Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
o s i e m

Szalejący w jego głowie chaos siał zniszczenie wszędzie, gdzie się pojawiał. Biały proszek przejmował nad nim kontrolę, a on z radością się temu poddawał, bagatelizując krytyczna ilość, którą przepuścił przez swoje nozdrza. Bawił się, pił i udawał, że życie które wiódł wcale nie należało do niego, zapominając o złamanym sercu i kobiecie, która wykopała go z swego życia jak niechcianego czworonoga.
Gdy w końcu zaczął bawić się w najlepsze i miał okazje wyżyć się na kolesiu, który potrącił go ramieniem, został wyrzucony przez gospodarza imprezy na bruk. Początkowo nie wiedział dokąd powinien się udać, więc kręcił się bez celu po ulicy, jednak w końcu postanowił skierować się w stronę domu. Podczas długiego spaceru do domu zdążył zostawić kilka wiadomości Priscilli, a gdy ta odpisała mu zdawkowo i poprosiła by dał jej spokój, rozwścieczony wyrzucił swój telefon w pole i padł na kolana. Jego emocje oraz uczucia były pogłębione, dlatego smutek szybko przerodził się w złość, która po raz kolejny tego wieczora, pchnęła go do zażycia jedynej substancji, która dawała mu ukojenie. Po kilku chwilach spoczywania na piaszczystej drodze pośród pól, usiadł na tyłek i wcisnął dłoń do kieszeni spodni z której wyciągnął przezroczysty, strunowy woreczek z białym proszkiem. Cześć jego zawartości wysypał nieostrożnie na dłoń, po czym wciągnął ją nosem. Miał wrażenie, że czas stanął w miejscu, jednak spędził kolejne dwadzieścia minut, leżąc na środku polnej drogi.
Gdy znalazł się na terenie farmy, skierował się od razu do stodoły w której zamierzał przeczekać atak złości, który wrócił do niego jak bumerang, gdy tylko wrócił myślami do blondynki. Najpierw zaczął kopać stare, metalowe wiadra stojące pod ścianą, a następnie przewrócił swój stary motocykl, wydając z siebie zduszony krzyk. Nie zorientował się nawet, że do stodoły wszedł Hal, który niezadowolony z poczynań syna, spróbował przywołać go do porządku. Cała dyskusja szybko jednak przerodziła się w awanturę, podczas której młody Coningsby ruszył z łapami na ojca, którego nienawidził na tym świecie najbardziej na świecie. Odepchnął go kilka razy i wywiązała się szarpanina. Przerwało im dopiero wtargnięcie Emilii i Frankie, które mocno wystraszone stały przy rozwartych do stodoły drzwiach. Nie tłumacząc się w żaden sposób, wypuścił koszulkę ojca z rąk i odszedł, wymijając je bez słowa. Od razu ruszył w stronę domu i skierował się schodami na górę, do swojego pokoju. Wyciągnął spod łózka swoją torbę i zaczął wciskać do niej pospiesznie najpotrzebniejsze ubrania oraz kosmetyki do higieny osobistej.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
011.

Wieczorne spotkanie z burmistrzem przebiegło źle, wręcz f a t a l n i e. Po całym dniu pracy była zmęczona, a kolejne kubki kawy nie pomagały w utrzymaniu koncentracji na odpowiednim poziomie. Powieki niestrudzenie dążyły do zasłonięcia oczu, a usta bezwiednie rozszerzały się w coraz częstszych ziewnięciach. Nie chodziło wyłącznie o obecny dzień – mimo że obfitował w wiele wydarzeń, szczególnie dotyczących kwestii zawodowych. Problem pojawiał się nocami, kiedy leżała w łóżku, okryta pościelą i zamykała oczy. Wtedy – mimowolnie – wracały do niej wspomnienia z nocy spędzonej w ramionach Sidney’a. Mogłaby przysiąc, że czuła na sobie jego dłonie, gęsty oddech oplatający chłodną skórę i pożądanie widoczne w jego spojrzeniu, któremu nie potrafiła się oprzeć. Frustrowało ją tak wiele! Złościła się, że połączył ich seks oraz to, że nie miał powtórzyć się nigdy więcej. Minutę później, biła się z myślami, by nie przekroczyć progu jego pokoju i nie schować się pod jego pościelą, by móc jeszcze raz zasmakować wszystkiego, co miał do zaoferowania. Zgłupiała! Motała się, nie mogąc dojść do porządku z własnymi uczuciami, które na każdym kroku konfrontowały się z powinnościami, jakie narzuciła sobie wobec matki. Trzy dni temu, nie radząc sobie z zaśnięciem, wstała i wyszła z pokoju. Złamała się. Podeszła pod drzwi jego pokoju i cicho zapukała, jakby nie mogła zdecydować, czy chciała być usłyszaną, czy wolała, by Sidney nie otworzył. Prędko okazało się, że w ogóle nie było go w domu. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że zaczęli się unikać. Ponownie.
Tym razem zasnęła. Była wykończona przez nieudany dzień w ratuszu oraz poprzednie, nieprzespane noce. Wystarczyło, że przyłożyła głowę do poduszki i odpłynęła.
