malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena

trigger warning
post zawiera sceny erotyczne
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Ona zaś bardzo żałowała, że żadne pieniądze świata nie sprawią, że będzie mogła ćmić jednego papierosa za drugim obserwując uważnie jego dłonie, które przemykały po jej ciele zupełnie tak jakby zagarniał ją już całkiem dla siebie.
Pewnie to też była oksytocyna, bo nagle przestało jej to przeszkadzać i oddech jakoś naturalnie zwolnił i mogła usłyszeć ten staroświecki zegar, który przesuwał nawet całe minuty, z gracją równą uderzeniom serca, które właśnie rozbrzmiewały w jej uszach.
- Nie rzucam słów na wiatr. Miała być cała noc, prawda? - zapytała leniwie i położyła głowę na jego piersi czując ten niewątpliwy spokój, który nagle miał stać się (paradoks!) źródłem absurdalnego wręcz niepokoju. Nie po to sprowadza się przecież kochanka, by potem dochodzić do siebie w jego ramionach. Ta nauka, wyryta gdzieś w jej podświadomości sprawiła, że wreszcie zerwała się na równe nogi i zaczęła poszukiwać swojej czerwonej sukienki i pewności siebie.
Najwyraźniej ją znalazła, bo ubrała się całkiem sprawnie i spojrzała na niego z uśmiechem kobiety, która dobrze wie, co robi oraz co mówi.
- Było miło, ale nie dzwoń. To jednorazowe - zastrzegła i cóż, widziała, że ruszył do drzwi, więc zatrzasnęła mu je przed nosem i ruszyła do windy czując się poniekąd jak Kopciuszek, ale ten wszak nie zdradzał księcia z malarzem amerykańskiego pochodzenia.

koniec części II

Nie odliczała dni w kalendarzu jak jedna z tych napalonych nastolatek, które wyczekują spotkania ze swoim crushem (również podłapała to słowo na uczelni). Tak właściwie stwierdziła całkiem sensownie, że nie ma sensu powracać tu na kolejny semestr, skoro i tak nauczyła się wszystkiego, co tylko mogła od profesora, a resztę sobie wzięła od Flanna. Pozostawała również przekonana, że decyzja o zawieszeniu ich stosunków była trafna, choć cholera, chciała się z nim zobaczyć. Nie potrafiła do końca sobie tego poukładać i wkurzało ją to niesamowicie, bo najwyraźniej pewna londyńska przygoda była jak ta natrętna mucha, która wlatywała do jej myśli i podporządkowała je sobie według własnego widzimisię. Z tego też powodu (nie)świadomie unikała z nim zajęć czując, że nie do końca sobie ufa, a jednocześnie chcąc rozbudzić w nim ciekawość. To było durne, że starała się tak dla kogoś, kogo nawet nie lubiła, choć najwyraźniej uwielbiała się z nim pieprzyć.
Powróciła więc na studia, gdy ślady po ich wspólnej nocy zdążyły zniknąć, a i ona sama była przekonana, że nie sprowokuje ją niczym. W końcu w sali pełnej studentów nie groziło im żadne trzęsienie ziemi, prawda?
Poza tym jednym, które odkryła w swoim indeksie i które sprawiło, że Julia przypomniała sobie lotem błyskawicy o wściekłości, której jeszcze nie potrafiła ujarzmić. To z jej powodu zaczekała aż skończy dyżur, choć akurat teraz nie zamierzała pchać się do jego gabinetu. Sprawę miała czysto formalną, prawda?
- Czwórka plus, serio? Jest pan aż tak małostkowy? - i choć do znudzenia powtarzał studentom, by mówili do niego na ty, a jej smak znał niemalże na pamięć, nie mogła odmówić sobie tej formy grzecznościowej. Z przekory i dlatego, że mimo wszystko ją to podniecało i niedostrzegalnie wręcz zacisnęła uda, czego nie mógł dostrzec z wysokiej katedry.
Za to zdecydowanie mógł zauważyć niebezpieczny błysk w jej oku, sugerujący, że albo zacznie się tłumaczyć albo jest gotowa wywołać trzecią wojnę światową z powodu plusa, który miał być piątką i nieważne, że zdobyła to na kolanach. Wiedziała, po prostu wiedziała, że tę pierwszą pracę napisała na piątkę, ale musiał się z nią spotkać, więc teraz też podejrzewała, że szuka wymówki, co jednocześnie ją irytowało do żywego, jak i intrygowało, bo zazwyczaj mężczyźni z uśmiechem przyjmowali fakt, że ich tak elegancko i dosadnie zbywała.
