malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tej zimy najwyraźniej pan Dickens- znużony życiem pośmiertnym- postanowił zabawić się z Julią w wywoływanie duchów. Wprawdzie klimat krótkich dni w Australii i w Anglii był zgoła do siebie niepodobny, ale i tak czuła się jak w przededniu Opowieści wigilijnej, gdy wreszcie Aiden zaprosił ją na kolację. Nie chodziło o samo zaproszenie- pewne kwestie na weselu jasno wskazywały na to, że ta znajomość będzie kontynuowana i budziło to w niej pewien przyjemny dreszcz podekscytowania. Również czas wydawał się absolutnie odpowiedni, bo Dillon był już dla niej pieśnią przeszłości, więc nic nie stało na przeszkodzie, by się w tę nową relację zagłębić.
Chodziło o miejsce.
O restaurację, w której rok temu przyszło jej poznać Hyde’a jako zbyt bezczelnego właściciela. To właśnie tutaj wszystko się zaczęło i stąd oczywiste skojarzenia z duchami, których pełno było w zakamarkach tych pomieszczeń, nawet jeśli ten obszar przejął już nowy właściciel, znany, zresztą Julii. To wszystko jednak nie uchroniło ją przed wrażeniem déjà vu, gdy przekraczała próg tego miejsca, zgodnie z zasadą, że jeśli ma zrobić wrażenie to chce, by Aiden zobaczył ją właśnie tutaj, na tle morza, a nie gdzieś w samochodzie, gdy będzie ją odbierać sprzed domu. Samo to, że tak dbała o to, by wzbudzić w nim odpowiednie reakcje wskazywało na to jak traktowała tę relację, ale przecież nie przywiązywała (jeszcze) do tego uwagi.
Była po prostu kobietą, która chciała, by mężczyźnie na jej widok zaparło dech i dlatego tak wielką uwagę przywiązywała do tego jak wygląda i czy jej dekolt jest już przesadą czy tylko podkreśleniem pewności siebie, którą Julia zawsze emanowała. Kiedyś myślała, że tego typu zachowania ma się we krwi, ale przecież niegdyś była bardzo nieśmiałą dziewczyną, która pewnie przemykałaby się pod ścianami próbując nie wzbudzić zainteresowania ani nie być zauważoną. Julia po trzydziestce szła samym środkiem nie chwiejąc się ani trochę na niebotycznie wysokich szpilkach i unosząc pewnie głowę. Jeśli chciało się nosić taki dekolt to należało go eksponować odpowiednio i nie wstydzić się tego. Ani faktu, że kelner od razu podbiegł, by zabrać jej trencz, który założyła tylko pro forma, bo ta nieznośna zima już zaczynała dawać jej do wiwatu, a wieczory w teorii bywały bardzo chłodne.
Ten jednak zapowiadał się całkiem gorąco, bo na widok Aidena nagle i stare mary odeszły w niepamięć, a ona sama uśmiechnęła się całą sobą nie po raz pierwszy grzebiąc przeszłość w czyichś oczach. Mogłaby być zdecydowanie ekspertką od odradzania się jak feniks z popiołów i równie jak ten mityczny stwór ukochała ogień, więc widok mieniących się świateł, otulających ciepło zatokę sprawił jej, estetce niesamowitą frajdę i już była skłonna ponownie docenić wybór tego miejsca, choć przecież obiecywała sobie, że jej noga tu nie postanie.
Dla mężczyzny pokroju Thompsona należało jednak zrobić wyjątek.
- Nie czekasz za długo, prawda? - zerknęła na zegarek, zapięty na zgrabnej ręce, ale nie przeprosiła za ewentualne spóźnienie, bo wyniosło dokładnie dwie minuty, a poza tym Julia Crane nie zwykła nikogo przepraszać, a już na pewno nie o takie drobiazgi, które mogła zniwelować od razu nie tylko uśmiechem, ale przysunięciem się do niego i złożeniem na jego policzku niemal niewyczuwalnego pocałunku. Zaledwie musnęła go swoimi karminowymi wargami, bo na brudzenie go szminką przyjdzie jeszcze czas, poza tym tego typu miejsce wymagało raczej bardziej wyważonego traktowania.
Mimo tego nie odsunęła się tak szybko jak powinna, w szpilkach była z nim praktycznie równa, więc mogła przy okazji pochylić głowę, by poczuć jego zapach, który uderzał do głowy jak najdoskonalsze wino. A Julia pasjami wręcz je uwielbiała, więc i za ten ewentualny poślizg w zajęciu krzesła odsuniętego przez niego również nie zamierzała przepraszać.
Usiadła jednak naprzeciwko i doceniła to, że nie była to jedna z tych niedorzecznych restauracji, gdzie do swojego rozmówcy miało się zbyt daleko. O nie, akurat tu było całkiem przytulnie i choć mogła Aidenowi patrzeć w oczy, wystarczyłoby się przysunąć odrobinę, by bliskość była już upajająca.
Na razie jednak była grzeczna (powiedzmy) i jak przystało na Julię, najpierw w jej oczach zapaliły się wszystkie światła miasta, a potem usta dołączyły i roześmiała się lekko.
- Widzisz, to miejsce zapewnia catering na mój wernisaż, więc jeśli pozwolisz, potraktuję tę kolację jako próbę przed tym wydarzeniem - uprzedziła swój ewentualny, duży apetyt, ale cóż, Crane życie traktowała jak jedną wielką przygodę i niezależnie czy jadła, piła, tworzyła czy kochała (się), ciągle robiła to z jednakową pasją, która teraz ją niemal rozsadzała.
Towarzystwo miała zbyt zacne, by nie ulec tej namiętności.
- A ty… Na co masz ochotę? - niesamowite, że znali się zaledwie przez krótki moment, tak krótki, że musiała poznać jego smak, a jednocześnie czuć było między nimi to wyjątkowe połączenie, które sprawiało, że nie czuła ani odrobiny tremy, tylko wibrujące słodko oczekiwanie i ekscytację.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden odkrył nadmorską restaurację, ulokowaną przy szerokiej plaży Lorne Bay jakiś czas temu. Wówczas lato chyliło się ku końcowi, a otwarte przestrzenie sprawiały, że morska bryza przyjemnie obniżała temperaturę o kilka stopni. Dobrze wspominał tamtą wizytę, choć z byłą żoną, która przyprowadziła go tutaj, doskonale wiedząc, że miasteczko cierpi na niedobór restauracji, które potrafiłyby zaspokoić podniebienie mężczyzny, poruszali głównie tematy około zawodowe oraz te, związane z problemami ich pociech. Wspólnych dzieci się nie doczekali, może to i dobrze, bo choć po rozwodzie pozostawali we wzorowych wręcz relacjach, to po co fundować kolejnej niczemu winnej istotnie trudne dzieciństwo, dorastanie i jak się okazuje w przypadku bliźniaków Thompsona, również pewne utrudnienia rzutujące na dorosłe życie. Mimo wszystko kuchnia i atmosfera panująca w restauracji zrobiły na nim pozytywne wrażenie i jeśli mężczyzna miały kiedykolwiek zaprosić gdzieś w Lorne Bay, swoich znajomych, lekarzy z Brisbane, to brałby pod uwagę wyłącznie tę restaurację, którą zresztą zaproponował też Julii na miejsce ich spotkania. Miał tylko jedno postanowienie, nie zamierzał dzisiaj poruszać tematu swoich rodzinnych problemów. Zresztą sytuacja wydawała się powoli rozplątywać, syn wrócił z odwyku, póki co jest czysty i odbudowuje więzi z ojcem oraz siostrą bliźniaczką, córka zresztą też ma już za sobą najtrudniejsze zawirowania. Tak się przynajmniej Aidenowi wydaje, bo wróciła do Sydney, nie dzieląc się z nim wszystkim tym, co w ostatnich miesiącach jej doskwierało. On sam wrócił do zawodu i ma pewność, że sala operacyjna to jego miejsce na ziemi. Poznaje wielu fascynujących ludzi, wśród których najbardziej wyróżniać zdaje się pewna artystka, która kilka tygodni temu podczas przyjęcia weselnego w ogrodzie botanicznym dyskretnie wsunęła mu do kieszeni marynarki swoją wizytówkę. Tak więc było wiele interesujących tematów do rozmów, a Julia Crane była atrakcyjną rozmówczynią i lekarz zdecydowanie zamierzał z tego korzystać. Z pewnością osiągnął już ten stopień dojrzałości, kiedy w płci przeciwnej pociąga go nie tylko ciało - choć nie łudźmy się, nadal na ono istotne znaczenie - ale również intelekt i rozmowa, które mogą być równie mocno stymulujące.
Aiden nigdy tak swobodnie nie czuł się w swojej skórze. Wcześniej zawsze czegoś mu brakowało. Kiedy był młody i przystojny, to brakowało mu pewności siebie, gdy już nabrał tej pewności siebie, to trudno było nie przekraczać granicy, za którą stawał się raczej karykaturą mężczyzny znającego swoją wartość. Innym zaś razem brakowało mu czasu, ażeby zbudować mięsiste, pasjonujące relacje. Życie w Lorne Bay sprawiło, że wiele problemów przestało mieć znaczenie dla chirurga i choć parę nowych też przy okazji się pojawiło, to pewnie właśnie stąd emanujący z niego spokój i znajomość własnej wartości. Ujmijmy to tak, w ostatnich tygodniach Aiden Thompson był w dobrym momencie życia, dlatego podczas któregoś z dyżurów wystukał w smartfonie numer z otrzymanej niedawno wizytówki, wiedząc, że nie będzie marnym towarzyszem, co mogło mu się zdarzać jakiś czas wcześniej.
