studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
5


To musiał być jakiś nieśmieszne żart. Uczyła się do tego gówna, mało tego, na własną rękę znalazła jakiś prymusów z przedmiotu, który prowadził Beveridge, poświęcając niejakiemu Sebastianowi kilka godzin soboty, aby powiedział jej jak to zdać, w zamian za kilka uśmiechów i niewypowiedzianych obietnic, których nigdy nie dopnie do końca. Cala ta praca po to, by znów przeczytać, że nie zaliczyła kolokwium poprawkowego. Niby wiedziała, że to nie koniec świata, że za półtora miesiąca będzie kolejne i jeśli je już zda, to nadal będzie mogła podejść do egzaminu, ale niekoniecznie chciała się stresować z powodu takiego przedmiotu. Poza tym obawiała się, że jej ojciec, mający wgląd do cholernych ocen, znów zacznie robić problemy. Praktycznie cały dzień na uczelnii myślała o tych cholernych podstawach synergologii i o tym, by wbić do gabinetu cholernego profesora i sobie z nim to wyjaśnić. Dosłownie w jednej sekundzie stał się jej wrogiem publicznym numer jeden i nie zastanawiała się nad tym, czy na to zasługiwał, czy też nie. W jej opinii bardzo. Widział, że chciała zaliczyć, mógł ją puścić, jak każdego, ale nie! Musiał robić problemy i teraz ona sama była gotowa odpłacić mu tym samym. Ewidentnie typ nie wiedział, z kim właśnie szedł na wojnę.
- Nie wiem jak pana przywitać, profesorze, bo ten dzień na pewno nie jest dobry - zaczęła od wejścia, gdy tylko po zapukaniu usłyszała proszę. Nawet nie planowała już lecieć z żadną formułką, że nazywa się tak i tak i jest z tego i tego roku. Na tym etapie była pewna, że już ją kojarzy. - Nie wierzę, że moja praca była na tyle zła, by nie dało się jej zaliczyć, tym bardziej, że cała reszta przeszła, nie wygląda pan też na biedaka, który potrzebuje pieniędzy z warunków, więc o co chodzi? - była naprawdę sfrustrowana, a on robił jej pod górę. Wizja, że miałaby zostać wydziedziczona przez tego typa, sprawiała, że stojąc tu, wyobrażała sobie, jak kradnie mu leżący na stoliku nożyk do listów i wbija mu go w oko. Ewidentnie typ sobie pogrywał, jak z jakimś byle studentem, ale do tych Celest ani nie należała, ani nie chciała na należeć, więc lepiej żeby Beveridge zrozumiał, że to jego ostatnia szansa. Potem po prostu... się go pozbędzie. Nie jakoś dramatycznie, żyć będzie, wiadomo, ale jeśli tylko jedno z nich miałoby utrzymać się na tej uczelni, to bez wątpienia będzie to Hemingway. - Uwziął się profesor na mnie z jakiegoś powodu? Nie lubi profesor mojego ojca i może lubi mnie aż za bardzo i liczy na te moje odwiedziny w gabinecie? - zapytała bez pardonu, by miał świadomość, że nie boi się takich nawiązań. Mało tego, może dopiero zacząć je stosować, gdy wyczuje, że będzie to dobra metoda, aby dać mężczyźnie nauczkę.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Ciche pukanie przerwało pracę Octaviana. Nie spodziewał się ponownej wizyty panny Hemingway, sądząc, że ta po prostu skontaktuje się z nim mailowo. Był więc nieprzyjemnie rozczarowany, bo miał wystarczająco wiele zmartwień i problemów, a niezadowolona studenta z byt wysokim mniemaniem o własnej osobie nie była mu potrzebna do kolekcji.
- Chyba muszę się z tobą zgodzić, aczkolwiek spróbuję jednak się przywitać; Dzień dobry, Celestine - skomentował słowa blondynki wiedząc od progu z jakiego powodu ponownie uraczyła go odwiedzinami.
