oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Po tym jak ten podły stalker poczytny australijski pisarz Chris Haynes (można przeczytać z odpowiednią dozą ironii) pojawił się pod jej drzwiami, stała się może odrobinę bardziej ostrożniejsza w internetowych osądach, ale nie przeszkadzało jej to być ciekawą dzisiejszego spotkania. Może i ich relacja od samego początku nie należała do najłatwiejszych - on ma ją za tą, która bezprawnie wypisuje o jego erotomaństwie, ona ma jego za tego, który w niepokojący sposób zdobywa adresy dziewczyn - ale było w tych ich śmiesznych, trochę gówniarskich zaczepkach coś takiego, że to wszystko zostawało gdzieś z tyłu jej głowy. W o dziwo fajny sposób, a nie ten wymagający kontaktu z jakimś numerem alarmowym.
Po fakcie jednak do końca nie rozumiała swojej motywacji i tego całego zgadzania się na kolację, ale skoro podły stalker zapraszający nie okazał się podłym dupkiem i nie odwołał tego na ostatnią chwilę, ona również postanowiła nie być ostatnią świnią i na miejscu się pojawić. I żeby nie było, że jej jakoś na tym kolejnym ich spotkaniu jej zależy, to nawet nie kupiła nowej sukienki czy butów tylko postanowiła się wybrać w tym, co na ten moment w jej szafie po prostu urzęduje. Z pewnym więc smutkiem więc - na dodatek bez szans na zmianę swojego położenia, bo to już był dzień spotkania - zauważyła, że może jedynie postawić na jakiś nieszczęsny czerwony komplet. Coś w tym guście. Obdzwoniła więc chyba wszystkie swoje kumpele, by dowiedzieć się, czy przypadkiem czerwień nie jest zbyt randkowa i kiedy okazało się, że zdania są podzielone, i tak postanowiła to założyć. W końcu zdanie, na dodatek tylko jej własne, co do towarzysza na tym spotkaniu także podzielone było, więc pasowali do siebie z sukienką idealnie.
Będzie, co będzie.
Pojawiła się na miejscu o czasie, zauważając że podły stalker Chris to jednak w jakiś sposób typ leżący koło gentlemana, bo był na miejscu wcześniej. I szczęśliwie wyglądał jej z innej strony niż powinien, więc miała okazję na swoje wielkie wejście. Podeszła więc lekko, nonszalancko tak wręcz i lekko położyła mu rękę na ramieniu, przechylając się przez nie w tej samej chwili, gestem tym objawiając również pojawienie się jej skromnej osoby.
- Dzień dobry - przywitała się całkiem radośnie. Jakże to było inne do powitania na ich pierwszym spotkaniu! Zrobiła dwa kroki, tak by stać teraz idealnie przed nim. Kawał z niego przystojnego i eleganckiego skurczybyka, i owszem, ale panno Callaghan my tu nie przyszliśmy oceniać walory estetyczne tylko udowodnić, że nie jesteś żadnym internetowym trollem, który wyjada nocą zawartość lodówki, sącząc jad na łączu. - Doczytałam. Biografię, tą na zakładce, z seksowną fotografią i takie tam. Muszę przyznać, że wyjątkowo skromny z ciebie człowiek - a już czy odbierze to jako realny komplement (którym jej wypowiedź w y j ą t k o w o była!) czy kolejny z serii jej gówniarskich przytyków, to była tylko i wyłącznie jego broszka. Ona postanowiła dzisiaj się nie dać sprowokować w żaden sposób i być tak miłą i serdeczną, że aż mu te wszystkie chęci sprowadzenia jej do roli hejterki bez życia pójdą w pięty.
Albo ją po prostu polubi, jedno z dwóch.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Po co mu to było? Najwyraźniej po wydaniu kolejnej książki cierpiał na brak czasu, więc żeby tradycji stało się zadość- fundował sobie nowe zajęcia. Niektóre były konieczne jak codzienna wizyta na siłowni, by nie zawieść grona swoich fanek. Inne natomiast były przyjemne jak seksualny maraton z Sage, który powoli stawał się ich nową tradycją. Inne były kochane jak spacer z Werterem pod nieobecność swojej byłej żony, urzędującej na jakimś ślubie stulecia (według jej słów). Jeszcze innym rodzajem było natomiast umawianie się na randkę (skreślić, spotkanie) z dziewczyną, która mu złorzeczyła w dosłownie jednym komentarzu. Jeśli będzie musiał zaprosić na kolację wszystkie swoje hejterki to prędko przehula swoje wcale nie tak małe honorarium za ten bestseller.
Nic więc dziwnego, że cały dzień powtarzał jak zdarta płyta pytanie o sens tego wyjścia i był o krok od odwołania tego wszystkiego i dojrzałym olaniu całej tej historii. W końcu miał jeszcze szansę wyjść na ekscentrycznego, acz niegroźnego psychola. Przy pierwszym spotkaniu wprawdzie głównie się obrażali, ale była nadzieja, że zapamięta go jako nieco zdziwaczałego stalkera. Gdy zaś pozna bliżej to zdecydowanie wyrobi sobie o nim znacznie gorsze zdanie jak cała część populacji, zwanej kobietami.
Pewnie dlatego właśnie tak bardzo obawiał się tej wymiany poglądów, ale skoro słowo się rzekło, postanowił zjawić się przed czasem w tej restauracji na plaży, gdzie ponoć podawali wybitne ostrygi i wino. Z tym drogim nie powinien przesadzać, zwłaszcza że obiecał jej całkowicie aseksualną znajomość. Co oczywiście przeklął w momencie, gdy ją zobaczył.
Żadna kobieta nie zakłada czerwonej sukienki, gdy nie chce być uwodzona. Mądrości wyciągał niemalże z portali dla żałosnych singli (jak określiłaby Ever). On sam zaś czuł się dziwnie napadnięty z tą jej dłonią na ramieniu, ale nawet nie podskoczył. Po prostu odwrócił się i spojrzał na nią dłużej.
- Dobry - skinął głową, bo po pierwsze, to ta diabelska sukienka, pokazująca nogi, a po drugie, czemu ona się zachowywała jak jakiś pieprzony ptaszek, pełen szczęścia? Tego chyba jeszcze nie grali i musiał przyznać, że był absolutnie zdezorientowany, choć to nie przystawało pisarzowi u szczytu popularności. Wskazał jej dłonią wcześniej zarezerwowany stolik i nawet odsunął krzesło, by mogła usiąść jak prawdziwa dama.
