Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Rozwiązanie na to jest tylko jedno... Rezygnacja z antykoncepcji hormonalnej i rozpoczęcie używania gumek, bo jeżeli to implant powoduje takie wahania nastroju trzeba się go pozbyć, bo takie życie, to nie życie. Zawsze ten cholerny strach, że powie coś nie tak, zrobi coś irracjonalnego, że będzie płakać kiedy ktoś się śmieje, albo śmiać gdy ktoś płacze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona nie chce taka być i sama nie rozumie, dlaczego się tak zachowuje, jest okropnie zagubiona, zdezorientowana i tak cholernie abstrakcyjnie zła na cały świat, że wszystkim dookoła się obrywa, nawet jeśli nie są winni. Dziś, kiedy pojechała po kanapkę z pastrami, zezłościła się na sprzedawcę, że terminal płatniczy im nie działa, a przecież to nie była jego wina. Przez to musiała pojechać do bankomatu, wypłacić pieniądze i wrócić po kanapkę i napój. Nawet chłopaka nie przeprosiła, co przy jej normalnym stanie umysłu byłoby w ogóle nie do pomyślenia, żeby kogokolwiek potraktować w ten sposób. Mieszkał w niej potwór, wstrętny, okropny, obrzydliwy potwór, który wyłaził raz w miesiącu na kilka dni. Faktycznie zachowywała się jak rozpieszczona gówniara, a przecież nikt (prócz Angelo) nigdy jej nie rozpieszczał. Nie miała nie wiadomo jakich wielkich pieniędzy, nie dostawała tego, czego chce, na wszystko musiała sobie zasłużyć albo zapracować, od zawsze uczono jej szacunku do pieniędzy i ludzi, wpajano bardzo surowe zasady moralne, które po poznaniu Angelo legły w gruzach i musiała je ostro przewartościować. Ona zawsze walczyła z takimi pieprzniętymi laskami i chłopakami, których w jej szkole było pełno, w sensie rozpieszczenia, jednego ustawiła do pionu i stał się jej najlepszym przyjacielem, który teraz zniknął, rozpłynął się w powietrzu. Nie ważne.
Kotłowało się w niej tyle emocji, że sama sobie z nimi nie radziła, nie była w stanie się opanować, dlatego wybuchnęła płaczem. Łzy czasami są dobre, pozwalają się oczyścić, ale ona sama nie spodziewała się takiej reakcji swojego organizmu na to wszystko, ale... Jej punkt widzenia też był dobry. Oboje mieli swój i każde z nich po części miało rację. Oboje uczyli się żyć w poważnym związku, muszą w końcu zrozumieć, że to nie polega na tym kto ma rację, kto trzyma władzę, kto musi postawić na swoim, tylko we wspólnym życiu najważniejsze są kompromisy, umiejętność rozmowy, komunikowania potrzeb, granic i wzajemna troska o siebie, choć tego ostatniego im w ogóle nie brakowało.
Wiadomo, że Gabi zawsze stawia dobro innych ponad swoje własne, to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Gdyby gdzieś utknęła jej ręka czy noga, a odrąbanie jej miało uratować choć jedno istnienie, nie wahałaby się tego zrobić, altruizm został jej wpojony i zakorzenił się w niej głęboko, dlatego czasami, kiedy bardziej skupiała się na samej sobie miała cholerne wyrzuty sumienia tak jak teraz. Tylko "ja, ja, ja, ja", ale czasami każdy człowiek musi być egoistą. Nie miała kiedy sobie wybrać lepszego czasu, kiedy to dzieje się tyle niefajnych rzeczy wokół Angelo i zamiast mu pomóc, zainteresować się, zapytać, czy może coś zrobić to jej się zebrało na złość, fochy i poczucie bycia tylko seksualną zabaweczką.
Czuła się przy nim bezpieczna, jego ramiona, ciasno oplatające ciało sprawiały, że nieco się uspokoiła, i to gładzenie po pleckach... Tego właśnie potrzebowała w takich momentach. Bliskości, pogłaskania, czułości, to niewiele, biorąc pod uwagę obecny stan emocjonalny. Są ludzie, którym potrzebny jest kop w dupę, a są tacy, do których trzeba podchodzić jak do dzikiego, rannego zwierzątka i zwyczajnie je ugłaskać dobrocią.
- Dokładnie to samo...- wymamrotała. Oczywiście, że puszczanie bąków i śmierdzące stopy są bardzo adekwatne do braku umiejętności prowadzenia samochodu, a raczej miernych umiejętności. Jak się doda dwa do dwóch to wychodzi cztery, a z jej równania tak właśnie wychodziło i nie miała zamiaru zmieniać swojego zdania. Będzie jeździć, czy Angelo tego chce, czy nie chce i nadal ma zamiar być przekonana o swojej zajebistości za kółkiem, w tej kwestii ciężko będzie ją do czegoś przekonać. Tak jak zwykle racjonalne argumenty docierają do tego uparciucha to w tej sytuacji nawet sam święty Piotr u bram nieba nie będzie miał siły przebicia.
No i masz... Skoro zachowywała się jak rozkapryszony dzieciak to i dostała wykład, jaki się takiemu należy, ale czuła się właśnie w ten sposób, jak mała, skrzywdzona dziewczynka, która potrzebuje lizaczka na pocieszenie. Angelo w tym momencie musiał się zachować jak dorosły, jak prawdziwy opiekun i stanął na wysokości zadania, tłumacząc wszystko jak przysłowiowej krowie na rowie.
Chlipała sobie cicho, pociągała nosem, ale słuchała uważnie, on też miał prawo do tego, żeby się jakoś obronić, wyjaśnić swój punkt widzenia, jak to wyglądało z jego perspektywy. Kiedy ją od siebie odsunął, ona wyciągnęła ręce, tak jakby nie chciała, by to robił, jakby cały czas chciała się tulić, ale ujął jej policzki w swoje wielkie dłonie. Jej twarz w jego rękach była taka mała, swobodnie zasłaniał jej całe policzki, wielkimi kciukami ocierając łzy z gorącej skóry.
- Nie robię syfu...- wtrąciła mu się w wypowiedź, znów czując, że naciera na nią złość. Czy Angelo czuje się w ten sposób cały czas? Czy kilka nieodpowiednio dobranych słów wywołuje w nim właśnie takie emocje? To wygląda dokładnie tak, jakby zamienili się rolami — ona wieczna oaza spokoju, on wulkan, a teraz wszystko było odwrotnie. To ona cała buzowała, może tu są potrzebne jakieś silne prochy na uspokojenie? To też jest jakieś rozwiązanie na przyszłość — na kilka dni przed okresem dosypywać jej piguły do kakao albo kawy, wtedy nikt nie będzie cierpieć, ha!
- Myślałam, że tego nie chcesz, bo będę ci przeszkadzać, byłeś zły, to dlaczego miałam się do ciebie przytulać, żeby jeszcze bardziej cię rozzłościć? Nie przytula się kaktusów, bo można się tylko zranić i to całkiem boleśnie.- wyjaśniła nadal cicho chlipiąc, a raczej drgając w niekontrolowany sposób po wpadnięciu w histerię, która właśnie opadała powoli, ugłaskiwana przez Angelo w perfekcyjny, kojący sposób.
- Wiem, mówiłeś o tym w samolocie, przecież rozumiem, że nie możemy spędzać ze sobą czasu 24/7, to byłoby niezdrowe, musimy za sobą troszkę tęsknić, wtedy ten czas, który nam zostanie będzie lepszy i bardziej satysfakcjonujący. Ja... ja nawet znalazłam sobie pracę, żeby się czymś zająć i nie umierać z nudów.- wyjaśniła już dużo spokojniej, choć nadal dochodziła do siebie po tym wybuchu i miała te cholerne wyrzuty sumienia, że go tak potraktowała. Miał rację... Opiekował się nią, gotował, zabierał na zakupy, w domu mieli sprzątaczkę, więc nie musiała brudzić swoich mięciutkich rączek myciem podłóg, odkurzaniem czy ścieraniem kurzy, choć łapki jej nie odpadają kiedy chowa naczynia do zmywarki... czasami.
- Przepraszam...- wymamrotała bardzo cicho, bo naprawdę było jej głupio, że tak wybuchła, kompletnie bez sensu, a może z sensem, sama już tego nie wiedziała. Widać było jak bardzo jest zagubiona, zwłaszcza że dotarło do niej jak bardzo po gówniarsku się zachowała, biorąc pod uwagę fakt ile rzeczy na głowie ma teraz Angelo i jak bardzo musi na wszystko uważać. Toksyczne w chuj, że czuła się winna, ale nie mogła nic na to poradzić.
Chwilę patrzyła na jego wyciągniętą w jej kierunku rękę, niebędące pewną czy faktycznie tego chce, bo co jak znów się postara, odda całe serduszko, a ono znów zostanie przydepnięte? Patrzyła na niego z dołu, unoszą na niego niepewne spojrzenie, wyglądała jak takie dziecko, które zgubiło mamę w supermarkecie i jakiś obcy człowiek oferował jej pomoc. Nie mogła odtrącić tej ręki, zdawała sobie sprawę z tego ile go to kosztowało, zwłaszcza ile spokoju i jak bardzo musiał nad sobą panować, żeby zachować się tak dojrzale.
Chwyciła jego dłoń mocno i dała sobie pomóc ze wstaniem z łóżka, wtuliła się jeszcze w niego na chwilkę nim poszli do kuchni. Gabi sama chciała zrobić te naleśniki, więc kazała Angelo usiąść sobie wygodnie na krześle i zająć się swoimi sprawami. Cóż, to mogło się skończyć różnie... Gotowanie przez Gabi zawsze jest ryzykowne, ale chyba każdy głupi potrafi zrobić durne naleśniki. Jajka, mąka, mleko, cukier, olej, troszkę soli, mocno nagrzana patelnia i mogła działać. Wiedziała, że Pan Kennedy nie przepada za słodyczami, więc miała dwie opcje naleśniczków. Na słodko i na wytrawnie. Przygotowała talerze, dodatki w różnych miseczkach. Były maliny, truskawki, borówki, serek śmietankowy, nutella, pieczarki, żółty ser, mielone mięsko, które wcześniej zostało usmażone i doprawione, były też gruszki, kozi ser, orzechy włoskie. Stół się dosłownie uginał od ilości tych dodatków, które co chwilka donosiła, kiedy poszczególne naleśniki się smażyły. Oczywiście nie obyło się bez kontuzji w postaci oparzenia się o brzeg patelni, ale nawet nie syknęła, ani nie pisnęła, kiedy do tego doszło. Po jakiejś pół godzinie góra naleśników była gotowa i nawet jakoś mocno ich nie przypaliła. Podeszła do Angelo od tyłu, stawiając naleśniki na środku stołu i objęła go za szyje od tyłu, zaglądając przez ramię co tam robi w swoim telefonie.
- Z Frankiem wszystko w porządku? Z resztą rodziny też? A Misia i twoja mama? - zapytała w końcu, bo już jej emocje opadły, to smażenie naleśników, taka powtarzalna, jednostajna czynność bardzo ją uspokoiła, choć cycki nadal bolały, i zaczął się lekki ból brzucha, czyli to już, zaraz się zacznie i będzie mogła odetchnąć.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Jeśli Gabi myśli, że Angelo będzie używał gumek, to się przeliczy. Nigdy go na to nie namówi, dla niego to nie byka wtedy pełna przyjemność i z niej nie zrezygnuje, nawet jeśli ona go o to poprosi. Kompromisy... na nich związek powinien polegać, niestety Denaro nie miał tego słowa w swoim słowniku. Potrafił ustępować tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zysk będzie podwójny w stosunku do tego, jaki byłby pierwotnie. Na przykład teraz. Doskonale wiedział, że jeśli nad sobą nie zapanuje, sytuacja zaogni się jeszcze bardziej, a ich relacja na tym ucierpi. Nie chciał teraz w swoim życiu dram, potrzebował spokoju, więc ten spokój mógł osiągnąć, zachowując zimną krew i podjąć próbę spokojnej rozmowy. Musiał pokierować nią w taki sposób, by była ona korzystna przede wszystkim dla niego, ale i oczywiście, co za tym idzie, dla nich i ich relacji. Może to nie było zdrowe, szczególnie, że nie potrafił do końca przyznać się do błędu, a właściwie w ogóle tego nie zrobił, bo go nie widział. Wszystko zwalił na złą interpretację sytuacji przez Gabi i był święcie przekonany, że właśnie tak było. Przez jej hormony i babski łeb, który zawsze tworzył sobie niepotrzebne przecież dopowiedzenia.
Nie chciał znów rozpętywać burzy, dlatego zostawił jej sprzeciwy na różnicę między bakami a prowadzeniem i tym, że nie robi syfu, bez odpowiedzi. Wiedział, że ma rację, a to nie był moment na udowadnianie jej. Gabi była strasznym bałaganiarzem i czasami mu to przeszkadzało, ale pomoc domowa skutecznie usuwała mu ten bród sprzed nosa, więc tak tego intensywnie nie odczuwał. Dla niego osobiście Gabi nie musiała sprzątać, ani prać, miał inne wymagania. On potrzebował być zaspokajany w kwestii seksualnej, dość intensywnie i emocjonalnej, czego jak się okazuje bardzo mu brakowało. Ona stawała na wysokości zadania w tych dwóch, najważniejszych dla niego kwestiach, choć czasami, gdy zawodziła, wybuchał furią. Też trochę jak małe dziecko, które nie dostając tego, co chce, zaczyna się wkurwiać.
