game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
5.

Naima postanowiła być skończoną frajerką i nie powiedzieć nic Freyi o tym, że jakiś typ napastował ją w sklepie, a już tym bardziej o tym, że bolała ją ręką i pani doktor, która w sklepie ją uratowała, stwierdziła, że ta ręka to powinna koniecznie zostać obejrzana. Dopóki się nie upewni, że wszystko jest w porządku, nie chciała niczym martwić swojej żony. Ta i tak miała już sporo na głowie. Nie było sensu dokładać rzeczy, z którymi Naima była w stanie poradzić sobie sama. A nawet Zoey jej ostatnio powiedziała, że przecież nie jest upośledzona i nie jest też osobą wymagającą specjalnej opieki, więc może sobie pozałatwiać takie rzeczy sama.
Najgorszy w tym wszystkim, wbrew pozorom, był dojazd do Cairns. Obczaiła sobie autobusy międzymiastowe, wiedziała już, że bez problemu mogłaby sobie pozwolić na taksówkę spod domu do szpitala do Cairns, ale postanowiła spróbować innej opcji. O podwózkę poprosiła Selene, która i tak codziennie do tego Cairns jeździła, więc jak raz weźmie pasażera na gapę to nic się nie stanie. Naima nawet wymyśliła walidną wymówkę, że chce sobie pochodzić po sklepach. Wiedziała, że Selene zaraz wypaplałaby swojej siostrze, że wiozła jej żonę do szpitala. Tym Kretenką to nie można ufać. Przebiegłe kreatury. Ale Naima też była sprytna. Nie zapisała się na wizytę do Margo od razu. Nie wysłała jej smsa ze swoimi danymi. Musiała najpierw sprawdzić czy rzeczywiście ma do czynienia z kimś kto jest prawdziwym lekarzem. Tym razem również skorzystała ze znajomości. Ale ludzi, którym ufała bardziej niż siostrze swojej żony. Skontaktowała się ze swoim przyjacielem, Jamesem, który miał brata lekarza, który w tym przypadku byłby najlepszym źródłem informacji. Potwierdziłby czy jest tutaj doktor o takim imieniu i nazwisku i jemu Naima mogłaby na spokojnie uwierzyć. No może nie jemu bezpośrednio, ale Jamesowi, który przekazywałby jej informacje. No i w sumie w półtora dnia poznała prawdę i rzeczywiście podesłała Margo swoje dane. Jeszcze raz podziękowała jej za pomoc i odnosiła wrażenie, że będzie za tą pomoc dziękować długo. Pewnie do końca swojego życia. Albo do momentu jak znowu wpadnie w nałóg, znowu będzie miała wypadek i znowu straci pamięć. Nie, żeby to zaplanowała. Po prostu na chwilę obecna spodziewała się wszystkiego po sobie i swoim życiu.
Selene rzeczywiście podwiozła ją pod galerie handlową i Naima poszła sobie nawet na jakąś kawę. Miała trochę czasu do swojej wizyty, a nie chciała siedzieć w poczekalni. Obawiała się wszystkich rozmów, które być może musiałaby odbyć z innymi osobami czekającymi na wizytę. W końcu jednak do szpitala dotarła, miła pani pokierowała ją w odpowiednie miejsce i Naima sobie siedziała i czekała. Wyjęła nawet książkę, "Frankenstein" Mary Shelley i zaczęła czytać. Dzięki temu miała pewność, że nikt jej nie zagada. Poczytała kilka stron, a kiedy w końcu nadeszła jej pora to z przyjemnością książkę zamknęła i weszła do gabinetu.
-Hej. - Przywitała się chowając książkę do plecaka, a po chwili zamykając za sobą drzwi. -Dziękuję jeszcze raz, że znalazłaś dla mnie czas. I to tak szybko. I, że w ogóle coś zauważyłaś. To też było fajne. No i jeszcze raz za ten market. - Obiecała sobie, że nie będzie już ratować za wybawienie w sklepie, ale niestety, podziękowania same cisnęły się na usta. Poza tym dużo gadała, bo była zestresowana. W momencie, w którym przekroczyła próg gabinetu, wiedziała, że Margo prawdopodobnie już zajrzała w jej kartę i wiedziała o niej wszystko co powinna wiedzieć. Że była alkoholiczką i że jechała po alkoholu, że cierpi na utratę pamięci i że jej problemy z ręką, były tylko i wyłącznie jej winą. -Zaglądałaś może do karty? - Zapytała, bo lepiej mieć to za sobą, a Margo jako lekarz pewnie musiała wiedzieć czego się spodziewać.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Wiele spraw zakłócało porządek w głowie Margarity, ale kiedy była w pracy starała się skupiać tylko na pacjentach. Korzystała z drobnych przerw pomiędzy nimi aby myślami wrócić do córki, z którą ostatnio nie pozwalano jej rozmawiać. Zastanawiała się, jak długo będzie w stanie o to walczyć, skoro oficjalnie matką nie była. Nie na papierze dzięki wpływowi byłej żony zapewniającej, że kiedyś to załatwią. Wspomniany dzień nie nadszedł. Zamiast tego był rozwód i całkowite odcięcie jej od osóbki, którą wychowywała przez osiem lat. To okrutne, a jednak zdaniem Flądry (ex żony) właściwe, bo ani fizyczne ani prawnie Margo nie była matką Amelii. Koniec i kropka.
To nie przeszkadzało Bertinelli w przywołaniu uśmiechu na usta, kiedy w drzwiach pojawiła się kolejna pacjentka. Kobieta, którą poznała w sklepie okazała się mieć za sobą trudny czas rekonwalescencji powypadkowej.