Odłożył na bok okulary, wysłuchując krótkiego monologu jakim go uraczyła. Celestine zdecydowanie cechowała wysoka samoocena, wynikająca z posiadania dość rozpoznawalnego nazwiska. Po raz kolejny wspomniała o ojcu, jakby był jej najlepszą kartą przetargową. Nie dało się też nie dostrzec tego, że blondynka była atrakcyjna i przyciągała uwagę, świadoma swoich atutów umiała wykorzystywać je dla własnych korzyści. Z drugiej strony desperacja jaką starała się ukryć za maską agresji i złości intrygowała Octaviana. Owszem rozumiał gniew i niezadowolenie z powodu oblanego kolokwium, ale cze strach? Co prawda dostrzegł go tylko przez ułamek sekundy, gdy jej oczy otworzyły się mocniej, a dolne mięśnie twarzy rozluźniły, aby zaraz potem znów gniew przejął nad nią kontrolę.
- Chodzi o brak wiedzy merytorycznej w twoich odpowiedziach, które głównie skupiały się na "laniu wody", że tak pozwolę sobie to ująć. Chociaż muszę przyznać, że czegoś tam się nauczyłaś, aczkolwiek wszystko pobieżnie i kompletnie bez zrozumienia - wyjaśnił na spokojnie, a między czasie z szuflady wyciągnął odpowiednią teczkę, a potem w niej znalazł pracę Celestine, którą obrócił w stronę dziewczyny. - Ciężko mnie okłamać, nawet na papierze... Widzę, że nie znałaś odpowiedzi, nawet charakter pisma zdradza twoją niepewność w wielu momentach - dopowiedział, wskazując na miejsca w tekście, gdzie pismo Celestine niby się wyróżniało. Owszem było tak, ale dostrzeżenie tego, nie należało do rzeczy oczywistych. - Jeśli zaliczysz nastepne kolokwium masz nadal szansę podejść do egzaminu, także spokojnie - dopowiedział, bo przecież nie był to koniec świata, a każdy student niekiedy musiał pogodzić się z porażką.
Jak widać, Celestine Hemingway nie należała do takich osób. Dla niej przegrana nie wchodziła w grę. Dało się to poznać, a już na pewno usłyszeć, bo sposób w jaki prowadziła dyskusję jasno stanowił o tym, że nie miała zamiaru dawać za wygraną.
- Słucham? Proszę natychmiast wyjść z mojego gabinetu, panno Hemingway - oświadczył dobitnie, gdy wstał zza biurka. Wskazał też dłonią w stronę drzwi, a potem poprawił nią mankiet granatowej koszuli. Drugą rękę ułożył na ciemnoszarej kamizelce, w okolicach brzucha, jakby tym gestem bronił się od atakującego napastnika, którym zdecydowanie była Celestine. - Nie obchodzi mnie kim są twoi krewni, nie uwziąłem się na ciebie i ubliża mi sugerowanie, że mógłbym wykazywać niezdrowe zainteresowanie twoją osobą, więc proszę wyjść. Każdą kolejną konwersację chcę prowadzić z tobą przy świadkach i nie omieszkam poinformować dziekana o tym do jakich niestosownych i haniebnych czynów jesteś zdolna - wyjaśnił, a chociaż był wzburzony to jego głos ani na moment się nie uniósł. Mówił spokojnie, ale ze swego rodzaju zdecydowaniem i siłą. - Pogódź się z tym, że nie zaliczyłaś kolokwium i tyle. Nie wszystko w życiu się udaje, porażki się zdarzają, ale to nie koniec świata, Celestine - dopowiedział, bo przeświadczenie podpowiadało mu, że ta blondynka wcale nie groziła mu dlatego, że wierzyła w swoje słowa, a dlatego, że nie umiała pogodzić się z sytuacją, w której jej sztuczki nie działały.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Zapamiętał jej imię, a to już samo w sobie było znaczące. Nie odpowiedziała jednak na jego przywitanie, jedynie skinęła na nie głową, bo dla niej wciąż dzień nie był dobry. Była podenerwowana, bo nie zamierzała zawalić z powodu czegoś takiego, jak przedmiot mężczyzny. Gdyby interesowały ją takie zajęcia, poszłaby na inny kierunek... z resztą, gdyby robiła to, co ją faktycznie kręci, na zarządzaniu też nigdy by nie wylądowała.
