Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Nie chciała wyjść na niegrzeczną upominając się o wpuszczenie do środka, zrobiła to raczej po to, by uniknąć ewentualnych "długich uszu sąsiadów", bo jakoś dziwnie zadawała sobie sprawę z tego, że tacy istnieją w każdym zakątku świata. W Australii jedna babka z parteru wypaplała kiedyś jej matce, że widziała Gabi z papierosem. Fakt — paliła go wtedy, nie da się temu zaprzeczyć i wyprzeć, ale to była jej pierwsza fajka z kolegą z mieszkania pod nimi. Chciała mu zaimponować, bo był o dwa lata starszy i miał fajnych kumpli, a wyszło tak, że dostała szlaban na kilka tygodni. Miała wtedy może ze 13 lat, co w sumie przy jej osiemnastu nie wydaje się zbyt odległą historią.
Gabi uśmiechnęła się przepraszająco, nie chciała wprawić kobiety w zakłopotanie i w sumie sama jakby mogła to by ją teraz przytuliła, nawet otarłaby jej te łzy z policzków, przytrzymała drżące z emocji ręce, ale zaprosiła ich do środka i jej uwaga została skupiona na czymś kompletnie innym. Wystrój... Czegoś tak dziwacznego jeszcze nie widziała. Głupio jej było tak się rozglądać i gapić w każdy kąt. Drewno na ścianach... Jakieś wielkie pudło pod ścianą, z którego odpadały drzwiczki, ledwo wisiały na jednym zawiasie. Z pawlacza wystawała jakaś maskotka, a przynajmniej tak się Gabi wydawało. A może to był szczur?
Zadziwiającą architekturę mają w tej Polsce i specyficzny styl meblowania, specyficzne aromaty do wnętrz, bo pachniało wilgocią, ale, ale! Mimo dziwacznego wystroju i zaskakujących aromatów to w mieszkaniu, choć biednie, było bardzo czysto! Nie, żeby Gabi, będąc koszmarną bałaganiarą jakoś wielką wagę przywiązywała do czystości, ale no takie rzeczy się widzi. No i wszędzie były kwiatki, a raczej jakieś zielone roślinki, bo kwiatów kolorowych takich jak w Australii nie widziała. Wszędzie dziwaczne obrazki, krzyżyki, ikony ze świętymi. Biednie, skromnie, ale czysto, a to jest najważniejsze. Na twarzy blondynki musiał malować się szok, ale nie chciała wychodzić na oceniającą sukę, nawet nic złego o tym wnętrzu nie pomyślała, była bardziej skupiona na bamboszkach, które dostała. Różowe, z wielkim pomponem. Czyli, że tu się zdejmuje buty jak się do kogoś przychodzi? Nie znała wcześniej takich praktyk, podrapała się więc po nosie z zakłopotaniem i zdjęła szybko buty, ustawiając je pod ścianą i ubrała paputki. Okazały się być bardzo mięciutkie, a ona mimo napiętej sytuacji od strony Angelo uśmiechnęła się do tych papci jak głupia. Będzie musiała sobie takie kupić jak wrócą do Australii, boskie były.
Z tego zadowolenia wyrwało ją pytanie kobiety. Wnuczką? Co? Jaką znowu wnuczką? Przeniosła na nią zdezorientowane spojrzenie. Ach, no tak... Nie pierwszy raz wzięto ich za ojca i córkę. Złapała Angelo za rękę, w zasadzie trafiła na nadgarstek.
- Mam na imię Gabrielle i... Eee... No jakby to powiedzieć... Nie jestem twoją wnuczką, a dziewczyną twojego syna.- posłała kobiecie przepraszające spojrzenie. Mówiła po angielsku, z typowym australijskim akcentem. Zerknęła kątem oka na Angelo, żeby wybadać sytuację, wyglądał na lekko trzepniętego i równie zdezorientowanego co i ona. Starała się być takim... Mediatorem? To dobre określenie, nie chciała, żeby ani jedno, ani drugie wyskoczyło z czymś, czego mogliby żałować. Rozumiała, że to są emocje i to gigantyczne, ale w takich chwilach warto jest je jednak odstawić na drugi plan, tylko... To nie jest proste a żal i rozgoryczenie bierze górę, wylewa się, kipi jak z garnka pozostawionego na zbyt dużym ogniu.
Dużo się działo, nagle na stole pojawiły się kieliszki, butelka z zimną wódką, ciasteczka z marmoladą na środku, i takie obsypane makiem, też z dżemem w środku. Gabi jednak się nie ruszyła mimo uprzejmości Kasi chciała stać przy Angelo cały czas, żeby w razie czego, w razie gdyby wykipiał faktycznie, zagrodzić mu drogę do kobiety własnym ciałem.
Gabi przywitała się z Mirusiem ciepłym uśmiechem, postarał się i użył angielskiego! Rozczulił ją tym strasznie. Dobrze mu z oczu patrzyło, wydawał się skołowany i zagubiony, a Kaśka dalej gadała i gadała... Dłoń Angelo na jej drobnej rączce zaczęła się bardzo mocno zaciskać, wręcz boleśnie i to był dla niej znak, że naprawdę nie jest dobrze. Już wyciągała rękę, żeby ułożyć ją na dłoni ukochanego i zacząć ją głaskać uspokajająco, ale nie zdążyła. Angelo wybuchł, uniósł głos a w pomieszczeniu aż zadrżały szyby w starych, zbutwiałych oknach. Cisza... Dało się słyszeć tylko oddechy i tykanie wielkiego, ściennego zegara z kukułką, która nagle wyskoczyła i zaczęła robić swoje: kuku kuku, aż Gabi normalnie podskoczyła, tak zegar ją przestraszył. Zrobiła to samo co Kaśka chwile temu, przyłożyła rękę do klatki piersiowej i posłała mordercze spojrzenie ptaszkowi z zegara.
Wtedy straciła czujność i dłoń Angelo wyślizgnęła się z jej i ten przestąpił kilka kroków. Gabi rzuciła Kasi i Mirkowi przepraszające spojrzenie i podeszła tam razem z mężczyzną, ale nie przyglądała się zdjęciom, była bardziej skupiona na tym, żeby nie wybuchł, musiała być blisko, jako jego tarcza.
Szukał jej wsparcia, widziała to, ale mimo to cały ten żal znalazł ujście i wyrzucił z siebie wszystko, co go gryzło, a teraz gryzło trochę więcej, bo już wiedział, że życie Katarzyny się nie zatrzymało, że nie skupiała się na tym, by go za wszelką cenę odnaleźć, walczyć o niego nawet za cenę własnego życia.
- Angelo, hej... Popatrz na mnie, posłuchaj, po to tu przyjechałeś, po wyjaśnienia, pamiętasz? Przyjechałeś się dowiedzieć wszystkiego, przygotowałeś się na wszystko, rozważyliśmy każdy możliwy scenariusz, teraz masz na to szansę, twoja mama może ci wszystko powiedzieć. Żyje, jest zdrowa, masz... rodzeństwo.- dodała ostatnie słowo dość niepewnie, zerkając na zdjęcia, potem na kobietę. Złapała mężczyznę za przedramiona i mocno zacisnęła na nich palce. Nie da mu wyjść, nie ma takiej opcji, są już za daleko. Może gdyby nie zapukali jeszcze by się zgodziła, żeby zwyczajnie wrócić do hotelu i zapomnieć o temacie, ale teraz? Teraz kiedy Kaśka mogła powiedzieć im o wszystkim bez żadnej ściemy, ze swojej perspektywy? Nie.
- Musiała mieć ważny powód Angelo. Spójrz jak ona na ciebie patrzy, spójrz ile smutku ma w oczach, ile miłości i ciepła... Tak może patrzeć tylko matka, nikt inny.- starała się oddychać spokojnie, być tak opanowaną i stateczną jak to tylko możliwe. W środku dygotała ze strachu przed tym co może się wydarzyć, ale w głowie miała radę Marcello z dnia pamiętnej kolacji. Gabi ma niebywałe zdolności odczytywania ludzkich emocji z ich twarzy, oczu, bo cholera, czuje wszystko to co oni. W powietrzu unosił się zapach przerażenia Mirka, złości i rozgoryczenia oraz poczucia niesprawiedliwości Angelo, nerwów, ekscytacji, radości, ale i lęku szanownej Pani Kasi. Ta mieszanka sprawiała, że mogło zakręcić się w głowie.
- Jestem pewna, że mama cię szukała. Prawda? Szukałaś go? My... my nie wyjdziemy, dopóki wszystkiego nam nie powiesz, a nawet jeśli Angelo będzie chciał wyjść to... To ja zostanę. On musi poznać prawdę, musi usłyszeć wszystko, bez kłamstw i owijania w bawełnę, bo... Bo jeśli spróbuje pani skłamać to on to wyczuje, dostrzeże fałsz i... i wtedy stracisz szansę na poznanie swojego syna, na zrozumienie, na jakiego silnego, inteligentnego, wspaniałego mężczyznę wyrósł, a złożę się, że chcesz usłyszeć również to, co on ma do powiedzenia.- odetchnęła głęboko. Pięknie podsumowała Angelo, chyba to dopiero pokazało jak dobrze go zna, jakie ma o nim zdanie, i tak kompletnie szczerze wyrzuciła to całkiem obcej kobiecie. Gabi = otwarta księga, z jednej strony dobrze, z drugiej mocno kiepsko, bo to czyni ją niepewną pod względem ewentualnych wpadek.
Wtedy na stół wskoczył bury, pręgowany kot. Zamiauczał, wyprężył ogon, nastroszył go i przeszedł się dumny po stole. Zeskoczył z niego i zaczął się ocierać o nogi Gabi, mrucząc przy tym głośno.
O oł... Gabi ma alergię na koty. Już od progu było jej coś nie halo, bo coś ją nos swędział, ale jeszcze nie nastąpiło gwałtowne łzawienie oczu i kichanie, co jest dziwne, bo jej alergia na koty jest naprawdę silna.
Zerknęła na kota, zaklęła w duchu, spojrzała na Kaśkę i Mirka wyczekująco, starając się zignorować kocisko, ocierające się o jej nagie łydki. Oj będzie swędziało...
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
- Och. - Kobieta zasłoniła sobie usta dłonią zaskoczona nieco i zakłopotana. - Wybacz, tak młodziutko wyglądasz. Oczywiście... Gabrielle. Miło cię poznać. - Dotknęła jej kościstego ramienia. Przyjrzała jej się chwilę, ale nie nachalne, zerkając tylko kątem oka. Młoda, ładna, zgrabna, blond włosy, niebieskie oczy... Denaro mieli swój typ, to pewne. Też kiedyś taka byłam, tylko troszkę wyższa. Przeszło jej przez myśl. Blondynka mówiła po Angielsku, więc Kasia nie była w stanie określić, skąd pochodziła dziewczyna jego syna, bo teraz wyglądała mu na Polkę, ale nie był to czas na zadawanie takich pytań, nie miała do tego głowy, to jej tylko przez nią krótko przeleciało.
To wszystko działo się bardzo szybko. Przeszedł ją dreszcz, gdy jak gromem z nieba rozbrzmiał głos Michała. Wzdrygnęła się, wyglądał na bardzo zdenerwowanego. No tak, nowe imię, mogła się tego spodziewać.
- Angelo? - Powtórzyła jakby była tym lekko zaskoczona. Spojrzała w dół, na swoje ręce i uśmiechnęła się smutno. - Michał Anioł... - Powtórzyła cicho, jakby coś jej się przypomniało. I pamiętała. Rozmawiali z ojcem Michała na tematy religijne, okazał się być również wierzący, jak i ona. Wyznała mu, że jej ulubionym Archaniołem był Michał, bo przepędził Lucyfera i właśnie tak nazwałaby swojego syna. Więc i on to zrobił, tylko dodał drugą cześć. W jakiś sposób wróciły te dobre wspomnienia z Włoch, nawet łza w oku jej się zakręciła. Zauroczyła się w tym mężczyźnie, choć spędziła z nim zaledwie miesiąc. Później go znienawidziła i pokochała Mirusia, ale wciąż Pan Denaro spoczywał gdzieś na dnie jej serca. Westchnęła i spojrzała na syna, który trzymał właśnie swoje zdjęcie w dłoni. Nie odważyła się odezwać, a on mówił i mówił takie przykre dla niej słowa, nie rozumiała. Jak miała go szukać? Nie znał prawdy? Jak to była dla niego martwa? Serce ją zakuło, jakby wbił w nie nóż. Chciała się odezwać, ale Gabrysia uspokajała kipiącego wręcz różnymi emocjami Michała... Angelo. Przyglądała się im uważnie, blondynka wydawała się doskonale wiedzieć co robi. Uspokajała go... wstawiając przy tym za nią. Tak piękne o nim mówiła, kochała go. Zrobiło jej się ciepło na sercu, bo jej syn musiał dużo przejść, cierpiał, ale miał przy swoim boku kogoś, kto naprawdę o niego dba, widziała to. Tak wiele było w niej teraz emocji, aż jej się słabo zrobiło. Miruś to zobaczył i od razu do niej podbiegł, łapiąc pod ramię i pomógł usiąść jej na kanapie. Nie rozumiał nic z ich słów, ale wiedział, że nie jest dobrze. Chciałby coś powiedzieć, ale nie umiał, dlatego usiadł obok żony i przytulił ją, głaszcząc po plecach.
- Nie. Nie szukałam. - Wyznała zgodnie z prawdą i znów zapłakała, chowając twarz w dłonie. - Nie mogłam. - Dodała po chwili i próbowała się uspokoić, lekko przechylając w stronę męża, który próbował ja jakoś pocieszyć. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na rozgniewanego syna, który już na nią nawet nie patrzył.
- Po tym jak cię synku porwali, przyszedł do mnie jeden z ludzi twojego ojca. Myślałam, że przyszedł mnie zabić, wiedziałam kim jest i spodziewałam się, że jeśli kiedykolwiek odkryje prawdę, to właśnie tak będzie, ale dał mi tylko list. Ja... próbowałam cię chronić, chciałam wychować w miłości i dobru, bałam się, że mi cie odbierze i zrobi.... Pewnie właśnie to co zrobił. - Spojrzała na swoje dłonie rozżalona. Miała oczy, widziała jak wyglądał, ile miał tatuaży, jak bardzo się denerwuje i ile w nim agresji. Wychował go na bandytę. Angelo musiał odziedziczyć zdolność analizy właśnie po niej, chociaż zaraz miało się okazać, jak wielki błąd popełniła... Wstała i podeszła do dużej meblościanki i z najniższej szuflady wyjęła jakieś drewniane pudełeczko. Położyła je na stół i chwile pogrzebała, ocierając łzy. Znalazła list, o którym mówiła i podała go w ręce Gabi, bo jej syn wciąż nawet nie chciał na nią spojrzeć. Podziękowała jej spojrzeniem i wycofała się znów w ramiona męża, który wstał.
Treść listu, w języku Włoskim:

Moja droga Katarzyno
Zadałaś mi ranę prosto w serce, gdy kilka lat temu dowiedziałem się, że nosisz w tajemnicy
pod sercem mojego syna. Postanowiłem dać ci czas, na przemyślenia i otoczenie go
swoja matczyną miłością. Łudziłem się, że pójdziesz po rozum do głowy i w końcu
postanowisz podzielić ze mną tą wspaniałą nowiną. Minęło tyle lat, a Ty wciąż, moja
słodka Kasiu próbujesz go przede mną chować. Obserwowałem Cię, przez te wszystkie
lata i stwierdzam, że nie zapewnisz mu odpowiednich warunków. Mój syn nie będzie
wychowywał się w biedzie i takim miejscu. Jego miejsce jest przy Ojcu, jako
dziedzica mojej spuścizny. Odbieram Ci go, a Tobie daruję życie za tą bolesną zdradę.
Wiesz, że pragnąłem byś ze mną została, byś wróciła. Miałem wysłać Ci list, zaprosić
znów do siebie lecz wtedy moich uszu doszła ta nowina i ona zmieniła wszystko.
Nie zabiję cię, ale karą będzie odebranie owocu naszej miłości. Michał zostanie u mnie,
a Ty nigdy nie będziesz go szukać. Musisz o nim zapomnieć. Jesteś mądrą kobietą
i wierzę, że wiesz, co czeka Cię za sprzeciwienie mojej woli. Miałaś swoją szansę, lecz ona
minęła bezpowrotnie. Zgłoś zaginięcie syna na policję, niech szukają wiatru w polu, niech
uznają go za zaginionego, lub martwego, a Ty żyj sobie dalej w swojej Ojczyźnie, skoro taka
jest Twoja wola.
Twój Włoch



Czekała, aż przeczytają, patrzyła na Gabrielle, jakby była jej deską ratunkową, jakby to ona właśnie miała dotrzeć do jej syna, bo wątpiła, że uda się to jej bezpośrednio. Może teraz się bała, ale nie jego, o niego. Zrobiła w ich stronę krok, miała zatroskaną minę, ale i pełną bólu.
- Zabiliby mnie, gdybym tylko spróbowała, wiedziałam. Ten list był ostrzeżeniem, Twój ojciec był niezrównoważony. Obiecywał pałace i piękną przyszłość, a gdy tylko coś mu nie pasowało, podnosił głos. Byłam tam tylko miesiąc, wodził mnie za nos, lecz na koniec pokazał prawdziwą twarz. Uderzył mnie, gdy tylko powiedziałam, że muszę wrócić do Polski. Miałam tu rodzinę i życie, tłumaczyłam, że chcę do niego wrócić, ale najpierw muszę przyjechać do domu. I wróciłam... pobita, załamana. Odkryłam po kilku dniach, że jestem w ciąży, bałam się. Nie chciałam mu mówić. Pokochałam cię od razu, postanowiłam chronić przed nim i życiem, jakie mógł ci zafundować. Michał... Angelo... Synku. Wybacz, że nie zdołałam cię ochronić. - Znów po jej policzku pociekły łzy. Podeszła bliżej, ale dalej niepewnie. Dotknęła ich splecionych dłoni. Młoda dziewczyna, która go za nią trzymała już stała się dla niej jak córka. Miała w oczach tyle dobra i miłości do jej syna, co ona.
- O aresztowaniu twojego ojca było bardzo głośno. Kilka nocy nie przespałam, myślała, czy może warto spróbować. Jego nie było, ale ta Rodzina była wtedy ogromna... Sprzedałam biżuterię i udało mi się kupić bilet na samolot. Odważyłam się, postanowiłam chociaż spróbować podjąć jakieś rozmowy, próbę. Wiedziałam, że ciebie nie wykradnę, ale... co mi szkodziło? Jednak nigdy nie było dane mi wsiąść do samolotu. Zatrzymali mnie na lotnisku, myślałam, że już po mnie, ale nie. Mogłam wrócić do domu, w którym czekał na mnie kolejny list. - Westchnęła i podała im drugi mocno zwinięty i zniszczony papier. Mniejszy niż poprzedni. Jego treść również była w języku włoskim:
Katarzyno,
Zastanawiam się, czemu mój syn postanowił zostawić cię przy życiu.
