lorne bay — lorne bay
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
You go in shadows, you'll come apart and you'll go black. Some kind of night into your darkness, colors your eyes with what's not there.
Akustyczne dźwięki elektrycznej gitary odbijały się echem po częściowo wypełnionym korytarzu. Ludzie od jakiegoś czasu czekali, stojąc w grupkach podpierających ściany, a czasami utrudniających przesunięcie się w głąb. U znacznej części z nich zaobserwowała podobne do tych co zdobiły jej nogi, ciężkie buty wojskowe, a przynajmniej na takie stylizowane. Nie wybrała ich dlatego, że były modne, ale wygodne. Chroniły przed ewentualnymi urazami, a takich się obawiała, wybierając w niesamowicie zatłoczone (przynajmniej dla niej) miejsce. W zasadzie od momentu, w którym niechętnie zgodziła wybrać się z siostrą na koncert przebrzmiałych idoli z ich dzieciństwa, nie miała pojęcia co na siebie założyć. Gdzieś na dole walizki leżały szczątkowe części wyjściowej garderoby, ale nie była pewna czy coś z tego co naprędce do niej spakowała, nadawało się na tego rodzaju wyjścia. Wreszcie znalazła stertę wyblakłych topów i zwykłą, czarną bluzkę, która nie najgorzej prezentowała się w zestawieniu z szerokimi spodniami, których postrzępione nogawki nosiły na sobie znamiona wielu samotnych wieczorów spędzonych na włóczeniu się po mokrych ulicach Londynu.
Choć z początku wydawało jej się, że wygląda całkiem nieźle, im głośniejsze stawały się dźwięki zza ciężkich, dębowych drzwi, tym mocniej zakorzeniało się w niej przeczucie, że nie pasuje do tego miejsca. Powoli zaczynała nawet żałować, że w ogóle przystała na ów spontaniczny pomysł wyjścia na koncert. Z drugiej strony, wspomnienie beztroskich dni spędzonych w sypialni przyrodniej siostry, przy akompaniamencie muzyki puszczanej z głośników, obudziło w niej nieśmiałe pragnienie odnowienia zatartych obrazów i nastoletnich marzeń, w których kiedyś miał nadejść ten wielki dzień, w którym wreszcie spotkają swoich idoli.
Drzwi się wreszcie otworzyły, zapraszając zebranych gości do środka. Przez chwilę obserwowała tańczącą feerię kolorowych świateł, przesuwającą się po policzku towarzyszki, aż wreszcie czyjeś szturchnięcie wybudziło ją z letargu, przywołując do rzeczywistości.
- Jesteś pewna, że nie wyglądam jakoś, no wiesz, dziwnie? - miała na myśli swój strój, a przede wszystkim bluzkę z odważnie odsłoniętymi plecami, do której wciąż nie mogła przywyknąć. Dziwnie towarzyszyło jej niemalże odkąd pamiętała. Ludzie byli zazwyczaj dla niej mili, ale doskonale zdawała sobie sprawę, z tego, że znaczna część z nich ma ją za intruza, który przyjechał bez zapowiedzi wpraszając się do ich miasteczka. Zawahała się tuż przed przejściem progu, jakby w tej chwili mogła jeszcze pozwolić sobie na odwrót i ucieczkę, ale po chwili odgoniła od siebie te myśli, przesuwając się powoli za tłumem.
- To chyba nieco głupie tak się ekscytować tym, że zaraz zobaczymy nasz ukochany zespół z dzieciństwa, zwłaszcza, że teraz mają pewnie po sto lat... - albo koło pięćdziesiątki. - Ale dawno się tak nie cieszyłam i równocześnie nie stresowałam - sama nie do końca wiedziała czy spotkaniem z dawnymi idolami, czy po prostu przebywaniem w tak tłocznym miejscu. - Napijemy się może czegoś? - zasugerowała, zerkając ukradkowo w stronę baru. Tam tłok był jeszcze większy, ale nie miało to znaczenia, bo perspektywa rozgrzania żołądka czymś mocniejszym przeważyła.

