Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Zwątpił, ale tylko raz i to na kilka minut, ale jednak po tym jak Jonathan wyszedł zostawiając go ponownie sam na sam z Lisbeth, Remigius się zawahał. Widząc nieprzytomną Westbrook, na której twarzy nadal można było dostrzec wspomnienia płaczu, przez moment pomyślał o tym jak wiele krzywdy wyrządził tej dziewczynie i czy dobrym pomysłem jest trwanie nadal u jej boku. Może faktycznie powinien się usunąć, a jej odczucia co do jego osoby były prawdą, a to co się wydarzyło po prostu konsekwencją jej słabego zdrowia psychicznego, które po otrzymaniu odpowiedniej pomocy na pewno się zmieni. Przez kilka sekund chciał wyjść, ale potem zdał sobie sprawę, że nie może. Nie miał w sobie na tyle sił, by zdjąć z palca chociażby obrączkę, która miała symbolizować ich bliskość, a co dopiero z własnej woli zostawić Lisę.
Jakaś pielęgniarka w pewnej chwili przyniosła mu posiłek, a potem Rissa przyjechała ze świeżymi ubraniami. Porozmawiał z nią chwilę, ale poprosił o to, aby opuściła szpital. Nadal nie był gotowy na rozmowę z nią, a nie chciał tym zadręczać swoich myśli. Póki co chciał całą swoją energię i siłę skoncentrować tylko na Lisbeth i na tym, aby ich kolejna rozmowa niczym nie przypominała tej poprzedniej.
- Co? Przepraszam przysnąłem już... - Nie miał pojęcia, że to nie pielęgniarka wybudziła go ze snu, a Lisbeth. Nawet nie wiedział kiedy zasnął, siedząc przy jej łóżku z przedramieniem ułożonym na jej ciele. Nie była to najwygodniejsza pozycja, ale w zasadzie od wielu godzin nieustannie czuwał, czekając aż Lisa się obudzi i chyba było mu już wszystko jedno, bo kark i ramiona od dawna dawały mu o sobie znać bólem powodującym dyskomfort. - Obudziłaś się, mała - mruknął, gdy tylko zorientował się, że patrzą na niego sarnie oczy brunetki. Sam własne przetarł niechlujne dłonią, przy okazji pocierając także pokryty, dłuższym niż zazwyczaj, zarostem. - To dobrze. Jak się czujesz? Pewnie jesteś spragniona - dodał, starając się póki co nie nawiązywać do okoliczności w jakich przyszło im rozmawiać ostatnim razem. Źle zrobił wtedy poruszając od razu kwestie na jakie sam nie był gotów. Nie chciał więc ponownie popełnić tego samego błędu. - Chcesz, abym kogoś wezwał, czy poczekać jeszcze chwilę? - Dodał, pozwalając jej samej zadecydować, chociaż oczywiście nie miał zamiaru czekać w nieskończoność z wezwaniem personelu medycznego, bo pewnie ktoś powinien ją przebadać, ale przecież póki co wszystko było w porządku.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
42.

Kiedy ostatnim razem była przytomna, wydarzyło się wiele rzeczy, które nie powinny były mieć miejsca, więc może dlatego wyparła z tamtego zdarzenia tak wiele wspomnień? A może to silne leki uspokajające, które niemalże natychmiast sprawiły, że mięśnie jej zwiotczały, a organiz przeszedł w stan snu? Nie zastanawiała się nad tym. Pamiętała tylko uczucie ulgi, gdy Jonathan się przy niej zjawił, ale też strach, że jednak Remigius zniknie. W jednej chwili chciała zatrzymać ich obu przy sobie, ale nie pamiętała jak jej się to udało, bo wszystko pogrążyło się w ciemności. Ta musiała trwać długo... a może tylko parę chwil? Nie była w stanie określić, wciąż zdawała się być otępiała, co być może, gdyby jednak mogła pozwolić sobie na bardziej zawiłe przemyślenia, wydało by jej się logiczne. Skoro targnęła się na swoje życie, utrzymanie jej w takim spokojnym stanie było rozsądnym posunięciem. Całe szczęście bycie otępiałym nie oznaczało jedynie snu, o czym uświadomiła sobie gdy zmrużyła delikatnie oczy, a potem je otworzyła i dotarło do niej, że na jej łóżku ktoś leży. Nie ktoś, a Remigius. Odetchnęła z ulgą i nie budziła go przez długi czas... musiała minąć minimum godzina, nim uniosła dłonie by palcami dotknąć jego włosów, tak dla pewności. Ruch ten niestety przerwał jego odpoczynek. Nic nie powiedziała, nadal obserwowała, jak się poruszył, pospiesznie zmywając zmęczenie z twarzy, które mimo to nadal tam było.
Mała... pewnie nawet nie miał pojęcia, co to jedno słowo, wypowiedziane z jego ust, z nią robiło. Nie mógł wiedzieć. Powinna była coś powiedzieć, ale nadal tylko śledziła go.wzrokiem, aż cisza po jego pytaniach zaczęła być niezwykle irytująca.