Ma tu wiele kobiet, które mogą dać mu czystej krwi synów. Nie mieszańców,
jak ten twój. Jest słaby, beksa i tchórz. Jednak wola mojego syna jest dla mnie
najważniejsza. Ten kundel zostanie z nami, a tobie wysyłam pierwsze i ostatnie
ostrzeżenie. Jeśli jeszcze raz spróbujesz tu przylecieć, czy choćby go szukać, w
jakikolwiek sposób, poniesiesz konsekwencje nie tylko ty, ale i cała twoja
śmieszna rodzina. Teraz to ja sprawuję tu władzę i póki żyję, będę pilnować
tego postanowienia.
List nie potrzebował podpisu. Jasnym było, kto go napisał. Babcia Angelo przez lata udawała, że to ona sprawuje nad Nostrą władzę. Po przyskrzynieniu jej syna, ona i Lorenzo pilnowali spuścizny, póki Marcello nie osiągnął dostatecznego wieku. Wtedy to on przejął władze, jednak Kaśka o tym nie wiedziała. Babcia Angelo wyrwała drugą stronę z teczki, na której były zapiski jego ojca dotyczące dalszego postępowania. Napisał tam, że jednak daruje życie Katarzynie Mostowiak, lecz po jego śmierci, czy też zamknięciu za kratami, będzie ona mogła odwiedzać syna i brać udział w jego wychowaniu, pod warunkiem, że Angelo zostanie na terytorium Włoch i w swojej Włoskiej Rodzinie. Babuszka widocznie nie mogła się z tym pogodzić, nie akceptowała matki Angelo, ani żadnej innej kobiety spoza Włoch. Była urodzona rasistką, która uważała, że tylko lokalne kobiety mogły dać czystej krwi dzieci jej synom. Tego jednak obecni w tym pokoju nie wiedzieli, choć Angelo z Gabrielle mogli się zacząć powoli domyślać, kto wyrwał kartkę, skoro babcia już od dawna nie sprawowała rządów. Podejrzenia również mgły paść na Marcello, który też przecież mógł chcieć dalej tuszować sprawę, skoro może mu w jakiś sposób kazano?
- Mam rodzeństwo, musiałam je chronić. Wtedy też jeszcze żyli moi rodzice, a później moje rodzeństwo miało już swoje dzieci. Po kilku latach poznałam Mirka, zaopiekował się mną, to dobry człowiek, poczęliśmy swoje dzieci. Przecież... ona by ich wszystkich zabiła, gdybym znów spróbowała coś zrobić. Nie mogłam. Mogłam jedynie słuchać. Słuchałam wiadomości. Każdego dnia od prawie trzydziestu lat czekam na wiadomość o zamknięciu tej kobiety. Nie mogłam uwierzyć, że ta tyle żyje, ile ona ma lat? 100? Umarła? Dlatego przyjechałeś? Marcello przejął rządy? Czy.... czy ty? - Spojrzała z wielką nadzieją na swojego syna. Nic nie wskazywało na to, że kłamie. Biedna Katarzyna, nie mogła nawet sprawdzić niczego w internecie, z obawy o swoją rodzinę. Tak. Znała najstarszego z braci, był jeszcze dzieckiem, gdy go poznała. Pan Denaro przestawił jej syna, bardzo z niego dumny. Kasia jednak miała okazję zobaczyć, jak się nim opiekował i nie podobały jej się jego metody wychowawcze.
- Proszę... synku, kocham cię. Skoro tu jesteś... Możemy być w końcu rodziną... - Szukała wzrokiem pomocy u Gabrielle. Głos jej się znów łamał, w oczach zbierały kolejne łzy. Nie chciała go stracić, nie znowu, skoro już mogli być w swoim życiu. Czekała na to, nigdy nie straciła nadziei, że kiedyś znów go ujrzy. Położyła drugą dłoń na jego policzku. Pragnęła, by chociaż na nią spojrzał... Przestał nienawidzić.
A Mirek ciągle nie wiedział, co się dzieje. Stał z tyłu, przyglądając całej scenie skołowany. Pewnie chłop żałował, że nie uczył języków, jak jego żona próbowała go nauczyć. Nie rozumiał, czemu jej syn był taki zły, przecież mówiła, że go porwali i nigdy nie odnaleziono.

Gabrielle Glass, Ares Kennedy
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Ten jebany zegar tylko bardziej go zdenerwował. Teraz nawet cząsteczki powietrza sprawiały, że wściekłość narastała. Tego było po prostu za dużo, łeb mu pękał, chciał stąd wyjść. Gabi, to znowu ona, była blisko, chwytała go za ramię, próbowała przemówić do rozsądku. Spojrzał na nią.
- Już wszystko wiem. - Podsumował krótko. Co wiedział? To, co sobie sam teraz poskładał? Że matka po prostu odpuściła i założyła nową rodzinę? Zalepiła dziurę kolejnymi dzieciakami, nowym mężem, zapominając.... nie zapomniała. Sęk w tym, że jego zdjęcie też tu stało. Gdyby miała go w dupie, czy by tak było? Miał w głowie mętlik, nie wiedział co myśleć, potrzebował się przewietrzyć. Ale Gabi dalej mówiła. Nawet nie zanotował, gdy matka mówiła o tym Aniele Michale.
Spojrzał na nią. Ciemne spojrzenie Włocha przesunęło się z jednej blondynki na drugą, starszą. Tak. Była pełna bólu i goryczy, pewnie dlatego, że miała wyrzuty sumienia, przez porzucenie go... Matka. Tak mogła patrzeć tylko matka? Nie miał pojęcia, jaki to wzrok, jakie to uczucie. Niby miał przebłyski, ale takie bardzo odległe i obce, jakby te wspomnienia nie należały do niego. Nie miał pojęcia jak to jest mieć matkę, jak to jest być otoczonym miłością, nigdy nie był. Był, lata temu, trzydzieści lat, tyle minęło odkąd znowu dane było mu poznać, jak to jest być kochanym przez kobietę. I dała mu to Gabrielle, nie jego matka. Dziwne, bo patrząc w jej oczy teraz, widział dokładnie to samo. Odwrócił wzrok, nie chcąc tego przyjąć do wiadomości i znów spojrzał na Gabi. Tak było bezpieczniej. Słuchał jak o nim mówiła i to w jakiś sposób sprawiło, że złagodniał. Ona znała go lepiej niż ktokolwiek inny, otworzył się przed nią, choć tak bardzo tego bał, a teraz? Zbierał plony, których nie spodziewał się wyhodować. Słodkie i dojrzałe. Nie miał żadnych wątpliwości, że to była odpowiednia osoba u jego boku.
Podszedł do nich kot, uwaga Angelo została przez niego zwrócona. Ocierał się o Gabi, wszystkie zwierzęta ja uwielbiały, już dawno zdążył to zauważyć. Nie zareagował w żaden sposób, bo nie miał pojęcia, że jego ukochana jest uczulona na koty. Jednak nie wszystko o sobie wiedzieli...
Trochę złagodniał, chociaż słysząc słowa starszej kobiety, że go nie szukała, jego ciśnienie znów zaczęło rosnąć. Nie mógł na nią patrzeć. Z jednej strony chciał wyjść, a z drugiej, coś go trzymało, jakby słowa Gabi utkwiły mu w głowie, jakby faktycznie chciał tej kobiety wysłuchać. Spiął się. Nie mogła? Co to znaczyło? Słuchał jej jednak dalej, marszcząc brwi. Jasne, że za zdradę się karało, ale jaki list? Co mu ojciec niby złego zrobił? Chciał uczynić go silnym i twardym i takim właśnie go uczyniono. Nie do końca to wszystko rozumiał. Kątem oka zerknął, jak kobieta krząta się po pokoju, jak wsuwa w dłoń Gabi list. Musiał go przeczytać. Walczył ze sobą chwilę, bo z jednej strony tam mogło być wiele odpowiedzi, a z drugiej dalej miał w sobie jakieś blokady. Ale zerknął. Czytał powoli, jakby szukając jakiś informacji, ale to, co napisał jego ojciec, wydawało mu się całkiem sensowne. Według niego, zachował się w stosunku do Kaśki dobrze i.... jednak ją kochał. Widział w tym liście duży żal i łaskę, której na co dzień nie okazywał. Angelo całe życie myślał, że był owocem krótkiego romansu, dwójki nic nieznaczących dla siebie ludzi, a okazuje się, że ich historia jest dużo bardziej zawiła. Nie dość, że porzuciła jego, to jeszcze jego ojca. To miało jej pomóc? Prychnął, gdy skończył czytać i spojrzał krótko na kobietę.
- Powinnaś być mu wdzięczna, że cię nie zabił i tyle lat okazywał łaskę. Myślałaś, że go oszukasz? Tyle czasu dawał ci szansę, to twoja wina. - Wskazał na nią palcem. - Twoja. Chuja mnie chroniłaś, tylko swoją dupę. Na rękach by cię nosił, gdybyś tam wróciła. Kurwa mać kobieto! - Drgnął, ale obecność Gabi go powstrzymała. - Całkowicie go rozumiem, że się w końcu wkurwił. Trzeba było chociaż spróbować mnie szukać, albo się z nim dogadać! - Bronił ojca, jeszcze bardziej go teraz rozumiejąc. Miał dziwne przekonanie, że nie zabiły Kaski, gdyby spróbowała wrócić do ich życia, gdyby do niego pojechała i przeprosiła, okazała skruchę i chciała uczestniczyć w życiu małego Angelo. Mylił się, nie znał ojca, nie był nim. On by tak zrobił, jednak Papa Denaro był bardziej bezwzględny. Mogło to nawet wynikać z jej dalszych słów, którym Angelo przysłuchiwał się w niedowierzaniu. Nie mógł się pogodzić z tym, jak jego rodzice odjebali, jeżeli to co mówiła było prawdą. Nie wyglądała jakby kłamała, pobił ją? Może tylko lekko uderzył... twierdziła, że wróciła do Polski pobita. Nie chciał otworzyć na to swoich uszu, na to, jak się bała i co tam się faktycznie między nimi stało, ale wyglądała teraz na przerażoną tymi wspomnieniami. Zacisnął szczękę.
- Chronić? Nie musiałaś mnie chronić przed własnym ojcem... - Wycedził wściekle. Znów nie mógł na nią spojrzeć. Dotknęła go... Ich. Poczuł jej dotyk na splecionych dłoniach ze swoją partnerką. Spojrzał tam, trzymała mocno, jakby szukała w tym uścisku poparcia. Słuchał jej, chociaż wyglądał, jakby nie chciał tego robić. Ciągle z siebie wypierał jej słowa, jakby nie chciał dopuścić do myśli, że ta kobieta też ucierpiała na tym wszystkim. Obwiniał ja, dalej, teraz chyba jeszcze bardziej.
Próbowała... go znaleźć? Zerknął na nią kątem oka. Kupiła bilet, czyli jednak próbowała. Zmarszczył brwi i spojrzał na kolejny liścik, średnio rozpoznawał pismo. Jednak treść szybko zdradziła, od kogo on był. Angelo znów się spiął, oczy mu poczerniały. Nie miała prawa... nie miała kurwa prawa! Miała. Sprawowała władze, ale tylko kilka lat. Zaczynało mu się to wszystko układać. Chłodne powitanie Gab przez Babcię na weselu, jej ciągłe gadanie o Rodzinie i czystości krwi, przedłużaniu rodu. Nigdy go zbytnio nie lubiła, zawsze chłodno traktowała i wymagała więcej niż od innych. Kundel?! On jej kurwa da kundla... Aż się zagotował. Kobieta mówiła dalej, ale słuchał jej już połowicznie. Nie wiedział już na kim ulokować gniew, gdzie go z siebie wyrzucić. Gabi wciąż była blisko, teraz jego matka dotykała jego policzka, mówiła te wszystkie słowa, to było dla niego już zbyt wiele.
To babcia. To ona. Ale co z Marcello? Znał prawdę? Znów ten chaos, owładnął jego głowę, zamknął oczy, z których cisnęły się łzy, czemu to musiało tak ranić? Brat go zdradził? Babka na pewno. Zbrukane imię ojca.... ile jeszcze sekretów wyjdzie na jaw? Kręciło mu się w głowie, robiło ciemno przed oczami, potrzebował rozładować gdzieś furie, która płonęła znów w jego oczach. Prawie połamał Gabi dłoń, tak mocno ją ścisnął.
Pękł. Wyrwał się z uścisku ukochanej, nawet jeśli protestowała, zrobił to siłą. Krzyknął i uderzył prawą dłonią w ścianę, ale okazała się być twardsza niż myślał i coś w tej dłoni strzeliło.
- KURWA! - Nie czuł bólu. Testosteron wyjebało w kosmos, tak jak i adrenalinę, która buzowała w jego głowie jak gazowana woda. Zaczął chodził w lewo i w prawo, na knykciach pokazała się krew, ale kompletnie to olał. Oddychał nerwowo, jakby się hiperwentylował, nie potrafił wyciszyć tych emocji.
- Co za stara kurwa! - Krzyknął w końcu. Nigdy nie pałał do babci sympatią, ale szanował ją, jako najstarszego członka rodziny. Dzisiaj jednak ten szacunek uleciał bezpowrotnie. Dobrze, że kobiety nie było tutaj z nimi, bo pewnie by się nie opanował.
- Nie. - Powstrzymał wszystkich ruchem dłoni, by nikt się do niego przypadkiem nie zbliżył. Nie ufał w tym momencie swoim instynktom. - Marcello jest u władzy odkąd skończył osiemnaście lat. Babka rządziła tylko chwilę... stara kurwa zmanipulowała nas wszystkich! Nic by ci się nie stało, rozumiesz? - Zrobił dwa kroki w stronę matki, patrząc na nią ze łzami w oczach które nawet nie wiedział kiedy z nich wypłynęły. - Mogłaś już lata temu polecieć do Włoch, Marcello by cię nie skrzywdził... - Czemu powiedział to takim tonem, jakby sam w to nie wierzył? Dlaczego zaczynał nagle wątpić w swoją Rodzinę? Złapał się na tym i chwycił za głowę. Nie mógł tak, już się za to karcił w myślach.
- Przyjechałem dzięki Gabi... - Wymamrotał, patrząc na blondynkę, wciąż trzymając dłonie na parującej już głowie. - Namówiła mnie, żeby sprawdzić... co się z tobą stało. - Dłonie opadły na twarz. - Myślałem, że nie żyjesz... kurwa. - Kolejny mur został rozbity, pękł kolejny stopień spod jego nóg. Opadł. Bezsilnie opadł na ramię swojej matki, zupełnie jakby znów był małym chłopcem i płakał.
- Potrzebowałem cię, strasznie się bałem. - Przyznał cicho, gdy uderzyły go wspomnienia. Tego, jak matka zawsze o niego dbała i go przytulała, jak śpiewała mu do snu kołysanki i bawiła po szkole, pomagając też odrabiać lekcje i jak się dużo razem śmiali. Później był tylko mrok, śmierć, którą widział na oczy, gdy jego ojciec hartował mu charakter. Kobieta go przytuliła, a on ufnie w końcu przytulił też ja, wciskając twarz w jej włosy.
- Jesteś już bezpieczna. Nikomu nie pozwolę cie skrzywdzić. - Szepnął i przekręcił lekko głowę, policzkiem wtulony we włosy matki, ale wzrok padł na Gabrielle Glass.
- Dziękuję. - Powiedział do niej bezgłośnie i przymknął oczy. Wszystkie bariery opadły, mury zostały zburzone, zaczynał układać w głowie fakty. Fakty, nie swoje własne przekonania, które okazały się tylko mechanizmem obronnym przed prawdą, której nie chciał z wielu powodów usłyszeć.
Gabi miała rację. Miał matkę. Żywą, kochającą matkę, która chciała być w jego życiu. Odsunął się do niej i otarł szybko łzy, chowając twarz ze wstydu, że je uronił.
- Opowiesz nam o moim rodzeństwie? - Spytał cicho, chwytając Gabi za rękę. Próbował się uspokoić, ten wyrzut emocji go wyczerpał. Nie był do tego przyzwyczajony, nie w taki sposób. Zazwyczaj kogoś krzywdził i robiło mu się lepiej, ale dzisiaj... czuł się jak kompletna pizda.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
W takich momentach jak ten, człowiek jednak docenia to co ma i miał wcześniej, nawet jeśli uważał swoje życie za kompletnie zwyczajne, z mniejszymi i większymi "końcami świata", które koniec, końców wychodziły mu tylko na dobre. Ona miała kochających rodziców, choć ze sobą nie żyli, to nie pozwalali jej o sobie zapomnieć, byli w jej życiu, wspierali w ciężkich chwilach, choć z ojcem bywało różnie to jeśli na serio był potrzebny zawsze mogła na niego liczyć. Nie miała w nim wielkiego oparcia przez wzgląd na to, w jaki sposób traktuje kobiety, ale lepszy taki ojciec niż taki, który każe synowi patrzeć na morderstwa, gwałty, handel ludźmi, narkotyki i jeden Bóg raczy wiedzieć co jeszcze.
Kochany Miruś zadbał o swoją żonę, zobaczył, że zbladła, otoczył ją troską, choć biedny nie rozumiał ani słowa z tego, o czym rozmawiali. Gabi czuła się dokładnie tak samo jeszcze kilka minut temu, kiedy Angelo, Piotruś i Gabryś ze sobą rozmawiali w całkiem obco brzmiącym jej języku: szpszpszypszypszy - tyle rozumiała.
Blondynka patrzyła błagalnie na matkę Angelo, żeby ta powiedziała im wszystko zgodnie z prawdą, żeby powiedziała, że jednak go szukała, że próbowała walczyć, ale ona rozwiała jej wątpliwości i Gabi poczuła jak serce, które było cieplutkie jak Sahara latem, zaczęło zamarzać powoli, ale wciąż miała nadzieję na dłuższą historię. Nie miała zamiaru puścić Angelo, nie było takiej opcji, choćby nie wiadomo jak się starał, nie wypuści go ze swojego uścisku. Patrzyła to na niego, to na kobietę, z miną pełną troski i współczucia. Oczy nadal pozostały ciepłe, zmartwione, pełne bólu ich obojga, jakby w Gabrielle odbijały się ich osoby niczym w lustrze.
- Jak to... nie mogłaś?- zapytała przerażona. Oczywiście, że mogła! Ona poruszyłaby niebo i ziemię, żeby dotrzeć do swojego dziecka, nie bacząc na konsekwencje swoich działań. Nie obchodziłoby jej to, kto po drodze zginie, kogo będzie trzeba przekupić, z kim się przespać, kogo zmanipulować wszelkimi możliwymi sposobami. Nie zostawia się ludzi, których się kocha, nigdy, pod żadnym pozorem, nieważne jak jest ciężko zwyczajnie się ich nie zostawia, nie kładzie się na nich kreski przez wzgląd na swoje obawy i ograniczenia.