Jednak wkurw Angelo skutecznie załagadzała bliskość i delikatność Gabi. Zauważył, że jej dotyk, to, kiedy go przytulała, mówił łagodnym, spokojnym głosem, działało bardzo kojąco na wewnętrznego potwora, który od razu ustępował. Nie była w stanie powstrzymać go całkowicie, ale chociaż ugłaskać, wyciszyć. Dokładnie to powinna była zrobić, dlatego jej o tym powiedział, czego ona dalej wydawała się nie rozumieć.
- Lubię, kiedy to robisz. - Wyznał jedynie, bo nie był jeszcze gotowy do większego uzewnętrzniania i mówienia (jak dalej sądził), o swoich słabościach. Ciężko mu to przez gardło przechodziło, nie potrafił dalej wyrzucić z siebie czegoś w stylu "Lubię, kiedy mnie przytulasz, bo wtedy się uspokajam". Jednak miał nadzieję, że Gabi w jakiś sposób to zrozumie. Bo gdyby wtedy do niego przyszła i to zrobiła, zapewne przytuliłby ją do siebie jednym ramieniem, pocałował w głowę i załatwiał w telefanie sprawy. Nie przeszkadzała mu swoją obecnością. Tylko kiedy była spokojna.
- Pracę? Jaką? - Zainteresował się, może trochę zazdrosny? Z nim nie chciała pracować... a insynuował jej, że może otworzyć coś swojego. Dlaczego wolała iść do kogoś? Nie podobało mu się to... chociaż jeszcze nie usłyszał odpowiedzi. Nie dał jednak po sobie poznać, że coś jest nie tak, na razie na jego twarzy malowała się czysta ciekawość.
Z drugiej strony.... Nie meli teraz kasy. Angelo kombinował jak zrobić przekazanie szmalu przez jego bandziorków, ale na razie ani oni nie mogli zbliżać się do niego, ani on do nich. Wiedział, ż jest obserwowany, każdy jego ruch, pewnie nawet jego poczta i to, co robił w telefonie. Dlatego musiał uważać na każdym kroku. Nawet napisał do Franka, jako Matteo na komunikatorze i przeprowadzili fake rozmowę z całym tym zatrzymaniem i sprawą żeby mieć podkładkę. Robili wszystko, żeby wyprowadzić federalnych w pole.
Przeprosiła go. Angelo kiwnął tylko głową i jeszcze raz pocałował ukochaną w czubek głowy. Nadal uważał, że on jej nie ma za co przepraszać, ale ona za brak panowania nad emocjami powinna. Była to lekka hipokryzja z jego strony, ale Angelo już taki był. Rozumował po swojemu i tkwił w tych swoich przekonaniach. Choć nie powiem, bo ruszyło go trochę to co powiedziała. Nie chciał, żeby czuła się przy nim w ten sposób, przecież robił wszystko, żeby uchylić jej niebo. Jej szczęście było dla niego równie ważne, jak szczęście jego samego.
Już myślał, że nie chwyci jego dłoni, ta chwila była zdecydowanie za długo. Po jej twarzy mógł rozpoznać niepewność, zastanawiała się. Pewnie walczyła z własnym ego, które ostatecznie przegrało walkę. Angelo wtulił jej drobne ciałko w swoje cielsko i złożył na czubku jej głowy pocałunek.
- Bardzo ładnie. - Pochwalił ją, głaszcząc po blond włosach. Wiedział, jak bardzo lubił chwalenie, za jakąkolwiek wykonaną dla niego czynność. Nie bardzo chciał jednak zgadzać się na to, by robiła te naleśniki sama i nie chodziło już o przypalenie ich, ale po prostu... Chciał jej pomóc. Ostatecznie godził się usiąść i zaczął grzebać w telefonie. Raz, czy dwa wstał i zaszedł ją od tyłu, jak gotowała, zaglądając przez ramię, przytulając i całując za uchem. Raz nabrał mąkę na palec i zostawił biały ślad na jej nosie. Przez resztę czasu jednak grzecznie siedział i czekał, chwytając jej drobną dłoń, gdy w końcu do niego przyszła. Nie odpowiedział jednak na pytanie, wszedł szybko w swoje zaszyfrowane czaty i w okienku wiadomości do Francesco napisał jej "Mogę mieć podsłuchy w telefonie, nie wymawiaj prawdziwych imion proszę, jak tel jest w tym samym pomieszczeniu co my". Mogli mieć wgląd we wszystko, ale ta aplikacja blokowała jakiekolwiek hakerskie ataki. Została opracowana przez hakera z Włoch który z nimi współpracował i zapewniała stu procentowe bezpieczeństwo. Jednak mimo to, bardzo uważali.
- U Fanka dobrze. - Musiał jednak udawać, że chodzi o kogoś innego jak jego brat. - Pisałem też z Matteo... Napisał, że też go zatrzymali. Siedzi na razie w Nowym Jorku, ale mówi, że chyba odwiedzi swojego pape, jak będą się chcieli znowu przyjebać. Jego wypuścili szybko, nie dał się im sprowokować, ale też próbowali. - Otworzył jej okienko rozmowy z Marcello, gdzie widniał zapisany jako "Papa". - Papa się podobno strasznie o niego martwi. O mnie pewnie też. Matteo mówił, że lata tam jak wściekła osa i uruchamia kontakty. - Chwycił dłoń Gabi i ucałował ją. - Misia mówiła, że mama się martwiła, bo się nie odzywałem, ale wszystko jej wyjaśniłem. Wszystko okej. - Uspokoił ją i zaciągnął za rękę na krzesło, żeby na nim usiadła.
- Wygląda świetnie. Serio Gabi, byłaś na jakimś kursie jak siedziałem? - Zażartował i sięgnął po naleśnika. wypchał go swoimi dodatkami, oczywiście z dość sporą ilością mięsa i ugryzł. - Serio pyszne. Dziękuję. - dodał po przełknięciu pierwszego kęsa i pocałował dziewczynę w skroń, wracając do jedzenia. A zjadł naprawdę dużo. Spędzili trochę czasu razem, nie zaczynając już drażliwych tematów, a po obiedzie zaczęli po nim ogarniać. Angelo pomógł nastolatce, rozumiejąc, że tu nikt po nich nie posprząta. Bardzo dziwne uczucie. Gdy skończyli, chwycił ja w ramiona i pocałował namiętnie, długo, tak, jak już dawno powinien. Wtedy jego uszu dobiegł dźwięk otwierających się z daleka drzwi.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
To była długa i wyczerpująca podróż... Bycie pracownikiem firmy farmaceutycznej, zajmującej się sprzedażą nie tylko leków i środków ochrony osobistej, ale i sprzętu do rehabilitacji wymaga dużego skupienia oraz samozaparcia, oraz elastyczności w działaniu. Bywały miesiące, że Beatrice była w delegacji przez kilkanaście dni, a wszystko zaczęło się od tego, że kobieta po rozwodzie z Burce’em musiała znaleźć sobie zajęcie i źródło utrzymania dla siebie. Dopiero później dołączyła do niej odnaleziona po latach córka. Beatrice zaczynała pracę w tej firmie od najniższego z możliwych szczebla, czyli kserowała dokumenty i przynosiła kawę, z biegiem lat dzięki swojemu charakterowi awansowała, aż wreszcie została licencjonowanym przedstawicielem farmaceutycznym. Od dobrych trzech lat jeździ od szpitala do szpitala, pomaga organizować sympozja, konferencje naukowe oraz wciska szpitalom leki i inne produkty firmy, w której pracuje i nie dzieje się to tylko i wyłącznie w Australii, bo regularnie lata również do USA.
Nie było jej w domu od ponad dwóch tygodni, które spędziła na Bahamach w jednym z hoteli, gdzie odbywał się zjazd kardiochirurgów i neurologów. Kobieta była wykończona nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, mało co do niej docierało, dlatego kiedy Gabi do niej zadzwoniła, że ma pewne kłopoty i chciałaby wrócić do mieszkania, bez wahania się zgodziła. Córka poinformowała ją, że nie wróci sama... że chwilowo zamieszka z nimi jej chłopak, bo ma kłopoty i potrzebuje się gdzieś zatrzymać. Oczywiście Bea nie była zadowolona z tego faktu, że po jej domu będzie się pałętać jakiś obcy CHŁOPIEC, ale ufała córce na tyle, że machnęła na to ręką i uznała, że kilka dni nie zrobi jej krzywdy, a jeśli zajdzie taka potrzeba to zorganizuje mu jakiś hotel, żeby tylko nie bałamucił jej córeczki pod jej dachem.
Miała przylecieć wieczorem, ale udało jej się złapać wcześniejszy samolot i tym o to sposobem była w domu około szesnastej. Otworzyła drzwi mieszkania i natychmiast do jej nosa dopadł zapach naleśników. Coś było nie tak... Przecież Gabi nie gotuje! Miała plan zamówić chińszczyznę, ale może nie będzie musiała?
Wtargała wielką walizkę do korytarza i zdjęła szpilki.
- Gabrielle? Kochanie? Jesteś w domu? Mam nadzieję, że nie obżerasz się znowu słodyczami, wiesz, że musisz uważać na cukier skarbie!- zawołała z korytarza kiedy zdejmowała z siebie marynarkę i odwieszała ją na haczyk. Jej wzrok padł na nieznaną jej walizkę, a więc to już... Nie będzie mogła nacieszyć się swoją córeczką w spokoju i będzie musiała dzielić się nią z jej chłopcem. Niedobrze! Momentalnie się skrzywiła, ale postanowiła jednak nie być zimną suką i chciała się uprzejmie przywitać. Przeszła przez salon prosto do kuchni, gdzie zastała bardzo niecodzienny obrazek. Jakiś wielki, wytatuowany facet całował jej dziecko, a to dziecko chętnie oddawało się tej czynności. Gabi była taka zarumieniona i rozanielona, że Beatrice aż wywaliła na nich oczy.
- Gabrielle, co tu się dzieje?- zapytała dość ostro i wsparła ręce na biodrach.
Beatrice okazała się być piękną kobietą, choć bardzo zmęczoną życiem i lekko zaniedbaną, choć nie do końca, bo przecież musiała się prezentować w pracy profesjonalnie.
- Poczekaj, bo czegoś tu nie rozumiem. Przez telefon mówiłaś, że zatrzyma się u nas twój CHŁOPAK. Czy ten człowiek wygląda ci na chłopaka? Przecież to jest DOROSŁY mężczyzna! Gabrielle... Jak ty sobie to dziecko wyobrażasz? Ty zwariowałaś... oszalałaś doszczętnie. Niech no ojciec się dowie... Boże drogi...- kobieta złapała się palcami za nasadę nosa i zamknęła oczy. Wyglądała na załamaną.
- Do swojego pokoju młoda damo, musimy zamienić dwa słowa.- oświadczyła rozkazująco i wskazała córce kierunek, w którym miała się udać.
- Dzień dobry, jestem matką Gabrielle, Beatrice Miller, i nie, do Pana nie mam pretensji, tylko do tej... nieodpowiedzialnej, lekkomyślnej, roztrzepanej, nieroztropnej.... UGH!- zmierzyła mężczyznę dość chłodnym spojrzeniem, oceniając go od stóp po czubek głowy. Wyglądał jak kryminalista! Jej córeczka nie może być w związku z kimś takim! Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Musi to uciąć w zarodku, jeszcze nim się na dobre zaczęło. Biedna Beatrice nie ma pojęcia jak daleko zaszedł ich związek...
Ares Kennedy Gabrielle Glass
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Na całe szczęście istnieją jeszcze inne metody antykoncepcji aniżeli gumki i Gabi zrobi absolutnie wszystko, żeby przedwcześnie nie zostać matką. Odkąd zaczęła współżycie około dwa lata temu to panicznie boi się, że może zajść w ciążę, dlatego zdecydowała się na taką, a nie inną antykoncepcję. Ona naprawdę się boi ciąży, jej następstw, zepsucia się po niej ciała, psychiki i posiadania małego pasożyta przez kolejne kilkanaście lat życia. Nie czuje się gotowa na dziecko ani fizycznie, ani mentalnie... Zwłaszcza mentalnie. Przecież ona jest w stanie zabić każdego kwiatka, którego dostanie w prezencie, nawet kaktusy u niej umierają, to jak niby miałaby zająć się drugą żywą istota, która musi jeść, musi zostać przewinięta, musi mieć ciepło, sucho, ma potrzeby emocjonalne i rozwojowe. Przecież ona sama była jeszcze nie do końca rozwinięta, to jak mogła wziąć odpowiedzialność za cudzy rozwój? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Tokofobia pełną gębą nie ma co! Dobra, może nie aż tak, ale jednak jakieś zalążki tego problemu ma, zwłaszcza teraz, kiedy ma świadomość, że Angelo cholernie pragnie dzieci. Widziała jego wzrok i zachowanie przy Majkim, widziała jak błyszczą mu oczy, kiedy Misia powiedziała, że znów zostanie mamą i wtedy tak na nią spojrzał, jakby ją prosił o najlepszego cukierka z bombonierki... To właśnie wtedy narodził się w niej ten strach, że przyjdzie taki dzień, kiedy sprawa zostanie postawiona na ostrzu noża.
