organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
numer
sukienka

Była tym wszystkim bardzo przejęta. Przez ostatni tydzień niewiele jadła, aż w końcu Nathaniel nie zagroził, że nie pójdą tam, jeśli ma się to odbić na jej zdrowiu, więc wtedy próbowała udawać, że ma swój typowy apatyt, ale myśli wciąż przejmował jej stres. Nigdy nie była na żadnym weselu i chociaż chciała pomocy od Hawthorne'a w tym temacie, ostatecznie wypytała o wszystko Pearl i Jaspera. Od nich też lepiej dowiedziała się, że nie wypada przychodzić z pustymi rękami. Chociaż wiec miała dwa słoiki dżemów i torebkę własnoręcznie przygotowanej herbaty, czuła, że powinna postarać się bardziej. Wyciągnęła swoje niewielkie oszczędności i umówiła się z Jasperem, że ten pojedzie z nią znaleźć jakiś prezent, ale tego samego dnia Nathaniel powiedział, że to on się nim zajmie. Niby mówiła, że nie trzeba, ale oznajmił, że zakupił już dla pary młodej bilety lotnicze do Nowej Zelandii. Dla Diviny był to niesamowicie miły gest, który mocno ją zaskoczył, a jako, że na biletach się nie znała, to kompletnie nie była świadoma tego, że gangster ufundował je w jedną stronę, bez tych powrotnych.
Całą wczorajszą noc nie mogła zasnąć, przewracając się w pościeli z kąta w kąt. Kiedy więc Nathaniel wrócił z Shadow, zastał ją stojącą na balkonie tarasie, przed wejściem do jej sypialni i chyba znów nie był zadowolony. Lubiła kiedy przychodziło do niej spać, ale tej nocy nawet z jego obecnością, nie potrafiła wyciszyć emocji i pozwolić sobie na dłuższy odpoczynek. Od rana Pearl miała jej pomóc się wyszykować i czas jakoś mijał, aż w końcu Norwood, trzymająca pod rękę Nathaniela, znalazła się w ogrodzie botanicznym, z bijącym szybko sercem i na szpilkach, na których nie potrafiła chodzić zbyt swobodnie, więc bez ramienia Hawthrone'a nie czuła się pewnie.
- Boję się, że inni goście będą oburzeni moją obecnością - przyznała mu cicho, kiedy kierowali się już ku imprezie. Liczyła chyba na to, że nikt jej nie pozna. Z resztą nie wyglądała jak ona, a przynajmniej nie ta wersja, którą znała większość mieszkańców Lorne Bay. Z resztą nigdy nie miała też żadnej błękitnej sukienki, ale na wesele zwyczajnie nie wypadało przyjść na biało. - Nigdy nie sądziłam, że będę na jakimś weselu. Dziękuję, że przyszedłeś tutaj ze mną, wiem, że to dla ciebie niełatwe, ale obiecuję, że dołożę wszelkich starań, żebyś tego nie żałował, dobrze? - zerknęła na niego z boku, mając nadzieję, że faktycznie koniec końców, to wyjście nie będzie dla Nathaniela takie najgorsze.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Nie trzeba podkreślać tego jak bardzo Hawthorne nie chciał być obecny na weselu Remingtona. Przyszedł tam tylko ze względu na Divinę i w zasadzie tłumaczył sobie, że wcale nie uczestniczy w święcie na cześć miłości, która połączyła Dicka i biedną Ainsley. Musiał jednak przyznać, że panna młoda prezentowała się zjawiskowo, a całe to przedsięwzięcie było zorganizowane z klasa i elegancją jakiej trudno byłoby się domyśleć znając Richarda ze strony, którą miał okazję zobaczyć Nathaniel. Nate powściągał się jednak od jakichkolwiek komentarzy, nie pokusił się o złożenie młodej parze życzeń i prosił Divinę, aby nie zmuszała go do niczego na co sam nie będzie miał ochotę. Zresztą sama Norwood niewiele od niego chciała, a po tym jak wręczył jej prezent dla Remingtonów w ogóle była cała w skowronkach. Nathaniel natomiast pozwolił tkwić jej w tej błogiej nieświadomości i wierzyć, że z dobroci serca podarował on parze młodej bilety lotnicze. Sam miał jednak nadzieję, że Dick doceni ten drobny przytyk, a może i nawet skorzysta kiedyś z możliwości opuszczenia Australii i na zawsze zniknie z ich życia.
