gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Od powrotu Jeremy'ego do Lorne Bay minęło już parę tygodni. Mimo początkowych obaw co do powrotu w rodzinne strony, okazało się że nowa rzeczywistość nie była aż tak trudna do odnalezienia się w niej, jak Paxton początkowo myślał. Wciąż nie podjął ostatecznej decyzji co do tego, czy powinien zamieszkać w przyczepie na terenie rodzinnej farmy (który był naprawdę rozległy i zgodnie z pomysłem podrzuconym przez Eve Jeremy mógłby tam nawet wybudować swój własny dom), czy kupić łódź w Sapphire River tak jak początkowo zamierzał. Obie opcje miały swoje plusy i minusy. Tak naprawdę kwestie finansowe schodziły tutaj na dalszy plan ze względu na to, że rodzaj profesji jaką od paru lat parał się Paxton, pozwalał mu na skorzystanie z obu tych opcji. Pewnie nawet stać by go było na budowę tego domu, ale Jer nie do końca widział siebie w takim właśnie miejscu. Dom kojarzył mu się rodziną, której Jeremy na ten moment nie planował zakładać. Bez tej rodziny dom byłby tylko zbiorem pustych pomieszczań.
Mimo, że nosił się jak bogacz, jego obecność w hotelowym barze w Cairns nikogo już nie dziwiła. Zawsze zostawiał obsłudze sute napiwki, więc ładnie ubrani kelnerzy i barmani byli dla niego zawsze mili i oferowali się w roli psychologów, ale Paxton nie zamierzał z nimi gadać. A już na pewno nie o tym, czym zajmuje się w Cairns. Mogliby nie zrozumieć jego ścieżki zawodowej polegającej na współpracy z miejscowym handlarzem broni.
Mógł za to porozmawiać o sprawach nie związanych ze swoim życiem zawodowym. I tak się składało, że wyhaczył nawet ku temu odpowiedniego towarzysza.
Zauważył ją od razu, jak tylko wszedłdo baru. Siedziała sama i choć skupiała na sobie wzrok większości obecnych tu mężczyzn, najwyraźniej żaden z nich nie miał na tyle twardych jaj, żeby do niej podejść. Kiedy znalazł się przy barze, ich spojrzenie na moment zetknęły się. Jeremy posłał jej lekko uśmiech, zamówił szkocką z lodem z najwyżej półki, a następnie wziął swoje zamówienie i ruszył w kierunku brunetki samotnie spędzającej tu wieczór.
- Dawno nie widziałem tylu facetów z tak mocnym skrętem szyi jednocześnie - zagadał bez ogródek. - Niech zgadnę, zanim zdążyłaś usiąść, barman podawał ci już drinka postawionego przez jednego z gości? - uniósł zaczepnie brew i skinął głową na szklankę, którą trzymała w dłoniach brunetka.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ po grach

Dom, rodzina, farma... Żadne z tych słów nie wywoływało raczej u niej ciepłych skojarzeń. No, może tylko to drugie, bo jednak z niewielkimi wyjątkami (tak naprawdę to z jednym) rodzina była dla niej dość istotna. Dom... Owszem, posiadała. Niewielki, w dzielnicy, w której nie każdy był mile widziany, fakt, ale była właścicielką pewnej małej nieruchomości. Farma była już dla niej totalną abstrakcją. Tak wielką, że w przeciągu kilku ostatnich lat nie zdarzyło się chyba, by pojawiła się w Carnelian Land. Wolała Cairns. Choć doceniała swój domek w Tingaree i to tam szukała spokoju po ciężkim dniu, to jednak na co dzień wolała smród dymu tytoniowego wymieszany z potem tancerek w Shadow oraz beton, smog i ten stukotu, jaki jej szpilki wydawały podczas chodzenia po chodnikach w Cairns. Tego stukania nie było może aż tak wiele, bo jednak korzystała głównie z taksówek. Ostatnio naprawdę przystopowała z prowadzeniem auta; jakby nie było, wciąż jeszcze nie odzyskała uprawnień i tego się trzymała. Zresztą, Riley Hotel był całkiem przyjemnym miejscem. Dlaczego miałaby je opuszczać, skoro w hotelowym barze też można się napić?
