Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Skoro Ares lubił ryzyko... To teraz oboje będą ryzykować nakrycie przez ochronę portu, a co za tym szło - aresztowanie przez wezwaną policję. Tak jak Gabrielle była pozytywnie nastawiona do całego tego pomysłu, to im bliżej godziny zero tym bardziej się denerwowała i chciała się wycofać.
Kilka razy wyciągała telefon, żeby zadzwonić do Aresa i jednak odwołać całą akcję, ale za każdym razem dochodziła do wniosku, że uzna ją za tchórzliwego kurczaka.
Była nim... Ale nie chciała, żeby ją za taką uważał! To byłaby potwarz, na bank straciłaby dużo w jego oczach.
Zaraz, zaraz... Dlaczego tak bardzo zależało jej na tym, by miał o niej dobre zdanie i żeby ją lubił i chciał się częściej spotykać? Czyżby mała, słodka Gabi wpadła na sam środeczek pajęczej sieci?
I nie chodziło tu o zakupy, o rzeczy materialne, które mogła mieć wchodząc z mężczyzną w romantyczną relację. Gabi to nie ten typ człowieka. Ona zwyczajnie lubiła spędzać z nim czas, bo dużo się śmiali, był względem niej cierpliwy i wyrozumiały, jak przy nauce jedzenia pałeczkami na ten przykład.
O 22:48 było już za późno by wszystko odwołać, Ares pewnie już był w drodze i pisanie do kogoś: sorry stary jednak nie mogę się spotkać, byłoby czymś paskudnym. Dziewczyna narzuciła na głowę kaptur czarnej bluzy i skryła się w cieniu, tuż przy ścianie z jakimś obscenicznym grafiti.
- Boże Gabi... Ty to jednak masz pomysły... Przez ciebie Ares może mieć kłopoty, nie wspominając o tobie. Kretynka... Nie da się tego inaczej skomentować. Przecież tyle rzeczy po drodze może pójść nie tak!- mamrotała do siebie pod nosem i cały czas zerkała na telefon. Minuty wlokły się jak spaghetti, którego nikt nie pociął na odpowiednią długość. Zaczęła panikować, poruszała się z miejsca na miejsce w odległości kilku metrów od jednego słupka do drugiego. Oddychała szybciej i sama się nakręcała, snując w głowie najczarniejsze scenariusze. Nie mogła iść siedzieć, bo to sprawi, że nie będzie mogła studiować, a z drugiej strony taka przygoda może się już nigdy w życiu nie przytrafić.
Wybiła 22:59 a jej się dosłownie od tego szybkiego oddechu zaczęło robić słabo, nagle usłyszała czyjeś kroki. Albo był to Ares albo ochrona portu wyczaiła jej obecność i ma przejebane...
Kroki były coraz głośniejsze a Gabi serce podchodziło do gardła.
- Ares? To ty?- powiedziała pół szeptem. Najśmieszniejsze jest to, że ochrona miała w dupie patrolowanie portu i dziadzio sobie kimał w swojej kanciapie, ale ona o tym nie wiedziała.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
* 5 *
18+ | Post zawiera wulgaryzmy i treści nie dla osób wrażliwych
Siedział nago kanapie, paląc cygaro, z rozszerzony od koksu źrenicami. Na języku czuł smak palonej whisky i truskawek. Owoc by jednak syntetyczny i lepił się na jego wargach od pocałunków również nagiej turystki, leżącej mu na udach. Równie pijanej i równie zrobionej magicznym pyłkiem. W tle grała cicho muzyka, a zza otartych drzwi balkonu wpadały odgłosy zwierząt w okolicy. Ares czuł błogostan, odchylając głowę w tył, choć wpatrzony w sufit czuł, jakby coś było nie tak. Zamknął oczy, a w czerni umysłu pojawiła się ta młoda, niewinna twarz. Należała do dziewczyny, która pojawiła się w życiu Aresa niespodziewanie i nagle. Westchnął, sunąc dłonią po plecach kochanki, jakby szukał tam ledwo wyczuwanej wypukłości, lecz nie znalazł jej. Westchnął, odkładając cygaro na stolik i zepchnął ciało nawalonej turystki na ziemie.
- Możesz już wyjść. - Niby czuł satysfakcję, a jednak nie do końca. Laka oburzyła się, ale powinna cieszyć, że nie kazał jej po prostu wypierdalać. Chwycił szklankę z bursztynowym trunkiem i wyszedł na taras, a jego uszu dobiegł dźwięk ponawianej wiadomości. Nie zwracając uwagi na dziewczynę, która w pośpiechu wychodziła, podniósł telefon i przeczytał wiadomość od niej.
Gówniary, z którą z dziwnego powodu ostatnio nawet... lubił pędzać czas. Przez którą teraz zakończył swój wieczór i która znowu proponowała spotkanie. Uśmiechnął się pod nosem i odpisał, cholernie zaintrygowany jej propozycją. Nie pytał o szczegóły, bo z jego doświadczeniem wiedział, że pewnych rzeczy nie pisze się w wiadomościach.
Od rana zastanawiał się nad dzisiejszym wieczorem i tym, co ta małolata kombinowała. Kazała przyjść mu na czarno, w nocy, do portu... dla niego to oznaczało jedno - miał kogoś odjebać. Nawet otworzył szafkę z bronią, podnosząc Glocka 45 z przykręconym tłumikiem. Nawet przez chwilę zastanawiał się, czy go zabrać, ale tyko westchnął tęsknie, myśląc o takich sytuacjach z przeszłości. Pokręcił głową i ubrał w czerń, tak jak chciała, narzucając jakieś bojówki i skórę, bo temperatura dzisiaj nie zachęcała.
Nie wzbudzał raczej pozytywnych emocji swoim aktualnym wyglądem. Zatrzymał swoją czarną bestię kawałek od portu, żeby nie hałasować, bo ona sporo hałasu robiła i spacerkiem z jedną ręką w kieszeni, a drugą paląc papierosa poszedł w stronę umówionego miejsca. Zżerała go ciekawość i narastało napięcie. Podekscytowanie, podniecenie. Jako Ares nie powinien robić rzeczy, które w jakikolwiek sposób mogły być ryzykowne, ale nie potrafił sobie dzisiaj odmówić. Poza tym... chciał się z nią spotkać. Oczywiście aby szlifować swój plan i zarzucać wędkę dalej. W zasadzie już to działało i jeżeli naprawdę nie chciała pozbyć się kogoś, albo komuś postraszyć troszkę, tak pewnie najzwyczajniej w świecie chciała spędzić z nim czas. Punkt dla Aresa.
Nadszedł od południa, jak prosiła, dostrzegając jej poruszającą się chyba trochę nerwowo? Sylwetkę w ciemności. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł powoli, rozbawiony jej poddenerwowanym głosem.
- Zabiłaś kogoś i trzeba pozbyć się ciała, czy dopiero chcesz to zrobić? - Zapytał niby żartem, ale jednak trochę serio, ujmując ją subtelnie w pasie i witając pocałunkiem w policzek na powitanie.
- Będziemy kraść łódź? Chcesz się pobawić w gta? - Mogła dostrzec na jego twarzy ekscytację i ten niebezpieczny błysk w oku. Rzucał jej pełne pytań spojrzenie, przepełnione dziwnym żarem i niebezpieczeństwem.
