rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Miała duże oczekiwania wobec życia. Chciała zbudować karierę – w czym wcale nie pomagała jej praca dla burmistrza małego Lorne Bay – chciała również założyć rodzinę, mieć dzieci, własny dom z ogrodem na przedmieściach jakiejś metropolii, na tyle blisko, że mogłaby w każdej chwili wyrwać się i odetchnąć wielkomiejskim powietrzem pełnym spalin oraz energii wiecznie śpieszących się dokądś ludzi. Chciała zbyt wiele, jak na to, że nie potrafiła osiągnąć żadnego z powyższych punktów. Jednym słowem, pogubiła się. Zboczyła z obranego kursu, mimo że uparcie powtarzała sobie, iż wciąż znajduje się na właściwiej ścieżce. Poniekąd oszukiwała samą siebie, jakby nie potrafiła pogodzić się z tym, że jej życie się zmieniło, a wraz z nim część dawnych marzeń.
— Zaufanie nie przychodzi łatwo — zgodziła się z nim, błądząc myślami w przeróżnych kierunkach. — Wymaga czasu i zaangażowania, ale też odwagi. Najgorzej, gdy przychodzi, kiedy jest już za późno — dodała, na koniec lekko wzruszając ramionami. Czuła się całkowicie bezradna. Poniekąd miała na myśli j e g o; może gdyby wcześniej dopuściła do głosu spychane na margines uczucia, Sidney w ogóle by nie wyjechał. Z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, nie miałaby okazji za nim zatęsknić i zrozumieć, jak bardzo lubiła, kiedy był blisko.
Tak czy inaczej, nie chciała zrzucać na niego własnych trosk, szczególnie widząc, jak dobrze radził sobie z daleka od rodzinnych dramatów. Uniosła więc kąciki ust, próbując włożyć w uśmiech jak najwięcej wesołości i pozytywnych emocji.
Ze zrozumieniem pokiwała głową. — Zawsze była za mała dla was dwóch. Liczyłam, że kiedyś się dogadacie, ale teraz już wiem, że to niemożliwie. I absolutnie nie winię za to ciebie! Nawet chciałam namówić cię, żebyś wrócił, ale teraz wiem, że to zły pomysł — powiedziała, wciąż uśmiechając się szerzej niż wymagała tego sytuacja.
Postawiła kubek z koktajlem obok siebie, by otrzepać dłonie z piasku; czuła, że to koniec. Odetchnęła głęboko i wstała. Dłonią strzepała resztki plaży ze spodni.
— Taaaak — odparła z nutą sarkazmu. — Przywiozę wam po kawałku tortu i butelkę weselnej wódki — dodała żartobliwie; chciała pozbyć się ciążących na sercu rozmów, chciała poczuć się lepiej – choćby przez chwilę. — Chętnie nauczę się surfować — zaznaczyła, bo zawsze kusiło ją, by spróbować swoich sił na desce. Zbierania takich doświadczeń nigdy nie odmawiała.
— A teraz podnoś pośladki, Sidney. Wracamy. Musisz wziąć rzeczy z samochodu, mnie czeka jeszcze wiele godzin powrotnej trasy do Lorne Bay — oznajmiła i wyciągnęła ku niemu rękę, jakby chciała pomóc mu wstać.
Wciąż się uśmiechała i mimo że nie zamierzała mówić tego głośno, chciała wyjechać jak najszybciej. Aby ochłonąć, aby pogodzić się ze wszystkim, co usłyszała oraz zobaczyła.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Jemu wystarczył własny kąt do życia i spokój, który bez wątpienia odnalazł w domku przy plaży. Nie był wyedukowany, bo nie poszedł na żadne studia z powodu kiepskich finansów matki, dlatego na żadną karierę liczyć by nie mógł ale wcale nad tym nie ubolewał. Wystarczyła mu praca w warsztacie samochodowym czy nawet w sklepie ze sprzętem wodnym, jednak nie wzgardziłby większymi zarobkami, które znacząco ułatwiłyby mu egzystencje. Bez ojca na głowie mógł skupić się na sobie i odetchnąć, co na ten moment całkiem mu odpowiadało.
odkąd Hal pojawił się na farmie dziadka, Sidney nawet przez chwile nie wierzył w to, że kiedykolwiek udałoby im się zakopać topór wojenny i być r o d z i n ą. Mężczyzna był dla niego pasożytem, który nie mógł zdolny do tego by zbudować stabilny i ciepły dom. Nawet po terapiach, które sprawiły, że przestał pić, wciąż był tym samym bydlakiem, który traktował chłopaka jak śmiecia. Cała ta szopka, która odstawiał przy Emilii to jedynie działanie na pokaz, które miało na celu postawienie chłopaka w złym świetle i jakby nie było - udało mu się to. Ostatnim co jej matka zobaczyła, to napruty Sidney, który rzucił się z łapami na własnego ojca.
