obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Chciał powiedzieć więcej, może zachłanniej, bo rozwianie wszelkich wątpliwości zdawało się mu nagle niemal desperacką potrzebą; poprzednie życie (wolał spoglądać na niektóre sprawy w ten właśnie sposób — poprzednie, a więc przed wypadkiem; nowe czyli to, w którym posiadał wystarczającą dozę odwagi, by w końcu zacząć siebie — i może innych — odkrywać) upstrzone było zbyt dużą liczbą nieistotnych związków. Albo takich, o które w stosownym czasie należało zawalczyć, czego chyba nie potrafił. I może teraz sam nie do końca wiedział, czego chce; wybieganie w przyszłość w tak zuchwały sposób było w dodatku nieadekwatne ani do sposobu, w jaki się poznali, ani też do tej pierwszej nocy, którą spędzili razem. Dante miał jednak czasem wrażenie, że znają się dłużej, niż był to w stanie policzyć; dłużej, a więc wystarczająco.
Starsi? Wiesz, niekoniecznie użyłbym tego słowa — odparł z uśmiechem, cieplejszym i łaskawszym niż do tej pory. Przepadając w ferworze niedomówień, poważnych zwierzeń i deklaracji, odczuł ulgę wobec możliwości zezwolenia sobie na śmiech. Jak dotąd ciężko było myśleć mu o tym, że różni ich nieznana liczba lat; może Terry brzmiał poważniej i może właśnie dzięki temu Dante czuł się przy nim bezpiecznie, ale nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, że ów przepaść — pięć, dziesięć lat? — mogłaby ich jakkolwiek poróżnić. Poza tym, większość z ich spotkań ów granicę zacierała — jak, na przykład, miniona noc, podczas której poznali się w końcu tak naprawdę. Miał jednak wciąż, jakby wbrew wszelkim uczuciom, wątpliwości wobec tego, co się między nimi wydarzyło; zamiast więc odpowiedzieć cokolwiek, zanikając pod woalem zażenowania, wymamrotał tylko coś na kształt uhm. Bo może nie był na tę rozmowę gotowy wcale — jeszcze nie teraz — a może po prostu nie chciał jej odbywać w miejscu wyzbytym prywatności.
A może jednak czekał, nie marząc o tym otwarcie, na podobne deklaracje. My wciśnięte jakby przypadkiem, ale z pełną świadomością; my, którego Dante nie otrzymywał nigdy zbyt wiele, a z całą pewnością nie w takim ułożeniu. Trochę przez wzgląd na wszelkie przyzwyczajenia pragnął powiedzieć mu, że nie powinien czuć się do czegokolwiek zobligowany; to nie twoje zmartwienie zabrzmiałoby pewnie nieco zbyt surowo i chropowato, ale zwolniłoby go z fałszywego obowiązku udzielania mu pomocy. Ale Dante nie chciał tego odtrącać.
Więc znów się uśmiechnął, skinął głową i tkwił w tym swoim kłamliwym zapewnieniu, że wszystko w ich znajomości niesie w sobie źdźbła niewinności.
Mam, ale… — zawiesił się gdzieś po drodze, tuż po słowach obrazujących to, czego sam nie zamierzał mu wyjawiać. Straszne rzeczy powinny pewnie rozbudzić jego ciekawość, wymusić jakieś pytania, ale zamiast tego Dante uparcie myślał o tym, że Terence z całą pewnością nie mógł dopuszczać się rzeczy gorszych, niż on sam. Dlatego bez słowa dał się wyprowadzić z baru i dlatego bez słowa zamierzał wsiąść do samochodu. Ale został zatrzymany. Zmuszony do udzielenia odpowiedzi. Ale nie do zeznań, których siły się obawiał. — Chętnie — odpowiedział więc z uśmiechem, spokojnym i stonowanym głosem, choć desperacka prośba “w ogóle o tym zapomnijmy” przepełniała jego ciało. — Ale jeśli kiedyś będziesz chciał mi o tym wszystkim opowiedzieć, to znaczy… Chciałbym, żebyś kiedyś opowiedział mi wszystko. Te straszne rzeczy też. A ja ci opowiem o swoich demonach. Kiedyś — i choć nie dodał, że może mu w tej kwestii ufać, wskazał na to sposób, w jaki ów zdania wypowiedział.
Nie istnieje nic, przez co mógłbym cię skreślić.
Czyli mamy wspólny, nowy początek, huh? I na ile to zrzucanie ubrań było metaforyczne? — uśmiechając się, wsiadając już do samochodu, miał wrażenie, że kilka zdań wystarczyło, by wyzbył się kruchości prześladujących go dotąd uczuć. Teraz już był pewien, że chce tych wszystkich zmian, które w jego życie wnosić będzie Terry. — Możemy dzisiaj znowu wziąć jeden pokój? — choć pytając o to niekoniecznie na myśli miał kolejną nieprzespaną noc; Dante, z tymi swoimi licznymi potworami, które zalęgły w jego sercu jeszcze przed Michaelem, nie potrafiłby znieść ciszy obijającej się o ściany obcego, nieznanego mu pokoju.

koniec

terence burkhart
ODPOWIEDZ