Za to on? Założyła ręce na ramiona i spojrzała na niego wyczekująco nie przejmując się ani trochę, że podkreśla tym gestem swój biust, bo przecież dekolt ukryła w golfie pozując (tym razem) na grzeczną uczennicę w stylu bibliotekarki.
W końcu między nimi wszystko skończone, prawda?
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Flann Rohrbach właściwie od zawsze należał do tych grona tych specyficznych ludzi, które z a w s z e dostają to czego chcą. Pewnie można było to zrzucić na karb jego pochodzenia - wszak jeśli czegoś nie można było załatwić własnoręcznie, wiele ułatwiało odpowiednio wpływowe nazwisko, a w sytuacjach najbardziej wymagających bądź kryzysowych - zawsze zostawały pieniądze. A wręcz chorobliwy ich nadmiar. Był jednak wyjątkowo rozpieszczony w jednym temacie - relacje międzyludzkie, a głównie te z kobietami raczej nie generowały mu żadnych kłopotów. Był jednym z tych cholernie uprzywilejowanych białych chłopców o na dodatek raczej dość nachalnym typie urody, a relacja z nim szybko mogła wywindować zainteresowaną na salony. Stan jego konta i wizja wiecznego życia w podróży - wszak tak muszą żyć artyści, prawda? - była tylko dodatkową wisienką na torcie. Sam Flann jednak zdawał się swojego dobrodziejstwa inwentarza nie nadużywać, choć owszem, bardzo lubił otaczać się wianuszkiem oddanych fanek jego twórczości osoby. Z drugiej strony po prostu zdawał się żadnych stałych związków nie potrzebować w ogóle, i w ostatnim czasie coraz mocniej zaczynał zastanawiać się na co jest mu w ogóle cała ta szopka z małżeństwem.
I owszem, sporo w temacie namieszała Julia. Jej pojawienie się w jego życiu - tak gwałtowne, a zarazem intensywne i niosące ze sobą powiew zmiany i cholernie dużo przyjemności, zdawało się wywrócić jego poukładany, małżeński światek do góry nogami. A zniknięcie - wszak dość jasno zaznaczyła, by nie dzwonił - zostawiło ten pierdolnik w stanie ostatecznym, z na dodatek strasznie zagubionym Flannem. Nie miał najmniejszego zamiaru przecież stawać się nagle jakimś dziwakiem, który nie będzie w stanie przestrzegać jej próśb. Nie zadzwonił zatem, jak i nie próbował się z nią w żaden inny sposób kontaktować, choć z każdym dniem coraz mocniej zdawał sobie sprawę, że cholera, tęsknił za tą dziewczyną i za całym tym jej szaleństwem, nie do końca nawet twórczym.
Mówią, że okazja czyni złodzieja i tak się właśnie poczuł, gdy pewnego dnia starosta jednej z prowadzonych przez niego grup, grzecznie zniósł mu indeksy wszystkich studentów, w celu uzupełnienia wszelkich braków ocenianych. Jednym z nich był ten należący do jego byłej kochanki, choć wspomnienia były nadal tak świeże i gorące, że nazywanie jej swoją eks jeszcze nie przeszłyby mu przez gardło. Julia Crane. Dziewczyna miała cudownie medialne nazwisko (jak i wszystko inne) i wiedział o tym, że pewnego dnia będzie z pewnością wielką artystką, a on będzie mógł szczycić się tym że miał przyjemność ją znać. Mimo wszystko w mały, pusty kwadracik wpisał 4.5 znane szerzej jako cztery z plusem i puścił go tak w świat.
I czekał.
A cierpliwość wcale nie musiała być jego mocną stroną, bo ledwo dwa dni później Julia we własnej osobie objawiła się w jego gabinecie po jednym z dyżurów. O mało nie zaniósł się śmiechem słysząc o swojej rzekomej małostkowości.
- Mówią, że to narodowa cecha Amerykanów - odparł zatem z lekko prześmiewczym uśmieszkiem, zastępując tym jakiekolwiek dzień dobry czy inny rodzaj całkiem uprzejmego powitania. Postanowił zgrywać wyjątkowy twardy orzech do zgryzienia, postanowił więc nie skupiać się na jej stylizacji na angielską bibliotekarkę, ani wszelkim gierkom, które rozpoczęła - przecież wiedział i widział, że nawet ułożenie rąk pod biustem było celowe.