Zbudziły ją krzyki docierające do pokoju przez otwarte okno. Początkowo chciała je zignorować, ale zamieszanie wyciągnęło ją z łóżka. Naciągnęła na siebie lekki szlafrok, który niechlujnie przewiązała w pasie i pobiegła za matką prosto do stodoły, w której Sidney miał warsztat.
Bijąca od niego złość zaskoczyła ją. Przykryła usta dłonią, nie wiedząc, jak się zachować. Nie potrafiła oderwać do niego wzroku, od wymiętych ubrań jego oraz Hala, od przewróconego motocykla, którym wspólnie wybrali się nad jezioro w rezerwacie. Kiedy Sidney wybiegł, rzuciła, że spróbuje z nim porozmawiać i po wymianie zaskoczonych spojrzeń z matką, pobiegła do domu, od razu kierując się do pokoju chłopaka.
Tam zobaczyła, jak pakował torbę.
— Co się stało? — spytała, zaciągając poły szlafroka, jakby chciała się nimi osłonić nie przed jego wzrokiem, a złością, którą emanował. — Przecież możesz mi powiedzieć.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Z perspektywy kobiet, cala sytuacja wyglądała przerażająco, jednak była to swego rodzaju klasyka do której przywykli obaj panowie. Gdy mieszkali pod jednym dachem, a Hal pił i awanturował się, często dochodziło do podobnych ekscesów na które zerkała matka chłopaka z podobnym strachem w oczach. Nie był to przyjemny widok, zwłaszcza, gdy ktokolwiek krzywdził twoje dziecko, jednak przez te wszystkie lata życia z patologicznym ojcem, Sidney nauczył się stawiać opór mężczyźnie i nie był już jednak cherlawym chłopcem, którego można było bić bezkarnie. Potrafił oddać, a nawet wymierzyć cios jako pierwszy, nie zważając na konsekwencje. Co ojciec mógł mu jeszcze zrobić? Zniszczył życie jemu i jego zmarłej matce, to wystarczało.
Nie chciał by ktokolwiek był świadkiem całej awantury, jednak przepełniająca go złość i adrenalina sprawiły, że w tym wszystkim nie zwrócił nawet uwagi na dziewczynę, która z przejęciem starała się go zatrzymać. Nie zatrzymując się ruszył do swego pokoju, zatrzasnął za sobą drzwi i pakował się tak szybko jak potrafił by opuścić farmę dziadków. Nie miał innego domu i dom ten był jedynym co w życiu posiadał, jednak walka z ojcem i sama jego obecność sprawiały, że tracił chęć na walkę o to miejsce. Cała ta sytuacja z Prissy też niczego mu nie ułatwiała i wiedział, że tym razem nie mógł schronić się i przenocować w jej domu. Ta przygoda się skończyła i im szybciej będzie w stanie się z tym pogodzić, tym lepiej.
Wrzucając niedbale rzeczy do materiałowej torby, kątem oka dostrzegł otwierające się drzwi i wciskającą się przez nie dziewczynę. Nie miał ochoty na rozmowę i chciał czym prędzej dokończyć pakowanie, jednak ostatnie czego potrzebował to kolejna kłótnia. Nie zamierzał się na niej wyładowywać swej złości, jednak obecnie kiepsko nad sobą panował.
Przecież widziałaś co się stało — odparł, odwracając się w stronę z szafy z której wyciągał koszulki — Wybacz , Frankie ale naprawdę nie mam ochoty na rozmowę. Chce jak najszybciej wydostać się z tego domu — dodał, dociskając je do reszty ubrań wy wygospodarować więcej miejsca. Niejednokrotnie mówił jej o swoich problemach w relacji z Halem, dlatego nie czuł by konieczne było tłumaczenie jej tego na nowo. Fakt, że narobił hałasu i demolował stodole to druga sprawa - o której tym bardziej nie zamierzał dyskutować.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Wystraszyła się.
Przede wszystkim pomyślała o tym, że agresywna awantura doprowadzi do rozpadu związku między ich rodzicami. Była świadkiem takiej ilości rozstań, że po pierwszych dziesięciu zrezygnowała z dalszego liczenia. Emilia nie miała szczęścia – Frankline nigdy nie doszukiwała się błędów po stronie matki, zawsze zgodnie obrzucając winą mężczyzn, którzy ją wykorzystywali i porzucali. Poznała rządzący takimi związkami schemat. Dlatego bała się, że tym razem skończy się to w podobny sposób. A to oznaczałoby koniec również dla niej. Zdążyła polubić Lorne Bay. Zdążyła polubić pracę w ratuszu. Zdążyła nawet otworzyć s e r c e (lub przede wszystkim nogi) przed Sidneyem. Nie chciała wyjeżdżać. Naprawdę nie chciała ponownie pakować życia do walizek i uciekać na drugi koniec kraju, gdzie Emilia mogłaby zakochać się po raz wtóry.
Wyglądało na to, że nie będzie musiała.
Zrozumiała to, biegnąc za chłopakiem do domu. Głośne stąpnięcia i przeraźliwe skrzypienie drewnianych schodów ukazywały jego zdenerwowanie. Podejrzewała, że nie był trzeźwy, choć spodziewała się, że wcale nie potrzebował alkoholu, by wybuchnąć przez ojca.