- Mógłbym powiedzieć to samo, aczkolwiek mam gdzieś co sądzą o mnie inni ludzie - burknął pod nosem. - T o miało sprawiać ci przyjemność. Jak masz się źle czuć możemy zaraz stąd wyjść - dodał jeszcze, bo dla niego każda sposobność na wymknięcie się z tej imprezy była na wagę złota. Poza tym już wcześniej mówił o tym Divinie, bo od dawna przeżywała swój udział w tym weselu i niekoniecznie podobało się Nathanielowi jakie reakcje to w niej wywoływało. Z jednej strony widział, że była szczęśliwa i podekscytowana, a przygotowania przed wyjściem sprawiały jej wielką radość, ale z drugiej po cholerę miała się dręczyć i przejmować opinią jakiś kompletnie nic nie znaczących dla niej osób. - Już żałuję, ale postaram się wytrzymać - odparł, bo do odczuwania zadowolenia było mu niesamowicie daleko, ale jakoś powściągał się też przed zbytnim okazywaniem publicznie tego jak bardzo nie jest usatysfakcjonowany swoją rolą weselnego gościa. - Jedyne co mnie pociesza to to jak się pięknie prezentujesz i fakt, że zrobię dla ciebie coś co uważasz za ważne. Poprzestańmy na tym, dobrze? - Oznajmił, a gdy wreszcie kroczek za kroczkiem znaleźli się w odpowiednim miejscu, ściągnął z tacy kelnera dwa kieliszki, jeden z nich wręczając Divinie. - Jeden musisz wypić w ramach zrobienia czegoś dla mnie - zaznaczył, oczywiście nie widząc w swojej wypowiedzi formy szantażu, a uznając ją za całkiem zabawną.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Miała świadomość tego, że Nathaniel nie chciał tutaj być, ale mimo wszystko liczyła na to, że nie będzie tego podkreślał na każdym kroku. Ona sama na pewno podeszła do Richarda i złożyła mu życzenia, podobnie, jak jego żonie, wręczając im prezent i chociaż Hawthorne tego nie wymagał, a nawet pewnie nie chciał, zaznaczyła, że to też od niego, a raczej w głównej mierze od niego, bo nie potrafiłaby sobie przypisać takiego wydatku.
- Proszę, nie zachowuj się w ten sposób - westchnęła pod nosem, zatrzymując się w pół kroku. - Nie czuję się źle, chciałabym zostać minimum parę godzin - powiedziała wyraźnie i w miarę zdecydowanie, żeby nie miał co do tego wątpliwości. Bała się, że będzie wykorzystywał każdy powód, aby zasugerować wyjście, a naprawdę nie chciała, żeby myślał tylko o ich jak najszybszym powrocie do jego willi. - Pearl powiedziała, że jak będziesz się tak zachowywał, to mam ci przekazać od niej jedną wiadomość. Nieszczególnie wiem czym ona jest, ale jeśli to groźba, to nie chciałabym się do niej uciekać - przypomniał sobie słowa blondynki, a raczej jaj radę. Miała nadzieję, że samo wspomnienie Campbell sprawi, że Nathaniel odrobinę się zreflektuje i przestanie tak dobitnie podkreślać swoje niezadowolenie. Przykładowo, jego komplement był już o wiele milszy i wywołał na jej twarzy rumieńce, z którymi nie potrafiła sobie poradzić.
