lorne bay — lorne bay
27 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
why I can't stay alone just by myself? wish I was comfortable just with myself
001.

Trzy lata — czy naprawdę aż tyle czasu minęło od ich ostatniego spotkania? Naveah nie mogła w to uwierzyć. W 1095 dni zmienić się mogło dosłownie wszystko — a jednak stał przed nią ten sam człowiek, na widok którego w jej oczach pojawiały się niegdyś iskierki, a na twarzy zakwitał lekki rumieniec (z czego niekoniecznie była dumna). Nie zapomniała. Negatywne uczucia miały to do siebie, że zostawały na dłużej, a Gabriel niewątpliwie ją zranił, gdy po wspólnie spędzonej nocy po prostu zniknął. Nie zamierzała się tym przejmować — ale jak miała to osiągnąć, skoro nikt inny nie potraktował jej w podobny sposób? Była z reguły racjonalna i nie pozwalała sobie na miłosne uniesienia. Nie miała zresztą na nie czasu; do granic możliwości pochłonięta pracą.
Wizyta w Australii, choć planowana od dawna, nie była czymś, co budziło w Neive większy entuzjazm — być może dlatego, że wiązała się z regularnymi spotkaniami z mężczyzną, który niegdyś ją odtrącił? Poniekąd bała się atmosfery, czy chłodnego przyjęcia ze strony Gabriela. Kosy zawieszonej w powietrzu, która mogłaby skłonić jej ojca do rozważań (nawet jeśli nie miał prawa domyślić się, co miało miejsce kilka lat wstecz). Starała się odgonić te negatywne refleksje, skupiając tylko i wyłącznie na biznesie, ale … nie było to łatwe. Przynajmniej do pierwszego spotkania, które przebiegło bez echa. I drugiego; gdzie wyszła nieco wcześniej, wymawiając się bólem żołądka po spróbowaniu lokalnych smakołyków. Jak również trzeciego, podczas którego uśmiech mężczyzny zaczął w niej budzić ogromną frustrację. Zapomniał? Być może tak było lepiej. Chwila nic nieznaczącego zapomnienia nie mogła wpłynąć na ich interesy. Neive powinna brać z niego przykład.
Nieszczęśliwie, Gabriel był właściwie jedyną osobą, jaką znali w Australii — przynajmniej od nieco bardziej prywatnej strony — co wiązało się z faktem, że Morrison zapraszał go w różne miejsca, jak również skłaniał do wspólnego oglądania miasta; bądź raczej pełnienia roli osobistego przewodnika. Navaeh uczestniczyła we wszystkich wyjściach, ciesząc się z tego, jak bardzo jej ojciec lubił rozmawiać, dopytywać, zagadywać. Mechanizm ten działał świetnie; przynajmniej przez większość czasu … — Nie przyjdzie — rzuciła w stronę Gabriela, chwilę po tym, jak odczytała smsa. Wypadło mu coś ważnego, ale życzył im dobrej zabawy. Jasne. — Jeśli chcesz, możesz wracać. Nie będę cię tu na siłę zatrzymywać — stwierdziła; podając mu tym samym łatwą drogę ucieczki przed spędzaniem czasu sam na sam. — O ile, oczywiście, nie jesteś zapalonym fanem oceanariów — dodała jeszcze, pół żartem pół serio; tak by jej słowa nie zabrzmiały, jakby rzeczywiście chciała się go pozbyć.
death by overthinking
marlen
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ostatnie dwa tygodnie były dla niego wyzwaniem. Jego wieloletni wspólnik i przyjaciel pojawił się bowiem w Australii z córką, której Gabriel... Nie chciał widzieć.
Jakkolwiek okrutnie by to nie brzmiało - wiedział, że jeśli się z nią zobaczy, jeśli z nią porozmawia, jeśli będzie przy niej, uruchomią efekt bardzo niebezpiecznego domino. Nie ufał sobie przy niej; nagły wyjazd trzy lata temu po wspólnej nocy był przekleństwem i zbawieniem jednocześnie. Hedonistycznie, chciał zostać. Jeszcze jeden dzień, jeszcze tydzień, albo miesiąc. Mieć czas dla niej i dla nich, lepiej ją poznać - nie jako córkę przyjaciela, a jako kobietę, która miała w sobie coś, co tak silnie go przyciągało. Postanowił jednak być rozsądny; wtedy, teraz też. Nie zmienił daty i godziny odlotu, wyjechał zgodnie z planem, nie oferując jej przy tym żadnych wyjaśnień. W ciągu ostatnich trzech lat za każdym razem, gdy mu się przypominała, gdy zastanawiał się co u niej, karcił siebie w myślach. Nie chciał otwierać puszki pandory; nie chciał pozwolić sobie na tęsknotę za czymś, czego i tak nie mogli mieć. Był o tym przekonany; zaufanie i przyjaźń jej ojca cenił bardzo wysoko. Nie chciał sobie nawet wyobrażać katastrofy, która by się wydarzyła, gdyby zaprosił Neive na randkę, oficjalnie - tak, jak na to zasługiwała. W tej kwestii nie miał przecież wątpliwości: Neive nie powinna tracić czasu na mężczyznę, który chciałby ją ukrywać. Jak tą drugą, jak jakiś brudny sekret. A Gabriel nie wyobrażał sobie otwarcie z nią spotykać, adorować i zdobywać, później siadając przy stole z jej ojcem - swoim przyjacielem - by rozmawiać o wspólnych interesach.
