Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Strach przepełzł po twarzy Lisbeth, a Remigius widział doskonale jak ogarnia ją niepokój. On sam nie był przekonany co do tego, czy rozmowa na ten temat była odpowiednia, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę z tego, że nie unikną tego tematu, a przynajmniej obecnie Westbrook znajdowała się w bezpiecznym miejscu. Dlatego wolał mieć tę trudną konwersację za sobą, albo przynajmniej spróbować ją odbyć.
- Wszystko tamten czas, ten moment, w którym ciebie znalazłem... Dlaczego tak się stało? - Wyjaśnił, chociaż chyba nie musiał, bo Lisa zdawała się doskonale wiedzieć co miał namyśli. Gdy zeszła z materaca, podtrzymał ją i asekurował, aby mogła zająć miejsce na jego kolanach. Zaraz potem objął ją ramionami, na moment wtulając czubek nosa w jej szyję. - Nie przepraszaj, nie o to mi chodziło, abyś czuła się winna... Ja chciałbym wiedzieć, czy zdawałaś sobie sprawę z tego co robisz - pociągnął temat w inną stronę, bo absolutnie nie zależało mu na wzbudzaniu w Lisbeth poczucia winy. Poza tym nie uważał, aby miała za cokolwiek go przepraszać. To on czuł się odpowiedzialny za to co zaszło...
- Nieee! - Obruszył się, czy Lisbeth nazwała się wariatką. Zareagował od razu, wręcz impulsywnie, po czym obdarował Westbrook pełnym nie zrozumienia spojrzeniem. - Nikt tak nie myśli! Co ty wygadujesz, Lisku... Jesteś po prostu zagubiona i potrzebujesz pomocy - podkreślił na początku, bo znał Lisę zbyt dobrze, aby nie domyśleć się jakie głupie myśli zaczynały kłębić się w jej głowie. - Poza tym jesteś w szpitalu, uwierz mi, że ci ludzie myślą tylko o tym jak ci pomóc... - dodał, bo takie podchodzenie do rzeczywistości jakie prezentowała Westbrook już w samo w sobie wskazywało na to, że potrzebowała pomocy.
O tym, że bez niego było jej ciężko sam wiedział. Czuł doskonale to samo, gdy żył w przeświadczeniu, że już nigdy więcej nie będzie budził się mając ją u swojego boku. Okropne uczucie, sprawiające, że bezsilność go wręcz paraliżowała.
- Widziałem twoje relacje... Wiedziałem, że udajesz, ale wmawiałem sobie, że może to dla ciebie obecnie najlepszy sposób na odreagowanie. Byłem głupi tak sądząc - dodał, bo przecież wiedział, że nie była typem imprezowiczki, a jednak starał się przekonać samego siebie, że to co robiła było tym co c h c i a ł a robić.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Niby wiedziała, że ten temat nastąpi, ale jednocześnie łudziła się, że może uda jej się unikać go w nieskończoność. Tak na pewno byłoby łatwiej.
- Nie wiem, czy potrafię o tym mówić - przyznała cichutko, zaciskając dłoń na fragmencie jego ubrania, z polikiem wtulonym gdzieś w jego torsie. Nadal nie wierzyła, że znów może sobie pozwolić na taką bliskość, że ma go obok, a jego ramiona otaczają jej wątłe ciało. - Chciałam po prostu odpocząć... byłam bardzo zmęczona i miałam dość. Musiałam odpocząć - mówienie wprost o tym co zaszło było poza jej zasięgiem. Kłamanie aktualnie też nie jawiło jej się, jako najlepszy pomysł, więc tkwiła tak gdzieś pomiędzy, posługując się niedopowiedzeniami.
- Może i niektórzy tak myślą, ale też nie wszystkie pielęgniarki mnie lubią - mruknęła pod nosem, bo jednak nie zamierzała jak ten pelikan połykać wszystkiego, co jej sprzedawał. - No i nie winiłabym ich... za to, że mieliby mnie za wariatkę. Myślę, że trochę nią jestem - kontynuowała, spuszczając głowę. Miała dużo czasu, by o tym myśleć. Z resztą podświadomie chyba wiedziała o tym jeszcze na długo przed tym, gdy zaczęli ze sobą być. Bała się podjąć leczenia, ale to nie tak, że wierzyła, że wszystko z nią jest w porządku. Od dziecka nie było.