Podjarał się.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Stosunek Gabi do narkotyków jest jasny i klarowny - chce się od nich trzymać jak najdalej i nigdy nie zamierza próbować. Naoglądała się różnych reportaży w Internecie, zdjęć, filmów dokumentalnych, że poprzysięgła sobie, że nigdy tego gówna nie tknie nawet jednym palcem i chce być jak najdalej się tylko da. Nie kusiło jej sprawdzenie jak to jest być pod wpływem marihuany, amfetaminy czy innego tego typu cuda. Nawet nie jest pewne jak nastolatka zareaguje jak się kiedyś dowie (o ile w ogóle), że Ares lubi skorzystać z dobrodziejstw chemii. A to z kim sypia i czy sypia to nie jej broszka, nie są razem, żadne z nich się nie deklarowało, że chcą się spotykać na gruncie romantycznym. Na ten moment spędzali ze sobą sympatycznie czas, chyba całkiem dobrze się bawiąc. Dla Gabi, Ares był pociągający ze względu na swoją tajemniczość, na pewnego rodzaju niebezpieczeństwo jakie wyczuwała będąc w jego towarzystwie. On wręcz przeciwnie... Lubił jej świeżość, naturalność, szczerość i ciepło bijące na kilometr z jej ciała, no i była czysta, niewinna. Biała kartka, którą można dowolnie zapisać na swoją modłę jeśli tylko wie się, jakich używać liter.
Gabi odetchnęła z ulgą widząc znajomą sylwetkę, był ubrany na czarno - wyglądał elegancko ale i zadziornie. Trochę tak jakby przyjechał na motorze. Rany jak Gabi kocha motory! Wydają jej się takie piękne, zwinne, szybkie i niebezpieczne! Ona ma nawet swój ulubiony model, ale robienie prawka na motor troszkę ją przeraża.
- Ciiiii.... Nie tak głośno! Chcesz, żeby nas ktoś usłyszał? To, co będziemy robić jest niebezpieczne. Nie-bez-pie-czne.- skarciła go nadal dość głośnym szeptem, tak by usłyszał i wiedział, że trzeba być cicho. Nawet z tego stresu nie zanotowała tego słodkiego buziaka w policzek. Wyjrzała konspiracyjnie zza bramy w kierunku łódek.
- Coś ty, ja nawet mam problem żeby komara kapciem na ścianie rozwalić. Nikogo nie będziemy zabijać. Musimy być ostrożni, żeby nikt nas nie zobaczył.
Brzmiała naprawdę na rozgorączkowaną i przejętą. Chyba pierwszy raz robiła coś tak ryzykownego i nielegalnego. Poprawiła plecak na plecach, a miała w nim schowane kilka małych buteleczek z alkoholem i jakieś chrupki na przegryzkę i butelkę coli.
Ależ on ją przejrzał! Spojrzała na niego z wyrzutem, zepsuł sobie niespodziankę. No trudno, skoro już ją rozgryzł to nie będzie dłużej trzymać planu dla siebie.
- Może nie tyle, ile kraść, co nielegalnie sobie na jakąś wejdziemy, wypijemy po drineczku, pogadamy, popatrzmy w niebo na gwiazdy...- uśmiechnęła się tak dumnie, tak złowieszczo jak na nią. Była tak cholernie zadolona ze swojego planu, ale i totalnie zestresowana. Złapała Aresa za rękę i przykucnęła, tym samym ciągnąc go za sobą w dół.
- Grałeś kiedyś w Tom Clancy's Splinter Cell? To o takim snajperze co się skrada tak śmiesznie. Moi koledzy lubią czasem pograć w stare gry. To i my się musimy tak skradać. Bierzemy tamtą łódkę z samego brzegu po lewej, bo tam nie sięgają kamery ochrony portu. Chcesz iść pierwszy czy ja mam wybadać grunt, a ty będziesz mnie osłaniać?- cały czas szeptała w obawie, że ochrona akurat będzie robić obchód i ich usłyszy/nakryje, jeszcze nim zrobią choć jeden krok na teren portu.
No takiej Gabi to on jeszcze nie widział... Na tatuażu była zdenerwowana, ale teraz jej stres sięgał apogeum i nawet ręce jej dygotały z emocji i podjarania.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
- Uu brzmi poważnie, dobrze już dobrze. - Uniósł dłonie w górę w geście kapitulacji. wyglądała i brzmiała poważnie, czego mógł się spodziewać? Zachowywała się jakby naprawdę mieli tu urządzać nielegalny wyścig na skradzionych motorówkach ze strzelaniem się z patrolem i pięcioma gwiazdkami nad głowami. Ale jakoś mu to do niej nie pasowało. Przygotował się na wszystko, pamiętając, by nie ryknąć śmiechem, gdy już dowie się o co faktycznie chodzi. Wiedział, że ich pojęcia niebezpieczeństwa są różne, ale wciąż jakoś liczył, że Gabrielle poczuła przy nim zew wolności, pragnąc razem łamać wszystkie prawa. Tak naprawdę i poważnie.
Partner in crime.
- Ach już liczyłem na dobrą strzelaninę w dokach. - Zażartował jako Ares, ale Angelo aż westchnął tęsknie gdzieś w zakamarkach swoich wspomnień. Bawiło go trochę poddenerwowanie dziewczyny i jej poważne podejście do sprawy, dlatego też przybrał poważną, surową minę, lekko marszcząc brwi i przytakując głową, że wszystko rozumie! Kiedy zdradziła mu w końcu plan. Wewnętrznie Ares śmiał się sam z siebie, że w ogóle przez myśl mu przeszło coś bardziej ekstremalnego. Z drugiej jednak strony, wiedział jak grzeczna jest Gabi i cieszył się, że obudził w niej zapewne ukrytą całe życie mroczną stronę i chęć porozrabiania trochę. Wiedział, że nastolatki często w jego towarzystwie się nakręcały, ale ona... ona faktycznie chciała przekraczać swoje granice i faktycznie bała się małego włamania na łódź.
- Podoba mi się ten plan. - Zadziwiająco szybko i łatwo się zgodził... pewnie dlatego, że już coś knuł dodatkowego. - Jestem z ciebie bardzo dumny Kwiatuszku, że na niego wpadłaś. - Naprawdę był! Aż go duma rozpierała, że jednak jego aparycja na nią działała i popychała w stronę psotów.
Jednak słysząc jej kolejne słowa i będąc pociągniętym w dół, naprawdę ostatkami sił powstrzymywał się przed parsknięciem śmiechem. Kucnął jednak grzecznie i nie dał po sobie poznać, że zdycha w środku z absurdu tej sytuacji, ale stwierdził, że nie zaszkodzi się troszkę zabawić...
- Ja grałem, ale dziwne, że ty grałaś... - Wyznał szczerze zdumiony. - Dobra. Łapię szefowo. - Szepnął w jej stronę poważne, wciąż w tych kuckach. Zachowywali się, jakby mieli gwizdnąć kontener pełen cennego załadunku, albo całą łódź z jakimś towarem. Wczuł się!
Zerknął na łódź o której mówiła i musiał na chwilę schować twarz w dłonie, żeby nie zobaczyła, że przepadł. Zrobił to jednak tak, żeby wyglądało jakby przecierał oczy i policzki.