- Salve – rzuciła na powitanie. – Siadaj proszę. – Wskazała krzesło i odkliknęła w systemie nową wizytę pacjentki. Raz jeszcze przeczytała imię i nazwisko kobiety, której dane już dawno poznała, a jednak chciała upewnić się, że nie wkradł się błąd i dopiero po tym spojrzała na Naime. – Zaglądałam. – Nie będzie kłamać. Sądziła też, że kobieta znała odpowiedź, ale może miała nadzieję na inny przebieg zdarzeń. Bertinelli cierpliwie starała się napotkać drugie spojrzenie, ale nic z tego. – Nie było w niej jednak informacji o tym, jak wspaniale umiesz dziękować – I jak wiele razy to robiła (dosłownie przed paroma chwilami). – ani jak się dzisiaj czujesz. – Uśmiechnęła się ciepło dając Naimie do zrozumienia, że nie spotkały się tutaj aby kogoś linczować, oceniać albo dyskutować o tym, kto w czym zawinił i że alkoholizm był zły. Yarrow przyszła tu w konkretnym celu – z ręką – a nie żeby znów zmagać się z poprzednią traumą. – Jak się dzisiaj czujesz? – powtórzyła pytanie, po którym dodała. – Masz płytkę ze zdjęciami? – Wcześniej zleciła konkretne RTG bolącej ręki i liczyła, że Naima o nich nie zapomniała (ha!). – Możesz na mnie spojrzeć – zapewniła, bo wciąż miała wrażenie, że kobieta ze wstydu unika wymiany spojrzeć. – Pani Yarrow – Od początku mówiły do siebie na „ty”, więc liczyła, że spokojne przywołanie kobiety na „pani” zmusi ją do uniesienia wzroku (choćby to miało być zaskoczenie). – Jak na trzydziestosześciolatkę bardzo dobrze pani wygląda. – Zażartowała jakoby powodem wstydu było poznanie daty urodzenia pacjentki. Uśmiechnęła się szerzej podkreślając luźny ton wypowiedzi. – Wręcz wspaniale. Bellissimo. – Kontynuowała, żeby Naima wczuła się w nieco luźniejszy klimat. Nie ważne, co było w karcie ani co czekało ją za parę chwil. Niech chociaż na jeden krótki moment się uśmiechnie, co nie było trudne w otoczeniu mając Margo, której pozytywna, dobra i ciepła energia wręcz sama z siebie sprawiała, że człowiekowi robiło się dobrze.
Po tej krótkiej przerwie od pracy, podczas której cały czas patrzyła na pacjentkę, podniosła z biurka podarowaną wcześniej płytkę i wsunęła ją do laptopa. Teraz mogła skupić się na ręce oraz zdjęciach, które musiała dokładnie przeanalizować.
- Czy tamten facet ze sklepu znów cię molestare.. – Jak to było w ich języku? Ah tak: - ..nękał? – Zamierzała nieco zagadać Naime w międzyczasie oglądając zdjęcia.

naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Była pod lekkim wrażeniem tego, że nawet nie pamiętając swoich poprzednich doświadczeń, wizyta u lekarza tak czy siak była stresująca. Widocznie to nigdy nie miało znaczenia. Nawet to, że Naima wiedziała do kogo idzie. Do kobiety, która była miła. A przynajmniej była na tyle miła, żeby ją ocalić w sklepie i jeszcze przed sklepem zdiagnozować. Może jednak w gabinecie już nie była taka miła? Naima miała jednak nadzieję, że była. Nie chciałaby później mieć do siebie żalu o to, że dała się namówić na wizytę u lekarza, który będzie ją tyrał. Bywała u takich. Czuła, że bywała.
Podziękowała jeszcze za to, że mogła sobie usiąść i rzeczywiście zajęła miejsce na krześle. Tym razem podziękowanie było dosyć ciche i bardziej wymamrotane pod nosem, bo czuła, że w pewnym momencie mogłaby zostać irytująca. Z drugiej jednak strony, mama zawsze jej powtarzała (i robiła to nawet po wypadku Naimy), że trzeba być zawsze uprzejmym. Trzeba doceniać innych uprzejmość i trzeba za nią dziękować. Słysząc takie słowa Naima zastanawiała się czy w poprzednim życiu była jakaś niemiła i teraz mama próbowała ją naprowadzić na właściwą ścieżkę? Nie wiadomo. –Okej. To przynajmniej nie muszę niczego wyjaśniać. – Uśmiechnęła się słabo. Może gdyby sama powiedziała te rzeczy Margo to widziałaby jej reakcję i widziałaby co o niej myślała. Teraz nie wypadało o to zapytać. Poza tym, nie miało to specjalnie jakiegoś znaczenia.
Niespodziewanie, nawet dla samej siebie parsknęła śmiechem. –Ewidentnie osoba wypełniająca kartę nie zasłużyła sobie na moje podziękowania. – Nie miała zielonego pojęcia, kto kartę wypełniał. –Wpisują tam też charakter człowieka? – Dopytała bardziej w żarcie, aczkolwiek domyślała się, że kiedy ludzie bywali agresywni, albo nieposłuszni to taka informacja w karcie się znajdowała. W sumie może w jej karcie też była. Nie wiedziała jaka była po alkoholu, bo Freya i mama unikały tego tematu, ale niestety Naima była paskudna jak się napiła. Więc dobrze dla niej, że już nie piła.
-Dobrze. Trochę się stresuję ręką, ale poza tym to dobrze. – Przed diagnozą Margo niespecjalnie przejmowała się bólem ręki czy drętwieniem dwóch palców. Zakładała, że to normalne. Tym bardziej, że ręce się oberwało, a dodatkowo miała uraz głowy. –Tak. – Potwierdziła i zaczęła grzebać w plecaku w celu odnalezienia płytki. –A ty jak się czujesz? – Zapytała w międzyczasie, bo była uprzejma. –Chyba, że nie mogę o to pytać, bo to oficjalna wizyta? – Przerwała poszukiwanie płyty i spojrzała na Margo, żeby sprawdzić czy nie przesadziła z tym pytaniem. I ze zwracaniem się do niej na „ty”. Podała jej płytkę, którą w końcu znalazła. Była cały czas na wierzchu, ale stres i nerwy robiły swoje.