Młoda jest, myśli innymi kategoriami, jest idealistką, romantyczką... Gdyby napisać o Gabi książkę to byłaby właśnie jakimś tragicznym romansem, gdzie bohaterka niewyobrażalnie cierpi z miłości, z poczucia niesprawiedliwości, brnie przez przeciwności losu rozpychając się łokciami, na przekór wszystkim stawia na swoim i na sam koniec odnajduje miłość swojego życia, zakładają rodzinę i żyją długo i szczęśliwie.
Kobieta jednak mówiła dalej, wyjaśnienia przyszły szybciej niż się tego spodziewała, więc zacisnęła usta w cienką linię i zerknęła na Angelo, szukając w jego twarzy jakichkolwiek oznak, że istnieje możliwość wybuchu, ale póki co się dzielnie trzymał, słuchał matki, choć nie było to spokojne wysłuchanie jej wersji historii.
Gabi starała się zrozumieć jej punkt widzenia, ale jej idealizm trochę na to nie pozwalał, Kasia miała bardzo przyjemny głos, miło jej się słuchało, choć słowa, które wypowiadała nie były przyjemne. Powodowały co rusz uczucie ściskania serca, guli w gardle.
Matka Gabi zawsze jej powtarzała: jesteśmy tylko sumą tego co spotyka nas w życiu i jakich ludzi na swojej drodze spotkamy.
Mówiła też, że żaden człowiek nie jest w 100% czysty i nieskalany, każdy ma coś za uszami, bo nie ma światła bez ciemności, ani ciemności bez światła. Babeczka, która siedziała w więzieniu była cholernie mądra, choć bardzo postrzelona.
Blondynka starała się oddychać spokojnie, nie dać po sobie poznać, że jest strasznie spięta, równie zdenerwowana i rozemocjonowana. Dziś musiała być oazą spokoju, filarem, silną kolumną, która podeprze upadający monument, musiała chronić go przed rozbiciem, a jeśli upadnie... Posklejać go kawałek po kawałku.
Kot, który ocierał się o nogi Gabi zrezygnował z tych zabiegów, widząc, że nie przynoszą one żadnych efektów, wskoczył sobie na oparcie kanapy i stamtąd ich obserwował. W tym czasie Kasia podeszła do meblościanki i coś wyjęła z przekrzywionej szuflady. Podała im pożółkły papier, który był wielokrotnie składany i rozkładany, tak, że niemal na zgięciach zaczął się już rozpadać ze starości. Na górze papieru widniał monogram rodziny Denaro, pismo było cienkie, pochyłe i bardzo eleganckie. Mocno przypominało charakter pisma Angelo, ale dał się zobaczyć, że litery były stawiane zdecydowanie inną ręką. Gabi trzymała list w dłoni, zerknęła na Angelo czy czyta, ona szybko przebiegła po tekście wzrokiem, starając się zrozumieć wszystko z kontekstu. Nie każde słowo rozumiała, ale ogólny sens do niej dotarł. Uznała ojca Angelo za totalnego złamasa, kutasa, jebańca i najgorsze zło tego świata.
Pierdolony łaskawca, cholera jasna...
Pomyślała bardzo rozgoryczona, nie rozumiała jak ojciec może odebrać matce jego dziecko, bo co? Bo wychowuje się w ubogiej rodzinie? Bo ma kochającą matkę, pewnie babcię i dziadka, sąsiadów, chodzi do szkoły, jest kochany, rozumiany i dba się o niego najlepiej jak się da? Przecież w życiu nie liczy się to, co kto posiada tylko w jaki sposób jest traktowany i jak traktuje innych. Niby miłością się nie najesz, ale co z tego? Przecież można żyć skromnie i szczęśliwie. Jasne, fajnie było mieć nieograniczone środki finansowe, do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja, ale jeśli jakimś cudem nagle miałoby jej tych luksusów zabraknąć, to jeśli Angelo nadal byłby przy niej, nadal miałaby mamę, ojca i całą resztę rodziny i przyjaciół, to co z tego, że nie mogłaby sobie kupić kiecki czy butów, czy codziennie jeść w restauracjach? To nie miałoby najmniejszego znaczenia.
Gdy Kaśka mówiła o tym, że ojciec Angelo ją pobił, zrobiło jej się słabo — mówiła prawdę, czuła to. W tym momencie po jej policzkach pociekły łzy. Miała ochotę Kasię przytulić, pogłaskać po głowie, spróbować wyciszyć, bo czuła jej ból, ale też poczuła swój własny, bo co jeśli Papa Denaro pobiłby kobietę tak mocno, że straciłaby dziecko, o którym w tamtym momencie nie wiedziała? Przecież nie staliby tu dziś i nie rozmawiali, nie słuchali tej przerażającej historii.
Żadne słowo z tego listu nie miało dla niej najmniejszego sensu, to tak jakby przy rozwodzie starać się sobie wszystko nawzajem odebrać, tylko tu sądem był sam zainteresowany. Zamiast porozmawiać jak ludzie, spróbować się dogadać to ten cholerny kutas pozwolił jej urodzić, przywiązać się do dziecka, wychowywać przez kilka lat, żeby później wydrzeć go jej z ramion, pozostawiając ból, cierpienie, żal, gigantyczny smutek i poczucie niesprawiedliwości. Angelo i Kaśka czuli dokładnie to samo, choć z trochę innych względów. Gabi nawet nie chciała sobie wyobrażać co musiała czuć Kasia, to by ją kompletnie rozdarło, a już nie mogła powstrzymać łez. Kompletnie nie zgadzała się ze słowami Angelo, patrzyła na niego trochę jak na szaleńca, jak on mógł bronić ojca, skoro to ona i on byli tu ofiarami! Przeraziła się jego poglądami i zgadzaniem się z decyzją staruszka Denaro, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Odnotowała w swoim małym łebku, że wpływ mężczyzny na życie i poglądy Angelo był zdecydowanie większy niż jej się wydawało, ale tego właśnie go nauczył, wydobył cechy rodziny, które chciał uwypuklić a te dobre zepchną na szary koniec i dopiero teraz powoli wracały na swoje miejsce, choć te negatywne bardzo mocno potrafiły się przebijać.
Nie wiedziała, czy podchodzenie do nich w takiej chwili jest dobrym pomysłem, więc przestąpiła pół kroku naprzód, by być, choć odrobinę przeszkodą, żeby nic złego się nie wydarzyło. Padło dużo gorzkich słów, Gabi wysyłała Kaśce pełne wyrozumiałości i bólu spojrzenie, starała się ją w ten sposób w jakiś sposób przeprosić za gorycz słów Angelo. Wolała, póki co się nie odzywać, to nie miało sensu, wolała, żeby wszystko z siebie wyrzucili na raz. Wtedy podała im drugi list, który sprawił, że Gabi aż stanęły dęba włosy na karku. Zaschło jej w ustach — miała rację... To była "teściowa"! A ona babcię tak uprzejmie wczoraj pożegnała! Pocałowała ją nawet w policzek, poprosiła, żeby trzymała się zdrowo, żeby doczekała ich wesela i prawnucząt. Niech zdycha stara kurwa... naprawdę pierwszy raz w życiu życzyła komuś źle i poczuła czystą nienawiść. A więc to tak się to czuje...
Spojrzała na Angelo z przestrachem w oczach, chyba oboje już wiedzieli co to oznacza. Przynajmniej Gabi nie miała żadnych wątpliwości, nawet przez myśl jej nie przeszło, że Marcello mógł o czymś wiedzieć, to była babcia, wredna, stara raszpla z przerostem ambicji!
Z tego zamyślenia wyrwał ją ból własnej dłoni, Angelo tak mocno ją ściskał, że niemal połamał jej palce, skrzywiła się lekko, ale nie jęknęła nawet. Kiedy zaczął jej się wyślizgiwać chciała go zatrzymać, bała się, że może coś rozwalić, albo złapać Kaśkę za gardło, przycisnąć do ściany i wykrzyczeć coś nieprzyjemnego w twarz. Nic takiego się nie stało, ucierpiała tylko ściana. Gdyby byli w Australii to cienki karton natychmiast by ustąpił i w ścianie zostałaby wielka dziura, ale tu? Z czego są budowane te domy! Ze stali? Coś chrupnęło nieprzyjemnie, aż przeszedł dziewczynę dreszcz.
- O boże...- jęknęła zatroskana i już miała lecieć do niego, żeby sprawdzić co się stało, ale ich zatrzymał. Nawet Miruś w przypływie odwagi chciał sprawdzić co się stało, bo biedak trzymał się cały czas gdzieś na uboczu. Pewnie ręka jest złamana. Skóra rozkwaszona, zostawił na ścianie odcisk krwawej pięści, aż ją normalnie zemdliło. Zasłoniła sobie usta dłonią i wtedy ukochany ruszył w stronę matki. Pierwszym odruchem Gabi było oczywiście zasłonięcie jej własnym ciałem, bo wyglądało to tak, jakby chciał ją uderzyć, ale nic takiego się nie stało.
Tak bardzo ciężko było jej patrzeć na jego cierpienie! Gdyby mogła, wszystko wzięłaby na siebie, każdą piekącą policzki łzę, która wylatywała z jego oczu, każde przyspieszone uderzenie serca, każdy grymas cierpienia.
Sama nie mogła opanować własnych łez, nie wiedziała, że poniekąd ich sprawcą jest kot, ale teraz każdy mógł je odbierać tak jak ona - płakała z emocji. I gdzie się podział silny filar, którym miała być, skoro stała jak ta ostatnia kretynka?
Zamknęła na chwilę powieki, spod których sączyły się łzy, musiała odetchnąć, a gdy je otworzyła była świadkiem tego jak Angelo wtula się w matkę i płacze niczym dziecko, jak łka w jej ciało, bezsilny, zniszczony, bezbronny i kompletnie odsłonięty. Ona też płakała, zalewała się łzami, obejmowała syna i głaskała go po głowie i plecach, zupełnie tak jak często robiła to Gabi kiedy próbowała sprawić, by poczuł się lepiej.
Teraz to jej zrobiło się słabo z nadmiaru emocji, ten widok był... Piękny. Dorosły mężczyzna, silny, wysoki, tulący do się do szczupłej, pięknej kobiety. Trzymał ją w ramionach jak najcenniejszy skarb, jakby miała mu zaraz gdzieś zniknąć, wyparować i te jego słowa... i nieme podziękowanie. Nie uważała, żeby zrobiła coś wielkiego, to była tylko lekka zachęta, wzbudzenie uśpionej ciekawości, to on sam wykonał najtrudniejszą pracę, dopuścił do siebie inną wersję wydarzeń, która została mu przedstawiona. To była cholernie wzruszająca chwila, tak bardzo, że Gabi na chwilę przestała oddychać, a gdy znów zaczęła, kichnęła cicho i przetarła oczy rękami, podrapała się po nosie. Miała ochotę do nich podejść i wtulić się w oboje, ale postanowiła zahamować swój odruch i pozwolić żeby przeżyli to razem. Miał matkę, której tak bardzo pragnął, tak bardzo mu jej brakowało, a do któej czuł ogromny żal, który teraz zniknął. To musiała być niesamowita ulga, jakby z barków spadło kilka ton ciężaru dźwiganego przez lata. Niestety taki ciężar prowadzi do nieodwracalnych uszkodzeń stawów i kręgosłupa, w tym przypadku moralnego, ale... Może uda się go jakoś naprawić? Tylko dla Gabi nie było czego naprawiac, ona nie chciała go zmieniać, kształtować pod siebie, nakazwyać, zakazywać, tłamsić. Kochała go takim jakim był i tyle.
Nagle w jej serduszku zagościła radość i spokój, jakby po burzy wyszło ciepłe słoneczko, jakby z jej barków też spadła część tego ciężaru.
Kiedy Angelo zapytał o rodzeństwo niemal jak na zawołanie, drzwi mieszkania otworzyły się, z korytarza dało się słyszeć szelest siatek, lekkie kroki, które przemknęły do kuchni.
- Mamo! Jestem! Kupiłam ogórki na mizerię, pięć kilo ziemniaków, śmietanę, marchewkę i świeży schabik od Mariusza! Mówił, że świnia bita dwa dni temu, więc mięsko jest prima sort!- ta osoba głos miała bardzo podobny do Kaśki. Z kuchni dało się słyszeć szelest siatek. Wypakowywała produkty, w tym czasie do salonu przytuptał wesoło maluch. Śliczny blondynek, z kręconymi włosami, dużymi, zielonymi oczami i zarumienionymi policzkami. W rączce ściskał mały bukiecik zrobiony z bratków, zerwanych z miejskiego klombu. Zdzwiony chłopczyk spojrzał na swoją zapłakaną babcię, na nieznajomego pana, na nastolatkę i znów na babcię. Z buzi wystawał mu biały patyczek, chyba wcinał lizaka. Chłopczyk miał zarumienione policzki, oczka mu błyszczały, wydawał się żywo zainteresowany zbiegowiskiem.
Spojrzał na babcię, na Gabi, na kwiatki w swojej łapce i jakby się nad czymś zastanawiał, wyglądało to tak jakby z uszu miała mu zaraz pójść para. Rozdzielił kwiatki na dwie ręce, jedną wyciągnął w stronę babci, a drugą w stronę Gabi.
- Dlacego płaces babsiu? Nie płac, jesteś wtedy bzytka. Ty tes jesteś zbytka jak płaces. Kfiatki są tylko dla ładnych dziewcynek więc nie wolno wam płakać.- oznajmił dumnie i uśmiechnął się promiennie. Gabi patrzyła na chłopca lekko zaskoczona, nie rozumiała na szczęście ani słowa z tego co mówił. Uśmiechnęła się do niego i kucnęła żeby wziąć kwiatki, rozczulił ją, spojrzała na Angelo i na Kaśkę pytająco.
- Dziękuję.- powiedziała do chłopca po angielsku.
- Jol łelkom!- odpowiedział jej po angielsku w słodki sposób i był z siebie dumny, spojrzał nawet na babcię, żeby poszukać u niej aprobaty.
- Cemu mas lysunki na lękach i o tu?- chłopiec zwrócił się do Angelo, pokazując na swoją szyję i klatkę piersiową. Przygladał się Angelo uważnie, ale bez strachu i z ciekawością. Podszedł do niego, spojrzał na to, że dał kwiatki dwum kobietom a nieznajomemu gościowi nie dał nic. Wyjął z ust zjedzonego do połowy lizaka, spojrzał na niego ze smutkiem i żalem, spojrzał na Angelo i wyciągnął do niego rękę ze słodyczem, żeby sobie wziął go od niego.
- Mozes sjeść, ja jestem już wystalcająco słotki, moze ty tez się zeslodzis i bedzies ładniejsy!- powiedział z rozbrajającą szczerością i wyciągnął do Angelo ręce, żeby ten go wziął w objęcia, bo chciał sobie pooglądać rysunki na jego skórze, podobały mu się.
Wtedy do salonu weszła wysoka blondynka, była piękna, naprawdę olśniewająca. Miała figurę modelki, idealne proporcje, ładną, dziewczęcą buźkę, lekko okrągłą, smukła szyja, szczupłe ramiona... Można by powiedzieć że zdecydowanie mogłaby chodzić po wybiegach. Chłopec wydawał się być istną kopią matki, tyle, że ona miała proste włosy. Oczy miała zielone jak szmaragdy, okolone gęstymi, ciemnymi rzęsami. Była bardzo podobna do matki, ale widać w nej też było cechy ojca. Spojrzała zaskoczona po zbiegowisku, zerknęła na Gabi, na Angelo, który momentalnie sprawił, że się spięła i jakby stała się surowa.
- Co tu się dzieje? Kim o ni są? Jeśli przyszli po jakąś kasę, którą wisi im Gabryś to... To my nie mamy pieniędzy, idźcie sobie, nic wam nie damy, tam są drzwi. Mamo... Napastowali cię mocno? Przepraszam, to znowu ten cholerny Gabryś? Co on znowu nawywijał... Alimentów na syna nie płaci i jeszcze długi zaciąga... Co za kretyn. Zrobię mu z dupy jesień średniowiecza jak go dorwę.- wyrzuciła niemal na jednym oddechu i patrzyła surowo zarówno na Gabi jak i na Angelo.
Gabi uśmiechała sie przyjaźnie do dziewczyny, momentalnie rozpoznała nastolatkę ze zdjęcia stojącego na barku.
- Majki, zostaw pana, nie wolno zaczepiać obcych. Oni już wychodzą. Tam są drzwi powiedziałam.
Młoda kobieta wskazała ręką na korytarz, ale mały Majki wydawał się niewzruszony słowami matki, tylko zaczął ciągnąć Angelo za nogawkę spodni, żeby ten jednak wziął go na ręce.
Gabi stała trochę jak taka sierotka z tymi bratkami w ręku, nie rozumiejąc ani słowa. Rzuciła spojrzenie Mirusiowi, ten wyglądał tak jakby trochę odetchną, że przyszedł ktos, kto wreszcie mówi po polsku i coś rozumie. Biedny był strasznie skołowany, jak teraz Gabrielle.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nieopisana ulga. Jakby ktoś zdjął z jego barków z połowę masy jego ciała, a może z duszy? Był na siebie zły za ten żałosny wybuch, ale to właśnie on pozwolił poczuć mu się... lepiej. W jego życiu nigdy nie było miejsca na okazywanie uczuć i słabości, dopiero się tego uczył, więc do końca tego nie kontrolował. Starał się oddychać, emocje schodziły i wracał zdrowy rozsądek. Matka przytulała go mocno, czuł jej cierpienie i to, że żałuje takiego obrotu spraw, ale musiał jej odpuścić. Jeśli faktycznie mieli zacząć nowy, wspólny rozdział w swoim życiu, musiał jej wybaczyć. Nie umiał wybaczać. Uczono go, że łaskę można okazać jedynie w skrajnych przypadkach i niesie ona z sobą gorsze konsekwencje, niż wyciągnięcie konsekwencji względem sądzonego. Dlatego to też było dla niego bardzo nowe, ale musiał nad tym pracować. To jego matka.
Zabawne, jak jedna nastolatka może wiele zmienić w życiu bezwzględnego Mafiozy, jak wiele może go nauczyć. Dzięki niej było w nim teraz więcej dobra i łaski, wychodził nieco spoza strefy komfortu, która nakazywała być dla każdego surowym. Gabrielle Glass nawet do końca nie zdawała sobie sprawy jak ważną odegrała rolę w życiu Angelo Denaro. Puściła go wolno, dokładnie tak jak tego chciał, a on pozostał przy niej, rozwijając i zmieniając, w cale nie na jej prośbę, czy wymuszenia. Wszystko działo się automatycznie, było następstwem zarówno jej jak i jego wyborów, wspólnych problemów, którym stawiali zawsze czoło. Razem. Niejedna starsza i z pozoru dojrzalsza od niej dziewczyna nie miała takich umiejętności, to chyba brało się po prostu z jej niewinności i dobra, czasem nastoletniej naiwności. Może właśnie tego mu było trzeba...
