malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Julia Crane była potworną kłamczuchą.
Wróć, faktycznie wraz z powrotem do Lorne Bay i organizacją wystawy przybyło jej obowiązków, o których zazwyczaj nie miała pojęcia. Przez lata bowiem wypracowali z Flannem całkiem bezpieczny i satysfakcjonujący obie strony układ, polegający na tym, że on objął ją opieką mentora i zapewniał środki na kolejne przedsięwzięcia. Oczywiście nie za darmo i dzielili wspólnie zyski (co zapewniła im umowa notarialna), ale jeszcze częściej świętowali to wszystko w łóżku stając się dla siebie idealnymi partnerami. Po części właśnie tak miała wyglądać jej rzeczywistość, gdy już zdoła powrócić do Australii.
Tyle, że wszystko się zmieniło.
Nie żałowała wprawdzie, że jej były kochanek postanowił się zakochać i dla odmiany rozwieść dla swojej kochanki (nie pochwalała tego, ale rozumiała), ale już zamieszanie, związane z całym tym procesem i inne uczuciowe głupstwa sprawiały, że już miała dość. Po pierwsze, została sama z organizacją wystawy, a była przykładem człowieka, którego przerastały kwestie finansowe i bała się, że prędzej czy później okrutnie się na czymś przejdzie. Po drugie zaś czuła się przeraźliwie wręcz samotna, gdy wszyscy nagle dobrali się w pary i nawet Ainsley nagle odnalazła szczęście z mitycznym byłym, o którym jej opowiadała lata temu w Londynie.
Julia zaś mogła tylko z boku obserwować to szczęście i choć miała kogoś na wyciągnięcie swojej artystycznej ręki… Cóż, odtrąciła go sprzedając mu taką samą bajkę jak Gabrielowi. O braku czasu. Powód, dla którego unikała przyjaciela nie miał bowiem niczego wspólnego z tym zamieszaniem. Chodziło raczej o fakt, że osoba, która przebywała tak długo w jej towarzystwie, szybko i z łatwością rozszyfrowałaby jej stan, który teraz można było określić mianem pieszczotliwego chaosu.
Tyle, że zazwyczaj ten przydawał się jedynie dla sztuki, obecnie zaś wprowadzał Julię w stan absolutnej degrengolady, gdy piła za dużo, spotykała się z różnymi ludźmi i angażowała w relację z pewnym chirurgiem plastycznym na całego. Nie sądziła jednak, że to wszystko pomoże jej w przebrnięciu szoku, który toczył jej organizm i który sprawiał, że była dziwnie niespokojna, a każda z kolejnych jej nocy była bezsenna. Z tego też powodu spojrzenie komuś w oczy i przyznanie się do ciągu przyczyno- skutkowego było zadaniem ponad jej miarę. Nie bez przyczyny więc unikała towarzystwa Gabriela i dopiero spotkanie go w galerii (w której Crane praktycznie zamieszkała ostatniego czasu) otrzeźwiło ją na tyle, by postarać się to wszystko naprawić i zobaczyć się na kolacji.
Która już trwała dłuższą chwilę. Darowali sobie owoce morza i wcinała makaron popijając winem i słuchając cierpliwie opowieści o jakiejś wannabe artystce, która zaprosiła jego przyjaciela do siebie. Jak go znała to pewnie przy odrobinie szczęścia zahaczy to o śniadanie, ale pewnie nie powinien jej mówić o tym, że próbowała go otruć. Wszak nie mieściło się to w spisie afrodyzjaków. Lubczyk za to tak, więc odsunęła go widelcem na brzeg talerza. Ostatnie czego Julia teraz pragnęła to jakieś uczucia czy emocje, mieszające jej w głowie.
- Twoje koty też potrzebują matki. Na moje to nawet bardziej niż ty żony - zauważyła postanawiając, że weźmie go tym sposobem i zahaczy o temat jego związków, które od pewnego czasu były bardziej krótkotrwałe niż te jej, a to musiało o czymś świadczyć, prawda?