-Dziękuję. – Powiedziała kładąc sobie dłonie na policzku próbując w ten sposób powstrzymać rumieniec i uśmiech na twarzy. Każdy chciałby usłyszeć taki komplement. Dla niej dodatkowym szokiem było dowiedzenie się ile tak naprawdę ma lat. Wcześniej o tym nie myślała w sumie, bo były inne rzeczy na głowie. –Ty również. Pani również! – Skoro nazwała ją Panią Yarrow, to może jednak przeszły na poważniejszy wydźwięk rozmowy. –Pani doktor również! – Przypomniało jej się, że doktorzy lubią jak się ludzie do nich zwracają tytułem. –Chociaż nie wiem ile ma pani doktor lat. Ale to nie ma znaczenia. Wygląda pani świetnie. I właściwie to przypomina mi pani kogoś, ale mam to gdzieś na końcu głowy i nie mogę sobie przypomnieć kogo. – Popukała się w skroń co najmniej jakby to miało striggerować jej mózg do myślenia. W sumie chciałaby, żeby to tak działało. Niestety nic się nie wydarzyło, więc musiała tkwić w tej niewiedzy. –Dam znać jak mi się przypomni. – Dodała, bo skoro Margo widziała jej kartę to z pewnością wiedziała o utracie pamięci i o tym, że Naima jest na etapie próbowania przypominania sobie czegokolwiek.
-Nie. Nie widziałam go od tamtego czasu. Mam nadzieję, że nie był lokalny. – Wolałaby w sumie na niego już nigdy nie wpaść. I tak już jeździła do innego sklepu w razie, gdyby jednak był stałym bywalcem tam.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Słysząc pytanie Naimy o samopoczucie uśmiechnęła się pod nosem. Mogłaby odpowiedzieć, ale nie zrobiła tego, bo jak słusznie zauważono były w gabinecie lekarskim a nie na kawie albo drinku.
- Możesz – Yarrow mogła pytać o cokolwiek tylko chciała. Czy uzyska odpowiedź, to już inna kwestia. – ale teraz skupmy się na tobie. – Chciała aby kobieta wiedziała, że brak odpowiedzi nie oznaczał całkowitego zbycia. Jednak będąc tutaj powinny całą uwagę poświęcić Naime i jej zdrowiu. Szczerze powiedziawszy Margo była odrobinę ciekawa, jak się żyło z amnezją. Nie życzyła tego nikomu, ale była lekarzem i każdy nietypowy przypadek ją interesował a trzeba przyznać, że jako chirurg urazowy nie miała z nimi zbyt często do czynienia. Zdarzało jej się leczyć osoby po ciężkim wypadku, ale nie zajmowała się kwestią neurologiczną i nigdy tak naprawdę nie przebywała zbyt długo z ów osobą. Robiła swoje a resztą zajmowali się inni specjaliści.
- Mam nadzieję, że to ktoś, kogo pani lubiła. – Wiedziała, że teraz Naima nie będzie w stanie tego stwierdzić. Możliwe, że mówiła o jakiejś piosenkarce albo aktorce (bo tych najczęściej się widziało) albo jakiejś kobiecie, z którą pracowała a jaka była bardzo podobna do Bertinelli. Innej opcji nie brała pod uwagę, bo niby czemu? Ledwie dwa może trzy miesiące temu przyleciała do Australii, więc niemożliwym było aby Yarrow kiedykolwiek ją widziała (a na pewno nigdy się nie poznały). – I mówmy sobie na „ty”. – Od normalnego pacjenta by tego nie wymagała, ale skoro już zdążyły nieoficjalnie się sobie przedstawić to zbyt narcystycznym byłoby zmuszanie Naimy do mówienia „per doktor”.
Nie śpiesz się – skomentowała kwestię przypominania sobie. – Presja jest wrogiem człowieka. – Presja prowadziła do stresu, zaś ten mieszał w głowie już i tak zagubionej istoty. To musiało być okropne uczucie i kiedy Margo o tym pomyślała to opuściła spojrzenie na dłonie pacjentki. Szukała śladów w formie obrączki będącej potwierdzeniem, że kobieta być może nie była w tym wszystkim sama. Być może, bo kto wie czy nie została porzucona. To jednak nie był temat ani do przemyśleń ani do rozmowy w tej konkretnej chwili.
- To dobrze – odpowiedziała na temat wspomnianego faceta przez cały czas uważnie wpatrując się w zdjęcia na ekranie. Najpierw powoli przyjrzała się każdemu z nich, potem przeskakiwała przed dwa wybrane i znów skupiła się tylko na jednym.
- Wszystko jasne. – Odwróciła ekran tak aby Naima mogła na niego spojrzeć. – Tu widać, że doszło do uszkodzenia kości łódeczkowatej w nadgarstku. Czworoboczna mniejsza też nie wygląda najlepiej. – Końcówką długopisu dokładnie pokazała omawiany obszar. – Na drugim zdjęciu. – Klik. – O tutaj. Widzisz? To reszki okruszonych kości. Te drobinki naciskają na nerw, przez co może dochodzić do odrętwienia, mrowienia i bólu. – Poprawiła monitor i powróciła spojrzeniem na Naime. – Trzeba będzie je usunąć, bo im dłużej tam tkwią tym częściej będziesz doświadczać nieprzyjemnych objawów. – To nie była dobra wiadomość, ale z drugiej strony znaleziono przyczynę dyskomfortu, który z czasem mógłby się pogłębić. To chyba dobrze, co? – Nie ma tego dużo, więc zabieg nie potrwa długo. – Musiała jakoś uspokoić Yarrow, żeby ta nie myślała, że będzie musiała leżeć w szpitalu przez tydzień. – Zazwyczaj w takich przypadkach już następnego dnia wypisuje się pacjenta ze szpitala, ale.. to twoja decyzja czy tego chcesz. Zalecam, ale nie zmuszę, chociaż musisz wiedzieć, że im dłużej zwlekasz tym gorzej będzie z twoją ręką. – Ciężko powiedzieć, ile Naima miała czasu do namysłu. Mogły to być dwa tygodnie, po których nagle się pogorszy albo nawet parę miesięcy. Nie było zasady.

naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Posłusznie skinęła głową. Była nieco skonfundowana, ale nie dała tego po sobie poznać. Niby mogła zadawać pytania, ale nie mogła, bo mieli się skupić na niej. Dobra. Teraz jak to sobie przemyślała to brzmiało to po prostu jak coś co powinno właśnie tak przebiec. Nie byli tutaj na jakieś pogadance między przyjaciółkami, tylko sprawa była dosyć poważna. W grę wchodziła sprawność jej ręki. Potrzebowała tej ręki. A przynajmniej przez następne miesiące, kiedy będzie musiała poruszać się na rowerze. Jak odzyska swoje prawo jazdy to prawdopodobnie będzie miała w dupie to czy ręka jej czasami drętwieje czy nie. Chociaż może jak zrobi się poważniej to przestanie mieć to w dupie, bo nie będzie chciała drugi raz przeżyć wypadku samochodowego. Właściwie to nawet o tym nie myślała, ale co jak ona już nigdy nie będzie mogła wsiąść za kierownicę, bo będzie miała traumę związaną z poprzednim wypadkiem? Co jeśli nigdy nie odzyska pamięci i to jej zablokuje jakiekolwiek cieszenie się z życia, skoro sporej części życia nie będzie pamiętać?
