chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Włosi uwielbiają pieczywo, więc nic dziwnego, że jego wybór zajmował Bertinelli dużo czasu. Szukała w Australii tego idealnego. Czegoś, co przypomni jej dom, chociaż najbliżej niego będzie upieczenie go samodzielnie. Wiedziała o tym, ale będąc w nowym kraju wolała skupić się na poznawaniu go. Na doświadczeniu i pracy, którą również kochała ponad życie. Czuła, że to część jej tożsamości. Nie mogłaby być nikim innym, bo wtedy nie byłaby naprawdę sobą i to było wspaniałe. Starała się tym cieszyć pomimo rozwodu i utracie córki oraz bycia w obcym kraju. Sama się na to zdecydowała. Na to ostatnie a nie dwa pierwsze, na które nie miała wpływu. Walczyła, ale z marnym skutkiem podobnie jak z wymarzonym chlebem, którego nie mogła odnaleźć w Lorne Bay. Wszystkie tutejsze pieczywa były słabe. Nie najgorsze, ale czegoś w nich brakowało i z tą właśnie myślą oderwała spojrzenie od pieczywa i znów wzrokiem napotkała kobietę, która równie długo stała przy półkach nieopodal. Czyżby też nie mogła odnaleźć swego ideału?
Wybrała dwie bagietki i nim przeszła do poszukiwania mozzarelli dostrzegła, że przy zauważonej wcześniej kobiecie pojawił się facet intensywnie gestykulujący. Nie były to jednak typowo włoskie gestykulacje a zbyt nerwowe ruchy rąk, które – oceniając po minie i postawie nieznajomej – wprawiały w zakłopotanie i lekki przestrach.
- Przecież to ja, Alonzo. Zamroczyło cię czy co? – Facet wyglądał na złego, że kobieta go nie rozpoznawała albo raczej udawała, że nie znała. Tak, uznała to za kiepski żart, który wcale go nie bawił. – Spotkaliśmy się parę razy. Myślałem, że coś z tego będzie, ale to było dawno. Parę lat to kawał czasu, ale jak cię teraz zobaczyłem to normalnie.. coś we mnie pękło i zrozumiałem, że koniecznie muszę do ciebie podejść. – Wyglądał na bardzo pewnego siebie i przekonanego, że wie z kim rozmawia, a jednak z boku wyglądało to jak napastowanie, bo kiedy próbował sięgnąć do ramienia kobiety ta wzdrygnęła się i odsunęła.
Bertinelli nie przepadała za takimi sytuacjami. Nie była też społecznie znieczulona, dlatego postanowiła się wtrącić nieświadomie cały swój wywód zaczynając w języku włoskim.
- Tylko idiota zachowuje się w ten sposób widząc, jak druga osoba na niego reaguje. Kretyn nie ogarnąłby, że jest nachalnym dupkiem i najwyraźniej należysz do tej – o zgrozo – niewymierającej grupy społecznej, której istnienie minimalizuje prawdopodobieństwo przetrwania człowieka w tym świecie. – Odpaliło jej się, ale szkoda, że powiedziała to wszystko po włosku, czego nikt nie zrozumiał. Dostrzegła to za późno; po minie kobiety i faceta, na którego twarzy nagle pojawił się szeroki uśmiech.
- Hiszpański? Świetny język. Hola señora.
Bertinelli wysoko uniosła brwi rozumiejąc, że wcale się nie pomyliła. Facet był kretynem.
- Lepiej wyjdź zanim wezwę policję za napastowanie tej kobiety. – Do napastowania jeszcze nie doszło, ale liczył się sam komfort psychiczny kobiety, która na oko Margo wyglądała na przytłoczoną zachowaniem nieznajomego.
- Dobra, luzuj. My się znamy.
- Zna go pani? – zapytała w odpowiedzi dostając przeczące machanie głową.
- Jeszcze się rozmówimy. – Wskazał palcem na Naime, którą przecież znał a ta wariatka udawała, że tak nie było. Wkręcała go czy jak? Nie ważne. Był zły a urażony facet to.. kretyn.