Potrzebował sam tych kilku minut, by zebrać się do kupy i przestawić z jej bojowego cyklu (może miała wtedy okres?) na ten bardziej przyjazny dla ludzi i dla Chrisa Haynesa. Musiał być sam świadomy jak wielkim jest skurwysynem, skoro nie określał siebie nawet przez pryzmat człowieka. - Tak właściwie to akurat te słowa pisał wydawca, ale nie są wcale jakieś wybitnie nieprawdziwe. Faktycznie jestem jednym z najbardziej poczytnych autorów w Ameryce Południowej, ale nie pytaj z czego to wynika, bo nie mam zielonego pojęcia. Może mam urodę w stylu latynoskim i dlatego tam zdobywam popularność - trochę się z nią droczył próbując ją wyrwać z tej strefy komfortu i jednorożców, w którą wpadła, gdy postanowiła nie dać się mu sprowokować.
Co za niedorzeczny pomysł, bardzo chciał, by znowu włączyła ten swój cięty język do gry, bo nie zamierzał wpadać w kolejne nudne konwersacje z kobieta, którą na dodatek nie przeleci.

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Powinna pewnie żałować, że nie pomyślała o tym aspekcie czerwieni - tą zarezerwowana być powinna w końcu dla randek i to prawdopodobnie tych najbardziej gorących, gdzie to jak uwodzi cię druga strona doprowadzą cię najpierw do (pozytywnego oczywiście) obłędu, a potem do gorącego orgazmu, który ostatecznie odbiera sens wszelkim myślom. Ona bowiem nie mogła myśleć za dużo odstawiając się jak stróż w boże ciało i pojawiając przed nim taką wypacykowaną. Na wszelki odwrót było już jednak raczej za późno, stała już turaj, on też już tu był, mleko się rozlało, trzeba było co najwyżej posprzątać. A może pozamiatać?
- Czasami się dziwię, co ludzie robią z tą szaloną ilością czasu zaoszczędzoną na urywaniu w zdaniu słów albo używaniu tych śmiesznych skrótów z internetu - powiedziała surowym tonem, niczym jakaś nauczycielka oburzona faktem, że jeden z jej uczniów podczas odpowiedzi ustnej przy tablicy rzucał jedynie jakimiś omg czy innym wtf. Uśmiechnęła się jednak po wszystkim delikatnie, przypominając sobie, że są jednak na podobno serdecznym towarzyskim spotkaniu, na którym to miała zapomnieć, że Chris startuje z poziomu podłego stalkera poczytnego australijskiego pisarza. Skorzystała więc z jego zaproszenia, nawet szerszym uśmiechem doceniła odsunięcie jej krzesła, bo może i zaczynała się robić sympatyczna, ale o jakiekolwiek zapędy dżentelmeńskie go nie podejrzewała.
- Hmmm - mruknęła, udając ze zastanawia się nad jakimś głębszym sensem jego wypowiedzi. - Może tamtejszy rynek to woda na młyn z tymi erotomańskimi wycieczkami - określiła niczym najwybitniejszy krytyk literatury, po czym zaśmiała się perliście. Owszem, sama sobie obiecała że przestanie patrzeć na niego przez pryzmat tego nieszczęsnego komentarza z internetu, ale póki co chłopina nie robił nic aby była chociaż pół kroku bliżej tego, by go usunąć. - Wiesz, oni bardzo lubią seksualizować swoją kulturę. Muzykę, filmy, może przy książkach też to tak działa? - zapytała zaczepnie, choć chyba schodzenie na dzień dobry na takie tematy chyba najlepiej nie rokowało spotkaniu, które z samego swojego założenia miało być jednak neutralne, co by nke powiedzieć aseksualne. Nie mogla być aseksualna w tej przeklętej czerwonej sukience i szpilkach, dzięki którym jej nogi zdawały się prowadzić prosto do nieba. Jezu, Connie, i kto tutaj jest erotomanem.
Zdała sobie właśnie sprawę z tego, że a. sama, b. świadomie wybrała miejsce, które słynie z serwowania ostryg, które tak się (nie)szczęśliwie składa a. są afrodyzjakiem, b. jada się je w dość... seksualny sposób. Właśnie puszczała sobie samej wiązankę w łacinie podwórkowej, bo jeśli tak dalej pójdzie to wypadałoby tego podłego stalkera poczytnego australijskiego pisarza przelecieć, choćby w ramach wolontariatu. Prowadź że się dziewczyno porządnie.
- Ale, jej - zaczęła i urwała, bo właśnie pojawił się obok nich kelner i musieli zamówić te przeklęte ostrygi, na stole pojawiło się też wino. Owszem, z miejsca zrobiło się jej jakoś raźniej. Kiedy uprzejmy pracownik tego miejsca ich opuścił, kontynuowała więc: - Miałeś mnie do siebie przekonać. Opowiedz mi, proszę, coś o sobie - rzuciła luźno, choć wydawała się być tym realnie zainteresowana. Wyciągnęła rękę po swój kieliszek i upiła pierwszy, naprawdę drobniutki łyk wina. - Poza tym, że masz uroczego psa, zdarza ci się stalkować dziewczyny i zapraszasz na kolację swoje ewentualne hejterki, to już wiem - zakończyła z przebiegłym uśmieszkiem, patrząc mu w oczy odrobinę wyzywająco.
Cholera! On był kawałem przystojnego skurczybyka, ona założyła dla niego czerwoną sukienkę.
I jeszcze te pieprzone ostrygi.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Tak podejrzewałem, że jesteś nauczycielką - skwitował z przekąsem jej poprawianie go, notabene był pisarzem i zarzucić mu można było wszystko (łącznie z byciem niewyżytym seksualnie), ale jak ostatnio sprawdzał to język całkiem ładnie współgrał z jego myślami. Najwyraźniej jednak nie zadowalało jego randki, która szybko porzuciła swoje dobre maniery na rzecz dokopania mu. Nie mógł powstrzymać z tego powodu uśmieszku, bo najwyraźniej instynkt działał silnie niż jakiekolwiek zapewnienia z jej strony. - I chętnie opowiedziałbym ci co robię w MOIM wolnym czasie, ale nie wiem czy ta historia przypadłaby ci do gustu - zauważył. Wprawdzie na nadmiar wolnego (nawet przy używaniu skrótowców) ostatnio nie narzekał, bo machina promocyjna rozkręcała się na dobre, ale i tak wyłuskał nieco z doby na spotkania, które pewnie zgorszyłyby tę panienkę, wychowaną w duchu Bronte i Austen.
