about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
Paint me a picture with your true colors
[akapit]
Jednak najważniejsze jest to, że od lat posiada owy dokument uprawniający ją do poruszania się pojazdem osobowym. Dzięki Bogu nigdy nikomu nie zrobiła krzywdy, chociaż już nie jedna osoba zaczęła się modlić będąc jej pasażerem. Dlaczego? Otóż dlatego, że rzadko zapinała pasy, a światła były dla niej czasami jako ładna ozdoba na drodze. Nie mówiąc o znakach drogowych nakazujących kierunek bądź ograniczających prędkość. To był chyba cud, że wszyscy uchodzili z życiem, gdy była za kierownicą włącznie ze sprawczynią całego zamieszania.
[akapit]
Szczególnie, gdy dzisiaj zaspała do pracy i była niesamowicie głodna, ale na śniadanie chwyciła jedynie banana, bo niestety nic więcej bardziej pożywnego nie znalazła. A Olive głodna, to Olive zła. Od razu po pierwszych zajęciach pobiegła kupić sobie posiłek, który pochłaniała pomiędzy uczniami skupionymi się na malowaniu. Na domiar złego, torby z zakupami rozdarły jej się przed sklepem przez co musiała na kolanach zbierać wszystko z ziemi. Zbliżała się do niebezpiecznej granicy.
[akapit]
Gdyby miała zapięte pasy, pewnie wbiłyby jej się uparcie w obojczyk i klatkę piersiową, ale te luźno zwisały wzdłuż drzwi. Za to nagłe hamowanie spowodowało, że uderzyła czołem o kierownicę. Automatycznie złapała się za nie i otworzyła szybko oczy, aby spojrzeć czy nikogo nie zabiła. Gdy jej oczom ukazał się Thad, to wyleciała jak z procy z samochodu.
[akapit]
- Co Ty tutaj robisz? Kiedy wróciłeś?- spytała lekko skonsternowana, ale i zirytowana jednocześnie przeczuwając, że odpowiedź jej się może nie spodobać. A raczej szczegóły, jak długo tutaj jest.
thad halsworth
about
i do this thing called whatever the fuck i want
who said it's a smart thing to do?
who said it's a smart thing to do?
seven. Olive Halsworth
Thad kochał swoje rodzeństwo, wszystkich razem i każdego z osobna. Oczywiście, żadne z nich nigdy nie usłyszy tego od niego! I bardzo prawdopodobne, że nie okazywał tego w jakiś szczególny sposób, nigdy nie był zbyt wylewny, ale taka była prawda i był przekonany, że to wiedzą. Odkąd pamiętał, rodzice zawsze powtarzali mu, że jest starszy więc… musi być mądrzejszy, musi ustąpić, albo przypilnować swoich sióstr i uważać, by broń boże, nic im się nie stało! To wyrobiło w nim pewne odruchy, zarówno te dobre jak i te niekoniecznie… zdrowe. Wiele jego cech, które ludzie zwykle przypisują latom spędzonym w mundurze, tak naprawdę wyniósł z rodzinnego domu. O tak! Dom pełen Halsworthów nie raz przypominał pole bitwy — równie głośno, równie tłoczno i naprawdę często niewiele brakowało, aby polała się krew! Mowa oczywiście o zdartych na podwórku kolanach czy łokciu, który przypadkiem natrafił na nos brata, gdy przepychali się przy stole. Co by nie mówić, mieli naprawdę szczęśliwe dzieciństwo, a jestem pewna, że każde z nich miałoby na ten temat zupełnie inne zdanie.