Ona też nie chciała wojen, zdecydowanie wolała momenty, w których się śmiali, żartowali, robili głupoty i nie przejmowali się problemami. Zresztą... Jakie ona mogła mieć problemy względem tego co przeżywał on? Co, pokłóciła się z przyjaciółmi i ją teraz olewali? Co to są za problemy? Żadne. W przypadku Angelo ważyło się wszystko, było postawione na szali i teraz każdy ruch mógł sprawić, że przechyli się ona na jedną, albo na drugą stronę. Nie mogła być taką pizdą... Musiała się hamować nawet teraz kiedy ciało krzyczało z frustracji i czuła to wszystko z taką siłą. Znów to robiła... Znów stawia kogoś ponad samą siebie, nigdy się chyba nie nauczy, że musi stawiać granice, bo póki co nie było żadnych. Na całe szczęście Angelo czasami miał przebłyski cudowności i wręcz wymagał od niej tego, żeby dbała o siebie, a nie o innych, choć przychodziło jej to z trudem. Te wyrzuty sumienia i emocjonalność kiedyś ją wykończą, a może nauczy się czuć mniej... Czas pokaże.
Ech faceci i ich wysyłanie mylnych sygnałów! A myślała, że są w miarę prości w obsłudze! Najedzeni i zaspokojeni seksualnie to kochane, pluszowe misie, a teraz ten jej tu wyjeżdża z babskim działaniem: zostaw mnie teraz... ale lubię jak mnie nie zostawiasz, ale mnie zostaw, ale jednak mnie przytul. Przecież to zwariować można! Jak tak dalej pójdzie to Gabi będzie bardzo szybko siwa. Uśmiechnęła się lekko na jego słowa, postanowiła niezależnie od jego słów i humoru, zawsze się do niego tulić, zapominając o jakiejkolwiek przestrzeni osobistej. Sam tego chce, powiedział to i NIGDY nie będzie mógł jej tego zabronić, a jeśli to zrobi, to ona mu już wypomni wszystko! Baby są pamiętliwe, ona też.
- W sklepie zoologicznym, niedaleko stąd. Praca na kasie, wykładanie towaru, takie tam proste rzeczy, które ciężko zepsuć. Pomyślałam, że warto, bo niby mam oszczędności, które starczą na jakiś czas, no ale jeśli sprawa się przedłuży to musimy mieć z czego żyć. Może nie będą to typowe dla ciebie luksusy, ale to nie ważne, skoro możemy być razem.
Przetarła podpuchnięte od płaczu oczy, wyjaśniając mu wszystko spokojnie, ze swojego punktu widzenia. Ona przez ten dziesięć dni zdążyła sobie wszystko przeanalizować. Znała też swoją matkę i nie chciała od niej słuchać, że musi ich utrzymywać, żywić i płacić za prąd, wodę i inne rzeczy, wolała wziąć sprawy w swoje ręce, a wyjście z domu dobrze jej zrobi, nie może przecież godzinami gapić się w telewizor czy komputer, a pieniądze zawsze się przydadzą. Dla Angelo to pewnie dziwne, że kobieta będzie na niego pracować, ale ona tak tego nie widzi. Dla niej to żaden problem, choć powrót do szarej rzeczywistości nie jest łatwy, to jej, która zna skromne życie, będzie zdecydowanie łatwiej niż jemu. Dziwnie się poczuła jak tak ją pochwalił, dziwnie... ale milo.
Podreptali do tej kuchni jak taki potwór z czterema nogami. Fajnie się jej gotowało, lubiła stać przy garach, mimo iż w większości sytuacji wszystko kończyło się fiaskiem.
Już ona wiedziała, czemu Angelo podchodzi do niej od tyłu od czasu do czasu! Sprawdzał, czy aby naleśników nie pali, albo czy nie przesoliła ciasta, albo nie dodała za dużo mąki, ale nie protestowała. Ona żyła dla takich uroczych i wedle niej cholernie romantycznych gestów, uwielbiała te chwile, wszystko, co złe wtedy odchodziło w niepamięć. Nawet się śmiała kiedy upaćkał jej nos mąką i nie pozostała mu dłużna.
Poczuła się bardzo swobodnie, wyluzowała, złość opadła, powoli wracała na dobre tory, choć czuła, że to nie koniec tego koszmaru, gdzieś tam w podświadomości. To, co zrobił z telefonem było dla niej bardzo dziwne, dlatego patrzyła na ekran zaskoczona, czytając bardzo szybko, co mężczyzna pisze. No tak, miał rację... Przecież mogli założyć mu pluskwy, a najgorsze jest to, że jeśli to zrobili... To pewnie nielegalnie, bo bez nakazu sądowego takie rzeczy są absolutnie, surowo zabronione i pozyskanie jakichkolwiek informacji w taki sposób automatycznie skutkuje wyłączeniem ich z materiału dowodowego. Gorzej, jeśli taki nakaz uzyskali, bo z nimi to nigdy nic nie wiadomo.
- Strasznie to wszystko pokręcone... Mam nadzieję, że szybko się skończy i będzie spokój. Choć znając życie z wami... To się będzie ciągnąć jak gluty z nosa, bo przecież nie może być miło i przyjemnie, wszystko musi się kiełbasić. Może my też powinniśmy wrócić i już tam zostać na zawsze...?- rzuciła ot tak retorycznie raczej, bo wiedziała, że to nie jest za bardzo możliwe. Westchnęła cicho i pocałowała mężczyznę w kark kilka razy, potem za uchem, które zaczepnie sobie ugryzła, bo lubiła! Ona go uwielbia gryźć. To dziwne, ale tak już ma, czasem bez powodu sobie gryzła go w rękę czy gdzie tam akurat trafiła i za każdym razem było to kompletnie randomowe i niezapowiedziane niczym.
- Em... nie... Każdy kretyn potrafi zrobić naleśniki, to żadna filozofia. Jakoś przeżyłam te 18 lat, nie zawsze matka czy ojciec byli w pobliżu i trzeba było coś jeść.- podrapała się zakłopotana po nosie. Nie uważała, żeby zrobienie naleśników było czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym, ale to chyba pierwszy posiłek, jaki przygotowała, który nie okazał się być katastrofą. Może jeszcze będą z niej ludzie i w końcu nauczy się gotować! U niej to raczej nie brak umiejętności w krojeniu, czy innych przygotowaniach tylko to kwestia łatwości w rozpraszaniu jej uwagi od konkretnych czynności, robienie za dużo na raz, albo siedzenie z nosem w telefonie w trakcie gotowania. To trochę tak jakby miała ADHD i ciężko było się skupić na czymkolwiek, ciężko coś skończyć i tak dalej. Dlatego większość rzeczy była albo przesolona, albo przypalona. Gabi sama zjadła ze sześć naleśników, oczywiście na słodko, każdy z nutellą i owocami, tak, że mało nie pękła. I tak właśnie wyglądało jej "nie jestem głodna". Obserwowała z fascynacją ile Angelo wciąga jedzonka i jak bardzo mu smakuje, to było cholernie miłe uczucie, naprawdę radowało serduszko i oczy! Mogłaby tak sobie na niego patrzeć, jak je i je i je i zamienia się w okrągłą kuleczkę i pęka. Gabi wróciła! Uśmiechała się, żartowała, opowiadała o nowej pracy, kogo już zdążyła poznać jeszcze nim została zatrudniona. Było bardzo miło nawet kiedy sprzątali i odkładali resztę niezjedzonych rzeczy do lodówki, w której była cała masa żarcia, włącznie z tym najbardziej lubianym przez Angelo, widać ktoś był na sporych zakupach.
Kiedy została porwana w jego silne ramiona aż pisnęła z uciechy, bo wiedziała, co za chwilkę nastąpi i nie myliła się, dosłownie została lekko przechylona jak w tangu i pocałowana namiętnie, długo, intensywnie i głęboko, aż zaczęła się śmiać w jego usta nie pozostając dłużną i równie mocno angażując się w pocałunek. Nie usłyszała otwieranych drzwi, ani głosu matki z korytarza, tak bardzo się wyłączyła i przeżywała miłosne uniesienie. Dopiero kiedy kobieta weszła do kuchni i zaczęła mówić, Gabi oderwała się od Angelo jak oparzona.
- Co ty tu robisz? Przecież miałaś być dopiero koło 22!- rzuciła w kierunku matki spanikowana, oskarżycielsko wskazując na nią palcem. Cofnęła się o krok i trafiła tyłkiem na szafkę. Wiedziała co się święci, a nie tak wyobrażała sobie przedstawienie matce Aresa Kennedy. Mieli sobie siedzieć w pokoju, ona miała wyjść i pogadać z matką, nastawić ją psychicznie i dopiero wtedy zawołać ukochanego i go przedstawić. Wszystko się popieprzyło!
Gabi spanikowana spojrzała na Angelo, potem na matkę, znów na Angelo i znów na matkę, nie wiedząc, co ma powiedzieć, bo reakcja matki była totalnie przesadzona w jej mniemaniu, ale w mniemaniu rodzicielki adekwatna.
- Ale mamo!
- Żadnego, ale Gabrielle! W tej chwili do pokoju!
- A jak bym ci powiedziała wszystko zgodnie ze stanem faktycznym to byś się zgodziła? Na bank nie! I Ares jest moim chłopakiem.- spróbowała się obronić i spojrzała na Angelo szukając w nim wsparcia, jakiejś reakcji, wstawienia się za nią, pomocy w wypiciu piwa, którego nawarzyła. Złapała go nawet za rękę, żeby podkreślić jak bardzo mocno jest jej chłopakiem.
- Nie Gabrielle, nie będziemy rozmawiać przy gościu, do pokoju, ale to migiem.- widać było, że Beatrice próbuje się opanować i nie krzyczeć na córkę, choć przychodziło jej to z wielkim trudem.
- Nie. Nie mam tajemnic przed Aresem, mów co chcesz tu i teraz.- postawiła się matce stanowczo i wyszła krok przed ukochanego, żeby go bronić własnym ciałem. Pyskowała kobiecie, widać było, że ich stosunki są bardzo napięte, a teraz kiedy Gabi walczyła z hormonalną furią wszystko mogło się wydarzyć.
- Dobrze, sama tego chcesz... To nie jest normalne Gabi. On mógłby być twoim ojcem, dziecko drogie...- kobiecie zrobiło się chyba słabo, bo zbladła, ale Gabi nie wydawała się tym przejęta.
- No i co? Ojcu nie wypominasz tego, że ma laskę, która jest dwa czy tam trzy lata starsza ode mnie. To to samo, przestańcie być hipokrytami. Wiek to tylko liczby, a my się kochamy, a osobom, które się kcoha trzeba pomagać, tak czy nie? Sama mnie tego uczyłaś i teraz każesz mi żyć sprzecznie z tymi naukami?- wsparła rękę na biodrze dokładnie tak samo jak teraz robiła to matka.
Beatrice wydawała się tym argumentem kompletnie zbita z tropu, oparła się o framugę i roztarła skronie palcami wskazującymi.
- Masz rację. Ale śpicie osobno, ty w swom łóżku a Panu Aresowi przygotujemy kanapę w salonie i nie chce słyszeć żadnej dyskusji, ani od jednego, ani od drugiego. Mój dom, moje zasady.- oświadczyła wskazując palcem najpierw na Gabi, potem na Angelo, patrząc na nich stanowczo, wiedząc już, że przegrała bitwę, ale wojny nie zamierzała. Nie wystawi białej chorągiewki.
- Co? Nie... Ja nie chcę. Jestem dorosła, mogę sypiać z kim chce!- jęknęłą zrozpaczona i ścisnęłą rękę Angelo bardzo mocno, patrząc na niego niemal ze łzami w oczach, a później wściekle na matkę.
- Ojciec wie?- zapytała Beatrice patrząc w prosto w ciemne oczy Angelo, bardzo intensywnie, wwiercała mu się w duszę dosłownie i czuła bijący od niego mrok, zagrożenie dla jej córeczki i była gotowa jej bronić wszelkimi możliwymi sposobami.
- Czy Pan jest przestępcą? Wyszedł Pan z więzienia?- zapytała prosto z mostu, oczywiście oceniając go po wyglądzie, bo jakże by inaczej. Angelo teraz biedny musi użyć swojego wdzięku, czaru i elokwencji, żeby wejść w łaski Beatrice, co nie będzie zbyt łatwym zadaniem. Naprawdę biedny, bo mało ma na głowie? Jeszcze teraz jakaś rycząca czterdziestka mu tu stawia warunki, ocenia go i zabrania spać ze swoją laską w jednym łóżku.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
- Mam nadzieję, że się nie przedłuży ,ale... Myślę, że to dobry pomysł. Dziękuję. - Rzadko z jego ust padało "przepraszam" "proszę" i "dziękuję" ale kiedy już padały te słowa, były one całkowicie szczere. Jak i teraz. Gabi naprawdę starała się to jakoś dźwignąć i nie spodziewał się po niej takiej dojrzałości. Znalezienie pracy, żeby mogli się utrzymać... nie musiała tego robić, Angelo już kombinował, czy coś sprzedać... chociaż nie było za bardzo co. Miał w portfelu jeszcze trochę pieniędzy, które zostały tam po wyjeździe. Nie była to jednak zbyt duża suma i jakby spojrzeć na to, że mogą mieć przed sobą dość duży czas bez jego dostępu do kont, to właściwie ta suma mogłaby zarówno równać się 0. Będzie musiał przeliczyć ten hajs, ale obawiał się, że nie ma tam nawet tysiaka.