Ani trochę nie interesowało jej to, co (być może) działo się wokół niej. Przyszła tu tylko po to, żeby w spokoju zakończyć ten dzień kieliszkiem dobrego wina i naprawdę nie zamierzała wchodzić w żadne interakcje z innymi gośćmi baru. Owszem, od czasu do czasu podnosiła wzrok, by spojrzeć na tych którzy wchodzili do lokalu, ale też nikt nie zrobił na niej większego wrażenia.
Przynajmniej do tej pory.
A i owszem, wszystko było na swoim miejscu. Figura, dość przyjemne rysy twarzy... To współgrało. Może właśnie z tego powodu Makayla faktycznie uniosła nieco wzrok i pozwoliła na to, by jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem wspomnianego mężczyzny. Czy to był znak? Czy to było przyzwolenie? Cóż, Makayla była kobietą grającą pewną (skądinąd odpowiedzialną) rolę, ale wciąż była to rola w typowo męskiej grze. Lubiła, gdy to on prowadził, więc skoro faktycznie miał naprawdę twarde jaja (a na takiego wyglądał, umówmy się), pozwoliła sobie na bycie kobietą.
- Nawet gdyby tak było, to i tak bym go nie wypiła. Nie lubię mężczyzn, którzy uważają, że lepiej ode mnie wiedzą, na co mam ochotę - delikatnie skinęła głową w stronę swojego kieliszka. Piła czerwone wino. Barman dokładnie wiedział, jakie wybrała. Nie widziała żadnego powodu, dla którego nagle miałby zmienić trunek na coś, na co, zdaniem kompletnie nieznanego jej człowieka, mogłaby mieć ochotę. Nieznajomy miał już tę przewagę, że przynajmniej nie musiał składać zamówienia w stylu "a dla pani sex on the beach hehehe". - Szkoda, że nie znam żadnego kręgarza. Mogłabym nosić jego wizytówki i rozdawać je za każdym razem, kiedy usłyszę pytanie o numer telefonu.
Tak, to był żart. Znaczy... Rzeczywiście nie znała żadnego kręgarza, ale nawet gdyby znała, to i tak nigdy nie zostawiłaby jego wizytówki w taki sposób. Szanujmy się.
- Kayla - wyciągnęła dłoń w jego kierunku.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
To trzeba nadrobić te braki w stukaniu heheheh. Przepraszam za bycie mną, już przechodzę do rzeczy. Jeremy nie miał w zwyczaju startować do kobiet siedzących samotnie przy barze. Wychodził z założenia, że to zbyt proste i większość takich kobiet po prostu chce zostać zauważona i poderwana. On z kolei lubił wyzwania. Brunetka, do której podszedł, sprawiała jednak zupełnie odmienne wrażenie - Paxton pomyslał nawet, że nie chce zostać zauważona. Że nie interesuje jej to, co dzieje się dookoła. Była tylko ona, kieliszek wina i jej własne myśli. Własne demony? Pewnie też. Prezentowała się na tyle pewną siebie, że nie potrzebowała uwagi mężczyzn, żeby móc poczuć się lepiej sama ze sobą. To właśnie to skłoniło Paxtona to podejścia do niej. I próby rozmowy, bo na ten moment nie miał wobec niej żadnych zamiarów. Wolał sam zobaczyć, jak ten wieczór się potoczy.
- No proszę, co za niezależność. Mam wrażenie, że coraz mniej jest ona spotykana w dzisiejszych czasach - odparł, unosząc figlarnie brew. No niestety, pracując w różnych klubach widział te wszystkie kobiety, które uzależniały się od mężczyzn - od tych, którzy stawiali im drinki, czy w przypadku tancerek - od tych, którzy wsadzali im za bieliznę banknoty. Dużo czasu przyszło mu spędzić w typowo męskim świecie, w którym kobieta staje się jedynie atrakcją uzależnioną od wyroku faceta, czy ma na tyle dobre cycki, żeby w nią zainwestować.