-Dam znać. – Obiecała. –Chyba, że to będzie jednak ktoś kogo nie lubię. To wtedy nie dam znać i zapomnimy o sprawie. – Zaproponowała, bo to było całkiem eleganckie rozwiązanie w razie, gdyby się okazało, że Margo przypominała jej kogoś kto się na przykład nad nią znęcał, albo kogoś kogo najzwyczajniej na świecie nie lubiła. –Jasne. – Zasalutowała przyswajając informację o tym, że nie musi się już stresować doktorowaniem i paniowaniem i może się do niej zwracać po imieniu.
-Wiem, ale jednocześnie jest to frustrujące. I niestety muszę czuć presję, bo niedługo wracam do pracy, a nie mam zielonego pojęcia jak ją wykonywać. – Do materiałów z pracy dopiero miała zamiar przysiąść. Wcześniej nie chciała tego robić, bo brzmiało to skomplikowanie. Chciała najpierw ogarnąć swoją relacje z żoną i z mamą, wielki dom i okolicę, w której mieszkała. Złościła się sama na siebie, że nie może sobie nic przypomnieć, ale jednocześnie sama nie zauważała tego, że wiele rzeczy wbrew pozorom pamięta. Po prostu mówienie o nich przychodziło jej tak naturalnie, że tego nie rejestrowała. Mimo wszystko całą frustrację trzymała w sobie, bo nikogo innego, poza sobą, nie mogła za to obwiniać. To ona miała problem z alkoholem, to ona prowadziła auto pod wpływem alkoholu i to ona doprowadziła do wypadku.
Przysunęła krzesełko bliżej biurka i nachyliła się, żeby spojrzeć na zdjęcie prezentowane przez Margo. Kiwała co jakiś czas głową i była wdzięczna, że kobieta wszystko jej pokazuje tym długopisem, bo bez tego, Naima nie widziałaby żadnych złamań, ani niczego co mogłoby być powodem do zmartwień. Teraz przynajmniej mogła się martwić tym, że ma jakieś złamanie i coś co nie wygląda najlepiej. W dodatku te drobinki? Gdyby była sama to zaczęłaby szczerze panikować. Co jak te drobinki zaczną się przemieszczać i wejdą jej do żył i zapchają coś i padnie martwa? Nie znała się na medycynie, ale wiedziała jedno, nie po to wyszła żywa z tego wypadku, żeby teraz umrzeć przez odłamek kości. Złapała się za nadgarstek jakby próbowała wyczuć te drobinki pod skórą. Niczego jednak nie czuła.
Pokiwała głową i oderwała wzrok od monitora. Niczego więcej tam nie wyczyta. Wiedziała wszystko co mogłaby wiedzieć. Dała sobie jednak chwilę na to, żeby w milczeniu przetrawić wszystko czego właśnie się dowiedziała. Obserwowała swoją rękę i zaczęła poruszać palcami, które jej drętwiały. Było to dosyć nieprzyjemne uczucie, nie przeszkadzało w funkcjonowaniu, ale chciałaby się go pozbyć.
-Okej. – Ponowie pokiwała głową, ale tym razem bardziej do siebie niż do Bertinelli. –Nie widzę sensu, żeby tego nie robić skoro to niezbyt skomplikowany zabieg. Będę miała po tym jakieś rehabilitacje czy coś? – Musiała wiedzieć, bo miała przecież zaplanowany wylot na imprezę urodzinową babci na Kretę i nie wiedziała czy wykonać zabieg najszybciej jak się da przed wylotem, czy przełożyć na po powrocie. –Jakie są najbliższe terminy do tego zabiegu? – Zapomniała, że to ona musi się dostosować do służby zdrowia, a nie służba zdrowia do niej.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
..muszę czuć presję..
Margo mogłaby skomentować te słowa, ale jak na razie wolała skupić się na powodzie wizyty. Z drugiej strony była tylko chirurgiem i udzielanie porad w temacie emocji nie należało do jej kompetencji. Mogłaby co najwyżej poradzić jako koleżanka, ale w tej chwili również nią nie była. Zachowanie profesjonalizmu w momencie, gdy miało się do czynienia z osobą poznaną na ulicy było nieco trudniejsze niż patrzenie na kogoś jak na typowego pacjenta, którego już się nigdy nie zobaczy (chyba, że w szpitalu).
Wzięła pod uwagę aktualny stan Naimy, dlatego najprościej jak tylko mogła wyjaśniła całą sprawę podkreślając, że teraz mogło to nie być uciążliwe, ale z czasem będzie tylko gorzej. To jak z drzazgą, która nie wyjęta wciąż przeszkadzała, ale taż mogła doprowadzić do poważnego zakażenia.
- Tak, zalecałabym rehabilitacje, bo wiem jak pacjenci sumiennie wykonują ćwiczenia w domu. – Z delikatnym uśmiechem zerknęła na kobietę. Mogłaby mówić pacjentom jak ważna była odnowa ruchowa danej kończyny a oni i tak mieliby zapał co najwyżej na raz lub dwa wykonywania ćwiczeń. Później albo robiliby ich mniej albo wcale. Uczęszczanie na rehabilitacje dawało pewność, że ćwiczenia zostaną wykonane i w przypadku Yarrow ręka wróci do pełnej sprawności. – Najpierw jednak pochodzisz z bretelle.. ortezą. Nie długo. Dwa powinny wystarczyć. Na bieżąco będziemy wszystko weryfikować, bo najlepiej jak co tydzień będziesz przychodzić na wizytę. – Jak wspomniała to będą góra dwie wizyty, po których się rozstaną i Margo puści Naime na pełnoprawne rehabilitacje.