- Dobra. Jestem gotów. Ja idę na przeszpiegi, a ty tu czekaj. Machnę ręką jak będzie czysto. - Cała ta sytuacja nabierała coraz więcej absurdu. Zupełnie jak para nastolatków... cóż, w połowie nią byli. Ares ruszył jakże poważnie i wczuł się w rolę, w kuckach przechodząc przez port i chowając się za każdą napotykaną łajbą, żeby wyjrzeć dalej. Wyglądał bardzo profesjonalnie, niczym tajny szpieg na misji, poruszając się cicho i niezauważenie. Oczywiście, że nikt go nie mógł zobaczyć, bo nikogo już tu nie było, ale nie zaszkodzi się trochę zabawić. Brakowało mu tylko jakiegoś przeciwnika, który chowałby się po drugiej stronie portu, mierząc do niego za każdym razem, gdy wychyli się zza łodzi, ale adrenalina i tak się podniosła - na samą myśl, że mogłoby tak być.
Doszedł do jachtu, który wskazała i odwrócił się w stronę Gabi, jeszcze raz rozglądając, jakby upewniał się, że NA PEWNO nikt ich nie widzi! Sytuacja była na tyle zabawna, że gdyby faktycznie ktoś się tu kręcił, to powinni w najbardziej naturalny sposób po prostu wejść na jakąś łódkę i zachowywać się, jakby faktycznie była ich. Takim zachowaniem od razu wzbudzało się alarm. Ale nie odebrał jej tej zabawy, widział, jak się przejęła i chciał dostarczyć emocji, nawet jeśli nieco sztucznie wykreowanych.
Machnął na nią zachęcająco ręką i wszedł na jacht, czekając tam na nią z wysuniętą dłonią, by mogła ją chwycić, a on pomógł wejść je na dość sporej wielkości nowoczesny jacht.
- Uff udało się. - Teatralnie starł sobie z czoła pot i uśmiechnął do dziewczyny "psotnie". Kucali teraz na przeciwko siebie, twarzami bardzo zbliżonymi. - Chyba już jesteśmy bezpieczni. - Szepnął i wstał, chwytając nastolatkę za rękę. Poprowadził ją na dziób łajby, gdzie rozsiedli się na wygodnym miejscu. Mieli stamtąd widok na całą zatokę, oraz otwartą wodę i niebo. Gwiazdy odbijały się w tafli razem z towarzyszącym im księżycem. Ares wyprostował nogi przed siebie, jedną zgiął w kolanie wygodnie i oparł dłońmi za sobą, nieco przechylając w tył. Zerknął na siedzącą obok nastolatkę, przyglądając jej twarzy intensywnie.
- Pokaż co tam masz w tym plecaczku i wyspowiadaj ze swoich grzechów. Myślałem, że jesteś grzeczniejszą dziewczynką... bardo podoba mi się, że stoi za nią mały diabełek. Skąd więc taki pomysł? - Był cholernie ciekaw i miał ogromną nadzieję, że była to jego zasługa.
Nie powiedział jej dwóch bardzo ważnych kwestii dotyczących ich włamania na tą łódź, ale jedna z nich zaraz się rozwikła, a druga, cóż, pozostanie dla niej tajemnicą.


Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
- To nie GTA, tu masz tylko jedno życie. Lepiej takich zabaw unikać, z resztą broń jest okropna no i żeby ją posiadać trzeba mieć zezwolenie. To nie to, co USA, tam to dopiero jest dramat, strach z domu wyjść.- wyjaśniła swój punkt widzenia dotyczący broni dość stanowczo, ale nadal bardzo cicho, żeby przypadkiem nikt nie usłyszał.
Oj ta panienka to ma dość dużo zasad moralnych, wpojonych przez społeczeństwo, ale na wiele tematów również sama sobie wyrobiła zdanie z biegiem lat, czytając, dociekając, dopytując różnych mądrych ludzi. Nie chciała się teraz wdawać w dyskusję na temat tego co Ares o tym myśli, bo to nie był czas, ani miejsce. Teraz mieli poważniejsze rzeczy do załatwienia. Przemknięcie się do łodzi niczym dwoje ninja, zwinnie, szybko i niezauważenie.
- Czekaj... Dumny z robienia czegoś nielegalnego? Ale ty jesteś dziwny...- zaśmiała się nieco zbyt głośno i zakryła usta dłonią. Czuła się jak szpieg na tajnej misji albo złodziejka dzieł sztuki i cennej biżuterii. Brakowało tu tylko laserów, pułapek najróżniejszej maści i jakichś czarnych charakterów na karku. Znowu zaczynała mieć wrażenie, że gra w jakimś teledysku, z dość kiepskim scenariuszem i aktorami. Nie miała pojęcia, że Ares umiera wewnątrz ze śmiechu i ile kosztuje go zachowanie powagi. Jakby płacili mu miliony za każdą sekundę tej męczarni, to byłby multimiliarderem posiadającym większy majątek niż Elon Musk.
- Uważaj na siebie... Jeśli zginiesz... Wiedz, że bardzo cię lubiłam, jeśli cię to w jakiś sposób pocieszy.- starała się brzmieć poważnie, ale jej nie wyszło, uśmiechnęła się rozbawiona. Widziała w głowie milion różnych scenariuszy, ale żaden nie przewidywał śmierci ani jego, ani jej. Co najwyżej spędzenie nocy za kratkami, telefon do jej rodziców, potrzeba wpłacenia kaucji, proces w sądzie, jakiś lekki wyrok albo pouczenie.
Obserwowała jak sprawnie Ares kryje się za łodziami, jak się rozgląda, skrada... Jak na takie rozmiary szło mu to naprawdę dobrze i był zwinny! W pewnej chwili Gabi dostrzegła światło latarki padające z kanciapy ochrony, i to chyba było na tyle z jego obchodów. Chwila moment i Ares już wskoczył na wskazaną przez Gabi łódź. Teraz jej kolej. Nie odważyła się wstać z kucek, ba... Do pierwszej łodzi zaczęła się czołgać jak żołnierz na poligonie, dopiero wtedy wstała i schowała się za dziobem jakiejś motorówki. Wtedy na kuckach, co wyglądało komicznie, "przebiegła" do kolejnej łódki po skosie. Chyba dziewczyna jednak grała w za dużą ilość gier, bo robiła dziwaczne uniki i przyczajki, aż wreszcie się doturlała do łodzi, na której stał już Ares. Szarmancko pomógł jej wejść.
Gabi była zdyszana, włosy lekko się jej rozczochrały, policzki były zarumienione z emocji a wyraz twarzy... Przerażony i przejęty do granic możliwości.
- Nie wierzę, że się udało... nie mogę w to uwierzyć!- jej głos był cichy ale piskliwy z przejęcia. Niczym dziecko błądzące we mgle szła za Aresem na dziób, gdzie mogli usiąść spokojnie, bez obaw, że ktoś ich zobaczy. Dopiero kiedy będą wracać po swoich śladach znów czeka ich skradanie się niczym dzikie koty do ofiary.
Widok był niesamowity, nie dość, że woda, gwiazdy to jeszcze w oddali majaczyły światła miasteczka. Było magicznie i romantycznie.
- To wszystko twoja wina.- powiedziała bez żadnego zastanowienia i zdjęła plecak, żeby móc z niego wyjąć ze dwadzieścia rożnych malutkich alkoholi, takich rodem z samolotu czy hotelowego barku. Była whishey, wódka, jagermeister, mini szampan, gin, malibu, i parę innych cudów. Z torby wywaliła jeszcze jakieś batoniki, dwa opakowania nachosów i butelkę coli.