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gabrysiowi też czasem wydawało się, że wszyscy wokół dobrali się w pary, znaleźli miłość i ogarniali swoje życie. W ostatnim czasie bardzo się jednak starał rozumieć, że to percepcyjne wyolbrzymienie ma źródło w jego lęku, niczym innym. Bał się, że nikt go nie pokocha i że on nikogo nie pokocha - choć w życiu by tego nie powiedział na głos - więc podziwianie szczęśliwych związków przyjaciół i znajomych potrafiło go ukłuć gdzieś w brzuchu. Nie inaczej czuł się jednak oglądając licytacje starych, pięknych samochodów w Europie, ze świadomością, że sprowadzenie ich w nienaruszonym stanie do Australii jest niemożliwe - oto patrzył na coś, czego nie mógł mieć, z czym bał się zaryzykować, i szczypało go to w serduszku. Taki już był. Miał swoje... dziwactwa, tak jak Julia je miała; nie przeszkadzało mu zatem znoszenie jej nielogicznego czasem zachowania. A z jego strony - jej decyzja, by nawet do niego nie zadzwonić po przyjedzie była bardzo nielogiczna. Kochał ją przecież, w pewnym sensie. Zajmowała ważne miejsce w jego życiu, zwierzał jej się z problemów, chętnie słuchał o jej trudnościach; chciał z nią świętować swoje sukcesy i chciał celebrować wszystko to, co jej się udało. Wydawało mu się, że coś ich łączy. Przyjacielsko, ale dość głęboko. Mógłby się zatem obrazić na śmierć i więcej do niej nie odezwać, ale chciał dać jej szansę, zjeść z nią tę kolację i dowiedzieć się, co się tak naprawdę wydarzyło. Od tego są przecież przyjaciele. - Moim kotom lepiej jest z jednym szczęśliwym tatą, niż z nieszczęśliwymi tatą i mamą - odparł taktownie; nie będzie jej przecież mówił w restauracji, że kobiety są pierdolnięte i nie będzie z żadną wchodził w umowę cywilnoprawną, mającą dalekosiężne skutki w sferze majątkowej, prawnej i administracyjnej. Uwielbiał kobiety - to nie ulegało wątpliwościom, aczkolwiek postanowił ułatwić sobie życie popadając w generalizację: jeśli jedna była wariatką i zrobiła mu z życia piekło, to każda inna też ma potencjał, żeby tę sytuację powtórzyć. Wolał nie ryzykować. - Ostatnio byłem w barze. Piękna kobieta zaczęła mnie podrywać; nudziło mi się, więc jej pozwoliłem - mruknął, po czym sięgnął po wino i upił łyk z kieliszka. - Znasz mnie - chciałem jej rano zrobić śniadanie - oczywista oczywistośc, tak samo jak to, że rozmowa skończyła się wspólną nocą. To Gabriel przecież, dobrze że miał ten pakiet platynowy luxmedu, bo musiał się często badać na choroby weneryczne. - Już jej nie było - zadzwoniłem, żeby dopytać, czy bezpiecznie wróciła do domu. Nie odbierała, trudno - kontynuował, robiąc czasem przerwy na kęs swojego makaronu. - Tydzień później jestem z Picatso u weterynarza, w poczekalni. Ona się tam pojawia i zaczyna... Krzyczeć? - jego mina, lekko rozbawiona, wskazywała na to że z dzisiejszej perspektywy sytuacja wydawała mu się śmieszna i absurdalna. Wtedy jednak wcale tak nie było, o nie. - Że ją śledzę, że symuluję chorobę Picatso, żeby ją prześladować w tej poczekalni, i że chodziło mi tylko o jedno, i żebym za nią nie chodził - tamtego dnia był bardzo w szoku, dzisiaj, opowiadając o tym, tylko trochę. Roześmiał się cicho. Przecież obojgu chodziło tylko o jedno; a to, że Picasso (nie) był umierający, to niepodważalny fakt. - I ja miałbym szukać żony? Proszę cię, Julia.
Pokręcił wesoło głową. On i żona? W życiu.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Czasami bardzo mało brakowało, żeby Julia potraktowała go jak jedną z marionetek i wskazała mu księżniczkę, która nie przemieni w ropuchę po ślubie. Wówczas nakazałaby mu ją pocałować i żyć z nią długo i szczęśliwie. Pewnie miałaby okrutną satysfakcję, że udało się jej kogoś zeswatać i nawet starałaby się z całych sił polubić tę jego wybrankę, choć nigdy nie była dobra w tego typu relacjach z kobietami. Gdyby jednak to gwarantowało szczęście Gabriela to byłaby w stanie ugiąć się do wielu rzeczy.
Tak właśnie widziała tę relację i niezależnie czy była w niej obecna ciałem czy tylko ograniczała się do nowoczesnych środków przekazu, i tak myślała o nim tak samo ciepło i życzyła mu wszystkiego najlepszego, a trzeba było wiedzieć, że Crane dla nielicznych miała aż tyle serca.
- Och tak, bo ty jesteś taki bardzo szczęśliwy - zadrwiła nieco biorąc się za chlebek, który podali im w ramach przystawki. Nigdy nie była jedną z tych dziewcząt, które obsesyjnie dbają o linię i udają przed mężczyznami te istoty, które żywią się tylko sałatą. Wręcz przeciwnie, wynurzenia jej przyjaciela zawsze doprowadzały ją do tego, że sięgała po milion kalorii, choć czasami musiała powstrzymywać śmiech lub patrzeć na niego spod byka, zwłaszcza gdy rozgłaszał tak oficjalnie, że on się pozwolił poderwać.
Musiała go nie znać.
Całe szczęście jednak, że przełknęła kęs, bo inaczej zdecydowanie skończyłoby się nagłym zgonem z powodu zadławienia, gdy tak oficjalnie wspomniał o potrzebie zrobienia kobiecie na jedną noc śniadania.
- Zaraz, zaraz - zatrzymała go dłonią, zupełnie jakby miała sprostować to, co usłyszała. - To tak nie działa. Nie możesz umawiać się z kobietą na wyuzdany seks, a potem ją zaskakiwać śniadaniem. Albo to przygoda na jedną noc albo romantyczna relacja. Zdecyduj się, człowieku - i aż się otrzepała, bo nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek zjadłaby wspólny posiłek z facetem, którego poznała w barze ubiegłej nocy. Miała swoje standardy, a one wykluczały łączenie seksu (nawet najlepszego) z późniejszą znajomością. Raz już uczyniła taką głupotę i po namowach Flanna została na dłużej- zajęło jej to sześć lat i jasne, że nie żałowała, ale od tamtej pory już kulturalnie opuszczała mężczyzn przed ich pobudką.