— Dokąd pójdziesz? — spytała, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Nie miała pojęcia czy rodzice podążą za nimi, w zasadzie nie spodziewała się z ich strony takiej reakcji, a mimo to chciała zapewnić mu choćby odrobinę prywatności, którą ona sama bezkarnie naruszyła.
Spoglądała na niego z dystansem. Nie bała się, że mógłby zrobić jej krzywdę. Nie po tym, do czego między nimi doszło. Bała się tylko tego, że mógłby powiedzieć coś, czego nie chciałaby usłyszeć. Był do tego zdolny, wiedziała o tym. Teraz, będąc w tak podburzonym stanie, wystarczyło niewiele, by go sprowokować.
Wzięła głęboki oddech. Potarła ramię otoczone cienkim materiałem szlafroka w pastelowym kolorze. Wahała się, czy powiedzieć to, co cisnęło jej się na usta. — Mógłbyś… — zaczęła, obserwując, z jaką złością wyciągał z szafy kolejne rzeczy. Wydawał się nie dbać o nic. Nawet na nią nie spojrzał, nie podniósł wzroku. — Wynajęłam mieszkanie. Jeśli chcesz… To znaczy, nie mam nic przeciwko, jeśli chciałbyś tam przez chwilę zostać — zaproponowała, tym razem samej uciekając wzrokiem gdzieś ponad ramionami Sidneya. Mieszkanie wymagało lekkiego odświeżenia. Zamierzała je pomalować i porządnie wysprzątać nim się wprowadzi. Jeśli jednak mogła mu pomóc choćby w taki sposób, chciała to zrobić. Czułaby się źle, gdyby nie wyszła z taką propozycją.
—Mogłabym cię odwieźć — dodała. — Albo zostać z tobą — mówiła, nie mając pojęcia, dlaczego właśnie takie słowa cisnęły się jej na usta. Skąd wzięła się w niej taka odwaga. A może desperacja?

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Blondyn nigdy wcześniej nie musiał się o to martwić, bo gdy wraz z matką wyprowadzili się od Hala, kobieta raczej unikała randek, skupiając się na synu i tym, by nie powtarzać błędów młodości. Wiedział, że jak każdy potrzebowała oparcia i kogoś, kto pokazałby jej, że wciąż istnieje nadzieja na zaznanie szczęścia u boku drugiej osoby, jednak, gdy zaczęli wychodzić na prostą i zamknęli mroczny rozdział swego życia, Pani Coningsby zachorowała, a czarne chmury z powrotem wróciły nad ich głowy.
Nie interesowało go jednak to czy jego ojciec układał sobie życie na nowo. Nie dbał o to czy miał nowa rodzinę czy zapijał się gdzieś, żebrząc o pieniądze, które przeznaczyć by mógł na flaszkę. Wierzył, że bardziej przejąłby się losem nieznajomego aniżeli własnym ojcem, który odebrał mu normalne dzieciństwo. Miał to głęboko w poważaniu, dopóki Hal nie wpadł na pomysł by zamieszkać ze swa nową rodzinę na farmie dziadków. Teraz chwytał się brzytwy i walczył o to by zachować prawa do ziemi, która mógłby zarządzać niezależnie i w pojedynkę. Pech chciał, że dziadek przed śmiercią nie spisał tego cholernego testamentu.
Nie wiem, coś wymyślę. Zresztą jak zawsze — odparł wzruszając ramionami i wpakowywał do torby kolejne rzeczy. Tym razem nie planował zniknąć na jedną noc - chciał wynieść się na stałe, dlatego też pakował ile mógł by więcej tu nie wracać. Dotychczas robił wszystko by tu zostać, jednak teraz stracił jakąkolwiek chęć na walkę o to miejsce.
Wzmiankę o wynajętym mieszkaniu usłyszał, jednak w żaden sposób nie zareagował. Był odrobinę zaskoczony tym, że wcześniej o niczym nu nie powiedziała ale po co u licha miałaby to robić? Wiedział przecież, że szukała własnego gniazdka i czy mógł jej się dziwić? Tutaj czekało ją jedynie rozczarowanie. Prędzej czy później, przekona się tez o tym sama Emilia.
Nie zawracaj sobie tym głowy. Przenocuje u jakiegoś kumpla, a potem wymyśle coś innego — odmówił, nie chcąc by brała w tym wszystkim udział. Nie potrzebował jej litości ani pomocy. Jeśli chciała mu pomóc, mogła odwieść matkę od ślubu. Wtedy najpewniej miałby szanse na zachowanie farmy, jednak jak znał życie, Hal i tak zostałby tu i żył jak pasożyt. Nie zrezygnowałby przecież z dachu nad głową, prawda? Być może powinien zapomnieć o planie, który miał na celu rozbicie związku ojca i Emilii ale czy potrafiłby traktować Frankie jak siostrę? Nie, nawet nie potrafił sobie tego wyobrazić. Na to było już za późno.
