ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
005.

To nie był n a j l e p s z y pomysł.
Aby nie nastręczać nikomu kłopotów, wybrała się do Cairns na własną rękę. Wzięła teczkę kryjącą w sobie wyniki ostatnio wykonanych badań, rzuciła ją na siedzenie pasażera, a sama zasiadła za kierownicą. Nie, nie była dobrym kierowcą. Radziła sobie, ale nie lubiła wyprzedzać, stresowała się parkowaniem w ciasnych miejscach i naprawdę, naprawdę nienawidziła c o f a ć. Jednakże tę sprawę wolała załatwić samodzielnie. Mogła natomiast, zamiast samochodu, wybrać pociąg lub autobus. Wyszłaby na tym znacznie lepiej, ponieważ w drodze powrotnej, po wszystkim, co usłyszała od lekarza, który od dzisiaj miał stać się nieodłączną częścią jej życia, była całkowicie r o z k o j a r z o n a. Inni kierowcy dwukrotnie ją strąbili, a raz nieomal nie zjechała na pobocze, w ostatniej chwili orientując się, że odpłynęła myślami w zupełnie inne miejsce, tracąc przy tym resztki koncentracji. Czyżby panikowała? Mimo braku ostatecznej diagnozy postawione przez lekarza hipotezy nie napawały optymizmem. A jednak oczy nie zaszły jej łzami, a dłonie nie drżały. Przynajmniej nie z powodu zdenerwowania lub strachu, które w takiej sytuacji byłby normalnymi emocjami.
Dopiero wjeżdżając do miasteczka, odzyskała część utraconego spokoju. Siedząc w samochodzie, powtarzała sobie, że będzie dobrze, że wszystko może się zmienić, że nie powinna poddawać się panice, skoro skonkretyzowanie c h o r o b y, z którą miała się zmierzyć, wciąż było przed nią. To wszystko – problemy zdrowotne – należały do przyszłości. Teraz nie zamierzała się nią przejmować, co więcej, postanowiła udawać, że n i c złego się nie działo. Chciała skupić się na dniu dzisiejszym i poprawić sobie humor. A przy nikim nie czuła się tak dobrze, jak w towarzystwie przyjaciela, dlatego o nim pomyślała w pierwszej kolejności.
Nie musiała go szukać. Doskonale wiedziała, gdzie teraz się znajdował, a żeby uprzyjemnić im czas, po drodze wjechała do ulubionej pizzerii, by zagłuszyć resztki s t r a c h u doskonałym, tłustym jedzeniem.
Wchodząc do domu, który otrzymała w spadku, żałowała jedynie, że nie pomyślała o alkoholu. Ten zdecydowanie pasowałby do obecnego nastroju.
— Lenny?! — krzyknęła w głąb mieszkania. Zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w kierunku, z którego dobiegała radiowa muzyka. Po chwili odnalazła przyjaciela w pokoju, który w przyszłości miał stać się główną sypialnią. Jej sypialnią. Wybrała to pomieszczenie przez wzgląd na widok, jaki rozpościerał się za oknem, mimo że inne pokoje były większe. Jak widać, rozmiar nie zawsze miał znaczenie.
— Tu jesteś — westchnęła. — Możesz mi z tym pomóc? — poprosiła i nie zważając na to, że Lennart miał brudne dłonie, wcisnęła mu pudełka z pizzą, a sama okręciła się wokół osi, oceniając kolor, który pokrył część ścian. — Wskoczyłam po drodze do Juliusa, mam nadzieję, że jesteś głodny i masz ochotę na dużą ilość sera — rzuciła, uśmiechając się promiennie. Jakby zupełnie nic się nie działo, jakby była szczęśliwa, widząc idealnie dopasowany kolor na ścianach sypialni.

