game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
9.

Dla Naimy długo te spotkania były czymś na co przychodziła, bo musiała. Oczywiście uparcie twierdziła, że w niczym jej nie pomagają. W sumie nadal była skora stwierdzić, że przychodzenie tutaj nie pomogło jej w osiągnięciu postępów. Jedynym plusem właściwie było to, że poznała nowych ludzi. Ludzi, którzy mieli podobne problemy co ona i nie musiała być przy tym skrępowana. No i nie czuła się oceniana, a to było dla niej ważne. Nie, żeby była osobą, która przejmuje się opiniami innych na swój temat. Po prostu to było miłe uczucie, że nie jest w swojej walce jedyna. No i nie musiała robić z siebie debila cudując przed tymi ludźmi w związku ze swoim brakiem pamięci. Co prawda żaden z nich nie miał całkowitej utraty pamięci, ale wielu w związku z alkoholizmem borykało się z lukami. Chamskie pocieszenie, ale znajdowała w tym komfort.
Przez pierwsze spotkania oczywiście siedziała raczej z tyłu i słuchała zamiast uczestniczyć. Nie czuła się jeszcze w stu procentach komfortowo z mówieniem o tym głośno, a ludzie byli wyrozumiali. W zeszłym tygodniu jednak wyrozumiałość się skończyła i do „zwierzeń” zostały wywołane osoby, które wcześniej się nie odzywały. Jedną z takich osób była Naima, więc opowiedziała swoją historię, otworzyła się przed tymi ludźmi. Kątem oka widziała nawet jak ktoś ocierał łzę chusteczką. Ale mógł też wciągać ukradkiem kokainę, niczym Amber Heard na swoim słynnym procesie. Nie oceniała. Sama robiła pojebane rzeczy co oczywiście opowiedziała. Nie były to jednak w stu procentach jej wspomnienia, bo miała to szczęście, że większości rzeczy najzwyczajniej na świecie nie pamiętała. Poprosiła jednak swoją mamę, żeby ta jej powiedziała, żeby Naima miała co powiedzieć jak dojdzie do takiej sytuacji, w której była tydzień temu. Na koniec wszyscy podziękowali jej za zaufanie, nawet poklaskali i Naima poczuła się lżej sama ze sobą. Nie wiedziała czy ze względu na to, że miała za sobą „wystąpienie” czy dlatego, że po prostu ci ludzie wiedzieli i nikt się tym nie przejął na tyle, żeby wpłynęło to na jej życie.
Ważne, że w tym tygodniu przyszła na spotkanie z całkiem innym nastawieniem. Zrobiła sobie nawet spacer uznając, że ostatnio za często jeździ na rowerze. Nie miał jej kto podwieźć, więc został długi, samotny spacer. Na szczęście nie spóźniła się. Była chwilę wcześniej, więc zdążyła sobie nalać do kubka lurowatej kawy i ucieszyć się na widok Makayli.
-Uuu. Liczyłam na to, że dzisiaj będziesz i że zdążę zająć miejsce obok ciebie. – Szczerze cieszyła się z tego, że kobieta zajęła miejsce w jednym z tylnych rzędów. Nie będą się rzucały w oczy, ale jednocześnie nie zostaną przez nikogo wywołane, bo ci którzy chcą się schować bezmyślnie zajmują ostatni rząd. Nieprzemyślana taktyka.
-Czasami odnoszę wrażenie, że próbują nas zmusić do powrotu do nałogu serwując tak tragiczną kawę. – Skomentowała po wypiciu łyka. –Co słychać? – Zapytała i zerknęła na zegarek. Miały jeszcze sekundę, żeby pogadać nie zniżając głosów do szeptów, żeby nikomu nie przeszkadzać. Makayla zapewne o tym nie wiedziała, ale bardzo szybko stała się dla Naimy jedną z bliższych osób. Gdyby wparował tutaj teraz ktoś z karabinem w celu rozstrzelania wszystkich, to Naima z pewnością chroniłaby Wyatt swoim ciałem.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ po grach

Makayla miała podobne odczucia. Przychodziła tu tylko z jednego powodu - bo musiała. W jej przypadku było to szalenie dosłowne stwierdzenie. Nie zmusili jej do tego członkowie rodziny, nie nakazało jej tego sumienie. Tak wyszło. Ot, zdarzyło się, że Wyatt kolejny raz siadła za kierownicą będąc pod wpływem alkoholu i traf chciał, że akurat tego dnia wjechała w człowieka oraz uliczną latarnię. Jednym z warunków jej wcześniejszego zwolnienia z zakładu karnego było podjęcie terapii oraz regularne uczęszczanie na terapię, przychodziła więc na spotkania i nawet nie zamierzała udawać, że bywała tu za karę. Nie zamierzała się odzywać, nie zamierzała z nikim się integrować, bo ani trochę nie czuła, że alkoholicy z kłopotami byli dla niej odpowiednim towarzystwem oraz równorzędnymi partnerami. Ona nie miała problemu. Wciąż jeszcze lubiła wypić kieliszek (lub dwa) czerwonego wina, nie mówiła "nie", gdy w grę wchodził odrobinkę mocniejszy alkohol, ale przecież nie prowadziła już będąc pod wpływem! Ba! W ogóle już nie prowadziła! O ile jeszcze do niedawna zdarzało jej się siadać za kółkiem, tak kilkanaście tygodni temu całkowicie zaprzestała tego typu praktyk, sama z siebie. A może po prostu doszła do wniosku, że to nie ma sensu? Może chodziło o bezpieczeństwo chrześniaka, którego mogłaby kiedyś przewozić? Najważniejszy i tak był efekt: nie jeździła już pod wpływem oraz wróciła do meetingów.