- Teraz tego nie powiem. W ciągu dnia albo jutro zadzwoni do ciebie pielęgniarka i poda terminy. – Nie dało się tego ustalić od ręki, bo trzeba zorganizować personel i sprawdzić kiedy sala operacyjna będzie wolna (oraz jakieś łóżko dla pacjenta). – Wybierzesz, kiedy ci pasuje. Con calma.Na spokojnie. Mówiąc to wszystko w międzyczasie w systemie wypisała wszystkie dane, opis wizyty i zleciła przygotowanie terminu pod konkretny zabieg.
Poza ręką, co jeszcze ci dokucza? – zapytała zerkając na Naime, ale musiała poświęcić jeszcze chwilę, żeby wpisać pozostałe dane. Robiła to sprawnie. Może to śmiesznie zabrzmi, ale chodziła na kurs szybkiego pisania na klawiaturze, żeby nie być jedną z tych doktorek co samą receptę wypisują przez dziesięć minut (używają tylko po jednym palcu z każdej dłoni – mam kolegę, który tak pisze..) – A jak głowa? – Nie musiała o to pytać. Mogła olać, bo to nie była jej „dziedzina”, ale przecież była lekarzem i w razie czego mogła doradzić do jakiego specjalisty się udać. – Jesteś pewna, że pora wrócić do pracy? – Powrót do rzeczywistości był ważny, ale jeżeli od tego Naima miała się stresować albo co gorsza dostać ataków paniki, to lepiej jeszcze się wstrzymać.

naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Była na siebie wściekła. Nie pamiętała nic ze swojego alkoholizmu, ale cierpiała konsekwencję tego. Jeden wypadek, a musiała jeszcze się bawić ze złamanymi kośćmi, których nazw nie byłaby w stanie teraz powtórzyć. Nie było opcji, żeby to ten mężczyzna w sklepie ścisnął ją tak mocno, żeby jej te kości połamać. Nie mogła go obwiniać. Była winna sama sobie. Właściwie to nie. Nie mogła nawet obwiniać siebie, bo nie znała poprzedniej siebie. Nie znała tamtej kobiety. Jedyne co mogła zrobić to po prostu tkwić w tej wściekłości i użalać się nad sobą, ale nie robić tego publicznie, bo publice łatwiej będzie obwinić ją.
-No tak. To naturalne, że nikt nie robiłby tego w domu. – Wymusiła nawet uśmiech. Oczywiście, że to, że nie mogła sobie niczego przypomnieć miało też związek z tym, że przez kilka lat wlewała w siebie hektolitry alkoholu. Bóg jeden wiedział po co. Czy naprawdę jej życie było tak tragiczne, że musiała sięgać po półki z alkoholem? Czy po prostu nałóg robił swoje i sięgała po alkohol przy każdej możliwej okazji. Nieważne czy chciała utopić smutki, celebrować coś czy po prostu zabić nudę piciem. –Z ortezą? – Już nawet nie potrafiła ukryć swojego załamania. –Dwa miesiące? Dwa tygodnie? Dwa dni? – Ostatnie powiedziała nieco ciszej, z głosem pełnym nadziei. Naprawdę liczyła na to, że będzie to krótki okres czasu. Z drugiej jednak strony… Orteza na dwa ręku, na dwa miesiące z pewnością przedłużyłaby jej okres powrotu do pracy. Nie mogłaby wrócić od razu. Miałaby zapewne wydłużone zwolnienie. Chyba, że orteza nie będzie umożliwiała jej funkcjonowania. –Czy ta orteza przed zabiegiem? – Bo teraz do niej dotarło, że mogła coś nie do końca zrozumieć.
Skinęła głową i rzeczywiście się uspokoiła. Przez myśl jej przeszło, że w sumie szkoda, że to nie jakieś złamanie nogi, bo wtedy mogłaby się wymigać od wylotu na Kretę. Nie chciała tam lecieć, żeby się spotkać z homofobiczną i rasistowską rodziną swojej żony. Wolałaby zostać w domu i robić rehabilitację 24/7.
-Nie sądzę. – Pokręciła głową. –Wiesz… nie bardzo jestem w stanie powiedzieć co jest normalnym… nie wiem jak to nazwać. Bólem życia? Czymś co jest normalne, a co jest czymś co powinno mnie niepokoić. Ręką też do końca się nie przejmowałam, więc tutaj zdecydowanie muszę po raz kolejny podziękować tobie. – Czy plecy ją bolały, bo była już w wieku gdzie plecy powinny boleć czy dlatego, że w ośrodku odwykowym niekoniecznie miała możliwość poruszania się? Czy może dlatego, że miała jakiś uraz po wypadku, który musiał się wyleczyć. Chciała też zażartować, że dokucza jej jakiś typ w supermarkecie, ale zdążyła ogarnąć, że na razie rozmawiają jak profesjonalistki, a nie koleżanki. Nie chciała tego zaburzać, żeby wyjść na pacjentkę, która jest kretynką.
-Ogólnie to nie boli. Ale odnoszę wrażenie, że jest pusta i to mnie irytuje i frustruje. Ale myślę, że to już nie jest zmartwienie, z którym mogę się udać do ciebie. – W sumie to też za bardzo nie chciała o tym rozmawiać, bo wiedziała, że im bardziej zagłębi się w ten temat, to jest większa szansa na to, że po prostu pęknie i się rozpłacze wyrzucając swoją frustrację na temat tego jak bezsilna z tym wszystkim jest.
-Nie jestem pewna. Chcę wrócić, bo chcę odzyskać moje dawne życie, ale nie chcę wrócić, bo boję się, że okaże się, że ta wersja Naimy jest beznadziejna w tej pracy i skończę bez pracy, którą rzekomo kochałam. I w tym wieku będę musiała znaleźć nowy pomysł na siebie. – Wyrzuciła z siebie, chociaż wcale nie planowała być taka wylewna. –Jako lekarz… jak myślisz, co powinnam zrobić? Jakie jest najlepsze rozwiązanie? – Może Margo powie jej coś czego nie powiedzieli pozostali lekarze.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Dwa tygodnie. – Zmarszczyła brwi zastanawiając się, czemu Naima o to dopytuje. Przecież przed chwilą powiedziała o dwóch tygodniach, ale mogło zdarzyć się, że w swej wypowiedzi „zjadła wyraz” (bo tak właśnie stało się podczas pisania posta – zjadło wyraz – a druga autorka się czepia ; P) – Oczywiście, że po. – Znów pomyślała, że coś źle powiedziała, ale przecież skoro rozmawiały o rehabilitacji po zabiegowej to z góry uznała, że dalej kontynuowały ten temat. Najpierw orteza, a potem rehabilitacja. Jednak co ona wiedziała o wypowiadaniu się po angielsku. Umiała, ale mogła pomylić czasy, idiomy albo źle skonstruować zdanie. Zdarzało się, chociaż nigdy aż dwa razy z rzędu. Może po prostu miała gorszy dzień.