- Sprytne. Już wiem, żeby nie brać od ciebie żadnej wizytówki, bo nie wiadomo czy nie będzie na niej numeru telefonu do proktologa na ten ból dupy, który się wtedy dostaje - no cóż, nie był zbyt subtelnym facetem, więc pozostało mu mieć nadzieję, że nieznajoma doceni jego ostry jak brzytwa żarcik. Choć, jak za chwilę się okazało, nie była już aż taką nieznajomą.
- Jeremy - uścisnął jej dłoń. Z jakiegoś powodu wyczuwał, że Kayla nie jest kobietą, na którą działają tanie gesty typu pocałunek w dłoń. Zresztą, nie byli na balu na Titanicu, tylko w zwykłym hotelowym barze. - Co cię tutaj sprowadza? Interesy? - pozwolił sobie na zabawę w zgaduj-zgadulę. Oczywiście nie oczekiwał od niej, że poda mu nazwę swojej firmy - ciekawił go jednak powód, dla którego atrakcyjna kobieta siedziała samotnie w hotelowym barze. Coż, na rodzinnych wakacjach z pewnością nie była.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Bo naprawdę jej to nie interesowało. Nie przyszła do tego baru po to, by kogoś poznać lub szukać jakiegokolwiek towarzystwa. Ot, miała ochotę na lampkę wina. Jej demony również, więc prawdopodobnie na tym jednym kieliszku się nie skończy.
- Niektórzy mówią, że niezależność kończy się w momencie, kiedy trzeba wnieść lodówkę na trzecie piętro - zauważyła. Ona sama również żyła w świecie zdominowanym przez mężczyzn Doskonale wiedziała, jak wszystko funkcjonuje i zdawała sobie sprawę z tego, że przez wielu może być widziana właśnie jako dodatek do faceta lub element wystroju Shadow. Czy jej to przeszkadzało? Nie. Znała realia. Wiedziała, że to męski świat i doskonale grała w nim swoją rolę, ale wrodzony indywidualizm nakazywał jej chodzenie własnymi ścieżkami.
- Noszę przy sobie głównie wizytówki kosmetyczek i fryzjerów - delikatnie wzruszyła ramionami. Oczywiście skłamała i jej rozmówca z pewnością musiał być tego świadomy. Na szczęście było to tylko małe, niewinne kłamstewko, które mężczyzna musiał docenić, bo jego żarcik, choć odrobinę prostacki, trafił w jej poczucie humoru. To już zdecydowany dowód na to, że nie potrzebowała pocałunków w dłoń.
- Tak. Mniej więcej - przytaknęła. - Nawet w dzisiejszych czasach nie wszystko da się jeszcze załatwić online, więc od czasu do czasu muszę osobiście pojawić się w Cairns. Zazwyczaj wybieram ten hotel.
Niekoniecznie jej to przeszkadzało. Gdy spotykała się z kimś w cztery oczy, mogła być znacznie bardziej przekonująca, niż w suchej wymianie maili. Zresztą, w jej fachu i tak przyjęło się, że pewne sprawy załatwia się osobiście, bez zostawiania śladów, dowodów lub chociażby śladów podejrzeń.
- A ty? Ciebie też sprowadzają tu interesy?
On również nie wyglądał na takiego, który spędza tu urlop z familią. Wiadomo, mogła się mylić, bo jednak jego strój był znacznie mniej zobowiązujący, niż jej (no tak, po niej zdecydowanie było widać, że to wyjazd służbowy), ale istnieją przecież różne rodzaje biznesowych spraw, prawda?

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
- A ty na którym mieszkasz? - spytał unosząc zaczepnie brew i popijając swojego drinka podanego przez barmana. Było to pytanie z podtekstem, bo zapewne w tej zabawie im wyższe piętro, tym częściej trzeba korzystać z takiej pomocy. Przynajmniej w teorii.
- Gdybym chciał cię poderwać, powiedziałbym teraz że nie potrzebujesz ani jednego, ani drugiego, bo bez nich na pewno wyglądasz oszałamiająco o każdej porze dnia i nocy - odparł z tajemniczym uśmieszkiem. No i docenił oczywiście to, że nie dostał od niej w pysk, po czym teatralnie nie wstała i nie odeszła w drugi kąt baru. Czuł, że się dogadają. Już na ten moment wyczuwał, że atmosfera między nimi nie będzie sztampowa i że będą mogli pozwolić sobie nawet na swobodne powbijanie szpileczek.
