malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Chyba o to chodziło, by czuć wobec ciebie narastającą ciekawość i zaintrygowanie, które skłaniało do tego, że słuchała go tak uważnie próbując skupić się na tym co ma jej do przekazania, a nie na fakcie, że z zarostem wygląda absurdalnie wręcz męsko i że mogłaby z chęcią pokaleczyć się o tę brodę całując go jak nieprzytomna. Potrafiła być jednak przy tym opanowana i prowadzić rozmowę, a nawet całą tę kolację tak, by to on ją dyskretnie uwodził. Nie była jedną z tych kobiet, które podają się mężczyźnie na talerzu i choć tu korciło ją niesamowicie, by trochę podkręcić tempo, była całkiem cierpliwa i dawała sobie przestrzeń do rozmowy.
To zdecydowanie było jednak bardziej ryzykanckie podejście, bo gdyby dążyła do zaspokojenia swoich fizycznych instynktów to pewnie skończyłoby się na jednym intensywnym i przyjemnym spotkaniu, a tak to symulowała głównie swoją głowę i odkrywała przyjemność z konwersacji z nim, przez co mógł zagościć w jej życiu odrobinę dłużej.
Pewnie już powinny pojawić się znaki ostrzegawcze w jej myślach, ale wyjątkowo była skłonna je zignorować, byle wejść głębiej w tę relację. Przypominało to po części zanurzanie się w wodzie, powoli, z dreszczami, spływającymi jej aż do kręgosłupa, ale z ostrożnością, bo przecież tym razem nie chciała skoczyć na główkę.
Dlatego jeszcze siedzieli grzecznie przy tym stoliku i debatowali o francuskiej turystyce.
- Tak, myślę, że Paryż dla wszystkim jest na tyle symboliczny, że staje się nieznośną kliszą. Lubię Niceę, Prowansja też mnie urzekła, ale stolica pozostaje dla mnie miejscem, gdzie wyjątkowo zaczynam nienawidzić ludzi - roześmiała się, bo właściwie była jedną z tych osób, które lgnęły absolutnie do towarzystwa, do zgiełku, ale najwyraźniej i ona miała swoje limity, które wyczerpywały się w Mieście Świateł.
Poza tym nigdy nie było jej dane odkryć tego romantyzmu, który dominował w tym miejscu. Głównie dlatego, że zawsze podróżowała tam sama i jeśli już to wchodziła w przelotne relacje, które kończyły się zabukowaniem biletu do kolejnej stolicy. Jeśli chodziło o takie związki to bywała absolutnie pragmatyczna z porzucaniem chwilowego zauroczenia.
Inna sprawa zaś się miała z siedzącym naprzeciwko człowiekiem, przed którym nagle poczuła się dziwnie zawstydzona, bo tak, znała swoją wartość i wiedziała jak bardzo cenna jest na rynku artystycznym, ale czym innym było oko eksperta, a oko mężczyzny, któremu chciała się podobać. Niekoniecznie tylko fizycznie, odczuwała silną potrzebę, by mu sobą zaimponować, zupełnie jakby chciała tym wejść mu do głowy i w najlepsze się w niej rozgościć.
Stąd wychodziła jej dość śmiała propozycja, bo miał rację i pracownia była dla niej pewnego rodzaju sacrum. Nie wpuszczała tam każdego, nawet swoich modeli zwykle fotografowała wcześniej, by oszczędzić im wielogodzinnych sesji u siebie w domu. Zapraszanie kogoś obcego było rodzajem zaufania, które chciała mu okazać i po części też propozycją kolejnej randki, bo wystawa to nadal był dość odległy termin, a Julia zwykła kuć żelazo póki gorące.
A czuła, że wręcz ją parzy i każde spojrzenie w stronę Aidena wywołuje podniesienie temperatury o kolejne pół stopnia.
I jeszcze to jego Julio, imię, które chciała mu wręcz wyryć w pamięci, by potem je szeptał prosto do jej ucha w zgoła innej sytuacji.
- Chciałabym ci poświęcić po prostu więcej czasu i uwagi, bo wystawa będzie szalona. Przyjeżdża moja ulubiona profesor z Nowego Jorku, będą krytycy. Poza tym jestem ciekawa co potrafisz, gdy dostaniesz czyste płótno - uśmiechnęła się przekornie, bo tak, mogli potraktować to jako zabawę i zrobić trochę bałaganu w jej pracowni, a mogli wykorzystać deskę kreślarską w zupełnie innym celu.
Nie zamierzała jednak tego sugerować na razie ani też odwoływać zaproszenia na już oficjalną prezentację. To miał być zaledwie przedsmak, zaglądnięcie za kulisy wielkiego (dla Julii wydarzenia).
Pokręciła głową z rozbawieniem, gdy okazało się, że Aiden też myśli o zapleczu, ale jednego konkretnego klubu, w którym się poznali.
- Cieszę się, że tam byłeś, nawet jeśli potem wszystko się skomplikowało - przyznała, bo i ona wówczas nie patrzyła na niego w ten sposób. Myślała, że Hyde to ten jedyny, że stworzą rodzinę z dzieckiem i potem boleśnie się rozczarowywała w Londynie. Mimo wszystko musiała mu być wdzięczna za to, że wtedy był tylko jej lekarzem i potrafił przynieść jej ulgę. Była wręcz przekonana, że pacjenci będą go uwielbiać (a zwłaszcza pacjentki).
- Myślę, że jesteś jednym z tych lekarzy, którzy będą chcieli dopilnować absolutnie wszystkiego - zauważyła. - Dla mnie takie formalności to mordęga. Do dziś nie wiem czy w odpowiedni sposób podpisałam umowę kupna domu - przyznała i pewnie zostałaby na neutralnym gruncie nieruchomości bądź medycyny (która nagle wydała się jej absolutnie seksowną dziedziną), gdyby nie jego komentarz, który ponownie sprawił, że zrobiło się jej gorąco i musiała napić się wina.
Nie przejmowała się zaś zupełnie tym, że kilka kropel delikatnie spadło w jej dekolt rozlewając się po wilgotnej od morskiej bryzy skórze. Taka była spragniona.
- Odpada. Zdecydowanie - stwierdziła kategorycznie, a potem przechyliła się do niego, by szepnąć mu jak największy sekret: - Bo ja jestem z tych, które uwielbiają całować się w przejściach.
Można było więc stwierdzić z pewnością, że mógł czuć się zaproszony na tę wystawę.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
No tak, oczywiście lepiej w ten sposób, niż wyrzucić wszystko z siebie już w pierwszym kwadransie znajomości, bo wówczas kompletnie nie ma się ochoty na kontynuację. Tak przynajmniej działa to u Aidena, on nie utrzymuje zainteresowania kobietami, które nie skrywają w sobie tajemnicy, nie są jak skomplikowana układanka, gdzie po zdjęciu jednej warstwy, pojawia się kolejna i tak dalej, i tak dalej.
Gdyby któreś z poprzednich spotkań z Julią potoczyłoby się zupełnie inaczej, to już dzisiaj by tutaj razem nie siedzieli. Tymczasem mają plan na kolejne i te wszystkie wizje z tym związane, które będą się kreowały w ich głowach, dopiero są pociągające. Poza tym Aiden naprawdę chętnie wejdzie do artystycznego świata Julii, teraz jest tylko słuchaczem, a to nigdy nie będzie pełne doświadczenie. Nawet jeśli mu się nie spodoba, albo nie zrozumie złożoności przekazu, to samo to przeżycie będzie warte zapamiętania. Dostrzegając sensualność Julii, chirurg miał prawo sądzić, że będzie ona motywem przynajmniej części jej prac. A jeśli okaże się, że przez twórczość kobiety przebija coś zupełnie innego, to tym ciekawiej będzie się zaskoczyć.
Jedyne czego Aiden żałował już teraz, to jeśli chciałby kupić jakąś pracę, to może ona nie wpasować się w rustykalne wnętrza farmy Thompsonów i będzie musiała przeleżeć do zmiany miejsca zamieszkania mężczyzny. Podejrzewał, że prędzej czy później do tego dojdzie i kupi albo chociaż wynajmie mieszkanie w Cairns. Z czysto pragmatycznych względów, mając w pamięci niedawne podtopienia, nie wyobrażał sobie codziennej podróży do pracy i z powrotem w takich warunkach pogodowych, po tak tragicznej drodze, jaka ciągnie się przez całą jego okolicę.
Nawet jeśli ich znajomość okaże się tylko kolejnym krótkim snem, to miło byłoby mieć po niej coś namacalnego. Coś, co będzie przypominało, że to był realny moment. No a tak z czysto pragmatycznych powodów, to inwestowanie w sztukę w dzisiejszych czasach nie jest najgorszym pomysłem.
- Człowiek to najbardziej wymagające płótno. Myślę, że lata doświadczeń, całe to rzemiosło, które praktykuję od dekad, mogą czynić ze mnie zdolnego adepta sztuki. - spojrzał na swoje dłonie, a potem na Julię. Mówił o wszystkim tym, co związane z jego fachem, a jeśli kobieta będzie miała odczytać ukryte znaczenie jego słów, to poradzi sobie z tym doskonale.
A tak szczerze mówiąc, to miał nadzieję, że Crane jednak nie wręczy mu pędzla do ręki i nie postawi go przed sztalugą, bo to mogłoby przypominać zajęcia w przedszkolu. Kwadratowy domek z trójkątnym dachem, płotek obok i koniecznie słońce narysowane w rogu płótna. Jeśli Aiden miałby się już sprawdzić w jakiejś dziedzinie sztuki, to prędzej byłaby to rzeźba, ze względu na jego znajomość anatomii, no i może też w jakimś stopniu fotografia. Dzisiaj praktycznie każdy był w stanie zrobić zdjęcie w dowolnym momencie, mężczyzna zakładał więc, że wystarczy zgłębić trochę tajniki kadrowania oraz innych ważnych w fotografii pojęć i jego umiejętności mogłyby mocno poszybować do góry.