- Nie musieliście kupować mi nowej sukienki - zauważyła niepewnie, zerkając w dół. - Jest dość odważna - dodała, a jej rumieńce stały się wyraźniejsze. - No i nie potrafię do końca chodzić w takich butach - przyznała ciszej, bo chociaż codziennie przechodziła szkolenie, to jednak wciąż nie była w tym mistrzynią, a jako, że należała mimo wszystko do kobiet wielkiej gracji, które poruszały się bezdźwięcznie i niczym jakaś zjawa, dziwnie było jej się odnaleźć z tak niepewnymi krokami. Spoglądała więc na swoje stopy i umknął jej moment, w którym Nathaniel porwał jakieś kieliszki. Skrzywiła delikatnie nosek i przechyliła głowę do boku, zerkając na niego niepewnie.
- Wiesz, że nie piję alkoholu - przypomniała mu, nie wiedząc nawet czemu zabrała od niego kieliszek. Już ją to odrobinę zestresowało. - Nie wolałbyś, abym zrobiła dla ciebie coś innego? - zapytała, jak zwykle dość niepewnie podchodząc do kwestii picia. Z resztą jak dotychczas udało jej się przeżyć, migając się od tego typu napojów i nie czuła szczególnej potrzeby, aby to zmieniać.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Niestety, ale jak kochał Divinę, tak nie mógł zapanować nad tym dyskomfortem, który odczuwał przebywając na weselu Remingtona. Starał się jednak robić dobrą minę do złej gdy, a na zewnątrz nie dając po sobie poznać tego jak cholernie irytowała go każda minuta spędzona w tym miejscu.
- Wyprosiłaś ode mnie już udział w tym przedstawieniu, na więcej nie masz co liczyć - odpowiedział także mrucząc te słowa pod nosem, bo niestety, ale niestety nie zawsze obrażona buźka Norwood potrafiła działać na nim cuda. - Dwie - zgodził się, bo to zawsze więcej niż jedna, a nie na tyle długo, by popsuć Nathanielowi humor na resztę dnia. Nie spodziewał się jednak tego, że Divina sięgnie po argument w postaci Pearl. Pojęcia nie miał co blondynka nagadała jego kobiecie, ale niespecjalnie podobało mu się to, że próbowała ją wychowywać pod siebie. Nie było bowiem tajemnicą, że Campbell należała do wybitnie trudnych panienek, o wybitnie irytującym charakterze i jeszcze bardziej wybitnym talencie do sprowadzania na siebie kłopotów. Nathaniel więc za nic w świecie nie chciałby, aby Divina była jej podobna i błogosławił cierpliwość Jaspera, że ten jakimś cudem wytrzymywał z tym blond chaosem. Swoją drogą doskonale wiedział, że każde z nich skrywało przed sobą sekrety i pewnie to słodkie życie w niewiedzy póki co pozwalało im na udawania dobranej pary. Nadejdzie jednak w końcu dzień, gdy wiadro z gównem jakie chociażby Pearl miała na swoim koncie, się wyleje i wtedy nastanie rozpacz i płacz. Dlatego też Hawhtorne niekoniecznie brał sobie do serca ostrzeżenia płynące ze strony kobiety, która o szczęśliwym związku wiedziała tylko, ile on o miłosierdziu i wybaczaniu.
- Pearl niech pilnuje własnego nosa, bo mogę Jasperowi przekazać nie jedną wiadomość i wtedy przestanie zgrywać taką ważną - fuknął, bo był już dość poirytowany tym ślubem, więc grożenie mu czymkolwiek nie było najlepszą strategią. - Bądź po prostu sobą i nie naciskaj na mnie, a będzie dobrze - odparł w końcu, po czym ułożył dłoń na talii Diviny. Doskonale wiedział, że nie radziła sobie najlepiej w poruszaniu na wysokich obcasach, a więc cały czas dyskretnie ją asekurował, aczkolwiek musiał przyznać, że szło jej całkiem nieźle. - Musieliśmy, bo skoro to taka okazja to powinnaś prezentować się zjawiskowo - oznajmił, przy okazji nie zgadzając się z jej słowami. - Jest subtelnie zmysłowa - dodał, a raczej mruknął przysuwając wargi do skroni Diviny, po to by po tych kilku słowach móc ją ucałować. - Wszystko jest w porządku, nie narzekaj tyle - wyszeptał raz jeszcze i znów ją cmoknął, a potem złapał za te nieszczęsne kieliszki.