- No co... Zajumałam kiedyś z hotelu na wycieczce szkolnej.- wyjaśniła w odpowiedzi na pytające spojrzenie mężczyzny. Ha! A więc jednak była skłonna do czynienia niecnych rzeczy! Właśnie przyznała się do kradzieży alkoholu z hotelu. Nie miała pojęcia, że szkoła musiała za to zapłacić. Aż dziwne, że nikt nie zajarzył z jakiego pokoju zginęły i nikt nie robił dochodzenia.
- Mówiłeś, że byłbyś w stanie robić takie rzeczy jak w filmach romantycznych, to robimy. Momentalnie przed oczami stanęła mi scena z Titanica z Jackiem i Rose na dziobie statku. Pomysł trochę zmodyfikowany, ale tak też nie jest źle! - uśmiechnęła się radośnie i wyciągnęła nogi przed siebie, tylko po to, żeby zaraz usiąść po turecku. Jeszcze dochodziła do siebie, jej oddech powoli się uspokajał, obserwowała twarz Aresa uważnie. Jej wzrok na ułamek sekundy spoczął na jego ustach i pomyślała, że mogłaby go pocałować, na co zareagowała szybkim odwróceniem wzroku. To był totalnie głupi pomysł.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Już nic nie odpowiedział przed całą akcją, zbyt rozbawiony, by to jakoś poważnie skomentować. Cóż, myliła się, w cale nie potrzebujesz pozwolenia, by broń posiadać, wystarczyło ją po prostu... posiadać. Jej przejęcie sytuacją i powaga, jaką przejawiała świadczyły o jej zaangażowaniu i przejęciu. Nie burzył jej tego, chcąc, by chociaż trochę poczuła tę adrenalinę, niech myśli, że faktycznie sytuacja jest AŻ tak p o w a ż n a. Angelo doskonale pamiętał swoje pierwsze akcje i niczego nie dało porównać się z tym napięciem, strachem i szczęściem jednocześnie, wiedział, że Gabi odczuje to teraz w taki sam sposób. Czy chciał ją zdemoralizować? Oczywiście, że tak, przecież robiąc takie rzeczy w życiu, czerpiemy z niego prawdziwą radość, szczęście i dosłownie wszystko, co możemy czerpać - wolność. Nie określoną regułami małych ludzi na wysokich stanowiskach, ale na swoich własnych warunkach.
Dlatego pozwolił czuć jej tą wolność, taką, jaką samą sobie kreowała. Sama z resztą wymyśliła tą akcje, do niczego jej nie zmuszał i chyba to było w tym wszystkim najlepsze. Jeszcze jak pomagał jej wejść na jacht, przyjrzał się chwilę jej podekscytowanej buźce. Była bardzo ładną dziewczyną i nawet jak robiła tak "niebezpieczne" rzeczy, wciąż wyglądała bardzo niewinnie i delikatnie. Gdyby faktycznie złapali ich na robieniu czegoś faktycznie złego, na pewno pomyśleliby, że ją porwał i do czegoś zmuszał. Wyglądała przy nim jak anioł, a on jak ten upadły. Fakt był taki, że też chciał, by upadła.
- Moja? To znaczy.... bardzo fajnie, że w jakiś sposób natchnąłem cię do robienia f a j n y c h, oraz ryzykownych rzeczy. W końcu wtedy jest najlepsza zabawa, gdy pojawia się ryzyko... - Spojrzał na asortyment małpek Gabi i uniósł brwi. Chciał coś jeszcze dodać, ale wyprzedziła jego słowa, wyjaśniając, skąd ma te łupy. Wrócił na nią spojrzeniem ewidentnie pod wrażeniem.
- A może jednak nie jesteś taką grzeczną dziewczynką jak myślałem. - Zaskakiwała go na każdym kroku. Była pod pewnym względem nieprzewidywalna i ciężko mu było do końca stwierdzić, czy faktycznie jest niewinna i chce trochę w końcu w życiu poszaleć, czy tylko udaje, bo jest takim samym manipulatorem jak on?
Nie, to nie mogła być prawda... Gabi spieszyła z wyjaśnieniem i tekst o Titanicu zmiótł go z planszy. Nie wytrzymał i zaśmiał się, patrząc na nią z niedowierzaniem. Skąd ta dziewczyna się urwała? Nie był pewien, ale jedno wiedział na pewno - mogą z tej relacji powstać ciekawe rzeczy Na razie nie planował zakończyć jej zbyt szybko, ciekaw kolejnych pomysłów małolaty.
- Titanic to trochę zły wzór, patrząc na to jak skończyli. Lepiej nie zatapiać tego statku, wygląda jakby należał do kogoś naprawdę ważnego. - Rozejrzał się po jachcie, który był w kolorze czarnym, zdobiły go białe, oraz drewniane elementy. Wzrok Aresa zatrzymał się na twarzy Gabi i wtedy dostrzegł, że patrzy mu na usta. Szybko jednak odwróciła wzrok, co było dla niego dziwnym znakiem. Nieśmiałość. Cóż, podejrzewał, że była nieśmiała, zaczął też myśleć o niej w kategorii - dziewica. Speszyła się, gdy mówił na wieczorze grze o seksie, ostatnio tez nerwowo powiedziała o sobie zakonnica dziewica, a teraz rumieniła się po jednym spojrzeniu na jego usta. Co miał pomyśleć? Na pewno nakręcił się na nią jeszcze bardziej.
Ale powoli.
- To co? Za udaną misję. - Podał jej buteleczkę z jakimś delikatniejszym alkoholem, a sam sięgnął po tą z whisky. Stuknęli się, ale na razie tylko szkłem, którego zawartość Ares wychylił na raz.
- Słyszysz to? Poczekaj tu, ja sprawdzę, czy nikt nie idzie. - Udał, że coś usłyszał, chcąc wdrążyć swój plan w życie. Wstał, gestem dłoni nakazując jej zostać i ruszył na tył łajby. Zniknął jej z pola widzenia i złapał za ster.
Plot twist, jacht należał do nikogo innego, jak właśnie do Aresa. Mężczyzna odpalił silnik i krzyknął do Gabi.
- Chowaj asortyment i trzymaj się! Spierdalamy! - Cieszył się jak dziecko, ruszając w końcu z miejsca. Cóż, dla niej wyglądało to tak, jakby faktycznie ukradł jacht, a on znając całą prawdę bawił się jeszcze lepiej, niż jakby faktycznie tak było.
Wypłynął z portu na otwartą wodę, w ogóle nie patrząc na sprzeciwy Gabi, jeżeli takie się pojawiły - a zapewne pojawiły. W końcu ustawił się dziobem z wiatrem, ściągając moc do minimum, aby łódź nie stanęła w miejscu i puścił stery, idąc na przód. Rozłożył ręce, uśmiechając od ucha do ucha. Zdążyli odpłynąć kawałek od lądu. Na tyle daleko, by ludzie z niego ich nie widzieli, a na tyle blisko, aby mogli go obserwować.
- Teraz naprawdę możesz poczuć się jak Rose. - Ależ był z siebie zadowolony!

