malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Zatraciła się w pewnym braku wyrzutów sumienia. Sądziła dotąd, że jest dobrym człowiekiem i raczej nie szuka okazji do krzywdzenia ludzi, jeśli nie zajdą jej za skórę. Nie była ideałem i zdarzało się jej oszukiwać, ale nadal posiadała pewien określony kodeks moralny, który sprawiał, że była jedną z tych lepszych person. Nie widziała w sobie swojego odbicia rodziców, którzy do perfekcji wykształcili pewną skłonność do przekraczania granic. Była przecież inna i wierzyła w to do chwili, gdy na jej drodze stanął Flann, a wszystkie zasady, jakie dotąd posiadała, zostały złamane.
Nie było przecież tak, że dotąd Julia była nienagannie moralna. Przeginała, szarżowała, wiodła żywot pełen eksperymentów i porzucania każdego, ot tak. Była młoda, ciekawa życia, uwielbiała się w nim zatracać i szukała przygodnych znajomości. Adam był identyczny i dlatego tak dobrze się dopełniali. Nie czuła się winna z powodu swoich pragnień, które wykraczały może poza ramę standardów zachowania, ale dotąd przecież nie skrzywdziła nimi nikogo. Różnica? Ten mały, metalowy krążek, którego wcale nie zdejmowała delikatnie wodząc palcami po dłoni Flanna i zderzając się z tym jego. Najwyraźniej nie było dane jej być kimś dobrym, skoro ktoś taki wodził ją na pokuszenie i robił to z taką wprawą jakby poznali się w poprzednim życiu i teraz w tym tylko powtarzali pewne nawyki.
Nie dało się bowiem przeoczyć tego porozumienia, tej chemii, która sprawdzała się jak dotąd tylko w łóżku, a teraz miała szansę być eksplorowana podczas jednej z tych rozmów, które brzmiały jak flirt świeżych kochanków, tych, którzy jeszcze nieco po omacku szukają swych ust. Jak bardzo złe to było w kontekście tego, że pewne ustalenia między nimi zostały już poczynione i nie byli niewinnymi ludźmi, a podłymi degeneratami, którzy wręcz konsekwentnie i świadomie zdradzali wymieniając się całkiem głośno uwagami na temat swoich niczego nieświadomych małżonków.
- Nie gustujesz?- powtórzyła za nim swobodnie i chyba nie musiała kończyć myśli, że jednak gustował, skoro w domu sam posiada taki egzemplarz. Nie wydawał się przecież mężczyzną, którego ktokolwiek zmusiłby do małżeństwa, więc sam podjął taką decyzję i choć Julia wiedziała (z autopsji) jak ten pomysł może okazać się lekkomyślny, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ma do czynienia z kimś, kto sam wpadł we własną pułapkę i teraz usiłuje się z niej wyłgać.
- Nie mogę ci opowiedzieć, bo przecież to tajemnica- uśmiechnęła się rozkosznie przykładając palec do ust, ale w tym wypadku znowu czuła, że wiedział, co ma na myśli, że ona zazwyczaj nie liczy się z mężczyznami w swoim otoczeniu i używa ich jak narzędzi do zaspokojenia swojej żądzy i pragnień, jako modeli, jako momentami przyjaciół i opiekunów, ale ze świadomością, że nigdy nie da sobie przekroczyć granicy bycia niezależną. - Poza tym mam wrażenie, że mimo tego twojego gustu niezależne kobiety przyprawiają ci o migrenę. Lubisz dominować i to w każdym aspekcie, a ja nie dam się wytrącić z równowagi- zapowiedziała mu i święcie w to wierzyła, choć za moment już łapał ją za dłoń i przeciągał na swoją stronę. Nie mogła mu odmówić siły fizycznej i tego górowania nad nią, choć miała wrażenie, że gdyby nie chciała, umiałaby zaprotestować. Czyż nie to chciał jej pokazać, gdy tak bezczelnie się do niej kleił pośrodku tej restauracji na oczach jego znajomego? A może to, że faktycznie jakimś zrządzeniem losu przyciągnie ją do siebie na dobre i doprowadzi do tego, że jej problemy z zaangażowaniem przeminą jak wiatr?
Nie wiedziała i tak po prawdzie trudno było jej formułować jakiekolwiek dorosłe wnioski, gdy tak jego palce artysty zahaczały delikatnie o jej skórę i manewrowały przy ramiączkach, które aż prosiły, by je zsunąć i by mógł nareszcie wargami dotknąć jej chudych obojczyków.
Nie zamierzała jednak przyznać mu racji, choć jego usta na jej szyi były tak kuszące, że na moment zapomniała o idei tego spotkania, które miało polegać na duchowym, a nie fizycznym porozumieniu. Był za blisko, jego perfumy uderzyły jej do głowy, a ona sama jakoś bezwiednie rozchyliła uda ocierając się cała o jego chętne ciało.
Nie musiała go przecież poznawać, skoro pragnęła go kiedyś rzucić. Nie mogła poznawać kogoś, kogo planowała poużywać na tyle, na ile się jej nie znudzi. To był jeden z tych rozkosznych planów, który natychmiast chciała wcielić w życie, więc uniosła jego podbródek i pocałowała go głęboko, wcale nie czując jeszcze tego jak bardzo sama się uzależnia.