I dlatego... Unikał jej. Dość ewidentnie, nie krył się z tym; jak tylko jej ojciec znikał z pola widzenia, Gabriel też natychmiast musiał iść coś zrobić i spotykali się ponownie dopiero gdy dostępna była cała trójka. Nie miał problemu z oprowadzaniem ich po mieście, spędzaniem z nimi czasu na rozrywkach, nie był w stronę Neive zimny; był za to zdystansowany, unikał jej spojrzenia, zachowywał się poprawnie, ale niemal obojętnie. Posyłał życzliwe uśmiechy - tak, jak by wypadało - ale walczył ze sobą, żeby nie zawiesić na niej spojrzenia. Wiedział, że to mogłoby się skończyć tylko źle. Dla niego przede wszystkim, nie mógł na to pozwolić.
Gdy więc usłyszał, że ojczulek się nie pojawi... Westchnął, a wzrok skierował na jedno z akwariów. Nie wiedział, szczerze nie wiedział co robić. Z jednej strony - był dżentelmenem; czym innym było taktowne unikanie czasu we dwojkę, czym innym zostawienie jej samej po środku oceanarium. Z drugiej - tego właśnie nie chciał. Czasu sam na sam. Postanowił jednak robić dobrą minę do złej gry i jakoś przeżyć te parę godzin; nie dlatego, że uważał Neive za nieprzyjemną stratę czasu, lecz dlatego, że nie ufał sobie przy niej i dużo wysiłku kosztowało go trzymanie swojej wyobraźni na wodzy, gdy patrzyła na niego tymi pięknymi oczami.
- Myślisz, że przegapiłbym szansę na zobaczenie płaszczki? - odparł w najbardziej idiotyczny z możliwych sposobów - Ktoś mi powiedział, że one się uśmiechają. Chodź, musimy je znaleźć - zaproponował, niczym podekscytowane dziecko. Tak, zdecydowanie był podekscytowany rybami, wcale nie tym, że przez następne dwie godziny będzie miał Neive tylko dla siebie. Ruszyli więc spokojnym krokiem przez alejkę; Gabriel, oczywiście, ubrany był w elegancki, szyty na miarę garnitur Prada z Mediolanu i kompletnie nie przejmował się tym, że wśród innych zwiedzających wyglądał jak przebrany klaun. - Wiesz... Twój tata nie mówił, że przylecicie we dwoje - zagadał, gdy tak szli w ciszy, by nieco przełamać lody. Zdradził jej tym samym, że nie miał czasu przygotować się na jej wizytę, bo była ona niespodzianką. Złą czy dobrą, jeszcze nie wiadomo. - Jestem ciekaw, co u ciebie.
Te słowa wypowiedział ciszej, patrząc w zupełnie innym kierunku niż ona. Nie kłamał, chciał wiedzieć, ale trochę bał się jej odpowiedzi.

neive lefebvre
lorne bay — lorne bay
27 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
why I can't stay alone just by myself? wish I was comfortable just with myself
Na moment, na sekundę, odwróciła się do niego plecami, niby to zerkając w głąb budynku; a wszystko po to, by ukryć zakłopotany uśmiech, który przemknął po jej twarzy. Sytuacja wydawała się dość zabawna — to całe unikanie i odwracanie wzroku, tylko po to, by znaleźć się ostatecznie, sam na sam, w cholernym oceanarium. Nie uważała tego miejsca za odpowiednie do poważnych rozmów; aczkolwiek nie sądziła również, że którekolwiek z nich mogłoby wykazać się wystarczającą odwagą, by do nich dopuścić. Minęło zbyt wiele czasu. On zapewne myślał, że zapomniała. Ona natomiast była przekonana, że uważał ich wspólną noc za okropny błąd, którego za żadne skarby nie chciał powtarzać. Być może widział ją jako głupią, zauroczoną małolatę? Skorzystał z okazji, a potem, wstydząc się tego, po prostu zniknął? Myślenie, że wyjazd Gabriela był uwarunkowany ich krótkim romansem, było dość egocentryczne, prawda. Ale przy niepewności, jaką w związku z tym czuła — ten scenariusz wydawał się jak najbardziej realny.
Naveah była zaskoczona, że postanowił zostać, aczkolwiek starała się tego po sobie nie okazywać. Wymówkę podała mu przecież na tacy. Mógł po prostu się pożegnać; wspomnieć, że, tak czy inaczej, ma sporo pracy albo od rana kiepsko się czuł, a nie potrafił odmówić Morrisonowi. Jej ojciec w dyskusjach nie miał sobie równych; zdecydowanie nie brakowało mu charyzmy, czy siły przekonywania — co czyniło z niego świetnego biznesmena. Niewątpliwie, pod tym względem, był dla Naive wzorem do naśladowania. Aczkolwiek ona również (zazwyczaj) potrafiła założyć maskę opanowania, prawda? Klucz w tym, by traktować owo spotkanie jak biznesowe; wówczas wszystko powinno się udać. Uśmiechnęła się więc do Gabriela i odparła tonem ociekającym życzliwością: — Wiesz, że są blisko spokrewnione z rekinami? Jestem przekonana, że te uśmiechy mogą wyglądać na złowrogie. Aczkolwiek masz rację; najlepiej zobaczyć to na własne oczy. — Ruszyli w głąb budynku, a Neive z zaciekawieniem przyglądała się kolejnym okazom, zamkniętym za szklanymi szybami. Gdy zadał jej pytanie, na chwilę wstrzymała się z odpowiedzią; niby to całkowicie skupiona na obserwacji. — W zasadzie nie widzę powodu, dla którego miałby o tym wspominać — przyznała w końcu. Ojciec zapewne uznał tę informację za nieistotną z perspektywy Gabriela. — Ostatnio często z nim podróżuję — dodała, by nie uznał, że Australię wybrała specjalnie; chcąc przy okazji załatwić niedokończone sprawy. Gdyby tylko mogła, nie widywałaby się z nim wcale. — Pracuję, pojawiam się na spotkaniach i podróżach służbowych, a niedługo mam nadzieję bardziej włączyć się w życie firmy — powiedziała. Chociaż to zapewne już wiedział, jeśli tylko uważnie słuchał — jej ojciec lubił chwalić się tym, jak umiejętnie przygotowuje córkę do przyszłej roli. Neive nie sądziła natomiast, że mógłby zainteresować się jej prywatnym życiem, więc o nim nie wspominała. Kontakty biznesowe, tak? — Ty chyba całkiem nieźle zadomowiłeś się w Australii — skomentowała, na podstawie swoich dotychczasowych obserwacji. Wydawał się … szczęśliwy? Chociaż może była to tylko kwestia klimatu.
