malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak właściwie to Julia zwykła sobie żartować, że wtedy w wypadku musiała uderzyć się mocno w głowę, bo przecież jakby było inaczej to nie fundowałaby sobie małżeństwa z kimś, kogo ledwo znała. Nie minął przecież rok ich znajomości, a oni zakładali na palce obrączki. Niedługo potem okazało się zaś, że samo małżeństwo traktowała raczej jako konstrukt, bo nie przeszkodziło jej to w zdradzaniu męża. Teraz- i była tego stuprocentowo pewna- gdyby zapragnęła wyjść za mąż, wybrałaby człowieka, którego nigdy nie chciałaby skrzywdzić. Niezależnie bowiem od tego, co ich łączyło, wiedziała, że wina była głównie po jej stronie. Branie ślubu bez miłości i na dodatek na złość byłemu to coś, co odradzała wszystkim. Człowiek najwyraźniej dopiero uczy się na własnych błędach.
- Gdybym się zastanowiła dwa razy, to pewnie bym tego nie zrobiła. Adama przecież to nie obeszło - i dopiero ostatnia jej wizyta w Londynie uświadomiła dlaczego. Nie mogła mieć do niego pretensji, bo on i tak uważał, że są poniekąd sobie pisani, choć niekoniecznie oznaczało to jakikolwiek związek, bardziej więź, której nie można rozerwać i musiała przyznać mu rację. Mieli w końcu dziecko, a tego nie dało się tak łatwo zniszczyć, choć wielokrotnie próbowali. Miarą dojrzałości Julii Crane był fakt, że nareszcie odpuściła i zrozumiała, że nie każda miłość, nawet ta najbardziej wielka i piękna musi mieć szczęśliwe zakończenie.
- Myślę, że to trochę przykre, że nie pozwoliliby ci zaprosić na ślub swojego byłego, z którym zdradzałaś obecnego narzeczonego. Jak oni mogli? - zapytała złośliwie śmiejąc się, ale obiecała sobie solennie, że przestanie jej dokuczać ze względu na tę odzyskaną miłość. Najwyraźniej niektórzy mieli więcej szczęścia niż Crane, choć ostatnio nie czuła się tak najgorzej. Nie wiedziała jeszcze, kto jest przyczyną jej dobrego humoru, więc nie zamierzała również tej kwestii drążyć.
- Tak, tłumaczysz coś, co nie ma wytłumaczenia. Nie ma dobrego powodu do zdrady, chyba że jest się kimś niegodziwym. Nie mam z tym najmniejszego problemu, zresztą Flann też nigdy nie miał i zdawał sobie sprawę, że zabrnęliśmy za daleko. Podziwiam go, jeśli przyjdzie mu to wytłumaczyć jego słodkiej Desiree. Przecież go zamorduje - również miała gdzieś abstynencję, ale to akurat było u niej częste zjawisko, więc nie należało się tym zbytnio przejmować. Poza tym tematy, jakie poruszały, wymagały pewnej ilości alkoholu, jeszcze niezbyt dookreślonej przez samą Julię Crane.
Uśmiechnęła się z jej sugestii i choć miała skomentować to bardziej dosadnie- co w rodzinie, to nie zginie (?)- to jednak stwierdziła, że tym razem to przemilczy. Jak i fakt, że ratował ją mężczyzna, który ostatnio zaprosił ją na kolację i sama nie wiedziała czy zrobiła dobrze zgadzając się. Pewne sprawy jednak wymagały dyskrecji, ale do tych spraw nie zamierzała mieszać niewierności chefa Remingtona, bo można było z pewnością stwierdzić, że to była tajemnica poliszynela. Każdy znał go na tyle, by wiedzieć, że nie trzymają się go wszelkie zasady moralne, więc mogła pogratulować Ainsley teścia.
- Nie sądzę, że tak to działa. Jakby nie było rodzina twojego męża staje się twoją rodziną czy tego chcesz czy nie - wytłumaczyła jej cierpliwie i sama poczuła się winna, bo tak, powinna zadzwonić do siostry jej byłego męża oraz do siostry jej byłego chłopaka, ale wtedy musiałaby jej zapewne przyznać się do zdrady, więc może lepiej byłoby sobie to darować?