- Uczyłam się i czytałam... nie jestem tępa i nie należę do najgorszych studentów, jeśli porozmawia pan z innymi prowadzącymi - zaznaczyła, podchodząc do jego biurka, by spojrzeć na pracę, którą wyciągnął. To wkurzało ją najbardziej, wiedziała, że może sprawiać wrażenie głupiutkiej idiotki z bogatej rodziny, ale zarówno jej rodzice, jak i starci bracia należeli do osób niezwykle inteligentnych i Celestine na tym polu wcale się od nich nie różniła. Fakt, miała wiele w dupie, ale reszta przedmiotów wcale nie sprawiała jej problemów. Wolałaby ten czas poświęcić na coś innego, jednak do czasu cholernych zajęć Beveridge'a, nie brała pod uwagę, że mogłaby uwalić te pieprzone studia. To budziło w niej najwięcej frustracji, a sugerowanie, że leje wodę, jakby nauka była poza jej zasięgiem, odbierała jak wbijanie drzazgi pod paznokcie. - Teraz na ocenę wpływa też mój charakter pisma? To jakiś absurd - prychnęła nawet nie ukrywając swojego niezadowolenia. W jej opinii nie powinno to jakkolwiek wpływać na całokształt jej pracy. - Wiem, jak to działa, ale skoro już teraz z jakiegoś powodu nie może mi pan tego zaliczyć, to czarno widzę następne kolokwium - przyznała walcząc ze sobą, by nie powiedzieć typowi, co o nim sądziła. W jej opinii wcale nie był ujmujący i fascynujący, a po całości upierdliwy. Bardziej pasowałaby mu łysina, brzuch piwny i pożółkłe zęby. Wtedy na pewno nikt nie uważałby go za takiego interesującego.
Kiedy wyrzucił ją ze swojego gabinetu, nie tylko nie ruszyła się o krok, ale patrząc na niego, uśmiechnęła się bezczelnie. W końcu poczuła, że zaburzyła tą cholerną dysproporcję w pozycjach, jakie zajmowali, tylko dlatego, że ona była studentką, a on profesorem. Teraz patrzyła na niego i nie potrafiła ukryć triumfalnego błysku, jaki pojawił się w jej chłodnym spojrzeniu. Właśnie na taką reakcję liczyła i mógł być sobie specjalistą, ale ona... nie miała skrupułów.
- Natychmiast? Czas na konsultacje się jeszcze nie skończył - zauważyła, jak gdyby nigdy nic, jakby wręcz nie rozumiała o co może mu też chodzić. Z resztą jej bezczelny uśmiech się tylko powiększył. - Nie takie niezdrowe, jesteśmy tylko ludźmi - wzruszyła ramionami, bawiąc się doskonale. Nie musiał się denerwować i unosić głosu, wiedziała, że nie był przygotowany na to, jak obróciło się ich spotkanie i to wystarczyło jej, by czerpała satysfakcję, czując, że w końcu, przynajmniej na małą skalę, przejmuje nieco więcej kontroli, niż wtedy, gdy jedynie biernie musiała grać, jak on zagrywał. Fakt, z punktu widzenia relacji student-nauczyciel było to normalne, że ci pierwsi się podporządkowują, a ci drudzy dyktują warunki, ale Celestine za dobrze wiedziała czym jest władza, by z łatwością ją oddawać, tylko dlatego, że wymaga tego system. - Przy świadkach? Zaczął się mnie pan obawiać, profesorze? - było idealnie i też przez to zbliżyła się nieco bardziej do jego biurka. - Nieszczególnie radziłabym mieszać w to dziekana... pan tutaj nie pracuje za długo, głupio byłoby zaczynać od nieprzyjemnych plotek, ostatecznie wszystko zależy od tego, które z nas jak przedstawi naszą relację. No, ale... nie ma o czym mówić dziekanowi, racja? Nie robimy nic złego, nikt się na nikogo nie uwziął i następne kolokwium pójdzie mi już lepiej, jak się postaram, prawda? - jeszcze bardziej poszerzyła swój uśmiech. Haniebne czyny... nie miał pojęcia do czego jest zdolna. Znalazł się obrońca prawości.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Nie wątpił w to, że panna Hemingway była bystra i inteligenta. Podkreślała to chociażby sposobem prowadzenia konwersacji, ale niestety nie radziła sobie z podstawami synergologii, co wynikać mogło chociażby ze znikomej ilości uwagi, którą poświęcała innym osobom. Nie każdy posiadał w sobie dar odczytywania ludzkich zachowań, a jednostki pokroju Celestine, które poza czubkiem własnego nosa niewiele w życiu dostrzegały, miały tym bardziej utrudnione zadanie.