- W porządku? – zapytała, kiedy mężczyzna wyszedł ze sklepu. – Wyglądała pani na zaniepokojoną. – Nie musiała wyjaśniać swego zachowania i wtrącenia się w dyskusje dwóch obcych osób. Bertinelli uważała, że nie zrobienie niczego w podobnej sytuacji było gorsze od popełnienia ewentualnej pomyłki (bo tak, mogła się pomylić). – Coś pani zrobił? – Zauważyła, że kobieta rozmasowuje jedną z dłoni, więc od razu pomyślała, że może przegapiła moment, kiedy nieznajomy złapał tamtą za rękę i ją wykręcił? Wszystko się mogło zdarzyć.

naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
4.

W oczach Naimy, Freya powinna odejść już dawno. Nie chodziło o to, ze tego chciała Naima. Wręcz przeciwnie, gdyby Freya odeszła to uczucie osamotnienia i zagubienia by się tylko pogłębiło. Ciężar zajęcia się Naima spadłby na mamę Naimy, co tez nie byłoby idealnym rozwiązaniem. Pani Yarrow była nadal aktywna zawodowo, a jej praca polegała na nieustannych wyjazdach. Nie chodziło nawet o to, że w związku z wypadkiem Naima straciła pamięć. Jeśli chodzi o to, to Freya trzymała się obietnic złożonych na ślubie. Trwała u boku swojej małżonki. Powodem odejścia Freyi powinien być alkoholizm Naimy. Właściwie to nie powinna się z nią nawet związać. Widziała do czego Yarrow potrafiła być zdolna jak przesadzała. Widziała jakie zniszczenie za sobą ciągnęła. Nie chciała unieszczęśliwiać Freyi, ale egoistycznie, nie za bardzo chciała, żeby ta od niej odeszła. Po prostu dziwiła się, ze tego nie zrobiła. Zauważyła, ze jej alkoholizm jest może nie tyle tematem tabu, ale czymś o czym po prostu niechętnie rozmawiano. Jedyne czego się dowiedziała o alkoholowej wersji siebie, było ze spotkań, które odbywały się w ośrodku odwykowym. Na takich spotkaniach czasami musiała się pojawić mama Naimy i Freya. Opowiadały jak jej choroba wpływała na ich życie. Poza ośrodkiem wolały o tym nie mówić. Naima domyślała się, ze po prostu chciały oszczędzić jej wstydu, zażenowania i bólu. Brak pamięci mógł być w tym przypadku błogosławieństwem. Oczywiście do czasu jak Naima zacznie pamięć odzyskiwać, a miała nadzieje, że to nastąpi.
Już niebawem miała z pomocą współpracowników wrócić do pracy, wiec wraz z Freya zdecydowały, ze można ja powoli zacząć obarczać dodatkowymi obowiązkami. Nic skomplikowanego. Raczej proste domowe zadania. Zrobienie prania, przygotowanie obiadu, rozpakowanie swoich pudeł po przeprowadzce czy zakupy. No i właśnie teraz Naima była na swoich pierwszych, samodzielnych zakupach. Jako, ze nie były specjalnie wymagające to wybrała się na nie rowerem. Było za daleko, żeby szła na pieszo, a chciała odpocząć od komunikacji miejskiej. Dłuższa chwile przed wyjściem z domu wpatrywała się w pusty garaż, który pomieściłby dwa auta. Samochód Frei został przez nią skasowany, wiec teraz ta jeździła autem Naimy. Naima czuła, że brakuje jej niezależności związanej z prowadzeniem swojego samochodu. Jeszcze tylko dziewięć miesięcy.
Naima stała przy półkach z pieczywem i zastanawiała się co Freya miała na myśli pisząc na liście „chleb”. Jaki chleb? Jasny? Ciemny? Bezglutenowy? Z niskim indeksem? Tostowy? Bagietka? Bochenek? Ciabatta? Zdrowy rozsądek podpowiadał jej ciemne pieczywo. Obie z Freya były zadbane, wiec musiały stawiać na zdrowe rzeczy. Chyba.
Jej chlebowe rozterki trwałyby dłużej, gdyby przy jej boku nie pojawił się mężczyzna, który twierdził, ze ja zna. Nie lubiła na prawo i lewo chwalić się tym, ze właściwie to nie pamięta nikogo i niczego. Z drugiej jednak strony, zanim przeprowadziły się do Lorne Bay to bywały tutaj często. Freya miała tutaj siostrę i doglądały remontu domu, który kupiły. Była szansa, ze go znała. Była jednak jeszcze trzecia strona. Gdyby on znał ja to wiedziałby, ze jest po wypadku. Chcąc oszczędzić jej problemów, Freya poinformowała najbliższych znajomych i zrobiła Naimie segregator, w którym opisała ludzi, których Naima powinna znac.
