Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Zrobił ją na szaro... Ona naprawdę musiała uważać na to co mówi i robi, bo to było niebezpieczne! On naprawdę nie poszedł pod prysznic po tym jak się kochali i pojechał na spotkanie z nikim innym jak z jej ojcem. Miała jednak cichą nadzieję, że po tej zabawie w berka po jej pokoju Ares jednak pojedzie do domu się przebrać i weźmie ten cholerny prysznic. Gdyby miała jeszcze jeden telefon pod ręką, to cisnęłaby nim w niego na odchodne, w ten głupi łeb. I to ona była dzieciakiem.... Akurat. Faceci to naprawdę takie duże dzieci.
Mimo wszystko była szczęśliwa, cholernie szczęśliwa i pełna nadziei, że wreszcie wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży i oboje będą szczęśliwi, choć z tyłu głowy dalej czaił się strach i niepewność.
Cały poranek gdy została sama, rozmyślała, posprzątała pokój, rozpakowała się, wzięła prysznic i naprawdę długo wszystko rozpamiętywała, przeżywała do tego stopnia, że zapomniała o jedzeniu i strasznie rozbolała ją głowa.
Czy Ares na pewno będzie tylko jej? Czy znów nie ulegnie pokusie dotknięcia innej, gdy ją będzie mieć na wyciągnięcie ręki praktycznie zawsze chętną i gotową do tego, by dać mu to, czego potrzebuje...
Czy kochanie kogoś nie polega na tym by mu ufać bezgranicznie? Czy miłość bez zaufania istnieje? Już sama nie wiedziała. Radość, że wreszcie wszystko sobie wytłumaczyli, wyrzucili z siebie wszystkie emocje i uprawiali seks na zgodę, była chyba trochę większa niż te obawy, póki co. Pewnie gdy w nocy zostanie całkiem sama, wszystko wróci. Najgorzej jest być zamkniętą we własnej głowie i wdawać w dyskusje z wewnętrznym "ja". Gabi to typ overthinkera, analizuje wszystko, rozpatruje na sto różnych scenariuszy. Uczucia to nie pole bitwy, nie pole usłane minami i granatami, nie może wokół mężczyzny stąpać na paluszkach, bojąc się jakiegokowliek ruchu czy słowa. Postanowiła solennie, że zostanie sobą i nawet jeśli będzie robić głupoty, jeśli nieświadomie będzie Aresa naciskać - trudno. On musi nauczyć się to jej komunikować, że czuje dyskomfort, a ona jemu, że chce kroku na przód i muszą spotykać się gdzieś pośrodku, jeśli chcą by to wszystko działało.
Ubrała się dziś bardzo luźno, miała trochę do ogarnięcia, więc około dziesiątej, z nadal bolącą głową rzuciła się w wir obowiązków. Miała też ambitny plan porozmawiania z Naomi, chciała jej triumfalnie podziękować! Serio, chciała jej przybić piąteczkę, uświadomić jej, że dzięki niej wszystko się ułożyło, a zarazem miała ochotę ją zamordować. Bardzo dziwne uczucie... Nigdzie jej nie było, albo wzięła wolne, albo Ares ją wypieprzył na zbity pysk i już nigdy jej nie zobaczy - jedno z dwóch, ewentualnie żadnemu z nich nie chciała spojrzeć w oczy, choć biorąc pod uwagę jej charakterek... Mogło być zupełnie odwrotnie i ruda planowała zemstę.
Cóż, myśli Gabi niewiele odbiegały od stanu faktycznego. Naomi nie chciała na nich patrzeć, przeraziła się furią Aresa i już wiedziałaby nie przesadzać i kitrała się gdzieś po kątach tak, by nikomu nie przeszkadzać.
Nastolatka bardzo chciała napisać do Aresa, ale nie miała telefonu, a służbowy zostawiła w pokoju, całkiem o nim zapominając. Dziś sporo się działo i skutecznie uniemożliwiało jej nadmierne myślenie o wszystkim.
Gdy wróciła do gabinetu i usiadła w dużym wygodnym fotelu przed komputerem w oczy rzuciła jej się kartka przyklejona do pudełka z nowiutkim, pachnącym, pięknym, niebieskim iPhonem. Przeczytała krótką notatkę od Aresa i roześmiała się w głos, to było tak zabawne i prawdziwe! Nie przeszkadzało jej kompletnie, co wedle jej poczucia moralności było strasznie zaskakujące. Chciała dobrze się bawić to dostawała dobrą zabawę, a że wiązała się z bonusami... Who cares?
Poleciała do swojego pokoju po kartę sim i ogarnęła telefon, żeby móc napisać do Aresa krótką wiadomość, a potem kolejną i jeszcze jedną... Nie mogła się powstrzymać. W okolicach pory obiadowej nagle coś się zmieniło, przestała mieć taki dobry humor, ból głowy się nasilił, a co gorsza... Zaczął boleć ją ząb. Nie był to zwykły, delikatny ból. Napadł ją z zaskoczenia, mocno, bezlitośnie rozsadzał górną szóstkę do tego stopnia, że zobaczyła gwiazdy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ciągle ktoś czegoś od niej potrzebował i musiała działać bez chwili wytchnienia, nawet nie mając czasu na złapanie w locie tabletki przeciwbólowej.
Po godzinie siedemnastej, ból stał się tak silny, że siedziała w gabinecie z wyciszonymi telefonami, trzymała rękę na swoim policzku i modliła się, by tabletka, którą wzięła kilka minut temu zaczęła działać jak najszybciej. Kiedy Gabi coś bolało fizycznie robiła się bardzo marudna i drażliwa i zwykle wtedy wolała być sama, by nikogo nie raczyć swoim kiepskim nastrojem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że dziś była już pewna wyników swojego obszernego śledztwa i musiała porozmawiać z Aresem i to poważnie.
Napisała mu jeszcze jedną wiadomość, żeby jak przyjedzie to od razu przyszedł do gabinetu, bo muszą porozmawiać.
Te dwa słowa: musimy porozmawiać — zawsze wzbudzają w ludziach przerażenie, bo to może być wszystko, absolutnie wszystko. Biedny mógł sobie pomyśleć, że przemyślała sprawę i jednak chce odejść albo jakieś inne czarniejsze scenariusze.
Drgnęła niespokojnie kiedy drzwi biura się otworzyły, uniosła lekko zaszklone oczy znad komputera i uśmiechnęła się lekko, nie odsuwając od swojego policzka ręki. Łokieć opierała na biurku, wydawała się jakaś taka nieobecna.
W normalnych okolicznościach i przy dobrym humorze wstałaby z krzesła, wpadła mu w ramiona i pocałowała na powitanie.
- Dobrze, że już jesteś... Tęskniłam za tobą odkąd wyszedłeś.- powiedziała spokojnym tonem i jakoś tak cicho i niepewnie jak na nią. Coś było nie tak, jak być powinno, coś wisiało w powietrzu i zwiastowało burzę. To dziwne, ale dało się wyczuć napięcie.
