kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Dobra uwaga zbieram się i działam z postami. Moc we mnie, skoro już jest w miarę cieplej, tak że palce mi nie zamarzają jak próbuję pisać. Halo, skupiam się. Tak. Cami za to wolała się nie skupiać, nie myśleć zbyt wiele i nie analizować. Po prostu pozwolić sobie żyć, działać, czekać co się stanie. Nie żeby była osobą, która nie miała doświadczenia w takim luźnym rzucaniu się na wiatr i pozwalaniu żeby gdzieś ją zabrał, nie żeby spontaniczne akcje były jej obce… ale to było inne. Tak po prostu inne, zupełnie nowe, ale jeszcze nie takie przerażające, a przynajmniej nie dopóki się nie zatrzyma i nad tym nie zastanowi. A póki co - na pewno nie chciała nawet próbować.
- Ale co to znaczy dobrze?`Skąd wiesz, że jest dobrze, a nie okej? Albo że nie może być bardziej super? To wcale nie takie łatwe, a ja nie mam porównania aż takiego, ani boskiej ściągawki - uniosła brwi, no bo łatwo się mówi, trudniej zrobić! I no wziąć i zrozumieć.
- Nie wiem czy kryształ to twój kolor… ale na pewno krój sukni ci pasuje - rzuciła, uznając że chyba lepiej się jednak z tego tematu TROCHĘ wycofać, co nie. Zresztą po co sobie psuć wakacje rozmową o rzeczywistości? No totalnie bez sensu przecież.
- I kto to mówi - prychnęła cicho. - I śmierdzisz - dodała, bo jak już się mają wyzywać jak w przedszkolu, to heja, piekła nie ma - mną, więc jakoś zniosę - i dodała, bo nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiła czegoś hot.
- Cóż… próbowałam ruchnąć strażaka na wezwaniu, myśląc że to striptizer - dodała, unosząc lekko brwi - więc w sumie nie oceniam. Ale to ciekawe że mając tak w dupie co robisz w ogóle byłeś w jakichś związkach - dodała, tak trochę zaintrygowana o co w tym chodzi. Ona szukała pewności i stałości, miłość i w ogóle, a on szukał ewidentnie zabawy. A może nie tylko? Może pod tą powierzchnią chowało się coś, czego sam jeszcze do końca nie był świadom? Kto wie.
- A nie wiem, niespodzianka - odpowiedziała lekko, bo nie ma co się oszukiwać, nie przejmowała się tym aż tak. I wyjęła jedną z tabletek, podając mu woreczek z resztą.
- Nie dziwię się. A teledyski z nią i Alicią Silverstone? Mogę oglądać godzinami - pokiwała powoli głową, obie były boginiami. A potem zaśmiała się cicho. - Ja nie fantazjuje, ja realizuje. Nie ma nic co chciałabym zrobić, bo jak chciałam, to zrobiłam. Przetestowałam chociaż raz - wzruszyła lekko ramionami. - Twój pierwszy raz? - odbiła piłeczkę, a potem położyła pastylkę na swoim języku, trzymając ją przez chwilę jak taki kolczyk ładny, a potem sięgając po alko, żeby ją popić. Noc dopiero się zaczynała.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke z kolei czasami łapał mikro zawały, kiedy na moment zatrzymywał galop myśli i skupiał się na jednej. A tą myślą, która przyprawiała go o taki stan było to, jak czuł się w towarzystwie Cami. A czuł się przy niej sto razy lepiej niż przy każdej innej lasce, z którą miał do czynienia. Co prawda nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, co to oznaczało, ale wiedział jedno – był to stan bardzo niepokojący, zupełnie dla niego nowy, więc momentalnie dla bezpieczeństwa kierował myśli w stronę dobrej zabawy. O wiele lepiej brzmiało mu w głowie to, że świetnie się razem bawią, niż to, że może… moooooooże kiedy wrócą too…. Ugh, nawet w myślach bał się to określić.
– Albo może być gorzej, tak chujowo że się człowiek nie pozbiera. I okazuje się, że „okej” to szczyt możliwości – oczywiście, że odezwał się w nim wrodzony pesymizm. Nawet jeśli w życiu starał się uchodzić za śmieszka, to w jego żyłach płynęło czarnowidztwo i zakładanie najgorszych scenariuszy.
– Nie przeszkadza mi to. Uwielbiam ten smrodek – odparł, a kącik jego ust nieznacznie powędrował ku górze. W końcu jak miał nie przesiąknąć jej zapachem, skoro od kilku tygodni spędzali razem każdą noc, każdy poranek, razem się bawili, pili, imprezowali, brali wspólne kąpiele… I by pewien, że jeszcze bardzo długo będzie ją czuł na sobie.
Roześmiał się słysząc jej historię. – I co, dał ci specjalny pokaż po ugaszeniu pożaru? – spytał unosząc lekko brew. A potem zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią, co ciekawą kwestię podjęła. – Większość moich związków trwała raptem kilka miesięcy, czasami tygodni. Zaczynało się od łóżka, a jak się okazywało że było o czym gadać, to jakoś to tam ciągnęliśmy jako „para”. A te dwie laski z tej historii to akurat dwie, z którymi byłem najdłużej. Rok z kawałkiem, to musiała być prawdziwa miłość – prychnął, bo z perspektywy czasu dobrze wiedział, że i tu i tu tego zabrakło. Nie brakowało natomiast pociągu fizycznego, owszem, ale i wielu kłótni, a na tym szczęśliwego związku jednak się nie zbuduje. No czegoś tu brakowało w tej układance. - Ostatni raz w związku byłem 4 lata temu i nie pali mi się do tego – odparł, grając kartą „nie interesują mnie takie rzeczy”, czyli kartą za którą najłatwiej było się skryć.