Na pewno tego. Takiej osoby w życiu.
Wziął wdech i odsunął lekko od matki, patrząc na nią już dużo łagodniej. Ona zaś rozpoznała w nim w końcu swojego syna. Michała, którego znała i wychowywała, a nie niebezpiecznego członka Nostry, z żądzą mordu w oczach. Znała to spojrzenie, dokładnie takie samo miał jego ojciec, gdy się denerwował. Bała się, że to po nim odziedziczy i widocznie tak było. Zerknęła kątem oka na Gabi, zastanawiając się, czy jej syn dobrze ją traktuje. Wyglądała na taką drobną, niewinną istotkę. Uśmiechnęła się do niej delikatnie, bardzo jej wdzięczna za pomoc. Wszyscy zebrani widzieli, jak reagowała na każdy ruch Angelo, gotowa przed nim bronić dwójkę, starszych polaków. Już chciała odpowiadać na pytanie syna, którego znów ujęła za poliki, ale do mieszkania ktoś wszedł. Wszyscy zerknęli w tamtą stronę, ale młoda kobieta wydawała się ich nie dostrzegać, idąc od razu do kuchni. Angelo wziął głęboki wdech i ogarnął do końca z poprzednich już emocji, zerkając na przybyłego, małego człowieka. Ten chłopiec... ta dziewczyna. To była jego siostra, a ten pucaty brzdąc... jego siostrzeniec. Trochę go sparaliżowało. Stał nieruchomo, przyglądając chłopcu którego czyn rozmiękczył jego skamieniałe serce. Posłał mu uśmiech, mały gentleman.
- Mówi, żebyś nie płakała i że to dla ciebie. - Przetłumaczył Angelo dla Gabi słowa malucha, choć tak nie do końca, żeby jej przykro nie było, chociaż jego wzrok wciąż padał na chłopca. Angelo lubił dzieci, sam chciał je mieć i odezwała się w nim znów ten ojcowski instynkt.
- Podobają ci się? - Spytał chłopczyka kompletnie zauroczony jego zachowaniem i słowami. Przeszło mu przez myśl, że też by takiego chciał.
- To dla mnie? Dziękuję. - Miał mocno Włoski akcent, ale dzieciak go rozumiał i pokiwał głowa. Angelo już się miał do niego schylać, ale do pokoju weszła jego matka. Napotkał jej spojrzenie, spotykając z dość normalną reakcją ludzi na swój widok. Westchnął. Strach i panika, ale skąd się wzięła? Jego siostra znała prawdę? Siostra... Przyjrzał się jej uważnie i próbował wyłapać wszystko co mówi. Miał siostrę... bardzo młodą, niewiele starszą od Gabi. Chwila, Gabryś? Był ojcem jej dziecka? Nie płacił alimentów? Czemu to sprawiło, że miał ochotę mu wpierdolić, skoro dopiero poznał tą dziewczynę? Nawet nie wiedział, jak ma na imię.
Rodzina. Zawsze była dla niego najważniejsza. Nieważne, czy jakiś członek by głupszy, czy się z nim dobrze nie znał. Za Rodzinę w ogień, tego był nauczony. Widocznie jego odruchy działały i w stronę nowo poznanej Rodziny. Była nią.
Poczuł ciągnięcie za nogawkę. Spojrzał w tamtym kierunku i schylił się w końcu do chłopca, kucając przed nim. Kilkulatek zaczął oglądać jego tatuaże, a Angelo posadził go sobie na kolanie.
- Uspokój się Michalina... Nic z tych rzeczy. - Matka od razu zareagowała na niegrzeczną próbę wywalenia gości. Angelo czekał w spokoju, aż matka wyjaśni jej wszystko, pozwalając chłopcu na oglądanie swoich tatuaży w ciszy. Michalina? Przeszło mu tylko przez myśl. Spojrzał na siostrę, trzymając solidnie jej syna na kolanie, by nie spadł.
- To twój brat... Michał się odnalazł. - Nie kryła swojego szczęścia i ekscytacji. - A ta miła blondynka, to jego dziewczyna, Gabrielle. Mówi po Angielsku. No... nie stój tak, przywitaj się. - Od razu ją poinstruowała. Angelo wstał, poprawiając siostrzeńca na rękach, by go na nich nieść w stronę jego matki. Chwycił po drodze Gabi za dłoń, poprawiając malucha na jednym ramieniu. Spokojnie dał radę go nieść, ramię miał szerokie, a chłopiec bystrze od razu chwycił się za jego szyje.
- Wychodzi na to, że to moja siostra. Wzięła nas za jakiś bandytów od Gabrysia, chodź przedstawię cie. - Wytłumaczył szybko i cicho Gabi tak, że tylko ona to usłyszała.
- Cześć. - Przywitał się ze swoją siostrą pierwszy spokojnie, wyciągając w jej stronę dłoń, którą wyplątał z uścisku ukochanej. Nie do końca wiedział, czy mówi po Angielsku, więc postanowił przywitać w jej ojczystym języku. Tak wypadało. Jej syn mocno uczepił się jego szyi w tym czasie. - Miło mi... poznać cię. Siostro. Michał. To moje dziewczyna, Gabi. - Emanowała od niego przyjaźń, miał dobre zamiary. Skoro miał już siostrę... Poczuł dziwny obowiązek opieki nad nią i jej synem. Mieszkała tutaj? Z rodzicami? Gdy się z nimi przywitała, wzrok Angelo padł na syna blondynki.
- A ty? Jak nazywasz się? - Zapytał go miłym, ciepłym głosem, którego Gabi chyba jeszcze nie miała szansy nigdy usłyszeć. Majki? Tak do niego mówiła babcia, ale podejrzewał, że to tylko jakieś zdrobnienie. Nie miał tylko pojęcia od jakiego imienia. Wszyscy w tej rodzinie nazywali się na M? Ciekawe co z jego bratem, widział na zdjęciach jeszcze jakiegoś młodego mężczyznę, ewidentnie starszego od Michaliny. Jego umysł przetwarzał informację, których było dużo i były cholernie intensywne. Kurwa. Miał kolejne rodzeństwo... w Polsce. I siostrzeńca. Ciekawe, czy brat też miał już dzieci? Zrobiło mu się tak... dziwnie miło. Miał nadzieję, że rodzeństwo okaże się równie na niego otwarte, co matka. Poczuł dziwną obawę odtrącenia. W końcu... nie wiedział jakie rodzeństwo ma do niego podejście i jak matka się o nim przy nich wypowiadała.
Teraz już widział, że chce być częścią tej Rodziny. Bo tym właśnie przecież byli. Nie obcymi, przypadkowymi ludźmi, a jego prawdziwą Rodzina, tak samo prawdziwą jak ta we Włoszech.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Gabi to skromna dziewczyna, która nie potrzebuje zbyt wiele uznania, wdzięczności i wynoszenia pod niebiosa, za to co robi, a przyczyna tego wszystkiego jest bardzo prosta: tak została wychowana, by być dobrą, życzliwą i pomocną dla każdego, kogo spotka na swojej drodze, bez względu na to czy jest to bezdomny alkoholik, czy sam prezydent USA bądź innego kraju. Wpojono jej myślenie sercem a nie mózgiem, bo ten w każdym aspekcie życia trochę schodził na drugi plan i każda jej decyzja była podejmowana pod wpływem emocji, o czym Angelo już zdążył się przekonać wielokrotnie, tak jak o tym, że dobro innych stawiała ponad swoje własne, tak samo jak i komfort, a już broń Boże nigdy w życiu, w żaden sposób naumyślnie nie chciała urazić, uczuć drugiej osoby i tak o się to wszystko jakoś kręciło. Co śmieszne, ona też nigdy nie spodziewała się tego, że będzie w związku ze sporo starszym facetem, który notabene nawet mógłby być jej ojcem. W jej głowie zawsze wyglądało to tak, że pozna kogoś na studiach, które wspólnie skończą, założą firmę, zbudują dom, spłodzą dwoje dzieci i będą tyrać na ich utrzymanie aż do samej śmierci. Życie jednak bardzo zaskakuje i jak powiedział Forest Gump: "Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, na jaką trafisz". Ten średnio rozgarnięty mężczyzna z fikcji literackiej nie zdawał sobie sprawy, że wystarczy odwrócić pudełko do góry nogami, żeby z tyłu odczytać jakie smaki znajdują się w bombonierce.
Gabi patrzyła na chłopca lekko skonsternowana, sama nie do końca wiedziała, co czuje względem kaszojadów, ani ich nie lubiła, ani lubiła, nigdy w żadnym specjalnie zbyt dużo nie miała do czynienia, no i sama całkiem niedawno takim bąbelkiem była, jeszcze pamięta jak to jest się bawić lalkami, samochodzikami i jak się maluje laurki dla mamy, nauczycielki, babci, wujka i stu ciotek. Nie czuła jednak żadnego większego instynktu opiekuńczego względem dzieci, nie rozczulały jej, nie sprawiały, że się rozpływa i chce je tulić, całować i zabawiać, ale mały mimo wszystko był słodki i rósł na małego dżentelmena, sprawiedliwego, który nie chce by komuś było przykro.
- Są calne, jakbys placował w kopalni i ubludził się wunglem. Da się je zmyc cy to tak na zawse już je mas? Mogę wsiąć kletki i je pokololowac, zeby nie były takie smutne?
Maluch wydawał się kompletnie ingnorować matkę, jakby w ogóle nie miała u niego posłuchu i trochę tak było, bo to babcia w tym domu trzymała porządek i chłopiec był w nią zapatrzony dokładnie tak, jakby to ona była matką a nie blondynka stojąca w progu, która wcale nie wyglądała zbyt przyjaźnie. Przybrała bardzo ofensywną postawę, wsparła ręce na biodrach, żeby wyglądać na większą i bardziej groźną, żeby przypadkiem zbir nie pomyślał, że może jej wejść na głowę. Gdy matka ją upomniała spojrzała na rodzicielkę, zdziwiona. Zmarszczyła brwi, widać było, że się mocno nad czymś zastanawia. Spojrzała na swojego ojca, który wyglądał na mocno wstrząśniętego, ale teraz zrozumiał już wszystko, kiedy żona wyjaśniła sprawę po polsku. Miruś przechodził właśnie załamanie nerwowe dlatego podszedł do stołu i odkręcił butelkę z wódką. Nie pił często, nie był alkoholikiem, ale niektóre zdarzenia trzeba przepić. Nalał sobie zimnego trunku do kieliszka i opróżnił go jednym łykiem, klapnął na krzesło i łypał na nich zdezorientowany, ale już nieco spokojniejszy, bo atmosfera lekko się rozluźniła.
Gabi w środku była tak bardzo szczęśliwa, że wyszło na jej, że poniekąd ich zjednoczyła, że nadal nie mogła opanować łez, oczy stawały się bardziej podpuchnięte a nos czerwony. Nadal nie skojarzyła, że to przez kota, bo miała co innego do roboty. Ściskała więdnące kwiatki w ręce i patrzyła jak Angelo podchodzi do małego chłopca, widać było, że ma podejście do dzieci, którego jej kompletnie brakowało.
- Chwila, moment. - wydawała się być bardzo sceptycznie nastawiona. Przyglądała się Angelo nieufnie, próbując połączyć wszystkie fakty. Milion razy z mamą oglądały stare albumy ze zdjęciami, kiedy była mała. Zadawała jej wtedy tysiąc pytań dotyczących ciemnookiego chłopczyka, który się na nich pojawiał i miała wrażenie, że go zna, że jest jej najlepszym przyjacielem. Nawet nocami sobie z nim rozmawiała w swojej wyobraźni i bawiła się klockami albo zabawkami. Swojego czasu był jej "niewidzialnym przyjacielem". Znała wszystkie historie na jego temat, które opowiadała jej mama. Nie był obcy, nie był pomijany w tej rodzinie, nikt nie ukrywał jego istnienia i bolesnej straty. Dzięki tym historiom Miśka wiedziała, dlaczego mama jest taka nadopiekuńcza, każe się meldować, wracać o konkretnej godzinie. Każdego roku w Wigilię oprócz dodatkowego nakrycia dla przypadkowego gościa znajdowało się jeszcze jedno, dla Michała, a pod choinkę zawsze wsadzany był dla niego prezent adekwatny do wieku, jakby jednak wszyscy mieli nadzieję, że kiedyś do nich wróci i... Stał się cud. Miśce chwile zajęło, zanim połączyła kropki, a coś ścisnęło się w jej gardle, to były łzy... Napłynęły jej do oczu i zaczęły z nich wyciekać. Trochę olała Gabrielle, ale do tego zaraz wrócimy.
Widok jej synka w ramionach wujka sprawił, że nie mogła się opanować, nie uścisnęła jego ręki gdy podszedł ze swoją dziewczyną, która wydawała jej się sympatyczna, ale jakoś jej nie ufała, poza tym była za młoda na jego kobietę!
Zamiast uścisku dłoni obdarowała Angelo bardzo mocnym przytulasem, wpadła mu w ramiona, objęła silnie rękami i przytuliła do niego, chłonąc ciepło i zapach zaginionego członka swojej rodziny, którego naprawdę kochała od najmłodszych lat i mimo iż go nie znała to też odczuwała poczucie gigantycznej straty, braku kogoś ważnego, kogo mogłaby kochać, kto byłby jej wsparciem, kto mógłby też liczyć na nią w każdej sytuacji.
- Nie wierzę... To jest jakiś cud. Michał... ja nie wytrzymam, mamo... To jest lepsze niż święta Bożego Narodzenia. Mateusz wie? Dzwoniłaś? Przyjedzie? Musi przyjechać!- odsunęła się na odległość wyciągniętych rąk i wpatrywała się w twarz mężczyzny oniemiała, zarumieniona, nadal nie mogąc w to uwierzyć. Zrobiło jej się gorąco, zimno, znów gorąco. Takie szczęście czuła tylko raz w życiu, kiedy na świat przyszedł jej synek i to tego dnia, postanowiła, że uczci swojego zaginionego brata nadając dziecku jego imię, choć nieco zmodyfikowane.
- No jak to? Nie słysałeś? Jesteś głuchy ze stalości cy glupi z ulodzenia? Majki, mam na imię Majki, Majkel. Bapsia i mamcia lubią mówić do mnie Misiu, ale ja nie lubię, bo ja jestem menscysną a nie jakimś misiem!- mały się oburzył strasznie, aż nadął policzki i pstryknął Angelo w ucho. Był bardzo rezolutny jak na trzy i półrocznego dzieciaka. Powodem tego był fakt, że bardzo dużo czasu spędzał z dorosłymi, do przedszkola ma iść dopiero od września.
Miśka spojrzała w końcu na Gabi, wyprostowała się dumnie, zmierzyła nastolatkę spojrzeniem, bardzo chłodnym i sceptycznym. Ona już wiedziała, że takie siksy lecą na starszych tylko dla ich kasy, bo Misia wbrew pozorom jest cholernie bystrą dziewczyną, tylko zboczyła z drogi przez durnego Gabrysia, który ją uwiódł i przez wielki przypadek zapłodnił i to nie raz... Bo nie mówiła jeszcze mamie, ani nikomu, ale kilka dni temu zrobiła test ciążowy i znów jest przy nadziei.
- Cześć Gabi, mam na imię Misia, mam nadzieję, że jesteś z moim bratem z miłości a nie dla jego portfela czy tego, co ma w spodniach. Już ja znam takie gówniary jak ty, więc będę cię mieć na oku. - uścisnęła nastolatce rękę. Gabi wydawała się trochę... Przestraszona słowami dziewczyny, ale uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
- Nie byłoby mnie tu, gdyby to nie była miłość. Miło mi cię poznać Misza...- oczywiście, że okaleczyła trochę jej imię, ale polski dla niej brzmiał tak twardo. Miśka nie wydawała się urażona tym, że jej imię zostało trochę przekręcone, wręcz przeciwnie, uznała to za całkiem urocze.
Majki zaczął się bawić uchem Angelo i machał sobie wesoło nóżkami i za chwilkę się do mężczyzny mocno przytulił i pocałował go w policzek.
- Kocham cię wies?- wypalił nagle ot tak o, beztrosko. Maluch spojrzał na babcię, która wyglądała tak, jakby znów miała się rozpłakać.
- Bapsiaaaa.... Kiedy obiadek? Bulcy mi w bzusku, jestem głodny. Mogę zjeść ciastecko? Das mi ciastecko, to co piekliśmy wcolaj z dziadkiem?- wyjrzał na babcię z ramion Angelo i zrobił słodką minkę, taką, której nie da się w żaden sposób odmówić. Mały manipulant już wiedział co robi!
- Żadnych słodyczy przed obiadem Majkel, nie ma takiej opcji i nie mamo, nie ulegaj temu spojrzeniu bo potem będzie miał cukrową głupawkę i nie zaśnie mi do nocy.- Miśka pogroziła matce palcem, a Majki wydął śmiesznie usteczka, naburmuszył się i westchną zrezygnowany. Wiedział, że z mamą nie ma negocjacji, to babcia była tu tą miękką i rozpuszczającą wnuczka personą.
- Pójdzies się ze mną pobawić? Mam samochody, samoloty i zołniezyki i taki faaaaajny helikoptel policyjny!- młody wydawał się uczepić Angelo jak rzep psiego ogona. Chyba trochę brakowało mu męskiego wzorca w życiu. Niby miał ojca, ale rzadko go widywał, mimo iż mieszkali na tym samym osiedlu, dziadek też nie był super wzorem męskości, ale Majki bardzo lubił spędzać z nim czas.
- Tak, to doskonały pomysł, idźcie się pobawić do pokoju a ja wezmę Gabrielle do kuchni, pomoże mi robić obiad. A ty mamo możesz odpocząć, albo iść i pobawić się razem z nimi, albo chociaż sobie na nich popatrzeć. My z Gabi sobie poradzimy. - oświadczyła Miśka dość stanowczo, po angielsku oczywiście, żeby blondynka ją zrozumiała. Gabi spojrzała przestraszona na Angelo, wolałaby go nie zostawiać. Miśka nie wiedziała, co robi ciągnąć Gabrielle do kuchni, ale przecież jej nie znała!

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
To go właśnie w niej urzekło. Gabi była całkowitym jego przeciwieństwem. Jego dobro objawiało się jedynie w kierunku tych, którzy są mu bliscy, a ona otaczała nim wszystkich. Miała czyste serduszko, którego wyborów czasem nie rozumiał, ale to nieważne, bo od nastolatki biła taka życiowa radość i dobro. Nie taczał się takimi ludźmi, dlatego wydawało mu się, że nie istnieją. Poznając Gabrielle Glass przekonał się, że jest inaczej, a teraz swoją "nową" rodzinę. Od matki też biło coś takiego, nie tak czystego, ale wydawała się mieć bardzo podobną energię do jego ukochanej. Nie widział jeszcze jak to z resztą będzie, ale Mirek też na jego oko to taki.... dobry chłop, żeby nie określić go mianem zwykłej pizdy. Wydawali się być naprawdę szczęśliwi, pomimo braku pieniędzy i dóbr. Angelo tego nie zaznawał w życiu jemu bieda kojarzyła się ze smutkiem, a jedynie majętność przynosiła jakąś radość.