- Chodź, musimy pogadać, chodzi o hotel. Nie jest dobrze...- westchnęła cicho, z jakąś taką rezygnacją, zmęczeniem, ale ten ząb cholera tak bolał! Rozsadzał jej łeb jakby ktoś wiercił nim wiertarką udarową, która co rusz się zacina. Ale musiała być twarda, bo do dentysty nie pójdzie za żadne skarby świata, nie było takiej opcji, zero szans.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Oczywiście, że to zrobił. Sama tego chciała, a on przecież chciał ją uszczęśliwiać... Gabi naprawdę musi nauczyć się ważyć słowa i myśleć nad tym, o co prosi Aresa, bo on nie miał hamulców. Jakby zażyczyła sobie nawet w żartach zadek świni, to załatwiłby jej zadek świni. Właśnie dlatego pojechał na spotkanie z jej ojcem bezpośrednio z hotelu, gdy rano z niego wyszedł. Żaden prysznic, żadne nowe ubrania. Zastanawiał się, czy nie wysłać jej selfie, gdy siedział na spotkaniu, ale wtedy jeszcze nie miała telefonu, więc odpuścił temat. Ojciec Gabi jednak okazał klasę nie pytał o stan swojego klienta, nie zamienili nawet słowa na ten temat, ale i tak planował wkręcić Gabi, że było inaczej. Po spotkaniu pojechał kupić jej telefon i aż uśmiechnął się pod nosem, widząc niebieskiego iPhone w sprzedaży. Miał jej kupić pro maxa, ale tym kolorze był tylko pro, no nic, musi wystarczyć. Zawiózł jej go szybko i zostawił karteczkę, z której był cholernie zadowolony. W drodze do dostawcy koksu dostał od nastolatki wiadomości, że znalazła prezent i wydawała się całkiem zadowolona. Ares miał chwilę żeby pomyśleć o całej tej sytuacji, gdy jechał samochodem i jak tak zaczynał teraz o tym myśleć, to nie wydawało się aż tak przerażające to wszystko jak wtedy. Napawał się dziwną nadzieją, że kurde, może być to ciekawa relacja, że jest to dla niego jakiegoś rodzaju wyzwanie, ale cholernie ciekawe i ekscytujące. Czy brał to wszystko na poważnie? I tak i nie... Bo potrafił o tym myśleć jak po prostu o misji, o czymś co trzeba dobrze wykonać i nie polec, ale i tak, bo nawet zaczął to rozpatrywać w takich poważniejszych kwestiach. Od jakiegoś czasu po głowie chodziło mu, że czas założyć rodzinę. Znaleźć silną kobietę, z dobrymi genami, którą poślubi i która urodzi mu całą gromadę dzieci. Patrzył na to bardziej jak na układ i Gabi umiejscawiał w swoim życiu jako swoją główną kochankę, z którą mógłby się gdzieś tam i tak przyjaźnić, zabierać ją w fajne miejsca i od czasu do czasu pieprzyć. To wszystko jednak zostało zburzone przez jej wymagania, które jasno mówiły - chcesz mnie w swoim życiu, to nie chcę dzielić twojego kutasa z innymi dupami. Widział to jako dość spory problem, w końcu zaburzało to jego spojrzenie, ale teraz? Kiedy tak jechał do dostawcy, ustalić z nim kolejne przerzuty kontenerów, to tak sobie myślał, że może by tak przesunąć Gabi na inną pozycję? Jej wiek był największym problemem, a on nie bardzo chciał się tutaj od razu obligować do ślubu i wierności, aż po grób (cholera z tym mógł być problem), ale mimo wszystko myślał powoli w tych kategoriach. Wiedział, że jego zegar tyka i to idealny moment na spłodzenie syna, którego tak bardzo chciał.Wiedział też, że nie machnie teraz tego dzieciaka jakieś przypadkowej lasce, jak już obiecał Gabi spróbować być wiernym.... ale też jakoś go taka myśl na chodziła, że może za rok, może za dwa, jeszcze tyle mógł poczekać, może wtedy by tego bąbelka mogli machnąć, jeśli im wyjdzie. Jak nie, wtedy znajdzie sobie żonę, urządzi jakiś szybki casting i wyjdzie na to samo. Tak. To brzmiało całkiem dobrze.
Spotkanie o dziwo trochę się przeciągnęło, jeszcze dostał jakiegoś dziwnego smsa od Gabi... Nie brzmiało to dobrze. Pierwsza myśl - jakaś suka znowu coś odwaliła. Dlatego co zrobił? Zajechał do kwiaciarni i kupił jakiś mały bukiecik, pędząc do hotelu z myślą, że trzeba będzie gasić znowu jakiś pożar. Sprytny był, wiedział jak działać, kiedy kobieta była zła. Może nie był w związkach takich prawdziwych, ale tych udawanych i owszem, dość sporo zdążył się już nauczyć. Dlatego z bukietem za plecami wszedł do biura, uśmiechając się w przepraszający sposób. Jeszcze nie wiedział za jaką dupę (może za jakąś na instagramie?) będzie musiał przepraszać, ale już był na to gotowy. Kulił się od wejścia.
- Tak? - Co to za zaskoczenie? Jasne, że tęskniła. - Ja też Kwiatuszku, cały dzień myślałem tylko o twoich pięknych oczach... - Chwila, o hotel? Ciągle trzymał bukiet za plecami, już miał go wyciągnąć, ale powiedziała, że chodzi o.... hotel. Słychać było, jak z ulga wypuszcza powietrze z płuc i bardziej się wyprostował, kiwając głową.
- Jasne. No tak, o co mogłoby innego chodzić... hm, jesteś jakaś dziwna. - Zauważył, dość bezpośrednio i bezmyślnie używając słowa "dziwnie".
- To znaczy, cholernie seksownie wyglądasz na moim miejscu... - Uśmiechnął się łobuzersko, jakby kompletnie nie łapał powagi sytuacji. Podszedł bliżej, stanął przed biurkiem i wyciągnął w końcu bukiet w jej stronę. Kiedy go chwyciła, on ujął jedną z jej dłoni i ucałował po wierzchu.
- Pomyślałem, jak go zobaczyłem, że jesteś jak ta róża... piękna i wyjątkowa na tle innych kwiatków. - Rzucił miękko i puścił jej dłoń, mając nadzieję, że ten bukiet jej jakoś poprawi ten humor. Dziwne, że go nie miała, wyglądała jakby coś jej się stało... Przecież dostała nowy telefon, rano zajebisty seks, teraz kwiatki. Baby... Chuj je tam wie. Pomyślał i westchnął.
- No to co tam się dzieje moja mała? - Zagaił w końcu zrezygnowany, opierając się pośladkiem o biurko, tak, że na nim wpół siedział. Patrzył na nią pytająco.
Kurwa wygląda jakby jej ktoś umarł. Zaczął się martwić.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Na całe szczęście w tym momencie oboje mieli bardzo podobne podejście do tego wszystkiego: co ma być, to będzie, aczkolwiek Gabi nie zamierzała spocząć na laurach, uznać, że już go ma i nie musi się starać, walczyć o niego, zabiegać i uwodzić. Chciała być tą osobą, o której myśli tuż przed zaśnięciem i zaraz po przebudzeniu, by cały czas jej twarz kołatała się w jego głowie, by nie był w stanie się jej z niej pozbyć, bo... On już w jej łebku w taki sposób wyglądał.
