gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Podejmując się współpracy z Romanem Jeremy siłą rzeczy godził się z tym, że będzie w tym układzie kimś w rodzaju chłopca na posyłki odwalającego brudną robotę. Również taką, która nie wiązała się bezpośrednio z umawianiem się z potencjalnymi kupcami towaru, jaki jego szef miał do zaoferowania. Paxton widział, że pojawienie się nowej potencjalnej konkurencji w okolicach Cairns (ba – dotyczyło to całego stanu) wywołało popłoch w szeregach Romana. Popłoch, ale i falę wkurwienia, że ktoś pojawia się w tych rejonach nagle i z marszu uznaje, że zostanie nowym El Chapo. Sytuację pogarszał fakt, iż według pogłosek nową rybką w mieście była kobieta. Tak, Roman był cholernym seksistą i uważał, że dziewczynki nie nadają się do tego typu zabaw. Jasne, poznał parę kobiet, które siedziały w tym interesie, ale nawet do nich zazwyczaj zwracał się protekcjonalnie. Naturalną koleją rzeczy było też to, że w związku z jego ciężkim charakterem, mało kto rwał się do jakichkolwiek negocjacji z nim. I tu – cały na biało – wchodził Jeremy, który co prawda miał w sobie tyle dyplomacji i subtelności, co walec drogowy, ale mimo to potrafił gadać z ludźmi – rzeczowo i konkretnie. I tak też miał zamiar załatwić dzisiaj sprawę z Val Warren, która – również na podstawie miejscowych, przez nikogo nie zweryfikowanych plotek – podobno sama sprowadziła potencjalną konkurencję na ich tereny.
W wypożyczalni łódek pojawił się bez zapowiedzi. Zagadując do jednego z pracowników spytał, gdzie znajdzie kobietę o nazwisku Warren, bo jako przedstawiciel handlowy producenta części do łodzi ma dla niej propozycję nie do odrzucenia. Kierując się we wskazane miejsce szybkim ruchem dłoni upewnił się, że wciąż ma za paskiem spodni broń, schowaną dodatkowo za kurtką którą miał narzuconą na ramiona. W pracy broń była dla niego nieodłącznym atrybutem, nawet wtedy kiedy spotykał się z kimś w pokojowych zamiarach. Zapewniała mu jednak jedną, podstawową i bardzo ważną rzeczy – względny spokój.
– Ty jesteś Warren? – zawołał do brunetki, którą Roman określił mianem „takiej czarnej, dobrej dupy, na pewno poznasz”. Zatrzymał się parę metrów od niej, kątem oka spoglądając na jedną z łodzi przycumowaną przy brzegu. – Ile bierzecie za wypożyczenie takiego cacka? – spytał zupełnie od czapy, zupełnie tak jakby pojawił się tu jedynie w charakterze potencjalnie zainteresowanego wynajmem.
Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#17

Każdy dzień, w którym nie musiała zawracać sobie głowy byłą narzeczoną, był dobrym dniem. Od czasu jej nikczemnej próby zwerbowania bratanka Warren do własnej gry, prowadzonej z oprychami z Shadow, nie miała z nią kontaktu. Dobitnie dała jej do zrozumienia, że jeśli po raz kolejny spróbuje podobnej zagrywki, znajdzie ją i osobiście wywiezie z Cairns, na co sama zainteresowana zareagowała bardzo sympatycznym śmiechem oraz próbą słownego załagodzenia napięcia.
Niestety, Warren nie dysponowała zbyt dużym poparciem, ostatnimi czasy. Nadawała się do ściągania towarów i małej kooperacji z pozostałymi przemytnikami niezwiązanymi z ekstremalnymi sprawami (czyli handlem ludzi i narkotykami), ale to wszystko. Nikt nie proponował jej wejścia w dalekosiężne plany biznesowe, szczególnie po tym, jak rok temu na sześć miesięcy wyjechała do Europy Wschodniej, tracąc kontakt z całym australijskim towarzystwem. Nieszczególnie za tym tęskniła. Skoro jednak miała wyjechać z Lorne (na kilka tygodni, a może i dłużej), postanowiła wziąć się za robotę w wypożyczalni. Na szczęście ten legalny biznes wciąż się kręcił i dopóki byli chętni, bezrobocie jej nie groziło.
Krzątała się właśnie przy mniejszych łodziach do sześciu metrów długości, sprawdzając w każdej stan silnika. Naprawą takich części zajmował się młodszy kuzyn, który aktualnie przebywał poza Lorne. Dzisiaj to na Val spoczywał obowiązek obsługiwania klientów, czym wyręczała się przy pomocy świeżo zatrudnionego studenta, Jordana. W przeciwieństwie do niej, chłopak z uśmiechem podchodził do ludzi, a jego entuzjazm pozwalał na wynajmowanie droższych jednostek.
Od czasu powrotu Mii w rejony wybrzeża, Warren często nosiła ze sobą broń, schowaną przy udowej saszetce i bywała przeczulona na punkcie tajnych agentów, potencjalnie obserwujących jej osobę. Taka strategia była jak najbardziej realna, w przypadku byłej partnerki, więc… wolała dmuchać na zimne.
Słysząc swoje nazwisko, obróciła się w stronę mężczyzny. Całkiem możliwe, że gdzieś już go widziała, ale nie zamierzała w ten sposób zaczynać rozmowy. Skoro gość przyszedł po łódź, powinni od razu przejść do rzeczy, gdyż jego pytanie zabrzmiało bardzo ogólnikowo. Dosyć pospolicie, mając na uwadze wszystkich klientów nieobeznanych z żeglugą, używających bardzo podobnych słów
- Wszystko zależy od terminu wypożyczenia i długości łodzi - gdyż te czynniki były kluczowe w ustalaniu ceny. - Te lepsze mają, kuchnię, łazienkę i oddzielną sypialnię. Jest w czym przebierać.
