Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
#2

Stasia łączyła przyjemne z obowiązkowym, więc odwiedzała matkę dość często w związku z tym, że na terenie jej podwórka trzymała swojego vana. Wypadało ją odwiedzić co jakiś czas, bo w końcu była jej mamą, ale także świeżo owdowiała kobieta i na pewno było jej ciężko samej w domu. Przez większość życia panie się dość dobrze dogadywały, choć w ostatnim czasie było różnie. Blondynka się zmieniła w ostatnich latach i nie wszyscy to rozumieli. Ona była szczęśliwa, czuła się dobrze ze sobą i ze światem. A przede wszystkim, nie robiła nikomu krzywdy, nawet sobie. Słyszała jednak że zdziczała i może jakby znalazła sobie faceta, to byłoby lepiej. Dobrze, że to nie były słowa pani Hayworth, bo inaczej jedyna dziewczyna w ich rodzinie unikała rodzicielki żywiąc do niej długo urazę. Nie szło jej z facetami, okej? A i tak nikt tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo jej nie szło. Ona nawet w liceum nie miała swojej sympatii, nie tak jak Amos z Leannie.
Nieważne. Tym razem jednak przyjechała nie do matki, nie po to, aby spakować się na kolejny wyjazd. Przez następne dni nie zapowiadało się, aby miała gdziekolwiek się ruszyć, bo zastępowała koleżankę na korcie i jedynym plusem tej sytuacji było to, że jej wypłata będzie naprawdę przyjemna. Może odłoży część na tą wielką podróż, którą planowała. Choć pewnie wyda na naprawy swojego złomka, bo jednak posiadanie auta, jakiegokolwiek auta było drogie. Kiedyś robiła to z ojcem, właściwie wszystko w tym vanie zrobiła z ojcem, lecz teraz musiał wystarczyć jej Amos.
Namówiła brata, aby ruszył swoje cztery litery do rodzinnego domu i pomógł jej ze zbitym reflektorem. Cóż, wypadki chodzą po ludziach, nawet tych będąc tymi najlepszymi kierowcami, bo tego nie można było jej odmówić. -No myślałam, że już mnie wystawiłeś-powiedziała, gdy Amos pojawił się na horyzoncie. Byli bliźniakami, mieli pewne połączenie, wręcz mityczne, między sobą, więc chcąc nie chcąc musieli się dobrze dogadywać, gwiazdy tak chciały. Wspierała go zawsze, na swój sposób. Nie bez powodu gardziła lekarstwami i współczesną medycyną po tym jak widziała co się działo z jej bratem po jego kontuzji. Alkoholu rzekomo też nie piła, a przynajmniej mogła śmiało powiedzieć, że nigdy się nie upijała. Lubiła w zaciszu swojego pokoju w mieszkaniu w Opal Moonlane napic się szampana, uwielbiając jak bąbelki krążą w jej żyłach.
-Życie stygnie, Amos...-rzuciła jeszcze pod nosem, bo nie chciała się kłócić, zwłaszcza w momencie kiedy potrzebowała jego umiejętności naprawy samochodowów, jednak nie na tyle cicho, żeby mężczyzna nie miał szans, aby to usłyszeć.

amos hayworth
mechanik, ogarnie ci też rupiecie — bo ma za domem złomowisko
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
ja zawsze ponad - mnie nie przekonasz
twoja culpa, jeśli ze mną tańczy Twoja żona
two. Stasia Hayworth

Śmierć ojca była nagła i niespodziewana, ale nawet jeśli byłoby inaczej, nic nie mogło przygotować ich na to, co miało przyjść później — matka przez kolejne tygodnie, nakrywając do stołu, stawiała talerz na miejscu, w którym zawsze siadał ojciec. Amos zauważył to dopiero, gdy któregoś dnia w końcu przyszedł na obiad i nie mógł przestać zastanawiać się, ile razy zdarzyło jej się to wcześniej. Nic wtedy nie powiedział, podobnie jak nie zrobił tego jego brat czy siostra, i wszyscy zjedli obiad przy stole nakrytym dla pięciu osób. Minęło ponad pół roku, a miał wrażenie, że niewiele się zmieniło — matka miała swoje lepsze i gorsze dni. Oczywiście, wiedział to od Anastasi, bo w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa, nieczęsto bywał w domu rodzinnym, wiedząc, że nie zastanie ojca drzemiącego na kanapie w salonie, czy przy kuchennym stole, majstrując coś przy starym zegarze.
