garncarka i instruktorka — własny dom i dom kultury
28 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
28 letnia garncarka, urodziła i wychowała się w Lorne, jej rodzice nie są zbyt dobrymi ludźmi i popsuli jej wiele relacji w życiu, dlatego teraz mierzy się ze sporą samotnością, którą stara się zasklepiać tworząc własną ceramikę oraz prowadząc warsztaty z garncarstwa w miejscowym domu kultury
001

Spokojnym krokiem przemierzała ulicę w kierunku swojego domu. Była zmęczona, większość dnia spędziła prowadząc zarówno warsztaty, jak i wykonując zamówienia, które wpadły do niej w ostatnim czasie. Nie pamiętała już dnia, który byłby wolnym i poświęconym w pełni jej, co trochę martwiło. Wiedziała, że brak odpoczynku nie był żądnym rozwiązaniem, żadnym wyjściem i jedyne co jej pozostawało, to w końcu wygospodarować sobie trochę czasu, który mógłby być przeznaczony na odpoczynek. Zastanawiała się nawet, kiedy mogłaby to zrobić? W głowie próbowała odtworzyć sobie cały kalendarz na kilka najbliższych tygodni, jednak niestety, to co klarowało się w jej głowie nie prezentowało się zbyt pocieszająco. Może powinna parę warsztatów odwołać? Na ten moment radziła sobie dobrze sama i mogła pozwolić na taką przerwę, na regenerację. Przecież gdyby się wypaliła, to nic dobrego by z tego nie wyszło i w ogóle musiałaby przestać pracować. A na to zdecydowanie nie mogła pozwolić.

Nie rozglądała się za bardzo dookoła siebie, bardziej skupiona na celu, do którego zmierzała niż trasie, która była przed nią. I to w zasadzie był błąd. Powinna się rozglądać, powinna poświęcać uwagę temu, co ma miejsce dookoła niej, bo właśnie przez ten brak uwagi, przez to zaniedbanie uważnego obserwowania otoczenia nie zauważyła dziecka, które pędziło wprost na nią na swoim trójkołowym rowerku. Nim się spostrzegła, została staranowana i upadła boleśnie tyłkiem na krawężnik, a z jej ust uleciało mało cenzuralne przekleństwo.

Czy tak miało wyglądać jej życie, jeśli nie odpocznie? Miała przestać zauważać rzeczy dookoła niej, miała zacząć być ofiarą wypadków, a finalnie, kto wie? Może nawet jakiegoś bardziej tragicznego w skutkach? Westchnęła przeciągle, bo co jej pozostawało? Obserwowała chwilę jak dziecko odjeżdża dalej, wręcz w stronę zachodzącego słońca i chciało jej się śmiać i płakać na widok tego obrazka. Nie pozwoliła sobie jednak na dalszą kontemplację i zamiast tego podniosła się i zaczęła rozglądać i przyglądać sobie. Jak bardzo źle było? Na jednej z nóg zauważyła rozcięcie i sądziła, że to tyle. Dopiero dostrzeżenie drugiej, bardziej pokrzywdzonej wywołało u niej lekkie przerażenie. Czy miała samodzielnie dotrzeć do domu, czy może powinna rozważać wypad do szpitala, aby ktoś jej to porządnie oczyścił i zdezynfekował?

clyde rutherford
powitalny kokos
k.
mechanik lotniczy — cairns airport
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
przywraca samoloty do stanu używalności i okazjonalnie ratuje piękne damy z opresji
001.
I wish you to know
that you have been the last dream of my soul
{outfit}

Nigdy się stąd nie ruszył. Kiedyś, jeszcze kilkanaście lat temu, za daleką wycieczkę uważał wyjazd do Cairns; wizje dalekich podróży i zapuszczania w nieznane nie sprawiały mu przyjemności, a raczej wywoływały dziwny dreszcz wzdłuż kręgosłupa, podsycały przeświadczenie, że tylko nabawiłby się kłopotów i zgubił, a nikt nie pomógłby mu odnaleźć drogi do domu. Z biegiem lat to uczucie nie minęło, a co więcej, Clyde zdawał się zapuścić korzenie w miasteczku, w którym spędził całe swoje dotychczasowe życie, jednocześnie nabierając pewności, że przyjdzie mu się tutaj również zestarzeć. Nie widział w tym powodu do smutku — z uśmiechem słuchał, kiedy dawni znajomi opowiadali o Brisbane, o krajach Azjatyckich, które zwiedzili, o innych kontynentach, ale nigdy nie miał w sobie tego zewu nieznanego, czegoś, co próbowałoby go wyciągnąć z Lorne Bay.