Dobrze wiedział, że Divina nie da się tak łatwo przekonać, ale tyle dobrych rzeczy odmawiała sobie w życiu, a teraz miała okazję, aby spróbować tego co zostało jej wpojone jako zakazane.
- W sumie, mogłabyś coś dla mnie zrobić, ale nie wiem, czy to odpowiednia pora i miejsce, aby o tym wspominać - zagadnął, bo od dawna przestał postrzegać ich relację jako platoniczną, a odkąd uczucia jakimi się darzyli, przestały być tajemnicą, pewne intymniejsze i bliższe związkowi kwestie zaczęły coraz częściej rozbrzmiewać echem w głowie Nathaniela.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Westchnęła cichutko pod nosem, niejako z rezygnacją, kiedy usłyszała jego słowa. Niekoniecznie tak wyobrażała sobie ich rozmowy na tym weselu, ale próbowała doceniać to co miała.
- Jeśli będziesz chciał wrócić po dwóch godzinach, nie będę ciebie zatrzymywać, Nathanielu - powiedziała niby swobodnie, chociaż trochę się stresowała, gdy sięgała po taką stanowczość. W jej przypadku było to wciąż nowe i dopiero uczyła się nie pozwalać na wszystko od razu. Fakt, zachowywała się w tym, jak dziecko we mgle, ale jak na nią i tak było dobrze. Kiedyś po prostu by przytaknęła.
- Nie denerwuj się tak od razu... Pearl mi bardzo pomaga - zmarszczyła czoło, zerkając na niego z boku, przez co nieco mocniej musiała się na nim oprzeć. - Poza tym byłoby mi przykro, gdyby rozstali się z Jasperem, a już w szczególności, gdyby tak się stało, przez ciebie - zauważyła, bo od początku uważała, że tamta dwójka do siebie pasuje. Nawet jeśli o wiele bardziej znała Ainswortha, wierzyła, że ten kochał blondynkę już od dawna i patrzenie na nich sprawiało Divinie przyjemność. Też z jeszcze jednego względu, którym podzieliła się z Hawthornem. - Lubię wierzyć, że jesteśmy dla siebie trochę, jak rodzina - wyszeptała więc, bo mimo wszystko aż tyle animuszu nie miała, by wygłosić do donioślej, ale tak zdecydowanie wystarczało. Skinęła jeszcze głową, bo nigdy nie chciała na niego naciskać i trochę znów uświadomiła sobie, jak bardzo Nathaniel nie chciał tu być. Z jednej strony cieszyło ją to, że robił to dla niej, ale z drugiej źle się czuła z myślą, że aż tak go zmusiła do czegoś.
- Dostałam od ciebie więcej ubrań, niż posiadałam w całym moim życiu - przyznała, marszcząc delikatnie czoło. - Nawet jeszcze wszystkich nie zdążyłam założyć, więc na pewno bym coś znalazła z tamtych, które już wisiały w szafie - zauważyła dość skromnie, bo chociaż sukienka, jaką miała na sobie niesamowicie jej się podobała - nawet jeśli ją nieco krępowała, to czuła się tak, jakby nie tylko zmusiła Nathaniela do czegoś, ale jeszcze wygenerowała dla niego niepotrzebne wydatki. - Nie narzekam przecież - przymknęła oczy, kiedy ucałował jej skroń, chociaż natychmiast zrobiła się czerwona, jak burak, bo pierwszy raz zrobił coś takiego przy ludziach. Bała się jednak rozglądać dookoła i patrzeć, czy ktoś widział. Z resztą generalnie się nie rozglądała, jedynie parę razy ukradkiem wyłapywała gdzieś parę młodą, by zachwycać się tym, jak pięknie i szczęśliwie wspólnie wyglądali. Zapatrzyła się właśnie na Ainsley, która śmiała się podczas rozmowy z jakimiś gośćmi, kiedy Nathaniel ponownie skupił na sobie jej uwagę.