- Wierzę ci na słowo, ale nie zmienia to faktu, że nie zaliczyłaś kolokwium - skomentował jej słowa, jednocześnie nie uznając argumentów jakie stosowała Hemingway za jakkolwiek przekonujące. - Widzisz, może właśnie na tym polega problem, że nie słuchasz co się do ciebie mówi. Nie powiedziałem, że oceniałem charakter twojego pisma. Powiedziałem, że na podstawie tego w jaki sposób pisałaś i jakich słów używałaś jestem w stanie wskazać ci momenty, w których pojęcia nie miałaś jak sformułować odpowiedź na zadane pytanie - wyjaśnił, powoli i klarownie, nie dając się ponieść nerwom, chociaż te jasno dało się wyczytać z zachowania Celestine. Była niezadowolona i poirytowana, a jej roszczeniowa postawa wręcz raziła po oczach swoim przerysowaniem. Zdecydowanie miała tupet, a przy tym przekonana była o swojej s i l n e j pozycji, inaczej może wykazała by się chociaż odrobiną pokory. - Wyjaśniłem z jakiego powodu nie zaliczyłaś, Celestine - poprawił blondynkę, bo nie chodziło o "jakiś powód", a konkretny brak wiedzy.
Niestety na tym dyskusja zakończyć się nie mogła, a panna Hemingway postanowiła sięgnąć po broń, której Octavian mógł się spodziewać, aczkolwiek nie chciał posądzać dziewczyny o tak podłe zagrania. Naiwnie wierzył w jej zdrowy rozsądek, aż do momentu, w którym w jego stronę rzucone zostały oskarżenia, mocno godzące w jego przekonania i zasady moralne jakimi kierował się w życiu. Nic dziwnego, że sam się obruszył, po czym postanowił pozbyć się intruza z gabinetu, bo nie chciał, aby ta rozmowa zakończyła się jeszcze nieprzyjemniej. Niestety, moment jego słabości został przez blondynkę od razu wykorzystany. Z jednej strony dopuściła się niesamowicie samolubnego i bezczelnego aktu, a z drugiej Otto miał wrażenie, że nie samą podłością i przekonaniem o własnej sile kierowała się Celestine, ale także swego rodzaju desperacją. W końcu chodziło o marne kolokwium, a nie zaliczenie całego przedmiotu, ale Hemingway ewidentnie nie umiała pogodzić się z porażka, jakby ta czemuś zagrażała, albo coś w jej życiu mocno komplikowała. Ten cień strachu i desperacji zajaśniał na jej twarzy, nim przyozdobiła ją ponownie zbyt pewnym siebie uśmiechem.