- Rozciągasz się? - zapytała więc o to, co jej ospały mózg słusznie podsunął. Łapał powoli kolejne wątki. - Jak za dużo leżysz w takich pozycjach, sztywnieje ci lewy bark... musisz go rozciągać- wychrypiała, chociaż sama chyba nie słyszała tego, jak suche ma gardło. Mimo to miała ochotę na wodę. - Mogłabym wody? - sprobowala się rozejrzeć za nią, podnieść trochę na rękach, ale jednocześnie bała się robić jakieś gwałtowne ruchy. Coś jej mówiło, może podświadoma pamięć, że powinna zachować ostrożność. Serce jej mocniej waliło, gdy zerkała na Remigiusa. - Kogo chcesz wezwać? - zapytała głupio, ale potrzebowała póki co nieco więcej czasu, by kojarzyć fakty. Miało to swoje plusy, bo raczej już miała się tak nie załamać, jak podczas ich ostatniej rozmowy. To był całkiem przyjemny spokój, nawet jeśli wywołany przez leki, to zdecydowanie przyjemny. Tylko, że nie na tyle silny, by nie była świadoma tego gdzie jest i co się dzieje. - Nawet nie pamiętam, jak się tu znalazłam... wszystko mi się miesza... krzyczeliśmy i wszedł Jonathan - próbowała to sobie jakoś poskładać, ale czuła że brakuje jej elementów tej układanki. Niby nie było to teraz istotne, ale z drugiej strony, czy w tej sytuacji istniały jeszcze tematy z pewnym priorytetem? Chyba nie... - Czymś mnie naćpał... mam z myślami tak, jakbym że smakiem miała... że wszystko smakuje przez foliowy worek... rozumiesz? - zaginęła znajdując najtrafniejsze porównanie na jakie sobie aktualnie mogła pozwolić.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Ostatnie tygodnie były horrorem, ale odnalezienie wpół żywej Lisbeth zwieńczeniem tego paskudnego okresu. I chociaż wydawałoby się, że po tym wszystkim nie może spotkać ich już nic gorszego to niestety nadal ciężko było określić sytuację w jakiej się znaleźli mianem chociażby stabilnej. Obawa o zdrowie Lisy, zarówno to fizyczne jak i psychiczne wprawiało Remigiusa w zatroskanie i podenerwowanie, a zranione emocje i utrata stabilności z jaką nadal się nie uporał, tylko pogarszały jego stan.
Zawiódł jednak, pozwalając sobie na zbyt szybkie podzielenie się z Westbrook tym co wewnętrznie przeżywał, chociaż starł się naprawdę, aby jego słowa nie zabrzmiały szorstko i bezuczuciowo. Z drugiej strony sam nie wiedział co powinien sądzić o łączącej jego i Lisę relacji i jak powinien się w tym wszystkim odnaleźć by nie zrobić jej krzywdy, a jednocześnie nie stawać w opozycji do samego siebie. Dlatego, gdy się przebudził, a wielkie oczy Lisbeth wpatrzone były w niego, przez moment zapomniał o wszystkim złym co się wydarzyło, bo tak cholernie tęsknił za tym spojrzeniem. Jednak tak szybko jak ono przyszło tak też minęło, bo powróciły wspomnienia, który ch naprawdę wolałby się pozbyć z pamięci raz na zawsze.
- Czasem... Powiedzmy, że w ostatnim czasie nieco to zaniedbałem - odpowiedział na to, zdało by się, absurdalne pytanie Lisbeth, ale jednocześnie uznał, że było w nim coś uroczego, coś za czym niezwykle tęsknił. - Już, poczekaj chwilę - mruknął, sięgając po butelkę z wodą, a potem odkręcając ją dla Lisbeth i podając wraz ze słomką. Nadal był nieco zaspany, bo w zasadzie nie pamiętał kiedy po raz ostatni zaznał zdrowego i długiego snu. Od kilku tygodniu cierpiał na bezsenność, a jak już zasypiał to zwykle znużony alkoholem, a skacowane poranki miały niewiele wspólnego ze zdrowa regeneracją sił. - Kogoś, kogo może chciałabyś zobaczyć? Twoją mamę? Jonathana? Myślę, że lekarz powinien ciebie zbadać - wyjaśnił, bo w zasadzie niby Lisie nic nie dolegało, ale zasnęła pod wpływem leków i Remigius sam nie wiedział, czy należało zgłosić to, że już się przebudziła i czuje się chyba lepiej, czy poczekać na spokojnie aż ktoś z personelu sam zjawi się w pokoju.
Opowiadanie Lisy o tym co pamiętała z poprzedniego dnia niekoniecznie przypadło Soriente do gustu, bo poczuł wyrzuty sumienia związane z tym jak zakończyła się ich rozmowa. Westbrook była w kiepskim stanie, a on nie powinien dokładać jej więcej, tym bardziej, że nie tylko ona nie radziła sobie z sytuacją. Było mu więc przykro, że przez jego własne słowa wprowadził ją w praktycznie atak paniki i nie umiał, a nawet nie wiedział jak powinien uspokoić i dopiero Wainwirght opanował sytuację.
- Nie myśl o tym teraz - mruknął więc, nie chcąc powracać do tamtego tematu zbyt szybko. - Chyba tak... To przez leki, pewnie nadal działają, ale nie przejmuj się wrócisz niedługo do siebie, a przynajmniej tak powiedział Jonathan gdy już zasnęłaś - wyjaśnił jakimi informacjami podzielił się z nim jej chrzestny. Jego wzrok powłóczył po sylwetce Lisy, okrytej pościelą, po czym zatrzymał się na jej twarzy; zmęczonej, strapionej i naznaczonej ciężkim okresem jaki miała za sobą. - Ślicznie wyglądasz - powiedział, a chociaż dla kogoś patrzącego z boku Lisa faktycznie wyglądała na osobę chorą to w oczach Remigiusa nadal była tak samo urokliwa jak zwykle. - Tęskniłem za tobą - dodał, po czym nieco niepewnie, ale ostatecznie złapał za jej dłoń, zaciskając na niej palce i starając się nie myśleć o tym, że poprzedniego dnia ze złością mu ją wyrwała.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Była wykończona... nie tylko całym tym płukaniem żołądka i psychicznymi aspektami ich zerwania, ale też zwyczajnie jej zagłodzone ciało nie miało brać skąd energii. Kroplówki działały, bo była tu i funkcjonowała, ale jednak jako osoba dość świadoma swojego ciała, wiedziała, że potrzebuje czasu by dojść do siebie. Jeśli w ogóle zacznie próbować zmierzać w tym kierunku. To też nie było aż takie oczywiste.