Ach w międzyczasie matka Angelo podała mu jakąś chustę, która obwiązał sobie ciasno kłykcie. Nie chciał nic więcej, później to przemyje. Na razie wystarczył prowizoryczny opatrunek.
Rozśmieszyły go słowa dzieciaka, ale nie był to czas na wylewanie takich emocji, gdy jeszcze nic nie było wiadome. Pokazał mu tylko kciuka w górę i kiwną głową na znak, że się zgadza. Co mu w zasadzie szkodziło? To była dość zabawna i ciekawa propozycja, jeszcze nikt mu kredkami tatuaży nie kolorował. Może jego przyszłe dzieci też będą chciały się tak bawić? Pewnie tak, przeszło mu przez myśl. Z resztą... niech ma młody zabawę. Angelo dużego doświadczenia z tak małymi dziećmi nie miał, ale czuł, że sprostałby zadaniu. Złapał jakąś więź z tym brzdącem. Tak. Ewidentnie brakowało mu męskiego wzorca.
Zaskoczenie wdarło się na twarz Włocha, gdy został tak bezceremonialnie przytulony przez siostrę. Poprawił sobie jej syna, by nie spadł i odwzajemnił ten uścisk, wolnym ramieniem. Czuł się trochę dziwnie, przez tą jej wylewność, ale z drugiej strony było to jakieś... takie... przyjemne. Uśmiechnął się i wyluzował. Nikt go tu nie oceniał, wszyscy przyjmowali z otwartymi ramionami, tak prawdziwie i szczerze, bezwarunkowo. Zaśmiał się cicho na jej słowa, tak beztrosko. Jeszcze przed chwilą kipiał złością, ale teraz wszystkie negatywne emocje odeszły. Uspokoił się... powodowali nim sam spokój.
- Jeszcze nie, nie było kiedy, Michał przyszedł bardzo niedawno, ale zaraz zadzwonię! - Odpowiedziała córce najstarsza z zebranych kobiet, sięgając po telefon.
- Mateusz... to brat? - Wywnioskował szybko, posyłając siostrze ciepły uśmiech. Czuł się trochę niezręcznie i dziwnie, bo to trochę tak, jakby trafił właśnie w stado tulących się do niego Gabrielli. Podobna energia i szczęście.
Słowa dzieciaka zaskoczyły Angelo, ale pozytywnie. Uniósł wysoko brwi rozbawiony, wyszczekany był. Jak mama. I babcia. to pewne, wszyscy w tej rodzinie mieli cięty język. On inny też przecież nie był.
- No pewnie Majkel, jesteś siny facet. - Rzucił do niego teatralnym, obniżonym głosem jakby chciał podkreślić tego jaki faktycznie chłopiec jest duży i silny i przytaknął głową. Chłopiec chyba wydawał się tym zadowolony. Angelo za to kątem oka dostrzegł, że jego siostra w końcu zwróciła uwagę na jego ukochaną, ale nie podobał mu się ten wzrok. Dlaczego ją oceniała? Wyjaśnienie przyszło szybciej niż się spodziewał, czyli jednak, znała Angielski. Trochę go ta scena rozbawiła, ale przynajmniej Miśka pokazała mu, że też jest w stanie się za nim wstawić, że faktycznie... są rodzeństwem, rodziną, którą się chroni i broni. Czyli ta jego Polska rodzina niewiele różniła się od tej Włoskiej, jak tak teraz popatrzył.
- Spokojnie, to najlepsza kobieta, jaką w życiu miałem. - Uspokoił ją, widocznie rozbawiony. A miałem ich sporo. Przeszło mu jeszcze przez głowę. Faktycznie było ich dużo, ale w związku był po raz pierwszy. Tego już dodawać raczej nie musiał.
- Ale co z tym Gabrysiem? - Zainteresował się. - Mogę ci z nim pomóc, jeśli są jakieś problemy. - Zaoferował się, wyglądając przy tym na dość... na bardzo pewnego siebie. Angelo łatwo załatwiał takie sprawy. - Wrócimy do tego. - Uciął po sekundzie zastanowienia, czując jak brzdąc ciągnie go za ucho. Nie zareagował nerwowo, wręcz przeciwnie, był zadziwiająco spokojny. Ten go jeszcze przytulił i powiedział takie słowa. Angelo się rozczulił, przytulając do siebie siostrzeńca krótko mocniej.
-O ja kocham cię też. - Kiedyś nigdy nie wypowiadał tych słów i znów, dzięki Gabi zaczął. Wiedział, że młody właśnie to chce usłyszeć. Był tylko dzieckiem, nie potrzebował...
Hartowania charakteru od takiego wieku.
Przyglądał się i przysłuchiwał wymianom zdań rozbawiony, widząc jaki to mały manipulator z tego Majkela. Chwycił w między czasie Gabi za rękę, patrząc na nią przelotnie i pytająco, czy wszystko okej. Wtedy jego siostra rozdysponowała zadania, co wydawało mu się całkiem dobrym wyjściem. On spędzi czasu trochę z siostrzeńcem, a Gabi lepiej pozna z jego siostrą. Baby jakoś tak więcej między sobą zauważają, będzie mogła się z nim później wymienić spostrzeżeniami. Nawet nie dostrzegł jej błagalnego o ratunek wzroku.
- Jasne, świetny pomysł, Majki się na pewno ucieszy... Gabi, pomóż Michalinie, mamo, idziesz z nami? - Kobieta kiwnęła głową. Angel pochylił się do Gabi i sprzedał jej jeszcze pocałunek w czoło,taki szybki, przelotny, nim zniknął z siostrzeńcem i matką za drzwiami. Ten pokój był nieco mniejszy jak salon Stał w nim tapczan i małe łóżko, na którym jak zgadywał spał Majkel, bo miało jakieś kolorowe poduszki w samoloty.
- No to gdzie helkopter? - Postawił chłopca w końcu na ziemię, który z ogromną radością zaczął wyciągać swoje ulubione zabawki i emocjonować się nimi. Kaśka usiadła sobie na tapczanie, obserwując syna i wnuczka wzruszona jak bawią się na dywanie zabawkami tego młodszego. Nie przeszkadzał jej wygląd syna, jego tatuaże i kolczyki. Widziała w nim tego samego chłopca, którym był trzydzieści lat temu.
Angelo miał świetne podejście do Majkela. Bawił się z nim rozumiejąc jego potrzeby i przez chwilę sam zamienił się w duże dziecko,latając jakimś samolotem, który dostał w rękę. Ścigali się i bawili w jakąś dziwną wojnę, a w te akurat Angelo był dobry. Oczywiście wszystko z wyczuciem i bez zbędnej agresji, czy przemocy. Dużo się śmiali, jeden przez drugiego. Kompletnie zapomniał o świecie, świetnie bawiąc z siostrzeńcem jak z własnym synem. Wydawał nawet odgłosy strzelania, czy silników samolotów, śmigłowców, czy innych tam zabawek.
- Masz dzieci Angelo? - Przerwał im w końcu głos Kaski, która była zafascynowana jego podejściem do wnuczka. Specjalnie użyła Włoskiego, by chłopiec nic nie zrozumiał i nawet wypowiedziała jego aktualne imię, co było dla Angelo bardzo dużym znakiem jej szacunku.
- Gdzie kredki? Kolorujesz mi tatuaż? - Chłopiec od razu się zerwał radośnie, lecąc po kredki. Angelo podwinął rękawy nieco bardziej i podał rękę Majkelowi, który od razu ochoczo zaczął po niej rysować, świetnie przy tym bawiąc. Miał zajęcie. Angelo uniósł wtedy spojrzenie na matkę, której wzrok wydawał mu się taki... dziwnie przyjemny i znajomy. Czuł spokój.
- Nie mam. - Odpowiedział w końcu na jej pytanie. - A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. - Dodał szczerze, czując, że może jej to powiedzieć, zainsynuować, że w cale się dobrze nie prowadził. Kobieta się tego jednak spodziewała. Uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi ciepło.
- Szkoda. Będziesz dobrym ojcem. Planujecie? - Nie było w tym nic dociekliwego, czy nachalnego. Widać było, że mówi szczerze i od serca. Angelo zaś w swoim poczuł jakieś ukucie.
- Chciałbym, ale jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Chcę, żeby Gabi najpierw przeżyła wszystko o czym marzy, jest jeszcze młoda. - Wyjaśnił jej dlaczego póki co nie napierał. Jego matka pokiwała głową, nad czymś zastanawiając.
- Kochasz ją, co? Ona ciebie bardzo, to widać. Dbaj o nią synu... Nie bijesz jej, prawda? - Dodała ciszej i posmutniała. Angelo przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Zirytował się tym pytaniem, marszcząc gniewnie brwi. Najpierw nie zrozumiał, skąd to pytanie, ale później połączył kropki. Jego ojciec był agresywny... on też, dzisiaj pokazał część swoich możliwości. Gabi też wydawała się wiedzieć, co z nim dzieje, jakby chciała ciągle bronić Kaśkę. Spojrzał na swoją owiniętą szmatką dłoń. Zrobiło mu się dziwnie niedobrze, czy to wyrzuty sumienia?
- Nie wiem co dokładnie mój ojciec ci zrobił... Ale ja staram się dbać o Gabi, jak tylko mogę, życie bym za nią oddał. Kocham tę dziewczynę, tak. Jest całym moim światem. Nie jestem idealny, ale staram się dla niej być. - Nie odpowiedział wprost. Co miał powiedzieć? Wstyd mu jakoś teraz było, że krzywdził swoją ukochaną. Znał tylko przemoc, więc ją stosował... nie chciał się z tego teraz tłumaczyć i zgrywać ofiary, że nigdy nie dostawał miłości i ciężko mu było się na początku w relacji z Gai odnaleźć.
- Przepraszam, że spytałam. Musiałam wiedzieć. Wydaje się taka...
- Krucha i dobra. Wiem. I jest, najlepsza.
- Nigdy by o niej złego słowa nie powiedział. Nawet jeśli czasem go wkurzała. Matka chyba zrozumiała i było jej bardzo źle przez zadane pytanie, które było kompletnie nie na miejscu. Zmieniła szybko tema, chciała wiedzieć, jak miał w tym domu na Sycylii, czy o niego dbali, jak się wychowywał i co z nim działo, przez te wszystkie lata.
- A co z moim rodzeństwem? Chcesz, żeby poznali prawdę? Mogę ci wszystko opowiedzieć, a mogę tez zrobić to przy Michalinie i Mateuszu. Czy wolisz, żebym ponaciągał przy nich trochę fakty? - W kłamaniu akurat był mistrzem, ale... nie czuł teraz takiej potrzeb. Z jakiegoś względu czuł, że może się z rodzina podzielić prawdą. Byli jego Rodziną. Zasługiwali na nią. Przecież go nie sprzedadzą. Prawda?
- Nie wiem jak to ugryźć... - Też się nad tym zastanawiała.
Angelo zerknął na swoją rękę, była już cała kolorowa. Zastanawiał się, co dzieje w kuchni i czy jego siostra nie zabiła już Gabi za jej zdolności kulinarne...
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Oboje znaleźli w sobie to, czego podświadomie szukali, bo Gabi jednak brakowało męskiej siły w swoim życiu, a Angelo emanował nią na kilometr, nawet kiedy pękał i okazywał słabość to i tak dla niej był kwintesencją siły. Dla niej prawdziwy mężczyzna nie boi się okazywać swoich uczuć, nie ważne, jakimi by one nie były. Nie ma dla niej takiego czegoś jak "chłopaki nie płaczą" i Angelo się przy niej tego pięknie uczył, bardzo się otworzył, choć głównie przed nią, to przy niej okazywał tą swoją łagodniejszą stronę i wcale jej to nie przeszkadzało. Dla świata mógł być zabijaką, niebezpiecznym gościem rozstawiającym innych po kątach, ale gdy byli sami... Mogli czuć się kompletnie sobą, nie udawać niczego i nikogo innego aniżeli są. Każdy potrzebuje takiej osoby w swoim życiu, przy której może odpuścić, zrelaksować się bez obaw o to, że będzie oceniany i oni mieli to przy sobie.
Gabi znów mało co rozumiała, ale z tonu wypowiedzi i zachowania wnioskowała, że Michalina czuje radość, że jest szczęśliwa tak samo jak matka, czyli Angelo nie był tu tematem tabu i mimo nieobecności fizycznej, był tu duchem, a jeśli nie duchem to myślami i żył też w sercach całej tej rodziny, co wydało jej się niesamowicie pięknym. Powitali jej ukochanego jakby wrócił z długich wakacji, jakby nie widzieli się dwa, może trzy miesiące a nie niemal trzydzieści lat.
Ten dzieciaczek, którego trzymał na rękach... Pasował mu cholera, dobrze z nim wyglądał, a dzieciak wydawał się być w siódmym niebie, i Gabi wcale mu się nie dziwiła, bo sama uwielbiała tkwić w tych jego silnych ramionach godzinami. Przeszył ją lekki strach, znów ten irracjonalny, nerwowy prąd, lekka suchość w ustach i narastająca panika. Wspominał jej, że marzy o dzieciach, tyle że ona na nie gotowa nie była i pewnie jeszcze długo nie będzie. Przez myśl nawet jej przeszło, że przez to może będzie chciał ją zostawić? Przecież ludzie rozstają się z bardziej błahych powodów niż tak poważny temat jak dzieci. Kwestia priorytetów ludzi, których dzieli 18 lat życia. Ona wkroczyła w dorosłość z przytupem, on już chciał się ustatkować, zacząć trochę inną przygodę, bo przecież już wszystko inne przeżył. Aż dostała ciarek na skórze gdy tak o tym pomyślała. Znów cicho kichnęła i podrapała się po nosie.
Jak ładnie o niej powiedział... I nie musiał wcale dodawać, że miał ich wiele, bo doskonale zdawała sobie z tego sprawę, mimo to uśmiechnęła się rozczulona. Tylko czemu to podpuchnięcie z jej oczu nie schodziło, skoro już przestała beczeć ze wzruszenia? Wyglądała tak, jakby ktoś jej trzymał cebulę pod nosem, ale można było to zwalić na barki bardzo dużych emocji.
Michalina wydawała się silną babką, podobną matce, co to nie da sobie dmuchać w kaszę i tak też było, ale jej życie zostało zastopowane przez Majkela, a miała na nie wielkie plany, tylko poświęciła się wychowaniu syna, nie chcąc, żeby musiała to robić babcia. Została wychowana w taki sposób, żeby wiedziała, iż musi ponosić konsekwencje swoich decyzji, niejednokrotnie głupich i ryzykownych. Przyjęła to na klatę, zepchnęła siebie na dalszy plan i oddała się w pełni wychowaniu swojej małej kopii, do tego uczyła się zaocznie, żeby zrobić maturę, a całkiem niedawno zaczęła nową pracę na popołudnia, żeby zacząć się wreszcie dokładać do rachunków.
- Nie ma sensu, on jest niereformowalny, każdy tu już mu próbował przemówić do rozsądku, a nie działają ani prośby ani groźby. Nie wiem co ja w nim widzę... Ale nie zabronię ojcu kontaktu z dzieckiem. Jest chujem, ale to wciąż jego tata.- wyjaśniła krótko i machnęła ręką. Była już zrezygnowana nieustanną walką o lepsze życie dla niej i syna. Gabryś w ogóle nie wydawał się odpowiednim kandydatem na ojca, był nieodpowiedzialny, leniwy i w głowie było mu tylko picie i granie w gry komputerowe, nic więcej, a jednak ją do niego ciągnęło w niewytłumaczalny sposób i gdyby ten tylko chciał, to pewnie by do niego poleciała. Głupia zakochana w dupku. Nie istotne.
Strasznie podobało jej się to, że synek umie tak pyskować, nigdy go za to nie karciła, wręcz przeciwnie! Bawił ją strasznie swoimi tekstami, był tak rezolutny i wygadany, że mógłby śmiało brać udział w jakimś programie, gdzie dziennikarze rozmawiają z dzieciakami a dorośli mają z tego polewkę. Np... coś takiego: Co to jest ślub?.
Gabrielle nie wiedziała, jak Angelo mógł zignorować jej błagalne spojrzenie, przecież prosiła go nim w niemy sposób o ratunek, o to by ją z tej sytuacji zabrał, wytłumaczył, że jej pomoc w kuchni może zakończyć się nawet wybuchem całej kamienicy, ale nie... Ten oczywiście jeszcze ją zachęcił, a wręcz uprzejmie nakazał pójście z jego siostrą do pomieszczenia, w którym miała pomóc z przygotowaniem POLSKIEGO obiadu, gdzie ona nawet ma problem z ugotowaniem jajka na miękko albo na twardo w zależności od humoru. Sparaliżowało ją, nawet nie drgnęła kiedy pocałował ją w czoło. Była ewidentnie przerażona, panika rosła z każdą sekundą.
Michalina zajrzała jeszcze do salonu, żeby zobaczyć co tam u ukochanego ojca, podeszła do niego na chwilkę, zamienili kilka słów w tym czasie gdy Kaśka, Michał i Majkel zniknęli w jej obecnej sypialni, jej i jej synka, gdzie nie miała dla siebie nawet minuty prywatności. Gabi oparła się o framugę nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, wtedy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. To była Misia, poklepała ją po nim jakby chciała dodać dziewczynie otuchy i lekko popchnęła ją w stronę kuchni. Gabi szła jak na ścięcie, a każdy krok wydawał jej się ciężki, jakby miała na nogach cegły. Zrobiła się spięta, sztywna, a zwykle poruszała się z niebywałą lekkością. Dziwne, ale Miśka strasznie ją stresowała, miała bardzo nieprzychylne spojrzenie, chłodne, oceniające, bardzo surowe i sceptyczne, nadal jej nie ufała i była dość negatywnie nastawiona, co względem Gabi, ludziom zdarza się niezwykle rzadko, bo takiego promyczka szczęścia ciężko jest nie lubić.
- Dam ci nożyk, obierzesz ziemniaki całe pięć kilo. Ja w tym czasie przygotuję mięso, muszę pokroić schab na plastry. Mój tata lubi ziemniaki, Majkel też. Michał zapewne też sporo wciągnie, także lepiej obrać więcej, żeby nie zabrakło. - Miśka zaczęła wyciągać z szafek potrzebne rzeczy. Mały nożyk dla Gabi, strugaczkę, wielki garnek na kartofle. Wszystko położyła na małym stole obitym ceratą w cytryny.