Obserwował, jak wyjmuje jeden z tabsów, a następnie podaje mu woreczek z pozostałymi. I kurwa, miał taką ochotę, żeby sobie przyćpać i znowu poczuć się jak dawniej… ale wiedział, że to wiązałoby się również z tym uczuciem, jakie doświadczył, kiedy na odwyku wszystko zaczynało z niego schodzić i myślał, że umiera.
– Ja zostanę przy alko – odparł krótko, na potwierdzenie zamawiając sobie tym razem szoty tequili. I uniósł brew, kiedy wspomniała o teledyskach. – Możemy sobie kiedyś odpalić w ramach gry wstępnej – zafalował zaczepnie brwiami, a następnie wsłuchał się w jej odpowiedzieć. – Ma to sens. Ja mam jeszcze parę niezrealizowanych, ale to dlatego, że są z tobą w roli głównej – odparł bez cienia zażenowania, a potem zrobił sobie skupioną minę, żeby przypomnieć sobie swój wielki dzień. A przynajmniej miał być wielki. – Miałem 16 lat i przeruchałem się z laską dwa lata starszą ode mnie. Albo to ona przeruchała mnie, zależy jak na to spojrzeć – dodał rozbawiony. – Było to na imprezie u jej starych, typowo. Ale nie było jakoś super. Oboje trochę nie wiedzieliśmy co robić – wzruszył ramionami, no bo co ją tu będzie czarował, że były fajerwerki, skoro ich nie było. Grunt, że nabrał doświadczenia przez kolejne lata. Obserwował, jak popija tabletkę decydując się odbić tym razem piłeczkę w nieco inny sposób. – To ja mam dla ciebie wyzwanie… nie odchodząc od baru zdejmij majtki i wsuń mi je do tylnej kieszeni spodni – uniósł lekko brew, a ja sobie zakładam, że Cami miała sukienkę, o #despotka.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
I właśnie dlatego lepiej było po prostu nie myśleć o tym sobie, no jak nic podejście Cami było tu najbardziej sensowne i logiczne. Oczywiście według logiki Cami, którą absolutnie nikt normalny nie powinien się kierować, była mieszanką strachu, jolo i podążaniem za uczuciami. No i cóż, niestety między strachem a uczuciami była dość chwiejna huśtawka, człowiek ani się obejrzał, a nie tylko z niej spadł, to jeszcze dostał twardym końcem w ryj. Yup, dobre podsumowanie do posiadania Cami w swoim życiu, no spoilers oczywiście.
- Ale skąd masz wiedzieć, jak nie sprawdzisz? - no ciężka sprawa, może być lepiej, może być gorzej, ale nie ma trial runs, żeby się tak na sto procent przekonać, co nie.
- Tak, a seks na strażackiej rurze nie jest wcale aż taki wygodny - przyznała, a potem lekko wzruszyła ramionami. - Więc nie polecam - dodała, no bo skąd miała wiedzieć, czy jego eks strażaczka też lubiła się bawić w pracy czy nie. Ale pewnie nie jej klimat…
- Kilka miesięcy i tygodni to dużo. Poza tym no jak je…. prosiłeś o chodzenie, to już ciekawe, bo ewidentnie chciałeś z nimi być, ale ci nie zależało…? - no nie zgadzało jej się coś w tej matmie, ale bardzo ją ciekawiło z czego to wynikało.
- Po roku ludzie się już zaręczają, więc to interesujące że ty wolałeś zakładać inne krążki i wchodzić w inne kobiety…. mieszkaliście razem? - sama nie wiedziała czemu zapytała akurat o to, ale ups, za szybko. W końcu oni mieszkali razem rok, więc nie powinna zadawać tak połączonych pytań, no.
- Dobsz, dzisiaj zostaniesz panem przyzwoitką skoro tak - rzuciła rozbawiona, a potem sama też napiła się alko, bo przecież w tyle nie zostanie.
- Kto wie, może ci się poszczęści, może nie… - uniosła zaczepnie brwi i skoro on nie chciał dragów, to schowała je do kieszeni. Na później. Albo na za chwilę.
- No jestem zwolenniczką mówienia, że to wspólne doświadczenie, a nie że coś robi sie komuś - odpowiedziała mu rozbawiona, bo ej no, ani kobieta ani facet to nie przedmiot, nikt też nic nie traci uprawiając seks, a każdy może zyskać… jak obie strony się odpowiednio postarają.
