Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Praca w finansach brzmiała totalnie nudno i odpowiedzialnie, przecież księgowo cyferki musiały się zgadzać. Kontrole podatkowe nikogo nie omijają i to jedna z dwóch pewnych rzeczy w życiu: podatki i śmierć. Gabi zawsze była dobra w cyferki, matematyka nie stanowiła dla niej problemu, nawet bardzo skomplikowane równiania. Kiedyś na kółku matematycznym zrobili sobie żarty i próbowali rozwiązywać zadania, które widniały na tablicach w filmach pornograficznych. To były czasy! Teraz już będzie tylko trudniej niestety. Studia zapowiadały się bardzo poważnie i prawdopodobnie ten czas między liceum a pierwszym semestrem na uczelni będzie dla niej najbardziej beztroski i sielankowy.
- Bardzo lekko do tego podchodzisz, ale chyba wiesz, o czym mówisz. Kiedyś mi więcej opowiesz o tych swoich biznesach, chyba, że chcesz teraz. Jeden już znam, studio tatuażu. Zostawiłam ci nawet ocenę na Google. - zaśmiała się cicho. Nie była pewna, czy Ares przywiązuje wagę do wizytówki w Google, ale dla niej jako klientki to ważna rzecz i teraz ogólnie to jest na topie. Co ona tam napisała... Może lepiej, żeby Ares tego nie czytał, bo albo pęknie ze śmiechu, albo umrze ze wstydu. Cytując autorkę: "Studio tatuażu lekko przerażające, ma więzienny vibe z seriali, wszędzie wiszą wzory i zdjęcia dość mrocznych grafik, ale obsługa jest miła i sympatyczna! Mimo bólu i cierpienia czułam się bezpieczna, Ares jest super miły i ma fajne dziary. I hej... Jest tanio. Jest tanio i dobrze, a to się ceni! Zostawiam pięć gwiazdek."
Może niepotrzebnie się przyznawała do tej swojej opinii, ale co tam. Niestety najpierw gada, później myśli. Czasami przez to swoje gadulstwo i roztrzepanie potrafi zdradzić tajemnicę przyjaciela/przyjaciółki, a potem jest jej totalnie głupio, bo przecież nie chciała tego zrobić.
- Dobrze, bardzo dobrze... Mam teraz pewność, że można na ciebie liczyć w każdej sytuacji, to trochę tak jak ze mną, bo dla przyjaciół zrobię niemal wszystko. Żółwik... - wyciągnęła rękę ponad stołem, żeby zbić z mężczyzną żółwika. Ona chyba wciąż traktowała go jak przyjaciela/brata a nie potencjalnego faceta, chociaż... Te jego wszystkie gesty typu pocałunek w rękę, wpatrywanie się w oczy, odsunięcie krzeszła trochę mieszały jej w główce. I te piękne kwiatki... Jaki kumpel czy starszy brat tak traktuje dziewczynę — tylko jakiś chory pojeb. Gabi uśmiechnęła się przemiło do kelnerki. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś składał zamówienie za nią, mimo iż zgadzało się z tym co wybrała z menu, to było bardzo dziwne uczucie. Jego pytanie trochę ją otrzeźwiło z zamyślenia.
- Składałam papiery w różne miejsca, ale przyjęli mnie tylko tutaj w Cairns, cała reszta nie ma pojęcia ile straciła. Chciałam studiować dalej od domu, mieszkać w akademiku, imprezować do białego rana, nie być pod kontrolą staruszków... Ale wyszło jak wyszło. Ha!- nagle ją olśniło. Wyprostowała się dumna, rozpromieniła od ucha do ucha a w jej oczach zaświeciły takie ciepłe, wesołe iskierki.
- WIem, dlaczego pytasz! Poznałeś mnie, nie wyobrażasz już sobie życia beze mnie i jakbym wyjechała gdzieś daleko, daleko to byś się zatęsknił na śmierć! Ha! Przejrzałam Cię Panie Kennedy! -szczerzyła się jak głupia do sera. O proszę... Znała jego nazwisko, spryciula.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Brew Włocha powędrowała powoli do góry. Opinie na Googlach? Ares rzadko sprawdzał takie rzeczy, może powinno mu bardziej zależeć? Zarówno w studiu i hotelu. Nie miał problemów z klientami, ani tu, ani tu, może stąd jego ignorancja? Gdyby pojawiły się jakieś nieprawidłowości,pewnie szukałby ich przyczyny, a póki nic złego się nie działo, raczej miał to w dupie.
