rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
012.

Bez niego nic nie było takie samo.
Wystarczył jeden dzień jego nieobecności, by atmosfera na rodzinnej famie jego dziadków zaczęła się zmieniać. Schodząc na parter, Frankline omal nie potknęła się o drewnianą, podniszczoną komodę oklejoną różnymi naklejkami przedstawiającymi sportowców oraz muzyków (były bardzo popularne, kiedy była dzieckiem, bo można było znaleźć je w opakowaniach tanich słodyczy), która wcześniej stała w pokoju Sidneya. Zapamiętała ją, choć nieczęsto przekraczała próg jego sypialni. Harold zamierzał pozbyć się komody. Kiedy to do niej dotarło, zrezygnowała ze śniadania i pobiegła na górę. W pokoju był bałagan – większy niż dotychczas. Wiele rzeczy walało się na podłodze, jakby wyrzucono je z szuflad w pośpiechu, byle tylko opróżnić ich zawartość i pozbyć się mebla. Podejrzewając, że pozostałe rzeczy chłopaka czeka taki sam los, wyciągnęła kilka kartonowych pudeł i spakowała tyle, ile była w stanie. Bo chociaż Sidney zdecydował się na wyjazd, prawdopodobnie nie chciał, by jego prywatne szpargały wylądowały w śmieciach.
Nie myliła się. Po kilku dniach pokój na piętrze zupełnie nie przypominał tego, który zajmował Sidney. Jego ojciec zdawał się dążyć do tego, by nie został po nim na farmie żaden ślad. To doprowadziło ją do kłótni z mężczyzną, która zakończyła się dopiero za sprawą zaniepokojonej hałasem Emilii.
Przez ten czas próbowała skontaktować się z chłopakiem. Dzwoniła, pisała. Niestety nie doczekała się odpowiedzi. W złości napisała nawet kilka n i e m i ł y c h słów, ale wcale tego nie żałowała. Nie dając znaku życia, zachowywał się jak dzieciak, skończony egoista i dureń. A ona uparła się, że znajdzie sposób, by powiedzieć mu to prosto w twarz. Dlatego postanowiła skontaktować się z jego kolegami. Napisała pod pretekstem chęci oddania mu ważnych dla niego rzeczy i po kilku dniach otrzymała adres, pod którym Sidney się zatrzymał.
T o w n s v i l l e; miasto oddalone od Lorne Bay o prawie sześć godzin nieprzerwanej jazdy samochodem. Nie żartował, naprawdę chciał zniknąć.
Dopiero pod wskazanym adresem, stojąc przed zamkniętymi drzwiami, dopadły ją wątpliwości. Była zła i zamierzała go o tym poinformować, ale z drugiej strony, jeśli zdołał wypracować sobie spokój, którego nie mógł zaznać przy ojcu, czy miała prawo to niszczyć?
Zapukała. O mało nie zalała obcego chłopaka f a l ą wyrzutów, lecz w porę powstrzymała język. Odrobinę skrępowana wyjaśniła, co robi na progu jego mieszkania, a kiedy wszystko stało się jasne, zaprosił ją do środka, gdzie mogła poczekać na powrót Sidneya. Zasiedli przed telewizorem, rozmawiając beztrosko. Frankie nie chciała zdradzać mu zbyt wiele, nim nie porozmawia z Coningsbym.
Nim ten wrócił, minęły dwie godziny. Zdążyła wypić trzy szklanki wody z cytryną i obejrzeć kilka odcinków głupawego programu o tym, jak randkują „piękni i bogaci”.
Powrót Sidneya oznajmił dźwięk otwieranych drzwi. Frankline, która poszła do kuchni po kolejną szklankę wody, aż podskoczyła, gdy zamknęły się z trzaskiem. Nie zastanawiając się ani chwili, wyszła na korytarz. — Cześć nieznajomy — rzuciła, krzyżując ręce. Starała się przybrać rozdrażnioną minę, ale nie było to takie proste, kiedy w głowie wciąż miała tandetne teksty na podryw z oglądanego programu. — Pamiętasz mnie jeszcze?
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Większość osób mocno obawiała się nowych początków, zamartwiając się na zapas znalezieniem nowej pracy, własnego lokum i zawiązaniu świeżych relacji. Coningsby na palcach jednej ręki mógł zliczyć wszystkie swoje wyjazdy poza granice rodzinnego miasteczka, więc był ciekaw świata zewnętrznego ale i do stracenia miał niewiele. Nie przejmował się pracą w w warsztacie, bo wiedział, że gdyby tylko chciał, Mercedes przyjęłaby go z powrotem (co w zasadzie mocno go dziwiło, bo nie był przecież pracownikiem miesiąca), więc właściwie co trzymało go w Lorne? Kobieta, którą - jak sądził - kochał, wypchnęła go ze swego życia jak zwykłego śmiecia, a i we własnym domu był podobnie traktowany.
Tylko ona była powodem dla którego odwrócił się za siebie.
Dopiero w pociągu do Townsville, pomimo wieczorowej pory skontaktował się z dawnym przyjacielem, który opuścił Przylądek Koali przed laty i zapowiedział swe przybycie. Cała podróż koleją zajęła mu ponad siedem godzin, więc miał okazje pomyśleć i przede wszystkim się przespać. Natłok emocji, prochy i alkohol wycieńczyły jego organizm, dlatego szybko zasnął, oparty o chłodną szybę. Gdy wybudził się przed końcem podróży, a jego myśli i osąd były trzeźwiejsze, wcale nie żałował swej decyzji. Pragnął zacząć wszystko od początku, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

a month and a half later

Mieszkanie w domku przy plaży miało swe niewątpliwe zalety - szum fal budzący go o poranku, oszałamiające widoki i spokój, którego zmącić nie mogły nawet zbierające się wzdłuż wybrzeża tłumy. Życie w Rowes Bay, na przedmieściach Townsville spełniało jego oczekiwania w stu procentach. Otoczenie plaży, wolna od problemów głowa i załatwiona przez przyjaciela praca w wypożyczalni sprzętów wodnych, były początkiem jakiego potrzebował od dawna. Rzadko wracał myślami do Lorne Bay, choć za każdym razem gdy na ekranie telefonu wyświetlało się zdjęcie Gardner, uśmiech schodził z jego twarzy. Ignorował ją, chcąc tym samym uwolnić się od dawnego życia na farmie i spraw, których nie był już w stanie zmienić.