- Nie wiedziałam, co innego mogłam robić, by o tobie zapomnieć... ale te imprezy wcale mi nie pomagały - westchnęła, przymykając na moment oczy, a potem wtuliła się w niego bardziej. Wciąż było jej za mało jego bliskości, więc niedługo tak usiedziała, wiercąc się dalej. Musiała się podnieść, asekurując się na nim i dopiero wtedy mogła go opleść nogami w pasie, a ramionami za kark. Miała ochotę całym swoim ciałem do niego przylgnąć i już nigdy go nie puszczać. - Nie dam sobie bez ciebie rady, Remy... przepraszam, że taka jestem. Zasługujesz na kogoś normalniejszego, ale nie dam sobie rady, jeśli ciebie stracę - wtuliła twarz w jego szyję, ściskając go na tyle, na ile miała siły w mięśniach, jakby się bała, że ktoś zaraz jej go wydrze. - Wiesz, że zrobiłabym dla ciebie wszystko? - nigdy wcześniej mu chyba tego nie mówiła i sama była sobie zdziwiona, że te słowa - tak dla niej oczywiste - nigdy jeszcze nie padły z jej ust. Miała więc nadzieję, że mimo to, był tego świadomy. - Kocham ciebie bardziej, niż kogokolwiek innego - dodała jeszcze, a o ile było to możliwe - jej mięśnie jeszcze bardziej się na nim zacisnęły, a stopy skrzyżowała w kostkach za jego plecami, wiedząc, tak dla pewności.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Wierzył jej, a przynajmniej odnosił wrażenie, że rozumie co chciała mu przekazać w swoich wyjaśnieniach. Bał się jednak, że jeśli straci czujność i pogodzi się z tym, że Lisbeth naprawdę nie chciała siebie skrzywdzić to ponownie wyjdzie na głupca. Dlatego mimo wszystko zachowywał pewien dystans, chociaż intuicja podpowiadała mu, że to co mówiła było prawdą. Wykończona i przytłoczona po prostu chciała dać sobie odrobinę wytchnienia i prawdopodobnie przesadziła, albo wzięła od kogoś coś, czego nikt nigdy brać nie powinien. Pierdolone Shadow, bo pewnie stamtąd miała towar, pełne było popaprańców i zwyroli, ale Soriente doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jakiekolwiek próby wytargania z tego miejsca gościa współodpowiedzialnego za stan Westbrook po prostu będą nierealne. Zjadała go przez to frustracja, ale zamiast skupiać się nie gniewie i złości, wolał swoją energię poświęcić Lisie, bo potrzebowała go w tej chwili bardziej niż kiedykolwiek w swoim życiu.
- Znów też odsunęłaś wszystkich od siebie... Nie rób tego nigdy więcej, rozumiesz? Nie możesz - oznajmił, bo takim schematem działała zawsze. Gdy nie radziła sobie z problemami uciekała w samotność, odpychając wszystkich bliskich i przyjaciół, albo sprzedając im swoje bajeczki. Nic dziwnego, że zapewne upłynie sporo czasu nim ponownie wszyscy nabiorą do niej zaufania. - Nie jesteś wariatką, a masz problemy, z którymi sobie nie radzisz, więc potrzebujesz pomocy i najważniejsze, że wreszcie zdajesz sobie z tego sprawę - pociągnął dalej, ale starał się brzmieć najdelikatniej jak potrafił. Nawet jak jego słowa były podszyte czystym racjonalizmem, to wypowiadał je spokojnie, wręcz szepcząc, aby nie spłoszyć Lisy. Delikatnie przy tym też muskał palcami jej drobne ramiona, co jakiś czas dotykając także jej twarzy i włosów, byleby czuła, że nie mówi tego wszystkiego w złych intencjach, a po to, aby ją wesprzeć i zrozumieć. - Bo zdajesz? - Dopytał.
Ten moment intymności, bliskość, której także łaknął i za którą tęsknił, był chyba najistotniejszą częścią procesu rehabilitacji ich pokiereszowanego związku. Nawet jeśli Soriente wciąż zachowywał pewien dystans to nie wyobrażał sobie, aby po tym co przeszli mógł zrezygnować z Westbrook. Za bardzo ją kochał i za wiele znaczyła dla niego, aby się poddał. Nawet jeśli trudności, które ich dopadły były ciężkiego kalibru.
- To dobrze, bo nie lubię jak wpadasz w ten tryb durnej imprezowiczki - burknął z lekkim przekąsem, ale zaraz na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zaraz na początku ich związku Lisa robiła dokładnie tak samo. Piła, balowała, aż musiał dość dosadnie jej wyjaśnić, że takim zachowaniem robi tylko sobie na złość, a zostając z nim o wiele bardziej na tym skorzysta. - Nie lubię jak tak mówisz... "że zasługuję na kogoś normalniejszego, albo innego", nie ma nikogo kto mógłby mi ciebie zastąpić i chcę abyś to wiedziała - poprawił ją nieco bardziej stanowczym tonem. - Ja dla ciebie także, a na początek mogę ci pomóc z tymi włosami, abyś poczuła się lepiej - oznajmił, ale nie mógł na nią spojrzeć, bo wtuliła się w niego tak mocno, że prawie nie mógł złapać oddechu. - I ja ciebie, Lisku, ale zaraz nie będę miał jak oddychać - dodał, trochę aktorsko wypowiadając ostatnie słowa, bo może i jej drobne ramiona by go nie ścisnęły, ale wtulała się tak mocno w jego szyję, że zaczynał powoli odczuwać z tego powodu dyskomfort. - To jak? Idziemy? - Zaproponował chwilę później, mając nadzieję, że uda im się wykorzystać czas między kolejnymi wizytami lekarzy im kolejny wysłannicy Jonathana przyjdą ją kontrolować.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Cieszyła się, że za bardzo nie wnikał w te kwestie jej przedawkowania. Bała się o tym mówić, nie wiedziała z resztą jak miałaby to robić, sama też była zagubiona. Skłamałaby mówiąc, że nie wiedziała jakie mogą być konsekwencje, kiedy wpychała do ust kolejne tabletki, ale wtedy się to dla niej nie liczyło. Wtedy przyświecała jej jedynie myśl, że bez Remigiusa sobie nie poradzi i nawet nie chce próbować sobie radzić. Chciała tylko wyłączyć na chwilę świat, zniknąć z niego, zdystansować się i nie czuć tego wszystkiego, co ją zgniatało.
