Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Żyję. Stwierdził oczywisty fakt, lekko rozkładając ręce jakby chciał zaprezentować to, że jest to niepodważalna prawda. Zagrożenie życia było niewielkie, ale realne. Teraz minęło i właściwie największym zagrożeniem był obecnie ojciec Megan, gdyby dowiedział się co jego "bez cienia wątpliwości już były" kumpel wyczynia z jego córką. I też miło cię widzieć. Przytulił dziewczynę na powitanie. Całkiem nieźle, trochę zmęczony. Głównie mięśnie brzucha. Trochę, jakby przegiął na siłowni... tak z tydzień z rzędu. Tak, wypisali mnie, mam też zalecenia. Wyjął z tylnej kieszeni spodni kartkę złożoną "na cztery", po czym praktycznie od razu wsunął ją z powrotem. Dowód na to, że zalecenia są, został okazany. W sumie nic nadzwyczajnego - unikać żarcia, które mogłoby drażnić jelita, oszczędzać mięśnie brzucha. Rana wielka nie jest więc nie trzeba jakoś szczególnie jej pielęgnować - wiadomo, nie zapaskudzić. Czołganie się po ziemi było więc głupim pomysłem, ale jakoś nie miał tego w planach. A oprócz tego nic - żadnych leków, żadnych ćwiczeń. Wręcz przeciwnie, brzuch mam oszczędzać. Co powiedział właściwie drugi raz. W kwestii wyrostka wiele się zmieniło w ostatnich dziesięcioleciach - z operacji stał się po prostu zabiegiem, który prawdopodobnie byłby w stanie wykonać kumaty student medycyny. I to wcale nie ostatniego roku.
Mogę prowadzić, więc nie będzie powtórki z nocnego rajdu. Całe szczęście. Teraz ruch był już dużo bardziej "normalny" co czyniło go niebezpiecznym. Szczególnie, gdy nie ma się prawa jazdy... Cieszył się, że sobie poradziła. Zarówno za kółkiem jak i bez niego. Ale nie powiedział tego głośno - nie chciał, żeby dziewczyna poczuła się nieporadna. Bo wychodzi na to, że wcale taka nie była. Źle ją ocenił. Poszedł drogą najbardziej oczywistego stereotypu - dziecka bogatych rodziców, które miało wszystko i ludzi do wszystkiego.

Po kliknięciu przycisku na pilocie, centralny zamek ustąpił. Z powodu totalnie niepraktycznego w Australii, ciemnego koloru, wóz był już całkiem nieźle rozgrzany. Klimatyzacja mogłaby załatwić sprawę dość szybko, jednak równie praktyczne było uchylenie okna w czasie jazdy a dopiero po chwili odpalenie klimy.
Dobrze, że się nie zawinąłem. Powiedział jakby sam do siebie. Pomyślałaś pewnie, co by było, gdybym się zawinął. Gdzie byś poszła? Bo przecież mogło dopaść go coś innego niż ślepy zaułek ewolucji. Ot, atak serca albo udar, coraz częstsze w jego grupie wiekowej. Nie wspominając o kuli prześladowców...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Widok Kirka w pozycji pionowej napawał radością i niewątpliwa ulgą. Obecność na parkingu była oznaką prawidłowo przeprowadzonego zabiegu. Chociaż gdyby dłużej się nad tym zastanowić, to ten facet należał do grupy śmiałków, która wypisuje się na „własne żądanie”. W tej jednej chwili Meg o tym nie pomyślała, więc radość nie została zachwiana nawet przez sekundę. – Ostrożnie – uścisk choć szczery, był raczej z tych na odległość. To znaczy lekkie objęcie u góry z odstępem w okolicach klatki piersiowej i niżej.
To tak się da?
Pewnie.
– Nie spałeś? – bo wstyd się przyznać, ale ona jak kamień. Może powinna wpatrywać się w okno i zamartwiać, albo nie móc zmrużyć oczu z nerwów. Tymczasem usnęła bez najmniejszych problemów i prawie przegapiła konieczność opuszczenia skromnego lokum. Swoją drogą ciekawe dlaczego doba hotelowa kończy się przeważnie o 10, a zaczyna daleko po południu. Kwestia aż tak dokładnego sprzątania?
Wątpię.
– Masz siłę i ochotę na to żeby podjechać do sklepu? – i poczekać na parkingu rzecz jasna. Skoro już byli w mieście, warto uzupełnić zapas czegoś świeżego. Zwłaszcza, że Kirk powinien teraz jadać lekko. – Chyba, że wolisz wracać prosto do domku – w tej kwestii nie nalegała w najmniejszym stopniu. Decyzję w pełni pozostawiła mężczyźnie. Dla niej taki wyskok nie był najmniejszym problemem ale doskonale rozumiała, że jedyne o czym marzy jej rozmówca, to znalezienie się we własnym łóżku.
– Przestań – marszcząc czoło zajęła miejsce pasażera. – Nawet nie myśl, że mnie zostawisz – burknęła pół żartem, pół serio. Na dobrą sprawę powinna mieć coś w planach na wypadek niespodziewanego, ale równie dobrze lada chwila mógł skontaktować się z nimi jej ojciec. Możliwości było wiele. Tak samo jak wyjść z różnych sytuacji.