A na jego kolejną propozycję wzniosła brwi ku górze i zaśmiała się cicho, nieco nachylając się bliżej - kto powiedział, że w ogóle mam jakieś na sobie? - zamruczała cicho, trochę zaczepnie - chodź, idziemy tańczyć! - i zdecydowała, bo połączenie alkoholu i tabletki zaczynało wprawiać ją w nieco inny nastrój już.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– To nie tak, że chciałem z nimi być, bo coś do nich czułem. Po prostu jeśli było spoko, to z czasem nazywałem je swoimi pannami. Ale nie byłem do tego jakoś mocno przywiązany if you know what I mean – w końcu o jednej zdradzie przez pomyłkę jej opowiedział, ale to nie oznaczało że była to jedyna tego typu historia. – Możesz nazwać mnie chujem, ale ja nie traktowałem tych związków serio. Więc tak, nie zależało mi na nich, a kiedy się rozstawaliśmy to nie czułem z tego powodu smutku. Niczego w zasadzie nie czułem – wzruszył ramionami. No życie, co miał płakać po jakimś tam niewypale, jak można było brać się za kolejną pannę.
– Ale tych dwóch – strażaczki i tej ze schodów przeciwpożarowych - akurat nigdy nie zdradziłem, co nie znaczy że były to dobre związki. Były chujowe i toksyczne, przy czym o dziwo w tym drugim nie tylko ja byłem toksyną – odparł, znowu zaskoczony tym jak łatwo było mu przy niej opowiadać o tym wszystkim. Nie tylko o swoich historiach, ale też uczuciach jakie mu wtedy towarzyszyły. – I o kurwa, nie, nie mieszkałem z żadną z nich, to byłby dramat. W sumie to jesteś pierwszą laską, z którą kiedykolwiek zamieszkałem – dodał po chwili zerkając na nią. Dziwne to wszystko, z laskami z którymi był nigdy nie dotarł do tego etapu. A z Cami od tego etapu zaczęli. No wszystko na opak! Po wspólnym zamieszkaniu dziecko, dopiero po dziecku pierwszy seks… Strach pomyśleć dokąd to wszystko zmierzało.
– A twój pierwszy raz był fantastycznym aktem prawdziwej miłości? - spytał zaciekawiony unosząc brew. Ciężko mu było nie traktować seksu przedmiotowo, skoro z jego pierwszą dziewczyną nigdy nawet nie był. No i nie mógł powiedzieć niestety, że on tak kobiet nigdy nie traktował.
Przygryzł lekko wargę słysząc jej odpowiedź. Tak tak, wyobraźnia zaczęła mu śmigać na najwyższych obrotach i nie mógł powstrzymać się przed zerknięciem na jej uda. Ale zanim zdążył coś odpowiedzieć, Cami już śmigała na parkiecie. Początkowo Luke tylko patrzył na nią z szerokim uśmiechem, nie czując się najlepiej na parkiecie… ale w końcu stwierdził że yolo i dołączył do niej. I od razu poczuł się totalnie zrelaksowany, mimo że niegdyś taki stan mógł osiągnąć jedynie po dragach. No ale ale, oczywiście wciąż po głowie mu chodziła jej zaczepka, a że był człowiekiem małej wiary, postanowił zweryfikować czy Cami go nie wkręca z tymi majtkami. Więc na parkiecie nie tylko nogi poszły w ruch, ale też jego zwinne palce zaczęły sobie wędrować tu i tam. A potem cóż, wylądowali w barowej toalecie, wcale nie przez to że byli pijani i dodatkowy tabsy poszły w ruch. Wylądowali w kiblu, bo po prostu byli sobą, no!

WŁOCHY
Po pożegnaniu znajomków Cami i podziękowaniu im za kilka dni noclegu, ekipa ruszyła dalej. Połączeń między Berlinem a Rzymem był ogrom, więc Cami, Luke i Harry dość szybko znaleźli się w kolejnym kraju. Luke nie miał pojęcia jak Cami to robi, ale pociągnęła za odpowiednie sznurki i załatwiła im nocleg w zajebistym, pięciogwiazdkowym hotelu. Po spontanicznej bitwie na poduchy, wspólnej kąpieli w wielkiej wannie z jaccuzi w towarzystwie zamówionego do pokoju szampana, a następnie po strzeleniu sobie wzajemnie super masaży uznali, że nie ma co się tu kisić, trzeba ruszać na miasto. Byli zajebiście głodni, więc zaczęli od wizyty w tradycyjnej włoskiej knajpie, w której zamówili na ich dwójkę z pięć różnych rodzajów makaronu. Luke niemal siłą wciskał jej większe porcje, bo nie umknęło jego uwadze, że głównie przez pobyt w Rosji Cami strasznie schudła. A przecież od roku znajomości nie pozwalał jej głodować, więc tym bardziej nie zamierzał przestawać jej karmić kiedy wymagały tego szczególne okoliczności. A jak wiadomo - najedzony człowiek to człowiek szczęśliwy, a Luke lubił widzieć Cami szczęśliwą. Po wyczyszczeniu talerzy stwierdzili, że pora uderzać w dalszą zabawę i tak oto znaleźli się w dość fancy klubie. Było to miejsce, w którym na pierwszy rzut oka widać było, że można sobie tu przyćpać cokolwiek się chciało. Do koloru, do wyboru i dilerzy nawet się z tym specjalnie nie kryli. I ponownie jak ostatnio Luke stwierdził, że dzisiaj nie ma ochoty na dragi i tylko się napije. Jednocześnie cały czas miał na oku Cami, która spróbowała tego i owego... a Luke zaczynał mieć niepokojące flashbacki z przeszłości.