- I serio, telefon? Ale po co? - pokręciła głową, bo całe clue tej sprawy i każdej innej w przypadku Gabriela opierało się na tym, że on mógł mówić swoje i podkreślać tę niezależność, ale jak przyszło co do czego był wrażliwcem i bez problemu kobiety przejeżdżały po jego psychice jak walcem. Po części mu współczuła, a po części miała ochotę po przyjacielsku zderzyć go z najbliższą ścianą, by wreszcie zaczął zwyczajnie ogarniać na tyle, by nie dać się zaskoczyć płci przeciwnej.
Zamiast tego jednak wzięła do ręki kieliszek z winem i westchnęła.
- Nie nadajesz się na przelotne miłostki, żony nie chcesz. Próbowałeś z facetem? Może by ci bardziej podpasował? - szczerze się zainteresowała, bo mogła się naigrywać z niego i kompletnie nie rozumieć podejścia z zadręczaniem dziewczyny od jednorazowego numerku, ale wciąż nie ustawała w odpowiedzi na pytanie, czemu Gabriel Webster jest nieszczęśliwym singlem.
Nie, żeby miała na to czas, ale przynajmniej starała się go wyłuskać, specjalnie dla niego.
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie ma takich księżniczek, które nie przemieniają się w ropuchę po ślubie; przynajmniej zdaniem Gabrysia. Nie był jednak wcale przeciwny swataniu, umawiał się czasem w ciemno przez polecenia znajomych, z żadnej z takich randek nie wyszło nic więcej, ale to tylko dlatego, że on niczego więcej nie szukał. Może Julia potrafiła dostrzec w nim iskierki nieszczęścia, gdy opowiadał o swoich przygodach - sam żył jednak w głębokim przekonaniu, że jest szczęśliwy, i że tak jest mu dobrze, i że nie potrzebuje żadnej stałej partnerki w swoim życiu.
- Jestem szczęśliwszy - mruknął, może zbyt defensywnie i zbyt szybko, wskazując tylko na to że przyjaciółka mogła mieć rację - ale na głos nigdy by tego nie powiedział, nie w tym kontekście. Wierzył, że z babą u boku byłoby mu tylko gorzej, nie chciał się w ogóle zastanawiać nad ustatkowaniem i rodziną. Kiedyś zgłupiał na tyle, żeby zabrnąć myślami i sercem w tym kierunku - nie mogło się to skończyć gorzej, poprzysiągł więc sobie że ta jedna próba mu wystarczyła do wyciągnięcia lekcji. I że jego lekcją jest nie ufaj kobiecie, bo byś dzisiaj ręki nie miał. Po prostu. Pokręcił głową rozbawiony. - Po pierwsze: zawsze oferowałem więcej, niż pozostali kochankowie, i żadna się jeszcze na to nie skarżyła - trochę się tych kobiet przewijało przez jego sypialnię, palce i życie; nawet, jeśli miały być tylko na raz brał sobie pewne rzeczy za punkt honoru: przede wszystkim jej przyjemność stanowiła priorytet, w osobnej łazience trzymał zestaw kosmetyków dla kobiet, czyste, pachnące ręczniki, zapas produktów menstruacyjnych, a rano robił śniadanie i rozstawał się z panną w zgodzie. Ta metoda działała, dotychczas, aż trafił na wariatkę która ewidentnie miała sama o sobie wygórowane mniemanie. Gabriel lubił myśleć o tym w ten sposób, że jednorazowe doświadczenie z nim miało być usługą premium, i tyle. Nic więc dziwnego, że zawierała dodatkowe benefity i urozmaicenia względem standardowej usługi dostępnej wszędzie dookoła. - Wiesz, że potrafię docenić piękno męskiego ciała - rzucił, skanując uważnym wzrokiem stoliki dookoła nich; nie planował porzucać przyjaciółki dla polowania na nową krótką miłostkę, niemniej nie szkodziło popatrzeć, jeśli było na co. Prawda? Mężczyźni to wzrokowcy przecież.
-No, ale nieważne. Wiem, że pytasz o mnie, żebym ja nie zapytał o ciebie - zwrócił teraz pełnię swej uwagi na nią; przejrzał ją wcześnie, ale chciał jej dać troszkę życzliwości i uczestniczył w jej starannie wyreżyserowanym przedstawieniu aż do tej chwili. To, albo może fakt, że nie był gotowy przyjąć jej obserwacji - że nie nadawał się na przelotne znajomości, choć na tym zbudował całą swoją tożsamość w ostatnich kilku latach. - Co z twoimi miłostkami? Co z powrotem? - drążył; jasno chciał zaznaczyć, że jej tego tematu nie odpuści i będzie musiała mu wyśpiewać wszyściutko, a jeśli nie, to chociaż prawie wszystko. - Opowiesz mi?