- I wtedy przestałbyś mi wypominać, że zmusiłam ciebie do przyjścia tutaj? - oczy jej się zaświeciły, gdy ponownie spojrzała na Hawthorne i nawet odruchowo stanęła na palcach, jakby chciała znaleźć się nieco bliżej. - Czuję się niesamowicie winna, więc jeśli jest sposób, by ci zadość uczynić, to zrobię wszystko - zgodziła się, bo mimo jego postawy, wierzyła, że zasługiwał na jakiś miły uczunek od niej. Naturalnie sama myślała o czymś... przyziemnym. Może masażu, zaśpiewaniu mu czegoś, pomocy przy segregacji książek w bibliotece. Opcji było wiele.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Zaśmiał się, a chociaż z początku było to tylko ciche parsknięcie spowodowane rozbawieniem, bo determinacja i oświadczenie Diviny nieco go zaskoczyły, tak po chwili po prostu pozwolił sobie na pełen uśmiech. Miał przy tym nadzieję, że Norwood nie ponowi swojej próby pozostania na weselu bez niego, gdy faktycznie nadejdzie pora, aby tę imprezę opuścić.
- I dobrze, ale też wyobraża sobie więcej niż powinna. Nienawidzę, gdy zachowuje się tak, jakby miała prawo mówić mi co mam robić - wyjaśnił, bo to w podejściu blondynki drażniło go najbardziej. Czasem zapominała, że nie była mu równa. Nawet jeśli Nathaniel gotów był zrobić dla niej wiele i faktycznie ją chronił, nigdy nie pozwalał na to, aby poczuła się zbyt pewna swojej pozycji w jego oczach. Po pierwsze tak było dla niej bezpieczniej, a po drugie jakby była w pełni świadoma ile może ugrać, pewnie nie zawahałaby się, aby wziąć wszystko co potrzebuje. - Jak się rozstaną to przez własną nieszczerość - mruknął niby do Diviny, a niby do siebie, bo z jednej strony chyba też im kibicował, a z drugiej wiedział, że Campbell miała sporo za uszami. Swoją drogą Jay ostatnio coraz mocniej go interesował, a podejrzenia jakie zaczynał snuć Nathaniel sprawiały, że coraz ostrożniej podchodził do jego osoby. - Oj... - Takiego wyznania się nie spodziewał i chociaż z początku chciał to wyśmiać, mówiąc, że ma naprawdę patologiczny obraz w głowie, jednak w porę się opamiętał. Powiedzmy, że przeszło mu przez myśl, że faktycznie poza nimi nie miała zbyt wielu osób w swoim życiu, a i on sam nawet jak wkurwiał się na Pearl niesamowicie i miał przez nią kłopoty, traktował ją jak kogoś dla siebie ważnego, o samej Divinie już nie wspominając.