Szkoda tylko, że facet znał jej imię, a ona jego niekoniecznie.
- Ktoś z otoczenia mnie polecił? - to by wyjaśniało znajomość nazwiska, którego nie dało rady wyczytać z nazwy wypożyczalni, albo tablicy z cennikiem. Zachowała wzmożoną czujność, ale nie zdradzała tego po sobie, zupełnie, jakby miała do czynienia z typowym klientem, w typowym dniu pracy.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy od zawsze był zdania, że nie należy łączyć interesów w życiem uczuciowym. Ba, nie należało łączyć go nawet z przygodnym seksem, który mimo braku wzajemnych oczekiwań wobec siebie, często owocował ryzykiem niepotrzebnego napięcia i spięć. Takich „pokus” w tym światku nie było jednak wiele – kobiet jako potencjalnych partnerek biznesowych było zdecydowanie mniej, niż mężczyzn. Jer sam do końca nie wiedział, dlaczego tak było, bo poznał w swoim życiu wiele kobiet, które twardym tyłkiem absolutnie nie ustępowały facetom. Nie musiał zresztą szukać daleko, bo jego siostra była jedną z takich właśnie przedstawicielek tej piękniejszej płci. Jeremy dalej nie do końca wierzył w to, że raptem paręnaście dni temu odbył z Eve rozmowę o dorwaniu i pozbyciu się z tego świata skurwysyna, który przed laty zabił ich młodszą siostrę. Dlatego kiedy słyszał seksistowskie komentarze swojego szefa czy jego oprychów, od razu myślał o tym, że powinni poznać jego siostrę. Oczywiście nigdy nie zamierzał wciągać w to wszystko Eve i choć przyznał jej się do tego, że jego praca na kutrze to wersja oficjalna tego, czym się tu zajmuje, to nie czuł się jeszcze gotowy do tego, aby wyznać jej całą prawdę o swojej pracy.
A praca ta często niestety wiązała się z tym, że musiał od czasu odbyć takie rozmowy jak dziś. Sam nie był pewien, czy to faktycznie ta tajemnicza Warren stoi za sprowadzeniem w okolice nowej konkurentki, która zdecydowanie poczuła się tu zbyt pewnie. Dlatego miał zamiar wjechać w ten temat łagodnie, tak żeby w razie czego nie palić na wstępnie wszystkich mostów.
– Brzmi nieźle. W zasadzie można by na takiej zamieszkać na dłuższą metę. Albo zwiać z okolicy, kiedy dupa zacznie się palić – podsumował krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Być może w innych okolicznościach zainteresowałby się temat dogłębniej, jako że wciąż nie zdecydował czy zostanie na rodzinnej farmie, wyprowadzi się do przyczepy czy wynajmie łódź. Dziś jednak miał do wykonania konkretne zadanie, dlatego stwierdził, że na te przemyślenia przyjdzie jeszcze czas.
– Tak, właściwie to tak. Masz dobrą renomę, ale w okolicy pojawiła się ostatnio nieprzyjemna plotka, że nie do końca kontrolujesz swój interes, więc przyszedłem ją zweryfikować – odparł unosząc lekko brew, stwierdzając że pora kończyć tę zabawę w kotka i myszkę. – Polecił mnie Roman Jović – dodał po chwili, wiedząc że to nazwisko na pewno powie coś brunetce. Jeremy był przekonany, że było to jedno z wielu przybranych fałszywych nazwisk, które w razie W Roman mógłby z łatwością podmienić w dokumentach na inne, ale w tych okolicach na pewno było ono znane. Zwłaszcza, że te rejony nie były aż tak rozległe i sama Warren prawdopodobnie miała już styczność z kimś ze świty Jovica, może nawet z nim samym.
Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie bardzo rozumiała, co konkretnie facet miał na myśli przez palącą się dupę. Chciał ją nastraszyć, bo wysłał go tutaj Greg, albo Mia? Nie wiedziała dokładnie z kim ma do czynienia, co mogło oznaczać kilka rzeczy: bardzo pilnował swojej tożsamości i przy kręceniu interesów zakładał kominiarkę, albo maseczkę, czapkę z daszkiem oraz okulary. Inna teoria wiązała się z działaniem w cieniu, bez bezpośredniego pokazywania się innym graczom. A jednak, tym razem wszedł do wypożyczalni jak gdyby nigdy nic, rzucając odważnymi aluzjami.
Parsknęła w momencie bezpośredniego przytoczenia okoliczności niezapowiedzianej wizyty.
- Nie można było tak od razu? - niezrażona potencjalnym niebezpieczeństwem ze strony mężczyzny, kontynuowała bezpośrednie obserwowanie jego osoby.
Chyba, ze serio zamierzał wypożyczyć łódź, tak zupełnie przy okazji, wtedy mogła zrozumieć wstęp i small talk.
- Więc ten twój Roman uznał, że trzeba mnie trochę zdyscyplinować?
Słyszała to imię i nazwisko. Całkiem możliwe, że Roman był powiązany z Gregiem i całą resztą okolicznego narkobiznesu, w którym Warren nigdy głęboko nie grzebała. Nie chciała dokopać się do niewygodnych informacji, skutkujących szantażami, albo przymusową pracą dla zwyrodnialców. O wiele bardziej tolerowała handlarzy bronią, niż cwaniaków, wciskających literalną truciznę, zamieniającą życie w piekło. Dopóki nikt nikogo nie karmił na siłę, było w porządku, tak? No właśnie niekoniecznie. Jeśli rozchodziło się o coś więcej, niż niegroźne trawsko, należało zachować czujność.
- Powinien wysłać większą obstawę. Jeden na jeden to wciąż ryzyko, chyba, że jesteś bardzo przewrażliwiony na punkcie przegranej z kobietą.