Thad ostatnimi czasy nie spisywał się najlepiej w roli starszego brata, zdawał sobie z tego sprawę, ale na swój sposób starał się usprawiedliwić i powtarzał sobie, że… to nie potrwa długo. Nie chciał, by wiedzieli jaki bałagan miał w życiu, a raczej jakim bałaganem było jego życie, ale był też święcie przekonany, że musi posprzątać go sam. Oczywiście, że tak! Musiał od czegoś zacząć, więc zaczął od…
Samochodu. Okazuje się bowiem, że zostawienie samochodu w Tingaree pod chmurką nie jest najlepszym pomysłem, powinien to przewiedzieć, ale nie oszukujmy się, gdy wyjeżdżał kilka miesięcy temu, miał poważniejsze sprawy na głowie. Podrzucił tylko kluczyki przyjacielowi, gdyby potrzebował samochodu, bo zdążył tylko pomyśleć, że to rozsądniejsze niż pozwolenie mu odpalać go po kablach. Po powrocie okazało się, że ze wspomnianych kabli zostało naprawdę niewiele, sądząc po śladach zębów, jakiś zwierz urządził sobie z nich śniadanie! Odstawił więc samochód do mechanika i na resztę popołudnia skazany był na chodzenie pieszo…
I to był błąd, ale skąd mógł wiedzieć, że wpadnie na Olivię.
Wróć, to ona omal nie wpadła na niego.
SAMOCHODEM.
Na szczęście, w porę odskoczył, a gdy samochód zatrzymał się z piskiem opon, w odruchu uderzył otwartą dłonią w maskę samochodu, klnąc na idiotę za kierownicą nim podniósł wzrok i rzeczywiście zobaczył, kto siedzi na miejscu kierowcy.
— Liv! Cholera jasna! — wrzasnął, gdy dotarło do niego, że to nie kto inny tylko jego własna siostra o mało co nie wysłała go na tamten świat. Albo przynajmniej ostry dyżur. Czy Ty łazić po ulicy nie umiesz?! — Jaja sobie robisz?! — O tak, wściekł się, słysząc to pytanie, o ironio, o wiele bardziej za to niedoszłe bliskie spotkanie z betonem. I tak, stali na środku, urządzając taką scenę.
— Co ja tutaj robię? Ledwo uchodzę z życiem! — Wciąż wściekły, tak. Dlaczego? Bo przez ostatnie lata na co dzień ryzykował życie, taka śmierć byłaby honorowa, prawa? Tak mówią! Więc jak żałośnie brzmiałoby ogłoszenie zapowiadające jego koniec, gdyby musieli napisać, że wpadł pod samochód? To akurat dość absurdalna myśl, Thadowi na pewno nawet nie przeszła bez głowę, ale ja uważam, że to zabawne! — Przestawże ten samochód!
Thad kochał swoje rodzeństwo, wszystkich razem i każdego z osobna. Oczywiście, żadne z nich nigdy nie usłyszy tego od niego! I bardzo prawdopodobne, że nie okazywał tego w jakiś szczególny sposób, nigdy nie był zbyt wylewny, ale taka była prawda i był przekonany, że to wiedzą. Odkąd pamiętał, rodzice zawsze powtarzali mu, że jest starszy więc… musi być mądrzejszy, musi ustąpić, albo przypilnować swoich sióstr i uważać, by broń boże, nic im się nie stało! To wyrobiło w nim pewne odruchy, zarówno te dobre jak i te niekoniecznie… zdrowe. Wiele jego cech, które ludzie zwykle przypisują latom spędzonym w mundurze, tak naprawdę wyniósł z rodzinnego domu. O tak! Dom pełen Halsworthów nie raz przypominał pole bitwy — równie głośno, równie tłoczno i naprawdę często niewiele brakowało, aby polała się krew! Mowa oczywiście o zdartych na podwórku kolanach czy łokciu, który przypadkiem natrafił na nos brata, gdy przepychali się przy stole. Co by nie mówić, mieli naprawdę szczęśliwe dzieciństwo, a jestem pewna, że każde z nich miałoby na ten temat zupełnie inne zdanie.