Posłuchaj mnie — wrzucił niechlujnie bluzę do torby i zatrzymał się, spoglądając na nią dopiero teraz. Widział przerażenie i troskę w jej oczach i wcale nie chciał by tak na niego patrzyła. — Jedynymi osobami, które potrzebują tej pomocy jesteś ty i twoja matka. Przed chwilą miałaś okazje być świadkiem tego co doświadczałem przez całe swoje pierdolone życie. Ja i moja matka — rzucił widocznie zburzony — Dlatego zabierz ją stąd i ucieknijcie stąd dopóki macie ku temu możliwość — odparł i podszedł do torby, którą zapiął. Jeszcze kilka dni wstecz, najpewniej zgodziłby się na jej propozycje, próbując dopiąć swój plan do końca, jednak teraz, wizja ukrywania się w jej mieszkaniu kojarzyła mu się wyłącznie z Priscilla. W jej czterech ścianach do niedawna także szukał azylu.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Początkowo – przeżywając zwolnienie z poprzedniego stanowiska oraz rozpad związku – nie miała nawet pewności czy Lorne Bay okaże się miejscem, z którym będzie chciała związać się na dłużej niż kilka tygodni, maksymalnie kilka miesięcy, w czasie których odzyskałaby wewnętrzny spokój oraz wiarę we własne możliwości. Chciała dojść do siebie, a do tego potrzebowała bliskiej obecności matki; choć ta nie była wzorem d o b r e g o rodzica, była jedyną bezpieczną przystanią, jaką Frankline miała. Teraz gdy śmiało mogła powiedzieć, że zadomowiła się w miasteczku, było oczywistym, że musiała znaleźć własne miejsce. Nie mogła wiecznie siedzieć na głowie Emilii oraz nadużywać gościnności Hala. Potrzebowała własnego mieszkania, własnej przestrzeni. W jakimś stopniu wiedziała, że bez tego nie zacznie budować dorosłego życia.
Rozmawiając z blondynem, wielokrotnie wkraczali na trudne tematy oscylujące wokół farmy. Poznała jego wersję historii, a żeby mieć szerzy obraz, poprosiła o podobną rozmowę również jego ojca. Hal wydawał się skruszony, a Emilia – która przysłuchiwała się im ze spokojem – oznajmiła, że wie o niegdysiejszych przewinieniach narzeczonego, lecz głęboko wierzy w jego przemianę; zawsze dawała drugie szanse, jeśli tylko ktoś gotów był o nie prosić. To po niej Frankline miała tak ogromną wiarę w ludzi oraz tkwiące w nich dobro. I chociaż nie miała powodów, by wątpić w szczere intencje Harolda, wierzyła również jego synowi. Czuła się rozdarta. Chciałaby, żeby chłopak odzyskał farmę, którą miał odziedziczyć po zmarłych dziadkach, a jednocześnie – widząc, jak dobrze Emilia czuje się w tym miejscu – chciała, by stało się dla niej wymarzonym domem. Niestety nie istniała rzeczywistość, w której te opcje można było pogodzić.
Nabrała powietrza. Przeczesała palcami zmierzwione snem włosy, czując, jak opanowuje ją bezsilność. Stanie między młotem a kowadłem sprawiało, że trafiła komfort.
— Jeśli nie chcesz, nie będę nalegać — powiedziała, śledząc każdy jego rozgorączkowany ruch. — Mógłbyś chociaż dać mi znać, gdzie jesteś? Czułabym się lepiej, mając pewność, że nie śpisz na plaży — poprosiła, co wcale nie przyszło jej łatwo. Martwiła się. Prawdę mówiąc, czułaby się znacznie lepiej, gdyby przyjął jej propozycję i nie włóczył się w środku nocy. Szczególnie że nie miała pewności, czy był trzeźwy.
Kiedy na nią spojrzał, wstrzymała oddech. Był rozjuszony, ale poza tym nie mogła oprzeć się wrażeniu, że na jego twarzy zagościła rezygnacja. To było gorsze od gniewu, przytłaczające. Słuchając go, mocniej zacisnęła place na swoim ramieniu. Poczuła paznokcie wbijające się w skórę.
— Ona naprawdę w niego wierzy. Kocha go — powiedziała, znając matkę wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że kiedy k o c h a ł a zaczynała ślepnąć. — Nie posłuchałaby mnie teraz, bo nigdy tego nie robiła. Uwierz mi, próbowałam na nią wpływać, ale to na nic. Ona musi przekonać się na własnej skórze, a przecież wiesz, że Hal jest dla niej dobry — tłumaczyła, lecz z mniejszym przekonaniem niż wcześniej. Nie chciała, bardzo nie chciała, by Sidney miał rację. Dlaczego, do cholery, Emilia nie mogła wybrać kogoś mniej… kłopotliwego. Z drugiej strony, wtedy nigdy nie poznałaby Sidneya.
Zmieszana, przygryzła wargę.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Najwyraźniej tylko on nie zawierzył nowej, mocno przekłamanej kreacji Harolda, który zdaniem chłopaka nie był zdolny do żadnej refleksji oraz zmiany. Rozumiał, że Emilia zwyczajnie ślepo się zakochała, widząc w nim porządnego faceta, który pomimo kiepskiej przeszłości starał się wyjść na prostą ale to była tylko m a s k a. Tylko Sidney widział w jego oczach tę samą złość i agresje, której przejaw zademonstrował na jej oczach w stodole. Może i głównym prowodyrem całej sytuacji był blondyn ale nawet to nie uprawniało go do tego by targać się na niego z łapskami. Sidney na nic nie był tak wyczulony.