- Przyszłaś poznać powód, dla którego nie zaliczyłaś kolokwium. Już go znasz, więc nie widzę sensu, aby kontynuować tę rozmowę, a już na pewno nie w takim tonie - odpowiedział, spoglądając na nią z góry i czując jak Celestine mimo swojej "niższej" pozycji, starała się z nim zrównać. - Wręcz przeciwnie, chcę pozbawić ciebie broni, którą mi grozisz sądząc, że cokolwiek to zmieni. Jesteś marną manipulatorką, która bazuje na zastraszaniu, a sama tak naprawdę jesteś przerażona i ukrywasz swój strach - wyjaśnił, ani na sekundę nie odrywając spojrzenia od twarzy Celest. Niby blondynka wciąż pozostawała nie wzruszona, ale na kilka sekund szerzej otworzyła oczy, gdy wypomniał jej obawy jakie starała się zataić. - Czemu to robisz? Czemu mnie szantażujesz? To nic nie da, nie zmieni tego, że jak się nie nauczysz to nie zaliczysz następnego kolokwium, a jak go nie zaliczysz to oblejesz przedmiot i... - Wypowiadał każde słowo powoli, bacznie obserwując każdą mikroekspresję, która pojawiała się na jej pięknej, zadziornej twarzy. - I tego mocno nie chcesz. Dlatego dla własnego dobra, lepiej odpuść sobie zwady z prowadzącym, bo nic na tym nie zyskasz, a ja nie mam sobie nic do zarzucenia - dokończył, po czym obszedł biurko, aby skierować się w stronę drzwi. Chciał je otworzyć, aby dalsza część tej rozmowy nie działa się tylko między nimi w zamkniętym pomieszczeniu, bo mimo wszystko Beveridge miał ostatnio dość zmartwień i naprawdę nie miał ochoty zaprzątać sobie głowy jakąś rozpieszczoną pannicą z bogatego domu, której całe życie wydaje się, że wszystko co chce otrzyma na złotej tacy.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Męczyły już ją te spotkania z profesorem Beveridge. Miała ich aż trzy, jeśli nie liczyć wykładów, a wydawało jej się, że straciła młodość, próbując z nim dojść do porozumienia.
- Słucham co się do mnie mówi! Uczyłam się też na to kolokwium, więc proszę nie sugerować, że o nic tutaj nie dbam i tylko oczekuję, bo mi się należy - burknęła, bo te jego pseudo mądrości naprawdę mocno ją irytowały. Gdyby jej nie uczył... posłałaby mu już taką wiązankę, że by się nie pozbierał. Niestety miał immunitet prowadzącego, a ona nie radziła sobie najlepiej w tej sytuacji. Kiedy zwrócił się do niej po imieniu, poczuła się tylko grzej. Najchętniej by mu powiedziała, że panno Hemingway wystarczy, bo imię ma zachowane dla osób, z którymi chce wchodzić w jakąś zażyłość. No, ale nie mogła tego zrobić, nawet jej bezczelność miała swoje granice i mimo wszystko lubiła wierzyć, że postępuje rozsądnie. Dlatego też nie postępowała na oślep, gdy mu groziła i nie bała się pójściem do dyrektora, bo pokazała mu, że nie ma skrupułów, a to oznaczało... że żadne z nich nie wyszłoby z takiej sytuacji bez szwanku. Całkiem nawet bawiło ją to, jak próbował załagodzić sytuację i nie powstrzymała przez to bezczelnego uśmiechu, jaki wdarł jej się na usta.
- Marną manipulatorką? - prychnęła, ale zacisnęła też dłoń w pięść. Wkurwiało ją te jego czytanie emocji, dopatrywanie się strachu, ale jeśli tak, to niech teraz zobaczy ile w niej jest niechęci względem niego. - Nie każdy jest tak przenikliwy, jak pan profesor i zapewniam... mogę być marnym studentem na pańskich zajęciach, ale manipulacja idzie mi całkiem nieźle... chętnie udowodnię, w końcu zależy mi na dobrej opinii profesora - i właśnie wtedy w jej głowie zaczął kiełkować plan. Nienawidziła, gdy ktoś ją lekceważył, ale jednocześnie właśnie wtedy mogła pokazać na co naprawdę ją stać. - Mówiłam już, że się uczyłam - tym razem już warknęła, bo miała dość tej kwestii, jak i tego, że gapił się na nią tak intensywnie. W końcu więc odwróciła wzrok, uznając, że nie zasługuje na kontakt wzrokowy z nią. Za bardzo ją wtedy drażnił. Dlatego też podeszła do drzwi zanim je otworzył i oparła się o nie biodrem. - Ależ kto powiedział o zwadach z prowadzącymi? Ja wręcz celowałam w rolę pańskiego pupilka, ale skoro mówi pan, że mam sobie dać spokój - zniżyła nieco ton głosu i uśmiechnęła się szelmowsko. - Jak sobie profesor życzy... i proszę się tak nie palić, do zapraszania między nas jakiś świadków. Jeszcze pomyślę, że to pan się mnie obawia... - nie mogła się oprzeć przed tym wnioskiem, jak i przed tym by jeszcze o krok zmniejszyć między nimi dystans. - Przecież nie ma pan sobie nic do zarzucenia, więc skąd ta rezerwa? - wierciła nadal, by mu pokazać, że nie odda mu tak po prostu zwycięstwa i panowania nad tą sytuacją. Jeśli ona miała mieć przez niego zepsuty humor, to i on powinien ją popamiętać.