- Ocena dotyczy ogółu aktywności, prawda? Więc jest 4.5, ponieważ nie jestem fanem zakończenia, pani Crane. Wyjście z angielskim stylu bardziej by, uważam, pasowało i pewnie dałoby 5 - odpowiedział równie kąśliwie, co ona przed chwilą posłała mu komentarz dotyczący jego ewentualnej małostkowości i dopiero teraz postanowił w ogóle jej grę podjąć. Wystąpił przed katedrę, nonszalancko opierając się o nią, skrzyżował ręce w ten sam sposób co jego aktualna towarzyszka i czekał. Czekał na jej reakcję.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
To zabawne, ale myślała o tym samym, gdy spotykała go przypadkiem na korytarzach tej uczelni. Wyglądał jak jeden z tych olimpijskich bogów, który zaszczycił śmiertelników swoją obecnością i z łatwością przyjmował wszelkie hołdy i ofiary. Mało brakowało, a przygruchałby sobie kolejną kochankę, którą pieprzyłby pod nosem żony. W końcu gdzieś jego ogromny apetyt (który poznała z autopsji) musiał znaleźć swoje ujście. Sztuka w tym całym zamieszaniu przemykała przez jego życie niepostrzeżenie, jak coś, co robił przelotnie i mocno mimochodem, przy okazji. Tym bardziej okazałą szpileczką był fakt, że wychodziło mu to doprawdy doskonale i musiała to przyznać nawet Julia Crane, która uparła się, by nie lubić tego człowieka.
Owszem, pieprzyć się z nim, bo na samo wspomnienie nocy w hotelu miała wiotkie nogi, ale darzenie go sympatią zdawało się być poza jej możliwościami kognitywnymi. Tak bardzo, że ta czwórka w indeksie była równocześnie dla niej karą, jak i wyzwaniem. Nie mogła już ukrywać pogardy wobec kogoś, kto poznał jej twórczość (pieprzone chciałem cię poznać utkwiło w jej głowie jak oszczep) i tak nisko ją ocenił.
Niezależnie od tego, że ten wpis traktowała jako swoiste zaproszenie. Nie urodziła się wczoraj- doskonale widziała jak na nią patrzy i jak wścieka się, bo ktoś odebrał mu jego nową zabawkę. Tę samą, którą z nadmiaru pewnie po dwóch miesiącach rzuciłby w kąt, ale skoro się nią jeszcze bawił, to nikt nie miał prawa przy niej majstrować. I choć w Julii burzyło się na myśl o tym, że ktoś może traktować jak drogi, ale wciąż przedmiot pożądania, wiedziała, że ma rację. Ten mężczyzna uwielbiał przeglądać się w lustrze innych i uważał, że zasługuje na wszystko, czego zapragnie.
Swoim wyjściem więc pokazała mu środkowy palec oraz uruchomiła machinę, zwaną pożądaniem niedostępnego. Na pozór, bo przecież, gdyby była aż tak niezainteresowana, to nie przyszłaby tutaj walczyć o ocenę czy o ten niedorzeczny plus. Najwyraźniej jednak dodatkowe zajęcia, które nie będą miały nawet wpływu na jej studia (wszak dawno zakończone) okazały się na tyle zajmujące i ważne, że przełknęła swoją dumę i postanowiła podejść do tego spokojnie.
Wróć, Flann właśnie nie wiedział, że to jedna ze scen, gdy podchodzi do śpiącego lwa i pewnie szarpie jego wąsy, a on podnosi ociężale powieki i szykuje się do pożarcia tego, kto śmiał mu przerwać. Jedną z naczelnych zasad było bowiem to, by nie drażnić ambicji Julii Crane, a ta właśnie mocno ucierpiała i choć miał jej uwagę (pieprzony skubaniec) to równie dobrze mógł to przypłacić życiem. Dobrze, może nieco dramatyzowała, ale musiał poczuć tę furię, gdy oparła się cała o katedrę rękami i spojrzała na niego z bliska.
Dobrze, że wzięła szpilki, bo górowałby nad nią niesamowicie.
- Domyśliłam się, że wziął to pan od swoich niechlubnych przodków. Australijczycy są bardziej odporni na odrzucenie - nie mogła sobie darować, a przecież i tak się hamowała wiedząc, że akurat do tej sali ktoś mógłby wejść. - I serio? Wolałby pan, żebym uciekła bez słowa? Gramy w jakiejś współczesnej wersji Pretty Woman? - mogłaby drwić tak z niego bez końca, wbijać szpileczkę za szpileczką, szarpać się z nim słowami, ale mimo wszystko nadal patrzyła mu w oczy zastanawiając się jednocześnie czy jej decyzja była słuszna.
Nie umiała jednak powstrzymać gniewu i właśnie to uczucie, ta emocja, która zapaliłaby cały świat, sprawiła, że na jej policzkach wykwitły rumieńce, a ona sama popchnęła go lekko na katedrę i nachyliła się nad nim ocierając się.