- Musiał mnie pan z kimś pomylić. - Odpowiedziała i próbowała odejść dalej biorąc pierwszy lepszy chleb. Nie miało już dla niej znaczenia to jaki rodzaj będą jadły. - Wątpię, żebyśmy się spotykali. - Już nie chciała się wdawać w dyskusje, ze najzwyczajniej w świecie nie byłaby zainteresowana spotykaniem sie z kimś takim jak on. Jej serce należało do kogoś innego i tym kimś innym była kobieta. Szkoda tylko, ze facet stawał sie coraz bardziej nachalny.
Próbowała się cofnąć kiedy ten wyciągnął rękę, żeby chwycić ja za ramie. Teraz już miała pewność, ze nie był to żaden dawny znajomy. Już była gotowa rzucić w niego chlebem, którego nie zdążyła nawet wsadzić do koszyka, ale została ocalona. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo nie zrozumiała ani jednego słowa, które wypowiedziała kobieta. Zastanawiała się czy może Freya jej urządziła jakiś żart, żeby sprawdzić jak Naima sobie radzi w chwilach stresu.
- Nie. - Odpowiedziała nawet się nie wahając. Teraz była tego pewna. Nie utrzymywałaby kontaktu z kimś tak nieuprzejmym. Nie wiedziała do końca kim była kobieta, ale czuła się przy niej bezpieczniej niż w pojedynkę. Zrobiła nawet dwa kroki w jej stronę w razie gdyby miało do czegoś dojść. Patrzyła w twarz mężczyzny kiedy ten jej groził i zastanawiała się czy czymś go uraziła czy po prostu trafiła na jego gorszy dzień.
- Wydaje mi się, ze tak. - Odpowiedziała dopiero jak straciła mężczyznę z oczu. Wtedy przeniosła tez wzrok na kobietę. - Dziekuje za pomoc. - Sama raczej by sobie tak pewnie z tym nie poradziła. Nie chciałaby ściągać Frei z pracy, żeby ta ja ratowała z zakupów. - Byłam. - Przyznała bez bicia. - W sumie nadal jestem. Nie wiem kim był ten człowiek. - Nie chciała się przyznawać do tego, ze być może rzeczywiście go znała. Nie chciała wszędzie uchodzić za kobietę z zanikami pamięci. Kto miał wiedzieć ten wiedział. - Nie, a przynajmniej tak mi się wydaje. - Spojrzała na bolącą rękę, na której nie było śladu żadnego urazu. - Chyba mnie mocniej złapał. - Wszystko działo się tak szybko, ze nie była pewna już niczego. Spojrzała nad ramieniem kobiety w kierunku, w którym ten zniknął. - Myśli pani, ze będzie na mnie czekał? - Zapytała z nieukrywaną obawa. Ścisnęła koszyk mocniej. Czy powinna już dzwonić po Freye?

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Statystyki mówiły same za siebie.
Ponad siedemdziesiąt procent kobiet przynajmniej raz doświadczyło molestowania (w przeróżnej jego formie). Jeszcze więcej czuło się zagrożonych przez mężczyzn a blisko sto procent chociaż raz było perwersyjnie nagabywanych.
To nie był bezpieczny świat dla kobiet.
Bertinelli niestety coś o tym wiedziała i nie zamierzała stać obojętnie, kiedy inna kobieta czuła się nieswojo w obecności natarczywego gagatka z jajami.
Zrobiła co trzeba, a jeżeli się myliła to przynajmniej miałaby czyste sumienie. Niestety okazało się, że interwencja była potrzeba i kiedy uważnie odprowadziła wzrokiem nieznajomego, przyjrzała się kobiecie doszukując się w niej oznak czegoś gorszego niż tylko dyskomfortu.
- Trzeba sobie pomagać – Uśmiechnęła się jak zawsze całą sobą. Nie był to przesadzony grymas. Raczej delikatny i sympatyczny a wraz z nim uśmiechało się także całe ciało Margo oraz jej oczy.