- Ej wiesz co, chyba ci starczy już na dzisiaj - odezwał się nie wytrzymując już, kiedy Cami z zainteresowaniem słuchała kolesia, który właśnie do nich podszedł i opowiadał z włoskim akcentem czym tam może ją poczęstować. - Kto wie co to za gówno, a poza tym wzięłaś już dzisiaj swoje - mruknął pod nosem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- Czyli w sumie to nie byliście razem, tylko bywaliście razem - podsumowała - to czemu liczyło się jako zdrada, skoro nigdy nie obiecywałeś bycia na wyłączność? - no ciekawiło ją to. Nie można sobie tak o uznać, że ktoś cię zdradził, jeśli nigdy nie ustaliło się zasad w związku. Czy że w ogóle związek istnieje. Brak komunikacji raczej nie świadczy o tym, że jest jakieś zaufanie, przywiązanie i głębsza relacja. Raczej na pewno. Cami też chciała zawsze przeskoczyć ten czas i tkwić w bezpieczeństwie, które w teorii zapewnia małżeństwo.. ale i u niej z komunikacją jak widać był bardzo duży problem. Zwykle.
- Miałeś bardzo dziwne związkowe koncepty… - zdecydowała po chwili zastanowienia. Nie chciała analizować teraz ich sytuacji, ani… no ani się zastanawiać co to właściwie znaczy, to co powiedział i jak się to ma do czegokolwiek. Dlatego zmiana tematu zawsze spoko.
- Fancy nudna imprezka, denerwująca obciskająca kieca, domek ze stołem bilardowym i mój ówczesny chłopak na nim ze mną. Rozerwaliśmy przypadkiem mogą sukienkę, za co moja matka potem śmiertelnie się obraziła - podsumowała z lekkim rozbawieniem. - Wtedy jeszcze go lubiła, kiedy razem przypadkiem rozbiliśmy jego porshe na drzewie, przestała - dodała z lekkim rozbawieniem. - Nie tego samego dnia, oczywiście. Po jego urodzinach. Dosłownie kilka godzin po tym jak je dostał… - rzuciła, a potem uniosła brwi - co ciekawe nie nauczyłam się niczego z jego błędów i kilka lat później moje skończyło podobnie, jak tylko je dostałam.. - dodała, tak w ramach ciekawostki. No byli bogatymi dzieciakami, to niestety szło w parze z rozjebywaniem drogich prezentów. No i pominęła kwestię miłości, bo ewidentnie nic o niej nie wiedziała. A przynajmniej nie chciała się zastanawiać ile o niej wie, kiedy puścili się razem w taniec, a potem… w nieco inne tango.

WŁOCHY


Kiedy opuszczali Niemcy, mieli już swoje dokumenty. To znaczy nie swoje, bo fałszywe, ale jednak… no w teorii swoje. A to otwierało nowe drogi na przemieszczanie się, także te bardziej wygodne. Więc pewnie wsiedli sobie w pociąg, zahaczyli o Belgię, żeby chociaż fryty i czekoladę wziąć na wynos, a potem jechali aż do magicznej krainy wspaniałej pizzy. I pewnie zanim poszli do hotelu, jeszcze sobie jakąś zjedli, bo oczywiście że Cami nie zamierzała płacić za ten hotel. Dlatego trzeba było się najeść, gdyby coś poszło nie tak! No a tak, to w sumie to co zrobiła było dość proste. Chwila w lobby, zgarnięcie klucza zapasowego i już mogli znaleźć sobie wygodne gniazdko na tę noc. A może i nawet na dwie, kto wie! Wykonała też telefon w sprawie tego pokoju, udając że jest osobą, która tam wcześniej była i poprosiła o przedłużenie pobytu, oczywiście zgrabnym włoskim, bo ten język akurat nieźle znała. No a potem tak, imprezka, szampan, kąpiel, spanie i w końcu jedzenie! A te Cami pałaszowała bez cienia zahamowania, bo było pyszne, zajebiste i takie świeże, że no ciao mio! I tak, poszli tańczyć, bo czemu nie, a jak się bawić i szaleć, to na całego, dlatego Cami znajdowała nowe znajomości, a razem z nimi nowe zabawki.
- No weź Luke, przecież mówiłam że się z tobą podzielę, nie musisz być taki zazdrosny - rzuciła, oczywiście źle interpretując jego słowa w tym momencie, bo ostatnie o co by go posądzała, to sprzeciwianie się party pills.
- Jeśli jesteś zazdrosny o faceta, to są lepsze sposoby niż obrażanie jego towaru… - rzuciła, lekko marszcząc brwi, chociaż jego słowa tym razem już mu się nie podobały. - No i co? - zapytała lekko i szczerze, bo no co z tego ,że wzięła swoje? Kogoś innego brać też mogła!
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jeszcze w temacie związków Luke stwierdził, że domyślał się po ich zachowaniu, że traktowały tę relację serio… ale on nigdy nie wyprowadzał ich z błędu. Było to dość wygodne „mieć kogoś”, przynajmniej w ten sposób starał się zapychać pewną lukę w swoim życiu. No i mogło przydarzyć się tak, że paru z nim powiedział, że je kocha, chociaż dobrze wiedział że to nieprawda, bo nawet nie rozumiał znaczenia tych słów. Po prostu, uważał że akurat w danym momencie wypadało to powiedzieć albo mówił to, żeby je udobruchać. Więc tak, Luke w komunikację był chujowy. Nigdy w życiu nie był w zdrowym związku, więc nie wiedział na czym one polegały. Jeśli seks był dobry i panna się zbyt wiele go nie czepiała, to dla niego było okej i mógł w takim nieszczerym związku tkwić. I kończyło się na tym, że mówił lasce jedno, a robił zupełnie coś odwrotnego. Z kolei w temacie utraty dziewictwa Cami stwierdził, że pierwsze razy na imprezach to chyba najbardziej typowa młodzieżowa rzecz. A słysząc jej historie z porsche uniósł wysoko brwi – raz, że jej starzy musieli być naprawdę, ale tak naprawdę dziani, że dali ot tak taki prezent nastolatce. A dwa, że w Rosji rozbili jedynie dwa auta heh.