- Bólem życia – powtórzyła. – Jesteś artystką, że musisz cierpieć, żeby coś stworzyć? – zapytała z nutką rozbawienia w głosie i szybko dodała: - To wcale nie tak, że coś musi boleć „z zasady”. Żaden ból nie jest normalny zwłaszcza, że wciąż jesteś młodą kobietą. Ból to sygnał, że coś się dzieje w organizmie; mniejszego lub większego, ale warto tego słuchać i wdrażać środki zaradcze. – Nie sugerowała, że z każdym skurczem w łydkach albo małym palcu trzeba lecieć do lekarza, ale warto się zastanowić, co można zrobić, żeby ten stan zmienić. Bertinelli wychodziła z założenia, że przyzwyczajanie się do bólu to nie sposób na życie a cierpienie wcale nie było jego sensem. – Cierpienie to domena katolików – podsumowała i choć sama była katoliczką to miała do siebie i religii na tyle dystansu, żeby widzieć jej wady. Nic nie było idealne i należało mieć tego pełną świadomość. Chociażby wspomniany katolicyzm wmawiał ludziom, że cierpienie było zbawienne. Że cierpiący doznają objawienia. – To jak? Odczuwasz jeszcze jakieś bóle? – Naima mogła o tym mówić bez krępacji. W końcu była u lekarza, który miał swoje zobowiązania i zasady, więc to nie tak, że skoro poznały się na polu prywatnym to Bertinelli rozgada całemu Lorne co kobiecie dolegało.
Nie musiała o to wszystko pytać. Mogłaby olać sprawę i poprosić następnego pacjenta, ale była zaintrygowana przypadkiem Yarrow. Wprawdzie specjalizowała się w czym innym, lecz nikt nie zabroni jej rozwijać horyzontów ani wysłuchać drugiej osoby. Jak człowiek człowieka.
- Jako lekarz zalecam pójście do specjalisty psychiatry. – Tyle mogła sobie pozwolić jako lekarz.Jako człowiek zapytam, czy na pewno chcesz w całości odzyskać dawne życie? – Może warto zostawić sobie tylko część a resztę stworzyć na nowo? – Czy ten cały bajzel to nie szansa aby poznać siebie na nowo? Tylko się nie złość. – Spodziewała się, że jej słowa mogły wywołać irytację, bo co ona mogła wiedzieć, jak się czuła Naima? Nic. Jedynie zadawała pytania i teoryzowała. Co kobieta z tym zrobi to jej. – Nie potrafię sobie wyobrazić co przeżywasz. Wiem jednak, że to kim kiedyś byłaś nie ma nic wspólnego z tym, kim jesteś teraz. – Nadal była sobą, ale być może bardziej świadomą własnych błędów i gotową bardziej skupić się na trzeźwości. – Nie trzymaj się kurczowo przeszłości, bo ta nie pozwala ci skupić się na tym co masz teraz. Nie myśl o tym, co byś poczuła gdybyś była osobą przed wypadkiem, ale co czujesz w tej chwili. Pozwól sobie na nowo poznawać smaki, doświadczać, cieszyć się, smucić i zakochiwać. – Mówiąc to uśmiechała się ciepło. Wiele osób sugerowało Margo, że emanowała energią dobrej cioci złotej rady, która zawsze wesprze, pomoże, wysłucha i przede wszystkim będzie przy tym niezwykle ciepła (do rany przyłóż). – We Włoszech mówimy Mangia bene, ridi spesso, ama molto. Jedz dobrze, śmiej się często, dużo kochaj. – Przestała wreszcie wpatrywać się w kobietę i zerknęła na monitor. – Po prostu żyj i z tego korzystaj. – Z teraźniejszości bez ciągłego zerkania wstecz. - I nie mów nikomu, że daje tu słabe porady. - Posłała Naimie nieco szerszy rozbawiony uśmiech. Wcale nie uważała swoich słów za poradę. Uznałaby raczej, że po koleżeńsku podzieliła się swymi przemyśleniami i jeśli były nietrafione to niech Yarrow po prostu je zignoruje.

naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Zamknęłą się na chwilę w swojej głowie. To był spory okres czasu, żeby nosić ortezę. Jak zaraz po wizycie w szpitalu wylądowała w ośrodku odwykowym to mogła nosić wszystko co jej dawali. Nie miało to dla niej żadnego znaczenia, bo i tak z nikim się nie widywała, a ludzie, którzy tam byli, byli tak zniszczeni swoimi nałogami, że nikt nie zwracał uwagi na takie pierdoły. Niby taka orteza na nadgarstek nie była czymś tragicznym, ale Naima tak bardzo chciała mieć życie, w którym nie musi już przeżywać tego wypadku. –Brzmi jak wieczność. – Powiedziała w końcu wzdychając ciężko. –Ale okej. Jak mus to mus. – Nie będzie tutaj strzelać fochów. Tym bardziej, że Margo i tak zasługiwała na wiele skoro dała radę przyjąć ją w tak krótkim czasie. Wiedziała jacy lekarze są zajęci. Widziała też kolejkę przed sobą, a później ludzi, którzy przychodzili po niej.
-Nie sądzę. – Zmarszczyła brwi. Mogła być uznawana za artystkę ze swoją pracą, ale w sumie nie twierdziłaby, żeby w tym przypadku ból był jej potrzebny do tworzenia. Miała scenariusz według, którego musiała tworzyć. A przynajmniej tak wnioskowała, bo na razie to nie wiedziała o sobie nic. Chciała też się chwilę powykłócać o to, że jest młodą osobą, ale dała sobie spokój. Nie byłoby to dobrym posunięciem, a nie chciała też narzekać na dosłownie wszystko.