Zdawało się, że w ostatnim pytaniu wybrzmiała prośba. Ostatecznie, zależało mu na niej i trochę się martwił - zachowaniem sygnalizowała, że nie wszystko jest tak dobrze, jak chciałby żeby było.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Powtórz to szybciej i bardziej dobitnie, żebym uwierzyła - ależ oczywiście, że zauważyła ten defensywny ton i byłaby nawet usatysfakcjonowana tym, że tak, ma rację, gdyby nie rozchodziło się o realną krzywdę jej przyjaciela. Takie kwestie zaś nigdy jej nie cieszyły i trudno było ten fakt świętować. Nie mogła się jednak zgodzić na tak bezczelne generalizowanie całej płci pięknej, która owszem, zasługiwała na wszelką pogardę- sama była jej przedstawicielką, więc wiedziała jak to wygląda- ale na pewno wśród tych słynne femme fatale znajdowały się te o dobrym sercu. Wyjątki zawsze potwierdzają regułę, prawda?
Zamykanie wszystkich w jednym worku było nader krzywdzące i jednocześnie utrudniało odnalezienie tej jedynej.
- Rzecz w tym, Gabrielu, że nie każda chce tego więcej - odniosła się do jego oburzenia. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale niektóre kobiety (w tym i ona) źle przyjmowały hołdy i nadmierną atencję, zupełnie jakby mężczyzna, który to oferował, był zanadto zdesperowany, a od takich każdy trzymał się z daleka. Wiedziała, że nie jest to w porządku i przypomina czasami kopanie delikatnego i słodkiego szczeniaka obcasem, ale jak dla niej wystarczyła dobra kolacja i rozmowa, która płynie swoim rytmem. Coś, co ostatnio przeżyła z Aidenem.
- I nie chodzi mi o docenienie piękna męskiego ciała, ale o związek. Taki na dłużej - i wtedy padło pytanie, które sprawiło, że sama poczuła się dziwnie naga i to w sensie emocjonalnym, a to było gorsze niż jakikolwiek fizyczny striptiz.
Westchnęła i odłożyła wino próbując poukładać wszystko, co działo się przez ten rok w jedną całość i poległa od razu, bo nie umiała tego nazwać. Jeszcze nie przebrnęła przez poronienie, a na pewno nie przez uczucie ulgi, które poczuła w związku z nim, co sprawiło, że czuła się absolutnie winna.
To było gorsze niż cokolwiek innego.
- Wiesz, wtedy, gdy wyjechałam, byłam w ciąży z Hyde’em. Nie muszę ci mówić, że nie udało mi się urodzić tego dziecka - stwierdziła spokojnie, choć cała wręcz się gotowała w środku. - I mogłabym ci wciskać kit, że dlatego nam nie wyszło, bo rozpacz i zagubienie, ale prawda jest taka, że zdradziłam go z Adamem w Londynie i choć on nalegał, żebym mu nic nie mówiła, to nie byłam w stanie żyć z facetem po przespaniu z innym. Tak się skończyło moje narzeczeństwo - westchnęła, bo to wszystko była pieśń ubiegłych miesięcy, a po powrocie do Australii działo się tyle innych rzeczy, że aż sama nie mogła w to uwierzyć.
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Trochę teraz było tak, że Julia mu głosiła prawdy objawione, a on uczył się żyć na nowo. Kto wie? Może jej rady rozwiążą jego sercowe problemy? Choć umówmy się, Julia nie była najlepszym przykładem, ze swoją historią relacji cielesnych i około romantycznych; zawsze mogła jednak powiedzieć Gabrielowi: „rób jak mówię, a nie jak robię” i rozwiałyby się wszelkie wątpliwości. - Ja i związek na dłużej? - zapytał, tak całkiem szczerze i nieretorycznie. Jak ona sobie to wyobrażała? Z kobietą, czy z mężczyzną, Gabriel wierzył że nie potrafi się ustatkować. Nie chodzi już nawet o to, czy danie komuś swojego serca mogłoby wystawić go na ryzyko zranienia - a historia jego życia pokazała, że wolałby uniknąć powtórki. Tylko… W praktyce. Miałby z kimś… zamieszkać? Wspólnie podejmować decyzje? Opowiadać o swoim dniu? Jezu. Tyle lat był sam, że całkiem zapomniał jak to się robi. Jak żyć we dwójkę i się przy tym nie przekręcić? Gabryś ledwo ogarniał samego siebie, jak mógłby jeszcze wziąć odpowiedzialność za drugą osobę i jej potrzeby? Nie, nie, nie. Nie widział tego w swojej przyszłości ani trochę; niewykluczone jednak że w tym, jak i w wielu innych rzeczach, to Julia miała niepodważalną rację i ostatecznie wyjdzie na jej. Ale nieważne. Nie chciał już rozmawiać o sobie, a przynajmniej życzył sobie przerwy, by posłuchać o przyjaciółce. Spodziewał się wieści, ale zdecydowanie nie takich wieści. Milczał zatem, gdy mówiła. Nie przerywał. Był spokojny, przynajmniej z wierzchu; wewnątrz wszystko się w nim gotowało. Chciałby wstać i ją przytulić, i pocałować w czubek głowy i obiecać, że już będzie dobrze, ale nie mógł. Nie tutaj, nie teraz, za to czoło zmarszczone w zmartwionym wyrazie oddawało dość dobrze jego ogólny nastrój. - Przykro mi - wydusił z siebie w końcu, wyraźnie spochmurniał i dość zachowawczo utopił smutki w paru łykach wina. Cóż on mógł jej powiedzieć więcej? Nie zamierzał jej oceniać, a na to, co powiedziała nie istnieje żaden prawidłowy komentarz. Nieważne co by powiedział; nie byłoby to odpowiednie, tak mu się przynajmniej zdawało. - Jak się czujesz? - zdecydował zapytać. Zamiast odnosić się do konkretnych zdarzeń, które wymieniła. Nie chciał doprowadzać jej do płaczu w środku restauracji, nie chciał zmuszać, by rozpamiętywała to co bolesne. Chciał być dla niej, i przy niej, i okazać jej wsparcie… Choć nie wiedział za bardzo jak. - Jeśli czegoś potrzebujesz, albo mógłbym coś dla ciebie zrobić, to… - zadrżał mu nieznacznie głos, urwał więc swoją wypowiedź w połowie. Nie potrafił okazywać wrażliwości, nawet w takiej sytuacji. A może zwłaszcza w takiej. - Jeśli chciałabyś o tym porozmawiać, to… Jestem.
