onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Dla niej to wszystko było tak boleśnie realne, łącznie z chłodem ściany, który przypominał jej, że zaczęła się zima i że ta cieniutka sukienka była kiepskim i bardzo niepraktycznym pomysłem, który wyśmiałaby od razu Constance. Mimo tego starała się dla niego wyglądać najpiękniej i właśnie pluła sobie w brodę, że doszło do tego, by którykolwiek mężczyzna zakręcił nią tak konsekwentnie, że cała drżała na myśl o jego ewentualnym odrzuceniu. Te emocje, dotąd jej obce pożerały ją od środka i sprawiały, że przestawała logicznie rozumować i pragnęła jedynie powrotu do przeszłości sprzed przyjazdu Julii, która okazywała się pieprzonym koniem trojańskim, mieszającym w ich związku lepiej niż nawet jego małżeństwo.
To przynajmniej miało jakiś określony termin ważności, a przyjaźń (całkiem czuła jak na standardy Desiree) z tą diablicą nie miała końca, więc tym bardziej ją dotykała do żywego, choć przecież to ją właśnie Flann przyciskał do tej ściany i nie pozwalał jej się ruszyć. Widziała to i choć kategorycznie kręciła głową, że nie, nie będą tak rozmawiać i powinien ją puścić, jej ciało robiło swoje i reagowało na niego niespotykaną wręcz tęsknotą i zaborczością, zupełnie jakby tkanki poczuły zagrożenie i nagle postanowiły zaborczo zagarnąć go dla siebie, co pewnie z punktu biologicznego było bzdurą, ale kłaniała się czysta ewolucja. Albo jej durna osobowość, która po raz pierwszy została wręcz porażona absolutnie obezwładniającym ją uczuciem, które teraz bolało jak cholera, nawet jeśli wreszcie patrzyła w te jego niebieskie oczy i słuchała jego słów.
- Chciałbyś! - odgryzła się na jego wstawkę o migdaleniu się z nią, naprawdę liczył, że nagle ten jego cwany uśmieszek wymaże wszystko i będzie jak dawniej? Powoli odkrywała jak bardzo rozpieszczony i zepsuty był tym, że za cenę jego geniuszu ludzie byli gotowi na wszystko dla niego, więc jak nieznośny bachor to wykorzystywał nie przejmując się skutkami swojej lekkomyślności. Może dlatego tak dobrze dogadywał się z Julią, która złamała serce Dillona jak zapałkę. - Nie ufam jej, ani trochę - wyjaśniła więc zgodnie z prawdą, bo i może Flann nie byłby skłonny do niczego tak podłego (choć z nią robił znacznie gorsze rzeczy będąc człowiekiem zajętym), ale ta dziewczyna zdawała się nie mieć żadnych skrupułów, co ją mocno deprymowało i sprawiało, że nie mogła myśleć spokojnie o jej towarzystwie przy mężczyźnie, którego kochała tak bardzo.
Najwyraźniej jednak on- jak typowy przedstawiciel swojego gatunku- był żałośnie wręcz ślepy na tego typu niuanse, więc na jego teksty jedynie mogła przewracać oczami i dość nieudolnie hamować złość, która rozsadzała jej żyły i sprawiała, że sama siebie nie poznawała, co było dość kiepskim uczuciem.
Które jedynie nasiliło się, gdy Flann dość beztrosko stwierdzał, że wszystko jest dobrze i był moment, gdy miała ochotę złapać ten jego pusty łeb (w tej chwili była w stanie go obrazić) i potrząsnąć nim o tę ścianę, by się ocknął i przestał pieprzyć podobne kocopoły. Nie była jednak w stanie, nie, gdy cwany każde słowo kończył coraz bardziej zachłannym pocałunkiem i w ten sposób rozbrajał bombę, która właśnie ostrzegawczo odliczała w jej głowie.
- Przestań mnie całować - mruknęła w odpowiedzi, to nie był najlepszy moment na tego typu ruchy i trwała w tym postanowieniu całkiem… krótko, bo do momentu, gdy wreszcie na dłużej przywarł nie tylko do jej warg, ale jednym zgrabnym ruchem również do jej ciała, które był tak boleśnie spragnione jego, że aż cicho jęknęła w jego usta. - Przestań - ale to już była bardziej prośba niż rozkaz i na dodatek musiała wysyłać mu całkiem mylne sygnały, bo wreszcie rozchyliła swoje wargi i odwzajemniła ten szaleńczy pocałunek, który był właściwym ich przywitaniem. Na dodatek tym, które planowała od samego początku, bo przecież była świadoma tego jak długo na to czekali i jak ich abstynencja mieszała całkiem w jej głowie. Najwyraźniej nie tylko ona, bo była w tym nie tylko pasja, zmysłowość, ale też cholerna zaborczość, gdy wreszcie łapała go za koszulę i rozpinała jej guziki na oślep zupełnie jakby chciała podkreślić, że jest tylko jej.

Flann Rohrbach
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Desiree z całą śmiałością mogłaby pewnie uznać, że Flann zaczynał zachowywać się jak jakieś nieznośne, rozkapryszone dziecko, które postawi wszystko na jedną kartę byleby tylko móc dostać wszystko czego chce. Powinien jej pewnie pozwolić na całą wściekłość, buzującą w jej drobnym ciele, na całą tą nieufność względem Julki czy zwykłe, proste rozczarowanie tym, że wieczór jaki im zaplanowała wcale a wcale nie szedł po jej myśli. Zamiast tego całkiem egoistycznie zakręcił się na tym, że o n a w końcu tutaj jest, tak blisko i zupełnie namacalnie, znowu mógł cieszyć się jej towarzystwem, wdychać jej cudowny zapach i wracać do wszystkiego tego, co miało w końcu być dobrze.
Chciałbyś. Oj, Desi, właśnie cała rzecz w tym że on cholernie wręcz chciał, co właśnie okazywał jej wręcz całym sobą i naprawdę niewiele brakowało a wykrzyczałby to całemu światu. Mimo wszystko, nie zamierzał jej tego werbalnie potwierdzać, zakładając całkiem pewnie że bardziej właściwe będzie przejście do czynów. Lekko ujął w dłoń jej brodę i uniósł w minimalnie w górę jej głowę, tak że przez dłuższą chwilę mógł wpatrywać się po raz kolejny w jej piękne oczy, świdrując ją swoim spojrzeniem tak mocno, jak gdyby tylko w ten sposób mógł potwierdzić jej wszystkie słowa, które właśnie do niej mówił. Nie mógł się jednak powstrzymać i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Jeden z tych pełnych tęsknoty, ale i spełnienia - w ten sposób bowiem doceniał, że znowu ona jest tylko jego, a on tylko jej.
