about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
what to wear for a boat survey...
To było szaleństwo. Co prawda na nic jeszcze się nie zdecydowała na sto procent, ale sam pomysł, by naprawić, odnowić i - co najbardziej szalone chyba - zatrzymać łódź odziedziczoną po Mazikeen, wydawał się jej wprost niedorzeczny. A przecież sama na niego wpadła! Nie było jej stać na takie ekscesy. Musiała mieć na uwadze nie tylko doprowadzenie stanu łajby do tego sprzed ośmiu lat, ale również utrzymanie jej później. Zdawała sobie oczywiście sprawę z tego, że nawet taka nieduża łódź w eksploatacji nie jest szczególnie tania, ale...
Knot A Clue miała szczególne miejsce w jej sercu. Podobnie jak Mazikeen Crawford. Chodź minęło tyle czasu i już dawno temu zdążyła się pogodzić z odejściem dawnej przyjaciółki, niani, wręcz przyszywanej starszej siostry, Belly nie mogła tak po prostu porzucić tamtych wspomnień i sprzedać łodzi w nieznane ręce. Być może było w tym trochę ucieczki od bardziej świeżej straty. Być może myśli o łajbie i Mazikeen były łatwiejsze do zniesienia, niż radzenie sobie z brakiem matki, obecnością nieznanego ojca i innymi, bardziej naglącymi problemami. Być może gdzieś podświadomie z ulgą przyjmowała kolejne zajęcie, zajmującą myśl odpowiedzialność, która miała tylko odwrócić jej uwagę. A może...
Stojąc na pomoście, do którego przycumowana była łódź Mazikeen - właściwie już jej - i wpatrując się w jej wnętrze, Belinda miała wrażenie, że znów ma dwanaście lat i że (oczywiście za zgodą żegnającej ją mamy) wypływa na morską wycieczkę z drugą na tym świecie najbardziej zaufaną jej osobą. Słyszała pracę silnika, mieszającego się z szumem wody, śmiechem Crawford i jej własnym. Widziała rumieńce na twarzy ponad dwukrotnie od niej starszej przyjaciółki, kiedy ta opowiadała jej o Holdenie. Bez zbyt intymnych szczegółów, nawet bez imion, czy identyfikujących mężczyznę detali, ale... Czy gdyby opowiedziała wtedy komuś o tej wielkiej, sekretnej miłości starszej koleżanki, to los Mazikeen byłby inny? Czy nawet nie będąc w stanie wskazać konkretnego podejrzanego, przekierowałaby chociaż wysiłki policji w odpowiednią stronę już te osiem lat temu? Czy trzymając się złożonej wtedy obietnicy, pozwoliła niejako wydarzyć się temu... wszystkiemu?
Wyrzuty sumienia były więc kolejnym powodem, przez który nie mogła myśleć o sprzedaży łodzi. Jeszcze nie teraz. Jeśli miała szansę doprowadzić ją chociaż do dawnej świetności, nie była w stanie się jej pozbyć. Zebrała się więc w sobie, odetchnęła głęboko, przełknęła zbierające się w kącikach oczu łzy i w końcu niepewnie wspięła się na pokład. Na początek musiała na pewno wyczyścić go z licznych ptasich odchodów i śladów prywatnych imprez, które najwyraźniej ktoś nielegalnie na łajbie w ostatnim czasie organizował. Potem... Potem będzie myśleć, co dalej.
To było szaleństwo. Co prawda na nic jeszcze się nie zdecydowała na sto procent, ale sam pomysł, by naprawić, odnowić i - co najbardziej szalone chyba - zatrzymać łódź odziedziczoną po Mazikeen, wydawał się jej wprost niedorzeczny. A przecież sama na niego wpadła! Nie było jej stać na takie ekscesy. Musiała mieć na uwadze nie tylko doprowadzenie stanu łajby do tego sprzed ośmiu lat, ale również utrzymanie jej później. Zdawała sobie oczywiście sprawę z tego, że nawet taka nieduża łódź w eksploatacji nie jest szczególnie tania, ale...
Knot A Clue miała szczególne miejsce w jej sercu. Podobnie jak Mazikeen Crawford. Chodź minęło tyle czasu i już dawno temu zdążyła się pogodzić z odejściem dawnej przyjaciółki, niani, wręcz przyszywanej starszej siostry, Belly nie mogła tak po prostu porzucić tamtych wspomnień i sprzedać łodzi w nieznane ręce. Być może było w tym trochę ucieczki od bardziej świeżej straty. Być może myśli o łajbie i Mazikeen były łatwiejsze do zniesienia, niż radzenie sobie z brakiem matki, obecnością nieznanego ojca i innymi, bardziej naglącymi problemami. Być może gdzieś podświadomie z ulgą przyjmowała kolejne zajęcie, zajmującą myśl odpowiedzialność, która miała tylko odwrócić jej uwagę. A może...
Stojąc na pomoście, do którego przycumowana była łódź Mazikeen - właściwie już jej - i wpatrując się w jej wnętrze, Belinda miała wrażenie, że znów ma dwanaście lat i że (oczywiście za zgodą żegnającej ją mamy) wypływa na morską wycieczkę z drugą na tym świecie najbardziej zaufaną jej osobą. Słyszała pracę silnika, mieszającego się z szumem wody, śmiechem Crawford i jej własnym. Widziała rumieńce na twarzy ponad dwukrotnie od niej starszej przyjaciółki, kiedy ta opowiadała jej o Holdenie. Bez zbyt intymnych szczegółów, nawet bez imion, czy identyfikujących mężczyznę detali, ale... Czy gdyby opowiedziała wtedy komuś o tej wielkiej, sekretnej miłości starszej koleżanki, to los Mazikeen byłby inny? Czy nawet nie będąc w stanie wskazać konkretnego podejrzanego, przekierowałaby chociaż wysiłki policji w odpowiednią stronę już te osiem lat temu? Czy trzymając się złożonej wtedy obietnicy, pozwoliła niejako wydarzyć się temu... wszystkiemu?