- Jesteś zdecydowanie zbyt pewny siebie, Flann, a przecież sam wiesz, że my artyści nudzimy się bardzo szybko, zwłaszcza gdy dostajemy to czego chcemy- przejechała palcem po jego wardze nie spuszczając z niego spojrzenia.
Dobrze oboje wiedzieli, czego chcą i nie mogły zmienić tego nawet najlepiej przyrządzone jeżowce.
- Zabierz mnie stąd- szepnęła mu do ucha i choć chodziło o pożądanie i to takie zwalające z nóg, wiedziała, że też jest to pewien rodzaj kontroli- im dłużej i zażarcie dyskutowali, tym uchylał bardziej drzwi do jej świata, a przecież miała pozostać tylko drobna luka, by mógł wślizgnąć się na trochę.
Tak jak mu powiedziała, prawda?
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Zwykł bywać dżentelmenem, zupełnie skupionym na tym, by kobiety w jego towarzystwie czuły się komfortowo. Traktował je z należytym szacunkiem, wysłuchiwał z ciekawością, potrafił sprawić by było im dobrze - dosłownie i w przenośni. Czasem jednak dochodził do tego niewygodnego momentu, gdzie pełną władzę nad jego naturą przejmowała ta zupełnie samcza strona, i kiedy zapominał o dobrych obyczajach. O tym, że powinien kontynuować rozmowę. Odpowiadać na zadane pytania. Pozwolić skończyć w spokoju posiłek. Nie zaciągać swojej towarzyszki na własną część stołu, jedynie po to by zachłannie usadzić ją przed samym sobą i składać niewerbalne obietnice na jej delikatnej skórze. To zdecydowanie był jeden z nich. Julia musiała mu wybaczyć, że w tym momencie nie miał już głowy do opowiadania o tym jak bardzo rozczarowującą osobą okazała się być jego żona. Albo o tym. że nie ma choćby grama prawdy w tym, że niezależne kobiety przyprawiają cię o migrenę. Jedną z ich przedstawicielek miał w końcu przed sobą i jeśli miała przyprawiać go o cokolwiek, w tym momencie znajdowało się to w okolicach mniej lub bardziej niewymownych. Na sugestię o tym, że lubił dominować z chęcią by przytaknął, ale czy nie robił tego, coraz zachłanniej przesuwając swoimi ustami po najbardziej wrażliwych rejonach jej szyi?
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie do końca pojmowała jak to działało, choć przecież od zawsze tlił się w niej ten płomień zdradzającej, tej femme fatale z papierosem, która nie przejmuje się uczuciami innych i poczyna sobie coraz śmielej zagarniając co nie jej. Mogła stwierdzić z całą pewnością, że urodziła się do tego, by uwodzić mężczyzn tak słabej woli jak Flann, bo przecież uroda, jaką posiadała, robiła oszałamiające wrażenie. Z łatwością mogła już wcześniej dać się zaszufladkować jak jedna z tych zdobyczy, zawsze u czyjegoś boku, by przypadkiem nie pozwolić dojść do głosu buzującym od lat emocjom.
W tym była dobra i właściwie z tego powodu nie odczuwała ani wyrzutów sumienia ani zaskoczenia, że ta kolacja przybrała taki, a nie inny obrót. Prędzej odczuwała pewien rodzaj palącej satysfakcji, gdy wreszcie jego dłonie z dużą wprawą zsuwały ramiączka jej sukienki. Nikt nie nosi tego typu ubrania, gdy nie liczy się z jego nagłą potrzebą zdjęcia i Julia Crane była tego świadoma jak każda dorosła dziewczynka. Jak i tego, że wystarczył dotyk jego wilgotnych warg na jej skórze, a cała zdawała się drżeć jak jedna z tych najbardziej doskonałych strun, wyczulonych wręcz obsesyjnie na ruch jego palców i ust.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Zasłona dymna? Najwyraźniej, bo wiele nie trzeba było by jednym całkiem zgrabnym ruchem przesuwał ją sobie tak, że teraz była odwrócona do niego plecami, układając później jej ręce w miejscu, w którym ledwo chwilę temu znajdowały się te jego.
- Chcesz rozmawiać, hm? - zarzucił pytaniem retorycznym, po czym robiąc odrobinę dramatyczną pauzę, skierował swoje dłonie na jej uda, poprawiając na nich sukienkę tak jakby nagle Julia miała stać się typem delikatnej, maksymalnie porządnej pensjonarki, a potem kilkoma zgranymi całkiem - w końcu artystą się było, nie bywało - ruchami poprawił materiał jeszcze na wysokości dekoltu, potem przy ramiączkach a potem porządził się tak, że nagle i porządny okazywał się on, w karnie zapiętych spodniach. Ujął jej dłoń w swoją i zasugerował jestem, by wstali. Odprowadził ją tanecznym wręcz krokiem na miejsce, nawet wykańczając ten numer obróceniem jej, jakby byli na jakimś tanecznym konkursie a nie w restauracji, na dodatek kompletnie pozbawieni publiczności. Odsunął jej krzesło, pomógł jej zająć miejsce, po czym znowu krzesło przysunął. Sam wrócił na miejsce, na którym ledwo minuty (sekundy?) temu był tak bliski zgoła innych numerów. Uśmiechnął się przebiegle. Czy powinien jej oddać, że naprawdę stała się bohaterką jego kolejnego pierwszego razu?
Pewnie tak.