– Dziś ze mną jesteś – i to powinno definitywnie urwać temat odchodzenia na tamten świat. – Musisz tutaj wracać na kontrolę, czy coś takiego ? – wskazując kciukiem przestrzeń za sobą, miała na myśli budynek szpitala. Miasteczko było miłą odskocznią od ich pustelni więc bardzo chętnie wróciłaby tutaj za kilka dni. Nawet jeśli pobyt miałby trwać zaledwie godzinę.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Lekko przyciągnął dziewczynę do siebie. Nie było co przesadzać - nie miał nawet rany ciętej, w końcu nikt go nie "wypatroszył". Nie trzeba było obchodzić się z nim jak z jajkiem. Acz ona tego nie wiedziała i podeszła do sprawy zachowawczo. Zrozumiałe.
Średnio. Nowe miejsce, inni ludzie w sali, szpitalna piżamka. Miał swoje przyzwyczajenia co do snu i zaburzenie ich zawsze skutkowało średnią jakością snu. Po prawdzie lepiej wyspałby się w swoim samochodzie lub na pace Land Rovera niż na szpitalnym łóżku.
Możemy podjechać na jakieś zakupy. Czegoś na bank zapomnieli przy poprzednich a przez "oszczędzanie się" rozumiał między innymi spanie do oporu w najbliższych dniach. Szczególnie, że wybór w miasteczku należał do raczej minimalnych, więc zakupy nie powinny być zbyt męczące.

Dobrze mieć jakiś plan. Mądry, głupi... jakiś? Jak nie on, to kula, nóż... cokolwiek co sprawi, że jej prześladowcy będą mogli się do niej dostać. Brzmi jak deklaracja. Wbrew pierwotnej, całkiem poważnej intencji obrócił swoje wcześniejsze pytanie w żart. A ja nie jestem najlepszą partią jaką mogłabyś mieć. Najgorszą też nie. Po prawdzie, gdyby nie jego mafijne powiązania, to związek z nim miał naprawdę wiele zalet. Obecnie wszystkie jego interesy były legalne. Kwestia tylko, jak długo ktoś chciałby kopać w jego przeszłości. Albo kto by sypał i co wiedział... No i zawsze Kirk mógł zostać dopadnięty przez swoją przeszłość. Tak jak teraz... Ciężko byłoby wyjaśnić jakiejkolwiek partnerce, że musi przejechać cały kraj z ledwo dorosłą, atrakcyjną blondynką a po drodze nie ma możliwości kontaktowania się. I nie wie kiedy wróci. Przez ponad 40 lat swojego życia nie poznał kobiety, która w takiej sytuacji powiedziałaby "ok, jedź". Może niektóre dziewczyny mafiozów. Te, które same były niezbyt wierne.
Nie. Jeśli wszystko będzie ok, to nie ma potrzeby. Jeśli cokolwiek będzie nie tak, to w trybie pilnym. Jak to z układem pokarmowym bywa - nieszczelność powoduje sepsę, albo krwotok wewnętrzny. Jedno i drugie wciąż miało całkiem niezłą śmiertelność. Więc zakładam, że jeszcze dwa-trzy dni ze zmianą opatrunku i będzie ok. Cud laparoskopii.

Cudem nie był za to powrót. Gdy dojeżdżali do domku, Kirk zauważył na klepisku niedaleko drogi ślady opon, jak gdyby ktoś gwałtownie ruszał sprzed domku. Nie mogły pochodzić z jego auta - Toyota miała napęd na cztery koła i zostawiała zupełnie inny ślad. Tutaj było to prawdopodobnie auto z przednim napędem. Zatrzymał się kilkanaście metrów przed budynkiem. Ktoś tu był. Stwierdził lakonicznie. Usiądź za kierownicą. Jeśli coś pójdzie nie tak - zablokuj drzwi i wiej. Albo zablokuj od razu. Wokół nie było żadnego innego samochodu - w promieniu dobrych dwustu metrów nie dało się ukryć czegoś tak dużego.
Spokojnym, powolnym krokiem podszedł w kierunku domku. Pusto, cisza. Zerknął przez okienko - w środku nikogo, drzwi nadal zamknięte. Obszedł domek wokół - szyby na miejscach.
Wychodzi na to, że popadł w lekką paranoję. To mogli być strażnicy parkowi w czasie patrolu, albo zagubiony turysta. Wyszedł przed domek i dał znać Megan, że może podjechać do niego. Czysto. Powiedział, a właściwie niezbyt głośno krzyknął. Być może go usłyszała, na pewno zobaczyła skinienie ręką.
Będziesz świetnym kierowcą. Powiedział do dziewczyny. Może uspokajająco, może szczerze. Może potrzebował czegoś pozytywnego na zakończenie tej niespodziewanej przygody w przygodzie.

