onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
trigger warning
post może zawierać sceny erotyczne
- Zapomniałam, że z ciebie taki stateczny człowiek. Powiedziałabym nawet, że lekko przed kryzysem, skoro już fundujesz sobie blondynkę - roześmiała się i chyba najbardziej lubiła w nich to, że niezależnie od ciężaru konwersacji oboje najlepiej czuli się w swoim towarzystwie. Lubiła go, niezależnie od ogromu szału i namiętności, jakie w niej wywoływał- zwyczajnie był ciekawym facetem, którego z przyjemnością słuchała i z którym często wręcz po dziecinnemu się droczyła wystawiając tak jak teraz język i czekając aż w jego oczach zapalą się te znajome ogniki, które wręcz uwielbiała. Wówczas cała Julia traciła na wartości, bo wiedziała, że ten mężczyzna tylko ją obdarza tym specyficznym rodzajem rozczulonego uśmiechu, który sprawiał, że mogła bez końca łapać te jego spojrzenia.
Niekoniecznie rozmawiając o byłej.
Bo Flann mógł się zapierać bez końca i wyjaśniać, ale Desiree nie urodziła się wczoraj i dobrze wiedziała, że tam musiało się coś tlić i choć według jego wersji dawno zgasło, jak dla niej wciąż ta relacja była nieco zbyt bliska jak na parę przyjaciół. Nie zamierzała jednak (wyjątkowo) obstawać przy swoim, bo musiała oddać Julii jedno- nie znała jej wcale i nie wiedziała jaki charakter kryje się za tymi bogatymi sukienkami od projektantów i przekonaniem, że każdy w promilu kilometra ją uwielbia.
Czy była złośliwa?
Tylko troszeczkę, ale na swoją obronę musiała dodać to, że właśnie zachłannie zagarniała dla siebie ukochanego blondyna i już dostatecznie nim się w swoim życiu dzieliła, by robić to ponownie i to na dodatek z kimś takim.
- Tak naprawdę jej nie znam - przyznała więc ostrożnie i zgodnie ze swoimi przemyśleniami - i to nie znak, żebyś organizował jakieś wieczorki zapoznawcze - uprzedziła lojalnie, bo jednak były tak diametralnie różne, że sporo energii by je kosztowało udawanie, że się lubią. - Pamiętaj tylko, że ja… Gdybyś kiedykolwiek mnie zdradził z nią, z kimś innym, to dla nas nie byłoby drogi powrotu - dodała, ale nie zanosiło się chyba na żadną niewierność. Nie z nim, gdy całował ją w taki sposób, tak tęsknie, czule i intymnie, że rozpalał ją do granic możliwości i zacierał swoimi wargami najbardziej niewygodny dla siebie temat. Był w tym skurwysyńsko dobry i mało brakowało, a zaczęłaby bić mu brawo, bo w odwracaniu uwagi Desiree od wszystkiego poza sobą był mistrzem i musiała przyznać, że nawet powoli zaczyna jej ten układ niesamowicie pasować. Niezależnie od tego, co roiło się w jej głowie i co mocno zaburzało zdolność jej racjonalnego myślenia, jego pocałunki na razie wygrywały z absolutnie wszystkim, a ona sama nie zamierzała już dłużej ciągnąć tego niewygodnego tematu.
Za to postanowiła odpowiedzieć na jego pytanie.
- To nie tak, że nie wierzę. Po prostu przyznaj, że dość rzadko zdarza się układ, w którym zaczynasz pracować z własną kochanką. Ba, po tym całym rozstaniu nie dość, że nie zrywasz tego układu, to jeszcze organizujesz jej wystawę. Nie umiem tego określić, ale na pewno to coś więcej niż poprawne stosunki z byłą - jakoś nie potrafiła wyobrazić sobie siebie na tym miejscu, choć przecież tu sytuacja była diametralnie różna. Jak i oni różnili się i dopiero teraz to do niej docierało, gdy tak swobodnie rozprawiał o romansie, który przecież trwał przez całe jego małżeństwo. Mogła jednak albo wchodzić w to coraz głębiej i nabywać nowych wątpliwości albo… zaufać. Wybrała to drugie chyba po raz pierwszy w swoim krótkim życiu i poczuła, że na dziś wystarczy jej informacji.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Omal się cicho nie zaśmiał słysząc jej słowa - właśnie bowiem przelotnie wyobraził sobie swoją skromną osobę w trakcie kryzysu wieku średniego, o musiał przyznać że jeśli nawet jego dziewczyna widziała to w ten jeden sposób, miał ostatecznie przesrane.
- Kochanie, muszę cię zmartwić - mimo wszystko zaczął poważnie, robiąc w tym momencie dramatyczną pauzę, którą jeszcze odrobinę złośliwie zaczął przeciągać, najpierw zagapiając się zdecydowanie za długo w piękne oczy Desi, a potem delikatnie przeczesując jej włosy, które zwykły go tak niesamowicie kręcić. - Związała się bowiem z artystą, a kryzysy są po prostu naszą mocną stroną. Z wiekiem się jedynie nasila i miewam je tak często, że mógłbym z tymi blondynkami w ogóle nie nadążyć, więc będziesz musiała się poświęcić i ze mną zostać na stałe - zaśmiał się lekko i przelotnie cmoknął ją tam gdzie trafił, przypadkowo - w ramię. Było w tym sporo racji, Desiree tak szybko udało się go sobie zagarnąć na każdej możliwej płaszczyźnie, że mogło się zdawać że w jej towarzystwie dla Flanna przestaje nie dość, że się liczyć cały świat, to po prostu znikać. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Uwielbiał kiedy się tak beztrosko śmiała, zdecydowanie robiła to najpiękniej - nie dość, że nie mógł oderwać wzroku od jej uśmiechu, to jeszcze re specyficzne iskierki, które w takich chwilach pojawiały się w jej oczach, były rzeczą zupełnie nie do opisania. Żałował czasami, że nie ma jakiś specjalnych umiejętności, które pozwalałyby mu tak cudownie lawirować tematami, bo móc rozmawiać jedynie na te lekkie, łatwe i przyjemne. A już na pewno nie na takie, które mogą irytować Desi do żywego.
- Nie jestem nakręconą nastolatką, która będzie za wami latać i zmuszać do tego, żebyście się zaprzyjaźniły - bo wbrew wszelkim pozorom całkiem mocno trzymała mu się głowa na karku i zdążył wszystko już ocenić na tyle, by zrozumieć że większej nici sympatii nigdy między dziewczynami nie będzie. Nie znaczyło to jednak, że nie zamierzał dążyć do pewnego rodzaju statusu quo, w którym one chociaż będą się akceptować na tyle, że w swoim towarzystwie nie będą sobie rzucać spojrzeń pełnych gromów. Na swój sposób cała sytuacja gdzieś tam głęboko w środku go nawet trochę bawiła, ale przestało mu być do śmiechu, kiedy Desi na głos wyartykułowała obawy dotyczące tego, że mógłby ją zdradzić. Wyraz twarzy mu spoważniał, niczym za cudownym dotknięciem różdżki i przez chwilę analizował jak właściwie mógłby na to zareagować. Z jednej strony w końcu trudno było o to, żeby miał jako partner jakkolwiek dobrą prasę - jako ten, który dwukrotnie w ciągu jednego małżeństwa wpieprzył się w dwa długoterminowe romanse, raczej było o to cienko. Z drugiej, do jasnej cholery, Desiree w tym momencie wręcz stała się jego życiem... jak ona mogła tego jeszcze nie widzieć? - Wiesz... - zaczął ostrożnie. - Chyba po raz pierwszy poczułem, że mi jednak nie ufasz - i nie było to wcale a wcale przyjemne uczucie. Nie zamierzał jednak dać się mu ponieść, postanowił więc zebrać się w sobie przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe i jednak ich rozmowę kontynuować tak, jakby ta niespecjalnie szczęśliwa uwaga wcale nie zrobiła na nim wrażenia.