Ja i on.. my nigdy nie będziemy rodziną. Była nią moja matka ale Hal był tylko padalcem, który spuścił z kija, nie myśląc o konsekwencjach. Nie chciał być ojcem, mężem też nie — stwierdził otwarcie, nie czując się z tego powodu źle. Nawet po śmierci matki, nie potrzebował w swym życiu ojca, który zatroszczyłby się o niego, bo od małego, był przyzwyczajony do radzenia sobie w pojedynkę. — Teraz jednak próbuje mieć nade mną kontrolę, a ja nie dam mu na to przyzwolenia. Gdybym został, próbowałby postawić na swoim, a to najpewniej skończyłoby się jakąś tragedią. Nie chce odsiadywać dożywocia — pokręcił głową, bo nie zmarnowałby życia przez farmę, którą do niedawna starał się utrzymać z sentymentu. Pogodził się z tym, że stracił do niej wszelkie prawa i nie mógł pluć sobie w twarz, skoro jego dziadek nie sporządził testamentu. Szkoda jednak, że został bez dachu nad głową i oszczędności na nowy start.
Są tu zajebiste fale, więc grzech nie skorzystać z takich warunków do surfowania. Spodobałoby ci się — odparł, poprawiając spoczywające na nosie okulary przeciwsłoneczne. Uwielbiał wodę i wszelkie aktywności z nią związane, dlatego z wielką chęcią zrobiłby jej mały instruktaż, wierząc w to, że i ona odnalazłaby w tym sporcie wolność i ukojenie, po tygodniu spędzonym w biurze burmistrza. Wizję wspólnego spędzania czasu w oceanie, przerwała jednak zbyt szybko, podnosząc się z piaszczystego podłoża. Westchnął głośno i wstał leniwie, otrzepując piasek, który osiadł na jego spodenkach. — Jesteś pewna, że nie chcesz przenocować do końca weekendu? To naprawdę długa trasa, a niedługo zacznie się ściemniać — zaproponował grzecznie, nie będąc gotowym na to by znów ją pożegnać.
Po krótkim spacerze, weszli z powrotem do domu, a ku jego zdziwieniu, Lucas wciąż zasiadał przed ekranem telewizora z jointem między palcami.
Frankie, masz ochotę zapalić przed snem? — krzyknął chłopak z salonu, słysząc jak zamykają się za nimi drzwi.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Była naprawdę ciekawa, jak wyglądało życie blondyna, zanim jego ojciec przypomniał sobie o farmie. Czy wówczas bardziej przypomniał chłopaka, którym był teraz, czy może bez względu na Harolda, Lorne Bay nie służyło Sidneyowi i nawet wtedy, gdy był od niego wolny, pił zbyt dużo i niszczył sobie zdrowie, sięgając po używki? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowie, ale miło było wierzyć, że nie chodziło o m i e j s c e, lecz o zatruwającego mu życie ojca. Zresztą, teraz miało to niewielkie znaczenie. Z trudem godziła się z jego wyprowadzką, ale chciała dla niego lepszego życia, a takie najwyraźniej znalazł tutaj; żałowała jedynie, że tak daleko od niej.
Musiała wyprzeć z głowy podobne myśli, pozbyć się ich, zamknąć w małej szufladce i wyrzucić klucz broniący do niej dostępu. Zapomnieć. Dla swojego własnego dobra. Bo idiotycznym było durzyć się w chłopaku, będącym synem męża własnej matki! Niedorzeczność! W dodatku młodszym i niestabilnym. Może jeśli skupi się na jego wadach, zduszenie uczuć przyjdzie łatwiej?
— Przestań! Nie zrobiłbyś tego — odparła prędko, patrząc na niego ze zdziwieniem, ale również niepewnością. Wiedziała już, że niczego nie pragnął bardziej od wymknięcia się ojcu, ale nie chciała widzieć w nim osoby, która byłaby gotowa dopuścić się z b r o d n i. — Nie mówimy o tym więcej. Rozumiem, naprawdę już wszystko rozumiem. Cieszę się, że się od niego uwolniłeś i teraz możesz budować przyszłość od nowa, nie oglądając się za siebie. To dobrze ci zrobiło, widzę to — zapewniła go, uśmiechając się ciepło. Próbowała zatuszować przebijający się przez uśmiech smutek, dlatego czym prędzej chciała opuścić plażę i zmienić temat. Nie chciała dać po sobie poznać, że nie jest z nim w pełni szczera. Prośba o to, by mimo wszystko wrócił wraz z nią, cisnęła jej się na usta od chwili, w której go zobaczyła. Nie wypowiedziała jej głośno tylko dlatego, że nie mogła postąpić egoistycznie; nie zamierzała stawiać siebie na pierwszym miejscu.