Może faktycznie wszystko okay... Wszedł do domku, gdy zamek nie chciał ustąpić oparł się o niego barkiem. Zamek puścił. Może coś obkurczyło się od upału. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Włączył radio i postanowił usiąść na krótką chwilę.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Lekko obejmując mężczyznę wciągnęła zapach jakim przesiąkła jego koszula. Nie było to nic powiązanego ze smarem, autami, ani tym bardziej perfumami. Kikr pachniał szpitalem. Był to bardzo specyficzny zapach pochodzący prawdopodobnie od środków odkażających, dezynfekcji i opatrunków. Mimo to cieszyła się, że wracają do domu i wszystko skończyło się dobrze. – Zawsze mogłeś spać nago - innymi słowy, nie ma co narzekać. Dobrze, że szpitale oferują jednorazowe wdzianka. Co prawda nie są one najlepszej jakości, ale nadają się do przetrwania tych kilku dni we względnie higieniczny sposób.
– Świetnie. To ja ogarnę parę rzeczy, a ty poczekasz w aucie – i tak też się stało. Kwadrans – dokładnie tyle potrzebowała Meg, żeby wyłonić się ze sklepu z dwiema solidnie wypchanymi torbami. Przede wszystkim kupiła warzywa. Do tego świeże mięso i trochę owoców. Wszystko to miała zamiar wykorzystać przez najbliższe dwa, góra trzy dni.
– Smucisz jak stara panna – sama nie wiedziała skąd jej się wzięło to powiedzenie. Równie dobrze mogła dociekać przyczyny takiego toku myślenia Kirka, ale z tym dała sobie spokój. – Weź już jedź w kierunku domu – wskazała ruchem dłoni przestrzeń przed sobą. Facet mający 37 stopni gorączki, właściwie mając stan podgorączkowy, żegna się z rodziną. Kirk coś majaczył pod nosem, a jej nie było wcale do śmiechu. To nie czas, miejsce i pora na takie tematy. – Wracajmy – podsumowała, kątem oka zerkając na okolice koszulki, pod którą znajdował się opatrunek.

–Co ty mówisz. Skąd wiesz? – wychylając się ku przodowi, starała się zauważyć to, co dostrzegł Kirk. Niestety dla niewprawionego oka, całość krajobrazu była na tyle spójna, że nie zauważyła nic niepokojącego. Zgodnie z instrukcją przerzuciła tyłek nad ręcznym i usiadła na miejscu kierowcy. Minę miała nietęgą. Nie uśmiechało jej się znowu gdzieś uciekać, a nawet stresować. Była na tyle zła i zmęczona, że zwyczajnie przy pierwszej lepszej okazji, przejechałaby intruza wrzucając jedynkę. Niestety po ponad dwóch minutach okazało się, że nie będzie jej to dane. Teren był czysty. Wrzucając bieg, przetoczyła się paręnaście metrów do przodu. Gasząc zaś silnik, zaciągnęła ręczny. Wcale nie uspokojona słowami mężczyzny, wzięła dwie siatki z zakupami i weszła do domku. – Powinieneś odpocząć – rzuciła torby na kuchenny blat. [ b] - Przebierz się – [/b] bo nie wiadomo co przyniosłeś ze szpitala… – I wrzuć ciuchy do pralki – tak było najbezpieczniej. – Co możesz zjeść? – zapytała wspierając się na blacie. Nadszedł czas kiedy to ona powinna się zatroszczyć o niego.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie mogłem. Tam nie wolno. Co innego z tobą. Mogłoby to gorszyć pacjentów, personel i ogólnie być złem całego świata. Szczególnie, że były to sale wspólne na od dwóch do czterech osób.
Odnośnie zakupów - zgodził się. Dość dokładnie widział kto jest w sklepie oraz kto wchodzi i wychodzi - "praktycznie nie ma niebezpieczeństwa". Musieliby mieć naprawdę totalnego pecha, gdyby ktoś zaczaił się w sklepie nie wiedząc nawet, że się tam pojawią. Co prawda wybór nie był ogromny, ale nie był to też jedyny tego typu punkt w promieniu stu kilometrów.
Tematów ostatecznych nie ciągnął dłużej. Nie było sensu. Co prawda, z roku na rok coraz mniej znajomych twarzy było po tej stronie schodów do nieba, ale totalnie rozumiał, że w wieku lat dziewiętnastu myśli się o zupełnie innych rzeczach. Nawet gdy myśli się o śmierci, to zupełnie innymi kategoriami niż przemijanie.

- Po śladach opon. Wyjaśnił zdawkowo. Na wykład z mechaniki stosowanej jeszcze przyjdzie czas. I całe szczęście - będą mieli ten czas, bo auto z napędem na jedną oś prawdopodobnie należało do zagubionego turysty, albo był to pickup strażników parkowych. Auta z napędem na cztery koła gdy mieszają kołami ziemię przy starcie, zostawiają inne ślady niż te z napędem na cztery koła. Toyota ma napęd na cztery, ślad zostawiło auto z napędem na dwa. Powiedział gdy już weszli do domku.