- Ja wiem. – Naprawdę wiedziała, kim był ów facet? – Totalnym palantem. – To y się zgadzało. Nie on jednak stanowił główny wątek i problem, który pani doktor być może zauważyła. Była na tym punkcie przeczulona, dlatego od razu zainteresowała się bolącą ręką, która na pewno lekko ucierpiała podczas stanowczego i silnego chwytu mężczyzny.
- Po powrocie do domu proszę przyłożyć coś zimnego. – Mogło być już za późno, ale na pewno złagodzi ewentualny dalszy ból.
To mogło być tyle. Zrobiła swoje a przynajmniej tak myślała nie od razu biorąc pod uwagę pojawienie się kolejnych obaw, które miały rację bytu.
Na pytanie kobiety odwróciła się za siebie w stronę wyjścia ze sklepu, jakby spodziewając się, że za szybą dojrzy nagabywacza.
- Nie wiem. – Była szczera, bo nie znała intencji ani uporu faceta. – Możemy wyjść razem i się przekonać – zaproponowała zerknąwszy na swój koszyk. Brakowało tylko pieczywa, na które nie mogła się zdecydować, bo nic nie smakowało tak dobrze jak w domu. Trudno. Zje to co uważała za w miarę dobre i po ów chleb wycofała się do odpowiedniej pułki. Przez cały czas patrzył na nieznajomą dając do zrozumienia, że miała ją na oku i że sama nigdzie nie uciekała. Chciała jednak dokończyć zakupy i tamta mogła zrobić to samo zanim spotkają się przy kasie. Sklep nie był duży, więc nie straciły siebie z oczu.
Dokończenie zakupów nie zajęło dużo czasu. Kiedy nieznajoma zapłaciła Bertinelli nie od razu ruszyła się z miejsca.
- Jestem Margarita, ale wszyscy mówią do mnie Margo – przedstawiła się z uśmiechem a sposób w jaki wypowiedziała swoje imię (z piękną włoską wymową) świadczył o tym, że nie była rodowitą Australijką. – Przyjechałaś samochodem? – Jeżeli tak to odprowadzi ją do auta. Zakładam jednak, że nie. – Mieszkam niedaleko. Możemy pójść do mojego auta i cię odwiozę chyba, że chcesz do kogoś zadzwonić. – Poczeka. Była uczynna albo po prostu zapełniała sobie czas. W Lorne Bay nie miała znajomych, więc w wolne dni okropnie się nudziła. Mogłaby upiec chleb, ale zawsze lepiej pomóc bliźniemu (jak to mawiała jej matka)

naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Naima nie miała zielonego pojęcia czy kiedykolwiek znalazła się w tych statystykach. Jeśli była to tego nie pamiętała. A raczej Freya i mama Naimy niekoniecznie chciałby ją obarczać takimi informacjami, jak już wyszła ze szpitala, a później z odwyku. Pewnie obie wolałyby, żeby o czymś takim Naima nie pamiętała. Na razie jednak nie miało znaczenia to co było w przeszłości, bo właśnie doświadczyła tego w supermarkecie. W miejscu, gdzie raczej by zakładała, że może się czuć bezpiecznie, bo była wśród ludzi. Jak bardzo się myliła.
-Dziękuję. – Nic innego nie przyszło jej na myśl. Nie wiedziała czy byłaby w stanie zrobić to samo dla innej kobiety, co teraz zrobiono dla niej. Może nie w obecnym stanie i przy tak kruchym zdrowiu psychicznym. Boże, jak bardzo chciałaby być pewną siebie osobą.
-Ha! No tak, to na pewno. – Zaśmiała się, bo rzeczywiście, ten człowiek był totalnym palantem. Co do tego nie było żadnych wątpliwości. –Skąd się w ogóle tacy ludzie biorą. – Westchnęła i naprawdę miała nadzieję, że już nigdy więcej tego człowieka nie zobaczy na oczy. Miała też nadzieję, że wyczerpała limit nieszczęść na ten rok. Z przyjemnością przyjęłaby teraz w swoje ramiona dobrą karmę.
-Okej. Tak zrobię. – Pokiwała głową. Była jednak pewna tego, że Freya i tak postanowi zabrać ją do lekarza jeśli ręka nadal będzie ją boleć.
