kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- Nie, wspólników! -no odpowiedziała po chwili, bo jednak źle zabrzmiało jej to po chwili, ale przez substancje krążące w jej żyłach, nie miała aż takiego sprawnego i sprytnego umysłu. - Wspólnik okrada z tobą bank, a ty możesz go wsypać, albo nie. Albo potem dostać kosę w kiciu pod żebra… ze szczoteczki. Wyobraź sobie to poświęcenie… - pokręciła głową, bo jednak więzienie to nie normalne życie, gdzie sobie możesz iść po kolejne, na pewno jest jakiś przydział, a do tego nie ma porządnego dentysty, więc musisz kogoś mocno hejcić, żeby poświęcić swoją higienę i zdrowie, żeby kogoś podźgać. I tak, pewnie to był moment na takie rozkminy, ale skoro już była pod wpływem różnych rzeczy, to nie mogła mieć zbyt wiele sensu w swoim zachowaniu.
- Nie martw się, seksting znajdzie nas wszędzie - zapewniła go, oczywiście z czystej złośliwości. Bo tak. Bo musiała. Bo jeszcze miała nadzieję, że Luke tylko się zgrywa, w jakiś roleplay czy coś. Ale nie, on najwyraźniej był bardzo poważny. Więc dostał w ryj. Po raz kolejny. A potem po łapach, do kompletu. I oczywiście, ona nie planowała się zatrzymywać, nawet kiedy on za nią wołał.
- Sam sobie wracaj, nigdzie z tobą nie idę, odpierdol się ode mnie - podsumowała krótko, nie zatrzymując się nawet, kiedy stanął przed nią, a po prostu go wymijając i znów dając mu łapach, na wypadek gdyby znowu chciał ją za coś łapać.
- Nie obchodzi mnie co masz do powiedzenia, nie waż się za mną iść, powiedziałam ci. Kończymy wspólną wycieczkę - podsumowała, przypominając mu o jego własnych słowach, a potem skręciła w jakąś uliczkę, oczywiście mając w planach zgubić jego trop. Nie chciała teraz słuchać co miał do powiedzenia, nie chciała wiedzieć skąd to wynikało, ani nie chciała o tym rozmawiać. Teraz chciała być sama.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jedyny raz w trakcie tej rozmowy pozwolił sobie na uniesienie kącika ust, kiedy z przejęciem tłumaczyła mu jak to nie warto lądować w pierdlu, bo cię zajebią szczoteczką do zębów. No i określenie „wspólnik” było już bardziej akceptowalne i nie już nie było o co strzelać focha. Czuł, że byli takimi partners in crime, ale w takim dobry tego słowa znaczeniu. On był jej Clyde’m, a ona jego Bonnie, nawet jeśli pistoletu pozbyli się już dawno w Rosji.
– To musisz mocniej napierdalać w ten telefon, którego nawet przy sobie nie masz, żeby mój stary nie znalazł sobie w międzyczasie jakiejś sztuni na zastępstwo – prychnął. Na roleplay czasami miał ochotę, ale w tym momencie był już za bardzo nakręcony, żeby uderzać z nią w dirty talk. No i jak na razie zamiast na dirty talk zapowiadało się bardziej na jakieś dirty rozgrywki między nimi. On na nią krzyczał, ona mu spuszczała radośnie wpierdol. No normalnie aż się poczuł, jak w domu.
– No i gdzie niby pójdziesz? Masz w hotelu wszystkie rzeczy, poza tym jest kurwa noc, gdzie ty chcesz łazić sama w takim stanie? No weź się nie wygłupiaj, uparta babo – oczywiście, że ruszył za nią, podejmując jeszcze próby zatrzymania jej. I bolało go to, że Cami mimo jego protestów ani na moment się nie zatrzymała. Za to on się w końcu zatrzymał, kiedy oznajmiła mu, że to koniec wycieczki. Że teraz już naprawdę każde idzie w swoją stronę. Ciężko oddychając odprowadził ją wzrokiem, mając nadzieję że naprawdę nic jej się nie stanie i żaden pacan jej nigdzie nie zaczepi. A jak zaczepi, to da mu w ryj tak jak Lukowi. Zrobił jeszcze w jej stronę parę kroków, ale po chwili zgubił ją z pola widzenia.