Taki mam plan, odpocznę. Sił miał jakby mniej. I tak, wykąpanie się (tylko ostrożnie i bez wanny - jak pouczono go na wyjściu) i wypranie ubrań wydaje się mądrym pomysłem. I przyjemnością. Jednak trochę się spocił. Pachniał też szpitalem, co nie jest najprzyjemniejszą wonią jaką mógł sobie wyobrazić. Generalnie mniej smażonego, żadnych strączkowych. Lekko - tak mówili. Inaczej mówiąc - unikać niestrawności, zgagi a przede wszystkim - wzdęć, które byłyby cholernie bolesne w obecnej sytuacji. No i wiązały się z pewnym niebezpieczeństwem - wszakże miał dziurę w brzuchu. Niewielką, ale jednak. Masz zamiar gotować? Zapytał, wychylając się z korytarzyka prowadzącego do łazienki. Nie, żeby niedowierzał, ale dziewczyna robiła kolosalne postępy w krótkim czasie. Mogło to budzić podziw, niepokój, zazdrość... co kto uważa. Kirk jednak czuł, że jej obecność u boku stanowiła dla niego wsparcie, a nie obciążenie jak na początku sądzili chyba wszyscy, z nią na czele. Tak czy owak, nie miał zamiaru jej przeszkadzać. Wrzucił ciuchy do pralki (czy aby na pewno kolory pasowały?) i wziął trzyminutowy prysznic. Poczuł się znacznie lepiej. Ulga może nie była tak duża jak ta po zabiegu i lekach, ale mimo tego znaczna. Gdy wrócił, objął od tyłu zajętą dziewczynę, lekko wtulając policzek w bok jej głowy. Dysproporcja wzrostu zrobiła jednak swoje. Jego skroń zbliżyła się do jej skroni. Było w tym jakieś nieme wyznanie. "Dziękuję"? "Kocham Cię"? "Być może czuję coś więcej niż pożądanie"? Pytań było wciąż więcej niż odpowiedzi.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Jego „nie mogłem” skwitowała jedynie przelotnym uśmiechem, za którym kryła się odpowiedź w stylu „mogłeś, tylko zmieniłbyś oddział. Na taki bez klamek”. Tam obserwacja nie trwałaby już doby. A i przebywanie w gronie całej tej oddziałowej śmietanki grozi nabawieniem się jeszcze większych problemów. Osłabiony Kirk to kiepski materiał do żartów i zaczepek. Z tego też powodu nie drażniła się i nie podgadywała. Wiadomo, że facet ze stanem podgorączkowym jest już na wykończeniu, więc to co przeszedł jej bohater może pretendować do co najmniej cudu lub zmartwychwstania.
Tego tematu nie mogła porzucić więc w odpowiednim momencie przypomni co tutaj miało miejsce.

– Aha – oznaczało, że przyjęła informacje, ale jest w trakcie jej przetwarzania. Dla lepszego efektu utkwiła wzrok w naruszonej glebie zdając sobie sprawę, że ona sama mogłaby rozróżnić ślady roweru od auta i obu od motoru. Nie licząc traktora i czołgu, cała reszta była jakaś taka identyczna. Skoro Kirk mówił, że to nie ich opony zostawiły te wgłębienia, to pewnie tak było. Nie mogła się sprzeczać i stać twardo przy zdaniu, którego w tej kwestii nie miała.
– To bardzo dobry plan – odparła kładąc z lekkiego zamachu torbę z zakupami na blacie. Wyjmując jej zawartość rozłożyła rzeczy przed sobą przyglądając się im. – Jak nie piję to myślę – zacytowała własną matkę, która rzucała bardzo swobodnie ten tekst a z czerwonym winem wchodziła często w zażyłe relacje. I w sumie to był dobry plan. Ostatnie dwie doby były istnym koszmarem z dużą dawką stresu. Kiedy z łazienki dobiegł odgłos wody rozbijającej się o płytki, wyjęła butelkę czerwonego, półwytrawnego wina, odkorkowała je, powąchała i nalała do kieliszka więcej niż było uważane za kulturalne.
Spróbowała… nie było to słodkie coś, co czasem piła z koleżankami. Cierpki posmak pozostawił na języku jakby niewielkie odrętwienie. – Ja już nigdzie dziś nie jadę – znaczy nie prowadzę… wskazała na zawartość szkła przed sobą.
– Zamiar to dobrze dobrane słowo – upiła kolejny łyk. – Dorwałam w sklepie jakąś starszą panią i powiedziałam, że moja babcia jest po operacji. Poprosiłam o pomoc w zakupach, ale teraz nie bardzo wiem jak to ogarnąć. I nie pytaj skąd nagle wytrzasnęłam historie o babci, bo nie wiem. – wnuczka pomagająca seniorowi w rodzinie była tak samo rozczulająca jak przystojny chłopak ze szczeniaczkiem. To mniej więcej ten sam poziom bycia uroczym.
Kłamstwo, branie obcych na litość, do celu po trupach…niby ok, tylko bez internetu i pomocy ze strony bardziej doświadczonych kucharzy, szybko może zmarnować wszystkie produkty.
Trochę szkoda.