Także tak, pobyt w Niemczech zakończyli w bardzo udany sposób. Luke miał pewne obawy, czy po zdobyciu nowych dokumentów Cami nie stwierdzi jednak, że woli już wracać do Australii, ale ku jego radości nie wspominała nic o końcu wycieczki na tym etapie. Oczywiście tej radości nie okazał, bo to przecież frajerskie, więc rzucał jedynie hasła w stylu „fajnie, że się nażremy pizzy i makaronu”. Ale choć nie ogłaszał wszem i wobec swojej radości, to kiedy byli na dwóch kolacjach, a w międzyczasie w hotelu, uśmiech ani na moment nie schodził mu z ust. Więc tak, nie musiał zbyt wiele mówić, żeby widać było po nim jak dobrze się w tym momencie czuł. No ale wszystko co dobre, oczywiście zbyt szybko się kończy. I humor totalnie zjebał mu się, kiedy poczuł się jak te 4 lata temu, kiedy otaczał się głównie ludźmi uzbrojonymi w dragi. A w rolach głównych Erin, jego laska, która po ich kłótni wróciła do domu i w samotności wstrzyknęła sobie o tę jedną działkę za dużo. I Luke - gość, którego tak pochłonęła zabawa, że nie zareagował na żaden z jej telefonów i przypomniał sobie o jej istnieniu nad ranem, kiedy było już po wszystkim… A teraz znowu miał przed sobą dziewczynę - która z innych przyczyn niż Erin co prawda – była dla niego ważna, a on poczuł, że tym razem powinien zachować się jak należy. Czyli ją chronić… na swój sposób.
– Powiedziałem, że nie chcę, to nie chcę – odparł stanowczo, trochę chłodniejszym tonem niż zamierzał. A potem uniósł lekko brew. – Zazdrosny? O tego kmiota? - prychnął, a potem lekko nachylił się w jej stronę. – Gdybym był zazdrosny, to uwierz mi, wiedziałabyś o tym – czyt. dałby mu po mordzie albo kazał mu wypierdalać, zero półśrodków. Oczywiście czuł lekkie ukłucie zazdro, że nie skupiała uwagi tylko na nim, no ale bardzo starał się tym razem hamować, żeby nie wyszły znowu takie kwiatki jak wtedy z Shadow. – No i to, że… że jesteśmy w obcym kraju na podrobionych dokumentach i jeśli coś ci się stanie, to leżymy. I nie mamy ubezpieczenia, więc nigdy się nie wypłacimy – wymyślił na poczekaniu. – Po prostu już nie bierz, żeby nie narobić nam kłopotów, to taki wielki problem dla ciebie? – spytał wywracając oczami.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Oboje szukali czegoś, co chyba było czymś podobnym, ale każde z nich pakowało sie w to od dupy strony. Aami była tutaj większą chujką, bo on nigdy nie obiecywał im niczego stałego i na zawsze, a ona szukała mężów… więc no obietnice są w to wszystko z urzędu wpisane. I była tego świadoma. On był zagubionym dzieckiem, które nigdy nie potrafiło się odnaleźć, ale próbowało. Ona była rozpieszczoną księżniczką, która chciała przeskoczyć to co trudne.. i uciec od problemów. Zdecydowanie nie chciała o tym myśleć, ani tego analizować, jedyne co mogła i potrafiła zrobić, to dać mu furtkę z tych myśli, że był najgorszym typem. Bo nie był. W związku najważniejsza jest komunikacja. Właściwie to w każdej szczerej relacji, bardzo ciężko się bez niej obyć.
Uśmiech przy dobrym jedzeniu to normalna sprawa, przecież totalnie Cami cieszyła się z tego samego powodu, a nie z… no jakiegoś innego! Halo, no są pewne priorytety w życiu, a pyszne jedzenie zawsze jest numerem jeden.
A co do towarzystwa, Cami po prostu miała chyba taką twarz, że od razu było widać, że sobie czasem lub imprezować. Ale nie oceniała nikogo, bo doskonale wiedziała, że ćpanko pod krawatem jest takie same jak ćpanko w klubie, czy na łące. Nie różni się niczym. Dla niej to była po prostu zabawa, więc kompletnie nie spodziewała się, że Luke uzna to za coś innego.
- Oj oj, a co to za zły humor? Jak chcesz już iść do hotelu spać, to śmiało, nikt cię nie zmusza do zabawy - zapewniła go, uznając że może już jest zmęczony i dlatego jest taki marudny? No dziwna sprawa, ale przecież nie będzie oceniać!
- Okej, jak mówisz coś takiego, to trochę mam wizję jak gonisz nas z nożem - rzuciła z rozbawionym uśmiechem, licząc na to, że go rozbawi i że jakoś rozładuje sytuację, która zaczynała się robić.. dziwna.