— Możemy się założyć, Coningsby — rzuciła mu wyzwanie, uśmiechając się zaczepnie, gdy piaszczystą ścieżką wracali ku domowi Lucasa. — Jak bardzo wierzysz w swoje umiejętności? Myślisz, że uda ci się mnie nauczyć łapać fale? — ostatnie słowa wypowiedziała karykaturalnie przeciągając każdą sylabę; taki sposób artykułowania kojarzył jej się z pełnymi l u z u surferami spędzającymi każdą wolną chwilę w oczekiwaniu na wysokie fale. Nie odmówiłaby możliwości przyjrzenia się Sidneyowi podczas akrobacji na desce, z mokrą czupryną i odsłoniętym ciałem. Opanuj się, skarciła się w myślach.
Weszła do środka i potarła ramiona. Nie czuła zziębnięcia, a raczej narastający brak komfortu; jakby znajdowała się w niewłaściwym dla siebie miejscu lub przeszkadzała chłopkom. Z błędu prędko wyprowadził ją gospodarz. Na jego propozycję, Frankie zaśmiała się szczerze. — Och, Lucas, wiesz, jak skusić kobietę — zażartowała, lecz nie zamierzała skorzystać z jego propozycji. Odmówić musiała również Sidneyowi, ale to nie przyszło jej z taką samą łatwością. — Nie chciałabym siedzieć wam na głowie — próbowała się wymigać. — Pewnie macie własne plany na weekend. Mnie czeka ustawianie gości przy weselnych stołach — dodała, jak zwykle zasłaniając się nadciągającym weselem. Prawdą było, że zaangażowała się w pomoc, ale bez niej Emilia poradziłaby sobie równie dobrze.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Gdyby nie powrót ojca, życie Sidneya najpewniej nie zmieniłoby się aż tak bardzo. Wciąż pracowałby w warsztacie i imprezował z kumplami, nie przejmując się Halem, który od wielu lat nie był częścią życia chłopaka. Blondyn nie wiedział, gdzie jego stary się podziewał i czy przypadkiem nie leżał w jakimś rowie, zeżarty przez miejscowe drapieżniki. Zaskoczeniem więc okazało się, że mężczyzna układał sobie życie z nową kobietą, pracował i pragnął naprawić relacje z synem, odbierając mu jedyną rzecz jaką w życiu posiadał - farmę dziadków. Z pewnego punktu widzenia, Hal zrobił mu przysługę, bo gdyby nie pojawił się przed drzwiami chłopaka z rodziną pod pachą, Sidney najpewniej wciąż wciągałby koks z bandą idiotów, którzy w Lorne uchodzili za jego paczkę. Niewiele z tych osób zainteresowało się nagłym wyjazdem chłopaka z rodzinnego miasteczka.
Wzruszył ramionami, nie chcąc mówić o tym do czego byłby zdolny, by przepędzić ojca ze swego życia. Hal był pijawką, która wysysała z człowieka energie życiową, dobroć i niewinność. Zmusił własne dziecko do tego by w młodym wieku musiało walczyć o to by nie skończyć z podbitym okiem lub nie odwiedzać matki na cmentarzu. Był głową rodziny i jedynym obrońcą Helen, choć był tylko d z i e c k i em, które nie powinno prać brudów swoich rodziców.
Byłbym spokojniejszy, wiedząc, że nic wam nie grozi ale chyba wyczerpaliśmy ten temat ostatnim razem. Twoja matka go kocha, a ty nie zamierzasz jej tego odbierać. Rozumiem — odparł widocznie niezadowolony, lecz wiedział, że w żaden sposób nie mógł wpłynąć na decyzje Emilii, a Frankie pragnęła jedynie zadbać o jedyną rodzinę jaką miała. Obie były dorosłe i wierzył, że dzięki jego ostrzeżeniom, Gardner będzie ze szczególną ostrożnością czuwała nad matką.
To zależy od stopnia zaangażowania mojej podopiecznej. W swoje umiejętności nie wątpię — uśmiechnął się, być może pierwszy raz podczas ich rozmowy na plaży. Miło byłoby spędzić z nią trochę czasu z dala od Lorne i problemów, które ciągnęły się za nimi od samego początku. Mógłby pokazać jej czym pasjonował się poza szalonymi imprezami i robieniem głupot, a przy tym wierzył, że naprawdę ubawiłaby się przy tym po pachy. Kto nie lubił poczuć od czasu adrenaliny i nieograniczonej wolności? Równie dobrze bawili się przecież nad rozlewiskiem w lasach Tingaree, pomimo faktu, że prawie godzinę zajęło im szukanie ubrań, które jakieś zwierzę porwało ze skał.
Po powrocie do domku, on również nie czuł się zbyt komfortowo. Wiedział, że w obecności kumpla, musiał zważać na słowa i gesty, co w pobliżu dziewczyny, było dla niego ogromnym wyzwaniem. Ucieszył się gdy usłyszał propozycje Lucasa i przez chwilę liczył na to, że dziewczyna zgodzi się zostać przynajmniej na jedną noc, jednak wiedział, że będzie opierała się temu pomysłowi.