I skupić się na przykład, na realnym problemie, jakim była ciąża jej asystentki. Poprawka, asystentki Flanna, ale oni przecież się dzielili już dosłownie wszystkim. W pierwszym odruchu miała ochotę roześmiać się na całego, ale wreszcie kategorycznie pokręciła głową.
- Nie, ja WIEM jak się robi dzieci. Miałam je, pamiętasz, ale nikt o zdrowych zmysłach nie robi dzieci przed wystawą! To jest nieprofesjonalne! - i najwyraźniej było bardzo, bo Julia zaczęła krążyć wokół stołu jak bardzo wkurzony i zdezorientowany helikopter.
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.

Powinny zapewne zacząć żartować z tego, że w ich przypadku skłonność do zawierania małżeństw szybkich (ok nie do końca najlepiej przemyślanych - sic!) najwyraźniej musiała przenosić się drogą kropelkową i przeszła po prostu z jednej na drugą. I najwyraźniej działało to w jakiś magiczny sposób, aby dozować im wrażenia i emocje, bo te cudownie się jedynie zazębiały - i tak małżeństwo Julii, a raczej zamykająca je sprawa rozwodowa ledwo zdążyło ostygnąć, więc aby nie było nudno męża zorganizowała sobie Ainsley. Wcale nie angażując w to kandydata, który czekał na to cierpliwie jakieś dziesięć lat, ale cała impreza z tym związana była już przebrzmiałą pieśnią poprzedniej jesieni, więc może nie warto było do tego wracać?
- Nie mogłaś wiedzieć tego drugiego - zauważyła trzeźwo (jak na ilość whisky, jaką w siebie dotychczas wlała, pomimo zapewnień o abstynencji). Zamiast tego pewnie powinna zrobić jej wykład o tym, że nie buduje się szczęścia na nieszczęściu kogoś innego, ale szybko spotkała się z myślą o tym jak tym ślubem który się odbył zrobiła na szaro człowieka z którym odbyć miał się inny ślub, więc zamilkła, uważając się jednak za wątpliwą ekspertkę w tym temacie. Szybko jednak naszła ją inna myśl: - Ty wiesz, ja sobie tego twojego męża to w ogóle nie mogę przypomnieć - i pewnie nie było w tym choćby krzty winy samej Julii, a raczej jedynie pewna aspołeczność samej Ainsley. A może po prostu pan mąż nie był na tyle zauważalną postacią w życiu Crane, by bardziej odnotowała go choćby jej najlepsza przyjaciółka?
Na następne dla odmiany, zaśmiała się w głos.
- Sądzę, że nawet pomijając tą skomplikowaną kwestię ze zdradzaniem kogokolwiek, i tak nie dane byłoby mi go zaprosić - pokiwała twierdząco głową, ale tak właściwie to dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że nawet tak pozbawieni uczuć ludzie jak przedstawiciele ich rodzin mieli najwyraźniej tyle oleju w głowie, by dodać dwa do dwóch i wiedzieć, że oni z Dickiem nie będą w stanie funkcjonować na zasadach żadnej przyjaźni, żadnej ugrzecznionej znajomości. Cóż, najwyraźniej było w tym sporo racji. - Wiesz, cały problem polega na tym, że zwykle ma. I nie mam tu na myśli wyimaginowanych problemów z żonami, które przestają kochać albo stają się ozięble a raczej takie ludzkie pobudki jak to, że do kogoś masz jakieś głębsze uczucia. Mega chemię, ktoś cię cholernie kręci, macie zajebisty seks a potem po prostu klika. Jakoś nie wierzę w suchy romans dla płytkiego seksu. Zawsze musi być coś więcej - z wrażenia po swoich wynurzeniach wzięła aż dwa większe łyki ze swojej szklanki. - A może po prostu jestem, jak to nazwałaś? Niegodziwa? - na chwilę urwała, trochę tak jakby się zastanawiała czy ma kontynuować czy nie. - Kiedy w t e d y wróciłam do domu, nie poczułam choćby ukłucia jakiś wyrzutów sumienia. Zamiast tego byłam poirytowana. Nie, ja byłam dosłownie wściekła na Adama za to, że on nie jest Dickiem i że nigdy nim nie będzie - to chyba najlepsza motywacja dla tego, że zdrady nie dzieją się bez przyczyny?