- Niecodziennie zdarza mi się możliwość poznania artysty, z nim samym w roli prywatnego przewodnika, dlatego już teraz dziękuję. - skinął głową. Dla niego to się wiązało z zaufaniem, bo nie wpuszcza się wszystkich do pracowni, która rysuje się w wyobraźni lekarza, jako świątynia inspiracji, której równowagi nie należy naruszać, a jeśli już ktoś się tego dopuści, to zaraz wszyscy bogowie sztuki przystępują do wymierzania kary.
- Tak w gruncie rzeczy, nie żałuję, że wybrałem się tam akurat tego dnia. - wyznał. Były momenty, że podnosił mu się poziom adrenaliny, ale przynajmniej czuł, że żyje, bo te pierwsze miesiące spędzone w Lorne Bay były dla Thompsona bardzo spokojne. Co ciekawe, nie były to momenty, w których udzielał pomocy, wtedy był oazą spokoju i profesjonalizmu, choć ginekologia i położnictwo były dosyć dalekie od jego specjalizacji, ale ten etap, w którym musieli ukryć się przed ochroniarzem, który miał biceps większy niż głowa Aidena, to już wywołało w nim niepokój.
- Zawsze byłem przesadnym perfekcjonistą, więc myślę, że tak właśnie będzie. - podsumował. Do dziś czasami w nocnych koszmarach wracały do niego grupowe prace w szkole średniej i na studiach, gdzie nawet jeśli trafił do pracowitej grupy, to i tak nie spoczął, dopóki sam nie upewnił się, że wszystko jest zgodne z prawdą, a jeśli chodzi o praktyczne rzeczy, to w ogóle najlepiej robił je sam, wtedy miał największy komfort psychiczny. Temat szkolnych traum musiał odejść w zapomnienie, kiedy obserwował reakcję kobiety na jego wspomnienie o całowaniu, a już krople wina czy też wody z oszronionego kieliszka na dekolcie kobiety, utrudniały mu skupienie myśli na czymś innym niż to, co tu i teraz.
- Tak? W takim razie nie powinnaś próbować ich na wystawie. Chociaż podobno uchodzą za afrodyzjak. - zauważył, przyłączając się do gry szatynki, bo też pochylił się nad stołem, by zdradzić jej ten sekret. - Te są doprawdy dobrze przyrządzone. - stwierdził przekornie, bo z drugiej strony grzechem byłoby nie skosztować, albo zostawić resztę porcji, by na koniec wieczoru wylądowała w koszu na odpady.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Najwyraźniej ich relacją rządził niepodzielnie jakiś przypadek, bo w końcu nie tylko spotkali się w klubie o kiepskiej reputacji, ale też zbliżyli do siebie za sprawą ojca pana młodego. To wszystko więc zakrawało na coś w rodzaju zrządzenia losu, ale Julia nigdy nie była jedną z tych dziewcząt, która doszukuje się we wszystkim przeznaczenia. Wręcz przeciwnie, uznawała, że sama je kreuje i że cały świat ma łaskawie się do niej dostosować.
Na ogół całkiem nieźle jej to wychodziło, zwłaszcza jeśli chodziło o męskie towarzystwo, ale pewnie pomagał jej w tym wygląd i usposobienie nieco szalonej artystki, które przyciągało i intrygowało ludzi.
Wśród nich Julia znajdowała snobów, którzy interesowali się jej sztuką ze względu na oczywistą wartość rynkową i fakt, że wypadało ją znać. Tych odsiewała od razu gardząc ludźmi, którzy nie potrafili określić nawet własnego gustu. Część zaś może i była zainteresowana sztuką, ale w postaci samej malarki, co zwykle zbywała dość kategorycznie. Aiden jednak nie mieścił się w żadnej z tych szufladek i choć mogła się mylić (nie znali się jeszcze tak dobrze), ale nie podejrzewała go o żadne złe intencje.
W innym wypadku nie wpuszczałaby go lekkomyślnie do świata, który był dla niej nie tylko najważniejszy, ale i przez całe lata stanowił ucieczkę przed rzeczami, o których nigdy nikomu nie mówiła.
Czy to było widoczne w jej sztuce? Nie była pewna, nigdy nie zmusiła żadnego krytyka bądź odbiorcę jej dzieł do zestawienia ich ze swoim życiem i do porównań. Sama mogła jedynie stwierdzić, że nie bez powodu buzowała w niej pewna seksualność, którą przelewała na płótno, zupełnie jakby nadal nie przepracowała traumy jeszcze za czasów nastoletnich.
Nie wiedziała też czy Aiden nawet w nowym mieszkaniu znalazłby miejsce dla jej sztuki, choć pewnie by ją to zaintrygowało. Ludzie zazwyczaj wieszali martwą naturę albo pewną abstrakcję, zaś nagie ciała były ryzykownym wyborem.
Być może rozchodziło się właśnie o to, że mężczyzna był chirurgiem plastycznym i patrzył w inny sposób na cielesność.
Uśmiechnęła się, gdy stwierdził, że całkiem niezły z niego adept i kiwnęła głowę, by mu przytaknąć.
- Myślę, że masz rację i pewnie w kwestiach technicznych przewyższasz mnie o głowę - i cóż, może nie pastwiłaby się aż tak bardzo nad nim i nie kazała mu malować scenek rodzajowych, ale na pewno miałaby frajdę z nauczenia go czegoś nowego. Przy udziale jej dłoni na pewno udałoby się im wyczarować coś pięknego, choć nie traktowała swojego warsztatu z aż takim namaszczeniem, by nie zajmować się w nim czymś innym niż malowanie. Patrząc na Aidena- a patrzyła na niego ciągle z okrutną wręcz przyjemnością- była przekonana, że prędko znalazłaby ciekawsze rzeczy do roboty niż tylko oprowadzenie go po swoich włościach.
- I hej, nie mów tak, bo za chwilę zacznę się rumienić i przestanę być taka pewna siebie - zaśmiała się i pokręciła głową. - Poza tym ta wizyta jest dla mnie. Jestem taką egoistką, że wymuszam nasze kolejne spotkanie, jeszcze przed wystawą - zauważyła swobodnie dając mu do zrozumienia, że bardzo chciałaby kontynuować tę znajomość, nawet jeśli nie wiedziała czy się rozwinie w przyjaźń czy coś bardziej uczuciowego. Jej za to rzadko było dane tak po prostu rozmawiać z kimś w ten sposób. Zazwyczaj nie skupiała uwagi aż tak na ludziach traktując ich jako doskonałych manekinów i tyle.
Z Aidenem było inaczej i choć tak, żałowała wielu rzeczy z zeszłego roku (listę nadal otwierała wizyta w Londynie) to nie mogła być rozczarowana spotkaniem go i wyciągnięciem na zaplecze klubu.
- To musiała być dobra ta whisky - droczyła się z nim po swojemu i pewnie dodałaby coś, ale gdy stwierdził, że jest perfekcjonistą wybuchnęła śmiechem. - Wiesz, że nie musiałeś mi nawet tego mówić? Zaskoczę cię chyba, ale jako nastolatka też byłam tak poukładana. Dopiero potem wszystko się zmieniło - i tak musiała przyznać, że dość lekko przychodziło jej sięganie do tego okresu czasu, który zwykle oznakowany był cenzurą ze względu na to co się tam wydarzyło. Przy Aidenie czuła się jednak wyjątkowo bezpiecznie i jednocześnie traciła głowę za łatwo, gdy oboje się pochylali i zaczynali mówić ciszej.
- W takim razie muszę spróbować - i faktycznie to zrobiła, ale jej uwagę przykuło roztopione masło na jego brodzie i uśmiechnęła się równie przekornie. - Och, widzę, że musiało ci bardzo smakować - delikatnie palcami przesunęła po jego policzku i brodzie, aż wreszcie zatrzymała się na jego ustach ścierając w ten sposób pozostałości po tym fancy daniu, które rzeczywiście było przepyszne. Jak i kostki fety panierowane chyba w sezamie, bo nie spróbowała pierwsza, a wsunęła mu jedną do warg.
- I może wyraziłam się nieprecyzyjnie, ale ty też powinieneś sobie darować to masło czosnkowe na wystawie - teraz chyba jej intencje były bardziej jasne. Przynajmniej one, bo wybór przystawek już powoli przyprawiał ją o ból głowy albo wręcz nie miała do tego głowy, nie w takim towarzystwie i nie, gdy rozmawiali tak swobodnie o całowaniu.
Nigdy nie sądziła zaś, że konwersacja może być bardziej nakręcająca niż sam akt takiej bliskości, ale najwyraźniej z Aidenem było to możliwe.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden nie miał powodów do tego, by chcieć wkraść się w życie malarki tylko dlatego, żeby potem boleśnie ją zranić. Choć potencjalnie mogliby mijać się na większej ilości okazji i ich znajomości mogłyby się w jakiś sposób krzyżować, to wygląda na to, że nic z tych rzeczy nie miała miejsca i mężczyzna nie musi mścić się ani za siebie, ani za swoich bliskich. Owszem, to też mógłby być pretekst do interesującej znajomości, ale jej zakończenie byłoby wówczas od samego początku znane. Teraz zaś nie wiadomo jak zakończy się dzisiejszy wieczór, a co dopiero co miałoby wydarzyć się w przyszłym miesiącu i to wydaje się bardziej pociągające. Znowu pojawia się wątek pewnej niewiadomej, a więc teoria o tym, że tajemnica jest jedną z najbardziej pociągających rzeczy, nie musiała długo czekać na potwierdzenie jej w rzeczywistości.
Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że kiedy wejdzie do pracowni Julii, przy okazji przechodząc też przez jej dom, to zrobi kolejny krok w stronę poznania jej świata. Zamierzał go wykonać z pełną świadomością, choć sądząc po strzępkach informacji, którymi kobieta podzieliła się z nim w czasie spotkana na przyjęciu, mógł zakładać, jak bardzo zawiły jest to labirynt. Co więcej, jeśli miałyby mu powiedzieć coś wprost, to musiałoby to wejść wyłącznie z jej inicjatywy. Tutaj żadne nakłanianie nie wchodziłoby w grę, Crane zdawała się mieć zbyt silną osobowość, ażeby poddać się jak marionetka pod czyimiś naciskami. Może zresztą to też będzie widoczne w jej pracach. Mógłby wpisać jej dane w wyszukiwarkę internetową, dodać do tego frazę sztuka i od razu uzyskałby przynajmniej część odpowiedzi na interesujące go pytania, ale z premedytacją nie zamierzał tego robić przed zobaczeniem prac na żywo. To doznanie byłoby wówczas niekompletne. Wolał poskromić swoją ciekawość, by potem móc czerpać z tego doznania wszystkimi zmysłami.
W związku z tym nie będzie wiedział jak odważne czy kontrowersyjne bywają prace Julii. Thompson uważał jednak, że akty też mogą dobrze odnaleźć się we wnętrzach, w których mieszka się na co dzień. Trzeba tylko mieć do tego wystarczająco otwarte podejście i równie otwartych znajomych. No i faktycznie nie wszędzie dobrze wkomponowuje się każdy rodzaj sztuki. Na farmie na przykład nawet abstrakcja wyglądała obco i Aidenowi przyszło pozostawić na ścianach sielskie pejzaże i martwą naturę.
- Powiedziałbym nawet, że w stricte anatomicznych. Jeśli chodzi o całą resztę, to z pewnością Ty jesteś ekspertem. - zauważył z przekonaniem. Chirurg nie miewa problemów z przyznaniem innym wyższości nad sobą, szczególnie jeśli chodzi o umiejętności, które nie są mu wyjątkowo bliskie. W medycynie na przykład dyskutowałby znacznie dłużej, choć na koniec dnia sprzeczki nie mają większego znaczenia, bo lekarza i tak najlepiej weryfikują jego osiągnięcia zawodowe. - Studiowałaś sztukę w Stanach Zjednoczonych? - podjął wątek profesorki, o której Julia chwilę wcześniej wspomniała. Mimo wszystko nadal pozostawał w tym samym temacie. Nie wiedział jak wygląda program studiów malarskich, ale wyobrażał sobie, że niektóre kursy mogły obejmować zajęcia z podstaw anatomii. Może w ramach zajęć fakultatywnych, bo nie każdy chce się w swoich pracach koncentrować na człowieku, ale nie było to wcale takie abstrakcyjne, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
- Już myślałem, że udaje mi się łamać twardą skorupę Julii Crane, a tymczasem to Ty mnie ogrywasz. - położył przedramiona na stole i splótł ze sobą palce obu dłoni, patrząc zuchwale na kobietę. Nieważne go był akurat na prowadzeniu, sama ta gra była dla mężczyzny pasjonująca. A to wszystko rozpoczęło się zupełnie niespodziewanie, od wyjścia na ślub obcych sobie ludzi, bo zaczynał czuć już wewnętrzny przymus pokazywania się towarzystwie. Skoro postanowił zakończyć rozdział zwany wiejskie życie, to coś mu podpowiadało, że powinien wrócić też do dawnych zwyczajów. Po długiej nieobecności na salonach, doświadczenie to wywoływało u Aidena skrajne emocje. Z jednej strony wiedział, że wszyscy Ci bogaci goście pozakładali maski (i to wcale nie tlenowe, które mogliby pożyczyć od gości z remizy strażackiej), że to wszystko działo się na pokaz. Z drugiej zaś dobrze było wyrwać się od problemów codzienności, w dodatku dostosowanie się do tych ludzi nie było dla mężczyzny trudne, wystarczyło założyć dobrze skrojony garnitur i już był praktycznie sobą sprzed przyjazdu do Lorne Bay.
- Przez kilka poprzednich miesięcy mieszkania w Lorne Bay próbowałem jedynie takiej, która nadawałaby się co najwyżej do czyszczenia Twojego motocykla. Nie dziw się. - mrugnął do kobiety. - Też przeżyłem swój okres buntu, ale to było tak dawno temu, jakby w poprzednim życiu. Na pewno w poprzednim stuleciu. - zażartował ze swojego wieku. Gdzieś tak na początku studiów Aidenowi dorosłość uderzyła go głowy. Wcześniej pieniądze mogły załatwić wszystko, ale kiedy miał do dyspozycji i fundusz rodzinny, i dowód świadczący o pełnoletniości, to jakby wszelkie granice przestały mieć znaczenie. Potem jednak na świat przyszły dzieci, a Thompson nie czując się gotowym na rodzicielstwo, uciekł w karierę i tak skończyły się szalone lata w jego życiu.
- Przepraszam. Tak to już jest, kiedy... - urwał, ale tym razem nie ze względu na nadejście kelnera, ale z racji tego, że Julia postanowiła samodzielnie poczęstować go kolejnym smakołykiem. - ...kiedy kosztuje się czegoś nieprzyzwoicie apetycznego. - dokończył, choć w nieco innym tonie, niż planował na początku. Teraz to Julia miała place zbrudzone jedzeniem i może w innych okolicznościach zdecydowałby się rozwiązać ten sposób w bardziej interesujący sposób. Tutaj jednak w jedną dłoń złapał materiałową serwetkę, drugą przytrzymał przed sobą smukłe palce kobiety i patrząc na nią, pozbył się tłustych plam z dłoni.
Skinął głową na uwagę kobiety, wciąż trzymając jej dłoń. Nie skomentował, bo cisza i spojrzenie mogą być jeszcze bardziej nakręcające, niż słowa wypowiedziane wprost.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Mogła powiedzieć z całą świadomością, że nikt nie jest w stanie już jej zranić w takim stopniu jak niegdyś Adam. Większość kobiet po tych wszystkich przejściach pewnie zamknęłaby się przed innymi i przestała ufać ludziom, ale Julia podchodziła do tego dość autodestrukcyjnie. Skoro już przeszła przez piekło suchą stopą i okazało się, że nawet z roztrzaskanym sercem można świetnie funkcjonować to nie było powodu, by próbować dalej. Gorzej już nie będzie, a przecież świat przed nią stał otworem.
Nie zamierzała podchodzić do niego z ostrożnością, bo się sparzyła raz. Zbyt mocno była głodna wrażeń, emocji, zmieniających się jak w rollercoasterze i przynoszących jej potem wenę, bez której zapewne byłaby smutną projektantką wnętrz. Jeśli sztuka wymagała takich poświęceń i odczuwania za bardzo to godziła się na to bez wahania. I tylko czasami odkrywała, że bywa bardzo samotna, zazwyczaj, gdy już światła wielkich miast gasły, a ona musiała pogodzić się z tym, że sama bywa wprawdzie świetnym ratunkiem i wsparciem w kryzysowych sytuacjach, ale jej przyjaciele nie umieją odwdzięczyć się tym samym. W zasadzie nie była to nawet ich wina, po prostu nikogo nie wpuszczała na swoje terytorium (i miała tu na myśli psychikę), by wiedział jak bardzo czasami odczuwa całą sobą bezsenne noce.
Po części jedną z niewielu osób, które kiedykolwiek widziały ją w chwili słabości był Aiden i choć zwykle od takich ludzi uciekała, lekarz przyciągał ją do siebie. To było preludium zapewne do bardziej intrygującej znajomości, ale musiała najpierw pokazać mu swoją sztukę, bo tak naprawdę był to krok od zrozumienia jej. Nie spodziewała się, ale jego aprobata, nawet jako amatora była dla niej szalenie ważna i choć nie załamałaby rąk, gdyby stwierdził, że jest pozbawiona talentu, ale zdecydowanie zrobiłoby się jej przykro, zwłaszcza teraz gdy nad jedzeniem tak żywo rozprawiali o sztuce i o wszystkich jej aspektach.
- Nie czuję się jak ekspert. Wiesz, że czasami jeszcze zapisuję się na zajęcia, by czegoś się dowiedzieć? - pokręciła głową rozbawiona, bo gdzie jej tam było do roli mistrza w jakiejkolwiek dziedzinie. Nie bez powodu, zresztą, malarstwo było domeną mężczyzn, a choć współcześnie trendy się zmieniały, i tak czuła się w porażającej mniejszości. Na dodatek wielokrotnie słyszała, że to z powodu feminizmu jest tak silnie promowana, co wcale nie było lepsze od komentarzy, że całą karierę zapewnił jej bogaty tatuś. Ten sam, który nigdy nie pojawił się na wystawie, bo uważał jej sztukę za niedorzeczne i niemoralne bohomazy. To wszystko sprawiało, że jeszcze silniej była zdeterminowana do walki o swoją pozycję i do pokazania im, że nie jest wcale taka słaba jak myśleli.
Uśmiechnęła się na jego pytanie, bo tak naprawdę zahaczył o bardzo perwersyjny i nie do końca etyczny okres jej życia, gdy tak jak mówiła, uczyła się ponownie na uniwersytecie i poznała Flanna. Tego samego, który przybył do Australii kilka miesięcy po ślubie ze swoją ówczesną żoną. Nie przeszkadzało mu to jednak zupełnie stracić głowy dla swojej studentki, a na dodatek wysłać ją na stypendium do własnej matki, która w Nowym Jorku wykładała sztukę.