Daj spokój, nie sprawisz nam żadnego kłopotu. Poza tym nie miałem żadnych planów na wieczór — odparł ciszej, kierując swe słowa bezpośrednio do niej. Wtedy nieproszony odezwał się Lucas, który mocno skomplikował sprawę. — Coningsby, nie zapominaj o imprezie na plaży. Możemy zabrać Frankie i pokazac jej jak się baluje w Townsvile — chłopak podniósł się z kanapy i podszedł do nich — Twoja siostra na pewno chętnie pozna pannę z którą się spotykasz. Chyba nie zamierzasz ukrywać jej przed wszystkimi w nieskończoność? — dodał i zafalował brwiami, nie zdając sobie sprawy na jaką minę wpuścił blondyna.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Doskonale wiedziała, jak smakuje s a m o t n o ś ć. Wprawdzie miała przy sobie matkę, lecz ta nie zawsze zachowywała się jak przystało na dojrzałego, rozsądnego rodzica. Urodziła młodo, była atrakcyjną kobietą i zdarzało się, że zamiast o córce, myślała o sobie. Za każdym razem, gdy zmieniały miejsce zamieszkania robiły to, aby uwolnić Emilię od byłych partnerów, od wstydu związanego z rozstaniem, a raczej byciem porzuconą przez kolejnego mężczyznę, którego próbowała naprawić. Mimo że miały siebie, Frankie brakowało rówieśników, stałych relacji, przyjaciół, z którymi mogłaby przeżywać przygody i dorastać. Wyrwała się z błędnego koła nieustannych przeprowadzek, gdy rozpoczęła studia. Wciąż pamiętała uczucie wolności, którego wówczas doznała. Wolności związanej z możliwością podejmowania własnych decyzji, związanej ze s t a b i l i z a c j ą. Dlatego nie mogła zaburzyć spokoju, który Sidney po tak długim czasie zaczął wokół siebie budować. Zasługiwał na poznanie smaku wolności, musiała to uszanować.
— Nie martw się — powiedziała, łagodnie się uśmiechając. — Poradzimy sobie — dodała, mając na myśli siebie oraz matkę, a jednocześnie siebie oraz Sidneya. Jeśli miał w pełni zadomowić się w nowym miejscu, nawet myślami nie powinien wracać do tego, co zostawił za sobą. A dziewczyna naprawdę zachowywała ostrożność wobec Harolda i była przekonana, że jeśli s p r a w y wymkną się spod kontroli, zauważy to odpowiednio wcześnie, by zareagować. Zależało jej na szczęściu matki (w pełni zasłużyła na zdrowy związek), ale znacznie bardziej pragnęła jej bezpieczeństwa. Niestety ostatnie tygodnie pokazały, że przyszły małżonek nie jest tego gwarantem.
— Uważasz, że bym się nie starała? — prychnęła, po czym odrzuciła włosy za ramię, udając napuszoną. — Nie miałeś bardziej pojętnej uczennicy — zaznaczyła i zaśmiała się pod nosem. Dobrze było marzyć. Zakładała, że może kiedyś, gdy przestanie czuć pociąg do blondyna, będzie mogła się z nim zaprzyjaźnić i rzeczywiście odwiedzać go na tyle regularnie, by zdołał ją czegoś nauczyć. Wybieganie w przyszłość było jednak niebezpieczne, bo niespełnione marzenia powodowały rozczarowanie.
Im dłużej patrzyła na Sidneya, tym bardziej chciała się zgodzić. Spoglądała w jego oczy, zastanawiając się, czy naprawdę zależało mu na tym, by spędziła z nim więcej czasu? Czy mogliby uznać ten wieczór za p o ż e g n a n i e?
Otwierała usta, gotowa powiedzieć, że zmieniła zdanie, gdy Lucas zdecydował wtrącić się do rozmowy. Jego słowa sprawiły, że serce Frankie na moment się zatrzymało. S i o s t r a brzmiało obrzydliwie. Podobnie – a może nawet gorzej – zareagowała na wzmiankę o d z i e w c z y n i e, z którą Sidney miał się spotykać w tajemnicy.
Wymusiła uśmiech, mimo że mięśnie twarzy mocno się temu przeciwstawiały. Zdjęła spojrzenie z blondyna; zaczynała odczuwać nie tylko smutek, ale również złość. Ależ ona była naiwna! Przyjechała do niego, chciała p r o s i ć, by wrócił, a teraz nie dość, że została z niczym to jeszcze towarzyszyło jej uczucie upokorzenia. Przeszło jej przez myśl, że gdy tylko zniknie, wyśmieją ją oraz zaangażowanie, z jakim do tego podeszła. Głupia, głupia, głupia!