Zamiast tego, pozornie niewinnie, zupełnie jak gdyby nigdy nic kontynuował rozmowę.
- Jeśli mielibyśmy się stać najlepszymi przyjaciółmi, co takiego powinienem o tobie wiedzieć? - rzucił z przekornym uśmieszkiem i wyciągnął rękę by ująć w nią swój kieliszek, a potem pociągnąć a niego solidny łyk. Gdyby tylko mógł wiedzieć, jak prorocze to były słowa, pewnie całkowicie by go wyzerował.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Na pewno istniał gdzieś porządny mężczyzna, dla którego i ona mogłaby stracić głowę. Jakimś cudem jednak zawsze wybierała tych, którym z moralnością nie było zbytnio po drodze, zupełnie jakby szukała ludzi podobnych do siebie. Próbowała się usprawiedliwić w ten sposób? W końcu- jakby się uprzeć, a Julia Crane upartą istotą była- w domu czekał na nią jeden z tych porządnych i dobrych mężczyzn, a ona nieopatrznie wdawała się w romans z człowiekiem, który uwodził ją jakieś trzy miesiące po ślubie. Przy dobrych wiatrach, bo akurat teraz zaczęły pojawiać się zdjęcia z tej pięknej ceremonii i bardzo korciło ją, by zagadnąć go i stwierdzić, że świetnie wyglądał przy ołtarzu ślubując miłość i wierność.
Zamiast tego jednak dała się na moment porwać w jego objęcia, poczuć ciasno jego skórę, wilgoć języka i na nowo zatracić się w jego dłoniach artysty, którymi malował kontury jej ciała jak najdoskonalszy obraz. Musiało tak być, bo przecież widziała czysty zachwyt swoją osobą w jego oczach.
Mogłaby upić się samym jego spojrzeniem jak najlepszym trunkiem, ale nie miała aż tak słabej głowy. A przynajmniej na taką zblazowaną pozowała czując, że z każdą minutą jest bliższa ogłoszenia kapitulacji i połączenia przyjemnej degustacji z równie przyjemną ucztą ciał.
Wytrwała jednak.
Nie wiedziała jednak czy chce się jej świętować zwycięstwo czy kapryśnie stwierdzić, że Flann się mylił i wcale nie o taki pierwszy raz jej chodziło. Zawsze mogli przecież kolekcjonować te wspólne razy w nietypowej scenerii, tu, gdzie każdy mógł nagle zrobić im zdjęcie i wywołać tym skandal. Dla każdego artysty była to kusząca opcja- ten niegasnący performance łechtałby jej ego jak mało co, a może szukała naprędce wyjaśnienia, jakiegoś logicznego ciągu skutkowego dla jej skóry, która nagle zaczynała palić ją żywym ogniem w miejscu, gdzie ją całował. Może i to poddanie się nie byłoby takim złym pomysłem?
Wystarczył moment zawahania, a Flann już jak wytrawny tancerz prowadził ją lekkim krokiem na swoje miejsce i popychał lekko na krzesło, zupełnie jakby nic wcześniej nie planował.
Skubaniec.
W tym rozkosznym momencie patrzyła na niego tak jakby rozważała mu wbicie widelca w nadgarstek, ale gdzieś czytała, że wymagało to nieziemskiej siły i skupienia, a nie miała ani jednego ani drugiego. Za to chłodne, białe wino smakowało jak poezja, więc skropiła nim swoje wargi i uśmiechnęła się na jego pytanie.
- Nie będziemy przyjaciółmi. Nie przyjaźnię się z mężczyznami, z którymi sypiam, to wbrew ogólnie przyjętym zasadom- pouczyła go rozbawiona i wróciła do degustacji jeżowców, zupełnie jakby to pytanie nie padło. Po chwili jednak podniosła głowę i uśmiechnęła się. - Pewnie teraz będziesz stawać na głowie, by pokazać mi, że się mylę i będziemy świetnymi kompanami. Właśnie to powinieneś o mnie wiedzieć. Lubię sobie czasami pogrywać i jestem w tym nieziemsko skuteczna- wyszczerzyła się, ale po chwili jakby dłonią przewinęła tę informację, bo zdawała sobie sprawę, że nie to ma na myśli Flann.
On chciał tym wytrychem wbić się raczej pod skórę, zakosztować czegoś niedostępnego dla zwykłej gawiedzi. Wychodziło, że nawet w kwestii relacji międzyludzkich jest obrzydliwym snobem i szuka wejścia w strefę vip, wsunięcia się w coś niedostępnego dla zwykłych śmiertelników. Korciło ją, by stanąć przed nim z wielkim znakiem STOP i zakrzyknąć, że nie, akurat tutaj nie wejdzie. Jeszcze nie.
Było jednak w jego przekornym uśmieszku coś tak ujmującego, że wreszcie odetchnęła głęboko.
- Boję się wody, basenów głównie. Nigdy przez to nie byłam na plaży na dłużej, choć podobno każdy malarz przechodzi przez inspirację wielką wodą. Ja nie. Poza tym mam tragiczne uczulenie na cytrusy, nie umiem zbyt dobrze liczyć, a jako dziewczynka miałam blond loki i sepleniłam przez aparat. Jak widzisz, opłacało się- obdarzyła go jednym z tych pięknych uśmiechów Julii Crane, ale przecież zasady tej gry z wolna ją zaczęły przerażać.
A raczej jej konsekwencje.