Trochę się zestresowała widząc, że kobieta chciała wyjść. Nie miała jej zamiaru zatrzymywać na siłę. Nie była dzieckiem, poradziłaby sobie jakoś. Zapewne poprosiłaby o pomoc kogoś innego, albo trzymałaby się najbardziej zaludnionej alejki, a w międzyczasie zadzwoniłaby jednak do Frei prosząc, żeby ta ją odebrała. Albo nie. Nie do Frei. Zadzwoniłaby do Jamesa. Chociaż nie wiedziała czy powinna mu się narzucać. Zadzwoniłaby do Selene, bo ta czułaby się zobowiązana, żeby jej pomóc. Tak, to miało sens. –Bardzo bym to doceniła. Dziękuję. – Odetchnęła z ulgą widząc, że nie musiała się o tą pomoc dopraszać. Pewnie byłoby jej głupio biorąc pod uwagę, że kobieta i tak już wiele dla niej zrobiła. No, ale jako, że miała taką propozycję to sama wróciła do swojej listy. Brakowało jej kilku produktów, ale dosyć szybko zapełniła swój koszyk. Teraz, kiedy działała pod presją czasu nie miała nawet okazji do tego, żeby stać i się zastanawiać nad tym co lubią. Nie chciała przetrzymywać w sklepie swojej wybawicielki.
Spakowała swoje zakupy do szmacianej torby, zarzuciła ją sobie na ramię ręki, która nie bolała i podeszła do kobiety. –Wow. Zajebisty akcent. – Lubiła akcenty. Nawet ostatnio zaobserwowała, że uśmiecha się jak słucha Frei mówiącej swoim akcentem. –Nie jesteś stąd? – Zapytała wprost. Była tak zafascynowana akcentem Margo, że zapomniała się przedstawić. –Naima. – Rzuciła jak już się opamiętała i nawet położyła sobie dłoń na klatce piersiowej, żeby podkreślić, że to jej imię, a nie jakieś dziwne mlaśnięcie, albo próba mówienia w obcym języku.
-Nie, nie. Właściwie to przyjechałam rowerem. Ale raczej z tą ręką nie dam rady go prowadzić. – Będzie musiała przyjechać po rower kiedy indziej. Albo poprosi Freyę, żeby w drodze do domu zajechała po jej rower. –Raczej nie. – Pokręciła głową. Nie chciała zawracać nikomu głowy. Tym bardziej, że jednak faceta nie było nigdzie widać. A też nie mogła przecież panikować całe życie z powodu jednego człowieka. Musiała się wziąć w garść. Nie mogła cały czas być ciężarem dla innych ludzi. Dla żony, dla własnej mamy, a teraz jeszcze dla obcej kobiety, która ją uratowała. –Dziękuję jeszcze raz. Za pomoc z tym typem i za upewnienie się, że jest bezpiecznie. – Jeszcze raz dla pewności się rozejrzała. –Mogę się jakoś odwdzięczyć? – Zapytała, bo gdyby nie zapytała tylko poszła w swoją stronę to nie mogłaby spać wiedząc, że nie próbowała się odwdzięczyć.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Grazie. - Bertinelli nie skupiała się na sposobnie, w jaki mówiła. Korzystając z angielskiego zawsze wybrzmiewał w niej typowy akcent sugerujący, że nie był to jej ojczysty język. Nigdy też nie zależało jej na zamianie tego i pięknym angielskim brzmieniu. Kochała swój kraj i bycie włoszką, więc nie pozbędzie się swego akcentu tylko po to, żeby się nie wyróżniać. Nie zmieni też tego, że gdy przychodziło jej się przedstawić to robiła to w czystej włoskiej formie. Imię Margarita w wielu krajach brzmiało inaczej a ona oddawała hołd jednocześnie sprawiając, że na ułamek sekundy druga osoba czuła się jak we Włoszech. - Przyleciałam prosto z Włoch. – Nie miała powodów aby kłamać albo ukrywać swoje pochodzenie i czas pobytu w Australii.
Uśmiechnęła się widząc, jak kobieta dotyka siebie wypowiadając faktycznie nietypowe imię. Wyglądało to trochę tak, jakby rozmawiały w całkowicie niezrozumiałych językach, więc posługiwały się gestami. Ja Naima. Ty Margo.
- Bardzo ładne imię. – I ciekawe, dlatego postanowiła, że po powrocie do domu sprawdzi jego pochodzenie. Ot, lubiła wiedzieć różne rzeczy, nawet jeśli była to wiedza bezużyteczna. Musiała jednak skupić się na czym innym. Poprawka – wcale nie musiała – ale chciała to zrobić. Skoro pomogła kobiecie w jednym to mogła także w drugim. Dzisiaj i tak nie miała nic ciekawego do roboty, więc można to uznać za wypełniacz czasu.