- Jakich wszystkich, Remy? - skrzywiła się delikatnie. /- Prawda jest taka, że nikt specjalnie się mną w tym czasie nie przejął... poza takim jednym barmanem - ostatnie słowa rzuciła mimochodem, bo sama sobie to uzmysłowiła. Może powinna jakoś podziękować Jasperowi? Potem się tym będzie przejmować, teraz skupiała się na jego dłoni, gładzącej jej ciało. - Jestem tu i przyjmuję pomoc - zauważyła cicho, wzdychając zaraz pod nosem, bo te tematy naprawdę wiele ją kosztowały.
- To całkiem zabawne... bo pamiętam, jak jeszcze nie byliśmy razem i namawiałeś mnie do tego, żebym korzystała z życia i chodziła na imprezy - wypomniała mu, samej cofając się wspomnieniami w przeszłość. Najpierw do tych rozmów, gdy jeszcze próbowała go od siebie odpychać i nie chciała się z nim nawet przyjaźnić. Potem do tej pamiętnej imprezy, na którą po nią przyjechał, a potem przez jej natarczywość położył się z nią w łóżku i pierwszy raz między nimi doszło do intymności, której wówczas nie rozumiała, no i ostatecznie do tego razu, gdy wpadła do niego tylko po to, aby oznajmić, że jedzie do miasta na studencką imprezę i te jej oznajmianie potoczyło się tak, że już nie wyszła z jego domu. Nie były najgorsze te jej imprezy, nawet jeśli ich nie lubił. - Poza tym poleciałeś na mnie, gdy miałam swój outfit durnej imprezowiczki... pamiętasz te srebrne kozaki - przymknęła oczy, uśmiechając się pod nosem. Mówił jej wtedy, że te buty są paskudnie wyzywające i muszą się ich pozbyć.
- Po prostu gdy mi zależy, to boję się, że ciebie stracę... bardzo, bo wiem, jaka jestem - wyjaśniła, bo kochała go na tyle, by myśl o tym, że mogłoby go zabraknąć, dławiła ją od środka każdego dnia. Szczególnie teraz, po tym, jak już poznała smak rozłąki. - Jesteś w szpitalu, jeśli zasłabniesz, na pewno zdążą ci tutaj pomóc - zażartowała koślawo, wcale nie chcąc zwalniać uścisku, ale prawdę mówiąc, jej mięśnie nie były na tyle silne, aby mogły wytrzymać to stałe napięcie i musiała odpuścić. Odsunęła się więc, a potem niepewnie skinęła głową i podniosła się z jego kolan. Podparła się na jego ramieniu, bo jej nogi nadal były jak z waty i po kilku nieudolnych krokach, zachłysnęła się powietrzem, kiedy Remigius po prostu ją podniósł i ruszył z nią do odpowiednich drzwi.
- Nie pamiętam kiedy ostatnio niosłeś mnie do łazienki - zauważyła, rumieniąc się przy tym delikatnie, a potem puściła jego szyję, gdy posadził ją na zamkniętej muszli klozetowej. Była delikatnie spięta i chcąc zająć czymś dłonie, złapała za szampon, który zakupił jego pracownik. - Och, jak się postarał... tego szamponu w każdej drogerii się nie kupi... mógł mi przywieźć byle jaki - zauważyła, gdy Remy ustalał temperaturę wody, pochylony nad wanną. - Hmm... to jak to robimy? - zagadnęła, przygryzając na moment wargę. - Mam się pochylić czy może... jak to widzisz? - oczywiście, że chciała umyć włosy, oczywiste było też to, że byli z Remigiusem parą od dawna, ale teraz ich relacja wyglądała nieco inaczej. Poza tym ona sama jeszcze bardziej schudła, nic nie było takie proste, jakby tego sobie życzyli i też wciąż czuła dystans z jego strony.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
- A nie pomyślałaś o tym, że chciałaś właśnie tego, aby nikt się tobą nie przejmował? Rozegrałaś wszystko tak, aby zdystansować się od najbliższych uprzednio karmiąc ich nieprawdą... Wielokrotnie narzekałaś, gdy ktoś ci nie ufał, a gdy wreszcie ludzie przestali ciebie sprawdzać to im to wyrzucasz. Tak nie może być, musisz to zmienić, nad tym popracować, bo nawet ja przestałem się już orientować w tym wszystkim - wyjaśnił spokojnie, ale jednak dobitnie okazując Lisbeth, że każdy medal ma dwie strony, a podejmowane przez nią decyzje wiążą się z konsekwencjami, które nie zawsze są wynikiem złych zamiarów innych osób, a po prostu akceptacją przez nich tego, co sama Lisa chciała na nich wymusić. - Jasper, to on do mnie zadzwonił - dodał jeszcze, gdy wspomniała o barmanie, bo akurat jego osoba, chociaż nadal mało przyjemna jako persona pracująca w Shadow, ale jednak była cichym bohaterem tej sytuacji.
Faktycznie, Remigius namawiał Lisę do korzystania z życia i imprezowania. Sądził jednak, że będzie robiła to bardziej zdroworozsądkowo, ale Westbrook po prostu szła na żywioł. Popadała ze skrajności w skrajność i ze skromnej, cichej dziewczyny, nagle zmieniała się w wyuzdaną i rozpijaczoną pannę, która przed niczym się nie wzbraniała. Dlatego niekoniecznie zadowolony był z tego w jaki sposób się prowadziła, bo też za każdym razem jej imprezowy "ciąg" wiązał się z problemami w ich relacji i był próbą zapomnienia o nich.