- Co mam zrobić?- zapytała Gabi, będąc w totalnym szoku. Jej mina mówiła jedno: nigdy nie obierałam ziemniaków.
Miśka uniosła brew ku górze, wyjęła z szuflady wielki nóż, taki do krojenia mięsa, bardzo długi, ostry i błyszczący, z drewnianą rączką. Coś niebezpiecznie błysnęło w jej oczach kiedy z tym nożem zaczęła zbliżać się do Gabi, która stała przy jednej z szafek. Wyglądało to tak jakby Misia chciała ją chlasnąć tym nożem, tak intensywnie na nią patrzyła, wwiercając się spojrzeniem w błękitne oczy nastolatki. Gabi serio myślała, że ta jej zrobi krzywdę, więc zakryła głowę ręką i zacisnęła powieki, spodziewając się piekącego bólu od poderżnięcia jej gardła, ale nic takiego się nie wydarzyło. Misia z tym nożem sięgnęła przez ramię dziewczyny, żeby wziąć do ręki siatkę ze schabem.
- Poważnie? Myślałaś, że chcę cię zabić, czy co?- Misia uniosła brew ku górze jeszcze wyżej, rozbawiło ją to strasznie więc zaczęła się śmiać. Pokręciła głową z politowaniem.
- Strasznie spięta jesteś, wyluzuj, to tylko ziemniaki. Nigdy ich nie obierałaś?
- Nie... U nas kupuje się już obrane albo robi się purée z proszku, dodajesz gorącą wodę i gotowe.- Gabi odpowiedziała zgodnie z prawdą, tak właśnie było, poza tym w Australii dość rzadko jada się ziemniaki, to nie jest tak jak w Polsce, że do każdego obiadu muszą być kartofle, bo inaczej się nie liczy.
- Chowałaś się pod kamieniem, chodź, pokażę ci jak to robić jeśli chcesz zatrzymać Michała przy sobie. Musisz umieć obrać ziemniaki, zrobić schabowego i ogórki ze śmietaną.
I tak też się stało. Michalina pokazała Gabi jak się obiera ziemniaki, obrała na jej oczach jednego i zostawiła ją z tym samą, żeby pokroić schab. Cały czas zerkała kątem oka jak nastolatka sobie radzi a szło jej... Wybitnie źle. Nie umiała obrać cienko ziemniaka, okrajała już drugiego do tego stopnia, że zostawała z niego 1/4 a marnowanie jedzenia w tym domu nie wchodziło w grę. Misia w kuchni działała szybko i zwinnie więc nim Gabi sięgnęła po kolejnego ziemniaka, ona już miała pokrojone kotlety.
- Zostaw już to, szkoda ziemniaków. Umiesz rozbijać mięso tłuczkiem? To nic trudnego, powinnaś sobie poradzić. Ej... krwawisz. Jak ty to zrobiłaś? Boże... ale z ciebie sierota, co mój brat w tobie widzi... Masakra...- zabrała Gabi skrobaczkę i nożyk.
Nastolatka poczuła się... Źle, ale nic nie powiedziała. Nadal kręciło ją w nosie przez tego kota, ale była od niego z daleka, więc oczy powoli wracały do normy. Wolała nie wdawać się w pyskówkę, poza tym Misia dość mocno przytłaczała ją swoim szorstkim charakterem, ale ona tak miała, nie ufała łatwo ludziom i bywała dla nich nieprzyjemna, dopóki nie dali się jej poznać lepiej.
Serio, Glass czuła się jak taka sierota, która nic nie potrafi, a teraz jeszcze jej palec krwawił. Misia ją szybko opatrzyła i wręczyła tłuczek do mięsa, wyjaśniła krótko jak ma wyglądać rozbity kotlet. Gabi wzięła się do roboty i rozbijając każdego kotleta wyobrażała sobie twarz Babci Denaro, serio... Wyobrażała sobie, że to ją właśnie tak tłucze i włożyła w to całą swoją złość.
- Brawo, o to chodzi. Długo już jesteście razem? Jak się poznaliście? Opowiedz mi wszystko...- Misia obierała ziemniaki bardzo sprawnie, a Gabi rozbiła ze dwadzieścia kotletów i już się zmęczyła więc usiadła na drewnianym taborecie i wpatrzyła się w rosnącą górę zmieniaków.
Opowiedziała dziewczynie krótko ich historię, jakoś nie miała ochoty wdawać się w szczegóły, bo Misia nie była zbyt przyjemną osobą, nie czuła z nią nici porozumienia, mimo to starała się być dla niej tak uprzejmą jak tylko się da. Dziewczyna zaczęła zadawać jej więcej pytań, strasznie ją męczyła, przy okazji co chwlę kazała jej coś robić, podawać, odkładac, zmywać. Najbardziej Gabi podobało się przygotowanie ogórków na mizerię kiedy już ziemniaki się gotowały na dużym ogniu. Fajnie się je kroiło na mandolnie, ale przez to ucierpiał jej kolejny palec u tej samej ręki. Misia cały czas nazywała ją sierotą, odfermą, ciamajdą i się z niej lekko nabijała. Dla niej to było dość normalne zachowanie i nie przypuszczała, że Gabi może czuć się z tym źle, zwłaszcza, że niczego po sobie nie pokazywała.
- Mamy jeszcze rosół od wczoraj. Jadłaś kiedyś rosół? Mama robi najlepszy na świecie, jeśli nie jadłaś to musisz spróbować, pokochasz ten smak.- uśmiechnęła się do dziewczyny już zdecydowanie bardziej przyjaźnie, znad patelni, na której skwierczały kotlety. Ziemniaki powoli dochodziły w garnku, góra kotletów rosła. Misia dała Gabi stos talerzy i szczućce, żeby ta poszła do salonu i rołożyła je na stole. Tam spotkała Mirka, który uprzejmie jej pomógł, oderwał się od jakiegoś programu w telewizji, bo co biedny miał zrobić.
- OBIAAAAAAAAAAAAAD! - ryknęła Michalina zdzierając sobie gardło, Gabi mało wtedy nie wypadł talerz z kotletami, które niosła do salonu, żeby postawić je na stole, na dodatek kot przecią jej drogę i bała się, że go zdepcze. Angelo świetnie się bawił z mamą i siostrzeńcem a Gabi przeżywała horror. Z pokoju wyleciał Majkel, trzymał w ręku zabawkową broń.
- Goń mnie wujek! Goń! Scelaj się ze mną! BENG BENG! Jus nie zyjes bandyto! Supel policjant cie dopadnie!- zawołał maluch i też przelciał przed nosem Gabi, zrobił jakiś przewrót, zaczął się turlać po podłodze, kryć za krzesłami, wskoczył na kanapę za swojego dziadka.
- A mas! Smakuj ołowia z mojego gnata!- śmiał się i wyglądał zza dziadka, używając go jako swojej tarczy. Młody był zarumieniony z ekscytacji, przeszcześliwy i uśmiechnięty od ucha do ucha, Śmiał się radośnie i udawał, że strzela z niewidzialnej amunicji w biednego Angelo.
Gabi wolała się nie ruszać, w razie gdyby jeszcze ktoś miał jej przeciąć drogę. Misia w tym czasie zaniosła na stół wazę z rosołem. Wyjęła ich najlepszą, świąteczną zastawę, która była używana ledwie kilka razy do roku.
- Rusz się młoda, kotlety stygną, nikt nie lubi jeść zimnego.- ponagliła blondynkę wzdychając ciężko. Już sobie wyrobiła o niej zdanie i to nie do końca pochlebne. Nie rozumiała co Michał w niej widzi, w Gabi nie było żadnej ikry, żadnej energii, była taka spokojna, cicha, zachowawcza. Cóż... Nie znała prawdziwej Gabi. Misia zwyczajnie ją przytłoczyła i Gabrielle się jej bała, dlatego wolała się nie odzywać, odpowiadała zdawkowo na pytaia i robiła to, co dziewczyna jej kazała.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
- Myślę, że przy siostrze możesz na pewno więcej powiedzieć, niż przy bracie. - Namyśliła się w końcu Kaśka i opadła z wersalki na dywan, siadając obok syna. Wnuczek kończył kolorować mu druga rękę.
- Opowiesz mi chociaż, jak poznaliście się z Gabi? Ile ona ma lat, długo się spotykacie? - Trochę się chyba o to ciągle martwiła, jakby jej syn mógł zrobić coś złego tej dziewczynie. Niekoniecznie teraz, ale w przeszłości. Wyczuwał jej troskę i jakieś drugie dno w tym wszystkim i trochę go denerwowało, że ciągle o nim źle myślała, ale z drugiej strony, przecież miała rację. Nie był dobrym człowiekiem, robił całe mnóstwo rzeczy, które uznawane powszechnie były za złe. Westchnął tylko głęboko i odpowiedział jej na pytanie, jakby nie doszukał się w nim drugiego dna. Matka słuchała z zainteresowaniem jego opowieści, zaskoczona, że zajmował się tatuowaniem. Dodał, że ma jeszcze swój hotel i też prowadzi Rodzinne interesy. W tym czasie Majkel trochę się już nudził kolorowaniem i chyba go denerwowało, że nie rozumie tej ich paplaniny.
- A cio wy w jenzyku kośmitów mówicie? - Zmarszczył brwi, a Angelo zareagował krótkim śmiechem.
- To Włoski kochanie. - Babcia przeczesała jego jasne włoski spokojnie.
- To skąd ty wujek jesteś? - Spytał Angelo, odkładając kredki na bok.
- Z Włoch. - Nie mieszał już dzieciakowi w głowie, odpowiedział najprościej jak się dało
- A to daleko? Dojadę autobusiem do ciebie? - Wstał i aż oczy mu się zaświeciły. Rozwaliło go to.
- Samolotem. - Odparł znów krótko.
- Ojacie ale siupel, nigdy nie jechałem siamolotem, ale jak dolośne to chce być pilotem! Tata mówi, że pilot ma najładniejsie dziewciny, to plawda wujku? - Angelo nie wytrzymał, znów się krótko zaśmiał. Babcia tylko pokręciła głową.
- Najładniejsza dziewczyna ma mężczyzna, który traktuje dziewczyna jak księżniczka. - Wyjaśnił mu, przyglądając swoim pokolorowanym rękom. - Kurde jakie ładna mam ja teraz tatuaż, dziękuję Majkel. - Pochwalił chłopca na co ten odpowiedział krótkie "się wie" i poleciał po zabawkowe karabiny, prosząc go żeby pobawił się w nim w policjantów i złodziei. To sobie wybrał zabawę adekwatną do osoby... Ale się zgodził. usłyszał, że Michalina ich chyba woła, ale byli dość mocno pochłonięci swoją zabawa. Ganiali się i udawali, że strzelając, chłopak nagle wyleciał z pokoju, więc i Angelo to zrobił, przelatując przed biedną Gabi. Przygwoździł się do ściany przy framudze i wyjrzał przez dziurę od drzwi, celując do chowającego się za plecami dziadka dzieciaka.
- Nigdy nie dorwiesz super złoczyńca! - Ale chłopiec się schował. Angelo wypadł przez drzwi, zrobił fikołka po podłodze i znowu wycelował w chłopca, który się zaczął śmiał i napierdzielał z tego pistoletu jak szalony w jego stronę. Angelo udał, że go trafił, chwycił się za pierś, wpadł na ścianę i osunął po niej, aż z reki wypadł mu jego pistolecik.
- Trafisz mnie, ała, super policjant wygrywa, nie moszliwe! - Dodał i zamknął oczy, na co chłopiec zaczął skakać i się cieszyć i pewnie coś krzycał triumfalne. Angelo zaśmiał się i chwycił go w pasie, podnosząc do góry i łaskocząc.
- Koniec zabawa idź do mama jeść. - Sam się śmiał i odstawił chłopca, odwracając w stronę Gabi, która stała z dziwną miną. Podszedł do niej.
- Wszystko w porządku mała? - Spytał ją cicho, biorąc od niej talerz z kotletami. Objął ją ramieniem by zachęcić, żeby podeszła z nim do stołu, przy którym zaraz wszyscy usiedli. Angelo siedział koło Gabi, na przeciwko nich siedziała Kaśka z Mirkiem, a obok Kaśki siedziała Miśka z Majkelem. Mieli strasznie duży stów, jak na takie małe mieszkanie, przeszło go przez myśl.
- Mam nadzieję, że ci posmakuje. - Kasia zwróciła się prosto do Gabi, bo akurat o Angelo się nie martwiła. Wiedziała, że kubki smakowe mogły mu się zmienić, ale przecież on kiedyś uwielbiał kotlety.
- Smacznego wszystkim. - Używała Angielskiego, z grzeczności, ale powiedziała to samo do męża i pocałowała go w policzek. Wyjaśniła mu wcześniej, że będą musieli rozmawiać po Angielsku i po prostu wszystko mu później powtórzy. No nie wszystko, ale większość.
Angelo nałożył Gabi rosołu, a później sobie. Jego smak był nie do podrobienia, jak to możliwe, że dalej go pamiętał? Nie chciał wpierdalać jak jakieś zwierzę, ale był i głodny i tak mu smakowało, że nie mógł się opanować. Pochwalił matkę za zupę i nałożył sobie drugie danie. Najebał sobie strasznie dużo tej mizerii, dwa duże kotlety i cała górę ziemniaków. Ja pierdole, mogę umierać. Ten smak... Już sam zapach pobudził jego śliniaki, ale smak? Rozpłynął się. Nie jadł tego dania trzydzieści lat, a było takie proste... No teraz Gabi będzie musiała mu w Australii gotować, choćby skały srały musi się nauczyć! Pochwalił dziewczyny za pyszny obiad i jadł jakby z tydzień go nie karmiono. Mało rozmawiali przy jedzeniu, głównie właśnie o potrawach i zatroskana Kaśka pytała Gab, czy na pewno jej smakuje, czy może chce coś innego. Wypili jeszcze kompot, który Kaśka przyniosła, z rabarbaru, słodki, bardzo dobry. Angelo obżarł się i opił, a kiedy skończył oparł o krzesło i chwycił za brzuch. inni jeszcze jedli. Nie dość, że miał najwięcej, to najszybciej wszystko opierdolił. Nikt jeszcze nie dotykał drażliwych tematów, jakby przy jedzeniu nie rozmawiało się na poważnie. Kaśka ciągle wpatrzona była w swojego syna, jak w obrazek, jakby nie mogła uwierzyć, że faktycznie tu był. Ten zaś zerkał na każdego po trochu, rzucając siostrze co jakiś czas dłuższe spojrzenia.
- Chcesz jeszcze? - Spytała go matka.
- Chyba bym pękł.
- Ale na deser musisz mieć miejsce, upiekłam wczoraj dobre ciasto. - Angelo wypuścił głośno powietrze, kręcąc głową.
- To specjalność Gabi, prawda kochanie? - Odgarnął jej włosy za ucho z rozbawieniem. - Lepiej nie przynoś całego, bo nic wam nie ostanie. - Zażartował z łakomstwa ukochanej, patrząc na nią z całą swoją miłością.
- Taki z ciebie łasuch? Och pokochasz to ciasto. - Aż zatarła rączki,w stając od stołu.
- Michał? - Dość niepewnie zagaił go Mireczek. Zwrócił jego uwagę na siebie, spojrzał pytająco na starszego mężczyznę. Ten wyciągnął znowu wódeczkę i pomachał nią. - Po maluszku? - Nie mógł mu znowu odmówić. Pokiwał głową twierdząco i po chwili miał już pełny kieliszek. Wychylili je do siebie w toaście i wypili. Piekła kurwa, mocna była. Angelo skrzywił się lekko i odstawił pusty kieliszek, a Mirek zaśmiał się i poklepał Michała po plecach. Wtedy do pokoju weszła Kaśka z nakrojoną karpatką, mierząc wzrokiem Mirusia.
- Jezu Miruś, jeszcze nawet ciasta nie zjadłeś, a już polewasz? - Pokręciła głowa i postawiła ciasto, przed samym nosem Gabrielle Glass
- Musielim się z Michałem napić, bo suszyło, prawda? - Szukał wsparcia u postawnego mężczyzny.
- Pewnie. - A niech się Miruś cieszy, że stanął po jego stronie. I się ucieszył.
- Noo swój chłop! - Już się tak go nie bal. Dobra, trochę się bał, ale polubił chłopaka. Sięgnął po ciasto i na raz wcisnął w usta. - O Kasiu Kasieńko, twoja karpatka to niebo w gębie! - Pochwalił żonę, która się uśmiechnęła i już nie denerwowała na męża. Angelo napotkał dłoń Gabi pod stołem i chwycił za nią, zerkając na jej upaćkaną w deserze twarz. Druga dłonią starł nadmiar kremu z jej policzka i oblizał z rozbawieniem.
- To karpatka. - Wyjaśniła Kasia Gabrysi. - Smakuje ci? - Angelo od razu znał odpowiedź na to pytanie. Jego laska kochała wszystko, co było zjadliwe, a już na pewno słodycze. Angelo też spróbował i tak jak Mirek, wepchnął do ust cały kawałek. Pochwalił matkę za wypiek. Nie minęła chwila, a Miruś znowu polał, tłumacząc Kasi, że przecież już zjadł ciasto i teraz czas na wódeczkę. Angelo wiedział, jak to się skończy, bo picie samej wódki zawsze kończyło się źle, ale czuł, że nie wypada mu odmówić.
A oni mieli tu mocną wódeczkę.
Posprzątali po obiedzie, a na stole zostały tylko słodycze. Ciastka te, co wcześniej i oczywiście wódeczka Mirusia. Kasia spytała dziewczyn, czy napiją się herbaty, czy może maja ochotę na winko, które Miruś robił. Angelo zachęcił Gabi do winka, ciągle jak tylko mógł trzymając ją za rękę, albo za udo, jakby chciał jej dodać otuchy. Pomyślał, że w cale najlepiej się nie czuła. Jemu o dziwo było całkiem dobrze, jak w domu...
- Opowiecie nam coś więcej? - Zagaiła Kaśka, siadając w końcu do stołu, gdy już każdy miał coś do picia. - Gdzie mieszkacie? Co robicie? - Padło w końcu jakieś konkretniejsze pytanie. Kasia wyczuwała u Gabi Australijski akcent, ale jakoś nie pasowało jej to do historii syna.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Scena, która odegrała się przed jej oczami była naprawdę urocza i bardzo ją rozbawiła, nie mogła się nie uśmiechnąć widząc jak jej mężczyzna staje się dużym dzieckiem, wkręconym w wir zabawy z małym urwisem, który aż kipiał z ekscytacji i radości. To było trochę tak jakby patrzyła na zupełnie innego Angelo, jakby pokazał jej kolejną twarz, o której jeszcze nie miała pojęcia. Pasował mu dzieciak... Przeszło jej przez myśl, że będzie kiedyś z niego dobry ojciec, z którym dzieciaki będą mogły kraść konie, odmawiać różaniec i tańczyć do białego rana. Tak jak do tej pory była mocno spięta przez spędzenie czasu z nieprzychylną Miśką, tak teraz się rozluźniła i nawet zaczęła się cicho śmiać. To był bardzo przyjemny widok, Miruś też się śmiał, udawał dobrą tarczę dla młodego, aż mu wąs drgał śmiesznie kiedy tak zanosił się śmiechem. Podniósł wnuka i uniósł go wysoko.