- Tak czułam... potrzebujesz tutaj maty do rozciąganie... muszę widzieć, że to robisz - nie wiedziała, czy ma prawo do takich uwag, prawdę mówiąc kompletnie o tym nie myślała. Liczyło się tylko to, że znała organizm Remigiusa, a on mimo zamiłowania do sportów siłowych, wcale tak dobrze nie pamiętał o potrzebnych ćwiczeniach na rozciąganie. Teraz, kiedy jej przy nim nie było, pewnie w ogóle ich nie wykonywał. Aż cmoknęła z naganą, kręcąc głową na boki do momentu, w którym przed jej ustami nie pojawiła się słomka. Wypiła zachłannie prawie całą butelkę, gdy już się do niej przyssała. - Rozmowa z mamą mnie zabije... będzie mną rozczarowana nawet bardziej, niż ty - przyznała, kładąc się płasko na poduszczę na kilka oddechów, podczas których chciała zapanować nad rosnącym w niej stresem. Jej mamy w ogóle nie powinno tu być, bo Lisa bała się dostrzec ból na twarzy pani Westbrook. Nie chciała nigdy jej krzywdzić. - Myślę, że jak byłam nieprzytomna, nikt się z badaniami nie krępował - rzuciła na wydechu, bo nie miała teraz ochoty na badania. Nie miała w zasadzie na nic... nie wiedziała co powinna zrobić, powiedzieć, jak się zachowywać... w dodatku przez leki myślała wolniej i trudniej było jej się skupić na konkretnym wątku. Próbowała podzielić się z nim tym, co miała w głowie, ale chyba Remigius niekoniecznie chciał o tym teraz słuchać.
- Do siebie... co to znaczy, że wrócę do siebie, Remy? - zapytała, unosząc kąciki ust w uśmiechu pozbawionym wesołości. Nie była normalna i rozwiązanie jednego problemu nie sprawi, że się taka stanie. Nieszczególnie przyjemna myśl... jak z resztą wiele innych nieprzyjemnych, które nawiedzały ją przez ostatnie tygodnie i pchnęły do powodu przez który się tu znalazła. - Myślę, że wyglądam jak kupa... jakby... nie pamiętam kiedy ostatnio myłam włosy. Straszna fujka - przyjęła komplement, jak przystało na odurzonego człowieka, a raczej na jej odurzone wydanie, bo może inni dobraliby nieco inne słowa. Uniosła jednak brwi i spojrzała na niego baczniej, gdy złapał jej dłoń. Broda jej zadrgała. To było nagłe. Po prostu zadrgała, a ona nie umiała znaleźć w sobie niezachwianego głosu, chociaż próbowała. - To dlaczego do mnie nie przyjechałeś? - wymsknęło jej się, i zaraz musiała odwrócić wzrok, czując, że zaczynają też drżeć jej ramiona. - Przepraszam... to brzmiało jak oskarżenie, wiem, że to moja wina i chyba jednak... boję się usłyszeć odpowiedź - zagryzła wargi, bo z każdym słowem było coraz ciężej dystansować się od emocji, nawet pomimo leków.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Cień uśmiechu, ale takiego szczerego, pojawił się na twarzy Remigiusa, gdy Lisbeth wspomniała o macie do ćwiczeń. Tyle złego ich spotkało i cała masa problemów czekała, aż się z nimi uporają, a Lisa odniosła się do tego nieszczęsnego rozciągania. Było w tym coś uroczego, a jednocześnie tragikomicznego, bo naprawdę Soriente oddałby wszystko, aby znów ich największym zmartwieniem była wojna o to, żeby się porządnie rozciągał między treningami.
- Nikt nie jest tobą rozczarowany, Lisa. My jesteśmy zmartwieni, a rozczarowani co najwyżej sami sobą, bo nikt w porę nie zareagował, a przecież wiedzieliśmy, że coś się dzieje... A przynajmniej mogliśmy się domyśleć, bo ciebie znamy - skomentował jej słowa, bo rozczarowanie było czymś, czego akurat wobec Westbrook nie czuł, a tylko wobec samego siebie. Co zaś tyczy się badań, Soriente uznał, że lepiej będzie jak kwestie medyczne pozostawi innym do przekazania Lisie. Ani nie miał na to sił, ani nie czuł się w odpowiedniej ku temu pozycji. Nie chciał też faktycznie, aby teraz ktokolwiek tutaj wchodził i zadawał tysiąc pytań, które pewnie i tak niczego by nie zmieniły, bo stan Lisy i tak z chwili na chwilę był coraz lepszy, nawet jak epizod ataku paniki na moment zachwiał ten proces.
- Nie wiem... - Odparł, czując się przytłoczonym tym pytaniem. - Będziesz mniej skołowana i zmęczona - dodał jednak szybko, jakby jej słowa nie odnosiły się do ogółu, a faktycznie dotyczyły tylko obecnej chwili, chociaż obydwoje wiedzieli, że jest inaczej. - Ah przestań - mruknął, po czym uniósł jeszcze dłoń, aby potrzeć jej blady jak papier i pozbawiony blasku policzek. Dla niego nie miało znaczenia to jak wyglądała, liczyło się to, że żyła i była obok, a on mógł z nią po prostu porozmawiać nie czując się jak ostatni chuj, bo właśnie takie miał osobie mniemanie przez cały okres ich rozstania. - Rissa zaplotła ci warkocz jak byłaś nieprzytomna, bo uznała, że pewnie poczujesz się pewniej w takiej fryzurze, a więc twoje włosy prezentują się dobrze - dodał jeszcze chcąc, aby takie błahe tematy jak najdłużej trwały. Nie chciał skupiać swojej uwagi na czymś innym. Powracać do trudnych rozmów i emocji, bo obawiał się tego, że mógłby ponownie nad sobą nie zapanować. Jednak Lisa zadała pytanie, którego Soriente chyba bał się najbardziej i przez to też zamilkł opuszczając na moment spojrzenie. Chyba sama to dostrzegł, bo po sekundzie dodała kilka słów sprostowania, ale niczego to nie zmieniło.