death by overthinking
marlen
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Neive jednocześnie myliła się i nie myliła zupełnie. To prawda, że uważał ich noc za okropny błąd, ale nieprawda, że uważał ją za głupią małolatę. Fakt, różnica wieku w ich przypadku była dla niego problemem. Choć można by było niepochlebnie skomentować jego wybory z ostatnich lat, gdy jako dojrzały mężczyzna spotykał się z dziewczynami dziesięć, piętnaście lat młodszymi - potrafił przymknąć oko na ich wiek. Pewnie dlatego, że nie znał ich rodziców i nie miał nigdy poznać; jedna czy kilka udanych nocy i takie relacje albo naturalnie wygasały, albo były wygaszane przez niego, ponieważ nie był zainteresowany niczym na dłużej. Po pierwsze dlatego, że jedno wstrętne babsko złamało mu serce; po drugie dlatego, że nie chciałby tworzyć związku z dziewczyną tak dużo młodszą, z obawy, że ich etapy w życiu a co za tym idzie potrzeby są skrajnie inne. W przypadku Neive czuł się tak, jakby zawiódł zaufanie przyjaciela, jakby zrobił mu świństwo, do którego zresztą wstydził się przyznać i wtedy, i teraz. Nigdy nie myślał o Neive w kategorii panienki do łózka, w kategorii randek i związku w ogóle nie chciał o niej myśleć, bo ta decyzja wiązałaby się z koszmarem rodzinnym pomiędzy nią a ojcem, więc... Zostało mu tylko szukać z nią tej płaszczki. I rozmawiać życzliwie o pracy. Przynajmniej zamierzał spróbowac. - Wyobraź sobie taką sytuację: umawiasz się z przyjaciółką, że spędzicie razem trochę czasu jak przyjedzie do Londynu - zaczął, robiąc sporadycznie przerwy na postój przy kolejnych akwariach i czytanie naklejonych w rogach informacji o znajdujących się w nim rybach. - Przyjaciółka pojawia się u ciebie z dzieckiem, które podrzuca ci do oceanarium, bo sama jedzie do kosmetyczki - czy już widziała powód, dlaczeo ojciec miałby o tym wspominać? Gabriel może i chciał zostać z nią w tym oceanarium, bo czułby się jak ostatnia świnia gdyby ją tu teraz zostawił. Niemniej, należało nazywać rzeczy po imieniu: jej ojciec wpakował Gabriela w mega niekomfortową sytuację, bez wcześniejszego uzgodnienia, czy Webster ma czas, żeby jego córkę oprowadzać po mieście. Czym innym było parę biznesowych spotkań i wyjście na golfa z Morrisonem, czym innym to, co ojczulek chciał, by Gabryś robił z Neive. Jej odpowiedź o pracy skwitował spokojnym kiwnięciem głową. O wszystkim tym wiedział od jej ojca, nie miał więcej pytań. - Tutaj żyje się zupełnie inaczej, niż w Londynie - odparł, ledwie na moment pozwalając sobie na zlustrowanie jej spojrzeniem. Liczył na to, że jej twarz da mu jakieś wskazówki: o czym myślała? co czuła? Nie odczytał jednak niczego z jej spojrzenia i uśmiechu. - Codziennie rano idę na spacer po uprawach z moimi kotami. Powietrze pachnie wiosną, nie spalinami. Słyszę tylko szum drzew i ptaki, patrzę na zieleń... Idę pobiegać, potem biorę prysznic, jem śniadanie na werandzie i omawiam z asystentką plan dnia - dorósł do tego, że potrzeba mu w życiu dobrej pogody, spokoju i bliskości z naturą, nie miejskiego zgiełku i pędu. - Nie można mieć takich poranków w Kensington - podsumował. Choć jako multimilioner mógł żyć w Londynie jak tylko chciał,i posiadał luksusową kamienicę w najdroższej Londyńskiej dzielnicy, jasnym było, że nie znajdzie tam tej ciszy i szumu oceanu, które pokochał mieszkając w Australii. - Praca zajmuje cały twój czas? - dopytał; niby niewinnie, celowo jednak nawiązując do tego, że nie powiedziała nic o swoim życiu prywatnym. On uchylił rabka tajemnicy, prawda?