Kiecy wrócił do hotelu, ułożył się w łóżku tak jak stał, w ubraniu. Zapalił jedynie nocną lampkę po swojej stronie i nie zmrużył oka. Był wkurwiony na siebie, na nią i żeby się nie rozdrabniać – na cały świat. Nie wiedział ile czasu minęło od momentu jego powrotu, do momentu w którym usłyszał jak drzwi się otwierają. Słyszał z sypialni jak Cami kręciła się po ich mini salonie i nawet wspiął się na łokciach, żeby widziała, że nie śpi. Tyle, że nie przyszła do sypialni. Poczekał, aż w salonie zapadnie cisza świadcząca o tym, że Cami poszła spać i dopiero wtedy zgasił swoją lampkę. Po około pół godziny miotania się po łóżku bez zmrużenia oka wstał, wziął z łóżka koc, przeszedł do salonu i okrył ją szczelnie, a potem wrócił do ‘siebie’. Po pół godzinie pozostawania w trybie czuwania znowu wstał, przeszedł do salonu, żeby się upewnić czy z Cami wszystko okej… i czy oddycha, nieudławiona swoimi rzygami. A następnie usiadł sobie na podłodze przy kanapie i czekając aż Cami się obudzi, sam w końcu zasnął na podłodze.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No tak, tak właśnie było, Cami to wiedziała. I w sumie to był dosłownie jej wspólnikiem, bo przecież zamieszkiwali w tym pokoju hotelowym totalnie nielegalnie i rano będą musieli zmienić pokój, żeby nie kusić losu. Też średnio to legalne, ale hej, kto by się przejmował. Ludzie, którzy zostają w takich hotelach na pewno nie przejmują się tym, że wypłata ich pracowników wynosi mniej niż jedna noc w takim hotelu, w którym oni bywają sobie co tydzień. Można wręcz to nazwać karmiczną sprawiedliwością! A wiele osób nawet nie zauważy tych dwóch dodatkowych nocy na swoim wyciągu…
- Zapytaj ojca jak potrafię napierdalać, kiedy naprawdę się staram - uniosła brew, przyjmując pozorny lekceważący wyraz twarzy, ale w jej oczach były małe iskry chochliki. No, ale bardzo szybko zniknęły i nie zapowiadało się na to żeby miała wrócić.
- No i co? To nie są nawet moje rzeczy, a myślisz że przed laty spierdalałam z trzema walizkami, czy z torebką i suknią ślubną? - prychnęła, bo nie doceniał jej. Może i jej szafa pękała w szwach na chacie, ale nie była przywiązana do swoich gratów. Rzeczy mają służyć człowiekowi i nie mogą być świętością, bo who cares, ostatecznie to tylko szmaty. Świat jest ich pełen, od sklepów po wysypiska śmieci.
- Byle jak najdalej od ciebie - no dla niej odpowiedź była jasna, halo. Była dużą, samodzielną dziewczyną, można nawet wręcz powiedzieć, że kobietą, skoro trzydziestka coraz bliżej. Nawet jeśli czasem zachowywała się nieco dziecinnie, to już dawno ogarnęła jak sobie radzić bez niczyjej pomocy. Wręcz z tą pomocą nie wiedziałaby jak funkcjonować…
Wiedziała za to jak odchodzić i uciekać. Niemniej teraz wybrała tą pierwszą opcję, nie biegnąc, a po prostu go zostawiając samego na ulicy. I czuła, że nie powinna tego robić.. ale tam głębiej działało się coś silniejszego, coś co sprawiało, że cieszyła się, że może odejść i zostawić go za sobą. Wolność, z której nie była gotowa zrezygnować, nie wtedy kiedy między nimi było o wiele więcej pytań i odpowiedzi. Ale zamiast wsiąść do pociągu bylejakiego, czy iść z kimś ćpać, ruchać się, czy jakkolwiek inaczej odreagować… poszła na plażę, sama. Nie żeby ostatnie było dla niej czymś nowym, w końcu zawsze uciekała sama, więc samotność pozwalała jej się pozbierać. Na plaży usiadła, pozwoliła żeby ciepłe fale obmywały jej stopy, z których zdjęła buty i położyła się, zastanawiając się nad tym, czy gwiazdy na niebie wirują, czy jednak na nią spadają i zaraz skończy się świat. Spędziła na plaży czas niemal do świtu, trochę leżąc, trochę chodząc, a trochę tańcząc w rytm muzyki fal. A kiedy zaczęło z niej schodzić to, co wpakowała w swój system, podjęła decyzję, której jeszcze nigdy wcześniej nie podejmowała. Że wróci. Więc tak, wróciła do hotelu, starając się być jak najciszej, gdyby jednak zmieniła zdanie i chciała zwiać. Zdjęła sukienkę i w samej bieliźnie położyła się na kanapie, nawet nie sprawdzając, czy Luke jest w pokoju, czy nie. A potem zasnęła i to dość szybko, snem poimprezowym, więc nawet nie poczuła, kiedy Harry przyszedł i położył się na jej tyłku. A kiedy sie obudziła, oczywiście zastanawiała się, czemu właśnie patrzy na Luke’a na ziemi. Przez chwile mu się przyglądała, po czym ostrożnie wyplątała się z koca i wzięła psa pod pachę. Poszła do łazienki, gdzie się rozebrała i zrobiła sobie kąpiel. Z łazienkowego telefonu zamówiła bogate śniadanie do pokoju, a potem weszła do wody pełnej piany i zrobiła z dodatkowych ręczników coś na kształt gniazdka dla Harry’ego, żeby mógł sobie z nią siedzieć w wodzie, trochę pływać, ale za bardzo się nie przemęczać. I w ciszy po prostu sobie tam z nim siedziała, analizując to co się stało w nocy i to…. czemu wróciła.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Nie muszę pytać, dobrze wiem jak napierdalasz. Mam to co rano i co wieczór i nawet nie muszę się o to starać – warknął i tym razem on posłał jej kpiące spojrzenie. Celowo chciał jej utrzeć nosa, bo choć anal z ojcem był ich typowym żarcikiem, to wiedział że teraz robiła to, żeby go wkurwić i jeszcze bardziej docisnąć gaz do dechy.