Nad związkiem trzeba pracować całe życie od jego startu aż po sam kres trwania, tak by móc powiedzieć, że zrobiło się wszystko, by druga osoba była najszczęśliwsza na świecie. Na ten moment Gabi postawiła na dobrą zabawę, zamknęła miłość w klatce, nie chcąc Aresa przytłaczać, tłamsić, obcinać mu skrzydeł, ale z drugiej strony nie zamierzała przestać być sobą. To chyba dość dobra strategia, choć wszystko wyjdzie w praniu. Może znów ją zrani, może znów zdradzi i jej galopujące w przyszłość myśli obleje czerń i po tym już się tak prosto nie pozbiera.
Ares dostał od niej teraz bardzo duży kredyt zaufania, choć ze sporym limitem. Ufaj ale sprawdzaj - wszystko ze strachu.
Niech to się już skończy... niech przestanie boleć... Tabletko działaj, błagam działaj bo zaraz zacznę chodzić po ścianach.
Ciężko było jej się skupić, ale skoro Ares już tu był musiała wykrzesać z siebie trochę energii, której poziom był naprawdę niski — bateria pokazywała ledwie 10% naładowania. Nie za bardzo zarejestrowała postawę mężczyzny i tego, że zaczyna podchodzić do niej jak do jeża, jakby się bał jakiegoś jej wybuchu, pretensji, oskarżeń o kolejne przygody. Wzięła głębszy oddech, zmusiła się do przyjaznego uśmiechu i opuściła ręce na biurko, żeby móc ułożyć prawą dłoń na myszce i coś kliknąć.
Gdy usłyszała, że jest dziwna, poczuła jakąś irracjonalną złość, zupełnie do niej niepodobną. Zmarszczyła śmiesznie brwi i cisnęła w Aresa gromiącym spojrzeniem.
- Nie jestem dziwna.- burknęła z typowym babskim fochem i oparła się na siedzeniu dużego fotela, westchnęła głośno, starając się skupić resztki świadomości na ważnych rzeczach. To tak właśnie jest jak człowieka coś boli, a zwłaszcza w obrębie głowy czy brzucha, wtedy wszystko drażni, rozprasza, ciężko się zorganizować.
Chciała to mieć z głowy, chciała przez to przejść, pójść do swojego pokoju i zasnąć, przespać ból z nadzieją, że gdy wstanie już go nie będzie. Obserwowała Aresa tak jakby to ona tu była szefową, a nie on, jak spokojnie podchodzi i się tak łobuzersko uśmiecha. Miała ochotę mu ten uśmiech zetrzeć w ust, to było głupie, bo przecież kochała jak się uśmiechał, ale straszliwie ją teraz irytował, a biedny nic nie zrobił!
Kwiatek... To było miłe, naprawdę miłe, ale nie potrafiła się ucieszyć, mimo to wyciągnęła rekę po bukiecik, uśmiechnęła się delikatnie. Gdyby to była zwykła sytuacja pewnie by się rozpuściła z radości i miłości, a przyjemne ciepło rozlewałoby się w jej wnętrzu, ogrzewając każdy centymetr ciała.
- Jest piękna, dziękuję...- to akurat było szczere. Przysunęła kwiatka do nosa i powąchała, ale nie pachniał. Jak można kupić komuś różę, która nie pachnie? Zostawiła tę paskudną uwagę dla siebie i odłożyła bukiecik po lewej stronie.
Skup się Gabi... Odpal prezentację i się skup, wykrzesaj z siebie jeszcze trochę energii, to zbyt poważna sprawa, żeby to przekładać.
Dopingowała się w myślach, dodając sobie otuchy, żeby jakoś to przetrzymać, nie wybuchnąć, nie zrobić czegoś totalnie głupiego i czegoś, czego będzie żałować, nie wyżyć się na niewinnym Aresie.
- Zauważyłam nieścisłości między księgami rachunkowymi a fakturami, miałam trochę czasu, zauważyłam to już pierwszego dnia, że wyliczenia się nie zgadzają, ale nie byłam pewna i chciałam zbadać sprawę do końca. Spójrz...- odpaliła kilka arkuszy kalkulacyjnych i zaczęła Aresowi wszystko pokazywać, porównywać z księgami rachunkowymi, które leżały na biurku i na podłodze. Były to księgi z ostatniego roku.
- Popatrz... Do praktycznie każdej faktury dodane jest kilka centów, ale tylko tych z komputera, bo te z ksiąg rachunkowych się zgadzają, tam jest wszystko w porządku. To było bardzo trudne do zobaczenia dla kogoś, kto może nie lubić matmy albo się nie skupia na takich detalach. Sprawdziłam historię rachunków bankowych i każde z tych kilku centów przelewane było do jakiegoś dziwnego banku na Kajmanach. Ares... Ktoś cię okrada, nie wiem kto, ale przez ostatni rok przez te drobne kwoty z konta hotelu zniknęło minimum trzysta tysięcy dolarów.- zaczęła przeklikiwać się przez prezentację w power poincie, żeby mu to lepiej wytłumaczyć i pokazać na konkretnych przykładach. Dla niej to było czyste skurwysyństwo okradać swojego pracodawcę, który pewnie całkiem dobrze płaci. Zobaczyła to czystym przypadkiem, bo jakaś faktura wydawała jej się strasznie wysoka, za dostawę czegoś do restauracji i chciała ją porównać z poprzednią i tak właśnie zaczęła kopać, sprawdzać, drążyć i się dokopała do czegoś, czego złodziej pewnie bardzo nie chciał. Gabi to ciekawska bestia a zagadki matematyczne czy kryminalne to coś, co kocha rozwiązywać i praktycznie nigdy ten uparciuch się nie poddaje, póki rozwiązania nie znajdzie.
- Kiepska sprawa... Najpierw studio, teraz hotel. Ale Ares...- złapała go za rękę i mocno ścisnęła- tylko spokojnie, może da się to jakoś inaczej wyjaśnić. Wiesz, kto może to robić? Może twój księgowy, albo były wspólnik?