- Obawiam się, że możemy nigdy nie poznać właściwych statystyk - nawet się lekko zaśmiał, ale przecież nie urodził się wczoraj i doskonale zdawał sobie sprawę jak w naprawdę wielu branżach wyglądają wszelkie te dziwne współprace. Nie zamierzał wyciągać żadnych przykładów, w końcu materacem nikomu nie był, prawda? - Nie chcę, żeby źle to zabrzmiało, ale to najlepsza forma by to wytłumaczyć - Desi, to nie jest tak, że ja jestem dobrym wujkiem, który z sentymentu do byłego romansu będzie pchał czyjąkolwiek karierę do przodu każdym kosztem. Przyjaźń przyjaźnią a biznes biznesem i jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Julia jest utalentowaną malarką, odpowiednio zarejestrowaną przez odbiorców na międzynarodowym rynku, a przy tym jest... nazwijmy to mocno medialna. Ona sama w tym momencie organizuje swoją wystawę, ja jej jedynie nie przeszkadzam. Jej kariera się rozwija, jej rynek zbytu się rozwija, a ja mam z tego benefity finansowe. Układ win win - Flann chyba po raz pierwszy w towarzystwie swojej dziewczyny tak otwarcie mówił o swoich jakichkolwiek interesach, bo zwykle - jak przystało na prawdziwego dżentelmena - nie uważał za najbardziej szczęśliwy tematów, które dotyczyły tego ile pieniędzy odziedziczył po rodzicach czy skąd czerpie te własne. Nie potrzebował szarżować swoim dobytkiem (choć można go śmiało nazwać już zbytkiem) by poczuć się lepiej.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Lubiła, gdy tak swobodnie określał ją mianem swojego kochania. Wcześniej używanie takich słów kojarzyło jej się z czymś tanim i infantylnym, ale w ustach Flanna urastało do jej ulubionego zdrobnienia. Może dlatego, że zazwyczaj łączyło się z beztroskim spędzaniem czasu we dwoje, a tego zawsze łaknęła jak wściekła. Tak naprawdę przecież nigdy jeszcze nie wyjechali nawet na dłużej, więc to wspólne mieszkanie miało być debiutem z absolutnym przytupem. Z inną osobą czułaby się tym przytłoczona, ale z nim wszystko przebiegało jakoś naturalnie, zupełnie jakby byli dla siebie stworzeni. Jako lekarz nigdy nie wierzyła w te platońskie teorie, a tu proszę.
Uśmiechnęła się lekko, gdy wygłosił swoją tezę o kryzysach wszelakich.
- Mówisz o tak okrutnym poświęceniu? Muszę się zastanowić - udała, że faktycznie rozmyśla nad tym faktem, wręcz gryzie się z myślami wszelakimi, ale po chwili już chichotała na całego, zwłaszcza, gdy jego usta wylądowały na jej ramieniu. Zauważyła, że dobrze wie jak na nią działa i karygodnie tego nadużywa, zwłaszcza gdy tematy na moment przestają być przyjemne.
- To dobrze, bo ja… To nie tak, że ja jej nie lubię, ale wydaje mi się mocno przerysowana. Taka za bardzo, wiesz? Ładna, bogata, zepsuta. Nie widzę jej tak jak ty, bo ty pochodzisz z tego samego środowiska i inaczej odbierasz jej zachowania - starała się mu to wytłumaczyć najbardziej jak tylko umiała, ale wiedziała, że po części jest to walka z wiatrakami. W końcu, gdyby dostrzegał szereg wad Julii Crane to by się z nią nie przyjaźnił, a już na pewno nie utrzymywałby z nią tak długo romansu. Myślała jednak, że dobrze rozumie jej obawy, ale jego słowa zupełnie zbiły ją z tropu i sprawiły jej nieziemską przykrość.
Tak dużą, że na moment odsunęła się od niego próbując to wszystko przetrawić.
- Nie - odpowiedziała wreszcie stanowczo. - Nie możesz za każdym pieprzonym razem wyciągać tej karty z brakiem zaufania. Dobrze wiesz, że cię kocham i że planuję z tobą życie - dodała spokojnie, choć w tym spokoju było coś absolutnie złowieszczego. Desiree nie była kobietą, która musiała krzyczeć, by osiągnąć swój cel. - Sam jednak przed chwilą powiedziałeś mi wprost, że nie doświadczyłeś jeszcze relacji, w którym takie kwestie były oczywiste, więc chcę ci pokazać moje granice. I możesz się oburzać do woli, ale w związku ze mną musisz rozmawiać, bo tak wygląda normalna relacja, Flann. Rozmawiamy, spieramy się, godzimy, ale jesteśmy blisko. My - podkreśliła i mało brakowało, a sprzedałaby mu stanowczego facepalma, bo jak go kochała (a ten skończony kretyn wiedział, że najbardziej na świecie), to w tym momencie miała ochotę ukręcić mu łeb za ten komentarz.
Nie wiedziała jednak, że najgorsze dopiero nastąpi i wystarczyło jedynie, by wspomniał o interesach z Crane, a zrozumiała, że nie ma co liczyć na magiczne zniknięcie dziewczyny z jego życia i żadne, żałosne ultimatum nie mogło tu wchodzić w grę. Nie, gdy dosłownie powiedział jej, że oddziela sferę emocjonalną od biznesu.
Westchnęła.
- Chyba faktycznie muszę ci po prostu zaufać i jakoś to wszystko sobie poukładać w głowie - i przede wszystkim zapomnieć o ich wspólnych zdjęciach, które doprowadziły ją do tej sceny zazdrości, ale akurat o nich Desi wolała milczeć, bo nie chciała wyjść na idiotkę, która zachwyca się swoim chłopakiem ze swoją przyjaciółką. Dostatecznie po tym wszystkim czuła się zdegustowana i tylko wino stanowiło dobre usprawiedliwienie ich działań. Te zaś jednak tak cholernie jej namąciły, że teraz też (nadal wściekła na niego) łapała go i przyciągała do siebie czując, że potrzebuje jak nigdy jego cudownych dłoni na swoim ciele i przekonania, że jeśli kogokolwiek ogląda nago to właśnie ją i to ona będzie królową tej sypialni i jego życia, które (jak zdążyła zauważyć) różniło się od jej tak bardzo, że niejednokrotnie pewnie będą się o to spierać.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Nigdy nie był typem wylewnego śmieszka, żartującego w każdym możliwym momencie swojego życia, ale obecność przy jego boku akurat Desiree najwyraźniej poruszała w nim jakąś strunę, konkretnie tą odpowiedzialną za poczucie humoru i jakoś czuł się w tym temacie całkiem pewnie, zgrywając się właśnie w najlepsze. Pozował więc na to, jak na poważny temat dywagują i pokiwał twierdząco głową, jakby przytakiwał swojemu rozmówcy w trakcie rozkładania problemów dzisiejszego świata na czynniki pierwsze.