– Mmmm a kto tak ładnie pachnie?- nakryła dłonią jego dłoń nieco dociskając ją do brzucha. – Chyba chciałam zrobić z siebie większego kozaka niż jestem. Kupiłam mnóstwo warzyw, a nawet jakieś mięso z polecenia laski w sklepie i nie bardzo wiem co z tym teraz zrobić – uśmiechnęła się sama do siebie, bo przecież nie był to powód do płaczu. – Dlatego będę musiała uruchomić ten cudowny sprzęt z czasów kamienia łupanego i doszkolić się w kwestii robienia zup bo wiem już, że zupa będzie najlepsza! – uniosła do góry palec odkrywając co najmniej nieznany ląd. – I nie rób mi tak już nigdy więcej – nagle spoważniała odwracając głowę w prawą stronę. – Wyczerpałeś limit na hospitalizację. Zrobili ci badania, wszystko będzie dobrze – przekonywała głośno samą siebie. Obracając się niezbyt szybko, pocałowała mężczyznę równie leniwie co i namiętnie. – Połóż się – w sypialni, na kanapie… gdzieś gdzie odpoczniesz.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
-To nie pij. Skwitował z lekkim uśmiechem. Znał to powiedzenie i jego autorkę. Prawdziwość powiedzenia też nie ulegała wątpliwości - znał zdecydowanie zbyt wielu ludzi "głupich po pijaku". Alkohol osłabia odczuwanie. Usypia zmysły. Powoduje też dosłowną senność i zmniejsza doznania. No ale czasem pozwala tłumić myśli. Także te autodestrukcyjne. Niektórzy w tym właśnie upatrują jego popularność.
Cała jego wypowiedź miała jednak ton "poważnego żartu" a nie przestrogi - nie miał zamiaru ograniczać jej tego, czego sam nie mógł tknąć.
Nie mam pojęcia. I w sumie nie miał też pojęcia o jej dziadkach. Ciekawe, bo Daniela znał od wielu lat a nie usłyszał nigdy ani słowa o jego rodzicach. Jakby był sierotą albo jakimś NPC w grze, który pojawił się tylko po to, żeby zlecić mu misje. Może kwestia wieku. Zażartował, chociaż doskonale wiedział, że znacznie bliżej było mu do wieku jej rodziców niż dziadków. Rozumiał też, że dziewczyna po prostu potrzebowała pomocy i nie chciała robić z siebie totalnej sierotki życiowej. Chociaż wcale nią nie była...
Kolejne parę minut pod prysznicem upłynęło mu na przyjemnym myśleniu o niczym. Woda działała z wszechmiar oczyszczająco ale przede wszystkim - przestał śmierdzieć szpitalem, co miało dla niego ogromną wartość.
Myślę, że znam gościa. I wiem, że za zapach odpowiadał dom mody Prada a w nazwie było coś o oceanie... W sumie dobór dość typowy dla Australii. "Dymne" zapachy byłyby duszące. Radzisz sobie bardzo dobrze. Powiedział zupełnie szczerze. Dziewczyna zaskakiwała go z dnia na dzień coraz bardziej. Spodziewał się krnąbrnej nastolatki, rozpieszczonej księżniczki albo w najlepszym wypadku "banana" nieprzystosowanego do życia poza klasą wyższą. Zaskoczenie było bardzo miłe. Naprawdę, w pewien sposób imponowała mu dojrzałością, odwagą i nawet zaradnością. W końcu była ledwie pełnoletnia, równie dobrze mogła usiąść w kącie i płakać. Nikt w społeczeństwie nie miałby jej tego za zle.
Miałem jeden wyrostek i już go nie mam, więc mogę nawet przysiąc. Dobry humor go nie opuszczał, pewnie zbudowany na poczuciu ulgi. Zarówno w bólu jak i w sytuacji ogólnie. Oczywiście, kontekst był znacznie szerszy i dotyczył wszelkiej maści "naglicy". Oczywiście, że wszystko będzie dobrze. Oddał jej pocałunek. Dziewczyna naprawdę zrobiła kolosalne postępy w ciągu ostatnich dni. Albo zaczął coś do niej czuć. W każdym układzie, mrowienie w dole kręgosłupa, chociaż naprawdę delikatne było bardzo przyjemne. Jeszcze chwilkę. Powiedział tonem kogoś, kto chce jeszcze chwilę zostać w łóżku w ciepły, słoneczny poranek. Objął przy tym dziewczynę tak, jakby nie widział jej od miesięcy i naprawdę się stęsknił. Dałaś radę, dziękuję. Zabrzmiało to jak słowa najwyższego uznania. Miał ochotę rozpakować ją szybciej niż zakupy, jednak mięśnie brzucha jasno mówiły, że nie ma szans nawet na bardzo podstawowy program. Co dopiero na fantazje, które podrzucało pożądanie.
Zupa faktycznie wydaje się najlepszą opcją. Da się ją zrobić praktycznie ze wszystkiego w ten czy inny sposób. W odróżnieniu od odpoczynku. Cóż, możliwości umysłu i ciała rozmijały się tu dość mocno. Położę się, ale wciąż będę cię miał na oku. Jako opiekun, który jednak niedawno sam wymagał ratunku.
Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Ledwo zaczęłam, a ty mi każesz skończyć. Zasłużyłam na spędzenie czasu po swojemu – to znaczy w sposób przez nikogo nie narzucony. Kirk żartował, to było jasne, ale mimo to wolała zaznaczyć, że nie ma zamiaru odsunąć od siebie kieliszka. – Serio? – zmarszczyła brwi próbując domyślić się o co konkretnie chodzi. – Ale też rozluźnia, poprawia humor i dodaje odwagi. Zapomniałeś ? – bo ich pierwszy raz z tego co pamiętała, był właśnie po przysłowiowym kieliszku. Ani ona, ani on nie byli pijani, aby bez opamiętania dać ponieść się emocjom. Meg procenty pomagały mówić to co myśli. Nawet jeżeli nie zawsze to przystoi. – Dam sobie jakoś radę. Tylko nie udawaj, że nie jest zjadliwe. Masz być szczery – pogroziła mu palcem mając nadzieję, że potraktuje jej słowa całkiem poważnie.
– Ja chyba też – uśmiechnęła się lekko. – Kojarzę go z widzenia – i nie tylko. – O. Komplement – wart zapamiętania. Zwłaszcza na okoliczność, gdy zupa będzie za słona a warzywa zbyt twarde, lub przeciwnie, rozgotowane.
– To brzmi logicznie. Wierzę – co nie oznacza, że zepsuciu może ulec inna część ciała. Narządów wewnątrz było mnóstwo i na dobrą sprawę, jak na złość, któryś mógł sprawiać problemy. Kirk jak już sam niejednokrotnie zauważył, nie był pierwszej młodości. Natomiast to, że nie leczył się na choroby przewlekłe niosło nadzieję na całkowity brak szans powtórki z rozrywki. To była loteria i równie dobrze to ona mogła skończyć na Sali operacyjnej.
Najwyraźniej tak miało być.
– Dobrze to słyszeć – i w to wierzyć, jak dziecko. Pocałunek już nie miał nic wspólnego z czasami wczesnej młodości. Z zamkniętymi oczami pozwoliła na namiętny taniec języków i ust sunąc jednocześnie dłońmi po lędźwiach partnera. Posunięcie się o krok dalej w tych okolicznościach byłoby ogromnym błędem. Czymś wręcz niedopuszczalnym więc należało to przerwać. – Jasne – nie sprzeciwiała się. To ciepło i przyjemny dreszcz w dole brzucha były uzależniające. Jej dłonie z pleców, przesunęły się na boki, później biodra… w dalszej kolejności byłby rozporek ale zamiast majstrować przy bieliźnie mężczyzny, w odruchu odpowiedzialności splotła dłonie za plecami. – Słyszałeś takie powiedzenie, że zakazany owoc smakuje najlepiej? – jasne, że słyszał. I bardzo dobrze rozumiał jego sens.
– Daj spokój. Każdy by tak zrobił – machnęła ręką brzmiąc niczym randomowy bohater udzielający wywiadu dla telewizji po spektakularnej akcji. Fakt, to pierwsza sytuacja tego typu w jej życiu, co nie zmienia faktu, że dała radę. Była tego bardzo świadoma.
I trochę z siebie dumna.
– Będziesz zerkał czy nie dorzucam czegoś, czego dodać nie powinnam – nie ma to jak przeżyć atak wyrostka tylko po to, aby zostać dzień później otrutym.
Wino, komputer i internet… dobre 20 minut później wywar delikatnie „mrugał” nabierając odpowiednich właściwości.
– I teraz trzeba czekać – powiedziała głośno prawdopodobnie sama do siebie. Mimo to oczekiwała jakiejś odpowiedzi, komentarza. – Śpisz?- obróciwszy głowę w kierunku kanapy, jednocześnie wsadziła pustą butelkę pod zlew, tuż obok kosza. Wypełniony kieliszek stał na blacie, nietknięty.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zdecydowanie zasłużyłaś. Tego jej przecież nie zabraniał. "Ostrożnie" to przecież nie to samo co "nie wolno". Zwrot "ostrożnie za kierownicą to nie to samo co "nie jedź". A o hamulcach pamiętał doskonale. Co prawda, teraz nie dopuszczał do siebie tej myśli ale był świadom jakie konsekwencje mogą go spotkać, jeśli ten romans wyjdzie na jaw. Czynnik alkoholu nie jest tu usprawiedliwieniem a wręcz przeciwnie - stawia go w jeszcze gorszym świetle.
Jeśli w ogóle dojdzie do "dnia sądu".
Masz to jak w banku. Totalnie nie mam apetytu, więc nie będę się zmuszał. Chyba, że będziesz próbowała mnie zachęcić - znasz przecież wyjątkowe metody perswazji, chociaż tak naprawdę dopiero badasz swoje możliwości.