Nie przeszkadzało mu jak gryzła go po uszach, rękach, czy nogach. Właściwie to ot lubił, w końcu poniekąd był masochistą i wiedział, że to taki trochę język miłości nastolatki. Na jej słowa zaś uśmiechnął się trochę smutno, bo to też była jedna z opcji i właściwie najchętniej właśnie z niej by skorzystał.
- A jesteś gotowa zostawić całe życie za sobą? To bilet w jedną stronę. - Dal jej tym znać, że taka ewentualność istniała, ale co? Miał się zamknąć już do końca życia na Sycylii? I jeszcze skazać na to ją? Była na to za młody, nawet on się tak czuł. Chciał by jeszcze trochę pozwiedzali razem, obiecał dać jej cały świat i zamierzał dotrzymać obietnicy. Dodatkowo pragnął tego też dla swoich dzieci, wychować je w normalnym świecie, chociaż przez te pierwsze dziesięć lat. Pragnął wrócić na Ojczyznę, ze swoją rodziną i przejąć Rodzinny biznes u samego jego źródła, ale nie teraz. To za wcześnie i ta opcja była ostateczna.
Nie skomentował ju kwestii gotowania, uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi, a ich rozmowa skierowała się na zupełnie inne strony. Wrócił blask w oczach jego ukochanej, na który czekał odkąd skończył ją pieprzyć. Cieszył się, że ogarnęli ten olbrzymi pożar sprzed godziny, że pogadali i udało się wszystko wyjaśnić. Musieli częściej gadać, szczególnie ona powinna więcej mówić o tym jak się czuła, gdy coś robił. Angelo nie rozumiał, że robił coś źle, sam, tak jak i ona dopiero uczył się bycia w związku.
Był w miarę szczęśliwy, jak na skalę aktualnego spierdolenia. Przynajmniej w relacji z Gabi było dobrze, a przynajmniej na ten czas. Całował ją rozbawiony i stęskniony, a dźwięk jej śmiechu wywołał przyjemne uczucie w klatce piersiowej. Bardzo lubił, gdy się śmiała i była taka szczęśliwa, chciał być powodem jej szczęścia już do końca świata.
Czego nie można powiedzieć o matce dziewczyny, jej powodem szczęścia zaraz na pewno nie będzie...
Angelo nawet nie usłyszał głosu kobiety, tak zaaferowany śmiechem jej córki. Dopiero, gdy znalazła się bliżej i niemal na nich fuknęła, czy raczej na nastolatkę, Angelo odsunął się ostrożnie od Gabi i posłał kobiecie przepraszające spojrzenie.To nie był najlepszy początek. Jego wargi zawinęły się do środka, a broda dziwnie wygięła, jakby co miał teraz powiedzieć? myślał, że jej zaskoczenie i wybuch bierze się stąd, że córka obściskuje się z nim pod dachem (który rodzic by tego chciał?), a nie, że Gabrielle Glass zataiła przed nią pewne jakże nic nieznaczące fakty, które właśnie brutalnie ujrzały światło dzienne. Bardzo głośno i dosadnie. Angelo uniósł brwi wysoko, spoglądając na Gabi, którą wręcz zmroził spojrzeniem. Jej matka widziała ich ze sobą na samym początku, ze dwa razy widział ją przez okno z wałkami na głowie, więc myślał, że ona WIE. A jednak.... nie widziała, a Gabi zrobiła dokładnie to, czego robić nie miała i o co prosił ją Denaro. Widać było, że jest równie wściekły co jej matka, ale starał się zachować spokój. Wziął wdech i wydech i spojrzał na starszą wersję Gabi.
Poważnie. Jeszcze nigdy nie widział jej z bliska, ale teraz miął tą okazję i stwierdził, że niedaleko padło jabłko od tej jabłoni,miały bardzo podobne rysy twarzy i nawet to samo wściekłe spojrzenie. A więc tak będzie wyglądała za dwadzieścia lat... Przeszło go przez myśl i lekko złagodniał. Już chciał się przedstawiać, ale batalia dwóch małych chihuahua trwała w najlepsze. A więc tylko stał i słuchał, nauczony, że przerywanie kobietom kłótni zawsze kończy się jednym - krzykiem. Znów musiał być tym rozsądniejszym? Był wkurwiony, nadal, ale to przekrzykiwanie się matki z córką nieco go rozbawiło, więc może to złagodziło jego emocje?
- Nie płacz kochanie. - Powiedział cicho do Gabi, ścierając jej łzy z oczu, którymi zaszły i otulił ją ramieniem, całując w czoło. Nie zdziwiło go pytanie jej matki, ani jedno, ani drugie, bo właściwie to świetnie oceniła sytuacje. Spojrzał jej głęboko w oczy, swoim ciemnym, przeszywającym spojrzeniem.
- Bruce wie, pracujemy ze sobą od lat... Ares Kennedy, bardzo mi miło panią w końcu poznać. Szkoda, że w taki sposób. - Rzucił z zadziwiającym spokojem, uznając, że to jedyna słuszna aktualnie technika ku wygranej. Odsunął się od Gabi i zrobił krok w przód, by chwycić matkę swojej ukochanej za dłoń i ucałować jej wierzch, nie odrywając spojrzenia od jej jasnych, niebieskich oczu, które ewidentnie przekazała córce w puli genów.
- Teraz już wiem, po kim Gabi ma urodę, coś mi nie pasowało. - Zażartował z jej byłego męża, jednocześnie komplementując ją. Najlepszy chwyt. Wyprostował się i posłał jej jedno ze swoich pięknych uśmiechów, lśniąc śnieżną bielą.
- Proszę wybaczyć to nieporozumienie... byłem pewien, że Gabi wszystko Pani wytłumaczyła. - Zerknął na Gabi dość surowo. - Jak z resztą ustaliliśmy. - Specjalnie przyjął stronę jej matki, karcąc ją, bo przecież to Beatrice mieli teraz załagodzić. Zerknął na starszą z kobiet, układając swoją dłoń na ramieniu ukochanej.
- Myślę jednak, że Gabi się po prostu bała powiedzieć całą prawdę... Biorąc pod uwagę fakt, że nie jestem jej rówieśnikiem, co wzbudza kontrowersje. - Przesunął dłoń na kark Kwiatuszka, a następnie w dół po jej plecach, na przeciwległe biodro, za które ją do siebie delikatnie przysunął.
- Okoliczności są jakie są i nie chciałbym się wtrącać, szczególnie, że obie macie rację drogie Panie. - Spojrzał raz na jedną raz na drugą. - Jeśli to jakiś problem, mogę oczywiście poszukać pomocy u znajomych. Gabi pewnie wspomniała? Skoro Pani spytała... Tak, zostały mi postawione zarzuty i Pani były mąż mnie reprezentuje, jednak zapewniam, że to nieporozumienie. Zamrożono mi środki i zajęto dom... byłoby mi bardzo miło, gdybym jednak mógł skorzystać z Pani gościnności przez jakiś czas, zanim nie zwrócą mojej posiadłości, do której zapewniam, wrócę najszybciej jak się da. Gabi zaoferowała mi pomoc, bo jak widzę, wspomniała, że się spotykamy. - Nie odrywał swojego jednego z najcieplejszych spojrzeń od oczu słuchaczki, używając miłego, bardzo szarmanckiego tonu głosu.
- Wychowała Pani córkę na kobietę o wspaniałym sercu, popełniła głupotę, zgadzam się, ale proszę jej nie karcić. Chciała mi jedynie pomóc. - Spojrzał na młodszą z kobiet z całą swoją miłością do niej. Patrzył tak na nią dłuższą sekundkę i posłał delikatny uśmiech.
- Oczywiście dostosujemy się do Pani zasad, prawda kochanie? - Rzucił jej dość jednoznaczne spojrzenie, po czym przeniósł je ponownie na jej matkę. - Jadła Pani kiedyś prawdziwą Włoską kuchnie? Jestem w pół Włochem, mogę gotować choćby codziennie w podziękowaniu. - Spróbował trochę rozluźnić atmosferę. Wiedział że tym wszystkim, co powiedział, kupi matkę Gabi. Nie mówił wszystkiego do końca ze szczerości serca, po prostu wiedząc, co ma powiedzieć, żeby ugasić pożar. W manipulacje, to akurat był najlepszy.
I udawanie, bo wciąż był zły na Gabi.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Nie musi jej za to dziękować, w zasadzie to za nic nie musi tego robić, dla Gabi ważniejsze są czynu aniżeli słowa, choć te drugie też miło jest raz na jakiś czas usłyszeć. To ona w tym związku jest od płomiennych i mocno poetyckich opisów uczuć, czasami w cholernie zabawny i irracjonalny sposób.
Związek dwojga ludzi to 50/50 i każde musi dawać od siebie tyle sam, ile dostaje, bo jeśli jedno daje więcej, a otrzymuje mniej, to pojawiają się kłopoty, których u nich, mimo iż dają sobie naprawdę wszystko, co mogą, wcale nie brakuje. Prawdopodobnie, gdyby nie beztroska i ufność, które idą za młodym wiekiem blondynki, to inna kobieta mogłaby tego wszystkiego nie wytrzymać, a ona wiedziona miłością, tak cholernie intensywną, romantyczną, płomienną, znosiła wszystko. Dostawała w łeb, padała, podnosiła się, otrzepywała i szła dumnie niczym po wybiegu. Taka miłość zdarza się raz w życiu, nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła i jeśli jakimś cudem, z niewyjaśnionych powodów nie będą już ze sobą, bo wszystko w życiu się może zdarzyć, to już więcej nikogo tak bardzo nie pokocha. Żaden człowiek nie będzie Angelo, bez porównania. Może i ma trudny charakter i jest skomplikowany w obsłudze i nigdy nie można mieć pewności, co też mu wpadnie do łba, ale to chyba właśnie dlatego Gabi tak za nim szaleje. Ta nieprzewidywalność, adrenalina, słodkie oczekiwanie, na to co przyniesie kolejny dzień i... Poczucie bezpieczeństwa, jakby jego ramiona chroniły ją przed całym światem. Dlaczego więc miałaby chować głowę w piasek przy pierwszych lepszych trudnościach? Jasne, zawsze miała słomiany zapał do różnych rzeczy, ale nie w przypadku relacji z ludźmi, których przecież tak kocha i wielbi się nimi otaczać, śmiać z nimi, płakać, wkurzać się i zwyczajnie być.
- Nie zostawię całego życia za sobą, bo... Znów cholera zabrzmię tanio i oklepanie i głupio i dziecinne... Ale ty jesteś całym moim życiem.- powiedziała spokojnie i oblała się rumieńcem. W jej głowie brzmiało to zdecydowanie lepiej dlatego uciekła gdzieś spojrzeniem i nerwowo pokroiła swojego naleśnika.
Czasami samą siebie zaskakiwała swoimi słowami i czynami, bo przecież chciała być taka dorosła, poważna, dojrzała i godna nazywania się mianem dziewczyny Angelo Denaro, a wcześniej Aresa Kennedy, a wychodziło jak zawsze. Jej osobowość wychodziła na światło dzienne w najmniej odpowiednich momentach, ale nie potrafi być robotem, wyuczonym pewnych zachowań. To poniekąd urocze, ale i bywa upierdliwe.
Przedwczesne pojawienie się matki w domu to nie było rozwiązanie, jakiego oczekiwała Gabrielle, miała ochotę coś, albo kogoś rozwalić, tak była zła na rodzicielkę, za te wszystkie słowa, które wypowiadała. Jak miała nie płakać? To była bezsilna złość, bo wiedziała, że muszą się posłuchać i spać osobno, jeśli Angelo miał tu zostać, jej matka jest chora na samą myśl o tym, że jej córka mogłaby uprawiać seks z KIMKOLWIEK, nieważne kim by był. Ona cały czas, tak jak Bruce, żyją w przekonaniu, że Gabi to mała dziewczynka, która musi być chroniona za wszelką cenę. Zabrano im niemal sześć lat życia z dzieckiem, to zrozumiałe, że traktują ją jak swój największy skarb no i Gabi nie daje im żadnych powodów ku temu by przestali ją traktować jak dzieciaka. Cały czas jest nieznośnym i mocno niezdecydowanym człowiekiem. Nie jedna i nie dwie kobiety w jej wieku mają już dzieci, mężów, muszą zajmować się domem, a ona robi sobie rok przerwy od studiów, bo co? Bo tak, bo może, bo takim ma kaprys.
Gabi teraz jest jak bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem, wystarczy iskierka, a wszystko się pojebie i mimo najszczerszych chęci Angelo, nie był w stanie jej wyciszyć, wręcz przeciwnie, podsycał ogień swoim szarmanckim zachowaniem. Pocałunek w rękę? Serio? Gabi uniosła brew ku górze, widząc co się wyprawia. A więc to w ten sposób chciał ją ugłaskać.... Odpowiednio dobierając słowa, gesty, wykorzystując wszystkie słabe pubkty przeciwnika.
Beatrice wydawała się w kompletnie nie dostrzegać tej zgrabnej manipulacji, ale Gabi perfekcyjnie to wyłapała, już zdążyła dość dobrze poznać te metody.
Matka Gabi obserwowała Angelo chłodnym, zdystansowanym spojrzeniem, słuchając uważnie co też ma on jej do powiedzenia. Nie spodziewała się pocałunku wierzch dłoni. Ostatni raz została w ten sposób potraktowana blisko dwadzieścia lat temu, kiedy poznała Bruce'a, który okręcił ją sobie wkoło małego paluszka.