- Praca online nigdy nie zastąpi kontaktu z drugim człowiekiem. I mówię to ja, facet który z reguły nie znosi ludzi - dodał z lekkim rozbawieniem. Ale nawet Jeremy, mimo tego że był skrajnym samotnikiem, potrzebował od czasu do czasu jakiejkolwiek formy kontaktu - nawet, jeśli była to gadka szmatka z klientem, któremu akurat dostarczał broń. Nie wspominając już o pogawędce z atrakcyjną kobietą w hotelowym barze. - Czyli lubisz ten hotel. Odnotowane - dodał. Jer nie planował tu dzisiaj spać - miał zamiar złapać ostatni autobus do Lorne Bay, w którym będzie jak najmniej potencjalnych świadków jego wieczornej podróży. W każdym razie, wyznanie Kayli było dla niego sygnałem, że może warto tu zaglądać, kiedy sam będzie w Cairns w interesach.
- Jak zwał, tak zwał. Dla mojego szefa to interesy, dla mnie to po prostu praca - odparł wzruszając lekko ramionami. Miał nadzieję, że brunetka nie zacznie dopytywać go o szczegóły. Ba, nawet wymieniając swoją oficjalną branżę, już potencjalnie za bardzo się wystawiał.
- Twój facet nie robi ci wyrzutów, że nie wracasz do niego od razu po załatwieniu spraw? - uniósł lekko brew, zachowując nonszalancki ton. Zupełnie jakby nie starał się właśnie wyniuchać, czy była zajęta - brak obrączki póki co na nic tak naprawdę nie wskazywał.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
- Teraz? Na ostatnim. Na szczęście mają tu sprawne windy i całkiem ładne widoki - odpowiedziała odrobinkę enigmatycznie. Przecież w takich okolicznościach nie wypadało chwalić się, że była właścicielką chatki w lesie. W kwestii piętra zajmowanego w hotelu zdecydowanie nie kłamała, podobnie jak w kwestii widoku, jaki rozciągał się z okien jej pokoju. Nie była to może nocna promenada Nowego Jorku, ale zdecydowanie było na co popatrzeć.
- Gdybym dała ci się poderwać, to po czymś takim zdecydowanie powiedziałabym, że chętnie wypiłabym jeszcze jeden kieliszek wina - dała mu zielone światło. Całkiem nieźle mu szło. Być może to, co mówił, niekoniecznie trafiało w jej gusta, ale sposób, w jaki to robił, te tajemnicze uśmieszki... To zdecydowanie na nią działało.
- Oraz ten bar. No i... Miejsce, na którym właśnie siedzę.
Te słowa nie padły w kontekście tego, że dziś się do niego przyspawała i niechętnie mogłaby je opuścić. Miała na myśli to, że właśnie w tym konkretnym miejscu można ją spotkać. Nie trzeba szukać jej w innych hotelowych knajpkach lub w barze przy basenie. Tam zdecydowanie było dla niej zbyt wilgotno. Tu było znacznie przyjemniej. Serwowali całkiem niezły alkohol, towarzystwo również było całkiem przyjemne, czego można chcieć więcej? Tak. Zdecydowanie lubiła ten hotel.
- Nie wierzę, że w twojej pracy nie ma miejsca chociaż na odrobinę przyjemności - teraz to ona uniosła jedną z brwi. Nie będzie pytała o szczegóły, bo sama również nie chciała zdradzać zbyt wielu szczegółów dotyczących jej zajęcia, ale taka luźna pogawędka... Naprawę nie interesowało jej teraz to, czym się zajmował. Był przecież zaledwie facetem, którego spotkała w barze zaledwie kilka chwil temu. Interesującym, to fakt, ale zdecydowanie nie zamierzała go teraz przesłuchiwać.
- Jedynym facetem w moim życiu jest mój szef, a on zdecydowanie nie lubi, kiedy wyjeżdżam z miasta zaraz po dopięciu jakiejś umowy. Nigdy nie wiadomo, kogo mogę spotkać wieczorem w barze takim, jak ten i czy przypadkiem nie ubiję kolejnego interesu.