- Sam mam do siebie wyrzuty o to, że wcześniej nie przyjechałem, ale... Naprawdę uwierzyłem w to, że ciebie krzywdziłem i nie umiałem sobie z tym poradzić - przyznał zgodnie z prawdą, bo wina leżała gdzieś po środku. On milion razy nie słuchał Lisy i na przekór jej słowom brnął na przód udowadniając jej, że się myliła. Jednak tym razem uzmysłowił sobie, że może właśnie dlatego była przez niego tak zmanipulowana i zastraszona, a gdy wreszcie miała odwagę powiedzieć to wprost on... On powinien jej posłuchać, a nie po raz kolejny zrobić to co zawsze. Źle zrobił, że jej posłuchał. - To nie jest tylko twoje wina, mała. Obydwoje spieprzyliśmy - dodał, więc bo nie chciał, aby obarczała siebie tym wszystkim. Miała dość demonów, które jeszcze nie dały jej spokoju. Remigius nie chciał być kolejnym z nich.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nawet jeśli był to jedynie cień uśmiechu, to sprawił, że na moment wszystko w niej jakby się zacisnęło i pomimo bycia odurzoną, miała ochotę wybuchnąć płaczem, niczym nieskrępowanym i płakać tak, aż nie opuściłyby jej siły. Powstrzymała się jednak, wzięła głębszy wdech, przełknęła ślinę i próbowała nie dać się porwać myśli dotyczącej tego, jak bardzo marzyła o jego uśmiechu. Być może właśnie ten uśmiech widziała, gdy pakowała do ust tabletki i marzyła, by właśnie o nim śnić. Naturalnie nie mogła mu tego powiedzieć. Ponownie przełknęła ślinę.
- Głupota... zareagowałeś przecież. Może niezbyt szybko, ale jednak jestem tutaj - nadal dobieranie słów stanowiło dla niej problem, ale powoli układała w głowie zdania i wypowiadała je na głos. - Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tu - przymknęła na moment oczy, bo te słowa, nawet jeśli swobodne, to jednak niosły za sobą spory przekaz emocjonalny, który odrobinę zamieszał jej w głowie.
- Mówisz? - otworzyła najpierw tylko jedno oko, zerkając na niego z boku. - Nie pamiętam, jak to jest nie być zmęczoną i skołowaną - przyznała zgodnie z prawdą, chcąc znów przymknąć oczy, ale wtedy poczuła jego dłoń na poliku. Kontakt fizyczny sprawił, że zalała ją fala wspomnień... z chwil, gdy było dobrze i z tych chwil, w których walała się po podłodze swojego domku, wstrząsana spazmami płaczu, marząca tylko o tym, by poczuć jego dłoń na swoim ciele. Teraz to jedno zbliżenie wywołało drżenie jej brody i oczy się jej zaszkliły, chociaż natychmiast zagryzła polik od wewnątrz, aby to powstrzymać. Chrząknęła też, by głos jej się nie załamał. - Teraz jak o tym rozmawiamy, mam wrażenie, że zaczynają mnie swędzieć... ale to miłe z jej strony. Nie sądziłam, że tu była - wydukała, nabierając nieco więcej powietrza w płuca. Miała wrażenie, że tak długo, jak jej dotyka, powinna nie wykonywać żadnych raptownych ruchów, aby go nie spłoszyć. Pewnie wyszłoby jej to wszystko lepiej, gdyby siedziała cicho i nie zadawała trudnych pytań.
- Głupek z ciebie... dałeś się zrobić, jak małe dziecko - nie wiedziała, co ma powiedzieć. Serce waliło jej jak młotem, a monitor postawiony obok wyraźnie ich o tym informował. Nie zwracała jednak na niego uwagi. - Miałam tylko ciebie... ale gdy nie walczyłeś... utwierdziłam się w przekonaniu, że faktycznie będzie ci beze mnie lepiej - przyznała i położyła się na płasko, bo pieczenie pod powiekami się wzmogło i liczyła, że chociaż w taki sposób spowolni poryczenie się. - I nie wiem, co teraz ma być - przyznała, a głos jej się lekko załamał. Nie miała siły mierzyć się z rozstaniem. Nie miała siły na nic. Drugi raz tego nie przeżyje, z resztą pierwszy też ogarnęła raczej w kiepski sposób.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Chciał wierzyć w to, że słowa Lisbeth są prawdą, ale nie potrafił. Nie chciał też pozwolić sobie na takie kłamliwe pocieszanie samego siebie. Wiedział przecież od dawna, że była w kiepskim stanie psychicznym, niby inni także o tym wiedzieli, ale nikt nie zareagował w porę, nie pomógł jej, nie zmusił do tego, aby też tę pomoc przyjęła. Niestety trzeba przyznać Lisbeth to, że doskonale kłamała, a przez lata praktyki naprawdę potrafiła manipulować prawdą tak, aby jej najbliżsi wierzyli w to co im mówiła bez cienia wątpliwości.
- Gdyby nie ja nie byłabyś w ogóle w takim stanie - dopowiedział nieco gorzko, ale taka była prawda. Po tym jak Westbrook z nim zerwała coraz częściej zastanawiał się nad tym, czy jej życie nie byłoby o wiele łatwiejsze i prostsze gdyby on, tak na siłę, nie starał się w nim zaistnieć. - Wyobrażam sobie - mruknął, bo on w zasadzie wcale nie miała się wybitnie lepiej. Przez ostatnie tygodnie zaniedbał pracę, siebie i wszystko wokół. Nie miał na nic i coraz częściej pomagał sobie zapomnieć o przygniatających go zmartwieniach za pomocą alkoholu. Nie było to niczym chwalebnym, ale pozwalało Soriente chociaż na jakiś czas się odciąć od wszystkiego i chociażby zasnąć, chociaż mało co ten sen pomagał jego wykończonemu ciału. - Niebawem poczujesz się lepiej. Przypisali ci masę kroplówek na wzmocnienie, będziesz wypoczywać i nie będziesz sama - dodał, bo to także było istotne, aby zapewnić Lisie bezpieczeństwo.