Coś się skończyło… choć Amos robił wszystko, by do tego nie dopuścić. Mowa oczywiście o warsztacie, któremu ojciec poświęcił połowę swoje życia, jak nie więcej. Nie mógł patrzeć, jak stoi zamknięty, skoro jego drzwi zawsze były szeroko otwarte, naprawdę, nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widział je zamknięte — z zewnątrz zawsze dobiegała muzyka, z jedynej stacji jaką odbierało stare radio, a ojciec, słysząc kroki, zawsze wychylał się zza samochodu, by sprawdzić kto idzie. Amos wcale nie uważał, że jest godny, by go zastąpić, ale przez te wszystkie lata nauczył się całkiem sporo!
Dlatego, gdy siostra wspomniała o rozbitym reflektorze, wystarczyło tylko zapytać: który? Doskonale pamiętał długie godziny spędzone na odnowieniu starego Vana, ojciec uzbierał całą masę zapasowych części — a miał z czego, w końcu złomowisko to prawdziwa skarbnica — na wszelki wypadek. Znał Stasię niemal tak samo dobrze jak Amos. Prędzej czy później, będzie ich potrzebować, tak mówił.
Nie powiem, przeszło mi to przez myśl — odpowiedział, gdy wysiadł z samochodu, zatrzymał się na podjeździe, zaraz za vanem, by mieć blisko — bagażnik miał pełen części i narzędzi, jak zawsze zresztą! — Co znowu narobiłaś? — zapytał, w ramach uprzejmości na dzień dobry, gdy obszedł jej samochód i zobaczył zbity reflektor. Nie mógł się powstrzymać, posłał jej dość wymowne spojrzenie i pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Typowe!
Jeszcze słowo, a stygnąć będziesz ty, w bagażniku własnego vana — mruknął pod nosem, rzucając jej krótkie spojrzenie, gdy szedł do swojego samochodu. Cóż, nie był dziś w humorze, ale ostatnio rzadko można było inaczej, więc to nic nowego, zwłaszcza dla blondynki. Otworzył bagażnik i zaczął w nim grzebać, bo to przecież nie tak, że zabrał tylko potrzebne rzeczy, miał w nim dosłownie w s z y s t k o! — Gdzie tym razem się wybierasz? — rzucił, wychylając się na moment zza samochodu, nie to żeby go to interesowało… — pytam, żeby wiedzieć, gdzie ewentualnie szukać Twojego Ciała, no wiesz.
kukabura
the boy next door
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Stasia może nie miała idealnych relacji z rodzicami, zwłaszcza ostatnio, kiedy okazało się, że nie ma żadnych planów na przyszłość związanych ze stabilną pracą, czy wykształceniem. Owszem, nie miała ani tego, ani tego, nie miała też wizji na stabilizację i założenie rodziny. Może i by chciała, na swoich zasadach, lecz nie widziała nigdzie na horyzoncie żadnego potencjalnego kandydata. A pani Hayworth czasem nie potrafiła się ugryźć w język, więc przypominała córce, że zegar biologiczny tyka. Na całe szczęście, że nie używała argumentu, że jej brat już ma dziecko, bo... Cóż, może je spłodził, ale daleko było do tego, aby stwierdzić, że je ma. Ani że jest dobrym ojcem. Ale tego na głos się nie mówiło. Nawet był to cios poniżej pasa, jak Stasia się ze swoim bliźniakiem kłóciła, a ich dwójka nigdy nie gryzła się w język wyzywając się nawzajem..
Remontowanie vana, to były godziny spędzone głównie z ojcem sam na sam, który niespecjalnie wierzył, że obecność jego jedynej córki będzie jakąkolwiek pomocą, lecz z czasem przekonał się, że nie jest wcale aż taką blondynką, jak kolor włosów wskazuje. Nauczyła się wiele, jednak nie na tyle, aby wszelkie naprawy przeprowadzać samej. A do niektórych i tak potrzeba była dwóch par rąk, więc choćby chciała, lub nie, musiała się zwracać do brata. A tak naprawdę, to nie miała żadnego problemu z tym, żeby poprosić Amosa o pomoc. Jakoś łatwiej jej było zwrócić się do niego, gdy faktycznie coś od niego potrzebowała, niż zadzwonić bez większego powodu. A widziała potrzebę, aby się z nim czasem widywać, zwłaszcza teraz, gdy wiele spadło na jego głowę. A ani ona, ani ich starszy i mądrzejszy brat wcale nie garnął się do choć pomocy w rodzinnym biznesie.
-Zawsze wiedziałam, że mnie kochasz. Ta mistyczna więź między bliźniakami o której wszyscy mówią-zmrużyła oczy i założyła ręce. No pewnie, że mógł nie być zachwycony, że siorka coś od niego chce i zmusza go do przyjechania do rodzinnego domu. Jednak wystawianie kogoś w potrzebie było bardzo nieładne! -Samo się zepsuło, przysięgam-rzuciła z lekkim rozbawieniem, którego nie mogła ukryć. Oczywiście, że trochę się do tego przyłożyła, w końcu tym samochodem, mimo że bez napędu na cztery koła, jeździła często po bezdrożach, aby znaleźć idealną miejscówkę na nocleg.