- Shhh.... - Uciszył Norwood, bo rozumiał, że czuła się nie swojo, ale już raz mu o tym powiedziała. Nie potrzebował wysłuchiwać durnych argumentów, bo i tak nic by one nie zmieniły. Stała w pięknej sukni, na weselu na które chciała przyjść, on zgodził się jej towarzyszyć, a i tak szukała powodów by ponarzekać. Owszem Nathaniel miał do niej cierpliwość, ale na litość, wszystko miało swoje granice. - Narzekasz - powtórzył więc. - Ciesz się tym momentem i przestań mi mówić co mogę ci dawać, a czego nie. Nie mam nikogo poza tobą, o kogo mógłbym dbać, więc odpuść już - rzucił dobitniej, bo naprawdę chciał mieć z tego dnia chociaż tyle, by widzieć radość na ślicznej buźce Diviny. Dobrze więc, że zmienili temat, a ku zaskoczeniu, ale też niepoprawnym myślom Nathaniela, Norwood zgodziła się zrobić coś dla niego w ramach tej małej wymiany - Może mógłbym zapomnieć - oświadczył zniżając nieco ton głosu, a jego wzrok prześlizgnął się po twarzy i szyi Diviny by odrobinę więcej uwagi poświęcić jej nieskromnemu dekoltowi. - Zgoda więc - oświadczył, a na jego twarzy pojawił się pełen niedopowiedzeń uśmiech. I może mógłby powiedzieć Norwood o tym, że planuje ją zabrać wreszcie na ten cholerny basen i zobaczyć w nowym stroju, a może nawet dać kilka lekcji pływania, ale przekonany był o tym, że gdyby zdradził jej swój plan, resztę wesele Divina przeżyłaby już w stresie, a tego chciał jej zaoszczędzić.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Wolała nie zastanawiać się nad tym, jaka była geneza tego jego śmiechu. Chyba mile jej było wierzyć, ze w razie czego mogłaby zostać dłużej, ale też nieszczególnie chciałaby to robić bez Nathaniela. Ostatecznie też wcale nie czuła się aż tak pewnie w tłumie ludzi. Owszem, było tu pięknie i cieszyła się ze szczęścia Richarda, ale też wiedziała, że nie pasuje do tego miejsca i to ją wewnętrznie blokowało.
- Troche w tym hipokryzji, prawda? - spojrzała na niego ostrożnie. Nie chodziło jej o bronienie blondynki, ale wciąż wierzyła, że jest tu po to, by uczynić z Nathaniela lepszego człowieka... a zatem ostrożnie zwracać mu uwagę. - Ty wszystkim mówisz, co mają robić - no, a Divinie już w szczególności, ale na ten przykład się nie powoływała. Z resztą jej ton był bardzo ciepły i łagodny, gdy się odzywała. Chciała, żeby już nie miał wątpliwości co do tego, że jest szczęśliwa i wdzięczna za to wspólne wyjście. - Nieszczerość? - podpytała jeszcze, ale zaraz pokiwała głową na boki. - Albo nie... nie wypada plotkować o innych - zreflektowała się, strofując samą siebie. Zamilkła też tak, jak sobie tego życzył, a nawet zrobiło jej się wstyd, gdy powiedział, że narzeka. Gdyby była odważniejsza, pewnie wypomniała by mu, że on od wejścia tu też wcale nie robi nic innego, ale pokora jej na to nie pozwoliła. Poza tym nie spodziewała się wyznania, które wywoła na jej polikach rumieńce. - To bardzo piękna sukienka, dziękuję ci za nią - postanowiła więc powiedzieć mu coś takiego, bo naprawdę niesamowicie podobał jej się ten strój, nawet jak czuła, że na niego nie zasługuje. Próbowała więc zapanować nad przyspieszonym pulsem i rzeczywiście zadbać o to, by bawili się dobrze. Cieszyło ją, że i Nathaniel się na to zdecydował, co pokazała uśmiechając się do niego. On co prawda odpowiedział dziwnym uśmiechem, ale ważne, że uśmiechem.
- Cieszę się - powiedziała zgodnie z prawdą, a zaraz potem ktoś przechodzący obok poprosił ich do stolika na tort. Przeszli więc niepewnie, dookoła było pełno sztućców, więc poczekała, aż Nathaniel wybierze jakiś i sama zrobiła to samo, by następnie skosztować ciasta. - Ojej, jakie dobre! - podzieliła się swoją opinia, a potem podskoczyła gdy rozpoczęła się muzyka i zaraz spojrzała na kapelę, jak i na parkiet, na którym zaczęli pojawiać się goście. - To chciałam chyba zobaczyć najbardziej - przyznała, odwracając się na krześle tak, by mogła patrzeć na tańczących. - Chyba nadal w to nie wierzę... że jestem tak ubrana, w tłumie ludzi i nie jestem tutaj sama - zerknęła na Nathaniela i ostrożnie pogładziła jego dłoń. - Naprawdę bardzo się cieszę, że jesteś w moim życiu, Nathanielu - wyznała, gładząc kciukiem jego opaloną skórę. - Mam nadzieję, że to nie ostatnia taka okazja i jeszcze gdzieś będę mogła ciebie zabrać - dodała, bo rzeczywiście... miło było wychodzić do ludzi z osobą, którą się kochało.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Nathaniela łączyła bliska przyjaźń z hipokryzją, a chociaż spotykało się to często z brakiem zrozumienia, sam Hawthorne z dumą się z nią obnosił. Dlatego komentarz Diviny nie wywołał w nim żadnych głębszych refleksji.
