygodne, mało seksowne ciuchy w postaci obcisłych jeansów i zwykłej koszulki i tak wyszła ze swojej sypialni gotowa do stawienia czoła szanownemu panu Kennedy. Po wczorajszych rewelacjach mogła spodziewać się z jego strony każdego możliwego nastawienia. Jej było wyjątkowo neutralne, nie chciała żadnych awantur.
To było dziwne! W domu pachniało jedzeniem, kawą... To było bardzo niespotykane, bo to zawsze ona starała się przygotować sobie i córce pożywne i zdrowe (aż do przesady!) śniadanie, dlatego była lekko skołowana i zaskoczona.
- Dzień dobry...- zaczęła niepewnie. Chciała wejść do kuchni, ogarnąć sobie kawę i tak rozpocząć dzień, ale jak widać jej plany zostały zweryfikowane przez tego przystojniaka stojącego w kuchni. Aż musiała się skarcić w duchu za to, w jakich kategoriach o nim pomyślała. Nie mogła patrzeć w ten sposób na faceta swojej córki, to było niestosowne, a mimo to uśmiechnęła się do niego instynktownie, kusząco, wręcz uwodzicielsko. Umiała jeszcze to robić? Chyba już dawno straciła "to coś".
- Nie musiałeś gotować...- powiedziała spokojnie i potarła policzek zakłopotana ogromem jedzenia na stole. No i kuchnia była już posprzątana po całym tym gotowaniu! Z Gabi to było niemożliwe, jak ona coś gotowała, to wszystko było wszędzie, czasami nawet na suficie.
Skinęła jedynie głową na znak, że rozumie, iż idzie obudzić Gabrielle, a sama sięgnęła po kubek, żeby nalać sobie kawy, bez tego dzień był stracony.
Gabi spała w śmiesznej pozycji, leżała na brzuchu, nogi miała podkurczone i wypinała śmiesznie tyłek, tak jakby czekała na klapsa, albo branie od tyłu, ale ona naprawdę miewała różne, śmieszne pozy do spania. Kiedy poczuła na sobie dotyk Angelo, przekręciła się na bok, wyciągnęła mocno i ziewnęła słodko. Zrobiła ruch dłońmi, jakby czegoś, a raczej kogoś szukała i znalazła... Szybko wtuliła się w ukochanego, znów jak ten miś koala i schowała twarz w zagłębieniu jego szyi. Mogła spać dalej!
Czekaj, co? Śniadanie? Jedzenie? Jedzonko? Jedzoneczko? Momentalnie otworzyła oczy, które oślepiło jasne światło słońca, które już ładnie wzeszło, dlatego je zamknęła. Jakże ona nie lubiła być taka rozczochrana, zaspana i skołowana! Wolała, kiedy oglądał ją pięknie uczesaną, umalowaną, taką idealną, pasującą do jego perfekcji.
Mruknęła coś niewyraźnie, co brzmiało jakby: jeszcze pięć minuteeeeek! Albo... Przynieś mi żarcie do łóżka. Jedno z dwóch, i tak ciężko było zrozumieć. Zamknął jej mamroczące usta pocałunkiem i tego już nie mogła zignorować, aż zamruczała z zadowolenia. Gdy ich usta się rozdzieliły uśmiechnęła się szeroko, dosłownie od ucha do ucha.
- Najlepiej na świecie, chcę już tak zawsze. Nie chcę spędzać bez ciebie ani jednej nocy. Nie umiem spać bez ciebie, jesteś jak melatonina.- znów słodko ziewnęła, ale już nie zamykała oczu, wpatrzyła się w jego twarz. To jest obrazek, który chciałaby oglądać do końca życia. Ten uśmiech, to ciepło i troskę w oczach, to szczęście...
- Nie mam siły wstać, zwalasz mnie z nóg, taki jesteś przystojny. Zaniesieeeeeesz mnie do kuuuuuchniiiii.....?- zapytała nadal tak słodko zaspana, uroczo nieprzytomna. Włosy jej sterczały każdy w inną stronę, oczy miała lekko podpuchnięte, skóra była blada i bez koloru, jak zwykle o poranku nim się rozbudziła.
- Prooooszę.... moje nóżki przez ciebie nie chcą pracować, są jak z waty, a ty jesteś taki silny, że na pewno sobnie poradzisz z przetransportowaniem mojej dupci na krzesło w kuchni....- zatrzepotała uroczo rzęsami, licząc na to, że słodkimi słówkami i urokiem osobistym załatwi sobie "podwózkę" do kuchni. Takiej to dobrze... Jedzonko postawione pod nos, jeszcze ma wymagania kurde prawdziwa księżniczka!

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
kolejne podobieństwo matki z córką. Obydwie nie umiały dziękować. Gabi też zawsze odpierała jego podarunki, mówiąc, że nie musiał. Z czasem było jej coraz łatwiej przyjmować, ale dostrzegł teraz i w jej matce, że robi to samo. Angelo uśmiechnął się do niej jedynie w odpowiedzi, bo co innego miał zrobić, czy powiedzieć? Wolał już skupić całą swoją uwagę na Gabi, która jak zawsze spała słodko w śmiesznych pozycjach. Chociaż ta była seksowna, przeleciał po niej wzrokiem, od paluszków u stóp, poprzez jej zgrabne nogi, wypięty zachęcająco tyłek, aż po włosy, rozczochrane jak zawsze. Uwielbił ją w tm wydaniu, była najpiękniejsza. Taka zaspana, nie do końca jeszcze ogarniająca co gdzie z czym i jak. Ten zaspany uśmiech i świecące radośnie oczy, gdy go widziała. Nigdy nie myślał, że będzie to coś, co poczuje, że brakowało mu całe życie. To spojrzenie, takie wdzięczne i to nie za wielkie, drogie prezenty, a za samą obecność. Powoli się do tego już przyzwyczajał i coraz bardziej doceniał. Mając kogoś takiego w swoim mrocznym życiu.
Roześmiał się na jej słowa, czując na ustach mokry pocałunek sprzed chwili. To wszystko było takie inne niżeli znał dotychczas, wciąż musiał się przyzwyczajać do prawdziwości tej relacji, czasami nawet łapał się, że robił coś automatycznie, z przeszłości. Nie jak w związku, a bardziej jak w układzie. Musiał uważać, żeby robić i mówić rzeczy tak, jak tego chciał, a nie jak uważał, że akurat trzeba było zrobić, czy powiedzieć, dla własnych korzyści. On te korzyści w związku już miał... zupełnie inny rodzaj relacji.
Rozbawienie rosło z każdym jej kolejnym słowem. Nie mógł się na nią napatrzeć i jak jej miał teraz odmówić? Wczorajszy dzień poszedł w zapomnienie, szczególnie te nieprzyjemne rzeczy. Patrzył teraz tak na tą kajającą się przed nim i... próbującą manipulować? Słodką, nieporadną Gabi i przypominał sobie, dlaczego tak bardzo ją kochał. Była niemożliwa. Tonął w jej dobrych, iskrzących się oczach, tym ciepłym uśmiechu, ze świadomością, że był zarezerwowany tylko dla niego.
- Ojej, jakie małe, nieporadne biedactwo. - Udał, jakby mówił do małego dziecka, głaszcząc ją po głowie i pleckach. Miło łechtała jego ego, ale wiedział, że mówi tak teraz, tylko dlatego, że chce się nim wysłużyć.
Wiedział, że ją często za bardzo rozpieszczał, ale kogo miał, jak nie właśnie ją? Jego promyczka.
- No tak, blask mojego piękna i siły może powalić, rozumiem. - Wciąż mówił tym samym tonem, przytakując przy tym głową. Zdusił w sobie śmiech i dźwignął z nią na nogi, oplątując te seksowne nóżki swojej ukochanej wokół bioder. Chwycił ją pod tyłek i nie dając wiary sam sobie, że do tego doszło, zaczął nieść ją do tej kuchni. Wiedział, ona chyba nie wiedziała, że czeka tam na nich jej matka. Jego to jednak nie obchodziło, co sobie w tej sytuacji pomyśli, on lubił od czasu do czasu rozpieścić Gabi i spełnić jej nawet najgłupsze zachcianki. Miłość.
- Uwaga uwaga, jej wysokość leniuszek wjeżdża na salony. - Zapowiedział ją, wchodząc do kuchni, która była zaledwie kilka kroków dalej, więc za daleko jej nie zaniósł.... ale zawsze coś. Odsunął nogą krzesło, na które posadził Gabi i ukłonił jej się nisko, z jedną dłonią na piersi, a drugą rozprostowaną do boku, niczym uniżony sługa swojej królowej.
- Wedle życzenia, księżniczko Głodolandu i Krainy Śpiulkoleniuchów. - Sama chciała... Podroczył się z nią tym swoim firmowy, diabelskim uśmiechem, rzucając spojrzenie pełne psot. Wyprostował się i zajął swoje krzesło, uśmiechając dumnie pod nosem z całego tego teatrzyku.
Śniadanie minęło w dość miłej atmosferze. Angelo krążył jedynie nad bezpiecznymi tematami, nie prowokując już żadnych kłótni, czy nieprzyjemnych sytuacji. Zachowywali się z Gabi jak zawsze, jedząc takie śniadanie - każde każdemu coś podsuwało pod nos, zupełnie bez słowa, pracując jak dobrze zgrane koło zębate.
Po posiłku Angelo obwieścił, że musi podzwonić do pracowników, ale pomógł jeszcze Gabi posprzątać po śniadaniu. Pod koniec już ją zostawił i schował w jej sypialny, zamykając za sobą drzwi. Zostawił tym samym kobiety same ze sobą, żeby mogły porozmawiać w końcu bez niego, piekąc tym samym dwie pieczenie na jednym ogniu, bo miał faktycznie jeszcze kilka numerów, które musiał wykręcić.
Po pewnym czasie wyczerpał swoją prywatną książkę telefoniczną. Udało mu się skontaktować dostawcami żywności do hotelu, aby wstrzymać zamówienia bez konieczności ponoszenia za to zbyt wielu kosztów, bo wygenerowałoby to straszne straty. To samo zrobił ze studiem i jego zaopatrzeniem.
- Jasne, rozumiem. Dziękuję za wyrozumiałość... Do usłyszenia. - Mogła usłyszeć Gabi, wchodząc do sypialni. Angelo rozłączył się i wziął głęboki wdech, widocznie zamyślony. I wydech po chwili, kładąc sobie dłonie pod biodra.
- Proszę powiedz, że masz w swoim telefonie jeszcze numery do pracowników. Brakuje mi tu kilku, a muszę zadzwonić do wszystkich, żeby nie obudzić się z ręką w nocniku bez załogi i z pozwami, jak ogarnę ten pierdolnik. - Wyjaśnił jej czego potrzebuje, patrząc na nią pytająco. Usłyszał, że drzwi do mieszkania zamknęły się, czyli zostali sami.
- Wszystko ok? - Pytał oczywiście o matkę. Przez myśl mu przeszło, że może się pokłóciły... choć żadnych awantur nie słyszał. Może był zbyt skupiony na swoich sprawach i rozmowach, które nie wszystkie przebiegły w miłej atmosferze...