– Oh wybacz, zapomniałem, że spierdalanie od niewygodnych tematów masz we krwi. I tylko „ja, ja, ja” w tym wszystkim, cholerna egoistko, nawet się nie obejrzysz i nie zastanowisz, czy może ktoś kurwa inny nie ma racji! – odkrzyknął jej, kiedy coraz szybciej zaczynała się od niego oddalać. I tak, wiedział że znowu uderzył w znaną im już dobrze nutę oceniania jej. Ale wypowiedział to i nie było takiej siły, która pozwoliłaby mu to cofnąć. Nawet pomimo jego początkowych dobrych intencji, bo teraz już nie trzymał się tematu i wszystko eskalowało do wyciągania sytuacji z przeszłości i tych jej wszystkich uników, kiedy zadawał jej pytania, a ona odwracała się do niego dupą.
No i w końcu zatrzymał się, bo znowu duma mocno. Nie chciała go, jego towarzystwa? Nie będzie się jej narzucał. Choć tak naprawdę miał ochotę wrzucić ją sobie na bark i zaprowadzić siłą do hotelu.
– To leć sobie, do kolejnych ludzi z którymi pobędziesz przez 5 minut, a oni w jeszcze krótszym czasie zapomną, że w ogóle kiedykolwiek pojawiłaś się w ich życiu. I dalej, żyj sobie jak ten duch, miej wyjebane na tych, którzy chcą dla ciebie dobrze, bo coś dla nich znaczysz! – ups, zapomniałam dać trigger warning dla Cami. Ale oj tam, oj tam, była pijana i naćpana, na pewno nie zapamięta jego ostatnich słów. Za to z całą pewnością zapamięta te najgorsze, bo że była pamiętliwa, to już ustalone. – Kurwa! – podsumował zanim zdecydował się za nią pójść, zrobić ten krok do przodu nie tylko tu i teraz, ale i w całej ich relacji niemalże, stracił ją z oczu. Zniknęła z jego pola widzenia tak samo nagle, jak pojawiła się w jego życiu.
To była jedna z najgorszych nocy w jego życiu. Pełna wyrzutów sumienia i niepokoju, przez które nie udało mu się zmrużyć oka. Po głowie kotłowało mu się jedno pytanie – czy Cami jest bezpieczna, gdzie teraz jest i co i z kim robi. Chciał ją chronić, a doprowadził do tego, że była teraz potencjalnie narażona na jeszcze większe niebezpieczeństwo. You had one job, Luke! Dlatego kiedy wróciła poczuł ogromna ulgę i postanowił doprowadzić do końca swoja ‘misję’ – dlatego przez resztę nocy towarzyszył jej na podłodze, tak żeby w razie czego mógł zareagować w porę, a nie dopiero wtedy, kiedy łaskawie przypomni sobie o jej istnieniu, tak jak już kiedyś postąpił.
Kiedy się przebudził, Cami już obok niego nie było. Nie było też nigdzie Harry’ego, co dla niego było jednoznacznym sygnałem, że doprowadziła swoje wczorajsze zapowiedzi do końca. Nie patrzył już nawet, czy wzięła swój plecak, czy nie. Jedynym plusem w tym wszystkim było to, że przynajmniej mógł jeszcze nad ranem się upewnić, że żyje. A teraz… pewnie długo się nie dowie, gdzie teraz uderzyła. A kiedy usłyszał pukanie do drzwi, podbiegł do nich na złamanie karku. Ale niestety, to był jedynie room service, na który Luke nie miał teraz najmniejszej ochoty. I tak siedział przez dłuższą chwilę na kanapie, aż w końcu zdecydował że nic tu po nim. I kiedy przechodził do sypialni po resztę swoich-nie swoich rzeczy, usłyszał z łazienki cichy szczek. A potem chlupnięcie wody. Opcje były dwie – albo Harry siedział tam zamknięty i pił wodę z kibla, albo… Luke zrobił krok w kierunku drzwi, ale tuż przed wejściem do łazienki zrezygnował i wrócił po stolik na kółkach z żarciem. I tak oto wyposażony wjechał na pełnej do łazienki. Oczywiście bez pukania, no bo bez przesady.