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Post zawiera wulgaryzmy
Już zaczęły się foszki? Szybka jest. Pomyślał, gdy na niego burknęła. Jasne, że w tym momencie myślał o tym jak o zwykłym babskim fochaniu się o nic, może oddychał jeszcze za głośno? Strasznie nie lubił takiego zachowania i myślał, że z jej strony nigdy go to nie spotka, a tu proszę. Pierwszy oficjalny dzień ich "związku", a ta już zaczęła. Nie podobało mu się to, nawet jeśli coś się stało.... raczej wydawało mu się, że Gabi jest z tych co będą narzekać na jakąś sytuację i pieścić się jak kotek żeby ją przytulić, głaskać i tak dalej, a tu proszę. Tak naprawdę dopiero teraz zaczną się poznawać, zacznie wychodzić coraz więcej zachowań i przyzwyczajeń... dlatego ne lubił zobowiązań. To wszystko zawsze psuło, gdy jakaś ze stron poczuje się zbyt pewnie. Co było w sumie dziwne, bo raczej myślał, że będzie bardzo go niepewna. Nie wiedziała, czy wywiąże się z obietnicy i będzie jej wierny, stracił przecież jej zaufanie w tej kwestii. A może nie? Może właśnie teraz poczuła, że to ona będzie panią sytuacji? On jej na to w życiu nie pozwoli, chyba że po jego trupie. Ares dał jej w głowie jedną szansę. Poczeka na wyjaśnienie, którego teraz oczekiwał i wtedy zdecyduje, czy faktycznie przesadzała i była jak inne babsztyle, czy faktycznie to zachowanie było adekwatne do sytuacji. Widział, że po jej twarzy błąka się jakiś tam uśmieszek, gdy dawał jej kwiaty, chyba jej się spodobały? Nie była zbyt wylewna, bardzo zdystansowana nawet mógłby rzec. Zmarszczył brwi. Próbował, okej? Starał się być cierpliwy, próbował trzymać nerwy na wodzy, ale ciśnienie powoli się podnosiło. Z każdą kolejną sekundą...
Nie możesz wybuchnąć, bo się rozjebiecie. Dobra... wysłuchaj jej....spokojnie Angelo. Upominał się w myślach, patrząc już na monitor. Jego humor zniknął w sekundę, teraz na jego twarzy malowało się skupienie i może lekka irytacja. Słuchał jej słów i robiło mu się coraz goręcej... Ciśnienie wyjebało poza białą skale, niebezpiecznie pnąc się przez żółta kreskę do tej czerwonej, a tam była już tylko destrukcja. Nic nie mówił, ale nie dlatego, że nie miał nic do powiedzenia, ale dlatego, że próbował nad sobą panować. Słuchał uważnie i przyglądał się dokładnie wszystkiemu, co mu pokazywała. Wiedział, już wiedział co się odjebało, ale kiedy powiedziała to na głos, powiedziała, że ktoś do okrada, wyrwał jej dłoń z uścisku i uderzył pięścią w stół tak mocno, że się zatrząsł, że prawie wywalił w nim dziurę. Wstał w tym momencie na równe nogi i aż z tej złości zgubił klapka.
- Kurwa! - Wrzasnął bardziej zdenerwowany teraz tym zgubionym butem, to nie był teraz dobry czas a zabawy w kopciuszka, tym bardziej, że nie mógł w tego cholernego klapka trafić w tej furii.
Nie denerwuj się?! Nie mów mi że mam się do chuja nie denerwować! To już druga sytuacja, mnie się kurwa nie okrada! Koniec... Koniec kurwa, a to poleci czyjaś głowa. Stracił cierpliwość, ale krzyczał w głowie, żeby nie krzyczeć na Gabi. Chodził po pokoju w jedną i drugą, z rękoma skrzyżowanymi na piersi i myślał. Bardzo intensywnie kto mógł mu to zrobić. Dowie się... Uruchomi swoje wszystkie kontakty, postawi całą Australię na nogi i się dowie. Wdech i wydech, wdech i wydech, brał wdech i wydech, wyglądając jak buchająca parą lokomotywa, ciężko dysząca, ciężka, rozpędzona lokomotywa, której wyhamowanie musiało chwilę zająć.
- Nie wierze.... no nie no po prostu kurwa no nie! - Ton jego głosu był uniesiony, ale nie tak bardzo jakby był, gdyby się nie próbował panować. - Nie będę spokojny.... nie mów mi, że mam być spokojny, kurwa, Gabi, to już drugi raz! - Stanął nagle na środku biura i brakowało tylko, żeby tupnął nogą. Wiedział, dlaczego do tego doszło. Zarówno w studiu, jak i w hotelu. Za bardzo miał wyjebane w te interesy. Kręciły się właściwie same, to była przecież tylko przykrywka... No i była, bo teraz, kiedy dwa razy został ojebany, ju nigdy nie pozwoli sobie na żadne niedopatrzenia. Nawet jeśli nie zależało mu na tych biznesach, ale nikt nie będzie okradał Angelo Denaro! Nikt!
- Koniec tego... Zabije go, albo ją, zabije kurwa, własnoręcznie uduszę, albo nie, wpierdole do piwnicy i będzie tam gnić o suchym chlebie i srać pod siebie. Upierdolę palce, nie, ręce jebanemu złodziejowi... - Mówił bardzo szybko w swoim ojczystym języku, sięgając po telefon. Wybrał odpowiedni numer, rozmówca odebrał niemal od razu. Odwrócił się tyłem do Gabi, jakby to miało w ogóle coś zmienić. I tak nic nie rozumiała...
- Kiedy będziesz w mojej okolicy? ... Okej. Jest sprawa... Tak... Jeszcze nie wiem... Zajebać... W takim układzie jutro, bądź u mnie w domu o jedenastej, wszystko ci opowiem... Tak, będą nam potrzebni.... Cześć. - Mówił szybko, tak jak i jego rozmówca. Zakończył połączenie i stojąc dalej tyłem do Gabi wziął głęboki wdech, wydech...
- Nie grzeb w tym już. Ja to załatwię. - Mówił już spokojniej, odwracając w jej stronę i ruszył powoli, widocznie zastanawiając nad całą sytuacją.
- Dziękuję, że to znalazłaś, ja bym się pewnie nie dopatrzył... Za bardzo miałem wyjebane w te biznesy, muszę ich bardziej pilnować, na to wychodzi. - Końcówkę rzucił już bardziej do siebie, a na jego czole między oczami pojawiło się kila zmarszczek.
- Mam kogoś kto mi pomoże to rozwiązać... Przekażę tej osobie wszystko i mi go kurwa znajdzie. Nie wtrącaj się w to już, masz mi to obiecać. - Wskazał na nią palcem i westchnął.
- Weź mi obciągnij. - Musiał jakoś spuścić z siebie te emocje, zanim kogoś rozjebie. Mieli się komunikować co nie? Więc ładnie jej zakomunikował, czego chciał. Jeszcze się nauczy, czego potrzebuje...
Ale jaki postęp. Nie podszedł i nie złapał jej za kudły, nie zmusił. Ładnie poprosił.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Gabi to taki typ dziewczyny, który nie lubi okazywać słabości w kwestii fizycznej, bo to oznacza jedno: wizyta u lekarza, a to jest dla niej traumatyczne. Niczego tak się nie boi jak białych kitli, igieł, zapachu szpitala czy gabinetu lekarskiego. Unika pokazywania się w takich miejscach jak ognia i woli umierać z bólu, wić się w samotności na kanapie i płakać niż znów czuć się jak mała, przerażona dziewczynka, która jest wiecznie kłuta, badana na milion sposobów i są jej podawane okropne leki, które wywołują ból w całym ciele, nudności i zawroty głowy. Nie chciała pokazywać się Aresowi z tej strony, nie chciała, aby ją taką widział, bo zdawała sobie sprawę z tego, że mocno straci w jego oczach, przestanie być promyczkiem i stanie się zwykłym, szarym człowiekiem — nudnym, z traumą i typową, zrzędzącą babą. Bardzo chciała wykrzesać z siebie uśmiech, radość, energię, ale ból był tak silny, że obejmował już pół szczęki ucho i promieniował do oka. Kiedy ona ostatni raz była u dentysty? Nie pamiętała nawet — może z pięć lat temu? Tak, to musiało być pięć lat temu gdy ułamała sobie zęba, próbując otworzyć butelkę z piciem, której korek się zapiekł.