neive lefebvre
lorne bay — lorne bay
27 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
why I can't stay alone just by myself? wish I was comfortable just with myself
Prawdę powiedziawszy, ona sama nie była do końca pewna, jak to wszystko się stało — zdecydowanie nie zamierzała stwarzać problemów, czy też zwykłej przykrości (pokoloryzowanej również wściekłością) swojemu ojcu; który zresztą nigdy nie powinien się o tym dowiedzieć. Nie był to jednak moment słabości; tak nie mogła tego nazwać. Jej zainteresowanie trwało zdecydowanie dłużej, niż jedną noc; chociaż zazwyczaj starała się je ignorować. Nic dobrego nie mogłoby wyniknąć z tego romansu; a na nic poważniejszego nie mieli szans — zakładając, że chcieli pozostać w dobrych relacjach z Morrisonem.
Czekaj — zmarszczyła brwi, nieco urażona jego słowami. — Ile według ciebie mam lat? Przypominam, że jestem dorosła i potrafię poradzić sobie sama, nie musisz mnie niańczyć — skwitowała, nieco przyspieszając przy tym krok; jakby chciała szybko od niego uciec. Ponadto mogłaby zaznaczyć, że ostatnim razem niezupełnie tak ją traktował, ale w porę ugryzła się w język. W Londynie zachowywali się bardzo dorośle. — Poza tym mówiłam, że nie musisz tutaj zostawać. Jeśli to dla ciebie problem, śmiało, wracaj do obowiązków — rzuciła jeszcze, starając się zapanować nad tonem głosu sugerującym, że była na niego odrobinę obrażona. Morrison wcale nie planował podrzucać jej i w ten sposób organizować jej wycieczek. Gdyby wcześniej wiedzieli, że coś mu wypadnie, najprawdopodobniej to spotkanie wcale by się nie odbyło.
Zdążyłam zauważyć — stwierdziła, nawiązując do jego odpowiedzi o życiu w Australii. W Londynie było zupełnie inaczej, a Neive pasował tamtejszy klimat. Chociaż tutaj, jak na razie, nie wydawało się być źle. — Skąd właściwie pojawił się pomysł posiadania upraw? — zagaiła, rzeczywiście mocno zaciekawiona tym aspektem. Uważała to za … idiotyzm. Mógł przecież potraktować swoją australijską przygodę jak wakacje, nie dokładając sobie przy tym obowiązków; było go stać na takie rozwiązanie. Naveah poniekąd rozumiała niechęć do bezcelowego spędzania dni, ale farma ananasów brzmiała bardzo abstrakcyjnie. Być może tutejsze słońce wypaliło mu szare komórki? Czy ojciec nie powinien martwić się teraz o nawiązywanie z Gabrielem biznesów? — Większość. Sporo jeździmy, więc nie mam czasu układać sobie życia w Londynie; zresztą, nie wiem nawet, czy docelowo to tam zamieszkam. W wolnych chwilach trochę zwiedzam, poznaję kulturę nowych miejsc i ludzi. Korzystam, jak tylko mogę — wyznała, wzruszając lekko ramionami. Dotychczas nie narzekała na taki tryb życia i miała nadzieję, że nie znudzi jej się zbyt szybko.
death by overthinking
marlen
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dobrze, że się obraziła. Mógł ją sprawdzić w ten sposób; choć próbowała swoją reakcję ukryć, potrafił odczytywać sygnały i zwrócił na nie uwagę. Jeśli ta jej „odrobinę obrażona” postawa została przez nią zakomunikowana to znaczy, że… Chciała, żeby on chciał tu z nią być. Pokrętna logika Gabrysia podpowiadała mu teraz, że to jednocześnie znak bardzo dobry, i bardzo zły. Czyli nie był jej całkiem obojętny - jak to próbowała przedstawiać w ostatnich dniach, czyli jednak, choć w jednym procencie myślała o nim. Oczywiście - dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby nie myślała wcale; gdyby on nie myślał o niej i skupili się na biznesach… Jednak z jakiegoś niewyjaśnionego powodu Gabriel poczuł się zachęcony do złego jej reakcją i wnioskiem, że jednak był dla niej kimś więcej, niż wspólnikiem ojca. Nawet, jeśli mieli o tym nie rozmawiać.
Przechodzili akurat ciemnym korytarzem wśród oświetlonych akwariów; Gabriel zrobił coś, czego robić nie powinien, ale już wiedział, że i tak czeka na niego tylko piekło. Zatrzymał Neive opierając obie dłonie o ścianę na wysokości jej twarzy, opierając się nieznacznie, by w tej pozycji pierwszy raz od trzech lat ich spojrzenia się połączyły. Odległość między nimi była minimalna, miał może minutę, może dwie zanim w korytarzu znajdzie się rodzinka z gromadką krzyczących dzieci, więc chciał wykorzystać okazję - a raczej, nie mógł się powstrzymać. - Wiem, że jesteś dorosła - mruknął z lekkim, ale iście diabelskim uśmiechem. Tak, pomyśleli o tym samym. Jemu właśnie przed oczami przelatywały wszystkie rzeczy, które potrafiła bardzo dorośle zrobić tymi ustami, na które właśnie patrzył. - Żaden problem.