- Tak, zdecydowanie to te kozaczki mnie uwiodły - zaśmiał się, bo nawet jeśli temat był grząski to jednak nie chciał poruszać kolejnej, trudnej dla nich kwestii. - Trochę też to, że byłem zazdrosny, ale co tam... kozaczki jednak wygrywają - dorzucił.
Remigius, w porównaniu do Lisbeth, wcale nie czuł się skrępowany ich ponowną bliskością. Dlatego kompletnie nie pojmował tego, że Westbrook mogłaby widzieć to inaczej. W sumie, chyba też nie chciał wcale, aby każde doznanie było znów dla nich powodem do jakiegoś, niepotrzebnego stresu. Robili w sypialni takie rzeczy, o których publicznie raczej nie powinno się wypowiadać, nawet w gronie najbliższych, więc czemu nagle miałby czuć kołatanie serca na myśl o tym, że będzie między nimi intymniej. Owszem, podobało mu się to i nie miałby nic przeciwko, gdyby odbudowali tę relację, ale też do niczego mu się aż tak nie spieszyło, bo wiedział, że Lisa potrzebuje się ponownie oswoić ze wszystkim. Zachowywał jednak, swój zwyczajny spokój i luz, może pozbawiony wyuzdania, którym zwykle nie krępował się dzielić z Lisbeth.
- Widzę to tak, że po prostu weźmiesz kąpiel, bo powinnaś się zrelaksować - oznajmił, gdy już uznał, że woda ma odpowiednią temperaturę i pozwolił na to, aby wanna zaczęła się nią wypełniać. - Zorganizowałbym ci jakieś świeczki i wino, ale obawiam się, że nie spodobałoby się to panu dyrektorowi, więc nie ma co ryzykować.... Zamiast tego możemy zgasić światła i poświecić telefonami, a ja wymruczę ci jakąś relaksacyjną melodię - dodał, zabierając z rąk Lisy szampon i odstawiając go gdzieś na bok. - Wyluzuj Lisku, widziałem ciebie nago nie raz, wiem, że to co innego teraz, ale nie musisz bawić się w podchody - oznajmił bezwstydnie.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Zrobiło jej się autentycznie przykro, gdy Remigius to wszystko wyłożył w tak bezpośredni sposób. Opuściła nawet głowę, próbując wzrok skupić na czymkolwiek, co znajdowało się po boku.
- Nie liczyłam na sprawdzanie, a na to, żeby ktoś się odezwał, ale dobra... to prawda, że na rękę mi było wtedy, że nikt tego nie robił - tylko, że gdyby się to utrzymało, prawdopodobnie już jej by tutaj nie było. Ten szczegół wolała jednak zachować dla siebie, bo takie tematy im teraz wybitnie nie sprzyjały. Skinęła więc głową, gdy wspomniał imię barmana. - Musiał się mocno przejąć, skoro tak się zaangażował. Jest trochę chamem, ale mocno mi pomógł - poinformowała pobieżnie, przypominając sobie od czego ją odwiódł, gdy zabrał ją z klubu do siebie. Kolejna osoba, której Lisbeth narobiła problemów swoimi własnymi dramatami. Kiedyś będzie musiała mu podziękować, ale póki co mogła jeszcze z tym poczekać. Póki co jej świat mógł się ograniczać do tej sali.
- Wiedziałam, że to wszystko dzięki kozakom - uniosła kącik ust, wdzięczna za to, że udało im się zmienić temat. Poza tym miło było cofnąć się nieco w czasie i powspominać tamten dzień, gdy ze znajomych przeszli na całkiem inny poziom w ich relacji. Gdy w końcu dostała to, czego pragnęła. Kolejny raz nie mogłaby go stracić. Po prostu odmawiała takiego scenariusza. Nie oznaczało to jednak, że miało być łatwo i kolorowo. Póki co nadal czuła niepewność, bo po pierwsze była sobą, dość specyficzną dziewczyną, a po drugie wiele się pozmieniało. Remigius natomiast zdawał się być swobodny i prawdę mówiąc to jej ułatwiało tą chwilę. Z resztą od zawsze z ich dwójki prezentował wyluzowaną postawę.
- Wcale nie bawię się w podchody - oczywiście, że bawiła się w podchody, ale nie byłaby sobą, gdyby nie zaoponowała. Poczuła też, jak jej policzki robią się czerwone, nawet jeśli doskonale wiedziała, że Remigius mówi prawdę. - Po prostu chciałam też zadbać o twój komfort... czy coś - kontynuowała, bojąc się, że jeśli przestanie mówić, to cisza będzie zbyt wymowna. Tylko, że jednocześnie były też takie rzeczy, które chciała powiedzieć. Chciała i nie chciała jednocześnie. Spochmurniała na moment. - Jestem teraz trochę chudsza... i bardzo nie chcę ci się nie podobać - przyznała z pewnym przejęciem, chociaż za wszelką cenę próbowała udawać, że wcale jej to tak nie zjadało od środka. Mimo to podniosła się ostrożnie, bo wody w wannie było już całkiem sporo. Chwilę się wahała, a potem wsunęła kciuki w gumkę od tej paskudnej szpitalnej piżamy i zsunęła spodnie w dół, jednak przy próbie wyjścia z nogawek, straciła równowagę i dobrze, że Remy w czas ją złapał. - Przepraszam, chciałam to zrobić zbyt zdecydowanym ruchem - przygryzła na moment wargę, zostając w samej koszulowatej górze. - Brzydka ta piżama, co nie? - rzuciła pierwsze co przyszło jej do głowy, zerkając mu przy tym w oczy. Chwilkę się wahała, a potem ostrożnie złapała za jego ręce, którymi podtrzymywał ją w talii i zjechała nimi niżej, na biodra, tak by nie trzymał przy jej ciele materiału, a dotykał nagiej skóry. Serce przez to zabiło jej szybciej, ale próbowała to ignorować, gdy lekko drżącymi dłońmi uniosła do guzików, które powoli zaczęła rozpinać, nie zsuwając jeszcze niczego z ramion. - Teraz to dopiero Jonie by się nie spodobało - próbowała zażartować, ale jej słowa zabrzmiały po prostu, jak coś z pogranicza bezwstydnej niewinności, przez co poliki zapiekły ją jeszcze bardziej.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Zdecydowanie wyszło im na dobre zakończenie tych trudnych i ciężkich tematów. Pewnie jeszcze wiele godzin spędzą wałkując przeszłość, która doprowadziła ich do obecnej chwili. Musieli jednak zadbać też oto, aby taką możliwość mieć, a naprawienie ich relacji stało się rzeczą priorytetową.