- Lecimy samolotem prosto do stołu, frrrrruuuuu....- Mirek zaczął "latać" po salonie, zataczając kółka, żeby droga do stołu dla małego Majkela zajęła trochę więcej czasu. Posadził wnuka przy stole i pogłaskał po jasnej czuprynce, na której później złożył krótki pocałunek, a młody zanosił się śmiechem. Był taki pogodny, otwarty i radosny, widać, że miał tu morze miłości, a jego dzieciństwo było tak magiczne jak tylko się dało, bo był oczkiem w głowie każdego z rodziny. Biedny nie wiedział, że już niedługo przestanie być centrum świata.
Gabi odetchnęła z ulgą kiedy Angelo znalazł się blisko niej, przy nim czuła się dużo bardziej swobodnie i bezpiecznie. Przytuliła policzek do jego dłoni na chwilę i przymknęła oczy.
- Teraz już tak, bo jesteś obok. Nieźle cię załatwił złoczyńco...- zaśmiała się cicho i spojrzała na niego rozbawiona. Pierwszy raz dostrzegła, że Angelo naprawdę marzy o dzieciach i jego słowa o nich wcale nie były koloryzowane, przez co gdzieś tam wewnętrznie czuła się straszną oszustką, chociaż... Nie powinna, bo przecież mówiła mu, że zbyt szybko ich nie planuje. Poszła za nim do stołu, usiadła na wskazanym miejscu i omiotła wszystkich przyjaznym spojrzeniem, uśmiechając ciepło do każdego, nawet do Miśki, która nie specjalnie już zwracała na nią uwagę, bo skupiona była nalewaniem rosołu swojemu dziecku, do miseczki z Psim Patrolem, bo z innej gałgan nie chciał jeść. Majki natychmiast rzucił się na rosołek, zajadając się nim ze smakiem, nie czekał na nikogo, taki był głodny!
- O to proszę się nie martwić, jedzenie to życie, mało jest rzeczy, które mi nie smakują.- wyszczerzyła zęby w uroczym uśmiechu, taka była prawda... Gabi urodziła się po to, żeby jeść, ona żyje żołądkiem, który ma chyba ze cztery komory jak u krowy, bo mieściła w siebie takie ilości jedzenia, jakich nie powstydziłby się chłop pracujący ciężko na roli. Zapotrzebowanie kaloryczne tej uroczej blondynki mieści się w granicach dwóch tysięcy kalorii, a przejada czasami nawet dwa, trzy razy więcej. Wreszcie poczuła się bardziej swobodnie, nic tak nie łagodzi obyczajów jak suto zastawiony stół, choć nie chciała być tą pierwszą, która zacznie sobie nakładać więc posłała wdzięczne spojrzenie Angelo, który zadbał o to, żeby w jej talerzu znalazła się solidna porcja gorącego rosołu. Zaczęła jeść spokojnie, choć opanowanie się nie było proste, bo rosół okazał się być nieziemsko pyszny, o czym mógł świadczyć jej pełen aprobaty pomruk. Nigdy w życiu nie jadała tak słodkiej marchewki, jaka pływała w zupie. Kawałeczki mięska, zielona pietruszka, ten aromat i smak był nieziemski. Posłała Kasi pełne uznania spojrzenie i aż miała ochotę poprosić o dokładkę, ale wiedziała, że musi zostawić jeszcze miejsce na ziemniaki i kotleta i tę słynną mizerię. Dopiero teraz zauważyła, że Angelo ma pomalowane na kolorowo ręce, przez co zmarszczyła śmiesznie nosek, ale dotarło do niej kto jest autorem tych kolorowych mazajów i znów jej serduszko się roztopiło, nie względem dziecka, tylko Angelo.
W pokoju rozchodził się dźwięk sztućców uderzających o zastawę, Gabi wszystkich dokładnie obserwowała, jakby się bała, że czymś kogoś urazi, albo zrobi jakąś gafę tak jak na Sycylii dlatego starała się nie odzywać, spodziewając się, że panują tu podobne zasady, czyli to mężczyźni mówią pierwsi, kobiety nie odzywają się niepytane i tak dalej, dlatego milczała i zajadała się ze smakiem. Misia nałożyła synkowi trochę ziemniaków, pół kotleta, którego pokroiła na małe kawałki, sporo mizerii z dużą ilością śmietany, z którą ugniotła mu ziemniaczki i pogłaskała latorośl po główce, życząc mu smacznego. Ona świata za tym małym kmiotem nie widziała, w ogień by za nim skoczyła.
Miruś nałożył Gabi sporo ziemniaków, podsunął jej nawet talerz z kotletami, żeby sobie wybrała takiego, który jej się podoba najbardziej, podsunął jej też miskę z ogórkami, na co dziewczyna posłała mu przyjazny uśmiech i podziękowała skinieniem głowy. Nie ma to jak nie rozumieć się wcale a i tak pałać do siebie sympatią, to było urocze.
Ziemniaki też smakowały jakoś inaczej, bardziej intensywnie, specyficznie, ale były pyszne! Gabi odkryła inny level jedzenia. Schab też smakował inaczej. Mięso było słodsze, bardziej kruche i delikatne niż u nich w Australii, a mizeria... Noooo czegoś takiego jeszcze nie jadła, nigdy by nie pomyślała, że ogórek i śmietana mogą iść razem w parze i smakować tak dobrze. Zerkała cały czas na Angelo, który miał na talerzu taką górę żarcia, że aż ją to przeraziło. Okej, jadł dużo zawsze, ale takich ilości na jego talerzu jeszcze nie widziała. No i wciągał w ekspresowym tempie, jakby nie jedli śniadania, jakby w ogóle z miesiąc nie jadł absolutnie nic. Kaście i Misi bardzo miło się na to patrzyło, naprawdę je to rozczuliło! Gabi oczywiście zapewniała Kasię, że wszystko jej smakuje i to bardzo, że nie trzeba jej przygotowywać niczego innego.
- Dobre ci kotleciki zrobiłam, co?- zażartowała Gabi, trącając Angelo ramieniem lekko zaczepnie, zaśmiała się wesoło i wróciła do dojadania swojej porcji, choć już było jej bardzo ciężko dopychać, ale nie chciała wyjść na niegrzeczną i nie mogła zostawić nawet kropelki śmietany na talerzu. Porcja była ogromna, jeszcze wcześniej przecież był rosół. Chyba z Angelo czuli się dokładnie tak samo, choć on już zjadł a ona powoli kończyła. Czy to była właśnie ta słynna polska gościnność? Chyba tak, bo każdy się starał, żeby goście byli najedzeni, napici i zadowoleni. A kompot... Kompot był obłędny! Nawet mały Majki, który zwykle bardzo dużo mówił, przy jedzeniu zajmował się... Jedzeniem, a nie gadaniem i był wyjątkowo cicho.
- Rozepnij sobie pasek od spodni... - rzuciła Miśka luźno i z uśmiechem, była to jakaś myśl! Rozpiąć pasek, odpiąć guzik, rozsunąć rozporek, żeby zrobić więcej miejsca na napchany do granic możliwości brzuch. Gabi zaśmiała się radośnie, to był bardzo dobry pomysł, ale nie chciała pchać rąk do paska ukochanego, tak przy wszystkich więc nie zrobiła w tym kierunku nic.
Majkel odsunął od siebie swój talerzy, czyściutki, wręcz wylizany i zeskoczył z krzesła, bez żadnego zastanowienia podszedł sobie do Gabi, wyciągnął do niej ręce z prośbą o pomoc w pakowaniu się na jej kolana, na co Gabi trochę zgłupiała, ale pomogła mu, sadzając go sobie na udach, a chłopiec się do niej przytulił mocno i tak sobie patrzył na Angelo. Widać było, że młody zrobił się senny, bo nawet wsunął kciuka w usta i zaczął go sobie ssać i oczka zaczęły mu się zamykać.
- Hej, nie rób ze mnie takiego obżartucha! No dobra... rób. Nie będę się z tym kryć, kocham słodycze.- zaśmiała się i jakoś tak instynktownie objęła Majkela i zaczęła głaskać po główce. Dzieci lubią się przytulać, ona też w jego wieku była straszną przylepą i do dziś jej to zostało.
- Majkel, zostaw Gabi, jak chcesz spać to zaprowadzę cię do łóżka, chodź Misiu.
Michalina wyciągnęła ręce do syna, żeby do niej wrócił, nie była zazdrosna o Gabi, nie miała dziecku za złe, że jest otwarte i lubi innych i okazuje im swoją dziecięcą ufność, ale nie chciała, żeby Gabrielle było niekomfortowo, bo widziała, że ta nie za bardzo wie, co ma robić z dzieckiem. Majkel wyjął z ust kciuka, otworzył oczka, zrobił groźną minkę, kiedy to wujek i Mirek wychylali po kielichu.
- Nie muf do mnie misiu gupia suko, będę śpiulkować dzie będę ciał, a u niej mi wygodnie.- pokazał matce język i odwrócił się tak, żeby na nią nie patrzeć, wtulając się w tym samym w cycki Gabi.
Michalina oniemiała, gapiła się na syna szeroko otwartymi oczami, nie bardzo wiedząc, jak zareagować na to co się stało. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca. Była w szoku... Czyli ostatnie trzy dni, które Majki spędził u ojca, kiedy była na szkoleniu przygotowującym do pracy, odbiły się na młodym bardzo negatywnie, bo do tej pory nigdy nie wypowiedział w jej kierunku takich słów. Zapewne mały nawet nie wiedział co one oznaczają, ale i tak dziewczynie zrobiło się przykro, bo przecież wszystko poświęciła dla tego dzieciaka. Gabi i tak nie rozumiała, o co chodzi, więc objęła ciaśniej malucha, żeby jej nie spadł z kolan, ale i tak dziwnie się czuła, że mały jej nie zna i tak się z nią spoufala. W tym momencie wjechało ciasto, które wyglądało jak niebo, piękne, pełne kremu, posypane cukrem pudrem. Gabi aż się oczy zaświeciły z radości i nie zważała na to czy będzie to niegrzeczne, ale nałożyła sobie wielki kawał na talerzyk i zaczęła wcinać, cała paćkając się kremem, jak dziecko.
- Przepyszne, i właśnie na takie okazje jest osobny żołądek, deser zawsze musi się zmieścić.- zaśmiała się radośnie i spojrzała na Angelo wzrokiem pełnym miłości i ciepła, akurat gdy ten ścierał jej z kącika ust odrobinę kremu. Zarumieniła się lekko, no tak... znowu się upaćkała, nie mogło być inaczej. Chciała pomóc w sprzątaniu ze stołu ale jej na to nie zezwolono, w końcu trzymała w ramionach odpływającego w sen dzieciaka, który nawet deseru nie doczekał. Był zmęczony wycieczką na targ, kradnięciem bratków z miejskiego klombu i najlepszą na świecie zabawą z wujkiem.
Gabi z chęcią przystała na propozycję napicia się wina truskawkowego, które Mirek pędził zeszłego lata, Misia niestety odmówiła, z tylko sobie znanych przyczyn, ale nie miała zamiaru wyskakiwać z informacją o ciąży, kiedy to Michał był w centrum uwagi, nie chciała mu psuć wielkiego wejścia i ogólnie tej chwili, nikomu z nich.
Misia zaplotła ręce na klatce piersiowej, przed nią stała czarna, gorzka herbata w prostej szklance, która wepchnięta była w metalowy koszyczek z uszkiem. Jej po głowie chodziło trochę inne pytanie, które cisnęło się na usta już od dłuższej chwili.
- A ja bym chciała wiedzieć, gdzie byłeś jak cię nie było, gdzie spędziłeś tyle lat?- wypaliła nagle, wchodząc matce w słowo, co nie spotkało się z zadowoleniem rodzicielki, choć pewnie rozumiała, że córka jest ciekawa, co się działo z Michałem. Dlaczego go porwano? Czy traktowano go dobrze? Czy niczego mu nie brakowało? Dlaczego akurat dziś postanowił, że to dobry dzień na powrót do domu? Miała tyle pytań! Pewnie dnia by nie starczyło na zadanie ich wszystkich. Upiła więc łyk swojej herbaty, nadal wyglądała na jakąś przygaszoną.
Gabi zerknęła na Angelo z lekkim przestrachem w oczach, bo przecież tylko Kaśka wiedziała z grubsza co się stało, a i tak nie znała całej histroii i pewnie też ją to strasznie ciekawiło. Czy je syn otrzymał odpowiednie wykształcenie, czy był dobrze traktowany i wiele, wiele innych.
Gabi westchnęła i teraz to ona połozyła dłoń na ręce Angelo, ściskając ją lekko, na szczęście była to lewa dłoń. W tym momencie pomyślała, że powinni jechać do jakiegoś lekarza zrobić prześwietlenie, bo kość na sto procent jest złamana. Pytanie Kaśki pozostało póki co bez odpowiedzi, bo Misia zadała chyba ważniejsze i takie, które nurtowało zarówno ją, jak i matkę, ale ta wydwała się wiedzieć wiecej, choć nie dawała tego po sobie poznać.
Gabi nie wiedziała czy Angelo chce teraz wszystko z siebie wyrzucać więc musiała jakoś ratować sytuację i postanowiła jednak odpowiedzieć na pytanie Kasi.
- Mieszkamy w Australii, ja się tam urodziłam i wychowałam, a co robimy... To trudne pytanie. Jeszcze jakiś czas temu chciałam pójść na studia, ale postanowiłam zrobić sobie rok przerwy. Angelo ma studio tatuażu i hotel....- zaczęła opowiadać bardzo szczegółowo o wszysktim. Rozgadała się, nikt jej nie przerywał, a jak Gabi zacznie gadać to nie może przestać. Nagle kompletnie odbiegła od tematu i zaczęła gadać znów o wombatach, które są skrajnie niebezpieczne, popijała przy tym winko. Tylko Miśka patrzyła na nią jak na wariatkę, wciąż bardzo sceptycznie nastawiona do blondynki, która wydawała jej się strasznie pustą idiotką, taką z durnych, amerykańskich filmów. Majkel odleciał, zasnął bardzo mocno, więc Mirek wstał i zabrał go z kolan Gabi, połozył chłopca na kanapie żeby wszyscy mogli mieć na niego oko. Cóż... Kolana Gabi jednak nie były długo puste, bo miejsce Majkela zajął kot, który na nie wskoczył i zaczął się do blondynki łasić, mrucząc przy tym szaleńczo. Gabi momentalnie zaczęła kichać, bo kot był bardzo blisko jej twarzy, ale nie miała serca go z siebie zrzucić, więc go pogłaskała, co było błędem, bo oczy natychmiast zaczęły jej łzawić, skóra swędzieć, nos zrobił sie czerwony i już nie było odwrotu, nie było ucieczki przed napadem kichania. I tak długo wytrzymała, kryjąc się ze swoją alergią, żeby nie robić gospodarzom problemu i przykrości.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
- Najlepsze. - Odpowiedział Gabi, czując się tak beztrosko, tak normalnie. Nikt tu żadnych zasad nie pilnował, nie spinał, każdy zachowywał swobodnie i patrząc na swoje zadowolenie, zamiast na maniery. Nie przeszkadzało mu to, ale było po prostu nowe. Tak wyglądałoby jego życie, gdyby tu został? Wspólne obiady, samemu przygotowywane i taka swoboda. Poczuł się tak, jakby faktycznie wyjechał na kilka lat, a teraz wrócił, przyjęty z radością przez rodzinkę. I ta propozycja Miśki... Spojrzał na nią lekko zaskoczony, ale zaśmiał się, razem z Gabi z resztą. Rozpięcie paska, czy guzika wydawało się takie nie na miejscu przy stole, a z drugiej strony na pewno by pomogło. Nie zrobił tego jednak, bo mimo wszystko kultura Angelo była na bardzo wysokim poziomie, jeśli chodzi o tego typu wydarzenia i jego mózg mu na to nie pozwalał.
Kiedy chłopiec wstał od stołu, Angelo pomyślał, że znowu wraca do niego, ale on wpakował się na kolana Gabi, czemu Włoch przyglądał się jak zahipnotyzowany. Zmiękł, totalnie zmiękł na ten widok. Pogrążył się w marzeniach, wyobrażając, że to właśnie ich syna trzyma teraz na kolanach. Koniec, już po nim, to był jego koniec, gdy chłopczyk wtulił się w nastolatkę, patrząc jeszcze na niego takim sennym spojrzeniem. Jeśli kiedyś Angelo Denaro uważał, że nie ma serca, tak teraz czuł je całe, a każdym jednym kawałeczku rozchodziło się ciepło. Nawet nie słuchał za bardzo co mówiły, aż do momentu, w którym odezwał się chłopiec. Angelo uniósł wysoko brwi, zaskoczony i zirytowany. Spojrzał na Miśkę, ale wydawała się równie zaskoczona co i on. Ne zareagowała, ale w Angelo aż się zaczynało gotować. Kto go tego kurwa nauczył?! Podejrzenie padło na ojca. Poznał go w bramie, z tego co mówiła Michalina, nie był zbyt przykładnym tatusiem. Aż zacisnął szczękę, ale widział, że to nie wina tego dziecka. Przezwyciężył swoją wściekłość i nachylił do młodego, który wciąż był w ramionach jego dziewczyny.
- Wiesz, że bardzo brzydko mówić do mama Majki? Mama teraz smutno, nie można tak brzydko mówić. - Skarcił chłopca, ale zachowywał przy tym zadziwiający spokój. Dopiero jak się wyprostował narosła znów w nim wściekłość. Coraz więcej działało na niekorzyść tego całego Gabrysia... Angelo już się z nim policzy i postawi do pionu.
Ochłonął, znowu zrobiło się miło, skoczył trochę cukier, wjechał alkohol. Mirek nie mógł odpuścić Angelo kolejnego kieliszka, a on nie odmawiał, z kultury rzecz jasna, która się później źle odbije, jak nie przestaną. Szczególnie, że wiedział, gdzie mieszka Gabryś. Mniejsza o to teraz.
Padło kolejne pytanie, a on wciąż nie wiedział za bardzo ile może powiedzieć, a ile zachować. Poczuł się na tyle swobodnie, że najchętniej powiedziałby prawdę. Nie chciał oszukiwać matki, ani siostry, która dziwnie wzbudzała w nim dość sporo zaufania. Jej powitanie go było prawdziwe, biło od niej ciepło i wydawała się w porządku. Rzadko Angelo mylił się co do ludzi, ale mimo wszystko, gdzieś tam w środku dalej toczył ze sobą wojnę. Z pomocą przyszła Gabi. Poczuł jej dłoń na swojej, a o tej drugiej, pokaleczonej już dawno zapomniał. Był przyzwyczajony do bólu, nie wywierał na nim praktycznie żadnego wrażenia. Nawet jeśli kość była złamana, to nic. Były teraz ważniejsze sprawy.
