fotogtaf — jeżdżący po świecie
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
have you ever had that feeling that you'd like to go to a whole different place and become a whole different self?
2

Wszystko o czym myślał wracając tego dnia do domu, to że chciałby po prostu położyć się spać. Nie liczył już od ilu godzin był na nogach przez przedłużające się zlecenie i jakąś paskudną bezsenność, która go męczyła poprzedniej nocy, także poprzedzonej intensywnym dniem, ale wiedział jedno, a mianowicie, że przy życiu trzymała go obecnie tylko kawa i wypity energetyk, które w takich ilościach spożywać nie powinien z całą pewnością. Wydawać się mogło, że w małym, dla niektórych położonym niemalże na końcu świata miasteczku nie mogło dziać się wiele, ale nic bardziej mylnego; tego dnia miał wyjątkowo wymagające zlecenie i zeszło mu znacznie dłużej, niż zazwyczaj. Jadąc pomału na osiedle, oczami wyobraźni brał już prysznic i z kubkiem kawy zaszywał się na kanapie, w jej objęciach, w których zaraz przez przypadek by zasnął, zanim jeszcze odcinek serialu, który by odpalili, rozkręciłby się na dobre. Nie był nawet głodny, tylko po prostu zmęczony i miał zamiar już za moment zaproponować, by tak spędzili resztę wieczoru. Po prostu razem, na kanapie.

Nie spodziewał się wielkiego powitania, kiedy wracał tak bardzo spóźniony, ale cichy i jakby pusty dom zaskoczył go. Czy aż tak ją zdenerwował powrotem do domu po czasie? Poczuł ukłucie stresu, które tylko nasiliło się wraz z przypomnieniem sobie, że tego wieczoru mieli spędzić czas razem, wspólnie przygotowując kolację. Było mu głupio, ale wiedział, że to uczucie niczego nie zmieni — nie naprawi magicznie wieczoru, który za jego sprawą nie wypadł zgodnie z planem.

Jesteś? — zawołał, choć miał wrażenie, że mówi w pustkę. Czuł, co miało nadejść i choć zawinił, naprawdę nie chciał tego przechodzić. Wiedział, że będą lepsze i gorsze dni, ale nie spodziewał się, że zmiana będzie tak diametralna, tak drastyczna. Sądził, że po prostu... zwolnią. Zaszyją się w swojej codzienności, zatopią w rutynie, która nie będzie nieprzyjemna ani drażniąca. Sądził, że ich uśmiechy będą tak samo szerokie, a dotyk ciała drugiego tak samo ekscytujący, tylko może bardziej codzienny, ale jeszcze nie prozaiczny. Nie podejrzewał jednak, że nie będzie miejsca na żaden uśmiech i żaden dotyk, że staną się niemożliwe do przekradnięcia i wplecenia między kłótnie i ciche dni. Czuł teraz, że cały ciężar tego co się stało spoczywa na jego barkach. I był gotów to unieść, tak jak zawsze, odejść ze spuszczonym ogonem, ale... poczuł jakiś dziwny, rozdzierający żal w środku i większy, niż zazwyczaj. Nadszedł wcześniej, niż powinien; zazwyczaj nachodził go w nocy, kiedy leżeli odwróceni do siebie plecami na dwóch przeciwnych krańcach łóżka i obejmował go mocno, nie w taki sposób, jak powinna obejmować go ona, a wręcz dusząc w swoim uścisku. Żal, który powoli przelewał czarę goryczy.

bowie steinbeck
powitalny kokos
nick autora