Wyprostował się, zabierając dłonie ze ściany, i jak gdyby nigdy nic przeszedł kilka kroków w bok do najbliższego akwarium. Karcił siebie w myślach za ten występ, ale własne sumienie uciszał tym, że przecież… Nic złego się nie stało, tylko na moment był bliżej, niż powinien być. Nic więcej. - Nie planowałem tego na początku - przeszedł jak gdyby nigdy nic do tematu ananasów, ignorując zupełnie to, że jeszcze czuł zapach jej perfum. - Kupiłem farmę, bo spodobał mi się dom. Remont zajął dwa lata. Sprowadzanie materiałów na wyspę na końcu świata jest niemożliwie trudne - na samo wspomnienie tysięcy formularzy celnych, które musieli wypełniać żeby Gabriel miał swoje upragnione biurko z drewna cocobolo, dostawał migreny. - Na farmie były koty i ananasy. Postanowiłem zająć się obiema sprawami - wzruszył ramionami i zerknął na nią kontrolnie, czy w ogóle go jeszcze słuchała. - Ananasy to bardzo dochodowy interes - myślę, że się ze mną zgodzisz, jak zobaczysz rozliczenia eksportu. Oczywiście, jesteś na farmie mile widziana, jeśli chciałabyś ją zobaczyć i posiedzieć ze mną w dokumentach.
Nie jego wina, że Morrison to proponował, prawda?

neive lefebvre
lorne bay — lorne bay
27 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
why I can't stay alone just by myself? wish I was comfortable just with myself
Wstrzymała oddech, gdy się do niej zbliżył. Za bardzo, zbyt niespodziewanie, mocno niestosownie. Jak również podniecająco; zważywszy na ich wspólną historię i myśli, jakie chwilę wcześniej przelatywały przez jej głowę. Przełknęła głośno ślinę i z całej siły starała się zapanować nad reakcjami własnego ciała, jako że miała wielką ochotę zbliżyć się jeszcze odrobinę i … Nie. Być może swoim zachowaniem zbił ją z tropu — co było cholernie nie w porządku — ale nie zamierzała zapominać o tym, jak ją potraktował. Jak również o swoich zobowiązaniach wobec ojca, który, mówiąc bawcie się dobrze, zdecydowanie nie miał na myśli tego typu zabawy. Kobieta starała się za wszelką cenę nie odwracać wzroku, skupiając swoje spojrzenie na jego oczach. Tych ciemnych jak otchłań oczach, które lustrowały jej twarz, wywołując na niej rumieniec. Traciła czujność.
Odetchnęła, z lekką ulgą, gdy się od niej odsunął. Nie złego się nie stało — powtarzała w swojej głowie, aczkolwiek nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że było to jak przebicie pewnej bariery. Trzymanie się jedynie biznesowych stosunków stanowiło najłatwiejszą ścieżkę do zachowania trzeźwości umysłu i hamowania niezdrowych impulsów.
Nieszczególnie spodobała jej się ta nagła zmiana i przejście do przyziemnych tematów; czy nie wiedział, jak bardzo zamącił jej w głowie zachowaniem sprzed zaledwie kilku minut? Słuchała go, ale niezbyt uważnie — prawdopodobnie wyłapując jedynie co drugie, czy trzecie słowo. Rozmyślając, rozważając, starając się zapanować nad mętlikiem myśli. Czyżby z niej szydził? Żartował? Bawił się uczuciami i emocjami? Kiwała lekko głową, dając do zrozumienia, że bierze udział w dyskusji, ale, tak naprawdę, była w zupełnie innym miejscu. — Mhm, jasne — mruknęła, nieco powątpiewającym tonem. Miałaby pojawić się na jego farmie? Dziwny pomysł. Naveah stanęła w miejscu, licząc, że po chwili i on się zatrzyma. — Co to miało być? — zapytała; emocje za bardzo się w niej kotłowały, by mogła, ot tak, porzucić temat. Była zdezorientowana i nie czuła się komfortowo. — Najpierw znikasz bez śladu, potem ignorujesz mnie, jakbym była upierdliwym dzieckiem, które nie zna się na tym, co mówi i robi, a gdy zostaliśmy na dziesięć minut sami, wyskakujesz z czymś takim? — zapytała, lekko podnosząc przy tym głos, który w jej ocenie, stał się nienaturalnie piskliwy. — Dość dobitnie dałeś mi do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowany, więc okaż chociaż odrobinę szacunku i przestań — zażądała. Właściwie, miała do tego pełne prawo; z jej perspektywy sytuacja wyglądała zupełnie tak, jakby mężczyzna świetnie się bawił, mieszając jej w głowie.
death by overthinking
marlen
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Konsekwencje jego lekkomyślności przyszły wcześniej, niż później; spodziewał się tego, ale nie wiedział do końca jaki przybiorą wyraz. Neive zawsze była dziewczyną z pazurem, nie miał zatem wątpliwości że spotka go jakiś rodzaj zjebki za niestosowne zachowanie. Kiedy to nastąpiło, stanął wraz z nią gdzieś z boku, żeby nie blokować trasy zwiedzania innym odwiedzającym. Jakaś prymitywna część jego mózgu czuła satysfakcję z tego, że Neive zareagowała w ten sposób. To oznaczało, że nie jest jej całkiem obojętny, że ona również nie zapomniała; choć doskonale wiedział, że lepiej byłoby gdyby zapomnieli oboje.