Zakończył tą deklaracją. Może strata ciąży i narzeczeństwa nie była tematem który chciała omawiać ze szczegółami w ogóle; może chciała, ale nie w miejscu publicznym, a może chciała teraz? Dawał jej wybór, tak mu się wydawało. Był obok, ale nie naciskał i nie zmuszał.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Chciałaby zapewne posłuchać sama dobrych rad, które tak hojnie rozdawała, ale w końcu starą prawdą życiową było określenie, że szewc chodzi bez butów. Można było więc rzec, że była specem od nieszczęśliwych miłości, bo przerobiła swoją tyle razy, że nie potrzebowała żadnej terapii, by stwierdzić, że jest to toksyczne. W głębszym rozrachunku jednak nie zamykała się wcale na nowe możliwości w przeciwieństwie do Gabriela, który zdawał się ciągle traktować tę jedną kobietę jak regułę na zachowanie wszystkich. Czy to było dobre czy złe? Nie wiedziała i po części- mówiąc brutalnie- nie obchodziło ją to zbytnio, bo przecież to było jego życie i to jak sobie pościeli to już zupełnie jego sprawa.
Podobnie jak to czy z kimś czy skończy mając na podorędziu tylko koty. Oczywistym było, że jedynie szczęście mogło motywować jej zaczepki, ale z jego pytaniem zrozumiała, że posunęła się za daleko i zdecydowała się nie drążyć tematu. Nieszczęśliwie, bo okazało się, że muszą przejść przez piekło jej przeszłości, która jak dotąd nie dawała jej spokoju.
Po części dlatego wróciła tutaj, by się od niej uwolnić, a po części pobyt w miejscu, gdzie mieszkała wiele lat z Adamem, wcale nie był taki łatwy. Podobnie jak spotkanie z siostrą Hyde’a i granie wielce pokrzywdzonej, gdy go zdradziła. To wszystko było jak te krople, które drążą skałę i już oczekiwała wielkiego upadku, który pewnie poprzedzą alkohol, leki nasenne i towarzystwo mężczyzn, których ledwo pozna.
Nie robiła sobie jednak nic z tego, bo wiedziała, że to jej sprawa, jaki proces wybierze w drodze ku leczeniu. Uśmiechnęła się więc lekko, gdy wspomniał, że mu przykro. Nie dlatego, że była jakaś wesoła albo szurnięta (z tym drugim należało dyskutować), ale dlatego, że w ich sferze na wszystko reagowało się tym grymasem ust, który z aktualnym uśmiechem miał niewiele wspólnego. Zwłaszcza kobiety uczulano na to, by zawsze były bogate i nie narzekały, więc nic dziwnego, że tak trudno jej było mówić o emocjach, które były różnorodne i na dodatek nie zawsze tożsame z tym, co ludzie chcieliby widzieć po poronieniu.
Z tego też powodu kompletnie nie wiedziała, jak do tego podejść i wreszcie sama napiła się wina.
- Wiem, że jesteś. Ja po prostu jeszcze nie umiem tego poukładać, ale dlatego wyjechałam z miasta. Byłam w zagrożonej ciąży i myślałam, że przynajmniej mam szansę - wyjaśniła najzwyczajniej w świecie, bo nie potrafiła opowiadać mu o strzelaninie w Shadow, która potem śniła jej się po nocach. Niepotrzebnie w ogóle spłacała tam dług zaciągnięty kiedyś u Nathaniela. Cena, jaką za to zapłaciła, była niebotycznie wysoka i teraz mało brakowało, żeby rzuciła serwetkę i wyszła z tej restauracji, by nie zrobić z siebie idiotki, która się rozkleja. - Poza tym to nie tak, że nie pisałam czy dzwoniłam - zauważyła i trzeba było przyznać, że Julia była mistrzynią w zmienianiu tematu.

gabriel webster
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na tyle, na ile usłyszał jej historię, brzmiała ona bardzo źle. Nie chciał dopytywać na siłę, nie chciał wymuszać, by powiedziała mu więcej - prawdę mówiąc nie wiedział nawet, co miałby z dodatkowymi szczegółami zrobić? Do czego one mu były potrzebne? Wystarczył komunikat, że Julia przechodziła przez coś trudnego, i że może potrzebowała przyjaciela, a może właśnie braku przyjaciela i czasu, na przerobienie swoich spraw inaczej, niż pod czujnym okiem kogoś, kto analizowałby jej nastrój i wiecznie pytał, czy już w porządku. Potrafił to zrozumieć i uszanować.