- Ani krzty. Od dłuższego czasu Pearl myśli, że może więcej niż jej się wydaje i chyba powinienem to w końcu zmienić - rzucił, bo faktycznie w przekonaniu Nathaniela on mógł jak najbardziej dyrygować Campbell, ale ona nie miała prawa robić tego samego wobec niego. Owszem liczył się z jej zdaniem, niekiedy naprawdę potrafiła go wesprzeć, bo wiedziała też o nim więcej niż inni, ale wkurwiało go nieziemsko to jej zarozumialstwo i zbytnia pewność siebie, nawet w stosunku do niego. - Bo mogę sobie na to pozwolić - wyjaśnił, bo przecież krwią, bólem i cierpieniem wypracował sobie pozycję, która dawała mu przywilej rozporządzania innymi. - Plotkować? Niczego nie wymyślam, ale dobrze... Nie chcesz wiedzieć to nic ci nie powiem. Może i lepiej, bo pewnie chciałabyś od razu wyśpiewać wszystko Jasperowi - dokończył spoglądając na Norwood podejrzliwie. Z jednej strony rozumiał tę obawę jaką prezentowała, a z drugiej sam nie potrafił dostrzegać w ludziach tego co dla niej było naturalne. To dobro, przywiązanie, współczucie i empatia... Nawet wobec kogoś takiego jak Dick, który nie zasługiwał nawet na krzywe spojrzenie. Niesamowite.
- I na tym się skupmy - rzucił, gdy Divina doceniła kreację jaką miała na sobie. Nathaniel doceniał tę suknię cały czas. Właściwie to jak prezentowała się Norwood było najprzyjemniejszą częścią tego całego wesela, do którego go przymuszono. No może radość jaką dostrzegał na twarzy V, także go cieszyła. Ostatecznie pierwszy raz w życiu brała udział w takiej uroczystości i nie dało się nie zauważyć jak bardzo to przeżywała. - Cieszę się z tego, że jesteś szczęśliwa - wyznał, aczkolwiek odczuwał też smutek z racji tego, że całe życia Divina była odsunięta od spraw, które dla innych są codziennością. Wolał się jednak na tym nie skupiać, a więcej uwagi poświęcać temu co robili i gdzie byli. Chociaż to drugie wolał tłumaczyć sobie tylko jako elegancką imprezę. Koniec końców jedynym przyjęciem na cześć Dicka w jakim Nathaniel wziąłby z radością udział, byłby jego pogrzeb. - Też się cieszę, że ciebie mam i spokojnie... To nie ostatnia taka okazja - dodał, po czym niechętnie, ale wstał z krzesła. Nie chciał ze względu na Remingtona odbierać Norwood radości, a więc przemógł się i schował dumę do kieszeni. - Zatańczymy? - Spytał, wyciągając do zapewne zaskoczonej Diviny, dłoń. Może sądziła, że chciał odejść zapalić, bo gdy wstawał nie odrywała wzroku od wirujących na parkiecie par, ale teraz kupił sobie tym pytaniem jej uwagę.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie lubiła za bardzo, kiedy zachowywał się tak, jak teraz, miała wrażenie, że buduje sam mur między sobą, a ludźmi, których miał dookoła. Jako osoba, która zwykle była spychana przez innych na bok, nie rozumiała dlaczego on czasami wolał wybierać odgradzanie się z własnej woli.