Najwyraźniej trzymały się towarzystwa mocno, wracając w osobie jej kochanego teścia.
- Wiesz, do tej pory nie wchodzimy sobie w paradę tak skutecznie, że chyba nigdzie jeszcze? - aż się mocno zaczęła zastanawiać czy nie zacząć monitorować tego bardziej. - nie wypłynęło jakiekolwiek powiązanie chefa ze mną. Choć może po prostu wypadam przy nim na tyle blado, i jest mnie teraz na Wyspach tak mało, że nikt nie uznał tego za interesujące. J e s z c z e - zdążyła się bowiem przekonać, że możesz być ulubieńcem tamtejszych mediów całe lata, a wystarczy jego potknięcie a zeżrą cię żywcem, bez przystawki - w temacie kulinariów pozostając. Po pojawieniu się w Londynie przecież szybko została jedną z miejscowych it dziewczyn, a wystarczył jeden wypadek - gdzie na dodatek serio omal nie straciła życia - żeby stać się dla gawiedzi persona non grata. Wiadomo, dramatycznej byłoby gdyby jednak umarła. Ale wtedy też nie byłoby kogo hejtować za to, że trzeba było uśpić biednego konia.
- Sądzę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie planuje dziecka po czterech miesiącach dość luźnej znajomości - poprawiła Julkę, sącząc teraz whisky powoli, małymi łykami. - I nie wiem czy cię to pocieszy, ale mnie ten cały wpadkowy tatuś zostawi samą z olimpiadą - zaśmiała się jednak w głos. Przecież nie było takiej rzeczy, z którymi tak silne i niezależne kobiety jak ona sama czy Julia by sobie nie poradziły, prawda?
Prawda?
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Mogłam. Znam go przez całe życie - zauważyła równie trzeźwo, choć powinna się poprawić na czas przeszły. W końcu odkąd mieszkali na dwóch, różnych kontynentach to nie wpadali na siebie znienacka i nie lądowali w łóżku jak dotychczas. Dojrzeli, dorośli na tyle, że już nie rozpieprzali sobie życia w drobny mak, bo mieli taki kaprys. Julia wiedziała jednak, że za późno pojęła, że jej małżeństwo nie mogło mieć na niego wpływu, bo on doskonale wiedział, że go kochała, kocha i kochać będzie. Po raz pierwszy jednak w swoim życiu postanowiła mimo wszystko go sobie odpuścić i pójść z prądem. Nie ślubowała przecież wierności wystawie i zdecydowanie nie zamierzała karać się celibatem tylko dlatego, że zamieszkała ponownie w Australii. Najwyraźniej jednak alkohol na tyle źle na nią wpływał, bo na sugestię Ainsley roześmiała się w opór. - A wiesz, że ja też nie? Był koszmarnym tłem i właśnie tak go pamiętam - cóż, większość mężczyzn w jej otoczeniu spotykał podobny los, ale podejrzewała, że potrzeba było sporo samozaparcia i charakteru, by nie zostać pożartym i przemielonym przez maszynę, zwaną Julią Crane. Jak dotąd niewielu się udała ta sztuka, reszta zaś stała się częścią wielkiej mozaiki, którą określała mianem beztroskiej przeszłości.
Nigdy nie sądziła, że podobnie będzie traktować ojca swojego dziecka, ale przecież skoro rzeczonego dziecka nie było, to nic nie stało na przeszkodzie, by zapomnieć i pójść dalej. Dokąd? Tego już nawet najstarsi Aborygeni nie wiedzieli, ale już była gotowa zabrać walizkę i wyruszyć. Pewnie dlatego tak przebierała nóżkami i nie chciała analizować romansu, który na dobrą sprawę rozleciał się rok temu. A może dlatego, że nigdy sobie z Flannem nie odpowiedzieli na pytanie, co ich wtedy łączyło i dlaczego nagle przerodziło się to w przyjaźń. Pewnie kiedyś będzie musiała to komuś wytłumaczyć, ale nie była pewna czy jest już na to gotowa.