Matthew Hammett (tak żeby nie zginęło xd)
ambitny krab
yaya
brak multikont
lorne bay — lorne bay
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1 outfit
Wyrzuty sumienia za każdym razem dopadały ją gdy za bardzo poświęcała siebie w swojej pracy: na pokładzie samolotu linii lotniczych potrafiła spędzić naprawdę długie godziny i nie przeszkadzało jej to, że tyle razy wisi nad ziemią tysiące kilometrów i w każdej chwili może runąć w przepaść w ten sposób zapewniając sobie śmierć na miejscu. Pomimo tego, że ryzyko jak najbardziej istniało i zawsze z tyłu głowy miała tą myśl, czy to przypadkiem nie jej ostatnie godziny to wyrzuty sumienia były o wiele gorsze niż strach, że coś złego mogło jej się stać. Próbowała jakoś pozmieniać swój grafik tak, żeby chociaż kilka razy w miesiącu się widywać ze swoimi bliskimi, ale niestety - realia okazały się takie, że nie wszystkich można zadowolić: a jej to z reguły pasowało. Nie skarżyła się zbyt często, może wtedy gdy naprawdę czuła się wykończona pracą i po prostu miała ochotę tylko leżeć w łóżku: ale nie w tym hotelowym, tylko we własnym domu. Ostatni wypadek zmusił ją jednakże do wyjątkowo stałego pobytu w Lorne, do czego w ogóle nie była przyzwyczajona. Zwykle potrafiła wpaść w gościnę na góra dwa lub cztery dni, ale miała tu zostać na cały miesiąc? Nie wyobrażała sobie tego wcale, chociaż lekarz absolutnie zabronił jej wsiadania na pokład samolotu ze złamaną ręką. Musiała się z tym pogodzić, choć w pierwszych dniach czuła się tak jak usychający narkoman - dosłownie. Potrzebowała dłużej chwili do przyzwyczajenia się chodzenia na lądzie i w ten sposób na sam początek zatrzymała się u Pameli na dobry początek pokazując się swojej siostrze w nie najlepszej kondycji.
Te dwa bilety, które kupiła przez jedną ze stron internetowych trafionych zupełnie przypadkiem było pragnieniem, którego nie mogła zignorować: od razu pomyślała o swojej drugiej, przyrodniej siostrze i naprawdę zaczynała wierzyć, że wkrótce spędzą ze sobą świetny czas. Nie chciała by Yaya myślała, że w ten sposób chce naprawić to, że tak rzadko się widują a ona chce się wkupić w jej łaski by się na nią nie gniewała zbyt mocno. Nie mogły przecież przegapić takiej okazji: w końcu nie raz i nie dwa w przeszłości zastanawiały się jakby to było gdyby były na ich koncercie. Tak jak teraz nie mogła uwierzyć w to, że stoją obok siebie ramię w ramie - kompletnie podekscytowane tak jak piszczące nastolatki na koncercie Justina Bibera - ona z kolei martwiła się czy przypadkiem nie była już za stara na takie rzeczy, chociaż pocieszał ją widok starszych od niej ludzi (a przynajmniej tak podejrzewała). Przystąpiła z nogi na nogę by po chwili zerknąć na siostrę spod zmarszczonych brwi.
-Czemu masz minę jakbyś miała zdawać najtrudniejszy egzamin na uczelni? - nie sądziła, że ciemnowłosa będzie aż tak to wszystko przeżywać. Dla otuchy położyła dłoń na jej ramieniu i wzięła głęboki wdech. Ona sama czuła te radosne motylki w brzuchu, ale była bardziej szczęśliwa niż spięta -Zaraz ich zobaczymy, Yaya! Czekałyśmy na to tyle czasu, weź naprawdę nie masz czym się stresować - zachichotała widząc minę dziewczyny i niemalże kiełkujący strach w jej oczach. -A ja niby jak wyglądam? Jak emerytowana kosmitka, która chce udawać nastolatkę - wywróciła oczyma, nie bardzo wiedząc dlaczego Yaya ma wątpliwości co do swojego ubioru. Ona sama miała problem co na siebie założyć gdy otworzyła swoją szafę: na co dzień ubierała się w lotniczy mundur i nie musiała się niczym innym przejmować, a teraz? Nałożyła na siebie pierwszy lepszy zestaw i po prostu wolała postawić na wygodę ze względu na wciąż trzymaną rękę w temblaku, którego jeszcze bardziej nienawidziła niż gipsu. I nie wyglądała tak dobrze jak Yaya, aż z zachwytem patrzyła na idealnie zarysowane plecy siostry, które podkreśliła jej odważna bluzka i tylko usmiechnęła się pod nosem. Widząc jej wahanie niemal na siłe pociągnęła ją dalej nawet nie pozwalając jej by przypadkiem nie wpadła na jeden z najgłupszych pomysłów jaki mogłaby teraz wpaść a mianowicie ucieczkę -Jak mi zwiejesz, to znajdę cię i zabije, rozumiesz? - dobra, trochę brzmiało to jak totalna groźba, ale odrobinę za mocno włączył jej się jej osobisty lew agresor, który w takich napięciowych sytuacjach troszeczkę wymykał jej się spod kontroli (choć zazwyczaj trzymała go w ryzach) -Wyluzuj, Yaya! Będzie niesamowicie! Specjalnie ładowałam telefon by wytrzymał te kilka godzin, zobaczysz, damy radę, kto jak nie my? - złagodniała jednak zaraz bo to rzeczywisćie mogłoby przynieść odwrotny efekt. Odrzuciła plątaninę czarnych warkoczyków do tyłu, żeby nie plątały jej się z dużymi kolczykami wiszącymi na uszach. -Zawsze marzyłam by wokalista spojrzał na mnie podczas koncertu...albo przyszedł właśnie do mnie po...czy to głupie? - jęknęła, kiwając głową, że jak najbardziej zgadza się by podeszły po coś do picia. Oczywiście było trochę tłoczno, jak to bywało na koncertach, -Choć, zróbmy sobie selfie puki jeszcze nie jesteśmy zajechane i jest dobre światło! - klasnęła w ręce i nim Yaya mogła jakkolwiek zareagować, ona już pociągnęła siostrę do ustawienia się w odpowiedniej pozie a telefon poszybował w górę by uwiecznić ten magiczny moment, oczywiście niemal od razu wrzucając je na swoje instastory, na którym odpowiednio oznaczyła siostrę i jak się super bawią. Potem spojrzała na Yayę i podskoczyła w górę, nie mogąc opanować emocji -Jak ja się cieszę, że tu jesteś ze mną! - przytuliła się do niej jednym ramieniem, cmokając ją w policzek.