Podczas pieszego spaceru z pracy do domu wzdłuż wybrzeża, rozmyślał nad planami na weekend i nie przypuszczał, że po przekroczeniu progu drzwi wejściowych, czekał na niego wyjątkowy g o ś ć. Wspiął się po piaszczystej górce za domem i obszedł go dookoła. Z kieszeni spodenek dresowych wyciągnął klucze i przekręcił jeden z nich w zamku, po czym wszedł do środka. Zrzucił ze stóp sportowe obuwie i podniósł głowę, a przed jego oczyma jak z ziemi wyrosła brunetka. Zaskoczony rozchylił usta i połknął język.
Frankie? Kurwa, skąd się tu wzięłaś? — odparł nie kryjąc zdziwienia i omiótł ją wzrokiem. Nie miał pojęcia jak go znalazła ale miejsce jego pobytu nie było tez żadna tajemnicą. Przynajmniej nie dla reszty jego środowiska, które w przeciwieństwie do niej znało dokładny adres pod którym obecnie pomieszkiwał. Odruchowo zmniejszył dystans między nimi i zrzucił z ramienia plecak by móc objąć ją swymi ramionami. Dopóki nie stanęła przed nim, nie zdawał sobie sprawy jak bardzo mu jej brakowało. Nie czuł jednak by i ona cieszyła się równie mocno na jego widok, ale najpewniej nie mógł jej się dziwić. Odkąd widzieli się po raz ostatni, nie dawał żadnego znaku życia. Odsunął się i uśmiechnął, chcąc zaprosić ją do salonu, jednak szybko się zreflektował, nie chcąc rozmawiać z nią przy Lucasie. — Kiedy przyjechałaś? — zapytał jednak, nie wiedząc czy potrzebowała odpoczynku po podróży, posiłku czy czegoś mocniejszego na rozluźnienie. Jemu z cała pewnością by się przydało, choć odkąd opuścił rodzinne Lorne Bay, sięgał po alkohol znacznie rzadziej.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Tak bardzo skupiła się na podążaniu za wskazówkami serwowanymi przez elektronicznego przewodnika, że nie zwróciła uwagi na to, w jak malowniczym miejscu się znalazła. Najważniejsze było dla niej, by nie pomylić drogi oraz jak najszybciej odszukać wskazany przez kolegów Sidney’a adres. Natomiast gdy znalazła się pod drzwiami – dwukrotnie upewniając się, że nie pomyliła numeracji domów – nerwy nie pozwoliły jej oczom na podziwianie widoków. Zresztą, nie wiedzieć czemu, miała w sobie ogromną nadzieję na to, że będzie miała wystarczająco dużo czasu, by nacieszyć się tym miejscem, kiedy wyjaśnią sobie wszystko i… Ach, sama nie do końca wiedziała, czego tak naprawdę oczekiwała od chłopaka. Starała się zachować rozsądek i tłumić nadzieje, ale im bliżej celu była, tym trudniejsze zdawało się panowanie nad wyobraźnią.
Nie pomógł również sposób, w jaki przywitał ją Sidney. Kiedy ją przytulił, wymuszona złość zniknęła z jej twarzy, zastąpiona pełnym spokoju uśmiechem. Jeśli do tej pory wątpiła w słuszność tej wycieczki, teraz nabrała przekonania, że postąpiła właściwie. Co więcej, mogła zdecydować się na to znacznie, znacznie wcześniej.
Westchnęła, gdy wypuścił ją z objęć, lecz pamiętała, by zmyć z twarzy uśmiech. Zapomniała natomiast, że obiecała sobie zrugać go przy pierwszej okazji. Długo układała w głowie listę wyrzutów, a teraz żadnego z nich nie mogła sobie przypomnieć.
— Miałeś się odzywać! — warknęła w końcu i uderzyła go pięścią w ramię. Złość mogła osłabnąć, ale uraza wcale nie zniknęła. Poza tym należało mu się porządne zmycie głowy za to, że nie dawał znaku życia przez całe półtora miesiąca, trzymając ją w cholernej niepewności.
— Dwie albo trzy godziny temu. Lucas pozwolił mi zaczekać w środku — wyjaśniła, wspominając o jego współlokatorze. Wywarł na niej pozytywne wrażenie, zupełnie inne od tego, jakie zrobił na niej Sidney, kiedy mieli okazję spotkać się po raz pierwszy. Bardzo dużo zmieniło się od tego dnia. Teraz patrzyła na niego zupełnie inaczej. Już nie widziała w nim wyłącznie rozkapryszonego dzieciaka, przeklinającego cały świat za spotykające go nieszczęścia. Widziała za to kształtne usta i błękitne oczy.