-Oohho, jakiś ty zabawny!-jęknęła. Grożenie komuś śmiercią było naprawdę wyznacznikiem wysokiej klasy, którą reprezentował Amos. Oni docinali sobie całe życie, więc młoda kobieta powinna być już do tego w pełni przyzwyczajona i się tym nie przejmować. I generalnie jej to nie ruszało, ale wiadomo jak to jest. -Nie wiem, z reguły tam, gdzie mnie wiatr poniesie-ale to poetycko zabrzmiało! Prawdą jednak było to, że mało kiedy miała konkretny cel, wielkim plusem jej autka było to, że mogła zatrzymać się tak naprawdę gdzie tylko chciała, nie musiała się spieszyć do zarezerwowanego noclegu. -Na dłużej niestety nigdzie się nie wybieram, ale Tasmania kusi mnie niesamowicie... Może kiedyś, jak będę mieć więcej hajsu-wzruszyła ramionami. Nie miała wielkich oszczędności, nie miała też wielu dni urlopowych. Nie pojawiała się w klubie, to nie zarabiała. A w takim położeniu trudno było szykować wyjazd na parę tygodni, taki jak się jej marzył od dłuższego czasu.

amos hayworth
mechanik, ogarnie ci też rupiecie — bo ma za domem złomowisko
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
ja zawsze ponad - mnie nie przekonasz
twoja culpa, jeśli ze mną tańczy Twoja żona
Amos nie postrzegał blondynki w ten sposób, ale może dlatego, że sam wypadał przy niej naprawdę blado, czegokolwiek by nie zrobiła, jakiejkolwiek decyzji nie podjęła — na przykład tej, by spakować się do ciasnego samochodu i pojechać przed siebie, tak długo jak tylko silnik pozwoli! — w ostatecznym rozliczeniu, wciąż plasowała się daleko przed bratem ćpunem, który nie widuje swojego dziecka. Nieślubnego dziecka, warto dodać. Rzecz jasna, nikt z rodziny nigdy nie nazwał go w ten sposób, a przynajmniej nie w jego obecności, ale w jego głowie dokładnie tak go widzieli! U Hayworthów o wielu rzeczach nie mówi się głośno…
To rzecz jasna nie dotyczyło tej dwójki, ale tylko w ich własnym towarzystwie.
Radził sobie dużo lepiej, przynajmniej to wszystkim powtarzał, gdy pytali, a pytali nieustannie, jakby spodziewali się, że któregoś razu lekko się zająknie albo zadrży mu powieka, czym zdradzi się, że kłamie, ale nic takiego nigdy nie się nie stało. Wszystko w porządku, nie martw się, powtarzał jak wyuczoną na pamięć regułkę. Jak mantrę, w której sens ani moc nie wierzył, ale czasem przyłapywał się na tym, że powtarzał ją w myślach, jakby obawiał się, że jeśli przestanie, dotrą do niego wszystkie te powody, dla których jest inaczej. Więc pracował, czasami do późnego wieczora, nie odmawiał pomocy nikomu, nawet jeśli czuł, że ledwo trzyma się na nogach. Anastasia była tylko kolejną osobą, którą musiał przekonać, że… wszystko jest w porządku, choć często ubierał te słowa w cierpki ton.
Zupełnie jak teraz!
Przestrój trochę to radio, bo odbierasz nie te fale — mruknął, posyłając jej krótki uśmiech, niemający zbyt wiele wspólnego z miłością, o której wspomniała! Oczywiście, że ją kochał, ale nie było takiej siły na Ziemi i we wszechświecie — ani w światach równoległych — która zmusiłaby go do powiedzenia tego na głos. I zdaje się, że doskonale o tym wiedziała! Zamiast tego, czasem zerkał na jej samochód, aby przypadkiem nie rozbiła się na jakimś drzewie, choć miał przeczucie, że to już się wydarzyło. — Samo się zepsuło — powtórzył, po czym schylił się i wyszarpał spod zderzaka kępę trawy czy innego krzaka, która tkwiła tam pewnie od ostatniego awaryjnego parkowania. Posłał jej pełne dezaprobaty spojrzenie, trochę przypominał ojca, choć zdecydowanie na to za prędko, ale nie mógł się powstrzymać.
Przezabawny! W jego mniemaniu.