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Wolność... Czym ona jest? Każdy chyba to pojmuje trochę inaczej. Gabi nie narzekała na jej brak, choć jakby nie patrzeć szła utartymi schematami: skończyć szkołę, pójść na studia, poznać miłość życia, założyć rodzinę, mieć mały, biały domek z równiutkim płotem i psa. Tak gdzieś w jej głowie wyglądało przyszłe życie. To znaczy, ona chciała podróżować, zwiedzać świat, poznawać nowych ludzi, skakać ze spadochronem itp. ale wiedziała, że życie zwykłych ludzi tak nie wygląda, a walka o spełnianie marzeń potrafi być bardzo ciężka. Większość społeczeństwa podąża określonymi ścieżkami, nie chcąc zawieść rodziny i przyjaciół, zapominają o tym, że to ich życie i nikt go za niego nie przeżyje. Żaden człowiek nie powinien się przejmować opinią, wymaganiami i celami innych ludzi, dopóki nie zostaje odpowiedzialny za drugie życie — w tym przypadku chodzi mi o dziecko. Wtedy priorytety zmieniają się całkowicie i poniekąd przestaje się żyć tylko dla siebie. Oczywiście — szczęśliwy rodzic = szczęśliwe dziecko, nie można tu zapominać o sobie, ale jak się wychowuje małego człowieka, to sprawy zaczynają przybierać zupełnie inne kształty.
- Może nie jestem, a może jestem...- uśmiechnęła się chytrze i trąciła mężczyznę ramieniem, zadziornie.
- Może jestem chorą psychicznie panną z borderline albo dwubiegunówką, ewentualnie rozdwojeniem jaźni i nigdy nie wiesz, na którą z moich twarzy trafisz. Aniołka czy diabełka. Musisz się ze mną jeszcze trochę poumawiać, żeby się przekonać, jaka jest prawda.- oczywiście, żartowała. A przynajmniej tak się jej wydawało, nie odczuwała żadnych skutków chorób psychicznych. Czasem na kilka dni przed okresem miewała irracjonalne humorki, ale to wszystko.
Fakt... Jack nie skończył zbyt dobrze, ale Rose co przeżyła, to przeżyła. Wielka epicka miłość taka jak ich zdarza się rzadko. Potem kobieta znalazła męża, miała dzieci, zestarzała się i tyle. Jakby się dłużej nad tym zastanowić to Ares miał racje.
- Fakt, lepiej sobie nie robić problemów. Łajba wygląda jakby należała do jakiegoś mafiozo albo polityka. W sumie na jedno by wychodziło...- wzruszyła ramionami i zapatrzyła się w horyzont, a raczej tak się jej wydawało, bo było tak ciemno, że nie było dokładnie widać gdzie kończy się woda, a gdzie zaczyna niebo.
Jejku jak dobrze, że Ares względem niej tak bardzo się mylił! Na całe szczęście do dziewicy jej daleko, choć wielkim doświadczeniem nie grzeszy, ale niech sobie o niej tak myśli, większą chrapkę będzie miał.
- Za bezpieczny powrót na ląd, nie zostając złapanym przez ochronę portu.- wzięła od niego buteleczkę i odkręciła korek. Stuknęli się szkłem i Gabi starała się być twarda i wypić alko na jeden raz, ale nie wyszło, więc połowa jej została, choć do mocnych nie należał.
- Co jest? Nic nie słyszałam...- położyła się zupełnie na płasko, żeby w razie czego czubek jej głowy nie wystawał. Już zaczęła myśleć, czy nie lepiej byłoby wyskoczyć za burtę. Nie do końca była pewna czy powinni się rozdzielać. Ares coś długo nie wracał, zaczęła się denerwować i pakować wszystko do plecaka. Wnet silnik łodzi został uruchomiony. Jacht zaczął mruczeć...Gabi zerwała się na równe nogi, przerażona do granic możliwości i wtedy go usłyszała.
- Ares nie! Czyś ty zwariował! Pójdziemy siedzieć na długie lata do więzienia! Nie wypływamy! Ty w ogóle umiesz sterować jachtem?! Wracaj, cumuj i spieprzamy! No przecież nas zabiją! Helikoptery wezwą, straż przybrzeżną, policję... Ares no!- gadała jak najęta, była tak śmiertelnie przerażona, że aż zbladła i idąc do Aresa uderzyła się o coś w biodro, jak to ona... Wieczne dziecko nieszczęścia. Będzie siniak...
Nie doszła do Aresa bo ten wrócił do niej pierwszy. Zobaczył bladą, przerażoną dziewczynę, która wplatała palce we włosy, była bliska płaczu, dlatego zmroziła go spojrzeniem.
- Ty oszalałeś... Ukradliśmy łódź...- zaczęła nerwowo dreptać w tę i z powrotem myśląc, co powinna zrobić. Byli w tym razem, to ona go namówiła na włam do portu, a on ukradł łódź i nie powinna go zostawiać, ale przez myśl jej przemknęło, że powinna wskoczyć w morską toń i płynąć do brzegu tyle, że... Ona nie umiała pływać.
- Ares! Jaka Rose! Rose nie była złodziejką. No pięknie... Zrobiłeś ze mnie kryminalistkę... - znów to spojrzenie pełne wyrzutów. Rozłożyła ręce i opuściła je, klepiąc się tym samym po bokach ciała. Emocje wydawały się opadać, trzeźwość umysłu wracała na miejsce. Gabi to panikara, ale jak jej dać chwilę na walkę ze swoimi emocjami to ogarnia cztery litery i zaczyna faktycznie myśleć trzeźwo.
- Płyńmy w stronę plaży, tam się łajbę porzuci i tyle. Jutro będą o tym pisać w gazetach... Nie ma bardziej rozsądnego rozwiązania.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
To nawet lepiej... Przeszło mu przez myśl, kiedy wymieniała choroby psychiczne. Żartowała? Może nie? Brzmiało to jak wyzwanie, a Angelo bardzo wyzwania lubił. Na początku znajomości nigdy nie wiadomo tak do końca z kim ma się do czynienia, a oni znali się ile? Dwa tygodnie? Umiał rozpracowywać ludzi i często wystarczyła mu jedna rozmowa kimś, żeby stwierdzić, czy ktoś go okłamuje, czy jest szczery Gabi analizował od trochę innej stron, a ona co rusz rzucała mu zupełnie inny kierunek podpowiedzi. Sam już nie wiedział, czy płynie z nurtem, czy pod, a słowa, których użyła teraz wprowadziły go w głębsze zastanowienie. Co jeśli faktycznie tak i żartuje sobie z tego, żeby odwrócić uwagę od problemu, mówiąc o nim głośno, specjalnie obracając w żart? Techniki manipulacyjne były przeróżne, ale czy na pewno niewinna Gabi ich używała? Mógł to sprawdzić w jeden sposób...
- Chyba faktycznie będę musiał to sprawdzić. - Odparł jej jeszcze, rzucając długie, porozumiewawcze spojrzenie. Nie od dziś wiadomo, że mężczyźni lubią zagadkowe kobiety i gonić za tym króliczkiem, ciągle odkrywać coś nowego i poznawać. Ares zastanawiał się, czy ona o tym faktycznie wie i wykorzystuje, czy robi to wszystko całkowicie przypadkowo.
Utrzymał kamienną twarz, słysząc, że mafia i polityka to jedno i to samo. Nawet nie miała pojęcia jak bardzo ma racje. Ciekaw był, co by zrobiła, jakby powiedział jej, że właściwie to tak jest i siedzi właśnie z jedną z tych wysoko postawionych głów, które trzęsą światem.