Poza tym jeszcze nikt z nią nie poruszał tematu obserwacji psychiatrycznej na jaką zostanie skierowana ze względu na okoliczności w jakich znalazła się w szpitalu. Sam Soriente nie wiedział czy ma w sobie na tyle sił, aby ją o tym poinformować, ale póki co starał się nie wchodzić zbyt głęboko w te tematy.
- Pewnie przyjedzie dziś przywieźć mi kilka rzeczy. Może będziesz miała okazję z nią pomówić, oczywiście jakbyś chciała - skomentował słowa odnośnie Laurissy. Starał się przy tym brzmieć neutralnie, aczkolwiek zrozumiałby, gdyby Lisa nie miała ochoty widzieć Francuzki. On sam z trudem odnajdywał się w towarzystwie kuzynki, bo jeszcze nie zdążyli wszystkiego przepracować i zapewne potrzeba więcej czasu, aby Remy mógł od tak po prostu zapomnieć o wszystkim co zrobiła.
- Nie walczyłem, bo się bałem, że znów ciebie zmanipuluję. - Przyznał, czując jednocześnie frustrację, ale także poczucie winy. Przygniatały go te wszystkie emocje i coraz częściej sam zastanawiał się nad tym, czy nie powinien skorzystać z pomocy terapeuty, by sobie z nimi poradzić. - Naprawdę ci uwierzyłem, bo... Bo przez te wszystkie lata tyle się starałem, a i tak w nic mi nie wierzyłaś. Nigdy nie powiedziałem ci, że jestem nieszczęśliwy, a ty i tak sobie to wmówiłaś... Po prostu uznałem, że może faktycznie tak kłamałaś, bo nigdy naprawdę mnie nie kochałaś, a wszystko to co mieliśmy było... Było tylko prawdziwe z mojej perspektywy - Poczucie winy go zjadało, ale miał nadzieję, że tym co powiedział, chociaż odrobinę przybliży Lisbeth swój punkt widzenia. Chciałby, aby zrozumiała, że nie walczył o nią nie dlatego, że jej nie kochał, a dlatego, że uwierzył w to, że ona nie kocha jego. - Teraz musisz zadbać o siebie, Lisku - odpowiedział na jej słowa, a jego palce znów mocniej zacisnęły się na jej dłoni. - Pewnie niebawem przyjdzie do ciebie ktoś, kto w bardziej profesjonalny sposób przedstawi ci możliwości z jakich możesz skorzystać, a ja... Ja jeśli mogę cokolwiek powiedzieć to chciałbym, abyś skorzystała z tej pomocy - dokończył, a chociaż nie umiał powiedzieć tego wprost, bo nie do końca tak uważał, to poniekąd założył sobie, że dopóki Lisa nie zacznie pracować nad tym co się z nią dzieje, dopóty ich związek będzie trwał w takim zawieszeniu, bo ciężko będzie im zbudować cokolwiek, gdy obydwoje są popsuci.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Skrzywiła się na wzmiankę o tym, jak on widział tę sytuację.
- Gdyby nie ty, w życiu nie byłabym szczęśliwa - powiedziała więc dobitnie, wręcz ze znudzeniem w tonie głosu, bo irytowało ją to, że tego nie rozumiał. Przez to czuła się gorzej, bo docierało do niej, że naprawę... była zjebana. Jej problemy wszystko niszczyły. Gdyby była normalna, nic takiego nie miałoby miejsca, a on nie musiałby się zadręczać. - Siedziałabym na cmentarzu i na treningach, a pewnie z końcem kariery gimnastycznej zaćpałabym się w jakimś hotelowym pokoju - dodała więc do tego więcej, zaciskając dłonie w pięści, bo nie chciała pozwolić na to, by czuł się tu źle. Nawet jeśli ona sama czuła się tak paskudnie, że wciąż z tyłu głowy jakiś głosik mówił jej, że byłoby lepiej, gdyby jej nie odratowali... byłoby łatwiej. Bo chociaż był obok niej... wcale nie czuła się lżej. Wszystko było niejasne i to też ją frustrowało. - Juuuhu, kroplówki to wszystko czego mi potrzeba - rzuciła sceptycznie, bo prawdę mówiąc w dupie miała kroplówki. Jeszcze bardziej ją to denerwowało. Teraz miała wrażenie, że obecność Remigiusa jest też, jak smakowanie czegoś przez foliowy worek. Zaczynała układać więc sobie w głowie jakieś najgorsze scenariusze... że być może z powodu jej stanu mama, albo Jonathan kazali mu przy niej siedzieć i jej nie stresować.
- Nie chciałabym - rzuciła szybko, ale zanim nawet odpowiedziała, aparatura dała znać, że puls jej mocno przyspieszył już na wzmiankę o perspektywie spotkania z Laurissą. Najchętniej większości osób by aktualnie nie spotykała.