Zdecydowane nie wypadało wspominać teraz o tym, że jeszcze ważniejszy był dla niej sześcioletni siostrzeniec. Joey, wybacz ciotce. Ona cię kocha, ale obecnie jest chyba odrobinkę wyposzczona. Co poradzić, to całkiem ludzkie (może i odrobinę zwierzęce) żądze. Umówmy się jednak: gdyby Makayla była z kimś tak naprawdę, NAPRAWDĘ, to czekałaby na powrót do domu. Być może pogadałaby sobie w barze z nieznajomym, ale potem grzecznie poszłaby do swojego pokoju. Nie było przecież tak, że nie posiadała żadnych hamulców moralnych. Miała je, a i owszem, chociaż jej przeszłość niekoniecznie mogłaby na to wskazywać, ale przecież gdyby siostra była dla niej milsza, gdyby były milsza dla swojego męża, to on i Makayla nigdy nie wdaliby się w romans.
Tak. Wszystko było winą Grace.
- A ty? Ktoś na ciebie czeka czy możesz posiedzieć to trochę dłużej?

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Na ten moment taka odpowiedź mu wystarczyła. Nie byli tutaj na randce, podczas której pragnęliby dowiedzieć się o sobie wzajemnie jak najwięcej faktów. Wręcz przeciwnie, im mniej o sobie wiedzieli w takich okolicznościach, tym lepiej. Nie wiedział jak rozwinie się ten wieczór, ale niezależnie od tego nie chciał zostawiać po sobie jakichkolwiek śladów obecności w tym miejscu. Czy generalnie - w Cairns.
Roześmiał się słysząc jej słowa o winie. Co prawda ich wymiana zdań przybrała formę gdybania, ale mimo to Jeremy skinął na barmana dając mu do zrozumienia, że poprosi o to samo co wcześniej dla tej klientki. Porozumiewawczo zerknął również na swoją szklankę.
- Jedynym wytłumaczeniem dlaczego jeszcze się nie spotkaliśmy jest to, że dopiero niedawno wróciłem w te strony, do Queensland - odparł w odpowiedzi na jej deklarację co do ulubionego miejsca w Cairns. Ale znowu - nie powiedział więcej, niż uznawał w tym momencie za wystarczające.
Jak najmniej szczegółów.
- W pracy rzadko. Przyjemności zostawiam sobie na później. Na przykład na samotne wieczory w innym mieście - spojrzał na nią porozumiewawczo, dając tym samym do zrozumienia że nie ma na dziś innych planów. Nie był z nikim umówiony, więc... w zasadzie był cały jej. Ale to, czy zamierzali coś z tym fantem zrobić, zależało już tylko od Kayli.
- Zdecydowanie za brdzo przejmujesz się swoim szefem - skomentował, choć w jego profesji w kontaktach z szefem należało mieć oczy dookoła głowy. Inaczej możesz skończył martwy w rynszotku... - No i brzmi jak strasznie kontrolujący typ człowieka, więc w zasadzie taki wyjazd jako forma buntu musi powodowac jakiś dreszyk emocji - uniósł figlarnie brew, niebezpiecznie zbliżając się do tematu zakazanego owocu. Wiadomo, ten smakował najlepiej i choć Kayla nie ślubowała zapewne szefowi czystości, to jednak świadomość że robi tu coś wbrew czyjejś woli była w jakiś sposób kusząca.
- Absolutnie nikt - odparł, bez cienia żalu w głosie. Była to prawda - oprócz paru starych znajomych oraz oczywiście Eve nie miał w Lorne nikogo, do kogo musiałby i przede wszystkim chciałby wracać. Dwójka samotnych ludzi w hotelowym barze była zatem dość ciekawą kombinacją. - Mogę posiedzieć dłużej, w zasadzie tyle, na ile ty mi pozwolisz - dodał posyłając jej sugestywne spojrzenie.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Zdecydowanie. W tym momencie niespecjalnie interesowało ją to, czym się pasjonował, jak miał na drugie imię lub ile ma siostrzenic i bratanic. Zakładała, że to ich pierwsze i zarazem ostatnie spotkanie, chociaż gdyby naprawdę tak było, to czy mówiłaby mu, że można często zastać ja w tym hotelu oraz w tym konkretnym barze? Czyżby kobieta nie chciała pozostawiać tu niczego przypadkowi?