– Czy zamawiała pani room service? Mamy dzisiaj dobrą promocję, potrawka z barana za pół ceny i do tego dorzucamy rozmowę o Jezusie gratis – oznajmił, a w roli barana występował oczywiście on sam. Zaparkował przy wannie, przywitał się z psiakiem, a potem przysiadł na krawędzi wanny. Przez chwilę w milczeniu wpatrywał się w podłogę, aż w końcu zdecydował się odezwać. – Pogadamy o tym, co się wczoraj stało? – spytał i dopiero teraz odważył się na nią zerknąć. - Gdzie byłaś całą noc?
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami… no Cami wciąż pozostawała sobą. Nie zawstydzała jej jej własna seksualność, ale skłamałaby, gdyby miała powiedzieć że tekst o braku starań nie sprawił, że poczuła się.. dziwnie. Ale nie była jeszcze gotowa na te przekminy. Ani do rozmów o spierdalaniu, bo jak miała spierdalać, jak w teorii nie było od czego, nie? Poza tym niby czemu miałaby brać pod uwagę jego komentarz o jej życiu? To życie było jej i jej zdrowie, A on doskonale wiedział, że jeśli ma brać do siebie, to wszystko, więc znowu wracają do punktu wyjścia, gdzie Luke traktuje ją jak dziwkę. Co nowego.
No ale to było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj. Udawała, że jego słowa przepłynęły wokół niej i że nie pamięta… no dobrze, nie do końca była w kundyckji wtedy, żeby zapamiętać każde słowo i zdanie, ale niektóre jego słowa przez pół nocy obijały się w jej głowie przez co trochę lepiej się utrwaliły. I sama nie do końca była pewna, jakie wrażenie po tej rozmowie… czy raczej monologu miała, ale na pewno nie było ono jakieś super dobre.
No i jak widać, ten kot dachowiec zawsze spadał na cztery łapy! No dobra, z jej rodziną to nie do końca dachowiec, bardziej kot rasowy, który dachowcem został, ale wiadomo o co chodzi. A jak nie wiadomo.. to cóż, może ktoś się zaraz dowie, może nie.
Kiedy wszedł, nawet na niego nie spojrzała i nie skomentowała jego żartów. Zamiast tego głaskała w wodzie ich psa, skupiając wzrok bardziej na nim w tym momencie i celowo przeciągając ciszę.
- Nie ma o czym gadać - podsumowała, bo jak dla niej powiedział wczoraj wszystko, co chciał. Tylko wnioski z jego słów zapewne mieli dość odmienne. - Od kiedy to twoja sprawa? - i odpowiedziała pytaniem na pytanie, po czym sięgnęła po pierwszy talerz, odsłaniając go.. i znajdując tam tosty francuskie. Więc sięgnęła po nie, razem ze sztućcami i ustawiła sobie na boku wanny go, żeby zacząć jeść.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke był zajebisty w pierdoleniu każdej ważniejszej relacji w jego życiu, więc w zasadzie nie mógł być zaskoczony, że ta rozmowa przebiegła w ten a nie inny sposób. „Rozmowa”… Teraz to już w ogóle miał deja vu, bo dokładnie tak rozmawiał ze swoją eks ćpunką. Kłócili się non stop, okazywali sobie zero szacunku, krzyk w ich komunikacji był na porządku dziennym. Tyle, że Luke tak bardzo się na tej imprezie nakręcił, że zapomniał o bardzo prostej rzeczy – Cami nie była Erin. A wczorajszej nocy niemalże postawił między nimi znak równości. A bardzo nie chciał znowu być tamtym gościem, choć granica między nim a teraźniejszym Lukiem była dość cienka. Natomiast gruba była granica pomiędzy tymi dwoma relacjami, a przynajmniej Luke widział ją coraz wyraźniej.
No i oczywiście był ciekaw, co Cami zapamiętała z tej rozmowy i czy ma go za totalnego chuja, czy tylko umiarkowanego. I czy będzie chciała z nim gadać, czy każe mu z marszu spierdalać. Nie był przygotowany na żadną z tych opcji, a przez niewyspanie nie był w stanie ułożyć sobie w głowie żadnej gadki, więc postanowił, że pójdzie na żywioł. Czyli również bez analizowania, co może, a czego nie wypada powiedzieć na głos. Wiedział, co najgorszego może się stać, ale może była to ta pora, kiedy trzeba było przyjść to na klatę.