Otrząsnęła się, wracając do rzeczywistości. — W samochodzie mam trochę twoich rzeczy. Harold wymiótł wszystko z twojego pokoju, nie chciałam… Czy on wie o wszystkim? — dopytała ciszej, mając na myśli Lucasa siedzącego w salonie i – co można było wywnioskować po odgłosach dobiegających z telewizora – wciąż kibicującego programowym parom.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Większość miast zlokalizowanych przy wybrzeżu wyglądała podobnie, dlatego chłopak wcale nie czuł się tu tak obco. Jasne, chadzał nowymi ścieżkami do których musiał nawyknąć ale gdy trafiał na plaże, przez chwile wyobrażał sobie, że wracał do Lorne Bay, a jego życie przestało obfitować w problemy i rodzinne dramaty. Największą więc różnicą była wolność, której z łatwością doświadczył w Townsville ale i osoby, które zmuszony był opuścić. Nic więc dziwnego, że ucieszył się na wizytę dziewczyny, która wiązała go z rodzinnym miasteczkiem.
Odzywać się czy meldować? Uznałem, że to jedno i to samo, a po przyjeździe potrzebowałem odrobiny przestrzeni. I czasu, z w ł a s z c z a czasu — przegiął się lekko do tyłu od uderzenia w ramię i odparł spokojnie, zdając sobie sprawę z tego, że najpewniej naraził ją na niemały stres związany z jego wyjazdem oraz brakiem odzewu. Musiał zerwać wszelkie więzi na jakiś czas i zaaklimatyzować się w nowym miejscu w którym życie mocno go pochłonęło. Już po kilku dniach zaczął nową pracę ale i jego życie towarzyskie zdawało się odrobinę odżyć przy tych wszystkich nowo zawiązanych znajomościach. Wrócił nawet do surfowania, które porzucił prawie dziesięć lat temu!
A jak mnie znalazłaś? Kto się wygadał? — uniósł brew ku górze i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej. Nikomu nie bronił mówić o tym dokąd wyjechał i gdzie aktualnie pomieszkiwał ale zdziwiony był, że Gardner zrobiła takie śledztwo by do niego dotrzeć. O pokonanych autem kilometrach nawet nie wspomni, bo przecież dzieliło ich aż ponad 340 kilometrów.
Mój ojciec już zdążył pozbyć się moich rzeczy z farmy? To dopiero zaskoczenie — prychnął i pokręcił głową — Nie miałem tam nic co miałoby jakąś szczególną wartość ale dzięki. Przejrzę kartony później, bo.. chyba nie zamierzasz jeszcze stąd uciekać? — zapytał niepewnie, licząc na to, że zostanie z nimi i będą mieli okazję spędzić trochę czasu — I tak, spokojnie. Zna mojego ojca i wie o naszych problemach, dlatego pewnie wciąż pozwala mi tu mieszkać — dodał i zerknął w stronę salonu — Ale może skoczymy coś zjeść albo na plaże? — zapytał,, dając jej do zrozumienia, że niekoniecznie chciał rozmawiać przy przyjacielu. Nie miał przed nim większych sekretów ale nie podzielił się z nim informacją o tym, jak ewoluowała jego relacja z przyszłą, przybraną siostrą i nie zamierzał tego zmieniać. Większa swobodę poczują jeśli zwyczajnie wyjdą z domu.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
— Nie zrobiłeś ani jednego, ani drugiego, więc nie ma znaczenia, jak to nazwiesz — burknęła, niezadowolona z jego odpowiedzi. — Nie zamierzałam cię kontrolować. Chciałam tylko wiedzieć, czy wszystko u ciebie w porządku — wyjaśniła, patrząc na niego znad wachlarza ciemnych rzęs, które poruszały się wraz z przymykaniem powiek nieco zmęczonych z powodu długiej podróży. Jedynym czego od niego oczekiwała, było utrzymanie kontaktu – choćby znikomego. Przez minione półtora miesiąca zdążyła p r z e t ł u m a c z y ć sobie, a przede wszystkim głupiemu sercu, które denerwowało się, ilekroć Sidney nie odpisywał na wiadomości, że jego wyjazd równał się zamknięciu tematu. Zresztą, połączył ich jedynie przypadkowy seks. Jednorazowa sprawa, która widocznie nie miała rozwinąć się w żaden sposób. Biorąc pod uwagę zbliżający się ślub, może dobrze się stało. Co nie zmieniało faktu, że poczuła się i g n o r o w a n a! A żadna kobieta nie lubiła doświadczać odepchnięcia.
Złość zelżała, kiedy wreszcie zobaczyła blondyna, poza tym nie chciała robić scen przed jego znajomym. Dodatkowo – a może od tego powinna była zacząć – czy w ogóle miała prawo prawić mu morały, skoro tak naprawdę nic ich nie łączyło, a on nie był winien jej żadnych wyjaśnień? — Adres dostałam od Patricka, ale wydaje mi się, że musiał popytać innych, żeby go dostać — powiedziała, wspominając chłopaka, którego poznała na ognisku. Nie miała o nim najlepszego zdania, ale zdecydowała się przełknąć dumę i napisać do niego, szczególnie że nie miała zbyt dużego wyboru, jeśli chciała dopiąć celu.
— Właściwie to dobry pomysł — zgodziła się. Czułaby się swobodniej, gdyby nikt nie przysłuchiwał się ich rozmowie. — Jedliśmy, twój kolega zrobił całkiem niezłe spaghetti, więc może plaża? Chyba że sam chciałbyś coś wcześniej przegryźć? — zerknęła na niego, czekając na decyzję.
Ostatecznie wyszli z domu, zostawiając Lucasa samego.
Nie musieli iść daleko, by poczuć pod stopami piasek. Porównując to otoczenie z farmerskim klimatem Carnelian Land, można było prędko stracić głowę.