- Obawiam się, że na wszelkie decyzje jest już za późno i temat został przyklepany. Przez zasiedzenie albo inny nietypowy termin prawny - pokiwał głową z jeszcze większą mocą, zupełnie tak jakby w tej chwili przynajmniej miał choć część zielonego pojęcia o tym, o czym tak właściwie mówi. Żarty były jednak żartami, a ich tematy dzisiejszego wieczora zdawały się być naprawdę całkiem na serio - do tej pory przecież nie rozmawiali jeszcze nigdy o jego relacji z Julią, i jeszcze nigdy się przed Desi na ten temat aż tak nie otwierał:
- Czemu miałbym inaczej odbierać jej zachowania? - zapytał wprost. Owszem, Rohrbach był człowiekiem o pewnej nadmiernej naiwności (co mogło wydawać się dziwne), ale jednak uwaga o tym, że pochodzenie z tego samego środowiska mogło mu skutecznie zamknąć oczy na pewien standard w zachowaniu Julii odrobinę go zdziwiła. Zawsze bowiem zakładała, że coś co jest dajmy na to złe, będzie złe niezależnie od statusu finansowego zainteresowanych. Już nawet na końcu języka miał argument o tym, że Desi przecież poznała choćby najlepszą reprezentantkę piekieł w osobie Ainsley i dziwacznym zrządzeniem losu blondynka uważa ten pomiot szatański za uroczą dziewczynę, co w jego osobistym rankingu prędzej przyczepiłoby się do Julii, ale ten komentarz sobie jednak darował. - Obawiam się, że jak się tak temu przyjrzeć, można by wysnuć poważne wnioski dotyczące tego, jak mocno zepsute jest całe środowisko - rzucił więc w uzupełnieniu dosyć neutralnie i delikatnie cmoknął ją w skroń. To był fakt, nie zamierzał zmuszać którejkolwiek ze stron do tego by się bardziej polubiły, nie chciał wpływać w.ttm temacie ani na Desi, ani na Julkę. Zresztą z punktu widzenia jego położenie, w jakim właśnie się znalazł i tak nie mógł narzekać, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wręcz wrzeszczały, że obie dziewczyny go doszczętnie uwielbiają, czemu miałby ten stan zepsuć? Pewnie nawet jakoś bardziej próbowałby się nad tematem pochylić - w końcu jego ulubioną blondynka była naprawdę doskonałym rozmówcą - ale wtedy z zamyślenia wyrwał go jej chichot i zrozumiał, że to reakcja na wszystkie te drobne pocałunki,którymi właśnie obsypuje jej ciało. Uśmiechnął się więc pod nosem przebiegłe i sobie ją tak cmokał w najlepsze, szczególnie w miejsca w których najwyraźniej musiała mieć łaskotki.
Nie przerwał nawet wtedy, kiedy temat ponownie wrócił na swoje ulubione dziś, poważne tory. Dopiero odpowiedź wymusiła to na nim.
- Wiesz, jak bardzo lubię to słyszeć? - zaczął nonszalancko i w przerwie między jednym a drugim zdaniem ukradł jej jeden z pocałunków. Wiedział jednak, że nie może tego tak zostawić. - I wiem, że biorąc pod uwagę moje dokonania pewnie ciężko uznać mnie za jakikolwiek wzór cnót. Ale wiesz, cieszy mnie to twoje jasne stawianie granic, nawet jeśli miałbym się na nie dożywotnio oburzać, tak jak teraz - zaśmiał się lekko i znowu cmoknął ją w ramię. Nagle okazywało się jednak, że słuchanie od swojej najważniejszej osoby pod słońcem o tym, że mogło się w jej kierunku okazać niewiernym dupkiem wcale nie należało do przyjemności, nawet jeśli przez resztę swojego życia (przynajmniej do tej pory) się tym niewiernym dupkiem bywało bez żadnych skrupułów. Nie do końca nadal rozumiał jakie procesy myślowe zaszły w jego głosie, w nim całym, że był w stanie postawić wszystko na jedną kartę i angażować się w tak poważny związek, ale teraz nie było siły, która by go z niego wyrwała czy nawet próbowała cokolwiek zmienić. Pokochał tą dziewczynę wręcz do szaleństwa i pewnie gdyby chciała wyjechać gdzieś głęboko na wieś, odcinając się od wszystkich i wszystkiego, on by na to przystał bez mrugnięcia okiem, byle tylko mieć ją w końcu obok bez żadnych ograniczeń.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Była zbyt skromna, by rościć sobie zasługi na polu uczynienia z Flanna bardziej wyluzowanego osobnika, ale musiała przyznać, że lubiła obserwować jak przy jej obecności zmienia się i zaczyna żartować, zupełnie jakby określał się na nowo po latach kiepskiego związku. Tak przynajmniej dotąd myślała, ale obecnie te wysnute teorie rozbijały się o romans z Julią, która miała stanowić dla Desiree cierń przy róży całej ich relacji. Tak zmieniającej jej życie i ją samą, że nic dziwnego, że była wręcz zaborczo zazdrosna i szukała wszelkiego prawa do posiadania tego mężczyzny, który rok temu tak zwyczajnie namieszał jej w głowie, zupełnie jakby robił to przez całe życie. Ba, obecnie dostrzegała, że pewnie nie myliła się znacznie i że Flann był przyzwyczajony do pewnego rodzaju hołdów, które były naturalnym następstwem jego prezencji i kariery, którą dopiero teraz poznawała przez małe śledztwo, popełnione z Constance.
Do tego jednak nie zamierzała się przyznać, więc i zazdrość musiała lekko tłumić w sobie, choć pewnie cwaniak doskonale wiedział, o co tu się rozchodzi i dlaczego tak zachłannie się do niego przytula, zupełnie jakby przez próg miała przejść chmara fanek jego twórczości (dobre sobie, na pewno im o obrazy chodziło!) i go jej porwać jak jedną z tych lalek, która nie posiada wolnej woli. I nie jest w niej zakochana do szaleństwa, co przecież widziała w oczach Flanna, które śmiały się do niej opowiadając jakieś głupotki o zasiedzeniu.
- Ja wiedziałam, że ta podwózka to taki wytrych do zestarzejmy się razem - roześmiała się lekko, ale te słowa wywołały w niej całą symfonię emocji i to tak silnych, że schowała głowę w jego ramieniu czując jak spokojnie bije mu serce. Z nikim wcześniej tak dobitnie nie chciała zostać na zawsze, więc te słowa zdawały się poruszać w niej nieznaną dotąd nutę i chętnie pozostałaby w tej krainie baśni o przystojnym księciu, ale pewne kwestie wymagały jeszcze sprostowania i musiała mu przekazać, co miała na myśli. Niezależnie od tego wszystkiego podejrzewała jednak, że dla mężczyzny nie będzie to jasny i zrozumiały przekaz, bo Julia Crane (co z przykrością zdążyła zauważyć) wzięła go sobie pod pantofel i robiła z nim, co chciała. Z relacji brata (a raczej znajomej pielęgniarki) wynikało, że to nie jej pierwsza ofiara, co jeszcze bardziej dobijało Desiree.