- Widzisz, nie twierdzę, że to było całkowicie bezuczuciowe, ale mam wrażenie, że jednak oboje baliśmy się zrobić krok naprzód. Gdyby tak było, oboje już dawno byśmy się rozwiedli i mieszkalibyśmy pewnie w Europie. Mielibyśmy wernisaż za wernisażem, życie jak z bajki i siebie. To pewnie nie taka najgorsza perspektywa, a jednak oboje chcieliśmy czegoś innego i bardzo się cieszę, że on to znalazł - i akurat w tym wypadku była szczera jak nigdy, bo niczego tak nie pragnęła dla swojego przyjaciela jak szczęśliwego zakończenia, a wydawało się, że Desiree mu takie zapewni. Jak i Dick Ainsley, więc powstrzymała po raz kolejny opinię na ten temat i swój pogląd na Remingtona, który przecież do aniołków nigdy nie należał. Kim ona była, by oceniać jakiekolwiek wybory? Rozbawiło ją jednak coś innego i parsknęła mocno, a gdy jej przyjaciółka zrobiła minę, wytłumaczyła:
- Adam i Adam, jesteśmy zajebiście popierdolone - najwyraźniej dopiero zdała sobie z tego sprawę, a nie jak zdradzały w najlepsze swoich partnerów. Jej moralność jednak najwyraźniej nie była za wysoka, choć teraz pewnie by już nikomu nie wywinęła takiego numeru. Po prostu by odeszła. Głównie dlatego, że jak i Ainsley nie lubiła zainteresowania mediów, a tutejsze lokalne plotkary rozdmuchałyby skandal w minutę. Nie potrzebowała takiego skupienia uwagi na sobie, gdy mogła kierować ją na sztukę. Do tego potrzebowała pieprzonej asystentki, która okazywała się być w ciąży. Nic dziwnego, że dalej w tej kwestii reagowała impulsywnie, bo wiedziała, że nawet na niej nie może się wyżyć. Załatwiła sobie w zasadzie jedyny immunitet, który respektowała Julia, bo nawet w wypadku pogrzebu jej bliskiego kazałaby przełożyć tę uroczystość na inny termin. W tym wypadku musiała jednak pogratulować, a Flann powinien wysłać kwiaty i zabezpieczyć ich umowy poufności.
W końcu Gladys już była praktycznie stracona dla świata i nie było żadnej wątpliwości w tym temacie.
- Myślę, że akurat on jest w stanie to udźwignąć - w końcu to nie było tak, że jakikolwiek ojciec rezygnował ze swoich zobowiązań zawodowych przy ciąży partnerki, więc akurat Ainsley mogła spać spokojnie.
A Julia czuła się dziwnie poirytowana tą wiadomością, choć miała zapytać przyjaciółkę o coś jeszcze, ale kompletnie jej to wyleciało z głowy, a raczej ten news wyrwał ją ze stanu błogości przed wystawą i sprawił, że zaczęła panikować w najlepsze. Co zwykle groziło zagładą ludzkości, zwłaszcza gdy wychyliła niejednego drinka dziś.
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.