- Czyżby? - Rzucił uśmiechając się wymownie i unoszą lekko jedną z brwi. - Będziesz miała całe życie by dbać o mój komfort. Nie martw się, upomnę się o to, a teraz pozwól, że ja zadbam o to, abyś na moment zapomniała o wszystkim wokół - oznajmił z mocą, a potem skręcił kurki, bo wanna prawie cała wypełniła się wodą. Lisa natomiast postanowiła zdobyć się na wyznanie, którego Soriente wcale nie oczekiwał, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ciało jego kobiety znacznie zmieniło się odkąd ostatni raz widział je w całej okazałości. Nie miało to dla niego zresztą znaczenia, bo nie był młokosem by swoje uczucia odbierać przez pryzmat wyglądu partnera. - Podobasz mi się w każdym swoim wydaniu, Lisku - zapewnił ją. - Chociaż najbardziej lubię ciebie nagą, a więc masz okazję, aby sprawić mi odrobinę przyjemności - dodał i bezczelnie spojrzał na Westbrook wyczekująco.
Podtrzymał ją, gdy straciła równowagę, a potem bez słowa poddał się temu uwodzącemu zbliżeniu jakie zainicjowała. Wiedział, że niewiele więcej tego popołudnia się wydarzy, ale samo to co obecnie się działo, miało dla nich niezwykłe znaczenie. Przynajmniej Remigius tak uważał, bo jednak bał się, że minie o wiele więcej czasu nim ponownie spojrzą na siebie tak jak kiedyś, ale widać wystarczyło zburzyć mur jaki Lisbeth budowała wokół siebie, aby znów zaczynało być jak dawniej.
- Wiesz jakie mam zdanie na temat piżam... W sumie dobrze, że się tej już pozbywasz - oznajmił, zaciskając nieco mocniej dłonie na biodrach Lisy. Potem niczym oczarowany nie odrywał wzroku od Westbrook dokładnie śledząc każdy jej ruch. Miał wrażenie, że czuła to jak bardzo podobało mu się to co robiła, bo w ciszy, która nastało zdało się słychać uderzenia jego serca. - Jesteś przepiękna - oświadczył, gdy stanęła przed nim naga i z namaszczeniem przejechał dłońmi po jej bokach. Ujął nimi jej szyję, po czym najpierw złożył delikatny pocałunek na jej czole, potem obojczyku i między piersiami, kończąc na brzuchu. Na moment zatrzymał się w tym miejscu, klękając przed jej nagim obliczem i pozwalając sobie wtulić głowę w jej ciało. Trwało to sekundę, może dwie, po których ponownie przed nią stanął. - Pomogę ci wejść do środka - rzekł, wyciągając dłoń tak, aby Lisa mogła się na niej wesprzeć i ostrożnie zanurzyć w ciepłej wodzie.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Zamarła na parę chwil, ale prawda była taka, że potrzebowała takich wypowiedzi. Chciała słyszeć wszelkie te sugestie, które dawały jej do zrozumienia, że Remigius nagle nie zniknie, że będzie już przy niej na zawsze, a to co zaszło, było jedynie jej dużym błędem, z którego jak najbardziej mogą jeszcze wyjść.
- Upomnisz się o to? - uniosła brwi, chcąc zakryć tym pytaniem fakt, jak mocno wpłynęły na nią jego słowa. Nie chciała aż tak podkreślać swoich obaw i tego, że podobnymi wyzwaniami jest w stanie aż tak dodać jej pewności siebie. Wiedziała w końcu, że Remy chciałby, aby była pewniejsza w tym, co ich łączy. Tak samo, jak w tym, jak na niego działa. Kiedyś jednak widziała już przerażenie w jego oczach, gdy pierwszy raz zauważył, jak jej ciało się zmienia. Nie chciałaby do tego wracać. - Myślałam, że najbardziej lubisz mnie uśmiechnięta, ale widocznie chodzi tylko o moje ciało - postanowiła sobie trochę z niego pożartować, aby rozładować atmosferę, która chyba i tak tylko dla niej była mocno spięta. Mimo to nie opuściła dłoni, nadal powolutku pozbywając się piżamy. Było to z jednej strony normalne, a z drugiej dziwnie krępujące. Jeszcze parę dni temu nie sądziła, że jeszcze kiedyś taka przed nim stanie.