- Bo z nią sypiałeś? - wzruszyła ramionami odpowiadając na jego pytanie. - Wiesz, wszystkich innym raczej przeszkadzałby fakt, że zdradza męża, a ty przyjąłeś to naturalnie, bo sam zdradzałeś z nią żonę. I wiem, że brzmię jak hipokrytka - uniosła dłoń, by zamknąć mu nią usta. - Tyle, że ja się w tobie zakochałam, ty we mnie też, a to był czysto fizyczny związek, prawda? - zauważyła, bo i taką wersję przedstawił jej mężczyzna i zamierzała niej się trzymać, bo była bardziej znośna niż ta, w której wchodziły w grę uczucia. Musiała jednak poznać prawdę do końca, choć ta mogła okazać się bardziej skomplikowana i czuła to, gdy Flann przyznał, że całe to środowisko jest zepsute. Mało brakowałoby, a Desiree zakrzyknęłaby, że cieszy się, iż do niego nie należy, ale to byłby solidny blef, bo przecież zaczęła romans nie tylko z malarzem, ale i z całym jego otoczeniem, pełnym zbytku, który stanowił dla niej abstrakcję, a przecież była lekarką i wcale nie zarabiała tak mało. Nie mogła jednak równać się do artystów światowego formatu, który na dodatek zdawali się być urodzeni w odpowiednich rodzinach. Jej rodzice pewnie leżeli gdzieś pijani jak świnie, podczas gdy mama jej ukochanego wykładała sztukę w Nowym Jorku. Tego typu różnic chyba bała się bardziej niż jego relacji z byłą kochanką, łamane na obecną przyjaciółkę.
Z tego względu więc uśmiechnęła się jedynie na jego komentarz.
- Wiesz, nie mam pojęcia, jakie to twoje środowisko jest. Dla mnie to jakaś bajkowa kraina, w której idiotki noszą sukienki w cenie nowego tomografu. Dla mnie to niedopuszczalne - westchnęła, bo musiał jej wybaczyć, ale zawsze miała przeliczać wartość pieniądza na sprzęty konieczne w szpitalu, zwłaszcza że pomimo nakładów finansowych nie wszystko było dla nich dostępne, więc nic dziwnego, że tak ją to frapowało i sprawiało jej wręcz namacalny ból, choć teraz, w ramionach przedstawiciela tej elity czuła się tak szczęśliwa, że aż bolało. Nie przywykła do tego rodzaju szczęścia i była przekonana, że prędzej czy później przyjdzie jej za to zapłacić.
Nie była jednak w stanie myśleć o konsekwencjach swoich wyborów, gdy przesuwał ustami po jej ciele powodując na nim przyjemne łaskotki. Tak zaraźliwe, że mało brakowało, a całkiem zapomniałaby na czym polegała ta dyskusja, zresztą nawet pomimo wydźwięku jego słów o braku zaufania czuła, że dziś oboje na pewne kwestie przymykają oko i cieszą się sobą. Uśmiechnęła się więc lekko, gdy skradł jej jeden z pocałunków i wiedziała, że powoli podpisuje już akt kapitulacji, jeśli chodzi nie tylko o poważne rozmowy, ale i o rozmowy w ogóle.
- Jak cię znam, to myślę, że oburzasz się dlatego, bym mogła ci jakoś to wynagrodzić. Pod tym względem jesteś nieziemsko cwany - zauważyła rozbawiona i wiedziała, że limit konwersacji wyczerpał się bezpowrotnie także dla niej.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Tego typu frazesy tym bardziej nie pasowały do niej, bo zazwyczaj była bardziej poukładaną i praktyczną kobietą. W jej zawodzie, zresztą, wszelkie sentymenty nie były przyjmowane dobrze, a już jej specjalizacja tak naprawdę bardzo szybko mogła pozbawić kogoś serca. Na przekór wszystkiemu Desiree pozostała jednak nieznośną wręcz idealistką czując jednak, że spełnia się przede wszystkim jako lekarz, nie zaś jako zakochana kobieta. Nie spotkała odpowiedniej osoby i wiedziała, że uwięziona przez Jamesa niewidzialnymi więzami nie będzie w stanie się wyrwać z tej klatki. Spotkanie Flanna było jak pierwszy oddech po odcięciu liny i nie sądziła, że tak bardzo zatęskni za tym tlenem, że postanowi postawić swoje życie do góry nogami.
Była jednak gotowa na wszystko i ta myśl jednocześnie ją podniecała, jak i przerażała. Leżała obok niego, z nim i po raz pierwszy pozwalała sobie na nieznaną dotąd beztroskę, gdy po prostu zwyczajnie cieszyła się jego obecnością. Nie sądziła nigdy, że to wszystko mogło być tak oczywiste i że wreszcie przy kimś może być tak bardzo sobą, choć paradoksalnie (!) ukrywała przed nim sporo. Wiedziała jednak, że w kwestii uczuć, w kwestii tej wręcz uzależniającej bliskości miał ją całą, oddaną jak nigdy nikomu i to musiało im obojgu wystarczyć, zwłaszcza że nadal oscylowali na orbicie tematów, które nie sprawiły jej przyjemności. Wróć, to ona Julię chętnie wysłałaby na jakąś orbitę, a na pewno byłaby spokojniejsza.
- To była moja pierwsza impreza od dłuższego czasu - wyjaśniła. - I to nie tak, że czekałam na kogokolwiek, a zjawiłeś się ty - zaśmiała się cicho i pocałowała go w czoło. - Poleciałabym banałem, że miałeś najpiękniejsze oczy na świecie, ale nie patrzyłam ci w oczy - dawno nie śmiała się tak bardzo jak przy nim i to wrażenie miało z nią pozostać potem na długo. - I wiesz - musiała się do czegoś przyznać, ale najpierw z tej okazji schowała głowę w jego ramię. - Ostatnio byłam u przyjaciółki, wypiłyśmy trochę wina i wpisałam cię w wyszukiwarkę. Zobaczyłam zdjęcia z Julią. Ona patrzyła na jakiś obraz, a ty patrzyłeś na nią… Sam wiesz jak - uniosła wzrok, bo musiała mu to wytłumaczyć, a bała się określenia, że patrzył na przyjaciółkę tak jak patrzy teraz na nią. Najchętniej zakopałaby się w tej pościeli na dobre, ale zamiast tego dała się porwać dywagacjom na temat niedorzecznej wręcz mody.
- Tylko widzisz, ja lubię twoje bohomazy - posłała mu ciepły uśmiech, może i nie do końca je jeszcze rozumiała, ale była w nich zakochana równie mocno co w ich twórcy i chciała dowiedzieć się więcej. - Zaś do mody mam sam widzisz, jaki stosunek - parsknęła, bo może i nosiła się całkiem ładnie (zwłaszcza, gdy leżała nago pod nim), ale na próżno szukać w tym było zamiłowania do marki i high fashion, którym wręcz ociekał ten cały jego świat. - Czasami się boję, że przez to narobię ci wstydu - dodała i zarumieniła się, zupełnie jakby już była na jakimś wybiegu i każdy oceniał jej outfit.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Flann jednak był realny i całował ją głęboko, a ona wreszcie poczuła się jak w domu. Dlatego zaśmiała się cicho, gdy delikatnie muskał wargami jej szyję, którą wyciągała chciwie w jego stronę.