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Cudownie było mieć u boku kogoś, kto się o ciebie troszczy w taki sposób, w jaki robił to Angelo. Facet ma swoje za uszami, naprawdę ma cholernie trudny charakter i czasami bywa tak, że Gabi ma zwyczajnie ochotę go udusić gołymi rękami, a koniec końców zawsze on robi coś takiego, że zwyczajnie odbiera jej rozum, miękną kolana, serduszko się topi i uważa go za najcudowniejszego człowieka stąpającego po tej planecie. Nie są to drogie sukienki, wycieczki w nieznane, biżuteria, perfumy czy ekskluzywne kolacyjki, czy te setki tysięcy dolarów, do których jeszcze dwa tygodnie temu miała swobodny dostęp. Jasne, to też jest super i przyzwyczaiła się do dobrego, ale...
Nastolatka to typ osoby, dla których to te małe rzeczy liczą się najbardziej, takie zwykłe, codzienne, w których właśnie objawia się cała ta miłość. Uśmiech posłany gdzieś znad kubka gorącej kawy, niespodziewane porwanie w ramiona i czuły pocałunek, przygotowanie śniadania czy innego posiłku. Kupno ulubionej czekolady czy batonika, kiedy to wychodzi na zakupy, albo dopilnowanie, żeby obok łóżka zawsze stała szklanka wody, po którą sięga praktycznie zawsze po przebudzeniu. Drobne gesty, które w ich krótkim i burzliwym związku już stały się całkowicie automatyczne, ale przez to wcale niepozbawione wartości! Wręcz przeciwnie. Te wszystkie drobiazgi składają się na perfekcyjną całość, jak wielkie, bardzo skomplikowane puzzle składające się z miliona elementów. Może i Gabi sama lubi wyrzucać z siebie słowa, prawić komplementy, wyrażać kwieciście co czuje do Angelo, ale sama tych słów praktycznie w ogóle nie potrzebuje, choć miło jest je usłyszeć raz na jakiś czas, to dla niej zdecydowanie ważniejsze są czyny. Mówi się, że jest pięć różnych języków miłości... Cóż, Gabi czerpie z każdego pełnymi garściami, bo sama jest taką chodzącą miłością. Jakby to słowo mogło przybrać jakiś kształt, osobowość to wyglądałoby, właśnie jak Gabrielle, bo dla niej każdy aspekt z pięciu jest bardzo ważny, w następującej kolejności: kontakt fizyczny, jakościowy czas, drobne przysługi, słowa, podarunki.
Oboje czerpali z tej relacji to, czego im w życiu najbardziej brakowało i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze. Można sobie wmawiać, że jedno daje więcej od drugiego, ale prawda jest taka, że oni się uzupełniają, ona jest wodą na jego płomień, on płomieniem dla jej spokoju i chyba tylko dzięki temu jeszcze się nie pozabijali.
Gabi wygięła usta w podkówkę, chcąc podkreślić jak bardzo jest słaba, umierająca, ledwo żywa, powalona jego zajebistością. Ale mimo iż usta były smutne, oczy skrzyły się z rozbawienia, gdy kiwała głową, potwierdzając jego słowa, które kierował do pięcioletniej Gabi a nie dorosłej Gabrielle.
- Najmniejsze, najbardziej nieporadne na świecie, biedactwo...- zapewniła go najbardziej żałosnym głosem, na jaki było ją stać. Ileż to razy śmiała się z tych wszystkich "pick me girls", a teraz sama jedną udawała! Skoro już się powiedziało A, to trzeba było B i kolejne litery alfabetu, choć w środku skręcała się ze śmiechu, ale przecież próbowała wymóc na nim podrzucenie zaspanego ciała do kuchni! Musiała brnąć dalej w tą nieudolną manipulację.
Przez to, że z Angelo taki ranny ptaszek to Gabi prawie nigdy nie miała możliwości podziwiania jego zaspanej twarzy, zawsze gdy wstawała on był już rześki i pełen energii, ciekawe skąd ją brał... Wiadomo, że żywi się miłością! Chciałaby tak zjawiskowo wyglądać po przebudzeniu, może to pora na zmianę nawyków życiowych? Nieee... ona za bardzo lubi spać, jebać to.
Zaczęła się śmiać, nie mogła się powstrzymać kiedy się z nią podniósł, jakby kompletnie nic nie ważyła! No dla niego była lekka jak piórko, biorąc pod uwagę fakt, że na siłowni na jedną rękę brał zdecydowanie większe ciężary niż te 50 kg jej wagi. Pisnęła z uciechy i szybko zaplotła mu ręce wokół szyi, nie mogła oderwać od jego twarzy rozbawionego spojrzenia. Jaki to był cudowny poranek!
- Mówiłam, że jesteś najsilniejszy!- powiedziała z aprobatą, kiedy przemierzali salon. Nie była w stanie opanować dzikiego śmiechu, ale trochę się zarumieniła widząc swoją matkę, siedzącą w kuchni i popijającą kawę. Kobieta patrzyła na nich z lekko uniesionymi ku górze brwiami, ale... Zaczęła się śmiać, wesoło i przyjaźnie. Po Aresie w tym momencie nie było widać jego wieku, zachowywał się jak zakochany nastolatek, aż jej się przypomniały nostalgiczne czasy, kiedy to ona i Bruce się zachowywali podobnie, dosłownie pijani miłością.
- Hej, tylko nie leniuszek... No dobra, nie będę się sprzeczać.- westchnęła zrezygnowana Gabi, kiedy jej pośladki dotknęły lodowatego krzesła. Cienki materiał piżamy nie ochronił jej przed tym nieprzyjemnym uczuciem, aż dostała gęsiej skórki i chwilkę walczyła z tym, żeby Angelo się od niej odsunął, ale w końcu mu na to pozwoliła.
- Król kłaniający się księżniczce...- wyszczerzyła się do niego w rozbrajającym uśmiechu. Nie mogła się powstrzymać przed tym komentarzem. Było tak... Normalnie! Naprawdę tak swobodnie, sielsko, domowo, i lekko! Nawet Beatrice wydawała się w lepszym nastroju, sama do nich zagadywała na różne tematy, omijając te drażliwe. Jedzonko jak zawsze było pyszne, Gabi już nie była zaskoczona zdolnościami kulinarnymi ukochanego, bo cokolwiek wychodziło spod jego rąk, okazywało się złotem samym w sobie. Po wypiciu kawy dziewczyna trochę się rozbudziła i była dużo bardziej żwawa. Zjadła tyle, że dorosły facet by się nie powstydził, aż jej matka była w szoku, bo przy niej to zawsze kręciła nosem na jedzenie, a tu proszę... Niespodzianka. Wspólnie we trójkę posprzątali po śniadaniu, Beatrice nie chciała wyjść na lenia i nieroba. Dziewczyny zostały same i miały okazję chwilę porozmawiać, nawet dłuższą chwilę, co dla Gabrielle nie było zbyt komfortowe, bo ona już z automatu podchodziła do dyskusji z matką negatywnie nastawiona. Zwyczajnie nie lubiła spędzać z nią czasu i już, bo zawsze coś szło nie tak jak powinno, tym razem też tak było.
Matka przypomniała jej, żeby wzięła swoje witaminy i napomknęła o dorocznej wizycie u onkologa w przyszłym tygodniu prosząc, żeby dziewczyna o tym nie zapomniała, co jednak troszkę Gabi popsuło nastrój. Sama przecież przekładała tę wizytę, więc jak miała o niej zapomnieć? Okej. Dobra, nie pamiętała, ale to nie znaczy, że matka musi traktować ją jak dziecko! Nie po to ustawia sobie przypomnienia w telefonie, żeby musieć wysłuchiwać kazań. O dziwo nie pokłóciły się, nie było żadnego spięcia. Matka miała do załatwienia parę spraw na mieście, więc dość szybko się zwinęła i Gabi mogła wrócić do swojego pokoju. Marzyła teraz tylko o długim i gorącym prysznicu i zadbaniu o urodę dla swojego mężczyzny i samej siebie rzecz jasna.
Weszła do sypialni po cichutku, żeby tylko nie przeszkadzać w ewentualnej rozmowie, niemal na palcach się wcisnęła do środka. Usłyszała jedynie końcówkę rozmowy.
- Pytanie! Oczywiście, że mam. Część jest w książce adresowej, część na mailu służbowym, o ile jeszcze go nie usunąłeś. Miałam tam taką zakładkę z napisem: pracownicy. Zrobiłam oznaczenie gwiazdką, jako ważne.- powiedziała spokojnie i przeciągnęła się leniwie. Koszulka jej się podwinęła pod same cycki nieco je obnażając, ale musiała rozprostować kręgosłup.
- Taaak, wszystko gra. Telefon leży na biurku, kod dostępu znasz, o ile masz dobrą pamięć staruszku.- puściła mu oczko i pokazała mężczyźnie koniuszek języka. Specjalnie trzymała się od niego z daleka, żeby nie zarobić klapsa w tyłek, albo z poduszki w łeb, ale też lubiła się z nim droczyć!
- Ja teraz pójdę się wykąpać, zrobić urodowe czary-mary, żeby z ogra zmienić się w księżniczkę, a Ty sobie na spokojnie wszystko załatw.-uśmiechnęła się i podeszła do szafy, żeby wybrać sobie jakieś pierwsze, lepsze ubrania. Oczywiście, że padło na sukienkę w kwiatki, jakżeby inaczej. Po tych słowach wyszła z pokoju, zostawiła otwarte drzwi i podreptała do łazienki. Trochę głupio jej było brać prysznic bez telefonu, tudzież muzyki, ale to nic, jakoś to minie! Prysznic, maseczka, jakieś inne urodowe triki i wyjdzie świeżutka i pachnąca.
Nie wiedziała, że zaraz ma nastąpić katastrofa...