Ledwo pozwolił jej oderwać swoje wargi od swoich, by padło zdanie o tym jak bardzo nie ufa Julii. Nie miał zamiaru dalej się w tym temacie szarpać (przynajmniej teraz, bo może i zagarniał ją całą dla siebie w najlepsze, ale znał Desi na tyle by wiedzieć że wróci do tego tematu), czy dalej tłumaczyć się z ich relacji. W zamian za to, zapytał cicho:
- A mi ufasz? - i pewnie powinien się poczuć jak jeden z tych podłych typów, co to w takich momentach zasuwają pytaniami z grupy najbardziej niefair, wiedział bowiem lepiej niż dobrze że kwestia jej zaufania jego skromnej osobie jest kwestią niesporną. Może więc po prostu potrzebował to usłyszeć, wyartykułowane na głos? Nadal był w końcu tym rozpieszczonym do granic dzieciakiem, któremu regularnie potrzebna była dawka nie dość że atencji i czułości, to jeszcze miłych słów i zapewniania o swoich uczuciach. Miał wrażenie, że wynika to mocno z tego, że Desi przez cały czas ich znajomości, ich związku go do tego po prostu do tego przyzwyczaiła (co mocno kochał!), zamierzał więc to podle wykorzystać. Zanim jednak usłyszał jakąkolwiek odpowiedź, wrócił do całowania jej. Tym razem powoli, zmysłowo, nie nazbyt zapalczywie choć tęsknił za smakiem jej warg tak dotkliwie, że ledwo się powstrzymywał się od nerwowego wręcz podgryzania ich.
Desi mogła się w tym momencie jak najmocniej zarzekać, aby przestał, ale kiedy tylko czuł jak mocno oddziałowuje na nią to co w tym momencie z nią robił, wcale przestawać nie zamierzał. Wręcz przeciwnie. Zsunął swoje wargi na delikatną skórę jej szyi, gdzie teraz składał drobne, delikatne pocałunki, które z każdym kolejnym zyskiwały na zachłanności i namiętności. Wystarczyło więc, że jej drobne palce zaczęły nerwowo dobierać się do guzików jego koszuli, a wiedział skąd wzięło się to ich jakieś magiczne połączenie dusz, skąd wzięło się całe ich zakochanie. Uwielbiali się wzajemnie do tego stopnia, że nie potrafili być na siebie wściekli. On sam za to ułożył dłonie na jej ramionach, delikatnie zaczepiając materiał jej sukienki, jakby chciał ją najbardziej niespiesznie zsunąć. Nagle jego głowę przeciął pewien pomysł, zsunął więc dłonie w dół, jedną na wysokość jej talii, drugą niżej, gdzie ją złapał i jednym całkiem zgrabnym ruchem uniósł ją i ułożył na własnych rękach. - Chodź ze mną - rzucił zalotnie, choć tonem nieznoszącym sprzeciwu. Przecież skoro są u siebie, nie muszą się chować z czułościami po kątach, prawda?
Wystarczyło tylko kilka chwil, by układał ją z całą możliwą czułością w i c h sypialni, na i c h łóżku. Tylko tyle, by wszystkie słowa przestały mieć znaczenie, bo zaczynał ją całować tak tęsknie i tak namiętnie, że chyba już nie potrzebowała lepszego potwierdzenia tego, jak mocno mu jej brakowało. Oderwał się minimalnie od jej ust, jedynie po to by wymruczeć: - Jak ja za tobą tęskniłem - i zapalczywie powrócił do swojego ulubionego zajęcia, dość niecierpliwie zsuwając z niej sukienkę, może faktycznie odrobinę na australijskie wieczory za chłodną, ale do jasnej cholery, jak on teraz doceniał z jaką łatwością mógł zsuwać z niej ten przeklęty materiał. Nie odsuwał się od niej nazbyt daleko, pozwalając nadal kombinować z guzikami swojej koszuli, choć też robiła to tak nagląco, że mogło się okazać, że niektórych z nich będzie brakować.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
trigger warning
post może zawierać treści erotyczne
Na pewno łatwiej było wściekać się na nieznaną bliżej Julię- widziała ją wszak tylko na weselu i znała z kilku podań czy też Internetu- niż na mężczyznę, który zakręcił jej tak doszczętnie w głowie, że musiało przepalić w niej przewody odpowiadające za racjonalne myślenie. Desiree przecież wiedziała, że zazdrość nie ma nic wspólnego z rozsądkiem i jeśli Flann by tak bardzo pragnął na jej miejscu widzieć swoją przyjaciółkę to… Zapewne to jej oddałby klucze do tego domu i to ona właśnie znajdowałaby się pod ścianą, a nie jakaś lekarka, która miała z malarstwem tyle wspólnego co mężczyznę, który i tak nie zamierzał z nią rozmawiać o sztuce. Takie były fakty i to ich powinna się trzymać, bo była dorosłą i wykształconą kobietą, ale najwyraźniej to wszystko szlag jasny trafiał, gdy w grę wchodziły tak silne uczucia.