Nie traktuj mnie jak dziecko. Radziłem sobie do tej pory, więc poradzę sobie też teraz. Spanie na plaży jest o niebo lepsze niż przebywanie pod jednym dachem z tym padalcem — mruknął, nie chcąc by ktokolwiek okazywał mu litość bądź traktował go jak gówniarza, który nie byłby w stanie poradzić sobie w pojedynkę. Wielokrotnie uciekał z domu, starając się uniknąć pięści ojca.
Nie dopuszczał do siebie myśli, że ktokolwiek mógłby się o niego martwić. Przez większość czasu musiał troszczyć się sam o siebie, doglądając także matki, która była równie poturbowana przez życie jakie urządził jej jego ojciec.
W takim razie twoja matka jest ślepa. I głupia — pozwolił sobie bezpardonowo wyrazić opinie, która najpewniej nie powinna wydostawać się z jego ust. Nie myślał trzeźwo i nie przejmował się konsekwencjami, bo i po co? Nie zamierzał brać udziału w całej tej szopce i udawać, że mogli być jedną, szczęśliwą rodziną. Właściwie, nigdy nie miał obrazu takiej zdrowej i ciepłej relacji, będąc przyzwyczajonym do patologicznych zachowań ojca i tyrani, która stosował wobec jego i zmarłej matki.
Możesz prowadzić? Podwieziesz mnie na przystanek autobusowy? — zapytał, upychając rzeczy w tobie i ciągnąc za zamek. Sam nie wiedział dokąd powinien iść, jednak skorzystanie z jej propozycji także nie było żadnym wyjściem. Gotów był nawet opuścić miasto, porzucając wszystko, łącznie z pracą w warsztacie. Nie powinien podejmować tak pochopnych decyzji pod wpływem alkoholu i narkotyków. Ich działanie potęgowała jeszcze złość. Miał kumpla w Gold Coast, tam mógł zaszyć się na jakiś czas, dopóki nie wymyśli innego, lepszego planu na życie. — Możesz wyjechać ze mną, jeśli chcesz — zaproponował nieco spokojniejszym tonem, nie zdając sobie tak naprawdę sprawy ile konsekwencji niosłaby za sobą taka decyzja. Tak jak on, mogła uwolnić się od Hala i znacząc życie gdzieś indziej. I z kim chciała.
Jeszcze do niedawna proponował podobne wyjście Priscilli, chcąc zacząć od nowa w miejscu w którym nikt ich nie znał i nie oceniał.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Rozgrywająca się w stodole scena była chaotyczna. Ponadto Frankline nie przyglądała się przebiegowi zdarzeń od samego początku, przez co nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić kto zaczął – uznała więc, że obaj się do tego przyczynili i żaden nie zachował się wystarczająco dorośle, by przerwać przepychanki zanim doszło do eskalacji problemu. Być może Sidney postrzegał to w inny sposób lub usprawiedliwiał się (wciąż tłumacząc swoje zachowanie nienawiścią wobec ojca), ale łatwo było odnieść wrażenie, że miał w sobie identyczną złość. Przyznawała to niechętnie, ale widziała w nich podobieństwo, mimo że zbudowane na innych podstawach.
Właśnie ta złość widniejąca w jego oczach sprawiła, że nie podeszła bliżej, wciąż zachowując dystans. Nie chciała się go bać, lecz jednocześnie nie potrafiła zaufać mu na tyle, by poczuć się w pełni bezpiecznie. Wierzyła, że świadomie nie zachowałby się agresywnie wobec niej, ale stan wzburzenia mógł wyzwolić w nim niewłaściwie odruchy.
— Nie traktuje cię tak — sprzeciwiła się. — Martwię się i chciałabym ci pomóc. To znacząca różnica — wyjaśniła, choć spodziewała się, że w tym stanie tego nie zrozumie. Szukał pomocy u innych – u kolegów lub znajomych – ale od niej nie chciał przyjąć wsparcia, choć podawała mu je na tacy. Może miał rację? Może jednak zachowywał się dziecinnie i tak też powinna go traktować.
— Jesteś wredny — warknęła, gdy takimi słowami odniósł się do Emilii. Frankline zdawała sobie sprawę, że matka ma wady, ale niczym nie zasłużyła na obelgi z jego strony. — Wiele przeszła. Wychowywała mnie sama i zasługuje na trochę szczęścia. Widujesz ją codziennie. Nie widzisz, że cały czas chodzi uśmiechnięta? Że cieszy się nadchodzącym ślubem? Nigdy wcześniej jej takiej nie widziałam — powiedziała szorstkim tonem. O swoim ojcu mógł mówić same najgorsze rzeczy, ale nie miał prawa oceniać Emilii oraz wyborów jakich dokonywała.
W tym momencie musiała wykrzesać z siebie wiele cierpliwości, by nie wyjść i nie zostawić go samego.