W takim wypadku gość dosłownie obrałby sobie za punkt honoru zlikwidowanie Warren za wszelką cenę, celem uniknięcia upokorzenia od zleceniodawcy. Kto wie, może ten brodaty szatyn był jakimś Punisherem, kryjącym pod ubraniami cały arsenał zbrojeniowy, którym mógłby szybko sprzątnąć Val. Tyle, że… jeśli to byłoby celem, o wiele łatwiej poszłoby dopadniecie Warren w jakimś ciemnym zaułku, albo po podaniu narkotyków do picia.
W podobnych sytuacjach miała w zwyczaju wysyłać starszemu kuzynowi SMS’a o symbolicznej treści. Emotikon łodzi i czaszki oznaczały wizytę nieciekawych typów w wypożyczalni. Choć korciło ją, aby zastosować ten sygnał, wiedziała, że Hector nie zareaguje od razu. Powoli odrywał się od łódkowego interesu, zwiększającego szanse na porachunki z szemranymi typami. Ze względu na swoją rodzinę wolał zachowywać ostrożność, co Val w pełni rozumiała.
Tym razem była zdana na siebie, dlatego zamiast po pistolet, postanowiła sięgnąć po kolejne słowa. Skrzyżowała ramiona i podeszła nieco bliżej kolegi Romana, ukazując tym samym, że nie zamierzała wyciągać nagłego asa z rękawa, w formie naładowanego glocka.
- Wydaje mi się jednak, ze twój szef trochę namieszał i rozprowadza niesprawdzone informacje – skomentowała, marszcząc tym samym brwi. - Mój dyskretny, kameralny interes ma się dobrze.
Znacząco zerknęła w stronę łódek, które były towarem legalnym. Nigdy nie rozprowadzała nielegalnych rzeczy, nie licząc epizodu w więzieniu, ale miało to miejsce lata temu. Dostarczała pewne ładunki, owszem, ale zawsze był to jeden klient, za którego działania dalej nie odpowiadała. Chyba, że pogrywał sobie z jej zasadami, wtedy kończył jak Świstak i jego badziewne dzbanki z kryształem.
- Romanowi pali się dupa, bo w otoczeniu pojawił się nowy gracz z chrapką na czyjeś wpływy? - uniosła pytająco brew, zachęcając jegomościa do rozwinięcia tematu. Czyżby Roman przestraszył się Mii? To jasne, że stary wyjadacz nie przyzna się do obaw związanych z jakąś tam babą, ale być może jego wysłannik nakreśli sytuację nieco jaśniej?

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– Można było, ale odrobina adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziła – odparł z uśmiechem, za którym mogły kryć się jednocześnie pokojowe zamiary, jak i gotowość do wyciągnięcia zza paska broni, niczym w Westernie. Roman pewnie czułby się rozczarowany, że jego nazwisko nie wywołuje takiego popłochu, na jaki liczył. Jer miał nawet ochotę roześmiać się kiedy sobie to uświadomił, ale z trudem utrzymał wyraz twarzy niewyrażający żadnej konkretnej emocji.
Mój Roman ma wiele kontrowersyjnych pomysłów – odparł wzruszając ramionami. Jović miał mnóstwo ambicji i rewolucyjnych pomysłów, ale na szczęścia miał też wokół siebie ludzi, którzy skutecznie wybijali mu z głowy te pomysły, które potencjalnie mogłyby zakończyć się gangsterskimi porachunkami. Choć Paxton do takich doradców może nie należał, nie wiedzieć czemu Roman czasami brał sobie jego słowa do serca i ufał na tyle, żeby wysyłać go na tego typu „misje”.
– Jestem feministą, przegrana z kobietą to mój kink – puścił jej oczko, podchodząc parę kroków bliżej. – Ale nie przychodzę tu ani wygrywać, ani tym bardziej przegrywać. Przychodzę pogadać, powymieniać informacje i poglądy na temat tego, co dzieje się ostatnio w okolicy – dodał, wciąż nie zdradzając z czym konkretnie przychodzi. Nie lubił zabawy w kotka i myszkę, ale czekał czy może to Warren jako pierwsza poruszy temat. I nie, zdecydowanie nie zależało mu na tym, żeby dziś ktokolwiek z tej dwójki robił za pokarm dla rybek. Nawet jeśli okazałoby się, że plotki były prawdziwe i to Warren stoi za ciepłym powitaniem nowego towarzystwa w Stanie, Paxton i tak miał zamiar bardzo dyplomatycznie przekazać jej, żeby ta z kolei przekazała swojej koleżance, że ma wypierdalać.
– Twój interes ma się dobrze, tak? Czy to zasługa tego, że sprowadziłaś sobie kogoś do pomocy? – odparł uważnie obserwując każdy ruch brunetki. As z rękawa mógłby być tu dobrym argumentem, ale jednocześnie Jer miał świadomość, że kobieta nie wie co on skrywa w zakamarkach swojej odzieży. Wyjęcie gnatów – niezależnie przez którą ze stron – było w tym momencie jeszcze zbyt ryzykowne.
– Widzisz, Roman nie lubi, kiedy ktoś przekracza jego strefę komfortu. A dla niego komfort oznacza, że nikt nie wpierdala się w rejony, w których nie jest mile widziany i nie próbuje mieszać w sieciach dostawców, za argument mając głównie zajebiste cycki – odparł, wciąż wypowiadając się dość tajemniczo, ale jednocześnie odsłaniając część kart. – A podobno tam, gdzie przewaga mężczyzn, tam spore pole dla rozwoju solidarności jajników. Wierzysz w solidarność jajników, Warren? – spytał przekręcając głowę na bok, czekając na odpowiedź. Mimo, że nie padło żadne konkretne nazwisko, oboje musieli wiedzieć o kim teraz mówił. No chyba, że informacje o znajomości Warren i nowej rybki w mieście już u źródła okazałyby się być mitem, jednak Paxton wierzył, że każda plotka zawiera ziarenko prawdy.
Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Słysząc jakże zaczepne słowa o adrenalinie, ściągnęła brwi, nie odwracając spojrzenia od nieznajomego.