Miotały nią one bez końca i na domiar złego (a może dobrego) JEJ mężczyzna niczego w tym zakresie nie ułatwiał biorąc jej podbródek w swoją dłoń (czy mówiła mu kiedyś jak uwielbia jego palce?) i całując ją tak jakby ta wszelka awantura o jego przyjaciółkę nie miała miejsca i właśnie się witali po długiej rozłące. Sprawiało to jej dopiero zamęt, bo nawet jeśli przetłumaczyła sobie wszystko zgodnie ze swoim rozumem… Po części zaczynała myśleć, że jednak coś na sumieniu miał, skoro tak łatwo próbował ją od wszystkiego odwieść i skupić jej uwagę na sobie. Zupełnie jakby jej całe życie nie kręciło się wokół jego osoby, ale fakt, odkryła już całkiem dawno, że czasami artyści to takie duże dzieci, które na okrągło domagały się uwagi i teraz właśnie miała do czynienia z takim przypadkiem i pewnie w innych okolicznościach owszem, odpowiadałaby mu, że ufa mu jak nikomu, ale teraz dusiła w sobie takie pokłady złości, że bała się, że zaraz zamieni się w jedną z kreskówkowych postaci i gniew pójdzie z niej uszami, więc wolała zamilknąć i skupić się na przetworzeniu tej czystej irytacji w coś niekoniecznie pożytecznego, ale na pewno przyjemnego.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

trigger warning
post może zawierać zawiera treści erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie

trigger warning
post zawiera treści erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Wszystko wydawało mu się być wręcz pewną abstrakcją. Nie od dziś wiedział przecież, że zakochał się w tej dziewczynie - jeśli było to tylko możliwe - do szaleństwa, wiedział jak szybko stała się najważniejszym człowiekiem w jego życiu. Nagle jednak czuł się kompletnie rozłożony tymi chwilami, w których powoli przyzwyczajał się do wizji patrzenia na nią przez pryzmat jej utraty. Utraty ich relacji, ich miłości, ich wspólnego zapatrzenia na szczęście. Kiedy więc wszystko to szczęśliwie okazywało się być nieprawdą, Desiree w końcu tu była, tak blisko przy nim, mógł czuć jej zapach i słuchać przyspieszonego oddechu, który najwidoczniej nie miał zamiaru zwolnić po ostatnim orgazmie; zaczynał być spokojniejszy. Ułożył się wygodnie koło niej, pozwalając wtulać w najlepsze w jego nadal rozgrzane ciało, muskał dłońmi to jej delikatną skórę, to bawił się kosmykami włosów, przez chwilę kontemplując sobie to wszystko w ciszy. Powinni pewnie jakoś bardziej celebrować tą chwilę - byli w końcu po raz pierwszy r a z e m, tak oficjalnie, bez żadnego bagażu w postaci innych domów, innych partnerów i innych historii, r a z e m w i c h wspólnym domu, w i c h łóżku, w i c h sypialni. Miał ochotę wykrzyczeć całemu światu, że ta najwspanialsza kobieta jest w końcu tylko i wyłącznie j e g o, nie szarżował jednak nazbyt jeszcze, ciesząc się póki co tą ich cudowną wyłącznością, jej obecnością.
Kiedy zaczęła mówić, odrobinę przekręcił głowę w jej stronę i przyglądał się jej, słuchając.
- Czemu? - zapytał cicho w odpowiedzi, choć właściwie nie wiedział czemu akurat to pytanie mu się wyrwało. Wiedział - może inaczej, zakładał - że oboje są siebie i swoich uczuć bardziej niż pewni, ale w końcu i on zaliczył solidny moment zwątpienia, kiedy podejrzewał że to samej Desiree się odwidziało dalsze widywanie z nim i cały ogląd na ich wspólny happy end był co najwyżej mrzonką. - Obiecałem ci. Czekałbym tyle, ile było by potrzeba - dodał i czule pocałował ją w czubek głowy. Pewnie brzmiało to jak frazes - i skoro już byli r a z e m, nawet pewnie nim było - w końcu ile można tkwić w roli czyjeś kochanki czy czyjegoś kochanka, ale on dla Desi był w stanie naprawdę zrobić wszystko. Ujął delikatnie jej podbródek w dłoń i podsunął jej śliczną buźkę do góry, przepadając dosłownie w jej oczach. Chciał mieć pewność, że nie znajdzie w jej spojrzeniu choćby krzty zwątpienia i był chyba jednym z tych cholernych farciarzy, bo miał rację. Dziewczyna przyglądała mu się z taką miłością, że nie byłby nawet w stanie opisać komukolwiek innemu tego cudownego uczucia, zamiast tego więc pocałował ją jedynie delikatnie. Czule i niespiesznie, mieli w końcu dla siebie całą wieczność, prawda?
- Wiesz, że nie mogłem się już doczekać? - zapytał, ale odpowiedź chyba była już wcześniej oczywista? Nawet sam się jeszcze na tym nie złapał, ale przecież pośpiech z zakupem tego domu, cały ten remont robiony może i lekko na łapu-capu, ale przecież wyłącznie po to aby w końcu mieli swoje miejsce, i c h miejsce. Flann Rohrbach był może nieznośnym wręcz dzieciakiem, ale był dzieciakiem niesamowicie zakochanym w tej jednej kobiecie, która teraz towarzyszyła mu, zdradzając swoje oddanie w każdy jeden możliwy sposób. Przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej i przez chwilę po prostu cieszył ich bliskością. Wdychał jej zapach, dotykał jej delikatnej skóry. Uśmiechnął się w końcu do siebie lekko pod nosem i wymruczał jej cichutko, jakby to była ich wspólna, największa tajemnica:
- Bardzo cię kocham, wiesz?
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Desiree zdecydowanie nie potrzebowała żadnych celebracji ani fajerwerków, które miały obwieścić, że wreszcie są razem. Ostatnie tygodnie kosztowały ją na dobre utratę owego cudownego spokoju, który ogarniał ją tylko w jego obecności. Nic więc dziwnego, że obecnie wręcz całą sobą łaknęła tego uczucia i była wdzięczna za to poorgazmowe ukojenie w jego ramionach. Na chwilę, wcale nie zamierzała przecież poprzestać na tym lekkim, fizycznym preludium. Na razie jednak najbardziej błogo czuła się, gdy ich ciała pozostawały splecione, a ona mogła wreszcie porozmawiać z nim bez tej szarpaniny, która i może miała szczęśliwy finał, ale nadal nie była nigdy jej domeną.
Nienawidziła cichych dni, awantur, sprowadzania wszystkiego do konfliktu, bo nie dało się porozmawiać, więc chciałaby w ich związku (który wszak miał być tym idealnym) unikać tego jak tylko się dało. I teraz, gdy tak leżeli objęci, czuła, że mogą pod tym względem odnieść sukces, choć nadal nie docierało do niej, że miały trwać dyskusje dotyczące ICH relacji, nie zaś tych, które mieli z poprzednimi partnerami.
To było rzeczywiście mocno abstrakcyjne, jak i jednocześnie upajające, bo nareszcie nie musieli się przed nikim kryć ani spoglądać na telefon bądź zegarek w obawie przed nakryciem. Byli tylko oni, leżący na dodatek w ich wspólnej sypialni, w domu, do którego na dniach po prostu się sprowadzi i w którym będą organizować sobie codzienność.