Postanowił zatem pozwolić jej na zmianę tematu, którą zainicjowała.
- Julia, znasz mnie - posłał jej rozbawione spojrzenie - nieważne ile razy do mnie napiszesz i zadzwonisz. To wciąż będzie za mało - pod krótkim śmiechem kryło się jakieś ciepło i zażyłość, którą Gabriel zdecydowanie między nimi widział. Nie chciał jednak rozmawiać teraz o tym - o bliskości ich relacji - i się rozklejać, przeciwnie. Chciał, standardowo, zrobić z siebie głupka, żeby mogli wyśmiać go za to, że jest needy, clingy i attention whore i tym samym szerokim łukiem ominąć temat trudny. To była jego niezdrowa metoda radzenia sobie z dyskomfortem od blisko dwudziestu lat; zawiodła tylko kilka razy, więc siłą rzeczy stała się twardym elementem jego charakteru. - Mogłabyś dzwonić codziennie rano. I tak bym narzekał, że tęskniłem - przewrócił oczami. Wydurniał się, w dość oczywisty sposób, ale tylko z siebie: ze swojej reputacji błazna i divy, której był bardzo świadomy.
- Opowiedz mi o twojej nowej wystawie - poprosił już poważniej. Był szczerze zainteresowany, bo jej artystyczną stronę szalenie podziwiał od dawna, a jednocześnie chciał dać jej szansę rozmowy o czymś, co było dla niej łatwiejsze i przyjemniejsze. Rozmowa o pasji brzmiała teraz zdecydowanie lepiej niż rozmowa o rozwalonych związkach, straconych ciążach i innych dramatach. - Wyglądałaś w galerii na bardzo zajętą. Krótki deadline? Czy ktoś niekompetentny znów utrudnił ci życie i walczyłaś z morderczym instynktem?
Potrafił sobie wyobrazić ręce Julii zaciśnięte mocno na szyi stażysty, który przez nieuwagę wylał butelkę wina prosto na jej gotowy do powieszenia obraz, i uśmiechnął się do tego obrazka we własnej wyobraźni. Tego jej jednak wolał nie mówić, żeby sobie nie myślała, że miał ją za psychopatkę. Skąd. Wiedział natomiast, że sama podchodziła do swojej pracy szalenie profesjonalnie, więc oczekiwała profesjonalizmu i kompetencji od innych. Gabriel był do niej w tym kontekście bardzo podobny, dlatego doskonale rozumiał trudności z jakimi się mierzyła, gdy otaczali ją idioci - a ona liczyła na REZULTATY oraz EFEKT.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Mogła to wciągnąć na swoją listę rzeczy trudnych i takich, które powodowały u niej insomnię. Od dwudziestu lat dosłownie znajdowały się na niej te same pozycje, a ona zamiast swobodnie je skreślać, rozbudowała je o kolejne stronice. Miała najwyraźniej szczęście do wpadania w relacje skomplikowane, dyskusyjne czy autodestrukcyjne. Doszła już do tego, że łatwiej przyciąga się jej takich ludzi, bo nie czuje się przy nich gorsza, ale to jeszcze nie był ostateczny krok w jej terapii.
Z prostego powodu- na takich spotkaniach dowiedziałaby się, że pewnych ludzi należy definitywnie odciąć, a na to nigdy nie miała być gotowa. Niezależnie od tego jak dawno rozmawiała z Adamem, wiedziała, że gdzieś w Londynie na nią czeka i że za dziesięć lat jak gdyby nigdy nic do niego wpadnie i wreszcie pewnie zestarzeją się razem.
Świetny plan, o ile po drodze wytłumaczy mu kradzież pierścionka z jego marynarki i fakt, że zaczęła umawiać się z lekarz…ami, choć to chyba brzmiało jeszcze bardziej niedorzecznie.
Z uśmiechem przyjęła jednak zmianę tematu i sfokusowanie uwagi (co za niedorzeczne słowo) na niego.
- Przynajmniej ty za mną tęskniłeś. Jak dla mnie to miasto ewidentnie coraz bardziej przypomina krainę duchów - uśmiechnęła się lekko, ale pokręciła rozbawiona głową. Nie, w jej wypadku codzienne telefony nie wchodziły w grę, nawet jeśli była bardzo mu wdzięczna za to, co teraz dla niej robił. Zwyczajnie potrzebowała tego skrawka niezależności, która zazwyczaj kojarzyła jej z nieujarzmioną wolnością i pozwalała tworzyć dzieła, które obecnie miały zawisnąć na ścianach galerii. Budząc w Julii nieokreśloną dumę, bo minęło sporo czasu od jej ostatniego wernisażu i choć chciałaby zanudzić Gabriela opowieściami z krainy sztuki to czuła, że byłoby to skrajnie egoistyczne z jej strony.
Skoro nie odzywała się tyle czasu, to chyba zasługiwał na coś więcej niż bycie biernym słuchaczem?