— Harold trochę… Zaczął się rządzić — wspomniała, wracając do tematu, który poruszyli jeszcze przed wyjściem z domu. — Twoja obecność stopowała jego pomysły, a teraz już nic – a raczej nikt – nie stoi mu na przeszkodzie — westchnęła głęboko, lecz nie zdecydowała się wdać w szczegóły. Temat jego ojca zawsze wzbudzał w nim złość; nawet jeśli teraz miało skończyć się podobnie, chciała trochę odsunąć to w czasie.
— Lepiej powiedz, jak ci się tutaj żyje. Lokum znalazłeś niczego sobie — zagadnęła, zerkając przez ramię na dom widoczny w oddali.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Wiedział, że przez jej nadgorliwość przemawiała wyłącznie troska, jednak musiała zrozumieć, że jeśli miał zacząć od nowa, musiał na jakiś czas zapomnieć o Lorne i skupić się na życiu, które wiódł tutaj, w Townsville. Poza tym, wciąż czuł żal w związku z tym, że tak samo jak Priscilla, Frankie także odmówiła mu, gdy ten zaproponował wspólny wyjazd z miasteczka. Nie każdy jednak był gotów na porzucenie dotychczasowego życia i podjęcie takiej decyzji i nie mógł wymagać tego od żadnej z pań ale nie krył się z faktem, że zwyczajnie go to z a b o l a ł o. Dla nikogo nie znaczył aż tyle, by zgodzić się na życie u jego boku z dala od ciążących im problemów.
Ugotował ci spaghetti? — zapytał widocznie zaskoczony i zaśmiał się pod nosem — Cholera, chyba cię polubił, bo rzadko kiedy podzieli się z kimś choćby kanapką — krzyknął tak by przyjaciel usłyszał jego komentarz. Gdy się poznali, wcale nie wywarła na nim najlepszego wrażenia - widział w niej ambitną, dobrze ułożoną i rozpieszczoną dziewczynę, która była jego całkowitym przeciwieństwem. Właśnie dlatego jej nie akceptował i dlatego pragnął złamać jej serce; by się jej pozbyć. Im więcej czasu z nią spędzał, tym bardziej przekonywał się o tym, że jego ocena była błędna, a dziewczyna nijak zasłużyła na krzywdę, którą miał jej wyrządzić. Była ciepła, dobra i l o j a l n a.
Możemy się przejść, najwyżej zjem coś przy deptaku. Mają tu świetne burgery i owocowe koktajle — zaproponował, po czym spojrzał na swoją koszulkę, którą najpewniej wypadałoby zmienić. Poprosił więc o to by zaczekała, a sam ruszył do pokoju mu zrzucić z siebie firmowa koszulkę wypożyczalni. Gdy oboje byli gotowi, ruszyli za dom w kierunku piaszczystej plaży nad oceanem.
Wbrew licznym ostrzeżeniom, Coningsby w duchu liczył na to, że mylił się co do ojca, któremu mogłoby szczerze zależeć na Emilii i jej córce ale nie wierzył w to, że ten człowiek był skory do jakiejkolwiek zmiany.
Teraz w końcu poczuł się jak pełnoprawny pan domu. Chciał się mnie pozbyć od dawna — wzruszył ramionami i wcisnął dłonie do kieszeni szortów — Nie zdziwiłbym się gdyby chciał sprzedać farmę i kupić jaki wypasiony dom w Fluorite. Wyobrażam sobie tego wieśniaka z pięknym, dużym domem, który mógłby zadłużyć — prychnął i pokręcił głową, spoglądając na nią z politowaniem. Gardner wierzyła w przemianę Hala ale on nie.
Farma dziadków była dla niego wszystkim i jeszcze miesiąc temu, nie wyobrażał sobie by udało mu się poukładać swoje życie gdzieś indziej ale tak też się stało. Niemniej, wciąż żałował domu, który miał stać się jego własnością i a nic w świecie nie chciał, by Hal sprzedałby lub rozebrał. Sidney wiązał z nim masę wspomnieć, których nie był gotów się wyrzec.
Lepiej niż się spodziewałem. Życie jest tu spokojniejsze, mam dobrą pracę i kilku znajomych. Może to za sprawą widoków które mam z okna, a może po prostu brak Hala działa na mnie uspokajająco — odparł z uśmiechem, nie żałując podjętej przed miesiącem decyzji. — I pomyśleć, że mogłaś być tu ze mną — dodał i uśmiechnął się, by dziewczyna nie odebrała tego jako przytyk.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Nie. Nie zamierzała tego r o z u m i e ć ani się z tym g o d z i ć. Wciąż uważała jego wyjazd za chwilową zachciankę. Chłopak szukał sposobu na wyzbycie się złości i znalazł go w ucieczce, ale doświadczenie podpowiadało jej, że chowanie się przed problemami wcale ich nie rozwiązywało i prędzej czy później temat ponownie wypłynie na powierzchnię. Wierzyła, że Sidney wróci. Potrzebował jedynie w ł a ś c i w e j motywacji. Oczywiście nie miała na myśli siebie – gdyby mu na niej zależało, nie wyjechałby z Lorne Bay w pierwszej kolejności. Natomiast z pewnością zależało mu na farmie. I na tym zamierzała się skupić.
— Wytrzymuje z tobą. Nic dziwnego, że mnie polubił od razu. To musiała być dla niego miła odmiana — odgryzła się wesoło, po czym pokazała blondynkowi czubek języka.
W każdym słowie Sidneya opisującym to miejsce słyszała z a c h w y t; nawet wspominając o burgerach, świeciły mu się oczy. Trochę ją to niepokoiło. Nie spodziewała się, że tak szybko przyzwyczai się do nowego miejsca, a z pewnością nie podejrzewała, że odnajdzie tutaj szczęście. Sprawiał jednak wrażenie zadowolonego z podjętej decyzji, co z kolei powodowało u niej dwojakie emocje. Cieszyła się jego szczęściem; rzadko widziała szczery uśmiech na jego twarzy, a teraz zdawał się jej nie opuszczać. Jednocześnie martwiło ją to, bo im dłużej rozmawiali, tym mniejsze szanse dostrzegała w powodzeniu swojej m i s j i. Może popełniała błąd, chcąc go przekonać? Z drugiej strony czuła, że jeśli nie podejmie próby, będzie żałować. — Chętnie wypiję taki koktajl — zgodziła się.