lennart halsworth
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Opuszczając redakcje późnym popołudniem, pospiesznie skierował się w stronę swojego auta, zdając sobie sprawę z tego, że praca nad owym materiałem zajęła mu więcej czasu aniżeli powinna. Musiał w korkach przedostać się na autostradę i jechać pod adres nowego domu przyjaciółki, który od ponad dwóch tygodni był w remoncie by zgodnie z obietnicą, pomalować ściany w jej salonie i sypialni. Nie miał narzuconego terminu ukończenia ścian i cieszyła go jej obecność w jego opustoszałym mieszkaniu, jednak wiedział, że dziewczyna potrzebowała własnej przestrzeni i nie mogła doczekać się wprowadzenia do nowego gniazdka. Dlatego po dotarcie pod wskazany adres, od razu zabrał się do pracy.
Na wstępie przebrał się w stare bawełniane szorty i tshirt, którego nie byłoby mu specjalnie żal ubrudzić, a następnie zabezpieczył wszystko taśma malarską i rozmieszał farbę. Przez chwilę, zastanawiał się który kolor miał trafić do sypialni, jednak powstrzymał się przed telefonem do przyjaciółki i zdecydował się sięgnąć po wiaderko piaszczystego beżu, który najlepiej przecież pasował do pomieszczenia i wpadającego przez okna światła.
Po dwóch godzinach machania wałkiem i słuchania starych przebojów, rozbrzmiewających z radia, które zapożyczył, usłyszał trzaskające w drzwi wejściowe oraz głos nawołującej blondynki, która głośno dala mu znać o swym przybyciu. Nie zszedł jednak z drabiny i skupiał się na tym by nie umazać farbą białego sufitu. Gdy jednak weszła do sypialni i poprosiła o pomoc, zerknął w jej stronę i od razu przerwał pracę. Odłożył wałek w korytku i wycierając dłonie w szorty, podszedł do niej by przejąc kartonu z pizzą. Zapach wydobywający się z kartonu na krótką chwilę zamaskował odór farby i przyjemnie pogłaskał jego żołądek.
Nawet nie masz pojęcia. W pracy zeszło mi dłużej niż przypuszczałem, więc darowałem sobie obiad i popędziłem od razu tutaj — odparł i zajrzał do kartonu z uśmiechem. Co prawda miał do pomalowania jeszcze półtorej ściany ale zarządził mała przerwę na posiłek, która jak sądził, jedynie doda mu sił. Na środek pokoju, przesunął noga niski, drewniany stolik na którym ułożył kartony z pizzą i ruszył w stronę łazienki by móc odrobinę doczyścić swe dłonie. Gdy wrócił do sypialni spojrzał na rozglądającą się przyjaciółkę.
Chyba nie pomyliłem koloru, co? Wydaje się trochę ciemniejszy niż na próbniku ale jak wyschnie, będzie nieco jaśniej. Przydałaby ci się tez lepsze światło sufitowe albo kinkiety — zauważył, wskazując na stary klosz, któremu marzył się już dożywotni urlop na śmietnisku.


megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
Zapach świeżo pomalowanych ścian szczypał w nozdrza; miała wrażenie, że czuła go nawet na czubku języka, kiedy wzięła głęboki oddech przez usta. Ale nie przeszkadzał jej. Przeciwnie, chemicznie pachnąca farba miała w sobie coś niecodziennego. I mimo iż dla większości był to zapach odrzucający, Megara szybko się do niego przyzwyczaiła. Zwiastował bowiem zmiany. D o b r e zmiany, których nie mogła się doczekać. Bo chociaż dzielenie mieszkania z przyjacielem okazało się zdawać egzamin, niecierpliwie wyczekiwała końca remontu. Ciekawiło ją, jak będzie prezentował się jego finalny efekt. Czy zdoła urządzić dom tak, by spełnił jej oczekiwania? A może powinna… Nie, nie chciała teraz myśleć o tym, czy powinna wprowadzić jakieś zmiany, które ułatwiłby jej życie w tym domu, gdyby choroba rozwinęła się, przybierając niekorzystny dla niej obrót.
Zbyła myśli lekkim uśmiechem. Zamierzała skupić się na towarzystwie Lennarta i pozwolić codzienności odegrać pierwsze skrzypce.