- Coś często gadasz o tej mafii, kręci cię ten temat? - A może podobał się jej, bo właśnie przypominał wyglądem takiego zakapiora? Którym z resztą był i mielibyśmy niezły plot twist, jakby okazało się, że Gabi leci na Aresa bo skrycie romantyzuje opowieści typu 365 dni i mafiozów.
Później wszystko stało się tak szybko. Toast, porwanie łodzi, jej protesty. W sumie bardzo zabawne protesty, co ona myślała, że w życiu jest jak w tym gta jednak? Tak to brzmiało, ale totalnie się nie przejął jej krzykami, mogła wręcz w odpowiedzi usłyszeć jego śmiech. Absolutnie nie w głowie było mu się zatrzymywać. To był świetny pomysł. Nawet gdyby łódź nie należała do niego, też by tak zrobił, a później faktycznie porzuciliby łajbę gdzieś przy brzegu, z dala od jakichkolwiek kamer.
- Tak. Ukradłem łódź. Właściwie to... pożyczyliśmy ją sobie. - Dumny z siebie obserwował jak nerwowo przebiera tymi nóżkami po jachcie. Wyglądał na bardzo zadowolonego, szczególnie, że znał prawdę, której jej nie przyjdzie się dzisiaj dowiedzieć.
- Hmmm z tytułem kryminalistki ci do twarzy. To bardzo seksowne. - Świetnie bawił się znając wszystkie fakty i obserwując jak ona się tak uroczo denerwuje. Pokręcił przecząco głową. - Skoro już to zrobiliśmy, trzeba korzystać z chwili... Wyluzuj Gabi i ciesz się życiem. Pamiętaj, że to był twój pomysł. - Kolejny zadziorny uśmiech wkradł się na usta Aresa, który ruszył w stronę nastolatki, łapiąc ją w objęcia.
- Już tak nie łaź jak pchła po psie. - Wtulił ją do siebie silnie, by nie mogła się poruszyć, patrząc z góry w błękitne oczy. Twarz miała skąpaną w księżycu, wydawała się bledsza niż zazwyczaj.
- Scena z Titanica... pamiętasz? - Szepnął, przypominając jej własne słowa i delikatnie obrócił ją tyłem do siebie, lekko popychając by zaprowadzić na dziób łodzi, która wciąż płynęła. Ares chwycił dziewczynę dokładnie tak jak Jack chwytał Rose i spojrzał przed siebie. Gabi mogła poczuć pęd wiatru, przyjemnie ocierającego się o ich twarze i ciała. Subtelnie sięgnął jedną dłonią do kieszeni telefonu i pościł melodię tak dobrze znaną prawie każdemu człowiekowi na świecie.
- Poczuj to. -Szepnął Gabi na ucho,wracając do wcześniejszej pozycji. Chciała scenę z romantycznego filmu? Oto ona...
Brakowało tylko zachodu słońca, ale zamiast niego mieli miliony gwiazd, księżyc, odbijające się w bezkresie wody i migoczące światła brzegu na horyzoncie.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Co poradzić na jej skojarzenia... Bogactwo, przepych i blichtr nie brały się znikąd. Ludzie skądś musieli brać kasę na to wszystko. Istniały trzy opcje: odziedziczony majątek/bycie synem lub córką bogacza, nielegalne interesy pod przykrywką legalnych i ostatnie, najrzadsze: ciężka praca. Tylko pracując ciężko, nie bardzo ma się czas na korzystanie z zarobionych pieniędzy, nie ma jak się nimi cieszyć, bo się zapier... Znaczy, pracuje. Nie odpowiedziała mu niczym innym jak tylko wzruszeniem drobnymi ramionkami. Czy mafia ją kręciła? Jak się nad tym zastanowić to chyba każdego trochę kręci, a 365 dni nie czytała ani nie oglądała, choć szanowny pan Morrone to niezłe ciacho, do którego można robić maślane oczka i podziwiać ludzkie piękno.
Jeszcze nigdy tak bardzo się nie zestresowała, mało brakowało, a miałaby pełne gacie, tylko chwilę przed wyjściem z domu załatwiła potrzeby fizjologiczne i tylko to uratowało ją od towarzyskiego samobójstwa i gigantycznego wstydu, przed facetem, który się jej podobał. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo dobrze Ares się bawi i napawa jej przerażeniem i paniką, to przecież zrobiłaby mu chyba krzywdę i to z premedytacją. Może by ją uniewinniono za zbrodnie w afekcie, bo przecież była pod wpływem takich emocji. Ostatni raz denerwowała się tak bardzo przed egzaminami kończącymi edukację w High School.
- O nie, nie, nie... Nie wrobisz mnie w to. Moim pomysłem było posiedzenie na łodzi, wypicie drinka i powrót. Nie mówiłam nic o pożyczaniu łodzi. I nie zwodź mnie słodkimi słówkami, nie ze mną te numery... Kurde... Seksownie z łatką kryminalistki... Seksownie to wyglądam w ładnej bieliźnie albo obcisłej kiecce a nie z tabliczką z datą aresztowania i na fotkach z profilu i z przodu na tle kresek.- widać dziewczyna w emocjach plotła jeszcze więcej szczerych i uroczych farmazonów aniżeli gdy była wyluzowana. Nawet do niej samej sens tych słów nie docierał, nie zarumieniła się zawstydzona i nie uciekła nigdzie wzrokiem.
Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy! Porwał ją w ramiona, przytulił mocno do siebie, ścisnął lekko ale stanowczo, poznawiając możliwości ruchu. Do jej nosa doszedł piękny, męski zapach, poczuła ciepło jego ciała. Nawet nie zauważyła, że zrobiło się zimno i potrzebowała takiego ciepła. Słyszała bicie jego serca, łomotało w piersi bardzo szybko.
No tak... Przytulanie pomaga ogarnąć emocje! Temple Grandin przetestowała to na sobie, a potem na krowach idących na rzeź. Ona sama kiedy dostawała ataków paniki potrzebowała być przytulona, zauważyła też, że krowy, które są lekko ściskane stają się spokojne. Wymyśliła specjalne urządzenie do tulenia i sama z niego korzystała. Potem w badaniach wykazała, że mięso od zestresowanych krów smakuje gorzej przez wzgląd na wyrzut kortyzolu, a mięso od spokojnych, zrelaksowanych krówek smakuje dużo lepiej. Poczuła się jak taka tulona krówka przed ubojem i trochę było w tym racji... Zadarła głowę do góry by móc spojrzeć na Aresa, patrzyła mu w oczy, czuła się błogo, było jej ciepło, bezpiecznie mimo sytuacji.
- Ty jesteś totalnie szalony...- wymamrotała, ale uśmiechnęła się, a to chyba znaczyło, że pamięta, że bardzo chce i chyba zdążyła ogarnąć emocje dzięki temu przytuleniu.
Dała się poprowadzić ufnie na dziób i ustawić dosłownie jak w filmie. Kiedy usłyszała muzykę puszczoną z telefonu parsknęła śmiechem, ale takim wesołym, szczerym i radosnym! Przeszedł ją dreszcz gdy szepnął jej do ucha te dwa słowa.
Gabi rozłożyła ręce, jej włosy rozwiewane przez wiatr smagały Aresa lekko po twarzy. Pachniała jak jabłko z cukrem i cynamonem, przez to, że używała odżywki o zapachu szarlotki. Faktycznie brakowało zachodu słońca, może jeszcze jakichś delfinów wyskakujących z wody, ale... Trzeba się cieszyć tym, co się miało, a nie oczekiwać perfekcji! |
Trwało to może kilkanaście sekund gdy Gabi wiedziona niewidzialną ręką, zrobiła coś, czego się sama po sobie nie spodziewała. To chyba wpływ idealnego momentu, magii chwili...