Celestine Hemingway
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Z początku sądził, że Celestine Hemingway nie potrafiła przyznać się do przegranej walki ze względu na swój charakter i pochodzenie. Otto zakładał, że większość życia spędziła załatwiając sobie to co chciała, gdy na prawo i lewo rzucała rodowym nazwiskiem. Pieniądze i przekonanie o własnej urodzie i atutach pewnie też jej w tym pomagały. Dlatego błędnie to jej wyrachowaniu przypisywał odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Każdy, normalny student, pogodziłby się z porażką i poprawił oceny podchodząc do kolejnego kolokwium będąc już naprawdę przygotowanym, ale nie Celest. Ona nadal walczyła, a w tej jej walce poza agresją, Octavian zaczął dostrzegać swego rodzaju desperację. Nie mogła przegrać, bo coś jej groziło, a potem wnioski nasuwały się same. Panienka z bogatej i dobrze sytuowanej rodziny, starsza od większości swoich kolegów z roku, studiująca na dość przeciętnej uczelni... Nie znalazła się tutaj bez powodu i najwyraźniej wcale nie chciała tutaj być. Została zmuszona i chyba nie spodziewała się tego jak trudnym etapem może okazać się dla niej bycie z w y k ł y m studentem.
- Musisz popracować nad kontrolowaniem emocji. Głownie okazujesz złość, niezadowolenie i strach... bardzo mało pozytywnych odczuć przez co łatwo wyprowadzić ciebie z równowagi i zniweczyć twoje manipulatorskie próby - odpowiedział na spokojnie, niekoniecznie przejmując się tym jak na niego patrzyła. Zdawał sobie sprawę z niechęci jaką go darzyła i nie robiło to na nim większego wrażenia. Wiedział natomiast, że irytowało ją to jak ją odczytywał. Postanowił więc pobawić się odrobinę w mentalistę i zagrać jej na nosie, tak jak ona próbowała zrobić to jemu. - Zastanawia mnie tylko ten strach... Czemu go czujesz, Celestine? Kogo się boisz? Bo przecież to jasne, że nie mnie - dodał jeszcze, aby zbić ją z tropu i nie pozwolić na to, aby tak śmiało sobie poczynała.
Nie było to jednak takie proste, bo Hemingway także miała wiele do powiedzenia. Dość niespodziewanie zagrodziła Otto drogę, uniemożliwiając mu otworzenie drzwi, a on sam cofnął się o krok, aby nie wchodzić z nią w żaden, cielesny kontakt. Dobrze wiedział, że na tym polu Celestine pewnie czuła się niezwykle pewnie, a więc wolał trzymać ją na dystans. Jednak ona go skutecznie skracała.