Chciał przyjechać po Julię, ale może to i słusznie, że postawiła na swoim, decydując się na przybycie do restauracji na własną rękę. Obyło się dzięki temu bez takiego przesadnie oficjalnego klimatu, na którym zresztą niespecjalnie im zależało, więc mężczyzna postawił na swobodną elegancję, rezygnując tym samym z marynarki, poprzestając na eleganckich spodniach i schludnie wykrochmalonej koszuli o kroju slim fit.
Chirurg nie byłby sobą, gdyby nie pojawił się na miejscu pięć minut przed czasem, ale fakt, że w kolejnych minutach Julia się nie pojawiała, jakoś nie zbudzał w nim niepokoju. Był przekonany, że przyjdzie, być może nieco spóźniona dla zrobienia lepszego wrażenia, no i wcale się nie pomylił, widząc szatynkę przekraczającą próg restauracji i reakcję kilku mężczyzn, który podnieśli wzrok znad talerzy ze swoimi zamówieniami i przerwali toczone rozmowy.
- Może kilka minut. Przyjrzałem się w tym czasie karcie win. - rzucił, wstając z zajmowanego dotąd krzesła, by podejść w kierunku kobiety, objąć ją jedną ręką w pasie na przywitanie, przywołując tym samym wspomnienia z tańca wśród dzikiej roślinności, a ostatecznie odsunąć krzesło dla niej.
W odpowiedzi na pytanie kobiety najpierw przez kilka może kilkanaście sekund skupił swoje spojrzenie na jej oczach, pozwalając wybrzmieć ciszy, a co za tym idzie, zarówno jej myślom, jak i jego własnym, potoczyć się w jakimś kierunku. Było to również niewypowiedziane uznanie dla tego, jak Julia tego wieczoru wyglądało.
- Nie wiem, czy oferują tutaj menu degustacyjne, ale jeśli tak, wówczas będzie to również dla mnie przyjemne doświadczenie. - w końcu odpowiedział na pytanie kobiety. Od przyjazdu do Lorne Bay nie miał okazji uczestniczyć w tego typu kulinarnych spektaklach, a celebrowanie dobrego jedzenia było dla niego jedną z bardziej przyjemnych spraw w życiu. Gdyby miał wymienić przyjemności, na które pozwalał sobie dzięki pieniądzom zgromadzonym na koncie, to było to jedzenie w dobrych restauracjach i jakościowy alkohol. Wcześniej też podróże, ale z nich świadomie tymczasowo zrezygnował.
- Na jakim etapie przygotowań jesteś? Masz już gotowy wybór prac? - zapytał, naprawdę zainteresowany kwestią wystawy.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Dopiero niedawno zdała sobie sprawę jak pewne wydarzenia z dzieciństwa dzieci rzutują na ich dalsze życie. Inaczej, wykrzyczała im to Diana, gdy zwołała rodzinne zebranie i poprosiła bardzo dosadnie, żeby przestali widywać się z Adamem, bo krzywdzą ją przede wszystkim. Wiedziała, że ta rewelacja jak i fakt, że wyprowadziła się na inny kontynent wpłynął na nich jako rodziców i przynajmniej dla niej stał się jedną czerwoną flagą więcej, jeśli chodzi o tę relację. Wydawało się więc, że łatwiej było ogarnąć maleństwo niż dorastającą pannicę, która wprawdzie nie miała jej genów, ale już kopiowała co do joty pyskate zachowanie macochy i brała udział w zawodach na to która prędzej spowoduje, że Polanski osiwieje.
Jak na razie zdecydowanie miały remis.
Nie zamierzała jednak zadręczać Aidena tymi opowieściami rodzinnymi, bo zwykła sobie radzić z problemami sama. To było też przekleństwo Crane- zazwyczaj była silna dla całego otoczenia, a gdy potrzebowała pomocy… zostawała sama i to właśnie samotność jej doskwierała ostatnio jak nigdy, bo Ainsley wyjechała w podróż poślubną, Flann się rozwodził i organizował dom dla swojej dziewczyny, a Dillona odrzuciła kategorycznie. Nawet połączenia z Londynem nie miała żadnego, więc gdyby nie wystawa to pewnie spakowałaby wszystkie walizki i ruszyła znowu do Europy, gdzie w otoczeniu sztuki zawsze czuła się jak u siebie.
Gdyby nie wystawa i towarzystwo kogoś takiego jak Aiden- po części zupełnie niezwiązanego z jej znajomymi (a przynajmniej tak myślała), a jednocześnie mającego tyle klasy i uroku, że musiała poznać go bliżej. Poprawka, chciała i gdy przez chwilę obejmował jej dłonią przywołując same dobre wspomnienia, wiedziała już, że podjęła słuszną decyzję.
- To dziś jednak nie szkocka? - zaśmiała się wspominając ich niemrawe początki w Shadow od których minął rok. Zmieniło się absolutnie wszystko i nie chodziło nawet o stan w jakim wtedy się znajdowała, ale o fakt, że teraz usilnie unikała tego miejsca jak ognia. Jak tak dalej pójdzie to niedługo będzie musiała rozrysować mapkę lokacji w Cairns i Lorne Bay, które kojarzą jej się z niechlubną przeszłością. Na szczęście domu, który dzieliła z byłym mężem zdążyła się już pozbyć i ogromny basen (a przecież bała się wody) stał się jedynie ponurym wspomnieniem. - To jakim smakoszem wina jesteś? Stawiasz na rodzime Penfolds Grange, francuskie Château Margaux czy może hiszpańskie Vega Sicilia? - nie musiała nawet bardzo studiować tej karty, by pamiętać, choć może pokusiłaby się o coś prosto z Chile.
Akurat tam jeszcze nie była i korciło ją, by kiedyś ponownie przepaść gdzieś na rok, ale jak na razie trzymały ją tutaj zobowiązania.
I och, jak bardzo trzymało ją teraz jego wymowne milczenie na zadane pytanie, które wręcz wybrzmiało jak hejnał przy jego rozpalonym spojrzeniu. Gdyby była młodsza to zapewne spłonęłaby naturalnym rumieńcem, a tak to oblizała pełne wargi i wyciągnęła dłoń, by przesunąć palcami po jego nadgarstku.
Na dosłownie kilka sekund, ale tak by był świadom, że to nie był żaden przypadkowy gest.
- Nowy szef kuchni, Jethro Vermont wisi mi przysługę, więc zdecydowanie coś zorganizuje. Tylko, czy naprawdę ci to nie przeszkadza? - upewniła się, bo menu degustacyjne zazwyczaj rządziło się swoimi prawami, a do każdego tanga potrzebowano dwojga, więc wolała poznać jego opinię. - Wiesz, na wernisażu podadzą hektolitry szampana i przekąski, a ludzie i tak będą zachwyceni - za to Julia mniej, bo wychodziła z założenia, że bankiet to tylko dekoracja, zaś prawdziwą wartość powinny stanowić obrazy.
I choć o swojej sztuce uwielbiała rozmawiać godzinami to uśmiechnęła się i pokręciła głową, gdy o nią zagadnął.
- Chcesz o tym słuchać? Dla osoby z zewnątrz to dość irytujące - zauważyła, ale wreszcie skinęła głową z entuzjazmem. - Tak, właściwie od tego zazwyczaj zaczynam. Od ostrej selekcji z osobami, które mają jakieś rozeznanie, potem dobieramy odpowiedni temat. Widzisz, najwięcej zachodu kosztuje zarezerwowanie ekipy, która oświetla obrazy, bo najlepszy w swoim fachu ma terminy zajęte dwa lata do przodu - roześmiała się starając się brzmieć jak najprościej się dało, by go nie odrzucić od swojej największej pasji, a jednocześnie nie umiała powstrzymać ekscytacji, bo działo się i to właśnie było dla niej największą nagrodą. - Poza tym mój kurator i osoba, która mi pomaga najbardziej, właśnie rozwodzi się z żoną, więc zostałam z tym wszystkim sama. Okazuje się, że mam talent organizacyjny, jeśli muszę. W skrócie więc żyję trochę na wysokich obrotach i na dodatek mój motocykl wyzionął ducha przy ostatniej ulewie, więc wypożyczyłam mercedesa i usiłuję nikogo nie zabić po drodze - parsknęła, bo oduczyła się jazdy samochodem już dawno temu, a teraz musiała sobie na nowo ze wszystkim poradzić. Nie była jednak osobą, która na wskroś się żali czy przeżywa swoje ewentualne porażki, więc nie przestawała się śmiać starając się wprowadzić tutaj miłą atmosferę.
W końcu na tym polegało, prawda?