— Dopiął swego — mruknęła niechętnie, stawiając czoła rzeczywistości. — Nie wiem, jakie mają plany. Więcej czasu spędzam teraz w wynajętym mieszkaniu niż na farmie. Gregg pomógł mi odmalować ściany, więc wprowadziłam się tam dwa tygodnie temu. Wiedziałbyś, gdybyś odbierał telefon — rzuciła kąśliwie, nie dając mu zapomnieć, że mimo sympatycznej atmosfery wciąż miała w pamięci to, jak traktował ją przez minione półtora miesiąca.
Nie poczuła się lepiej, gdy dostała odpowiedź na swoje pytanie. Ale nie była nią zaskoczona. Sidney wyglądał na spokojniejszego i na pierwszy rzut oka było widać, że to miejsce – oraz odseparowanie od rodzinnych problemów – służyło mu.
— Cieszę się — rzuciła bez przekonania. — Dobrze — dodała i na moment zamilkła, udając, że zapatrzyła się na widoczny przed nimi horyzont odcinający błękit wody od ciemniejącego nieba. — Tak, naprawdę się cieszę, że się tutaj odnalazłeś — wysiliła się, chcąc powiedzieć coś więcej, lecz nie miało to zbyt wiele sensu. W kółko powtarzała te same słowa, gdyż biła się z myślami. Nie potrafiła podjąć decyzji czy powinna namawiać go do powrotu.
Spojrzała na niego ze smutkiem ukrytym pod uśmiechem wyrażającym skruchę.
— Lucas ma ładne mieszkanie, ale za małe dla trzech osób — stwierdziła, bezradnie wzruszając ramionami. — Wiesz, że nie mogłam. Ślub za miesiąc. To dla nich ważny okres, a ja chciałam być jego częścią. W końcu chodzi o moją matkę — dodała, powtarzając te same argumenty, którymi zasłaniała się odmawiając mu wspólnego wyjazdu.
— Dla mnie koktajl o smaku mango — wtrąciła, kiedy znaleźli się przy budce z przekąskami.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Prawdą było, że chłopak od dawna planował u c i e c z k ę z rodzinnego miasteczka, chcąc tym samym uwolnić się od zbutwiałego ojca, a do niedawna także przeszłości Priscilli. Wierzył, że to własnie ją obdarzył szczerym uczuciem i dla niej gotów był zrezygnować z farmy na rzecz wspólnego życia z dala od Lorne Bay. Szybko jednak przekonał się o tym, że rzeczywistość mocno odbiegała od tego co widzieliśmy na ekranach telewizorów i choć jego życie uczuciowe dopiero co nabrało rozpędu, los pisał dla niego zupełnie inny scenariusz.
Przezabawna jesteś, Gardner — szturchnął ją łokciem i uśmiechnął się. Zdawał sobie sprawę, że nigdy nie był wzorowym współlokatorem, a jego tryb życia doprowadzał innych do szału ale decydując się na wyjazd do Townsville, chciał zmienić więcej aniżeli tylko adres korespondencyjny. Pomimo licznych pokus i nowego towarzystwa, chłopak od samego początku skupiał się na nowej pracy, zapominając o prochach, alkoholu czy nawet dziewczynach. Poza wczesnym wstawaniem i kręceniem się po domu, nie wadził Lucasowi i starał się nie naruszać jego prywatności, ceniąc sobie możliwość pomieszkiwania pod jego dachem. Planował nawet wynajem własnej przestrzeni wzdłuż oceanu, ale póki co próbował stanąć na nogi i poukładać wszystko do kupy. — Sid, wcale nie jest najgorszym lokatorem. Miałem gorszych, a on przynajmniej oduczył się kopcenia w domu — krzyknął Lucas z salonu, odrywając się na krótką chwilę od telewizora. Coningsby pokiwał jedynie głową i uśmiechnął się. Przed wyjazdem z Lorne, blondyn palił gdzie się da - w kuchni, w salonie a nawet w aucie. Teraz, gdy miał ochotę odpalić papierosa, wychodził na zewnątrz i zaciągał się dymem, ciesząc oko widokiem oceanu.
A więc w końcu postawiłaś na własne mieszkanie. Brawo — odparł widocznie zdumiony tym, że dziewczyna także osiągnęła swój cel i wystarała się o własny dach nad głową. Potrzebowała tego, bo podobnie jak on, nie wyobrażała sobie życia na farmie u boku Hala i Emilii. Potrzebowała własnej przestrzeni - doskonale to rozumiał. Przemilczał jednak kwestie nieodebranych połączeń. — Ale chyba nie wiem, kim jest Gregg — ściągnął brwi i spojrzał na nią nieco skonsternowany. Nigdy wcześniej imię to nie obiło mu się o uszy i nie wiedząc czemu, zdecydował się zgłębić temat odrobinę bardziej. — Nowy c h ł o p a k? — zażartował z lekkością, choć wewnątrz, poczuł małe ukłucie. Nie przyznałby tego głośno ale znacznie lepiej by się czuł, gdyby wiedział, że w jej pobliżu nie kręcił się obecnie żaden mężczyzna.