- Obawiam się tego do czego jesteś zdolna, aby postawić na swoim Celestine - odpowiedział powoli i dokładnie wypowiadając każde słowo. Wcale nie podobała mu się ta rozmowa i chciał ją zakończyć, ale nie mógł. Musiał więc odbijać piłeczkę, nie pozwalając Hamingway na to, by czuła pełną kontrolę i przewagę. - Stąd, że to co robisz do niczego nie prowadzi. Sądzisz, że swoim zachowaniem wpłyniesz na zmianę mojej decyzji, ale to się nie stanie. Dość już powiedziałaś i gdybym chciał mógłbym wpakować ciebie w kłopoty, ale pewnie tego nie chcesz, a ja nie mam ochoty przepychać się z tobą na słowa. Co gorsza może twój ojciec musiałby zostać w to zaangażowany, a tego żadne z nas by nie chciało, prawda? - Odpowiedział, specjalnie wymieniając postać sędziego, bo intuicja podpowiadała mu, że nie sama Celestine, ale także jej ojciec odpowiadał za podjęte przez blondynkę studia.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Nie sądziła, że podczas tych durnych studiów spotka kogoś, kto tak zajdzie jej za skórę. Kiedy jeszcze chodziła do szkoły, chociaż było to całkiem dawno, zawsze była lubiana przez nauczycieli. Co prawda była wtedy innym człowiekiem, niż teraz, ale zwyczajnie... nie miała w swoim życiu doświadczeń z takimi opornymi typami, jak Beveridge i liczyła też, że to pierwszy i ostatni taki przypadek.
- To nie brak kontroli, zwyczajnie przy panu nieszczególnie przepełniają mnie pozytywne emocje - prychnęła, bo nawet nie musiała kłamać. Z resztą nie należała do osób, które wesoło się szczerzyły, ciesząc ze wszystkiego. Nosiła w sobie sporo złości, ale uważała ją za coś lepszego, niż smutek. - Niech pan sobie daruje te psychoanalizy, bo są one nie na miejscu - rzuciła, nie zamierzając odpowiadać na jego pytanie. Denerwował ją coraz bardziej. Nienawidziła, gdy wypominano jej strach i teraz nie miało być inaczej. Była pliska jakiemuś durnemu odruchowi, jak głupie odepchnięcie go, byleby wyładować w ten sposób frustrację za to, czego się dopatrzył. Jednak taka zagrywka byłaby bardzo złym pomysłem. Nawet jeśli jak na razie nie mogła powiedzieć, by darzyła tego człowieka jakimś szacunkiem, to jednak nie mogłaby sobie pozwolić na tak słabe zachowanie.
- Jestem zdolna do wielu rzeczy - uniosła kącik ust, bo podobało jej się to, że przyznał się do obaw. Nie podobało jej się natomiast to, jak wypowiadał jej imię. Miała ochotę mu powiedzieć, że sobie tego nie życzy, chociaż było to głupie. Nie byli przyjaciółmi, więc brzmiało ono w jego ustach dziwnie protekcjonalnie. Jakby chciał jej pokazać, że on w gruncie rzeczy nie musi jej tytułować, jeśli nie będzie miał na to ochoty. - Oczywiście, że mógłby mnie pan wpakować w tarapaty, ale znaleźlibyśmy się w nich oboje - zaśmiała się, nawet nie kryjąc swojego zadowolenia z tego faktu. - Będzie mi pan groził ojcem? - przechyliła głowę do boku. Nie chciałaby mieszać pana Hemingwaya w to wszystko i nawet nie próbowała tego ukrywać, ale miała jeszcze jedną przewagę. - Nie byłby zadowolony... ale prawda jest taka, że mogłabym zrobić naprawdę wiele głupot, za które ojciec by mnie ukarał, tylko, że jednocześnie zrobiłby wszystko by zamieść to pod dywan i winą obciążyć kogoś innego... mój tata potrafi robić takie rzeczy, więc ten jeden raz się z panem zgodzę, żadne z nas nie chciałoby go w nic angażować - przyznała, poprawiając na ramieniu pasek od swojej torby. Miała wrażenie, że to co chciała mu przekazać, zostało już przekazane. - Rozumiem jednak, że będzie mi pan profesor utrudniał życie na roku... cóż, mam nadzieję, że wyniknie z tego coś dobrego - uśmiechnęła się ładnie, niewinnie wręcz. W sposób, który w tym kontekście nie mógł wróżyć niczego miłego i rzeczywiście, już planowała, jak utrudnić mu życie. - Jeśli mam wyjść, może lepiej niech pan odejdzie od drzwi... jeszcze ktoś z korytarza zobaczy nas tak blisko siebie i pomyśli sobie coś nieodpowiedniego - spojrzała na niego znacząco, nadal będąc z siebie zadowoloną. Może nie wyszło jej to wszystko idealnie, jak sobie planowała, ale czuła, że przynajmniej dała do zrozumienia profesorowi, że nadchodzą kłopoty. Skoro ona musiała się przez niego stresować, to niech on lepiej też zacznie.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