- Nie do końca - przyznała więc. - Kończyłam studia tutaj, w Cairns, bo przyjechałam do miasteczka zaraz po skończeniu szkoły. Miałam osiemnaście lat… - i była niewinną, przerażoną blondynką, która dukała zamiast mówić głośno. Nie umiała powstrzymać trzęsących się rąk, a środki nasenne wkrótce stały się jej przyjaciółmi. - Żeby się utrzymać, podjęłam pracę w Shadow, potem sprzedawałam obrazki w przejściu podziemnym - parsknęła i choć nie musiała mu tego mówić- rzadko była aż tak szczera- słowa jakoś same zaczęły układać się w całą opowieść. - Studia były kosztowne i wtedy podjęłam decyzję, by wykorzystać fundusz powierniczy. Tylko wtedy - zastrzegła. - Kilka lat później, już jako mężatka poznałam mojego obecnego przyjaciela i on wysłał mnie na stypendium do USA. Spędziłam tam pół roku i nadal uważam, że grudzień w Nowym Jorku jest czystą magią. Ostatnio tam powróciłam, żeby trochę się poskładać po… Sam wiesz - nie zamierzała mówić wprost o stracie dziecka, bo jeszcze tego brakowało, żeby mu się to rozkleiła.
Zwłaszcza, gdy mówił o jej twardej skorupie, co skwitowała uśmiechem równie tajemniczym co ten Giocondy.
- Przeceniasz moje umiejętności, Aiden. Nie umiem nikogo ogrywać - dodała niewinnie i posłała mu spojrzenie spod delikatnie przymrużonych powiek, zupełnie jakby chciała wskazać jakie z niej dobre dziewczę o tych najczystszych intencjach, ale efekt był wręcz przeciwny od zamierzonego, bo w jej duszy ogień musiał zapalać chyba sam diabeł i nie można było tego ukryć nawet w tym śmiałym wzroku, którym go obdarzała.
Umiał jednak ją rozbroić całkiem nieźle i roześmiała się cicho z jego komentarza na temat whisky.
- Traktuję swoją yamahę jako członka rodziny, więc raczej nie. Atwoodowie pochodzą ze Szkocji, pewnie wiesz. To od jego córki wiem co pić i jak - wyznała swobodnie i przekrzywiła głowę próbując sobie wyobrazić zbuntowanego mężczyznę siedzącego naprzeciwko niej. Takie rzeczy to się nawet filozofom nie śniły i na tym wolała się skupić niż na drobnej różnicy wieku między nimi. Poza tym…
- Może i ja jestem całkiem ładna, ale nie mam dwudziestu lat. Też pamiętam czasy dinozaurów - puściła mu oczko i pewnie dalej deliberowała nad tym jak wypada pokolenie ich dzieciaków, ale Julii daleko było od marudnych i kanapowych kobiet, które grzebią za życia. Tym bardziej, gdy mężczyzna, który ją szalenie pociągał, pochylał się w jej stronę i mogła go karmić czując, że od tego fizycznego kontaktu nagle jej ciało płonie. Chciała go więcej i więcej i choć był on całkiem niewinny i mieścił się w granicach dobrego smaku to rozpalał ją już w ten niemoralny sposób, zwłaszcza że i jej przyszło do głowy inne rozwiązanie, jeśli chodzi o zabrudzenia jej palców.
Mimo wszystko jednak nie mogła nie docenić tej kurtuazji z jaką Aiden zabrał jej dłoń i powoli ją oczyścił serwetką. Nie musiał wiele mówić, ale jedno kiwnięcie głową rozwiało wszelkie wątpliwości i sprawiło, że jej wargi delikatnie rozsunęły się w uśmiechu, a jej dłoń w jego silnym uścisku lekko zadrżała.
Nie zamierzała mówić nic więcej, zresztą pewne kwestie nie musiały paść wcale, by zostać dobrze odczytane, a ona sądziła, że na ten moment patrząc sobie głęboko w oczy, rozumieją się lepiej niż ludzie, którzy używając do tego werbalnego przekazu.
Cisza nie raziła, raczej wyzwalała i wiedziała, że jakoś instynktownie przysunęła się do niego, choć nadal stykali się jedynie dłońmi, które przecież zarówno dla malarki jak i dla chirurga plastycznego były wszystkim.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Życie Aidena nauczyło, że niestety zawsze może być gorzej. On może osobiście nie doświadczył wielu trudnych chwil, w młodości najtrudniejszy był bez wątpienia rozwód z matką jego dzieci. Kiedy związek się rozpada, jak trzymany w rękach piach, i nie ma na świecie absolutnie żadnego spoiwa, które potrafiłoby utrzymać w całości wszystkie te luźne elementy, to zawsze jest trudne, ale gdy w grę wchodzą jeszcze dzieci, a więc istotny, którym chcąc nie chcąc skomplikujesz życie, to jakby uderzało Cię ze zdwojoną siłą. Późniejsze problemy skupiały się przede wszystkim na pracy zawodowej i dziś Thompson patrzy na nie z zupełnie innej perspektywy. Jego wnioski wynikają w związku z tym bardziej z obserwacji bliskich albo dajmy na to pacjentów. Kiedy czasami wydawało się, że gorzej już być nie może, to życie szykowało kolejne uderzenie.
Generalnie lekarz wyznaje zasadę, że to my jesteśmy kowalami własnego losu, ale są takie sytuacje, że zwyczajnie jesteśmy zależni od profesjonalizmu innych ludzi czy też od bagażu doświadczeń, które ukształtowały drugiego człowieka. Na takie sytuacje jednak nie zawsze można się przygotować. Aczkolwiek może jednak gdzieś jest granica, być może Julia już do niej dotarła, a Aiden jeszcze nie miał takiej świadomości. Choć mężczyzna nieco dłużej kroczy już po świecie, to wszystko tak naprawdę jest możliwe. No może za wyjątkiem tego, że zacznie krytykować Julię przez to, że sztuka przez nią tworzona nie przypadnie mu do gustu. Nie sądził, by mogło to coś zgorszyć. O ile kobieta do swoich prac nie używa krwi swoich modeli, to też nie uzna ich za nieetyczne. Mogą być ekscentryczne albo szokujące, ale czy otaczający nas świat coraz bardziej taki nie jest? Dziś ludzie są w stanie zrobić naprawdę wiele, ażeby dobrze sprzedać jakiś produkt. Coraz trudniej przyciągnąć i przede wszystkim utrzymać równowagę obserwującego. Sztuka dodatkowo ma za zadanie pobudzać do myślenia. Jeśli prowokuje do rozmów, to sprawia, że artyści stają się zapamiętywalni. Kiedy dzieje się to za ich życia, to tym lepiej dla nich.
Thompson lubi rozumieć wszystko, dlatego nawet jeśli będzie dla niego coś kontrowersyjnego w obrazach i fotografiach Julii, to może dopytywać. Bardziej na to szatynka powinna się przygotować, niż na odrzucenie. Z drugiej strony mogła zdążyć już zauważyć, że Aiden nie naciska, woli raczej by rozmowa swobodnie płynęła, co wydawać by się mogło, że pozwala na stworzenie bardziej przyjaznej atmosfery, która może się przysłużyć zbudowaniu zaufania.
- Nie ma w tym absolutnie nic złego. - stwierdził z przekonaniem. Różnie ludzie podchodzą do korzystania z wiedzy i doświadczenia innych na późniejszym etapie, niż okres studiów. Aiden akurat ze względu na swoją pracę, uważa, że to żaden wstyd nawet w dojrzałym wieku chodzić na różne kursy i szkolenia. Jego perspektywa jest co prawda zupełnie inna, ale w sztuce też są nowe kierunki, które można ciągle odkrywać i zgłębiać.
- Do Lorne Bay zjeżdża się sporo turystów, ale wątpię by dali dostatecznie zarobić artystom. - uśmiechnął się lekko. Julia nie musiała mu się tłumaczyć ze skorzystania z funduszu powierniczego, chirurg to dobrze rozumiał. Dla niego studia były ostatnim momentem, w którym korzystał z rodzinnych pieniędzy, potem już zdecydował, że sam będzie zarabiał na swoje nazwisko. Wcześniej zaś nie miał wyrzutów sumienia, uznając, że skoro jest dzieckiem bogatych ludzi, to dlaczego ma nie korzystać ze wszystkich przywilejów z tym związanych. Jego perspektywa zmieniła się kiedy w grze pojawiła się karta kariery zawodowej. Trudno byłoby wybić się na niezależność, jednocześnie korzystając z tego wszystkiego, co miało do zaoferowania nazwisko Thompson. - Dobrze jest mieć w życiu ludzi, którzy motywują do zgłębiania pasji. W ogóle tacy prawdziwi przyjaciele są bardzo cenni, a im wyższe sfery, tym wydaje mi się, że o nich trudniej. - przyznał. To pewnie dlatego chirurg do dziś przyjaźni się ze swoją drugą żoną. Choć uczucie między nimi się wypaliły, to kobieta jest dobrym człowiekiem, w dodatku zaufanym, a będąc nowym w Lorne Bay, Aidenowi początkowo trudno było zbudować trwałe znajomości. Miejscowi byli nieufni, szczególnie Ci z sąsiedztwa. Spędzanie czasu z ex żoną, z którą lubi się rozmawiać, było znacznie prostszym rozwiązaniem na tamten czas.
- Mam podstawy, żeby mieć odmienne zdanie. - odparł. Przecież nawet jej konwersacja z ojcem panny młodej na weselu była doskonałym dowodem na to, że jeśli tylko Julia chce, to potrafi sobie ustawić rozgrywkę pod siebie. Thompson szczególnie się nie opierał, można było powiedzieć, że był dla Crane jokerem w tym rozdaniu. Gdyby sytuacja potoczyła się inaczej, to mogłoby być trudniej, ale coś mu mówiło, że wtedy ciemnooka też znalazłaby wyjście.
- Tym bardziej myślę, że mnie rozumiesz. Jeśli już wlewać w siebie truciznę, to dobrze, żeby chociaż miała walory smakowe. - podsumował. Kiedyś dla Aidena nie miało znaczenia, co pije, taka świadomość i przyjemność, jaką można czerpać z picia i jedzenia, przyszły do niego z wiekiem. Można by powiedzieć, że na stare lata jego gust stał się wyszukany, albo że od dobrobytu mu się w głowie poprzewracało, ale zupełnie się takimi opiniami nie przejmował. Można powiedzieć, że jest hedonistą pod tym względem, dopóki jednak nikogo tym nie krzywdzi, to też nikt nie ma nic do gadania.