Nastolatka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaką bombę spuszcza na Aresa. Ona też kiedyś została okradziona, ale nie na taką skalę. Była w parku z koleżankami i ktoś zajumał jej torebkę gdzie miała portfel i kilka innych mniej istotnych rzeczy. Poczuła się wtedy okropnie, jakby ktoś uderzył ją w twarz, jakby zabrał jej wszystko, co miała, na co ciężko pracowała. Faktycznie tak było, bo i torebka i portfel i jego zawartość były dla niej ważne. Człowiek wtedy czuje się taki oszukany, zły, bezradny i jakby zwyczajnie dostał w twarz.
Gabi podskoczyła na krześle gdy Ares uderzył pięścią w stół, aż jej szklanka z wodą się przewróciła i wylała na podłogę, na całe szczęście nie na blat biurka i nie zalała komputera.
Stanęła na równe nogi kiedy się tak wściekł, w tym momencie po takim strzale adrenaliny trochę zapomniała o bólu, bo coś innego było teraz ważniejsze. Patrzyła na Aresa przestraszona... Może nie powinna była mu mówić? Cholera, takie decyzje zawsze są ciężkie, ale poniekąd uważała, że robi słusznie z tym swoim wysokim poczuciem moralności. Zgubił klapka? Wewnętrznie parsknęła śmiechem. Dobrze, że nie zrobiła tego na głos, bo by się chłop wkurzył jeszcze bardziej. Nie mógł trafić w tego laczka, miała ochotę się schylić i mu pomóc go ubrać niczym książę swojej wybrance, ale od tego też się powstrzymała.
Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, mało co do niej docierało w tym momencie, boże jak ona cierpiała... Zacisnęła pięści i oparła się o biurko, czekała aż fala złości Aresa przejdzie, aż odetchnie, aż będzie w stanie normalnie rozmawiać.
Zaczął gadać po włosku, nie rozumiała zbyt wiele, jakieś pojedyncze słowa" Zabije go, albo ją, zabije kurwa. Piwnica, suchy chleb, srać, palce.- te słowa rozumiała, reszty nie ale sklejało się to w bardzo nieprzyjemną całość. Ludzie w złości mówią różne rzeczy, a potem tego żałują, na pewno nic złego się nie stanie i Ares załatwi wszystko z głową, zgodnie z prawem a jej ojciec na bank mu pomoże, bo finanse to jego konik.
Gdy pospiesznie rozmawiał przez telefon ona usiadła z powrotem na fotelu, ukryła twarz w dłoniach i masowała skronie palcami wskazującymi. Kamień spadł jej z serca, że to z siebie wyrzuciła i już nie musi się zamartwiać, że Ares nie wie, ale z drugiej strony musiał się czuć paskudnie i było jej go szkoda.
Opuściła ręce na biurko i patrzyła na mężczyznę wyczekująco. Mogła się spodziewać, że ją od tego odsunie, a ona czuła, że gdyby zaczęła grzebać jeszcze głębiej to pewnie znalazłaby więcej skradzionej kasy, przecież przejrzała tylko rok wstecz, a mogło to trwać od kilku ładnych lat i suma skradzionych pieniędzy mogła iść w miliony.
Nie miała siły na sprzeczanie się, mówienie, że może jeszcze pogrzebać, podrążyć, znaleźć więcej pieniędzy, spróbować wyśledzić ich drogę hakerskimi sztuczkami, zwyczajnie nie miała siły.
- Dobrze już dobrze, obiecuję, tylko nie rób niczego głupiego. Mój ojciec ci pomoże, w finansach czuje się najlepiej.- westchnęła cicho i zerknęła jeszcze raz na monitor żeby sprawdzić czy powiedziała o wszystkim. Wtedy do jej uszu dobiegły jego kolejne słowa i poczuła się tak jakby dostała paralizatorem w kręgosłup. Wlepiła w mężczyznę oczy, gapiła się na niego w szoku. To nie była prośba, to był rozkaz jakby była jakąś jego dziwką a nie dziewczyną, z którą dopiero co się zszedł po burzliwych przejściach.
- Kurwa nie... Nie wytrzymam. To boli, muszę stąd wyjść, muszę cholera wyjść, bo umrę, powiem coś, zrobię coś... Mój ząb, ał, ał, ał... AŁ!- w środku zwijała się z bólu, płakała wręcz, ale wstała, zadarła głowę lekko do góry i stukając obcasami, niskimi, bo niskimi, ale zawsze podeszła do Aresa, nie odrywając od jego wściekłych tęczówek wzroku. Wyglądało to tak, jakby faktycznie miała zamiar podejść, klęknąć i się nim zająć.
- Sam sobie cholera obciągnij! Albo zawołaj sobie Naomi.- burknęła i ściągnęła usta w cienką linię, ze złości. Patrzyła mu w oczy zła jak osa, to przelało czarę goryczy, a raczej bólu, który ją okropnie irytował, to nie Ares, to nie jego słowa, to nie jego złość, tylko ten pieprzony ból. Czy ona mu do cholery wyglądała na taką, która czuje klimat na robienie mu dobrze kiedy on jest wściekły? Myślał, że jak dał jej nowy telefon, teraz kwiatki to bez zastanowienia padnie na kolana i zajmie się jego penisem tylko po to by mógł wyładować złość? Już oczami wyobraźni widziała jakby to wyglądało, jakby potraktował jej usta. Chyba nie była na to gotowa, no i ten ból zęba.
- Proszę bardzo, gabinet jest twój...- burknęła i trąciła go ramieniem kiedy przechodziła do drzwi, żeby wyjść i może puścić się biegiem do swojego apartamentu i zaszyć się w łóżku i cierpieć tam w samotności. Nim go minęła Ares mógł dostrzec tlące się w jej oczach łzy. Oczywiście, że mu nie powie, że boli ją ząb, że cokolwiek jej jest, bo to wstyd okazać taką słabość i płakać przez głupi ząb, który dosłownie rozsadzał jej czaszkę. Biedny Ares niewinny i mu się dostało i wypomniała mu tą Naomi, ale jakoś zakodowała sobie w łebku tę furię i połączyła kreską razem z cielesną przyjemnością, warto było zapamiętać na lepsze czasy.