— Nie, Lucas. Dzięki za zaproszenie, ale muszę wracać — powiedziała, robiąc nienaturalnie długie pauzy między słowami, bo bała się, że lada moment głos zacznie jej drżeć. — Fajnie było cię poznać. Sidney, zabierzesz rzeczy z bagażnika? — spytała, chcąc pozbyć się z samochodu wszelkich dowodów swojej głupoty.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Zabsorbowany przyjazdem dziewczyny, nawet przez chwilę nie pomyślał o dziewczynie z którą spotykał się od kilku tygodniu. Nie było to nic poważnego i na ten moment nie spieszyło mu się by wchodzić w jakąkolwiek angażującą jego osobę relacje, jednak lubił spędzać z Patty czas i nie chciałby z tego rezygnować. Pojawienie się Gardner wszystko skomplikowało i o ile cieszył się z jej obecności, o tyle nie chciał mieszać w nowych znajomościach, które poniekąd były fundament jego n o w e g o życia w Townsville. Wiedział, że dla Frankie był jedynie szczeniakiem, który nie potrafił ogarnąć bałaganu wokół siebie, a wkrótce zostaną rodziną i najpewniej utrzymywanie kontaktu będzie cięższe niż dotychczas. W dość krótkim czasie i w najbardziej popapranym momencie jego życia, stała się mu cholernie bliska i nie potrafił traktować jej jak siostry, która nie była i nigdy nie będzie. Układanie życie na nowo nie przyszło mu łatwo, jednak wiedział, że potrzebował czasu. Gdy ten w końcu nastał, pojawiła się ona, a on nie chciał po raz kolejny wypuścić jej z rąk..
Wtrącenie się Lucasa, rzuciło cień na jej decyzje o przenocowaniu ale widząc jej wyraz twarzy, czuł, że miała mu za złe znacznie więcej. Czuł zakłopotanie i chyba wolał by Frankie nie wiedziała o żadnej innej dziewczynie - zwłaszcza, że wobec Patty nie snuł na ten moment żadnych, większych planów. Kobieta na której mu zależało, stała teraz naprzeciw niego i zmuszony był odrzucić swe uczucia na bok. Dożywotnio.
Przestań, to prawie trzysta pięćdziesiąt kilometrów stąd.. — pociągnął, próbując nakłonić ją do tego by została i nie ulegała pochopnym wnioskom. Nie chciał by się na niego gniewała i myślała, że dziewczyna o której wspomniał przy niej Lucas była w stanie ją zastąpić. Starał się zachować jak należy i odsunąć krążące wokół Gardner myśli, by zapewnić jej bezpieczeństwo pod dachem kumpla. Niedługo się ściemni, to nieodpowiednia pora na takie wycieczki.
Gdy dziewczyna wyszła przed dom, Coningsby ruszył za nią i zatrzymał się przy aucie, którym przyjechała. Czy w takiej atmosferze musieli rozstać po raz kolejny? Nie wiedział kiedy znów ją zobaczy, dlatego starał się załagodzić sprawy póki jeszcze miał ku temu okazje.
Frankie, poczekaj — powiedział, widząc jak otworzyła mu bagażnik i stanęła przy drzwiach od strony kierowcy — Czy ta jedna noc zrobi ci aż taka różnicę? Rano nie będę stawał ci na drodze — odparł, jeśli to jego osoba stanowiła teraz problem. Jeśli zamierzała się złościć, to nie będzie jej w tym przeszkadzał o ile będzie wiedział, że nie pokonuje po nocach takiej trasy — Chodzi o to co powiedział Lucas? — podparł się łokciami o dach auta i westchnął ciężko.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Zasznurowała usta w wąską kreskę, natychmiast przyjmując bardziej zamkniętą postawę, którą nieudolnie próbowała ukryć pod grymasem mającym przypominać uśmiech. Ilekroć u c z u c i a mąciły jej w głowie, traciła wyszkoloną na potrzeby rozwijania kariery zawodowej niewzruszoną postawę, przeznaczoną dla dziennikarzy zadających trudne i często negatywnie nacechowane pytania. Reprezentowanie polityków było trudne. Przekazywanie w ich imieniu odpowiednio sformułowanych odpowiedzi zawierających jak najmniej istotnych informacji również. Ale w takich sytuacjach nie traciła rezonu. Natomiast to, co działo się z nią w tym momencie, było dla niej czymś zupełnie nowym. Nawet podczas rozstania z byłym partnerem nie chwycił jej za serce tak olbrzymi s m u t e k. Wiedziała, że jeśli nie obudzi w sobie złości, rozpłacze się. Nie zamierzała dawać chłopakowi takiej satysfakcji, nie chciała, by zrozumiał, ile dla niej znaczył. Na pewno nie teraz, gdy jego zainteresowanie ewidentnie przeniosło się na inną dziewczynę; o tym, że tak naprawdę mógł nigdy nie być zainteresowany nią, wolała nie myśleć.
— Już podjęłam decyzję, więc po prostu zabierz te kartony, Sidney — wydusiła, patrząc w jego stronę, ponad dachem samochodu, lecz nie bezpośrednio na niego, a gdzieś ponad ramieniem. Powtarzała się, naciskała, a mimo to blondyn nie kwapił się do zabrania swoich rzeczy. Zaczynała żałować, że w ogóle znalazła pretekst, by tutaj przyjechać. Może lepiej było trwać w nieświadomości?