Spojrzał na nią teraz zamyślony, skupiony, ale z widoczną troską. Nie chciał, by się denerwowała i źle mu było z tym, że denerwowała się z jego powodu. Jego myśli wypełniały sprzeczności, sam w sobie nosił konflikt interesów którego nie dało się rozwiązać. Chciał czegoś, czego nie mógł mieć; jednocześnie nie chciał w ogóle o tym myśleć…
- Co masz na myśli „znikasz bez śladu”? - spytał cicho, poważnie całkiem, bo kompletnie jej nie rozumiał w tej chwili. Jej gniew - tak, ale nie jej słowa. - Przecież miałaś… Masz mój numer. Nie zmienił się od lat. Nigdy nie zadzwoniłaś - nie wypominał jej, nie denerwował się o to, nie miał pretensji. Ale to działało w dwie strony. Jeśli oskarżała go o to, że urwał kontakt i wrócił do domu, jakim jest Australia, to może należało zwrócić jej uwagę na to że ona również mogła się odezwać i również tego nie zrobiła. Z jego perspektywy, albo oboje nie zrobili nic złego, albo oboje byli winni. Po równo. - I nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek rozmawiali - żebyś kiedykolwiek chciała rozmawiać o tym, czy jestem zainteresowany.
Nie wiedział zresztą, czym zainteresowana była ona. Romansem? Związkiem? Dręczeniem jego duszy aż do końca świata? Takiej rozmowy również nigdy nie było; odczytywał znaki takie, jak jej rumieniec, cięższy oddech i szybsze bicie serca, ale one mogły oznaczać absolutnie wszystko w jej przypadku, wolał się więc nie sugerować. Westchnął cicho i wyminął kobietę, by stanąć kawałeczek dalej przy akwarium z piękną kolorową rybką pośród koralowców.
- Mandaryn wspaniały - odczytał z informacyjnego plakatu. - Jest piękna. Wyjątkowa. Ale… Zupełnie nieosiągalna. Nie można jej mieć... - westchnął ciężko, po czym przeniósł na nią swoje zgaszone spojrzenie. - Przypomina mi ciebie.
Akurat celowo przemilczał krótki dopisek z plakatu o tym, że to ryba bardzo niebezpieczna - wydziela toksyny, które mogą człowiekowi zrobić dużą krzywdę. Choć to także się zgadzało - pozwolenie sobie na relację z Neive skrzywdziłoby ich dwójkę, jej ojca i parę innych osób z ich towarzystwa. Wiedział o tym, a jednak zachowywał się jak idiota - mógłby zwalić to na nią i na to, że tak na niego działała, ale miał na tyle rozumu (chociaż tyle!) żeby nie obwiniac kobiet za swoje niestosowne zachowania. Tak, nawet teraz, gdy właśnie porównał ją do ryby!
- A teraz, jeśli chciałabyś mnie uderzyć - nie mam nic przeciwko, ale znajdźmy najpierw miejsce bez monitoringu. Nie chciałbym, żeby twoja australijska przygoda skończyła się w areszcie - teraz dopiero pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech w jej stronę, licząc, że troszkę rozładuje napięcie pomiędzy nimi.

neive lefebvre
lorne bay — lorne bay
27 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
why I can't stay alone just by myself? wish I was comfortable just with myself
Nie mógłby być dla niej obojętny — nie ryzykowałaby wówczas wszystkiego, by spędzić z nim tę jedną noc; bez deklaracji, zobowiązań i jakiegokolwiek przemyślenia sytuacji. Gdy na szali leżał jej wizerunek oraz poparcie ze strony ojca, Neive nigdy nie była tak nierozważna. Czy żałowała? Ciężko tutaj o jednoznaczną odpowiedź. Brakowało jej konfrontacji i rozjaśnienia tej, niezbyt komfortowej, sytuacji. Jednakże cofając się do tamtych czasów — zapewne postąpiłaby podobnie. Nie potrafiłaby się oprzeć temu, by skosztować ust Gabriela i poczuć jego dotyk … Dlaczego jej myśli ponownie kierowały się w tę stronę? To zdecydowanie nie było zdrowe.
Żartujesz sobie — parsknęła, słysząc, co właśnie powiedział. Miała jego numer, jasne! Miała jego numer, ale nie zamierzała dzwonić do człowieka, który nie zaszczycił jej żadnym pożegnaniem. Miała jego numer, ale poczuła się odtrącona i — poniekąd — wykorzystana. Dość naiwnie myślała, ze nie traktuje jej jak dziewczyny na jedną noc; a chociaż nie spodziewała się wielkiej miłości, liczyła na … cokolwiek. Sama nie do końca pewna, jaka reakcja byłaby dla niej satysfakcjonująca. — Może warto było wspomnieć, że już się nie zobaczymy, bo zaraz kierujesz się na lotnisko? Wiesz, przynajmniej mimochodem. Na przykład w momencie, kiedy wychodziłeś z mojego mieszkania. Było miło, ale do zobaczenia … w dalekiej przyszłości? Albo i nigdy? — wyrzuciła z siebie. Po chwili jednak udało jej się nieco uspokoić. Westchnęła ciężko. Zupełnie zignorowała wzmiankę o rybie, chociaż i tu miała ochotę się oburzyć. Wybuchy złości nie świadczyły jednak o dojrzałym podejściu, a Naveah postanowiła, że chociaż jedno z nich powinno zachować klasę. Bardzo żałowała, że znaleźli się tam sam na sam. Bardzo żałowała, że nie potrafili dalej ignorować się i unikać; to przecież wychodziło im fantastycznie od samego początku. Skąd w ogóle pomysł Morrisona, by postawić córkę w takiej sytuacji? Nigdy nie spędzała prywatnego czasu z jego partnerami biznesowymi. Miała w planie mu to wypomnieć i oświadczyć, że nic podobnego nie może mieć ponownie miejsca.