- To nie psychoanaliza, a obserwacja zachowania. Nie jestem psychiatrą, co najwyżej psychologiem - poprawił Celestine, która zdecydowanie czuła się zbyt pewnie. Przyjmowała postawę, na którą przeciętnego studenta nie byłoby stać, no chyba, że podobnie jak Celest, nosiłby znaczące nazwisko. - I nie na miejscu jest co najwyżej to w jaki sposób prowadzisz ze mną dyskusję, ale doskonale o tym wiesz. Myślisz jednak, że wypunktowując mi to co sama uważasz za nieodpowiednie, przejmiesz kontrolę, ale niestety będę musiał ciebie rozczarować - dodał zaraz, bo jak już w kimś wchodził w polemikę i zasięgał ku umiejętnościom jakie posiadał, niejednokrotnie przesadzał, zbyt szczerze i zbyt dosadnie określając sytuację. Inni ludzie posługiwali się bardziej subtelnymi kodami kulturowymi, ale Octavian nigdy nie był typem społecznika. Ludzi go interesowali, owszem, ale jako podmioty badawcze, a nie potencjalni przyjaciele.
- Nie Celestine, nie będę ci niczym groził to ty sięgasz po taką broń. Ja stwierdzam fakty i wyciągam wnioski. Nie zależy mi na tym, aby wchodzić z tobą w jakiekolwiek interakcje, ale jeśli będziesz dalej stosować takie manipulacyjne sztuczki, na pewno nie pozostawię tego bez odzewu - odpowiedział spokojnie, aczkolwiek skłamałby mówiąc, że nie czuł się zestresowany. Hemingway dała mu się poznać jako nieobliczalna pannica, a co gorsza atmosfera jaką zaczęła wplatać w ich rozmowę jeszcze bardziej gmatwała i utrudniała wyjaśnienie sytuacji. Dlatego Octavian z coraz większą niecierpliwością wyczekiwał momentu, w którym Celest wreszcie opuści jego gabinet, bo naprawdę nie miał siły i ochoty mącić swojego umysłu problemami związanymi z jej osobom. W jego oczach nie była tego warta i zaczął żałować, że pokierował swoim życiem w taki sposób, że przyszło mu użerać się z osobami pokroju Celestine. - Jedyne czego chcę to abyś wyniosła z mojego przedmiotu podstawową wiedzę, która może ci się przydać. To ty zaczęłaś dopowiadać sobie historię, które nie istnieją, bo masz problemy z pokorom i akceptacją porażki - dodał, oczywiście znów pozwalając sobie na zbędny komentarz, ale sama prosiła się o to, aby doszukiwał się w jej zachowaniu więcej niżby sama chciała zdradzić.
Cofnął się jedna delikatnie i wyprostował, gdy ponownie blondynka pozwoliła sobie na niepotrzebny komentarz, który był kompletnie nie na miejscu. Przez moment wahał się z decyzją co powinien zrobić, bo oczywiście to w jaki sposób stał nie miało nic wspólnego z tym, co sugerowała Hemingway. To ona skróciła między nimi dystans, to ona wprowadziła do rozmowy akcent, którego między wykładowcą, a studentem nigdy nie powinno się wyczuwać.
- Nie wszyscy snują tak niedorzeczne domysły jak ty, Celestine - odparł, ale pozostał na miejscu. Zamiast tego sięgnął po klamkę, aby otworzyć drzwi przed blondynką. - Mam nadzieję, że to ostanie konsultacje i nie będziesz potrzebowała ich więcej - dodał, nie odrywając od niej spojrzenia, bo chociaż nie czuł się w pełni komfortowo, nadal bacznie obserwował i wyłapywał każdą, chociażby minimalną wskazówkę, mogącą mu zdradzić to co skrywało się za pełnym złośliwości spojrzeniem Hemingway.

Celestine Hemingway

<koniec> :poke:
ODPOWIEDZ