- Teraz to nas co najwyżej deportują, nie dramatyzuj - wywróciła oczami, a potem westchnęła, bo może miał trochę racji i przez to że już w Rosji wpakował się w tarapaty przez nią… no nie chciała żeby znów cierpiał. Ale z drugiej strony jego słowa jej się nie podobały, więc walczyły w niej dwa wilki.
- Jestem dużą dziewczynką i nie martw się, jak mnie zgarną będę udawała że cię nie znam.. tato - uniosła brwi, znów wahając się między buntowaniem się, a wyrzutami sumienia. A potem wstała, bo oczywiście nawet nie wpadła na to, że mu chodzi o jakieś przedawkowanie, no i przeszła się w stronę balkonu klubu, gdzie ludzie chodzili na fajkę. A kiedy stanęłam przy barierce, odwróciła się żeby spojrzeć na Luke’a. - No masz, bawię się gdzie nikt nie widzi, masz z tym taki wielki problem? - no wyrzuciła, zanim pomyślałą, żeby tego nie mówić. Może faktycznie nie powinna ćpać.. ale było już za późno.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Cami otwierała mu furtkę, a Luke coraz śmielej stawiał kroki w jej kierunku. Jeszcze bał się przez nią przejść, nie wiedząc co czeka go tuż za nią. Ale to, że miał poczucie że Cami go akceptuje pomimo wszystkiego, co jej do tej pory o sobie opowiedział, dodawało mu otuchy. I powoli zaczynał widzieć światełko w tunelu zwanym akceptacja samego siebie. Cami nawet nie miała pojęcia, jak ważną rolę odgrywała w jego życiu. Luke powoli ją odkrywał, ale nie był jeszcze w stanie ująć tego w żadne słowa.
Luke sam nie spodziewał się po sobie takiej reakcji. Przecież w Niemczech było jeszcze wszystko okej, w ogóle mu do głowy nie przyszło, żeby odradzać jej branie dropsów, co do których nie miała nawet pewności co to. Jednak tu, gdzie wylądowali dzisiaj klimat był zupełnie inny, bardziej frywolny. Takie jak w najmroczniejszych momentach jego życia. Do tego dochodziło to, że ostatnie godziny spędzili w tak beztroski sposób. W umyśle Luke’a pojawiła się wizja utraty tego wszystkiego i głównie to go tak striggerowało.
– No chyba żartujesz, że sobie pójdę i cię tu zostawię samą – odparł natychmiast. No teraz to już w ogóle miał flashback pełną gębą, ale i bez niego rozdzielanie się nie wchodziło w grę. A następne jej słowa wcale nie spowodowały, że się rozchmurzył.
– A co, chciałabyś z nim uciekać? – wypluł z siebie to pytanie, zanim uświadomił sobie jego bezsens. Cami była tu z nim. Było jej dobrze, mieli dalsze plany RAZEM, więc… stop. Oczywiście, że dopadło go w tym momencie czarnowidztwo, bo przecież niczego sobie nie obiecywali i tak jak Cami zasugerowała podczas ich rozmowy i jego byłych laskach – nie ustalili żadnych zasad, więc teoretycznie panowała między nimi wolna amerykanka.
– Nie dramatyzuję, mam trzeźwy osąd sytuacji. Zwolnij trochę z tym ćpańskiem, to też taki będziesz miała – odparł, znowu wchodząc w ten niemiły ton. Dalsze uderzanie w te nuty wydawały mu się łatwiejsze, niż powiedzenie wprost, że się po prostu o nią martwi.
– Nie o to mi, kurwa, chodzi. I nie nazywaj mnie tak – warknął. Oczywiście, że oczekiwał że Cami przeczyta mu w myślach o co mu tak naprawdę chodzi, bo jak na razie on mówił o jednym, ona o drugim. Nic dziwnego, że pojawiło się miedzy nimi nieporozumienie. I tu właśnie wracamy do głównego problemu między nimi – komunikacja, a w zasadzie jej brak.
Od razu ruszył za nią, kiedy przeszła w stronę balkonu i zamarł, kiedy oparła się o barierkę. – Tak, mam problem, bo zachowujesz się jak rozkapryszony bachor. I odejdź od tej barierki, bo zaraz odpierdolisz jakąś głupotę – nakazał stanowczo, bo oczywiście że zaczynał mieć najgorsze wyobrażenia, zwłaszcza, że klub umiejscowiony był na dość wysokim piętrze.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami była świetna w otwieraniu.. ale puszki pandory. Zawsze jakaś się znalazła w jej pobliżu, nawet wtedy, kiedy coś wydawało się tak niewinne… jak ogłoszenie na współlokatorkę. A kto wie jakie będą konsekwencje? Przecież dopiero uchyliła wieko chociażby dla Luka, równie dobrze może się zaraz dać przerosnąć emocjom i wspomnieniom, i wrócić do nałogu. Albo pokłócić z całą rodziną… wykopywanie trupów z szafy ma do siebie to, że nigdy nie wiadomo jak daleko i długo będą jebać.
I tak, Cami nie miała pojęcia o co chodzi Lukowi, bo jeśli dobrze pamiętam, towar też mu kiedyś podkradała, więc wiedziała, że nie był dzieciakiem przerażonym że jego mózg zmieni się w jajecznicę. Są tak starzy, że na pewno pamiętają te stare reklamy, że to twój mózg po narkotykach.