- Jak długo cię tu nie było?
Nie musiał zdradzać szczegółów. Nie musiał nawet odpowiadać na to pytanie. Nie to, żeby ta kwestia nie miała dla niej znaczenia, co to, to nie, bo może dowiedziałaby się, dlaczego spotkali się dopiero teraz? Bo owszem, zdaje się, że odpowiadało jej jego towarzystwo. Być może w jej głowie rzeczywiście zaczynała kiełkować pewna myśl, ale póki co podobało jej się w barze, w dodatku naprawdę smakowało jej wino. Nie wypadało teraz go nie wypić. To byłoby w złym tonie, skoro sama zasugerowała mu "inwestycję" w zakończenie dnia pewnym rodzajem przyjemności.
- Ja też lubię mieć kontrolę. To dlatego stanowimy całkiem niezły zespół - oczywiście ten zawodowy - a dreszczyk emocji... Poniekąd może nim być rozmowa z nieznajomym w barze.
Jeremy jeszcze o tym nie wiedział, ale jego nowa znajoma bywała czasem sztywna. Czasem nawet częściej, niż czasem. W zasadzie... Zachowywała się tak przez większość czasu. Mimo wszystko dziś była całkiem rozluźniona (oczywiście jak na siebie), więc to wino naprawdę dobrze na nią działało.
- Kim bym była, gdybym kazała ci sobie pójść? - puściła mu oczko. - Widziałeś już widok, jaki rozciąga się z ostatniego piętra?
Nie pytała o to, czy już tam z kimś był. O nie. Pytała o to, czy byłby zainteresowany rzuceniem okiem na nocną (lub poranną) panoramę miasta. Oczywiście nie byłaby to jedyna atrakcja. Umówmy się, nawet ona nie była aż taką koneserką krajobrazów, by to na nich się skupiać.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
- Parę lat, z paroma przerwami i próbami powrotu na stare śmieci - odparł, starając się nie ujawniać zbyt wiele. - Wschodnie wybrzeże jest naprawdę piękne, każdy powinien wybrać się kiedyś na trip wzdłuż niego - dodał, mając nadzieję że brunetka nie zacznie dopytywać o to gdzie konkretnie był albo co gorsza - jaki był powód jego wyjazdu. Czuł wprawdzie, że nie będzie miał tu z jej strony takiego typu przesłuchania, więc ujawnił nawet więcej, niż początkowo zamierzał. Nie miał zamiaru jednak brnąć w szczegóły - zwłaszcza w to, że wyjechał w poszukiwaniu mordercy młodszej siostry, że zadał się z ludźmi, z którymi nigdy nie powinien się zadawać, a powrócił, bo sprowadził go tutaj trop i zamierzał wraz z siostrą dokończyć dzieło.
- Miła i grzeczna rozmowa, co niewłaściwego mogłoby się wydarzyć - rzucił dwuznacznie, podchwycając temat. No cóż, wydawało się (a raczej stawało się to dla Jera dośc oczywiste), że oboje powoli odbijali w podobnym kierunku. W kierunku, o którym nie wypada mówić na głos, ale jednocześnie nie było takiej potrzeby, kiedy dwójka dorosłych ludzi nadawała na tych samych falach.
Jeremy na pewno nie okresliłby brunetki jako sztywnej. Jasne, "znali się" od 10 minut, ale jeśli już, to bardziej okresliłby ją mianem eleganckiej. Przez chwilę miał nawet wrażenie, że przy niej może wyglądać jak ten biedny rybak, którego zgrywa na co dzień, który dosiadł się do pięknej nieznajomej i próbuje ze wszystkich sił zabawiać ją elokwentną rozmową, której sam nie potrafi przeprowadzić, bo nawet nie zna takiego słowa. Aczkolwiek nie uważał, aby byli z dwóch różnych światów - ba, z jakiegoś powodu miał przeczucie, że ich światy nie są od siebie aż takie różne.