Najpierw doszły trzy powiadomienia: Wiadomość została dostarczona. Później nadeszła ona, ta, która miała być punktem zapalnym.

Joe:
Zjebałem Gabi... Przepraszam, strasznie się wkurwiłem, to dlatego, że tak strasznie cię kocham i chcę dla Ciebie jak najlepiej maleńka. Cholera, tak strasznie za tobą tęsknię. Możemy to jakoś naprawić? Chciałbym, żeby było jak dawniej mała, odezwij się!


Przebieg wcześniejszej rozmowy:
Spoiler
Gabi:
Hej Joe, mam do ciebie małą prośbę. Miałam wypadek, rozwaliłam moją żółtą strzałę. Mógłbyś przyjechać do szpitala po klucze od mieszkania i zgarnąć dla mnie kilka rzeczy? Mama jest w delegacji, ojca nawet nie będę prosić, bo pewnie nie ma czasu.

Joe: (głosówka)
CO MIAŁAŚ?! Boże… Gabi! Nic ci nie jest? Jak to miałaś wypadek? Gdzie? Kiedy? Dlaczego? Pewnie! Będę za pół godziny.

Gabi: (głosówka)
Dużo by opowiadać, pogadamy jak przyjedziesz. Strasznie boli mnie głowa, nie mam siły na nic, chciałabym umrzeć w tym wypadku, wiesz? Naprawdę chciałabym być martwa, aniżeli czuć to co czuję teraz. Będę żyć. Niestety.

Joe:
Jadę Uberem, bo jeszcze nie jestem trzeźwy po wczorajszej imprezie, dlatego pisz, Gabi jestem tu dla ciebie, przecież jesteśmy przyjaciółmi, wyrzuć z siebie co tylko zechcesz.

Gabi:
W tym rzecz nie chcę niczego wyrzucać. Wylałam z siebie wczoraj tyle emocji, że chyba nic mi już nie zostało, nie czuję absolutnie nic. Pustka, ciemność, nie jestem w stanie nawet być zła. Szkoda mi jedynie mojego samochodziku, bo zabrali go na złom, ale i tak już go nie potrzebuję.

Joe:
Rany… To ostro go załatwiłaś, szkoda go, był fajny. Dużo w nim przeżyliśmy, lubiłem ten samochód i wspólne nocne jeżdżenie, siedzenie na plaży do rana. Promienie wschodzącego słońca rozświetlające twoją twarz to piękny widok. Jesteś cała, niczego nie złamałaś? Kręgosłup cały? Mam nadzieję, że pamiętałaś o zapięciu pasów? Gabi, martwię się o ciebie! Dlaczego w ogóle miałaś wypadek, jak do tego doszło?

Gabi:
Boże, Joe… Naprawdę? Będziesz mi wiercić dziurę w brzuchu przez całą podróż do szpitala?

Joe:
Tak, dopóki mi wszystkiego nie napiszesz.

Gabi:
Kretyn

Joe:
Idiotka <3

Gabi: (głosówka)
Long story short: zrobiłam z siebie kretynkę, zakochałam się po uszy. Wtedy co ukradliśmy ci auto, żeby pojechać na plażę z A… Nawet nie mogę wypowiedzieć jego imienia, to tak bardzo boli. Zwyczajnie jak ostatnia kretynka wywaliłam z siebie, że go kocham, naprawdę to zrobiłam, ale to był taki piękny moment, taka idealna chwila, żeby to zrobić Joe…

Gabi: (głosówka)
Momentalnie zrozumiałam, że zjebałam i jak zwykle emocje wzięły górę, ale ja nie umiem inaczej, wiesz jak jest… Nie istotne. Nastała niezręczna cisza, dostałam wiadomość od jego brata, że mam przyjechać do niego i sama zobaczyć co się dzieje. Nikomu nie życzę czegoś takiego, nie mam wrogów, ale gdybym miała, to nawet żadnemu nie chciałabym robić czegoś takiego. Ciężko mi się o tym mówi Joe, naprawdę nie chcę… Nie mam siły.

Joe:
Mów, wyrzuć to z siebie mała, będzie ci lepiej. Chyba… Chyba się domyślam, ale obym się mylił.

Gabi: (głosówka)
*Głośne westchnięcie, pociągnięcie nosem, szelest chusteczki*
Był tam, stał w szlafroku, pod którym nie miał nic, pachniał seksem, za nim latały gołe baby Joe, on… On uprawiał seks z jakimiś prostytutkami, rozumiesz? Wyznaje mu miłość, a ten leci bzykać jakieś wstrętne, sztuczne lachony, po tak pięknej wspólnej nocy i jeszcze niespodziance z samochodami i na plaży. Ja naprawdę myślałam, że on mnie lubi, że może chce spróbować stworzyć ze mną coś więcej, ale się łudziłam, jak zawsze… Ja zawsze chcę za mocno, za szybko, pewnie dlatego każdy ode mnie ucieka. Nic dla niego nie znaczyłam, byłam tylko zabawką, zapełniaczem wolnego czasu, rozrywką… Chyba już nigdy nikomu nie zaufam, nie chcę znowu cierpieć. *odgłos smarkania*

Gabi: (głosówka)
*odgłos smarkania głośniejszy niż poprzedni*
Wiesz co mi ten dupek powiedział? Nie wiesz, no bo skąd możesz wiedzieć… Powiedział, że jestem dla niego za młoda do czegoś poważnego, że chciał się tylko ze mną dobrze bawić i mnie ruchać. Za młoda cholera do choćby podjęcia próby stworzenia czegoś głębszego a do ruchania idealna… Nigdy już nikomu nie powiem, że go kocham. Nigdy. Najgorsze jest to, że… że ja nawet nie potrafię go nienawidzić, rozumiesz? Nie umiem. Cały czas mam przed oczami jego twarz gdy mówił mi to wszystko, a mimo to nie potrafię czuć nienawiści, a powinnam… *smarkanie level hard*

Joe:
Zajebie skurwiela, jadę do niego. Znam adres, jadę go zajebać, odciąć jaja i wcisnąć mu do gardła, ranę kurwa solą posypie! No co za zjeb! Ja pierdole, jak on mógł ci to zrobić?! Przecież taka dziewczyna jak ty to skarb, ja bym nigdy cię tak nie skrzywdził! On nie zasługuje na ciebie nawet w ułamku procenta!

Gabi: (głosówka, tak jakby jeszcze nie odniosła się do wiadomości wyżej)
Poczułam się… Wyśmiana, zdeptana i wbita w ziemię, jakby moje uczucia kompletnie się dla niego nie liczyły, jakby dostał to czego chciał, zaliczył i spieprzaj gówniaro. Nie rozumiem tego, dlaczego zabawa uczuciami innych może kogoś tak uszczęśliwiać. Dlaczego pchał mnie w swoje ramiona nie chcąc nawet spróbować ze mną być? Może to ze mną coś jest nie tak? Może to ja źle do tego podchodzę, nie chcąc się zwyczajnie z kimś pieprzyć, nie czując do niego niczego?

Gabi: (głosówka)
NIE JOE! Nie jedź do niego, nie chcę, żeby zrobił ci krzywdę. Skoro był w stanie zranić mnie w taki sposób, to myślę, zrobienie komuś krzywdy fizycznie też nie sprawi mu problemu. Przyjedź proszę do szpitala, naprawdę potrzebuję paru rzeczy z domu, a nie chcą mnie wypuścić, bo mam wstrząśnienie mózgu i pękniętą kość w dłoni i jeszcze robią jakieś badania. Potrzebuję, żeby ktoś przy mnie był, wiesz jak nie znoszę szpitali i jak cholernie boję się lekarzy. Musieli mi dać silne środki na uspokojenie, żeby choćby krew pobrać. Potrzebuję cię, naprawdę cię potrzebuję, tak bardzo jak jeszcze nigdy.

Joe:
Dobrze Gabi, robię to tylko dla ciebie, ale jeśli kiedykolwiek spotkam go gdzieś to nie ręczę za siebie, wykastruje chuja gołą ręką, nawet w miejscu publicznym. Będę za piętnaście minut. I to nie z tobą coś jest nie tak, to świat jest popierdolony. Nadal mi nie powiedziałaś jak doszło do wypadku.