Bo nie mogła i nie zamierzała zostawać w Townsville. Wolała spędzić całą noc za kierownicą, niżeli towarzyszyć chłopakom na ognisku. Źle zniosła samą wzmiankę o dziewczynie Sidneya i nie chciała sobie wyobrażać, co poczułaby, widząc ich razem. Szczęśliwych, obejmujących się… Ugh, na samą myśl robiło jej się słabo.
I gdyby nie pytanie nawiązujące do Lucasa, z całą pewnością wsiadłaby do samochodu, poczekała, aż Sidney zatrzaśnie klapę bagażnika i odjechała bez wdawania się w dalszą dyskusję; wiedziała, że rozdrabnianie tematu nie przyniesie niczego dobrego. Lecz mimo że zdawała sobie z tego sprawę, pociągnięta za język, nie mogła milczeć. Nie, kiedy w r z a ł y w niej różne emocje, z których przynajmniej kilka próbowało wyrwać się na wolność i dać o sobie znać.
Przesunęła spojrzenie, tym razem patrząc mu w oczy. Była zła i próby ukrywania tego zdawały się bezcelowe.
— Chodzi o to — powtórzyła po nim, zbierając myśli — że mogłam się tego spodziewać. Jesteś dokładnym przeciwieństwem tego, co chciałam w tobie dostrzec — oznajmiła. I choć próbowała być twarda, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że głos z nią nie współpracował. — Jesteś świnią, Sidney — dodała znacznie ciszej i prędko otarła policzek, bo poczuła, że spływa po nim łza. Cholera, a obiecała sobie, że nie będzie r y c z e ć jak skrzywdzona dziewczynka.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Doskonale znał uczucie bycia przysłowiowym trzecim kołem u wozu i z całą pewnością, nie było to coś, czego pragnąłby dla Frankie. Nie zasługiwała na to by dzielić się z kimkolwiek swoim szczęściem i była warta każdego poświęcenia ze strony mężczyzny, którego wpuści do swojego serca. Sam jednak nie był najlepszym materiałem na partnera, a i wiedział, że poza kilkoma naprawdę przyjemnymi chwilami, nie istniała dla nich szansa na wspólne życie przez wgląd na zbliżające się wielkimi krokami zawarcie małżeństwa przez ich rodziców. Nawet gdyby poznali się w innych okolicznościach, nie zmieniłoby to faktu, że byłby dla niej dodatkowym problemem, a tych nie chciał jej dokładać.
Nie był ślepy - potrafił dostrzec w kobiecych gestach obrazę. Pospiesznie pakowała się do auta, odpowiadała zdawkowo i wyglądała jakby czym prędzej chciała wydostać się z tej przecznicy; wszystko przez wgląd na głupstwa, którymi Lucas zapragnął się z nią podzielić. Coningsby nie mógł mieć przyjacielowi tego za złe, bo przecież w jego ocenie, Frankie powinna cieszyć się tym, że jej przyszły, przybrany brat znalazł sobie jakąś dziewczynę. Nie był jednak świadom tego, że dwójka ta niczym nie przypominała rodzeństwa i nie była to ścieżka, która pragnęli podążać.
Gdy w końcu zmusił ją do rozmowy, wiedział, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Miłe popołudnie na plaży ewoluowało w idiotyczna kłótnie z której niewiele tak naprawdę rozumiał.
Ale co ty masz do mnie za pretensje? Co ja ci kurwa najlepszego zrobiłem? — odparł, podpierając się rekami na dachu. Auto dzieliło ich od siebie ale i gwarantowało mu bezpieczeństwo, bo obecnie, wzrok brunetki potrafił z a b i j a ć. — Jesteś zła o to, że się z kimś spotykam? Poważnie, Frankie? — prychnął i pokręcił głową, nie wierząc w to, że potrafiłaby robić mu z tego wywody. Łączył ich tak naprawdę jednorazowy seks i chemia, której nigdy nie próbowali określić ale gdy dał jej możliwość opuszczenia z nim miasta, odmówiła. — Czego ty właściwie chcesz, co? Najpierw trzymasz mnie za dystans, zasłaniając się ślubem matki, później chcesz bym przeleciał cię w stodole, a gdy chce byś ze mną wyjechała, znowu wymyślasz wymówki — odparł podirytowany i uderzył otwartą dłoń w dach samochodu. Nie próbował go zniszczyć - potrzebował jedynie wyładować swa frustrację, zanim dziewczyna wsiądzie w auto i zniknie. — Traktujesz mnie jak gówniarza, który nie potrafi ogarnąć bałaganu wokół siebie, podczas gdy sama nie potrafisz sama o niczym zadecydować — odparł i odepchnął się rękoma od auta. Jej przyjazd namieszał mu w głowie i po raz kolejny, nie wiedział czego właściwie od niego oczekiwała.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Powinna zaakceptować, że to w niej tkwił problem?