Preferował swoje życie, w takiej formie, jaką znał. Chociaż jako nastolatek miał chwilę zawahania, myśl, czy nie powinien wyjechać, skoro każdy to robi, teraz wiedział, że nie nadawał się do tego. Lubił to uczucie, kiedy każda uliczka, każda dzika ścieżka, wyglądająca na nieprowadzącą do niczego, była mu doskonale znajoma. Zaszywanie w Tigaree albo w potężnych szopach, skrywających samoloty i awionetki, uważał za swoje największe szczęście. To był jego azyl, nawet jeśli chowając się tutaj umykało mu mnóstwo przeżyć, nawet jeśli tracił okazję na stworzenie niepowtarzalnych wspomnień. Może mówił dokładnie tak samo, jak każdy kto czegoś nie zna, ale naprawdę głęboko wierzył, że nie potrzebuje ich.

Doskonale znał właściciela bujnej czupryny, który przemknął na rowerze tuż koło drzwi jego auta. Mówiąc ściślej, znał jego rodziców, ale chłopiec — Kyle — również był mu znajomy. W pierwszej chwili nie sądził, że doszło do jakiegoś wypadku, aż do momentu, gdy zerknął w lewo, dostrzegając kobietę wstającą z chodnika, a dokładniej jej nogi, spływające krwią. Upchnął kluczyki od samochodu do jednej z kieszeni jeansowej kurtki i podszedł do brunetki, pomagając jej wstać. — Wszystko w porządku? Nie uderzyłaś się w głowę? — zerknął na nią zmartwiony; jej nogi nie wyglądały za dobrze, ale zwiastowały, że nie powinna uderzyć się w głowę. Ale to, że nie powinna, nie oznaczało, że do tego nie doszło. Pomógł jej przysiąść na wysokim murku i dopiero wtedy dostrzegł, z kim tak naprawdę rozmawia. Ale nie zamierzał powiedzieć ani słowa, zdradzić się z tym, że wie — przecież szansa na to, że miała go pamiętać, była jak jedna na milion.

W końcu, jak kiedyś podkreślił jej ojciec, byli z zupełnie innych światów.


farley eglenhart
powitalny kokos
a.
what murdaaa?
garncarka i instruktorka — własny dom i dom kultury
28 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
28 letnia garncarka, urodziła i wychowała się w Lorne, jej rodzice nie są zbyt dobrymi ludźmi i popsuli jej wiele relacji w życiu, dlatego teraz mierzy się ze sporą samotnością, którą stara się zasklepiać tworząc własną ceramikę oraz prowadząc warsztaty z garncarstwa w miejscowym domu kultury

W całej tej sytuacji cieszyła się z jednej rzeczy — że nie miała ze sobą żadnej ceramiki, którą próbowałaby przetransportować. Gdyby nagle ją stłukła i musiała się z tym mierzyć, byłoby jej bardzo przykro. Już pół biedy z tym, co sama wytworzyła, ale rzeczy stworzone przez uczniów na warsztatach? Nie potrafiłaby im potem spojrzeć w oczy i powiedzieć, że no niestety, ale Ghost Rider na trójkołowym rowerku sprawił, że nie zdołała ich zanieść do siebie do domu i wypalić. Brzmiało to nie dość, że żałośnie, to jeszcze bardzo nieprawdopodobnie.

Miała się zaraz podnieść i ruszyć w dalszą drogę, nie zwracając za bardzo uwagi na zakrwawioną łydkę, kiedy to usłyszała głos, którego nie miała okazji słyszeć od naprawdę bardzo dawna. Spoglądała na Clyde’a z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, które nie miało z niej zniknąć prawdopodobnie przez bardzo długi czas. Co tutaj robił? Czy wciąż mieszkał w mieście? A jeśli tak, to czy bardzo jej nienawidziły? Ciężko było znaleźć odpowiedzi na te pytania, bo i wszystko co miała, to domysły i niedopowiedzenia, którymi się karmiła na przestrzeni ostatnich lat, kiedy wspomnienia z nim związane wracały do Farley w najmniej oczekiwanych momentach.