- Myślisz, że drugi raz ci ze mną uda? Bo jestem jedną z tych twoich fanek, które za samo spojrzenie zrobiłyby ci dobrze? - wyszeptała mu praktycznie w jego wargi, po których przejechała językiem, by je bezczelnie rozsunąć, a potem jak gdyby nigdy nic wyprostowała się i spojrzała na niego wyczekująco.
Jego ruch?
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Nie wiedział dokładnie skąd się wzięło to przeświadczenie, że ona w ogóle choćby sprawdzi co on tam jej najlepszego w tym indeksie namazał, a tym bardziej że postanowi jeszcze cokolwiek z tym zrobić. Kiedy jednak okazało się, że ich znajomość może nie była spektakularnie długa, ale najwyraźniej w jakiś skomplikowany sposób zdążył ją już dobrze poznać. Uśmiechnął się więc zadziornie i pozwolił jej wystawić krótkie show pt. Julia Crane w najwyższej formie. Kiedy jednak usłyszał jej odpowiedzi, wyraz jego twarzy bardzo powoli - bo naprawdę mocno się starał nie parsknąć nieelegancko śmiechem - powoli ewoluował z takiego wyjątkowo zainteresowanego całym wydarzeniem, przez poważny acz nie w taki ostatecznie surowy sposób, bo odrobinę rozbawiony, choć pewnie bardziej kojarzyło się to z jednym z tych troszkę - troszeczkę drwiących uśmieszków. Pokiwał głową z teatralnym uznaniem dla jej możliwości w temacie uszczypliwości i w odpowiedzi przemówił jedynie:
- To już? To ten moment, w którym wyrasta pani z piaskownicy? - bo przecież mógłby się z nią tak licytować całymi godzinami, ale problem polegał na tym, że musiał sam przed sobą przyznać że miał do tej dziewczyny cholerną słabość (jeszcze bardziej cholernie wytłumaczalną) i chyba po prostu nie potrafiłby podjąć się takiej gry, a już z pewnością zrobić tego na jakiś bardziej skomplikowany dłuższy dystans. Postanowił więc - przynajmniej póki co - ograniczyć się jedynie do tego jednego komentarza, obserwując za chwilę jak teraz to na jej twarzy miesza się cała paleta emocji. A jak wiadomo kobiety mają ich zdecydowanie więcej, więc i przedstawienie zapowiadało się na naprawdę epickie.
Z dużą dozą zainteresowania więc zwrócił uwagę na to, że dziewczyna prawdopodobnie postanowiła jeszcze zmienić taktykę. Jakby w zwolnionym tempie obserwował jak zbliża się do niego, zupełnie jak jeden z tych drapieżników podążających za wybraną sobie ofiarą. Mimo wszystko postanowił się po prostu temu poddać i w ten sposób pozwolił się jej pchnąć na katedrę, jak i wyjątkowo wręcz zachęcająco o siebie ocierać. Mówię nie, myślę tak? Kiedy na dodatek przejechała po jego wargach językiem, a potem odsunęła się jakby to była tylko najdoskonalsza zapowiedź jej dalszych rozgrywek, uśmiechnął się pod nosem i przez chwilę patrzył na nią - póki co jeszcze - odrobinę obojętnie. Mruknął krótkie:
- Hm - i całkiem zgrabnie odbił się od tej katedry, by powoli do niej podejść. Blisko. Bardzo blisko, tak że stykali się ze sobą w praktycznie każdym możliwym miejscu ich ciał i owszem, teraz spojrzał na nią w ten charakterystyczny sposób, o którym dopiero co powiedziała. - Myślę... - zaczął i lekko naparł na nią swoim ciałem, wymuszając na niej krok w tył. A potem kolejny i kolejny, patrząc jej przy tym w oczy tak głęboko, że mało brakowało a byłby w stanie dotrzeć do jej duszy. Wymusił na niej cofnięcie się o tyle kroków, że w końcu zatrzymała się na pierwszym rzędzie ławek. Ułożył dłonie na jej talii i jednym zgrabnym ruchem ją na owej ławce posadził i dokończył: - ... że tak - i przeniósł swoje dłonie, układając je symetrycznie obok obu ud dziewczyny. Przechylił się lekko przez nią i przesunął ustami po delikatnej skórze jej szyi, od obojczyka w górę, aż do ust które przelotnie, aczkolwiek mocno zmysłowo pocałował i dopiero wtedy wyprostował się, i teraz to on cofnął o krok, choć niespecjalnie duży, bo nadal musiałaby się na gimnastykować by z tej ławki zejść, nie wchodząc przy tym na niego.