Słyszał w jej głowie szczerość i odetchnął z ulgą, że udało im się porozumieć, po tym jak w ciągu dwudziestu minut poinformował ją o swym wyjeździe i spakował swoje rzeczy w podróż w nieznane. Od początku wiedział, że Frankie zrozumie dlaczego podjął taką decyzje i dlaczego zaszył się na kolejne miesiące, nie dając znaków życia. Nie było to jednak spowodowane tym, że chciał odciąć się od niej.
Ja też, to zupełnie inne życie — odparł i uśmiechnął się, spoglądając na nią z widocznym zadowoleniem. Rzadko kiedy podejmował właściwe decyzje, ale tym razem wierzył, że wszystko układało się we właściwy sposób.
Nie byłoby łatwo ale dalibyśmy radę. Potem, poszukalibyśmy czegoś większego, koniecznie przy plaży — machnął ręką, nie uważając by był to jakiś znaczący problem. Rozumiał jednak, że dziewczyna oczekiwała czegoś więcej aniżeli małej chatki i dwóch współlokatorów z którymi musiałaby się dzielić przestrzenią. — Ale w porządku, kumam — przytaknął, nie chcąc chować urazy. Przez pewien czas faktycznie miał jej za złe to, że odmówiła mu wspólnego wyjazdu ale teraz starał się zaakceptować jej decyzje.
Gdy złożyła zamówienie, Coningsby poprosił o to samo i gdy tylko odebrali napoje, skierowali się w głąb plaży i przycupnęli na piasku.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Żyła w błogiej nieświadomości. Nie miała pojęcia, że Sidney oddał komuś serce, kiedy ona – krok po kroku – przekonywała się do niego. W tym wypadku niewiedza była błogosławieństwem, choć spoglądając na sytuację z odrobinę odleglejszej perspektywy, gdyby miała świadomość tego, jak niewiele dla niego znaczyła, prędko dałaby sobie z nim spokój i ruszyła do przodu. Jednak nie wiedziała o jego uczuciach do P r i s c i l l i. Nie wiedziała również o planach, jakie miał wobec niej, gdy jeszcze próbował sabotować małżeństwo ich rodziców. Pozwolił jej poznać wiele swoich wad, ale te najgorsze wciąż przed nią ukrywał.
Instynktownie podążyła ręką ku miejscu na ciele, które zetknęło się z jego łokciem, by nieco je rozmasować. Nie czuła bólu, zwyczajnie nie powstrzymała mimowolnego odruchu. Za to posłała blondynowi wyraz pozytywnego zaskoczenia, kiedy usłyszała, co do powiedzenia miał właściciel domu. — Coningsby! Jestem z ciebie dumna — przyznała z pełną szczerością oraz wesołym uśmiechem, bo jeśli nie lubiła, kiedy Sidney palił, to wręcz nienawidziła, kiedy robił to w zamkniętych przestrzeniach, skazując wszystkich dookoła na oddychanie tytoniowymi wyziewami. — Z ciebie również Lucas, nie sądziłam, że nauczenie go czegoś jest w ogóle możliwe — dodała, nie mogąc się powstrzymać przed drobną uszczypliwością, ponieważ w głębi serca czuła rozczarowanie; ona nie zdołała znaleźć sposobu na przekonanie go do zmiany jakiejkolwiek decyzji tudzież nawyku.
Wszystko, dosłownie w s z y s t k o, wskazywało na to, że chłopakowi było tutaj znacznie lepiej niż w Lorne Bay. Na ten moment nie potrafiła oswoić się z tą myślą.
Pokręciła przecząco głową, przez co włosy rozsypały się wokół jej twarzy; poprawiła je prędko kilkoma ruchami dłoni. — Z n a j o m y z pracy — odparła. — To nieodpowiedni moment na chłopaka. Jeszcze nie pogodziłam się z odejściem poprzedniego — dodała, nim zdążyła ugryźć się w język. Jak na osobę odpowiedzialną za prowadzenie rozmów na szczeblu politycznym, popełniała w obecności Sidneya c h o l e r n i e dużo błędów. — Ale okazał się bardzo pomocny. Masz pojęcie, ile ważą wszystkie moje ubrania? — zagadnęła, chcąc odwrócić uwagę Sidneya od poprzednich słów.
Ostrożnie usiadła na piasku; podciągnęła nogi bliżej ciała, by móc oprzeć kubek z owocowym koktajlem na kolanie. Zrobiła pierwszego łyka, po czym przekręciła głowę, by móc z większą swobodą przyglądać się blondynowi. — Więc… — zaczęła, przeciągając każdą literę. — Nie zamierzasz wracać? — spytała, nienaturalnie ściszając głos. Nie chciała nadawać temu pytaniu żadnego znaczenie, chciała tylko poznać odpowiedź, aby skończyć z niepewnością i durnymi domysłami. Natomiast Sidney, dzieląc się z nią swoimi wyobrażeniami dotyczącymi w s p ó l n e g o życia w domku przy plaży, wcale jej nie pomagał. Przeciwnie, pogłębiał w niej zwątpienie, ale również rozbudzał i d i o t y c z n ą nadzieję.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Blondyn nie czuł potrzeby dzielenia się z nią ta informacją wtedy i nie zamierzał wspominać o tym t e r a z. Wcześniej nie miało to większego znaczenia, bo wierzył, że gdy tylko zbliży się do dziewczyny, osiągnie swój cel i pozbędzie się ich ze swej farmy ale gdy ich relacja uległa znacznemu przekształceniu w coś, czego sam nie do końca rozumiał, uznał, że nie ma sensu opowiadać jej o Priscilli. Była jego sekretem, który pogrążył go w cierpieniu i zwyczajnie chciał o niej zapomnieć; poza tym wiedział, że gdyby podzielił się ta informacją z Gardner, stracił by ją bezpowrotnie. O dziwo, wcale tego nie chciał.