Potaknęła. Mogła prowadzić, nie piła, a wzburzenie wywołane jego słowami było chwilowe i powinno szybko minąć. — Na pewno wiesz, co robisz? — spytała przyglądając mu się ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
Natomiast słysząc jego propozycję, oniemiała. Po pierwsze zaskoczył ją. Nie wiedziała tylko, czy chciał przez to powiedzieć, że pragnął jej towarzystwa, czy po prostu sądził, że w taki sposób ochroni ją przed Haroldem. Niestety którakolwiek z tych wersji była prawdziwa, nie miała znaczenie. Nie mogła wyjechać.
— Wyjechać? Masz na myśli ucieczkę? — uznała, że to właściwiej określało jego zamiary. — Dokąd? I dlaczego miałabym to zrobić? Nie chcę zaczynać wszystkiego od nowa. Dopiero co zaczęłam układać życie tutaj — powiedziała z silnym naciskiem. Wizja całkowitego odcięcia się od problemów była kusząca, ale już raz skorzystała z opcji ucieczki, a swój azyl odnalazła w Lorne Bay. Tutaj miała obowiązki, zdecydowała się wynająć mieszkania i przede wszystkim miała matkę, która niedługo wyjdzie za mąż. Nie mogła tego porzucić i zniknąć.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Blondyn za wszelką cenę starał się zniszczyć obraz Harolda, który przedstawiał dobroć, prawość i ciepło. Żadna z tych cech nie był autentyczna i Sidney chciał udowodnić, że zachowanie ojca to jedynie fasada za która krył się człowiek pozbawiony kręgosłupa moralnego i serca. Co on wiedział o miłości? Przecież nie potrafił jej okazać jego matce oraz własnemu dziecku. Jak więc miał stać się kochającym mężem i ojczymem, nie znając podstawowych wartości, którymi kierować się powinna normalna rodzina? Pewien był, że to jedynie kwestia czasu nim mężczyzna spartaczy wszystko i straci Emily, która po raz kolejny skończy ze złamanym sercem i potrzebą ucieczki.
Zupełnie niepotrzebnie — odparł chłodno, odrzucając jej troskę oraz pomoc. Przez niemal całe swoje życie był podlony przez ojca. Przynosił jemu i matce wstyd, przez co Sid ze wszystkich sił próbował wyrwać się z pod jego jarzma. Nie chciał być kojarzony z facetem, który zataczał się po miasteczku, awanturował się na ulicy jak i w domu i maltretował swoją rodzinę. Gdy mu się to udało, Hal znów pojawia się w jego życiu, chcąc pozbawić go wszystkiego co do tej pory osiągnął. Nie chciał więc niczyjej pomocy i pragnął udowodnić, że wcale nie był słaby. Potrafił przecież zadbać o siebie sam.
Nie powinien obrażać jej matki ani tez wplątywać ich we własny spór z ojcem, jednak aktualnie nie dbał o to co wypadało a co nie. Spowodowane to było substancjami, które zażył, alkoholem i złością z powodu Prissy i tego czego dopuszczał się Hal pod j e g o dachem. Prawdą było, że coraz bardziej żałował obu kobiet, jednak zmagał się też z innymi demonami, które sprawiały, że w ostatnim tygodniu nie był sobą.
Jestem z tobą szczery, to też różnica. Staram się tobie przetłumaczyć, że czeka was tu jedynie rozczarowanie i ból ale obie wolicie żyć ulotnym szczęściem, które na potrzebę własnej wygody stworzył jebany Hal! — podniósł ton, akcentując imię ojca. W bardzo nieokazały sposób starał się im pomóc póki miał taką sposobność ale żadna nie chciała słuchać tego co miał do powiedzenia. Może powinien odpuścić i pozwolić im żyć tak jak tego chciały? Bez względu na konsekwencje?
Co zrobisz gdy uderzy ją albo ciebie? Jeśli wróci do domu tak pijany, że nie będzie w stanie się opanować? Odejście od niego wydaje się proste ale w rzeczywistości wcale tak nie jest. Jeszcze większy problem będzie, gdy wezmą ten pieprzony ślub — dodał wściekły i ułożył dłonie na biodrach. Nie chciał by kobiety padły ofiara jego ojca ale co więcej mógł zrobić? Nie mógł tu dłużej zostać, bo najpewniej nie byłby w stanie nad sobą zapanować. I tak, wierzył, że właśnie to winien był uczynić dawno temu.