- Tak właśnie myślę - pokiwał głową twierdząco, jakby na potwierdzenie swoich słów i przyglądał jej się badawczo.
Jej ruch?
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie do końca rozumiała jak to się dzieje, ale ten człowiek miał jakieś magiczne umiejętności wyprowadzania jej z równowagi i nie wiedziała czy to w ten dobry sposób. Poprawka, nie mogło nie być złe wdawanie się w romans ze swoim profesorem będąc mężatką. Wprawdzie różnica wieku była między nimi żadna, a ona już dawno skończyła studia, ale skoro tutaj była, to nie powinna łamać regulaminu. Trochę zabawne i bardzo w stylu Crane, że bardziej myślała o uczelnianych przepisach niż o przysiędze wierności, którą złożyła podpisując jakiś dokument, zwany potem aktem małżeństwa.
Nie potrafiła jednak przezwyciężyć tego zaintrygowania, choć wiedziała, że akurat teraz to on ją rozgrywa. W końcu inaczej postawiłby jej piątkę i rozeszliby się w swoją stronę. Najwyraźniej jednak obojętność nie była ich cnotą, bo jakimś cudem znaleźli się w tej sali, a jej wzburzenie miało zatrzasnąć murami tego starego gmachu, który zawsze się jej podobał. Nie przeszkodziłoby to jednak zwalić go, jeśli zajdzie tak potrzeba, najlepiej razem z tym bezczelnym profesorem. Może jednak zbyt poważnie podchodziła do tej piątki.
- Serio? - spojrzała na niego wyzywająco. - To pan się droczy ze mną, choć jestem najlepszą studentką na tej pieprzonej uczelni. Ba, w całej Australii, choć pewnie w Stanach też dałabym radę - odrzekła pewnie i nie były to tylko czcze słowa czy przechwałki. Była doskonale świadoma swojej wartości i tego, że stoi znacznie wyżej niż te wszystkie jego fanki, które skończą ucząc plastyki w szkole. Dla Julii było przeznaczone coś zupełnie innego i zamierzała po to sięgnąć, niezależnie od tego czy ten podły człowiek wystawi jej lepszą ocenę czy obejdzie się smakiem.
Śmieszny dobór słów, zwłaszcza gdy wreszcie popchnęła go i delikatnie przejechała językiem po jego wargach walcząc z ochotą, by go boleśnie ugryźć. Nie sądziła, że kiedykolwiek tak intensywnie będzie myśleć o seksie z czystej nienawiści, ale ta najwyraźniej dowoziła do jej żył tak ogromne pragnienie, że pozwoliła mu się podnieść, a potem obserwowała jak patrzy jej w oczy i spycha ją na najbliższą ławkę.
Nie, żeby mu pozwoliła tak po prostu, próbowała go kopnąć, ale nareszcie uspokoił ją dotyk jego ust i silne dłonie, które ją zakleszczyły na tym kawałku drewna, tak przypominającym jego biurko na dyżurze.
To wspomnienie sprawiło, że zaczęła oddychać szybciej czując jak materiał jej bielizny lepi się do jej ud, a ona sama daje mu się pocałować, choć nie po to przecież tu przyszła.
Tylko po sprawiedliwość, a ta nie miała niczego wspólnego z jego natrętnym i bardzo zachęcającym pocałunkiem w świetle dnia, na dodatek w sali, do której każdy mógłby wejść. Podniecenie sięgnęło zenitu, ale nie zamierzała dać mu tej satysfakcji.
Jeszcze nie, przełożyła nogę za nogę, zupełnie jakby rozgościła się na tym blacie i była u siebie.
- A ja myślę… że nikt nigdy ci nie odmawiał i czujesz się bardzo nakręcony. Jesteś cholernie zepsuty, Rohrbach - w jej ustach jednak zabrzmiało to jak jeden z komplementów, zwłaszcza że nie spuszczała z niego spojrzenia, a jej dłonie przeniosły się na włosy, które przeczesała unosząc się i eksponując swoją piękną sylwetkę. Mało było w niej rzeczy przypadkowych, więc i teraz dała mu do zrozumienia, że dobrze wiedziała, że właśnie tak zareaguje. Jej spódniczka w szkocką kratę podjechała delikatnie do góry, ale nie na tyle, by to było wulgarne, ona nie z tych jego dziewczątek, które próbowały bezskutecznie go uwieść, o czym potem plotkowały. Ona miała zupełnie inne plany.