Ale z palenia nie zrezygnuje, to jest akurat niewykonalne zadanie — wzruszył ramionami, licząc na to, że ten mały krok jej wystarczy. Wiedział jak bardzo nie lubiła gdy kopcił w jej towarzystwie i potrafił zrozumieć, że dym papierosowy szkodził ludziom w pobliżu, dlatego nie truł nikogo w zamkniętym pomieszczeniu i nie palił przy niej na plaży. Nie znaczyło to jednak, że skończył z nałogiem.
Sęk w tym, że zmiany których dokonał w swym życiu, zawdzięczał właśnie jej. Kształciła w nim pewne nawyki, które nie przychodziły mu z łatwością, jednak teraz, gdy miał możliwość budowania swojego życia od zera, starał się c o ś zmienić. Chciał być facetem za którym podążyłaby Priscilla jak i Frankie, a nie tym samym nieudacznikiem, który poza balowaniem nie miał zbyt wielu perspektyw na życie. Robił to jednak dla s i e b i e.
Tego głupka z Brisbane? — zapytał nieco zdezorientowany, bo nie sądził, że dziewczyna mogłaby wciąż rozpaczać po byłym chłopaku. Mieszkał z nią pod jednym dachem, więc na pewno zauważyłby, gdyby cierpiała z powodu faceta. Tym bardziej, że w stodole nie miała żadnych barier i oddała mu się z ochotą. — Pójdziesz z nim na wesele? Z Greggiem? — zapytał widocznie zainteresowany kolegom, którego poprosiła o pomoc w przeprowadzce. Z drugiej strony, wcale nie chciał by była w Lorne sama i skupiała się wyłącznie na pracy w ratuszu. Była młoda i powinna korzystać z życia u boku kogoś, kto jest w stanie zagwarantować jej szczęście. Bywały momenty, gdy Sidney rozmyślał nad tym jak wyglądać mogłaby ich przyszłość gdyby nie ślub Hala i Emilii. Miał zostać jej m ł o d s z y m bratem, a tym czasem jakaś niewidzialna siła przyciągała ich do siebie i wywracała wszystko do góry nogami. Nie był w żadnym poważnym związku i zaledwie raz czuł do kobiety coś, co odważył się nazwać miłością, więc skąd miał wiedzieć czy mógłby zagwarantować jej to, czego by oczekiwała? Nie miał niczego, co mógłby jej dać poza rozczarowaniem. Dla niej, był gówniarzem, którego zwyczajnie pragnęła naprawić. Tak samo jak Priscilla.
Usłyszawszy jej pytanie zamilkł i skrzywił się przed oślepiające go promienie słoneczne. Od pewnego czasu w ogóle się nad tym nie zastanawiał, dlatego zbiła go z pantałyku
Nie wiem — rzucił, zdając sobie sprawę, że nie była to odpowiedź, której oczekiwała — Obawiam się, że nie mam już do czego wracać. Wcześniej trzymała mnie tam tylko farma dziadka, która obiecałem się zając po jego śmierci ale odkąd wrócił Hal, wszystko to przestało mieć znaczenie. Lorne Bay to tylko kłębek marnych wspomnień i rozczarowań, tu jest inaczej — odparł, jednak nie odważył się spojrzeć jej w oczy. W Townsville mógł zapomnieć o swym dzieciństwie, o złamanym sercu i dziewczynie, która była dla niego nieosiągalna. Poza tym, poznał tutaj kogoś, kogo naprawdę polubił i do momentu przyjazdu Frankie, pewien był, że chce dać temu szanse. Teraz, wydawało mu się, że to nieco bardziej skomplikowana decyzja.


sidney coningsby
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Przewróciła oczami, jednocześnie nieznacznie unosząc ramiona do góry; uważała nałóg za wstrętny, ale nie czuła się na pozycji umożliwiającej zwracanie mu uwagi. Samo to, że zrezygnował z palenia w d o m u, było niewątpliwym sukcesem. Może więc istniała szansa – mimo tego, że zarzekał się, że nie zdoła rzucić papierosów – stopniowego wprowadzania dalszych ograniczeń. Tak czy inaczej, to nie był odpowiedni moment, by głowić się nad takimi kwestiami. Szczególnie że Frankline nie miała pojęcia, jak rozwinie się ich rozmowa i czy w ogóle będzie miała okazję być – choćby małą – częścią dalszego życia Sidneya.
Nie była świadoma, że miała na niego tak duży wpływ. Ich znajomość była niecodzienna i choć zdawało się, że rozmawiali ze sobą dość dużo, a przede wszystkim zachowując szczerość, tak z otwartością oboje mieli duży problem. Ta oczywiście wiązała się z nadszarpniętym zaufaniem, którego żadne z nich nie przepracowało. A jednak każda kolejna zmiana, którą w nim zauważała, sprawiała, że jeszcze bardziej chciała, by wrócił do Lorne Bay, najlepiej wraz z nią. Z drugiej strony, jeśli to miejsce służyło jego rozwojowi, jak mogłaby zachować się wobec niego tak egoistycznie?