- Bo niby sobie sama nie poradzę? - uniosła brwi pytając oczywiście z kpiną, bo no nie wiedziała co za fazę Luke nagle miał, ale nie podobała jej się ani troche. Nie potrzebowała bohatera. A na jego kolejne słowa tylko uśmiechnęła się z wyzwaniem, bo oczywiście, że mu teraz nie odpowie nie zapewni go, że z nikim nie chce zwiewać, ani tym bardziej że chce przy nim być. Miałą niefajny flashback do ostatniego razu, kiedy Luke oceniał jej wybory i basically nazwał ją dziwką. Yup, Cami to pamiętliwa pizda. Ma dużo miejsca w głowie, skoro wypiera wszystkie trudne emocje i skomplikowane wspomnienia…
- Ale ja nie chce, po co mi on? - prychnęła cicho - jestem na wakacjach - podsumowała. A kiedy powiedział, że ma go nie nazywać swoim starym dodała - tato - z czystej przekory.
- To kiepski tekst do kobiety, którą ruchałeś dzisiaj rano, nie stawia cię to w jakimś super świetle - odpowiedziała, a potem skoro on kazał jej się od barierki odsuwać, to ona weszła na nią dupą i usiadła tak, przodem do niego. - No i co? - rzuciła z wyzwaniem, bo owszem, nie zamierzała mu tutaj nic ułatwiać. Była z niej bardzo uparta pizda.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
O tak, ryzyko, że Luke’a przerośnie grzebanie w swojej przeszłości i wywlekanie tego całego szamba na światło dzienne, było bardzo duże. Co prawda jako nastolatek swoją przygodę z dragami zaczął od zwykłej ciekawości, ale z czasem zauważył, że używki pomagają mu nie myśleć zbyt wiele. Dzięki nim uciekał od rzeczywistości, choć bardzo starał się przekonywać samego siebie, że robi to tylko dla fanu. Więc tak, stąpał po cienkim lodzie, dlatego tak bardzo potrzebował w tym wszystkim asekuracji.
A co do wykradania zapasów, to towar który Cami znajdowała pochowany gdzieś po mieszkaniu nawet nie należał do Luke’a, a do typa który wtedy w Shadow zarywał do Cami. Luke go jedynie przechowywał. Oczywiście ostro się kiedyś pokłócili o te braki, bo Luke z kolei był przekonany, że po prostu typ dał mu mniej niż potem się upominał i masz babo placek.
– Nie licytuj się tu teraz ze mną, nie wyjdę stąd bez ciebie i koniec kropka – odparł, czując że powoli triggeruje go jej lekceważący ton. Cami była pamiętliwą pizdą, za to Luke był zawziętym chujkiem, który uważał że jak coś powie, to tak ma być. I nie miał zamiaru odpuszczać, bo nie wyobrażał sobie, że on miałby siedzieć w hotelowym pokoju i obracać się z boku na bok, kiedy Cami jest tu sama, naćpana. No nie i chuj.
– Żebyś nie wkopała w jakieś kolejne gówno i siebie i mnie, turystko - prychnął, zaciskając mocno szczękę słysząc kolejne „tato”. Ależ go ta cholera prowokowała. A potem zmarszczył brwi, bo uderzyły go jej kolejne słowa, ale wcale nie dlatego, że niby stawiało go to w złym świetle.
– Kiepsko to mówić do faceta, który cię rano ruchał, per tato – odpysknął natychmiast, a kiedy wskoczyła na barierkę, to… no właśnie. - CZY CIEBIE DO RESZTY POPIERDOLIŁO?! – wydarł się i od razu do niej podszedł, złapał za biodra i ściągnął z barierki. – Ocipiałas? Chcesz skończyć te swoje wakacje jako naleśnik na drodze? Kurwa, czy ty zapomniałaś dzisiaj zabrać ze sobą mózgu na tę imprezę? – i tak krzyczał na nią, krzyczał, krzyczał… Mocno przy tym gestykulując, tak ten włoski klimat mu mocno wjechał. Był oszołomiony tym, co przed chwilą odwaliła. I cholernie przestraszony tym, co mogło się stać. – Wypierdalamy stąd - zarządził na koniec i złapał ją lekko za ramię, po czym pociągnął w stronę wyjścia.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Dla Cami do ucieczki od własnych problemów, kłopotów i myśli były o wiele łatwiejsze, bo po prostu sięgała po własną głupotę i własny umysł, żeby kreować nowa rzeczywistość. Możliwe że właśnie dzięki temu prochy i chlanie było dla niej wciąż rozrywką, nawet jeśli w jakimś stopniu wciąż wysoce ryzykowną i tak naprawdę mocno toksyczną. I kto wie, może łatwiej jest właśnie u Luke’a, który może wyeliminować używki i sobie z tym poradzić? A ona musi się mierzyć ze swoją własną głową, problemami, przeszłością, charakterem.. nie da się od tego odciąć na żadnym odwyku.
- Żywa lub martwa, na nogach, ramieniu lub w dywanie? - no on miał dość jej lekceważenia, ona jego pierdolenia. Bo nie była kimś, komu można rozkazywać, a już na pewno nie w takiej sytuacji, kiedy doskonale panowała nad sytuacją. Według siebie, oczywiście.