- W Lorne Bay mam jeszcze hotel, Kurande. Hm. Wiesz co to hazard? A wiesz czym jest giełda papierów wartościowych? Gram na tej Amerykańskiej, jest najbardziej ryzykowna, a ja bardzo lubię ryzyko. - Znów ten kącikowy, diabelski uśmieszek i niebezpieczny błysk w oku. Tak, postanowił zignorować jej wzmiankę o opinii, bo najpierw musi sprawdzić co ona tam napisała, skoro tak. Ares nie nadużywał słowa "dziękuję", padało z jego ust niezwykle rzadko.
- Robię też ciekawe interesy z rodziną w Sydney. - Dodał po chwili namysłu, ale nie chciał rozwijać tematu. Dużo jej i tak powiedział, choć wszystko na bezpiecznym podłożu i zgodnie z tym, co mówił wszystkim w Australii. Tak więc niby rozwinął temat, coś jej rzucił, jakieś ochłapy, ale głównego dania nie dostała. I raczej nie dostanie.
Nie do końca wiedział, co ma zrobić. Zaskakiwała go, już nie pierwszy raz. Żółwik? Uniósł brew, ale zrobił to co ona, chwilę zastanawiając się nad tym co powiedziała.
- Czyli jesteś słowna i honorowa, to bardzo ważne. - Pomyślał, że może traktuje swoich przyjaciół tak, jakby byli jej rodziną i to właśnie ich traktuje tak, jak Angelo traktował swoich. Czyli byli tu bardzo podobni do siebie, choć oczywiście wiedział, że mają trochę inne pojęcia słowa "wszystko".
Trochę zdziwił się, że zostaje tu, na miejscu. W zasadzie spodziewał się, że wyjedzie na jakąś lepszą uczelnie, skoro miał o niej mniemanie jak o dobrze uczącej się. Może przesadzał, a jego wyobrażenie nie miało się do rzeczywistości? Mruknął cicho, skupiając chwilę a swoich poruszających na stole palcach. Wyrwało go z zamyślenia jej nagłe "Ha!", uniósł natychmiast wzrok na twarz Gabrielle z zapytaniem na swojej. Słysząc jej słowa znów uśmiechnął się w swój markowy sposób i chwilę przetrzymał ją w niepewności.
- Chyba lubisz komedie romantyczne, co? - Trochę zakpił. - Zakończenia jak na filmach raczej nie będzie. - Wyprostował się, odchylając lekko głowę w tył i po chwili dodał: - Skoro zostajesz, to nie będę miał okazji gonić za tobą na drugi koniec świata, albo na lotnisko, żeby zatrzymać samolot. - Trochę było to kąśliwe, a trochę go to bawiło. Zaśmiał się krótko, bo oczywiście nie to miał na myśli, mówiąc, że zakończenia jak w filmach nie będzie - on już te zakończenie zna i raczej szczęśliwe dla niej nie będzie.
- Ale mógłbym to zrobić. - Jego gra trwa, zarzucanie wędki łapanie ładnej rybki w sieć. Zadziornie uniósł jedną brew, patrząc jej prosto w oczy. Wtedy przyszła kelnerka, więc nastała chwilowa cisza. Ares nawet nie oderwał wzroku od błękitu oczu Gabi, kiedy kobieta nalewała im wina do kieliszków. Ujął swój natychmiast i uniósł w stronę Gabi w toaście.
- Twoje zdrowie Kwiatuszku. - Upił mały łyk, by pozostał na języku.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Hazard to kiepska rozrywka, można nieźle utopić pieniądze. Wujek Gabi kiedyś przegrał w karty cały majątek, dom, samochód i był tak zdesperowany, że nawet żonę przegrał i prawie skończyło się to tragedią. Ojciec jej opowiadał, że facet skończył w psychiatryku, a wcześniej obcięto mu dwa palce i grożono założeniem betonowych butów.
- Czyli zarabiasz kasę na turystach. Dobrze, bardzo dobrze. Gospodarka w Lorne musi się w końcu rozkręcić. Może kiedyś zrobimy z miasta drugie Sydney i będzie tam znacznie więcej sklepów dobrej jakości. A skoro lubisz ryzyko... To mam dla ciebie propozycję, ale o tym później.
Uśmiechnęła się tajemniczo. Ciekawa była, czy Ares pójdzie na jej pomysł, bo dosłownie przed sekundą urodził się w jej główce. Ona też lubiła ryzykować, ale raczej w bezpiecznej materii typu: zjeść płatki czekoladowe czy miodowe — i rzucała monetą. Spontaniczność też była pewnego rodzaju ryzykiem, bo wtedy działy się różne ciekawe rzeczy. Ot gdyby nie chęć zrobienia tatuażu nie siedzieliby tu dziś razem i nie śmiali się wesoło.