- O czym marzysz?- nie on jeden będzie zadawał pytania.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Nie wiedział, czy jego dzisiejsza towarzyszka mogła sobie już zdawać z tego sprawę, ale wznosił się właśnie na wyżyny swoich umiejętności, kiedy tak grzecznie - karnie wręcz - wracał na miejsce i wygodnie się rozsiadał. Cały w środku nadal chodził, nakręcony wszystkim co miało miejsce ledwie sekundy temu (czy ktokolwiek mógłby się mu dziwić?), a nagle został wrzucony na głęboką wodę - wróć, wrzucił się tam sam - i przypomniał sobie jak doskonałym jest rozmówcą. Owszem, zdrową chwilę zajęło mu uspokojenie własnego organizmu, ale i tak musiał to uznać za pewien postęp, bo był w stanie spotkać się ze swoimi myślami i tak dosyć prędko. Przynajmniej do momentu, w którym znowu nie zacznie tracić oczu w jej dekolcie. Albo w jeszcze innych, bardziej newralgicznych miejscach.
- Nie - czy takiej odpowiedzi mogła spodziewać się Julia? Nie sądził, uśmiechnął się jedynie odrobinę przebiegle i jednak, jak na człowieka kultury i tej kultury pełnego, postanowił się wytłumaczyć. - Pewnie ciężko w to uwierzyć, ale nie jestem jednym z ludzi, dla których ich musi być zawsze na wierzchu. Nie mam w sobie genu przedstawiciela handlowego, żeby wciskać produkt - w tym momencie chyba siebie - komuś na siłę. Plus, cwaniaro - urwał, by po raz kolejny sięgnąć po swój kieliszek i upić odrobinę jego zawartości. - Pytanie brzmiało: jeśli mielibyśmy się stać. Bo szczerze mówiąc, chyba podzielam twoją opinię i przytaknę, że cholernie ciężko musiałoby być przejść do relacji hm... jak to się nazywa... platonicznej? Kiedy ledwo chwilę temu tak bardzo się tej drugiej strony pożądało - tego ostatniego idealny pokaz na równie idealnym modelu miała ledwo przed chwilą, kiedy usadził ją sobie na kolanach i rozgrzewał ją do czerwoności samymi swoimi pocałunkami, palce zapędzające się w jej najbardziej intymne fragmenty miały być zapewne jedynie słodkim dodatkiem. Słodkim dodatkiem, za którym - jak buńczucznie zakładał - zdążyła już zdrowo szaleć. Uśmiechnął się w jej stronę zadziornie, bo równie szczerze mówiąc liczył, że porzuci konwencję wielkiego rozmawiania równie szybko, jak szybko ten pomysł przeciął kilka chwil temu jej głowę i już rozglądał się za tym, by ponownie wylądowała mu na kolanach, i by dokończyli to co zaczęli. Szybko jednak musiał opanować swoje zapędy, ponieważ okazywało się że mógł się całkiem nieźle mylić.
Rozmawiali.
O czym marzysz?
- O pokoju na świecie - odparł bez większego zastanowienia, jak jedna z tych nieszczególnie elokwentnych kandydatek na miss swojego stanu. Zaśmiał się jednak w głos i jednym tchem wymienił. - W dowolnej kolejności. Własna ekspozycja w Luwrze. Święty spokój. Całkowicie przespana noc. Więcej prywatności. Znajomości nie wynikające z nazwiska jakie noszę. Hmmm... - znowu urwał, znowu upił kolejny łyk zawartości swojego kieliszka i po prostu nie mógł się temu oprzeć, ale spojrzał na nią w ten jeden charakterystyczny sposób, który w ich relacji zdążył już oznaczać tyle, że tego wieczora będzie ją jeszcze (za chwilę?) rozbierał, zadziornie do kompletu zapytał więc: - Te sprośne także mam zacząć wymieniać? Jest dosyć wcześnie - teatralnie pokręcił głową, mocno się rozglądając. - Nie chciałbym kogokolwiek zgorszyć - przecież wcale nie było tak, że byli tu praktycznie sami.
A nawet jeśli nie byli, ledwo chwilę temu prawie wziął ją na tym stole na oczach tych ludzi.
Ech, problemy pierwszego świata.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Zawsze była zdania, że najlepsze relacje buduje się wtedy, gdy jest się ubranym i jednocześnie zaczyna drążyć się zagadnienia, które obnażają, ale bardziej duszę. Łatwiej było zdzierać z kogoś ciuchy- nawet za ich przykładem- niż faktycznie dokopać się do etapu, w którym zaczynali być ze sobą szczerzy. Być może dlatego tak naciskała na to, by posunąć się do przodu w konwersacji zostawiając na chwilę cały aspekt fizyczny ich relacji, nawet jeśli sprawiało jej to problemy i wiedziała, że nie wytrzyma długo.
Na razie jednak się starała i miała nadzieję, że przyjdzie mu w końcu docenić te starania, choć nie wyglądał na takiego. Nie, gdy dość bezczelnie wytykał jej jeden z retorycznych błędów.