- Dziwne masz hobby - mruknęła pod nosem, uważając jednocześnie, że istniały lepsze sposoby na zaspokojenie swoich wrażeń. Skoki ze spadochronem, wyskakiwanie na ludzi z krzaków, kradnięcie żarówek do samochodu ze sklepu; była nawet gotowa rzucić pomysłami, ale przypomniała sobie, w jakiej właściwie sprawie ten brodacz się pojawił. Skoro chciał zgrywać takiego nieustraszonego drwala, to nie ma sprawy. Szkoda tylko, że Val znała się na drewnie bardzo dobrze, rujnując tym samym wyobrażenia większości facetów o babskim partoleniu wielu dziedzin.
- Mhm… - skomentowała krótko wzmiankę o kinku, przywołując na usta sztuczny, rozciągnięty uśmiech, o ewidentnie ironicznym kształcie. Jak to dobrze, że bóstwo w chmurach pobłogosławiło ją brakiem pociągu do mężczyzn. Nie, żeby facetowi czegoś brakowało; przerażała ją wizja, że przy takich dżentelementach mrugających oczami, mogłaby tracić głowę i się zupełnie się odsłaniać. To brzmiało jak koszmarna, równoległa rzeczywistość. Całe szczęście ta wersja Val była odporna na męskie feromony i mogła prowadzić rozmowę, jak równy z równym, bez rozkojarzeń i potencjalnych podtekstów.
- Skoro tak, mogłeś przynajmniej przynieść piwo - uznała, bo na tym polegała wymiana informacji. Na rozmowie przy alkoholu i choć zwykle preferowała szkocką, nie obraziłaby się za klasycznego, lekko spienionego i przede wszystkim zimnego, browara.
Cholera, chodziło o Mię. Ta kobieta nie potrafiła być dyskretna i gdziekolwiek się pojawiała, próbowała skupić na sobie uwagę. Pieprzona atencjuszka. Jak to możliwe, że przez tyle lat Val tego nie dostrzegała, zamiast tego chętnie wchodząc w narzucane role, przydatne w biznesie przemytniczym? Musiała myśleć wtedy zdecydowanie inną częścią ciała, niż mózg.
Znów uniosła brwi, kiedy gość akcentował, co Roman lubi, a czego nie. Naprawdę brzmiał jak jego przydupas, który po powrocie do jaśnie pana pyta czy nie chciałby zrobić z niego podnóżka. No dobra, może aż tak źle nie było, ale Warren lubiła sobie dopowiedzieć pewne historie, bez koniecznego wypowiadania ich na głos.
- Nie ma wcale takich zajebistych cycków, uwierz mi - zdradziła ten jakże pikantny szczegół, bez mrugnięcia okiem. Miała porównanie. Przewinęła się przez sporo cielesnych sytuacji, a ostatnio prowokowała je z kobietą, która przebijała Mię pod wszelkimi względami - tym bardziej tymi fizycznymi. Oczywiście, bez bodyshamingu, bo skoro wtedy Val na nią poleciała, coś jednak musiała w sobie mieć (poza narwanymi cechami charakteru).
- Myślisz, że chciałabym wciągnąć do swoich interesów kogoś, kogo z całego serca nienawidzę? - nie wiedziała, czemu o tym mówiła randomowemu wysłannikowi, ale stało się. - I że dałabym się tak łatwo przekabacić na stronę kogoś, kto pojawił się kompletnie z dupy, aby zamienić wszystko w jeden wielki chaos?
Parsknęła, podkreślając tym samym, jak bardzo Roman mijał się w swojej dedukcji. Solidarność solidarnością, ale tylko wtedy, jeśli rzeczywiście miało to sens. W przypadku Mii, cóż, jej ambicje i arogancja to ewidentne wady, przeszkadzające w chodnym i cwanym wykopywaniu starych wyjadaczy z interesu.
- Dzięki za troskę, ale wolę nie pakować się dwa razy do tej samej rzeki i obudzić któregoś razu z nożem w plecach - po raz kolejny. Przy tej przebiegłej żmii nie należało opuszczać gardy, o czym Warren dotkliwie się przekonała. - Więc tak, nie prowadzę interesów z tą lampucerą i jeśli Roman zdecyduje się ją wykurzyć, będę trzymać za niego kciuki.
Nieironicznie. Sama szukała sposobu na pozbycie się nemezis ze swojego otoczenia i była zmotywowana tak bardzo, że zamierzała działać z dawną przemytniczą mentorką. O ile tamta się na nią odfocha.
Machnęła ręką, gdyż powinna wrócić do sprawdzania reszty silników przy motorówkach.
- Z resztą, nie wiem nawet, po co ci to mówię. Nie raczyłeś się nawet przedstawić, a to nie świadczy o dobrych manierach, panie feministo.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– Po alkoholu jeszcze tak rozwiązałby mi się język, że zacząłbym opowiadać ci jak mój ojciec zabierał mnie za dzieciaka na ryby – odparł również nie szczędząc jej ironicznego uśmiechu. Sam raczej wystrzegał się picia w trakcie jakichkolwiek zawodowych interakcji, obawiając się że alkohol przytępi mu zmysły i negatywnie wpłynie na szybkość reakcji.
Czy Jerowi podobała się rola przydupasa Romana? Absolutnie nie. Czy miał jakąś inną alternatywę? Uważał, że niekoniecznie. Jeśli już raz związało się z półświatkiem, ciężko z niego wyjść. Natomiast praca na własną rękę wiązała się z ryzykiem, że komuś nie spodoba się nowa potencjalna konkurencja. A jak widać towarzystwo z Queensland było na tym punkcie lekko przewrażliwione. Paxton nie miał zresztą takich ambicji, żeby samemu zapragnąć stać się królem podziemia. Jakkolwiek absurdalnie to nie brzmiało, obecną robotę traktował trochę jak ciepły etat, po którym wracasz do domu i możesz spędzić popołudnie leżąc z browarem przed telewizorem.