Słyszałem. I doskonale znam jego sens. Nie jest to może do końca dojrzałe z jego strony, jednak patrząc na to zupełnie bezstronnie - przecież nikomu nie dzieje się krzywda. Zgoda (i chęć!) są obustronne a kwestie moralności jak zwykle są względne - ich relacja dla jednych jest skandaliczna, dla innych zupełnie normalna. I z punktu widzenia obu tych wersji stanowią one bezdyskusyjną prawdę. Nie trzeba nawet naginać faktów, wystarczy sprawdzić daty urodzenia i popatrzeć na to, jak obecnie traktowana bywa taka różnica wieku.
Wiesz, że ja też nie jestem w tej dziedzinie jakimś wybitnym specjalistą? Garkuchnia to wcale nie kuchenne czary - na ogół robi się to, co ci każą. W cyklu dwutygodniowym. Z podziałem na 15 osób, więc w praktyce może zdarzyć się tak, że przez rok pracy w kuchni tylko obiera się ziemniaki lub obraca kotlety.
W temacie obracania się - wystarczyło położyć się na chwilę, żeby powieki stały się ciężkie. Jej pytanie o to, czy śpi, wyrwało go z tego dziwnego letargu, w czasie którego nieświadomie obrócił się na bok.
Nie, chyba lekko przysnąłem. Co nie było równoznaczne ze snem. Ot, taki "tryb czuwania". No może połączony z "oszczędzaniem baterii". Chyba nie chrapnął? Rzeczywiście, muszę odespać ostatnie dni.
A potem... być może wyruszyć na kolejną przygodę?

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Usłyszawszy to co usłyszeć chciała, uśmiechnęła się nieznacznie. Lubiła mieć racje. Nie mogła zaprzeczyć przyznając jednocześnie, że jest inaczej. Dokładnie tak jak wtedy gdy stwierdził, że poradziła sobie w trudnej sytuacji. Bycie ofiarą i oczekiwanie nieustannej troski najwyraźniej nie leżało w jej naturze a to co działo się wokół odkrywało nowe, nieznane do tej pory zakamarki osobowości dorastającej (a może już) kobiety.
– Pewnie. Coś zjeść musisz – a przynajmniej powinieneś. Najważniejsze jest to, aby nie doprowadzić do odwodnienia organizmu. Człowiek bez jedzenia może wytrzymać długo. Bez picia niekoniecznie. Idąc tym tokiem myślenia, nie powinna nalegać. – Nie trzeba być wybitnym żeby ugotować zupę – chyba… w przeciwnym wypadku ogromna większość gospodyń domowych mogłaby szczycić się gwiazdkami Michelina.
Niewiarygodnie dumna ze swojego kolejnego osiągnięcia chwyciła łyżkę i nabrała nieco cieczy z garnka. Najpierw dmuchnęła dwa razy psując fale wznoszącej się pary, a następnie spróbowała. Czegoś tutaj brakowało. Tylko czego? Pieprzu. Zdecydowanie.

Kolejne dwa tygodnie upłynęły na błogiej nudzie. Gry w karty, coraz śmielsze poczynania w kuchni, długie spacery bez celu, a wszystko to okraszone zupełnym brakiem wieści. Aż do pewnego niedzielnego popołudnia kiedy Meg zamierzała namówić Kirka do kolejnej nauki jazdy. Bo skoro podstawy miała już za sobą, to warto było poznać nowe możliwości czterokołowej bestii.
– Słyszysz ?! – zatrzymując się gwałtownie w korytarzu nie mogła uwierzyć własnym uszom. Ktoś podjechał pod dom. To nie mogły być omamy. Wyraźnie dobiegł ją dźwięk gaszonego silnika, otwieranych i zamykanych głośno drzwi. Ten ktoś wcale nie chciał pozostać niezauważony, wprost przeciwnie. Nadmierne zaznaczanie swojej obecności było czymś przerażającym po tak długim czasie spędzonym na odludziu. A może to wcale nie było dziwne? Może to było normalne, tylko ona zapominała jak to jest żyć wśród ludzi, w mieście…
– Tata!- ten pomysł i przeświadczenie były tak intensywne, tak oczywiste, że cały strach i panika zniknęły w mgnieniu oka. Bez pozwolenia, pytania a nawet zastanowienia, otworzyła drzwi nim Kirk zdołał wyrazić sprzeciw. Po drugiej stronie, na drewnianej werandzie stał nikt inny jak Jack Morris we własnej osobie. Dokładnie ten sam, który dostarczył Meg Kirkowi jakiś czas temu. Wąskie usta, kilkudniowy zarost i powaga nadająca twarzy jeszcze bardziej surowy wygląd.
- Mogę?- ruchem głowy wskazał na drzwi. – Jasne – odparła czując jak mocno zaczyna wirować świat, a całe śniadanie podchodzi aż pod gardło…

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miło mieć rację. Poza tymi sprawami, w których z całego serca pragnie się jej nie mieć a mimo to, los jest nieubłagany. Ale wówczas mowa raczej o zaklinaniu rzeczywistości a nie "maniu lub niemaniu" racji.