— Jest pięknie — zapewniła go, raz jeszcze obserwując kolor ścian. — W połączeniu z meblami z ciemnego drewna będzie wyglądało wspaniale. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby były dębowe, ale teraz nie stać mnie na takie luksusy — stwierdziła, jednak bez żalu w głosie. Liczyła się z posiadanym budżetem i nie zamierzała zadłużać się tylko po to, by mieć w sypialni meble z prawdziwego drewna, a nie ze sztucznie sklejonych wiórowych odpadów.
W obliczu ostatnich wydarzeń takie rzeczy traciły na znaczeniu.
Podniosła wzrok na wiszący u sufitu klosz. — Ciotka miała tutaj biuro. Nigdy nie lubiłam tego pokoju, bo zamykała go na klucz i nie pozwalała nam wchodzić do środka. Zapomniałam, że wisi tu takie szkaradztwo — przyznała, otwierając pudełko z pizzą. Nie mieli talerzy ani sztućców. Megara sięgnęła po pierwszy kawałek, z którego plaster pepperoni zsunął się wprost na jej bluzkę. Z głuchym westchnieniem zdjęła go z materiału i wsunęła sobie do ust. — Nic nie popsuje mi dzisiaj nastroju. Nawet to — mruknęła, mając na myśli tłustą plamę. — Zapomniałam ci powiedzieć! — nagle zmieniła temat. — Wspominałam ci o tym, że wirtualnie adoptowałam krokodyla, pamiętasz? W każdym razie chciałam dać mu na imię Freedie, ale okazało się, że to samica — wzruszyła ramionami, kończąc wypowiedź wgryzieniem się w pizzę; nawet bez pepperoni smakowała i d e a l n i e.
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Mężczyzna lubił zmiany i nie należał do osób, które obawiały się zmiany aranżacji w mieszkaniu, jednak sam od lat niczego nie zmieniał przez wgląd na fakt, że większość czasu spędzał w podróży. Wszelkie decyzje związane ze zmianą mebli czy koloru ścian pozostawiał Kelly, jednak zwykle wprowadzały niewielkie metamorfozy, które skupiały się raczej na przemeblowaniu lub kupnie nowych dekoracji. Teraz, gdy ich zabrakło, jego lokum wydawało się puste i smutne ale kompletnie ne radził sobie z takimi zakupami. Może mała metamorfoza wniosłaby odrobinę życia do jego czterech ścian?
Meble możesz dopasować później, te nie są przecież złe — odparł, bo miał okazje przyjrzeć się wyposażeniu, które obecnie schowane było pod foliowymi płachtami w pomieszczeniu obok. Obecne renowacje kosztowały ją wystarczająco dużo, więc nie powinna zaprzątać sobie myśli takimi drobiazgami. Mógł ją zapewnić, że z obecnym wyposażeniem, sypialnia także będzie prezentowała się niesamowicie. — W następnej kolejności skupiłbym się na łazience, która nie jest może w najgorszym stanie ale przydałoby się ją odświeżyć i odnowić hydraulikę. Ten dom ma ci służyć przez kolejne, długie lata, więc warto zadbać o takie techniczne rzeczy. Ale z tym nie musisz się spieszyć — odparł, choć nie chciał jej niepokoić. Według niego nie musiała się obecnie niczym przejmować ale mogła przecież zaplanować sobie w przyszłości mały remont sanitarki; budował w niej jedynie świadomość tego na czym powinna się skupiać, mieszkając w pojedynkę w tak d u ż y m domu.
To ogromna przestrzeń i kupa pieniędzy. Czym się zajmowała? — zapytał z czystej ciekawości, bo przecież nie każdego było stać na dom w tej okolicy. Miała ogromne szczęście, jednak pewne rzeczy wymagały dopieszczenia. Warto jednak zainwestować w taką perłę, zwłaszcza gdy spada nam ona z nieba od tak. — Nie będziesz się bała w nocy wycieczek do toalety? — zapytał pół żartem, pół serio. Okolica co prawda była bezpieczna ale w tak wielkich domach, łatwo było przestraszyć się choćby własnego cienia.