Miał jednak pomóc odczarować jej ten wizerunek erotomana- gawędziarza, a nie zachęcać ją do jego podtrzymywania, więc pieczołowicie i boleśnie gryzł się w język czując, że ta rozmowa i tak wreszcie pójdzie w złym kierunku. Być może chodziło o to, że to dziewczę (a raczej piękna lady in red) działało na niego dosłownie jak płachta na byka (nawet kolor się zgadzał).
Na razie jednak postanowił zgrywać dżentelmena, który naleje jej wino w odpowiednim czasie i spokojnie porozmawia o swojej literaturze.
- Nie nazwałbym tego seksualizacją, oni są bardziej pod tym względem wyzwoleni i to wszystko. Przepadam za Marquezem - zdradził jej jeden ze swoich wstydliwych sekretów, bo rzadko pisarz opowiadał o innym pisarzu. Przynajmniej w świecie Haynesa, gdzie ego rozpychało się wręcz łokciami. Czasami musiał przyznać, że to męczące, ale gdyby nie wierzył w siebie to zdecydowanie nie osiągnąłby tego wszystkiego. Tyle, że przez przeklętą byłą żoną od pewnego czasu zaczął się zastanawiać, ile to wszystko dla niego znaczy, skoro był kawalerem z odzysku i na dodatek przyjemność odnajdywał jedynie w spotkaniach ze studentką.
Jeszcze chwila, a poszedłby po rozum do głowy i zaczął szukać kogoś dorosłego. Dlatego właśnie jej pytanie wytrąciło go z równowagi bardziej niż ta cała czerwona sukienka i ostrygi. Miał zaprezentować jej jakim poważnym twórcą jest, a trudno było w tych okolicznościach oderwać nawet od niej wzrok.
- Werter tylko na pierwszy rzut oka jest uroczy - uśmiechnął się delikatnie wybierając drogę na skróty, czyli opowieść o swoim psie. - To bestia jest. Wystarczy go poznać i za chwilę już całkowicie tracisz dla niego głowę. Chciałbym tak umieć - zastanowił się. - A poza tym jak widzisz, momentami jestem normalny i jesteś pierwszą dziewczyną, którą przyszło mi ścigać za komentarz. Pewnie wynika to z faktu, że ta najnowsza książka została wydana kilka lat po poprzedniej i straciłem odporność na krytykę. Jestem tylko człowiekiem, na dodatek tym z gatunku trudnych. Tak mawiają - i uniósł kieliszek, by wznieść toast. - To teraz powiedz skąd wzięła ci się potrzeba wyzłośliwiania się w Internecie - odbił piłeczkę próbując dobrze grać w to całe rozmawianie, ale musiał przyznać sam od siebie, że to było całkiem ożywcze. W końcu minęło już kilka dobrych miesięcy od momentu, gdy tak po prostu z kimś konwersował (poza Ever) i wiedział, że nie skończy się to łóżkiem.
Przynajmniej bardzo się pilnował, by właśnie tak myśleć.

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Jakoś tak zupełnie odruchowo spojrzała na sobie i się trochę na ten jego komentarz skrzywiła - no w końcu przecież nic takiego, że chciała w ten sposób ujmować kobietom zajmującym się edukowaniem gawiedzi, ale na tyle na ile miała z nimi doświadczenia, raczej nie paradowały przed podłym stalkerem poczytnym australijskim pisarzem w ponad dziesięciocentymetrowych obcasach i oczojebnie czerwonej sukience. Na dodatek za chwilę jedząc ostrygi i popijając winko. Zaśmiała się więc lekko i skinęła ręką, jakby ta jego pomyłka to było nic takiego.
- Nauczycielką? - zaśmiała się jeszcze raz, nie wierząc że mógł ją tak skojarzyć. - Gorzej. Mam nudną, biurową pracę - pokiwała głową twierdząco i sięgnęła po swój kieliszek z winem, by upić jego łyk, zajmując tym samym usta by choć przez następną chwilę nie pieprzyć takich głupot. Choć chyba i jemu przydałoby się wlanie w siebie więcej tego trunku, bo póki co był raczej na dobrej drodze, by nadal podejrzewała go o te nieszczęsne erotomańskie zapędy. - Czyli jednak miałam rację? Z tym TWOIM wolnym czasem na dodatek? - przecież w końcu wcześniej chodziło jedynie o jego wątpliwej jakości twórczość, prawda? Prawda? Czemu w ogóle miałoby ją interesować jakie seksualne zapędy ma w życiu prywatnym tak przystojny mężczyzna? Connie, weź ty się w końcu ogarnij. Jezu, to wszystko wina tych ostryg.
Za wyjątkowo szczęśliwe uznała więc w jego wypowiedzi pojawienie się nazwiska Marqueaza. Bogini literatury, ratuj!
- Literatura jest najlepszą zabawką, jaką wymyślono, żeby drwić z ludzi? - wyciągnęła z odmętów umysłu jakiś cytat, który - w jej ocenie całkiem trafnie - właśnie się jej nawinął. - Muszę przyznać, że tym mnie zaskoczyłeś. Celowałabym raczej w Cardenasa - uśmiechnęła się i skinęła kieliszkiem na pewien niemy toast. Czy przypadkiem rozmowy o literaturze na randkach nie są w pewnych kręgach seksowne? Damn, pieprzone ostrygi. - Choć ta fascynacja dziewczyną z dworca? Lotniska? To takie mocne E L James i widać jasno, że wcisnąłeś to z myślą o ekranizacji - zaśmiała się lekko, bo właśnie poczuła się jak jakiś literacki krytyk, ze zdaniem którego ktokolwiek się liczy. A jednak nie mogła na to liczyć w osobie tego podłego stalkera poczytnego całkiem (podobno) pisarza, jedyne więc co jej zostało to śmiech.
Choć musiała przyznać, że kiedy zaczął opowiadać o swoim pupilu, trochę jej serduszko zmiękło. Laski najwyraźniej musiały na to lecieć.