Głównie tyłek — odparła. Nie chciała, żeby niepotrzebnie się zamartwiał i zawracał sobie głowę jej osoba. Już kiedyś to robił, kiedyś się o nią martwił, a jej rodzice odwdzięczyli się przegnaniem go. Co gorsza, ona sama nie miała wtedy na tyle samozaparcia, aby im się postawić, pozwoliła im na to, co zrobili, a potem przez resztę swojego życia walczyła z poczuciem winy, które prawdopodobnie nigdy nie miało jej opuścić. — No i noga — westchnęła, kiedy szkarłatny odcień cieszy rzucił jej się w oczy. Wolałaby go nie widzieć, wolałaby wpatrywać się w Clyde’a, ale nie było to możliwe i jej spojrzenie uciekło na nogę, która dawała wyraźnie do zrozumienia, że wiele złego działo się z nią w tym momencie.

Nie musisz się martwić, Clyde, poradzę sobie, nie chcę zajmować ci czasu — bo naprawdę sądziła, że tym to było. Zajmowaniem jego bezcennego czasu jej naprawdę nieistotną osobą, która mogła sobie poradzić w jakiś sposób samodzielnie. Przecież wiedziała, że Clyde na pewno ma dużo ważniejsze rzeczy do roboty niż skupianie się na niej.

clyde rutherford
powitalny kokos
k.
mechanik lotniczy — cairns airport
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
przywraca samoloty do stanu używalności i okazjonalnie ratuje piękne damy z opresji

Chociaż do Fluorite View przyjechał z zamiarem załatwienia paru spraw, te jakby straciły na znaczeniu wraz z dostrzeżeniem dawnej przyjaciółki w potrzebie. Co by to nie było, do sklepów czy lokali usługowych mógł przyjechać jeszcze raz, choćby wieczorem, a kobieta potrzebowała pomocy tu i teraz. Wiedział, że będzie protestować, ale nie zamierzał tego słuchać mówiąc szczerze. Sytuacja nie prezentowała się szczególnie korzystnie dla Farley, jednak Clyde nie jedno już w życiu widział, a wypadki przy samolotach potrafiły być bardziej spektakularne, niż te na chodniku.

Sam miał ich kilka, chociaż oczywiście się nimi nie chwalił. Częściowo dlatego, że nie było czym, a po części przez fakt, że nawet nie miał komu. Odwiedzając dawnych znajomych w Tigaree albo innych, nielicznych bliskich, raczej opowiadał o tym, co miłego go spotkało, a nie o nieprzyjemnych zdarzeniach. Teraz też, rzecz jasna, nie planował przytaczać takich opowieści, bo nie sądził, by miało jej to jakkolwiek pomóc. Pomocne za to miało się okazać to, co miał zamiar zaproponować. Oczywiście nie był pewien, czy nie postanowi go zbyć, ale nie zamierzał łatwo dać za wygraną.

Może teraz nic ich nie łączyło, nadal miał w głowie parę obietnic, które jej dawniej złożył. Jedną z nich było, że może zawsze na niego liczyć i chociaż pewnie naiwnym z jego strony było o tym nadal pamiętać, nie zapomniał.

Uważam inaczej — odparł, uśmiechając się delikatnie. Nie zamierzał dawać znać, że faktycznie się martwił, bo to uczucie nawet jeszcze do niego nie dotarło; oszołomienie na jej widok robiło swoje. Była ostatnią osobą, którą spodziewałby się tutaj dzisiaj spotkać i to w takiej sytuacji. — I to nie żadne zajmowanie czasu. Chodź, mam apteczkę w aucie — to mówiąc, ponownie sięgnął po klucze do kieszeni. W innym wypadku dwa razy by się zastanowił przed zaproszeniem jej do swojego leciwego samochodu, ale teraz nawet nie przeszło mu to przez myśl.


farley eglenhart
powitalny kokos
a.
what murdaaa?
garncarka i instruktorka — własny dom i dom kultury
28 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
28 letnia garncarka, urodziła i wychowała się w Lorne, jej rodzice nie są zbyt dobrymi ludźmi i popsuli jej wiele relacji w życiu, dlatego teraz mierzy się ze sporą samotnością, którą stara się zasklepiać tworząc własną ceramikę oraz prowadząc warsztaty z garncarstwa w miejscowym domu kultury

Idąc spokojnie w kierunku swojego domu myślała o wielu, naprawdę wielu rzeczach. Czasem były to tematy typowo przyziemne, innym razem odlatywała myślami bardzo daleko w przestrzeń, gdzieś poza rozmyślania typowo ziemskie. Nigdy nie było to jednak coś, co Farley jakoś szczególnie kontrolowała. Lubiła te momenty, kiedy mogła pozwolić sobie na chwilę odetchnienia od codzienności i skupienie się na tym, co nie miało najmniejszego znaczenia w jej zwyczajnym rytmie dnia. Przecież to, jak działały czarne dziury nie zmieniało nijak jej istnienia na tym świecie. To, czy gdzieś rzeczywiście istniało coś, co na ziemi określano mianem nieba i piekła nie miało nijak wpłynąć na to, jaką kolejną decyzję podejmie Farley. To były rozważania, które nie prowadziły do nikąd, ale jednak były bardzo zajmujące, bardzo angażujące jej umysł.