Odwróciła się płynnie w kierunku Aresa i nie zważając na nic zwyczajnie go pocałowała.
Przysunęła swoje miękkie wargi do jego ust, objęła mężczyznę za szyję i z walącym sercem delikatnie pocałowała. To było jak muśnięcie skrzydełek motyla. Dziewczyna nawet oczęta zamknęła i nogę w kolanie zgięła.
Jej zaćmienie umysłu trwało bardzo krótko, odsunęła się od niego jakby poraził ją prąd, na twarzy znów zagościło przerażenie.
- Rany... Przepraszam!- oblała się rumieńcem i lekko spanikowana odsunęła. No bo kurde co ona sobie wyobrażała, całować dorosłego faceta, z którym łączy ją taka fajna relacja, która przez ten pocałunek może się całkowicie rozwalić! Ależ jej było głupio. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Celine Dion dalej zawodziła w tle.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Milczenie dziewczyny w odpowiedzi na pytanie Aresa było jasną odpowiedzią. Wiele kobiet romantyzowało złych chłopców, będąc pod wpływem upojenia filmografii, myśląc, że skończy się to właśnie jak w tych wszystkich romantycznych historiach. Angelo musiał kiedyś jedną taką zamknąć nawet w piwnicy, bo zagrażała zarówno sobie, jak i jego Rodzinie. Co się z nią stało, to nie temat na tera, ale tak. Sam wielokrotnie brał biernie udział w takich przypadkach. Gabrielle jednak o to do końca nie podejrzewał, to znaczy ciągle uważał jej nastoletni bunt za uzasadnienie każdego lekkomyślnego zachowania, w tym pociąg do niego - ale aż tak? Cóż, pewnie, gdyby dowiedziała się prawdy, już by jej to tak nie podniecało. Nie raz przecież podkreśliła, że brzydzi się przemocą.
Znów z rozbawieniem słuchał jej słów, a wyobraźnia zadziałała - Kwiatuszek z seksownej sukience, która kryła pod sobą seksowną bieliznę stała z tabliczką ze swoim imieniem na tle ściany bokiem, pozując do więziennego zdjęcia. Pokręcił głową, bo wyobraźnia sięgnęła dalej, otóż pozbyła się sukienki... Ciekaw był, czy jej ciało wyglądało faktycznie tak, jak w jego głowie. Dużo mógł sobie wyobrazić, bo jednak często podkreślała swoje walory, jednak ubrania potrafiły zarówno odjąć, jak i dodać tu i ówdzie.
Było to jak zapalnik dla Aresa, może też dlatego na nią ruszył? Wiele było powodów, a najważniejsze było to, że zadziałało. Rozluźniała się w jego ramionach, czuł, jak mięśnie puszczają, a jej ciało staje się coraz cięższe.
-Dlatego cię kręcę. - Wyszeptał na ucho Gabrielle, gdy szli już w stronę dziobu, doskonale wiedząc, że takie są fakty. Grzeczne dziewczynki lubią niegrzecznych chłopców i zawsze je do nich ciągnie. Im więcej czerwonych flag, tym większe zafascynowanie. Nie mógł się im dziwić... emocje emocje emocje.
Delikatnie uśmiechnął się słysząc jej śmiech, jego też nieco rozbawiła ta muzyka,ale przecież scena miała nabrać realizmu. Wiedział, że jej się spodoba i w sumie jemu też się spodobało. Rekin złapał swoją ofiarę w paszczę, a raczej w łapska, którymi otulał jej drobne ciało. Słodki zapach perfum dziewczyny dopadł jego nozdrza, zaciągnął się nim z przymkniętymi oczami. Przez chwilę mogła poczuć jak zatapia twarz w jej włosy, kompletnie zapominając gdzie jest. Dał się otulić wszystkim bodźcom, czując przez chwile jak w domu.
Nie takim fizycznym budynku.
Jak w domu.
Coś miękkiego dotknęło jego warg, aż rozchylił oczy, dostrzegając całującą go Gabrielle. Choć pocałunkiem nazwać tego nie mógł, była bardzo ostrożna i delikatna, ledwo zdołał zaznać jak smakuje. Zmarszczył brwi, nie do końca zadowolony. Nie tym, że to zrobiła, a tym, że się odsunęła.
- Zamknij się. - Mruknął i chwycił tym razem mocno i pewnie jej ciało, przyciągając do siebie na powrót pewnym ruchem. Docisnął ramieniem kruche ciało do swojego cielska, a wolna ręka pewnie chwyciła za jej policzek - może nieco zbyt mocno wbijając palce w miękką skórę. Spojrzał głęboko w oczy nastolatce na ułamek sekundy przed złączeniem na powrót ich warg ze sobą. Nie całował jej nachalnie, był zadziwiająco delikatny, a pocałunek ten był pełen pasji i pożądania. Ares zatracił się w tym momencie, rozkoszując słodkim smakiem całowanie miękkich i pełnych warg nastolatki. Nawet nie zauważył kiedy piosenka przestała grać, a oni zostali sami w otaczającej ciszy, przerywanej cichym świstem wiatru i fal.
Była o wiele bardziej krucha i cieplejsza nić się spodziewał. Oczami wyobraźni rozbierał ją ze wszystkich warg, a później kochali się na dziobie jachtu do samego wschodu słońca. Myśli galopowały, a mózg stracił nad nimi kontrolę, chciał więcej i więcej. Nawet nie zauważył kiedy, ale dłoń zawędrowała na kark, wplątując palce we włosy dziewczyny, jakby nie chciał pozwolić jej odejść.Czuł narastające w nim podniecenie, gdy języki tańczyły ze sobą, a on wiedział, że jeśli nie przerwie teraz, to nie przerwie w ogóle, a jego wizja urzeczywistni się.
Było coś w tym złego? Nie, jednak nie chciał jeszcze kończyć zabawy.
Przestał powoli, pocałunków było coraz mniej.... coraz mniej.... i coraz mniej.
- Wyobrażam sobie jakbyś wyglądała w tej seksownej bieliźnie z tabliczką z aresztowania... zaraz po tym, jakby znaleźli nas kochających się na tym skradzionym jachcie. - Uśmiechnął się, szepcząc te słowa niemal w wargi dziewczyny, a jego oczy powali otwarły się. - Całkiem niezły obrazek. - Złączył ich spojrzenia, rozluźniając nieco objęcie. Przesunął dłońmi po ciele Gabrielle, jakby je badając, aby zatrzymać wędrówkę finalnie na jej wąskich biodrach.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Typowy facet... Ale to normalne, tak zostali zaprogramowanie — puknąć dużo samic, przekazać swoje DNA jak największej ilości partnerek. Szkoda tylko, że natura dała ludziom duże mózgi i nauczyli się je wykorzystywać i wymyślili antykoncepcję i dzieci z typowego męskiego podejścia jest coraz mniej, a przyjemność mimo to zostaje tam, gdzie być powinna.