Sięgnął w końcu po kawałek pizzy i wsunął go sobie pospiesznie do ust, by zapobiec spadającym z ciasta składnikom.Dziewczyna niestety przegrała z refleksem, dlatego Lennart uśmiechnął się i pokręcił głową. Zawsze była niezdarą, choć w ostatnim czasie dostrzegał to znacznie częściej.
Więc jak nazwiesz ją teraz? — zapytał przełykając resztki przypieczonej bandy i wyciągnął dłoń po kolejny kawałek — Ja nazywając swojego nietoperza, sugerowałem się oczywiście niczym innym jak Batmanem. Mam teraz własnego Bruce'a Wayne'a — dodał z rozbawieniem i zajął usta pizzą. Co prawda chciał pokazać jej film z Michaelem Keatonem, jednak chyba będą musieli przełożyć to na inny dzień, bo raczej prędko nie skończy malować tych ścian, a gdy już wrócą do mieszkania, zmuszony będzie się kłaść.

megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
Wraz z odejściem kobiety wnętrze mieszkania Lenny’ego rzeczywiście się zmieniło. Zaczęło wyglądać surowiej; zniknęła większość kwiatów, puchate dywany przestały zdobić podłogi, a drobne dekoracje, pozornie niewnoszące żadnych zmian, biły po oczach swoją nieobecnością. Ale Megarze to nie przeszkadzało. Kelly postąpiła słusznie, zabierając swoją własność. Im mniej po sobie pozostawiła, tym łatwiej było o niej zapomnieć. A przynajmniej taką miała nadzieję – że Lennart dzięki temu szybciej upora się z zakończeniem związku.
Oczywiście lubiła byłą partnerkę przyjaciela. Uważała ją za odpowiednią dla niego kobietę – była piękna, ciepła i – czego nie można było jej odmówić – miała doskonały gust. Nie tylko w kwestii aranżacji wnętrz, ale przede wszystkim wybierając dla siebie takiego mężczyznę. Jednakże, prawdę mówiąc, Megarze wcale nie brakowało obecności Kelly. Mimo szczerej sympatii czuła, że odzyskała przyjaciela. Wcześniej, kiedy po długiej nieobecności wracał do kraju, najwięcej czasu poświęcał partnerce. Teraz mógł poświęcić go zdecydowanie więcej samej Megarze. Może to samolubne, ale lubiła czuć jego wsparcie.
— Materac. Koniecznie muszę wymienić materac — wspomniała, notując w pamięci, że ten element wyposażenia musiał być nowy, nieużywany. — Nie mam pojęcia, co wyprawiało się na nim, gdy wuj wciąż żył — dodała odrobinę zakłopotana, lecz prędko starła zmieszanie z twarzy i zastąpiła je uśmiechem. Przecież byli dorośli, mieli prawo b a w i ć się wedle własnych upodobań!
— Tak, łazienka musi być odnowiona. Chciałabym mieć w niej dużą wannę, taką zajmującą połowę pomieszczenia. Na tym nie będę oszczędzać, bo prysznic w poprzednim mieszkaniu mnie wykańczał — zaznaczyła, pozwalając sobie na odrobinę przesady w kwestii rozmiaru wspomnianej wanny. Z drugiej strony, dlaczego miała się ograniczać? Miała prawo snuć górnolotne marzenia! — Będzie potrzebna pomoc prawdziwych hydraulików, prawda? — spytała, patrząc na przyjaciela. Wciąż miała lekkie wyrzuty sumienia, że tak go wykorzystuje. Jego zaangażowanie pozwoliło jej zaoszczędzić sporo pieniędzy, ale również uchroniło ją przed koniecznością szukania f a c h o w c ó w, którzy mogliby okazać się oszustami.
— Cioteczka? Nigdy ci o tym nie opowiadałam? Miała sieć salonów ze striptizem — skłamała, przybierając lekki, obojętny ton. — Żartuję! Była pielęgniarką specjalizującą się w leczeniu ran — wyjaśniła, kiedy przestała śmiać się z miny Lennarta zaskoczonego początkowym k ł a m s t e w k i e m.