- Wiem, że ich nie lubisz, ale mimo wszystko nie pogardziłabym, gdybyś przywiózł mi tutaj jakąś ładniejszą, niż ta - z jednej strony głupio jej było o coś prosić, jak zawsze miała z tym problem, ale z drugiej czuła, że może sobie na to pozwolić. Nawet jeśli rzeczywiście Remy nie lubił tego typu elementów garderoby, to chyba oboje wiedzieli, że w szpitalu trzeba tą jego niechęć odsunąć na bok.
Zrzuciła z siebie w końcu tę nieszczęsną piżamę i miała wrażenie, że serce na parę chwil jej się zatrzymało. Jakby się bała sposobu, w jaki Remigius mógłby zareagować. Dopiero gdy nazwał ją piękną, to poczuła się tak, jakby znów mogła normalnie funkcjonować i chociaż to głupie, to poczuła lekkie szczypanie pod powiekami, ale zamiast płacz, na jej twarzy pojawiło się nieśmiałe zaskoczenie, gdy zaczął ją całować. Rozchyliła wargi, a jej oddech przyspieszył, kiedy tak przed nią klęknął. Rumienic ozdobił jej twarz i nie umiała nic powiedzieć, jedynie skinęła głową i przyjęła jego pomoc, wchodząc do wanny, ale gdy już usiadła, jeszcze trzymała jego dłoń i wcale nie planowała póki co puszczać.
- Dziękuję - złapała z nim kontakt wzrokowy, kciukami obu dłoni gładząc wierzch tej należącej do niego. - Za to, że przy mnie jesteś i robisz dla mnie to wszystko - dodała przełykając ślinę, a potem usiadła nieco wygodniej, obejmując kolana ramionami. Rumienic odrobinę się pogłębił. - Wiesz, że to trochę niepoprawne? Że pomagasz mi w kąpieli... tego jeszcze nie robiliśmy - zauważyła unosząc kącik ust do góry. Niby się wstydziła, ale chyba bardziej cieszyło ją to, że miała go tutaj i co najważniejsze, widziała, że i jemu było z tym dobrze. - Pewnie wszystkie pielęgniarki będą mi tego zazdrościły... na stówę już się o tym plotkuje, a jak jeszcze spotkają rudzielca od Jony, to pewnie wygada im wszystko - niby westchnęła, ale jednak w dalszym ciągu miała uniesione kąciki ust. - Wiesz, że ona jest w ciąży? - zagadnęła jeszcze, bo w sumie rzeczywiście nie była pewna, czy Remigius jest tego świadomy.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Soriente miał siebie za człowieka, którego naprawdę niewiele rzeczy mogło przerazić i zestresować. Niby całe życie ryzykował, nie tylko podczas nagrywania dokumentów, ale także dla czystej frajdy, bo długi czas uważał adrenalinę za swoje uzależnienie. Tylko, że wtedy istniał sam dla siebie, a odkąd zaczął dzielić życie z Lisbeth wszystko uległo zmianie. Nagle rozmowy, takie jak ta obecna, wzbudzały w nim nie zdefiniowany lęk. Sytuacje, które kiedyś pozbawione jakichkolwiek głębi przynosiły samą rozkosz, nagle posiadały drugie, znacznie istotniejsze dno. Tak było i tym razem, gdy pomagał nagiej Lisie wejść do kąpieli.
- Nie dziękujmy sobie za coś, co każdemu z nas sprawia przyjemność i co każde z nas powinno traktować jakn zupełnie naturalną sytuację - odparł, bo w przeciwnym wypadku, sam musiałby teraz składać podziękowania na ręce Westbrook za to, ze pozwoliła im na odbudowanie tego co tak pieczałowicie spieprzyli. - Serio? Ze wszystkich rzeczy, które robiliśmy to tę kąpiel uważasz za "niepoprawną"? - Zagadnął z lekką nutką rozbawienia, ale też niedowierzania w głosie. Poza tym zaskoczony był tym jak sprawnie udało mu się przejść do tak naturalnej reakcji, bo koniec końców w swojej wypowiedzi nawiązywał do naprawdę śmiałych czynów. Nawet jeśli Lisbeth wydawała się być niezwykle wstydliwą panną, która niewiele wie o życiu to miała już na swoim koncie całkiem wyuzdane noce, w których z rozkoszą brała udział. Może i z początku była skrępowana, ale z czasem to pojęcie w jej ustach nabrało zupełnie innego znaczenia.
- O nie... - Przyaktorzył... - Sądzisz, że powinienem im także pomagać w kąpieli, aby zazdrosne nie były? - dodał, zagryzając przy tym lekko wargę, by zapanować nad własnym rozbawieniem. - Cóż, znajdujemy się na terenie Jonathana, więc pewnie jak będzie chciał to będzie wiedział o wszystkim co się u ciebie dzieje - oświadczył, po czym sięgnął po kosmetyk, który wcześniej Lisbeth opisała jako wyjątkowy.
- Zaczynamy? - Spytał, ale wtedy Westbrook wspomniała o narzeczonej swojego chrzestnego, a Remy na moment zamarł z szamponem wylewającym się na jego dłoń. - Marianne? - Powtórzył durnie. - Nie miałem pojęcia, w sensie... To dobrze, chyba, prawda? Nie? Nie dobrze? - Nie miał pojęcia jak powinien zareagować, bo z jednej strony wydawała mu się ta informacja niezwykle radosną, a z drugiej zaczynał przypominać sobie o problemach zdrowotnych jakie posiadała Chambers i jakoś tak nagle zaczynało brakować kolorów w jego pozytywnej wizji.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Uniosła kącik ust do góry, gdy kazał jej nie dziękować. Z perspektywy tej chwili wszystko było takie, jakie powinno być, ale wciąż pamiętała, w jakich okolicznościach utkwiła ich relacja. W końcu nie dało się pominąć faktu, że tkwiła w szpitalu i prawie umarła na własne życzenie. Jak na razie jednak... uznała, że może warto odsunąć na bok te czarne myśli. Chociaż na parę chwil poudawać, że świat jej się nie walił.