- Zauważyłam, wiesz? Nawet, jeśli ci zrobiłam paskudną scenę zazdrości - westchnęła i uniosła jego podbródek do góry. Teraz już na pamięć uczyła się koloru jego tęczówek i uważała je faktycznie za najpiękniejsze na świecie, bo teraz patrzył z miłością właśnie na nią. - I wciąż nie mogę w to uwierzyć, że mamy dom, że jesteśmy tylko we dwoje, że możemy zjeść razem śniadanie na mieście, że jesteś tylko mój - dodała z naciskiem i splotła ich dłonie, już bez jego obrączki na palcu.
I to było najpiękniejsze uczucie na świecie.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Nigdy do tej pory nie podejrzewał się o to, że pewnego pięknego dnia największe spełnienie osiągnie nie przez zdobycie wszelkich zawodowych, artystycznych - jak zwał tak zwał - szczytów, a w towarzystwie tej jednej, jedynej kobiety. Powoli zaczynał rozumieć te wszystkie banały, które na przestrzeni lat wciskali mu ludzie będący w szczęśliwych związkach - o bliskości, zrozumieniu ponad wszelkim werbalnym kontaktem, tym samym poczuciu humoru czy zupełnie podstawowym, jakby naturalnym czuciu się przy kimś dobrze. I przede wszystkim sobą. A Flann Rohrbach miał właśnie wrażenie, że tak naprawdę nigdy wcześniej nie dane mu było z taką ufnością się przed kimkolwiek otwierać, a gdy już to zrobił, pozwolić temu stanowi panować na dobre. Uśmiechnął się do siebie na tą myśl.
- Miałaś dużo szczęścia - zauważył z taką dumą, jakby właśnie odkrywał Amerykę, i o dziwo wcale nie miał zamiaru sugerować, że przecież na jego miejscu równie dobrze mógł pojawić się tam jakiś wariat i choćby zrobić jej krzywdę. Albo przynajmniej solidnie wystraszyć, a tak? A tak to jedynie jego nieregulowany niczym brak skromności dostał się na mównicę. - Och, naprawdę? - zaśmiał się jednak, kiedy blondynka tak otwarcie przyznała, że tak właściwie to wcale a wcale nie patrzyła mu w oczy. Przysunął do niej lekko swoją twarz i przez chwilę patrzył na nią tak intensywnie, jakby w ten sposób mógł uzyskać wcześniej odpowiedź. Zamiast tego jednak cmoknął ją przelotnie i zadziornie zapytał: - Jestem zatem bardzo ciekawy co takiego uznałaś za szczególnie interesujące w mojej osobie. Jeśli oczywiście nie oczy - i znów cofnął się tak tylko-tylko by nadal uskuteczniać jedno z tych spojrzeń, które jak ją znał - a uzurpował sobie prawo do tego, by twierdzić że najlepiej na świecie - trafi prosto w jej najczulszy punkt, dając podwójny efekt.
- No proszę, czyli jednak mnie googlowałaś - nie przepadał za tą całą nowomową, co więcej miał wrażenie, że kiedy tylko przychodzi mu używać tych wszystkich słów dwudziestego pierwszego wieku, wszystkiego co wydał z siebie internet, brzmi wręcz komicznie i chyba zaczynał rozumieć kim jest - nomen omen również z odmętów internetu pochodzący - boomer. Postanowił więc kontynuować bardziej neutralnie: - I czego takiego się dowiedziałaś? - zanim jednak dokończył pytanie, Desi wydała się ze swoim odkryciem w temacie zdjęć, a mina na jego twarzy przeszła z rozbawionej w zainteresowaną: - Patrzyłem na nią jak? - domyślał się, że to jakaś strunka odpowiedzialna za nieśmiały głosik zazdrości odpalała się w tym momencie w głowie Desi, i domyślał się również po jak cienkim lodzie stąpa, ale nie mógł sobie tego pytania odmówić. Właśnie zaczynał się też zastanawiać czy faktycznie to wszystko co było między nim a Julią było, nawet dla osób postronnych, tak bezproblemowe w odbiorze?
- Uwierz mi, że gdybyś zaprezentowała się t a k na salonach, zrobiłabyś furorę - postanowił delikatnie obrócić jej wypowiedź w żart, ale jednak doskonale wiedział do czego ona pije. W jej środowisku nie było aż takiego ciśnienia na to, by to jakim jesteś człowiekiem, artystą czy innym przedstawicielem dowolnej dziedziny tworzyło to, w co jesteś ubrany. A raczej - w co cię ubierają, bo przecież to nie było do końca tak, że ktokolwiek miał jakąkolwiek dowolność w noszeniu tego, co mu się podoba. Domy mody wyrastały na korporacje XXX już chyba wieku, bo uzależniały od siebie swoich odbiorców jakimiś kontraktami, dziwnymi prawnymi umowami, co dla człowieka tak skupionego na czymś zupełnie nierealnym, czyli na sztuce, było tematem po prostu nie do ogarnięcia. - Desiree Riseborough - wskoczył jednak na ton surowego belfra. - Jesteś przepiękną i przeinteligentną kobietą. a przebywanie w twoim towarzystwie to ogromna radość. Jeśli ktokolwiek z naszej dwójki miałby narobić komuś wstydu to ja, będąc tak niedorzecznie zakochanym w tobie gnojkiem, że braknie mi języka w gębie, kiedy będzie to najbardziej potrzebne - dodał niby poważnie, ale widać było, że nie potrafi w żaden sposób jej karcić, i gdzieś pod spodem ma to wydźwięk zupełnie żartobliwy. Cmoknął ją nawet w środek czoła, by jeszcze mocniej podkreślić to o czym mówił.

Ogromnie się więc cieszył, że cokolwiek co wydarzyło się w przeciągu ostatnich minut, godzin, dni czy tygodni - wszak już nie musiał odliczać - w żaden sposób nie wpłynęło na to, co jest nadal między nimi. Kochał ją jak wariat, i gdyby tylko zaszła taka potrzeba powtarzałby jej to w każdej minucie ich wspólnego życia, choć wtedy pewnie wszystko szybko by się jej znudziło. A on znowu zaczął martwić.
- Wiesz, podobała mi się całkiem ta scena zazdrości - zauważył, delikatnie rozbawiony, ale nie zamierzał choćby na chwilę przerywać tego, co właśnie robił na jej ciele. Przesuwał swoje wargi powoli po jej skórze, co jakiś czas składając na niej pocałunek tak delikatny, jakby miał być tylko zapowiedzią słodkiego więcej. Nie zamierzał być jednak samolubem, więc wolał zapytać samej zainteresowanej: - Powiedz mi więc, czy masz ochotę na jakiś oficjalny wspólny posiłek, czy mogę rozpraszać cię dalej? - r o z p r a s z a ć, jakie to było delikatne słowo, biorąc pod uwagę, że jeśli tylko się zgodzi, zamierzał doprowadzić do tego, że Desiree zwariuje dla niego ostatecznie?
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
- Nawet nie wiesz ile - i zapewne to był moment, w którym powinna powiedzieć mu wprost wszystko to, co odkładała zazwyczaj na później. W końcu byli tu ze sobą najbliżej jak się dało i wiedziała, że nie jest to już przelotny romans. Nie sądziła- nie mogła nawet przypuszczać- że Flann ucieknie, gdzie pieprz rośnie, gdy sprawy przybiorą bardziej skomplikowany obrót. Ufała mu przecież bez reszty i była absolutnie w nim zakochana. Nie potrafiła jednak zepsuć mu tej chwili, gdy jak małego dzieciaka rozpierała go nieznana dotąd energia, która stanowiła absolutny kontrast z tamtym mężczyzną, którego poznała.