Zawiesiła na przyjaciółce swoje spojrzenie na dłużej, jakby zagapiła się w jednym martwym punkcie a jej myśli z tej okazji powędrowały hen, hen daleko. Było coś w tych znajomościach przez całe życie co najwyraźniej stawało się częścią człowieka dożywotnio, i co miało mu towarzyszyć do końca jego dni. Sama w końcu miała grać swój happy end z mężczyzną, który był w jej życiu od kiedy sięgała pamięcią. Ale zamiast właśnie się do tej myśli uśmiechać promiennie, ściskała usta w mocną kreskę - bo czy oby na pewno? Czy i takie znajomości z biegiem czasu się nie dewaluują? Wyobraźnia podsunęła jej na potwierdzenie tej tezy obowiązkowo odpowiedni fragment i teraz słowa jej męża o tym co zrobił Divinie zaczynały rezonować w jej głowie jak śmiech jakiegoś złośliwego chochlika. Po lekach, prochach i całym tym gównie, co nie zmieniało jednak faktu - nigdy wcześniej by nie podejrzewała, że byłby zdolny do takiego... bestialstwa? Ta świadomość siadła jej właśnie na klatce piersiowej jak kamień, jak ogromny głaz, który nie pozwalał jej nabrać powietrza, a gdy w końcu się jej to udało, zrobiła to głośno i ze świstem, jakby wypływała na powierzchnię po za długim pobycie w wodzie. Otrząsnęło ją, jakby się ocknęła i widocznie wróciła myślami do tu i teraz. Z krainy, gdzie jest tak ciemno, że aż dostała gęsiej skórki.
- Przepraszam, zamyśliłam się - sprostowała, przecinając to łykiem whisky. - Daj spokój, ja nie jestem w stanie zarejestrować tego faceta nawet jako fragmentu jakiegoś tła za tobą. Ej, a może ty go sobie po prostu wymyśliłaś, żeby było dramatycznej? - wskazała na nią palcem, jakby wywoływała do odpowiedzi niegrzeczną uczennicę, a potem zaśmiała się w głos z samej tej sugestii. Owszem, miała przecież okazję jej szanownego małżonka poznać, ale po dziś dzień nie była w stanie zrozumieć jaki fenomen pozwolił tej relacji przetrwać i tak aż tak długo. Niektórzy po prostu nie są sobie pisani i to widać na pierwszy rzut oka.
- Brzmi jak jakieś urocze szczęśliwe zakończenie w jednym z tych romantycznych filmów, które dziewczyny oglądają żeby dodać sobie otuchy w temacie tego, że i im się w końcu uda - zaśmiała się. - No, no, no... Julia Crane jako pani Rohrbach. Fancy - i choć zupełnie nie była w stanie sobie tego wyobrazić, między Bogiem a prawdą musiała przyznać - przynajmniej na tyle, na ile mogła ich do tej pory obserwować na jednej orbicie - że faktycznie wszystko to zapowiadało się mieć ręce i nogi, i faktycznie mogli mieć swoją małą bajkę tak, jak opowiadała o tym Julia.
Na wspomnienie o tym, że są popierdolone - aż usłyszała w swojej głowie głos Grace przemawiający moja panno, słownictwo! - jedynie uśmiechnęła się rozbrajająco i rzekomo bezradnie wzruszyła ramionami. Z wielu rzeczy nie zamierzała się już w końcu tłumaczyć, co pozwalało temat (już nie) jej Adama uznawać za zamknięty i odstawiony na najwyższą z możliwych półek, by zginął finalnie w odmętach jej pamięci, zakurzony j zupełnie zapomniany.
Zaraz jednak pokręciła przecząco głową tak mocno, że prawie jej nie odpadła. Szybka analiza z kategorii pi razy drzwi pozwoliła jej ocenić, że to dziecko przyjdzie na świat po nowym roku, może w lutym, więc w trakcie olimpiady będzie mieć nie więcej niż pół roku. To tak nie przystoi.
- Nie, nie, nie - orzekła krótko, robiąc dramatyczną przerwę właściwie jedynie po to by upić trochę ze swojej szklanki. - Nie mam zamiaru zaczynać z Gladys. Nie chcę wiedzieć co by było, gdyby po pół roku imprezy z niemowlakiem, ojciec jej dziecka oznajmił że znika na jakiś miesiąc w Europie, tak właściwie to sobie pobalować. Nie, dzięki, postoję. Jakoś to przeżyję - mogła się w tym temacie mądrować, bo w przeciwieństwie do Julii poza swoim asystentem miała jeszcze jakieś dziesięć osób, z których składał się jej team. Raz jeden, raz drugi przejmie obowiązki asystenta i wszystko będzie dobrze.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Jej myśli jak zawsze pobiegły w stronę Adama, ale wiedziała, że od ostatniego ich spotkania w Londynie coś się zmieniło. Zawsze myślała o nich jako tych przeklętych, niepotrzebnie uwikłanych w miłość, która nie przynosi nic dobrego. Teraz zrozumiała, że jakie to szczęście, że było im dane doświadczyć czegoś tak wyjątkowego, a ich obietnica spotkania się kiedyś brzmiała już bardziej jak życie w innym wcieleniu. Gdyby była bardziej uduchowiona, to pewnie poszłaby w ciemno w teorię reinkarnacji i w to, że kiedyś będą mieli dla siebie lepszy czas. Tym razem niczego nie zepsują.