Z tą ręką? Bertinelli zmarszczyła brwi. Chwyt mężczyzny choć wydawał się silny nie powinien sprawić, aby kobieta nie dała rady prowadzić roweru. Mógł się pojawić ból i dyskomfort, ale nie odbierał mocy do chwytania kierownicy. To przecież nie było złamanie, stłuczenie ani zwichnięcie.
Zamyślona bez sprzeciwu przyjęła odmowę Naimy i nie do końca zakodowała jej kolejne słowa. Dopiero ostatnie pytanie sprawiło, że zareagowała.
- Nie trzeba. – Machnęła ręką na znak, że to nie było nic wykraczającego poza jej kompetencje. Cholera, to była zwykła ludzka życzliwość, na którą każdego powinno stać bez chęci dostania w zamian jakiejś nagrody. – Tylko, że – opuściła wzrok. – niepokoi mnie twoja ręka. Mogę? – Odłożyła zakupy na parkingowy asfalt i wskazała na dłoń Naimy sugerując, że chciałaby ją dotknąć. – Jestem lekarzem – dodała dostrzegając niepewność w ciemnych oczach kobiety. Cierpliwie czekała na zgodę i dopiero wtedy ujęła dłoń Naimy w swoje własne. – Podwinę rękaw. – Po zrobieniu tego palcami obu dłoni nieco mocniej ściskała przedramię uważnie badając strukturę pod skórą aż do nadgarstka, któremu również dokładnie się przyjrzała i równie dokładnie wymacała każdą kostkę. – Czujesz w dłoni ból? Odrętwienie? Mrowienie? – Dopytywała raz jeszcze proszą aby zacisnęła pięść. Po chwili poprosiła aby Naima odłożyła zakupy i o podanie drugiej ręki. Bertinelli musiała coś porównać, sprawdzić i upewnić się, że to co wyczuła oraz zauważyła nie było cechą danego ciała. Znów zasugerowała zaciśnięcie pięści i tym razem skupiła się już na nadgarstku. – Obawiam się, że to nie przez tamtego palanta. – Była wręcz tego pewna. – Czy miałaś złamaną rękę? Może „tylko” zbitą? – Skrzywiła się mówiąc tylko, bo ktoś mógł przeoczyć coś ważnego jednocześnie rezygnując z ważnych badań, przez które teraz Naima miała problemy z ręką. To tylko gdybanie, ale Bertinelli wolałaby to sprawdzić. – Teraz niczego nie powiem na sto procent, ale dobrze będzie jak zgłosisz się do mnie do szpitala. Zrobimy potrzebne badania. Może będę mogła ci pomóc. - Niczego nie obiecywała, ale też nie pozostawi Naimy samej sobie. Już to udowodniła w sklepie.

naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
-Ooo. Wow. – Pokiwała głową ze szczerym zachwytem. –Musi tam być super. – Sama nie była pewna czy kiedykolwiek miała okazję odwiedzić Włochy. Od matki wiedziała, że dużo z nią podróżowała. Mama miała możliwość zabierania ze sobą męża i córkę, więc z tego korzystała. Niestety wielu podróży, a właściwie to wszystkich, Naima po prostu nie pamiętała. Wiedziała tylko, że była na Krecie, bo tam poznała dziewczynę, która kilka lat później została jej żoną. –Mogę zapytać co cię tutaj sprowadziło? – Była ciekawa. Zakładałaby, że ludzie z Europy wybiorą raczej inny europejski kraj, zamiast takiej odległej Australii. Poza tym zauważyła też, że ludzie często pytali o to jej żonę. Kto normalny z Krety przeniósłby się do odległej Australii? Ostatnio Naima sprawdzała loty na rodzinną wyspę żony i była przerażona tym jaką drogę będzie musiała przebyć, żeby spędzić czas z jej rodziną, która i tak jej nienawidziła.