Przystojnym, owszem, ale niosącym w sobie sporo gorzkich refleksji i rozczarowania. Ten wydawał się promieniować radością i mogła jedynie uśmiechać się do niego wiedząc, że ona jest jej przyczyną. Był zakochany i to było tak widoczne, że musiałaby być potworem, by zechcieć mu to odebrać w takiej chwili.
Odkładała więc.
Przekładała.
Absolutnie nie była przekonana czy w ogóle pragnie powracać do tamtych wydarzeń, których blizny zawsze będzie nosiła w sobie. Miała szansę jednak rozpocząć zupełnie nowe życie i to u boku mężczyzny, który właśnie zawodowo ją uwodził posyłając to jedno spojrzenie, od którego wtedy i teraz faktycznie miękły jej kolana.
- Szczerze? Tylko się nie śmiej! - ale dla pewności uderzyła go lekko poduszką. - obserwowałam twoje ręce na kierownicy. Prowadziłeś tak pewnie mimo mojej obecności, że nie mogłam się doczekać aż przesuniesz nimi po mojej skórze - i żeby słów stało się zadość, złapała obie jego ręce i ułożyła na swoim nagim ciele. To niesamowite, że w rok później był cały jej i mogła to robić to tak swobodnie jakby robiła to całe życie. Po części oboje po raz pierwszy odkrywali jak to jest mieć kogoś na wyłączność, więc nie mógł dziwić się, że poczuła się zagrożona przez kobietę pokroju Julii Crane.
Roześmiała się słysząc z jakim obrzydzeniem Flann powtarza za nią to słowo.
- Wiesz, czasami serio zachowujesz się nieznośnie - i strzeliła go lekko w ramiona. - Moja postrzelona przyjaciółka umawia się z Chrisem Haynesem, tym pisarzem i urządziłyśmy sobie maraton po różnych zdjęciach. Twoich też. Miałeś jako dziecko piękne loczki - wystawiła mu język, a potem już odeszła jej ochota na żarty, gdy zapytał o spojrzenie, jakim obdarzał swoją przyjaciółkę.
- Zachowujesz się trochę jakbyś odkrywał Amerykę. Ty dobrze wiesz JAK na nią patrzyłeś - zirytowała się lekko, bo wróciło do niej wszystko to, co wówczas czuła i co ją nakręcało bez reszty. - I może owszem, ktoś obcy by uznał, że zachwycasz się obrazem w tle, ale to była ona. Może masz rację i była to fascynacja, a może… Jednak wtedy byłeś zakochany - dokończyła i bardzo starała się przejść nad tym do porządku dziennego, bo myśl o tym, że mógłby złamać jej serce była bardziej druzgocąca niż jej połamane żebra za pierwszym. Czuła, że odrzucenia od niego by nie zniosła i pewnie dlatego jeszcze mocniej uczepiła się jego ramion czując się trochę jak zaborcza idiotka, ale nic nie mogła na to poradzić.
Jak i na świadomość, że niekoniecznie do twarzy jej z blichtrem, którym się on otacza od dziecka. To kiedyś mogło wyrosnąć na poważny problem między nimi, ale obecnie nie zamierzała go karmić swoimi obawami. Jeszcze nie albo już nie, gdy torpedował je tak uroczo całując ją w czoło jak niesforną uczennicę, która wybiegła o krok za daleko w swoich ponurych wizjach.
- A może po prostu ty jesteś niedorzecznie wręcz mną zauroczony? - zaśmiała się, bo na to właśnie wskazywały nie tylko jego słowa, ale i gesty, gdy całował skrawek po skrawku jej nagie ciało i wcale nie zamierzał przestać, choć wspaniałomyślnie proponował jej kolację. Jak go znała- a pod względem seksualnego apetytu całkiem dobrze- to podejrzewała, że nie zwróciłby uwagi na jedzenie, nawet najpiękniej podane.
- Nie przyzwyczajaj się, Flann. Nie będę ci suszyć głowy za każdym razem, następnym razem ci ją po prostu urwę - ostrzegła, ale przecież wiedział, że żartowała, gdy złapała go za włosy i pociągnęła do góry. W bajkach wszystko kończyło się pocałunkiem prawdziwej miłości, ale miała wrażenie, że tu akurat od niego zaczynają i wcale nie zamierzała się śpieszyć. Pocałowała go leniwie, głęboko angażując się wreszcie bez reszty w ten zmysłowy taniec języków, który był również jej wyborem.
Naprawdę sądził, że jest czegoś bardziej głodna niż jego?
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Słysząc jej odpowiedź, uśmiechnął się leciutko i w pierwszym odruchu prawie nie wyskoczył z lekkim tłumaczeniem się, że miał raczej na myśli wszelkie aspekty bezpieczeństwa - wszak stała tam jako prześliczna, cholernie seksowna miss mokrego podkoszulka, a mało to wszelkiej maści wariatów chodzi po tym świecie? Mimo wszystko ugryzł się jednak w język a jego uśmiech stał się szerszy i odrobinę bardziej szelmowski. Doceniał bowiem, jak dobrze go znała i że fakt faktem, to wszystko miało głębsze dno, gdzie on mógł się jej polecać do związku (najlepiej takiego do grobowej deski). Miał więc już wszelkim komentarz sobie darować, jednak to ich niepisane, wręcz mityczne połączenie dusz objawiające się nawet w takich drobnych sprawach, sprawiało że gdzieś pod skórą czuł ekscytację godną zakochanego młokosa i wręcz pewnych rzeczy nie mógł sobie odmówić. Ujął więc delikatnie jej podbródek i przysunął jej śliczną twarz bliżej swojej:
- Kocham cię strasznie, wiesz? - oznajmił tak, jakby była to najbardziej naturalna z rzeczy po czym delikatnie cmoknął ją w usta. Wręcz jedynie musnął jej wargi swoimi i odsunął się, tworząc z tych dwóch podchodów idealną wręcz zaczepkę. Uśmiechał się do kompletu zadziornie, czekając na odwet z jej strony.
Zamiast tego jednak, usłyszał pewne wyznanie, które znowu spowodowało, że zaczął się uśmiechać:
- Wiesz, mógłbym podać co najmniej kilka dowolnych wariantów odpowiedzi, ale nie spodziewałem się, że tak bardzo zwróciłaś uwagę akurat na dłonie - choć podejrzewał, że historia podana w ten sposób jest troszeczkę bajeczką wymyśloną pod kątem jego osoby. Podejrzewał bowiem, że owszem - wszystko mogło być faktem, ale raczej w jej śliczne oczka raziła ją wtedy obrączka, w tamtym okresie będąca - jeszcze - na jego stałym wyposażeniu. Cieszył się teraz jej brakiem, uważając ten nieszczęsny złoty krążek za pewien symbol jego poprzedniego, beznadziejnego życia. Życia, które nie mogło się nawet równać z tym, jakie zamierzał przeżyć z Desiree.
