gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Roześmiał się na jej słowa o jednej łzie. Sam nie wiedział, czy ta jedna jedyna wylana przez nią łza byłaby dowodem na to, że ma serce z kamienia, czy właśnie dowodem na to, że zmiękczył jej serce. Nie chciał pytać o to wprost, wolał aby pozostało to zagadką. Nierozwiązaną zresztą, bo wolał nie przekonywać się na własnej skórze w jaki sposób Roman chciałby rozprawić się z Paxtonem, gdyby ten zechciał go wystawić.
– W banku? – powtórzył za nią, lekko zaskoczony tym, że przed Shadow miała taką legitną pracę. – Nie dziwię się. To chyba ostatnie miejsce, w którym bym sobie ciebie wyobrażał – stwierdził, zastanawiając się przez moment czy była panią z okienka, czy jednak wzbijała się tam na szczyty kreatywności uprawiając coś w rodzaju kreatywnej księgowości. Bardziej prawdopodobną była druga opcja, co tłumaczyło też pewnie to że jeszcze żaden urząd skarbowy nie dorwał się jej szefowi do dupy.
– Tak, zdecydowanie umiejętność obijania mordy wielokrotnie mi się przydała – odparł puszczając jej oczko. Nie wiedział, czy dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewała, ale co tu będzie czarował że w przeszłości był Romanem 1.0. albo jego wersją testową. Nie, zawsze zajmował się brudną robotą, czyli właśnie obijaniem gęb, wymuszeniami czy innymi zajęciami wymagającymi od niego użycia daru przekonywania.
– Chcesz wszystko wiedzieć od razu? Daj mi zostawić coś na kolejny raz – odparł puszczając jej oczko, uświadamiając sobie, że trochę się jednak zasiedział. Nie to, że chciał już wracać żeby robić za podnóżek Romana, ale po prostu wolał sprawdzić, czy Roman zachowuje się jak człowiek, czy jak orangutan wypuszczony z klatki w środku miasta.
Jak się potem okazało, słusznie. W loży nawiązała się awantura z pewną młodą damą w roli głównej. Roman was being Roman, co nie mogło się skończyć inaczej niż wyrzuceniem jego i całej jego hałastry z klubu. Oczywiście nie umknęło to oczom niektórym z gości, z tym glin które miały przecież klub cały czas na oku. A – jak się potem okaże – zgraja Romana też nie była im całkiem obca.

/zt x 2
ODPOWIEDZ