- A ja to przyszłam jedynie po to, by wyegzekwować naszą umowę. Dostałeś całą noc, jesteśmy kwita - dokończyła, choć czuła każdym podniesionym z dreszczu podniecenia włoskiem, że to nie koniec, a zaledwie błogi i rozkoszny początek. O ile go nie zamorduje, gdy już zostaną sami i na wyłączność.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Do tej pory nie podejrzewałby się, że jako dorosły człowiek da się komukolwiek (choć tu powinien paść nacisk na niesamowicie pięknej kobiecie) wciągnąć w takie gierki, uznawał wszak że są one domeną niekoniecznie dojrzałych jeszcze adeptów miłości i powinny zostać zarezerwowane dla określonej grupy wiekowej. Mimo wszystko jednak nie czuł się jak jakiś skończony dureń, goniący - nomen omen dosłownie i w przenośni - za krótką spódniczką, pozwalający na dodatek wodzić się jej za nos. Co więcej, nie podejrzewałby się nigdy o to że choćby spróbuje w jakimkolwiek celu nadużyć swojej władzy. Wyjątkowo nie chodziło o możliwości wynikające z jego pochodzenia czy majątku jakim obracał, a bardziej przyziemnej relacji profesor-studentka, ale i tak powinien to uznać za niepokojące. Cóż, powinien. Bo nie uznał.
- A czy ja kiedykolwiek byłem n i e serio? - odbił piłeczkę w jej stronę, bo to był jeszcze ten moment, w którym zgrywał profesjonalnego i trzymającego się sztywno pewnych zasad pracownika tych uczelni, który nie da się nabrać na numery z podkreślaniem (wyjątkowo zresztą atrakcyjnego) biustu przez zadziorne krzyżowanie rąk pod nim. - Powiedziałbym, że amerykańskie uczelnie bywają wyjątkowo przereklamowane, ale podobno jestem... jak to szło? Małostkowy? Więc nie zauważam takich niuansów - dodał poważnie, bo o dziwo - podzielił się z nią własną, mocno prywatną obserwacją, która odrobinę deptała tak charakterystyczny dla Amerykanów patriotyzm. Mógłby właśnie udawać niewiadomo jak prawdomówną osobę, ale na Boga, tyle kłamstw które był w stanie wcisnąć swojej nieodżałowanej małżonce nie da się naprostować jednym, niepochlebnym zdaniem o amerykańskim systemie edukacji.
Tym bardziej kiedy okoliczności stały się zgoła bardziej przypominające te, wymagające wciskania jego ślubnej kolejnych doskonałych kitów, więc zupełnie wybił to sobie z głowy. Zamiast tego zlustrował ją dokładnie spojrzeniem góra-dół i nawet się odrobinę zadziornie uśmiechał, bo wyjątkowo doceniał gest zarzucania nogi na nogę. Wrócił więc do pozycji, gdzie stał na przeciwko niej, teraz opierając się na jednym ręku, drugą - tą wolną - przesunął jednym palcem po jej udzie, zatrzymując się na materiale jej krótkiej spódniczki, która niebezpiecznie podjeżdżała jej właśnie do góry. Grzeczny z niego chłopiec.
- Och, Crane, cały szkopuł polega na tym że o b o j e jesteśmy zepsuci w dokładnie ten sam sposób - powiedział, po czym jakby nieśmiało o rzeczony materiał jej garderoby zaczepił, a potem całkiem zabrał rękę, stawiając ją po drugiej stronie. Mógł dzięki temu znaleźć się zdecydowanie bliżej niej, nie zabierając teraz do całowania jej, odbił lekko głową w bok by coś wyszeptać, i jak Bóg był mu miły, wręcz czuł jak bardzo Julia wciąga wtedy powietrze. Nic nie mógł poradzić na to, że najwyraźniej ciągle działali na siebie w ten sam sposób. - Bo w tym rzecz, że ty mi wcale nie odmawiasz - dodał szeptem, którym do tej pory obiecywał jej dużo bardziej sprośne rzeczy - cóż, może i był nadal poważnym profesorem, ale poznał już Julię na tyle by wiedzieć, że mogłaby być na niego nawet piekielnie wściekła, a to i tak zadziała tak jak ostatnim razem. Cmoknął ją delikatnie w szyję, poniżej ucha i wycofał się z całą możliwą gracją, zajmując miejsce koło niej, jak grzeczny kolega któremu nic nigdy nie obiecywała.
I który nic nie obiecywał jej.