- Cieszę się, że tylko czasami - zażartował, ale nie przeszkadzał jej dalej, a jedynie słuchał. Nazwisko pisarza, które mu podała, owszem, obiło mu się o uszy, ale jedyne co mógł powiedzieć o tym człowieku to to, że był tutejszy, i że generował swoją osobą naprawdę spore zainteresowanie. Ciężko więc powiedzieć, żeby mógł pomóc dziewczynom w ich próbach dowiedzenia się na temat danej osoby czegoś więcej. Zresztą, na swój sposób był zdziwiony tym, że takim rozrywkom oddawała się Desi. On sam był przecież cholernie prostym w obsłudze człowiekiem i powiedziałby jej wszystko, o co tylko by zapytała. - Nie bierz mnie pod włos, nie miałem nigdy żadnych loczków - zaśmiał się z tego lekko, ale potem postanowił tą okazję wykorzystać do tego, by i o sobie samym się czegoś nowego dowiedzieć. Internet, a raczej jego użytkownicy nie przestawali go bowiem zaskakiwać w kwestiach dokładania nowych informacji na jego temat, czemu więc nie spróbować? - A tak serio, pochwal się, co można takiego ciekawego wyczytać o mnie w sieci - Flann może i był typem mocno bujającym w obłokach, mocno - jak twierdzili niektórzy - odklejonym, ale między Bogiem a prawdą miewał momenty, kiedy był człowiekiem naprawdę konkretnym i w takich kiedyś sam to sprawdził, więc wiedział. Chodziło zatem raczej o kwestię tego, czy cokolwiek się zmieniło.
- Hej - zmienił jednak temat i zaczął krótko, ale mocno czule. - Desiree Riseborough, czy ty jesteś o mnie zazdrosna? - nie miał zamiaru jej tym pytaniem irytować, ujął jej dłoń w swoją i przysunął sobie do ust by złożyć na niej delikatny pocałunek. - Wiem, że chciałaś wiedzieć co było między mną a Julią i starałem się wytłumaczyć ci to najlepiej jak potrafię. Ale chyba muszę jeszcze raz zaznaczyć, że to wszystko to już przeszłość. Owszem, ona nadal jest w moim życiu, ale możesz mi zaufać, że nasza relacja już nie wróci do tego, czym była wtedy. Mamy świetną przyjaźń, naprawdę udane interesy, nie mam zamiaru tego spieprzyć. A tym bardziej nie ma zamiaru w jakikolwiek sposób spieprzyć relacji z tobą. Spójrz, d l a c i e b i e... i d z i ę k i t o b i e postawiłem swoje życie do góry nogami. Zupełnie straciłem dla ciebie głowę, ale wiesz co? Było cholernie warto i nie żałowałem tego nawet przez ułamek sekundy - nie wiedział czy do końca było to tym, co Desi chciała usłyszeć, bo równie dobrze mogła to wziąć za odrobinę zbyt wylewną wazelinę, którą zgrabnie zamierza przykryć temat Julii Crane w jego życiu, ale w tym momencie nie potrafił inaczej. Tak, Julia była, jest i będzie ważna w jego życiu, cholernie dużo jej zawdzięcza - na szczycie z tym, że w pewnym momencie swojego życia po prostu nie zwariował - ale teraz, już od pewnego czasu najważniejszą kobietą jego życia była ta blondynka, która właśnie obok niego tak rozkosznie, acz jeszcze odrobinę niepewnie próbowała się rozkoszować ich wyłącznością, ich domem, ich momentami. - I tak, jestem wręcz niedorzecznie tobą zauroczony, ale dałbym sobie uciąć obie ręce że w podobnym stanie znajdzie się każdy, kto tylko cię pozna. Jak i pewnie całe towarzystwo, które poznało do tej pory, nie wiem czy nie powinienem się zrobić zazdrosny - był największym i najbardziej oddanym fanem swojej dziewczyny i niby co takiego miałby na to poradzić? Uwielbiał w niej dosłownie wszystko, byłby w stanie wymienić dosłownie każdą jedną rzecz, ale rozproszyła go jednak groźbą urwania mu głowy. Aż się trochę zaśmiał, jednak zanim zdążył odpowiedzieć, pocałowała go w taki sposób, że przez moment zaczęło mu się wydawać, że chyba zapomniał jak się mówi po angielsku. Za to całował ją tak, jakby niczego innego nie robił przez całe swoje życie. Przynajmniej do momentu, kiedy odsunął się na minimalną chyba odległość i zaczepnie stwierdził:
- Obawiam się, że ta moja głowa może ci się jednak przydać - i z maksymalnie zadziornym uśmiechem w kilku zgrabnych ruchach wymanewrował ich tak, że teraz to on leżał na plecach a ona znajdowała się nad nim. Oddał władzę bez żadnego, najmniejszego zająknięcia, ale cytując klasyka - Nie przyzwyczajaj się, Desiree.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Mogła jedynie przypuszczać jak wielkie miała szczęście akurat natykając się na Flanna, a nie na kogoś, kto mógłby ją skrzywdzić. Tyle, że tak naprawdę Desiree wcale nie zależało wtedy na życiu jako takim. Fantazjowała o śmierci Jamesa, ale częściej o własnej i zdarzało się, że przepadała na cmentarzu na cały dzień. Nie wiedziała czy kiedykolwiek ocknie się z tego marazmu i dopiero pojawienie się blondyna sprawiło, że zaczęła cokolwiek czuć. Początkowo była pewna, że to jedyne pożądanie, tak silne, że drwiło sobie z jego obrączki bądź jej zobowiązań. Była gotowa oddać mu się cała, niezależnie od tego do kogo wracał tym drogim samochodem. Dopiero potem zrozumiała, że ta więź, którą nawiązali od samego startu i która zdawała się być potem nierozerwalna to były już pierwsze zalążki uczucia, które rozkwitło i teraz na jego słowa mogła jedynie uśmiechnąć się promiennie.
- Przecież wiem. I zmieniłeś się - przyznała, ale z tonu jej głosu mógł wywnioskować, że uważała, iż na lepsze. - Dawny Flann, nawet leżąc ze mną w łóżku nie wyznałby mi miłości. Byłeś bardziej zamknięty, niepewny i nieufny. Lubię myśleć, że to dzięki mnie - przyznała głaszcząc go delikatnie po policzku. Niezależnie od tego jak wcześniej zamykał się przed nią, nadal go uwielbiała bezgranicznie, a teraz już zupełnie straciła dla niego głowę czując, że chce jej każdym gestem pokazać swoją miłość i oddanie.
- Nie wiem czy chcę w takim razie pytać, co obstawiałeś - posłała mu nieco łobuzerski uśmiech, ale musiała chyba wyczytać w jego szybkim spojrzeniu na palec o co chodzi, bo pokręciła kategorycznie głową. - Jasne, że widziałam od razu, że jesteś żonaty. Poza tym na Boga, taki facet jak ty musiał mieć kogoś. Może to źle zabrzmi, ale wtedy jednak niewiele mnie to obchodziło. Ja… Patrzyłam na dłonie, bo w szpitalu są najważniejsze i zawsze zwracam uwagę najpierw na ręce - wzruszyła ramionami, ale musiała przyznać, że lubiła te ich rozmowy, to urywanie sobie po kawałeczku historii, by niedługo potem stały się ich własnymi. To drążenie siebie, by jeszcze większy fragment oddać temu drugiemu, by niedługo mógł z dumą stwierdzić, że zna ją na wylot, a ona wtedy będzie dumna, że tak, on ją kocha mimo wszystko. Dlatego wcale nie przerywała tej leniwej rozmowy, choć dotarli do spotkania, które sprawiło, że była szalenie zdenerwowana. Nie chciał jej wtedy takiej oglądać, niezależnie od tego ile wina wypiły.