Mały Joey będzie z niej kiedyś dumny.
To właśnie siostrzeniec, a raczej jego obecna sytuacja, była głównym powodem, dla którego tu zaglądała. Warto bowiem wiedzieć, że w życiu panny Wyatt zaszła ostatnio ogromna zmiana. Jej starsza siostra, ta, z która od lat pozostawała w konflikcie, zginęła w wypadku, pozostawiając na tym ziemskim łez padole swojego sześcioletniego syna oraz wciąż-jeszcze-męża-Adama-z-którym-Makayla-wdała-się-kiedyś-w-romans. Nie to, żeby utrata Grace zrobiła na niej wrażenie, w końcu od dawien dawna panie ze soba nie rozmawiały, ale sytuacja, w jakiej pozostali duży i mały Brooks, zdecydowanie zrobiła na niej wrażenie. Nie chciała, żeby chrześniak miał ją za potencjalną morderczynię, więc wróciła na spotkania, niekoniecznie chcąc zwierzać się teraz komukolwiek poza Naimą.
- Szczerze mówiąc, myślałam o tym, żeby pojechać do Cairns. Nie lubię tu przychodzić. Mam potem wrażenie, że wszyscy ludzie na ulicy patrzą na mnie i mówią "o, ona była na spotkaniu" - szepnęła. Inna sprawa, że spora część ludzi i tak wiedziała o jej ekscesach, więc tego typu spojrzenia miały swoje uzasadnienie. - Dlatego jej nie piję - przyznała. Zamilkła na moment, bo prowadzący rozpoczął właśnie spotkanie, a i ona sama nie była specjalnie skora do zwierzeń. No, może gdyby wiedziała o tym, że Yarrow byłaby skłonna osłonić ją własnym ciałem... Okej, i tak lubiła ją bardziej, niż być może powinny lubić się osoby uczęszczające na te same meetingi, ale może właśnie tego obie potrzebowały? Więzi z kimś, kto zna sytuację drugiej strony, nie ocenia, tylko pozwala się wygadać, a potem, gdy zamykają się za nimi drzwi sali w ratuszu, potrafią normalnie funkcjonować?
- Nie wspominałam o tym wcześniej, ale... Kilka tygodni temu zmarła moja starsza siostra. Była suką, nie lubiłam jej, ale jestem matką chrzestną jej syna i chciałabym jakoś pomóc jej mężowi w wychowaniu młodego. Myślisz, że powinnam przekupić tego typa - skinęła głową na terapeutę, który powoli zajmował już swoje miejsce - żeby wystawił mi jakąś dobrą opinię?
Ha! Z tym ostatnim to faktycznie może i żartowała, ale cała reszta była prawdą. I tak, zrzuciła na Naimę sporą porcję informacji. Była Makaylą Wyatt, a jej nikt przy zdrowych zmysłach nie uznałby za królową subtelności.

naima yarrow
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Spojrzała na Makaylę szczerze zaskoczona. Była taka możliwość? Nie musiała uczęszczać na te spotkania w Lorne? Mogła jeździć do Cairns i narażać się na mniejsze ryzyko, że spotka później na mieście kogoś kto tak jak ona należy do Anonimowych Alkoholików? Nie będzie musiała unikać spojrzeń, albo wymieniać niezręcznych powitań z ludźmi, z którymi się nie zna? Właściwie to było to nieco absurdalne. Nie znała tych ludzi, często nie miała nawet pojęcia jak mieli na imię, bo po prostu nie przywiązywała do tego uwagi, ale byli to też ludzie, których znała od tej najmroczniejszej strony. Znała ich sekrety, znała to czym nie mogli się podzielić z bliskimi. A i tak byli dla siebie obcy. Nie kojarzyła imion, ale kojarzyła ich historię. Nie wiedziała który z nich jest Rafaelem czy Georgem, ale wiedziała, który pod wpływem alkoholu pobił swoją żonę do utraty przytomności.