- Ummm, masz na samochodzie naklejkę dog-dad albo coś takiego? Nie? Kupię ci na najbliższą możliwą okazję - no gdyby na takie wycieczki pozwalała sobie kobieta, to już zostałaby odsądzona od czci i wiary i nazwana starą panną z kotem psem. W wykonaniu mężczyzny o tak nachalnej urodzie było to jednak całkiem urocze, przynajmniej do momentu, kiedy nie zmienił tematu. - A to kiedykolwiek miałeś większą odporność na tą krytykę? Nie wyglądasz - może faktycznie powinna poświęcić więcej czasu na googlowanie jego i jego twórczości, a nie to jednorazowe wypisywanie zaczepnego komentarza? Pewnie jednak te jego fanki, które muszą mieć jakąś ogólną śmieszną nazwę w stylu Selenators albo Little Monsters by się dały pokroić za bycie na jej miejscu, więc nie mogła marudzić. - Jak to skąd? Stąd - i uniosła po raz kolejny swój kieliszek. Wiadomym przecież było, że to alkohol - a raczej jego nadmiar - był odpowiedzialny za wszystkie nieszczęścia tego świata. - Bez niego nadal pewnie nie wiedziałabym kim jesteś - to nie był komplement, ale przecież nie byli na r a n d c e, aby takie sobie cały czas serwować, prawda? Prawda?
Pieprzone ostrygi.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Haynes akurat poniekąd miał sporo doświadczenia z przedstawicielkami tego zawodu. Głównie dlatego, że tylko one upatrywały w nim jakieś wyjątkowe bożyszcze, bo przecież traktowały literaturę poważnie. Cała reszta skupiała uwagę głównie na jego przejściach, które można było streścić w jednym kultowym i wymownym słowie: zjebałem. Był jednak wdzięczny wszystkim istniejącym bóstwom, że jego dzisiejsza randka nie dokopała się do tego typu informacji i nie zaczęła wypytywać go z wypiekami na policzkach jak to jest przeżyć pożar i potem transplantację.
Dzięki temu zapowiadało się na całkiem udany wieczór, nawet jeśli nie omieszkała skrytykować jego słów i pozowała na nauczycielkę. Nie, żeby faktycznie widywał takie w czerwonej sukience, ale na pewno wśród nich były równie ładne desperatki, które dla przełamania swojej strefy komfortu zdecydowałaby się na spotkanie ze swoim stalkerem. Mimo wszystko jednak odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że nie jest przedstawicielką edukacji, bo po pierwsze, nie chciał pilnować się przy każdym zdaniu, a po drugie, zamierzał to spotkanie oblać obficie winem, a opiekunce młodzieży pewnie nie wypadało się upić.
- Moja praca też jest biurowa, ale nie powiedziałbym, że nudna. To co robisz? - zagadnął i tym razem pozbawił siebie możliwości zgadywania, choć celował w jakieś cyferki. Księgowa, tak przydałaby mu się księgowa, bo jak tak dalej pójdzie to znowu przerżnie swoje ciężko zarobione pieniądze i będzie klepać biedę. Uśmiechnął się jednak na jej insynuacje i równocześnie zrobiło mu się jakoś gorąco, bo w takich chwilach jakoś instynktownie powracał do Sage i do tego co między nimi się działo. Nie były to jednak wspomnienia, którymi chciałby się dzielić, zwłaszcza przy kolacji z inną kobietą, więc tylko dyplomatycznie pokręcił głową i pozwolił, by ten temat umarł śmiercią naturalną.
Czekały ich wszak przystawki i rozmowa o Marquezie, a nic nie zaostrzało tak apetytu jak dobra literatura iberoamerykańska.
- W twoich ustach ten cytat zabrzmiał jak Coelho - zauważył z rozbawieniem i parsknął, gdy wyjechała z Cardenasem, którego nie trawił, choć i tak największa zniewaga czekała go już za rogiem. - Ach tak, właśnie mnie rozszyfrowałaś. Planuję zamienić swoją książkę w romansidło dla znudzonych mamusiek - wywrócił oczami tak mocno, że zdecydowanie zobaczyła w nich białka. Tyle, że musiał przyznać, że franca mu imponowała. Niejedna już odpadałaby podczas rozmowy o literaturze, a ta przynajmniej wiedziała, co w niej piszczy, choć niekoniecznie akceptował jej aluzje, bo jego skromnym zdaniem był o jakiś poziom wyżej, prawda?
Tak, właściwie nie był wcale odporny na krytykę, więc jedynie uśmiechnął się na wspomnienie swojego psa.
- To jedyne dobre co mi zostało po rozwodzie - przyznał i właśnie tak, kawałek po kawałeczku miał odsłaniać przed nią postać Chrisa Haynesa, tego normalnego, a nie tego szczerzącego się z obwoluty książki. - I wypraszam sobie, ty też pyskujesz jak wściekła, gdy tylko zwróci ci się uwagę. Również jesteś kiepsko nastawiona do krytyki - wycelował w nią palec wskazujący, zupełnie jakby chciał rzec, że przyganiał kocioł garnkowi. Tak naprawdę jednak miał wrażenie, że dziewczę miało rację i nie było gorszego narcyza od tego przedstawionego na powyższym obrazku.
Przynajmniej z tą rewelacją szło w parze niezłe wino i ostrygi, na widok których już mu ślinka ciekła. Niezależnie od ich erotycznych konotacji (których był świadom) był gotów dziś je pożerać w zaskakującym tempie.
- Czyli mam pomysł! Pijesz dziś dużo i mówisz wszystko, co ci ślina na język przyniesie - czy mieli deal? A może stchórzy i twarzą w twarz nie będzie już tak odważna?

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Pewnie powinna zupełnie romantycznie zakładać, że pisarz by tworzyć potrzebuje czegoś więcej niż kawałek wolnej przestrzeni na blacie biurka i laptop - raczej dziedziczona maszyna do pisania, pracownia niczym jakiś malarz oddany sztuce w swoim twórczym szale i pisanie kiedy tylko wena poniesie, a nie w formie etatu: dzisiaj tyle, jutro tyle, a pojutrze znowu tyle samo. Najwyraźniej jednak wszystko szło do przodu, nawet rzeczy tak ulotne jak sztuka (nawet ta w typie Haynesa) i trzeba było z pewnymi rzeczami stanąć twarzą w twarz. Wcale by się nie śmiała, gdyby okazało się że prowadzą siostrzane tabelki w Excelu.
- Jestem oficerem portowym. Zezwolenia, kontrola ruchu, cła i wątpliwa przyjaźń ze strażą graniczną - zarzuciła co najwyżej pewnymi ogólnikami, zdążyła się już w końcu oswoić z tym, że jej zajęcie nie jest wcale a wcale ekscytujące. Może gdzieś w Monako można by się ekscytować stycznością z tymi wszystkimi luksusowymi jednostkami, ale tutaj? Tutaj często obawiała się o własne życie i zdrowie włażąc na któryś kuter, były tak zdezelowane, że o pomstę do nieba wolały pewne zgody wydane przez transportowców. Nie wtrącała się jednak, niektórzy jednak to po prostu muszą lubić adrenalinę.