- A teraz może wreszcie opowiesz mi, co u ciebie? - zaproponowała i choć wreszcie kelner rozlał wybrane wino, nie spuszczała z niego wzroku, bo musiała przyznać, że to był jeden z jej ulubionych tematów, nawet jeśli pozostawiła mu ogromne pole manewru i równie dobrze mógł opowiedzieć jej o wszystkim. Lubiła go jednak słuchać, zderzać się z jego, często tak odmiennym punktem widzenia, a jego ton głosu budził w niej same przyjemne skojarzenia.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Ostatnio popularna jest teoria, zgodnie z którą traumy dziedziczy się nie tylko od rodziców, ale także za sprawą trudnych doświadczeń poprzednich pokoleń. Tak w gruncie rzeczy, to Aiden byłby w stanie się z nią zgodzić. Weźmy np. kwestie wychowawcze, lekarz powielił jakieś tam błędy swojego ojca, a jego ojciec popełnił je dlatego, że miał taki, a nie inny wzorzec w osobie swojego rodziciela. I tak kula plącze się jeszcze bardziej, a z biegiem pokoleń jest ją coraz trudniej rozplątać. Nawet gdybyśmy nie chcieli, to wiele wzorów postępowań nieświadomie kopiujemy. Na szczęście popularne też się stają terapie, już nie kojarzą się tak jednoznacznie z ludźmi posiadającymi zaburzenia psychiczne, a ludzie korzystają z pomocy osób wykształconych.
- To może po kolacji. - odpowiedział z uśmiechem, łapiąc aluzję do ich pierwszego spotkania. Co jak co, ale Aiden wtedy naprawdę po raz pierwszy od dłuższego czasu miał okazję napić się dobrego alkoholu, choć nie ma co ukrywać, że nie miał wtedy zbyt dużo czasu na delektowanie się głębokim smakiem trunku. Okazało się wtedy, że podczas jednej tylko wizyty miał okazję poznać zarówno tę część Shadow, która była przeznaczona dla szerokiego grona klientów, jak i zaplecze, do którego raczej nie wpuszcza się ludzi z drogi. Być może również z tego powodu poczekał z kolejną wizytą około roku, mając przynajmniej pewność, że żaden kark go nie rozpozna.
Zaś co do dzisiejszego wieczora, to szkocka niezbyt dobrze komponowała się z większością posiłków, ale już drink zamiast deseru, to był pomysł godny wzięcia pod uwagę.
- Nie jestem ekspertem, wina zwykle pijam do obiadu, na ogół zdając się na polecenia sommelierów. Australijskie wina mnie nie zachwyciły, co innego francuskie i te pochodzące z niektórych regionów Włoszech. - stwierdził. W ogóle, jeśli miałby wybierać swoje ulubione miejsce na świecie pod względem kuchni, to bez chwili zawahania przeprowadziłby się właśnie do Italii. Makarony, świeże owoce morza i tiramisu, bo o ile nie był łasuchem, to na ten słynny kawowy deser zawsze znajduje miejsce w żołądku. Wystarczy dodać do tego czerwone sycylijskie pomarańcze i niewiele więcej byłoby mu potrzebne do szczęścia. Może nawet za dwadzieścia lat zdecyduje się na zakup domku na Sycylii i tam będzie wygrzewał swoje stare kości, nie byłby to zły pomysł na spędzenie starości.
- Oczywiście, że nie. Będzie mi tym bardziej miło, jeśli będę mógł Ci jakoś doradzić. - zapewnił. To nieistotne ile przekąsek dzisiaj spróbują, Thompson doskonale zdawał sobie sprawę, że kobiety też jedzą, a jeśli udają albo faktycznie zjadają jakieś mikroskopijne porcje, to właśnie taki stan rzeczy nie jest normalny. Poza tym miał cały wieczór wolny i nikt nie będzie się do niego pilnie dobijał. Chyba że syn nagle postanowi uciec z ośrodka odwykowego, chirurg jednak miał nadzieję, że jeśli przed ostatnich tygodni tego nie zrobił, to dobrnie do końca terapii. Przy okazji dobrze by było, gdyby zakończył ją sukcesem.
- Chętnie posłucham o innym świecie od tego mojego, gdzie ciągle mówi się o komplikacjach czy nowych technikach i sprzętach do przeprowadzania operacji. - skinął głową zachęcająco. Nawet jeśli rozmowa o sztuce zacznie go trochę nudzić, to ma odpowiednie umiejętności socjalne, ażeby potrafić je ukryć. Na ten moment jednak chciał posłuchać o procesie organizowania wystawy, po podejrzewał, że jest to bardziej wieloetapowy proces, niż niezwiązanej z tym światem osobie mogłoby się wydawać.
- Czyli w pewnym sensie jesteś artystką i jej menadżerem w jednej osobie. - zauważył z uznaniem. Dla osoby, która nie zajmuje się na co dzień sprawami organizacyjnymi, wiele aspektów organizowania wystawy może być wręcz kompletnie nieznana. No, chyba że to już nie pierwszy wernisaż prac, tutaj sytuacja powinna być znacznie bardziej klarowna. - Przepraszam jeśli zabrzmię jak ostatni ignorant, ale czy dobranie odpowiedniego oświetlenia istotne jest z powodu wydobycia światłocieni z prac? - zapytał i miał nadzieję, że nie mijał się tak kompletnie z prawdą, bo przecież przewodnicy podczas oprowadzania po muzeach wspominają, że nawet dobranie odpowiedniego koloru ściany ma znaczenie w wydobyciu głębi konkretnego dzieła.
- W dodatku jeździsz motocyklem. - powiedział z zaskoczeniem. Aiden nigdy nie zapałał miłością do motocykli, może dlatego, że na tłocznych ulicach Brisbane nie było okazji do poznania prawdziwej mocy tych dwukołowych maszyn. W każdym razie wyznanie Julii sprawdziło, że rysowała się w jego oczach jako jeszcze bardziej fascynująca kobieta. Taka, która może wręcz spłoszyć niektórych, w przypadku Thompsona tak się jednak nie działo.
- Ja wróciłem do praktykowania zawodu. Nie jest to co prawda prywatna klinika, w której zarabia się krocie na chirurgicznym powiększaniu pośladów i przeszczepianiu włosów, ale praca w publicznym szpitalu daje za to sporo satysfakcji. - wyznał. Za chirurgiem dopiero pierwszych kilka tygodni, przelew z pensją faktycznie nie był imponujący, ale w tym momencie życia nie na pieniądzach Aidenowi zależało. Chciał powrócić do swojej normalności, bo odkąd rzucił wszystko i przyjechał do Lorne Bay, to miał poczucie, że w jego życiu skomplikowało się absolutnie wszystko, co tylko możliwe.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Największym problemem, przynajmniej dla Julii było wyznaczenie granic własnemu dziecku. Trudno było jednak być tak naprawdę matką, gdy zostało się nią przez absolutny przypadek i przez lata ich relacje z Adamem były w strzępach. Mimo wszystko jednak wiedziała, że Diana to właśnie ją traktuje najbliżej tej figury i samo to napełniało ją zarówno dumą jak i strachem. Kwintesencja macierzyństwa, nawet jeśli nie udało się jej z biologicznym dzieckiem.
Porzuciła jednak te myśli z łatwością, bo Londyn był o tysiące mili stąd, a Aiden miał jeden z tych milszych uśmiechów, tak bardzo, że samo Shadow przestało napawać ją przerażeniem. Ostatnim co zapamiętała z tego miejsca był huk wystrzału broni Nathaniela i jej kiepskie tłumaczenie, że panika i wrzask wynika z jej odmiennego stanu. Każdy by powiedział, że błogosławionego, ale ciąża okazywała się dla Julii przekleństwem. Nie była więc w stanie wyobrazić sobie sytuacji, gdy ponownie zaczyna pracować w tym miejscu, choć wiedziała, że jej szef prędzej czy później upomni się o swój dług i nie spłaci go nawet całym swoim majątkiem.
Do tego czasu jednak nie zamierzała zawracać sobie tym głowy. To była też jedna z jej głównych cech- własne problemy spychała gdzieś w kąt poświęcając się raczej dla ludzi, na których jej zależało.
- Lubię twój styl - odwzajemniła uśmiech, gdy wspomniał o drinku po kolacji, zupełnie jakby był starym dżentelmenem, który po posiłku opuszczał panie i udawał się na cygaro i podwójną szkocką. Czasy się zmieniły i tym razem już Julia mogła mu śmiało w tym towarzyszyć, zwłaszcza że mieli tu świetny wybór leżakowanych w beczkach trunków, pewnie przyciągniętych jeszcze z Wielkiej Brytanii.
Jak i win, więc na jego wybór skinęła głową.
- Och, kiedyś przepadłam w Rzymie na jakieś pół roku, potem w Palermo - zauważyła, więc chyba mogli potraktować to jako ostateczny wybór? Oboje nie wydawali się być tym rozczarowani, zresztą Julia podzielała te marzenia o ostatecznej emeryturze gdzieś na Sycylii, w skąpanych słońcem winiarniach i dzikiej przyrodzie, która kryła w sobie jakieś niewypowiedziane niebezpieczeństwo, bo wszędzie rządziło prawo omerty. Lubiła takie historie, akcje, zbrodnie, tragedie- to wszystko niosło ją jako artystkę, więc nie dziwiło wcale, że potrafiła na pół roku zmienić kontynent. Jak dotąd jednak zawsze wracała do Lorne Bay traktując tę mieścinę jak dom.
Tylko ci ludzie zmieniali się jak w kalejdoskopie, bo wielu traktowało tę dzicz jako ucieczkę od problemów, a potem one się rozwiązywały i cóż, zostawały tylko wspomnienia. Z tego powodu bardzo ją cieszyło to, że to przypadkowe spotkanie przerodziło się w początek pięknej znajomości.
- Dobrze! W takim razie chodźmy w stronę menu degustacyjnego - i rozejrzała się uważnie w poszukiwaniu szefa kuchni, ale jak dotąd po sali niemal bezszelestnie przemykali się tylko kelnerzy, a ona i tak na dłuższą metę nie mogła oderwać spojrzenia od Aidena, więc powróciła wzrokiem do niego i pokręciła głową.