- Nie pamiętam o żadnej umowie - i mało brakowało a wzniósłby dłonie ku niemu w geście kapitulacji, choć jego twarz zdobił właśnie dość cwany uśmieszek. - Ale jeśli masz ochotę, możemy sporządzić jakąś nową - i jak gdyby nigdy nic wyciągnął dłoń, by poprawić fragment materiału jej spódniczki, który zawinął się trochę na udzie. Może raziło go to w te przeklęte oczy estety, któremu dobrze robi symetria, a może po prostu nadal pamiętał gdzie powinien dotknąć?
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Najwyraźniej takie przekomarzanki nie były jedynie zarezerwowane dla przedszkolaków, którzy walczyli w piaskownicy o łopatkę, ale i dla ludzi ich pokroju. Wykształconych, utalentowanych, bogatych i przez to potwornie zblazowanych, bo przecież zaspokajanie wszystkich potrzeb zabija apetyt jak mało co, a przecież Julia pragnęła być głodna. Spojrzeń tak zapalczywych, że miała wrażenie, że uczestniczą w jakiejś nieznanej dotąd walce. Mogła stwierdzić, że zupełnie nie rozumiała, skąd nagle wzięła się ta nienawiść, ale przecież wiedziała. Buzowało tak bardzo, że obojętność nie wchodziła w grę, więc ślizgali się na dwóch przeciwległych biegunach sprawdzając granice tego drugiego.
I równie rozkosznie je przesuwając, bo zwróciła uwagę JAK patrzył na jej spódniczkę i jak działała jego artystyczna wyobraźnia, w której już pewnie zginała kolana. Nie dała mu jednak tej satysfakcji, gotowa nawet rozmawiać o historii Stanów Zjednoczonych, jeśli to miało go podtrzymać w ryzach, choć szczerze wątpiła.
Albo z wszelkiej miary się doceniała i była wręcz bezczelnie pewna siebie obliczając czas w jakim Flann się na nią rzuci jakby to było jedno z niezmiennych praw fizyki. Albo grawitacji, bo jakimś dziwnym trafem znajdował się jeszcze bliżej.
- Tak, jest pan dziwnie małostkowy i nie zauważa pan niuansów - powtórzyła za nim z uśmieszkiem, bo akurat każdy detal jej stroju uważnie lustrował i choć mógł zapierać się rękami i nogami, że nie działał na niego jej biust czy nogi, to widziała z jakim zaintrygowaniem podchodzi bliżej i podwija jej spódniczkę umieszczając dłoń na jej udzie.
I był moment, gdy Julia Crane była przekonana, że wygrywa to starcie, że teraz zacznie rozkładać karty wobec własnego widzimisię, a miała ich sporo na stole, ale nagle poczuła jego oddech na swojej szyi i wiedziała już, że tętnica pulsuje niebezpiecznie, a zmysły powoli szaleją, spuszczone ze smyczy przez właścicielkę.
To był moment, ale tak brzemienny w skutkach, że paliła ją skóra, na której właśnie złożył jakże niewinny, urwany pocałunek. Tak absurdalnie zachęcający, że musiała faktycznie wypuścić powietrze głośno, by wrócić do tej rozmowy.
- Amnezja? Ja już ci odmówiłam - ale nie skanowała jego twarzy zbyt długo, bo zanim zdążyła cokolwiek zrobić (tylko co chciała?), znalazł się na ławce obok niej i doszło do tego, że się opamiętała. Przynajmniej na trochę, bo choć jego bliskość była jak jedna z tych studni, do której wpadłaby bez echa, nie zamierzała dać mu się uwieść ponownie.
Już nie.
Jeszcze nie.
- Mówiłam, że masz problem z pamięcią. Powiedziałeś, że dostanę piątkę, gdy się postaram, a z tego co pamiętam…Byłeś zachwycony - i odwróciła głowę, by spojrzeć mu w oczy, choć jej wzrok przykuła raczej jego dłoń, która nadal zajmowała się tą niesforną spódniczką, podwijającą się bezsensownie.
Założyła ją specjalnie, ale i tak zacisnęła uda łapiąc jego rękę w swoje kleszcza.
- Wylatuję do Europy na jakiś czas. Nie sądzę, by to byłby dobry moment na jakiekolwiek nowe warunki umowy przy twoich zobowiązaniach - jak ładnie nazwała jego żonę, która pewnie opowiadała wszem i wobec o łączącej ich sile uczucia. Tak trwałego, że na końcu języka miała rozkaz (bo przecież nie prośbę), by rzucił wszystko i zabrał się z nią, bo o niczym więcej nie marzyła, by siłą rozstawił te jej uda i wbił się w nią mocno jak mieli to w zwyczaju.
I to zdecydowanie było tym nad czym należało się zastanowić głębiej- nie mieli prawa mieć czegoś w zwyczaju, a jednak teraz przewiercała go spojrzeniem zupełnie jakby umiał czytać jej w myślach i wziął sobie z ust jej wszystkie niewypowiedziane dotąd pragnienia.