- Nie mów takich rzeczy - rzuciła sucho, znów czując, że wzbierają w niej emocje. - To kurwa nie była twoja wina. Nie ty mi dałeś odczuć, że byłeś nieszczęśliwy, ale do cholery, obrażali ciebie w tych wszystkich podłych komentarzach. Pisali okropne rzeczy, przeze mnie - rzadko kiedy przeklinała, w zasadzie praktycznie wcale, ale aktualnie nadal była po lekach na uspokojenie, a poza tym przemawiały przez nią silne emocje. - I może ciebie to nie obchodzić, ale ja nie chciałam, żeby ktoś mówił o tobie źle. Bo nie zasługujesz na takie słowa. Bo jesteś do cholery najważniejszym, co miałam... i wierzyłam, że krzywdząc siebie, w dłuższej mecie ciebie obronię, a ty... - parsknęła śmiechem, ale już poleciały jej łzy po policzkach, nawet pomimo leżenia na płasko. Aż zakryła twarz dłońmi i w tym ponurym rozbawieniu pokręciła głową na boki z niedowierzeniem. - A ty myślałeś, że ciebie nie kocham. Muszę być nawet bardziej chujowa w okazywaniu uczuć, niż sądziłam - znów zakrztusiła się przez rozbawienie, a może rozpacz? Sama nie była pewna, już nie widziała granicy między jednym, a drugim.
- W dupie mam dbanie o siebie - rzuciła na wydechu, chociaż łzy jej wezbrały, bo pierwszy raz od tak dawna, nazwał ją Liskiem. I zdecydowanie podczas tej rozmowy, jak i poprzedniej, ani razu nie poczuła takiej ulgi i nadziei, jak w tej chwili. Jakby pierwszy raz uwierzyła w to, że może będzie dobrze, że jednak nie kryje się gdzieś za foliową ścianą. Tylko, że szybko za nią wrócił. - Nie o to mi chodziło. Znam procedury szpitalne, a skoro zasłaniasz się nimi, to... to chyba jednak mi odpowiedziałeś. Więc dlaczego tutaj jeszcze jesteś? - przekrzywiła w końcu głowę do boku. - Ta forma wypowiedzi... jeśli mogę cokolwiek powiedzieć... no tak, jesteśmy dla siebie teraz obcymi ludźmi, więc mogę po prostu powiedzieć, że nie, nie możesz nic powiedzieć i co? Ułatwię ci to Remy.... jeśli mnie teraz zostawisz, powiem wszystkim, że ciebie wyrzuciłam, nikt nie popatrzy na ciebie krzywo, a Jonathan i rodzice nie pozwolą mi umrzeć, więc nie musisz się martwić - odwróciła się do niego tyłem, nie chcąc widzieć, jak wychodzi. Zrzuciła też z palca ten cholerny klips mierzący puls. Nie była na intensywnej terapii, nie zagrażało nic jej życiu. Nałożyła też kołdrę na głowę i chciała się odciąć od wszystkiego.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Każde słowa, które mu przekazywała było boleśnie niesprawiedliwe. Nadal nic nie rozumiała, ale nie miał obecnie sił, ani odwagi czegokolwiek jej tłumaczyć. Widocznie od dawna wolała wierzyć swoim durnym domysłom, aniżeli jego wyznaniom i czynom. Starał się z tym walczyć, ale chyba w obecnej sytuacji jedyne co mógł zrobić to poczekać, aż ktoś bardziej kompetentny zacznie grzebać w jej głowie i układać te porozpieprzone puzzle.
Najbardziej w tej całej sytuacji bolało go to, że został postawiony w roli kata. Oskarżony o coś, co Lisbeth przecież sama chciała, aby zrobił. Chciała, aby jej uwierzył, a od miesięcy podkładała mu pod nos argumenty i sytuacje, które po połączeniu wszystkich kropek faktycznie pozwalały Soriente wykreować obraz związku jaki sam sobie wmówił. Związku wymuszonego i jednostronnego, w którym on swoją osobowością i karierą po prostu przytłoczył podatną dziewczynę. Było to cholernie bolesne, bo Remigius nigdy nie miał siebie za potwora, może poza sytuacją z Zoey, ale wtedy też czuł wyrzuty sumienia. Teraz zaś, gdy sądził, że naprawdę pokochał Lisbeth szczerze i bezgranicznie, wmówiono mu, że jego miłość jest toksyczna. Okropieństwo, a jednak to on stał w tej cholernej, szpitalnej sali i patrzył na plecy Westbrook ponownie wysłuchując tego jak paskudnym jest człowiekiem. Bo co innego miał pomyśleć po jej słowach? Po tym jak powiedziała mu, że może odejść, że daje mu drogę ucieczki, bo nie chce jego współczucia.
Widział, że to co mówiła było kłamstwem, ale nadal zamiast wierzyć w to co on sam robił i mówił, ona wiedziała lepiej jakie emocje mu towarzyszą.
- Kochasz mnie i chcesz ze mną być - zaczął, przerywając ciszę, podczas której walczył sam ze sobą, aby na nią nie zacząć znów warczeć. - Po chuj chcesz się mnie więc pozbyć? Serio sądzisz, że siedzę tutaj dlatego, że poczucie obowiązku mi to każe? Jakby tak było już dawno bym ciebie szukał, nie pozwolił ci zrobić tych głupot, a nie szukałem ciebie z takiego samego powodu z jakiego ty mnie rzuciłaś, bo sądziłem, że beze mnie będziesz szczęśliwsza - wyznał, po czym westchnął i podszedł do drzwi, aby zasłonić rolety. Podobnie uczynił także z przeszklonymi oknami prowadzącymi na korytarz, a gdy to zrobił, znów znalazł się obok Lisbeth. - Pogódź się z tym, że nie masz, do kurwy nędzy, racji. Po prostu pogódź i odpuść - dodał, wchodząc na materac, a nim cokolwiek zdążyłaby Lisbeth zrobić, objął ją ramionami i wtulił się w jej ciało. - Zjebałaś, okropnie zjebałaś i mnie skrzywdziłaś rozumiesz? Zrobiłaś coś, co rozwaliło mnie na kawałeczki, ale nie zmieniło tego co do ciebie czuję. Nie chcę jednak przechodzić ponownie tego wszystkiego, więc zanim znów będzie jak dawniej muszę mieć pewność, że to co czujesz i to co myślisz jest prawdą, a nie stekiem bzdur, którymi karmisz mnie odkąd się obudziłaś - dokończył i schował twarz gdzieś w kark Lisy, nie pozwalając jej na to, aby się obróciła i na niego spojrzała. W zasadzie na nic jej nie pozwalając, bo obecnie był zbyt słaby, by sobie poradzić z kolejną dawką oszczerstw jakie mu zarzucała.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie wiedziała nawet już jak z nim rozmawiać, wcale nie chciała go oskarżać, ale może nie potrafiła na tym etapie nawet tego załatwić względnie polubownie? Właśnie takiej sytuacji chciała uniknąć - kolejnej rozmowy, w której sobie nie radziła, dobierała źle słowa i raniła osoby, których wcale nie chciała ranić. To wszystko było dla niej za trudne i nie miała nikogo, kogo mogłaby poprosić o pomoc.