Beatrice bacznie przyglądała się Aresowi, jakby chciała mu duszę wywlec przez gardło i prześwietlić na wskroś, zrobić jej sekcję, pokroić na kawałki, zbadać pod mikroskopem a na koniec pozszywać i oddać właścicielowi. Widać było, że nie jest zadowolona z obrotu sprawy, ale spokój i pewność siebie Aresa trochę złagodziła jej spojrzenie, zwłaszcza komplement o urodzie, na który zareagowała lekkim rumieńcem. Tego też nie słyszała od bardzo, bardzo dawna.
Gabi przyglądała się temu z lekką konsternacją, ale nie podobało jej się to, dokąd zmierzało, bo widziała, że Beatrice mięknie, jak włożona do wody czerstwa bułka. Ta kobieta potrzebuje męskiej atencji niczym kwiat pozbawiony wody, i to dosłownie. Straszliwie za tym tęskniła. Po rozwodzie zamknęła się w sobie przestała się uważać za atrakcyjną, zamknęła się w domu i cierpiała w samotności, odizolowana od świata, i tak już zostało. Każdy wieczór samotny przed telewizorem, z paczką popcornu.
- Och... Gabi zdecydowanie nie wdała się ani w Bruce'a, ani we mnie, jest od nas zdecydowanie piękniejsza.- odparła, zerkając na swoją córkę z miłością i troską wymalowaną na twarzy. Gabi tylko lekko się skrzywiła i cofnęła o krok, czuła się tu jak zbędny element układanki, ale musiała się wycofać, bo zaraz powiedziałaby o kilka słów za dużo i by się temat skończył.
- Hej, powiedziałam wszystko! Nieco nagięłam fakty, ale z moich ust nie padło ani jedno kłamstwo!- powiedziała szybko na swoją obronę, widząc surowe spojrzenie ukochanego. Już wiedziała, że ma przejebane i czeka ją kolejna poważna rozmowa, której wcale nie chciała.
Beatrice spojrzała na Gabi ostro i bardzo chłodno, była na córkę zła, bo przez to zachowała się względem gościa bardzo niekulturalnie, stawiając go w niekomfortowej sytuacji. Obserwowała każdy ruch mężczyzny, względem jej córki, oceniała go sobie nie tylko pod względem zachowania, ale i wizualnym i sama przed sobą musiała przyznać, że Gabi ma dobry gust, ona też by na niego poleciała.
Gani wtuliła się w bok Angelo, uznając, że wcale nie jest na nią zły, skoro sam dąży do kontaktu między nimi. Uniosła więc brodę ku górze i patrzyła na niego z podziwem i miłością, jak pięknie wszystko załatwiał i jak bardzo dyplomatycznie. Ciekawe czy i ona kiedyś nauczy się takiego spokoju i umiejętności czytania ludzi i ich ewentualnych posunięć.
Tyle komplementów i szczerości... Beatrice nie miała powodu, żeby Aresowi nie wierzyć, ale nadal nie podobał się jej ten cały związek, uważała, że córka nie jest odpowiednią partnerką dla tak dojrzałego mężczyzny, którego priorytety są zdecydowanie inne od tych młodziutkiej dziewczyny. Już ona czuła pismo nosem, ale nic na ten temat nie powiedziała. Będą mieli jeszcze okazję podyskutować, a teraz...
- Nonsens, żadnych znajomych nie musi Pan prosić o pomoc.- odparła jakby oburzona tym pomysłem. Westchnęła cicho i podeszła do krzesła, żeby usiąść, bo czuła, że jeśli jeszcze chwilę postoi to zemdleje. Tego było za dużo jak na jej czterdziestoletnie serduszko.
Gabi oczywiście stanowczo zaprzeczyła! Ona nie będzie spać osobno z Aresem, nie ma takiej opcji! Oczywiście jej stanowczy sprzeciw odbył się w niemy sposób, wzrok blondynki mówił wszystko: TY CHYBA ŻARTUJESZ.
- Proszę zostać i czuć się jak u siebie, nie musi Pan gotować, nie potrzebuję wdzięczności, ale dziękuje, to miłe z Pana strony. - westchnęła cicho i pokręciła głową z niedowierzaniem na głupotę swojego dziecka. I jak ona miała traktować ją jak dorosłą, nie przypominać o witaminach wizytach u lekarza czy o urodzinach najbliższych członków rodziny.
- Ale ja nie chcę spać osobno...- zagaiła Gabi dość bezmyślnie. Naburmuszona jakby jej ktoś zabrał cukierka sprzed nosa. Musieli się jednak z tym pogodzić, bo Beatrice nie chciała słuchać żadnych negocjacji, choć Gabi podjęła próby przemówienia matce do rozumu, nic one jednak nie dały i blondynka zła dosłownie wysunęła się z objęć ukochanego i... rozwścieczona z tej bezsilnej złości poszła do swojego pokoju, mocno trzaskając drzwiami a trzy sekundy później z głośników poleciała bardzo głośna muzyka, aż ściany dudniły. Beatrice patrzyła się na to z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy, a potem przeniosła twarz na Aresa.
- Przepraszam cię za nią... Jak ty z nią wytrzymujesz? Nie wiem, co zrobiłam nie tak w jej wychowaniu, ona bywa nie do zniesienia. Czasami żałuję, że nie została z tamtą kobietą i to ja muszę liczyć siwe włosy na swojej głowie, przez to co ta gówniara mówi, robi i jak się zachowuje.
Beatrice spojrzała na Aresa zmęczonymi oczami, nie dość, że wróciła z delegacji bardzo zmęczona, to jeszcze córka jej cyrki odstawia.
- Napije się Pan ze mną kawy, Panie Kennedy?- zapytała spokojnie i wstała z krzesła, żeby podejść do czajnika.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Obydwoje byli dla siebie wszystkim. Każde z nich kochało tego drugiego własną, specyficzną miłością,okazując to w różny, własny sposób. Ona wylewała z siebie słowa, zawsze starała się robić jakieś niespodzianki, dawać od siebie dużo, a on oferował jej bezpieczeństwo, jakiego nie znalazłaby nigdzie indziej, stabilność żywicową i finansową, oraz świetny seks. Angelo nie dostrzegał tych małych rzeczy, które dla niej robił, a które działy się automatycznie, jak przytulanie jej w momentach, w których potrzebowała, jak wspieranie wzrokiem, uśmiechem, czy jakimś gestem, którego wyuczyło się już jego ciało i wykonywało automatycznie. Byli dla siebie 50/50, ale trochę w innych jednak kwestiach, co nie znaczy, że któreś zaniedbywało drugą stronę, bo tak nie było. Po prostu dawali sobie różne rzeczy, zalepiając deficytowe dziury.
Nie powinna być zła, Angelo liczył, że jego ukochana zrozumie używane przez niego techniki - w końcu dążył nimi do pacyfikacji wkurwionej rodzicielki. Musiał pracować nad nią powoli, nie od razu Rzym zbudowano, a negocjacje długoterminowe często były dużo bardziej owocne, aniżeli porywczość i stosowanie kontrargumentów na każdy postawiony wymóg. Powoli, trzeba było zbijać niewygodne zasady Pani Miller powoli. na razie trzeba było ją uspokoić i sprawić, by złość na córkę nie tyle może co się zneutralizowała, ale choć trochę zmalała. Do spania razem jeszcze dojdą, najpierw musi wzbudzić w niej zaufanie i dostrzec dobre intencje. To oczywiste, że jej się nie podobał. Po pierwsze, był facetem jej córki, po drugie był facetem, nie chłopcem. Trzeci argument to mało wzbudzający pozytywne emocje wygląd, ludzie wciąż odbierali tatuaże jako coś złego. Do tego ta cała sprawa z paką i zarzutami... I tak cud, że chciała go wysłuchać, nie wywaliła za drzwi po pierwszych kilku sekundach.
- Myślę, że jest Pani zbyt skromna. - Właściwie to nie kłamał, widział w Gabi jej młodszą kopię. Były bardzo podobne, choć matka była trochę zaniedbana. Przydałaby jej się wizyta u kosmetyczki i fryzjera, na pewno wyglądałaby świeżej i młodziej.
Widział, jak patrzyła na swoją córkę i to był wzrok pełen miłości i troski. Lepsza rodzicielka, która się dzieckiem interesuje i denerwuje nawet za najmniejsze rzeczy, niż taka, która ma je w dupie, a Beatrice zdecydowanie należała do tej pierwszej grupy. Angelo nie rozumiał trochę oburzenia Gabi, w końcu... zawiniła, prawda? Okej, nie okłamała matki, ale też nie powiedziała jej kilku bardzo ważnych kwestii, które według Angelo były tutaj zaważające nad złością starszej z blondynek.
Przytaknął jej głową, gdy powiedziała, że go przyjmie i nie musi prosić znajomych, trzymając w objęciach delikatnie jej córkę. Jego wzrok podążał za panią tego domu, widział jej ogólne zmęczenie i podejrzewał, że nie tylko przez tą sytuację jej organizm był wykończony, musiała dużo pracować.
- Dziękuję. - Odparł w końcu, słysząc już oficjalnie, że może zostać. Wiedział, że tak czy siak tu zostanie, bo zagranie ze znajomymi było celowe. Domyślał się, że Gabi po kimś była taka pomocna i choć młoda mogła się wypierać, tak chyba dość sporo miała cech matki, z tego co Angelo zdążył już na pierwszy rzut oka poznać.
- Daj spokój. - Rzucił do coraz to wścieklejszej Gabi, która nie chciała przystać na spanie osobno. Jak do cholery jasnej miał jej przekazać, że i tak za kilka dni będą spali w jednym łóżku? Nosz kurwa, jej złość i teatrzyk psuł trochę jego plan,mieli jej pokazać, że będą grzeczni i zgodzą na jej warunki, których negocjacje podejmą po drodze jeszcze parę razy, w końcu dochodząc do zamierzonego efektu. Westchnął, patrząc jak znika za drzwiami i pokręcił głową. Czasami naprawdę zachowywała się jak dziecko, co mu bardzo nie odpowiadało. Takie sytuacje jak te trochę go zniechęcały, pokazywały, że Gabi może faktycznie być za młoda na budowanie poważnej relacji. Dzisiaj wiedział, że hormony jej buzowały, że miesiączka rozpierdala jej cały humor i to przez to jest aż tak nerwowa, jednak... Nie wyobrażał sobie, żeby było tak co miesiąc, że będzie czuł się faktycznie jak jej ojciec.
Lubił jej daddy issue, jednak to był już wyższy level.
Przeniósł wzrok na Beatrice, która dość ostro powiedziała o swoim dziecku. Słowa, o tym, że lepiej byłoby gdyby została z porywaczką były bardzo mocne, nawet jak dla niego. Angelo zmarszczył brwi i splątał ze sobą ramiona, obserwując jak kobieta krząta się po kuchni.
- Z chęcią. I proszę mi mówić po imieniu. - Po krótkiej i szybkiej analizie wyborów, których mógł teraz dokonać stwierdził, że to idealny moment na przedyskutowanie pewnych kwestii. Oparł się o framugę drzwi, wyglądając teraz na jeszcze większego z tymi rozlanymi pod naciskiem ramionami.
- Trochę mocne te słowa, nie uważa Pani? - Zaczął dość pewnym siebie głosem.
- Każdy wiek rządzi się swoimi prawami... Staram się o tym pamiętać, gdy wyprowadza mnie z równowagi, bo poza takimi epizodami jest wspaniałą dziewczyną. - Przyznał zgodnie z tym, co uważał. - Każdy z nas się buntował w jej wieku, czyż nie? - On zabijał wszystkich, co go wkurwiali, albo torturował na przykład... Jednak ta myśl zachował dla siebie.
- To normalne. Szczególnie przez okresem. - Uniósł brwi widocznie rozbawiony. - A jak ja sobie z tym radzę? po prostu ją kocham. - Wzruszył ramieniem jakby to było oczywiste. - Ma cudowny charakter i tak jak wspomniałem wielkie serce, nigdy nie poznałem tak dobrej osoby jak Pani córka. Na to, że raz zachowa się jak gówniara, robi dziesięć innych wspaniałych rzeczy. Naprawdę może być Pani z niej dumna, takie kobiety to skarb, nieoszlifowane diamenty wśród szorstkich kamieni. Trzeba o nie tylko troszkę zadbać, co staram się robić. - Tym razem nie mydlił jej oczu. Mówił co uważał i czuł, w jaki sposób patrzył na jej córkę i ją odbierał. Poznał w życiu wiele kobiet, lecz mało było takich jak Gabi. Może to jej wiek, brak zepsucia życiem i doświadczenia, które większość kobiet nosiło na barkach, przez poprzednie związki. A może jej charakter, może wychowanie, a może po prostu wszystko na raz po trochu.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Beatrice czasami miała dość swojej córki, kompletnie się nie dogadywały na żadnym polu, może dlatego, że były do siebie tak bardzo podobne? Bea charakteryzuje się nadwyraz rozwiniętą opiekuńczością względem swojego dziecka, co niestety skutkuje tym, że Gabrielle czuje się przytłoczona i traktowana jak dziecko, którym oczywiście nie jest. Różnią je pewne poglądy na świat, ambicje, priorytety i dlatego właśnie tak się ze sobą ostro ścinają. Angelo jeszcze nie widział ich prawdziwej kłótni, nie słyszał jak Gabi potrafi się do matki odzywać i jak drą ze sobą koty, nie raz tak bardzo, że czasami latają talerze, ale skoro z nimi zostaje to jeszcze będzie mieć okazje tego doświadczyć, a wtedy zobaczy twarz nastolatki, jakiej jeszcze nie poznał.