Nie było więc w tym nic zaskakującego, że jak przystało na poważną i analizującą wszystko panią doktor, pragnęła to wszystko wyjaśnić.
- Jak to czemu? Flann, trzymałeś głowę na jej kolanach. I ja cię proszę, nie wciskaj mi kitu, że to była zawsze platoniczna relacja - zauważyła, ale można było zauważyć, że tym razem już nie ciskała gromów. Jakby mogła, gdyby to ją całował tak delikatnie w czoło i deklarował, że zaczekałby na nią zawsze? Mimo wszystko jednak chciała to sobie uporządkować, zanim już będzie zmuszona (albo i nie) pogodzić się z rolą Julii w jego życiu.
Na razie jednak nawet jej trudno było skupić się na kimś innym niż on, zwłaszcza gdy patrzyła w jego błękitne oczy i odnajdywała w nich tyle ciepła i miłości, że w momencie zapominała o wszystkim, co było złe, nie tylko w jego życiu, ale i jej. Liczyło się tylko to spojrzenie, ta magiczna więź, którą odczuwała od pierwszej sekundy ich spotkania, gdy Flann tak po prostu zaoferował jej swoją pomoc.
Niewiele się od tego zmieniło- z jego dłoni zniknął jedynie kawałek metalu, który już wtedy dla nich znaczył, poza tym nadal całował ją z pasją i z czułością, której nigdy wcześniej nie zaznała i które utwierdzały ją w przekonaniu, że dokonała najlepszego wyboru.
- Przepraszam - odpowiedziała więc, gdy wreszcie odkleiła się od niego. - Tak cieszyłeś się tym domem, a ja próbowałam podciąć ci skrzydła. Nie powinnam - westchnęła i delikatnie przejechała dłonią po jego policzku. Dopiero teraz docierało do niej skąd brała się ta jego wręcz chłopięca ekscytacja i chęć zmiany życia od razu. On to wszystko robił dla niej, a ona owładnięta wręcz przerażeniem nie umiała tego docenić należycie. Po części dlatego, że nadal nie mogła uwierzyć w to wszystko, bo przecież James wielokrotnie sugerował, że nie zasługiwała na nic lepszego.
Dostała jednak kogoś najlepszego i gdy objął ją znowu mocniej, a ona wtuliła się w niego skóra w skórę, poczuła, że nareszcie jest u siebie i nie chodziło o dom, ale o Flanna, który wręcz zawojował nią do reszty. Nie musiał nawet niczego mówić, a wiedziała.
Uśmiechnęła się jednak, gdy do jej uszu dotarł jego leciutki szept. Nie był nigdy osobą, która za łatwo zdradza uczucia, choć te w nim zazwyczaj wręcz buzowały. Samo to, że otwierał się właśnie przed nią było chyba wyrazem tego jak poważnie ich traktuje.
- Wiesz, że ja ciebie też. Najbardziej na świecie - wypowiedziała te słowa pewnie, a potem westchnęła, bo wiedziała, że nie zaśnie spokojnie, dopóki nie porozmawiają.
Przekręciła się więc delikatnie, by znowu mogła patrzeć mu w oczy.
- Po prostu mi to powiedz. Co was łączyło i dlaczego to nadal zostało w tej formie? I nie zaczynaj, że to przeszłość, bo ja to wiem. Chcę jednak dowiedzieć się od ciebie, a nie od kogoś innego - aż ją otrzepał dreszcz na myśl o takiej ewentualności, a już i tak musiała znieść ich wspólny widok, który był dość dwuznaczny.
I żeby osłodzić Flannowi to przesłuchanie (rozmowę) zabrała jego dłoń i umieściła sobie ją powoli na dole pleców, by mógł sunąć palcami po jej pośladkach. Nie spodziewała się zbyt długich wyjaśnień, zapewne takich by nie zdzierżyła, ale chciała poznać prawdę, zanim oboje ponownie zwariują i będą pieprzyć się do rana.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Trzeba to było przyznać - bylejakość relacji, w której przez tyle lat trwał ze swoją (szczęśliwie już byłą) żoną, przyzwyczaiła go do tego że brak jakichkolwiek oczekiwań z drugiej strony daje komfort tego, że z niczego nie musiał się tłumaczyć. Robił więc co chciał, zupełnie na swoich własnych zasadach, nie licząc się z jakimikolwiek konsekwencjami, bo ich po prostu nie było. W pierwszej więc chwili, kiedy zrozumiał, że forma jego relacji z Julią może nie odpowiadać Desiree, poczuł się w jednej chwili zadowolony - w końcu był w związku gdzie to, co go dotyczy wytwarzało jakieś emocje - a z drugiej zły, że musi to wszystko formułować i tłumaczyć. Jak nietrudno bowiem zgadnąć, dosyć wygodnym było nietłumaczenie się nikomu.
- Pytam czemu, bo wiesz, do tej pory to nigdy nikomu nie przeszkadzało - minimalnie wzruszył ramionami, skupiając się raczej na przyglądaniu jej osobie i temu jak właśnie wszystkie emocje rysowały się na jej pięknej twarzy. Miał ochotę jej wytknąć właśnie, że w całkiem uroczy sposób stała się zazdrosna, ale jeśli wiedział cokolwiek o kobietach, to wiedział że są takie momenty, kiedy najlepiej byłoby być po prostu cicho. Przesunął więc dłoń w okolice jej ramienia, później na szyję i odrobinę wyżej, zanurzając palce w jej delikatnych blond włosach, których to kosmykami się teraz troszkę bawił. Zupełnie jak jakimś uspokajającym gadżetem, choć nie wiedział do końca czy uspokaja tym siebie czy swoją Desi - czuł w kościach, że cały temat jego relacji z Julką wcale jakoś łatwo i lekko nie przejdzie.
Zbawieniem więc (chociaż na chwilę) okazywała się zmiana tematu.
- Hej, nie masz za co przepraszać. Ja nadal cieszę się naszym domem, nie podcięłaś mi w żaden sposób skrzydeł - liczył raczej, że w końcu cała radość związana z byciem razem - oficjalnie, bez zaplecza w postaci (byłych już) partnerów i całych związanych z nimi historii, oceniania przez pryzmat romansu i tego wszystkiego - udzieli się już i jego Desi, i najlepiej jeśli zostałaby na stałe. Spokój i szczęście były tym na co zasługiwała jak na nic innego na świecie. Może jeszcze poza jego miłością, ale aż tak próżny (jeszcze) nie był.