Na ten moment tyle informacji na temat tego co Ares robi, w zupełności jej wystarczyło, po co miała drążyć? Gabi nie jest super wścibska, chociaż czasem cisną się jej na usta niewygodne pytania, tylko krępuje się je zadać, bo uznaje, że nie wypada i jeśli ktoś chce to prędzej czy później sam jej powie. Ona też nie była jakoś super wylewna i nie latała po mieście opowiadając wszystkim jak to została porwana, jak przeżyła białaczkę, jak zostawił ją chłopak, bo nie chciała iść z nim do łóżka. Nie opowiadała o swoich największych porażkach i sukcesach, a o rodzinie praktycznie nic nie mówiła, bo to dla niej trudny temat.
- To oczywiste, uwielbiam a najlepiej takie totalnie irracjonalne, które w prawdziwym życiu nie mają możliwości się wydarzyć.
Wzruszyła ramionami i nie przejęła się zbytnio tym, że sobie z niej tak jawnie drwił. Ona żartowała, myślała, że Ares podchwyci temat, potwierdzi jej słowa i przyzna rację, że nie wyobraża sobie już bez niej życia - oczywiście wszystko w ramach kontynuacji żartu. Ech... ona nie załapała żartu z Robertem a on jej uroczego dowcipu. Byli kwita. Nie załapała o co mu chodziło z tym zakończeniem, ona niczego nie planowała, przecież nie chciała zaciągnąć go do ołtarza i żyć z nim długo i szczęśliwie, przecież byli tylko przyjaciółmi. Jeśli ktoś twierdzi, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje to nie ma racji. Owszem większość takich relacji wcale nie ma na celu przyjaźni, ale naprawdę da się kumplować z facetami!
- Przyda się dzięki. Jak to powiedziałeś ostatni? Cin Cin?- zaśmiała się i sama upiła łyka alkoholu. Dobry, słodki, dobrze wejdzie. Zaraz na stole pojawiło się jedzenie i Gabi trochę zgłupiała, bo się do czegoś nie przyznała... Ona nie potrafiła jeść pałeczkami.
- Mamy problem... Zapomniałam, że sushi się je pałeczkami, a ja nie umiem. Nauczysz mnie?- zapytała tak uroczo zagubiona i zrobiła uroczą minkę, nawet rzęsami lekko zatrzepotała. Jedzenie wyglądało obłędnie i naprawdę drogo. W zasadzie to ona nigdy nie jadła sushi dlatego wolała wybrać rybę w wersji poddanej obróbce termicznej.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Słabi ludzie właśnie w ten sposób byli pożerani przez takich graczy jak Ares. Uwielbiał adrenalinę, a hazard to adrenalina. Był stworzony do wygrywania, do wyjadania takich ludzi jak wujek Gabi. Byli ludzie urodzeni do ostrej gry i tacy, co myśleli, że jej podołają, a na końcu szli właśnie z torbami. Angelo niegdyś lubił kasyna, to były miejsca z wyjątkową atmosferą. To trzeba lubić i trzeba też bardzo uważać. Bardzo łatwo zgubić rozwagę.
- Tak? Jaką? - Zaciekawiła go ta propozycja, bo brzmiała dość... ryzykownie właśnie. Może znowu go czymś zaskoczy? Musiał się dowiedzieć o co chodziło. - Co do zarabiana na turystach, to po prostu najbardziej opłacalne w takim miejscu. Myślę o jakimś kolejnym biznesie z tym związanym, choć ten temat wydaje się już trochę wyczerpany i trzeba by było wymyślić coś nowego. - Podzielił się nią jeszcze takową myślą, bo uznał, że skoro jest młoda, długo tu żyje, zna rynek i potrzeby, to może coś ciekawego zasugeruje?
- Czasami się zdarzają. - Sam widział i przeżył dużo takich historii, choć wprawdzie żadna z nich się dobrze nie kończyła, tak spokojnie nadawałaby się na fabułę filmu. Jakby się tak zastanowił, to historia jego brata trochę taka mogła być. Ares nie wiedział jeszcze jak dokładnie to było z nim i jego narzeczoną, ale jakkolwiek by to nie było, patrząc choćby na jego osobistą historię, czy pozycję, na pewno nadawałoby się to na dobry romans. Wielu ludzi unikało niestandardowych sytuacji, czy znajomości i w ten sposób odbierali sobie możliwość przeżycia czegoś takiego jak z filmu - przecież one też nie brały się znikąd, prawda? Prawdopodobieństwo wystąpienia takich historii było bliżej równe zeru, ale nigdy zero.