Kobieta nie miała siły na spory, była po ponad 25h podróży z tych cholernych Bahamów i po przyjeździe do domu, zamiast cieszyć się spokojem i wypocząć w miłym towarzystwie, to spotykają ją takie rewelacje. W jej głowie wytatuowani faceci, którzy są tak dobrze zbudowani to stereotypowy obraz kogoś, kto siedział w pace za najgorsze zbrodnie, choć sposób, w jaki mężczyzna patrzył na jej córkę i jak względem niej się zachowywał trochę burzył ten obraz, a już zwłaszcza to w jaki kulturalny sposób zwracał się do niej, jako do matki nastolatki. Trochę ją urobił, rozmiękczył zlodowaciałe serduszko, z resztą... Gabi po niej też jest takim mięczakiem, chociaż Beatrice potrafi podchodzić do wielu spraw na ostro, Gabi praktycznie wcale nie posiada tej umiejętności, chyba, że jest zazdrosna.
Miło było usłyszeć od kogoś kompletnie obcego, że jest się piękną, bo Beatrice patrząc w lustro kompletnie tego nie dostrzegała, ona widziała w odbiciu smutną, zapracowaną kobietę, którą ktoś bardzo skrzywdził i nie jest warta niczyjej uwagi i miłości, bo skoro jeden chłop, którego tak bardzo kochała, stwierdził, że nie chce z nią być i się poddał przy pierwszych trudnościach, to już żaden nie będzie chciał zwrócić na nią uwagi. Rozwód niestety odcisnął na niej swoje piętno.
- Jasne, to w takim układzie musi to działać w dwie strony.- powiedziała spokojnie, odwracając się przez ramię, żeby posłać mężczyźnie przyjazny, choć zmęczony uśmiech. Wyjęła z szafki nad zlewem opakowanie z jakąś zwyczajną, marketową kawą, zapewne bardzo kwaśną i niskiej jakości, ale przynajmniej nie jest to rozpuszczalne gówno. Wrzuciła ziarna do młynka i poczekała kilka sekund aż zamienią się w proszek, który będzie mogła przesypać do filtra w ekspresie, takim typowym jak na amerykańskich filmach, że kawa zlatuje sobie do dużego dzbanka.
- Nie zrozum mnie źle, ja ją strasznie kocham, oddałabym za nią własne życie, ale chyba każdy rodzic przechodzi przez takie etapy, że chciałby się dzieciaka pozbyć, utopić, udusić albo cofnąć się w czasie i dokonać aborcji. Nie wiem, czy Gabi ci opowiadała o tym co się działo w jej życiu, ona nie lubi o tym mówić i cały czas obwinia się o to, że rozstałam się z Bruce'em. To kompletnie nienormalne i irracjonalne, była wtedy niemowlakiem, i niby jak miała się obronić przed porywaczką? Zapłakać na nią jak syrena alarmowa? To tylko moja wina, niczyja inna, ale ona tego nie rozumie. A może rozumie aż za bardzo i dlatego mnie tak nienawidzi, nie wiem... Nie ważne.- machnęła ręką i odwróciła się w kierunku szafki, żeby sięgnąć po dwa kubki. Sama nie wiedziała, dlaczego się tak przed mężczyzną otworzyła, może była tak samo podatna i naiwna jak Gabrielle? Nie do końca, ale w ten sposób wyrzuciła z siebie trochę emocji. Podobało jej się to, w jaki sposób Ares mówi o jej córeczce, to było miłe, też uważa ją za wspaniałą dziewczynę. Niezrównoważoną emocjonalnie, nieodpowiedzialną, lekkomyślną, ale z wielgachnym sercem, ale na serio czasami chciałaby ją zamordować. Ekspres dał znać, że kawa się zaparzyła więc Beatrice już z lekkim uśmiechem na twarzy nalała ją do dwóch kubków i odwróciła się do Aresa, by podać mu jeden. Zapytała, czy pije z mlekiem, czy słodzi, czy ma ochotę zjeść coś słodkiego do tej kawy. Cały czas przyglądała mu się bacznie, ale już nie tak ostro jak wcześniej, kupił ją swoim podejściem do Gabrielle, kupił ją spokojem i rzeczowością. No i cholera działał na nią pod względem fizycznym, bo był zbudowany jak młody bóg, pachniał zniewalająco, tak pięknie się uśmiechał... Brakowało jej tego, tak strasznie łaknęła męskiej atencji, a kompletnie jej nie dostawała, bo była zblokowana, albo nie dostrzegała tego, że wielu panów chce jej ją dać.
- Jestem, bardzo, ale tym, co teraz robi ze swoim życiem to w przyszłości nie wykarmi swojej rodziny. Jestem rozczarowana tym, że zrobiła sobie rok przerwy i zrezygnowała ze studiów. Oboje z Bruce'em jesteśmy na nią źli, kompletnie nie myśli o swojej przyszłości, żyje z dnia na dzień, a nie powinno to tak wyglądać. Masz dzieci Aresie? Ile masz lat? Ze 32, może 33? Na tyle mi wyglądasz. Dlatego pytam o te dzieci, nie odbieraj tego jako wścibstwo proszę.
Jej pytanie o dzieci nie było bez celu, badała grunt, bo jeśli Ares ma dzieci, to może nie będzie chciał zbyt szybko zapładniać jej córki, żeby mu je rodziła i jego instynkt tacierzyński jest zaspokojony. Jeśli nie... To będzie się bać o ich związek, bo dokładnie zna spojrzenie córki na ten temat.

Ares Kennedy
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie był ekspertem w relacjach dziecko - rodzice, bo nigdy takich w życiu nie miał. Jego opiekunowie byli bardziej jego nauczycielami, aniżeli rodzicami. To nie był ani trochę standardowy model rodziny, zero miłości i troski, przejęcia o skaleczenie, czy złe oceny, najważniejsze było wpajanie pewnych zasad i nauka zachowań, oraz tego, kim był i jakie miał możliwości. Nauczono go gotować i dbać o dom, być samowystarczalnym, oraz zadaniowym. Nikt go do snu nie przytulał i nie czytał bajek, odkąd skończył sześć lat. Wtedy skończyła się matczyna miłość i zaczęły żelazne zasady. jak przez mgłę pamiętał jak to jest, gdy ktoś się o ciebie troszczy, jako o dziecko. Szybko musiał wejść w rolę dojrzałej, dorosłej osoby, biorąc na barki odpowiedzialność tego, kim był. Zabrano mu beztroskę, oraz dużo innych rzeczy, w co wchodziły też zachowania między dzieckiem a rodzicem. Nie miał pojęcia, jak to jest dostawać taką troskę, jaką Beatrice darzyła Gabi. Widział ją gołym okiem, bo to było coś, czego po prostu nie znał. Matce jego ukochanej bardzo na niej zależało i chyba nawet rozumiał, dlaczego była na nią zła, dlaczego tak o niej powiedziała i dlaczego tak bardzo się na siebie denerwowały.
Miłość. Zauważał to u siebie i u Gabi. Denerwowały ich w sobie czasami wręcz irracjonalne rzeczy, więc to właśnie tak wyglądało... a miał się przy niej nauczyć nie być takim raptusem, więc czy to w ogóle będzie możliwe?
Odparł jej jedynie uśmiechem w odpowiedzi, nie mając absolutnie żadnego problem, by zwracać się do niej na ty. Obserwował jak robi kawę, choć nie były to techniki jakich używał on. Musi się przyzwyczaić, że przez najbliższe dni, tygodnie, czy nawet miesiące nie będzie miał dostępnych wszystkich swoich wygód, a wręcz musi przyzwyczaić się do normalnego życia. Zawsze w sumie ciekaw był jak to jest, choć bardzo nie szanował ludzi, którzy byli leniwi i żyli w biedzie na własne życzenie. Bo tak, uważał życie Gabi i jej matki za biedne, w końcu nie mogły kupować tego co chcą, kiedy chcą. On miał nieco inne pojęcie bogactwa i biedy. Tak, czy inaczej, nie oceniał matki Gabrielle, bo nie znał dobrze jej historii. Miał do niej póki co bardzo neutralny stosunek.
Milczał chwilę po wyznaniu Beatrice, przyglądając uważnie jej mowie ciała i słuchając każdego słowa oddzielnie. Analizował to, co mówiła i doszedł do wniosku, że była dokładnie jak Gabi - cała wina na siebie i chuj. kompletnie tego nie rozumiał.
- Tak, opowiadała. - Odparł w końcu. - Wydaje mi się, że może po prostu brakuje między wami dobrej komunikacji... - Jeszcze jakby między nim, a Gabi taka była. Chociaż robili postępy, patrząc na to, że dziś udało im się w miarę spokojnie porozmawiać. - I chyba obydwie lubicie zwalać wszystko na siebie, co? - Dodał już nieco luźniej, dając jej do zrozumienia, że z nim jej córka robi identycznie. Zauważył, że Gabi miała dużo żalu do matki i trochę to rozumiał, traktowała ją jak dziecko, a nikt tego nie lubi. Zaś matka nie mogła się z pewnymi rzeczami pogodzić... Nie chciał się w to zbytnio mieszać, w końcu jakim on był ekspertem w tej dziedzinie? Jednak poczuł jakąś chęć pogodzenia ich ze sobą... może dlatego, że zazdrościł trochę Gabi? Miała rodziców, którzy ją kochali, troszczyli się o nią.... a na tego do końca nie doceniała.
Czy tak właśnie będzie z jego dziećmi? Czy robiąc dla nich wszystko, co w jego mocy i tak kiedyś znajdą jakieś błahostki, o które będą się na niego denerwować? Tak dla zasady?
Odparł, że pije bez mleka i cukru, dziękując pięknym uśmiechem za podanie mu kawy. Upił jej łyk i nie był to szczyt jego marzeń, wręcz nawet tych najmniejszych, ale nie dał tego po sobie poznać.
Pokręcił delikatnie głową na jej wzmiankę o studiach. Nie rozumiał tego fenomenu, bo wiedział jak działa system. On i jego Rodzina pociągali za wiele sznurków, dyktowali warunki, pod które później podlegały społeczeństwa. Wiedział, dlaczego się to robiło, dlaczego tworzyło się z ludzi robotę - szkoła, studia, praca, brak wymagań i ambicji, bądź podległy systemowi. Niby demokracja, a jednak cicha dyktatura. Już miał wyrazić swoje zdanie, ale padło pytanie, a raczej dwa pytania, po których Angelo zamilkł. Nie dlatego, że szukał kłamstwa, czy były one niewygodne, ale dlatego, że nie był do końca pewien, czy powinny padać na nie odpowiedzi.
- Właściwie to 36. - Zaczął od tej, która mogła być dla kobiety gorsza. Właśnie potwierdził jej słowa, że technicznie to mógłby być ojcem Gabi. Upił kolejny łyk kawy i spojrzał za okno. - A dzieci nie mam. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo... - Dodał trochę luźniej, niby żartując, ale jednak tak nie do końca. Uśmiechnął się i zerknął na Beatrice.
- Ekspertem nie jestem, ale chyba powinniście jej trochę odpuścić. Gabi czuje waszą złość i jest zła, na to, że jesteście źli, że chcecie jej układać przyszłość... ona chce decydować sama, jak my wszyscy. Nikt nie chce być do niczego zmuszany, prawda? Studia w cale nie są w tych czasach wyznacznikiem, Gabi to mądra dziewczyna, poradzi sobie bez nich, jeśli będzie chciała. Jeżeli zechce to pójdzie na nie za rok, za dwa... Przeżywa teraz najlepsze lata swojego życia, a ja chcę jej pomóc je przeżyć, niech mi tylko odblokują majątek i zapewniam, dostanie je. Na doświadczenie i prace jeszcze będzie czas, młodości nigdy nie odzyska i nie kupi. Moim zdaniem ludzie robią odwrotnie niż powinni. Za młodu powinno się czerpać życie garściami, później budować majątek i zakładać rodzinę. Sam bardzo żałuję, że tej młodości nie miałem, a ty nie? Nie chcę żeby to wszystko brzmiało tak, jakbym się wymądrzał, w końcu... nie mam dzieci. - Zaśmiał się krótko. - Ale gdybym miał, to stawiałbym ich szczęście na pierwszym miejscu. Nie swoje własne ambicje. - Nieważne, czy matka Gabi po tym wywodzie będzie go lubiła, czy też nie. Angelo zawsze wyrażał swoje zdanie, a właśnie tak uważał. Dodatkowo stał p stronie Gabi, bo zawsze osłoni ją swoją piersią. Nieważne, czy ktoś zaatakuje ją słowem, nożem, czy kulką. On tam zawsze stanie. Szczególnie, że zgadzał się z Gabi i jej przerwą od nauki i wybranym sposobem życia.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Nie od dziś wiadomo, że miłość jest gorsza niż sraczka... Ze sraczką łatwo sobie poradzić, jest na to jedna, skuteczna metoda: zrzucać balast i wziąć leki hamujące, a na miłość to cholera nie pomoże za żadne skarby świata. Z miłości robi się różne głupie rzeczy, nawet te absurdalne, których teoretycznie nie powinno się robić kochając kogoś. Beatrice już zapomniała jak to jest być kochaną, tak jak teraz ewidentnie jest kochana jej córeczka. Kobieta poczuła zazdrość na ich widok, nie powinna tego czuć, powinna się cieszyć, wspierać dziecko, kibicować jej, ale to było silniejsze od niej. Wzgardzona, odrzucona, po naprawdę ciężkiej, sądowej batalii, której ni jak nie miała jak wygrać z racji zawodu i znajomości męża, który okazał się być bezwzględny. Niby się teraz dogadywali, ale co jej złego uczynił to tylko ona wie, aczkolwiek sama też nie była lepsza. Było między nimi dużo żalu i niedopowiedzeń przez to porwanie Gabrielle.