Gabi: (głosówka)
Płakałam, bardzo płakałam, naprawdę tak jak jeszcze nigdy w życiu Joe, mało co widziałam przez łzy, ale jego zobaczyłam… Przez drogę przechodził wombat, nie chciałam go potrącić, nie chciałam mieć na sumieniu niewinnego zwierzątka, tylko dlatego, że cierpiałam przez jakiegoś kretyna, który nie był wart nawet minuty mojego czasu. Żałuję, że go poznałam, żałuję każdej sekundy i chcę o nim zapomnieć. Ten wombat mógł mieć rodzinę, panią wombatową, dzieci… One by mnie chyba znalazły i zagryzły we śnie jakbym im ojca zabiła. Okazało się, że Garbus miał mało sprawne hamulce i nie zadziałały, zawinęłam się wokół drzewa.

Gabi: (głosówka)
Szarpnęło, poduszki się otworzyły, moja wybuchła, więc uderzyłam głową w kierownicę i siedziałam w aucie, będąc w szoku i załamana emocjonalnie. Dopiero nad ranem przejeżdżał jakiś samochód i kierowca wezwał pomoc, tyle w temacie. Wszystko przez moją głupotę, ufność względem ludzi i cholernego wombata. Muszę kończyć, przyszedł lekarz na obchód, czekam na ciebie Joe. *odgłos smarkania*

Joe:
Trzeba było rozjebać tego wombata Gabi, nie wiesz, że twoje bezpieczeństwo na drodze jest ważniejsze od życia zwierzęcia? Jeśli masz wybierać między sobą a zwierzakiem, z którym kolizja jest nieunikniona zawsze musisz wybierać siebie…

***
Trzy dni później
Joe:
Jestem pod szpitalem, przyjechałem po ciebie, wychodź maleńka, zawiozę cię do domu i opowiem coś epickiego.

Gabi:
Kończę się pakować, zaraz będę. Co się stało? Napisz mi, chcę wiedzieć teraz.

Joe:
Załatwiliśmy tego twojego fagasa, ma cały ogród w papierze toaletowym a basen zamieniliśmy w pianę, dolaliśmy do filtra płyn do mycia naczyń.

Gabi: (głosówka)
Ach to… Wiem. Rozmawiałam z nim chwilę temu, musiałam przekazać informację o chlamydii, którą mi sprzedał, albo ja jemu, nie wiem, ale musiałam postąpić dojrzale i mimo tego, że bardzo go teraz nie lubię, musiał wiedzieć, żeby nie narobić kwasu sobie i innym kobietom. Ale wiesz co? Pewnie teraz ze dwa dni spędzi wisząc na telefonie, bo musi poinformować wszystkie swoje panny, z którymi sypiał, że może mieć syfa. Dobrze mu tak, niech mu penis zgnije, zasłużył sobie. Ciekawa jestem czy sypiał z nimi próbując mnie zaciągnąć do łóżka. Tego się już nie dowiem, nie chcę go znać, chcę zapomnieć o wszystkim i zacząć normalnie żyć, ale najpierw chcę wrócić do domu. Mama jutro wraca z delegacji.

Joe:
Chlamydię? O kurwa… Nieźle. Trzymam kciuki, żeby mu kutas odpadł razem z jajami. Dobra mała, schodź już na dół, nie gadaj tyle i uważaj na schodach, bo znając twoje umiejętności motoryczne, zjebiesz się z nich widowiskowo i znów będzie trzeba cię składać. Grunt, że SOR blisko.

Gabi:
Śmieszne, faktycznie bardzo zabawne. Nie mam siły na żarty Joe. Już schodzę.
***
Tydzień później

Joe:
Hej mała, jak się czujesz? Już lepiej? Dziewczyny mówiły, że dałaś radę w końcu wstać, wziąć prysznic i coś zjeść. To do ciebie niepodobne, że nie chcesz jeść, przecież ty żyjesz dla jedzenia. Może wpadnę do ciebie, obejrzymy jakiś film, przytulisz się, wypłaczesz jeśli chcesz…

Gabi:
Trochę lepiej, dziękuję. Jesteś kochany, taki przyjaciel jak ty to skarb. W ogóle jesteście dla mnie wszyscy tacy wspaniali… Nie wiem, jak ja się wam odwdzięczę. Jasne, możesz wpaść, ale nie będę raczej zbyt towarzyska, a płakać to już chyba nie mam czym. Powoli dochodzę do siebie, ale jest ciężko, przeorał mnie ostro. Ten, Którego Imienia nie wolno wymawiać.

Joe:
Voldemort? W Australii? Jakieś czary. Przywiozę twoje ulubione kluski od chińczyka. Maleńka, tyle razy nam wszystkim dupsko ratowałaś, że teraz my możemy zrobić coś dla ciebie, od tego są przyjaciele.

Gabi:
Ahahahaha… nie, nie Voldemort, ale żart ci się udał! Dobrze, wiesz, że nie chodzi o Voldemorta, tylko o tego faceta, którego imienia już nawet nie pamiętam. Okej, czekam na ciebie, rozgrzewam telewizor.
***
Dzień później:

Joe:
Wstałaś już Słońce? Nie mogę przestać o tobie myśleć, cały czas czuję twój zapach na swojej skórze. Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy, od dawna zbierałem się, żeby powiedzieć ci, że cię kocham skarbie. Wczorajszy wieczór był niesamowity i najszczęśliwszy w moim pojebanym życiu.

Gabi:
Tak. Słuchaj, źle się czuję, potrzebuję odpocząć, odezwę się później.
***
Kilka dni później.

Joe:
Hej! Idziesz ze mną, z moim kuzynem i resztą paczki na imprezę?

Gabi:
Nie wiem czy mam na to siłę i ochotę…

Joe:
Chodź, będzie fajnie! Laski już do ciebie jadą, pomogą ci się ogarnąć.

Gabi:
W takim razie chyba nie mam wyjścia, do zobaczenia!
***
Dzień później:

Joe:
Widziałem cię z NIM w klubie po tym jak starałaś się wyrwać mojego kumpla. Co jest Gabi, w co ty pogrywasz? Czemu się tak zachowujesz? To nie jesteś ty, ogarnij się dziewczyno, bo to strasznie destrukcyjne i ranisz nie tylko siebie, ale i mnie do cholery, przecież wiesz, jak bardzo cię kocham!

Gabi:
Wiem Joe, przepraszam, to się nie powinno było wydarzyć. Nie chcę cię krzywdzić, ja… Znaczy ty jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale cię nie kocham, przepraszam. Chciałabym cię kochać, ale nie potrafię… To znaczy kocham cię, ale jak brata, nic więcej. Przepraszam, że starałam się na tobie sprawdzić co jest fajnego w bezmyślnym seksie, nie powinnam była tego robić. Mam okropne wyrzuty sumienia, wybacz mi proszę… Nie chcę cię stracić.

Joe:
Jak brata? Nie Gabi, ja będę o ciebie walczyć, nie poddam się, dam ci wszystko, czego potrzebujesz, o czym marzysz, o czym nawet nie śniłaś. Nigdy cię nie zdradzę, zawsze będę przy tobie, nie jak ten skurwiel. Widziałem go wczoraj przed klubem i miałem ochotę przejechać, już trzymałem nogę na gazie.

Gabi:
Wiesz, to co się wydarzyło z Voldemortem nauczyło mnie jednego: żeby miłość miała sens potrzeba jest dwojga ludzi, czujących do siebie to samo, inaczej tylko się cierpi, a ja nie chcę, żebyś cierpiał. Znajdziesz dziewczynę, która pokocha cię tak mocno jak ty mnie teraz, nie zrozum mnie źle, to naprawdę miłe, ale ja kocham cię tylko jak brata.

Joe:
No to kurwa fajne masz upodobania. Starszy facet, który mógłby być twoim ojcem, teraz ruchanie się z bratem, no zajebiście laska, cudownie wręcz. Jakiś rodzinny fetysz czy jaki chuj?

Gabi:
Joe! Zachowujesz się teraz jak jakiś dzieciak z przedszkola, złościsz się, że nie możesz mieć tego, czego chcesz. Staram się podejść do tematu poważnie, dorośle na tyle na ile potrafię, a ty mi tu wyjeżdżasz z takimi rzeczami? Jakby mi już do cholery nie było wystarczająco ciężko! Odezwij się proszę jak ochłoniesz i jeszcze raz przeczytaj to co napisałam wcześniej. Nie chcę stracić najlepszego przyjaciela…

Joe:
Trzeba było pomyśleć o tym, zanim wcisnęłaś mi rękę w gacie i język do ust. Wal się Gabi, jesteś taka sama jak ten cały Ares.
***
Kilka dni później.

Joe:
Serio, kurwa? Naprawdę? Poważnie do niego wróciłaś? Po tym wszystkim? Po tych tygodniach depresji, leżenia w łóżku, gapienia się w sufit, niejedzenia, niemycia się i po tej całej walce nas wszystkich, żebyś z tej depresji wyszła? Ty jesteś chora, niepoważna kompletnie lekkomyślna. Wiesz, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? On cię znowu skrzywdzi, tacy ludzie się nie zmieniają Gabi, są chujami i chujami zostają. Wycofaj się, póki jeszcze możesz… I to dlatego nie przyjechałaś na moje urodziny… Pajac ważniejszy od przyjaciół. Wszystko jasne.

Gabi:
Cześć Joe! Fajnie, że się odzywasz po takim czasie i to jeszcze z pretensjami. Myślałam, że ochłoniesz i wszystko wróci do normy, ale jak widać się myliłam. Nie mów mi jak mam żyć, ja tobie też nie prawiłam kazań kiedy trzy razy wracałeś do Lany. Tylko razem pracujemy! Nie wróciłam do niego i nie wrócę! Wiem, co robię, muszę jakoś zarobić na nowy samochód, bo ojciec nie chce mi dać na niego kasy. Przecież już cię przeprosiłam jak rozmawialiśmy gdy dzwoniłeś w trakcie imprezy. Wszystko się pojebało, myślisz, że to jest takie proste?