- Deadline jest w porządku. Flann tak manewrował terminami, że mam czas na załamanie nerwowe w trakcie - pozwoliła sobie na lekko niestosowny żart. - Ale masz rację, niekompetencja ludzi jest przerażająca. Ramy są o milimetr za wąskie i cały sens portretów zanika. Nie wiem czy powstrzymam chęć mordu - roześmiała się, bo choć szefową była paskudną (a może wymagającą), to jednak nigdy nie była skłonna aż do takich rozwiązań. Obecnie zaś może być zdenerwowana i jadła za szybko jak na osobę, która jeszcze ma czas, ale wiedziała, że przemyśli wszystko i się uspokoi. - Nie wyciągaj ode mnie więcej informacji. Przyjdzie czas, że zobaczysz wszystko na żywo. Masz już kogoś, kogo zabierzesz? - i tak, Julia wciąż po swojemu odbijała piłeczkę chcąc dowiedzieć się więcej o jego życiu w trakcie roku jej nieobecności.

gabriel webster
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dla Gabriela opowieści o wystawie wcale nie byłyby zanudzające, dlatego o to pytał. Miał do Julii na tyle szacunku, by nie próbować zmieniać tematu na absurdalny i idiotyczny, jak pogoda czy lokalne wiadomości o planowanym zamknięciu jednego z warzywniaków; pytał o jej sztukę, bo było to ważne dla niej, a co za tym idzie - dla niego. - Pamiętaj, Julia: being delulu is the only solulu - odparł na jej żarcik złotym memikiem. Może nie sprawiał wrażenia, ale Webster był totalnym memiarzem! Miał instagrama pod jakimś głupim nickiem i czasami przeglądał swoje ulubione profile w poszukiwaniu memowego złota, jak szczyl, a nie jak ponad czterdziestoletni facet. To był jednak jego wstydliwy sekret, jego gilty pleasure, o którym nikogo nie informował. - Jakbyś nie powstrzymała, wiesz gdzie zadzwonić. Na farmie jest dużo miejsca - na zakopywanie zwłok, oczywiście. Poza tym nikomu nie przyszłoby do głowy szukać tam dowodu morderstwa z rąk Julii, może więc właśnie niechcący wpadli na fragment planu zbrodni doskonałej.
- Nie wiedziałem, że moje zaproszenie obowiązuje z +1 - bo nigdy nie dotarło, o czym powiedział jej jeszcze w galerii. Upił łyk alkoholu, zastanawiając się, czy chce unikać odpowiedzi, udzielić wymijającej czy może obrócić ten temat w żart kolejny raz. Ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że Julia podzieliła się z nim czymś, co było dla niej trudne. Powinien się odwdzięczyć - nie zaraz wywlekaniem swoich traum na wierzch, żeby było „po równo”, ale chociaż szczerością o tym, jak obecnie wyglądało jego życie uczuciowe i czy była jakakolwiek kandydatka na osobę towarzyszącą. Hm… - Nie wiem, kogo zabiorę. Myślę o dwóch kobietach, ale… - nie wiedział za bardzo, od czego zacząć. Obie lubiły taką rozrywkę; obie by się zgodziły; obie lubił; i z obiema miał niemały problem ze zdefiniowaniem trajektorii relacji. - Jeszcze za wcześnie na decyzję. Muszę zobaczyć, jak wszystko się rozwinie.
- Mógłby zabrać Neive; w końcu jej ojciec nie miałby nic przeciwko. Wystawa w galerii nie wzbudziłaby w nim żadnych podejrzeń, a miał świadomość, że ostatnio zachował się wobec Neive co najmniej nieelegancko i takie wyjście mogłoby świetnie służyć za przeprosinowe - albo przynajmniej robiące lepsze wrażenie.
- Mógłby zabrać Olive; w końcu ostatnio trochę pokłócili się o to, co ich spotkania oznaczają, oboje nie wiedzieli czego od siebie chcą, a jednocześnie czuł, że chce kolejnej okazji na spotkanie i naprostowanie pewnych kwestii po wspólnym wyjeździe na agroturystykę w pewien weekend. - To klęska urodzaju, Julia. Chyba będę musiał rzucić kostką, albo iść do wróżki, albo przyjść samodzielnie. I może na wystawie kogoś poznać - uśmiechnął się szeroko, podpuszczając ją tylko. Oczywiście, że nie zrobiłby w jej wielki dzień maratonu przez majtki jej koleżanek i gościń; sam, czy w parze, będzie się zachowywał jak na dżentelmena przystało.
Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Była na tyle grzeczna, że powstrzymała nawyk zwracania swoich ślicznych oczu ku niebu (albo ku sufitowi, który wyglądał jak jedna z tych modernistycznych instalacji), ale nie mogła zrozumieć, co poszło nie tak, że zaczęli zwracać się do siebie memami. Po części Flann miał rację, gdy wieszczył upadek kultury jako takiej, skoro ludzie pokroju Gabriela zwracali uwagę na tego typu popkulturowe śmieci.
Nie zamierzała jednak poprawiać przyjaciela ani też go za to karcić, bo nie wiedziała od której kobiety zaraził się tą nowomową. Uśmiechnęła się jednak promiennie, gdy stwierdził, że może poświęcić ar swojej ziemi na jakiś nieoznakowany grób. To chyba była miara prawdziwej przyjaźni, prawda?