Przyciągała mężczyzn niegodnych zainteresowania, obdarzała ich uczuciem, a kiedy sprawy przybierały niekorzystny obrót, była jedyną cierpiącą z tego powodu osobą. Bo to od niej wymagano p o ś w i ę c e n i a! Były partner próbował manipulować karierą, która była dla niej ważna, jakby nie potrafił pogodzić się z rosnącą w niej konkurencją. Sidney natomiast, stawiając ją w bardzo niekomfortowej sytuacji, próbował nakłonić, by zostawiła j e d y n ą ważną dla niej osobę, matkę, oraz życie, które budowała w miasteczku, tylko dlatego że to on chciał u c i e c.
Kiedy, do cholery, zacznie mieć znaczenie to, czego ona chciała?!
Nikt nie liczył się z jej zdaniem. Zrzucano na nią odpowiedzialność za niespełnianie cudzych marzeń i kroczenie samodzielnie wybraną drogą. Zdobyła się na odwagę i wykonała mały krok w innym kierunku, poniekąd uginając kolana przez jakimś mężczyzną i ponownie zderzyła się z ponurą dla niej rzeczywistością. Mogła próbować udawać, ale to naprawdę bolało.
Powinna obawiać się, że zamieniała się we własną matkę? Kochała ją całym sercem, lecz nienawidziła decyzji, jakie podejmowała w relacjach z mężczyznami. Czy zaczynała popełniać dokładnie te same błędy? Zakochały się przecież w tych samych genach.
— Nie jesteś pępkiem świata, Coningsby! — wrzasnęła, nie bacząc na to, że ktoś mógł usłyszeć ten wybuch złości.
Gdyby nie rozdzielał ich samochód, uderzyłaby go w twarz. Lub w ramię. Lub kopnęła z całej siły, żeby wyraźnie p o c z u ł, jak bardzo w tym momencie była na niego wściekła. — Czy chociaż raz pomyślałeś o tym, czego ja chcę?! Co takiego zrobiłeś, żebym c h c i a ł a z tobą wyjechać? Co zamierzałeś poświęcić dla mnie? Prezerwatywę? — mówiła, tracąc resztki opanowania. Zaczerwienienie pokazało się na jej policzkach i nie był to uroczy rumieniec, jakiego dostawała, gdy Sidney zatapiał w niej swoje usta. Słowa, którymi określił to, co stało się w stodole, sprawiły, że w oczach Frankie zamajaczyło więcej łez; chłopak dokładnie widział, gdzie uderzyć, aby zabolało. Wszystko, co dla niej miało znacznie, w jego oczach było jedynie kaprysem, chwilową zachcianką.
— Zacznij się zachowywać jak mężczyzna, to zacznę cię tak traktować — rzuciła przez zaciśnięte zęby, patrząc na niego z coraz większą odrazą.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Problemem był on i jego rodzina, nigdy Frankie.
Nie powinna winić siebie za błędy, które popełniał od pierwszego dnia, gdy wraz z matką pojawiła się na farmie. Był nieufny, cyniczny i zamknięty w sobie, przez co nie zachęcał ludzi do tego by go lubili. Tworzył w ten sposób barierę, która miała na celu odepchnięcie każdego, kto próbował go poznać. Wstydził się swojego dzieciństwa i tego z czego znana była jego rodzina, a w miasteczku takim jak Lorne, ludzie m ó w i l i. Dziewczyna miała okazję poznać go z tej mrocznej, pozbawionej ciepła i rozsądku strony i pewien był, że to co zobaczyła, nie było czymś co jakkolwiek ją do niego przekonywało. Zmagał się ze zbyt wieloma demonami by móc skupić się na drugiej osobie i zadbać o jej bezpieczeństwo - pewien był, że sama doszła do takiego wniosku i poza seksem na sianie, nie pragnęła od niego niczego więcej. Była przecież ambitna, odpowiedzialna, delikatna, dobra i czuła. Po co więc miałaby chcieć kogoś tak samolubnego jak Coningsby? W jego założeniu, łatwiej było zniknąć i nie utrudniać życia rodzinie, którą obecnie budował sobie Hal.
Propozycja wyjazdu była nieprzemyślana i zupełnie nietaktowana. Nie myślał wtedy o jej zobowiązaniach w miasteczku ani matce, którą zmuszona byłaby zostawić dla durnego wyobrażenia tego, jak mogłaby wyglądać ich relacja gdyby nie mieli zostać rodzeństwem. Nie miał prawa jej o to prosić, jednak zachłannie potrzebował u swego boku kogoś, kto nie spisałby go na straty i nie pozwoliłby mu upaść.
Przez chwilę myślałem, że właśnie t e g o chciałaś. Po tej nocy, w stodole — odparł zmieszany czując, że się pomylił. Po raz kolejny wierzył w to, że pojawiła się w jego życiu osoba, która była gotowa pokochać go mimo wad i bagażu doświadczeń, który dźwigał na swych barkach. Ł u d z i ł się, że Gardner gotowa byłaby z nim wyjechać i zostawić za sobą wszelkie dramaty ale to co jej oferował, to zwyczajnie było za mało.