yaya lawrence
powitalny kokos
avada kedavra
brak multikont
lorne bay — lorne bay
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
You go in shadows, you'll come apart and you'll go black. Some kind of night into your darkness, colors your eyes with what's not there.
Choć Yaya była ostatnią osobą gotową do spontanicznego zrywu na imprezę, dar przekonywania jakim dysponowała Prim był niepodważalny. Do niewielu osób miała taką słabość jak właśnie do najlepszej przyjaciółki, a zarazem siostry z którą przez lata odważyła się zrobić wiele rzeczy, o których nawet nie śniła. Nie znaczyło to wcale, że wiodła żywot pustelniczki. Wręcz przeciwnie, ale większość przygód realizowała głównie w towarzystwie starszego brata dopóki ten nie postanowił opuścić rodzinnego domu i z reguły w obrębie lasów i jezior z dala od tłumów. Mimo to, na myśl o koncercie ogarniał ją nie tylko swoisty lęk, ale również delikatne mrowienie, które towarzyszyło związanej z nim ekscytacji.
Z początku przerażenie objęło chłodnymi mackami jej ciało, wprawiając ramiona w lekkie drżenie, ale entuzjazm Prim był tak zaraźliwy, że z każdą mijającą chwilą spędzoną w oczekiwaniu na otwarcie drzwi, czuła jak mięśnie się rozluźniają, a stres powoli ją opuszcza. Dopóki nie weszły do środka, nie zdawała sobie nawet sprawy, jak wiele osób darzy sentymentem ów zespół ze szczenięcych lat. Kątem oka wypatrywała najmniejszego ruchu na scenie, próbując dojrzeć choć jednego z idoli, nawet jeśli miał tylko przemknąć bokiem w poszukiwaniu łazienki. Zakorzenione w niej głęboko dziecięce pragnienie żeby być właśnie tą pierwszą która ich zobaczy, przeważało nad strachem i niepewnością, które raz na jakiś czas zakradały się do jej głowy.
- No dobra, skoro tak mówisz - rzuciła krótko w odpowiedzi, ale w głębi duszy się rozchmurzyła. Nawet jeśli nie do końca było to po niej widać, słowa przyjaciółki miały dla niej ogromne znaczenie, zwłaszcza, że zazwyczaj jeśli gdzieś wychodziła, zarzucała na siebie workowaty sweter, workowate spodnie i generalnie wszystkie te rodzaje garderoby w których z powodzeniem można byłoby gromadzić ziemniaki. - Swoją drogą ty też wyglądasz... zajebiście - chwila zawahania pojawiła się wyłącznie dlatego, że na końcu języka miała inne określenie. Nieziemsko. Ale nie chciała zabrzmieć jak nawiedzona ciotka, która po raz pierwszy od dawna spotkała na swojej drodze innego człowieka. Z drugiej strony akurat kto jak kto, ale Prim była zaznajomiona z jej dziwactwami, więc prawdopodobnie nawet nie zwróciłaby uwagi na to wyszukane określenie.
- Tak? W sumie, racja. Gdybym usłyszała dziesięć lat wstecz, że wystąpią tutaj, chyba posikałabym się z wrażenia - w zasadzie teraz też była tego bliska, ale akurat w przypadku pęcherza mogła być pewna swego, patrząc na to ile czasu spędzała na łodzi. Co prawda nie brakowało tam toalety, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie podchodził z entuzjazmem do siadania na lodowatej desce klozetowej. - Może potem napijemy się coś mocniejszego? Whisky? Boję się, że po piwie będzie mi się chciało sikać i już się nigdy nie dopchamy pod scenę - sama była zaskoczona swoją odważną propozycją i w przypadku wyboru alkoholu, i w przypadku zajęcia miejsca pod sceną, ale skoro już wybrała się na koncert, to chyba jasne, że nie skończą chowając się na tyłach!

Primrose Brumby
ambitny krab
yaya
brak multikont
ODPOWIEDZ