- Serio? Mnie zawsze fascynowały roboty do operacji. Myślisz, że w twojej dziedzinie to możliwe czy jednak potrzeba człowieka i dłuta Pigmaliona, by stworzyć coś pięknego? - dopytała, bo może i on miał dość rozmów o medycynie, ale ona z przyjemnością i wielką frajdą wgryzała się w jego świat upatrując w nim czegoś absolutnie ożywczego.
Tego zaś nie znajdowała w rozmowie o oświetleniu wystawy, ale skoro sam chciał…
- Światłocienie to jedno, bo faktycznie malując akty czy portrety skupiasz się na konkretnych punktach obrazu. Chcesz podkreślić piękne piersi modelki, więc to one powinny być oświetlone w odpowiedni sposób. Tyle, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo widzisz, zależnie od tego na czym i czym malujesz, dobierasz odpowiednią intensywność światła, bo niestety może ono niszczyć obrazy… Są na to specjalne regulacje, tym zazwyczaj zajmuje się ekipa, czasami również ramami. Miałam taki przedmiot na studiach, ale uwierz, nic tak nie uczy cię oświetlania ekspozycji jak własny obraz, który wygląda pokracznie w innym świetle niż dzienne. Każdy przechodzi przez ten chrzest bojowy - zachichotała. - U mnie zdecydowanie będzie cieplej, łagodniej, u Rohrbacha, który ma właśnie wystawę w Cairns masz wrażenie, że znajdujesz w sali operacyjnej. Jest ostro, wręcz przeraźliwie biało, ale dzięki temu jego abstrakcja w formie grafiki żyje. To co? Już chcesz się przekwalifikować? - zaśmiała się starając się nie zanudzić go na śmierć, bo przecież żadne z nich nie miało pojęcia z czym to drugie spotyka się codziennie w swojej pracy. - A co do bycia menedżerem…. Powinnam chyba wreszcie zatrudnić asystentkę, ale trochę boję się ludzi, którzy chcą mnie postraszyć harmonogramem - przyznała i na jego stwierdzenie kiwnęła głową, motocykle, motoryzacja to była jej kolejna pasja, ale właściwie bardzo powiązana z malowaniem czy fotografowaniem. Może i takie artystyczne zacięcie kojarzyło się romantycznie, ale też potrzeba było też umiejętności typowo ścisłych jak geometria, technika i przez to świat mechaniki nie wydawał się jej taki obcy.
W końcu Vinci też był człowiekiem niezwykle wszechstronnym.
- Wprawdzie nie w tych butach i nie w tej sukience, ale tak - ale co oni będą mówili o jej motocyklu, skoro Aiden powrócił do medycyny. Na jego słowa zerwała się od razu z krzesła.
- To cudownie! Musimy to uczcić! - i zanim zdążył zaprotestować, zniknęła faktycznie w kuchni, bo po pierwsze, mieli specjalne zamówienie, a po drugie, musiała zaopatrzyć się w szampana, który najlepiej korespondował z koktajlem z owoców morza, który już zdecydowanie ukradła z kuchni, choć oczywiście za przyzwoleniem samego chefa.
Szampana nakazała rozlać i podać kelnerowi, a sama z półmiskiem zakradła się za Aidena i zanim zdążył się odwrócić, dłonią zasłoniła jego oczy.
- Nie podglądaj! - uprzedziła prosto do ucha, a potem delikatnie wzięła ostrygę i choć ociekała cała białym winem delikatnie najpierw podsunęła mu pod nos. - Poczuj najpierw, zanim zjesz - i powoli otworzyła muszlę, by wreszcie niewinnie zapytać. - Ufasz mi? - przecież o to w jedzeniu właśnie chodziło, o ten moment absolutnej rozkoszy na języku, gdy nie wiesz czego się spodziewać. Tego nauczyli ją Włosi i to chciała pokazać Aidenowi, choć chyba za pewnie wsuwała wilgotne od zmrożonego wina palce do jego warg wsuwając mu ten całkiem potężny afrodyzjak.
Cóż, zasłużył na perfekcyjne świętowanie powrotu do szpitala.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden przez długie lata nie dostrzegał żadnych problemów rodzicielstwa. Dzieci od najmłodszych lat miały opiekunkę, która kiedy już ich matka zdecydowała się na powrót do pracy, praktycznie z nimi zamieszkała. Kobieta jeździła z nimi nawet na wakacje, bo lepszym rozwiązaniem było zapłacenie za dodatkową osobę, niż poświęcanie całego urlopu na zajmowanie się dziećmi. Kiedy nadszedł czas pójścia do szkoły i pierwszych prawdziwych problemów wychowawczych, to pierwsze małżeństwo Thompsona przechodziło właśnie do historii, więc poświęcił się w pełni karierze, uznając, że dzieciom bardziej w dorastaniu potrzebna jest matka, a on dobrowolnie zdecydował się być rodzicem, który spędza mniejszą część roku z bliźniakami. Siłą rzeczy więc nie wiedział o wszystkich problemach nastolatków, ich bunt poczuł w naprawdę minimalnym stopniu. Okazało się jednak, że pewnych rzeczy nie da się uniknąć i jakby wszystkie ich problemy czekały na mężczyznę, aż postanowi zwolnić tempo. W innych okolicznościach mógłby wobec Mitcha postąpić zupełnie inaczej. Miałby przecież pracę w szpitalu i rozwijającą się karierę akademicką, raczej by tego nie porzucił ze względu na uzależnienie dziecka, tylko dużo szybciej doprowadziłby do jego trafienia na terapię odwykową w zamkniętym ośrodku. Na zrzucenie problemu na pierwszą żonę nie mógłby już liczyć.
- Rzym jest bardzo urokliwy, chociaż turyści skutecznie potrafią przyćmić całą przyjemność z przebywania w tym mieście, dlatego wolę biedniejszą, ale bardziej klimatyczną Sycylię. - stwierdził. Sycylia bardzo mocno kojarzy się z mafią, ale dla Aidena to przede wszystkim wspaniałe lokalne winnice, wokół których ciągną się kilometry upraw winogron, poza tym gaje cytrusowe i oliwne. Mimo że Lorne Bay również ma swój urok, to dużo bardziej chciałby na starość osiąść w podobnej jemu wioseczce gdzieś w okolicach wspomnianego przez Julię Palermo. Nawet jeśli wiązałoby się to z ryzykiem częstych rabunków i innych nieprzyjemności.
- Myślę, że w przypadku tak precyzyjnej specjalizacji, jaką jest chirurgia plastyczna, jeszcze przez długi czas nie będą nas w stanie zastąpić roboty. Są one ogromnym ułatwieniem, nie twierdzę, że nie, ale w momencie wystąpienia komplikacji, to człowiek musi podjąć decyzję, której nie sposób wcześniej zaprogramować na żadnej wymyślonej do tej pory technologii. - stwierdził. Aiden był pewien, że za jego życia nie dojdzie do tak drastycznej rewolucji, w której roboty pozbawią lekarzy pracy, chociaż po ostatnich rewelacjach związanych ze sztuczną inteligencją, pojawiły się już pogłoski, że to początek końca współczesnej ery i generalnie to zaraz zacznie się wojna o władzę między technologią a człowiekiem.
Pokiwał głową ze zrozumieniem, bo wydawało mu się, że na tyle, na ile może to ogarniać kompletny laik, to był w stanie zrozumieć sens wypowiadanych przez kobietę słów.
- A Ty czym i na czym pracujesz? Masz jakieś preferencje, czy podchodzisz do tego bardziej na zasadzie eksperymentu? - poruszył kolejny wątek z wypowiedzi Julii, który był dla niego interesujący. Niestety nie miał odpowiednich kompetencji do prowadzenia pogłębionej dyskusji na temat samych technik tworzenia i prezentacji prac, ale i tak przyjemnie się słucha człowieka, który opowiada o czymś z taką pasją. Dodatkowym atutem jest fakt, że lekarz ma przy okazji szansę nauczyć się czegoś nowego. - Białe, zimne światło to coś z mojej działki. Mógłbym się tam odnaleźć, ale jednak pozostanę przy nim na sali operacyjnej. - również się zaśmiał i nie był to bynajmniej udawany, wyuczony dekady temu śmiech, który warto używać, żeby nie zrobiło się niezręcznie, tylko faktycznie odczytywał żart i intencje kobiety.
- Może gdy trafisz na odpowiednią osobę, która jednocześnie będzie umieć zarządzać twoimi sprawami, ale też nie będziesz miała poczucia, że to wszystko dzieje się kosztem twojej potrzeby bycia niezależną, to wszystko nabierze sensu. - powiedział. Oczywiście, znalezienie tego tzw. złotego środka, w każdej absolutnie sytuacji jest trudne i niestety tutaj również dużo wody będzie musiało w rzece upłynąć, żeby taka osoba się znalazła. Jednak są sytuacje, w których warto się przez dłuższą chwilę potrudzić, by potem już było łatwiej i by mogła skupiać się wyłącznie na tej twórczej części bycia artystką.
