lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
* Trzy dni po kradzieży łodzi przez Gabrielle i Aresa *


Był piękny, słoneczny poranek. Wybiła godzina 9 rano, ciepłe promienie wpadały przez okna pokoju na twarz Gabrielle budząc ją, jakby wiedziały co zaraz nadejdzie. Dodatkowo pod oknem dziewczyny jakaś sąsiadka robiła burdę swojemu mężowi - lafirynda nazywała się Marriane. Poleciały jakieś talerze przez okno, a może to tylko jakaś pamiątka Henrego? Tak, czy inaczej świetnie się bawili, budząc pół bloku.
Żeby tego było mało Gabrielle po pierwszym pocałunku z Aresem na łodzi, po tym, jak została przez niego odwieziona do domu, nie dostała żadnej wiadomości. Minął dzień, dwa, a tu zbliżał się już trzeci. Mężczyzna milczał jak grób, za to dzwonek do drzwi rozległ się chwilę po tym, jak nasza bohaterka wstała z łóżka.
Na wycieraczce stały męskie duże buty, należące do kuriera. Mężczyzna trzymał w rękach wielki bukiet próbując zza niego wychylić.
- Gabriella Glass? To dla Pani. - Wcisnął w jej stronę wielki pęk kwiatów, wciskając w ręce i zniknął tak szynko jak się pojawił. Do kwiatów załączony był również liścik, a to jego treść:

" Gabrielle, wybacz, że tak zaniknąłem,
musiałem nagle wyjechać. Samolot
powrotny mam za 6 dni. Jak wrócę
od razu się do Ciebie odezwę.

A.

P.s. nie mogę przystać myśleć o Twoich
ustach "
To chyba dobra wiadomość, prawda Gabrielle Glass ?
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Gabi zaczęła się naprawdę denerwować tą ciszą, choć nie spodziewała się tego, że po wspólnej przygodzie na łodzi Ares ją oleje. A może jednak? Może olał ją, bo nie doszło do niczego więcej i facetowi nie chciało się już starać, bo pomyślał, że za długo będzie musiał o nią zabiegać i gra niewarta jest świeczki? Problem w tym, że to nie tylko facet musi się starać, ale dziewczyna też! W każdym razie ona na niczym nie mogła się skupić, i jeszcze gderanie staruszki, wypytywanie o tego typka spod ciemnej gwiazdy, nałożenie na nią szlabanu, którego nie miała zamiaru respektować...
Obudziły ją wrzaski, trzaski i odgłos łamanego drewna, a potem głuchy łoskot czegoś ciężkiego upadającego na chodnik przed budynkiem. Okna mieszkania Gabrielle wychodziły na ulicę, taki pech. Zaraz po tym usłyszała dzwonek do drzwi. Była w domy sama, matka pracowała. Ubrała papcie w kształcie narwali, narzuciła na siebie jakąś bluzę, żeby nie straszyć gościa piżamką w koniczynki i otworzyła mu zaspana.
Wyglądała troszkę jak zombie, ale wciąż uroczo.
- Hę? Um...No jak kładłam się spać to się tak nazywałam, chyba nic się nie zmieniło.- odpowiedziała i dopiero wtedy świat się wyostrzył. Gapiła się na GIGANTYCZNY bukiet z piwonii. Zatkało ją... Totalnie. Ledwie dała radę odebrać kwiatki. Kurier szybko się ulotnił zostawiając ją w szoku. Ręce jej drżały gdy kładła bukiet na kuchennym stole. Doskonale wiedziała od kogo są, nie mogło być inaczej. Drżącymi rękami otworzyła liścik i musiała usiąść z wrażenia.
- 6 dni...? Przecież to jest wieczność... 6? Nieee.....- jęknęła cicho z żalu i walnęła się na kanapie w salonie. Czytała liścik kilka razy, zwłaszcza ostatnie zdanie, które przyniosło jako takie ukojenie i uśmiech na twarzy! Nie wiedziała, czy powinna wysłać sms z podziękowaniem, czy fotkę z kwiatkami. Chyba nie chciała mu przeszkadzać, sprawy brzmiały poważnie — pilny wyjazd, długi pobyt... Odzyskała humor, nie snuła się już po domu jak cień, zaczęła normalnie jeść a nie tyle, co ptaszek i w kalendarzu zaznaczyła datę jego powrotu, wielkim czerwonym serduszkiem. Odliczała... Nie mogła się doczekać, umierała z tęsknoty, choć wcale nie byli jeszcze w jakieś super zażyłej znajomości, ale ona już wiedziała, że to ten jedyny, na śmierć i życie, do końca świata. Ach te nastolatki...


zt
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