Ona żartowała, on nie zrozumiał, on poniekąd też, a tym razem ona nie zrozumiała jego kontekstu. Zabawne. Ares nie chciał jej urazić, a jedynie lekko zakpić, zażartować i podkreślić, że GDYBY faktycznie tak było, to byłby zdolny obić takie rzeczy jak bohaterowie tych komedii. Byłby, choć pewnie by tak nie zrobił, patrząc na jego charakter i podejście do związków. Jednak stać było go na wszystko, ten człowiek żadnych granic nie posiadał. Jakby trzeba było to by z powietrza samolot zawrócił, żaden problem.
- Cin Cin. - Uśmiechnął się znikomo. Pamiętała.
Zauważył konsternację i niepewność na jej twarzy. Spojrzał pytająco, ale szybko odpowiedź otrzymał. Zdziwił się/ Niekoniecznie, jak to już zostało wcześniej wspomniane, doskonale zdawał sobie sprawę z jej wieku i tego, jak wiele o życiu miała się jeszcze nauczyć. Zabawne, że siedziała przed nią zapewne największa lekcja w jej życiu.
- Oczywiście. Spójrz. - Jej nieporadność budziła w nim jakieś dziwne odruchy, które musiały drzemać w nim uśpione bardzo głęboko. Chwycił poprawnie pałeczki i pokazał jej w jaki sposób powinny być trzymane i jak nimi poruszać. Odłożył je i sięgnął do dłoni dziewczyny, pomagając jej z ułożeniem i chwytem.
- Zobacz, w ten sposób. - Nagle znalazł w sobie pokłady cierpliwości, której nigdy zbyt wiele nie posiadał. Poprawił Gabi palce jeszcze raz. - O właśnie tak, teraz spróbuj. Chwyć powoli i ostrożnie przenieś do ust... - Obserwował każdy ruch jej drobnych paluszków. Uczył już wielu rzeczy, głownie strzelania i bicia się, ale jeść kobietę pałeczkami? Jeszcze nigdy.
Uśmiechnął się, gdy wsadziła pierwszy kawałek do ust.
- Tak jest, brawo. Pojętna dziewczynka. - Przygryzł dolną wargę, rzucając te słowa nieco cichszym barytonem, obserwując pełne wargi dziewczyny. Sam też wsunął pierwszy kawałek do ust, powoli go przeżuwając.
Lampka wina wystarczyła, w końcu miał niedługo prowadzić auto. Do domu miał co prawda niedaleko, ale nie chciał zostawić go na parkingu w takim miejscu. Pomógł Gabi korygować kilka razy pałeczki, kiedy widział, że obsuwa je z poprawnego chwytu, a sushi znikało kawałek po kawałku.
- Przyjechałaś samochodem, czy mogę odwieźć cię do domu? Masz trochę tych zakupów i kwiaty, zastanawiam się, czy sobie poradzisz. - Och jaka troska nagle z niego płynęła.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Jeszcze nie chciała zdradzać swojej propozycji, w jej małej główce urodził się plan, tak spontaniczny i tak głupi, że chyba już dziwniej być nie mogło. Z kim jak nie z nim zrealizować coś takiego? Skoro lubił ryzyko, a ona potrzebowała odrobiny adrenaliny to przecież idealnie się składało. On ją ochroni, ona będzie się dobrze bawić, miała nadzieje, że on też. Wszystko chodziło o to, że było to odrobinę nielegalne i mogła ich złapać policja. Ona już czuła wewnętrzną ekscytację!
- Dowiesz się w swoim czasie... Nie ma tajemnicy, nie ma zabawy. Skontaktuję się z tobą, jak przyjdzie pora, zapytam, czy masz czas i wtedy dostaniesz lokalizację.- klasnęła ucieszona w dłonie. Co też ten krasnal wymyślił... To mogło być wszystko, ale raczej nie napad na bank czy morderstwo rodziny z trójką dzieci albo rajd po Lorne Bay i rozwalanie ludzi samochodem. Patrząc na Gabi, jej styl, jej naiwny sposób myślenia to nie mogło być absolutnie nic mocno nielegalnego. Przecież ona by nie była w stanie wymyślić niczego, czego Ares już w życiu nie robił. Jedynie sam fakt, że gówniara na coś wpadła, nie chciała powiedzieć na co, już mógł budzić jakąś nutkę zaciekawienia.