Choć cóż, skromny również.
- Wiem - pokiwał twierdząco głową, przytakując na jej wyznanie miłości. Jeśli było na tym świecie coś czego był nawet bardziej niż absolutnie pewien, był to fakt tego, że Desiree kocha jego, a on ją. Dla Rohrbacha już całkiem kawałek czasu, oczywista oczywistość. Z chęcią by kontynuował ten temat, ale wtedy Desi postanowiła jeszcze raz przywołać na tapet Julię i to co łączy dziewczynę i Flanna.
- Nie, to nie zostało w tej formie - pokiwał głową przecząco - w końcu gdyby tak miało być, to oni z Desi najpewniej nigdy by się nawet nie poznali. Cóż, los najwyraźniej był przewrotny. - Ale masz rację, to nie było platoniczne. Poznaliśmy się jakieś sześć lat temu? Właściwie zaraz po całym tym moim, pożal się Boże, ślubie. I owszem, wtedy był to po prostu romans. Mniej lub bardziej regularny, aż w końcu spaliło się na tyle, że teraz się jedynie przyjaźnimy. Bez jakiejkolwiek relacji fizycznej, seksualnej czy jak to się tam oficjalnie nazywa - zdał sobie sprawę, że właśnie mógł jej wcisnąć kit o tym jak to przez całe lata swojego małżeństwa był mężem idealnym i cudownie odmieniło mu się dopiero w momencie jej poznania - przecież w czym jak w czym, ale w mydleniu kobietom oczu był całkiem niezły - ale szybko dotarło do niego, że jeśli mają postawić trwałą relację, która ma ręce i nogi, musiał być z nią szczery. Takiej samej szczerości oczekiwałby w końcu i z jej strony, prawda? Mimo wszystko bardziej niż ciekawy jej reakcji, zmartwiony był tym czy przypadkiem nie zacznie go po tym wyznaniu jakoś inaczej traktować.
Pewną osłodą więc było przesunięcie jego dłoni na jej lędźwie, z których to - w charakterystyczny dla siebie pewnie sposób - z całą śmiałością przesunął ją na jej pośladki, gładząc je bardzo delikatnie samymi tylko opuszkami palców. Chyba nie musiał jej mówić, że zamiast tego przesłuchania (vel rozmowy) wolałby teraz robić zgoła inne rzeczy?
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
W jego słowach zawarte było pewnego rodzaju gorzkie rozczarowanie i choć pewnie w innych warunkach żachnęłaby się, że nie jest jego byłą żoną i nie życzy sobie takich porównań, tym razem jedynie przesunęła dłonią po jego nagim ramieniu. Nie wiedziała jak to jest- jej relacja związkowa była wykręcona w zupełnie innym kierunku i polegała raczej na wręcz obsesyjnej zazdrości i zaborczości, co sprawiało, że dużo by dała za taką obojętność. Znała Flanna jednak na tyle (po roku związku już rościła sobie do tego prawo), by wiedzieć, że akurat on potrzebuje pewnej atencji i zwrócenia na siebie uwagi, więc zakładała, że w tym związku czuł się absolutnie zagubiony i nieszczęśliwy.
- Ależ oczywiście, że mi to przeszkadza. Przyjaźnisz się z dziewczyną, która wygląda jak milion dolarów - zauważyła zwyczajnie, choć pewnie w każdym poradniku wyczytałaby, że nie używa się takich określeń przy facecie w celu opisania jego koleżanki. Tyle, że Desiree wiedziała również, że jej chłopak jest malarzem i on dawno odkrył okiem estety piękno Julii, które zdawało się być niedostępne dla kobiet jej pokroju. Czy to już była zazdrość?
Prawdopodobnie, bo jakoś mocniej przycisnęła go do siebie i pocałowała wcale nie tak delikatnie, niech mu będzie, że to dlatego, że zaczął wspominać o ICH domu. W końcu nie dlatego, że ta dziewczyna jak zmora wisiała nad nimi, nawet w łóżku i po dobrym seksie, który aż prosił się o powtórkę.
- Ja po prostu byłam tym zmęczona - przyznała zgodnie z prawdą. - Tym szarpaniem się z byłym, Dillonem i tym, że nagle przeze mnie musiałeś się rozwieść. To wszystko było cholernie pogmatwane - westchnęła i chyba wtedy uderzyło ją, że po raz pierwszy mówi o tym w czasie przeszłym, co sprawiło, że wreszcie uśmiechnęła się do niego najpiękniej jak potrafiła.
- Wiem, że wiesz i podle to wykorzystujesz, Flann - i nachyliła się, by pocałować go w obojczyk, a potem dosłownie zamarła, gdy zdecydował się z nią podzielić tym kawałkiem przeszłości. Spodziewanej przez nią, a mimo to uderzającej w nią całą mocą, bo nagle z dziewczyny, która ma się za wyjątkową stała się jedną z dwóch… wielu. Nie wiedziała, co jednak uderza ją bardziej- to, że miało to miejsce czy fakt, że mężczyzna wspominał o tym tak zimno jakby nie działo się nic dziwnego. Westchnęła i wreszcie ignorując jego dłonie na pośladkach ( nie teraz, później) usiadła w łóżku i spojrzała na niego uważnie. Mogła zacząć krzyczeć, wyżywać się całą swoją zazdrością na nim i szukać pretekstu do największej awantury, ale musiała opanować emocje, bo w końcu był z nią szczery, a ona nie miała prawa, by oceniać jego przeszłość.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś - zaczęła więc i przyjrzała mu się uważnie. - Nie wiem czy to zabrzmi racjonalnie, ale widziałam to po was. Jesteście w dość zażyłych stosunkach - zauważyła i bardzo pragnęła, by nie brzmiało to oskarżycielsko, bo to nie była jej intencja. - Czy wtedy… Dlaczego wtedy nie odszedłeś od żony i jak możesz być tak pewny mówiąc, że ona cię nie kocha, zwłaszcza po tym? - pytań mnożyły się jak szarańcza i miała wrażenie, że to jakieś pieprzone domino, bo za każdym, kolejnym pojawiały się następne, a ona sama nie mogła tego wszystkiego ogarnąć tak na zimno jak on. Może dlatego, że dopiero debiutowała w świecie, w którym dla Flanna liczyła się kiedyś inna kobieta.