Czasem na tyle, że traciła uważność, na tyle, że lądowała na ziemi cała poobijana. Zazwyczaj, kiedy się przewracała, było to potknięcie o jakiś wystający element na jej drodze, jak dotąd nie miało to nic wspólnego z dzieckiem, które uważało, że od tego dnia zostaje piratem drogowym. I choć mogłoby — nie denerwowało to jej. Zazdrościła dziecku dzieciństwa, bo ona sama nigdy nie mogła się nim cieszyć.

Obecność Clyde’a, tak nagła i niespodziewana, choć daleka od niechcianej była w oczach Farley naprawdę zaskakująca. Zdążyła pogodzić się z tym, że go straciła na zawsze, że momenty, kiedy ich bliskość była dla niej wszystkim straciły na mocy i musiała w końcu je puścić, dać ulecieć i zrobić miejsce innym, choć nigdy nie chciała tego zrobić. Presja, w której się wychowywała nie dawała jej jednak przestrzeni na wiele, a Farley nie miała w sobie bardzo często mocy na walkę skazaną na porażkę.

Teraz żałowała. Że odpuściła go sobie i pozwoliła, aby zniknął z jej życia. Czasem sądziła, że wraz z nim straciła najlepszą cząstkę samej siebie, tę, której od ich ostatniego spotkania nie potrafiła już nigdzie odnaleźć.

Nie protestowała dłużej. Kiwnęła głową, przytaknęła na jego propozycję, a także podążyła za nim spokojnym krokiem. Nie wsiadała jednak do samochodu, noga wciąż jej krwawiła i nie chciała mu go zaplamić. — Masz jakiś ręcznik? Mogłabym go pożyczyć i lekko poplamić krwią? Odkupiłabym ci nowy — niepewny uśmiech wstąpił na jej usta. Przecież nie miała mu oddać tego samego, który wcześniej zostałby przez nią zakrwawiony i było to dla niej logiczne, a oddanie nowego, czystego wydawało się najnormalniejszą rzeczą, jaką Farley mogła zaproponować.

clyde rutherford
powitalny kokos
k.
mechanik lotniczy — cairns airport
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
przywraca samoloty do stanu używalności i okazjonalnie ratuje piękne damy z opresji

Nieoczekiwane spotkanie z osobą, której Clyde prawdopodobnie nie spodziewał się nigdy więcej zobaczyć prawdopodobnie nie oznaczało nic specjalnego, ale już stojąc przy niej na chodniku wiedział, że nie do końca tak je potraktuje — jako nieistotne i zupełnie bez znaczenia. Widok Farley nie tylko uruchomił w nim potrzebę udzielenia jej niezbędnej pomocy, którą zawsze w zasadzie nosił w sobie, ale również otworzył szufladkę pełną wspomnień, która na co dzień pozostawała zamknięta szczelnie, utkwiona gdzieś w odmętach jego umysłu. Nie sięgał za często w tamtym kierunku. Wiele rzeczy pozostawił za sobą, wiele z nich po prostu przepadło, a on... zawsze był trochę zbyt emocjonalny, łatwo się przywiązywał i w obliczu tych wszystkich spraw, z którymi mierzył się na co dzień, nie potrzebował dodatkowo tęsknić za tymi fragmentami jego życia, których nie miał nigdy na nowo odtworzyć.

Mam koc. I nie będziesz mi niczego odkupywać, daj spokój. Wystarczy, że go potem wrzucę do pralki — odparł luźno, wracajac się do bagażnika po wspomniany kawałek materiału. Widać było, że miał już swoje lata, ale był czysty i miękki, a pod krwawiącą nogę nadawał się akurat. — Poza tym popatrz na ten samochód... nawet gdyby wycieraczka okazała się do wyrzucenia, byłaby to niewielka strata — dodał, kiedy w jego ręce trafiła także apteczka, dotychczas znajdująca się pod siedzeniem pasażera. Była całkiem pokaźna i nieźle wyposażona. Używał jej często, zwłaszcza w pracy, kiedy pracując z różnymi turbinami i silnikami często ranił sobie palce. Można zatem powiedzieć, że był przygotowany na każdą ewentualność w kwestii takich niespodziewanych sytuacji.