Dobra, może nie taki niewinny, bo to trochę irracjonalne rzucać takim tekstem do laski, którą ledwie się odzyskało, tylko ona przecież chciała mu dawać to czego potrzebował, a skoro mówił, że tego chce to znaczyło, że miał potrzebę w taki sposób się wyładować. Mózg jej totalnie rozwaliło, znów w nim wszystko wybuchło, ale ból jednak był od tego silniejszy.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+ | Post zawiera delikatne treści
Chciała dobrze, a wyszło jak zawsze. Klasyczna sytuacja. Gdyby Ares wiedział od razu, że ma problem z zębem, może nie wkurwiłby się na nią, że stroi foszki. Może gdyby wiedział, ta cała rozmowa wyglądałaby trochę inaczej, a on by nie pomyślał o niej źle? Bo tak, przez tą całą sytuacje zmieniał z lekka o niej zdanie i sama tylko zadziałała na swoją niekorzyść. Przecież nie był debilem, wszyscy byli tylko ludźmi i to normalne, że może coś kogoś boleć. Dopóki nie dotyczy to jego oczywiście, ale przecież kobiety były delikatne i bardzo dbały o swoje zdrowie. To właśnie one trzymały w ryzach całą rodzinę, aby zawsze były zrobione aktualne badania, a przy najmniejszym bólu czegokolwiek od razu podawały leki, albo zapisywały na kontrole. Tak mu się kojarzyła jego młodość. Miał taką pieprzniętą ciotkę, co go zawsze leczyła i pomagała pozszywać rany, czy wyjąć kulę jak trzeba. Ciotka była chirurgiem i zszywała chyba wszystkich w familii. Jednak nie o tym teraz.
Oczywiście, że dobrze zrobiła! Musiał wiedzieć takie rzeczy, żeby móc chronić siebie i swoje interesy. Nie obchodziło go już nawet ile tych pieniędzy zniknęło. Milion, pół, czy nawet pięć tysięcy, to nie było ważne. Liczył się sam fakt, że ktokolwiek w ogóle śmiał mu to zrobić. Nie miał litości dla zdrajców i dla złodziei, szczególnie jeśli robił to ktoś bliski. Musiał być to ktoś, kto ma, albo miał dostęp, więc Gabi całkiem nieźle kombinowała. On się wszystkiego dowie... dowie i ukarze. Nie potrzebował do tego policji i sądu. Sam nim był.
Nie miał pojęcia, że Gabi zapisała się na lekcje Włoskiego i rozumiała już pojedyncze słowa. Tak by nigdy nawet nie mówił przy niej takich rzeczy, ani do siebie, ani przez telefon. Jednak żył w tej swojej nieświadomości, patrząc na nią i wyglądała na trochę przerażoną. Nim? Fakt. Może go znowu poniosło, ale przecież by jej nie skrzywdził.. no dobra, różnie mogło być, kiedy władała nim furia.
- Twój ojciec nie może o tym wiedzieć, jasne? Sam to załatwię. - Powiedział głosem nieznającym sprzeciwu. W tej kwestii musiał być pewien, że Gabi nikomu nic nie powie, bo wtedy może narobić i sobie i jemu problemów, jeśli poleci czyjaś głowa. Musiał to załatwić po cichu. Bez żadnego zgłaszania sprawy, odzyskiwania pieniędzy. Jakby ta cała sytuacja nie miała w ogóle miejsca.
Na razie jednak musiał się uspokoić i kto miał lepiej to zrobić, jak nie jego partnerka? Patrzył jak idzie w jego stronę i już powoli czuł się spokojnie, z myślą tego co nadejdzie. Wyciągnął nawet w jej stronę rękę, by wplątać ją w jej gęste włosy, pogłaskać ją kciukiem po policzku i pocałować przed całą robotą. Wiedział, że Gabi nie była Naomi, ani żadną z jego kurw. Wiedział, że nie jest nawet w połowie tak doświadczona, a pieprzenie jej w usta mogłoby skończyć się płaczem i jeszcze czymś gorszym. Przecież nie był zjebany... Po prostu chciał żeby zrobiła mu dobrze, spuściła z niego to ciśnienie, po swojemu, żeby było dobrze i jej i jemu...
- Słucham? - Jego ręka zastygła, po chwili cofnęła się, a brwi Aresa powędrowały wysoko ku gorze. Co ona powiedziała?
- Coś ci się chyba kurwa pomyliło. - Dopiero co opadł cały popiół po ostatnim pożarze, a ona rozpalała kolejny. Mam tego dość. Niewdzięczna gówniara! Ledwo ogarnięte ciśnienie znów zaczęło pędzić w stronę czerwonego zakresu, a rosło bardzo szybko... Gdyby mógł, to by się zagotował, leciałaby mu para z uszu z tej złości. Nie był na nią zły, bo odmówiła mu obciągania, był na nią wściekły, bo zachowywała się jak typowa pizda! Nie rozumiał, dlaczego nie chce mu ulżyć i okej, widziała jak traktował Naomi i mogła się tego bać, ale do cholery jasnej! Przecież by jej... Teraz to kurwa zrobię. Przeszło mu przez myśl coś niezbyt dobrego... Szczególnie, że trąciła go ramieniem.
- Ty niewdzięczna gówniaro! Nie! Nigdy nie wychodzisz! - Chwycił ją silnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. Nie miała możliwości nawet zorientować się kiedy położył ją przed sobą na kolana dwoma prostymi, ale bardzo agresywnymi i silnymi ruchami.
- Zaraz nauczę cię posłuszeństwa... - Warknął, wplątując niezbyt zgrabnie palce w jej włosy i pociągnął za nie w tył, tak, by zmusić ją do zadarcia głowy i spojrzenia w jego wściekłe oczy. Nie panował nad sobą, znowu. Nie zamierzał jej skrzywdzić, chciał po prostu pokazać jej, że nie będzie mu tak pyskowała, że nie z nim takie numery. Musiał ją zdominować, lekko stępić ten temperament. Zdawał sobie sprawę z tego, że ona po prostu nie umiała w takie rzeczy i musiał ją nauczyć, ale i tak przegięła. Więc musi ponieść karę...
I wtedy dostrzegł jej łzy. Dopiero wtedy dotarło do niego, że jej zachowanie nie bierze się znikąd, że coś jest tego przyczyną i że w cale tej przyczyny nie poznał. Zamrugał. to wyglądało tak, jakby ktoś sprzedał mu niewidzialnego, siarczystego polika. Wyplątał dłoń z jej włosów i nagle wszystko zaczęło do niego docierać.
- Kurwa nie możesz mnie tak prowokować! - I tak wybuch, uderzając ręką w ścianę, ale tym razem zamknął czy i wziął bardzo głęboki wdech i wydech. Wtedy znów na nią spojrzał, klęknął przed nią i ułożył dłonie na jej drobnych policzkach, ścierając łzy. Nie miał pojęcia skąd w nim tyle cierpliwości, ale balansował na granicy. Spojrzał dziewczynie głęboko w oczy. Jego wciąż płonęły gniewnie.
- Gabi... Kwiatuszku. Co się dzieje? - Słychać było w jego głosie nadal wkurw lvl 100, ale też i pewnego rodzaju troskę. - Nie możemy tego tak spierdolić, a spierdolimy jak mi nie powiesz. Mieliśmy kurwa rozmawiać, prawda? A nie odpierdalać znowu szopki... - Przechylił lekko głowę i uniósł jedną brew. Wiedział, że jeżeli teraz nie uzyska od niej jakieś logicznej odpowiedzi, która w jakiś jebany magiczny sposób rozjaśni mu jej abstrakcyjne zachowanie, to wtedy będzie koniec. On nie chciał takiej dupy... nie taką Gabi poznał, nie takiej Gabi pragnął. To była zupełnie inna osoba.