Może i istniała początkowo jego żona, ale ślepy by zauważył, że tam wszystko już było martwe, a tutaj… Potrzebowała odpowiedzi, by znowu być spokojną i przytulać się do niego wiedząc, że jest tylko jej. Czy tak wygląda zazdrość, gdy się kocha bez pamięci?
Musiała przyznać, że już nienawidziła tego uczucia i wszystkich jego konsekwencji.
- I przepraszam, że tak pytam, ale chcę zrozumieć - dodała z naciskiem, bo jeśli nie będzie w stanie tego pojąć, to zdecydowanie będzie trudno jej zaakceptować rolę Julii w jego życiu, a zdążyła zauważyć, że łączą ich też relacje biznesowe. Tych również kompletnie nie ogarniała, ale zdecydowanie to był temat na inne popołudnie, ten romans ją zupełnie wybił z rytmu i postawił w roli niepewnej dziewczynki.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
Nie urodził się przecież wczoraj i powinien bardziej liczyć się z tym, że gdzieś tam na świecie są ludzie, którzy wchodzą z tobą w n o r m a l n e relacje i gdzie potem zaangażowanie w tą relację wymaga właśnie takich poważnych rozmów jak ta, którą właśnie zaczęli odbywać. Choć pewnie zamiast mądrować się w myślach na ten temat, powinien zacząć trząść solidnie portkami, bowiem temat jego związku vel romansu vel przyjaźni z Julią był jednak stąpaniem po cienkim lodzie i mógł być nawet bardziej niż pewien, że większość kobiet mając na orbicie swojego faceta taką dziewczynę jak panna Crane, najchętniej wystawiłoby ją za drzwi jego życia z dodatkowym biletem w jedną stronę. Niech zniknie i nigdy więcej nie wraca byłoby pewnie najbezpieczniejszą opcją, choć sam Flann wcale owego zniknięcia Julii w ogóle nie brał pod uwagę jako realny plan.
- Owszem, jak sama właśnie zauważyłaś przyjaźnię - odpowiedział możliwie najbardziej spokojnym tonem i do kompletu pokiwał głową twierdząco, jakby jego słowa wymagały dodatkowego, niewerbalnego potwierdzenia. - A kwestia tego czy Julia wygląda tak czy inaczej nie ma na to żadnego wpływu, możesz być spokojna - dodał w ramach uzupełnienia swojej poprzedniej wypowiedzi i przez chwilę zagapił się prosto w jej oczy, spojrzeniem pewnym i mocnym. W pierwotnej wersji miał jeszcze dodać, że przecież otacza się również jeszcze masą innych dziewcząt, które jak owy milion dolarów wyglądają, ale jakiś zestaw szarych komórek odpowiedzialny za instynkt samozachowawczy najwyraźniej podpowiedział mu, by dla własnego bezpieczeństwa tego nie robił. Szczęśliwie wszystko wskazywało na to, że i sama Desi postanowiła zmienić plany, bo właśnie zaczynała go całować, a on po prostu nie umiał być jej w tym temacie dłużny, więc odwzajemniał ten pocałunek najlepiej jak umiał i najdłużej jak to było możliwe. Flann jednak był t y l k o sobą, kiedy miał okazję do słodzenia po prostu to robił. Oderwał się od jej miękkich warg na tylko troszeczkę i przesunął swoje usta bliżej jej ucha, by skomplementować ją szeptem: - Zresztą, czymże jest milion kiedy ty wyglądasz jak wszystkie zasoby tego świata - banał i klisza? Owszem, mocno banał i klisza, ale znał już (a przynajmniej tak śmiało zakładał) Desiree na tyle, by wiedzieć że na coś takiego się uśmiechnie i zaśmieje, ale i tak doceni ten niespecjalnie wyszukany komplement. Postanowił jednak - pewnie po prostu w imię jakieś bezpiecznej zachowawczości już nie dodawać niczego więcej, a po prostu skupić się na i c h momencie, na tym że w końcu ona była tutaj obok, fizycznie i namacalnie, a on mógł się tym wręcz bezkarnie cieszyć.
Słysząc jednak to, o czym mówiła dalej, trochę - choć dosłownie minimalnie - się oburzył:
- Hej, hej, hej. Po pierwsze, nie musiałem a chciałem. Chciałem z tobą być, a nie musiałem, tak samo więc chciałem się rozwieść a nie musiałem - i jak tak sobie leżeli, przekręcił się trochę by ułożyć na boku. Ujął jej podbródek w dłoń i delikatnie uniósł do góry, tak by teraz to ona mogła swobodnie patrzeć mu w oczy, po czym jednak skupił się na tym by przelotnie i delikatnie ją pocałować. - I chciałbym, żebyś wiedziała że to wszystko już może być za nami. Że mamy w końcu nasze tu i teraz - uśmiechnął się ciepło i szeroko. Drogi Boże, przecież on tak bardzo pragnął tej chwili, że teraz miał wręcz ochotę zerwać się z tego łóżka i oznajmić swoje szczęście całemu światu. Z drugiej jednak strony tak mocno za nią tęsknił, tak mocno mu jej brakowało że chyba nie był w stanie się nawet od niej oderwać.
Choć bywały, jak teraz, momenty że miał ochotę schować głowę w piasek i udawać, że wcale go tu nie ma. Rohrbach bowiem nigdy człowiekiem specjalnie wylewnym nie był, większość swoich uczuć, emocji i historii trzymał gdzieś głęboko w sobie, zachowanych wyłącznie dla siebie. Nagle jednak wręcz uderzyło go to, że aby ich związek z Desi mógł normalnie funkcjonować, on musi zacząć umieć grać w otwarte karty.