Wiem i chce żebyś wyjechała ze mną — powiedział, chcąc zabrać ją stąd póki nie było za późno. Wiedział, że będzie się stawiać przez wgląd na prace i matkę ale była przecież młoda i nic nie stało na przeszkodzie by zaczęła układać sobie życie w innej części kontynentu. — Frankie, nie chce byś została z nim pod jednym dachem. Nie będę mógł cie ochronić, rozumiesz? Poza tym, dlaczego nie? Znalazłabyś pracę w jakimś większym mieście, gdzie lepiej byś zarabiała — kontynuował, uważając, że była to idealna okazja by zacząć normalnie ż y ć. — Co cie tu trzyma? Matka? Masz prawie trzydzieści lat, na co czekasz? — pokręcił głową, nie rozumiejąc jej oporu. Robiła to samo co Prissy, gdy zaproponował jej wyjazd. Wycofywała się.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Próbował zdyskredytować ojca, czym wcale nie zyskiwał w oczach dziewczyny. Był tak uparty! Tak bardzo zdeterminowany, by udowodnić im obu, że Harold nie zasługiwał na szansę, że przestał zauważać, że dał się porwać paranoi. Odbijała się w jego oczach. Również nienawiść w nich była tak głęboka, że wręcz przerażała Frankline, która nigdy wcześniej nie zetknęła się z równie silnymi negatywnymi emocjami. Wierzyła w jego opowieści, wierzyła, że Harold sprowadził na niego ogrom cierpienia i przyczynił się do przedwczesnej śmierci jego matki. Niestety gorycz, która go pochłonęła, sprawiała, że dziewczyna nie mogła wyzbyć się wrażenia, że Sidney p r z e s a d z a ł. Znała ludzką naturę na tyle dobrze, by wiedzieć, że w obliczu tragedii, opowiadane przez lata szczegóły historii zaczynają się zmieniać. Niektóre f a k t y są podkoloryzowane, inne pomijane. Bardzo, bardzo chciała wierzyć, że w tym przypadku było podobnie, a Emilia nigdy nie zetknie się z twarzą Harolda, przed jaką ostrzegał je blondyn.
— Zapominasz, że decyzja nie należy do mnie! Nie ja za niego wychodzę, tylko moja mama. Kocha go. Nie zmienię jej uczuć, choćbym chciała — powiedziała, licząc się z tym, że nie zdoła go przekonać. Być może nigdy nie doświadczył miłości odbierającej rozum i dlatego nie rozumiał, że Emilia nie otworzy oczu, jeśli nie ujrzy porywczej strony mężczyzny, którego planowała poślubić. — Ja nie… — próbowała znaleźć odpowiedź, niestety żadna nie przychodziła jej do głowy. Nie brała pod uwagę p r z e m o c y. — Nie wiem, dobrze! Nie mam bladego pojęcia, co zrobię, jeśli ją uderzy. Lub uderzy mnie. Ale sam rozumiesz, że właśnie dlatego nie mogę zostawić jej samej — powiedziała coraz silniej drżącym głosem. On również nie opuściłby matki w takiej sytuacji.
To wszystko ją przerastało. Gdziekolwiek się zjawiały, pędziło za nimi nieszczęście. Naprawdę liczyła, że tym razem będzie inaczej, że po tylu latach błądzenia znajdą idealne miejsce i dobrych ludzi. Sidney niszczył to wszystko, odsłaniając przed nią parszywą rzeczywistość, którą jednak trudno było zaakceptować.
— Działasz impulsywnie. Zwolnij — zasugerowała. Zbliżyła się do niego i ostrożnie usiadła obok torby wypchanej pogniecionymi ubraniami. Zasunęła zamek mniejszej kieszeni, po czym – siedząc na piętach – położyła dłonie na udach i spojrzała na niego. Wykrzesała nawet delikatny uśmiech, choć daleko jej było do zadowolenia. — Chcesz mnie chronić, ale kto ochroni Emilię? Nie chcę, żeby została sama — powtórzyła. Jeśli Harold był aż takim potworem, nie mogła odejść, świadomie narażając matkę na samotność przy jego boku. — Zbyt wiele ode mnie oczekujesz — dodała, spuszczając wzrok na dłonie. — Spaliśmy ze sobą, a później unikałeś mnie przez cały tydzień. Teraz chcesz, żebym z tobą wyjechała. Nie rozumiem tego.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Tak trudno jest być dobrym dla świata, który przez całe życie darzył nas wyłącznie nienawiścią.
Był zaślepiony repulsją do ojca, która mocno oddziaływała na reszcie domowników, jednak blondyn nie do końca przejmował się samopoczuciem dziewcząt. Toczony bój z Haroldem był swego rodzaju gehenną, którą pragnął doprowadzić do końca, jednak od początku wiedział, że sposobem na pozbycie się ojca, było dołożenie wszelkich starań do rozpadu ich związku. Jeśli to nie przyniosło rezultatu, być może powinien zatruć im życie i czekać aż sami wyniosą się z farmy? Problem polegał na tym, że przez ostatnie miesiące robił wszystko by przekonać do siebie Gardner i wiedział, że nie istniał prosty i bezbolesny sposób na to by przegnać ją ze swego życia. Poza tym, naprawdę nie pragnął jej krzywdy i z całego tego chaosu, jej osoba była jedynym pozytywnym elementem, który pozwolił przetrwać mu ten cały cyrk.
Skoro tak, to jest dorosła. Sama decyduje o tym za kogo wychodzi i jeśli Hal ją zrani, nikt poza nią sama nie poniesie za to odpowiedzialności — odparł, próbując jej własne słowa wykorzystać przeciw niej. Skoro jej matka tak bardzo upierała się przy tym by poślubić jego ojca, to na jaką cholerę pragnęła tu zostawać? Emilia nie potrzebowała opiekunki. — I co? Zamierzasz niańczyć ją do obsranej śmierci? Sama skazujesz się na życie w klatce, kompletnie tego nie rozumiem — pokręcił głową i westchnął. Nie zamierzał jej zmuszać do wyjazdu i skoro pragnęła zostać przy matce, nic mu do tego.