Pokiwał głową w reakcji na Julię znikającą za srebrnymi drzwiami do restauracyjnej kuchni. Nie sądził, by miała za chwilę wyskoczyć z wielkim, kolorowym tortem albo śpiewającymi mariachi, dlatego spokojnie czekał na jej powrót. Słysząc głos kobiety przy swoim uchu, uśmiechnął się delikatnie i słuchał kolejnych wypowiadanych przez nią słów. - Mówią, że ograniczenie jednego zmysłu, sprawia, że inne się wyostrzają. - zagadnął. No i nie wiedział, czy ta teoria faktycznie działała, czy rozchodziło się bardziej o pamięć, bo szybko skojarzył ten słony zapach, który właśnie docierał do jego nozdrzy z ostrygami. - Myślę, że nie podałabyś mi trucizny, będąc w zasięgu wzroku przynajmniej kilkunastu klientów restauracji. - powiedział, zanim poczuł na języku charakterystyczny posmak małży, a na ustach palce kobiety. - Pytanie brzmi, czy Ty mi ufasz? - rzucił, wciąż czując dotyk kobiety na dolnej wardze i czubku języka, choć może to było już tylko wrażenie, które pozostawiała za sobą niska temperatura przekąski.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Na pewno mając własne dziecko wszystko zrobiłaby inaczej. Przez lata łudziła się, że zostanie matką i będzie od początku aktywnie uczestniczyć w wychowaniu, ale zawsze los decydował inaczej. Po części jednak musiała przyznać przed samą sobą, że odczuwała ulgę. Rodzicielstwo wydawało się jakimś Mount Everestem dla kogoś pokroju Julii Crane. Byłaby świetna w tej roli, bez wątpienia. Gdy kogoś kochała, angażowała się w tę relację na całego. Chodziło bardziej o to, że wiedziała jak istotna jest obecność drugiego rodzica, a dotąd spotkała tylko jednego mężczyznę, z którym chciałaby mieć dziecko. Akurat tego, który doprowadzał ją do białej gorączki po miesiącu związku, więc nie sądziła, że to dobre środowisko do wychowania kogokolwiek.
Nadal jednak miała swoje podróże i nie był to marny substytut dla osoby, która pół życia spędziła w drodze. Niezależnie od tego czy przyciągała ją Ameryka czy Europa- uwielbiała to uczucie wolności i anonimowości, jakie gwarantowały jej nieznane dotąd tereny.
Dlatego uśmiechnęła się na jego słowa.
- Lubię ludzi. Potrzebuję ich, żeby tworzyć i zazwyczaj mnie napędzają. Tyle, że Sycylia ma w sobie coś pierwotnego, dzikiego, lekko erotycznego? - trochę jak Julia, która bez cienia skrępowania rozmawiała o swoich odczuciach z siedzącym naprzeciwko mężczyzną. - Nie wiem jak to określić, ale tam buzuje taka nieskrępowana niczym zmysłowość. Dla kogoś, kto uwielbia taką sensualność pachnie to rajem - przyznała z rozmarzeniem. Tak, Włochy to było jedno z marzeń, a raczej plan do zrealizowania, choć sama nie wiedziała gdzie i z kim ją poniesie.
Poniekąd to było najbardziej ekscytujące, że niczego nie mogła przewidzieć.
Jak i tego, że będzie siedziała tutaj i czuła się naprawdę dobrze w towarzystwie lekarza, który rok temu próbował jej pomóc. Najwyraźniej życie pędziło jednak swoimi ścieżkami i z uwagą wysłuchiwała jego słów na temat, który może i ją frapował (bo ciekawą świata była), ale był dla niej czarną magią.
Cóż, nie we wszystkim mogła być dobra, a tego typu roboty były dla niej absolutnie nową krainą wiedzy.
- Myślę, że to tego potrzeba sporo zimnej krwi. Wiesz, do podejmowania nagłych decyzji. Ja jestem zbyt… - szukała odpowiedniego określenia - chaotyczna - uśmiechnęła się na koniec, bo to była tylko częściowo prawda. Julia nie była chaotyczna- Julia była chaosem, który na dodatek zwykle wprowadzał do życia innych ludzi swoje porządki.
Zazwyczaj nikomu to na dłuższą metę nie służyło, więc często i gęsto zawierała nowe znajomości. Ta jednak była inna, bo rzadko tak po prostu rozprawiała o sztuce. Zazwyczaj była to dla ludzi tak wąska specjalizacja, że niewiele ich interesowało poza kolorystyką dzieł i ich skandalicznym aspektem. Nawet najbliższe jej osoby nie dopytywały dokładnie czym się zajmuje w pracowni, bo ich to aż tak nie interesowało. Najbliżej chyba tego poziomu konwersacji była z Flannem, choć i oni nigdy nie komunikowali się w ten sposób, bo pewne kwestie były dla nich oczywiste. Teraz jednak mogła wreszcie kogoś wpuścić do swojego świata, a nie tylko uchylić przed nim drzwi i było to przyjemne.
- Preferencje owszem, ale malarstwo wymaga eksperymentowania. Ta wystawa jest w całości na płótnach i malowana temperami. Poprzednia w Melbourne była bardziej grafikami, bo wiesz, zdarza mi się jeszcze fotografować - wzruszyła ramionami, ale daleko jej było do osoby, która chwaliłaby się swoim artystycznym dorobkiem. Musiała przyznać, że pewne rzeczy były po prostu dla niej osiągalne, bo wywodziła się z rodziny, która schlebiała szeroko pojętej sztuce i muzyce. Nie każdy miał takie możliwości, więc po części nie szarżowała ze swoimi umiejętnościami. Lubiła, gdy jej prace mówiły za nią.
- Hej, to co robisz to też pewien artyzm! - zachichotała, piękno miało różne oblicza, a przecież jego praca wymagała niesamowitej precyzji. To właśnie z tego powodu zapatrzyła się nagle na jego pewne dłonie i musiała przyznać, że powoli rozgaszczała się w jej głowie wizja, w której przesuwa nimi zdecydowanie po jej ciele.
- Mówią, że trudniej znaleźć w tym fachu dobrą asystentkę niż męża - zażartowała, cóż, Julia była na straconej pozycji, bo żadne z poszukiwań nie zakończyły się sukcesem.
Nie zamierzała jednak skupiać na tym uwagi, gdy doszły do niej niesamowite wieści, które sprawiły, że poderwała się, by świętować. Wprawdzie jej osiągnięcia mogły być przez nią konsekwentnie umniejszane, ale gdy chodziło o ludzi, na której jej zależy… Cóż, wówczas Julia uruchamiała wszelkie możliwe środki, by pokazać jak wielkie było to święto.
Uśmiechnęła się, gdy podjęta przez nią gra spotkała się z jego ciepłym przyjęciem.
- Ja najbardziej lubię dotyk, wiesz? - ale akurat to chyba mógł już wcześniej zauważyć, bo przecież od samego początku nie szczędziła mu bardzo delikatnych, ale znaczących gestów. Zaśmiała się cicho, niemal w jego ucho, gdy powiązał ją z trucizną. - Och, człowieku małej wiary. Nie czytałeś kryminałów? Ależ oczywiście, że otrułabym cię całkiem publicznie i przy okazji siebie, by odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia - szepnęła mu, bo o takich kwestiach lepiej nie rozmawiać za głośno. Zgodnie ze swoimi słowami wzięła ostrygę i delikatnie wsunęła ją sobie do ust barwiąc palce ziołami. - A jeśli ci ufam… To co? - dopytała i gdy kelner podał im wreszcie kieliszki, usiadła z powrotem na swoim miejscu. Tyle, że bliżej- nieco, niemal niedostrzegalnie, ale lepiej patrzyło mu się w oczy z tej odległości. - To co, toast za twój powrót do szpitala? Opowiedz mi jak to jest - poprosiła i nie była to żadna czcza prośba, którą rzuca się na wiatr. Julia naprawdę chciała wgryźć się w jego pasję i świętować ten sukces, z którym się z nią podzielił.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Rodzicielstwo to chyba najtrudniejsza praca, jaką kiedykolwiek wymyślono na świecie. Nawet jeśli ktoś poświęca całą swoją energię i zaangażowanie na to, aby być dobrą matką albo ojcem, to na dowolnym etapie coś może pójść nie tak. Często jest też tak, że na bieżąco nie jest się świadomym popełnianych błędów, a refleksja przychodzi po latach, kiedy najczęściej dorosłe już dziecko decyduje się na szczerą rozmowę z rodzicem. Jeśli Aiden miałby wymienić zarówno swój, jak i matki bliźniaków największy błąd w tej kwestii, to z dużym prawdopodobieństwem byłby to brak dostatecznego poświęcenia. Czasu już nie cofną, pozostaje dbać o dobre relacje tu i teraz, przynajmniej Thompson stara się trzymać tej zasady. Chociaż nadal czasami trudno jest poświęcić swoje prywatne życie, dla dorosłych dziś dzieci. Może dlatego lekarz tak czerpał z ostatnich tygodni, które spędzał wyłącznie na własnych warunkach, w dodatku czując się w Lorne Bay coraz bardziej komfortowo, co nie było bez znaczenia, bo sprawiało, że był dużo mniej spięty, niż w okresie pierwszego spotkania z Julią.