Wzruszyła ramionami, tracąc wesołość widoczną w oczach. — Nie myślałam o tym. I chyba nie chcę się zastanawiać. Pewnie minie sporo czasu, zanim przyzwyczaję się, że to mój dom i mogę czuć się tutaj bezpieczna — stwierdziła, nieco zaniepokojona tym aspektem przeprowadzki. Potrafiła być s a m a. Nigdy nie doświadczyła poważnego związku i dzielenia z kimś życia, dlatego była przyzwyczajona do braku towarzystwa i nie martwiła się tym na zapas; miała z tyłu głowy znacznie poważniejsze problemy. — Adoptuję psa obronnego. A mojego krokodyla, lub raczej krokodylicę, nazwę… może Poppy? Musi brzmieć łagodnie — powiedziała. I aby przekonać samą siebie, pokiwała głową, jednocześnie przełykając kolejny kęs pizzy. Ależ ona kochała ciągnący się ser!
— To bardzo pomysłowe! Rozumiem więc, że ty będziesz Alfredem?
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Blondyn nie znał się ani na dekorowaniu wnętrz ani na ogrodnictwie i gdy Kelly pakowała swoje rzeczy, od razu wcisnął jej wszystkie rośliny, by nie music poświęcać im swego jakże cennego czasu. Często bywał poza domem, przez co musiałby angażować rodzeństwo by pojawiali się w jego mieszkaniu by podlewać kwiatki, a to była ostatnia rzecz na jaką by się zdobył. Najlepszym rozwiązaniem były sztuczne rośliny, które nie wymagały od niego praktycznie ułamka pracy, jednak nigdy się nie złożyło się by miał okazje takowe zakupić. Dla niego, obecność roślin nie miała aż tak wielkiego znaczenia.
To priorytet — przytaknął i na samą myśl o zachlapanym materacu, poczuł jak kawałek pizzy nawraca mu w przełyku. Gdy nocował poza domem, zawsze zwracał uwagę na to czy dostawał świeżą pościel i odwracał wzrok od materaca, nie chcąc przyuważyć czegoś, co zmusiłoby go do spędzenia nocy na chłodnej podłodze. Każde łoże miało swoją historię, nawet to najciaśniejsze! — Sam nie wiem czy nie powinienem zrobić tego samego ze swoim. Która kobieta będzie chciała sypiać w nim ze mną, wiedząc, że przez ostatnie lata ich połowę grzała moja niedoszła żona? — zaśmiał się, choć nie wiedział czy aby odrobinę nie przesadzał. Oczywiście nie zamierzał na dzień dobry oznajmiać każdej kobiecie, że miejsce to zajmowała Kelly, która pragnął niegdyś poślubić bo nie był aż takim d e b i l e m ale być może powinien pozbyć się wspomnień i wszelkich śladów powiększenia rodziny, które na przestrzeni lat miały w tym łożu miejsce.
Wiesz ile to kosztuje? Może od razu szarpnij się i postaw sobie jacuzi — zasugerował pół żartem, pół serio i nie wiedział o jak wielkiej wannie rozmyślała ale metraż łazienki nie był wcale aż tak duży. Powinna cieszyć się możliwością swobodnego poruszania się po pomieszczeniu, a nie obijać się o łazienkowe meble tylko dlatego, że zażyczyło się ogromnej wanny. Halsworth wolał akurat prysznic, więc jego zdanie nie było też jakoś specjalnie obiektywne. — Oczywiście i to nie byle jaki. To musi być ktoś, kto zna się na położeniu płytek i wymianie rur, a to nie to samo co wymiana syfonu. Ja niestety się na tym nie znam — wygiął usta w podkówkę, bo o ile chciał jej pomóc, o tyle nie pozwalał mu na to brak potrzebnych umiejętności. Mógł co najwyżej pomóc jej znaleźć odpowiedniego fachowca i od czasu do czasu nadzorować prace, by upewnić się, że nikt nie próbuje jej oszukać ale na tym jego pomoc przy remoncie łazienki się kończyła. Ewentualnie pomorze w doborze i przewozie mebli i sanitarki, o.