- Tak naprawdę to nie wiem. Nie przyjaźniłam się nigdy z nikim. Nie w ten sposób jak myślisz. Platonicznie- wyjaśniła i zaśmiała się, bo to może był przepis na ich relację. W końcu byli wszystkim innym niż parą traktującą się aseksualnie. - I nie wiem czy uwierzę w to, że jesteś taki skromny- potwierdziła z uśmieszkiem. - Musisz przecież przyznać, że totalnie zachwycają cię te dziewczyny, które wołają za tobą panie profesorze. Głównie też z tego powodu jesteś tu ze mną, bo ja nie należę do kółeczka twoich wielbicielek- wytknęła mu, a potem naturalnie wróciła do swojego posiłku. Do jej zadziornej musiał przywyknąć, bo nie było szans, by stępiła swój język i zaczęła zważać na słowa. Wówczas nie byłaby sobą, a całkiem dobrze czuła się w swoim towarzystwie.
On zdecydowanie też, o czym czytała z jego spojrzenia, które było lepsze niż szeroko otwarta księga.
- Widzisz, Flann, wszystko jest kwestią chęci. Gdybym teraz chciała się z tobą zaprzyjaźnić, już nigdy nie poszlibyśmy do łóżka- zauważyła rozbawiona, ale chyba nie chciała, skoro skanowała go wzrokiem upijając białego wina i przewracając oczami, gdy postanowił nieco wyśmiać jej pytanie.
- To ciekawe- skwitowała jego wyliczankę po chwili. - Bardzo ciekawe- powtórzyła budując napięcie i dopiero, gdy złapał haczyk jak ta rybka, na chwilę przed wyłowieniem, spojrzała na niego dłużej. - Marzysz o śnie, a gdzie ta wielka miłość? Taka, która odbiera zmysły? O niej nie marzysz?- właściwie mogłaby przytaknąć i powiedzieć, że rozumie, skoro mężczyzna był człowiekiem żonatym, ale jakoś nie zauważyła, by żona spędzała sen z jego powiek, gdy się z nią pieprzył. Była więc ciekawa jak do tego podchodził, choć jego odpowiedź sprawiła, że jej myśli podryfowały w zupełnie innym kierunku.
Przygryzła wargę czując, że to jedna z tych chwil, gdy bezczelnie ją sprawdza oczekując jej reakcji na jego grę. Nie zamierzała się temu poddać- nie, gdy wreszcie zaczynali ze sobą rozmawiać i gdy powoli miała odsłaniać jego pragnienia, niekoniecznie te fizyczne.
- Myślę, że te sprośne całkiem dobrze znam. Wiem doskonale, na co, pardon na kogo masz ochotę- zauważyła i wbiła w niego spojrzenie dając wybrzmieć myślom i pragnieniom, które teraz przepełniały i ją. Nie zamierzała jednak dać mu za wygraną, jeszcze nie, więc kontynuowała niezrażona.
- Nie wyglądasz na tradycjonalistę, który hołdowałby temu muzeum- zauważyła pragnąc pociągnąć go za język.
Może w ten sposób i ona zapomni o pragnieniu, którego nie gasiło wcale białe wino.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Julia na każdym możliwym poziomie była w jego życiu pewnym powiewem świeżości. Nawet odsuwając na bok fakt tego, że odmienne podejście miała do niego w kwestiach, tych bardziej intymnych, nagle stawał przed zupełnym odkryciem tego, jak doskonała była cała reszta. Owszem, niesamowicie wygrzewał swoje ego w tej jednej atencji, jaką mu dawała. W każdej jednej wiadomości, jaką zdążyli do tej pory wymienić. W każdym jednym urwanym telefonie kochanków, kończonych chybcikiem, aby nikt przypadkiem ich nie przyłapał. A finałnie na tej rozmowie, z której jasno wynikało że dziewczyna jest go po prostu ciekawa jako człowieka. Nie chodzącej metki, nie idealnego przedstawiciela jeszcze bardziej idealnej rodziny. Mogłaby przecież - jak większość studentek, o których sama wspominać - być w niego bezkrytycznie wpatrzona niczym w najdoskonalszego mistrza. A on nie chciał taki być. Nie chciał być więcej doskonały.
- Naprawdę? Zero przyjaciół, dowolnej płci? - nie był w tym momencie w stanie uwierzyć, że do dziewczyny, do której w jego mniemaniu ludzie lgnęli niczym ćmy do światła, nikt nie przylgnął na tyle by zostać na orbicie dłużej i dostać ten honor tytułowania się jej przyjacielem. Nie zamierzał jednak przeobrażać się tutaj w jakiegoś domorosłego psychologa i wymagać od niej wyciągania się na wyimaginowanej kozetce i głębokich zwierzeń. - Chyba liczyłem na ckliwą historyjkę o tym, jak to twój mąż jest twoim przyjacielem - powiedział z zadziornym uśmieszkiem. Wiedział, że jej tym nie obrazi, tak jak on nie obrażał się w momentach wyciągania na tapet jego żony. Byli już na tyle otwarci w tym temacie, że przecież żadna ze stron nie udawała, że tkwią w idealnych małżeństwach a cały ten romans to jedynie odskocznia od nudnej codzienności, kaprys bananowych dzieci.