- Wiesz, że nigdy nie zastanawiałem się nad tym? Mam wrażenie, że to od samego początku tak wyglądało, mówię o tej zażyłości. My zawsze byliśmy blisko, z czasem po prostu... U Julii wydarzyło się dużo, ona znikała, ja znikałem, ona ma swoje życie, ja swoje i gdzieś się to rozjechało... źle to brzmi, trochę jakbyśmy urwali kontakt i zaczęli się nienawidzić. W każdym razie to naturalnie doszło do momentu w którym jesteśmy teraz. Przyjaźnimy się i to nie potrzebuje się karmić więcej żadną cielesnością - urwał, by słuchać dalej tego co właśnie mówiła Desiree. I sam właśnie złapał się na tym, że właściwie nie wie jaka odpowiedź byłaby tą prawdziwą. - Boję się, że po tym co powiem zaczniesz mnie inaczej traktować, ale innej odpowiedzi na to pytanie nie ma. Nie odszedłem od żony, bo po prostu tego nie potrzebowałem, Julia też tego nie potrzebowała, zresztą ona też wtedy miała męża, i to w ten sposób działało. Czemu? Pewnie zabrzmi jak ostateczny wręcz banał, ale ja po prostu ją znam i to wiem. Zresztą, Julia nie jest też typem ugrzecznionej panienki, która stałaby sobie w tylnym rzędzie i pozwalała człowiekowi którego kocha robić co chce. To raczej typ gotowy dla takiej osoby spalić świat. Stąd wiem - pokiwał głową po raz kolejny. - Nie masz za co przepraszać, możesz pytać o co tylko chcesz - cmoknął ją delikatnie w skroń.
I pewnie to było maksymalnie zuchwałe, w końcu rozpoczęli całkiem poważną rozmowę, ale on sam w końcu był tylko mężczyzną, a obok niego - przy nim! - leżała przepiękna, całkiem naga kobieta o ciele istnej bogini. Na dodatek j e g o kobieta, oficjalnie i po kres tylko i wyłącznie jego. Przesunął więc swoją dłoń, która do tej pory znajdowała się nisko na jej lędźwiach (tak właściwie na tyłku, ale próbował być dżentelmenem) do przodu, palcami przesuwając po jej talii, potem brzuchu, nieśmiało kierując się w stronę jej pełnych piersi, za którymi również przecież tak cholernie tęsknił.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Tak naprawdę nigdy nie była w tak bardzo poważnej i prawdziwej relacji, by umieć się zachować odpowiednio. Pewnie po drodze spaliła wszystkie mosty wykazując mu nieumiejętnie jak bardzo jest zazdrosna o rzeczoną pannę Crane, ale nie potrafiła inaczej. Już od wesela dziewczyna spędzała jej sen z powiek swoją niedorzeczną wręcz zażyłością z jej chłopakiem i tylko jakieś pozory przyzwoitości (jak obecność żony rzeczonego chłopaka) sprawiały, że była w stanie opanować swoje emocje. Najwyraźniej jednak to samo nie miało zastosowania, gdy leżała już naga w ramionach Flanna i momentami miała ochotę zamurować drzwi wejściowe, by nie widywał się z tą śliczną brunetką. Z tego też powodu musiała poznać prawdę, by jak lekarz wydać odpowiednią diagnozę i zalecić jakąś terapię (najbardziej optowała za izolacją, ale wątpiła czy pacjent wyrazi zgodę).
- Och, nie ma wpływu - wyrwało się jej, ale w tym wypadku czuła się trochę tak jakby właśnie malarz sprzedawał jej bajkę, którą zwykło się opowiadać naiwnym dziewczynkom. - Kochanie, jesteś niemożliwym wzrokowcem i estetą. Nie wściskaj mi kitu, że to nie ma znaczenia, że ona jest ładna czy atrakcyjna. To tak nie działa, że traktujesz ją nagle jak siostrę - wytłumaczyła mu swoje obawy, choć zdecydowanie powinna poprzestać na pocałunkach, które w jego wykonaniu były coraz bardziej zachłanne i sugerowały, że temat Julii mogą pogrzebać teraz, natychmiast i zająć się raczej świętowaniem ich razem, po raz pierwszy w tej sypialni, która jeszcze pachniała świeżą farbą, a łóżko zgodnie z jej życzeniem znajdowało się naprzeciwko okna z przepięknym widokiem.
Może właśnie o takich krajobrazach powinni podebatować albo powinna mu pozwolić na to, by dalej szeptał jej do ucha jak bardzo jest śliczna i wyjątkowa dla niego?
Zgodnie z jego przewidywaniami zachichotała cicho i delikatnie pacnęła go w ramię kręcąc głową z rozbawieniem.
- Dobrze, że jednak malujesz, a nie piszesz, wiesz? - ale mimo tej swoistej przygany spojrzała na niego jakoś przychylniej wciąż będąc kobietą, która jest łasa na komplementy, zwłaszcza te połączone z jego intensywnym spojrzeniem, przesuwającym się leniwie po odkrytym całkowicie ciele. Przy nim mogła być absolutnie bezwstydna i gdy przesunął się na bok i spojrzał jej prosto w oczy, wcale nieprzypadkowo splotła swoje nogi z jego, by znaleźć się jeszcze bliżej.
Nic jednak nie równało się temu wzrokowi, z którym patrzyła na niego i palcami, które tak zachłannie przesuwała po jego twarzy, zupełnie jakby to ona miała go malować w tej pozie. Był dla niej absurdalnie wręcz doskonały i wątpiła czy kiedykolwiek przestanie czuć się tak wielką szczęściarą tylko dlatego, że chciał, co oczywiście nie omieszkał jej wyjaśnić.
- Cieszę się, że zrobiłeś. Wiem, że mówiłam, że mogłam zaczekać, ale nie umiałam znieść myśli, że dotyka i ma cię ktoś inny - przyznała cicho i tym razem ona nie była w stanie oderwać się od jego warg, zwłaszcza gdy tak pięknie podkreślał, że teraz są już tylko oni i Desiree ufała mu jak nikomu, więc po raz pierwszy od dawna się nie bała, a i on uśmiechał się najpiękniej. - Jesteś szczęśliwy? Bo ja bardzo - przyznała więc i była już o krok od rzucenia tematu Julii, bo przecież do tej krainy ich wzajemnej relacji nie miała żadnego dostępu. Byli w niej tylko oni i na wyłączność.
Wiedziała jednak- pieprzona, kobieca intuicja- że sprawa ta jednak nie da jej spokoju, więc musiała drążyć dalej i zdecydowanie robiła to na własną odpowiedzialność, bo wiedziała, że niekoniecznie może jej przypaść do gustu to, o czym Flann zamierzał jej powiedzieć.