Nie będę stawiał oporu. Bo doskonale wiedział, że siła do rekonwalescencji nie weźmie się z papierosów. Ugotować raczej trudno nie jest. Ale zepsuć zaskakująco łatwo. Jeśli za dużo posoli się sałatkę, można wywalić parę liści z zewnątrz. Rekrystalizacji soli z zupy jakoś sobie nie wyobrażał. Oprócz tego jak powszechnie wiadomo - zupa to czary. Wrzuca się do gara warzywa, zioła i czasem kawałki zwierząt, według receptur napisanych przez starych ludzi.
-----------
To były dobre dwa tygodnie. Nie nudzili się w ten destrukcyjny, nużący sposób. Zaskakujące. Wbrew pozorom ich dni wcale nie wyglądały przy tym jak film porno. Coś pogotowali, dużo spacerowali. Zdarzało im się nawet po prostu słuchać radia. Jak w 1969, podczas sławnego "lata miłości". Prawie sielanka, czasem przetykana myślą "jak długo jeszcze?".
Okazało się, że wcale niedługo. Łącznie niecałe trzy tygodnie, no z drogą coś koło miesiąca.
Samochód usłyszał późno. Zbyt późno. Rozleniwiony ostatnimi dniami nie był przygotowany na tę chwilę i Meg zdążyła doskoczyć do drzwi zanim on zdążył zareagować, ruszył za nią, całkowicie nieuzbrojony. To był odruch, może instynkt. W każdym razie - jeśli miało wydarzyć się coś złego, to był praktycznie bezradny. Z drugiej strony - po pierwszym niepowodzeniu siły przeznaczone do porwania dziewczyny byłyby na pewno większe niż jeden kark z chińską klamką z którym poradzili sobie fartem. Kirk nie był komandosem - nie miałby większych szans z typowymi "żołnierzami mafii". Los okazał się jednak łaskawy. Przynajmniej narazie.
Cześć Jack! znajoma twarz. To dobrze, raczej nie dostanie kuli na wejściu, bo i za co. Wejdź. Powtórzył po Meg i zapraszającym gestem wskazał drzwi do domku. Jakby były jakieś inne... Cokolwiek się stanie, dziewczyna i tak będzie potrzebowała chwili, żeby się spakować. Byłoby jednak dziwne, gdyby ta historia zakończyła się tak w tym miejscu. Podświadomie czuł, że coś będzie nie tak jak być powinno. Zerknął na otwarte drzwi sypialni, gdzie zsunięte łóżka mogły sugerować różne scenariusze. Z drugiej strony - na kanapie leżał koc, więc alibi "porządnego" opiekuna też było na miejscu. Jakie wieści? Zapytał doskonale wiedząc, że nie będzie dyskusji, jakie by nie były...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Niesamowite jak wiele informacji można przekazać nie mówiąc tak naprawdę nic. Mimika twarzy, ruchy ciała, a przede wszystkim kobieca intuicja podpowiadały, że nie jest to jedna z tych wizyt, podczas których oczekuje się kawałka ciasta i kawy z ekspresu. Mężczyzna najpierw rozejrzał się po mieszkaniu. Nie był to rodzaj ludzkiej ciekawości i wścibstwa. Raczej szukał miejsca do tego, aby usiąść. Ostatecznie wybrał kanapę uprzednio podając dłoń Kirkowi. Zajmując miejsce w prowizorycznym salonie przesunął koc. Megan jak mały piesek uwiązany na srebrnym łańcuszku podążała za nim krok w krok. Pospiesznie wciskając się w przeciwległy kąt sofy splotła dłonie na nogach. Jack był jedynym punktem, z którego nie spuszczała wzroku. Znała go, może nie bardzo, ale na tyle, że wiedziała czego można się po nim spodziewać. Był prostym gościem, który mówił to co myślał i wiedziała, że nie będzie kazał jej długo czekać budując atmosferę napięcia. W tym konkretnym przypadku byłoby to jak znęcanie.
– Słuchaj Meg – zaczął pocierając palcami oczy, prawdopodobnie ze zmęczenia. Krótka chwila, którą zrobił między jednym zdaniem a drugim sprawiła, że dziewczyna wstrzymała oddech. – Daniel… Daniel nie żyje. Mówią, że popełnił samobójstwo. Powiesił się w celi. Ale ja w to nie wierzę. On by tego nie zrobił, tobie, twojej matce – pochylił głowę między szeroko rozstawione nogi zdejmując czapkę. – Przykro mi mała – dodał w przerwie, bo to wcale nie był koniec. Ale w tej właśnie chwili wydarzyło się coś, co Megan Miller zapamięta do końca życia. Obraz rosłego faceta, lekko przygarbionego, ze smutkiem w oczach. W tym momencie cała ta sytuacja i informacja o śmierci taty przeszła jakoś bokiem. To coś jak lekki podmuch wiatru muskający policzek w chwili, gdy tuż obok toczy się prawdziwe tornado. – Co? – zapytała zupełnie poważnie. Dokładnie tak, jakby wcale jej tu nie było, jakby właśnie weszła do domu i chciała dowiedzieć się co ją ominęło.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
ODPOWIEDZ