- Och, ja wcale nie jestem skromny - zaśmiał się szczerze. - I tak po prawdzie to masz rację, wszystko jest trochę bardziej skomplikowane, bo tak mocno jak nie lubię rozpoznawalności mojej osoby czy mojego nazwiska, tak niedorzecznie uwielbiam całą tą uwagę, którą z tego tytułu dają mi ludzie - i najwidoczniej wcale jakoś bardzo się z tym nie krył, skoro już nawet jego studentki - nawet te niepokorne, takie jak Julia - zauważały te zachowania. - I oczywiście, że nie należysz - postanowił jej odrobinę dogryźć. Wyciągnął dłoń, ujął w nią dłoń Julii i delikatnie cmoknął jej zewnętrzną część. - Ty jesteś jego przewodniczącą, miłościwie panującą - zaśmiał się trochę, przy okazji odkładając jej dłoń w to samo miejsce, z którego ledwo chwilę temu ją zabrał. Słysząc jednak jej następne tezy, przez chwilę jedynie kiwał głową z potencjalnym zrozumieniem, szybko jednak przekręcił ją na bok jak jakiś zaciekawiony szczeniaczek.
- Nie wierzysz w ideę sypiających ze sobą przyjaciół? - ta relacja z benefitami miała przecież nawet bardziej ogólną nazwę, ale postanowił zostawić to w ten sposób, tak grzecznie. Wyciągnął dłoń po swój kieliszek i dopił z niego odrobinę po czym odstawił szkło na miejsce.
- Wiesz, mądrzy ludzie mówią, że trzeba uważać czego się pragnie, bo można to jeszcze dostać - zaśmiał się krótko. - Staram się chcieć jedynie tego, co jestem w stanie od a do z zaplanować. Z miłością tego nie ma, nie wiem kiedy i w kim tak naprawdę się zakocham. Czy w ogóle będzie mi to dane? A może już było, a po prostu to przegapiłem? - wzruszył lekko ramionami. - Jasne, że wyglądałbym w swoim życiu kogoś, kto mnie porwie. Kto nie będzie tylko smętną dekoracją z drugiego planu, a może raczej dla kogo ja czymś takim nie będę - uśmiechnął się lekko. - Póki co więc stawiam na te raczej niewygórowane życzenia - zakończył. Czy czuł, ze swoim pytaniem trochę postawiła go pod ścianą? Owszem, ale wynikało to co najwyżej z tego, że tak naprawdę on sam nigdy sobie nie zajmował tym głowy. Przez miesiące, jeśli nie lata, potrafił żyć z dnia na dzień, przyzwyczajony do tego, że wiele rzeczy ogarniała za niego asystentka. Szkoda że tej jednak nie mogła.
- Tak? - rozpromienił się jednak, kiedy Julia podlapała jego dwuznaczne rozmówki. - Co zatem wyciągnęłabyś z nich jako pierwsze? - Flann umiał wykorzystać swoją szansę jak mało kto i to był prawdopodobnie jeden z tych momentów. Siedział teraz właśnie wielce z siebie zadowolony, z tym nieznośnym uśmieszkiem rysującym się na twarzy. Spoważniał dopiero, kiedy został nazwany tradycjonalistą.
- Och, wcale nie. Chyba właśnie na odwrót - widzi mi się ten Luwr bardzo przez moje raczej liberalne podejście do wszystkiego. Lubię tamtejsze światło. Beż ścian jest doskonały, równie surowy w odbiorze niczym chirurgiczna biel. I uważam, że niedorzecznie rozpraszające uwagę byłoby oglądanie moich prac na tle tych spod pędzla wielkich mistrzów. Ewentualnie tutaj sztuka nowoczesna, tutaj Nike z Samotraki - wzruszył jeszcze ramionami z udawaną odrobinę nonszalancją. Nie skupiał się jednak ani na sobie, ani na swojej odpowiedzi, bo zaraz wypalił - w końcu teraz była jego kolej - następne pytanie.
- Co masz najcenniejszego w życiu?
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Co ja mam ci powiedzieć? Po prostu jestem zbyt doskonała, by ktokolwiek mógł mieć znieść- mrugnęła okiem do niego i zaśmiała się, by wiedział, że to jeden z tych żartów. Nawet jeśli była pewna siebie (a była bardzo) to raczej chodziło o to, że jej przyjaciele magicznie rozpływali się, gdy dochodziło do kontaktów z Adamem. Nie chciała do tego wracać ani też przywoływać tej postaci, gdy tak po prostu siedzieli sobie i poznawali się. To też było pewnego rodzaju novum, bo nigdy nie dążyła do tego, by przejść z kochankami do tego rodzaju relacji. Nic więc dziwnego, że i o przyjaciół było trudno, choć na tej liście musiała znaleźć się Ainsley. Jako jedyna solidarnie stała po jej stronie w tej całej śmiesznej akcji z Polanskim i pewnie prędzej mu nakopała ze swoją szkocką swadą niż doszła do etapu, w którym z nim sypia. Julia musiała przyznać, że napawało ją to dumą.
- Dobrze, jest jeszcze ktoś, ale to nie mężczyzna. Nie potrafię przyjaźnić się z facetami, bo traktują mnie dość zerojedynkowo- wytłumaczyła z przepraszającym uśmiechem, zupełnie jakby przyznawała się do winy, ale przecież Flann wiedział i równie lekko ulegał jej urokowi. Temu, który teraz prezentowała w całej okazałości, gdy roześmiała się na całego z jego tekstu o mężu jako prawdziwym przyjacielu.