Pokręciła głową w zaprzeczeniu. Dała sobie chwilę na przemyślenie tego czy przez ostatni czas, przez ostatnie miesiące odczuwała bóle, który powinny w jakimś stopniu ją zaalarmować. Odczuwała dziwne uczucie w okolicach blizny, którą miała po wypadku, a którą skrywała pod włosami. Wiedziała jednak, że to akurat powinno być normalne. No i było to „odczucie”, a nie ból. Bóle głowy też nie były czymś na co by narzekała. Nie wysypiała się, była zestresowana powrotem do domu. Same normalne sprawy. –Na chwilę obecną nie przychodzi mi do głowy nic co mogłabym zgłosić. – A przecież nie będzie wymyślała niczego na siłę tylko po to, żeby obie przedłużyc wizytę u lekarza. Nawet teraz nie bolała jej ręka, a ewidnetnie był z nią jakiś problem.
-Chodzę do specjalisty, ale po prostu… nie wiem czy jest jakiś sens tych wizyt. Może to przez moje nastawienia czy coś, ale po prostu… czuję, że tracę czas. – Nie lubiła tych wizyt. Na początku nie lubiła też chodzić na spotkania Anonimowych Alkoholików, ale jak już w końcu otworzyła się przed ludźmi to poczuła ulgę i nawet zaczęła lubić te spotkania. Z psychiatrą jednak było inaczej, bo wszystko skupiało się na jej osobie. Próbowała tego samego czyli otworzyć się przed lekarzem, ale nie doznała tego samego uczucia, które miała na spotkaniu AA. –Właśnie nie jestem tego pewna. Przez ten czas jak byłam zamknięta na odwyku to oczywiście myślałam tylko i wyłącznie o tym. Żeby odzyskać moje życie i wrócić do normalności. Ale teraz… nie jestem już tego taka pewna. – No bo co jak się okaże, że odzyska pamięć za kilka miesięcy, albo za pare lat? Przez ten czas zdąży być nową osobą. Przez ten czas zapomni nawet o tym, że mogłby być dawną sobą. Co jak jej nowa osobowość nie polubi tej starej? Co jak się okaże, że nabawi się jakiegoś rozdwojenia jaźni. Co jak najzwyczajniej na świecie była chujowym człowiekiem i teraz ma szansę na bycie kimś dobrym?
-To wszystko brzmi super i to byłoby łatwe i idealne, ale… – Zatrzymała się na chwilę, bo wiedziała, że nie powinna tego wywlekać tutaj. Tym bardziej, że nawet nie była pewna czy rozmawia teraz z panią doktor, czy z Margo człowiekiem. –Mam żonę. I patrząc na zdjęcia widzę, że byłyśmy w sobie zakochane, że się kochałyśmy. Widzę to po niej teraz. Że o mnie dba, że mnie kocha. Ale widzę też smutek i ból, który myśli, że dobrze ukrywa. Widzę, że obawia się tego samego co ja. Że cokolwiek było między nami, z mojej strony zniknęło, bo nie jestem osobą, która się w niej zakochała. – Pierwszy raz powiedziała to na głos. Na ten temat nawet nie otworzyła się przed psychiatrą. Bała się tego, że zostanie zganiona za to, że mając na głowie takie problemy jak odzyskanie pamięci i pełnej sprawności, zajmuje się czymś takim jak miłostki. –Co jak w procesie poznawania siebie na nowo stracę jedyną osobę, która teraz jest przy mnie? Nie chcę jej trzymać na siłę, bo nie chcę jej ranić, ale co jak po prostu doprowadzę do nieszczęścia? – Wypuściła powietrze i odchyliła się na krześle. W sumie samo wypowiedzenie tego wszystkiego na głos sprawiło, że poczuła się dziwnie lepiej. Może to był jej problem, że kisiła to w sobie za długo.
-Przepraszam. W ogóle nie powinnam tutaj poruszać takich tematów. – Dotarlo do niej, że przesadziła i że ten słowotok był bardzo nie na miejscu. Przyszła tutaj pogadać o urazie ręki, a nie o tym co jej siedzi w głowie.
-Nigdy bym tego nie powiedziała. – Uśmiechnęła się. –To były świetne porady. Nawet odblokowały coś w mojej głowie i teraz mam naprawdę sporo rzeczy do przemyślenia. Więc dzięki. – Zaśmiała się, ale trochę nerwowo, bo nie lubiła być typiarą, która wpada i każdemu narzeka na swoje problemy. A niestety ostatnimi czasy odnosiła wrażenie, że jej życie składa się tylko z problemów i nie może o niczym innym rozmawiać. Przykre.

naima yarrow
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Daj sobie szansę – wtrąciła w sprawie terapii z psychiatrą. Wiele osób na początku się przed tym wzbraniało. Margo nie wiedziała tego z doświadczenia, ale znała paru specjalistów z tej dziedziny. Zresztą, ze swymi pacjentami miała podobnie. Może i nie musiała z nimi rozmawiać, ale niektórzy stanowczo zamykali się przed jej zaleceniami albo zabiegami, które miały poprawić stan ich życia. Woleli cierpieć, chociaż wiedziała, że to wynikało także ze strachu i nie miała im tego za złe. To ich życie. – Jeżeli poczujesz, że jesteś na skraju i chcesz zrezygnować to znajdź drugiego specjalistę. – Może właśnie to było jej potrzebne? Zmiana psychiatry, bo to nie tak, że każdy pasował do każdego. Z reguły powinien, ale może akurat w tym aktualnym coś nie pasowało Naimie, co nie pozwalało jej się otworzyć? – Jako twoja wybawicielka życzę sobie, żebyś mi to obiecała w ramach podziękowania. – Niczego więcej nie wymagała. Ba, pomogła w sklepie z czystego altruizmu, ale skoro już znalazły się w aktualnej sytuacji to zamierzała wykorzystać tamtą akcję na rzecz kolejnej pomocy pannie (a raczej pani) Yarrow.
Pozwoliła kobiecie mówić. Ze spokojem i uwagę przysłuchiwała się każdemu słowu. Jak wspomniała wcześniej doradzała jej jako zwykła osoba a nie lekarz. Wiedziała, że to nie były jej kompetencje i nie powinna wypowiadać się jako specjalista, ale jako zwykła przeciętna osoba już tak. Była otwarta, rozmawiała z wieloma osobami a jej rodzinne życie od małego polegało na byciu w towarzystwie i na wysłuchiwaniu problemów innych. Dom Bertinelli zawsze był otwarty a przy dobrej kawie i domowych wypiekach mamy każdemu rozwiązywał się język.