- Jak na razie przed mordem powstrzymuje mnie świadomość tego, że jeśli cokolwiek zrobię, to zostanę sama, a nie mam aż tak ogromnych zdolności organizacyjnych. Jestem zaledwie artystką - i nie trzymały się jej zupełnie przepisy, finanse, pewna struktura, ale nie widziała tego jako problem, bo przecież dotąd zatrudniała ludzi, którzy znali się na tym lepiej. Ona zamierzała tylko skupić się na malowaniu, choć wiedziała, że nawet sztuka jest w dużej mierze dobrze skrojonym na potrzeby konsumenta biznesem. Każdy kto tego nie widział, był ślepy.
Spojrzała na niego uważnie, gdy stwierdził, że nie domyślał się, że zaproszenia obejmują osobę towarzyszącą.
- Dla mnie możesz przyjść sam, ale ja nie zamierzam - zastrzegła, choć tak po prawdzie jeszcze nie zastanawiała, kto będzie ją towarzyszyć. Skoro to ona miała być gwiazdą tego wieczoru, to wybór odpowiedniego partnera wydawał się kluczowy, ale przecież to nie tak, że kogoś na siłę zaciągnie do galerii. Znała wprawdzie kogoś (może nawet kilku), kto chętnie by jej w tym przedsięwzięciu towarzyszył, ale można było rzec, że sytuacja również była rozwojowa.
- Znasz historię osła, który wśród jedzenia padł z braku podjęcia decyzji? - zagadnęła go jednak zostawiając swoją historię na święte nigdy, bo Julia rzadko opowiadała o swoich ewentualnych podbojach miłosnych. - Może się okazać, że będziesz przebierać, dobierać i nareszcie okaże się, że zostaniesz z tym sam - jak znała kobiety (a była przedstawicielką tej płci) to wiedziała, że niekoniecznie lubią brać udział w jakichś zawodach o serce mężczyzny, zwłaszcza tych, o których nie mają zielonego pojęcia. Nie życzyła mu aż tak źle, bo nie ma nic gorszego niż zemsta wzgardzonych kobiet, ale odrobina ostrożności nie zaszkodzi?
Roześmiała się, gdy zagroził jej, że przyjdzie sam i choć odczytała tę groźbę, nie przejęła się nią zbytnio. Cóż, jej goście byli dorośli i nawet jeśli chcieliby zaliczać się w ciemnych zakamarkach galerii to jej nie pozostawało nic innego jak życzyć im powodzenia. Ewentualnych reklamacji w sprawie złamanych serc nie przyjmowała na pewno.
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Aż się zdenerwował jej słowami, widocznie odetchnął ciężko, jakby co najmniej właśnie obraziła jego koty. -Jesteś A Ż artystką, Julia - natychmiast, nietaktownie się jej wtrącił by sprostować, bo nie będzie takich oszczerstw słuchał.
Oczywiście rozumiał jej szerszy argument i kontekst powstawania wystawy - potrzebę, by ktoś zajął się organizacją, sam przecież miał asystentkę która wybierała mu garnitury. Potrafił więc ocenić jak ogromną pracą logistyczną, jak dużym wysiłkiem organizacyjnym jest postawienie wystawy - i prawda jest taka, że Julia dzięki oddelegowaniu tych zadań mogła bardziej skupić się na sztuce, na przedmiocie wystawy. Jednocześnie jednak uważał, że powinna się sama o sobie wypowiadać - przynajmniej obok niego - z większym szacunkiem. Bo była . Bezdyskusyjnie.
- Nawet nie będę pytał, kogo ze sobą zabierzesz - przewrócił oczami, wiedząc doskonale, że jej sytuacja nie mogła bardziej się różnić od jego. Rozwojowa było bardzo dobrym określeniem. Zaraz jednak zaśmiał się wesoło, gdy porównała go do osła; co najmniej, jakby te dwie kobiety o których myślał były jedynymi w jego życiu, jedynymi w Lorne i jedynymi na świecie. Więcej opcji nie miał, czyż nie? - Jest jeszcze opcja numer trzy, cztery, i jedenaście, i dwadzieścia pięć... Nie wiem. Jeszcze się zastanowię, która z nich będzie miała zaszczyt cię poznać w tak ważnym dniu. - Choć zastanawiał się nad jedną albo drugą, zawsze mógł zrobić strategiczny pivot niczym szachista i zaprosić trzecią, której się nikt nie spodziewał na tej wystawie. Ale nie taką, jak tego cukiereczka, którego próbował edukować o sztuce wcześniej dnia dzisiejszego.
Tak sobie jeszcze porozmawiali, pożartowali, wypili i skończyli smaczny posiłek, po czym nadszedł czas rozstania. Gabriel nie planował spotkania z Julią, co za tym idzie - wieczorem czekały go jeszcze pewne służbowe obowiązki, których nie mógł przełożyć na jutro. Zadowolony z powrotu Julii. Jednak wracał do domu z delikatnym uśmiechem i uczuciem spokoju - jakby ten jeden ważny pudełek właśnie wskoczył na odpowiednie miejsce. Już nie chował urazy i nie nosił żalu, że nie zadzwoniła do niego zaraz po powrocie; już się nie dąsał i nie robił przedstawień. Rozumiał. Rozumiał i martwił się o nią, jednocześnie szanując to, że wyznaczała granicę i nie było dla niej komfortowe wchodzenie w szczegóły przeżytych dramatów.

koniec

Julia Crane
ODPOWIEDZ