- Nie, nie miałem okazji - przyznał zagryzając lekko wargę i nachylając się nieznacznie w jej kierunku. - Na pewno jest wspaniały, ale wiesz jak jest, to trochę jak z dobrym orgazmem. Można poopowiadać, ale po co, lepiej samemu to przeżyć, prawda? - dodał nieco butnie. No cóż, skoro w ten sposób prowadził rozmowę z kobietą, pewności siebie nie można było mu odmowić. Nie uważał też, żeby przesadził, w zasadzie rozmawiali tylko teoretycznie i kobieta miała możliwość w każdej w chwili się wycofać z tego mini paktu, który obecnie zdaje się zawierali - odrobina przyjemności jeszcze nikomu nie zaszkodziła, zwłaszcza takiej bez konsekwencji, bez wzajemnych oczekiwań ani lęku, że druga strona trochę za bardzo weźmie sobie do serca czułości z poprzedniej nocy.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
- Byłam kiedyś w Kalbarri. To na północ od Perth. Daleko na północ. Nie mam pojęcia, jak tam jest, bo nie wyszłam nawet za próg swojego hotelu - przyznała z lekkim uśmiechem. To były wakacje. Do pełno szczęścia wystarczał jej basen oraz hotelowe bary, ale zdecydowanie mogła powiedzieć jedno: nie mogłaby tam mieszkać. Zdecydowanie nie planowała pytać, co robił tam mężczyzna. Raz, to nie była jej sprawa, dwa, czy była tego aż tak bardzo ciekawa? Dziś? Niekoniecznie. Może innym razem. A czy takowe nastąpią?
- A może lubię niewłaściwe rzeczy?
Bo czy dała mu odczuć, że może jest inaczej? Czy pomyślał, że Kayla jest miłą i bogobojną kobietą? Zdecydowanie nią nie była i zdaje się, że to jeden z ostatnich momentów, kiedy można jeszcze ze wszystkiego się wycofać. Bo jednak... Kiedy powie się A, trzeba pójść za ciosem i powiedzieć B. Zresztą, Makayla zawsze była szalenie miła, oczywiście poza tymi momentami, kiedy miła nie była nie trochę, ale Jeremy nie mógł mieć o tym pojęcia. Zresztą, czy powinien? Czy musiał o tym wiedzieć?
- Wow. Podoba mi się to porównanie - przyznała. I tu pojawia się zagadka: która jego część podobała jej się bardziej? Ta dotycząca widoku czy zupełnie innych rzeczy, którymi można rozkoszować się w hotelowym pokoju? Mężczyzna zdecydowanie nie przesadził. Oboje wiedzieli, dokąd to wszystko zmierza i zdaje się, że nie musieli chyba nawet specjalnie o tym rozmawiać. To dlatego Makayla wypiła kilka sporych łyczków wina od nowego znajomego. Już go nie sączyła. Już się nim nie rozkoszowała. W głowie miała już nieco inny rodzaj rozkoszy.
- No to może pójdziemy na górę, żeby przeżyć coś, o czym nie będziemy nikomu opowiadać? - odsunęła nieco kieliszek na znak, że nie będzie dopijała już tej resztki na dnie. Była gotowa.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– No tak, w końcu lubisz hotele i hotelowe bary – puścił jej oczko. Jeremy nigdy w życiu nie był na prawdziwych wakacjach, podczas których leżałby do góry brzuchem. Jego ciągłe podróże nie miały nic wspólnego z wypoczynkiem, dlatego to co mówiła Kayla brzmiało dla niego trochę jak abstrakcja. Może była to też kwestia tego, że nigdy nie miał z kim podróżować w ten sposób – bo ze sam ze sobą czuł się najlepiej, kiedy działał.
– Nie spodziewałem się innej odpowiedzi – odparł unosząc kącik ust do góry. Jakby to ująć… Brunetka miała w oczach te kurwiki. To one zresztą przekonały go, żeby dzisiejszego wieczoru do niej podejść, zagadać… i kto wie, może obudzić się nad ranem u jej boku. A wycofywać się nie miał zamiaru – wręcz przeciwnie, z minuty na minutę miał ochotę iść w tę znajomość coraz śmielej i śmielej. Nawet jeśli nad ranem zostanie po niej tylko zapach brunetki osoby na jego skórze.