- Masz rację. Zdecydowanie coś w tym jest. W dodatku ten upał i słona bryza, której zapachem przechodzi skóra i włosy, niezależnie od której strony akurat wieje wiatr, poruszają w człowieku pierwotne instynkty, o których w zwyczajnym biegu dnia codziennego często nawet nie ma siły myśleć, a co dopiero przenieść te wszystkie parne wizje do świata realnego. - zgodził się z Julią, zastanawiając się w duchu, czy miał okazję tak naprawdę tego w życiu doświadczyć, bo jego ostatnia wizyta w tamtych rejonach, to była samotna podróż do przyjaciół, nie było więc mowy o tym, żeby dać się ponieść sensualnej atmosferze z kobietą, w stosunku do której posiada się głębsze uczucia. Jednocześnie doskonale był świadom tego, że miłość nie jest jedynym uczuciem w życiu naprawdę wartym zapamiętania. Korzystając z malarskich odniesień, paleta barw emocji jest bardzo szeroka i warto doświadczyć ich wszystkich, wówczas człowiek może z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że doświadczył życia do szpiku kości. Nawet jeśli Aiden nie wykluczał kolejnego stałego związku, który miałby się zakończyć na ślubnym kobiercu, to przeżywał w życiu też inne historie i słowa wypowiedziane przez szatynkę, są dla niego dobrze zrozumiałe.
- Człowiek jest potwornie skomplikowanym mechanizmem, działającym jak zespół naczyń połączonych. Czasami zdarza się tak, że jeden potencjalnie niegroźny incydent sprawia, że jak domino walą się kolejne elementy tej precyzyjnej układanki. Może gdyby ktoś kiedyś, albo właśnie taka sztuczna inteligencja, spisał wszystkie możliwe konfiguracje komplikacji, to bylibyśmy tylko o krok od zastąpienia żywego człowieka, robotem, który przecież nie miewa gorszych dni, niekłuci się z żoną, którego dzieci nie ząbkują i nie może dostać trzeciego w tym miesiącu mandatu za przekroczenie prędkości. Pod pewnymi względami miałby niewątpliwie przewagę nade mną i moimi kolegami po fachu. - rozgadał się, snując wizję co by było gdyby. Kto wie, może za trzydzieści lat, kiedy on już nie będzie w stanie utrzymać skalpela w drżącej dłoni, tak będą wyglądali jego następcy, a na sali operacyjnej zamiast instrumentariuszek będą wtedy programiści, czuwający nad prawidłowym przebiegiem procesu od strony technologicznej.
- Masz nadal te wszystkie stare prace w swojej pracowni, czy raczej wyznajesz zasadę, że sztuka powinna żyć swoim życiem i wypuszczasz je w świat, sprzedając klientom, którzy pojawiają się na wystawach? - zapytał, bo co innego słuchać o wszechstronności, w którą bez wątpienia wierzył, a co innego móc zobaczyć prace jednego artysty wykonane różnymi technikami. Był ciekaw, czy dałoby się dostrzec między nimi wszystkimi, punkty styczne.
- Dzisiejszych czasach zachcianki bogatych klientów nieczęsto mają wiele wspólnego z artyzmem. Klient płaci, klient wymaga. Dlatego kiedy poznałem wojskowych weteranów i mogłem im pomóc, po prostu ułatwiając im codzienne funkcjonowanie w społeczeństwie, tak aby nie musieli się czuć skrępowani wścibskimi spojrzeniami obcych mijanych na ulicy, to poczułem, że robię coś, na czym zależało mi w czasach wyboru specjalizacji. - wyznał. Nie chciał opowiadać historyjek o bogaczach, pozbawionych jakichkolwiek ludzkich odruchów, bo dalekie to było od jego etyki pracy. Jednocześnie, całkiem nieźle zdawał sobie już sprawę z tego, że Julia znała i widziała na własne oczy, wiele podobnych opowieści. Dlatego wolał skupić się na drugim etapie swojej kariery zawodowej. Było jeszcze wykładanie na uniwersytecie, ale tego zdążył zaledwie liznąć, chociaż szczerze mówiąc, też mógłby za jakiś czas ponownie podjąć rękawicę.
Przyjął ze śmiechem żart długonogiej kobiety i z błądzącym po twarzy delikatnym uśmiechem spędził kolejnych pięć minut w samotności.
- Rozumiem. Agatha Christie, brytyjska królowa kryminałów. - skinął głową, znów na chwilę się uśmiechając, bo przypomniały mu się długie nocne dyżury, które czasami bywały tak monotonne, że pożyczał od pacjentów książki, które często właśnie oscylowały wokół klasyki kryminałów.
- Wówczas myślę, że zaufanie może jeszcze bardziej niż cokolwiek innego poruszać zmysły. - powiedział, już na dobre otwierając oczy. Choć widział Julię przed sobą, to wciąż czuł jej dotyk na ustach, dlatego szampan będzie dobrym otrzeźwieniem, o ile alkohol w ogóle może nim być. - Chcesz posłuchać o problemach finansowych czy o zapachu sterylnej sali operacyjnej, który zawsze na którymś etapie miesza się w wonią krwi? - uniósł do ust kieliszek z szampanem, biorąc mały łyk, patrząc przy tym na Julię, bo z jakiegoś powodu ktoś mu kiedyś powiedział, że tak się powinno robić. - Nie, nieważne. Nie chcę brzmieć jak bohater powieści Anne Rice. - zażartował. Pewnie, gdyby był dekadę młodszy, to nawiązałby do Edwarda z sagi Zmierzch, albo do któregoś z wampirów pojawiających się w serialu Czysta Krew, jednak dla niego klasyką był Wywiad z Wampirem, stąd to nawiązanie.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie znała w życiu za wielu ojców (poza Adamem, ale akurat on miał swoje wady), więc była przekonana, że Aiden dawał z siebie wszystko. Nie musiała aż tak dobrze go znać, by wyczuwać, że jest niezwykle troskliwym i oddanym swoim bliskim człowiekiem. To się nie zmieniło, niezależnie od tego czy widywali się teraz czy przed rokiem. Nie zamierzała jednak oceniać jego umiejętności czy dawać mu rad, bo po pierwsze, to nie była jej sprawa tak naprawdę, a po drugie, widziała w nim głównie mężczyznę i to takiego, dla którego mogłaby nawet stracić głowę. To było zaskakujące, bo zazwyczaj takie relacje rozgrywała bardzo szybko i doprowadzała do zaspokojenia swoich pierwotnych potrzeb, a potem wycofania się chyłkiem. Tutaj było inaczej, bo rozmawiało się im naprawdę dobrze i nie potrzebowała przyśpieszać pewnych kwestii, choć korciło ją to niesamowicie, bo nadal siedziała naprzeciwko szalenie przystojnego mężczyzny, który na dodatek okazywał się być oczytany i z klasą, niespotykaną wręcz u jej rówieśników.
- Tak, to sprzyja utracie głowy, wino też nieźle do niej uderza. We Francji zaś całkiem dobrze schłodzony szampan - uśmiechnęła się i musiała przyznać, że nie spodziewała się po Aidenie takiej otwartości. Ona sama wiedziała jak pachnie typowo letni romans, którego główną zaletą jest nietrwałość. Nie potrzebowała głębszych uczuć, by wejść w relację, ba, poniekąd nie pamiętała kiedy ostatnio zakochała się na tyle, by parować seks z miłością. Dopóki zaś żadna ze stron nie obiecywała sobie więcej, uważała, że to dobry układ. Nie znaczyło to jednak, że nie traciła głowy dla tych chwilowych zauroczeń i nie przenosiła potem tego na płótno. Lubiła po prostu brać z życia to co najlepsze i nie przejmować się ograniczeniami, które wydawały się jej skostniałe i stworzone po to, by ograniczać kobiety. Artyści zawsze żyli po swojemu i tej zasady jedynie kurczowo się trzymała.
- To trochę tak jak z malarstwem - przyznała, gdy zaczął opowiadać jej o sztucznej inteligencji. - Widzisz, moja ręka bywa niepewna, czasami stworzenie idealnej kreski wymaga godzin pracy, a robot może być precyzyjny i osiągnąć to co dla mnie jest synonimem geniuszu. Tyle, że nie będzie już wtedy w tym duszy ani mojej ręki, emocji, które mną targały przy stworzeniu tej pracy. Pytanie na ile to będzie interesować kolekcjonerów - tak naprawdę coraz częściej łapała się na tym, że mimo całkiem odrębnych dziedzin potrafią znaleźć wiele punktów stycznych. Może to wynikało z faktu, że oboje byli niesamowicie otwarci, jeśli chodzi o swoje dziedziny. Rozmowa zaś płynęła jakoś naturalnym trybem i ani przez chwilę nie czuła się znudzona, nawet jeśli przeszli do finansowego aspektu jej sztuki, a ten zawsze był dla niej ogromną solą w oku.
- Chciałabym je mieć - przyznała więc na początek. - Wiesz, muszę jeszcze się utrzymać i wiem, że mogłabym żyć z funduszu całkiem lekko albo za pomocą jakiegoś oszałamiająco bogatego męża - czyż nie to proponował jej Flann kilka lat temu? Małżeństwo i wspólne spędzanie czasu w pracowni. - Ale nigdy nie chciałam tego dla siebie. Muszę więc zadowalać kolekcjonerów i część swojego dorobku spieniężyć. Mam zdjęcia tego co stworzyłam. Mam też porządną kolekcję dzieł, niekoniecznie swoich - jak widać, pod względem materialnym nadal była dziewczyną, która twardo stąpa po ziemi. Cóż, lata bycia dj-ką w Shadow nie poszły na marne i nauczyły ją zabezpieczać się przed każdą ewentualnością.
Rozumiała jednak jego rozterki doskonale, dla większości ludzi nawet artysta był już tylko rzemieślnikiem.
- Jesteś dobrym człowiekiem, Aiden - uśmiechnęła się ze szczerym podziwem, bo już o sobie nie mogła powiedzieć tego samego. Gdyby była taka dobra to pewnie przestałaby go wodzić na pokuszenie, a jakoś nie była w stanie.