– W takim razie co ma takiego w sobie, że postawiła na nogi cały stan? – spytał z zaciekawieniem, bo skoro cycki odpadały, widocznie miała inne atuty, dzięki którym tam gdzie się nie pojawiła, robiła zamieszanie, a wszyscy faceci w okolicy i tak stawali na baczność. W każdym razie Warren najwidoczniej nie zamierzała wypierać się znajomości z tajemniczą Mią, więc chociaż o tyle łatwiej było prowadzić tę rozmowę.
Zaskoczony uniósł lekko brew. Jakby nie było Warren przekazała mu teraz całkiem sporą dawkę informacji, z których jednak wniosek mógł być tylko jeden.
– Mówisz, że pojawiła się z dupy? Czyli nie postanowiłaś jej tu sprowadzić ze względu na stare sentymenty? – skoro z taką łatwością była w stanie ocenić cycki Mii, oznaczało to że w przeszłości miały ze sobą mniej lub bardziej zażyłą relację. Paxton nie był tego świadomy, myślał po prostu, że były jakimiś starymi wspólniczkami. Ale kiedy w grę wchodziły uczucia, wszystko zawsze się komplikowało.
– No proszę, czyli jedna mała, przebiegła żmijka przeciwko całemu światu – podsumował, nieświadomy że ma w głowie to samo porównanie do żmii, co Warren . – Tak. Roman jest gotów położyć wszystkie ręce na pokład, byleby ją wykurzyć. Jeśli poznałaś go osobiście, powinnaś wiedzieć, że płeć twojej eks dodatkowo go mobilizuje. Nic osobistego – dodał puszczając jej oczko. Roman zapewne nie miał nic do Mii ani do Warren. Miał coś do tego, jakiej były płci. Ale Warren miała już wypracowaną pozycję, co zapewne było dla Romana gorzką pigułką do przełknięcia, ale w przypadku Mii jedyne, co miał zamiar przełknąć, to smak sukcesu. – Jesteś w stanie mi zagwarantować, że nie zmienisz nagle frontu i że nie staniecie się nagle ze swoją koleżanką Thelmą i Louise? – jej deklaracja nienawiści wobec Mii była wiarygodna, ale wolał usłyszeć to jeszcze raz, dobitnie. Nikt mu na papierze tego nie da, ale w tym świecie słowo honoru było o wiele cenniejsze niż jakiś tam świstek papieru.
– Paxton – rzucił krótko wychodząc z założenia, że tyle wystarczy. Nie silił się też na wymyślanie żadnych pseudonimów. W tak małym mieście ciężko o anonimowość i gdyby wymyślił sobie jakieś alter ego, podejrzewał że Warren i tak odnalazłaby go w parę godzin. Zresztą, sama ryzykowała o wiele więcej, funkcjonując w normalnym świecie jako przedsiębiorczyni. – Ojciec nie zdążył mnie ich nauczyć zanim palnął sobie w łeb – nonszalancko wzruszył ramionami, być może niepotrzebnie zdradzając ten fakt ze swojego życia. Nie zastanawiał się też, czy Warren skojarzy w ogóle to nazwisko i tę historię, nie wiedział przecież czy pochodziła stąd, czy pojawiła się w mieście już po tym jak Jer wyjechał.
Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Również stroniła od alkoholu przy pracy, aczkolwiek jedno piwo nikogo by nie zmiotło z planszy. Przynajmniej teoretycznie, bo być może facet cechował się niezwykle słabą głową, bardzo czułą na choćby odrobinę procentów. Ile ludzi, tyle przypadłości.
I czyżby wyjście na ryby wiązało się z jakąś traumą? Z kuzynami i wujkiem również zabierali wędki i chodzili nad wodę, co prowadziło do mnóstwa atrakcji dla takich dzieciaków, jak oni. W każdym razie, nie bardzo interesowały ją szczegóły, skoro gość przyszedł do niej z takim, a nie innym nastawieniem, zwiastującym pewne zgrzyty.
- Ma doświadczenie w przerzucaniu ryzykownych towarów - bo skoro nie rozchodziło się o wygląd, pozostawały umiejętności. - Poza tym, czuję, że chce się odegrać na kilku osobach. Ma też zapewne parę przysług do wykorzystania, dlatego wybrała ten rejon.
Bynajmniej nie u Warren. Wręcz przeciwnie. Val powinna zawinąć ją przy pierwszej możliwej okazji, ale nie było to wcale takie łatwe. Straciła wcześniejsze kontakty i nie miała już tak solidnych pleców, jak kiedyś. Teraz była skazana głównie na siebie, działając niczym kurier, oddelegowany do dostarczania konkretnych zamówień. Nigdy nie załatwiała ekstremalnych rzeczy, ale jeśli rozchodziło się o kombinowanie dla klientów nietypowych kolekcji antyków, albo broni, nie zastanawiała się zbyt długo. Nie wtrącała się w prywatne porachunki gangów, a jeśli ktoś bezpośrednio jej groził, miała zwartą ekipę, złożoną z kuzynów i wspólników. Teraz została praktycznie z niczym, a to mocno ograniczało jej działania, przez które krótko mówiąc, wypadła z gry. Niekoniecznie spieszyło jej się do niej wracać, chyba, że tylko w celu dokopania Mii i być może Gregowi, odpowiedzialnego za strzaskanie szklanki w jej dłoni.
- Miałam nadzieję, że to zamknięty rozdział, ale najwyraźniej się przeliczyłam - zmarszczyła brwi, nie widząc powodów, dla których miałaby kłamać. Co ją obchodził jakiś Roman i jego interesy? Dopóki miała święty spokój i nikt nie próbował szprycować jej bratanka narkotykami, albo werbować do wiejskiej mafii, było w porządku. Nigdy nie paliła się do stawania na czele grup przestępczych, szczególnie, że jedna taka wrobiła ją w odsiadkę. Zdążyła już po części zapomnieć o tamtej chęci zemsty. Mogłaby zniszczyć szemranemu gliniarzowi życie, ale czy ktoś zwróciłby jej tamte stracone lata? Wątpliwe.