- Otwórz kręgielnie albo tor wrotkarski z prawdziwego zdarzenia, albo pizzerię, o której już rozmawialiśmy. Jedzenie i rozrywka to zazwyczaj dobre pomysły na biznes. Choć uważam, że jedzenie to lepsza opcja. Ludzie zawsze będą jeść, a jak restauracja robi dobre jedzonko to nie potrzebna jej żadna reklama i wszystko się samo kręci. - powiedziała co myśli, ale czy myślała dobrze to już inna para kaloszy. Nie znała się na biznesach i w co warto inwestować, a w co nie. Chyba faktycznie ta jego pizza nie mogła opuścić głowy Gabrielle. Co poradzić... Jak raz spróbujesz to nie masz dość, trochę tak jak z seksem.
- Przeżyłeś kiedyś coś rodem z komedii romantycznej? Ja nie, więc z mojego punktu widzenia, nie ma na to opcji.- zaśmiała się i kurczę faktycznie była ciekawa czy coś takiego przeżył czy tylko mówi z doświadczenia znajomych. Facet miał prawie 36 lat, musiał być kiedyś w jakimś poważniejszym związku. Z taką aparycją, z takim poczuciem humoru i podejściem do kobiet? No chyba, że tylko do Gabi tak podchodził, bo była taka wyjątkowa, to już inna para kaloszy.
Nauka jedzenia pałeczkami była dość zabawna, na początku szło opornie, bo nie umiała ich odpowiednio chwycić, dopiero kiedy Ares jej pomógł je ustawić, podjęła pierwsze próby chwycenia sushi, które spełzały na niczym, bo pałeczki się przekrzywiały i sushi spadało. Dobrze, że był obok niej i nie pozwolił się poddać, bo ona to by szybko rzuciła w cholerę i poprosiła kelnerkę o widelec, albo zaczęłaby jeść ręką jak ostatnia wieśniaczka. Ares miał do niej tyle cierpliwości! Był taki opanowany i nie zrażały go jej porażki. Gabi nie była w stanie teraz oderwać od niego spojrzenia. Wyraz twarzy miał skupiony i stateczny, nie było na niej widać żadnej irytacji jej potknięciami i zdenerwowaniem, że nie wychodzi i.... W końcu zaczęło wychodzić!
Udało się wsunąć sushi do ust. Nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku radości, bo miała zatkane usta rolką, która ledwo się tam zmieściła, ale oczy migotały triumfalnie.
Dopiero kiedy przełknęła mogła się odezwać.
- Mam dobrego nauczyciela...- uśmiechnęła się jakoś tak... Inaczej niż zawsze. Lekko tajemniczo, jakby porozumiewawczo. Czy ona właśnie użyła dwuznaczności i próbowała nieudolnie zakomunikować, że flirtują? Być może...
Świetnie się bawiła, jedzonko wchodziło jak złoto, alkohol też, chociaż nie piła dużo, bo nie chciała się upić i znów robić i mówić dziwnych rzeczy. Gdyby nie upicie wtedy u niego nadal byłaby przekonana, że chłop jest gejem. Dobrze się stało jak się stało.
- Dziś wyjątkowo wzięłam ubera także chyba pozwolę się odwieźć do domu, znaj moje dobre serce. - zaśmiała się i machnęła ręką jak jakaś księżniczka, a potem dodała:
- Zgrywam się, jeśli to nie problem to chętnie skorzystam z propozycji podwózki, dziękuję. To był jeden z najmilszych dni w moim krótkim życiu.- poklepała go czule po dłoni, która spoczywała na stoliku. Zjedli wszystko i kelnerka przyniosła im rachunek, Gabi chciała zapłacić tak jak mówiła, ale kobieta jakoś tak automatycznie poleciała stereotypem i nawet nie zapytała komu podać świstek i dała go Aresowi, który oczywiście zapłacił bez mrugnięcia okiem, na co Gabi zareagowała groźną miną, ale musiała przełknąć gorycz porażki. Jeszcze się kiedyś odwdzięczy w jakiś sposób. Nie, nie taki jak myślisz.
Po jedzeniu zebrali się na parking. Gabi trochę szczena opadła na widok jego samochodu, robił wrażenie... Całą drogę do domu gadała o ulubionych komediach romantycznych i krótko je strszczała, mówiąc o tym co jest w nich irracjonalnego. Gęba się jej nie zamykała, ciekawe czy to za sprawą alkoholu, czy zwyczajnie tak dobrze czuła się przy Aresie. Kiedy zajechali pod jej dom jeszcze raz mu podziękowała i nim wysiadła z samochodu znów go pocałowała w policzek i niczym gazela, ze swoimi kwiatkami i zakupami poleciała do mieszkania, cieszyć się tym wszystkim i koniecznie musiała wszystko opowiedzieć przyjaciółce.

zt x2
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