Impulsywność leżała w jego naturze. Działał pod wpływem emocji, nie zastanawiając się nad konsekwencjami swych wyborów. Nie widział jednak innego wyjścia - nie mógł mieszkać z ojcem pod jednym dachem, bez względu na to co mówiła Frankie i jej matka. Musiał znaleźć własne miejsce na Ziemi, choć dotąd był przekonany, że odnalazł je na farmie.
To dorosła kobieta, oprzytomnij. Poza tym, jak zamierzasz ją chronić? — parsknął, wyobrażając sobie dziewczynę, która swym wzrostem, próbując stawić opór Haroldowi. Rozumiał, że była gotowa chronić matkę, jednak wątpił, że tak wyobrażała sobie swoje życie. Poświęcała dla fanaberii matki w s z y s t k o.
Nie unikałem cię. Miałem sporo na głowie — zatrzymał się i przykucnął przy niej, próbując utrzymać równowagę. Szybko jednak opadł na zadek i oplótł ramionami zgięte kolana. Nie chciał żegnać się z nią w ten sposób, jednak nie widział lepszego wyjścia z tej sytuacji. — Wyjedź ze mną i zostawmy za sobą farmę i problemy naszych starych. Gdziekolwiek zechcesz, tam pojedziemy — kontynuował, jednak widział, że dziewczyna nie była ani chętna ani gotowa na opuszczenie Lorne i matki. Wybór należał do niej, jednak nie zamierzał oglądać się za siebie, gdyż jego nie trzymało tutaj nic.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
— Jak możesz tak mówić?! — warknęła, czując coraz większą urazę. Powtarzała sobie, że blondyn nie myśli trzeźwo, a złość nie pomaga mu w rozważnym formułowaniu zdań, a mimo to zaczynała tracić cierpliwość do jego ignorancji. — Ofiara przemocy n i g d y nie ponosi odpowiedzialności za doznane krzywdy! — wytknęła mu niesprawiedliwość. — Jeśli twój ojciec kiedykolwiek podniesie rękę na moją mamę, będzie to wyłącznie jego wina — dodała twardo, czując, że czerwienieją jej policzki. Tym razem nie z powodu zawstydzenia jego bliskością, a z oburzenia jego postawą. Był tak nieczuły! Tak mało rozumiał i zdawał się dostrzegać tylko jedną p r a w d ę. Ale mylił się. Nie mógł wejść w skórę zakochanej kobiety i uznać, że kochając nieodpowiedniego mężczyznę ponosi ona winę za jego zachowanie i złe uczynki. Wyssana z palca bzdura, którą chciał uargumentować swoją teorię.
— Nie wiem, co rozumiesz przez k l a t k ę, ale tak się składa, że wybrałam to miasto. Między innymi dzięki tobie, ale zaczynam dostrzegać, że dla ciebie to bez znaczenia. Bo uciekasz — odpowiedziała, krzyżując ręce. Była dla Emilii jedyną rodziną i przynajmniej do dnia ślubu zamierzała ją wspierać. Przekreślając tę relację, odgrodziłaby się od wszystkiego, co znała. — Przecież nie zamierzam szarpać się z Haroldem! — puknęła się w czoło, bo Sidney zaczynał powtarzać bzdury. — Ale jeśli tu będę, gdy coś się wydarzy, ona będzie miała do kogo zwrócić się o pomoc. Poza tym to wszystko to tylko hipotezy! Nie podniósł na nią ręki. O niczym takim nie słyszałam. Ciągle tylko gdybamy! A może on naprawdę się zmienił, naprawdę się w niej zakochał — mówiła, powoli tłumacząc sobie, że ta dyskusja zmierzała donikąd. Łudziła się, że chłopak zmieni nastawienie albo że przynajmniej z większą skutecznością będzie ignorował ojca. Ale między nimi nigdy nie miało się ułożyć, a ona liczyła na c u d. Naprawdę liczyła na cud – na to, że nie pomyliła się co do Harolda.
— To wymówka — fuknęła rozjuszona wcześniejszymi słowami. Spojrzała na niego, gdy siadał obok. Obserwowała, jak obejmuje nogi, lekko się przy tym chwiejąc. Cholera, dlaczego nie potrafiła wyrzucić go z głowy?! — Każdy facet tak mówi — dodała, czując się w pewien sposób oszukana.
Przeniosła spojrzenie na jego twarz i oczy. Widziała w nich bałagan i zagubienie. Zrobiło jej się przykro. Ale nie mogła się zgodzić.
Pokręciła przecząco głową. — Przykro mi Sidney, nie mogą z tobą wyjechać — powiedziała i zasznurowała usta w wąską kreskę. Oddychała nierówno i czuła, że serce niebezpiecznie jej przyspieszyło. Czyżby zbierało jej się na płacz? Chciała dać upust emocjom, ale nie w taki sposób. Nie przy nim.


sidney coningsby
ODPOWIEDZ