- Przekabaciła na swoją stronę kilka osób z Shadow i poczuła się tak pewnie, że zamierza wykurzyć konkurencję nawet z Cairns.
Więc tak, była ona przeciwko światu, chociaż paru przydupasów wciąż trzymało jej stronę, dając jej tym samym wsparcie. Przez ułamek sekundy coś ją tknęło, co zarejestrowała z pewnym zaskoczeniem. Czuła się dziwnie przekazując losowemu mężczyźnie szczegóły, związane z byłą narzeczoną, nie mniej, nie powinna się tym przejmować. Sama Mia potraktowała ją jak śmiecia, co nie podlegało żadnej dyskusji. Mimo to, część jej podświadomości nie podobało się sprowadzanie na kobietę kłopotów, być może prowadzących do śmierci.
- Jasne - znów uśmiechnęła się ironicznie, słysząc o uprzedzeniach ze strony Romana. Z czegoś musiały one wynikać i bardzo często takie obrotne kobiety, konkurujące na tym samym polu z mężczyznami potrafiły stanowić nie lada konkurencje.
- A czy wyglądam ci na kogoś, kto nadstawia dupę, żeby dać się wyruchać bez mydła? - zapytała jakże retorycznie, używając dobitnego słownictwa. Nie wstydziła się mówić wprost, co myślała o tej całej sytuacji, bez owijania w bawełnę i niepotrzebnego słodzenia. Bezpośredniość to zaleta, chyba, że dotyczy uzewnętrzniania się i rozmowy o emocjach, wtedy Warren potrafiła iść tak bardzo naokoło, jak się tylko dało.
Nazwisko, które usłyszała, było znajome. Całe wieki go nie słyszała, a ostatnie wspomnienie wiązało się z niekoniecznie przyjemnymi okolicznościami, zawierającymi scenę pełną nieporozumienia. I jak (prawie) zawsze w przypadku Val, musiały być w to wplątane kobiety trzecie. Przy okazji, nie miała pojęcia, że ktoś z rodziny Eve popełnił samobójstwo. Nigdy nie miały okazji rozmawiać na tak poważne tematy, za wyjątkiem pojedynczych wzmianek i choroby ciotki Aubree, która wyszła przypadkowo przy okazji. Bywały zwykle zbyt zajęte innymi rzeczami.
- Ten Paxton? - dopytała, nieco zbita z tropu. Biorąc pod uwagę niewielkie miasteczko, powtarzające się nazwisko musiało coś oznaczać.
- Masz siostrę, albo kuzynkę?
Być może drążyła zbyt głęboko, ale musiała upewnić, bo sama tak naprawdę zrezygnowała z dalszego kontaktu z Eve, przez wzgląd na swoje szemrane akcje. Czyżby przykładna obywatelka, zajmująca się tresurą psów miała rodzinne koneksje, zawierające przemytniczo-mafijne porachunki? Pod latarnią najciemniej, jak to mówią…

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– Na tobie też chce się odegrać? – uniósł pytająco brew. Nie miał wątpliwości, że Mia zalazła za skórę Val, ale czy w drugą stronę było podobnie i Warren była na jej celowniku? Nie wyglądała tak, jakby czegoś się z jej strony realnie obawiała. Jeremy ocenił, że była jedynie wkurwiona pojawieniem się kobiety w okolicy, więc wyglądało na to, że ta niechęć była jednostronna. Był jednak ciekawy odpowiedzi brunetki, bo w tej sposób mógł też oszacować, na ile zdeterminowana jest Warren, byleby tylko wypłoszyć stąd niechcianą znajomą z przeszłości.
– Wiesz, jak jest z tymi starymi rozdziałami. Czasami mogą kusić wizją możliwości zedytowania zakończenia – stwierdził. Ileż to osób żywiło niechęć do swojego byłego czy swojej byłej, a wystarczyło ponowne spojrzenie sobie w oczy i następnego ranka budzili się razem w łóżku. To trochę tak jak z wchodzeniem drugi raz do tej samej rzeki – niby się wie, że nic dobrego z tego nie wyjdzie, ale jak orzeźwiające jest przemycie jej wodą twarzy.
– Kurwa. Nie brzmi to dobrze – stwierdził marszcząc brwi i na dłuższą chwilę przerzucając wzrok na ocean. Nie wiedział, że Mia zaczęła osiągać już jakieś efekty swoich działań. Był przekonany, że żmijka dopiero zaczyna pełzać po Queensland. – Kontaktowała się z tobą czy to wszystko wiesz od swoich ludzi z Lorne albo z plotek? – spytał ponownie spoglądając na Warren. Kobieta nie musiała mu się spowiadać z tego typu rzeczy, bo w zasadzie Paxton pojawił się u niej znikąd. Wyczuwał jednak pewną dozę solidarności między nimi, więc liczył na to, że brunetka nie odbierze jego pytania za zbyt wścibskie i nie każe mu spierdalać. W końcu to on był na jej terytorium, nie odwrotnie.
Roześmiał się słysząc jej odpowiedź o ruchaniu bez mydła. Cenił osoby, które bez ogródek mówiły jak jest.
– No dobrze. W takim razie – nie mam więcej pytań – stwierdził z ironią. Nie nazwałby tej rozmowy przesłuchaniem, mimo że początkowo mogłoby się odnieść takie wrażenie. Zaintrygował go natomiast wyraz twarzy Warren na wspomnienie jego nazwiska. Przez moment poczuł się nieco zbity z tropu, bo choć wiedział, że brunetka mogłaby zrobić na jego temat szybki research, to jednak nie spodziewał się, że od razu je skojarzy i to najwyraźniej z jedną, konkretną osobą – Eve. I choć chronić siostrę był gotów zawsze i wszędzie, uznał że nie ma co kombinować i udawać, że nie jest tym Paxtonem, a jedynie jakimś przyjezdnym facetem.