Błagam. Jesteśmy w Australii. Pewnie zostałabym zapytana, czy mogą jakoś pomóc — przewróciła oczami, nawiązując do stereotypowego, przyjacielskiego sposobu bycia Australijczyków. — Ale, tak czy inaczej, myślę, że wycieczka dobiegła końca — dodała. Nie wyobrażała sobie, żeby mieli dalej spacerować pomiędzy akwariami, ignorując zupełnie niezbyt przyjemną atmosferę spotkania.
death by overthinking
marlen
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie spodziewał się tego, że będzie aż tak zła. Minęło tyle czasu - z całą pewnością nawet jeśli wtedy była wściekła, czy rozczarowana, upływający czas powinien złagodzić jej emocje? Jeśli był tylko jednorazową przygodą, a tak mu się wydawało. Dostrzegał chemię między nimi. Przyciągała go w niewyjaśniony sposób i w końcu, pewnego wieczora poległ, nie mogąc dłużej się powstrzymywać. Ale jednocześnie nie spodziewał się, że Neive była zainteresowana czymkolwiek więcej, niż tą jedną nocą. Nie myślał nigdy o tym, że mogła być poważnie zainteresowana rozwinięciem relacji którą zaczęli tej nocy. Dlatego jej obecne zachowanie zwyczajnie nie miało dla niego sensu; to wszystko nie składało się w jeden, spójny obrazek w jego głowie. Im dłużej jej słuchał, tym bardziej głupiał.
- Neive, a co by to zmieniło? - zapytał. - Gdybym powiedział, że wylatuję. Zrobiłabyś cokolwiek inaczej?
Nie, jakoś nie potrafił sobie tego wyobrazić. Nie potrafił sobie wyobrazić że poprosiłaby go, żeby został; albo, że zapytałaby go, kiedy mogą zobaczyć się znów, albo… Że zrobiłaby z tą wiedzą cokolwiek, co dałoby mu sygnał, że go chciała. - I skoro byłaś taka zła, że wyjechałem, tym bardziej mogłaś do mnie zadzwonić. Powiedzieć, że jesteś wkurwiona. Cokolwiek. Milczałaś.
Westchnął ciężko. Miły wypad do oceanarium stał się konfrontacją, której nie planował, ale nie umiał się zamknąć i zakończyć tematu kiedy obrzucała go oskarżeniami. Już kilka razy próbował zmienić temat i oglądać ryby, ale Neive nie była tym zainteresowana, więc niejako jej decyzją kontynuowali ten niewygodny temat. A on coraz bardziej gubił sens tego wszystkiego, bo opierdalała go jak małego chłopca za to, co zrobił i czego nie zrobił, a jednocześnie brakowało jej odwagi, żeby powiedzieć co powinien wtedy zrobić, żeby było lepiej. - Nie rozumiem cię, Neive. Gdybyś chociaż wtedy zasugerowała, że jedna noc ci nie wystarczy… Przyjąłbym teraz twoją krytykę. Ale dobrze wiesz, że było inaczej. A teraz masz pretensje?
Nie, nie zgadzał się z jej zarzutami. Po wszystkim poprawił krawat, pożegnał ją i wyszedł - tak samo, jak zrobiłby to każdy inny facet po jednonocnej przygodzie, a skoro nigdy nie mówiła, że chce czegoś innego… Skąd miał wiedzieć? Teraz czuł się, jakby mieli dwie różne wersje tej sytuacji i żyli w dwóch różnych rzeczywistościach. - Skoro tak uważasz - mruknął; nie będzie jej przecież zmuszał, żeby oglądała z nim uśmiechnięte płaszczki, gdy praktycznie ciskała w niego laserami z oczu.

neive lefebvre
lorne bay — lorne bay
27 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
why I can't stay alone just by myself? wish I was comfortable just with myself
Miała w sobie zdecydowanie zbyt dużo kotłujących się emocji i chyba sama nie spodziewała się, że właśnie tego dnia zaatakują z całą mocą, stawiając ją w dość niekomfortowej sytuacji. Czuła względem niego żal i pewnego rodzaju rozgoryczenie. Nigdy, co prawda, nie spodziewała się happy endu rodem z komedii romantycznych, ale … no właśnie, pozostawało to “ale”. Chemia między nimi była tak doskwierająca, że zwieńczenie jej zaledwie jedną, wspólną nocą, niosło ze sobą niedosyt. Jakkolwiek wspaniale by wówczas nie było. Neive należała raczej do grupy ludzi, którym ciężko było oddzielić uczucia od fizyczności; a przynajmniej w przypadkach, gdy na samym początku nie postawiło się jasnych granic. Relacje czysto seksualne starała się nawiązywać raczej z osobami, których nie znała, czy nie darzyła większym zainteresowaniem; Gabriel nie należał do żadnej z tych grup.
Nie wiem … może? Nie dałeś mi na to szansy — stwierdziła, z wyraźniej słyszalnym w głosie rozczarowanym. Niezupełnie chodziło jej o to, co by zrobiła, a raczej o to, ile by dla niej znaczyło, gdyby zachował się inaczej. — Uznałam, że nie chcesz mieć ze mną kontaktu. W końcu dostałeś to, co chciałeś — wzruszyła ramionami. Nie powinna czuć się wykorzystywana — nie w przypadku, gdy wspólnie, dokładnie na taki ciąg wydarzeń się pisali. Neive spodziewała się jednak, że on wie; że zdaje sobie sprawę, że dla niej to tak niezupełnie bez znaczenia. Wydawało jej się, że emocje miała wypisane na twarzy, a jej postawa praktycznie krzyczała hej, lubię cię! — nawet jeśli to całe lubienie było dla niej samej mocno niejasne.