Póki co, żyła w tym świecie i w tym wcieleniu zamierzała wycisnąć jak najwięcej z tego życia i znajomości, które na nowo stawały się ekscytujące. Czy to objaw zdrowienia? A może już dawno odeszła od tej strony swojej osobowości i zaczęła wieść życie osobno? Nie wiedziała, ale zdecydowanie miała wrażenie, że to znacznie bardziej zdrowe niż tkwienie przez lata w relacji, która kosztowała ją wszystko.
- Tak, ja też - odpowiedziała na słowa Ainsley i uśmiechnęła się równie przepraszająco. - Gdybym ja kogoś wymyśliła, zapewne byłby ciekawszym człowiekiem - zauważyła przekornie, bo przecież niewiele mogła o swoim mężu powiedzieć. Najważniejsze zaś dla niej było to, że przeminął, choć akurat wtedy jak na złość zabrakło u jej boku Flanna i wszystko się posypało. Łącznie z przypadkową ciążą, która już teraz była tylko przykrym wspomnieniem, bo po byłym dziecku nie została jej nawet mogiła. To jednak nie był temat na taki kaliber alkoholu i na wplecenie tego pomiędzy historię jej romansu, więc porzuciła ten temat szybko na rzecz jakiejś komedii romantycznej.
Tak, dobre sobie, jeśli miałaby wybierać gatunek to w pewnej chwili przypominało to jednak jakiś erotyczny film z niezależnego kina francuskiego, razem z tymi zdradzanymi partnerami i Europą u ich stóp.
- Och, tak, zdecydowanie przyjęłabym jego nazwisko. Taki ze mnie typ - tak naprawdę nie wiedziała czy kiedykolwiek zdecydowałaby się na kolejny ślub, a jeśli już to musiałaby być pewna, że będzie ich łączyło mniej więcej tyle co kiedyś z Flannem. Głównie dlatego, że po rozstaniu pozostali wciąż bliskimi przyjaciółmi i współpracownikami, więc jak dla niej to był wygrany układ, niezależnie od tego jak wszystko się potoczyło.
I niezależnie od tego jak bardzo ich relacja wpływała na ludzi w ich otoczeniu, czego najlepszym przykładem była już Gladys- stracona już dla nich i dla świata. Rozmyślała się o tym tak długo, że wreszcie nalała sobie kolejną porcję alkoholu i spojrzała z przerażeniem na Ainsley. Dobrze, ona sobie poradzi, ale co z nią i jej wystawą? Na Flanna w jego zakochanej fazie już nie mogła liczyć, teraz dochodziła do tego brzemienna asystentka. Mało brakowało, a jak w tych wszystkich komediach romantycznych Julia nie tupnęła nogą i nie stwierdziła, że życie jest wystarczająco niesprawiedliwe z tym, że wszyscy wierzą w miłość, dzieci i podobne bzdury, a ona zostaje na lodzie.
Zamiast tego jednak poderwała się i włączyła jeden z tych wściekłych kawałków, które niegdyś miksowała i zaprosiła dłonią Ainsley do tańca. W końcu nie zebrały się tutaj na stypę, więc najwyższy czas, by i Gladys odpuściła i skupiła się na wytańczeniu całego tego chaosu, w którym przecież miała się odnaleźć najlepiej, bo kto, jeśli nie Julia?

koniec
Ainsley Remington
ODPOWIEDZ