Sięgnęła po swoje wino i upiła kolejny łyk. Zwolnij konia, Callaghan.
- Każdy cytat z literatury brzmi jak Coelho - dopiła jeszcze jeden mały łyczek i dopiero odstawiła szkło z powrotem na miejsce. - Kiedy tylko powiedzieć go na głos. Nie omija nawet rosyjskich klasyków, choć to ostatnio niezbyt poprawna politycznie opcja - wzruszyła leciutko ramionami. Nie zamierzała tutaj rozmawiać o żadnej polityce, bo nie miała o niej zielonego pojęcia, o literaturze - tym bardziej tej wzniosłej - może niespecjalnie bardziej (a przynajmniej nie jakąś nieograniczoną), ale skoro już widziała się dzisiaj akurat z pisarzem...
Mimo wszystko nie spodziewała się z jego strony aż tak prywatnych wycieczek. Poczuła się co prawda trochę tak, jakby sprawdzał czy przygotowując się do ich spotkania googlowała jakieś bardziej szczegółowe informacje o nim, ale postanowiła nie dać tego po sobie poznać. Więc niech się dalej domyśla.
- O, jesteś po rozwodzie? - zapytała więc luźno. Jeśli będzie chciał to powie coś więcej, jeśli nie to utnie temat, choć żeby nie wyjść na jakąś nadmiernie zainteresowaną jego życiem prywatnym zołzę, dodała jeszcze trochę zaczepnie: - Powinnam bardziej gratulować czy współczuć? - bo Constance nie urodziła się wczoraj i wiedziała, po prostu wiedziała że w relacjach damsko-męskich bywa różnie i to różne strony potrafią zawalić. Nie chciała więc by uważał, że jest stronnicza i od razu miałaby stanąć po stronie jego byłej już żony. W pewien sposób jednak ta jego prywata ją aż uderzyła, w końcu nie byli chyba na tyle blisko, żeby startować od takich wyznań?
- O, nie nie nie - zaśmiała się w głos i porzuciła swoje twierdzenia o pozostaniu w trzeźwości, wracając do powolnego sączenia wina. - Ja po prostu mam okazję uczyć się od samego mistrza, więc po prostu to robię - wyszczerzyła ząbki zaczepnie w jego stronę, niech chłop lepiej doceni ten nietypowy komplement. W towarzystwie Chrisa czuła się bowiem zaskakująco wręcz pewnie. Jakoś tak, jakby w pewien pokręcony sposób było między nimi nawet sympatycznie.
Aż do momentu, kiedy kelner postawił przed nimi te przeklęte zamówione ostrygi. O wszyscy Bogowie w niebie.
- Wchodzę w to - i cyk, dopiła zawartość kieliszka na raz odstawiając go na stół z rozmachem. Był to co prawda bardziej komentarz dla nieszczęsnych ostryg, ale niech będzie! - Od czego zatem zaczynamy?
Czy to nowoczesna wersja prawdy i wyzwania?
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nigdy nie czuł się artystą. Był raczej podłym rzemieślnikiem, który zaczął od wytworzenia czegoś z własnej głowy, a potem wzór tak spodobał się czytelnikom, że ciągle go powielał wzbogacając o kolejne elementy. Zamiast weny, która dopadała go w środku nocy i nie pozwalała zasnąć, był żmudny i wielogodzinny research. Za nic nie był tak wdzięczny jak za przeglądarkę google. Za jej długą żywotność i za swoje mięśnie wznosił modły ku nieba, choć szczerze wątpił, że ktokolwiek go usłyszy.
Gdyby faktycznie Bozia istniała i była tak wszechmocna to pewnie ogarnęłaby jego ziemskie poczynania i sprowadziła na niego wszystkie plagi egipskie. Żył w końcu w takim miejscu, że nawet załatwianie krwiożerczej szarańczy nie mogło być takie trudne.
Najwyraźniej jednak niczego takiego nie było, bo siedział tutaj dalej, raczył się winem i słuchał o tym jak to być oficerem portowym. I zupełnie jak w przypadku skryby z francuskiego komiksu nie ma tak, że dobrze i źle. Najwyraźniej wino było całkiem zacne, skoro wpadał myślami w takie rejony i choć usiłował bardzo robić pozytywne wrażenie, był przekonany, że wreszcie się pogrąży.
Dlatego też kiwnął głową i uśmiechnął się z zainteresowaniem, jakiego nie wykazywał zazwyczaj w przypadku kobiet z biurową pracą.
- Och, co najdziwniejszego usiłowali tu przeszmuglować? - bardzo nie chciał, by zabrzmiało to kpiąco, ale sam przed laty wybrał to miasteczko właśnie dlatego, że nic tu się nie działo i że była to dla niego wieś spokojna. Wprawdzie rzeczywistość szybko zweryfikowała jego iluzję, ale chyba pierwszy raz od dawna chciał posłuchać jakiejś kobiety, której nie zamierzał się potem dobrać do majtek.
- Stąpasz po całkiem cienkiej granicy, mała - zauważył jednak najpierw, gdy porównała Coelho z klasykami literatury rosyjskiej, która dla Haynesa była świętością. Kto lepiej niż Nabokov wnikał w umysł mężczyzny, ogarniętego pożądaniem w kierunku nieletniej? Gorszące i jednocześnie elektryzujące, a na dodatek teraz nadgryzione nie tylko przez polityczną poprawność, ale i sytuację na świecie. Geniusz. I na pewno nie był rzemieślnikiem jak Chris, który teraz całkiem przypadkowo wplątał się w opowiadanie obcej babie o tym, że jest po rozwodzie.
Mógł sobie zdecydowanie pogratulować.
- Czy ja wiem? Everleigh to świetna kobieta. Przyjaźnimy się, mamy wspólnego psa - wzruszył ramionami, bo jeszcze nie dorósł do rzewnej historii o tym jak uganiał się za spódniczkami i skończyło się jego rumakowanie po rozwodzie i spaleniu mu pięknej willi, gratis z jego twarzą. Już jednej tak opowiadał i wbiła sobie do głowy, że go naprawi, a z niego był beznadziejny przypadek.
Może dlatego obecnie tak mocno nie szukał kogoś, z kim mógłby złapać wspólny flow, a rozmowy ograniczał do zmian pozycji z Sage oraz złośliwościach z byłą żoną. Po raz pierwszy od dawna nie korciło go jednak zamawianie sobie tej pierwszej na wieczór, gdy tak siedzieli naprzeciwko siebie i się poznawali.