Poważnie? Siec salonów ze striptizem brzmiała z a c n i e — westchnął rozczarowany żartem i wzruszył ramionami. Taka praca tłumaczyłaby ten wielki dom, bo tylko ktoś, kto porządnie zarabiał mógł pozwolić sobie na lokum w tej okolicy.
Wzięcie psiaka nie tylko gwarantowałoby jej większe bezpieczeństwo ale też gwarantowałoby towarzystwo i bezwarunkowa miłość na która zasługiwała. Czworonóg to ogrom pracy i obowiązków ale niekiedy potrzebujemy w życiu celu, który motywować nas będzie do tego by każdego ranka podnosić się z łóżka i żyć.
Oczywiście. W piwnicy mamy ekstrawagancki batmobil i zbrojownie i po zmroku dbamy o bezpieczeństwo miasteczka. Mam nawet zdjęcie z Bruce'm podczas jednej z akcji. Pokaże ci w domu — zaśmiał się i otrzepał dłonie, by pozbyć się nadmiaru mąki.


megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
— Zdecydowanie powinieneś to zrobić — zgodziła się, nie poświęcając nawet chwili na zastanowienie. — Ale może jednak powstrzymaj się ze sprowadzaniem k o l e ż a n e k do testowania nowego materaca, póki się nie wyprowadzę, co? Albo przynajmniej ostrzegaj, to prześpię się u rodziców — dodała, zerkając na przyjaciela zarówno z rozbawieniem jak i szczerą prośbą wypisanymi na twarzy. Rozumiała, że najlepiej zapomnieć o kimś, zastępując go kimś nowym. W przypadku Lenny’ego do zastąpienia były aż dwie kobiety, które mimo upływającego czasu, wracały do niego niczym niedający spokoju bumerang.
Bardzo przyjemnie było poświęcić uwagę przyjacielowi; Megara w jego obecności szybko zapominała o własnych kłopotach, bo mogła mierzyć się z jego problemami. Była zdecydowanie lepsza w udzielaniu rad niżeli stosowaniu się do nich. Na ten moment nie była gotowa, aby rozmawiać o diagnozie. Aby to zrobić, aby się otworzyć, musiała najpierw sama pogodzić się ze wszystkim, co czeka ją w przyszłości. Uodpornić się. Nabrać dystansu. I przede wszystkim zrozumieć, z czym przyjdzie jej się mierzyć. Tak, wierzyła, że na wszystko przyjdzie odpowiedni czas.
— Jestem gotowa sprzedać nerkę. Choćby tobie! — oznajmiła twardo. — Duża wanna i specjalny pokój na książki to dwie sprawy, w których nie zgodzę się na żaden kompromis. Zobaczysz, jeszcze będziesz błagał, by móc wykąpać się w mojej łazience — stwierdziła, wyzywająco wskazując przyjaciela palcem. Nawet jeśli obecnie twierdził, że woli prysznic – idiotyczny pomysł, swoją drogą – to kiedy zobaczy wypełnioną przyjemnie ciepłą wodą wannę, wokół której ustawione będą aromatycznie pachnące świece, z pewnością zmieni zdanie!
Skorzystanie z pomocy architekta znającego się na planowaniu niewielkich przestrzeni tak, aby zaoszczędzić jak najwięcej miejsca, byłoby dobrym pomysłem, ale zbyt kosztownym. Musiała poradzić sobie bez niego. Inaczej wyglądała sytuacja z wymianą hydrauliki – tego nie dało się przeskoczyć.