Joe:
Nie ważne. Jestem na ciebie zły. Nara mała.

Kilka dni później:

Joe:
Zawiedliśmy się na tobie, mówię w imieniu całej paczki. Nikt z nas nie chce już więcej wyciągać cię z takiego dołka i patrzeć na twoje cierpienie, my też mamy uczucia i nie jest to obojętne dla naszego zdrowia psychicznego. Skoro pakujesz się znowu w to szambo, to sama będziesz się z niego wygrzebywać. Jesteśmy twoimi prawdziwymi przyjaciółmi i nie będziemy ci słodzić, kiedy robisz totalne głupoty, bo nie od tego są przyjaciele. Czasami musimy też kopać w dupę, żeby się człowiek ogarnął. Masz prosty wybór, albo on, albo my. Decyduj i wybierz mądrze.

Gabi:
Słucham? Stawiasz… Stawiacie mi TAKIE ultimatum? Wybierzesz miłość to stracisz przyjaciół? Wybierzesz przyjaciół, stracisz miłość? Nie Joe, nie będę wybierać, nikt nie będzie mi stawiać żadnych ultimatów, nawet wy. Wybieram i Was i jego, to się da pogodzić.

Joe:
Nie. Nie da się. Albo my, albo on. Ale widzę, ze już wybrałaś, obyś nie musiała nigdy więcej przechodzić przez to piekło Gabi. Powodzenia.

Gabi:
Nie wybrałam Joe, a raczej wybrałam i jego i Was. Pamiętaj, że w razie czego możecie na mnie liczyć z czymkolwiek będzie trzeba podziałać. Ja Was nie skreślam, to wy skreślacie mnie, tylko dlatego, że mam odwagę spróbować być szczęśliwa.
***
Kilka dni później.

Gabi:
Hej Joe, co tam słychać, wszystko u ciebie w porządku? Co u reszty? Tęsknię za Wami, może wpadniecie do hotelu na drinka?
Wiadomość nie została dostarczona.

Gabi:
Joe?
Wiadomość nie została dostarczona.

Gabi:
Joe nie rób jaj no… Tęsknię za wami :(
Wiadomość nie została dostarczona.

Ten sam dzień:

Gabi czat grupowy:
Hej, ktoś z Was wie co się dzieje z Joe? Nie odpisuje mi od dłuższego czasu, zaczynam się martwić. Czemu nikt z Was mi nie odpisuje? Nie tylko Joe milczy.

Gabi czat grupowy:
Halo? Jesteście? Ja naprawdę za Wami tęsknię! Mam Wam tyle do opowiedzenia!

Gabi czat grupowy:
Miło czytać te dziesiątki wiadomości, w których jestem kompletnie ignorowana. Widzę, że świetnie się bawicie, imprezy, wycieczki, ploteczki. I to niby to Ares mnie miał skrzywdzić tak? Akurat teraz to wy to robicie.

Diana czat grupowy:
Ej, weźcie ją wywalcie z czatu, nie jest już w naszej paczce, po co ma czytać ploty i żyć naszym życiem, bez sensu. Wybrała co chciała, niech teraz sobie pije piwo, które nawarzyła.