– Siostrę. Ale ona nie wie nawet do końca, czym się zajmuję. I liczę, że dalej się nie dowie – odparł przyglądając się brunetce. Próbował skojarzyć jej imię i nazwisko czy nawet wygląd z jakimiś historiami opowiadanymi przez Eve, ale miał w tym temacie w głowie czarną dziurę, zero skojarzeń. – Ona zresztą sama też nie brudzi sobie rąk tym wspaniałym zawodem, więc skąd ją znasz? – odbił piłeczkę.
Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Jedynie Mia wiedziała, na kim chce się odegrać i co tak właściwie chodzi jej po głowie. Swego czasu nie wydawała się specjalnie przejęta zawinięciem jej jednorazowego kochasia na bezludną wyspę, więc jeśli już miała się za coś odgryzać, to musiał być inny motyw.
- Chciała mnie przekabacić na swoją stronę, a później bezczelnie zwerbowała kogoś z mojej rodziny, bez mojej wiedzy - odpowiedziała, lekko wzruszając ramionami. - Nie wiem co to za pokrętne gierki, ale przestały mi się podobać. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle założyła, że wolę ją, zamiast tutejszych.
Rzekomo chciała zmienić ten biznes na lepszy, ale… czy naprawdę powinna reklamować się bardziej moralnym podejściem wśród kompletnych oportunistów? Nie każdy kierował się przede wszystkim dużym zarobkiem, ale do wielu język pieniądza docierał najbardziej. Cała reszta, związana z moralnością przestawała mieć znaczenie w zetknięciu z wizją bogactwa i dobrej zabawy.
- Nie tym razem - podkreśliła, zaznaczając tym samym, że nie kręci jej ponowne wchodzenie w układy z Mią. Być może i większość kobiet cechowała się zmienną naturą, nie mniej, Warren nieco od tej większości odstawała, co pozwalało jej na bardziej wiarygodne nakreślenie własnej osoby. Brała za siebie odpowiedzialność i nie uciekała od niej, a tyle zwykle wystarczyło, aby zyskać w oczach innych.
- Kontaktowała - przyznała, przypominając sobie pierwsze spotkanie po latach. - Przyjechała za mną aż z Cairns, kiedy szukałam Świstaka.
Świstaka nazywanego Borisem, który to nabił ją w butelkę przy ostatnim zamówieniu. Dobrze, że ostatnio o gościu nie słyszała, co sugerowało jego nagły wyjazd, albo wąchanie kwiatków od spodu. Śmierć nie zawsze była odpowiednio adekwatnym środkiem zemsty, ale przynajmniej działała.
Gdyby nie miała ochoty na gadanie z gościem, po prostu by go spławiła, mamrocząc, aby zalazł sobie lepsze zajęcie. Biorąc jednak pod uwagę aktualną sytuację, potrzebowała sojuszników. Choćby po to, aby któregoś dnia nie skończyć z kulą w głowie, wystrzeloną przez jakiegoś narwanego gangusa, widzącego w niej śmiertelne zagrożenie dla własnego biznesu.
Nie zamierzała dzwonić do Eve (o ile miała ten sam numer, heh) i podpieprzać jej braciszka, bawiącego się z innymi gośćmi w przestępców. Dawno nie utrzymywały ze sobą kontaktu, a poza tym – rozstały się z w niekoniecznie przyjemnych okolicznościach. To wszystko sprawiało, że podchodziła do tematu neutralnie-bez interesu.
A jednak, Paxton miał więcej pytań. Trzymanie języka za zębami w tym przypadku nie przyniosłoby pożytku. Musiała co nieco nakreślić.
- Ludzie poznają się w różnych miejscach, niekoniecznie przy pracy - stwierdziła, wyłapując lekko sugestywny ton we własnych słowach, bo tak, w ich znajomości było coś więcej, od wygadywania się przy szklance piwa.
- Znałyśmy się, ale… teraz niekoniecznie utrzymujemy ze sobą kontakt.
Mogła powiedzieć, że swego czasu się wręcz uwielbiały (a raczej uwielbiały pewne momenty swojej znajomości), ale nie chciała mieszać w świeżych relacjach z młodszym Paxtonem. Skoro mieli razem przyczynić się do ewakuacji Mii z tych okolic, wypadało zachowywać przynajmniej neutralne podejście do siebie nawzajem. Jeśli Paxton wyciągnąłby błędne wnioski, świadczące o wielkim skrzywdzeniu siostry, Val wszystko dokładnie wyjaśni. Nigdy nie chciała sprawić Eve wielkiej przykrości, a ta jedna, dziwaczna sytuacja w którą wciągnął ją Vasilij wydarzyła się kompletnie przypadkowo i była nieporozumieniem. Tak. Z perspektywy czasu Eve z pewnością do tego dotarła, o ile w ogóle chciała sobie zawracać głowę kimś takim, jak Warren.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Warren wydawała się być bardzo zdeterminowana w niedopuszczaniu do siebie ponownie swojej dawnej znajomej i wyznaczaniu pomiędzy ich światami wyraźnych granic. Jer pomyślał nawet, że seksista Roman bardzo by się zdziwił, że istnieją kobiety kierujące się twardą logiką, a nie sentymentami. Paxton natomiast uważał, że już prędzej któryś z jego męskich współpracowników pokierowałby się w takiej sytuacji swoim penisem i chętnie dał wciągnąć w gierki ze swoją eks. Gdyby Serb wyszedł trochę ze swojej dziupli, mógłby się bardzo zdziwić jak wygląda dzisiejszy świat.