Przycupnął przy Farley i zabrał się najpierw za zdezynfekowanie rany, by w ogóle ocenić sytuację. Poza tym, że skóra była zdarta, nic nie wskazywało na to, by obrażenia były poważniejsze. — Nie wiedziałem, że jesteś w mieście — odezwał się nagle, nie chcąc siedzieć w zupełnej ciszy, kiedy opatrywał jej nogę. Na ogół cisza nie krępowała go nawet, ale teraz... przy niej miał wrażenie, że zacznie. Bo tak się składa, że i on uciekł na moment myślami do sytuacji kilkanaście lat wcześniej, kiedy byli dwójką dzieciaków, które zaczęły się lubić trochę bardziej, niż jako zwyczajna para przyjaciół.


farley eglenhart
powitalny kokos
a.
what murdaaa?
garncarka i instruktorka — własny dom i dom kultury
28 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
28 letnia garncarka, urodziła i wychowała się w Lorne, jej rodzice nie są zbyt dobrymi ludźmi i popsuli jej wiele relacji w życiu, dlatego teraz mierzy się ze sporą samotnością, którą stara się zasklepiać tworząc własną ceramikę oraz prowadząc warsztaty z garncarstwa w miejscowym domu kultury

Farley daleka była od rozpamiętywania przeszłości — wiedziała, że to do nikąd nie doprowadzi i jedynie będzie jej sprawiało przykrość, jednak ciężko było w tym momencie odgonić się od napastujących ją wspomnień, w których Clyde grał główną rolę. Czas spędzony z nim od zawsze i na zawsze uważała i uważać miała za magiczny i niezwykły. Całe ciepło i troska, którą jej dawał na każdym kroku sprawiała, że Farley, chociaż przez chwilę, czuła się wyjątkowa i ważna. To, że cała ich relacja rozpadła się przez rodziców było dla niej bolesne, jednak nie była to pierwsza taka sytuacja w jej życiu. Na każdym kroku państwo Eglenhart niszczyli jej znajomości i choć Farley była do tego przyzwyczajona, to nie zmieniało to, jak bardzo ją to bolało. A w sytuacji z Clyde’m bolało chyba najbardziej.

Nie chciałabym zostawiać ci w nim śladów, jakby ktoś tam przynajmniej próbował się wykrwawić — zaśmiała się nerwowo. Wiedziała, że różne rzeczy się zdarzały i nawet przy standardowej kontroli, gdyby policjanci zauważyli krew, jak nic zechcieliby to zbadać, a Clyde by mógł mieć przez to problemy. A wolałaby ich mu jednak oszczędzić. — Ostatnio oglądałam jakiś film z takim motywem przewodnim, ale nie wiem jak się skończył, bo był tak nudny, że zasnęłam w połowie — przyznała zgodnie z prawdą. Nigdy nie była dobra w oglądanie dłuższych produkcji, szczególnie po długim dniu w pracy, który potrafił ją naprawdę mocno zmęczyć i sprawić, że Farley jedyne o czym marzyła, to o zaśnięciu, chociażby w wannie, w której odmakała z całych oparów glinianych i zaschniętych kawałków ceramiki.

Powoli, po położeniu koca, usiadła w końcu w aucie, jednak bokiem, tak, aby jej noga wystawała poza nie i aby Clyde mógł się przyjrzeć jej obrażeniom. Obserwowała go uważnie, kiedy zabrał się za oczyszczanie jej ran i musiała przyznać, że było jej ciężko w życiu, kiedy był jednocześnie tak blisko fizycznie i tak niesamowicie daleko emocjonalnie. — Wróciłam zaraz po studiach, zaczęłam pracę w domu kultury i otworzyłam własne studio garncarskie — była lekko zawstydzona opowiadając o tym, bo to wciąż wszystko było możliwe tylko dlatego, że miała bogatych rodziców, którzy zdecydowali się jej odrobinę pomóc. Dopiero od niedawna pieniądze zarabiane na ceramice były jakkolwiek wpływające na jej dobrostan.


clyde rutherford
powitalny kokos
k.
ODPOWIEDZ