— Kogo? — spytała, marszcząc czoło, dopiero po chwili orientując się, że miał na myśli jej faktycznego byłego partnera. — Ach tak, tak — poprawiła się szybko, chcąc ukryć prawdziwe intencje. — Po tym, co zrobił, ciężko mi komuś zaufać — dodała, aby uwiarygodnić wcześniejsze słowa. Prawdę mówiąc, nie wracała myślami do tamtego mężczyzny. Okazał się łajdakiem, który wykorzystał jej zaufanie dla własnych korzyści; praca była dla niego ważniejsza od związku. Dawno przestała za nim tęsknić. Jedynym, czego jej brakowało, była bliskość drugiego człowieka. A gdy myślała o b l i s k o ś c i mimowolnie myślała o Sidney’u oraz nocy spędzonej w stodole. O tym, jak po wszystkim wyciągał z jej włosów słomki suchej trawy, śmiejąc się przy tym z niepasującą do niego łagodnością. — Możliwe. Nie chcę iść sama — odparła, spoglądając na blondyna. Wolałaby iść w jego towarzystwie, ale wiedziała, że to niemożliwe. Ich rodzice mieli zostać małżeństwem. Wprawdzie nie czyniło to z nich rodzeństwa, jednak w jakiś sposób spowinowacało ich życie, bardziej je komplikując.
Wsunęła palce w piasek. Wzięła go w garść, wypuściła i ponownie zacisnęła na nim palce.
To rzeczywiście nie była odpowiedź, na jaką liczyła, za to była taką, której mogła się spodziewać. Uśmiechnęła się smutno, patrząc przed siebie na promienie słońca tańczące na falach.
— Rozumiem — rzuciła, obracając się ku niemu. — Od razu zauważyłam, że jesteś jakiś szczęśliwszy. Po prostu… Dziwnie tam bez ciebie. Myślałam, wydawało mi się, że to tylko na jakiś czas, ale wcale się nie dziwię, że nie chcesz wracać — przyznała, bo mimo że chciałaby mieć go w pobliżu, zależało jej na tym, by stawał się lepszą wersją samego siebie, a wyjazd wyraźnie mu w tym pomógł.
Zamknęła usta na słomce od koktajlu, odwrócić uwagę od krzywego grymasu, który miał być uśmiechem. Nie musiała patrzeć w lustro, by wiedzieć, że nie wyglądał radośnie.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
W Lorne Bay spędził całe swe dotychczasowe życie i na palcach jednej ręki był w stanie policzyć wyjazdy za miasto w których miał sposobność uczestniczyć. Nie znał świata ani nawet okolic rodzinnego miasteczka, przez co poczuł chęć odkrywania nie tylko miejsc na mapie ale i samego siebie. W nowym miejscu dostrzegał w sobie drobne zmiany i nie był już tym samym bucowatym chłopakiem co wcześniej, aczkolwiek skłamałby mówiąc, że wyzbył się wszystkich, starych nawyków, bo to najpewniej nie było możliwe. Świeży start dał mu możliwość zamknięcia przeszłości i zaczęcia nowego etapu w swym życiu z czystą kartą. Dopiero tutaj zrzucił z siebie ciążący mu ból, żal i złość, która przepełniała go każdego dnia.
Tak, skądś to znam — pokiwał głową i ułożył usta w prosta linię. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w związkach i w swym życiu przeżył jeden uczuciowy rollercoaster, który zafundowała mu Priscilla ale wiedział jak smakowały kłamstwa, niespełnione obietnice i złamane serce. Nie był pewien czy prędko zdecyduje się na poważny związek i bezpieczniej czuł się w otwartych relacjach, których w Lorne mu nie brakło ale nie oznaczało to, że zamierzał zostać sam jak palec i wypiąć się na wszystko co oferował mu los. — Żyjąc w Lorne ciężko mi było komuś.. no wiesz, zaufać. Dopiero tutaj staram się otwierać na wszystko ale wciąż podchodzę do tego z dużym dystansem — dodał i wzruszył obojętnie ramionami, nie przejmując się tym zbytnio. Życie w pojedynkę nie było złe i był święcie przekonany, że im dłużej będzie tym singlem, tym spokojniejsze życie będzie wieść. Nie musiał spełniać czyichś oczekiwań i martwić się, że znów nie będzie wystarczająco dobry dla osoby, która odważy się pokochać.
Gdyby zamierzał brać udział w ślubnej ceremonii Hala i Emilii, chętnie towarzyszyłby Gardner, jednak wiedział, że nie było to możliwe przez wgląd na związek ich rodziców, który wkrótce miał być uprawomocniony. Nie mógł dłużej traktować jej jak dziewczyny, która wpadła mu w oko i starał się hamować ilekroć znajdowała się w zasięgu jego dłoni ale po wydarzeniach w stodole, ciężko było mu udawać, że była mu obojętna. Pociągała go fizycznie mimo tego, że wkrótce mieli zostać r o d z i n ą i wiedział, że powrót do miasteczka mocno by mu tę powściągliwość utrudnił.
Wiesz, że nie ma dla mnie miejsca na farmie. Nawet perspektywa wynajęcia czegoś w centrum miasteczka mnie nie urabia, bo prędzej czy później, spotkałbym Hala i straciłbym całą ta kontrolę nad która pracuje tutaj. Lepiej, że nie wie gdzie się podziewam i co u mnie, bo w innym przypadku pewnie spróbowałby odebrać mi też to — odparł, przyglądając się jej dłoni, którą otulały ziarenka piasku. Chciał móc ją dotknąć i nie czuć tych pieprzonych wyrzutów sumienia. Gdyby chociaż miał pewność, że pragnęła tego samego i była gotowa na życie u jego boku bez względu na konsekwencje.. Nie, to się przecież nigdy nie wydarzy. — Może gdy będzie po ślubie, a ty przestaniesz być potrzebna matce.. — urwał i zwilżył językiem usta, jednak ślina nie przyniosła na język tego co faktycznie zamierzał jej powiedzieć — Może znów nas odwiedzisz? Nauczę cię surfować, jeśli zechcesz — rzucił i uśmiechnął się, wiedząc, że gdyby powiedział to co wykrzykiwało serce, po raz kolejny spotkał by się z odmową. Wolał tego uniknąć.


Frankie M. Gardner
ODPOWIEDZ