- Sama cię o to zapytałam – zapewniła z ciepłym uśmiechem w kwestii poruszania innych niż ręka tematów. Naima nie musiała przepraszać za coś, do czego została zachęcona. – Nie ma sprawy, ale doceniam twoją wdzięczność. – Tyle razy Yarrow jej dziękowała, że wreszcie musiała podkreślić zrozumienie jej postawą oraz to, że wcale nie wyrzucała tych słów w kąt. Niektórzy nie umieliby podziękować albo przeprosić, więc to bardzo dobra cecha, acz w nadmiarze.. cóż, co za dużo to nie zdrowo.
- Nie będę cię dłużej trzymać, ale porozmawiaj ze swoją żoną. Wyznaj to wszystko co czujesz i czego się obawiasz. Sama mówiłaś, że ją kochałaś, więc zaufaj temu i podziel się z nią kawałkiem siebie. Niech sama zdecyduje czy chce razem z tobą ryzykować to, że albo wam się uda przetrwać albo nie. Myślę, że na to zasłużyła. – Skoro była żoną Naimy to powinna mieć wybór. Wiedzieć, z czym zmaga się jej partnerka i jakie istniało ryzyko prób odnowienia ich dawnego życia. Niech będą wobec siebie fair, co może i nie pomoże, ale na pewno ułatwi im dalsze próby wspólnego życia. – Przemyśl to. – Już o jedną obietnicę poprosiła, więc nie będzie kazać jej rozmawiać z żoną. Naima zrobi co zechce, bo również była dorosła. – Chciałabym dłużej porozmawiać, ale pacjenci czekają. Gdybyś chciała porozmawiać poza szpitalem to śmiało do mnie napisz. Poza pracą nie mam tu zbyt wiele do roboty. – Nie musiała wspominać kobiecie o swoim nudnym życiu w Australii, ale chciała dać do zrozumienia, że dzwoniąc albo pisząc do niej Naima w niczym jej nie przeszkodzi. – Poza tym, widzimy się przed zabiegiem. – Jeszcze nie znały daty, ale jak Yarrow dogada się i ustali wszystko z pielęgniarką (która miała do niej zadzwonić) to na pewno się zobaczą.

naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Najchętniej to by z tego specjalisty zrezygnowała całkiem. Dawno by to zrobiła, gdyby nie to, że wszystko było po prostu nakazem sądowym i umową zawartą między nią, a sądem. Mogłaby zerwać tą umowę, ale wtedy nasłuchałaby się wiele jak to Selene zrobiła niesamowicie dużo, żeby załatwić jej coś takiego. A nie chciała tego słuchać. Po prostu wiedziała ile ludzie dla niej robili i wprawiało ją to w niewielkie zakłopotanie. Nie musiała nawet o nic prosić, a wszyscy jakimś cudem nagle chcieli jej bardzo pomagać. Doceniała to, ale było to nieco przytłaczające. Czuła przez to większą presję, że musi być dawną sobą. Dobrze, że nie mieszkała teraz w Brisbane, bo presja byłaby wtedy jeszcze większa, bo wymagaliby tego od niej nawet ludzie mijani na ulicy. Tutaj nikogo nie znała, więc była to garstka osób. –Mogę zapytać mojego obecnego specjalistę czy ma do polecenia jakiegoś nowego specjalistę? – Zapytała i w sumie bardziej chyba sobie żartowała. Brzmiałoby to nieco niedorzecznie, ale kogo innego miała spytać? Nie siedziała w medycynie, nie znała się na tym, a wiadomo, że opinie w Internecie często były zakłamane, kupione, albo pisane przez konkurencję. –Cholera. Jest to propozycja nie do odrzucenia. – Westchnęła ciężko. –Ale dobra. Umowa stoi. Zrobię to. – Przynajmniej będzie mogła przestać dziękować przy każdej nadarzającej się okazji. A jednak dotrzymanie takiej obietnicy było lepszym podziękowaniem niż męczenie Margo podziękowaniami, których z pewnością miała już dosyć.
-Tak zrobię. – Skinęła głową, a po chwili nawet się uśmiechnęła. –Dziękuję. – Zreflektowała się, że znowu zaczęła dziękować, więc od razu wycelowała w Margo palec. –Tym razem za poradę. Nie za przyjęcie mnie tutaj i ogarnięcie mojej ręki. – Wyjaśniła, bo to nie tak, że nie będzie teraz dziękować za nic. Była miłą osobą i mówiła proszę i dziękuję kiedy wypadało.
-Jasne, jasne. – Skinęła głową i pozamykała swój plecak, żeby nic jej stamtąd nie powypadało. Nie chciała przetrzymywać Margo, była świadoma tego, że to nie przyjacielska wizyta i że Betinelli ma innych pacjentów. –Zdecydowanie się odezwę. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby jeszcze się z tobą zobaczyć. I to w bardziej… przyjaznym środowisku. – Wskazała ręką na gabinet. –Nie, żeby twój gabinet nie był przyjazny i komfortowy i w ogóle. Bo jest. Po prostu chodzi mi o coś bardziej… neutralnego? Niezwiązanego z wizytą u lekarza? – Zestresowała się i zaczęła pierdolić bzdury. W końcu machnęła ręką sama na siebie. Nie chciała się dalej pogrążać. –Tak czy siak, odezwę się! – Bo przecież o to jej głównie godziło. –Jasne. Do zobaczenia. I dzięki za wizytę. Miłego dnia i miłej pracy. Żeby wszyscy twoi pacjenci byli tacy jak ja. Nieśmierdzący i uprzejmi. Dobra, serio idę. Papa! – Dobrze, że nie mówiła o tych śmierdzących pacjentach przy otwartych drzwiach, bo jeszcze może uraziłaby jakąś starą babę, która prysznic brała ostatni raz z pewnością w zeszłym tygodniu. Wszystko w ramach oszczędzania wody. Pomachała Margo na pożegnanie i wyszła zamykając za sobą drzwi. Niech stare baby same sobie radzą z otwieraniem. Aż tak uprzejma Naima nie była.

/ztx2
ODPOWIEDZ