– Świstaka? – powtórzył za nią. – A co to znowu za czort? – jako, że Paxton stosunkowo niedawno wrócił do Lorne Bay, nie był na bieżąco ze wszystkimi szemranymi sprawami w okolicy, jeśli wcześniej nie usłyszał o nich od swojego szefa. A skoro Świstak zniknął z pola widzenia, Jović najwyraźniej nie pomyślał, że warto wspomnieć Jeremy’emu o kimś takim. Prawdę mówiąc nie spodziewał się, że tutejszy rynek aż rozkwitł przez tych kilka lat jego nieobecności. Najwyraźniej ta część kraju z jakiegoś względu traktowana była jak kura znosząca złote jaja i przyciągała podejrzanych typów z całego świata.
Z jakiegoś powodu poczuł, że i jemu opłaca się mieć sojuszników – nie tylko ściśle w jego specjalizacji. Sojusznicy równali się cynkom, cynki równały się opłacalnym interesom. Win-win sytuacja, Paxton nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Przytaknął jej słowom, upewniając się w tej sposób, że Eve najwyraźniej nie wdepnęła – choćby przypadkiem – w ten szlam związany z ciemniejszą stroną Queensland.
– Byłbym strasznym hipokrytą mówiąc, że to dobrze że nie macie kontaktu, co? – zwłaszcza, że sam Jeremy mieszkał obecnie z siostrą w rodzinnym domu i w zasadzie końca nie było widać. Nie był fanem mieszania życia prywatnego z interesami (co jednak ostatnio i tak uczynił, jakby na potwierdzenie swoich własnych przemyśleń, że faceci zbyt często myślą penisem), dlatego cieszył się, że w jego rozmowach z siostrą raczej nie padnie temat Warren skoro to, co między nimi było, stanowiło zamknięty rozdział.
– Nie wiem, co tam między wami było, ale zależy mi na tym, żeby nigdy nie została w to wszystko wciągnięta – oznajmił. – Więc mam nadzieję, że Mia nie jest aż tak pieprzniętą pizdą, żeby dobijać się do twoich byłych – uniósł pytająco brew. Potrzebował takiej deklaracji. A jeśli Warren nie byłaby w stanie jej wypowiedzieć – dla niego była to dodatkowa motywacja, żeby wykurzyć Mię z okolic zanim zajdzie za skórę jeszcze większej ilości osób.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie potrzebowała wiele, aby wyleczyć się z byłej partnerki. Kiedy na spokojnie przeanalizowała poszczególne momenty tego burzliwego związku, doszła do jednoznacznego wniosku – dała się podejść. Mia podstępnie owinęła ją sobie wokół palca, przy pomocy psychologicznych oraz cielesnych zagrywek. W gruncie rzeczy, podobnych kobiet było pełno, więc w ostatecznym rozrachunku, Warren jedynie zyskała, decydując się na ostateczne zerwanie kontaktu.
- Podrzędny kmiot - machnęła ręką, gdyż nie każdy gracz w półświatku musiał znać parszywą gębę Borisa. - Wrobił mnie w przemyt dzbanków, które okazały się zrobione z kryształu. Takiego do wciągania. To raczej nic dziwnego, że próbowałam łachmaniarza dorwać i wsadzić mu te dzbanki w okrężnicę. Miałby odlot stulecia.
Prawie by się udało, gdyby części tych parszywych dzbanów nie zakopano niczym pieprzony skarb piratów.
- Mia wyciągnęła z niego, dla kogo sprowadzał te dzbanki, bo oczywiście sam nie dźwignąłby dystrybucji. Reszty możesz się domyślić.
Żmija uznała, że wtranżoli się na rynek z własnymi klamotami, bez opłacenia stoiska. Pytanie, jak długo się utrzyma i czy konkurencja nie oskubie jej z wpływów, poprzez sabotaż ze strony agentów takich jak Paxton. Najważniejsze były zasoby. Kto miał ich więcej, narzucał tempo rozgrywki.
Wzruszyła ramionami przy szczerej wzmiance o braku kontaktu. Nie zamierzała grzebać w prywatnych sprawach gościa, chyba, że te zagrażałyby jej własnemu bezpieczeństwu oraz bliskim. W tej kwestii również się raczej rozumieli.
I… czy dobrze wywnioskowała? Mia mogłaby potencjalnie przypruć się do Eve, bo ta była jej kolejną dziewczyną?
- Nie byłyśmy aż tak blisko, z twoją siostrą - sprecyzowała, zgodnie z prawdą. Żadnych deklaracji nie było i chociaż spotykały się regularnie, nigdy nie wkroczyło to na poziom zobowiązań oraz wielkich, uczuciowych wyznań.
- Na dłuższa metę zdecydowanie miałaby mnie dość.
Podejrzewała, że to zbyt podobne charaktery nieźle dałyby im do wiwatu. Różnica polegała na tym, iż Eve kroczyła ścieżką prawa, a Warren była paskudną oportunistką i w dodatku hipokrytką. Kto to widział, aby była policjantka pakowała się w jakieś szemrane przemyty i układy z kartelami. Zdarzali się funkcjonariusze psychopaci, oportuniści, jednak Val od zawsze uważała się za tą dobrą glinę. Do czasu aż okazało się, że świat wcale nie jest czarno-biały.
- Tym lepiej dla ciebie, raczej nie chciałbyś mieć takiej szwagierki - podsumowała wraz ze skromnym uśmiechem, podkreślającym ironię. Cóż, może w innych okolicznościach całkiem by się dogadali na prawie-rodzinnym szczeblu.
- Jeśli Roman będzie planował coś konkretnego, możesz dać mi znać. Dałabym radę wymyślić coś pożytecznego, żeby zapędzić kózkę w róg.
Oczywiście, miała na myśli Mię, która na potrzeby tekstu zmieniła postać z gada w ssaka. Mimo wszystko, każdy wiedział, jaka jej natura.

Jeremy Paxton
ODPOWIEDZ