Thad ostatnimi czasy nie spisywał się najlepiej w roli starszego brata, zdawał sobie z tego sprawę, ale na swój sposób starał się usprawiedliwić i powtarzał sobie, że… to nie potrwa długo. Nie chciał, by wiedzieli jaki bałagan miał w życiu, a raczej jakim bałaganem było jego życie, ale był też święcie przekonany, że musi posprzątać go sam. Oczywiście, że tak! Musiał od czegoś zacząć, więc zaczął od…
Samochodu. Okazuje się bowiem, że zostawienie samochodu w Tingaree pod chmurką nie jest najlepszym pomysłem, powinien to przewiedzieć, ale nie oszukujmy się, gdy wyjeżdżał kilka miesięcy temu, miał poważniejsze sprawy na głowie. Podrzucił tylko kluczyki przyjacielowi, gdyby potrzebował samochodu, bo zdążył tylko pomyśleć, że to rozsądniejsze niż pozwolenie mu odpalać go po kablach. Po powrocie okazało się, że ze wspomnianych kabli zostało naprawdę niewiele, sądząc po śladach zębów, jakiś zwierz urządził sobie z nich śniadanie! Odstawił więc samochód do mechanika i na resztę popołudnia skazany był na chodzenie pieszo…
I to był błąd, ale skąd mógł wiedzieć, że wpadnie na Olivię.
Wróć, to ona omal nie wpadła na niego.
SAMOCHODEM.
Na szczęście, w porę odskoczył, a gdy samochód zatrzymał się z piskiem opon, w odruchu uderzył otwartą dłonią w maskę samochodu, klnąc na idiotę za kierownicą nim podniósł wzrok i rzeczywiście zobaczył, kto siedzi na miejscu kierowcy.
— Liv! Cholera jasna! — wrzasnął, gdy dotarło do niego, że to nie kto inny tylko jego własna siostra o mało co nie wysłała go na tamten świat. Albo przynajmniej ostry dyżur. Czy Ty łazić po ulicy nie umiesz?! — Jaja sobie robisz?! — O tak, wściekł się, słysząc to pytanie, o ironio, o wiele bardziej za to niedoszłe bliskie spotkanie z betonem. I tak, stali na środku, urządzając taką scenę.
— Co ja tutaj robię? Ledwo uchodzę z życiem! — Wciąż wściekły, tak. Dlaczego? Bo przez ostatnie lata na co dzień ryzykował życie, taka śmierć byłaby honorowa, prawa? Tak mówią! Więc jak żałośnie brzmiałoby ogłoszenie zapowiadające jego koniec, gdyby musieli napisać, że wpadł pod samochód? To akurat dość absurdalna myśl, Thadowi na pewno nawet nie przeszła bez głowę, ale ja uważam, że to zabawne! — Przestawże ten samochód!
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
Paint me a picture with your true colors
[akapit]
Ale ich matka dbała o to, żeby pamiętali, aby opiekować się o siebie nawzajem. Dlatego nie raz doglądała Maeve, ale sama była niezwykle żywiołowym dzieckiem, więc zanim w ogóle pojawiła się na świecie najmłodsza z nich, to sama musiała być pilnowana przez innych. Ten zaszczyt przypadł jej starszym bratom, a szczególnie Thadowi, który musiał ją nie raz ze sobą zabierać na spotkania z kolegami. Ileż ona wtedy przysięg złożyła, że nie powie nic rodzicom, co wyrabiają i jak przeklinają, gdy dorośli nie słuchają! Ale była mu to winna, bo nie raz jej życie uratował, gdy na przykład pilnował, aby założyła kask idąc na rolki albo zatrzymując ją przed wpadnięciem pod koła rozpędzonego samochodu, bo znowu zapomniała się rozejrzeć. Nigdy się do tego nie przyznała, ale była mu za to wdzięczna. Jednak on o tym nie musi wiedzieć, prawda?
[akapit]
Chociaż wolałaby, żeby ich wyborem nie było wchodzenie pod samochód.
[akapit]
[akapit]
Ponownie odpaliła auto, minęła go i zaparkowała obok na miejscu parkingowym, a potem szybko znowu wyskoczyła z samochodu stając przed bratem.
[akapit]
thad halsworth