Chciałem ciebie ale to nigdy nie byłoby możliwe w Lorne. Nigdy nie pozwoliłabyś sobie na jakiekolwiek uczucie i kazałabyś mi żyć w pierdolonej klatce. Nie mógłbym cię dotknąć, nie mógłbym nawet na ciebie patrzeć w ten sam sposób — wycedził ciszej przez zęby, czując napływającą złość. Zacisnął dłonie w pieści, a po chwili wplótł palce we włosy. — Przeżyłem to raz i nie chciałem musieć przechodzić przez to znowu. Chciałem by ktoś choć raz był gotów postawić na mnie — dodał, zdając sobie sprawę z tego, że na ten moment, mówił jedynie o własnych pragnieniach. W efekcie tego o czym wspominał, chciał móc mieć możliwość na to, by spróbować uszczęśliwić ją ale teraz, przestał wierzyć, że to kiedykolwiek było w ogóle możliwe. Popełnili błąd.
Chcesz mężczyzny? Wracaj do Lorne, tu nie czeka na ciebie nic z wyjątkiem rozczarowania — odparł i odkleił się od karoserii by obejść samochód i dostać się do bagażnika. Otworzył go i sięgnął po karton, nie interesując się specjalnie jego zawartością. Zabrał go i stanął przed wejściem do domu. Przyglądał jej się z żalem i wiedział, że najpewniej nie spotkają się już więcej.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Wszystko miało swój początek w zrozumiałej chęci zrobienia z nich r o d z i n y. Pragnęła stworzyć więź z synem przyszłego męża matki, aby w przyszłości móc wspólnie spędzać święta w przyjaznej atmosferze. Dostrzegłszy w związku matki okazję, za wszelką cenę pragnęła wykorzystać ją do zyskania rodziny, której nigdy dotąd nie miała. Zamiast tego zakochała się! Obdarzyła Sidney zainteresowaniem, jakim żadna siostra nie powinna darzyć brata; całe szczęście, że nawet pod względem prawnym (co oczywiście poddała skrzętnej weryfikacji) nigdy nie mieli stać się rodzeństwem. Nie potrafiła tego wytłumaczyć. Wiedziała, że ulokowała uczucia w chłopaku z niezwykle trudnym charakterem oraz przeszłością, w której zaznał wiele cierpienia, a mimo to nie potrafiła wyrzucić go z głowy. To, jak bardzo była zadurzona, potwierdziło łamiące się na pół serce, kiedy mówił o odrzuceniu.
— Noc w stodole uświadomiła mi, że chcę c i e b i e, kretynie. Nie wyprowadzki — oświadczyła gniewnie, czując się przytłoczona ilością odczuwanych w tym momencie emocji. Nie sądziła, że odważy się na takie słowa, w dodatku w chwili, w której uświadomiono jej, że Sidney’owi wystarczył niespełna miesiąc, by zastąpić ją kimś nowym. Co warte było jego zainteresowanie, skoro tracił je tak szybko? — To wszystko twoja wina! Nigdy nie dałeś mi odczuć, że jestem dla ciebie ważna — odparła, stając w kontrze do tego, co mówił. — Jak zawsze zasłaniasz się innymi, choćby problemami z ojcem. Teraz dokładasz do tego jakieś przeszłe związki? Pierdol się Sidney, to nie moja wina, że ktoś wcześniej cię skrzywdził! — wycedziła, nie chcąc godzić się z tym, co wykrzykiwał.
Usłyszawszy, że nic dobrego nie czekało na nią w tym miejscu, zyskała potwierdzenie, że chłopak – choć młodszy zaledwie o dwa lata – wolał zachowywać się dziecinnie, zamiast poważnie z nią porozmawiać. — To właśnie zamierzam zrobić — powiedziała, otwierając drzwi samochodu. — Ty za to idź pieprzyć się z nową panną — odkrzyknęła. Nie mogła się powstrzymać – nie powinna tego robić, lecz odwróciła się na moment, by zerknąć za nim, kiedy z kartonem w ręku ruszył ku drzwiom. Zamknął się przed nią. Z jego postawy bił wyraźny chłód, mimo że letnie noce nie były zimne. — Obyś złapał kiłę — mruknęła cicho, pod nosem, siadając za kierownicą. Nie miała na to siły. Chciała wyłącznie jego dobra i może właśnie zniknięcie z jego życia miało zapewnić mu szczęście. Odpaliła silnik i odjechała, lecz nie przejechała wielu kilometrów. Prędko zdecydowała się zatrzymać w przypadkowym hotelu. I dopiero, kiedy zamknęła się w pokoju, w którym pachniało papierosowym dymem, rozpłakała się. Bo zapach dymu mimowolnie przywodził jej na myśl właśnie jego.
ODPOWIEDZ