- Jeśli nie masz dwudziestu, to co najwyżej dwadzieścia pięć. - rzucił banałem. Sądząc po doświadczeniach życiowych, o których Julia się z nim do tej pory podzieliła, to sądził, że jest nawet kobietą po trzydziestce. Za dojrzałością szła też kobiecość i to było dla lekarza pociągające. Dziewczyny w wieku jego studentek go nie interesują. Być może jeszcze nie i nadejdzie w końcu ten mityczny moment, w którym zacznie przechodzić kryzys wieku średniego, a co za tym idzie obracać się za spódniczkami, które mogłyby być jego dziećmi.
Można było zagubić się w oczach Julii Crane, Aiden również byłby do tego zdolny, dlatego, choć energia przepływająca między nimi była bardzo pociągająca, w końcu przerwał milczenie.
- Powinniśmy wrócić do kosztowania, jeśli chcemy skończyć przed zamknięciem. - zauważył z niemalże niedostrzegalnym grymasem, wtedy też serwatką wytarł brodę.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Od zawsze uważała, że granicą bólu była dla niej strata pierwszej ciąży i jednocześnie przez to samobójstwo ojca dziecka. Od tamtej pory pewne emocje w jej życiu uległy wyciszeniu, choć objawiły się całą mocą, gdy Adam zdradził ją w ich pierwszym monogamicznym związku. To wtedy wzięła motocykl i praktycznie zderzyła się z ciężarówką i to właśnie z tego powodu dała się porwać wizji szczęśliwego małżeństwa z człowiekiem, który wówczas ją ratował. Ogrom nieszczęść zdawał się ją wtedy przygniatać do ziemi i mało brakowało, a uległaby pokusie zatracenia się w smutku. Dla artysty przecież nie było lepszego paliwa do tworzenia dzieł, które przejdą do historii.
Wówczas mogłaby z całą świadomością stwierdzić, że pewnie zostałaby uznana po śmierci, bo przecież nie byłaby w stanie funkcjonować dalej. Nie, gdyby nie zawzięła się i nie wzięła w garść, choć wymagało to od niej niewyobrażalnej siły. Zapominała o tym bardzo często, ba, ludzie często widzieli w niej tylko roztrzepaną artystkę, którą stać było na artystyczne wojaże. Smutek, przygnębienie, czasami nawet złość nosiła zamknięte na cztery spusty będąc nadal dobrze wychowaną dziewczynką, która swoje traumy zamiata skrupulatnie pod dywan.
Do obcych zaś się uśmiecha całą sobą.
Ten teatrzyk wydawał się trwać w najlepsze i pewnie powinna oczekiwać, że po chwilach absolutnego wnoszenia się na wyżyny kreatywności, pasji i dobrego życia przyjdzie czas na zaliczenie absolutnej rozpaczy, ale tym razem dość twardo zadecydowała, że zgodnie ze słowami Adama (na pożegnanie) będzie kochać siebie najbardziej i nie da się nikomu sprowadzić do jego poziomu.
Najwyraźniej była całkiem słowna, bo jak dotąd jedynie zyskała na pewności siebie i poczuciu, że wraz z nastaniem wystawy będzie mogła artystycznie góry przenosić, choć jak dotąd jeszcze nie wiedziała kompletnie jaki będzie odbiór jej dzieł. Wiedziała jednak, że to było ryzyko wpisane w zawód i że przy studiach artystycznych podpisuje się cyrograf nie tylko z krytykami z prawdziwego zdarzenia (choć do nich miała ambiwalentny stosunek), ale i mężczyznami jak Aiden, którzy naturalnie interesowali się jej profesją i wyczekiwali rezultatów.
Można było rzec, że mężczyzna trafił na okres artystycznych żniw, bo była przed nimi wystawa, a to samo w sobie wciągało go wyraźnie w świat sztuki i ludzi z tym związanych. Aż tak daleko jednak nie wybiegała, skoro na razie obiecała pokazać mu swój warsztat, który pewnie uderzy w jego nozdrza zapachem farb i rozpuszczalników. To było zupełnie inne doznanie niż oglądać wydestylowane obrazy w eleganckiej galerii wśród ludzi, którzy żywo o nich dyskutują. Czy lepsze? Nie Julii to oceniać, ale bardzo chciała zanurzyć go w ten świat, nawet jeśli ich znajomość miała być jedynie pięknym snem, który kończy się wraz z nastaniem ery budzika.
- Nie, w chęci nauki nigdy nie ma niczego złego - tak naprawdę całe jej życie związane było ze studiowaniem, z chłonięciem wiedzy i doświadczeń wielkich mistrzów, ale musiała przyznać, że wtedy miała bardziej trywialne powody jak na przykład, próba ucieczki przed swoim mężem, który namawiał ją na dziecko. Cieszyła się, że wtedy wyraziła swój sprzeciw, nawet jeśli obecnie nie było jej dane zostać matką w pełnym wymiarze.
Uśmiechnęła się, gdy Aiden zaczął ją bronić, a raczej jej decyzji o korzystaniu z rodzinnych pieniędzy, które dla niej zawsze miały być naznaczone krwią i to na dodatek jej własną. - Myślę, że obecnie też nie daje się artystom zarobić. Klepiemy biedę - puściła mu oczko, bo przecież siedziała przed nim odziana w sukienkę jakiegoś włoskiego projektanta (i choć Julia niegdyś królowała w Vogue to nie umiała wskazać konkretnie którego), a jej szpilki z czerwonymi podeszwami były warte tyle co wypożyczony samochód. Widać było jednak, że do tego ma niesamowity dystans, ale takie doświadczenia również zdobywa się z wiekiem, gdy nie ma już przed czym się buntować.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy Aiden podjął temat przyjaciół.
- Czy ja wiem? W końcu te wyższe sfery pozwoliły nam się poznać bliżej - zauważyła przekornie, ale czy oni w ogóle mieli w planach zostanie przyjaciółmi? Na swoich najbliższych znajomych nie patrzyła w ten sposób. - Mam ich kilku… przyjaciół. Zazwyczaj wśród mężczyzn, wyjątkiem jest Ainsley. I myślę, że nie, bogactwo nie zniszczyło tego typu relacji, ale zdecydowanie źle wpłynęło na miłość. Ta wydaje się dla mnie niedostępna - odpowiedziała swobodnie, bo i czuła się z mężczyzną całkiem zwyczajnie, zupełnie jakby przeszli od początkowej znajomości do większej zażyłości bez żadnego trudu, za pstryknięciem palców, choć pewnie miała w tym udział ożywiona konwersacja.
Która właśnie przecięła się na umiejętnościach Julii Crane w ustawianiu sobie mężczyzn pod pantoflem. Nadal uśmiechała się niewinnie jak rozkoszny dzieciak, przyłapany na bardzo gorącym uczynku.
- Dobrze, muszę przyznać, że zazwyczaj dostaję to czego chcę. Pewnie wynika to troszeczkę z mojego uroku osobistego - który teraz roztaczała przed Aidenem jak całkiem drogie perfumy. - Wszystko może być trucizną, jeśli się dobierze odpowiednią dawkę, nawet ja - uprzedziła go rozbawiona, gdy nie wahał się przed komentarzem o whisky. W ogóle miała wrażenie, że zaszła w nim zmiana i był bardziej ożywiony oraz radosny, ale jeszcze nie odkryła co tak na niego działa. Nie chciała wchodzić z butami w jego prywatne sprawy, choć zdążyła już się rozgościć w jego dłoni i spojrzeniu, którym ją taksował wyraźnie. Tak bardzo, że uwierzyła w ten grymas smutku, gdy wreszcie powrócił do degustacji i była zmuszona oddać mu dłoń.
- Powinniśmy brzmi lepiej niż chcę - zauważyła i wcale nie krępowała się z tym, by sięgnąć po ostrygi z solą morską, które były silnym afrodyzjakiem. - I jak dotąd oceniasz tę kolację? - i choć Julia pytała głównie o walory smakowe pytanie raczej zawisło między nimi nie bez powodu, bo przecież nie mogli zaprzeczyć naturalnej chemii, która sprawiała, że między nimi iskrzyło jak diabli, niezależnie od tego z jak odmiennych światów pochodzili i jak bardzo byli od siebie różni.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
No wszystko pokazuje, że we wszystkim tym kluczowe są jednak własne doświadczenia. Tyle się mówi o uczeniu się na błędach innych, ale to nigdy nie nie działa tak, jak przeżywanie rzeczy samodzielnie. Oczywiście są też zdarzenia, o których lepiej byłoby się nigdy nie przekonać, bo pozostawiają piętno już do końca życia. W kontekście ich znajomości można byłoby powiedzieć, że gdyby nie przeszłość Julii, to mogliby na siebie nie natrafić, ale Aiden nie uważał siebie za wartego wielkich cierpień i poświęcenia. Szczególnie nie na etapie znajomości, która jeszcze nie wiadomo jak się potoczy i czy w ogóle będzie miała okazję być kontynuowana. Może to konsekwencja dzisiejszych szybkich czasów, w których porzuca się problematyczne relacje. Jeśli tak, to wynikałoby z tego, że mężczyzna podąża z duchem czasu. Pytanie tylko, czy to droga w dobrym kierunku.
Dziś życie lekarza było całkiem sprawnie poukładane, ale już niejednokrotnie przekonał się, że jutrzejszy poranek może przynieść coś, co ten porządek wywróci do góry nogami. O ile sam siebie był pewien, to wszystkich osób z otoczenia, które były dla niego ważne i bez wątpienia miały wpływ na jego życie, już niekonieczne. Nie żalił się, bo w gruncie rzeczy co to byłoby za życie, w którym ma się wszystko zaplanowane na sto kroków do przodu. Na pewno byłoby pozbawione zaskoczenia, przewidywalne, a co za tym idzie nudne. Aiden jednak aż takim nudziarzem nie jest.