Poetycko — odparł, zupełnie jakby czytał jej w myślach, tak, choć w jego ustach brzmiało bardziej jak przytyk, którego nie mógł sobie darować! Wiedział, że planowanie nie leży w jej naturze i pytanie o konkretne miejsce nie ma sensu, ale liczył chociaż na… kierunek na róży wiatru, skoro już o wietrze mowa, cokolwiek. Wbrew pozorom, czasami naprawdę się martwił! — No, tym gratem nie prędko… — westchnął, gdy w końcu wygrzebał z bagażnika właściwy reflektor, miał ich tam trzy, z czego jeden lekko przyżółknięty, specjalnie obejrzał pod słońce, miał za to całą obręcz, w przeciwieństwie do tego drugiego… Dlatego przysiadł na brzegu bagażnika i zaczął dłubać! — Tylko nie zaczynaj znowu o sprzedaży warsztatu, nie ma w tym pieniędzy…

Stasia Hayworth
kukabura
the boy next door
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
Nie da się ukryć, że państwu Hayworth bliźniaki to szczególnie się nie udały. Pierwszy syn zdecydowanie był lepszym człowiekiem i mądrzejszym dzieckiem niż jego następcy. Może Stasia nie była ćpunem, ale też nie miała świetlistej przyszłości przed sobą, patrząc na to, że była zdziczałą starą panną, po której wnuków to nie ma co się spodziewać. Sama blondynka nie miała pojęcia, co tam rodzina, a zwłaszcza ciotki o niej mówią, na pewno nie same superlatywy, Amos nie musiał się samobiczować, że jest największą zakałą rodziny. Miał dobre towarzystwo.
Kobiety to wcale nie ruszało, bo nauczyła się mieć gdzieś wszystko, co ludzie na jej temat lubią. A braciszek zdecydowanie ku temu się przełożył, bo oboje nie mieli filtra w relacjach między sobą, więc często mówili co im ślina na język przyniosła, więc od pierwszego dnia musieli uczyć się jak reagować, gdy się przezywali i wyzywali.
Byli rodzeństwem, nie musieli mówić pewnych rzeczy na głos, aby je czuć. Papa Hayworth nie był idealnym człowiekiem, a już na pewno nie dla Amosa, który miał być jego idealnym synem, lecz w pewnym momencie daleko mu od niego było. Jednak Stasia nigdy nie podejrzewała, że jej braciszek cieszy się ze śmierci ojca, czy odetchnął z ulgą. Na pewno to przeżywał, niezależnie od tego, jak bardzo o tym nie chciał o tym mówić.
-Jakie radio?-zmarszczyła brwi, bo nie bardzo zrozumiała tej docinki. Może i była głupia, czasem jak ktoś na nią splunął, to myślała, że pada. Jednak nie da się ukryć, że żadnych propagandowych programów radiowych nie słuchała. Najczęściej korzystała ze spotify'a aby nie umrzeć z nudy w trakcie samotnych podróży. Jak ktoś siedział obok, to można było prowadzić głębokie rozmowy na temat sensu życia i ilości wymiarów we wszechświecie, a jak jest sama? Zostawanie sam na sam ze swoimi myślami nie zawsze było dobre.
-No samo. Amos, przecież wiesz, że parkuję czasem na dziko, a taka trawa nie mogła mi rozbić reflektora-przewróciła oczami. Pewnie, jej van nie był w stanie idealnym, ale on od pierwszego dnia u Hayworth nie wyglądał nienagannie. Instruktorki tenisa zdecydowanie nie byłoby stać na nówkę prosto z salonu. Nawet na naprawy w normalnym warsztacie były zbyt drogie jak na jej gust.
-Czekaj... Czy ty się o mnie martwisz?-podeszła do niego dość wyzywająco z rosnącym uśmiechem na twarzy. On się faktycznie martwił o nią, gdzie się szlaja i gdzie jej szukać, z której strony jej wyglądać, jakby ktoś oczekiwał na jej powrót. -Mogę Ci wysyłać pinezkę za każdym razem jak wyjeżdżam, żebyś mógł sprawdzać na mapie, gdzie się zatrzymałam-powiedziała nieco pobłażliwie, bo o takie potrzeby to by posądziła swoją matkę, a nie bliźniaka. -Dlaczego nie? I tak do samej Tasmanii musiałabym popłynąć promem, bo amfibii to to maleństwo nie przypomina-powiedziała. Nie bała się o to, że się jej auto zepsuje po drodze. Ufała w to, jak jej tato pracował przy nim i że dzięki temu będzie służyć jeszcze parę lat, zanim będzie myśleć o zmianie wehikułu. Jednak to już nie będzie to samo, ten samochód był jak ostatnia cząstka ich ojca.-Nie mam zamiaru zaczynać. Nie zamierzam namawiać cię na sprzedaż. -wzruszyła ramionami. Nie była pazerna na pieniądze, kiedyś nazbiera ze swoich wypłat tyle, aby móc faktycznie parę tygodni mieszkać w vanie i zwiedzić pół kontynentu. Warsztat był Amosa, on się zajmował utrzymaniem go, czy też zarabianiem na nim - dziewczyna nawet nie wiedziała, czy przynosi on jakiekolwiek zyski.

amos hayworth
ODPOWIEDZ