A może właśnie nie?

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Post zawiera treści nie dla osób wrażliwych
Lekcje Włoskiego... Kiedy to było... Zapisała się na nie tuż po tym jak poznała jego brata, jak rozmawiali między sobą w tym języku, co ją straszliwie denerwowało, że kompletnie niczego nie rozumiała. Nie lubiła nie rozumieć! Kiedyś na wymianę w liceum przyjechali Francuzi, jakoś na początku i ona się z jednym spiknęła, ale wkurzało ją, że nie rozumie, jak on gada po angielsku, więc wzięła lekcje francuskiego i tak się tego języka nauczyła, nie jakoś perfekcyjnie, ale żeby się dogadać. Nawet po tym jak Ares ją zmiażdżył, nie zaprzestała nauki włoskiego, postanowiła robić to dla siebie, przecież to nic złego uczyć się języków. Miała zajęcia online, miała aplikację do nauki i w wolnych chwilach działała z tematem. Prawdopodobnie gdyby przysiadła na dłużej, robiła, to bardziej intensywnie to do tej pory umiałaby więcej, ale po co się spieszyć? Przecież całe życie przed nią — chyba... O ile zaraz nie umrze z bólu, albo nie wyskoczy przez balkon, ewentualnie strzeli sobie w łeb jeśli jakąś broń znajdzie w pobliżu. Strach przed wizytą u lekarza był jednak dużo silniejszy niż ból, paraliżował ją, sprawiał, że robiło je się niedobrze.
Akurat o jej lojalność i trzymanie języka za zębami nie musiał się martwić, nie pisnęła nikomu nic o narkotykach to i nie powie niczego o skradzionych pieniądzach. Z ojcem i tak widywała się rzadko odkąd skończyła osiemnaście lat. Praktycznie wyparował z jej życia, nic dziwnego skoro miał teraz nową dupę z dzieckiem w drodze. Zresztą... Podpisując umowę o pracę podpisała też klauzulę poufności, która obowiązuje od dnia podpisania umowy, do trzech lat po ustaniu stosunku o pracę, a jeśli Gabi coś obiecuje, to bardzo stara się słowa dotrzymać. Czasem bywa różnie, zdarza się, że powinie jej się noga i coś chlapnie przypadkiem albo samo wyjdzie, ale nigdy nie intencjonalnie i z rozmysłem. Na całe szczęście do tej pory były to same błahostki. Pokiwała jedynie głową na znak, że rozumie, że przekaz dotarł, a potem wszystko potoczyło się w tempie ekspresowym.
Nie wiedziała, dlaczego to powiedziała, wcale nie chciała, to wyszło samo. Dokładnie w momencie gdy jej usta sformowały te trzy zdania, natychmiast ich pożałowała, tak o wewnętrznie po gabryśkowemu jak zawsze gdy chlapnie coś nie na miejscu. Chciała się cofnąć, odwrócić, mruknąć ciche przepraszam i dopiero wyjść, ale Aares zareagował impulsywnie. Poczuła jego silną dłoń na swoim ramieniu, odwrócił ją siłą w swoją stronę, z jego oczu ciskały gromy. Po plecach przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, uczucie, że zaraz wydarzy się coś bardzo złego, czego bardzo by nie chciała. To było...
Upokarzające, zostać zmuszoną do uklęknięcia, choć walczyła aby tego nie zrobić. Był dla niej zbyt silny, przerażenie wezbrało na tyle, że gdyby kolana nie dotknęły podłogi to trwałaby w nim jak w klatce, a tak mogło znaleźć ujście w tym tąpnięciu. Syknęła cicho gdy złapał ją za włosy i szarpnął głowę do tyłu, okej... W innych okolicznościach nawet mogłoby ją to kręcić w jakiś chory sposób, ale teraz czuła tylko strach i oczywiście ból zęba, który nawet na chwilkę nie chciał odpuścić.
To było niepojęte dla jej umysłu jak od słodkiego, troskliwego, śmiejącego się faceta można przejść w tak ekspresowym tempie do kogoś, kto zmusza swoją ledwie odzyskaną pannę do tak upokarzającej (w tej sytuacji oczywiście) pozycji. Łzy miała dosłownie na końcu nosa, jeszcze nie ciekły po policzku, ale zaraz miały, bo nie była w stanie ich już dłużej zatrzymać. Już miała wyciągnąć ręce do jego rozporka, zrobić to czego od niej chciał, po dobroci, nie na siłę, bo tego by nie zniosła, ale był szybszy...
Puścił jej włosy, rąbnął pięścią w ścianę a cienki kartongips ustąpił i powstała w nim wielka dziura. Tak właśnie buduje się domu i inne budynki w Australii, wszystko jak domki z kart...
Wzdrygnęła się i oczami wyobraźni ujrzała jak poranił sobie kostki palców, biedny... To przez nią, to jej wina.
Opadła na swoje stopy, tak jak klęczała wyprostowana tak teraz był to siad w klęku. Poczuła jego duże dłonie na swoich policzkach, walczyła ze sobą wpatrując się w jego oczy, pełne furii, wsłuchując się w jego głos. Jej umysł właśnie przechodził jakąś dziką transformację, był mielony, rozdrabniany i sklejany na nowo. Najpierw strach, wręcz czyste przerażenie, teraz znów dawał jej poczucie bezpieczeństwa, choć i czuła się też winna temu wszystkiemu, ale nie była w stanie myśleć.
- Przepraszam... Nie chciałam, naprawdę... To samo tak wyszło, nie jestem taka, przecież wiesz...- przełknęła cicho ślinę gromadząca się w ustach i złapała więcej tlenu do płuc. Miał rację... On zawsze cholera ma racje, dlaczego... Dlaczego musi ją mieć za każdym razem! To niesprawiedliwe. Zachowała się jak gówniara, a przecież uważała się za taką dorosłą i dojrzała... Yhym. Jak sobie narysuje.
- No bo...- zaczęła już z lekką histerią w głosie. Jak ona się bała powiedzieć to na głos, boże jak ona się bała, to tylko ona sama wie. Wiedziała, że jak wypowie te słowa na głos to nie będzie odwrotu i skończy się to najgorszym możliwym scenariuszem.
- Bo... Bo mnie tak strasznie boli ząb... Tak okropnie mnie boli od południa, tak bardzo, bardzo... Bardzo boli, że rozsadza mi głowę, nie mogę myśleć. Próbowałam się skupić, nie chciałam być zołzą... Żadna tabletka mi nie pomaga, chciałam tylko to załatwić i pójść spać, zamknąć się w pokoju, przespać to wszystko i rano już by nie bolało, byłoby już wszystko dobrze... Na pewno by tak było...- patrzyła na Aresa taka bezradna, tak bardzo trudno jej to przyszło. Nie miał pojęcia jak ona bardzo boi się lekarzy, jakie uczucia w niej wywołują.
Ułożyła dłonie na jego ramionach, by przesunąć nimi na kark mężczyzny i tam spleść palce ze sobą.