Najwyraźniej nigdy nie docenił potęgi konwersacji z kimś naprawdę inteligentnym, a może to nie był problem z dziewczynami (mądrymi przecież), a z tym, że rzadko zwracał uwagę na to co mówią, bo był skupiony na ich powierzchowności. Constance miała ją całkiem miłą, ale obiecał jej solennie, że będzie grzeczny, więc uśmiechnął się, gdy przystała na jego propozycję i uniósł do góry kieliszek.
- Od picia, rzecz jasna - już się nauczył, że alkohol jej rozwiązuje język, a podejrzewał, że głowę miała słabszą od niego. To za co ten pierwszy toast?

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Zaśmiała się szczerze. Za w pewien sposób urocze uznawała to, że jej dzisiejszemu towarzyszowi mogło się wydawać że ten stricte rybacki port może być jakąś mekką przemytników. Pewnie w jakimś filmie lub serialu - a Haynes scenarzystą również bywał, tyle w końcu udało się jej zgooglować - to byłby całkiem oglądalny temat, ale realnie nie było żadnych fajerwerków. Kiedy więc skończyła się śmiać, jedynie odrobinę obojętnie (a raczej w stylu nie wiem) wzruszyła ramionami.
- Och, mam wrażenie że odrobinę przeceniasz standardy lokalnego portu - zaczęła wyjaśniać zgodnie z prawdą, a przerwała bo sama ugryzła się w język. Jest ostatecznie beznadziejna. Przecież mogła coś wymyślić. Jakieś jadalne azjatyckie penisy (czytała o tym, oczywiście w internecie) albo chociaż odrąbaną głowę aligatora. A nie takie nudy. Ale czy sama nie mówiła w końcu, że ma nudną pracę? - Większość jednostek to zwykle kutry. A słowo jednostka jest w ich stronę naprawdę sporym nadużyciem. No i jeszcze jachty, ale te policzysz na palcach jednej ręki. A wielki przemyt mamy wtedy kiedy chłopakom uda się złowić przez przypadek jakąś fancy, egzotyczną rybę która zabłądziła z jakimś dzikim prądem i miała pecha, trafiając do sieci. Ewentualnie jeden z okolicznych bogaczy, który w małych strunowych torebkach trzymał mączkę z jakieś dziwacznej odmiany jeszcze bardziej dziwacznej rośliny. Było jej tyle, że graniczni już widzieli się w głównym wydaniu wiadomości - zaśmiała się raz jeszcze, ciszej i krócej. Tak między Bogiem a prawdą to wcześniej o tej nudnej, biurowej pracy to palnęła tak bez zastanowienia, trochę kokieteryjnie ale kiedy o tym opowiadała nagle uderzyło ją, że skubana ma rację. I po raz pierwszy bardzo tej racji mieć nie chciała.
W pierwszym odruchu miała cmoknąć cały feminizm tego świata w dzyndzelka i poprosić by dolał jej wina, stwierdziła jednak że ma dwie zdrowe ręce i może zrobić to sama. I zrobiła, tym bardziej kiedy facet śmiał ją tytułować małą na pierwszej randce na pierwszym spotkaniu towarzyskim.
- Są sprawy, M A Ł Y, o których nie tylko nie można mówić mądrze, ale o których mówić jest niemądrze - odpowiedziała szybko, zupełnie tak jakby w pierwszej sekundzie miała gotową ripostę. Nigdy nie przywiązywała specjalnej wagi do tego, jak dobra była kiedy chodziło o wszelkiej maści cytaty, tym bardziej nie mogła się nawet spodziewać że przyjdzie taki piękny dzień że Dostojewski przyda się jej na pierwszej randce na pierwszym spotkaniu towarzyskim. Z miejscowym pisarzem. Szkoda tylko, że tą całą Barbarę zastąpiła zaczepnym małym, bo miała wrażenie że kto jak kto, ale Chris jest z tych co się zaraz zaczną zarzekać że nie ma do zupełnie ż a d n e g o przełożenia na realną zawartość jego spodni. Constance bowiem nie miała (na ten moment) potrzeby tego wiedzieć.
Kiedy opowiedział - krótko bo krótko, ale opowiedział - o swojej byłej żonie (i psie) lekko się uśmiechnęła. Zawsze sympatycznie było posłuchać o tym, że jacyś ludzie po rozstaniu ze sobą umieją żyć w zgodzie.
- Okej, czyli gratulować - pokiwała twierdząco głową, tak jakby przyjmowała zupełnie podstawowy fakt do wiadomości. Nie zamierzała pytać o więcej, nie chciała i nie zamierzała tego wiedzieć. Sama nie miała ochoty na prywatne wycieczki, dosyć śmiało więc zakładała, że może nie mieć jej również i Chris.
Jej uśmiech stał się szerszy, gdy jej kieliszek z winem ponownie się napełnił, zapewne za pomocą gentlemańskiego gestu Chrisa. Sięgnęła więc po niego (po szkło, nie po przystojnego bruneta - jeszcze nie), upiła spory łyk i pozwalając się rozgościć przebiegłemu uśmieszkowi na twarzy, zapytała;
- A może prawda czy wyzwanie? - i gestem dłoni wskazała mężczyźnie, by i on się zabrał do roboty, opróżniając zawartość swojego kieliszka. Zasady każdej gry powinny być bowiem sprawiedliwe, nawet jeśli chodziło tylko o picie alkoholu na czas, w parze.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Zazwyczaj akcję kryminałów umieszczało się w małych miasteczkach, w których na pozór nic się nie dzieje. Rozumiał ten zabieg doskonale- dzięki temu można było pokazać oburzenie mieszkańców, nieprzygotowanie miejscowej policji do działania oraz dać czytelnikowi świadomość tego, że wszędzie może czaić się zbrodnia. To pewnie dlatego jego wyobraźnia przybierała wręcz kolosalne rozmiary, jeśli chodzi o tak zapadłą mieścinę jak Lorne Bay. Po części jednak research, jaki wykonywał, wskazywał na to, że wcale się nie mylił i tu też również czaiło się zło.
Tyle, że niekoniecznie w portach albo ta dziewczyna miała to szczęście, że nie styknęła się z nim osobiście. Niektórzy, czytaj: Chris, zapłacili za to utratą swojej twarzy, choć musiał przyznać jedno. Należało mu się, cholernie mu się należało.