- Gdybym poszedł na medycynę z przeświadczeniem, że nie będzie mi się chciało uaktualniać swojej wiedzy do końca aktywności zawodowej, to mógłbym zostać co najwyżej nauczycielem biologii w szkole średniej z niezbyt wysokim poziomem nauczania. - przyznał. Fakt, że odpuścił sobie w ostatnim roku, nie oznacza wcale, że teraz będzie chciał osiąść na laurach. Zdawał sobie sprawę, że w Lorne Bay, czy nawet Cairns, gdzie obecnie pracuje, trudno będzie o specjalistyczne szkolenia. Szpital też najpewniej nie dysponuje wystarczającymi środkami na szkolenie całej swojej kadry, więc szczerze mówiąc Aiden nie ma problemu, żeby inwestować własne pieniądze w rzeczy, które oprócz pracy, są również pasją mężczyzny. Na razie jednak postanowił dać sobie czas na odnalezienie się na nowo w szpitalnej rzeczywistości. Szczerze mówiąc, to jeśli mu się to nie uda, to nie wykluczał też powrotu do Brisbane, ale absolutnie sobie tym teraz nie zawracał głowy. Po pierwsze, nie minął nawet miesiąc odkąd podjął etat w Cairns, a po drugie — gdyby siedząc obok pięknej kobiety i spędzając z nią naprawdę przyjemnie czas, rozmyślał o swojej karierze zawodowej, wówczas musiałoby być z nim coś wyraźnie nie tak.
- Ufam na słowo. Ale podejrzewam, że dziś patrzysz na bycie artystką w sposób bardziej realistyczny, bierzesz pod uwagę również stronę biznesową, a na początku drogi jednak miałaś bardziej idealistyczne podejście. Oczywiście mogę się mylić, jeśli tak jest, to wyprowadź mnie z błędu. - zaznaczył. To też nie chodzi o to, żeby przekazywał teraz swoją wersję jako tę najbardziej objawioną. Aiden był w tej kwestii wyłącznie teoretykiem, w dodatku mógł patrzeć bardziej przez pryzmat etatów życia jako takich, bo nawet jeśli spotykał jakichś artystów w przeszłości, to z różnych względów nigdy nie zacieśniał tych znajomości.
- Jeszcze nie wiemy, jak to się skończy. - powiedział wprost. Thompson był zainteresowany dalszym poznawaniem szatynki, ale nawet gdyby dłonie nie były dla niego tak istotne, to nie dałby sobie palca uciąć, że zostaną wieloletnimi przyjaciółmi. Już nie mówiąc o takich na całe życie, bo to jest dużo trudniejsza sztuka. Wbrew pozorom raz zdobyta przyjaźń nie pozostaje taką do końca życia, trzeba o nią dbać jak o wszystkie inne rodzaje relacji, w przeciwnym razie szybko może dobiec końca. - Coś w tym jest. W ogóle trudno o szczere uczucia, kiedy w grę wchodzą duże pieniądze. - skinął głową, zgadzając się z Julią. Nie mówił tak definitywnie, jak ona, że w otoczeniu drogich willi, wielkich interesów i pokaźnych funduszy powierniczych, miłość jest kompletnie niemożliwa, bo jednak parę takich przypadków napotkał na swojej drodze, ale większość relacji jednak kończyła się nieprzyjemnie.
- Któremu nie jestem w stanie zaprzeczyć. - wtrącił bez ogródek, kiedy przeszli do tematu Julii, która potrafi owinąć sobie mężczyzn wokół palca. Chirurg był w sumie ciekaw, czy z kobietami też wychodzi jej ta sztuka, aczkolwiek nie tak bardzo, żeby chcieć, aby niespodziewanie do restauracji miała wpaść jakaś jej znajoma. - Ostrzegasz mnie, tak? - uniósł nieco jedną brew. - Myślę, że dobrze sobie radzę ze środkami odurzającymi. - odparł. Paradoksem jest, że jego rodziny syn nie może wypowiedzieć takich samych słów w kontekście własnej osoby, a podobno niedaleko pada jabłko od jabłoni. Dlatego, choć mówili obecnie raczej o stanie odurzenia, w który może wprowadzić druga osoba, a nie używki, to Aiden siłą rzeczy wrócił myślami to zdarzeń z ostatnich miesięcy.
- Bo to Tobie powinno bardziej zależeć na załatwieniu pewnych zawodowych spraw przy okazji naszego wspólnie spędzonego wieczoru. - stwierdził, zgodnie z tym, co Julia mu zapowiedziała już w pierwszych minutach spotkania. Nie mówił tego z wyrzutem, po jego twarzy błąkały się bardziej emocje związane z rozbawieniem tym, że do tej pory niespecjalnie osiągnęła jakikolwiek postęp w sprawie wyboru przystawek na wernisaż. Co innego w związku z ich znajomością, tutaj sukcesywnie przesuwali się w całkiem przyjemnym kierunku. Z takiego stricte męskiego punktu widzenia, trzeba przyznać, że Thompson czuł pewną satysfakcję z tego wynikającą. - Spełnia wszystkie moje oczekiwania. - odpowiedział. Kuchnia radziła sobie bardzo dobrze, towarzystwo też mu odpowiadało, prawdę mówiąc ani się spostrzegł kiedy słońce praktycznie już zniknęło za horyzontem.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- A co, nie marzyłeś nigdy, by uczyć młodzież? - zagadnęła parskając śmiechem, bo wprawdzie jeszcze w jej życiu nie nastąpił etap, w którym jej proponowaliby etat na uczelni, ale była przekonana, że kiedyś on nastąpi. Zapewne byłyby to jedne z bardziej intrygujących zajęć, ale Julia nigdy nie widziała się w roli słusznego autorytetu. - I chyba dobrze jest chłonąć nową wiedzę. Od lat na pół roku przepadam gdzieś w podróżach, co zazwyczaj denerwuje ludzi, którzy próbują mnie zatrzymać przy sobie. Teraz wróciłam po roku - westchnęła i mogłaby godzinami opowiadać mu o tym jak wiele się zmieniło i jak ludzie jej bliscy przestali tu mieszkać, ale wreszcie uśmiechnęła się promiennie.
Jeszcze nie dopuszczała do głowy takich myśli, bo do reszty by zwariowała, a od powrotu do Europy była na etapie doprowadzania do tego stanu nowej asystentki Flanna. Najwyraźniej w przyrodzie nic nie ginie i wystawa nie mogła obejść się bez ofiar, dlatego zastanowiła się nad jego słowami i wzrokiem nawet zaczęła szukać lustra, by stwierdzić czy zmieniła się aż tak bardzo, nawet jeśli dla Aidena była to metamorfoza wewnętrzna.
- Myślę, że dojrzałam na tyle, by wiedzieć, że ideały nie zawsze się sprawdzają. Wiesz, jak to jest, kończysz studia, myślisz, że ty będziesz tym, który będzie przenosić góry. Pewnie w międzyczasie trafi się książę na białym koniu i rodzinna sielanka z białym płotkiem. Potem okazuje się, że w twojej dziedzinie nadal krzywo patrzą na kobietę, która profesjonalnie zajmuje się malarstwem, a już akty? Mój Boże, wypadałoby spalić na stosie - zaśmiała się cicho. - A ten rycerz? - nadal myślenie o Adamie było mieszanką nostalgii, bólu i sentymentu, więc jedynie wzruszyła ramionami. - Więc potem okazuje się, że jedynym twoim zadaniem jest zacisnąć zęby i przetrwać, niezależnie od tego jakim kosztem i w jaki sposób. Po prostu wiesz, że musisz być dzielna i jesteś - ale jej słowa nagle wydały się jej zbyt gorzkie, więc sięgnęła po kieliszek wina przepijając je obficie.
- Wybacz, to chyba jest kiepski temat jak na kolację - tyle, że przecież nie mogli ciągle ślizgać się po tych ogólnikach, musieli nareszcie zacząć rozmawiać na serio, choć wcale nie dziwiła się jego szczerości i deklaracjom o braku wiedzy na temat ich dalszej relacji.
Gdyby chodziło o kogoś innego to mógłby nawet poczuć się obrażony, ale Julia zazwyczaj potrafiła zniknąć bez słowa po śniadaniu, więc nikomu nie mogła zagwarantować swojej obecności.
- Nawet jeśli się skończy to warto było - przyznała jednak. - Głównie ze względu na brak szczerości w naszym towarzystwie. Dobrze jest poznać kogoś z kim można inaczej - czy była zblazowana i oceniała ludzi jedną miarą? Cóż, Flann ostatnio dość kategorycznie domagał się odpowiedzi czy ktokolwiek z ich wspólnych znajomych jest w szczęśliwym związku i nie umiała znaleźć nikogo poza Remingtonami, a i tak czuła, że ta małżeńska sielanka musi się prędzej czy później skończyć, choć przecież nie życzyła im aż tak źle.
Jak i Aidenowi, więc całkiem szczerze go przed sobą przestrzegała. Nie wiedziała czy jest aż tak podatny na jej urok osobisty, dotąd bronił się przed nim całkiem nieźle i pewnie ktoś inny w jego sytuacji dawno przestałby być dżentelmenem. Równocześnie to właśnie dlatego spędzała z nim czas, bo traktował ją jak damę. Ta zaś nie powinna zdradzać wszystkich swoich sekretów, ale niektórymi mogła się podzielić.
- Ze środkami czy z kobietami, które zawracają w głowie? Bo myślę, że z dwojga złego te drugie są gorsze - szepnęła mu więc konspiracyjnie i faktycznie musiała przyznać, że podczas tej kolacji większą uwagę poświęcała mężczyźnie niż temu co miała na talerzu, więc poczuła się przyłapana na dość gorącym uczynku i ponownie się zarumieniła.