Cóż, kobiety wcale nie są lepsze niż mężczyźni, one też wiecznie myślą o seksie i o nim rozmawiają. Kiedyś nie do pomyślenia było, że kobieta może czerpać z tego przyjemność, a dziś jeśli niewiasta posiada wielu partnerów seksualnych, przestaje być powoli uważana za zwykłą dziwkę, tylko w końcu zaczyna być traktowana jak każdy "Alvaro" co zaliczył wiele panienek. Oczywiście nadal istnieją ciasne umysły, które uważają, że baba to się nadaje tylko do rodzenia dzieci, dbania o dom, prania i dogadzania swojemu mężowi, ale społeczeństwo powoli pięknie się dociera i takie ameby umierają. Niedługo wyginą jak dinozaury.
- Nie tylko dlatego...- powiedziała bardziej do siebie niż do niego, ale wiatr mógł zagłuszyć jej słowa. Sama nie wiedziała, dlaczego ją tak bardzo do niego ciągnie. Był tajemniczy, nieprzewidywalny, intrygował i sprawiał, że czuła się piękna no i... słuchał cierpliwie jej paplaniny. Nie widziała w nim zagrożenia, nie czytała znaków ostrzegawczych, które pojawiały się dosłownie co 5 metrów drogi prowadzącej prosto do piekielnych bram.
Boże, ale przegięłam... Jest zły... Niezadowolony, wszystko zepsułam! - pomyślała bardzo optymistycznie kiedy zmarszczył brwi. Kazał się jej zamknąć! Pewnie chciał ją zwymyślać. Zaraz ją wrzuci do wody, a ona się utopi!
Nic takiego się nie wydarzyło, wręcz przeciwnie. Zaskoczył ją tak bardzo, że na chwilkę skamieniała, a później... Zaczęła się rozpływać jak lody wyciągnięte z zamrażalnika i pozostawione na słońcu. W piersi zabrakło tchu, w uszach słyszała szum własnej krwi i walenie serca. Ich wargi zetknięte razem dosłownie się miażdżyły a zwinne języki rozpoczęły wspólny taniec. Nie mogła się powstrzymać. Docisnęła klatkę piersiową do jego torsu a palce jednej dłoni ułożyła na tyle jego głowy, druga dłoń spoczęła na szyi, gdzie delikatnie i z wyczuciem wbiła pazurki. Nie chciała tego kończyć, czuła niedosyt, pozostawił pustkę po przerwaniu tej słodkiej pieszczoty. Gorąco rozlewało się po całym jej ciele, już nie potrzebowała dodatkowej ochrony przed zimnem. Jeszcze chwilkę nie otwierała oczu, mimo iż ich usta już się nie stykały.
Przeszły ją dreszcze, mimowolnie w jej umyśle pojawił się obrazek ich splecionych w ekstazie ciał, musiała potrząsnąć łebkiem żeby pozbyć się tego obrazu i dopiero wtedy otworzyła oczy, nie do końca była pewna czy to co właśnie się stało było prawdziwe.
- Teraz to ty się zamknij...- mruknęła zażenowana tą wizją. Przygryzła wargę, co było jasnym sygnałem, że też o tym myśli. Nie była w stanie wytrzymać jego spojrzenia, a męskie dłonie błądzące po idealnych krzywiznach jej drobnego ciałka sprawiły, że zadrżała. Żeby ukryć zawstydzenie oparła czoło o jego klatkę piersiową i gapiła się na ich buty, udając, że je podziwia. Już jej nie przeszkadzało, że została kryminalistką. To był najbardziej romantyczny wieczór, jaki mogła sobie wymarzyć, i co? I to na własne życzenie.
- Lepiej wbij sobie do głowy obrazek mnie w zakonnym habicie.- zaśmiała się nieco nerwowo i objęła go w pasie, ot tak przytulając się niewinnie, tak po prostu dla przyjemności, bo chciała, bo mogła.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Czy usłyszał jej słowa? Ledwie, lecz dosięgły jego uszu, jednak Ares na razie postanowił to przemilczeć. Niech jednak nie myśli, że uchroni się przed jego drążeniem, w końcu jak każdy narcyz uwielbia o sobie słuchać, a szczególnie o zaletach, bo przecież wad nie miał. Niby jakie? Wszystkie złe rzeczy zamieniał w dobre, taki już jego urok. Tak, czy inaczej w tym momencie zajęty był czymś zupełnie innym. Cała ta scena wyglądała tak, jakby Ares porzucił swoje dotychczasowe plany, kompletnie przepadając w znajomości z nastolatką, lecz tak nie było. Wiedział, że dojdzie dziś do tego pocałunku? Może. Specjalnie czekał aż sama go zainicjuje, bo działał po cichu, nie dając do zrozumienia dziewczynie, że to ona jest uwodzona, a nie on. Miała myśleć, że to ona to zaczęła, głównie dlatego, żeby na koniec mieć pretensje tylko do siebie. Przecież on jej nie uwiódł, nie wykorzystał... sama wpadała a jego mroczne sidła, a każda decyzja była jej decyzją. On w tym tylko delikatnie pomagał i pomagać będzie.
Dlatego tak bez pamięci całował ją na tej łodzi. Był dla niej dostępny, chciał, żeby się do niego zbliżyła i okazał swoje chęci. Z resztą czerpiąc przyjemność garściami, bo musiał przyznać jedno - miała piekielnie cudowne usta. Pachniała dobrze, ciastem, wypiekami, domem. Smakowała słodko i niewinnie, zapewne przed nim te usta całowany były przez może kilka osób, a może przez jedną? Jej nieśmiałość nakręcała go, działała jak oliwa, dolewana do ogniska, podsycając tylko jego wewnętrzny żar.
Jej słowa, jej przygryziona warga - chciała tego. Zawstydzenie, w którym zastygła mówiło tylko o tym, że chciała, ale się bała i może to nie był czas, w którym pozwoli nieść się jeszcze bardziej...
- Chyba myśleliśmy o tym samym. - Rzucił cicho i łagodnie, nie chcąc wystraszyć spłoszonej już sarenki. Zaśmiał się cicho, wydobywając z siebie pojedynczy dźwięk rozbawienia, przytulając drobne ciało nastolatki do siebie.
- Szkoda takiej pięknej dziewczyny na habit. - Wymruczał w jej głowę, w którą wepchnął nos, aby wdychać słodki zapach Bardzo podobał mu się specyfik, którego używała, kojarzył mu się z nią, jak te kwiatuszki, które nosiła. - Chociaż zakonnicy jeszcze nie zdarzyło mi się... - Chciał powiedzieć "puknąć", ale to słowo średnio pasowało do aktualnej atmosfery - Posiąść. - Dodał choć słychać było w jego głosie rozbawienie.
- Spokojnie kwiatuszku, do niczego nie będę cię namawiał. - Taka była jego strategia. Sama musiała wszystkiego chcieć, sama miała go namawiać i sama miała go prosić. To przynosiło Angelo jeszcze większą satysfakcję...
- Masz rozgrzane policzki już z tych emocji, może położymy się na chwilę, popatrzymy w gwiazdy, a później zwrócimy jacht i odwiozę cię do domu? - Sięgnął dłonią do jej drobnej rączki i splątał ich palce ze sobą, wyplątując Gabi ze swoich objęć. Po chwili leżeli już na miękkiej kanapie. On na plecach, a ją zachęcił gestem do ułożenia mu się głową na klatce piersiowej. Otulił wielkim ramieniem jej drobne ciało i głaskał po ramieniu, patrząc w gwiazdy. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ta chwila przyniosła jakieś dziwne ukojenie i spokój. Ares bardzo rzadko potrafił się aż tak wyciszyć.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