Czekał na jej odpowiedź jak na ścięcie, ale nie poganiał w żaden sposób, dając tyle czasu ile potrzebowała. I oczywiście nie zamierzał rezygnować po tym, jak wypowiedziała pierwsze słowa.
– Od kiedy spędziłem całą noc zamartwiając się, czy nic ci się nie stało – odparł tonem, jak gdyby stwierdzał coś najbardziej oczywistego na świecie. – Okej, zróbmy tak. Pogadajmy, wywalmy kawę na ławę. I jeśli po rozmowie stwierdzisz, że chcesz się rozdzielić, że wolisz dalej podróżować sama, to spoko. Uszanuję to i zniknę – zapewnił, spoglądając jak zaczyna częstować się tostem. Sam niczego nie tknął, kompletnie nie miał apetytu.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Jest to prawda, ale ostatecznie i tak łamał o wiele mniej serc niż Cami. I rozczarowywał o wiele mniej osób. Żadna rodzina jego niedoszłego męża nie była zachwycona, że go zostawia, a on zostaje z rachunkiem za wesele.
No i generalnie jak tu nie uciekać, jak grono wściekłych i głodnych ludzi (bo jedzonko jest jednak dopiero na weselu, a nie na uroczystości.. a jak ktoś o 5 rano wstał żeby jechać do fryzjera i kosmetyczki, to jednak ma wielkiego głoda przy sobie, bez litości) widzi, że uciekasz, to może ciebie usmażyć na grillu za zwijkę.Albo zadźgać widelczykami do tortu…
No ale, tu i teraz faktycznie jej wkurwił swoimi słowami i pewnie zapamiętała więcej, niż powinna. Bo pewnie po prostu głupio się tym przejmowała, co ani trochę jej się nie podobało, bo zawsze żyła po swojemu, bez oglądania się na uczucia innych. A tu… ups.
- A kto ci kazał to robić? - odpowiedziała normalnie, lekko. Ona na pewno go o to nie prosiła, ani tego nie oczekiwała, mógł sobie iść spać i skończyć noc po swojemu.
- Ale ja nie mam ci nic do powiedzenia - odpowiedziała po krótkiej chwili zastanowienia się i wróciła do jedzenia tosta. Był cholernie dobry. I wolała się skupić na tym, niż na myśleniu co właściwie to wszystko dla nich oznaczało. Po co zawracać sobie tym swoją piękną głowę, jak mieli o wiele ważniejsze rzeczy... no dobra, nie wiedziała jakie, ale na pewno jakieś się znajdą. Albo Harry im je znajdzie. Przez niego wiedziała, że nie może tak po prostu odejść.. chyba.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
No nic dziwnego, że po takiej ucieczce Cami nie pojawiła się w Lorne Bay przez kilka kolejnych lat. Ludzie mają różne dziwne pomysły, jeszcze ktoś z gości chciałby ją pozwać, żeby odzyskać hajs za tego fryzjera i kosmetyczkę. Już nie wspominając o rodzinie jej fagasów, którzy pewnie na równi z tym, że ich syn zostawał na lodzie, przejmowali się tym co ludzie powiedzą. Cami miała w dupie opinie innych, Luke też… a w zasadzie tak mu się wydawało. Bo jednak obchodziło go to, co Cami teraz o nim myślała.
– Głosy w mojej głowie mi to podpowiedziały – odparł ironicznie. Wkurzała go tym, jak bardzo w dupie miała to, co do niej mówił. Że była tak cholernie zawzięta i uparta. –Okej, to w takim razie ty sobie posłuchasz… – i tak jak stał, a w zasadzie tak jak siedział na krawędzi wanny, czyli w spodniach i koszulce w której wczoraj imprezował, przełożył jedną nogę przez krawędź wanny, potem drugą i usiadł dupą w wodzie naprzeciwko niej. - …skoro już tu siedzimy – podsumował. Przez chwilę wpatrywał się w nią, otworzył usta… i nie wiedział, co powiedzieć ani od czego zacząć. Dlatego postanowił jechać od razu z grubej rury, yolo.