– Tak myślałem, że trafi w twój gust – odparł dopijając swojego drinka. Uśmiechnął się pod nosem słysząc jej kolejne słowa – podobała mu się w niej ta bezpośredniość i zdecydowanie. Nie ma co ukrywać – Paxton nie należał do najbardziej subtelnych facetów w okolicy, dlatego tym bardziej cieszył się że trafił na kobietę równie mało subtelną, co on.
– Zdecydowanie. Nie opuszczę tego miasta bez porozkoszowania się tym widokiem z ostatniego piętra – puścił jej oczko, a następnie oboje wstali ze swoich miejsc i ruszyli do pokoju Kayli. Dopiero kiedy drzwi windy się za nimi zamknęły, dali mały upust nagromadzonym w nich emocjom, który zaowocował uszkodzeniem eleganckiej sukienki, jaką brunetka miała na sobie.

Kiedy pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać do hotelowego pokoju, Jeremy początkowo przykrył głowę poduszką. Nie miał dużego kaca, ale poprzedniej nocy praktycznie nie zażył ani odrobiny snu. Po chwili przekręcił się na plecy i obrócił twarz w kierunku śpiącej obok brunetki. Nie chciał jej budzić – był już w końcu dużym chłopcem, który sam trafi do drzwi – dlatego powoli zrzucił nogi z łóżka, odnajdując swoje bokserki i naciągając je na tyłek. Niestety przy tym manewrze potrącił łokciem lampkę nocną, która z hałasem przewróciła się na stolik.
- Kurwa - rzucił pod nosem próbując postawić lampkę do pionu, po czym odwrócił głowę w kierunku swojej śpiącej towarzyszki... która wcale już taka śpiąca nie była, bo najwidoczniej to małe zamieszanie spowodowane przez Paxtona skutecznie wyrwało ją ze snu.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Wbrew pozorom ona również działała na swoich wakacjach - chociażby od czasu do czasu musiała machnąć na kelnera, by ten podał jej kolejnego drinka. Urlop kojarzył jej się z ładowaniem baterii i odpoczywaniem, więc starała się zawsze wygospodarować na to trochę czasu lub przynajmniej wyrwać się na weekend do jakiegoś SPA. Kto wie, może taka forma spędzania czasu spodobałaby się Paxtonowi?
Na szczęście wszystko wskazywało na to, że były również takie formy spędzania czasu, które podobały się obojgu.
On był dużym chłopcem, ona była dużą dziewczynką, więc naprawdę nie czekałaby na kilka słów pożegnania. Tak całkiem szczerze... Liczyła na to, że uda jej się pospać odrobinkę dłużej, by koło południa zamówić sobie jakieś śniadanie regeneracyjne (może do tego kieliszek szampana?). Zakładała, że będzie teraz sama, więc totalnie nie spodziewała się żadnych hałasów, a już totalnie nie spodziewała się łoskotu spadającej lampy.
- Która godzina? - spytała, ale zaraz potem i tak zerknęła na wyświetlacz swojego telefonu, który leżał na nocnej szafce. Czy były na nim nagrane treści tylko dla dorosłych? Być może. Czy Makayla niemal natychmiast przeniosła spojrzenie na sylwetką towarzyszącego jej mężczyzny? Zdecydowanie. Musiała przyznać, że Jeremy nie tylko miał gadane, ale również całkiem nieźle wyglądał w dziennym świetle i zdecydowanie było na czym zawiesić oko.
- Uciekasz bez pożegnania?
Oczywiście żartowała. Nie oczekiwała tajemniczego liściku pozostawionego na szafce lub słodkich słów na koniec ich przyjemnego spotkania, ale skoro już się obudziła (albo inaczej - obudzono ją), to nic nie stało na przeszkodzie, by się do niego odezwać. Ułożyła się również na boku i podparła głowę ręką, by mieć jeszcze lepszy widok na jego ciało. O tak, zdecydowanie nie wypadało żałować ich wspólnej nocy.

Jeremy Paxton
ODPOWIEDZ
cron