Oboje nieco się pogubili — co dało się słyszeć w ich wypowiedziach. Tak niejasnych i zagmatwanych; jakby rzeczywiście byli w dwóch, zupełnie różnych miejscach. Dość od siebie odległych. Naveah zrobiła już dwa kroki w kierunku wyjścia, gdy naszła ją kolejna myśl — jeśli teraz, w tym momencie, po prostu odejdzie, zostawią sprawę dokładnie tak, jak trzy lata temu.
Nie — powiedziała, ponownie podnosząc głos; delikatnie, bo tylko po to, by zatrzymać go w miejscu. Nie zrobiła natomiast żadnego ruchu w jego stronę; stała w bezpiecznej odległości, starając się ułożyć w głowie to, co chce powiedzieć. I niewątpliwie miała tutaj problem. — Nie wystarczyła mi tamta noc. Jeśli chciałeś przygodnego seksu, mogliśmy to zrobić znacznie wcześniej i o, pozbyć się napięcia, mieć to z głowy. Chociaż racja, przez samym wyjazdem, to zdecydowanie lepsza opcja, skoro przynajmniej nie musieliśmy się więcej widzieć. Cholera, Gabriel, wiedziałeś … musiałeś wiedzieć, że mam względem ciebie jakieś uczucia — pożałowała ostatnich słów, gdy tylko je wypowiedziała. Wiedział, prawda? Była o tym przekonana. Istniała szansa, że się myliła? A nawet jeśli … czy coś by to zmieniło?
death by overthinking
marlen
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaczynał myśleć, że faktycznie będzie lepiej, jeśli się rozejdą. Nie było szansy na to, że znajdą wspólny grunt w tej dyskusji. On dostawał opierdol za coś, co zrobił i czego nie zrobił, kiedy nie miał ani wtedy, ani teraz pełni informacji, które mogłyby doprowadzić go do lepszych decyzji wtedy, czy jakiejkolwiek skruchy teraz. Powoli zaczynał się godzić z tym, że nie zobaczą płaszczek i że Neive żyje nosząc żal wobec niego, z którym on już teraz nic zrobić nie może. Nawet, jakby chciał. Nie przeprosi jej przecież za to, że po jednej nocy wrócił do domu. Nie, kiedy mogła się z nim skontaktować i dać jakikolwiek znak, że dla niej temat nie został zakończony prawidłowo.
Ale właśnie wtedy coś uległo zmianie. Widział to po jej minie; słyszał rozczarowanie w jej głosie, i to przykuło jego uwagę. To sprawiło, że zamiast całkiem wyłączyć się w irytacji, w skupieniu jej słuchał. Nie zgodziłby się z tym, że nie dał jej szansy - przecież był z nią, przy niej, widzieli się, pewnie pocałował ją w czoło na pożegnanie; to była jej szansa, gdy ich wspólna noc dobiegała końca, by cokolwiek powiedzieć. C o k o l w i e k. - Wydawało mi się, że oboje dostaliśmy to, czego chcieliśmy - powiedział po dłuższej chwili ciszy. Chciał powiedzieć więcej, myślał na ten temat więcej, jego mózg działał teraz na podwyższonych obrotach, ale nie mógł. Nie potrafił. Nie umiał kłócić się z tym, że ona coś „uznała”; to znaczy wytworzyła sobie sama w swojej głowie, nie pytając go o to, jaka była prawda. Nawet jeśli był wyjątkowo ślepy, jeśli był debilem i nie odczytał sygnałów… Nie wykluczał, że tak było, ale wciąż - to ona czegoś chciała, ona czegoś oczekiwała, mogła się więc odezwać.
Już miał kierować się do wyjścia, kiedy go zatrzymała. I wtedy stało się coś, czego nie przewidziałby najlepszy jasnowidz. Gabriel poczuł się tak, jakby ktoś mu wpierdolił patelnią w głowę. Huczało mu między uszami, a głos Neive dochodził do niego jakby z oddali. Jej słowa odbijały się echem w jego czaszce gdy próbował przetrawić nowe informacje… Milczał. Długo milczał. Zdawało mu się, że kilka godzin, ale przecież nie mogło minąć więcej niż minuta, albo dwie… Patrzył na nią, spokojnie, choć był wyraźnie zmieszany nowymi rewelacjami, ale nic nie mówił. Bo jego wizja tej sytuacji właśnie runęła, a nowej nie potrafił sobie jeszcze poukładać. - Nie wiedziałem - wydusił z siebie w końcu. I znów - myśli pojawiały się w jego głowie z prędkością miliona na sekundę. Tyle rzeczy chciał jej wykrzyczeć, zarzucić, tyle pytań chciał zadać i… Nie mógł. Nie tu, nie teraz. Nie w taki sposób.
Mocno przetarł twarz dłońmi, jakby chciał się otrząsnąć z tego szoku, który nie pozwalał mu reagować normalnie. Odnotował minimalną poprawę swojego stanu, jednak zbyt małą. - Neive… - niemal szepnął jej imię, jakby bał się, że gdy wypowie je głośniej, ona odwróci się i wybiegnie. - Naprawdę… Nie wiem, co powiedzieć - przymknął na moment oczy szukając odpowiednich słów, ale żadne nie przychodziły. - Powiedziałaś… „Mam jakieś uczucia”. Nie „Miałam”. „Mam” - wymamrotał w końcu słabym głosem; może to tylko jej wybór gramatyczny, a może kryło się za tym więcej? Nie wiedział już niczego.

neive lefebvre
ODPOWIEDZ
cron