malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Julia Crane była stalkerką. Wróć, brzmiało to dość obcesowo i na dodatek creepy, a przed oczami przesuwał się jej zwłaszcza ostatni sezon netfliksowego You. Być może dlatego, że Joe chadzał w Londynie po tych samych drogach, które ona pokonywała za pomocą roweru podczas swojego angielskiego epizodu. To właśnie dlatego kojarzyła swoje zachowanie z czymś tak niedorzecznym jak szpiegowanie kogoś z miłości.
Owszem, przewertowała socjale, by ją sprawdzić, odnaleźć i namierzyć, ale przecież mieściło się to w granicach normy, którą narzuciło sobie samo społeczeństwo. W końcu nie można dotrzeć do informacji, których nie udostępnia sam zainteresowany.
Dobrze, złamała pewne zasady korzystając z konta znajomej, która obserwowała Pamelę, ale to wciąż była reguła u ludzi przeglądających tego typu portale. To wcale nie tak, że zhakowała jej domowy adres, bo wiedziała, że jest matką i raczej mogła się tego przerazić (przeklęte socjale), ale już namiary na jej prywatną pracownię to był inny kawałek chleba.
Tak sobie rozkosznie wmawiała, a prawda była taka, że owszem, próbowała dopaść osobę, której jeszcze nie znała i choć cel miała całkiem szlachetny to tylko ten pokręcony Włoch mógł głosić, że cel uświęca środki. Tak wcale nie było i pewnie właśnie za to przewinienie miała smażyć się kiedyś w piekle, choć znajdowało się ono nisko na liście grzechów Julii Crane.
Te właściwe winy przypominały raczej niekończący się rejestr kochanków obu płci, epizody z używkami, nałogowe palenie fajek i znikanie ludziom z radaru na okres jednego roku. To ostatnie, zwłaszcza, okazało się tak brzemienne w skutkach, że obecnie narzekała na brak znajomych, bo przecież nie wszyscy potrafili zrozumieć skutki jet lagu w Europie. Zwłaszcza te ciągnące się przez okrągłe kilka miesięcy. Z tego też powodu jej obecne bytowanie w Lorne Bay ograniczało się do Flanna, który przecież miał własny rozwód na głowie, Ainsley (ta miała małżeństwo na głowie) i Dillona (ten miał coś na głowie, ale nie chciał się przyznać). Można było więc rzec, że bycie człowiekiem towarzyskim wymagało od niej narzucania się, a to nigdy nie przychodziło Julii z łatwością. Za to śledzenie dziewczyny już najwyraźniej tak, ale przecież póki odbywało się to w cywilizowany sposób…
Crane usprawiedliwiała się za bardzo i wiedziała, że kiedyś od kogoś oberwie za tę wrodzoną ciekawość, która pchała ją prosto w objęcia kolejnej przygody. Tym razem jednak była to wyprawa niemalże czysto artystyczna, choć ślepą nie była i właśnie skanowała sobie dokładnie panią artystkę, która postanowiła wypić coś przed powrotem do pracy. Nie sądziła, biedactwo, że właśnie będzie zmuszona do odkrycia takiego zjawiska, jakim jest pasja twórcza Julii Crane, a ta przybierała momentami dość monstrualne i niepokojące rozmiary.
Nie mogła jednak nic poradzić na to, że prace Pameli wywołały w niej czysty zachwyt i choć miała po kokardę obowiązków, związanych z własną wystawą postanowiła ją poznać i dowiedzieć się więcej, bo przecież brakowało wciąż tak zdolnych, aborygeńskich twórców. A poza tym- i tu włączał się aspekt typowo babski- chciała ją prosić o uszycie sukienki, w której mogłaby się zaprezentować temu zblazowanemu towarzystwu, liczącemu pewnie, że autorka erotycznych obrazów zaprezentuje się nago.
Po jej trupie.
Z tego też powodu nie czekała ani chwili i zanim Pamela zajęła się swoją paskudną yerbą czy innym, ziołowym napojem usiadła naprzeciwko niej jak fanka, która właśnie dorwała swojego idola i spojrzała na nią z uśmiechem, który rozświetlał faktycznie każde wnętrze, choć tu mógł wydać się lekko niepokojący.
- Widziałam twoje prace. Jestem zachwycona i lekko owładnięta obsesją. Czy to ci przeszkadza? - och, Julia, normalni ludzie pewnie zaczęliby się od wymiany wizytówek, ale najwyraźniej dla niej to było za nudne, a co trzeba było wiedzieć o Crane- zawsze bywało z nią intrygująco.
Niebezpiecznie, lekko podejrzanie, ale przynajmniej nie sposób było się nudzić.

Pamela Brumby
cron