Blondynka usiadła na kuchennym krześle, założyła nogę na nogę, z gracją i wdziękiem siadając jak prawdziwa dama z klasą. Czarne szpilki na smukłych nogach odzianych w cienkie rajstopy, elegancka, ołówkowa spódnica, biała koszula, rozpięta pod szyją o dwa guziki. Beatrice prezentowała się naprawdę dobrze, a byłaby zniewalająca, gdyby poszła do fryzjera, kosmetyczki, zadbała o zmęczoną cerę, zrobiła paznokcie. To nie tak, że nie miała na to pieniędzy, ona zwyczajnie nie miała ochoty, ani dla kogo się starać, nie wiedziała, że może czuć się piękna sama dla siebie.
Było jej trochę głupio, że wywaliła się z tym wszystkim przed kompletnie obcym facetem, ale mleko się rozlało i jako dorosła kobieta musiała przyjąć na klatę tego konsekwencje.
- Uwierz mi, staram się z nią rozmawiać po ludzku, ale ona tego nie chce, ciągle mnie odpycha. Nawet na głupie pytanie dotyczące szkoły, jak jeszcze do niej chodziła, potrafiła odpowiadać, że to nie moja sprawa. Traktuje mnie jak największego wroga, a ja bym jej dała gwiazdkę z nieba, jeśli tylko byłoby to możliwe.- westchnęła, upiła łyka kawy i zaplotła obie ręce na gorącym kubku. Ona też piła czarną kawę bez żadnych dodatków. W tym domu cukier był tylko dla Gabrielle, mleko również, śmietanka, bita śmietana w sprayu i jakieś karmelowe polewy i inne cuda.
Uśmiechnęła się lekko słysząc, że lubią zwalać wszystko same na siebie. Tak, było w tym dużo prawdy. Uniosła swoje niebieskie tęczówki znad kubka i spojrzała na Aresa z lekkim rozbawieniem. Chyba ją kupił, polubiła go, bo szczery z niego chłop, a przynajmniej tak jej się wydawało. Odpowiedziała mu na to jedynie lekkim wzruszeniem ramion, coś na zasadzie: winna. W kuchni roznosił się zapach kawy, Bea i Gabi uwielbiają ten zapach, choć jej córka chyba bardziej.
- Jesteś tylko o cztery lata młodszy ode mnie, no niemal jak dziecko...- zażartowała i wyciągnęła rękę przez stół, żeby poklepać Aresa po policzku, ot tak zaczepnie i z rozbawieniem, ale szybko cofnęła rękę, zdając sobie sprawę z tego, że chyba za bardzo się spoufala. Ona miała jeszcze jakieś hamulce, Gabi nie miała ich wcale.
- Czyli nie wykluczasz, że gdzieś tam po świecie chodzą mini wersje samego siebie? Nam, kobietom trudniej jest myśleć w taki sposób z oczywistych względów. My nie możemy nie mieć pewności, że nie mamy dzieci. Gdzie jest sprawiedliwość na tym świecie?- próbowała zażartować, jakoś rozluźnić atmosferę i poznać trochę tego przystojnego mężczyznę, którego silne ramiona tak pięknie prezentowały się niezakryte praktycznie żadnym materiałem, przecież miał na sobie tylko opiętą koszulkę na grubych ramiączkach, więc Bea mogła sobie co nieco wyobrażać. Odstawiła kubek z kawą na stolik i wsparła brodę na ręce, przyglądając mu się intensywnie i oczywiście słuchając co ma jej do powiedzenia. Nie wyglądała na złą, zmartwioną, ani nie prezentowała żadnych negatywnych emocji związanych z jego szczerością. Widać było, że się zastanawia, analizuje, nie wysuwa pochopnych wniosków i nie wtrąca mu się w wypowiedź, pełna kultura.
- Może masz rację...- powiedziała gdy skończył mówić, a ona postukała palcami drugiej dłoni o kubek z do połowy wypitą kawą.
- Zabrzmię teraz jak stary, zmęczony życiem człowiek z gigantycznym doświadczeniem, ale to jest tak, że mając dzieci, chcesz im zapewnić lepsze życie niż tym sam wiodłeś, chcesz im dać wszystko, to czego ty nie miałeś. Ja na ten przykład nie mogłam pozwolić sobie na studia, spełnianie marzeń o konkretnej ścieżce zawodowej, zwyczajnie nie miałam pewnych przywilejów, które ma teraz ona, na co oboje z Bruce'em ciężko pracowaliśmy i to chyba dla tego to wszystko wychodzi jak wychodzi. Wiadomo, że chodzi o to, żeby dzieci były zwyczajnie szczęśliwe, bezpieczne i zdrowe, a studia nie są żadnym wyznacznikiem wartości człowieka, ale pomyśl jak byś się czuł, pragnąc czegoś tak bardzo, a nie mogąc sobie na to pozwolić, a twoje dziecko może to mieć, ma taką szansę, a z tego nie korzysta. To skomplikowane, okropnie trudne. Zobaczysz jak sam zostaniesz kiedyś rodzicem... Chcesz chronić swoje dzieci przed popełnianiem błędów, które ty popełniałeś, chcesz pokazać inną, lepszą ścieżkę. Gabi mi pokazała, że niestety, nieważne jak się starasz to i tak dziecko musi popełniać błędy, swoje własne, nie jeden, nie dwa a setki, żeby się czegoś nauczyć, ale ty jako rodzic i tak chętnie wziąłbyś na siebie wszystkie ich konsekwencje, a tak się nie da.- westchnęła ciężko, bardzo zmęczona nie tylko podróżą, ale i tymi emocjami i tak poważną i otwartą rozmową z partnerem swojej małej córeczki. Czuła, że ogarnia ją senność, a musiała jeszcze rozpakować walizkę, wstawić pranie, wziąć prysznic i ogarnąć skrzynkę mailową.
- Pewnie często ludzie oceniają cię po wyglądzie, prawda? Ja też to zrobiłam, przepraszam. Widzisz... Człowiek uczy się przez całe życie, nawet ja, taka stara baba czegoś się dziś nauczyłam dzięki tobie. Mądry z ciebie mężczyzna, oby ta moja różyczka przy tobie zakwitła, nie pozwól jej zwiędnąć. -uśmiechnęła się przyjaźnie i położyła dłoń na ręce Aresa, lekko ją po nim poklepała, a potem chwilkę przytrzymała i pogładziła kciukiem jej wierzch. Odsunęła się jakby kopnął ją prąd, uświadamiając sobie co też głupiego wyprawia.
- Jedliście coś? Może zamówić sushi, albo coś z ulubionej restauracji Gabi?- zapytała wstając od stołu. Włożyła kubek po kawie do zlewu i zerknęła za okno. Pani Watson znów dyskutowała ze swoimi kotami na balkonie. Dzień jak co dzień.
- Muszę cię przeprosić, potrzebuję wziąć prysznic, jestem wykończona po podróży, czuj się jak w domu.
Uśmiechnęła się przyjaźnie i przechodząc obok Aresa poklepała go po ramieniu. Poszła szybkim krokiem w kierunku swojego pokoju i... Nie domknęła drzwi. Ciekawe czy specjalnie, czy nieumyślnie...
Zaczęła z siebie zrzucać ubrania, najpierw koszula, później spódnica, bardzo powoli.
Drzwi jej sypialni było widać perfekcyjnie z kuchni, a jej sylwetka odbijała się w lustrze, była bardzo zgrabna. Beatrice zdawała się kompletnie nie zwracać uwagi na fakt, że drzwi są lekko uchylone i Ares ma perfekcyjny widok na to co się tam dzieje. Spadł biustonosz, zaraz za nim pończochy zapięte na pasie, potem sam pas i same stringi. Stała przed lustrem kompletnie naga i przyglądała się krytycznie swojemu odbiciu, myśląc, że taki facet jak Ares nigdy w życiu nie spojrzałby na nią tak jak na jej piękną, młodą córeczkę. Zero pewności siebie i głowa pełna kompleksów. Beatrice nienawidziła swojego starzejącego się ciała, czuła do siebie odrazę. Niemniej jednak nie zastanawiała się długo, musiała narzucić na siebie satynowy szlafrok i przemknąć do łazienki, żeby wziąć prysznic. I tu zostaje pytanie... Czy Beatrice nie domknęła drzwi specjalnie, czy zrobiła to z przyzwyczajenia, bo mieszkając z samą córką, nie musiała się w ogóle przejmować czymś takim jak prywatność.

Ares Kennedy
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Fakt, Gabi nie potrafiła zbytnio rozmawiać, doprowadzała tym Angelo czasami do białej gorączki. Szczególnie, jak jebnęła focha i koniec. Więc potrafił zrozumieć Beatrice, uśmiechnął się nawet i pokręcił głową.
- Wiesz, co zauważyłem? - Postanowił podzielić się z nią swoimi spostrzeżeniami. W pewien sposób jechali na jednym wózku.
- Ona czasami zamiast słów potrzebuje tylko się przytulić. I sama zaczyna gadać. Czasami mam jej dość, potrafi mi wchodzić nawet pod koszulkę, jak pracuję na laptopie, czy telefonie. - Zaśmiał się do wspomnień i znów pokręcił głowa, upijając kolejnego łyka kawy. - Z natury nie jestem cierpliwym człowiekiem, ale ona mi daje szkołę życia pod tym kątem i... to w sumie przynosi jakieś efekty. Może też spróbuj? - Może gdyby jej matka zamiast pytać o szkołę i rzeczy, o których Gab nie chciała rozmawiać i podeszła do niej jak czasami Angelo - po prostu, bez słów pokazując "jestem tu dla ciebie", może dziewczyna by się przed nim otworzyła? Sam nie wiedział, jedynie podzielił się tym, co zdążył już dostrzec żyjąc z nią kilka miesięcy. Gabi potrzebowała dużo jego uwagi, jakby jej w domu od rodziców nie dostawała... Jej matka wydawała się pewna, że ją dawała, ale może w nieodpowiedni sposób?
Całkiem nieźle przyjęła informację o jego wieku. Wyglądał na rozbawionego, do moment, w którym jej dłoń zaczęła zmierzać w stronę jego policzka. Angelo bardzo cenił sobie swoją przestrzeń osobistą i pozwalał się do siebie zbliżać jedynie Gabi. Wszyscy inni tracili palce, gdy próbowali go tylko dotknąć, bardzo tego nie lubił. Dlatego jego wzrok dokładnie śledził smukłą dłoń czterdziestolatki, na całe szczęście się wycofała. O ile ręce i dłonie był w stanie wytrzymać, bo tak witał się z ludźmi zazwyczaj, tak jeśli chodziło o twarz... Po prostu dobrze, że go jednak nie dotknęła.
- Każdy ma w nim jakąś swoją rolę. - Taka była prawda. Mężczyźni zapładniali kobiety, a one rodziły dzieci. Angelo rozluźnił się nieco po ostatnim spięciu i uśmiechnął delikatnie. - Ale tak, nie mogę tego wykluczyć. Chyba jak większość mężczyzn... hej, ale patrz, to my częściej płacimy alimenty. - Rzucił lekko, uśmiechając śnieżnobiałym równym rzędem. To było przejebane. Laski często czując hajs próbowały łapać na dzieciaka i na całe szczęście dla kochanek Angelo, że żadna nie spróbowała tego z nim.
Słuchał odpowiedzi Beatrice w spokoju, dokańczając swoją kawę. Odstawił pusty kubek na stół i zamyślił chwilę nad odpowiedzią.
- Wszystko co powiedziałaś to dokładnie to, o czym mówiłem. Spełnianie swoich ambicji, nie dzieci. Tak samo jest z Gabi... dajcie jej popełniać błędy, tak, jak mówisz. Dajcie jej żyć i oddychać, a jestem pewien, że wtedy wam podziękuję i będziecie mieli lepsze relację. Rozumiem wszystko, co mówisz, chociaż mi osobiście ciężko wyobrazić sobie jak to jest nie mieć możliwości, bo ja zawsze je miałem. Może właśnie dlatego się na tym tak nie skupiam, nie wiem. Wiem za to, że zostając ojcem, postarałbym się być najlepszym przyjacielem dla swojego dziecka. Opiekunem. Drogowskazem, mentorem... Chociaż nam, mężczyznom dużo łatwiej izolować pewne rzeczy, niż wam, jako matkom, zdaje sobie z tego sprawę. Jesteście dużo bardziej od nas emocjonalne. Trudny temat. - Podsumował, zaskoczony trochę tym, w jaką stronę poszła ta rozmowa. Uznał Beatrice za mądrą kobietę, która może się trochę zaniedbywała i męczyła życiem, ale na pewno chciała dla Gabi dobrze. Ogólnie dobrze mu się z nią rozmawiało. Spokojnie. Chyba obydwoje potrzebowali tej rozmowy.