-Dziękuję. – Uśmiechnęła się. –Poza tym nic specjalnego, jestem z Brisbane. – Dodała, bo w sumie to chciałaby mieć jakąś fajną historię i jej powiedzieć, że wychowała się w kotlinie Kongo czy coś. Niestety musiała się przyzwyczaić do tego, że poza imieniem, nie było w niej nic specjalnego. Pewnie nawet imię było pospolite. Po prostu ona nie miała okazji poznać nikogo z takim imieniem.
-Dlaczego? – Trochę się zdziwiła no bo co mogło być niepokojącego w jej ręce. Normalna ręka. A przynajmniej nigdy na nią nie narzekała. Poza oczywiście okazjonalnym bólem po wypadku. –O. Okej. Jasne. – Czuła, że nie powinna tak korzystać sobie z usług lekarza stojąc pod sklepem. Nie, żeby się martwiła, że Margo jest jakimś udawanym lekarzem, albo, że jest bardziej zielarką niż lekarzem. Bardziej obawiała się tego, że być może ludzie czekali w kolejkach, żeby się do niej dostać, a ona tym czasem dostawała wizytę za darmo, bo narzekała na ból w sklepie. –Okej. – Skinęła głową i pozwoliła na to, żeby Margo podwinęła ten rękaw i obejrzała jej rękę.
W pewnym momencie rzeczywiście się skrzywiła i wyczuła ból. Wiedziała, że to po wypadku, bo poza żebrami i urazem głowy, to właśnie ta ręka została najbardziej zraniona. –Czasami drętwieje mi lewa część dłoni i mały palec i palec serdeczny. Ale zakładam, że to normalne. – Wzruszyła ramionami. Oczywiście nie, że to normalne u wszystkich ludzi, ale po prostu w związku z tym, że miała wypadek. Dopiero po kolejnym pytaniu Margo ogarnęła, że kobieta raczej o tym nie wiedziała. Bo jaka była szansa? –Jakiś czas temu miałam wypadek samochodowy. – Przyznała nie czując jakiegoś skrępowania, że się do tego przyznaje. Zakładała, że rozmawia z lekarzem, że Margo nie kłamała. Zaraz sobie jednak przypomniała, że mama jej mówiła, żeby nie ufać obcym ludziom, bo ludzie oszukują innych ludzi. Z drugiej jednak strony jaki Margo miałaby cel w ratowaniu jej i badaniu ręki? Co miałaby jej ukraść? Ten pognieciony chleb tostowy, który wzięła, bo zniszczyła go przez mężczyznę, który ją napastował? –Niestety niewiele pamiętam z procesu leczenia, więc nie wiem co się wydarzyło. – Teraz to dopiero poczuła się zakłopotana. Ludzie raczej interesowali się stanem swojego zdrowia i tym co im robiono w szpitalu. Naima? Naima była podczas odstawiania alkoholu, z poważnym urazem głowy i ewidentnie lekarze i specjaliści skupili się najbardziej na tym. Poza tym była też szansa, że poskładali jej rękę poprawnie. Na odwyku przez pierwsze kilka nocy odpierdalała dużo pojebanych akcji, żeby tylko dostać alkohol. Kto wie czy nie zrobiła sobie czegoś z ręką?
-Myślisz, że coś może być nie tak? – Teraz to się zmartwiła. Ona tutaj psychicznie nastawiała się do tego, żeby wrócić do pracy, a zaraz wyjdzie, że będzie musiała iść na kolejne zwolnienie lekarskie. I nawet nie sposób będzie stwierdzić czy sama to sobie zrobiła czy coś zostało spartaczone po wypadku. No chyba, że będzie sposób, żeby to stwierdzić, ale jej pojęcie o medycynie było naprawdę niewielkie.