Nie, gdy widziała po jego reakcji, że wcale mu to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.
- Uwielbiam Christie, Londyn również - przyznała, ale to drugie chyba wiązało się z czymś bolesnym, bo nagle zbyt mocno skupiła wzrok na szampanie, a nie na nim. Uniosła głowę, gdy wspomniał o tym jak działa zaufanie.
- Myślę, że wtedy… Można komuś pozwolić na znacznie więcej, a co zdecydowanie sprawia, że zmysły wariują - i spojrzeniem dawała mu wyraźnie odczuć, że o tak, jemu na wiele by pozwoliła, choć nadal siedzieli całkiem grzecznie, a kelner w końcu zaczął donosić ich jedzenie na tych nowoczesnych, kwadratowych półmiskach.
Spełniła z nim toast, a potem zaśmiała się cicho.
- Och, ja po prostu chcę posłuchać CIEBIE - zaznaczyła, bo obecnie był człowiekiem, który mógłby Julii czytać nawet książkę telefoniczną, a słuchałaby go tak jak teraz- z tym całym rozpalonym spojrzeniem i dłońmi, które wprawdzie sięgały po półmisek, ale jakoś stykały się z tymi jego.
Niemal niezauważalnie, ale przecież wiedział, że nie do końca przypadkowo.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden potrafił być czarujący. Uważał, że to w jakimś stopniu zasługa zasad, które rodzice i dziadkowie wpajali mu od najmłodszych lat. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że same te dobre maniery nie przyciągałyby do niego kobiet, że chodzi w tym o coś więcej i mówiąc nieskromnie, Thompson jest całkiem niezły w używaniu tego czegoś w praktyce. Pokazała mu to niejednoznaczna relacja z drugą żoną, dopięcie swego w planie umówienia się z lokalną fryzjerką, a teraz spotkanie z Julią, która jest zupełnie innym typem kobiety, niż te, o które zabiegał w ostatnich latach. Femme fatale fascynowały do w przeszłości, ale wtedy mógłby nie udźwignąć tego wszystkiego, co wiąże się już z samą tylko rozmową z tego typu kobietą.
- Francja ma swój urok, ale w moim przypadku dwa tygodnie wakacji tam spędzonych w zupełności wystarczają na dłuższy okres czasu. - przyznał. Może trochę kontrowersyjne, bo gdyby przeprowadzić ankietę na temat tego, którego kraju przechodnie są w stanie wymienić najwięcej zabytków i miejsc kultury, to Francja najprawdopodobniej przodowałaby w rankingu. Trzeba więc oddać Francji to, że jest bardzo atrakcyjną destynacją dla turystów, ale może właśnie dlatego, że Aiden nigdy nie poczuł się tam jak u siebie, to nie darzy tego kraju tak ciepłymi uczuciami, jak chociażby właśnie omawiane przez nich chwilę wcześniej Włochy. Jeśli chodzi o kraje Starego Kontynentu, to dużo lepiej odnajdywał się w Portugalii, a tak patrząc globalnie, to od czasów studenckich często ciągnęło go do owianych złą sławą krajów Ameryki Łacińskiej. Tam też przechadzając się nieturystycznymi ulicami, czuło się ciarki przechodzące po karku, choć z nieco innych powodów, co na Sycylii.
- Taką pracę będzie dużo łatwiej powielić i myślę, że nie będzie ona wywoływała wówczas większych emocji. A jak dla mnie właśnie o to i o pobudzanie do refleksji w sztuce chodzi. - stwierdził, choć jego słowa dla Julii być może były największą oczywistością. Nie starał się na siłę brzmieć jak ekspert, jeśli czasem powie coś banalnego na temat sztuki, to korona mu z głowy nie spadnie. Nie poczuwał się do roli bycia omnibusem, który zachowywałby się jak, jakby pozjadał wszystkie rozumy, nawet jeśli plótłby kompletne bzdury.
- W takim razie zapiszę sobie w kalendarzu termin trwania wystawy, którą właśnie planujesz i chętnie obejrzę na żywo to wszystko, o czym rozmawiamy. - zapewnił. Miał nadzieję, że uda mu się wtedy znaleźć wolne popołudnie. Podejrzewał zresztą, że w dniu otwarcia będzie tylu gości, że Julia nie będzie miała mu opowiadać o swoich pracach, stojąc tuż przed nimi, dlatego nawet lepiej byłoby, gdyby to było kilka dni później. Może kobieta zrobi mu tę przyjemność i zechce spędzić z nim jeszcze kilka godzin.
- Dziękuję. - skinął lekko głową. - Trochę mi zajęło dotarcie do miejsca, w którym zrozumiałem jakie wartości w życiu są najbardziej znaczące. - przyznał się. To nie było tak, że od dzieciaka był pokorny i nie korzystał ze zgromadzonej przez poprzednie pokolenia rodzinnej fortuny. Też miał swoje grzeszki za uszami i tych dwadzieścia lat temu można było go nazwać bananowym dzieckiem, ale potem trochę zobaczył w życiu i poznał parę ważniejszych dla niego ludzi, w efekcie czego jest dziś takim człowiekiem, że nie może się siebie powstydzić, patrząc w lustro. No, chyba że myśli o swoim ojcostwie, ale ten temat został już dokładnie przewałkowany i jednak nie do tego wszystko się w jego życiu sprowadza.
Aiden dostrzegł zmianę nastroju kobiety, kiedy poruszyła temat Londynu, nagle wyczuł od niej coś na kształt nostalgii, choć nie mógł mieć pewności czy dobrze odczytuje emocje. Zdecydował się nie upewniać się w swoich przemyśleniach. Nie dopytywał. Julia już i tak podzieliła się z nim wieloma osobistymi historiami, a jeśli kiedyś zaufa mu tak do końca, to być może sama zechce się podzielić z nią i tą, która przywołała smutek w jej spojrzeniu.
- Widzę, że się rozumiemy. - pochylił się bliżej stołu, kładąc właśnie na moment na nim swoje przedramiona, a językiem dotykając dolnej wargi, na której wciąż czuł słony posmak. Jeśli jednak miał jakieś dalsze plany, to nadejście kelnera skutecznie je przerwało i ponownie oparł się o krzesło.
Zaśmiał się w reakcji na wypowiedzianą wprost uwagę szatynki i sięgnął dłonią do półmiska. Tak się złożyło, że ona wyciągnęła swoją do tego samego naczynia i tak, po wspólnym tańcu z przyjęcia weselnego wiedział, że to nie był przypadek.
- Nigdy wcześniej nie napotykałem na swojej drodze tylu problemów organizacyjnych. Na ten moment próby ich rozwiązania działają na mnie motywująco, ale nie wykluczone, że za jakiś czas odbijanie się od ściany biurokracji i wiecznych odpowiedzi brzmiących nie wiem, nie przerodzi się to we frustrację. - podjął wątek swojej nowej pracy.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak, to na pewno była zasługa tego czegoś, którego nigdy nie umiała w pełni określić. Otaczało jednak niektórych mężczyzn jak najdroższe perfumy i sprawiało, że jej serce biło szybciej, a zmysły wariowały. Zabawne, bo o niej mawiali w podobny sposób, ale zwykle kwitowała to zwyczajnym stwierdzeniem, że artystki tak mają. W końcu nic nie przyciąga mężczyzn jak tajemnica i pewien rodzaj wyzwolenia, a Julia była definicją jednego i drugiego. Na dodatek cóż, w domu również dbali o jej dobre wychowanie i dalej nie pozbyła się pewnych nawyków i klasy, którą emanowała nawet w podrzędnym klubie. W takich miejscach jak to, w tak zacnym towarzystwie czuła się zupełnie jak u siebie, dzięki czemu mogła już całkiem bezwstydnie podziwiać Aidena, nawet w ten niewerbalny sposób, choć był mężczyzną i na pewno widział błysk podziwu w jej oczach.
- Bo pewnie patrzyłeś na nią oczami turysty, a to zawsze kończy się nieszczęśliwie - zauważyła rozbawiona, ale nie zamierzała przekonywać go do swoich racji, bo ona spokój odnalazła dopiero w Nicei i to wcale nie było tak, że była orędowniczką tego kraju ze względu na sztukę. Zdecydowanie bardziej do niej przemawiał Berlin czy Wiedeń pod tym względem, bo miała wrażenie, że Paryż się raczej zastał i był echem jedynie dawnej świetności. Lubiła za to puls wielkich miast w stylu Nowego Jorku, ale akurat tam miała najlepszą przewodniczkę w osobie pani profesor. Mimo wszystko jednak miło było usłyszeć czyjąś opinię o podróżach, bo jak dla niej ludzie nagle stali się niebezpiecznie osiadli.
Czy zaś jego słowa o sztuce były aż tak oczywiste? Cóż, sądziła, że to samo może myśleć o wszystkim, co dotyczyło jego pracy. Oboje poruszali się po omacku po swoich terytoriach zawodowych i całe szczęście, że jeszcze nie popełnili przy tym jakiejś koszmarnej gafy.