Nie miał jednak racji z tym, że mogłaby po tym wszystkim zmienić do niego stosunek. To nadal była przeszłość i podejrzewała, że sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby wtedy się znali, więc nie zamierzała teraz obwiniać go za to wszystko, co działo się przed magicznym przed.
- Nie chcę wyjść na hipokrytkę, ale romansowała z tobą dla zabawy? Nudziła się w małżeństwie? - to dla niej, Desiree było zupełnie niepojęte, bo wprawdzie sama była na bakier z moralnością, ale to wydawało się jej mocno zaburzone. Być może nawet nieetyczne, jeśli dalej łączyły ich stosunki służbowe, ale tutaj sama była równie winna, bo James też był niegdyś jej przełożonym. - I mówisz o tym właśnie tak jakby się rozpadło i to zamieniło się w obojętność, a ty nadal z nią rozmawiasz, organizujesz jej wystawę i zwierzasz się jej, a nie zwierzasz się kompletnie nikomu, nawet mnie - i to chyba bolało ją najbardziej i właśnie do takich wniosków doszła, gdy wreszcie zakończyła swoją wypowiedź. Chciałaby, żeby jej zaufał na całego, ale zdawała sobie sprawę, że do pewnych kwestii w jego życiu nie będzie mieć tak dostępu jak Julia. Nie malowała, nie była jedną z nich i w tym momencie czuła się po części jak zwykła idiotka, choć przecież skończyła studia medyczne i codziennie stawała do walki z rakiem. Te wszystkie ponure myśli jednak odpłynęły, gdy jego dłoń pewnie powędrowała na jej pierś.
- Flann… - ale to nie był wcale stanowczy sprzeciw, raczej sugestia, by zsunął swoje usta niżej. Niezależnie od tego jak bardzo czuła się niepewnie, wiedziała doskonale, że to on jest lekarstwem i jak dziecko we mgle wypatrywała momentu, w którym rozbije jej wszystkie wątpliwości i przypomni jej, że nie ma nikogo poza nimi.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Mało brakowało a sam parsknąłby delikatnie śmiechem, słysząc jak próbuje go przedrzeźniać.
- Panno Riseborough, nabijanie się ze starszych jest niegrzeczne - pokiwał głową z mocno udawaną dezaprobatą i szerokim uśmiechem do kompletu. Cholernie mu zależało na tym, by zamiast nabijać sobie głowę kolejnymi problemami - które na dodatek nie istniały, jak śmiało zakładał sam Flann - Desiree zacznie w końcu cieszyć się po prostu ich wspólnym, nowym życiem. Mimo wszystko nie zamierzał jej zbywać czy udawać, że takiego tematu w ogóle nie ma, więc grzecznie słuchał, i jeszcze grzeczniej odpowiadał.
- Dobrze, masz rację - westchnął trochę. - Kilka lat wstecz, to jak Julia wygląda było jednym z aspektów, dla jakich nawiązałem z nią jakąkolwiek relację. Ale teraz to nie działa wcale tak, że miałbym lubić ją bardziej za to, że ma ładną buzię. Jest cholernie utalentowana a w relacji człowiek - człowiek oddana i zaangażowana. Po prostu wiesz, że cię nie zawiedzie. I z biegiem czasu to to stało się ważniejsze niż to, że można jej osobę uznać za atrakcyjną - tłumaczył spokojnie. Próbował obchodzić się z tym tematem możliwie najbardziej delikatnie, w końcu rozmawiali o kobiecie, z którą miał wieloletni romans (co by nie powiedzieć: prawie regularny związek) i która w jego życiu nadal dzierżyła dość szczególne miejsce, a Desi - na tyle na ile zdążył już poznać, a śmiało zakładał że świetnie - była w związku dość hm... terytorialna i mocno chciała zagarniać go tylko dla siebie. I nie, żeby on na tą wyłączność przystać nie chciał, przecież działało to w obie strony - samą myśl, że znowu musiałby się nią z kimś dzielić doprowadzałoby go do białej gorączki.
Cmoknął ją lekko na ten odwrócony komplement.
- Jeszcze będziesz chciała, żebym coś dla ciebie napisał - wiedział przecież, że żadnym literatem nigdy nie będzie, ale mimo to liczył że chociaż jego ukochana kobieta będzie na ten temat zapatrywać się lepiej. - I hej - obrócił sobie jej śliczną główkę tak, żeby patrzyła na niego i zawiesił ich na kilka dłuższych sekund w takim położeniu. - Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko - zapewnił ją szczerze, po czym przysunął się do niej jeszcze bliżej i zaczął ją całować. Na początku powoli i niespiesznie, zmysłowo, tak jakby na właśnie takie pocałunki czekał przez okres jej nieobecności w jego życiu. Z każdym ruchem warg zaczynał być bardziej zaangażowany i namiętny, opamiętał się wręcz w ostatniej chwili, bo gdyby nie to, właśnie zabrałby się do dobierania do niej kolejny raz. Czy był szczęśliwy? Flann był dzięki Desiree wręcz chodzącą definicją szczęścia.
Odsunął się od niej lekko, by wysłuchać kolejnego pytania i chyba szybko pożałował przerwania czułości - przy innym obrocie sytuacji, właśnie pewnie by w nią wchodził - bo szybko wrócił niespecjalnie wygodny mu temat romansu z Julią.
- Wiesz, nie czuję się odpowiednią osobą do opowiadania o motywach Julii w nawiązywaniu romansu - bo szczerze mówiąc, czy sam do końca je znał? A może inaczej - czy tak naprawdę kiedykolwiek poznał je tak całkiem serio? - Nie wierzysz, że po romansie, związku, czy jakiekolwiek innej relacji gdzie był seks, może być coś innego niż obojętność niż nienawiść? - pozwolił sobie odpowiedzieć pytaniem na pytanie, bo było to po prostu łatwiejsze. Nie do końca sam rozumiał mechanizm działania tego, jak udało im się tak bezproblemowo przejść od tak intensywnej seksualnie relacji do takiej, gdzie tej cielesności nie było prawie wcale, ale jeśli tylko Desi się uprze i nadal będzie nalegać, spróbuje rozłożyć przed nią to skomplikowane równanie z emocjonalnej matematyki niczym najbardziej wybitny profesor.
Którym w końcu bywał, prawda?
- Tak? - zapytał w odpowiedzi na swoje imię, które mu właśnie wymruczała.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
ODPOWIEDZ