Cała w końcu była tym jednym pulsującym pod spódniczką czystym pożądaniem i potrzebą, wręcz naglącą.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Pochodzenie z tak specyficznych kręgów, a potem uznanie, które przyszło wraz z zainteresowaniem szerszej publiczności jego raczej nietypową (jak mawiali niektórzy) sztuką, zdążyło go rozpieścić już do tego stopnia, że zdążył się już przyzwyczaić do tego, że ludzie zwykli liczyć się z jego zdaniem, często nawet w tematach o których jako byle artysta - malarz nie mógł mieć pojęcia. Nie spodziewał się chyba jednak, że będą go cytować - i choć była to w tym momencie jedynie studentka, z którą wzajemnie sobie porządnie podrywali - zaśmiał się więc jedynie lekko na tą myśl, skupiając bardziej właśnie na rzeczonej g r z e.
W której z chwili na chwilę - głównie dzięki temu, że jego przeciwniczką cudownie reagowała na jego działania - czuł się coraz pewniej, i co więcej - z której nie zamierzał się wycofać bez nagrody głównej. Mógł więc siedzieć teraz obok niej jak grzeczny uczniak, który jedynie taksował niepewnie skórę jej ud, coraz śmielej wychylającą się spod materiału spódniczki, ale miał pewne z a m i a r y. I nie były one wcale grzeczne. Zaśmiał się więc na jej słowa o amnezji i nie komentując niczego zsunął się ze swojego miejsca z największą możliwą gracją, po czym stanął znowu przed nią i spojrzał jej prosto w oczy, t y m konkretnym rodzajem spojrzenia, w którym mogła jasno wyczytać co najlepszego zamierza z nią za chwilę zrobić. Tym samym, które do tej pory kręciło ją do żywego, i które tak skutecznie wpływało na to, jak mokra stawała się jej bielizna. Bez większych więc ceregieli wsunął i drugą dłoń pod jej spódniczkę, pierwszą manewrując tak że w pewien sposób wymusił na niej rozsunięcie nóg. Palcami jednej z dłoni szybko odnalazł materiał jej bielizny, który potarł zachęcająco, niezdziwiony nawet specjalnie tym, jak wilgotny już jest. Uśmiechnął się, zdecydowanie zadowolony ze swojego odkrycia.
- Nie byłbym tego taki pewien - zbliżył swoją twarz do niej tak, że prawie wymruczał to w jej usta, po czym dosłownie wbił się w nie swoimi wargami, składając na nich zmysłowy, bardzo zachłanny pocałunek. Co ta dziewczyna miała takiego w sobie, że tak cholernie, zupełnie jak na zawołanie, jej pragnął? Nie był w stanie tego roztrząsać, nie kiedy całował ją z taką pasją, i nie kiedy jego ręce eksplorowały tak zachęcający teren jej ud, znajdując się w końcu tak wysoko, że palcami zaczepiał o cienkie paseczki jej koronkowych majtek, które jeszcze znajdowały się na miejscu, choć wystarczyło tylko odrobinę mocniej szarpnąć... Szarżował? Tak, i to bardzo, w końcu do tej sali mógł wejść dosłownie każdy, w każdej dowolnej chwili i zobaczyć ich w momentach tak jednoznacznych, że oboje mieliby z tego tytułu problemy. Buńczucznie jednak zakładał, że razem z Julią są parą idealnych, białych uprzywilejowanych gnojków, z takim zapleczem wpływów i finansów, że nawet jakby zechcieli uprawiać dziki seks przed jakimś pokręconym pomnikiem jakiegoś dziwnego gościa, w głównym hallu uczelni, nie znalazłby się żaden głos, który choćby próbował to zatrzymać.
Nie można było tego zatrzymać.
Póki co jednak bawił się tymi nieszczęsnymi paseczkami, jedną dłoń przesuwając na jej pośladki, a swoje usta na zarys jej szczęki i kawałek szyi, ten który nie był szczelnie opatulony golfem. Cwaniara. Słuchał jej jednak dalej, uśmiechając się do siebie samego między jednym a kolejnym przesunięciem języka po jej skórze i niespecjalnie się od niej odrywając mruknął tylko:
- To moje zobowiązania muszą się dostosować do mnie, nie odwrotnie. Kiedy i gdzie? - bowiem nie istniała w całym wszechświecie taka siła, która teraz i przez najbliższy czas byłaby w stanie oderwać go od idealnej, kompletnie idealnej Julii Crane.
ODPOWIEDZ