- Myślę, że moje obrazy będą tak niemożliwie perwersyjne, że nie będą myśleć o jedzeniu - ale zaraz zaśmiała się i kiwnęła głową. - Zarejestrowałam, żeby nie brać przegrzebek, nawet jeśli są przepyszne. Poza tym ostrygi są wyśmienite, a cała reszta… - i spojrzała na niego dłużej wahając się czy powiedzieć mu jak bardzo ta restauracja jest jej zarówno droga jak i przeklęta. Zamiast tego wznosiła jeszcze jeden toast winem, a potem zanim zdołali obejrzeć, już trzeba było zakończyć tę ucztę. Tak przynajmniej sugerował jej wzrokiem Jet, zapewne pragnący już udać się w spokoju do domu.
- Dziękuję, Aiden. Naprawdę miło spędziłam czas - wyznała, gdy wreszcie wstali od stołu, a ona zapewne nalegała, by przynajmniej podzielili się kosztami tej kolacji na pół, skoro cóż, była taka wybredna i kapryśna. Mimo wszystko daleko jej bowiem było do kobiety, która byłaby w jakikolwiek sposób zależna od mężczyzny, choć musiała przyznać, że dawno nie czuła się tak zaopiekowana i adorowana. To nie było złe uczucie- po prostu od niego odwykła zajmując się teraz głównie wystawą.
Tymczasem to było miłe uczucie, jedno z tych, które dodawało skrzydeł, nawet jeśli wieczór zimowy przywitał ich chłodem znad wody i sprawił, że zadrżała w swojej cienkiej sukience, którą założyła przecież specjalnie na potrzeby tego wyjścia. Intrygującego, to musiała przyznać całą sobą, choć przecież ona zawsze wchodziła w relacje jak ćma w świecę i spalała się w nich cała. Powinna zapewne pohamować entuzjazm i swój temperament, ale wówczas… Czy byłaby jeszcze Julią?

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
- Może nie taką w wieku szkolnym. - odparł szybko. Nigdy nawet przez głowę mu nie przeszło, że mógłby pokierować swoją karierę ściśle w pedagogicznym kierunku. Prawdopodobnie to może być jeden z tych zawodów, do których predyspozycje dziedziczy się z pokolenia na pokolenie, aczkolwiek dziś rola nauczyciela nie jest już tak szanowana, jak w odległej przeszłości. - Prowadziłem przez dwa lata zajęcia dla studentów medycyny w Brisbane, ale biorąc pod uwagę moją specjalizację, nie miałem do czynienia właściwie z nikim, kto znalazłby się na moich wykładach przez przypadek. Co innego w szpitalu, gdzie poziom zaangażowania przedstażystów i stażystów bywał różny. - wyznał. W szpitalu w Cairns mężczyzna nie ucieknie od stażystów, bo i tam znaleźli się chętni do przygotowania się do uzyskania uprawnień świadczących o tym, że są lekarzami. Jednego z tych obecnych Thompson poznał nawet przed podjęciem decyzji o podjęciu etatu i miał nadzieję, że wszyscy są tacy sami. No niestety przygotowanie kolejnych pokoleń lekarzy nie może być takie łatwe i poziom jest niestety różny.
- Jeśli Ci ludzie wciąż na Ciebie tutaj czekają albo cieszą się gdy zaglądasz w ich strony ponownie po kilku latach, to właśnie tym jest prawdziwa przyjaźń. - podsumował. Gdyby ich drogi potoczyłby się tak, że po dzisiejszej kolacji jednak nie spotkają się w pracowni artystki, ani nawet na wernisażu jej prac, ale za to znów za rok, zupełnym przypadkiem by na siebie wpadli, to Aiden uśmiechnąłby się na to zdarzenie i do tych kilku wspomnień, które tę dwójkę połączyły. Choć daleko było temu do przyjaźni, to odczuwał z Julią pewną nić porozumienia, chciałby się wręcz przekonać, czy za kilka lat to połączenie wciąż by funkcjonowało. Czy pod natłokiem kolejnych wspólnych wspomnień więź ta byłaby tylko mocniejsza, czy w końcu wydarzyłoby się coś, co jak skalpel przetnie wszystko to, co mogłoby kiedykolwiek połączyć tę dwójkę?
- Jednak są gdzieś ludzie, którzy nigdy nie porzucają swoich ideałów... - podjął. Ze znalezieniem tych ludzi, to trochę podobny temat do rozmowy Julii ze swoim przyjacielem o szczęśliwych związkach. Nawet jeśli teoretycznie chce się wierzyć, że coś takiego istnieje, to nie jest się w stanie przytoczyć zbyt wielu przykładów osób, które byłby potwierdzeniem danej teorii. W związku tym chirurg nie byłby w stanie tak z marszu wymienić absolutnie żadnego skończonego idealisty. Zawsze znajdzie się coś, co jak w rajskim ogrodzie skusi do zboczenia z początkowo obranej ścieżki. - Wybacz, masz rację. Nie kontynuujmy tego tematu. - skinął głową. Z drugiej strony to właśnie wychodzenie ze strefy komfortu powoduje, że prawdziwie poznajemy drugą osobę. Thompson uznał, że to jeszcze nie ten czas. On zresztą też nie chciał na razie poruszać pewnych tematów i zręcznie pomijał je w prowadzonej konwersacji. Być może kiedyś nadejdzie właściwszy czas, bo tak właściwie, to Julia mogłaby mu pozwolić nieco inaczej spojrzeć na problem niezrozumienia w rodzinie.
- Może nie jestem takim złym człowiekiem, a może pojawiłem się w środowisku, w którym i tak nie mam zbyt wiele do stracenia. - powiedział. Żadna z tych opcji nie wyklucza drugiej, a połączenie ich obu było chyba najbliższe prawdy. Aiden siebie za całkiem przyzwoitego mężczyznę, a w kręgach, w których pojawił się kilka tygodni temu, był dla większości białą kartką zapisaną jedynie krótką notką biograficzną, o tym skąd pochodzi i jakie są jego osiągnięcia zawodowe. Co za tym idzie, mógł być sobą bez tej całej historii rodzinnej, która ciągnęła się za nim w Brisbane. Bez dwóch zdań było to bardzo uwalniające, jakby po czterdziestce zaczynał na nowo życie towarzyskie. Miał przy tym sporą wiedzę i bagaż doświadczeń, które sprawiały, że nie zachował się jak pięciolatek w sklepie ze słodyczami.
- Myślę, że jednym i drugim. Choć co do kobiet, to chyba Twoja odpowiedź byłaby bardziej wiarygodna. - przyznał. Nie oczekiwał oceny, choć miał nadzieję, że na koniec dnia Julia będzie o nim myślała jedynie w pozytywny sposób. Dziwnym byłoby, gdyby nie chciał, skoro miał jednak nadzieję, że uda im się umówić w pracowni.
- Czyli postawisz na ucztę emocjonalną, a nie gastronomiczną. - skinął głową z uznaniem dla takiego wyboru. W gruncie rzeczy jedzenie na takich wydarzeniach jest tylko małoistotnym dodatkiem, o którym i tak zapomina się w obliczu pasjonującej sztuki i interesujących dyskusji nie tylko jej dotyczących. Nawet na przykładzie ich spotkania można stwierdzić, że kosztowanie potraw było jedynie jedynym z elementów. Nieco inaczej sprawa mogłaby wyglądać w intymniejszych okolicznościach, choć wtedy też byłoby tylko środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu.
Mężczyzna skinął głową w odpowiedzi na podziękowania kobiety, w tym samym czasie odsuwał dla niej krzesło i przeszło mu przez myśl, że powinien bardziej panować nad gestami, które wydają się kompletnie nie przystawać do dzisiejszych czasów, przez co mógłby kogoś przestraszyć.
- Mieszkam teraz tak blisko plaży, a tak rzadko na niej bywam. Masz może ochotę przejść się ze mną na krótki spacer? - zapytał gdy byli już za zewnątrz i prawdopodobnie powinni właśnie zacząć zamawiać taksówki. Tym bardziej że od morza właśnie wiał rześki wiatr pomieszany z wilgotną bryzą. Czekając na odpowiedź, zdjął marynarkę ze swoich barków i otulił nią delikatne ramiona kobiety.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Czyli lubisz uczyć sympatyków zawodu - podsumowała i kiwnęła głową. Może i ona dojdzie kiedyś do etapu, gdzie nauka ludzi utalentowanych i na dodatek z pasją nie wyda się jej aż tak bardzo przerażająca. Jak na razie jednak konsekwentnie unikała zaproszeń nawet na gościnne wykłady, bo co ona im mogła powiedzieć o sztuce mając te ponad trzydzieści lat? Sądziła, że nawet po kilku wystawach i po kilkunastu seriach swoich dzieł jej wiedza jest uboga w porównaniu z wielkimi mistrzami. Być może chętniej sięgnęłaby po warsztaty fotograficzne, które nie byłyby zarezerwowane też dla wybranych. Mając dobry aparat- i to nawet w telefonie- dało się uchwycić magię chwil, choć Julia po kilkudziesięciu sesjach zdjęciowych wiedziała ile zachodu kosztuje ustawienie modeli, światła i ogólny pomysł na to, co chce się przekazać. Czasami zaś nawet najbardziej zacna idea rozmijała się z rzeczywistością.
To jednak był temat, o którym mogłaby mówić godzinami- jak i o całej sztuce- więc postanowiła na razie spróbować nie zawstydzić go pewnymi szczegółami i skupić się na przyjaciołach, do których faktycznie miała niezłą rękę.