Wyrzuty sumienia były więc kolejnym powodem, przez który nie mogła myśleć o sprzedaży łodzi. Jeszcze nie teraz. Jeśli miała szansę doprowadzić ją chociaż do dawnej świetności, nie była w stanie się jej pozbyć. Zebrała się więc w sobie, odetchnęła głęboko, przełknęła zbierające się w kącikach oczu łzy i w końcu niepewnie wspięła się na pokład. Na początek musiała na pewno wyczyścić go z licznych ptasich odchodów i śladów prywatnych imprez, które najwyraźniej ktoś nielegalnie na łajbie w ostatnim czasie organizował. Potem... Potem będzie myśleć, co dalej.
about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
019.
W pamięci ciągle mamy dom
I kiedyś go znajdziemy na drodze tej
I kiedyś go znajdziemy na drodze tej
Poszła plotka, że ktoś ma na sprzedaż łódź. Stary Corrente bardzo się tym zainteresował – głównie dlatego, że mówiono, iż łódź jest niczyja; że tylko miejsce zajmuje w porcie; że głównie służy jako miejsce nielegalnych imprez śmietanki młodzieżowej. I Zeta momentalnie zrozumiał, o którą łódź chodziło, gdyż niejednokrotnie mijał to miejsce, na które włamywały się dzieciaki. O ile sobie przypominał – łódź ta nie zachwycała absolutnie niczym i doprawdy nie rozumiał uporu ojca co do jej posiadania. Zwłaszcza, że posiadali przecież kosztowniejsze łodzie i nieraz ojcu udało się dobić targu w kontekście lepszych łodzi.
Niemniej, jak zwykle został przegłosowany i kazano mu sprawdzić czy aby na pewno owa łódź jest niczyja i czy mogą ją tak po prostu zająć. Niby trochę to wszystko miało sens – gdyby faktycznie jej właściciel się nie zgłosił, Corrente uczyniłby z niej przechowywalnie bądź korzystałby z niej w celach niezbyt legalnych w związku z niezarejestrowaniem łodzi. Wszystko w jakiś sposób się, owszem, łączyło, ale i tak Zeta kierował się do portu dość niechętnie.
Założywszy sobie, że przynajmniej wykorzysta ten czas na spacer ze swoim labradorem, Zeta zbliżał się do łodzi, trzymając ciekawskiego psa na smyczy. Początkowo wydawała mu się naprawdę opuszczona – wskazywało na to jej zaniedbanie; uszczerbienia tu i ówdzie, odchody niemal w każdym widocznym miejscu, puste butelki po alkoholu. — King, siad — powiedział psu i ułożył smycz na deskach portu. Samemu ostrożnie przeskakując na łódź. I dopiero, gdy się wyprostował po tymże przeskoku, jego oczom ukazała się ruda czupryna. Zeta wzdrygnął się na widok dziewczyny, którą niby to kojarzył, ale kompletnie jej imię wyleciało mu z pamięci. — A ty co tutaj robisz? — spytał niezbyt uprzejmym tonem i obejrzał się na psa, który tylko szczęknął pojedynczo i ostrzegawczo. Gestem ręki nakazał mu pozostać na miejscu.
about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
Spoiler
możemy założyć, że jest listopad, jeśli to ułatwi - dla mnie nie ma żadnego problemu
Nie wiedziała, ile minęło czasu. Ani jakim cudem udało jej się powstrzymać od płaczu. Choć kto wie, czy przedłużające się porządki nie skończyłyby się właśnie łzami, gdyby na pokład ktoś właśnie nie wskoczył... Wynurzała się właśnie zza steru, gdy nagle się przed nią pojawił. Corrente - tylko tyle potrafiła sobie o nim teraz przypomnieć. I to tylko ze względu na jego siostrę, którą - swoją drogą - chętniej by tutaj zobaczyła, niż jego.
- To chyba ja... - zaczęła i urwała nagle, gdy rozległo się ostrzegawcze szczeknięcie. Dopiero teraz dostrzegła, że na pomoście czeka piękny labrador. Kąciki ust mimowolnie drgnęły jej w ledwo widocznym uśmiechu, który jednak zniknął, gdy powróciła spojrzeniem do właściciela czworonoga. Na usta - pomimo ostrzeżenia - cisnęło jej się pytanie, czy może psa pogłaskać, ale to nie był czas na zadawanie takich pytań. A wiedziała, by tak po prostu do zwierzęcia nie podchodzić. - To chyba ja powinnam zapytać, co tutaj robisz - dokończyła wcześniej zaczęte i niedokończone zdanie. - To nie twoja łódź - dodała dobitnie, choć w duchu zaczęła wątpić. Może coś źle zrozumiała? Może Knot A Clue wcale nie miało należeć do niej? Może Mazikeen lub ktoś po drodze się pomylił? Tylko kim mógł być dla zmarłej dziewczyny Corrente, by to jemu tę łódź miała zostawić? - Jeśli to twoje imprezowe pozostałości to nie stój, tylko pomóż sprzątać - wtrąciła jeszcze, trochę w duchu licząc, że dlatego tu wparował tak po prostu. Ogarnąć po ostatniej imprezie i przygotować się do kolejnej.