- Tak, bo ja takim typem dziewczyny jestem. Mamy wspólne konto na fejsie, ciągle mówimy my, a pod choinkę kupują nam wspólny koc- zaśmiała się raz jeszcze i pokręciła głową niemal z widocznym oburzeniem. - Nie, mam wrażenie, że nawet przed ślubem niezbyt go lubiłam. Ocalił mnie, fakt. Po wypadku poskładał mnie do kupy, ale to nie była dobra decyzja. Teraz najczęściej się mijamy w biegu i wiem, że mnie kocha bardzo, ale sam woli uciec do karetki niż spędzić ze mną godzinę. Mam wrażenie, że jestem dla niego zbyt skomplikowana? Za dużo gadam o sztuce, o tym co jest dla mnie ważne, a on szukał po prostu miłej dziewczyny z sąsiedztwa. To nie ja- sama była jednak zaskoczona, że tyle mówiła, że słowa uciekały z jej ust jakoś bez żadnego wysiłku, zupełnie jakby nie bała się zawierzyć tego wszystkiego swojemu kompanowi w zbrodni, bo przecież i Flann zdradzał żonę. Łączył ich zatem całkiem udany pakt i ta zmowa milczenia była lepsza niż jakikolwiek cyrograf, który mieli podpisać krwią.
O ile wcześniej Julia Crane nie postanowi go zabić, gdy obwołał ją przewodniczącą klubu uwielbiającego jego osobę. Dziwne, jak na idola za często całował jej dłoń.
- Wybacz, ale to nie ja. Na pewno wziąłeś odpowiednią osobę na kolację? Ja mogę co najwyżej uwielbiać seks z tobą i na tym kończy się ta historia- pouczyła go. - Za to fakt, często wygrzewam się w blasku uwielbienia innych, dlatego zwróciłam na ciebie uwagę. Jesteś mną zauroczony i nie umiesz nawet tego ukryć- wygłosiła pewnie i sięgnęła po wino, by zastanowić się nad jego słowami. Przerabiała to w życiu, dosłownie żyła ideą bycia idealną przyjaciółką do sypiania i pamiętała doskonale jak to bolało. Wręcz za każdym razem czuła jak ktoś wyrywał jej z piersi serce i rozpłatał rzeźnickim nożem. Nie powtórzyłaby tego już nigdy, więc pokręciła głową.
Chciała być obojętna i nie okazywać uczuć, które wówczas ją spalały.
- Widzisz, zawsze mam wrażenie, że prędzej czy później ktoś z dwójki przyjaciół się nieszczęśliwie zakochuje i przez to cierpi. Nie sądzę, by idea cierpienia była dla mnie, nawet jeśli potem miałabym tworzyć najpiękniej- wyjaśniła, ale na chwilę z jej warg zniknął ten zadziorny uśmieszek i rozgościł się zupełnie bezbrzeżny smutek. Ten, którego nie dało się zakryć, nawet jeśli bardzo próbowała.
Może dlatego z taką łatwością zmieniła temat rzucając mu tym razem wyzwanie.
- Och, liczyłam na to, że powiesz, że to żona jest miłością twojego życia- i spojrzała na niego przekornie, bo przecież, gdyby była, nie sypiałby z nią i nie szukał pretekstu, by powrócić na właściwe tory tej randki, niekoniecznie związane ze spożywaniem zachwycających jeżowców.
- A może ci pokażę potem? Nie jestem za dobra w opisywaniu wszystkiego- ale dość sugestywnie oblizała wargi nie spuszczając z niego wzroku. Nie zamierzała przecież przestać go uwodzić, nawet jeśli zaraz miała odpalić jedną z bomb, która sprawi, że spojrzy na nią inaczej. Pytanie jednak było na tyle sugestywne, że nie mogło być innej odpowiedzi.
- Moją córkę. Mój talent, który pewnie sprawi, że kiedyś zawisnę w Luwrze, a ty będziesz to podziwiać- dodała. - I właściwie przekonanie, że cokolwiek się wydarzy, przetrwam- tego była pewna jak niczego na świecie. - Zamierzasz mieć dzieci?- och, zaczynali igrać z ogniem, a miała być to miła kolacja przy świecach i całonocny maraton z seksem w tle.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Spojrzał na nią mocno. Zwykle ten wzrok zarezerwowany był dla momentów, w których już samym spojrzeniem zaczynał pozbawiać jej super zgrabną sylwetkę ubrania, warstwa po warstwie, aż do nagiej skóry, teraz jednak przypominało to jednak raczej te wzniosłe filmowe momenty, w których główny bohater próbował wedrzeć się w osobowość tej jednej, jedynej heroiny, z którą finalnie ma mieć swój wielki niekoniecznie szczęśliwy koniec. Uśmiechnął się lekko, może nawet trochę tajemniczo do tej myśli, bo w tej chwili wydała mu się kompletnie niedorzeczna:
- Och - westchnął tak, jakby ta jej doskonałość uderzała w niego zbyt bardzo, po czym jednak roześmiał się właściwie w tym samym czasie co ona. - Im częściej to powtarzasz, tym mocniej odbieram to jako wyzwanie - to, czyli zbliżenie się do niej na tyle, by pewnego pięknego dnia mogła go tytułować swoim przyjacielem. Owszem, póki co nadal trzymał się jednak mocniej opcji, że są nadal w miejscu, w którym to te intymne, cielesne zbliżenia wychodzą im bardziej, ale zamierzał takie tajemnice zatrzymywać jednak dla siebie.