-Możemy sobie wybierać, gdzie uczęszczamy na takie mitingi? – Zapytała, chociaż obstawiała, że jej sytuacja mogła być inna niż Makayli. Mogłaby też zapytać Freyę, żeby ta zapytała Selene, ale znając Selene to ta uznałaby, że Naima coś kombinuje, żeby wymigać się od nakazów sądowych, które ta jej załatwiła. Wszystko oczywiście w ramach najlżejszej kary. Z drugiej jednak strony, Naima nawet nie miałaby jak do tego Cairns na spotkania jeździć. Nie mogła non-stop prosić ludzi o podwózki, a wydawanie pieniędzy na taksówki nie wchodziło w grę. –Może to i najlepsze rozwiązanie. – Westchnęła i odstawiła kubek z niedopitą kawą na krzesełko obok siebie. Przynajmniej nikt nie usiądzie obok, bo kubek będzie sprawiał wrażenie jakby czekał na właściciela.
Skupiła się na prowadzącym. Nie chciała za bardzo tutaj być. Tym bardziej, że odnosiła wrażenie, że swoje osiągnęła. Podzieliła się swoją historią i dostała oklaski. Nic więcej nie osiągnie poza tym, że po prostu będzie siedziała w towarzystwie ludzi, którzy mają te same problemy co ona. Nikt jej nie wyjaśnił jaki jest sens tych spotkań. No chyba, że jej wyjaśniali, a ona nie słuchała, bo wolała się skupiać na innych rzeczach. Prowadzący przedstawił w międzyczasie nowych ludzi, którzy od tego tygodnia dołączą do spotkań. Fascynujące ile ludzi zmaga się z problemami z uzależnieniami. Człowiek niby wie, ale dopóki tego nie zobaczy na własne oczy to nie zdaje sobie z tego sprawy.
-O cholera. – Powiedziała trochę za głośno, więc zwróciła uwagę osób siedzących najbliżej. –Przepraszam. – Rzuciła nieco skruszona i wróciła spojrzeniem na Makaylę. –Przykro mi z powodu twojej siostry. Chyba, że serio była suką to… nie wiem… niech się smaży w piekle? – Zaproponowała dosyć niepewnie. Nie wiedziała czy powinna tak mówić o czyjejś martwej siostrze, ale Makayla niespecjalnie wydawała się przejęta stratą siostry.
-Możesz spróbować go przekupić. Jak ci się uda to będę pod wrażeniem. Na jednym z moich pierwszych spotkań zapytałam czy mogę wyjść wcześniej, bo potrzebowałam. Powiedział mi, że jeszcze trochę czasu minie zanim zostanę pełnoprawnym członkiem spotkań i na razie coś takiego mi nie przysługuje. Nawet nie wyjaśnił co muszę zrobić. – Parsknęła oburzona. Co prawda nie musiała wtedy wychodzić wcześniej. Po prostu chciała wyjść, bo nie miała dobrego dnia. Zamiast tego spieprzyła sobie dzień siedząc tu jeszcze dłużej. Przykra sprawa.
-Jej mąż nie pozwala ci się widywać z twoim chrześniakiem? – Zapytała, bo co za pojebana akcja jeżeli tak było. Według Internetu wszystkie ciotki, które piją są tymi cool aunts, którego potrzebuje każde dziecko. Może nie jest tu konkretnie mowa o solidnych alkoholiczkach, ale hej!, od czegoś trzeba zacząć, nie?
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
- Wiesz, z definicji koła AA są anonimowe, więc nikt nie powinien wnikać w to, kto gdzie chodzi, ale w naszym przypadku...
No właśnie. To nastręczało nieci więcej trudności. Ona sama też wolałaby zaglądać czasem do Cairns, może nawet porwałaby się na daleką wyprawę do Brisbane, ale jednak odpowiednim służbom znacznie łatwiej monitorowałoby się ich obecność w okolicach Lorne Bay. No i... Tak. Skoro nie powinny prowadzić, to chyba łatwiej byłoby im dotrzeć na spotkanie w ich mieście. Pieszo, rowerem... Okej, to drugie wciąż mogłoby być kiepską opcją. Mimo to znacznie łatwiej byłoby im dotrzeć właśnie tu, niż szukać podwózki do Cairns, a i sam prowadzący z pewnością był we wszystko wtajemniczony i wiedział, że te oto dwie panie zdecydowanie powinny być na tych spotkaniach oraz, co więcej! raz na jakiś czas powinny zabrać głos i zdać jakiś raport z tego, jak sobie radzą.