Użytkownik Gabi został usunięty przez administratora (Joe) z rozmowy grupowej.
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Post zawiera przemoc
Słuchał jej uważnie, jakby od tej informacji zależało jego życie, a usłyszawszy najważniejszą część jej odpowiedzi, Angelo klasnął w dłonie, prostując się z emocji, podkreślając je uśmiechem.
- Świetnie! Kocham cię. - Nadal uważał, że Gabi świetnie pełniła swoją funkcję w jego hotelu i chciałby, żeby kiedyś do tego wróciła... wiedział, że jej się to do końca ne podobało i szanował jej wybory w kwestii zawodowej, co nie zmienia faktu, że może jeszcze kiedyś wrócą do tego tematu. Dziewczyna życiowo była najbardziej roztrzepaną kobietą jaką znał, ale w kwestiach zawodowych o dziwo potrafiła się skupić i wykonywać swoje zadania perfekcyjnie. To jej zawdzięczał wykrycie kradzieży, a biedny były wspólnik Angelo śmierć... o czym oczywiście nastolatka nie wiedziała i miała się nie dowiedzieć. Znał ją na tyle, że na pewno wzięłaby to na swoje barki. Nie chciał, by nosiła na sobie taki ciężar.
Zrobił w odpowiedzi głupią minę, taką, jak robi się do przemądrzałych ludzi, po tym jak stwierdziła że jest stary. Zwęził oczy i zmarszczył nos przedrzeźniając się do niej, bo przecież musiał pozyskać od niej telefon, nie mógł wkurwiać się na jakieś głupoty. Wiedział, że sobie z nim pogrywa. Już trochę zdążył poznać się na jej humorze i nie był tak nadwrażliwy jak kiedyś.
- Jasne, będę w salonie. Nie spiesz się, dokładnie wyszoruj każdą szparkę... - Puścił jej oczko i zginął w salonie. To trochę potrwa... i jej prysznic i jego przepisywanie numerów, przygotowanie się do każdej rozmowy indywidualnie i przeprowadzenie jej. Dlatego złapał za kolejny kubek kawy i usiadł sobie na kanapie, chwytając w dłoń telefon Gabi...
Jak to mówią :
Niewłaściwy czas.
A może właśnie idealny?
Angelo brał właśnie pierwszego łyka kawy, wchodząc w aplikację z mailem, gdy to właśnie z góry wysunął się początek tej cholernej wiadomości... Kawa z ust Angelo trysnęła na stolik stojący przed kanapą, a jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Gabi twierdziła, że nie ma kontaktu z Joe, że jej przyjaciele ją znienawidzili...
Okłamała mnie? To była jego pierwsza myśl. Walczył ze sobą, ale nie długo, ciekawość i chęć kontroli była zbyt silna. Odstawił kubek na bok, wytarł sobie brodę, zerknął w stronę łazienki... trochę tam posiedzi... i wszedł w te jebane wiadomości.
I to był kurwa błąd.
Zobaczył na początku te ostatnie i aż mu się włos zjeżył na karku. Zapraszała go na drinka? Kiedy jeszcze pracowała w hotelu?! Zrobiło mu się duszno, zaczął przewijać wiadomości, szybko, lecąc w górę i w górę, dotarł do jakiś starych smsów. Mało ważnych, więc cofnął w dół.
Za dobrze znał tą datę...
Data, w której Angelo zrobił z serca Gabi tatar. Do dzisiaj miał za ot ogromne wyzuty sumienia. Zaczął czytać, bez żadnych skrupułów sunął oczami po każdej jednej wiadomości, a im dalej w nie szedł, tym większy supeł rósł mu w gardle. Osiągnął swój cel, Gabi go znienawidziła i miał rację - Joe był w niej zajebany. Czytał dalej, głosówka... Przyciszył telefon i na jednej kresce głośności przyłożył telefon do ucha słuchając tego co do siebie mówili. Ten ból w głosie Gabi, jej żal, zranienie... nie mógł tego słuchać, serce ściskało go coraz mocniej,miał wrażenie, że zaraz się udusi. Każde jej słowo cięło jego serce małymi draśnięciami. Przed oczami stanęły mu te sceny. Sceny, które najchętniej wygrzebałby sobie z mózgu, najlepiej jakimś tępym nożem. To, co jej wtedy zrobił.... nie chciał tego pamiętać. Nienawidził się za to, dlatego próbował nie wracać do tych wydarzeń, a teraz wróciły same, intensywnie, mocno, żywo jak cholera. Gabi mówiła, a on przeżywał to wszystko na nowo. W pewnym momencie zablokował telefon, nie chciał więcej.. nie. Stop. Z jego oka popłynęła jedna łza, szybko ją otarł, schował twarz w dłonie, to tak kurewsko bolało... Nie chciał jej krzywdzić. Kochał ją całym sobą, oddałby za nią życie, była dla niego wszystkim. Tyle razem przeszli... Dzięki niej. Ona. To jej zawdzięczali to, że teraz razem są. Wybaczała mu za każdym razem, nieważne jakie bestialstwo jej zrobił, a zrobił kilka. Dziś tego żałował, przeżywał wewnętrzną krucjatę, linczował swój ciemny jak smoła umysł za każdym razem, gdy wracały do niego trudne wspomnienia.
Nie chcę już tego czytać... Kurwa. Musze. Wziął głęboki wdech, ciekawość była zbyt silna, tych wiadomości było jeszcze naprawdę dużo.
Spojrzał w stronę łazienki. Myła się. Odblokował telefon i czytał dalej.
Zaśmiał się gorzko. Ten gnojek niby miałby go zajebać? Nie miał z nim najmniejszych szans... czytał dalej. Może miał rację? Może faktycznie, gdyby Gabi wtedy do niego nie wróciła, nie spotkałoby jej tyle krzywdy z jego strony? Może faktycznie chłopak w jej wieku byłby dla niej lepszy? Kochał ją. Widział to tego dnia, gdy spotkali się w jego urodziny przy samochodach i widział to teraz, już w tej jednej wiadomości. Zlał go dziwny zimny pot, znów ścisnęło mu gardło, dzisiaj też jej to napisał.
Ten małolat naprawdę był w niej zakochany. Poczuł jednocześnie ogromną złość i zazdrość, jak i pewnego rodzaju... nawet nie potrafił tego nazwać. Musiał czytać dalej, nie było czasu. Głosówka. Ona go potrzebowała... Joe. Nie jego. Potrzebowała tego gówniarza. A on jej pomagał. Był,wspierał ją. Powinien mu za to podziękować? To już była sprawa honorowa... Chłopak stanął na wysokości zadania. Mimo, że widział, że jego ukochana kocha innego, pomagał jej. Domyślał się, jaki miał w tym cel, ale... Z tych jego wiadomości biła dziwna szczerość. Taka, w którą on do dziś nie potrafił, gdy Gabi go potrzebowała. Wielokrotnie, nadal ją zawodził. Joe wydawał się doskonale wiedzieć, czego Gabi potrzebuje i po prostu jej to dawał.
Znów to niepohamowane uczucie zazdrości. Dziwne... nigdy nikomu niczego nie zazdrościł. Zawsze to jemu zazdroszczono. To uczucie było... zjebane, kompletnie do dupy.
Widział, jak wiele nienawiści wtedy Gabi do niego żywiła i nie dziwił jej się. Właśnie tak miało być, miała go znienawidzić, popłakać trochę, dać pozbierać przyjaciołom i wrócić do normalnego życia. Tak było, z tego co wynika. Nie jadła. Ścisnęło go serce. Ciężko mu było jednak czytać o jej stanie. Uderzyło ją to kurewsko mocno, nie spodziewał się, że aż tak. Dobrze, że miała wokół siebie...
Ludzi.
- Co kurwa... - To, co przeczytał wjebało go w fotel na cale życie. Koniec, nigdy się z tej kanapy już nie odkleszczy. Zostanie tu już na zawsze, tak mocno go kurwa wryło. Przeczytał jeszcze raz. I jeszcze raz. I ponownie. No ni chuja, inaczej być nie chciało. Poczuł, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody, jakby sama Gabi zaszła go właśnie od tyłu i wbiła nóż prosto w serce. Gorąc. Zimno. gorąc. Zimno. Zabolała go głowa, w której szumiała krew.
GABI UPRAWIAŁA Z NIM SEKS. Nie... kurwa niemożliwe...
Wstał. Jednak nie zgnije w tej kanapie. Zaczął chodzić nerwowo po salonie. Spojrzał na drzwi od łazienki, zatrzymał się, ale zawrócił i chodził dalej. Czuł obrzydzenie. Do Gabi. Do siebie. Aż go zemdliło na tą myśl, miał ochotę w tym momencie wejść do tej jebanej łazienki i.... i co? No co Angelo?
Gówno.
Nie mógł. Wiedział, że nie może. Dlatego próbował się uspokoić, łapał nerwowo powietrze w płuca. Czytać dalej? Co tam jeszcze kurwa znajdzie... spojrzał na ten jebany telefon i rzucił się na niego pędem.
Kolejne informacje galaktyczne, jebany deszcze meteorytów. Angelo czytał i nie wierzył... ta impreza, pamiętał ją. Spotkali się w klubie i jak widać, namieszał. Ile tam było kurwa emocji, ile... co? Co ona zrobiła? Czytał i nie mógł uwierzyć, że czyta o tej samej Gabi, którą znał. Dobre, kochanej, dobrodusznej dla każdego. Kolejne skrajne emocje, już sam nie wiedział, czy nienawidzi tego gówniarza, czy jest mu wdzięczny, czy go kurwa rozumie, czy chce wykorzystać na nim całą swoją wiedzę o torturach za to, że umoczył kutasa w jego Kwiatuszku!
Tego było dla niego za dużo. Złapał się za głowę i czytał dalej. Olali ją. Naprawdę ją olali. Joe. On musiał ich wszystkich nastawić przeciwko Gabi. Z zazdrości. Poczuł jakieś takie ukucie satysfakcji, czytając jak bardzo wściekły był na Gabi za to,że wróciła do Aresa. Wtedy jeszcze nie wiedziała... Czytał dalej. Znajomi potraktowali ją naprawdę fatalnie, jakby zrobiła im coś złego. To byli przyjaciele? Prawdziwi przyjaciele nigdy nie zostawiliby swojego członka paczki w takiej sytuacji. Przekładał to na swoją Rodzinę. Oni wszyscy by za sobą w ogień poszli, a po takiej sytuacji, po prostu rozgraniczyliby relacje między Gabi i Joe, a swoje i Gabi.
Dzieci. Kurwa jebane dzieci.
Co miał o nich myśleć? Emanująca hormonami banda gówniarzy. Było mu przede wszystkim żal Gabi, że została tak kopnięta w dupę. Niby o tym wiedział, ale teraz miał cały obraz sytuacji. Obraz, który powodował w nim ogromną złość, ale i pewnego rodzaju zrozumienie. Sam nie wiedział jak ma się czuć. Zablokował telefon i spojrzał w sufit. Im dłużej o tym myślał, tym większy pierdolnik miał w głowie. Było mu szkoda Gabi, ale z drugiej strony....
To ona zainicjowała ten seks z Joe...
- To ona go wyruchała... - Uświadomił sobie i wstał nagle z kanapy. Gabi potraktowała Joe dokładnie tak, jak on, Ares potraktował ją. Rozjebało mu to łeb, nie spodziewał się, że była zdolna do takich rzeczy... Sam już nie wiedział, czy ją zna. Poznał zupełnie inny obraz Gabi w tych wiadomościach.
Może Joe faktycznie miał rację. Bardziej pasowałaby do niego. Niedojrzałego gówniarza, który byłby dla niej lepszym partnerem, lepiej rozumiałby jej nastoletnie potrzeby niż on dorosły mężczyzna, któremu nawet nigdy nie dane było poczuć smaku prawdziwych nastoletnich lat.