Nastolatka mówiła, a kobiety słuchały. Padło jego imię, nie te, które znała Michalina, a te, które nadał mu ojciec. Wiedział, że Gabi zrobiła to odruchowo, ale będzie musiał z nią o tym później pogadać. Angelo udał, że nic się nie stanie, ale siostra wyłapała ten niuansik, lekko maszcząc brwi, widział też jak ściąga mocniej ramiona,splątane na jej piersi. Pozycja zamknięta. Łapała, że coś jest nie tak, ale słuchała historii nastolatki, razem z matką, która była nią bardziej rozczulona i rozbawiona. Nastolatka wydawała jej się taka prawdziwa, a jej historie zabawne. Angelo gdzieś tam w międzyczasie pogłaskał śpiącego u Gabi siostrzeńca, uśmiechając do siebie delikatnie. Widział, że jego matkę o rozczuliło, szczególnie, że padły takie a nie inne wyznania wcześniej jak byli sami w pokoju.
- Mam jedno pytanie. - Odezwała się w końcu Miśka, zanim jeszcze na Gabi wskoczył kot. - Jak to Angelo? - Spojrzała po dwójce na przeciw siebie z wielkim zapytajnikiem na czole. Angelo westchnął.
- To lecimy. - Rzucił do siebie cicho. Zerknął na Mirusia. - Jeszcze po jeden? - Dwa razy nie trzeba go było pytać Wychylili wódę i wtedy Gabi zaczęła ostro kichać. Akurat, jak Angelo zbierał się do swojej opowieści.
- Co się dzieje? - Spytał ją z widoczną troską. Zaczął łączyć ze sobą fakty. Spojrzał na kota, a później na Gabi. - Jesteś uczulona? Czemu nic nie mówisz... Gabi. - Zmroził ją spojrzeniem, bo już wiedział, dlaczego kurwa nie mówiła i masochistka jedna bob budowniczy naprawi cały świat, tylko nie siebie, to zrobiła.
- Jezu, Gabrielle, było mówić, weź go Michał wywal za drzwi! - Wziął od Gabi kota, kręcąc głową i wywalił sierściucha na przedpokój. nie skomentował tego w żaden sposób, rzucając Gabrielle Glass spojrzenie, które mogła odczytać od razu. Dość karcące i nie dlatego, że nie wiedział o jej uczuleniu, a dlatego, że drugi raz pozwoliła na to, by podszedł do nie kot.
W tym czasie, w którym Angelo wywalał sierściucha, jego matka skoczyła po jakieś krople dla alergików do kuchni i podała je Gabi, prosząc, by sobie zakropliła i podała jej do tego jeszcze chusteczki. Angelo wrócił wtedy na miejsce i sięgnął po ciastko, jak gdyby przedłużając swoją odpowiedź, ale wiedział, że już jej nie uniknie. Michalina wyglądała na dość podejrzliwą i zniecierpliwiona, a Kaśka widocznie chciała poznać historię syna.
- Już ci lepiej? - Upewnił się najpierw, że Gabi przeżyła. - Później sobie pogadamy. - Dodał ciszej, ściskając jej udo pod stołem. Spojrzał na zniecierpliwioną siostrę, która pewnie miała już równe, dziwne domysły, a później na matkę, jakby szukał u niej potwierdzenia, że może mówić. Ta uśmiechnęła się w odpowiedzi ciepło, więc... chyba jednak Michalina dowie się w końcu o gorącym romansie matki z Włoskim Mafiozem.
- Ojciec mnie porwał. - Wyjaśnił szybko siostrze. Nie miał pojęcia, co matka jej mówiła, co wiedziała, a czego nie, ale przecież miał ciche "przyzwolenie" na tę opowieść. - I wywiózł na Sycylię. Stąd mój akcent, wychowywałem się tam niemal całe życie. Nie wiedziałem, że mam rodzinę w Polsce. Myślałem, że matka nie żyje. W takim przeświadczeniu byłem całe życie, dlatego nie przyjechałem wcześniej. A Angelo to imię, które mi na nowo nadano Miśka i nim się posługuję... Posługiwałem. Zaraz do tego dojdziemy. - Starał się opowiadać tak, by nie obwiniać nikogo winą, nie wywalać ich prywatnych brudów na świat. Ciągle patrzył na siostrę, bo to ona tej części historii nie znała. - Z tym, że ojca przymknęli i ... wtedy zajęła się mną ciotka z wujkiem. - Spojrzał już na matkę, bo odtąd i ona nie wiedziała co się z nim działo. Gabi też nie słyszała zbyt wiele szczegółów z tej historii, ale i tak zbyt wielu nie zdradzi. - Mieli zastąpić mi rodziców i poniekąd tak było. Miałem prywatne, domowe nauczanie, dbali o mnie, niczego mi nie brakowało, choć "matka" była bardzo wymagająca. Skończyłem czternaście lat i wróciłem do domu rodzinnego, pod skrzydła starszego brata. Marcello już wtedy rządził mamo i to od jakiegoś czasu. - Rzucił jej dość jednoznaczne spojrzenie. Jak dobrze, że Miruś nic nie rozumiał... Ale Michalina rozumiała i widać, że nie do końca akurat ten kontekst. - Wszystkiego mnie nauczyli, wyszkolili. Skończyłem szkołę i zająłem Rodzinnym biznesem. - Nie mówił wprost, ale siostra chyba była bystra? Myślał, że załapie. - Robiłem to długie lata, w międzyczasie pojawił się jeszcze mój młodszy brat, którego wychowywałem i tym razem ja go szkoliłem. Ciągle miałem zajęty łeb, tego było... dużo. Zaczęło się robić dość gorąco dziewięć lat temu, więc starszy z braci zarządził małe rozbicie po świecie i ja trafiłem do Australii. Ciągnę dalej nasz Rodzinny biznes i przy okazji mam właśnie swoje studio i hotel dla przykrywki. Tam nazywam się Ares Kennedy i pod takim imieniem poznała mnie właśnie Gabi. Dopiero dwa tygodnie temu poznała prawdę, bo zabrałem ją na wesele starszego brata, z którego właśnie wracamy i... namówiła mnie żebym sięgnął po informacje o matce. Mamy różne... hm, teczki z informacjami o ludziach, którzy mieli styczność z nasza Rodziną, więc sięgnąłem po jedną i trafiliśmy tu. Long story short. - Tyle musi im wystarczyć. Jeśli zadadzą pytania, pewnie na nie odpowie, o ile nie będą one zbyt wnikliwe. Nie chciał jednak podawać zbyt wielu informacji na raz, żeby i matka sobie wszystko przetworzyła i przede wszystkim Misia. Dziwnie mu było wyjawiać en sekret, teoretycznie obcym ludziom. Zaledwie dwa tygodnie temu wciągnął w to Gabi, która była pierwszą osobą, "spoza", a teraz jeszcze Michalina. Nie miał pojęcia jakiej reakcji się spodziewać, ale był gotowy na wszystko. Niestety, musiał być.
Ściskał dość mocno pod stołem dłoń Gabi. Nie chciał żeby zrobiło się nieprzyjemnie...
- Za to ja nie mogłam go szukać... - Wtrąciła cicho matka, patrząc na córkę ze smutkiem. - Dopiero dziś dowiedziałam się od Angelo, że byłam niepotrzebnie zastraszona i ktoś nas specjalnie rozdzielał. Ale już prawda wyszła na jaw, Michał jest z nami i już zawsze możemy być rodziną. - W głosie kobiety słychać było wciąż duży smutek i nadzieję, że jej córka ją zrozumie. Dotknęła jej dłoni. - Nie mogłam ci powiedzieć, ani nikomu, musiałam was chronić.
Ciężki temat.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Na samą myśl o zostaniu matką, Gabi czuła strach, niewyobrażalny wręcz, paniczny strach. Nie wyobrażała sobie, że można się komuś tak bez reszty poświęcić, być na każde zawołanie. Ta, co zawsze stawia dobro innych ponad swoje własne nie wyobraża sobie takiego poświęcenia... W niej drzemał trochę innego rodzaju strach, to nie tak, że kiedyś nie chce mieć dzieci, tylko dlaczego ma tracić najlepsze lata swojego życia na zmienianie pieluch, wycieranie zasmarkanego nosa i rezygnację ze swoich marzeń, na rzecz małego człowieka? Po drugie straciłaby swoją figurę, pojawiłyby się rozstępy, brzuch po ciąży pewnie by wisiał i przestałaby być dla Angelo atrakcyjna. Jest jeszcze trzecia kwestia, ale jest ona dużo bardziej skomplikowana i to nie tylko w jej głowie, ale i ciele. Widziała jak na nich patrzy, widziała jak błyszczą mu oczy, jak tli się w nich nadzieja, przez co gdzieś tam w środku zaczęła się źle czuć sama ze sobą. Na całe szczęście mogła skupić się na jedzeniu karpatki, żeby jakoś zamaskować swoje odczucia, a zaraz padły ważne pytania i mogła zająć czymś usta, czymś innym niż jedzenie. A gadanie i jedzenie to coś, co idzie jej w życiu najlepiej. Szkoda jej jedynie było Mirka, który nic nie rozumiał, ale chociaż miał swoją wódeczkę, więc nie było mu już tak źle jak wcześniej. Widziała, że Kaśka mu tłumaczy co też Gabi plotła i wszyscy się uśmiechali, czasem śmiali, aż wreszcie Michalina nie wytrzymała i wtrąciła się w rozmowę, dokładnie przed tym jak kot wskoczył na kolana Gabi i domagał się pieszczot.
Nastolatka zerknęła z przestrachem na ukochanego, jeszcze nim zaczęła kichać, nie powinna zwracać się do niego po imieniu przy nich? To zaczynało być dla niej za bardzo skomplikowane, myślała, że może, że nie musi zwracać się do niego per Ares przy rodzinie, co innego w miejscach publicznych czy kiedy już będą w Australii, choć i tak dziwnie będzie jej wrócić do tego niemal scenicznego pseudonimu.
Kichanie nastolatki na chwilę odwróciło uwagę od sytuacji, ale i tak by jej nie uniknęli prędzej czy później musiałaby paść historia z ust Angelo.
- No bo... bo ja nie chciałam robić problemów, no i to ja jestem gościem a wy jesteście u siebie...- wyjaśniła pospiesznie między kolejnymi kichnięciami, trochę przestraszona tym złowrogim spojrzeniem Angelo. Aż od niego miała ciarki, bo poczuła się tak jakby zrobiła coś złego, a wcale nie uważała, aby tak było, wręcz przeciwnie. Zachowywała spokój powstrzymywała kichanie i łzawienie oczu tak długo jak tylko mogła.
Nigdy nie potrafiła walczyć o siebie, zawsze była grzeczna, kulturalna i powściągliwa, dopiero przy Angelo zaznała trochę innego smaku życia i była mu za to wdzięczna, bo dzięki niemu też się zmieniła, a już zwłaszcza w kwestii walki o swoje, czyli o niego, bo żadnej małpie nie przepuści, jeśli choćby na niego spojrzy. Amen.
Z wdzięcznością przyjęła od Kasi krople i chusteczki, kichanie zostało opanowane, choć raz na jakiś czas jeszcze dało się słyszeć ciche "apsik". Krople oczom przyniosły ulgę, więc odzyskała ostrość widzenia. Miśka wydawała się niecierpliwiona i bardzo surowa, choć to były tylko pozory, bo to miękka faja jest.
- Tak, lepiej. Dziękuję.- powiedziała spokojnie. Dziękowała Kasi za krople, jemu za troskę, ale nie za groźbę późniejszej rozmowy, bo miała wrażenie, że Angelo za bardzo chce jej "ojcować" w tej kwestii, ale nie nawiązywała do drugiej części jego słów tylko zaczęła słuchać jego historii, która wcale nie była łatwa do opowiedzenia w taki sposób, żeby nie powiedzieć za dużo, ani też nie za mało, bo Miśka wydawała się nie do końca zadowolona z opowieści. Ojciec go porwał... To wiele wyjaśniało, ale dlaczego matka o niego nie walczyła? Miała tyle pytań! Wszystko się w dziewczynie wręcz gotowało, wrzało, para szła uszami. Do pewnego czasu młoda matka nie była w stanie połączyć kropek, ale wszystko złożyło się w jedną całość. W życiu nie podejrzewałaby swojej ułożonej, poważnej matki o romans z Mafiozo! Poniekąd spojrzała na kobietę z podziwem, zdziwieniem, zaskoczeniem i mieszanką najróżniejszych uczuć. Miśka to bystrzak, nie trzeba jej wiele informacji by była w stanie zebrać fakty do kupy, ale jeśli Angelo myślał, że wywinie się od dalszych wyjaśnień to się grubo mylił.
Gabi cały czas pod stołem dawała ukochanemu wsparcie, uśmiechała się dumna z tego jak wszystko im ładnie powiedział, ona też dowiedziała się czegoś nowego, choć większość była już jej znana.
Miśka wydawała się teraz zupełnie inaczej patrzeć na Gabrielle, jakoś tak cieplej, bo to dzięki niej poznała swojego brata, o którym tyle słyszała, którego tak bardzo kochała i wciąż miała nadzieję, że jednak żyje i ma się dobrze. Kobieta westchnęła cicho i rozluźniła się, opuszczając ręce wzdłuż ciała.
- No to chyba powinniśmy podziękować Gabi, za to, że ma na ciebie dobry wpływ, bo... mogłeś przyjechać dużo wcześniej wiesz?- rzuciła jakby z wyrzutem w stronę swojego brata i spojrzała na niego bardzo surowo, jakby z wyrzutami, bo to był w sumie fakt... Już lata temu mógł się zebrać i wrócić do domu, a z niewyjaśnionych powodów tego nie zrobił. To znaczy... Okej, powiedział, że myślał, iż matka nie żyje, ale nie rozumiała, że nie sprawdził tego na własnej skórze. Nagle wstała od stołu, obeszła go i stanęła po prawej stronie Angelo i objęła go za szyję, przyciskając jego głowę do swoich pokaźnych cycków, wtulając w siebie, tak jakby już nigdy nie chciała go puścić i pocałowała go w czubek głowy.
- Mama ma rację, teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy mogli być wszyscy razem już zawsze. Jeśli myślisz, że wypuścimy cię po dobroci do tej całej Australii to się grubo mylisz. Olej hotel, olej studio tatuażu i wracaj do domu, tu gdzie twoje miejsce, przy nas.- uśmiechała się ciepło i ściskała Angelo bardzo mocno, tak jakby chciała mu pokazać, że z nią nie ma żadnych negocjacji. Gabi lekko się uśmiechała na ten widok, dobrze, że dziewczyna mówiła po angielsku, dzięki czemu wszystko rozumiała i mogła zrobić takie: awww... oczywiście wewnętrznie, bo nie chciała psuć tej rodzinnej sielanki.
Michalina w końcu odsunęła się od brata, spojrzała na swojego ojca, chcąc sprawdzić jak on się z tym wszystkim czuje, ale wydawał się całkiem zadowolony. Dziewczyna wróciła na swoje miejsce i od tego momentu była już bardziej sympatyczna względem Gabi, bo to jej zawdzięczała to, że matka była szczęśliwa, a przez to i ona i Miruś a już zwłaszcza Majki, który wujaszka pokochał od pierwszego wejrzenia. Rozmowy przy stole trwały w najlepsze, wódka się lała, wino się lało, herbatka i kawa też. Czas leciał z prędkością światła. Po dwóch godzinach mały Majki się obudził i znów był chętny do kolejnych zabaw, w które wciągnął wszystkich, nawet Gabi, która nic nie rozumiała z tego co do niej mówił. Chłopiec szybko załapał, że nowa ciocia nie jarzy co on do niej mówi, więc zaczął z nią rozmawiać na migi. Dzieci mają niesamowite umiejętności adaptacji, trochę jak Gabi, ona też je miała. Miruś puścił w TV jakiś kanał z muzyką disco polo, Majki zaczął tańczyć ciągnąc na dywan Gabi, żeby tańczyła razem z nim, co wyglądało dość zabawnie. Nieubłaganie zbliżała się pora kolacji, a oni nie mogli się nagadać, nie mogli przestać chcieć być w swoim towarzystwie, tak jakby przez kilka godzin dało się nadrobić trzydzieści lat. No niestety... Tak się nie da.
Gabi już zaczynała odpadać, Majki tak bardzo ją zmęczył tańcami, a nie wiedziała, jak mu ma powiedzieć, że maa dosyć. Z ratunkiem przyszła Miśka, podrywając syna do góry.
- Szykujemy cię do spania mój wielki mężczyzno, bo mama musi przygotować się do pracy, a nie wyjdę dopóki nie zaśniesz.
- Ale ja nie ce spać! Cem się bawić z wujkiem i ciocią! Cem się bawić, plooooseee....jesce chwile! Daj mi jesce chwilkę!- w oczach Majkiego pojawiły się łezki, ale na Miśkę to kompletnie nie działało, nie dawała się wrabiać tak jak babcia i dziadek.
- Nie ma takiej opcji. Już, śmigamy do łazienki cię umyć, wyszorujesz zęby i wujek z ciocią jeszcze przyjdą ci powiedzieć dobranoc. - po tych słowach rzuciła Gabi i Angelo porozumiewawcze spojrzenie i wyniosła syna do łazienki, gdzie przygotowała mu kąpiel z zabawkami. W tym momencie Gabi skorzystała z okazji i wpakowała się Angelo na kolana, była lekko podpita winem truskawkowym, ale w sumie trochę ją od niego zaczęła boleć głowa, choć nie narzekała na nic.
- Chyba powinniśmy się zbierać, robi się późno... Jutro też jest dzień, było dużo emocji, widzę, że jesteś zmęczony, no i musimy pojechać, zrobić ci prześwietlenie tej ręki, bo nie wygląda to dobrze. I nie chcę słyszeć, że cię nie boli, albo, że nie potrzebujesz RTG.- ujęła podbródek mężczyzny w dwa palce i nakierowała jego twarz na siebie, żeby spojrzał jej w oczy. Gabi też już wyglądała na zmęczoną, to też kosztowało ją dużo emocji i wysiłku, zwłaszcza spotkanie z kotem... I dręczenie jej przez Majkela.
- Jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie, zrób to dla mnie, żebym mogła spokojnie zasnąć, hm?- ucałowała czule jego wargi, które pachniały wódeczką, ale nie przeszkadzało jej to. Oparła czoło na jego czole na chwilkę i zamknęła zmęczone powieki.
- Spacer do hotelu dobrze nam zrobi.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