- Nie pozwolę. - Odparł, a jego wzrok powędrował znów za dłonią blondynki. Na szczęście zdecydowała się dotknąć jego dłoni, chyba była tak samo dotykowa co jej córka. Nie skomentował, unosząc na nią swoje ciemne spojrzenie.
- Przywykłem do nieprzychylnego wzorku względem moich tatuaży i kolczyków... nie musisz mnie za to przepraszać Beatrice. Na co dzień się tym nie przejmuję, mam w dupie to co myślą o mnie mijani na ulicy ludzie, a ci z którymi pracuję dawno przywykli do mojego wyglądu. - Wytłumaczył jej swoje spojrzenie na tę sprawę, czując jak głaszcze go palcem po dłoni i nie był już taki do końca pewien, czy tu chodzi jedynie o jej potrzebę dotyku... Gabi była bardzo podobna pod tym kątem, ale jakoś coś mu tu nie pasowało.
- Nie trzeba, spokojnie. Gabi zrobiła naleśniki, na słodko i na wytrawnie, jeszcze zostało. Wszystko jest w lodówce. - Rzucił, jeśli byłaby głodna, b na zmęczoną wyglądała. Obserwował ją jak krząta się po kuchni, ale jeszcze nie wstał.
- Oczywiście, rozumiem. Dzięki. - Posłał jej kolejny uśmiech, znów czując jak go dotyka. Uniósł brew i spojrzał na nią przez ramię, odprowadzając ją spojrzeniem do pokoju. Nie mógł tego rozgryźć. Tego, czemu tak bardzo go dotykała. Może taki miała odruch? Albo potrzebowała męskiego dotyku.... czy ona....?
Zostawiła uchylone brwi. Angelo z rozbawieniem obserwował jak rozbiera się przez tą małą szparkę. Pokręcił głową i wstał od stołu, odstawiając kubek i ... zerknął. Splątał ręce na piersi i wychylił się zza framugi lekko. Oczywiście, że męska ciekawość była od niego silniejsza. I w sumie to bardzo trafna, bo faktycznie niedaleko padło jabłko od tej jabłoni, Gabi była niemal dokładnie tak samo zbudowana jak jej matka. Różniły się tylko wiekiem i o kilka centymetrów wzrostem, ale budowa ciała pozostawała taka sama. Schował się i chwycił za nos, powstrzymując swój śmiech. On już wszystko rozumiał...
Wziął wdech, wydech i ruszył w stronę pokoju Gabi, nie będąc sobą, gdyby tych drzwi do pokoju jej matki nie domknął. Zrobił to z ogromną satysfakcją, dając kobiecie znać, że widziałem, nie jestem zainteresowany. Lubił się tak z ludźmi zabawiać.
Wchodząc do pokoju Gabi najpierw lekko uchylił drzwi, wsadził prze nie głowę i zbadał grunt. Leżała na łóżku, przykryta kocem i z poduszką na głowie, dokładnie tak, jak obiła zawsze, gdy nie chciała go słuchać.
- Gabi? Halo Gabi gdzie jesteś? - Udał, że jej nie widzi, zatrzaskując za sobą drzwi. Rozejrzał się po pokoju, zajrzał pod biurko, do szafy, z której coś na niego wyleciało, więc rzucił tą szmatę gdzieś na bok.
- Hm, może jest w łazience, poczekam sobie na nią... - Rzucił niby do siebie i położył się na łóżko tak, żeby przygnieść ją całym ciałem. Zaśmiał się, zakleszczając dziewczynę w swoich objęciach i nie pozwolił jej spod siebie wyjść. Chwilę ją tak potrzymał i w końcu odrzucił poduszkę, którą się przykrywała tak, że przeleciała ona cały pokój. Zacisnął się ramionami na drobnej sylwetce Gabi i przekręcił na bok, mocno ją do siebie przytulając.
- Co to za pyszne burito? - Nadal była zawinięta w koc w jego ramionach. Zaśmiał się i pozwolił jej w końcu wyswobodzić tak, żeby mogła się wyplątać ze wszystkiego i kiedy odwróciła się do niego przodem, znowu ją przytulił, mocno i pocałował w czoło. Łóżko pod nimi zaskrzypiało niebezpiecznie.
- Myślę, że ta konstrukcja pierdolnie. - Wyraził swoje obawy. Ten pokój go trochę przerażał... czuł się jakby był w łóżku swojej córki, a nie dziewczyny. Dosłownie. Pojebane.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Post zawiera treści o zabarwieniu erotycznym, sof 18+.
Gabi miała kompletnie inne plany na ten dzień, to wszystko nie miało tak wyglądać. Miało być miło, przyjemnie, relaksująco, a nie wielka i powalona drama. Męczyła się sama ze sobą, chciała zniknąć, zejść wszystkim i wszystkiemu z oczu, żeby już nikt się nie musiał na nią wściekać, użerać z tymi niekontrolowanymi wybuchami negatywnych emocji, jakie z niej wylatywały. Nawet dla niej to było męczące i irytujące. W ten sposób zamykało się kółko! Była jak taki chomik pędzący w kołowrotku, z którego przy dużej prędkości ciężko wyjść i jak przestanie się biec to kołowrotek robi z tobą co chce, a najczęściej wywala cię z siebie, kręcąc się dalej. Nie chciała być dłużej z matką w jednym pomieszczeniu, bo bała się, że powie o kilka słów za dużo i Angelo zobaczy jej mroczne oblicze, takiego, jakiego jeszcze nigdy nie widział i chyba nie chciała, by ją taką oglądał, a niestety potrafiła być dla matki bardzo nieprzyjemna. Nawet nie pomyślała, że zostawienie tej dwójki ze sobą może poskutkować tak szczerą rozmową, jaką ze sobą odbyli, a później małym pokazem matki.
Oczywiście zamknięcie przez Aresa drzwi do sypialni starszej blondynki nie umknęło jej uwadze i oczywiście zrobiło jej się głupio, że lekkomyślnie, wiedziona jakąś dziwną potrzebą podobania się komuś zrobiła coś tak paskudnego, ale to tylko świadczyło dobrze o partnerze córki, ale... znów poczuła się źle sama ze sobą. Jakby nie było kolejne odrzucenie, przez kogoś tak pięknego i mądrego. Nie mogła zrobić nic głupszego, ale zwaliła to na barki zmęczenia po podróży, nie mogła tak się zachowywać względem faceta swojej córki, to było chore. W głowie Beatrice zakwitła nawet myśl o tym, że chciałaby, aby firma wysłała ją na kolejną delegację. Tak to by było cudowne rozwiązanie. Gabi i Ares mogliby robić co tylko zechcą, a i ona miałaby spokojniejszą głowę, zajęta pracą.
Gabrielle w tej swojej złości, którą nie wiedziała, w jaki sposób ma wyładować zwyczajnie rzuciła się na łóżko, zakopała w koc, ułożyła poduszkę na głowie, żeby stłumić swój krzyk i próbowała się opanować. Nie oczekiwała, że Angelo za nią poleci, będzie próbował uspokoić, przemówić do rozumu. Właściwie wręcz przeciwnie i dobrze się stało, że matka zatrzymała go na chwilę rozmowy, bo mogła, choć spróbować wyciszyć się sama. Miała ochotę wziąć jakąś pigułkę, która sprawi, że zaśnie na najbliższe kilka dni i obudzić się, dopiero jak okres się skończy, ale takie tabletki nie istnieją. Niestety.
Nastolatka cierpiała teraz nie dlatego, że matka nie pozwoliła im spać w jednym pokoju, jakby byli gówniarstwem, które nie wie, co to seks, skąd się biorą dzieci i nie umieją używać zabezpieczenia, tylko dlatego, że obwiniała się za zepsucie tego dnia, tak bardzo, że chyba bardziej się nie dało. Czuła obrzydzenie do samej siebie, choć racjonalna część umysłu próbowała przekonać tą dramatyzującą i przesiąkniętą hormonami, że nic takiego się nie stało. Dlaczego tak ciężko było wyluzować? O! Może poprosi Angelo, żeby walnął ją w łeb, albo, żeby ją poddusił do tego stopnia, że straci przytomność? Może taki reset mózgu dobrze jej zrobi? Ha! To jest całkiem ciekawe rozwiązanie, warto spróbować, musi po niego pójść i o to poprosić.
Z tą uroczą myślą chciała wstać, ale usłyszała, że drzwi się otwierają i ktoś staje na pierwszej desce pokoju, która strasznie skrzypi, gdy się na nią nadepnie. Już wiedziała, że ściągnęła do siebie myślami swojego ukochanego. Z głośników laptopa właśnie leciała piosenka: Boom, boom, boom, boom I want you in my room. No idealnie!
Dziewczyna wysunęła lekko twarzyczkę spod poduszki i jednym okiem obserwowała co robi Angelo i co do niej mówi i... Miała takie: WTF? Czy ja ci wyglądam na trzyletnie dziecko, które lubi bawić się w chowanego?
Ale z drugiej strony umierała ze śmiechu i nie mogła się powstrzymać, żeby nie zacząć rechotać. Angelo zwariował... Oszalał kompletnie go odcięło. Albo to wystrój pokoju tak na niego zadziałał i już nie widział w Gabrielle laski, z którą fajnie jest się bzykać tylko niesfornego dzieciaka. Cóż, wiele by się nie pomylił, bo dziś zachowywała się jak skończona kretynka, z niewielkimi przebłyskami "normalnej siebie".
Wiedział, jak jej poprawić humor, za każdym razem doskonale to wiedział, a robienie z siebie "głupka" było jedną z metod, którą Gabi bardzo chętnie zawsze podchwytywała. Teraz też tak było! Złapała ten vibe i ani drgnęła, mimo iż się śmiała i nagle poczuła ciężkie, zwaliste cielsko na sobie, aż zabrakło jej tchu, jednakże lubiła takie zgniatanie, aż za bardzo chyba się z tego cieszyła.
- Zaraz mnie uduuuuuusiiiiiiisz.....- jęknęła, choć spod poduszki było to słychać dość cicho, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze dudniła muzyka. To było takie: nie rób! Ale rób! Nie róóóóób! RÓB!
Nie musiała długo czekać na ratunek, sam Angelo z nim przyszedł i przekręcił ich tak, że teraz znajdowała się w jego silnych ramionach, otulona kocykiem jak taka gąsienica kokonem, a on nazwał ją burrito! Była lekko zaczerwieniona na twarzy, trochę rozczochrana, ale oczy jej się błyszczały radośnie i znów były pełne miłości i czułości. Próbowała oswobodzić ręce i je wyciągnąć w kierunku jego policzków, ale była zbyt mocno opleciona kocem i nie mogła drgnąć.
- Spróbuj to się dowiesz...- poruszała sugestywnie brwiami i zaśmiała się cicho, kiedy już została przekręcona do niego twarzą. Jedyne co mogła teraz zrobić to wtulić twarz w zagłębienie jego szyi i... zrobiła mu na niej pierdzioszka. Nie mogła się przed tym powstrzymać. Szczeniackie, głupiutkie, ale urocze zachowanie zakochanej gówniary. Zaraz po pierdzioszku lekko go dziabnęła niczym wampir. Przyszczypała skórę na jego szyi ząbkami i zaczęła się śmiać. Poczuła jak koc ustępuje, jak jest z niego wyplątywana i w końcu zrobiło się przyjemnie chłodno i mogła zapleść ręce na karku Angelo oraz bezczelnie wsunąć szczupłą nóżkę między jego uda i docisnąć kolanem jego krocze, zaczepnie. Poprzednia piosenka się skończyła, a z głośników poleciała inna, ciekawsza, bardziej pasująca do aktualnej sytuacji.
- A niech pierdolnie, jeszcze nigdy nie rozwaliłam z nikim łóżka w trakcie seksu, możesz być pierwszy... - wyszczerzyła ząbki w uroczym uśmiechu. Tego potrzebowała, jego bliskości, czułości i odrobiny śmiechu, już zapomniała o tej całej złości, jaką czuła jeszcze dwie minuty temu. Jej wybawca od wszelkiego zła!
- Co robi matka? Myślisz, że mamy chwilkę dla siebie?- zapytała konspiracyjnym szeptem, wprost w jego ucho i jej lodowate palce wsunęły się pod materiał koszulki wprost na jego umięśniony brzuch, tylko po to, żeby odnaleźć gumkę od dresowych spodni i tam powoli zacząć się wdzierać, żeby odnaleźć obiekt, którego teraz pragnęła. Gabi przygryzła lekko wargę, oparła czoło na czole Angelo i patrzyła mu w oczy płomiennie, jakby chciała go pożreć.
To było strasznie perwersyjne, choć nie dla niej, bo ona traktowała ten pokój jak pokój... To na Angelo patrzyły maskotki i inne dziewczęce pierdoły. Gabi już dawno miała zrobić tu remont, ale jakoś się nie złożyło, żeby zmienić wystrój, poza tym ostatnio więcej jej tu nie było niż była.
- Chyba właśnie pękła jedna deska... słyszałam jak coś chrupnęło... To dlatego, że jesteś taki... duży....- powiedziała dość dwuznacznie, nie do końca precyzując, o co chodzi, czy mówi o jego ciele, czy o jego przyrodzeniu, które właśnie chwyciła w swoją drobną dłoń.
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