- Jestem pisarzem, zawsze szukam okazji do następnej książki - wyjaśnił jej jednak z uśmiechem i może faktycznie praca była nudna, ale było w niej coś takiego, że można jej było spokojnie słuchać. Gdyby chciała ją zmienić to już widział oczami swojej nieograniczonej wyobraźni, że zostaje lektorką jego kryminałów i musi czytać te same podłe stronice, które tak wyśmiewała w swoim komentarzu. Ta wizja oraz historia o mące rozbawiły go tak, że wreszcie zaśmiał się.
- Możesz przekazać swoim kolegom, że ja jako gwiazda wielu śniadaniówek odradzam im telewizję. Wystąpisz raz, a potem zrobią cię ekspertem od odkurzania, środków ochrony roślin i płynów na infekcje intymne - aż się otrząsnął po tych uroczych wspomnieniach ze swojej kariery telewizyjnej, która jakimś cudem miała spowodować u Australijczyków zamiłowanie do czytania książek.
Spoiler- nie spowodowało.
Jak i teraz nalanie wina przez nią samą nie sprawiło, że poczuł się mniej mężczyzną. Chrisowi daleko było do tych piwniaczaków, którzy pomstują na wyzwolone kobiety, zajmujące się karierą. Poza tym jak widać na załączonym obrazku, kariery nie było, tylko kutry.
Roześmiał się jednak na jej określenie i przewrócił oczami.
- Wiesz, Constance - skoro tak bardzo chce to nie będzie małej, choć uważał to za całkiem urocze. - Ja wiem, że zapewne nie będziesz miała okazji przekonać się do tego, ale zwracanie się do mnie MAŁY - i przechylił się przez stół, by jej szepnąć resztę, w końcu byli w miejscu publicznym - nie jest zbyt akuratne - skończył z uśmieszkiem i nie przestawał wpatrywać się jej w oczy, by dać jej do zrozumienia co ma na myśli. Tyle, że był niemalże przekonany, że ta kobieta akurat bardzo dobrze wie co chodzi po jego głowie i że jakby wypowiedział całą myśl głośno to trzeba było oznaczyć by ją cenzurą wiekową.
Wyprostował się jednak jak przystało na dżentelmena, który nie uwodzi kobiety rozmawiając o byłej żonie. Poza tym pewnie ktoś taki jak Constance przypadłby do gustu Ever. Była w końcu dorosła i rozmawiał z nią zamiast kotłować się w pościeli.
Był gotów nawet pstryknąć jej pamiątkową fotkę, by uwierzyła, że coś takiego potrafi i nawet namówił w tym celu odpowiednią kobietę. Tę samą, której właśnie dolał wina i postanowił skupić się na swoistej grze, która miała polegać na odczarowaniu jego złego uroku. Wiadomo, że był z góry przegrany, ale uniósł brwi, gdy zadała mu pytanie, które skierowało go prosto gdzieś w rejony szkoły podstawowej, gdzie po raz pierwszy całował swoją byłą żonę.
Pewnie dlatego nie wybrał wyzwania, bo jeszcze reminiscencje okazałaby się za silne, a przecież miał wyjść na porządnego i opanowanego pisarza, który ma niewiele wspólnego ze swoim alter ego, które czerpie siłę do rozwiązania zagadek kryminalnych z przypadkowych, suto zakrapianych alkoholem spotkań.
Chyba przesadził z tym wątkiem autorskim tym razem.
- Prawda - rzucił więc na pozór obojętnie, ale przecież siedział jak na szpilkach, już gotowy na to co wymyśli pani krytyk od jego życia.
W co on się wkopał. I najgorsze, że zrobił to sobie całkowicie sam.

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Niezaprzeczalnym faktem było to, że dotychczas nie zdążyła zostać wielką fanką jego twórczości. Nie chodziło przecież o to, że była jedną z tych dziewcząt, które zaczytują się jedynie w literaturze wysokiej i są w stanie cytować wyłącznie rosyjskich klasyków, a rozmawiać co najwyżej o Noblistach, a i tutaj nie wszystkich bo przecież Munro stoi co najwyżej obok grafomanii. Constance Callaghan za to książki czytała dla przyjemności i to w układach tak nieplanowanych, że z romansu potrafiła przejść na thriller i owszem, była czytelnikiem dzieł z wystawek w sieciowych księgarniach. Jedynie kolejnym dzieckiem popkultury, które nabywało coś, co ktoś wcześniej zechciał odpowiednio wypromować, nie do końca przywiązując wagę do walorów literackich. Za zabawne więc uznawała - choć nie była w stanie przyznać tego na głos - że siedziała tutaj właśnie akurat z Haynesem, który do tego spotkania wypromował się sam, za to jego wszelkie walory póki co wskazywały, że nie powinna żałować. Powinna to słowo klucz.
- Wiesz, ja wiem że taka Robinson za Gilead dostała Pulitzera, ale nie wydaje mi się, żeby wszystkie małe mieściny miały w sobie odpowiedni sznyt, by lokować tutaj jakąkolwiek opowieść - uśmiechnęła się w odrobinę niewinny sposób i nawet tak trochę wątpiąco wzruszyła ramionami. Miała już nawet wyciągnąć rękę po swój kieliszek, by odrobinę te swoje mądrości przepić, ale pamiętając o złożonej sobie obietnicy, zatrzymała ją przy sobie i przez chwilę skubała materiałowy kwiatek. Może i wyglądała jak ostatnia seksbomba, ale bomba to by się jej przydała, z dodatkowej pewności siebie. - Wiesz, tutaj się właściwie nic nie dzieje. W porcie cumują jedynie zdezelowane łajby, mamy tu kilkoro celebrytów, ale nikogo z mocnej pierwszej ligi, mieszkańcy są serdeczni, kiedy wyje syrena strażacka realnie komuś współczujesz a dzielnicowy zna z imienia i nazwiska wszystkich na swojej dzielnicy tylko dla tego, że jest spoko gościem, w końcu mamy najniższy współczynnik przestępczości w całym stanie, więc chłopina nie ma za wiele roboty - właśnie poczuła się trochę tak, jakby ten śmieszny obrazek z internetu, ten o panu marudzie to jednak był o niej. Chris, w żartach czy nie, rzucił o szukaniu inspiracji do następnych książek a ona zamiast znaleźć w Lorne Bay coś co mogłoby nią być, odstawia zupełnie inną reakcję. Super.