A Makayla radziła sobie zaskakująco dobrze.
- Była. Niech płonie. Amen - ostatnie słowo również powiedziała nieco głośniej, Ot, chyba wzięła przykład z Yarrow. Na szczęście istniała spora szansa na to, że inni zebrani uznają to za wyraz pokuty i nawrócenia, dzięki któremu Makayla skróci sobie "odsiadkę" na meetingach.
Swoją drogą, ciekawe ile razy trzeba powiedzieć na głos "amen", by rzeczywiście coś sobie skrócić lub odroczyć?
- Czekaj, serio? To nie dało się wyjść, nawet gdybyś miała wizytę u dentysty? - mocno się zdziwiła. - To na pewno godzi w którąś z wolności osobistych. Jak oni chcą nas leczyć, skoro zmuszają nas do uczestnictwa w dobrowolnych spotkaniach?
Aż spojrzała na dzisiejszego prowadzącego. Nie to, żeby zamierzała urywać się dziś z "zajęć". Ot, wolała wiedzieć, na kogo uważać i przede wszystkim - komu nie ufać. Bo zdecydowanie nie powierzy swoich tajemnic komuś, kto stosował tego typu metody. Owszem, na potkania przychodzili ci, którzy chcieli, niekiedy również ci, którzy musieli, ale wciąż obowiązywała jedna zasada.
- Nie, on jest w porządku, ale gdzieś po drodze, zupełnie przypadkowo, zaczęliśmy ze sobą sypiać - westchnęła. - To jest już za nami, ale nie chce, żeby młody kiedykolwiek się o tym dowiedział. Lubię swojego szwagra, tak zwyczajnie, jako człowieka, bo jako jedyny nie odsądzał mnie po tym wszystkim i...
- A o czym tak żywiołowo dyskutują panie z tyłu? Może zechcecie podzielić się z resztą z nas swoimi przemyśleniami? - odezwa się prowadzący.
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
W milczeniu się z nią zgodziła i pokiwała głową. Makayla miała rację. Wszystko powinno być anonimowe. Oczywiście Naima zdawała sobie sprawę z tego, że jednak była tutaj w nawiązaniu do nakazu sądowego, który otrzymała, ale jednak chyba mogła mieć prawo do tego, żeby sobie chodzić tam gdzie jej wygodniej, albo po prostu bliżej? Przecież to nie tak, że dostała zakaz przeprowadzania się, a co jakby wróciła do Brisbane? Musiałaby w tym przypadku przyjeżdżać do Lorne na te spotkania?
-Niech płonie. – Powiedziała w zgodzie z życzeniem koleżanki. Uniosła nawet kubek z kawą, żeby wznieść mini toast. Niestety na wzniesieniu się skończyło. Nie miała zamiaru pić tej lury. Już i tak odnosiła wrażenie, że będzie się po niej naprawdę źle czuć. A przynajmniej sobie wmówi, żeby mieć jeszcze więcej wymówek, żeby tutaj nie przychodzić. Chociaż jakość kawy z pewnością nikogo nie przekonałaby do tego, żeby jej odpuścić.
Pokręciła głową. –Nie było takiej opcji. Dosłownie nasłuchałam się na temat tego jaka jestem nieodpowiedzialna i żebym przemyślała czy mi rzeczywiście zależy. – W pewnym momencie Naima poczuła się jakby była w szkole, gdzie nauczycielka ją karci. Nawet jej własna matka nie była tak surowa jak osoby prowadzące spotkania dla anonimowych alkoholików. Mogła się domyślać, że dla osób, które tutaj są, bo chcą się leczyć zasady były inne, ale nie zmieniało to faktu, że dla Naimy to był powrót do najgorszych wspomnień. Już nawet na odwyku miała większą swobodę. –Higiena mojej jamy ustnej nie byłaby dla nich priorytetem. Liczyło się odbębnienie tej godziny tutaj. – Wzruszyła ramionami. Było to dosyć głupie. –Wiesz… nie wiem jak u ciebie, ale ja mam dosłownie nakazane przez sąd, żeby tutaj być. Jak złamię warunki to mogę iść do więzienia. – Westchnęła. Nie było co ukrywać tego jak było, i tak na ostatnim spotkaniu powiedziała dosyć dużo w temacie tego dlaczego tutaj jest i dlaczego powinna się leczyć. –Jestem też po odwyku, więc w ogóle nie czaję w czym takie spotkania mają mi pomóc? – Wiedziała, że w tym, żeby nie wrócić do nałogu, ale na razie miała tak rozjebane życie, że nawet nie chciała o tym myśleć.