– Jestem Luke i nie biorę od 4 lat – wyrzucił z siebie to, wziął oddech, po czym kontynuował. – Jestem ćpunem. Trzeźwym, ale ćpunem. A to, co działo się wczoraj… kiedyś było moją codziennością. Większość moich znajomych z tamtego okresu albo dalej odbija się od odwyku do odwyku, albo nie żyje. A niektórych tych śmierci byłem niemal świadkiem albo się do nich przyczyniłem, bo byłem tak napierdolony że nie zdążyłem w porę zareagować. Więc nie mówi mi teraz, że nikt nie kazał mi się o ciebie martwić i że powinienem spędzić noc w fazie REM kiedy ty odeszłaś naćpana, bo nie masz pojęcia o jakie tematy zahaczasz – wydusił z siebie, po czym wziął głęboki oddech. Poczuł ulgę, że to z siebie wyrzucił… a potem narastającą panikę, dokładnie z tego samego powodu.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Tak, to prawda. Uciekała od swojej przeszłości z różnych zakątków świata, ale jak miała gdzieś wrócić, to po takim czasie żeby jednak ludzie już zdążyli się wyżyć przeklinając na nią z daleka. I dlatego ostatecznie wróciła do Lorne, które było jej domem i ostatecznie pojawiła się znów we włoszech, na wspaniałą pizzę. Bo przecież nie mogłaby sobie tego odmówić, taki smakołyk! Nie mogła też ryzykować, że wpadnie na swojego niedoszłego męża numer dwa… więc musiała się najpierw zorientować co i gdzie teraz robi.
I to Australia, a nie Ameryka, tam chyba nie pozywają się za byle bzdurę, heh.
- Aha - odpowiedziała na wieść o głosach w jego głowie, tak jakby nie wyczuła tutaj sarkazmu. Ale czy to miało jakieś znaczenie? Wciąż nie zamierzała się tłumaczyć i wcinała sobie francuskiego tosta, kiedy zaczął mówić. Początkowo nawet na niego nie patrzyła, ale kiedy wpakował się do wanny, to jednak odłożyła pusty talerz na wózek śniadaniowy i musiała jakoś się umieścić tak, żeby Harry się nie podtopił za bardzo i żeby było dla nich miejsce wszystkich. Na szczęście wanna była ogromna, a Harry od razu skierował swoje umiejętności pływaka w stronę Luke;a, więc Cami pomogła mu tam dotrzeć. I słuchała go, czując dziwne uczucie w środku i dwie siły walczące ze sobą w jej wnętrzu.
- A nie wyglądasz - odpowiedziała najpierw, żeby zyskać na czasie i żeby nie było tak.. poważnie? Niby już wcześniej odsłaniał jej swoją duszę i tak dalej, ale przyznawanie się wprost do nałogu… no wiedziała ile to kosztuje. Niejeden nałogowiec umiera, bo żyje w wyparciu.
- A ja nie jestem ćpunką i nie muszę trwać w trzeźwości. Ale nie będę ci więcej proponować dragów - dodała, co w jej ustach można uznać, za prawie przeprosiny że to zrobiła. Na szczęście nie wciskała mu ich bardziej, bo teraz to by się idiotycznie czuła..
- Jak ktoś się zaćpa to jest to tylko jego wina, a nie twoja. I może i się przećpam kiedyś, może wjedzie we mnie samochód albo ktoś się włamie na chate i mnie zamorduje, ale nie będę się chować w plastikowej bańce przed tym wszystkim. Nieważne jak bardzo cię to rozczaruje - podsumowała, a potem wzruszyła ramionami - jestem egocentryczną egoistką, zapomniałeś? - no przypomniała mu z jego wczorajszej przekrzykiwanki, a potem sięgnęła po swój ręcznik i wstała, owijając się nim.
- Idziesz dalej spać, czy idziemy coś zjeść? - zapytała, uznając ten temat za skończony. Nie będzie go przepraszać, bo wciąż uważała, że nie ma za co. Jakaś część niej cieszyła się, że się znowu otworzył, a inna… no inna pamiętała, że wszystko sprowadza się zawsze do jednego, tego jak bardzo ją oceniał.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke od razu przechwycił Harry’ego, który do niego podpłynął. Pogłaskał z czułością psiaka myśląc sobie, że chyba tylko przez niego jeszcze do reszty oboje nie oszaleli. Ten psiak był czymś, co połączyło ich wtedy pod prysznicem, jak i teraz, kiedy siedzieli skłóceni w wannie i istniała realna możliwość, że to ich ostatnia niedziela i dzisiaj się rozstaną. Musieli mu się dopłacać dobrymi smaczkami za to, co mu fundowali każdego dnia.
– Każdy by wyglądał jak na ostrych dragach, gdyby spędzał z tobą tyle czasu co ja – odbił piłeczkę, jednak jego ton był zgoła odmienny niż ten wczorajszy. Bardziej przypominał ich stare, niewinne słowne potyczki jeszcze z czasów, kiedy tylko ze sobą mieszkali. Przez moment Luke zadał sobie nawet w głowie pytanie, kiedy to wszystko się tak popierdoliło? Co do przyznania się do nałogu, Luke nigdy się nie wypierał tej części swojej przeszłości. Nie lubił o niej gadać i nie był stanie jej zaakceptować ani się z nią pogodzić, ale wiedział, że już na zawsze pozostanie ona częścią jego jako człowieka.