- Czy po powrocie do domu mam się zaprzyjaźnić z wujkiem Google na tyle, by móc dowiedzieć się co ciekawego miałeś do powiedzenia na temat środków ochrony roślin? To bardzo interesujący temat - zapytała z poważną miną, ale zaraz na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek. Czy się z niego właśnie nabijała? Owszem, troszeczkę. Musiał jej jednak to wybaczyć, do tej pory nie zdarzyło się żeby ktokolwiek z jej znajomych był osobą na tyle publiczną by zachodziła potrzeba googlowania jej czy go. Haynes miał w tym temacie pierwszeństwo. - Żartuję, nie sprawdzam w ten sposób znajomych - uspokoiła go jednak, śmiejąc się w końcu z całości swojej wypowiedzi.
- Och - pewnie powinna spalić buraka. - Panie Haynes, jeśli jednak nie będę miała tej przyjemności się o tym przekonać, jest to ostatnia rzecz której świadomość była mi potrzebna do życia - zacmokała z pewnego rodzaju zdegustowaniem i pokręciła głową na boki tak, jakby takie insynuacje godziły w nią do żywego. Nie była przecież obrażalska, a na dodatek była próżną babą i spodziewała się odrobinę innych sugestii (czerwona sukienka! szpilki!) niż wypchnięcie jej z własnego łóżka i wpakowanie w układ gorszy niż friendzone. No są jednak chyba jakieś normy zachowań, prawda?
- Prawda - powtórzyła więc za nim i przez chwilę zamilkła, zastanawiając się nad niezbyt intymnym pytaniem - Z iloma fankami, a przypominam że ja nie zaliczam się do tego grona, się kiedykolwiek spotkałeś? - rzuciła i spojrzała na niego pewnie znad swojego kieliszka. Im dalej w las i im więcej tego wina w siebie wleje stanie się pewnie ciekawiej, teraz jednak stwarzała pozory grzecznej i ułożonej dziewczynki. - I dla mnie też prawda, możesz strzelać od razu.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Myślę, że większość małych miasteczek jest całkiem nieinteresująca dla lokalsa, ale ktoś obcy patrzy na to z zupełnie innej perspektywy. We wszystkim chodzi o to, by podejść do domu i spojrzeć przez firanki, tak, by fasada idealnej rodziny zniknęła i okazało się, że te kukły z Instagrama to też ludzie i nie dość, że mają burdel w swojej kuchni to jeszcze lubią uprawiać wyuzdany seks. To daje ci dobra książka, osadzona w tych maleńkich społecznościach. Wielkie miasta gwarantują anonimowość, ale potem nie obchodzą cię sąsiedzi - aż wypadałoby zakrzyknąć: been there, done that, ale przecież trudno było stwierdzić, że kiedykolwiek był tak nieznany. Za czasów układania sobie życia i wielkiej kariery w mieście był przecież jednym z tych celebrytów, którzy wręcz chciwie domagali się uwagi prasy.
Do dziś śniły mu się te ustawki i durne sugestie, żeby przestał robić dzióbki do selfie, bo to już niemodne. Jak dla niej passe było gonienie za kolesiem, który je obiad z żoną, ale co on mógł na ten temat wiedzieć. Lorne Bay pod tym względem faktycznie było jak zaklęta przystań, w której nie działo się na pozór nic zaskakującego.
Poza spaleniem mu twarzy, ale ten temat jakoś nie pasował mu do wyśmienitych ostryg i towarzystwa, którym musiał być oczarowany, więc jakoś leniwie mieszał wino w kieliszku i przyglądał się grze świateł, igrających na jej policzku.
Zauważył, że nawet na tak błahe tematy mówiła w sposób, który zapalał cały świat i trudno było orzec czy to kwestia pasji do pracy (ale chyba nie, skoro nie była tak zajmująca) czy dużego temperamentu, schowanego gdzieś między latami.
Skądś wzięła się ta czerwona sukienka i jakże go korciło, by dowiedzieć się skąd.
- Wiesz, jak robiłem research to się okazało, że dzielnicowy ma co robić, ale… Chyba się boi - podzielił się z nią spostrzeżeniem, rozbawiony jednak, bo wyglądało na to, że wystarczyła tylko ładna sukienka i jeszcze ładniejsza dziewczyna, a zupełnie tracił głowę.
Roześmiał się jednak całkiem serdecznie, gdy myślami powrócił do czasów, gdy faktycznie stał się ekspertem od wszystkiego, bo ładna buzia wystarczyła. Dodajmy, że wcale nie ta, którą właśnie dziś szastał patrząc jej prosto w oczy i zastanawiając się czy nasyłanie na nią wujka google i stryja tik toka to w jego wypadku dobry pomysł.
Pewnie po tym wszystkim szybko uciekła w stronę swojego nudnego portu, a on zostałby z całkiem niezłymi ostrygami.
- Kluczem są naturalne nawozy. Ponoć - podzielił się wiedzą tajemną i jak przystało na tak ogromną tajemnicę, musiał się nachylić do niej, by się z nią tym podzielić. Tylko dlatego, nie z powodu tego, że wciąż był mężczyzną i feromony jakoś łatwiej łapały go w sieć. Tak jak i Constance, która właśnie rozpoczynała swoją grę w prawdę (na dobry początek), choć przy tekście o jego możliwych gabarytach paliła buraka.
- Przecież doskonale wiem, że chciałaś to wiedzieć - droczył się z nią w najlepsze, najwyraźniej całkiem dobrze działała na niego świadomość, że pozostaną przyjaciółmi. Dobrze, trochę go to już zaczęło uwierać, ale nie przyznałby się jej do tego. Jak i do faktu, że nie przepadał za opowiadaniem o sobie, choć był narcyzem pierwszej wody i wszystko musiało kręcić się wokół niego.
Musiał przepić winem to całe pytanie i pokręcił powoli głową.
- Spotkać czy spotykać się? Spotkałem masę zakochanych we mnie dziewcząt, które kazały mi się podpisywać na cyckach, ale jak dotąd wszystkie kobiety, które mnie w jakiś sposób intrygowały, nie przeczytały żadnej z moich książek. Uznaję to wręcz za osobiste niepowodzenie - parsknął. - Czy zawsze na przyjacielskie spotkania zakładasz czerwoną sukienkę czy chciałaś mnie uwieść? I pamiętaj, tylko prawda - zastrzegł, żeby nie zaczęła mu wciskać kitu, że wzięła pierwszą lepszą rzecz z szafy i żeby podkreślić, że i on jak na razie na żadne wyzwanie nie jest gotów.
Głównie dlatego, że rzucił je sobie sam- nie zaciągnie tej dziewczyny do łóżka, choćby miał od dziś oddawać się zimnym prysznicom jak nastolatek na fali buzujących hormonów.

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