-Oh. Wow. – Nawet nie wiedziała jak na to zareagować. Nie myślała o tym, że ludzie serio wdają się w romanse z małżonkami swojego rodzeństwa, ale widocznie takie rzeczy się działy. Nie oceniała jednak. Bogowie tylko wiedzieli jakie rzeczy ona odpierdzieliała pod wpływem alkoholu, albo i bez jego pomocy. Po prostu miała to szczęście, że niczego nie pamiętała. –Myślisz, że jakby się dowiedział to miałby do was pretensje? Znienawidziłby was? – Dzieci były na swój sposób skomplikowane, więc chciała poznać obawy Makayli. –Więc na chwilę obecną macie dobre relacje? – Na tym etapie to chyba było najważniejsze. Że mogli ze sobą dobrze rozmawiać i żeby Makayla mogła widywać swojego chrześniaka bez żadnych problemów.
Wyprostowała się słysząc głos prowadzącego. –Absolutnie nie, proszę księdza. – Powiedziała tak z automatu. Przez te wszystkie restrykcje i wcześniejsze amenowanie nad grobem martwej siostry Makayli, uznała, że siedzą w kościele. –Proszę pana. – Poprawiła się. –Kobiece sprawy. Nikt nie chce o tym słuchać. – Już kątem oka widziała jak jakiś mężczyzna się skrzywił, bo przecież nie ma nic gorszego jak usłyszenie o tym, że kobiety mają okres. Najlepszy sposób, żeby uniknąć publicznej konfrontacji. Poruszyć niewygodny dla mężczyzn temat.
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Chyba właśnie dlatego Wyatt poczuła jakąś nagłą potrzebę wygadania się. Nie robiłaby tego w obecności osób, które mogłaby spotkać w swoim zawodowym i prywatnym życiu. Być może niepotrzebnie, bo Makayla i tak nie interesowała się tym, co myślą o niej inni, ale nie chciała robić jakiejś wielkiej sensacji ze swoich poczynań. Ci, którzy powinni, wiedzieli o tym, że ciemnowłosa zaliczyła jeden pijacki rajd (a przynajmniej za ten jeden spotkała ją kara), ale cała reszta... Ta wiedza nie była im do niczego potrzebna, podobni jak znajomość faktu, iż Wyatt od czasu do czasu musiała pojawić się na tego typu spotkaniu.
- Więzienie wcale nie jest takie fajne, jak czasem mówią. Lepiej już odsiedzieć godzinę tutaj, niż rok za kratami.
Ona sama i tak nie mogła narzekać. Dzięki staraniom jej ówczesnych adwokatów, trafił jej się całkiem przyjemny zakład karny, z wygodami, o niezbyt zaostrzonym rygorze, mogła więc grać w squash z żonami bogatych mężów (no nie, halo, jeszcze by się przy tym spociła) lub przeglądać branżowe gazety. Dzięki temu dość płynnie wróciła do pracy.
- Najwyraźniej wychodzą z założenia, że bycie częścią wspólnoty ma sprawić, że będziesz silniejsza i będziesz umiała powiedzieć "nie", bo stoi za tobą cała grupa - odparła. Sama nie do końca w to wierzyła. Uważała, że wystarczy jedynie silna wola i człowiek poradzi sobie ze wszystkim, ale nie oznaczało to, że nie pomogłaby Yarrow, gdyby ta potrzebowała wsparcia Wyatt.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie - przyznała szczerze. Młody był dla niej ważny, uwielbiała go i byłoby jej ciężko pogodzić się z ewentualnym żalem chłopca. Nie chciałaby zrywać kontaktu zarówno z nim, jak i z jego ojcem, tym bardziej że to przecież zamknięta historia. - Zdecydowanie dobre. Jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi.
Umieli panować nad instynktami. To, że dawniej niekoniecznie im to wyszło, sprawiało tylko, że teraz na pewno będzie inaczej.
- Dokładnie tak. Ale już się zamykamy. Dokończymy po spotkaniu, przy drinku... Znaczy przy kawie.
Celowo pozwoliła sobie na taką "pomyłkę słowną". Zdecydowanie nie zamierzała kończyć. Uznała jednak, że chwila przerwy uśpi czujność prowadzącego spotkanie.

naima yarrow
ODPOWIEDZ