- O rzeczach, które robimy w innych okolicznościach, nikt nie wie... to coś innego, Remy - poczuła, jak pąsowieje, a przy tym ze wszystkich sił próbowała mieć ten dojrzały ton głosu, który kompletnie nie brzmiał wiarygodnie. Mimo to nie chciała z niego rezygnować, by nie wychodzić tutaj na kompletnego podlotka. Już i tak sytuacja nie sprzyjała dojrzałej prezencji, kiedy musiała korzystać z jego pomocy w kąpieli. Chociaż... wcale na to nie narzekała. Na to, że się nią opiekował.
- Jesteś okropny! - podsumowała te jego przemyślenia, a jakby tego było mało, prysnęła jeszcze z palców wodą w jego kierunku. Nie jakąś dużą ilością, więc było to zaledwie ostrzeżeniem, jakby chciał kontynuować temat pomagania w kąpieli innym kobietom. - Możesz pomagać tylko mnie, nikomu więcej - burknęła jeszcze pod nosem, skupiając się na swojej dłoni, którą przez moment gładziła taflę wody w wannie. - Terenie Jonathana - przewróciła jeszcze oczami, ale całkiem rozbawiło ją to określenie. Chyba rzeczywiście było dość trafne. Zabawne, że kiedyś uważała to miejsce za teren swoich rodziców, ale to... zdawało się być w całkiem innych czasach. Skinęła jeszcze głową, gdy zapytał, czy zaczynają, ale zamiast poczuć jego dłonie na włosach, zauważyła, że nieco się zmieszał. Spojrzała więc na niego zaskoczona reakcją, jaką zaprezentował i chyba wtedy dopiero połączyła kropki.
- On jej nie da umrzeć - wyrzuciła z siebie spokojnie, zaciskając jednak usta w wąską linię, co zdradzało przejęcie. Zastanawiała się, czy te słowa chce wmówić Remigiusowi, czy może sobie. Interesowało ją też to, że naprawdę się tym martwiła, chociaż do tej właśni chwili nie miała o tym nawet pojęcia. Spychała ten temat na jakieś przysłowiowe boczne tory. - Ale to też dziwne... zawsze byłam dla niego najważniejsza, potem była Marianne, a teraz będzie jeszcze dziecko... Jonathan jako ojciec, trochę ciężko mi to sobie wyobrazić, wiesz? - uniosła kącik ust, po raz kolejny nie pozwalając sobie na mroczne myśli. - W sumie ja też nie mam już dwudziestu lat - dodała po chwili, mimowolnie, jak to ona, palnęła głupio i zaraz przekalkulowała i aż się zerwała, wzburzająco wodę, gdy dłońmi dopadła krawędzi wanny, by spojrzeć Remigiusowi prosto w twarz. - Chodzi mi o upływający czas! Że czas leci, a nie, że chcę dzieci! To nie miało się rymować! Nie chodzi mi o dzieci, ja nic nie sugerowałam, ok? Ok?! - ależ jej było głupio w tej chwili. Typowo dla siebie zaczęła rozważać zanurkowanie pod wodę... takie w jedną stronę.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Cieszyło go to, że mogą znów żartować. Całkiem naturalnie przyszło mu wtrącić kilka słów o zabarwieniu czysto erotycznym, które jak zwykle spotkały się z zawstydzeniem ze strony Lisbeth. Remy sądził, że upłynie jeszcze sporo czasu zanim uda mu się ponownie poczuć tę swobodę, a jak się okazuje przyszła ona do niego o wiele szybciej. Tylko, że zniknęła ona w chwili, w której ich rozmowa zaczęła ocierać się o tematy, które ciężko jakkolwiek potraktować lekko. Wizja chorej Marianne przygniotła Soriente, który nagle utracił całą swoją lekkość jaka towarzyszyła mu do tej pory. I chyba najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że to Lisa pozwoliła ponownie mu ją poczuć. Z drugiej strony kiedyś to było normą, bo przy jej (nawet jeśli ponurej) osobie odzyskiwał dobry nastrój to jednak ostatnie dni nie były dla nich łatwe, a tygodnie zmieniły się w horror. Dlatego Remigiusowi wydało się to tak bardzo zaskakujące. Wsłuchiwał się jednak w słowa Westbrook, chociaż w pierwszej chwili zaskoczyło go to jak dobitnie podkreśliła fakt, że jej chrzestny nie pozwoli na to, aby pannie Chambers cokolwiek się stało.
- Mocno w to wierzysz, chciałbym abyś miała rację - odpowiedział, po czym zacisnął nieco mocniej palce na ramieniu Lisy, po którym wcześniej przejechał wilgotną dłonią. - Dlatego? Skoro był dla ciebie taki dobry to skąd te wnioski? Może będzie świetnym ojcem... w ogóle dziwi mnie to, że do teraz nim nie był - rzucił lekkoduch Soriente, po czym znów poczuł jak fala gorąca rozlewa się po jego karku i ramionach. Nie dał nawet po sobie tego poznać, a Lisa już zaczęła się tłumaczyć, chyba samej czując, że zapędziła się w swojej wypowiedzi w dziwne rejony. Tylko, że Remigiusa nie dopadł strach spowodowany faktem posiadania potomstwa, a faktyczne uświadomienie sobie tego, że on się coraz bardziej starzeje i nawet jeśli mieli jeszcze sporo czasu to chyba... Chyba nie chciałby być w wieku Jonathana, gdy po raz pierwszy zostanie ojcem. Sam to właśnie skrytykował, a znajdował się ku dobrej drodze, aby powtórzyć jego scenariusz.