-Okej. W takim razie chętnie skorzystam. – Energicznie pokiwała głową i nawet cieszyła się, że nie będzie jej badać stary, śmierdzący dziad, tylko kobieta, która przypomina jej bohaterkę z gry komputerowej. Kiedyś jej o tym powie. –Mam jakoś umówić się na wizytę czy coś? – Wolała zapytać, bo nie wiedziała jak wygląda umawianie się na wizyty jak umawiasz je na chodniku przed marketem.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Nowy start? Inny klimat? – odpowiadała w formie pytań, bo tak naprawdę jej decyzja podparta była wieloma czynnikami związanymi z tym, co ostatnio wydarzyło się w życiu Margo. Nie zamierzała jednak opowiadać o tym na parkingu ledwo co poznanej kobiecie. Oczywiście Bertinelli nie miała problemów aby mówić o swoim życiu. Uchodziła za gadatliwą osobę, bo zawsze miała coś do powiedzenia i nie była typem kogoś, kto coś ukrywa. Uważała, że dzielenie się własnymi doświadczeniami pomagało nie tylko jej samej, ale także innym, bo w przypadku podobieństw ten ktoś nie czuł się samotny. Nawet jeśli doświadczenia były różne, to pokazywało, że każdy przeżywał swoje wzloty i upadki. Że nikt nie ma idealnego życia. – Trzy lata temu poznałam w Syrii pewną Australijkę. Zaprzyjaźniłyśmy się, co mi ułatwiło wybór. – Obcy kraj do duży skok w nieznane, ale świadomość posiadania znajomej twarzy pomogła Bertinelli w podjęciu tej konkretnej decyzji.
Słysząc, że kobieta pochodziła z Brisbane wysoko uniosła brwi.
- O, moja przyjaciółka pochodzi stamtąd. – Możliwe, że obie się znały, ale najpewniej to nie byłą dobra pora na przekazywanie sobie danych osób trzecich. Kto wie? Może się okazać, że miała do czynienia z wrogiem numer jeden Beverly i co wtedy? Lepiej uważać, acz Margo rzadko kiedy zakładała najgorsze.
- Nie powinna aż tak bardzo cię boleć. – Żeby po zwykłym chwycie nie dała rady prowadzić roweru? Coś tu Margaret nie grało, więc żeby mieć czyste sumienie podjęła się prowizorycznym wstępnym badaniom sprawdzając stan lewej ręki. – To nie jest normalne – odpowiedziała łagodnie i z uśmiechem tak, jak podchodziła do pacjentów. Nie do wszystkich, bo z niektórymi nie dało się na spokojnie, ale z reguły uchodziła za przyjazną panią doktor z sąsiedztwa. Zaraz jednak spochmurniała słysząc o wypadku i pokiwała głową w dalszym ciągu wzrok skupiając na badanej ręce. Wypadek samochody wiele wyjaśniał, ale nie musiał być pierwotną przyczyną. Trzeba było jednak założyć, że miał w tym swój udział, co Margo wyczuła w sztywnym stawie i jednym twardym punkcie w mięśniu.
- Ja widzę, że coś jest nie tak. – Nie zamierzała kłamać. Była specjalistką a nie profesjonalistką w mydleniu oczu. – Jestem chirurgiem urazowym. Kości, stawy, więzadła, mięśnie i ścięgna to moja działka. – Znów posłała do Naimy ciepły uśmiech aby ta za bardzo się nie martwiła. – Możliwe, że będziesz potrzebować tylko dobrej rehabilitacji, ale wolę to sprawdzić. – Dokładniej niż „na oko” i po wymacaniu ręki Naimy. Ah, nie ma to jak porządne macanie ręki na parkingu przed sklepem.
Uwalniając rękę Naimy ze swego uścisku spojrzenie Margo nagle się zmieniło. Z pełnego profesjonalnego skupienia na sympatyczną panią poznaną w sklepie.
- Podam ci swój numer. Będę potrzebować twoich danych, żeby wypisać skierowanie na RTG. Zrobisz zdjęcia i wtedy się umówimy w szpitalu w Cairns albo w tutejszej przychodni. – W tym drugim pracowała w niektóre weekendy, więc może kobieta wolałaby przyjść na wizytę właśnie w Lorne Bay zamiast jechać godzinę do większego miasta.
Margartia była tak otwartą osobą, że na początku nie wzięła pod uwagę niepewności z jaką Naima mogłaby podchodzić do podzielenia się swymi danymi. Gdyby miała z tym problem, to mogła wcześniej przyjść do przychodzi na typową wizytę-rozmowę, bo bez zdjęć Bertinelli niewiele więcej mogła powiedzieć na temat stanu ręki kobiety.
- Jesteś pewna, że nie chcesz aby cię podwieźć? Mieszkam naprawdę blisko. – Ręką wskazała kierunek, ale zrozumie jeśli kobieta niechętnie podejdzie do propozycji wejścia do auta obcej kobiety. Może, jak już spotkają się w gabinecie lekarskim, Naima obdarzy ją większym zaufaniem, ale jak na razie na pewno wolała być ostrożna.

z/tx2 naima yarrow
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