- Zazwyczaj czekają… albo sami są ludźmi, którzy bywają niesamowicie zajęci. Ainsley jest w końcu olimpijką, Flann jako malarz często też znika w rozjazdach. Zostało mi kilku znajomych z Shadow, ale nigdy nie szarżowałam zanadto słowem przyjaciel - przyznała. Trudno było orzec czy tym razem zostanie tutaj na stałe czy znowu ciąg nieprzyjemnych zdarzeń wygna ją z tego miejsca, ale skoro tu już była to postanowiła wykorzystać czas jak najlepiej się dało, choć zarzekała się przed przyjazdem, że tym razem obejdzie się bez dramatów damsko- męskich. Nie mogła jednak oprzeć się wrażeniu, że faktycznie, z Aidenem połączyła ich niecodzienna więź i była gotowa eksplorować ją dalej, nawet jeśli oboje mieliby się znowu minąć za pół roku. Z własnego doświadczenia wiedziała jednak, że są relacje, których nie zmiecie z planszy żaden upływ czasu i paradoksalnie nawet będąc fizycznie obok siebie można czuć się całkiem samotnie. Najwyraźniej tego typu związki międzyludzkie rządziły się swoimi prawami i tak, wiedziała, że przyjdzie czas, gdy zaufa mu bardziej i będą ze sobą rozmawiać o kwestiach dotyczących ich prywatnego życia, ale obecnie nie chciała go przerazić. W końcu Julia chyba wyczerpała limit nieszczęść, a większość z nich prowokowała sama swoim temperamentem i skłonnością do podejmowania ryzyka.
Nigdy sobie nie wybaczyła, że straciła dziecko przez Nathaniela.
- Ja myślę, że poniekąd jeszcze coś mi zostało z idealistki, skoro ciągle próbuję utrzymać się na powierzchni - a nie, na przykład, co wypominała Flannowi zostać jego żoną numer dwa. Najwyraźniej dalej wierzyła, że może nie tylko osiągnąć sukces, ale znowu być szczęśliwa w życiu osobistym, tym razem już bez Adama na horyzoncie.
- Każdy ma coś do stracenia - zanegowała od razu. - Po prostu jeszcze nie odkryli twojego słabego punktu - i ona też jeszcze nie znała go na tyle, ale wiedziała, że każdemu na czymś zależy. Gdyby ktoś przystawił jej spluwę do głowy i groził, że utnie jej dłonie to byłaby gotowa podpalić miasto.
Uśmiechnęła się promiennie, gdy stwierdził, że ma wprawę z kobietami w jej stylu. Po części właśnie dlatego, że zazwyczaj mężczyźni bali się skomplikowanych kobiet, a ten epitet w zestawieniu z jej nazwiskiem padał za często.
- W takim razie pozostaje mi tylko życzyć ci powodzenia, Aiden - to był żart i puściła mu oczko, a potem ostatni raz omiotła wzrokiem te pyszne jedzenie. Wiedziała, że Jet tego tak nie zostawi i będzie zmuszona pojawić się tu wkrótce i wydać szczerą recenzję na temat tych wszystkich pyszności. Tego wieczoru jednak w takim towarzystwie trudno było skupić się na jedzeniu i musiała przyznać bez bicia, że jedynie głowę zawracał jej mężczyzna, więc menu degustacyjne mogło zaczekać, a asystentka Flanna zapewne dostanie apopleksji.
Na razie jednak porzuciła beztrosko te wszystkie rozważania i skupiła się na nim. Dla niej te gesty nie były staroświeckie, ale urocze i sprawiały, że jej twarz rozjaśnił nieco mniej pewny uśmiech, który zawsze kojarzył się z jej czasami, gdy była młodziutką dziewczyną i po raz pierwszy szła z kimś na randkę.
Do rytuałów takich spotkań należały też spacery, więc kiwnęła głową i gdy zdjął marynarkę i okrył jej ramiona, zadrżała lekko.
- To gdzie mieszkasz? Bo ja… - i poczekała aż wejdą na piasek, by pokazać mu ciąg wilii naprzeciwko drugiego brzegu. - Tam. To był jedyny dom bez basenu w tej okolicy - zaśmiała się i gdy opuszczała wskazujący palec (a nieładnie pokazywać), delikatnie chwyciła jego dłoń.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
- Lubię wiedzieć, że ktoś świadomie wybrał te konkretne zajęcia, że ani on nie marnuje mojego czasu, ani ja jego. - skinął głową. Mówią, że czas to pieniądz, ale w okresie, w którym Aiden objął posadę wykładowcy na uczelni, pieniądze nie były istotnym aspektem takiej decyzji. W związku z tym, kiedy miał do czynienia z niezaangażowanymi studentami, kwestie finansowe też nie zajmowały jego głowy. Szczególnie że to nie jego ciężko zarobione dolary przepadały bezpowrotnie. Tych młodych ludzi w przeważającej większości zresztą też nie, bo jednak bardzo często studiowali oni na koszt rodziców. Thompson po prostu nie lubił tego wrażenia, że jego słowa docierają do ściany naprzeciwko, nie zatrzymując się po drodze w głowach ludzi zajmujących czasem nawet kilkanaście rzędów ławek. Mógł tylko dziękować sobie, że już w trakcie studiów tak bardzo palił się na salę operacyjną i nie przyszło mu do głowy robić kariery akademickiej, bo to wiązałoby się z prowadzeniem studentów za rączkę już od samego początku. Przy takim obrocie spraw, po dwudziestu latach pracy z całą pewnością byłby wypalony zawodowo.
Z drugiej strony Aidenowi się łatwo mówi, będąc chyba w najbardziej uprzywilejowanej pozycji z możliwych. Był białym mężczyzną, dla którego chociażby takie problemy jak nierówne wynagradzanie ze względu na płeć nie miały większego znaczenia. Owszem, mógłby dla zasady się zbuntować i powiedzieć, że on w takiej sytuacji chce zarabiać tyle samo, co jego koleżanka po fachu, ale w gruncie rzeczy to nie była jego wojna. Choć rozumiał i popierał postulaty kobiet czy osób o innym niż biały kolorze skóry, to nie uważał, żeby zasadnym było jego wychodzenie przed szereg. Nie jego rolą bycie świętszym od papieża.
- Zresztą w czasach, w których żyjemy, odległość nie jest absolutnie żadnym ograniczeniem w kwestii utrzymywania kontaktu. - zauważył. Jeszcze nie wymyślono substytutu dotyku, a czasami, chociażby tylko krótkie uściśnięcie dłoni przyjaciela może być bardzo pomocne, ale sama rozmowa w czasie maksymalnie zbliżonym do rzeczywistego, to kwestia li tylko szybkiego łącza internetowego. Lekarz po półtora roku życia w Lorne Bay, jeszcze żadnego z mieszkańców miasteczka nie byłby w stanie z czystym sumieniem określić mianem swojego przyjaciela. Była co prawda Charlotte — była żona, numer dwa zresztą, ale tę relację rozpatrywał w zupełnie innych kategoriach. Mężczyzna nie odczuwał tak silnej potrzeby znalezienia sobie nowych przyjaciół, bo Ci dotychczasowi przecież wciąż istnieli. Tyle tylko, że dzieliło ich teraz ponad tysiąc kilometrów odległości. Wciąż mógł otworzyć się przed nimi, kiedy stawał przed jednymi z trudniejszych decyzji w swoim dotychczasowym życiu, a oni odpowiedzi nie opierali na rocznej znajomości, tylko na relacji budowanej przez całe lata.
- Myślę, że w gruncie rzeczy to dobrze. Wydaje mi się, podkreślam, że tylko mi się wydaje, że szczególnie wykonując rzeczy wymagające artyzmu, niewyzbycie się idealizmu tak do końca ma kluczowe znaczenie w byciu prawdziwym w tym, co się robi. - podzielił się z kobietą swoimi przemyśleniami. Po głowie chodziło mu to, że jeśli artysta nagle zacznie być nastawiony wyłącznie na zarabianie, to artystyczna dusza zaczyna coraz bardziej obumierać, aż w końcu człowiek taki zostaje wyłącznie biznesmenem.
- Pozostaje mi więc mieć nadzieję, że nieprędko dowiedzą się, czym on jest. A nawet jeśli, to że nie zmieni to niczego między nami. - stwierdził. W gruncie rzeczy przecież chodziło o ich relację i tak długo, jak Julia nie będzie wplątana w jakieś historie godzące w niego lub jego bliskich, to nie sądził, by byli zmuszeni do zerwania kontaktu. Tak to wyglądało przynajmniej z jego strony, bo za Crane nie mógł się wypowiadać.
- Zobaczymy czy podejmę rękawicę. - skinął głową w geście podziękowania za słowne wsparcie, po czym zaśmiał się krótko i po opłaceniu wszystkiego, bo nie zdecydował się na propozycję szatynki związanej podzieleniem się rachunkiem na pół, wyszli przed zupełnie już pustą, ale nadal pięknie oświetloną restaurację.
Uśmiechnął się ciepło, ale też z nutą satysfakcji, gdy kobieta zasygnalizowała chęć przyłączenia się do spaceru brzegiem morza. Nie pomyślał jedynie, że szpilki, które tak idealnie podkreślały figurę Julii, nie są najtrafniejszym wyborem jeśli chodzi o przemierzanie plaży.
- No to ja mam dom jednak trochę dalej od morza, bo w Carnelian Land. Przez lata mieszkania w Brisbane nie miałem zwyczajnie czasu na wszystkie te atrakcje, które oferuje plaża i woda. - zaśmiał się z odpowiedzi kobiety na jego wcześniejsze słowa i spojrzał w kierunku, który ta mu wskazała. Życie chirurga w Brisbane zaczynało się o świcie i kończyło na długo po zapadnięciu zmroku i nawet jeśli bardzo by chciał, to na ogół zwyczajnie nie miał już siły na nocne plażowe eskapady. W Lorne Bay zaś czasu miał więcej, ale nadal nieczęsto zaglądał w te okolice. - Jest jakiś powód, dla którego zdecydowałaś się na jedyny w tej okolicy dom bez basenu? - zapytał zaintrygowany, w tym samym czasie oplatając palce Julii, swoją dłonią.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
ODPOWIEDZ