- W zasadzie nie miałbym chyba nic przeciwko takim sugestiom - odparł Sorinete zaskoczony własną odwagą i szczerością. Przez moment patrzył na Lisę, która chyba potrzebowała chwili, aby przeanalizować jego słowa. - Spokojnie, tak tylko mówię, bo wiesz... Nie młodnieję, nawet jak nadal jestem zajebisty - dorzucił, starając się rozładować atmosferę. - Póki co musimy zadbać o nas dwoje, zanim przyjdzie nam do głowy szalona myśl, by zaopiekować się kimś jeszcze... to tylko takie... gadanie - dopowiedział. - A Marianne i Jona.. wiedzę już czy to chłopiec, czy dziewczynka? - Dopytał, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do przerwanych czynności, ale nadal czuł jak przyjemne, aczkolwiek nadal przenikające go podenerwowanie przenika jego ciało.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Gdyby ktoś jej powiedział wczoraj, żę dzisiejszy dzień będzie miał taki zwrot, nie uwierzyłaby pewnie. Nawet nie chodziło o jej wrodzony pesymizm. Po prostu nie sądziła, że uda im się dotrzeć do takiego miejsca w tak szybkim tempie, a jednak… jednak była tu i czerpała sporo przyjemności z tego, że Remigius było obok, nawet jeśli trochę się krępowała, a przy tym ich tematy nie należały do najbardziej pozytywnych na świecie. Chyba po prostu chodziło o to, że byli w tym razem i mogła na nim polegać. Mogli omawiać to wszystko wspólnie, więc nawet tak mroczne kwestie, jak przyszłość Marianne, wydawały się do przepracowania. Poza tym Lisa naprawdę wierzyła w chrzestnego, więc teraz z rozwagą pokiwała głową.
- Jonathan jest świetny, gdyby ciąża oznaczała pewną śmierć Marianne, podałby jej leki i usunął dziecko nawet nielegalnie… jeśli tego ni zrobił, to jest szansa, a jeśli jest szansa, to on ją wykorzysta – wyjaśniła, jak ona to widzi, przy okazji prezentując tą niezachwianą wiarę w swojego wuja. Od zawsze jej imponował i wiedziała po prostu, że jest zdolny do wielkich rzeczy, a już w szczególności, gdy mu zależy. No i przede wszystkim… sama nie chciała dopuścić do siebie myśli, że mogłoby go spotkać takie nieszczęście. Po prostu nie godziła się na taką wizję. - Dziwi ciebie, że jeszcze nie jest ojcem? On chyba nigdy nie chciał mieć dzieci – zmarszczyła czoło, bo nie mogła mieć co do tego stuprocentowej pewności, ale tak właśnie jej się wydawało. - No i co innego chrześnica, a własne dziecko… mnie nie miał cały czas i nie ryczałam mu nad uchem, a on nie lubi hałasu – podała jakiś losowy argument, który przyszedł jej do głowy, zanim rozpętało się piekło, wywołane jej słowami. To znaczy piekło… ona chciała się wycofać, a Remigius… sprawił, że zakręciło jej się w głowie, a powieki aż ją rozbolały, gdy z taką siłą je otworzyła, wytrzeszczając oczy i słuchając, co Soriente miał do powiedzenia.
- Jak to nie miałbyś nic przeciwko? Chciałbyś mieć ze mną dzieci? – wypaliła bez przemyślenia, ale to on zaczął, więc ona już nie mogła przestać. To znaczy mogła i wypadałoby, ale czasem mówiła zbyt szybko, zanim to sobie przeanalizowała. Serce już waliło jej jak młotem, więc dobrze, że w wannie nie była podłączona do żadnej aparatury. - Jesteś młody, Remy! Ale… ty wiesz, co mówisz, nie? Dobrze rozumiem..? Sugerujesz, że ja… ja Lisbeth, mogłabym być mamą jakiegoś Remigiusa Juniora. Tak? O to ci chodzi, czy coś pomieszałam? – chciała się upewnić, a potem poliki zapiekły ją jeszcze bardziej, gdy dotarło do niej o co pyta z takim zapałem. - Albo nie odpowiadaj! O co ja pytam? Jezu… Remy! Nie rób mi tak, ja parę dni temu myślałam, że mnie już nie kochasz, a teraz myślę sobie o dzieciach – jęknęła zawstydzona, chowając twarz w dłoniach, bo kosztowało ją to sporo emocji. Zmiana tematu nie była więc złym pomysłem. - Nie wiedzą… nie wiem, czy to nie za wcześnie. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, ale liczę, że to będzie chłopiec – wyrzuciła z siebie ochoczo, aby jakoś zepchnąć dyskusję z powrotem na temat dzieci Jony i Mari, a nie tych, które ona mogłaby mieć z producentem. Kiedyś… ale nie jakoś mega późno. Ale jednak kiedyś, on i ona. Mogliby być rodziną. Mimo błędów, które popełniła.


remigius soriente
ODPOWIEDZ