Czuła jego złość. W końcu dobrze go znała, więc kiedy wypomniał jej miłość, nie widziała, co ma mu powiedzieć, jedynie mocniej zacisnęła dłonie na pościeli, jakby ból knykciów mógł przytłumić ten psychiczny. Usłyszała, jak wstał i wstrzymała wówczas oddech, chociaż serce waliło jej tak boleśnie w piersi, że niemalże zagłuszało odgłosy dobiegające z sali. Usłyszała jego głos, ponownie przesycony złością, z którą już nie potrafiła sobie radzić, już miała dość i była gotowa go zacząć błagać, by już jej na nią nie przelewał, kiedy poczuła ruch na materacu. Już wcześniej nie oddychała, ale teraz cała się spięła, nie wiedząc, co ma nastąpić, a jednocześnie czując taką żałosną nadzieję, radość na myśl, że był tak blisko. Kiedy więc się za nią położył i ją przytulił... coś w niej całkowicie pękło. Była nadal przerażona. Wiedziała ile złego zrobiła, ale okrutnie było o tym słuchać, szczególnie, gdy kierowała się jego dobrem. Nie miała jednak siły tego tłumaczyć, ani nawet ochoty. To się nie liczyło i mogła być najgorsza, teraz nie miało to znaczenia, bo zaczęła się trząść i ostatecznie nie wytrzymała, wybuchając płaczem.
- Dlaczego musisz o to pytać? Kocham cię, jak nikogo innego w życiu, jesteś dla mnie przecież najważniejszy. Nikogo poza tobą nie potrzebuję - wyjęczała pomiędzy kolejnymi spazmami płaczu. Nie było to zdecydowanie tym, o czym marzyła, ale przynajmniej był obok niej, a to już wystarczająco dużo. - Ale jesteś na mnie zły cały czas. Wiem, że masz prawo, ale co miałam myśleć? Kiedy ani w tobie, ani w mamie nie widziałam ulgi, tylko złość i zmęczenie? Nikt mnie nawet nie przytulił, kiedy mnie wybudzili... nikt poza Jonathanem - pociągnęła nosem, bo była zagubiona i naprawdę miała możliwie najgorszy powrót z zaświatów, w którym nikt z otwartymi ramionami jej nie powitał. To było dla niej za dużo i była zagubiona, a nikt nie próbował nawet pomóc jej się odnaleźć. Remigius mówił, że jest najgorszym partnerem, Olivia, że najgorszą matką, brakowało jeszcze tego, aby Jonathan mówił, że jest najgorszym chrzestnym, no i Jude najgorszym bratem. - Chciałam tylko, żeby ktoś mnie przytulił i pokazał, że się cieszy, że jestem... tylko tyle - zakaszlała krztusząc się płaczem, ale przynajmniej jak wyrzuciła z siebie te wszystkie słowa, to nieco opadła z sił, a tym samym się uspokoiła. Chociaż zrobiło jej się dość niedobrze. - Nigdy nie chciałam ciebie skrzywdzić. Nigdy. Nienawidzę siebie za to, co ci zrobiłam... przepraszam, że przeze mnie cierpiałeś... dlatego myślę, że nie jestem ciebie warta, ale nie potrafię żyć bez ciebie... - pokręciła głową na boki i chciała się do niego obrócić, ale nie pozwolił jej, a ona nie miał dość sił, by z nim walczyć, więc musiała odpuścić.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Wiele by dał, aby zamknąć oczy i obudzić się za kilka tygodni, gdy cały ten koszmar się rozmyje i skończy. Owszem, obecnie wszystko szło ku dobremu, ale jednak wciąż z ran jakie wzajemnie sobie z Lisbeth zadali, sączyła się krew. Potrzebować będą sporo czasu nim wszystko się zabliźni, a pewnie i pomoc z zewnątrz będzie nie unikniona, bo Soriente czuł jak wszystko to zaczyna go przerastać. Mimo tego nie odszedł, nie zostawił Westbrook, ani nie pozwolił sobie po raz kolejny na skupienie na własnych odczuciach. Był wykończony słuchaniem nieprawdy, którą Lisa karmiła nie tylko jego, ale też siebie samą, ale nie pozwolił na to, aby i tym razem to kłamstwo zaczęło budować ich rzeczywistość.