Był wściekły. Wściekły na Gabi, że ujeżdżała kutasa Joe. Wściekły na siebie, że uważał tego gówniarza za lepszego partnera dla Gabi niż on. Wściekły, że to kurwa zobaczył i ożywił wspomnienia i wściekły, że zaczął myśleć o Gabi w kategoriach, w których nie chciał.
Nie wytrzymał. Nie radził sobie z tymi emocjami, przeradzały się one w czystą furię. Przyspieszyło mu serce, świstała mu krew w uszach, obraz stał się zawężony i ciemniejszy, jakby patrzył przez mgłę. Świat przestawał istnieć. Chwycił ten pierdolony telefon, odblokował go na najnowsze wiadomości od Joe i ruszył do łazienki. Wpadł tam z impetem, Gabi stała otulona ręcznikiem. Chwycił ją za gardło i pchnął tak mocno, że wpadła z impetem na chłodne kafelki plecami. Docisnął ja do nich, patrząc na nią z góry ze znanym jej aż za dobrze mrokiem.
- Twój kochanek pyta, czy to już jego czas. - Rozgrzmiał groźnie. Ściskał gardło Gabi na tyle mocno, by to odczuła, ale nie na tyle, jak potrafił. - Ty jebana hipokrytko. Zamierzałaś mi powiedzieć, że ujeżdżałaś kutasa tego gówniarza? Święta Gabi! - Parsknął krótkim szaleńczym śmiechem, a ręcznik Gabi zsunął się z jej ciała. Puścił ją, zrobił krok w tył i rzucił w jej stronę odblokowanym telefonem.
- PRZYJACIEL. - Prychnął, chodząc po krótkiej łazience, co trwało naprawdę krótko do kolejnego obrotu. - Wiedziałem, że się z nim ruchasz. On? To z nim straciłaś też dziewictwo? Ile razy się ruchaliście? Wcześniej? Później może? Ja pierdole Gabrielle! - Wrzeszczał. Stanął jak wryty, parząc na nią w tej furii, nad którą był jeszcze w stanie panować... pamiętał, żeby się do niej nie zbliżać.powstrzymał się, odsunął, zamiast zacisnąć mocniej palce na jej gardle, ale nie mógł się znowu zbliżyć...
- Okłamałaś mnie. - Wystrzelił palca wskazującego prosto w jej mostek, w który mocno ją dźgnął. - Prawisz mi morały, a sama kurwa nie jesteś lepsza! Zatajanie prawdy to też kłam... bla bla bla! - Aż mu ślina wyleciała z gęby, jak kłapał nią w stronę dziewczyny, zbliżając do jej twarzy z każdym kolejnym "bla". Spojrzał jej w oczy z bliska, wciskając boleśnie palec między jej obojczyki.
- Nie znam cię. - Cofnął palec, ale pozostał w tej samej pozycji. - Mam ochotę cię ... - Mimo wszystko, nie potrafił tego powiedzieć. Chodziło rzecz jasna o słowo "zajebać". - A później tego gnoja. Chociaż sam nie wiem. W tej historii to ty wychodzisz na strasznego Angelo Denaro! - Prychnął, a jego dłoń zbliżyła się do szyi dziewczyny, ale jej nie dotknęła. Spojrzał za swoim ruchem i przełknął ślinę. Wiedział... wiedział, że jeśli to zrobi, nie będzie odwrotu. Mlasnął, zebrał ślinę i odsunął się, prostując jak strona. Jego pięści zacisnęły się silnie.
Wtedy naszedł jakiś napływ... adrenaliny?
A może... poczuł się zdradzony? On? Zamachnął się i sprzedał Gabrielle Glass policzek. Siarczysty, aż poszło echo po łazience. Policzek, jak jakaś pizda... Stało się tak tylko dlatego, że otworzył lecącą w jej stronę pieść w ostatniej chwili i wyhamował nieco jej pęd. Przez co uderzenie nie było aż tak mocne, jak mogło być...
- Mówiłaś o dziwkach, a sama się nią stałaś! - Wrzasnął słowa, a później krzyk, który wydobył się z jego piersi był niemal zwierzęcy. Drugiej pięści nie powstrzymał, zaciśnięta mocno wylądowała... tuż obok głowy Gabrielle w płytce, która pękła od jego uderzenia. Angelo naparł na Gabrielle całym ciałem, trzymając tą pięść w tej pieprzonej zbitej płytce i patrzył z bliska w jej oczy, dysząc ciężko.
- Wierzyłem, jak mówiłaś, że to tylko przyjaciel.... - Wysapał cicho, po prostu zraniony. Nie wkurwiony. chociaż wkurwiony też, ale więcej było w tych słowach bólu. - Ale czułem to kurwa po kościach... Czułem. - Nie pozwolił jej oderwać spojrzenia od jego oczu, w których malował się istny chaos. Dokładnie taki, w jaki układały się teraz jego uczucia. Kompletny rozpierdol.
Takiej sceny zazdrości nie urządził nigdy. Żałosnej. Jednak... nie miał nad tym aż tak do końca kontroli. Dopiero się jej uczył, przychodziła, ale powoli, bardzo powoli.
- Może powinienem sprawdzić też inne wiadomości z rzekomymi "przyjaciółmi". Zaraz się okaże, że z każdym się ruchałaś. - Nie wierzył już w jej męskich przyjaciół i już nigdy nie uwierzy... Angelo miał ogromny problem z zaufaniem komuś. Wpuścił ją do siebie, całkowicie, kompletnie jej ufając, ale... Teraz to nadszarpnęła i możliwe, że bez powrotu. Jakby nagle wykasowała wszystko, co dla niego zrobiła, jakby o tym kompletnie zapomniał.
Nie ufał nikomu. Jej zaufał, dlatego to uderzyło podwójnie.
Zorientował się, że to nie była furia, że to nie była ta sama wściekłość co zazwyczaj, dlatego ją pohamował.
Poczuł się zdradzony. A on przecież nie wybaczał takich rzeczy... Co z jego zasadami?
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Zaśmiała się krótko kiedy usłyszała o tym, że ma się dokładnie umyć. Tylko on potrafił ze zwykłego prysznica zrobić coś absolutnie dwuznacznego, a jej myśli nie potrafiły już pójść w inną stronę. Zepsuł ją, zdeprawował pod tym względem i to było nieodwracalne. Zaczęła się śmiać do własnych myśli i pokręciła głową z politowaniem nim zniknęła w łazience, nawet nie trudząc się, by zamknąć za sobą drzwi na zasuwkę. Bardzo szybko pozbyła się piżamy z ciała, która zdecydowanie nie była dziewczynie potrzebna pod prysznicem. Nie miała świadomość, że w salonie stało się coś, po czym wszystko może się zmienić. Jedna głupia wiadomość, akurat w tym momencie... Joe nie miał kiedy jej odblokować i napisać, nie ma co. Świetne wyczucie czasu, rewelacyjna chwila, żeby wszystko zepsuć, kiedy było tak absolutnie pięknie.
Gabi dziś potrzebowała więcej czasu na gorący prysznic, niż zazwyczaj. Chciała zrobić sobie peeling, ogolić nóżki, zrobić sobie maseczkę, nałożyć na włosy odpowiednią pielęgnację, bo po wizycie na Sycylii zrobiły się trochę zbyt suche i teraz musiała spędzać trochę więcej czasu na dbaniu o nie. Sycylijskie słońce sprawiło, że na jej i tak jasnych włosach pojawiły się naturalne przejaśnienia, ale miało to swoje konsekwencje w postaci przesuszenia.
Blondynka miała bardzo dobry humor, naprawdę czuła się świetnie, mimo iż nie powinna, biorąc pod uwagę swój stan. Hm, a może czuła się tak dobrze, bo endorfiny krążące w jej ciele skutecznie działały przeciwbólowo?
Niczego nie świadoma, jaki dramat rozgrywa się w salonie i co czuje Angelo po przeczytaniu i odsłuchaniu tylu wiadomości, które wymieniła z byłym już przyjacielem, tańczyła sobie pod prysznicem, śpiewała jakieś głupie piosenki i nawet goląc nóżki nie zacięła się brutalnie, co zwykła robić, oczywiście nieumyślnie. Łazienka była calutka zaparowana, włącznie z lustrem. Gorący prysznic to mało powiedziane, oblewała się dosłownie wrzątkiem, ale podobno to norma dla kobiet, bo wtedy czują się jak w domu, czyli w piekle, skąd podobno wypełzły. Calutka pachnąca truskawkami w śmietanie wyszła spod prysznica, uśmiechnięta od ucha do ucha, otuliła się ręcznikiem, a drugim przetarła lustro, by móc na siebie spojrzeć. Zarumieniona, rozgrzana skóra, migoczące szczęściem oczy, uśmiech, który pojawił się na ustach zupełnie samoistnie, bo przecież wszystko się tak dobrze układało! Byli szczęśliwi mimo kłopotów związanych z aresztowaniem. Miała nadzieję, że Angelo czuje się dokładnie tak samo jak ona, bo przecież niezbyt często tak sobie z nią śmieszkował i się droczył. Dla niej to był znak, że w tej chwili czują dokładnie taką samą radość z tego, że są razem. Przecież to mogło się skończyć kilkanaście tygodni temu, po burzliwej kłótni i ataku paniki Angelo w pokoju hotelowym, Gabi mogła zwyczajnie wyjść, tak jak mówiła. Wyjść i nie wrócić, zniknąć na innym kontynencie i teraz robić coś zupełnie innego, aniżeli dbanie o gładkość swojej skóry, dla miłości życia.
Właśnie miała chwycić za jakiś kosmetyk, kiedy drzwi łazienki otworzyły się z impetem i do pomieszczenia wpadł Angelo. Gabi się uśmiechnęła, chcąc rzucić tekstem w stylu: aż tak się stęskniłeś?
To był moment jak dostrzegła, że coś jest nie tak. Wystarczył ułamek sekundy, żeby odczytać wyraz twarzy mężczyzny. Nie było czasu na reakcję, zapytanie, o co chodzi, kto umarł, co się wydarzyło, kiedy poczuła jego silną rękę na swoim gardle, która się na nim zacisnęła, ale nie odciął jej dopływu tlenu, mogła swobodnie oddychać.
To wszystko działo się tak szybko, że łączenie kropek było praktycznie niemożliwe. Skok adrenaliny, przerażony wzrok Gabi, wlepiony w ciemne tęczówki Angelo, jej drobna dłoń zaciskająca się na jego nadgarstku. Z dość dużą siłą przydusił ją do ściany, chłód kafelków na plecach sprawił, że przeszedł ją dreszcz, choć sama nie do końca wiedziała, czy jego powodem było zimno, czy jednak przeszywający na wskroś strach. Znów ta furia w jego oczach, przecież nie zrobiła nic złego! Było tak miło i przyjemnie... Wczorajszy wieczór, poranne czułości, pyszne śniadanie. Trybiki w głowie blondynki jakby zardzewiały od nadmiaru pary wodnej, bo nie była w stanie zrozumieć ani pół słowa z tego co do niej mówił, już nawet to, że ręcznik zsunął się z jej ciała, wcale dziewczyny nie obeszło.
- Co? Jaki znowu kochanek... o co ci chodzi...?- zapytała lekko spanikowana, ale próbowała zachować spokój, pogładziła lekko rękę Angelo, tą, która zaciskała się na jej szyi w tak brutalny sposób. Próbowała podejść do tematu racjonalnie, zrozumieć, o co znowu chodzi, co takiego powiedziała, zrobiła, w którym momencie zawaliła, że znów się na nią wściekał, ale niczego takiego nie mogła znaleźć. Boże... czy on zajrzał na jej Instagram i zobaczył, że polubiła zdjęcie jakiegoś kolegi i dlatego wywnioskował, że go z kimś zdradza? Przecież czasami zostawia serduszka pod zdjęciami z czystej grzeczności, albo dlatego że zdjęcie jest ładne i nie wiąże z tym żadnych większych emocji. A może to jej ktoś skomentował fotkę z niewybredny sposób?