- Co wyczytałam w sieci? Nic nowego, to, że się rozwodzisz, że jesteś wolny i bogaty, że twój ojciec ma helikopter - aż się skrzywiła, więc nie było to chyba zbyt przyjemne doświadczenie. - Potem znalazłyśmy twoje zdjęcia z Julią i urwał mi się film - przyznała prosto i całkiem szczerze, bo przecież do cholery, nie zamierzała ukrywać się z tą pieprzoną zazdrością, która nadal burzyła jej krew. A trzeba było wiedzieć, że Desiree była raczej ostoją spokoju i kwiatem lotosu na tafli cichego oceanu, więc skoro aż tak się przejmowała, to musiało być coś na rzeczy.
Na jego pytanie jednak o bycie zazdrosną klasycznie pokręciła głową z całej siły, bo przecież nie było mowy, by mu się przyznała, choć, gdy przyciągnął ją do siebie, chyba za mocno złapała go za ramiona, zupełnie zaborczo i zupełnie bezsensownie, bo to nie tak, że Julia czaiła się za zasłoną, by go ukraść. Zwłaszcza, gdy on właśnie do niej kierował te słowa i sprawiał, że musiała się uśmiechnąć, niezależnie od tego czy traktowała ten monolog jako odwrócenie uwagi czy faktycznie była przekonana, że mówi prosto z serca. Chodziło raczej faktycznie o czyny, nie o słowa, bo dziewczyna zawsze była fanką działań, nie zaś górnolotnych wyznań, więc musiała mu przyznać rację.
Dla niej się rozwiódł. To ona miała być panią tego domu.
To ją kochał.
- Masz rację. Było warto - mogła to samo powiedzieć o sobie i nie, nie chciała słuchać jak bardzo idealna jest w jego świecie piękna, do którego nie miała nawet wstępu. Wolała go całować zachłannie, zatracać się w jego ustach i czuć całą sobą jego bliskość, która sprawiła, że w końcu podjęła właściwą i jedyną decyzję.
Ulokowała się na jego udach i spojrzała na niego uważnie, na ciele zagoiły się jej rany, zostało kilka blizn, które wytłumaczyła mu czymś niedorzecznym, ale teraz zamierzała go prosić o to, by ją stąd zabrał. Na trochę, ale jak najdalej, bo tak cholernie się boi.
Złapała go za ręce i pociągnęła do góry.
- Możemy najpierw porozmawiać o czymś? - zapytała delikatnie i nie czekała na jego pozwolenie. - Boję się… - ale zanim zdążyła cokolwiek dodać czy wytłumaczyć mu ten swój strach, nagle rozdzwonił się jej telefon. - Szpital. Muszę odebrać - wyjaśniła i podniosła się szukając jego koszuli, by spróbować przynajmniej w taki sposób pomóc.
Nie wiedziała, że potem Grace- młoda lekarka na jej oddziale- będzie przeklinać się do końca życia za ten telefon i jedną przerwaną rozmowę.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Uśmiechnął się na jej słowa o tym, że się zmienił. Musiała mieć rację - stary Flann z miejsca by to określenie odpowiednio oprotestował. Ten za to, którym stał się dzięki jej obecności w jego życiu, cierpliwie wysłuchiwał jej słów, kiwając jedynie głową góra - dół, kiedy z czymś się zgadzał, tak asekuracyjnie w ramach niewerbalnego potwierdzenia, jak dobrym jest słuchaczem. Kiedy więc skończyła, uśmiechnął się delikatnie - wszak musiał docenić jak wiele naprawdę miłych rzeczy o nim powiedziała, ale jednak musiał się odpowiednio do nich odnieść:
- Wiesz, ją za to do tej pory myślałem, że to nie jest żadna kwestia zmiany we mnie, a co najwyżej tego jak t y zmieniłaś moje życie. Nie muszę więcej niczego udawać lub robić na pokaz. Mógłbym tak z tobą zostać, leżeć sobie bez żadnych zmartwień, i godzinami słuchać jak opowiadasz o zupełnie czymkolwiek... - urwał, żeby zlustrować szybkim spojrzeniem jej zgrabne ciało, które od dłuższej chwili leżało tutaj obok niego zdecydowanie zbyt grzecznie. - ... no może jedynie trzeba byłoby dopracować działanie klimatyzacji, bo mamy tutaj podejrzanie gorąco - i uśmiechnął się w jej stronę zaczepnie, za chwilę przysuwając swoje usta do jej dekoltu, na którym złożył kilka krótkich, delikatnych pocałunków. Uwielbiał ją, uważał jej twarz za najpiękniejszą a ciało za najdoskonalsze, co więcej zwykł pożądać jej tak bardzo, że zupełnie nie umiał się opanować. Nie mogła nawet wiedzieć jak mocno się właśnie starał, aby to uczucie nie wzięło nad nim góry, a zamiast tego kontynuował ich rozmowę.
Zaśmiał się więc lekko na słowa o tym co takiego obstawiał. Lepiej, żeby nie wiedziała.
- Hmmm, cofam w takim razie to co powiedziałem, oczywiście, że miałem na myśli ręce - jasne, jasne, prędzej zapomniał że dysponował w ogóle takimi częściami ciała, a nie że cokolwiek myślał. Zdał sobie sprawę, że Desi zaraz zacznie drążyć, i że już zapewne dobrze wie, co ktoś tak uwielbiający seks jak Flann mógł mieć na myśli, więc postanowił się zreflektować i poprawić się krótko, z rozbrajającym uśmiechem: - Oczy. Oczywiście, że miałem na myśli oczy - i chyba jak jeszcze nigdy do tej pory, kilka zdań później, docenił zmianę tematu na coś tak błahego jak to, co o jego jakże cudownej rodzince (z piekła rodem) można było bez większego wysiłku wyczytać w internecie. Kiwnął głową raz, kiwnął drugi, po czym lekko się zaśmiał.
- Trzy - a widząc jej pytające spojrzenie, poprawił się: - Helikoptery. Są trzy - i zaśmiał się bardziej, ale szybko spoważniał by zapytać: - Stąd te dzisiejsze pytania o Julię? Choć nie powiem, nie podejrzewałbym cię o imprezy aż do urwania filmu - i może uśmiechnął się właśnie kpiąco, ale między Bogiem a prawdą odrobinę się zmartwił, czy przypadkiem ta rzekoma impreza z przyjaciółką nie była jedynie przykrywką dla jakiś kłopotów.
Boję się. Czy on czytał w myślach?
- Oczywiście - odparł już bez tego przeklętego uśmieszku i zdecydowanie poważniej. - Co się dzieje? - zapytał, a na jego twarzy zaczynało rysować się zmartwienie. Zmartwienie, które przeszło w pewnego rodzaju irytację, kiedy rozdzwonił się jej telefon. Zetknął w stronę urządzenia, które maltretowało przestrzeń nieznośnie tym dzwonkiem, kiedy Desi zaczęła się podnosić, zakładać jego koszulę i zbierać się by odebrać, ujął jej dłoń i przysunął się tak by cmoknąć ją w brzuch. - Powiedz w razie czego, że jesteś właśnie na drugim krańcu kraju i po kilku drinkach, więc na za wiele się nie przydasz - pozwolił sobie trochę zażartować. Chciał aby tu z nim została, aby dokończyli tą rozmowę a potem kochali się do samego rana jakby jutra miało nie być. Chciał aby była dziś tylko jego i czy ktokolwiek mógł mieć mu to za złe?
ODPOWIEDZ