- Chciałbym, abyś zaczęła wierzyć w to co inni do ciebie mówią, bo to co sama sobie mówisz nie jest prawdą, wiesz? - Wyszeptał kilka chwil po tym jak nie pozwolił Lisbeth na to, aby obróciła się i spojrzała na niego. Sam Remigius potrzebował chwili, aby ochłonąć i pozwolić tym pierwszym, najsilniejszym emocjom nieco się ostudzić. Poza tym bał się, że widok zapłakanej twarzy Lisy może go złamać, a obecnie musiał stanąć na nogi i być silnym za ich oboje. - Wybacz, że ciebie nie przytuliłem, ale nie potrafiłem. Nie będę ciebie okłamywał. Byłem przerażony gdy ciebie znalazłem i pewnie rzuciłbym się z klifu, gdybym nie zdążył na czas, ale pamiętałem wszystko to co mówiłaś i nie mogłem. Nie mogłem, bo po prostu się bałem, że znów będę robił coś za nas oboje - pozwolił sobie na odrobinę szczerości, ale żadne jego słowo nie było zabarwione pretensją, czy złością. To było po prostu smutne wyznanie, które musiał wyrecytować, aby nie zatruwało go od środka. - Nie mów tak o sobie, mała - wyszeptał, wtulając mocniej twarz w jej kark i przyciągając ją do siebie mocniej, o ile było to w ogóle możliwe. - Nie mów, że siebie nienawidzisz i że na mnie nie zasługujesz... Wystarczy, że po prostu przeprosiłaś, nie chcę abyś siebie torturowała. Chcę, abyś jak najszybciej wróciła do bycia dawną, nieco marudzącą, ale jednak szczęśliwą Lisą - dodał, a po kilku sekundach ciszy i głębszych oddechach, zwolnił uścisk, tak aby móc położyć się na plecach. Tym samym pociągnął Lisbeth za sobą, aby wtuliła się w jego bok.
Miliony myśli krążyły po głowie Soriente. Tysiące obaw, bo nie tylko samo zostawienie go przez Westbrook było bolesne, ale też jej kłamstwa, tajemnice i bezsensowne historie, którymi się karmiła. Remy naprawdę nie chciał, aby na powrót stało się to samo, aby znów znał tylko część osoby, którą kochał, a nie całą ją.
- Laurissa mówiła, że Kawa i Majonez za tobą tęsknią. Zostawiłaś bluzę i zrobiły sobie w niej legowisko - rzucił tak znikąd, bo potrzebował jakiegokolwiek tematu, który nie nawiązywałby do problemów z jakimi i tak obecnie nie mogli się od razu uporać.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Dobrze, nie nie potrafiła czytać w myślach, bo taka umiejętność w tej chwili chyba ponownie popchnęłaby ją do sytuacji, w której znalazła się zanim ją wybudzono po płukaniu żołądka. W końcu skoro obydwu ich to przerastało, to wszystko wskazywałoby na to, że rozstanie jest jedynym rozsądnym wyjściem, bo gdzie tu miejsce na nadzieję na to, że będzie dobrze? Trudno by jej było zrozumieć, czemu tutaj nadal jest, skoro wiąże się to dla niego z taką traumą i nie myśleniem o sobie. Nie powiedziała mu też żadnej nieprawdy od długich tygodni, więc to dość przykre, że nadal był tym wykończony, może jednak rozstanie faktycznie dla niego było czymś lepszym, ona była głównie wykończona tęsknotą, a na to, że umniejszał temu, co ją martwiło, nie zwracała uwagi, gdy cierpiała przez rozłąkę.
- Uwierzyłam w to, co Laurissa mi powiedziała - pociągnęła nosem, bo mimo jego bliskości, w tym spostrzeżeniu było jedynie kolejne wytknięcie jej błędów, skupianie się na tym, że tylko ona je popełnia. Gdyby nie jego kuzynka, w życiu nie zdecydowałaby się na taki krok, ale najwyraźniej i tak ona zawsze miała być czarnym charakterem. Powinna na tym etapie życia się już do tego przyzwyczaić, ale chyba naiwnie liczyła, że będą osoby, które nie będą jej ubierać jedynie w negatywne przymioty. - Jak tak mówisz, to żałuję, że się obudziłam - przyznała szczerze i wiedziała, że była to prawda bolesna, ale nie miała już siły. - Poza tym, że rzuciłbyś się z klifu... ale na pewno ktoś by ciebie powstrzymał. Masz za dużo ludzi, którzy by ciebie od tego odwiedli - zawsze ktoś się nim interesował. Ona po prostu miała szczęście, że zdecydowali się do niej zajrzeć akurat, gdy przedawkowała. Równie dobrze mogłaby jeszcze tam leżeć na łóżku. - Chciałeś, żebym mówiła szczerze... więc pogódź się z tym, że tak właśnie o sobie myślę - uniosła dłoń do oczu, by otrzeć łzy, ale było to zbędne. Znów zakrztusiła się płaczem, nawet jeśli mówiła powoli i spokojnie. - Nie potrafię być szczęśliwa bez ciebie, ale to o czym mówię... nie widzę w tobie ulgi, Remy. Teraz dopiero mnie przytulasz, ale mam wrażenie, że ciebie do tego zmusiłam, że to wyjęczałam dla siebie... nie chcę nic wyjękiwać, ani się dopraszać, wybłagiwać... nie chcę nic na siłę - nie wiedziała nawet, jak ma to ubrać w słowa. Spięła się delikatnie, gdy wciągnął ją na siebie, w pierwszej chwili nie wiedząc, jak ma się ruszyć. Marzyła o jego bliskości, a teraz czuła się spięta, jakby ta nie była dla nich naturalna, bo w głowie miała to, że on nie potrafił jej przytulać, powiedział o tym, a potem ona zaczęła o to zabiegać. To niesamowicie bolało. Jakby nawet przez sekundę nie przeszło mu przez myśl, że niezależnie od tego, jak zjebała, w swojej głowie kierowała się tylko i wyłącznie jego dobrem.
- Laurissa mówiła też, że niszczę ci życie i jeśli przekonująco nie pokażę, że mnie skrzywdziłeś, to będziesz nieszczęśliwie do mnie uwiązany - odpowiedziała sucho, nie rozumiejąc trochę, jak mógł teraz wspominać o swojej kuzynce. - Tęskniłam za nimi... za Kawą i Majonezem. Miałam taki koszmar, że coś im się dzieje - dodała po chwili, zgodnie z prawdą, bo nie chciała skupiać się jedynie na jego kuzynce, ale też na zwierzątkach.

remigius soriente
ODPOWIEDZ