- H... hej, dlaczego się tak zachowujesz? Ja naprawdę nie wiem o co....- błądziła przestraszonym wzrokiem, bo Angelo. Puścił ją, odsunął się, a ona zupełnie machinalnie złapała telefon, który jej rzucił. Wiadomość od Joe, przebiegła po niej wzrokiem bardzo szybko i serce w niej zamarło, zrobiło jej się słabo, niedobrze, niemal ciemno przed oczami. Przecież od tylu tygodni nie mieli ze sobą kontaktu, mimo iż próbowała go z nim... Z nimi utrzymać i nagle teraz naszło go na przeprosiny? Na chęć ponownego przyjaźnienia się?
W normalnych okolicznościach, gdyby to Gabi pierwsza odczytała tę wiadomość to momentalnie zadzwoniłaby do chłopaka jak gdyby nigdy nic się nie stało i ucieszyłaby się z tego, że znów chce się przyjaźnić, że wrócą do swojej starej relacji. Gabi dwa razy przepraszać nie trzeba, ona wybacza jeszcze nim padną te słowa i jest skłonna zapomnieć o wszystkich krzywdach, bo rozumie, że w emocjach ludzie robią różne rzeczy, ale teraz... Teraz była na chłopaka zła, wściekła wręcz. I zaraz... Co? Jakie ujeżdżanie kutasa? Zbladła, jej skóra dosłownie stała się biała jak papier, jakby cała krew opuściła ciało dziewczyny.
Ufała mu, znał pin do jej telefonu a on uznał, że może sobie spokojnie czytać prywatną korespondencję? Pogwałcił jej prywatność, prawo do posiadania przeszłości, w której jego wtedy nie było.
Nie to, żeby miała przed nim jakieś tajemnice, nie uważała, że musi się spowiadać z całego swojego życia, zwłaszcza że wtedy, gdy poszła do łóżka z Joe nie byli już razem a ona cierpiała. Myślała, że w ten sposób zaklei plasterkiem gigantyczną dziurę w sercu, że Joe będzie jej lekarstwem, ale momentalnie, kiedy skończyli się ze sobą zabawiać, pożałowała tego i uznała, że czuje się jeszcze gorzej niż wcześniej i to nie było żadnym rozwiązaniem. Wtedy nadal czuła ten sam niewyobrażalny, wszechogarniający ból, a na domiar złego, wiedziała, że rani najlepszego przyjaciela, przez co czuła się jeszcze gorzej, dosłownie jak ostatnia szmata i to taka najbrudniejsza, która myła podłogę w miejskim kiblu.
Angelo wyrzucał z siebie słowa, każde kolejne było jak siarczyste ciosy w twarz, nie miała nawet na nie szansy odpowiedzieć, obronić się w jakikolwiek sposób, bo czego by nie powiedziała to tylko sobie zaszkodzi, choć na usta cisnęło się wiele słów, zacisnęła mocno szczękę, żeby przypadkiem czegoś nie chlapnąć. Nauczyła się już jednego - "pyskowanie" w takiej sytuacji może zakończyć się tragicznie. Bardzo dużo wysiłku i energii kosztowało ją zachowanie spokoju, choć wcale nie była spokojna. Klatka piersiowa unosiła się szybko i opadała miarowo, była spięta, czuła każdy mięsień, nawet te, o których istnieniu nie miała pojęcia.
Tylko spokojnie Gabi, tylko spokojnie... Wykrzyczy się, podenerwuje, zaraz mu przejdzie i będziemy mogli porozmawiać spokojnie, wszystko mu powiem i dzień wróci do normalności. Nie dolewaj oliwy do ognia...- starała się uspokoić w myślach, choć nie było to proste z podnoszącym na nią głos Angelo. Patrzyła na niego w szoku, nie mogła uwierzyć, że z sielskich chwil znów rozpętało się piekło, którego być może nie będzie w stanie ugasić. Przecież ona nie chciała się kłócić, nie chciała awantur i pretensji, a już zwłaszcza nie o to, co działo się w przeszłości i nigdy więcej się nie wydarzy. Mogła znieść krzyki, mogła zrozumieć te emocje, ona też pewnie byłaby zła, chociaż... Nie. Byłoby jej zwyczajnie przykro, a mimo to rozumiałaby, że w tamtym czasie nie byli ze sobą i on miałby prawo robić ze swoim ciałem, życiem, emocjami co tylko chciał, to dlaczego on nie rozumiał, że i ona miała do tego wtedy prawo? Przecież to był koniec ich znajomości, nigdy więcej mieli się nie spotkać, a ludzie różnie radzą sobie z rozstaniem, ona pierwszy raz próbowała wtedy zrobić coś wbrew sobie, nie miała żadnych słych intencji. Miała zachować spokój, ale... Zarzucił jej kłamstwo i tak boleśnie wbijał palec w mostek! Już nawet to, że kropelki śliny, które wypadały z jego ust i opadały na jej wilgotną skórę nie robiło na niej wrażenia, ale zarzucenie kłamstwa? Odtrąciła jego rękę od siebie i pokręciła głową.
- Okłamałam?- prychnęła urażona i nerwowym gestem odgarnęła mokre włosy za ucho. Nie widziała w tym żadnego kłamstwa.
Że niby co? Miała paść przed nim na kolana, kiedy już postanowili spróbować być razem, niczym przed księdzem na spowiedzi i powiedzieć mu o wszystkim, co się działo, kiedy umierała z bólu, tęsknoty, żalu kiedy zdeptał jej serce? Rzuciła telefon na zamknięty sedes, już chciała otworzyć usta, żeby powiedzieć coś jeszcze, ale zwyczajnie ją zatkało, a to się zdarza niezwykle rzadko, że brakuje jej słów.
Najgorsze jest to, że wiedziała, iż w tym momencie on nie żartuje, naprawdę widziała w jego oczach chęć mordu i to nie tylko Joe, ale i jej, choć było to kompletnie absurdalne. Wzięła głęboki oddech, chciała wyluzować, położyć mu ręce na policzkach, poprosić, żeby wziął oddech i choć odrobinę spróbował spuścić z tonu by mogła mu powiedzieć, jak to wszystko wygląda z jej perspektywy, ale nie zdążyła tego zrobić. W jej oczach mimo strachu i złości było nadal widać te ciepłe ogniki jakby próbowała mu przekazać, że rozumie jego złość, choć wcale tak nie było, ale za wszelką cenę próbowała postawić się na jego miejscu.
PLASK a zaraz za PLAS... ŁUP.
Zapiekło, zabolało, głowa odskoczyła w lewą stronę, po łazience rozległ się dźwiek uderzenia skóry o wilgotną, gładką powierzchnię, którą okazała się być twarz nastolatki. Uderzenie było na tyle silne, że oprócz piekącego bólu rozchodzącego się po policzku, wewnątrz ust poczuła smak krwi, bo delikatna błona śluzowa wewnętrznej części policzka rozkwasiła się na zębach i zwyczajnie zaczęła krwawić. Zupełnie automatycznie chwyciła się ręką za policzek i w szoku wgapiła się w lustro, w kierunku którego zwróciła się jej buzia po tym jakże paskudnym czynie ukochanej osoby.
Zobaczyła to przerażenie malujące się na twarzy, ten szok, ból we własnych oczach, ale ten ból nie był spowodowany fizycznym dyskomfortem, tylko emocjonalnym. Znów, człowie, przy którym czuła się bezpieczna, kochana i doceniana sprawił, że faktycznie poczuła się jak brudna szmata, a nawet gorzej. Słowa Angelo zaczęły dżwięczeć jej w uszach, bolały zdecydowanie bardziej niż ten cały policzek. Widziała też jego rękę, która rozbiła biały kafelek, tuż przy jej głowie. To mogła być ona... To mogła być jej czaszka, aż przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, to był strach.
Niesprawiedliwość losu jest okrutna... Facet, kiedy zalicza dziesiątki dziewczyn nazywany jest łamaczem niewieścich serc, kobieta zaś, która śmie mieć więcej niż jednego partnera seksualnego automatycznie dostaje łatkę dziwki, którą właśnie przykleił jej Angelo. Miała mętlik w głowie, kompletną sieczkę, do tego stopnia, że nie była dłużej w stanie ustać na nogach, mimo iż mężczyzna był bardzo blisko niej, osunęła się na podłogę po tych kafelkach, a po policzkach samoistnie pociekły jej łzy. Ucieczka nie wchodziła w grę, już go trochę znała, wiedziała, że to wzbudziłoby w nim jeszcze większą złość, chęć dopadnięcia jej, być może jeszcze zrobienie jej większej krzywdy aniżeli policzek i naprawdę mocno raniące słowa. Nic tak bardzo nie jest w stanie wyrządzić krzywdy drugiej osobie jak niesprawidliwa ocena, na dodatek od osoby, którą tak bardzo się kocha. Gdyby to samo powiedziała inna osoba, kompletnie obca, blondynka pewnie nawet by się nie przejęła, ale to był Angelo, mężczyzna z którym wiązała swoją przyszłość, z którym kiedyś chciała stworzyć dom, rodzinę, a teraz... W tym momencie ta ochota całkowicie jej minęła, już nie widziała go jako męża, przyszłego ojca ich dzieci. Dla niej to był koniec tego co między nimi było, a przynajmniej w tym momencie tak jej się wydawało bo czuła się zła, upokorzona, zraniona chyba jeszcze głębiej niż wtedy, kiedy oznajmił jej, że chce się z nią tylko dobrze bawić i tyle. Był tak blisko ni
- Wyjdź...- powiedziała bardzo cicho, jakby zupełnie niepewna swoich słów. Sięgnęłą po ręcznik drżącą dłonią, tą której nie przyciskała do swojego policzka, który bolał z każdą sekundą coraz bardziej, mimo iż nie powinien.
- Wyjdź z łazienki... z tego mieszkania... zabierz swoje rzeczy i wyjdź.- nadal mówiła spokojnie, cicho, jakby nie wierzyła w to co właśnie mówi, jakie słowa padają z jej drżących ust. Musiała zebrać się na odwagę, musiała spojrzeć mu w oczy, ale bała się, że jeśli to zrobi, jeżeli złączy z nim spojrzenia to z automatu mu wszystko wybaczy i znów kompletnie przepadnie, straci rozum, rozsądek. Mimo tej myśli przekręciła głowę do przodu, zadarła brodę do góry i wlepiła spojrzenie, pełne bólu i kompletnego zdezorientowania w twarz Angelo. Patrzyła na niego z dołu, patrzyła jak nad nią górował taki wielki, majestatyczny, rozjuszony jak byk na Corridzie. Jeden niewłaściwy ruch, jedno niewłaściwie słowo, a wszystko może się skończyć, w sensie życie Gabrielle, wiedziała to, bo poznała jego prawdziwą twarz i wiedziała do czego jest zdolny. Do tej pory nie bała się przy nim o własne życie, była praktycznie pewna, że jej nie skrzywdzi w TAKI sposób, ale teraz? Teraz, kiedy faktycznie podniósł na nią rękę, nie była pewna już niczego.
W tym momencie oboje stracili coś ważnego: zaufanie do siebie nawzajem, tylko, że to Gabrielle jest znacznie łatwiej odzyskać aniżeli to Angelo. Znając życie, Gabi przemyśli sobie wszystko i zapewne uzna, że on faktycznie miał rację, wszystko weźmie na siebie, uzna że jest beznadziejna, że to wszystko jej wina i jeszcze będzie go błagać żeby wrócił, bo nie wyobraża sobie bez niego życia. Cała Gabi, ale na ten moment nie chciała nawet na niego patrzeć, czuła się paskudnie.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