– Nie o to chodzi. To nie jest tak, że jak widzę dropsy albo koks, to zaczynam się ślinić jak pies Pawłowa. Zapomniałaś już gdzie pracuję? W Shadow naprawdę sprzedajemy dragi, a nie mentosy i cukier puder. – odparł, bo owszem, powiedział jej o swoim nałogu, ale nie dlatego żeby jej to teraz wypominać, ale żeby nakreślić jej kontekst sytuacji. Kolejnych jej słów wysłuchał w ciszy. Luke przez wiele lat spalał się i prawie skończył jak popiół, z którego niestety żaden feniks by już nie powstał. Był blisko śmierci, niemal zajrzała mu w oczy, dlatego wkurzał się na nią, kiedy tak beztrosko o tym wszystkim mówiła.
– Tak, zgadza się. Nazwałem cię wczoraj egoistką – odparł spokojnie z miną nie wskazującą na to, że wstydzi się tych słów albo żałuje ich wypowiedzenia. – Bo jasne, mogłabyś się przećpać, bo w końcu jesteś taka dorosła i możesz wszystko, tyle że nikt nie mógłby się do tego dopierdalać, gdybyś była w tym wszystkim sama. A nie jesteś – dodał obserwując, jak Cami wstaje i owija mokre ciało ręcznikiem. Wiadomo, miał na myśli przede wszystkim siebie, ale przecież mieli też bobasa pochodzącego z niepokalanego poczęcia. I którym łatwo byłoby mu się w tej sytuacji wykpić, ale nie zamierzał udawać, że nie umierał wczoraj z przerażenia i miał najgorsze myśli.
– Poczekaj chwilę, umyję się i możemy lecieć na jakiś lunch – odparł z lekką złością, wstał i zaczął ściągać z siebie przemoczone ubrania. Przez chwilę milczał, aż w końcu – ponownie bez złości, wręcz zaskakująco spokojnie – rzucił, nawet na nią nie spoglądając. – Bałem się, że przedawkujesz. Albo dostaniesz ataku serca. Albo się udławisz swoimi rzygami. I nie zamierzam za to przepraszać – i wrócił do rozbierania się, a następnie chwycił węża prysznicowego, żeby się opłukać.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Jest to prawda, Harry był takim małym klejem, który trzymał to wszystko w ryzach. W sumie to Luke miał po prostu zwyczaj przygarniać przybłędy. Najpierw przygarnął taką Cami, a potem Cami zaczęła sprowadzać inne przybłędy po sobie, z Harrym na czele. Może od początku wiedziała gdzieś w środku, że to jest po prostu dobre i bezpieczne miejsce? Pewnie kiedy po raz pierwszy zjadła jego obiad z lodówki, a on jej nie wyjebał, nawet jeśli na nią krzyczał od początku za te małe kradzieże.
- Powiedziałam, że NIE wyglądasz - przypomniała mu, mając w sumie no…. serio właśnie to na myśli. Wyglądał dobrze, na zdrowego. Nie widziała żeby toksyny przeżarły mu mózg, żeby był na skraju nawrotu… to był w jej sposób wyrażony komplement, którego oczywiście nie umiał docenić, bo oczywiście nie powiedziała go w taki sposób, w jaki komplementy się mówi.
- Dlatego właśnie to powiedziałam - no… spróbowała w inny sposób go pochwalić. Była na niego wkurzona, nie dało się bardziej bezpośrednio. Ale nie dodała, że wciągała kreski i z baru i z zaplecza w Shadow, więc mimo wszystko dostrzega powagę tej rozmowy. I doceniała.
- Tak wiem, nie podoba ci się mój styl bycia i życia, już mi to mówiłeś. Przyjęłam - no podsumowała, bo wciąż czuła się cholernie oceniana przez niego. Więc zmarszczyła brwi - egoistyczna, niedojrzała dziwka, dostałam office memo - zapewniła go nieco znudzonym tonem, a potem wzruszyła lekko ramionami. - Co jeszcze nowego - dodała, bo to nie tak przecież, że zahaczał o to pierwszy raz. I pewnie miał rację, no ale who cares, przecież nie będzie teraz tu zgrywać matki teresy. No dobra, akurat ta była królową hipokryzji i niezłą zwyrolką, więc nie do końca pasuje… ale no świętej nie będzie udawać. Mówiła mu serio, że akceptuje swoje życie i przeszłość i nie zamierza się z tego powodu biczować.