— Czy mąż Janet, nie zajmuje się takimi rzeczami? — spytała, odnosząc się do ich wspólnych znajomych. — Myślisz, że da mi rabat w związku z tym, że dzielnie znosiłam jego pijackie występy i biłam brawo, żeby nie było mu przykro? Jego wersja Oops! I did it again wciąż śni mi się po nocach — wspomniała, wzdrygając się między kolejnymi kęsami pizzy. Nie znała się na remontach, więc musiała powierzyć zadanie bardziej doświadczonym; odmawiając pomocy, wykazałaby się głupotą!
— Żartujesz?! I mówisz mi o tym dopiero teraz? — oburzyła się gromkim tonem, lecz prędko zastąpiła to szczerym śmiechem. — Koniec przerwy? Powiedz, jak mogę pomóc? Mogę zająć się tamtą ścianą? Jeśli będzie nierówno, poprawisz — zachichotała, gdy już napełniła żołądek i mogła wziąć się do pracy. Chciała przede wszystkim zająć ręce, ale również wnieść coś więcej poza pieniędzmi do przeprowadzanych w domu zmian. Później będzie mogła chwalić się, że przyłożyła do tego rękę!
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
No weź, przynajmniej będę wiedział jak grube ściany mam. Potraktuj to jako mały test w celach naukowych — jęknął, chcąc przetłumaczyć przyjaciółce, że życie w celibacie do momentu jej wyprowadzki było naprawdę kiepskim pomysłem. Prawdę mówiąc, wcale nie musiała się o to martwić, bo Lennartowi nie w głowie randki i sypialniane harce, choć to nie tak, że nie miał swoich potrzeb. Gdy jednak myślał o tym by wrócić do życia towarzyskiego, przypominał sobie o zmarłej Heather, którą wciąż opłakiwał i Kelly, która najpewniej znienawidziła go do końca swego życia. Nie był już facetem, którym dotychczas starał się być, a poza tym nie wiedział czy rzucona w Ghanie klątwa wciąż na niego nie oddziaływania. Co jeśli poznałby kobietę, której też przydarzyłoby się coś złego? Był p r z e k l ę t y.
Nie chcę twojej nerki, przynajmniej na razie — skrzywił się na samo wyobrażenie wymiany organami. Miał nadzieje, że nigdy nie znajdzie się w takiej potrzebie, a i ona nie będzie zmuszona wyprzedawać się dla kasy. Rozumiał, że remonty bywały kosztowne, a pensja przedszkolanki nie była w stanie zagwarantować jej wszystkiego ale wcale nie powinna się z tym spieszyć. — Widzisz, ja akurat jestem zwolennikiem prysznica. Próbowałaś kiedyś śpiewać w wannie? Nic specjalnego — pokręcił głową, nie czując by ogromna wanna była czymś, czego potrzebował w życiu. Mógłby w niej chwile poleżeć ale po chwili trząsłby się zimna, bez sensu. — Pamiętaj, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, a ty jak na kogoś, kogo nie byłoby stać na taką chałupę, masz bardzo duże wymagania — rzucił szczerze z rozbawieniem, choć nie był zaskoczony jej podejściem. Beveridge twardo stąpała po ziemi i gdy czegoś chciała, sięgała po to.
Nie zaszkodzi zapytać, choć nie jestem pewien czy on w ogóle cokolwiek pamięta z tego wyjścia. Zawsze możesz go zaszantażować i powiedzieć, że udostępnisz wideo na którym śpiewa Britney Spears. To, że wcale takowego nie posiadasz, nie ma większego znaczenia — uśmiechnął się, próbując udoskonalić nikczemny plan przyjaciółki. Znajomości były ważne i warto pielęgnować takie relacje, bo przecież nie wiadomo kiedy będziesz potrzebować pomocy fachowca, prawda? Przecież wiadome było, że Lenny przyjaźni się z Megarą od najmłodszych lat tylko po to by wcisnęła jego nienarodzone dziecko do swojego przedszkola.
Chyba nie chcesz malować w tym ubraniu? — podszedł do drabiny i zlustrował ją wzrokiem. Jeśli nie chciała ubrudzić porządnych ubrań, powinna poszukać sobie czegoś, czego nie będzie jej żal zniszczyć. — Mogę oddać ci swoją koszulkę jeśli nie chcesz doszukiwać się starych ubrań ciotki — zaproponował, jeśli faktycznie była chętna się przyłączyć.


megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
Spojrzała na przyjaciela, jakby powiedział największą bzdurę, jaką słyszała w całym swoim d ł u g i m życiu – a przecież pracowała opiekując się dziećmi, które ze swoich niewinnie wyglądających usteczek bez przerwy wypluwały niestworzone historie lub zadawały pytania, od których policzki spływały rumianą czerwienią. — Nie. Nie przyłożę palca do twoich badań. Ucha również nie przyłożę — zaznaczyła, uparcie kręcąc przy tym głową, aż pasmo długich, jasnych włosów spłynęło jej na twarz i połaskotało w czubek nosa. Zdjęła je prędko, po czym ułożyła dłonie płasko na udach. Nie w pełni im ufała, dlatego wolała nie dawać im zbyt dużej przestrzeni do popełniania błędów.
— Wielka szkoda. Może słyszałeś o kimś, kto potrzebuje? Mam wielkie serce, ale nie oddam jej za mniej niż dwadzieścia tysięcy dolarów. Najlepiej amerykańskich, bo nasze mają mniejszą wartość — mówiła, automatycznie kalkulując, co opłacałoby się bardziej. W rzeczywistości tylko żartowała. Miała pewność, że Lennart to dostrzeże. Mimo to za tymi słowami kryła się odrobina desperacji, bowiem decydując się na rozpoczęcie remontu, nie wiedziała jeszcze, że przyjdzie jej mierzyć się z chorobą. Na ten moment same wizyty u specjalistów oraz kluczowe dla rozpoznania badania kosztowały ją wiele nerwów, ale również pieniędzy.
Z każdym dniem codzienność komplikowała się bardziej i bardziej.
— Nie niszcz moich marzeń, marudo — rzuciła kwaśno. — Ten dom to s z a n s a. Może jeśli będę miała idealny dom, reszta ułoży się sama. Nie uważasz? — spytała, zerkając w jego stronę, ale, prawdę mówiąc, nawet ona nie wierzyła, by była to prawda. Wiedziała, że jeśli sama nie uporządkuje własnych spraw, nikt inny nie zrobi tego w jej imieniu. Szkopuł w tym, że stawianie czoła przeciwnością nigdy nie było łatwe, ani też przyjemne. Uczyła dzieci samodzielności, udowadniając, jak wiele ma ona zalet, lecz teraz chętnie zdjęłaby ze swoich pleców całą odpowiedzialność i obarczyła nią kogoś innego. Gdyby tylko było to możliwe…
Megara nie chciała ż e r o w a ć na znajomościach, ale z drugiej strony nie widziała niczego niewłaściwego w proszeniu o pomoc dawnych znajomych. Nie chciała oczywiście wymóc darmowej usługi, a jedynie niewielki r a b a c i k. — Pewnie w dwie sekundy zorientowałby się, że ściemniam — rzuciła lekko rozbawionym tonem. Zawsze uważała, że nie potrafi kłamać, że wtedy w osobliwy sposób marszczy nos, a litery w słowach zaczynają się plątać. Ale – jak na ten moment – zatajanie prawdy udawało jej się całkiem dobrze. Może więc chodziło o nabranie wprawy?
Spojrzała na swoje ubranie i wzruszyła ramionami. — Lubię tę koszulę — przyznała. — Dobrze, daj mi coś swojego — zgodziła się. — Nie uśmiecha mi się ubieranie rzeczy po z m a r ł e j ciotce — dodała. Poczuła nawet przeszywający ciało dreszcz.
Gdy się przebrała, chwyciła za wałek i powoli zaczęła nanosić farbę na ścianę. Nie miała wprawy, ale bawiła się przy tym całkiem nieźle. Natomiast, kiedy Lenny zaczął ją drażnić, celowo przypadkiem ochlapała go farbą.

Koniec <3
ODPOWIEDZ