- Nie martw się, w razie wpadki nie wkopuje swoich współpracowników, a ty masz już dokumenty i wiesz którędy do domu - no nie przyjmowała innej wersji, że chodzi o wpakowanie i jego w kłopoty. Bo co innego pozostawało? Na pewno nie coś, co gotowa była sobie uświadomić, czy wypowiedzieć na głos, bo w jej głowie nie było nikogo, kto kiedykolwiek się o nią troszczył, zawsze chodziło o to jak sprawa wygląda z boku przy jej rodzinie, a potem… no potem nie pozwalała nikomu być na tyle blisko niej, żeby z tego korzystać. Więc tak, to były dla niej nieznane, nowe terytoria. I nie była gotowa na sięganie po lunetę i analizowanie ich krok po kroku.
- Jesteś tak podobny do swojego, te same techniki, no łatwo się pomylić - odpowiedziała, na sekundę wracając do próby obrócenia tego wszystkiego po prostu w żart, a jak wiadomo, ruchanie z jego ojcem było ultimate inside joke. Nie aż tak obrzydliwym, skoro nie byli ze sobą spokrewnieni.. ani nie byli nawet jakoś specjalnie blisko.
I kiedy on zapytał czy ją popierdoliło, to chciała coś odpowiedzieć, ale wtedy jego ręce znalazły się na jej biodrach i szarpnął ją nieprzyjemnie, przez co niezgrabnie wylądowała na ziemi i o mały włos, a skręciłaby sobie kostkę. Dlatego pierwsze co zrobiła, to spoliczkowanie go po jego kolejnych słowa.
- Najwyraźniej powinna była zapomnieć zabrać ciebie - odpowiedziała oschle, mrużąc gniewnie brwi. A kiedy on złapał ją za ramię, ona zaparła się w miejscu i pacnęła go w dłoń.
- Puść mnie. Natychmiast - rzuciła chłodno, mierząc go gniewnym spojrzeniem. - Nawet nie myśl o tym żeby teraz mnie dotknąć, bo problemy na tej imprezie będą twoim najmniejszym zmartwieniem - zagroziła mu, a potem go wyminęła, zamierzając zgubić się w tłumie i na razie do niego nie wracać. Ale nie skierowała się na parkiet w ramiona żadnego faceta, a wybrała wyjście z klubu, tyle że te na tyłach, a nie główne.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Zignorował jej słowa o nogach, ramieniu i dywanie (choć żadnej z tych opcji nie wykluczał), za to głośno wypuścił powietrze z ust, czując że dochodzi do skraju swojej cierpliwości. A przecież nie miał czym szastać! I tak wywracał oczami ku górze, dopóki nie dotarły do niej jej kolejne słowa.
– „Współpracowników”? Okej. Ekstra. No masz rację, może lepiej już zakończyć tę wycieczkę – skomentował, bo oczywiście że urażona duma mocno. Przygryzł wargi, żeby nie wybuchnąć teraz w zupełnie innym kierunku, w którym chciał. To znaczy nie do końca chciał, ale co zrobisz jak masz niewyparzony język i nie umiesz na spokojnie wytłumaczyć, o co ci chodzi. Oczywistym też było, że odbierał to wszystko jako drwinę ze swojej troski, bo przecież nie miał pojęcia, że Cami aż tak bardzo nie wiedziała, o co mu chodziło.
– Jak tak ci za nim tęskno, to do niego wracaj, dzieciaku – wysyczał, bo choć totalnie bawił go ten żart, tak teraz nie było mu do śmiechu ani trochę, już za bardzo zafiksował się na byciu niszczycielem dzisiejszej dobrej zabawy. I dalej nie rozumiał, co w tej sytuacji ją jeszcze bawiło.
Nie spodziewał się, że przy ściąganiu jej z barierki Cami się zachwieje i ledwo uniknie kontuzji. Nie zdążył nawet nic powiedzieć, spytać, czy wszystko okej, bo już za chwilę jej otwarta dłoń z impetem wylądowała na jego policzku. Miała moc, wiedział to już od dawna przecież. Ale też ani na chwilę nie wyszedł ze swojej samozwańczej roli jej wybawcy i właśnie stąd wzięło się łapanie jej za ramię. Ale szybko ją wypuścił, bo nie chciał się z nią szarpać, a aż takiego oporu z jej strony się nie spodziewał. Słuchał jej, a do jego mózgu zaczynało powoli dochodzić co się stało i jak ją przed chwilą potraktował.
– Hej, poczekaj – zawołał, kiedy Cami ominęła i zaczęła kierować się do środka. Na razie nie wiedział, dokąd zmierzała, ale nie było to dla niego ważne. Wszędzie by za nią poszedł… – No i gdzie idziesz? Poczekaj, wrócimy razem do hotelu – mówił pokonując za nią całą drogę do wyjścia przez tylne drzwi. I kontynuował swoja tyradę również wtedy, kiedy znaleźli się na ulicy. – No do cholery jasne, poczekaj – podbiegł do niej, a następnie wyprzedził ją zastępując jej drogę. – Wkurwiłaś się, rozumiem, wróćmy do hotelu, tam ochłoniemy i odpoczniemy – mówił do niej, kierując dłonie w stronę jej ramion, tak aby ją zatrzymać przed sobą. Ale w ostatnim momencie wstrzymał wodze i jego dłonie zastygły w powietrzu, tuż przed nią.
ODPOWIEDZ