- Muszę ci się do czegoś przyznać - zaczęła i to był chyba pierwszy raz, gdy Julia miała stracić przy nim swoją pewność siebie, co dało się zauważyć po jej rumieńcu. - Napompowałam ci taki balonik tą wystawą i organizacją, że teraz boję się twojej reakcji na moje obrazy. Mogą ci nie przypaść do gustu i co wtedy? - zapytała całkiem poważnie, bo wydawał się zaintrygowany, a tak naprawdę jeszcze nie widział żadnego z jej dzieła. I oczywiście, że chętnie już po oficjalnej części zabierze go na wycieczkę po swoich inspiracjach i obrazach, bo przeczuwała, że tak łatwiej dostrzec ich wartość, gdy ogląda się je oczami twórcy. Na razie jednak całkiem poważnie bała się jego reakcji na swoje dzieła, które czasami były odważne, prowokujące, a innym razem smutne czy wesołe. Na pewno wzbudzały emocje i to właśnie ich Crane się bała, bo przecież to nie tak, że Aiden był krytykiem i będzie oglądał je oczami profesjonalisty. Rzadko zaś otwierała się przed osobami bliskimi do tego stopnia, by wystawiać się przed nimi na ocenę.
- Chyba, że chciałbyś kiedyś odwiedzić mnie w pracowni. Mogłabym ci pokazać sporo…obrazów, szkiców - zaproponowała dość swobodnie nie bacząc na podtekst tej wizyty, bo w końcu zapraszała go do swojego domu i to w każdym aspekcie. Dosłownym, bo jej warsztat znajdował się w jej rezydencji i metaforycznym, bo dla Julii nie było bardziej świętego miejsca.
Mimo wszystko jednak zaryzykowała, najwyżej przeprosi ją i grzecznie stwierdzi, że ich relacja miała termin ważności i też stopień zażyłości, który wykluczał takie wycieczki.
Nie spodziewała się jednak odmowy, nie, gdy nachylił się i… Właśnie odkryła, że czasami ma ochotę zamordować wcale nie tak dyskretnych kelnerów. Chciała wiedzieć w jakim aspekcie się tak dobrze rozumieją, ale wiedziała, że obecnie na to musi zaczekać.
- Ostatnio w ogóle zaczęliśmy się rozumieć jakoś bardziej - zauważyła tylko, bo fakt, rok temu nie marzyła tak zawzięcie o tym, żeby to po jej wargach przejeżdżał swoim językiem.
Najwyraźniej wesela miały to do siebie, że wprowadzały pewną atmosferę i ona zawisła teraz między nimi tworząc delikatne napięcie, które sprawiało jej przewrotną przyjemność. Nie mogła się oprzeć temu, coraz bardziej śmiałemu flirtowaniu, choć przecież jak na razie byli bardziej grzeczni niż wtedy w ogrodzie botanicznym.
- Problemy organizacyjne? Czyli wszystko sprowadza się wszędzie do uciążliwego wypełniania druków i braku czasu dla pacjenta? - dopytała, bo jak tak dalej będzie się do niej śmiał to już zupełnie straci wątek. - A czy trzymanie skalpela jest tego warte? I co właśnie jesz? - powinna chyba robić notatki, skoro szukała idealnego menu, ale to skupienie przy Aidenie okazywało się absolutnie syzyfową pracą.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Julia bez wątpienia była kobietą, która posiadała to mityczne coś w oczach Aidena. Nie dla każdego są tym te same cechy, jedni wolą jak kobieta emanuje takim rodzinnym ciepłem, jest opiekuńcza i dba o ciepło domowego ogniska. To chyba zresztą może mieć coś wspólnego z pierwotnymi instynktami, w których mężczyzna idzie z maczetą polować na dzikiego zwierza, a kobieta w tym czasie zajmuje się domem. Dla innych zaś ważniejsza jest tajemnica i jeśli Aiden miałby określić, co dla niego jest pociągające, to tajemnica i swego rodzaju niedostępność. Tutaj też może chodzić o pewne milowe wartości, a mianowicie o gen bycia zdobywcą. Bo kiedy dostaje się coś podanego na tacy, to nie satysfakcjonuje tak bardzo, jak pokonanie jakiejś drogi w dotarciu do celu. Chodzi też o zwyczajne łechtanie męskiego ego, nawet jeśli początkowo wydawałoby się, że bardziej działa na nie wystawienie się jak otwarta księga.
Szatynka rysowała się w oczach Thompsona jako kobieta zagadka. Jako człowiek wydawała się mieć w życiu tyle przeżyć i doświadczeń — zarówno tych dobrych, jak i niestety przykrych oraz bolesnych — że z łatwością dałoby się obdzielić nimi kilka osób, które nawet posiadając tylko jakiś procent spośród ich wszystkich, na pewno nie powiedziałyby, że miały nudne życie. To chyba było najbardziej fascynujące na ten moment, bo nie mógł mieć pewności, że po zadaniu kolejnego pytania, nie dowie się o jakiejś kolejnej umiejętności Julii.
- Pewnie tak. Mam wrażenie, że Paryż czy Lyon tak bardzo przeładowane są turystami, że nawet w sąsiednich miasteczkach trudno jest nie słyszeć na każdym roku odgłosu błysku fleszy aparatów. - powiedział na swoją obronę. Gdyby miał dać kolejną szansę Francji, to zdecydowałby się na zupełnie nieturystyczną okolicę, choć tutaj mógłby na swojej drodze napotkać barierę językową, bo o ile po włosku czy po hiszpańsku byłby w stanie się dogadać (choć pewnie musiałby nieco odkurzyć swoje umiejętności), to w języku francuskim potrafi wypowiedzieć tylko kilka kurtuazyjnych zwrotów. Choć to podobno najbardziej romantyczny język świata, to jego nie przekonał nigdy tak bardzo, że chciałby nauczyć się go, chociażby w stopniu podstawowym.
- Tak? - zachęcił kobietę do podzielenia się z nim tym, co wywołało na jej policzkach nieznaczne rumieńce. Może przez moment przez moment przeszła mu przez myśl historia wyjęta rodem z Hollywood, gdzie Julia zaraz mu wyzna, że tak naprawdę jest fałszerką światowych dzieł sztuki, ale przecież nie zdradzałaby mu takich szczegółów pośrodku zatłoczonej sali. No może lokal nie był zatłoczony w rozumieniu fast foodu na lotnisku, ale kilka stolików było zajętych przez pary i grupy znajomych. - Zupełnie się tym nie przejmuj. Nie jestem żadnym znawcą w dziedzinie sztuki. Gdybyś pokazała mi źle zaszytą bliznę, to miałbym prawo krytykować, ale w tej sytuacji to bardziej ja powinienem się obawiać, że nie zrozumiem przekazu. - odpowiedział. Choć Aiden nie uważał się za człowieka, który żyje w ciemnicy kulturowej, to pewnych odniesień i metafor najpewniej nie będzie w stanie odczytać bez podpowiedzi, chociażby w postaci notatki pod daną pracą. Mógłby przez to czuć się jak uczeń przyłapany na nieprzygotowaniu, jak ktoś nieprzystający do środowiska, z którego się wywodzi, ale czy tak naprawdę miało to aż tak kluczowe znaczenie. Jego zdaniem nie to definiuje czy chce z kimś kontynuować dyskusję, czy nie. - Jeśli dla Ciebie, Julio, tak byłoby bardziej komfortowo i o ile nie naruszę swoim najściem Twojej intymnej przestrzeni... bo myślę, że pracownia artysty taką jest... to bardzo chętnie. - skinął głową. Już nawet miał mówić, że jeśli kobieta nie ma ochoty, to chirurg nie musi wybierać się na wystawę jej prac. Owszem, po ich dyskusjach na ten temat, był bardzo ciekaw efektu końcowego, ale gdyby miała czuć się niekomfortowo, to Thompson zwyczajnie by sobie to odpuścił.
- Wcześniej okoliczności nam nie do końca sprzyjały. Nie często ukrywam się na zapleczu nocnych klubów. - uniósł jeden kącik ust ku górze. Jest jeszcze jeden aspekt, jeśli jakaś kobieta jest w ciąży i nie jest to partnerka Aidena, to lekarz gdzieś z tyłu głowy ma podejście do niej, jak to potencjalnej pacjentki. A na pacjentki z reguły nie patrzy, jak na potencjalne obiekty zainteresowania. W dodatku, skoro Julia wtedy potrzebowała jakiejś pomocy, to nawet jeśli Thompson początkowo doceniał jej urodę, to z biegiem wydarzeń wszystko wcześniejsze przestawało mieć znaczenie.
- Mniej więcej tak. A jeśli zapomnisz wypełnić jakiegoś formularza, to możesz na kolejne miesiące pożegnać się z pieniędzmi, a co za tym idzie, pacjenci też nie będą mogli być przyjmowani. - skinął głową. Choć Aiden w jakimś stopniu przez całą karierę zawodową rozumiał problemy publicznej służby zdrowia, to nigdy wcześniej nie zderzył się z nią w praktyce. Na szczęście chirurgia plastyczna w szpitalu w Cairns była bardzo wąską specjalizacją, że tak naprawdę zlecano mu zabiegi i operacje, nie był lekarzem prowadzącym, więc nie zazna wyrzutów sumienia z racji tego, że nie okazał pacjentowi wystarczająco dużo empatii. - W każdym razie warto spędzać godziny przy komputerze, żeby potem móc pochwalić się przed innymi swoimi zdolnościami manualnymi. - skinął głową i sięgnął po kolejną przekąskę.
- Smażone przegrzebki z pietruszką. - wskazał widelcem na dwa, które jeszcze pozostały na talerze. - Wydaje mi się, ze przyrządzone zostały na maśle czosnkowym. Polecam, jeśli nie chcesz, aby Twoi goście całowali się w przejściach. - dodał żartobliwie.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
ODPOWIEDZ