- Przecież nie wyrządza ci żadnej krzywdy... sądziłam, że jesteście sobie bliscy. W zasadzie dobrze mi z myślą, że masz w swoim otoczeniu kogoś, kto aż tak się ciebie nie boi - przyznała ze spokojem, jednocześnie nie łudząc się co do tego, że odwiedzie go od jego pomysłów. Wiedziała, że Nathaniel zrobi to, co sam uzna za najlepsze w swoim mniemaniu. Zmarszczyła jednak odrobinę nosek, gdy przedstawił jej swoje stanowisko. - Inni pewnie też wychodzą z takiego założenia... prawda jest taka, że nikt nie powinien dyrygować cudzym życiem. Rodzimy się z wolną wolą - zauważyła, zastanawiając się nad tym, czy Nathaniel w ogóle rozpatrywał te słowa w kontekście jej osoby, czy nawet nie zauważał, że i jej mówił, co powinna robić, jakby rzeczywiście mógł sobie na to pozwolić. Kochała go, ale nie oznaczało to, że była jego własnością... tylko nie była pewna, czy on też tak na to patrzył, a przy tym nie wiedziała, jak delikatnie go tego nauczyć. - Nie jestem taka, wierzę w tajemnicę spowiedzi - mruknęła jak na siebie całkiem żywo, jakby co najmniej chciała zawołać, że nie była kapusiem. Poza tym teraz przez Nathaniela interesowało ją to, co wiedział... a to niedobrze. Nie powinna pozwalać sobie na taką ciekawość i kiedyś byłoby ono dla niej nie do pomyślenia.
Skupiła się na weselu i przeżywaniu wszystkiego, czego nigdy wcześniej nie było jej dane przeżyć. Spróbowała wielu przepysznych rzeczy, widziała różne zabawy, którym przyglądała się z fascynacją, bo nigdy wcześniej nie miała z takimi do czynienia. Była jak w jakimś transie i rozmarzona śledziła sylwetki gości, wciąć nie wierząc, że jest tego częścią. Nie umiała znaleźć nawet słów, jakimi mogłaby odpowiedzieć Nathanielowi, więc po prosty nadal patrzyła na wirujące pary i rzeczywiście, w pierwszej chwili chyba nie była pewna, czy dobrze rozumie Hawthorne'a.
- My? - wypaliła, a oczy jej się rozszerzały do wielkości sporych monet. - To znaczy... ty i ja? - rozchyliła usta, patrząc na niego z dołu. Trochę bezwiednie podała mu dłoń. Nigdy z nim nie tańczyła, tylko trochę z Jasperem i Pearl podczas Sylwestra, no i teraz Campbell przez tym wyjściem dwa razy zarządziła jakieś nauki tańca, ale ostatecznie Divina z nich zrezygnowała, mówiąc, że i tak jej się nie przydadzą. A teraz podnosiła się z krzesła za sprawią Nathaniela. - Ja chyba nie potrafię - ostrzegła go, niesamowicie się przy tym rumieniąc, a potem przełknęła ślinę i poszła z nim na parkiet. Miała tremę, powolna melodia już grała, nie wiedziała co zrobić z ciałem, ale Nathaniel ułożył sam jej dłonie, złapał ją i ruszył, a ona odruchowo za nim. Słyszała muzykę, rozumiała jej rytm, a sam Hawthorne nadawał kierunek i już po kilku sekundach zrozumiała, że taniec będzie jej kolejną wielką pasją. Strach ustąpił uśmiechowi, a potem, gdy obrócił ją, a ona tak zgrabnie powróciła do jego uścisku, po tym, jak sukienka jej zatrzepotała, nie powstrzymała się i zachichotała dźwięcznie, naprawdę będąc świadomą, że to, co właśnie czuje, nie może być niczym innym, jak szczęściem w swej najprostszej postaci. I miała wrażenie, że mogłaby z nim tańczyć do utraty tchu, jakby upływający czas wcale nie istniał, a oni nie mieli umowy co do tego, ile zostaną.

Nathaniel Hawthorne
<zt> <3
ODPOWIEDZ