- Okej, nie utop przypadkiem Harry’ego - przypomniała mu, rzucając mu jeszcze jedno spojrzenie, kiedy się rozbierał. Wzięła z wózka kawę i piła sobie ją powoli, owinięta w ręcznik i obserwując jego poczynania. A kiedy się odezwał i na nią spojrzałl, uniosła brwi.
- No fajnie, a ja nie zamierzam przepraszać za to że się na mnie wydarłeś na imprezie, a potem jeszcze na ulicy - podsumowała, a potem wzięła jeszcze jakąś kanapkę i poszła się ubrać. Doskonale wiedziała gdzie go zabierze na obiad.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke faktycznie miał coś z tym przygarnianiem. Może dlatego, że sam kiedyś był taką nie zaopiekowaną przybłędą? W stosunku do Harry’ego było to bardziej oczywiste, bo kiedyś nawet powiedział siostrze, że widzi w tym psie siebie samego. Ale w Cami siebie za to nie widział totalnie, co było trochę dziwne biorąc pod uwagę ich dalsze losy. I tak, darł się na nią, ale nigdy nie kazał jej się wyprowadzić, mimo że miałby ku temu wiele powodów. Już chyba wtedy czuł się za nią trochę… odpowiedzialny? I była jedyną osobą, która w tamtym momencie potrafiła rozbudzić w nim jakiekolwiek emocje, nawet jeśli było to wkurwienie.
– Bo nie mam śladów po wkłuciach i nie ważę 40 kilogramów? – prychnął. – To coś, co zostaje z człowiekiem na zawsze. Tak samo jak nigdy nie wychodzi się z alkoholizmu. Możesz uśpić nałóg, ale wystarczy że raz się poddasz i znowu lądujesz na dnie albo na kolejnym odwyku, jeśli masz na tyle siły albo kogoś, kto cię tam wywiezie siłą – dodał, przemycając tym samym historie z jego życia. Relacje z rodzicami i rodzeństwem miał różne, ale kto wie, być może gdyby Tom pewnego razu nie wsadził dupy młodszego brata do auta i nie podwiózł pod ośrodek odwykowy, to Luke.. no, może nie byłoby już Luke’a.
Nie do końca potrafił wyłapać to, że Cami między wierszami go pochwaliła. Całą tą rozmowę odczytywał w ten sposób, że była na niego wkurwiona, bo ten OŚMIELIŁ się o nią martwić. Co tylko nakręcało jego podkurwienie całą tą sytuacją. No i oto podręcznikowy przykład ich komunikacji – Cami mówi jedno, a Luke rozumie to całkiem na opak. Oczywiście dopowiadał sobie do tego milion niewypowiedzianych przez nią słów i myśli, no bo przecież on wie najlepiej, o co jej chodzi. Nawet lepiej, niż ona sama!
– Cami, w jakim według ciebie języku do ciebie teraz mówię? – uniósł zszokowany brwi. – Okej, powiedziałem, że jesteś egoistką, bo nie myślałaś wczoraj w ogóle o Harry’m… i o… mnie – wydukał ściszając nieco głos wypowiadając ostatnie słowo. – A potem obróciłaś się dupą i poszłaś w siną dal, mając gdzieś to że ktoś się o ciebie martwi. Ale w którym momencie nazwałem cię dziwką? – zmarszczył gniewnie brwi. W złości kłapał ozorem ile wlezie, więc w sumie możliwe, że tego nie przyswoił… Może to znak, że jednak pora zacząć gryźć się w język.
Rzucił jej spojrzenie w stylu „NO PRZECIEŻ WIEM”, kiedy rzuciła tekst o Harry’m. Z wkurwienia wyszorował się tak mocno, że niemalże zdarł sobie cały naskórek, słuchając jej kolejnych słów. W odpowiedzi jedynie rzucił jej gniewne spojrzenie, a potem wyszedł z wanny i sam opasał się ręcznikiem na biodrach i poszedł za nią do pokoju. Przez chwilę w ciszy grzebał w torbie w poszukiwaniu czegoś czystego, aż w końcu zrobił w jej stronę kilka kroków i stanął tuż przed nią.
– Okej, przepraszam, że się na ciebie wydarłem na imprezie i na ulicy. I że zbyt gwałtownie ścignąłem cię z barierki. I tylko za to, bo gdybym miał wyciągnąć cię stamtąd po raz drugi, nie zawahałbym się ani przez chwilę – oznajmił bez mrugnięcia okiem. – Dobra, koniec z tym kółkiem dyskusyjnym. Zaraz kończy się doba hotelowa – rzucił, w międzyczasie się ubierając.
ODPOWIEDZ