- Chcę to przespać... Nie ma opcji na żadnego dentystę, nie i koniec choćby skały srały, nie pójdę do żadnego lekarza.- ostatnią wypowiedź było dość trudno zrozumieć, bo zwyczajnie się rozryczała jakby kuźwa była przed okresem, albo inna Godzilla w niej siedziała. Bo siedziała... I był to przeraźliwy ból zęba i połowy czaszki w związku z nim.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+ | Post zawiera delikatne treści
Karmił się strachem. Całe życie zerkał w oczy swoich ofiar i widział w nich dokładnie to, co teraz widział w oczach Gabrielle. Strach i błaganie - o to, by ich nie krzywdził. Zawsze był sadystą, a łaskę okazywał rzadko. Jednak patrząc w oczy przerażonej Gabi nie czuł satysfakcji, nie czuł szczęścia i poczucia spełnienia, władzy. Było mu... źle. Nie chciał, by w tych niewinnych, pięknych oczach odbijała się jego wściekła twarz. By ciepłe spojrzenie, jakim go obdarowywało, tak przeraźliwie marzło. Błękit zamarzł, był tam jedynie strach. Klęczała przed nim, upokorzona i uniżona, dokładnie jak lubił, a mimo to nie odczuł satysfakcji. Widział to zawahanie, czyżby sama chciała zrobić to, czego mu przed chwilą bezczelnie odmówiła? On nie chciał już prosić po dobroci, on chciał zrobić coś, czego obydwoje by żałowali, co było kompletnie nieludzkie i niewybaczalne, szczególnie w stronę osoby, którą...
Puścił, przerażony swoimi myślami i tym, jak daleko jest w stanie posunąć się w stosunku do kogoś tak ważnego. Przecież ona nie była jego kurwą, chociaż bardzo chciał, żeby nią była, ale ona musiała się tyle jeszcze nauczyć... Nie rozumiała, jak miała rozumieć? Że to tylko chora gra... Nie. To już nie była gra. Przestała nią być, gdy planował ją zgwałcić. Jak mógł chcieć ja tak skrzywdzić? Był teraz zły na samego siebie... Wściekły, że nie potrafi panować do końca nad swoimi emocjami przy niej... a może jednak panował? Skoro ostatecznie i tak udało mu się wycofać, wyładowując swoją furie na dziurawej teraz ścianie. Piekła go prawa dłoń, ale nie było na niej krwi. Kostki lekko obtarły się, ale nic więcej. Nawet nie zwrócił uwagi. była ona skupiona na czymś zupełnie innym.
Na niej.
Panika. Tym razem widział w jej oczach panikę. Nie chciała, by to się między nimi psuło, on tez tego nie chciał. Takie sytuacje jak te musiały ich czegoś uczyć, musieli wyciągać wnioski... Ares wiedział, że ciężko mu będzie pohamować agresję, ale chciał się starać, dla niej. Świdrował spojrzeniem jej śliczną twarz i czuł jak ściska mu pierś. Nie chcę cię krzywdzić mała... nie chcę... Jego myśli biegały po tym temacie niespokojnie.
Przeprosiła go? To dobrze... Tak, nie była taka, właśnie nie była i przeraził się, że może właśnie była, a co jeśli tak. Wyobrażenie o niej miało pęknąć? Nie chciał uwalniać się z tej bańki, była piękna. Gab miała być jego ideałem.
Przytaknął lekko głową i patrzył zachęcająco, by mówiła dalej. Głaskał kciukami jej delikatną na policzku skórę, stygnąc z tej furii powoli.
- Tak? - Zachęcił ją już nieco spokojniej, widząc, że próbuje mu coś powiedzieć, ale się boi. Zanim usłyszał odpowiedź, jego myśli krążyły w okół Naomi, że może coś się wydarzyło, coś o czym nie chciała mu powiedzieć, żeby chronić rudą. W końcu to byłoby takie w stylu Gabi.
Jednak tego się nie spodziewał.
Ząb? To wszystko przez jebany ząb?! Przecież to irracjonalne... A może jednak nie? Słuchał jej w niedowierzaniu, a wtedy do jego głowy wróciło wspomnienie, jak mówiła mu o przebytej chorobie. Domyślił się, że mogło się to jakoś łączyć, chociaż nie rozumiał takiego strachu, to właśnie go widział.
Jej palce przyjemnie dotykały jego karku, poczuł się tak, jakby właśnie dostał od niej lek na agresję. Spokój zaczął zalewać jego ciało, szczęka rozluźniła się. On jej po prostu potrzebował, była jego prywatną gaśnica. Jedną jedyną, która potrafiła ugasić ten pożar, taką specjalną. Wyjątkową.
- To wszystko przez ząb... - Wyszeptał jakby nie mogąc w to uwierzyć. Już chciał się zaśmiać i powiedzieć jej, żeby przestała pleść głupoty i zmusić, by poszła. Zaciągnąć siła. W ostatniej jednak sekundzie się przed tym powstrzymał. Im bardziej coś robił na siłę, tym bardziej pogarszał sytuację.
- Chodź mała. - Chwycił ją za obie dłonie i pomógł jej wstać. Wtedy przytulił ją do siebie, jak małe dziecko, które potrzebowało jedynie wsparcia i przytulenia. Wiedział, że i ona tego potrzebuje. Pogłaskał ją po plecach i po głowie, całując w jej czubek.
- Nadal jestem na ciebie zły za tą szopkę Kwiatuszku, nie możesz tak robić... Moja mała koalo, musisz mi od razu mówić o takich rzeczach, okej? Jestem przy tobie i dla ciebie. - Musiał ją jeszcze trochę opieprzyć, ale zrobił to już w spokojny sposób, na końcu zapewniając, że może czuć się przy nim bezpiecznie i może powiedzieć mu absolutnie wszystko. Odsunął się delikatnie, by spojrzeć jej w oczy i ujmując jej polik w dłoń, nachylił, by złożyć na pełnych i słodkich ustach krótki pocałunek. Jej bliskość działała kojąco, już prawie nie pamiętał, że był na nią zły.
- Zabiorę cię do dentysty. Obiecuję, że nie będzie bolało, okej? Będę przy tobie jeśli trzeba i przyłożę dentyście nóż do gardła, jeśli nie poda ci wszystkich znieczuleń świata. - Zaśmiał się, chociaż z tym nożem to on nie żartował. Chodź mogło brzmieć jak metafora jakaś.
- Musimy jechać. - Dodał pewnie, władczo, podkreślając jej, że nie ma już wyjścia. Jednak była w tym pewnego rodzaju troska. Oczywiście, że patrzył na siebie i nie chciał przebywać z taką kapryśną Gabi, ale przede wszystkim nie chciał, żeby tak ją bolało. Było mu źle z myślą, że dzieje jej się jakakolwiek krzywda. O ironio.
- Chodź. Musisz mi zaufać. - Nie słuchał już nawet, czy się buntuje, czy nie. Po prostu chwycił ją za rękę i zaprowadził do samochodu. Przerzuciłby ja sobie przez plecy gdyby musiał.

/ koniec -> Ciąg dalszy: Dentysta


Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