Przyjrzał się jej całkiem pytająco:
- A czy ty przypadkiem też tych biednych, uciśnionych mężczyzn to tak brzydko nie szufladkujesz? Spójrz... - urwał, by poprawić się na krześle, odstawiając cały ten nonszlancki gest z poprawianiem połów marynarki, po czym sięgnął po swój kieliszek, upił trochę i dopiero kontynuował: - Mógłbym w tym miejscu pozwolić sobie na całą laurkę twoich zalet, jedna za drugą wyliczając te dotyczące twojej fizjonomii. Potem kolejną, dotyczącą tego jak doskonale jest z tobą w łóżku. Ale zamiast ślepo cię tam zaciągać, jestem tutaj z tobą i próbuję poznać twoje pierwsze sekrety - uśmiechnął się przebiegle i urwał, trochę teatralnie, to fakt, ale wiedział już dobrze, że w ten sposób jeszcze bardziej skupia na sobie jej uwagę. Lubił ten moment, doskonale działał na jego i tak wybujałe już ego. - Może to znak? - rzucił na koniec, bardziej w eter, niż bezpośrednio do niej, po czym ponownie sięgnął po kieliszek i zaczął regularnie z niego popijać, z tak idealną manierą, jakby nigdy w życiu nie robił nic innego.
- Wdzięczność jest fatalną pobudką do tego, by ładować się w związek. Tym bardziej małżeński - zauważył, ale szybko wycofał się rakiem, bo on o związkach w ogóle miał do powiedzenia tyle co nic. Przed swoją żoną skakał z kwiatka na kwiatek tak intensywnie, że próżno było nazywać którejkolwiek z tych relacji jakimkolwiek związkiem. A ten z jego żoną... Cóż, kiedyś, zdecydowanie za bardzo wcięty zażartował do kogoś, że jeśli w kontaktach z innymi ludźmi istniałaby opcja reklamacji czy zwrotu, wykorzystałby ją z całą możliwą determinacją. Był to bodaj najlepszy komentarz dotyczący całego tego małżeństwa.
Ucieszył się więc, kiedy temat tak naturalnie podryfował na bezpieczniejsze wody.
- Przecież wiem, że się nigdy do tego nie przyznasz - powiedział w odpowiedzi całkiem poważnie, ale jego uśmieszek, tak zaczepny, że aż bezczelny dosyć jasno zdradzał, że mogą w tym temacie dowolnie żartować i zaczepiać to drugie. Bardzo doceniał tą warstwę ich relacji. To, że tak szybko pewne rzeczy stawały się normalne, zwyczajne, takie do obśmiania, a nie ukrywania ich gdzieś na dnie, koniecznie przykrytych grubymi warstwami czegoś. - Choć w tym drugim, fakt, nawet nie zamierzam zaprzeczać - była to bowiem fascynacja zupełnie wzajemna, taka, że może i sugerował, że Crane mogłaby śmiało być przewodniczącą jego fanclubu, ale jeśli gdzieś na świecie istniał taki, gdzie oddawano hołd Julii Crane, to on z miejsca mógł się tam wpisywać jako honorowy członek tego zgromadzenia.
- Nie przyjaźnię się z kobietami, nie powiem ci ile jest prawdy w twojej tezie - najwidoczniej bowiem byli do siebie koniec końców niedorzecznie wręcz podobni. Nie wiedział czy to dobrze, czy źle, po raz pierwszy chyba otwierał się aż tak przed kobietą właśnie, wszystko było więc niczym jakiś nieznany ląd.
I był odrobinę przerażony tym, jak ciekawy był gdzie to go zaprowadzi.
- Nie wiem czy jestem takim romantykiem, by wierzyć w całą tą miłość życia - zauważył, ale najwyraźniej postanowił nie kontynuować tego tematu, trochę jakby w ogóle machnął ręką na to wszystko, jakby nagle najważniejsza była Julia, jej obecność, ich rozmowa. Tak właśnie było.
- Och, wiesz, że ja jestem jednak dosyć mocno niecierpliwy - jego oczy znowu zaczęły zdecydowanie ciemnieć, w ten jeden sposób, który zdążyła już poznać jak nikt. Zawsze tak na nią patrzył, kiedy odpalały się w nim wszystkie jego pragnienia, nie mogła go za to winić.
- Będziesz tam wisieć koło mnie? - zaśmiał się szczerze. - To chyba bardziej łączące, niż bycie pochowanym w tym samym grobie - dopiero zaczynali się poznawać, a nagle okazywało się, że mają tak dalekosiężne plany. Uśmiechał się do tej myśli długo, tak skutecznie, że z pantałyku nie zbiło go nawet pytanie dotyczące dzieci. Choć odpowiedź na nie mogła się wydawać bardziej surowa niż reszta:
- W tym momencie jestem bardziej niż pewien, że nie. Ale jest to takie nie, że nie wykluczam, że pewnego pięknego dnia mi się to odmieni - i uśmiechnął się lekko. Czy właśnie sprzedał jej najdoskonalsze nie wiem? Możliwe. Przepił to jednak odpowiednią ilością alkoholu. Jasne, mógł w tym momencie odbić pytanie, ale usłyszał już, że dziewczyna ma córkę, więc byłoby ono zupełnie bezcelowe. Po chwili ciszy wypalił więc:
- Czy jest jakiś temat, o którym nigdy nie należy żartować?
I aż sam był zaskoczony tym, co opuściło jego usta.
ODPOWIEDZ